ďťż
Strona początkowa Umińscy"Burza" Teatr Nowy- 2 bilety na 25.X sprzedamNowy serwis dla podróżujących - www.fototrip.plNowy ordynariusz diecezji zielonogórsko-gorzowskiejNowy wizerunek www.gloria24.plocena studentów. Nowy programnowy prodziekan do spraw studenckich ;]POLSKA! - nowy dziennikNowy kodeks cywilny?Nowy cennik FILIPaNowy image Forum
 

Umińscy

Małe info dla tych, którzy jeszcze tego nie wiedzą - ma się zmienić dosyć drastycznie tok studiów prawniczych. Dziś było zorganizowane spotkanie na ten temat o 10:00 w sali 02. Sam nie byłem na nim ale może ktoś kto był i wysłuchał prof. Szwarca się szerzej wypowie.

Dostępne są za to już konkretne materiały, w właściwie projekty, dotyczące nowej organizacji toku nauki.

Wszystko można znaleźć pod linkiem: http://tinyurl.com/6bbzkm

Co uderza od razu w oczy, to oczywiście większa sztywność przedmiotów (koniec niemal całkowicie swobodnej żonglerki), nowości typu "podstawy psychologii" w I semestrze i zmiany w punktacji ECTS (np. logika i prawoznawstwo za 10, ekonomia za 6). Pojawił się też nowy spis przedmiotów bezwzględnie obowiązkowych, do których np. trafi wzmiankowana już logika czy prawo konstytucyjne.

Inne bajery to inkorporacja prawa własności intelektualnej do cywila II, obowiązkowe procedury - przy czym tylko karna na III roku a cywilna i administracyjna na IV.

Wygląda też na to, że będzie mocno ograniczona w latach I-IV możliwość brania przedmiotów fakultatywnych (obecna grupa "D"). Dopiero na V roku można będzie sobie wybrać co się podoba...

---

Powiem szczerze, że mi się to strasznie nie podoba. Okrutnie... Nasz system był do tej pory świetny. Duża swoboda, możliwość niemal własnoręcznego budowania pożądanej ścieżki kariery i rozwoju. Przy czym to wszystko jednak potrafi dać po kości i uczy sporej dozy odpowiedzialności i planowania.

Projekt natomiast zamknie te studia ponownie w niemal szkolne ramy, z ustalonym z góry planem ("tak jest dla was najlepiej"), przedmiotami i rozkładem zajęć.

Mam nadzieję, że to będzie dotyczyć tylko nowych roczników (sorry przyszłe pierwszaki...), a nas już "reforma" swoim zakresem nie obejmie.


Co mnie dziwi to ograniczenie liczby godzin takich wszystkich przedmiotów (z 60 godz na 45). Niby i tak nikt nie chodzi na wykłady, ale jakoś to dziwi.
Podoba mi się za to obowiązkowy wf za 2 ECTSy i kształtenie z zakresu nauk społecznych.
Ja tu widzę dużo bardzo dobrych zmian. Przede wszystkim obowiązkowa logika i procedury - hurra. Ścieżka rozwoju swoją drogą, ale pewne minimum wymaga n musi być. Uważam, że europejskie i międzynarodowe też nikomu nie zaszkodzi, bo bycie prawnikiem to nie tylko kodeksy. Trzeba mieć szerszą perspektywę tego, co się robi. Obawiam się jedynie, że jeśli zostaną Ci sami wykładowcy w/w przedmiotów, to nic się nie zmieni i dalej będzie taka sama szopka zamiast nauki... A to są ważne rzeczy dla funkcjonowania we współczesnym społeczeństwie. Palec pod budkę, kto rozróżni bez wahania Radę Europejską od Rady Europy? I nie pomyli jej z Radą UE? No właśnie.

Szkoda, że jest ograniczony wybór fakultetów na niższych latach, bo to faktycznie było cenne. Ale zwiększenie ilości przedmiotów obowiązkowych uważam za coś dobrego. No i te tajemnicze bliskie spotkania z prowadzącym... O ile zmieni się podejście wykładowców (pomijam oczywiście chublen wyjątki) - może byc z tego coś fajnego.

Ścieżka rozwoju swoją drogą, ale pewne minimum wymaga n musi być.

Hihi, a jak tam twoje konstytucyjne


Swoboda byla dobra. Ja bym skupil sie na przebudowaniu zalozen cwiczen. Calkowita zmiana koncepcji prowadzenia i programu cwiczen. Dazenie do tego, aby te cw cos dawaly orpocz promes. A wtedy mozna myslec o cw obowiazkowych.
Procedury sa za pozno. Im wczesniej masz podstawowe procedury, tym szybciej mozesz znalezc praktyki w kancelarii.
No i swoboda wyboru...
Candle, jesli ktos nie chcial brac procedur to jego problem. Nie kazdy musi byc adwokatem, czy sedzia. Nasz program wymagal odpowiedzialnosci i planowania.


A to są ważne rzeczy dla funkcjonowania we współczesnym społeczeństwie. Palec pod budkę, kto rozróżni bez wahania Radę Europejską od Rady Europy? I nie pomyli jej z Radą UE?
Ja. Mam 4,5 z ojro.
Niech sie gonia, juz sobie rozpisalem na dotychczasowych warunkach cale studia do konca, w sam raz 300 punktow bedzie.

Konstytucyjne dopiero na 2 roku a administracyjne na 3

Prawo wyznaniowe mnie rozwalilo, nie wiem co to znaczy ze jest buraczkowe. Prace klauzurowe - WTF? TiFP obowiazkowa?

Pamieta ktos co mowila prof. Wronkowska o prawie intertemporalnym? Zawsze przyklad zaczynal sie od: "mamy dla was nowy, lepszy system studiowania"... wykrakala. Nie pamietam tylko jaki byl wniosek z tych przykladow, miejmy nadzieje, ze taki jak pisze Loop - nagroda dla "tych, ktorym wystarczyly 3 przedmioty na podstawie"
mi sie raczej nie podoba chociaz sa pewne plusy takie jak obowiazkowy wf oraz kryminalistyka;]
Zgadzam się z szafą. Obowiązkowy w-f musi być
Nowy program bedzie obowiazywac tych, ktorzy zaczna studia.
Prawo europejskie na II roku? Lektorat dopiero na IV?


Palec pod budkę, kto rozróżni bez wahania Radę Europejską od Rady Europy? I nie pomyli jej z Radą UE?

no chyba zły przykład dałaś, bo to akurat wybitnie trudne nie jest...
mnie oszalamiaja te wyliczenia godzin podczas calych studiow 2500 godzin

i motyw z europejskim komputerowym prawem jazdy

a tak serio, to jak sie ma ten projekt do systemu punktowego? znaczy sie, jakby ktos chcial skonczyc studia po 4 latach, co dzisiaj do megaciezkich rzeczy nie nalezy, to moze? jak to jest z ta sztywnoscia programu?
Zapytałam o to, bo przyznam się szczerze, sama tych organów nie rozróżniałam przed zajęciami z europejskiego, a o istnieniu Rady Europejskiej to nawet nie słyszałam. Więc może po prostu jesteście wszyscy mądrzejsi ode mnie

Ja też

I ja, i ja! To jest zreszta jedyne pytanie instytucjonalne na ktore znam odpowiedz. Rada Europy nie ma nic wspolnego z UE, za to te wszystkie komisje, sady, parlamenty i inne rady to bylo zawsze 0 punktow na maturze


Nowy program bedzie obowiazywac tych, ktorzy zaczna studia.

Skoro tak to mozna napisac pare milych slow:
- obowiazkowa logika
- rozdzial HPP na historie Polski i swiata (tak maja np. we Wroclawiu), w calosci jest to nie do nauczenia sie, nie mam pojecia jak to zdalem
- chyba wywalaja prof. Patryasa, to co jest napisane w zagadnieniach ma sie nijak do tego czego sie uczylismy, pewno triumfalny powrot do prof. Ziembinskiego
- odejscie od sztucznej kategorii przedmiotow grupy B, choc to mialoby racje bytu tylko wtedy gdyby mozna bylo wziac sobie jakies inne przedmioty z dotychczasowej grupy C (np. PMP, PPG) wziac na 1. roku

Reszta jest zenujaca.
co prawda na studiach niestacjonarnych nie jestem, ale dlaczego zaoczni mają mieć mniej godzin zajęć? zostaną ewidentnie pokrzywdzeni i zupełnie nie rozumiem dlaczego zwłaszcza, że to oni w głównej mierze sponsorują cały ten wydział.
ponieważ zaoczni zobowiązani są do wyrobienia jedynie jakiejś części godzinowej tego co mają dzienni ( chyba jest to ok. 60 % ) jednakże jest to norma semi-imperatywna i uważam, że dobrze by było jakby nie była stosowana (kosztów nie powinno się ciąć w edukacji w taki sposób). dla mnie jest to patologia, przecież duża część zajęć jest wspólnie prowadzona dla dziennych i zaocznych

--------

nurtuje mnie mocno sprawa sesji, czy nadal będzie sesja ciągła?

Procedury sa za pozno. Im wczesniej masz podstawowe procedury, tym szybciej mozesz znalezc praktyki w kancelarii.
No i swoboda wyboru...
A to jest b. słuszna uwaga. Aktualnie można już spokojnie wyrabiać praktyki obowiązkowe i nadobowiązkowe po III roku. Jeżeli nie będzie możliwości zdawania większej ilości (czyli co najmniej 2) procedur na III roku, to mocno się będzie hamować studentów prawa. Nie wspominając już w ogóle o tych, którzy chcieli skończyć ten kierunek w 4 lata.

Nadal mnie mocno bawi umieszczenie procedur administracyjnej i cywilnej rok po karnej. Dla mnie ta ostatnia jest zdecydowanie najtrudniejsza i bez większego wahania odwróciłbym ten stan rzeczy.

Dopakowywanie cywila II o PWI to też średni pomysł.

I niezmiennie nie podobają mi się pomysły zwiększenia ilości przedmiotów obowiązkowych. Każdy ma inne pojęcie tego co ważne, ja np. uważam logikę (przynajmniej w obecnej wersji) za jeden z najbardziej zbędnych przedmiotów na naszym kierunku. Natomiast procedury moim zdaniem powinny nadal być fakultatywne. Idę tokiem rozumowania Pretora - nie każdy z nas chce być prawnikiem po tym kierunku, czyli de facto nie musi znać postępowań. Szczególnie dotyczy to ludzi, którzy prawo traktują jako drugi kierunek. Do tej pory mogliśmy szczycić się wielką swobodą pod kątem wyboru przedmiotów i było dobrze. Teraz dołączymy do setek innych uczelni z ich sztywnymi programami, które trzeba wziąć w całości albo wcale.
Najtrudniejsza to jest procedura cywilna, ze wzgledu na swoj ogrom i liczne wyjatki, ale nie jest najtrudniejsza do zdania
Mozliwosc wyboru sciezki rozwoju, ksztalcenie specjalistow, to obecnie cos co moze wyroznic i podniesc prestiz uczelni. Gdyby wszyscy, ktorzy skoncza te studia chcieli pracowac w klasycznych zawodach prawniczych...
A przeciez mozemy ksztalcic i swietnych managerow i bieglych rewidentow, policjantow (!) itd. Ale ku temu trzeba ksztalcenia kierunkowe. Watpie, aby "a teraz dzieci zapakuja sniadanko...szkolka...sprawdziym teraz obecnosc..." bylo krokiem we wlasciwym kierunku.
Jeśli chodzi o I rok i moją katedrę ostateczne (cały czas jednak projektowane) ustalenia są takie:
1) Prawoznawstwo: 45 godzin wykładu (półtora semestru) i 30 godzin (zamiast 60) ćwiczeń - tu, uwaga, zmiana fundamentalna (obok zmniejszenia liczby godzin ćwiczeń); ćwiczenia będą się odbywać w II semestrze przy założeniu, że studenci będą już co najmniej po 2/3 godzin wykładu, a zatem ze znacznie większą niż dotychczas wiedzą; ponadto zarówno egzamin, jak i zaliczenie ćwiczeń - obowiązkowe;
2) Logika: 30 godzin wykładu i 30 godzin ćwiczeń w I semestrze - tj. bez zmian, przy czym egzamin i zaliczenie obowiązkowe.
Poza tym na IV roku powrót do klasyki, czuli obowiązkowy egzamin z teorii i filozofii prawa, który to przedmiot zostanie połączony najpewniej z etyką prawniczą; o ile jednak egzamin będzie obowiązkowy, o tyle ćwiczenia pozostaną do wyboru (choć najpewniej będą przydatne do zdanai egzaminu).

Cały plan zostanie zatwierdzony w ciągu nadchodzących kilku tygodni więc wszystko będzie jasne jeszcze w czerwcu.

[ Dodano: 2008-05-24, 18:29 ]
to z teoria i filozofia prawa - jestem na tak! niestety nie mialem okazji zdawac egzaminu z etyki i niezbyt sie orientuje o co w tym chodzi, ale mysle ze to dobry pomysl. Z ta psychologia i wf tez swietna rzecz.

2 rok - konst dobra rzecz , podobnie mysle o kazusach
Europejskie? no nie wiem...

Ogolnie z tego co widze plan jest spoko, z tym ze wlasciwie zlikwidowano dowolnosc w grupie c (kolejnosc zdawania) no i ograniczono liczbe fakultetow na rok.

te zwiększenia obowiązkowości i niektóre nowe przedmioty to - niestety - nie wymysł WPiA UAM, lecz bardzo dziwacznych "standardów nauczania", które w formie rozporządzenia (jako aktu powszechnie obowiązującego, hehe - mrugnięcie do studentów I roku) obowiązują obecnie wszystkie wydziały prawa

No dobrze, ale najwazniejsza sprawa - czy te zmiany choc troche dotkna aktualnie studiujacych?
Wedle mojej wiedzy - nie. Wprawdzie rozporządzenie pozostawia do decyzji rady wydziałów to, na ile plany studiów starszych roczników mają być dostosowane do nowego planu, niemniej nie było nigdy takich zakusów.... Ale (!) jeśli ktoś powtarza coś z uwagi na niezaliczenie przedmiot z I roku i w trakcie przyszłego roku nie uzyska wpisu na II rok, to wpadnie chcąc nie chcąc w nowy plan.
Rozumiem, dziekuje za obowiazujaca wykladnie
Tylko czy konieczność zaliczenia ćwiczeń zaistnieje dla studenta przed podejściem do egzaminu? Bo jeśli tak, to poniekąd żegnaj, sesjo ciągła - nie wszyscy ćwiczeniowcy będą chciali dawać choćby promesę w marcu czy kwietniu, a już na pewno nie np. w grudniu czy styczniu.

Innymi słowy przyszłym rocznikom będzie ciężej niż nam, chyba że systematyczność nauki w ciągu roku zostanie wymuszona ciągłymi kolokwiami i wtedy rzeczywiście da się jakoś zaliczyć zwykłą sesję przy naszej objętości materiału do przyswojenia. Ale do nikt z nas nie tęskni mam wrażenie...
Sam nie wiem, jak to będzie. Nie wiadomo an razie, czy zal ćwiczeń będzie warunkować przystąpienie do egzaminów. Zakładam optymistycznie, że nie, choć - moim zdaniem - tak byłoby łatwiej, skoro i tak ćwiki będą obowiązkowe.
no byloby latwiej ale w tym momencie zegnaj sesjo ciagla dojdzie do paradoksow ze ludzie nie beda brali cwiczen tam gdzie nie musza zeby wczesniej zdac egzamin...
Zaraz, zaraz, ja mówię tylko o przypadkach, gdzie ćwiki są obowiązkowe. W pozostałych przypadkach (jeśli wybór ćwiczeń ma być dowolny) ćwiczenia nie mogą być przecież podstawą przystąpienia do egzamu.
Hm , a jak będzie wyglądała kwestia zrealizowania studiów w 4 lata ? Do tej pory było to możliwe , zbierało się punkty i to wystarczyło. Jak bedzie teraz ? Tzn. chodzi mi głównie o możliwość zdawania przedmiotów z wyższych lat? I czy pewne jest , że ćwiczenia np. z cywila i karnego itp. będą obowiązkowe ? tzw. praca klauzurowa tak , a ćwiczenia ? I co z punktami ECTS, nie widzę nigdzie punktów przypisanych za ćwiczenia , np. za konstytucyjne jest 10 ECTS , oznacza to , że za sam egzamin tyle jest czy może za egzamin np. 8 punktów a za ćwiczenia 2 punkty ( no ale nie ma nigdzie takiego podziału i to tylko moje przypuszczenia) ?
Mogę się mylić, niemniej ja zrozumiałem to tak: ponieważ przedmiot (EGZ + CW) są obowiązkowe w danym przypadku (np. konstytucyjne), to punkty wpisane do planu w postaci jednej liczby zdobywa się za jednym zamachem, tj. dopiero po zdaniu egzaminu i zaliczeniu ćwiczeń. Nie ma żadnego podziału punktów między egzamin i ćwiczenia. Co do szybszego zdawania: nie wiem jaka będzie polityka Wydziału i katedr. Zapewne trudniej będzie przenosić się na wyższy rok w trakcie danego (niższego) roku, ale czy będzie można zaliczać przedmioty ze starszych lat, tego naprawdę na razie nie wim.
cale szczescie ze nas to nie dotyczy. a jeszcze wiekszym szczesciem bedzie ogladanie chaosu jaki zapanuje gdy czesc osob bedzie zdawac admina wg starego systemu na drugim roku czesc wg nowego na trzecim, jeszcze inni beda warunek miec na trzecim roku z tego i nikt nic nie bedzie wiedzial
Ale przecież chaos może być czasami piękny...
to moze ja zostane w przyszlosci dziekanem
Na poczatku byl chaos... a pozniej wszystko sie stokrotka (cenzura, zeby pan PFZ nie czul sie zgorsozny czarnowidztwem i sceptycyzmem studentow;) )

Najsmieszniejsze, ze pewnie za 5 lat bedzie nowy jeszcze lepszy program
"pan PFZ" zawsze czuje się zgorszony (w najmniej oczekiwanym przez studentów momencie) i również jest nastawiony do wielu spraw "stosunkowo" pesymistycznie. Niemniej - w przeciwieństwie do niektórych - za nic w świecie nie ma zamiaru zostawać dziekanem żadnego wydziału. ;-)
To teraz taka mowa... Poczekamy te 15 lat...
dziekan WPiA UAM prof. dr hab. Piotr Zwierzykowski
prodziekan ds studentow prof. dr hab. Witold Płowiec

rektor UAM prof. zw dr hab. Wojciech Szafrański...

Ja bym wrogowi tak nie życzyła...
Ja uwazam, ze to bylaby swietna opcja. Nie znasz ludzi.
Nie chodziło Candle o to, że to by była zła perspektywa - wprawdzie znam tylko dra Płowca, z PFZ nie było dane mi mieć zajęć, ale wydaje mi się, że dr_uch Płowiec byłby świetnym prodziekanem Ale to raczej nie za 15, tylko 25 lat - obaj panowie są trochę za młodzi na to stanowisko (chociaż... młodość 'na górze' to świetna perspektywa ).

Co do reformy to mam mieszane uczucia - z jednej strony obowiązkowy WF i lektorat, z drugiej - mniejsza elastyczność w wyborze przedmiotów. Ciekawe, czy jakby ktoś miał teraz warunek z konstytucyjnego, to czy by miał ten przedmiot za rok, czy dopiero za dwa - wtedy, kiedy tegoroczni maturzyści będą na 2 roku
No mzoe faktycznie nie zrozumialem candle i chodzilo jej o to, ze to zle zyczenia dla panow przyszlych dziekanow Chociaz moim zdaniem to nie jest zle stanowisko. Mysle, ze wiek 45 lat jest odpowiednim na te stanowiska

Zmniejszenie elastycznosci to duzy minus, ale co mozna zrobic, skoro taki odgorny nakaz? na razie jest sporo pytan, na ktore odpowie dopiero rada wydzialu. Miejmy nadzieje, ze uda sie uelastycznic ten plan maksymalnie na ile pozwala rozporzadzenie.
dr hab. (?) Zawłocki został prodziekanem, a ma 36 albo 37 lat
moim zdaniem do dupy ten projekt

ale trzeba sie zgodzic ze poziom ksztalcenia powinien sie podniesc, raczej koniec z leniuchowaniem takim jak teraz. Oczywiscie zmiany byly potrzebne, ale to co widze jest zbyt przekombinowane. Pare pomyslow wrecz glupich.

A obowiazkowe prawo wyznaniowe to skandal racica jakis.
Zgadzam się z JS - dlaczego prawo wyznaniowe ma być przedmiotem obowiązkowym? Przecież to masakra jakaś.
Skąd wyście wytrzasnęli obowiązkowe prawo wyznaniowe? Nie ma go ani w nowej grupie A, ani w nowej grupie B.

Dla jasności:
A. GRUPA TREŚCI PODSTAWOWYCH
Treści kształcenia w zakresie:
1. Prawoznawstwa
2. Logiki prawniczej
3. Prawa konstytucyjnego
4. Prawa karnego
5. Prawa administracyjnego
6. Prawa cywilnego
7. Postępowania administracyjnego i sądowoadministracyjnego
8. Postępowania karnego
9. Postępowania cywilnego

B. GRUPA TREŚCI KIERUNKOWYCH
Treści kształcenia w zakresie:
1. Teorii i filozofii prawa
2. Doktryn polityczno-prawnych
3. Prawa pracy i ubezpieczeń społecznych
4. Prawa finansowego i finansów publicznych
5. Prawa międzynarodowego publicznego
6. Prawa Unii Europejskiej
7. Prawa gospodarczego publicznego
8. Historii prawa polskiego
9. Historii powszechnej prawa
10. Prawa rzymskiego
11. Prawa handlowego

Gdzie tu prawo wyznaniowe? Przeczuleni jesteście albo coś

Mamy tylko wstawkę mówiącą, że "Programy nauczania powinny przewidywać zajęcia z zakresu prawa ochrony środowiska,
prawa wyznaniowego, ochrony własności intelektualnej, ochrony konkurencji oraz łacińskiej terminologii prawniczej."

No i program przewiduje.
te czerwone sa obowiazkowe tak w skrocie, niebieskie to te "kierunkowe"
Jest w tabelce na buraczkowo
http://www.prawo.amu.edu....021-05-2008.doc
A skandal tylko i wylacznie dlatego ze nuda i niepotrzebne, a nie ze wyznaniowe. Tak samo skandaliczne byloby obowiazkowe prawo ochrony srodowiska czy inne rolne.

Teraz wlasnie sobie uswiadomilem jaki poziom bedzie na lektoracie po 3 latach przerwy w kontakcie z jezykiem... Juz widze jak beda szprechac B2
No to co znaczy ten buraczkowy kolor?

No to co znaczy ten buraczkowy kolor? Znaczy pewnie tyle, co:
"Będziesz się palił w piekle przyszły prawniku, który nie potrafi doczytać do końca tekstu!"

Strona 11 pliku z tabelką i buraczkowym kolorem:


Co w efekcie prowadzi nas z powrotem do tego krótkiego cytatu, o którym wspominałem wcześniej.
Ale czy te kierunkowe są też obowiązkowe?
Tylko enigmatycznie brzmia te inne wymagania. Bo nie ma informacji o tym czy sa obowiazkowe czy nie
Drogi Loopie - przeczytałem całość i tak jak korola i Pretor - zastanawiam się co oznaczają te 'inne wymagania' i czy buraczkowe przedmioty są obowiązkowe...
Kierunkowe są obowiązkowe. To te niebieskie.

Natomiast co do "innych wymagań" to właśnie mi się wydaję, że nie będą obowiązkowe. Wiem, że prawo wyznaniowe jest w tabelce (na buraczkowo), ale jednak należy do tej trzeciej grupy innych przedmiotów.

Przeszperałem te wszystkie trzy akty no i mówię co znalazłem.

Rozporządzenie właściwie nie zawiera żadnych konkretów i od razu odsyła do załącznika o standardach kształcenia na prawie. Owy załącznik mówi o tym jedynie tyle, że "Programy nauczania powinny przewidywac zajecia z zakresu prawa ochrony srodowiska, prawa wyznaniowego, ochrony własnosci intelektualnej, ochrony konkurencji oraz łacinskiej terminologii prawniczej."

Czy to czyni je obowiązkowymi? Chyba nie. Natomiast wydział pewnie może je uczynić takimi. Bo przy innej interpretacji to kompletnie nie rozumiem sensu wyodrębniania przedmiotów grup A i B, pięknego ich opisywania w tabelkach i szczegółowych wymaganiach przedmiotu, żeby pod koniec dokumentu, gdzieś na szarym końcu, jednym tchem walnąć całą listę kolejnych obowiązkowych przedmiotów.

Jak jest ostatecznie to chyba najlepiej żeby się PFZ wypowiedział...

Niemniej jak widać moja dusza przyzwyczajona do swobodnych wyborów buntuje się na myśl o tym, żeby niektóre niszowe przedmioty były obowiązkowe i raczej nie sądzę, żeby to się na naszym wydziale zmieniło aż tak drastycznie jeżeli jest możliwość wyboru.

Teoretycznie mogło mnie zmylić to, że za wyznaniowe są 4 ECTSy, czyli przedmiot jest warty tyle co wyraźne pola "Przedmiot dodatkowy (do wyboru)"... Ale nadal nie dopuszczam do siebie myśli, że wyznaniowe mogłoby być bezwzględnie obowiązkowe. No i spoglądałem na to do tej pory z aktualnej perspektywy liberalnego programu. Zaczynam obawiać się, że zbyt pochopnie założyłem jednak, że nasz wydział utrzyma swobodny wybór przedmiotów tam gdzie się da
To mi przypomina obowiązkową religię w szkołach ^_^ (Taki OT )
OK, dobra, teraz się autentycznie przeraziłem, że wszystko co stoi w tabelce, obojętnie jakim kolorem, jest obowiązkowe. Ale to oznacza np. obowiązkową kryminalistykę, o której nie ma nawet słowa w załączniku o standardach kształcenia.

I oznaczałoby też to, że nie byłoby niemal żadnej dowolności przy wyborze przedmiotów.

Aua...
Coz, widac nasz liberalny systme nie sprzyja zapychaniu etatow...Dlugo myslalem nad jakims stosownym komentarzem, ale jedyne co mi przychodzi na mysl, to ze Ciesze sie ze mnie to ominie... Staczamy sie...
ech, może niekoniecznie...przynajmniej nie będzie ich dręczyła dziesięć razy dziennie przed egzaminem złowieszcza myśl "zawsze możesz wydeklarować "
a ja sie zastanawiam jak w takim razie będzie wyglądać eksternat?
będą zaczynać starym trybem i kończyć nowym?
Wiecie, na szczęście nas to chyba ominie

Ale patrząc z innej perspektywy, będziemy właściwie taką samą szkółką jak Szczecin czy Wrocław, więc ostatecznie dla idących na studia nie będzie po prostu szczególnej różnicy. My też (przynajmniej ja) wybierając się do Poznania kierowaliśmy się prestiżem czy odległością, a chyba nie systemem kształcenia, o którym nie mieliśmy zbytniego pojęcia. Więc można by uznać, że nie tyle się staczamy, co przestajemy wyróżniać

ech, może niekoniecznie...przynajmniej nie będzie ich dręczyła dziesięć razy dziennie przed egzaminem złowieszcza myśl "zawsze możesz wydeklarować "

Jak to? A to nie jest tak, że żeby zrezygnować całkowicie z jakiegoś przedmiotu, trzeba mieć na to zgodę dziekana? No chyba, że masz na myśli zmianę terminu egzaminu...
musisz mieć zgodę tej miłej rudej pani z dziekanatu a tak naprawdę to chyba Romula, ale jakoś nigdy nie słyszałam żeby ktoś miał z tym problem zresztą nevermind, i tak się już to skończy
Poważnie? A nie wiesz jak to wygląda od strony praktycznej? Bo p. Jung mówiła, że trzeba mieć zgodę dziekana..
no to mówię, że do Romula trzeba (a teraz to już chyba do Zawłockiego), czyt. proDZIEKANA ds. studenckich. Nie wiem jak to się dokładnie odbywa, na pewno jest tu jakiś temat o tej sprawie traktujący

W każdym razie zawsze to jakieś ostatnie koło ratunkowe, którego nowi studenci zostaną pozbawieni....moooże z pożytkiem dla nich, w końcu podejmowanie decyzji deklaracyjnych stanowi dla co niektórych nie lada wyzwanie czytając co niektóre wypowiedzi na forum
Z tego, co ja rozumiem, deklaracje via USOS zostaną (na wszelki wypadek dodaję "chyba") - w końcu 35-40% zajęć będzie sie mimo wszystko wybierać; ponadto w ramach np. iluś grup można będzie ułożyć sobie w dalszym ciągu plan. Jeśli chodzi o ćwiczenia obowiązkowe, to pewnie, tak jak dziś, studenci mogliby wybierać grupę (dzień, godzinę), tyle że w razie braku decyzji automatycznie zostaliby dopisani do którejś z grup. Warto zauważyć, że liczba godzin ćwiczeń jest mimo wszystko nie duża. Nawet na I roku, obowiązkowe są tylko 3 ćwiczenia (2 "z góry" i jedne do wyboru). Pozostałe można będzie wybrać, ale już bez punktów. Plan studiów w propozycji Dziekana stawia (z rozmaitych względów) na zwiększony indywidualny wysiłek studentów połączony - zwłaszcza na przedmiotach dogmatycznych - z konsultacjami indywidualnymi z prowadzącymi.
Myślę, że najbliższe 2-3 lata będą eksperymentalne. Trzeba będzie sprawdzić wiele "w praniu", zobaczyć, jaką interpretację "standardów" zafunduje nam PKA (komisja akredytacyjna), jakie plany wymyślą na innych uniwerkach, jakie skutki finansowe (i kadrowe) spowoduje wprowadzenie nowych zasad itd. itd. Niestety, z wprowadzeniem standardów teoretycznie nie możemy już zwlekać.
A jak to ostatecznie jest z tą grupą "innych przedmiotów"? Czy faktycznie np. prawo wyznaniowe będzie obowiązkowe na I roku?

Dlatego to nalezaloby zmienic i polozyc wiekszy nacisk na wykorzystanie zdobytej wiedzy oraz na poszerzanie podstawoej wiedzy zdboytej. na wyjasnianie kontekstow, omawianie orzecznictwa, stosowanie przepisow.
Moje zdanie jest podobne, ale: 1) ułożyć coś sensownego przy danych standardach jest trudne; 2) wszystko rozbije sie i tak o pieniądze - np., że standardy wymagają lektoratów na studiach niestacjonarnych; nawet jeśli grupy będą tam większe, to i tak oznacza to uruchomienie kilku-kilkunastu grup; itd. itd. W każdym razie sytuacja finansowa WPiA nie jest różowa - trzeba pamiętać, że pieniądze ze studiów zaocznych itd. idą do wspólnego worka UAM i mała część z tego wraca potem do nas. Niezależnie od powyższego, z całą pewnością będziemy się starali modyfikować plan w najbliższych miesiącach czy 1-3 latach.
A co będzie, jeśli ktoś z obecnego pierwszego roku weźmie dziekankę na rok - później będzie studiował na nowych zasadach? Bo przecież dodatkowo w standardach jest np prawo wyznaniowe do zdania na pierwszym roku...
Pytam się, bo moja koleżanka zastanawia się nad dziekanką.
Jeszcze taka myśl z mojego podwórka. Przykładowo ćwiczenia z Prawoznawstwa będą obowiązkowe (w praktyce są takimi już obecnie), ale: będzie mniej godzin i odbywać się będą w II semestrze, po odbyciu 2/3 wykładu. Przyjęto zatem m.in. takie założenie, że na ćwiczeniach nie będzie trzeba (jak obecnie w październiku...) 4-6 godzin poświęcać na dublujące wykład wałkowanie I rozdziału podręcznika. Z drugiej strony prowadzący ćwiczenia będzie oczekiwał już na wstępie pewnej określonej wiedzy, o czym studenci dowiedzą się jeszcze jesienią.
O ile pamiętam (proszę sprawdzić) zasady odbywania studiów w razie zmiany planu + "dziekanki" regulują przepisy wyższego rzędu (co najmniej regulamin studiów). Jeśli pamięć mnie nie myli, to urlop powodować będzie wpadnięcie w nowy plan i obowiązek uzupełnienia braków w terminie wyznaczonym przez Dziekana.

Ps. prawo wyznaniowe to zapewne efekt lobbingu UKSW i KUL-u ... :-)
Dzięki wielkie, pewnie jej wybiję z głowy dziekankę Ale ech, wychodzi na to, że nasz rocznik będzie miał małe problemy z takimi sprawami...
A prawo wyznaniowe to zły pomysł. Przecież nie każdy 'interesuje się' religią. Ateiści powinni mieć etykę prawniczą, tak jak w szkołach (pewnie zaraz ktoś mnie spali na stosie za te herezje )

pewnie zaraz ktoś mnie spali na stosie za te herezje Oczywiście Ale nie herezję Nie ma co porównywać prawa wyznaniowego z religią, no proszę Cię! To nie jest żadna kwestia wiary, tylko czyste prawo. Nawet prawnicy-ateiści powinni znać zręby prawa wyznaniowego.

Niemniej obowiązkowe prawo wyznaniowe to bezsens. To powinien być fakultet. Jak właściwie wszystkie przedmioty z tej kategorii "innych", z prawem ochrony środowiska na czele.

Nawet prawnicy-ateiści powinni znać zręby prawa wyznaniowego.

Czemu?
Zwierzak - HPS się kłania - mylisz prawo wyznaniowe (regulujące stosunek państwa do religii) z prawem kananicznym...

Czemu? Bo mu się to może przydać w pracy? Jak przyjdzie ktoś do adwokata w sprawie np. bezprawnej ekshumacji na cmentarzu wyznaniowym przy kościele szczątków jego pradziadka, albo z zamiarem ochrony uczuć religijnych? Radca prawny natomiast może dostać od klienta pytanie o to jak założyć własny związek wyznaniowy etc.

Dokładnie tak, jak każdy prawnik powinien znać zręby prawa własności intelektualnej i dziesiątków innych mniejszych gałęzi prawa, chociaż są to tylko i wyłącznie fakultety na uczelni.
No widzisz loop, ale nie da sie wszystkiego ogarnac. Jeszcze tego nie wiesz? Nie da sie byc specjalista w czyms i jeszcze znac sie na wszystkim chociaz troche. Ile jest takich spraw? Jak trafi sie jedna na cale zycie adwokatowi czy radcy sprawa tego typu, to i tak duzo. Podkreslam jesli. jakbys chcial tak poznac wszystko, to nigdy nie dasz rady W takich sprawa odsyla sie ludzi do specjalisty albo podejmuje ryzyko i sie na biezaco uzpelnia wiedze.

Wszystkiego tu autentycznie można nauczyć się samemu z podręczników A wiedzę praktyczną i tak zdobywa się na praktykach/aplikacji... Rola uczelni sprowadza się do weryfikacji tego, co w głowach zostało, czyli egzaminów. Heh.

To w zasadzie prawda, choć są ćwiczenia-chwalebne wyjątki, które jednak pomagają tę podręcznikową wiedzę zrozumieć, pozwalają dowiedzieć się czegoś z praktyki, stosowania prawa, jeszcze zanim przećwiczymy to na praktykach czy w pracy. Poza tym warto wiedzieć coś zanim jeszcze się za te praktyki zabierzemy, żeby nie czuć się kompletnie zielonym.

Dlatego zwykle bardzo pomocne są zajęcia oparte na kazusach, a nie ogólnikowym wykładzie prowadzącego i parę takich przydatnych jednak mamy szczęście mieć - np. z dr Zawłockim, z dr Lemkowskim czy teraz z dr Łączkowską.
Nie zrozumieliśmy się - mój poprzedni post był małym żartem (o czym świadczyły emotki).
Chodziło mi w sumie o to, że ja na przykład zupełnie nie rozumiem, dlaczego KAŻDY ma się uczyć tegoż przedmiotu, skoro niektórych to po prostu nie interesuje, a nie oszukujmy się, tak jak pisał pretor, nie można się nauczyć wszystkiego. Szczerze mówiąc wolałbym zamiast prawa wyznaniowego wziąć sobie jakiś inny, bardziej interesujący mnie fakultet.

Prawnik uczy się przez całe życie - nic nie stoi na przeszkodzie, żeby po studiach pogłębić wiedzę z innych niż podejmowanych przeze mnie na studiach zakresów. Mi się osobiście bardziej podoba nasz stary tryb studiowania, bo wydaje mi się, że na studiach warto pogłębić wiedzę z przedmiotów, które mnie choć trochę interesują, zasmakować się w prawie, żeby poźniejsze przyswajanie wiedzy nie było katorgą, lecz małym deserem po obfitej, pysznej uczcie, jakim było studiowanie prawa
hmm, a czy pewne jest to, ze ten projekt obejmie juz tych, ktorzy w pazdzierniku zaczna studia? czy istnieje moze szansa, ze dopiero ci, ktorzy zaczna w 2009 beda mieli tzw. dola?
No ten projekt byl szykowany od dawna. Nie wiem co by sie musialo stac, zeby sie slizgnelo o rok. Chyba jakies problemy w ministerstwie, bo uczelnia jako taka nie moeze nie zdazyc.
zgadza, sie z tym co napisal loop, ze obecna forma studiow to jest zart. Mam kolege, ktory jest na dziennym ale nie chodzi na wyklady i nie bierze zadnych cwiczen. I ma prawie same piatki, a ponizej czworek nie schodzi. Na wykladach w piatek jest czasem 5 osob. Moim zdaniem szkoda pradu na swiatlo i projektor.

A ja czuje, ze wiekszosc zajec jest jednak nudna i mozna sie tego nauczyc z ksiazki. Jednak mniejszoscia sa tacy fajni ludzie jak dr Lemkowski...

Moim zdaniem reforma powinna byc bardzo gwaltowna. Zlikwidowalbym wyklady albo skrocil je do czasu godziny. Dluzej naprawde nie da sie odbierac w skupieniu. Ale najchetniej to bym te wyklady zlikwidowal, a zamiast tego profesorowie mogliby je nagrac na mp3 i kazdy student moglby w kazdej chwili tego posluchac. A w ramach rekompensaty dodalbym obok cwiczen laboratoria trwajace pol semestru. Na takich labo pisaloby sie opinie, pozwy, kasacje, urzadzalo symulacje rozpraw. Moim zdaniem byloby to bardzo atrakcyjne. Niestety nasz wydzial prawa slynie z tego, ze duza czesc kadry po prostu olewa swoje obowiazki wobec studentow.
Watpie, aby bylo dosc kadr do prowadzenia takich laborek. Albo by bylo za duzo ludzi w grupach albo nie mialby kto prowadzic
mysle, ze doktoranci chetnie takie labo by poprowadzili, tez by na nich zyskiwali. A grupy nie bylyby przepelnione bo zajecia trwalyby pol semestru. Loop ma racje, ze jak ktos chce wiedzy praktycznej to musi isc na praktyki. Moim zdaniem uczelnia powinna do takich praktyk w minimalnym stopniu przygotowywac.
Doktoranci mają pisać doktoraty i prowadzić zasadniczo do 60 godzin ćwiczeń. Powyżej to już nadgodziny za średnie pieniądze, na które i tak Wydziałowi brakuje pieniędzy więc wprawdzie marzenie o tzw. laborkach itp. jest piekne (podzielam je), to jednak nie wykonalne w najbliższych latach... Może jak już kiedyś się wybudujemy...
Gdybym ja był doktorantem to zajęcia ze studentami za darmo bym prowadził! Przecież to wspaniała, jak mawiał klasyk w troszkę innych okolicznościach, podorywka do pracy prawnika: tam też spotyka się głupich ludzi którzy wiedzą lepiej ^^ Tak, tak podorywka!

Żal naszego systemu, świetny był (i jest) i nie sądzę żeby generował kiepskich prawników... Pozwalał nam decydować o swoim czasie, pogłębiać swoje zainteresowania a tak sztampa... No ale nie ma tragedii chociaż tak przyjaźnie jak dla nas to już nie będzie. No i podorywka będzie głębsza:D
Toteż wielu prowadzi znacznie więcej niż te 60 godzin... Niemniej, doktoranci to teraz "starsi studenci" i trudno oczekiwać, że będą oni przez 4 lata prowadzili kilkaset godzin (tyle co zatrudnieni na umowie o pracę asystenci czy adiunkci) za stosunkowo istotnie mniejsze pieniądze, zajmując 2-3 dni w tygodniu i gdzieś po drodze napiszą porządne doktoraty... Tylko to miałem (pisząc w skrócie) na myśli.
Jest aktualizacja nowego planu studiów. Znaczy się nowa tabelka, "uwzględniająca zmiany zgłoszone na otwartym spotkaniu w dniu 23 maja 2008 r."

Na stronce wydziałowej wszystko: http://tinyurl.com/5dal52

Faktycznie jakieś zmiany są
Np. na I roku prawoznawstwo rozłożono na dwa semestry ponownie, prawo wyznaniowe zyskało 1 punkt ECTS (z 4 na 5 )

Na II roku zmiany chyba tylko w ECTSach - wszystko niemal straciło jeden (z 10 na 9) poza PMP (z 8 na 9).

Z III roku wyleciało prawo pracy a pojawiło się prawo ochrony środowiska i język obcy. ECTSy odpowiednio też do 9 ściągnięto w kilku przedmiotach.

IV rok to koncentracja fakultetów w semestrze zimowym, oraz pojawienie się tutaj prawa pracy. Rozbito też prawo rolne, wykluczając poś, który to trafił jako osobny przedmiot na rok III.

V rok bez zmian.

---

Poprawki więc są raczej kosmetyczne i chyba już za wiele się co do zasady nie zmieni. Szkoda.

Chciałem zwrócić przy okazji uwagę na jeszcze jedną rzecz (nad obowiązkową drobnicą i wykarczowaniem swobodnego wyboru już dość łez wylałem...) - minimalizację wymagań.

Na I roku do zdobycia jest aż - och! - 60 ECTSów! Skoro idziemy w kierunku szkolenia stricte prawników-prawników (a nie uczenia prawa), to dlaczego poprzeczka de facto postawiona jest najniżej jak się da? Konstytucyjne na II roku to jest strata czasu i strata punktów. Ja ze spokojnem zdobyłem 80 punktów na I roku. A prawo konstytucyjne jest niemal idealne na 2 semestr - człowiek ma jeszcze świeżo w głowie lekcje WOSu i jeden semestr prawoznawstwa. Absolutnie wystarczy, żeby ten przedmiot opanować i z solidnymi ramami wiedzy o systemie prawnym wkroczyć w trudny II rok stojący pod znakiem prawa materialnego K+A+Ca.

Bo tak to nasza uczelnia obniży poziom do wspomnianego minimum. Co dalej? Prawo rzymskie na II roku jak w Toruniu [uwaga by Neph (c)], bo jest za trudne dla biednych pierwszaków?
I jeszcze jedna myśl. Niestety, z uwagi m.in. na syndrom "najmniejszej punktowej linii oporu" dotychczasowy system generował, wbrew sugestiom Asfalta, co raz więcej pseudo-absolwentów. Pewien wpływ miały na to zapewne i takie czynniki, jak zmiana systemu szkolnictwa średniego wraz z kształtem egzaminu dojrzałości czy modyfikacja zasad przyjęć na studia. Oczywiście to tylko moja prywatna opinia na tym forum. Dla bardzo dobrego (zdolnego lub szczególnie pracowitego/samodzielnego) studenta ten czy inny system w ogóle nie ma większego znaczenia, natomiast dla całej rzeszy (większości) "zwykłych" studentów, obecny system się nie sprawdził. Przy czym uważam, że nie sprawdził się zwłaszcza od strony administracyjno-technicznego wykonania, nie zaś - fundamentalnych założeń. Gdyby nie było przepisywania się, oddeklarowywania itd. itd., słowem - całej tej "dziecinady", która narosła wokół, wówczas odpadaliby leniwi, niesamodzielni, mniej zdolni, ale pozostali mieliby i luz i pewność, że na III-IV roku zostają już w większości właściwi ludzie...
Ja czasem zapominam, że niektórzy moga mnie traktować poważnie na tym forum...O pracy doktorantów oczywiście żartowałem. Ale już zupełnie bez tzw. prześmiech ujek: czy ktoś wierzy, że "zwykłego" studenta coś obchodzi czy ma obowiązkowe czy nie? Może ja jestem jakiś niezwykły (polecam zajrzeć w moj indeks - bardzo zwykły żeby nie rzec przeciętny) ale na procedury i tak bym poszedł bo to wstyd. Pewne egzaminy trzeba wziąć żeby w domu sie pokazać... I ja nie widzę problemu w produkowaniu pseudo-absolwentów bo jakby wydział to interesowało to wymagałby 6 przedmiotów a nie 3 na poziomie podstawowym. Błąd wydziału to rekrutacja leserów i ludzi z horyzontami, nie obrażając, tokarza specjalisty obróbki skrawaniem.

Najmniejsza punktowa linia oporu - nie wiem nawet jak ona wygląda i wątpie czy istnieje. A nawet jeśli nie ma w niej procedur to ok - ilu takich studentów będzie? Kilkunastu? Może mam za dużą wiarę w ludzi ale nie sądzę, żeby ktoś sobie marnował 5 lat życia na studiowanie prawa i liczyl jeszcze na fajną pracę idąc najłatwiejszą możliwą drogą (chociaż chciałbym mieć ją rozpisaną bo przy limitach grupy A, B, C i D trudno jest jakoś drastycznie uniknąć przydatnych przedmiotów i ważnych gałęzi prawa).

Tak więc argument o kiepskich szkołach jest moim zdaniem nieadekwatny - to UAM utrudnia ludziom z miedzynarodowa matura i z ambicjami (kilka przedmiotów na rozszerzonym) dostanie sie na prawo.

Argument z syndormem "najmniejszej linii oporu" nie został przeze mnie zaobserwowany ale w żadnej obronie magisterskiej nie uczestniczyłem a i w rynku prawniczym sprawnie sie nie poruszam ale jak juz napisałem - trudno jest dostrzec jakąć wyraźną tendencję wśród moich znajomych (i ludzi z forum).

A! I jeśli o fundamentalne założenia systemu: są wspaniałe! Jak opowiadam teraz Włochom i nie tylko, jak wspaniale jest to rozwiązane i jak można się rozwijać, jak sie ma dużo czasu na uczenie się innych rzeczy niż te obowiązkowe to im opada szczena. Porównywalnie (choć bardzo sztywno!) mają tylko Norwegowie z tego co rozmawiałem ale to dlatego że każdy przedmiot trwa 2 miesiące są do niego obowiązkowe ćwiczenia i kończy się on egzaminem. Rok akademicki trwa 10 miesiecy więc robi się 5 przedmiotów - jeden po drugim, 5 razy w tygodniu tłucze się jedną dziedzinę po kilka godzin a potem następną itd. Problem: nie można sobie nic wybrać ale ilośc godzin jest obłędna. Problem2: to wydział inzynierii ^^ Problem3: chyba tylko mi się taka opcja podoba, bo nie lubie sie rozdrabniać...

No ale ktoś mi powie że ja poszedłem najmniejsza linia oporu bo nie wzialem PMP (mam jakaś awersje bo ani piorem nie umiem pisać ani to dla mnie przyjemnosc znać pytania przed egzaminem i liczyć na dobry humor profesora przy sprawdzaniu wykutych, identycznych odpowiedzi). Także przy tłumaczeniu najmniejszej linii oporu chciałbym prosić o wyjasnienie czy przypadkiem nie jest tak, że w zasadzie każdy powinien zdawać to samo a ten podział na grupy A, B, C... to tak dla picu z punktu widzenia wydziału? Bo każdy kto nie wezmie Rzymu to od razu pseudo-absolwent?

Pozdrawiam
1. Co do rekrutacji, to m.in., o czym mówił Asfalt, miałem i ja na myśli...

2. Pisząc o "linii oporu", chodziło mi raczej o kalkulowanie punktami + szybkością + łatwością; mimo wszystko dla zbyt wielu (wedle statystyk) liczy się zalka/zdanie egzamu i jak najszybsze (w 4 lata) dobiegnięcie do mety, niezależnie od jakości (wyniku); oczywiście, że WPiA nie zmusza bezpośrednio do wzięcia procedur itd., ale też bez przesady, nie zdając ich, trzeba zdać-zaliczyć więcej przedmiotów; zresztą akurat kwestia punktów, podziału przedmiotów na grupy itp. dałaby się dopracować.

3. ... natomiast problem - co starałem się przekazać - leży wedle mnie w takich punktach zasad studiowania, jak wprowadzanie wyjątków od reguł w stylu: 1) w praktyce dopuszczenie "wydeklarowania" czegoś w trakcie roku = uczenie się, że zobowiązań nie trzeba dochowywać; 2) dawna możliwość niezaliczania zadeklarowanych ćwiczeń, jeśli zdało się egzamin; 3) nagminne przepisywanie terminów egzaminów; 4) częste dopisywanie/przepisywanie itd. wszelkich możliwych spraw po upływie terminów itd.

W 1999 jako student głosowałem za reformą, ale zbiegiem czasu uległa ona swoistym wynaturzeniom (deklaracje, wyjątki, wyjątki od wyjątków). Dla mnie deal był prosty: więcej swobody za więcej odpowiedzialności i w żadnym razie nie mniej wymagań merytorycznych.

Niestety, dopuszczono (o razu dodam, to nie wina studentów, tylko tych, którzy mieli egzekwować zasady) do narastania pobłażliwości na każdym niemal kroku.
Poza tym, o czym studenci nie wiedzą, bo nie muszą, za reformą studiów u nas nie poszły jakiekolwiek realne zmiany w zasadach zatrudniania/rozliczania nauczycieli itp. W wielu przypadkach musiało to oznaczać: w najlepszym razie podwyższenie standardów nauczania celem przyciągnięcia studentów na zajęcia, w najgorszym (częstym?) razie ich obniżenie (co by nie stracić studentów), negocjowanie za pomocą "uciech"/"bonusów" na egzaminie, łagodnym zaliczaniu, nie zwracaniu uwagi na obecność itd. itp. Za brak dostosowania naszej reformy z innymi elementami układanki akademickiej nasz wydział jednak już nie odpowiada.

Co dalej? Moim zdaniem wkraczamy, chcąc nie chcąc w etap kilkuletniego eksperymentu ze standardami. jak się to skończy, nikt chyba nie wie.
Akurat kwestia wymagań maturalnych ma moim zdaniem znaczenie dla maturzystów dwojakie - z jednej strony obniżanie ilości przedmiotów wymaganych powoduje, że zdającym jest łatwiej, bo muszą się przygotowywać do mniejszej ilości egzaminów i to jeszcze tylko na podstawie (choć może im być ciężko lawirować między wymaganiami różnych uczelni).

Z drugiej jednak strony mała ilość przedmiotów i poziom podstawowy wymagany powoduje też moim zdaniem o wiele silniejszą konkurencję pomiędzy tymi, którzy już zdecydowali się na Poznań - zacznie liczyć się każdy procencik, a wszyscy wiemy, że choć nie jest trudno dobrze zdać maturę podstawową, to jednak zdać każdy z przedmiotów naprawdę na prawie 100% nie jest aż tak banalnie.

Pamiętajmy, że my, zdając 5 przedmiotów, w tym matematykę, mieliśmy z jednej strony trudniej, bo humanistom nie zawsze z matmą po drodze, ale z drugiej strony łatwiej, bo tych, którzy zdecydowali się na "poznański" zestaw nie było jednak aż tak wielu - stąd nie wymagano od nas samych setek na testach maturalnych. A obecnie poziom progu może się nieźle wywindować...
PFZ chyba troche sie zagalopowales piszac, ze produkcja "sredniej jakosci absolwentow" jest po czesci zasluga reformy szkol srednich. Bo przeciez pierwszy nowomaturalny rocznik jest teraz na roku III...

A co do odpowiedzialnosci, owszem przepisywanie sie z terminu dzien przed egzaminem to przesada. Ale jesli oddeklaruje sobie np. w grudniu prawo pracy tak jak zrobilem w tym roku, to jaki to jest problem? Oprocz tego, ze pani Jung musi wprowadzic te dane do systemu, nic sie tak naprawde nie dzieje. Zamiast 332 zdajacych jest 331 i tyle. Wiec nie generalizujmy tak, nie da sie idealnie tej sesji z gory zaplanowac, mozliwosc manewru jest potrzebna.

Ale swoja droga, jesli byloby to legalne to moznaby wprowadzic jakies drobne oplaty np. 20 zł za przepisanie sie na inny termin, 40 za dodeklarowanie itp. Nie sa to sumy porywajace ale sklaniaja do myslenia i dobrego planowania.
JS zapominasz o wypadkach losowych, drobnych potknieciach itp? Glupi pomysl.
PFZ nie ganeralizuj. Pamietam jak na bodajze ostatnich cwiczeniach bodajze w sali A na hcp wspominales swoje studia, zwykla sesje, obowiazkowe przedmioty itp. Nie wierze, ze normalna sesja i obowiazkowe przedmioty cos wymuszaja. zamiast uczyc sie jednego przedmiotu miesiac przed egzaminem, ludzie by sie uczyli kilku na miesiac przed i zdawali je w ciagu kilku dni, co przy nawarstiweniu kilku duzych predmiotow bylo problemem. Ja dzisiaj zdawalem wlasnie 21 egzamin. Z grupy C nie mam tylko tifp, rolnego i srodowiska, reszte mam juz, albo zdam. Wiec wszystkie duze i istotne przedmioty wzialem, nie nadrabialem jakimis drobnymi przedmiotami. Mialem pare cw, ktore mi zadnych bonusow ani punktow nie daly (np kpk czy finansowe). Nie oddeklarowalem nigdy niczego, nie przenosilem na inny rok. Jeden jedyny raz na III roku zmienilem terminu egzaminu- z kpa.
Nie wiem, ile Wy się uczycie, ale z tych kilkunastu-kilkudziestu rozmów z moimi studentami wnoszę, że mimo wszystko mniej niż my kiedyś. Wówczas nie było tyle przenoszenia, lawirowania, dopisywania przedmiotów pod punkty itd. Miałeś ileś tam ćwiczeń i tyleż samo egzaminów. Czasem udało się przedłużyć sesję albo "zamieszać" z terminami egzaminów. Do wszystkiego siedziało się od kilku do kilkudziestu dni - oczywiście, jeśli chciało się zdać jako tako, a nie "byule jakoś".
Nigdy nie uważałem, że stary (w pełni sztywny) system był dobry, wręcz przeciwnie, natomiast w obecnym razi mnie (i irytuje), że nazbyt wielu (po obu stronach) odpuszcza. Studenci (bo nie wybiorę.., bo przeniosę..., bo skreślę..., bo przepiszę termin..., bo zdam na 3 egzamin i odpuszczę ćwiczenia... - to suma tego wszystkiego poraża a nie ten czy inny szczegół), prowadzący zajęcia (bo nie przyjdą..., bo po co, skoro i tak wyczerpali już w większości limit punktów na ćwiczenia... itd.). Tylko tyle i aż tyle.
Wole, kiedy kazdy sam odpowiada sa swojedecyzje, a nie jest prowadzony za raczke.
JA TEŻ! Ale ze wszystkimi konsekwencjami. Taki był ten system PO REFORMIE, na samym początku. Np. na I roku: wybierasz (przy pewnych ograniczeniach)/zaliczasz - nie zaliczyłeś Prawoznawstwa +5xB, powtarzasz/wylatujesz/próbujesz ponownie. Żadnych cyrków z "ułaskawieniami"/"wyjściami awaryjnymi". DECYDUJESZ I PONOSISZ KONSEKWENCJE. Trzeba było iść dalej tym tropem (może zwiększając nieco tylko liczbę przedmiotów obowiązkowych, modyfikująca system zapisywania się na egzaminy, ale to detale).
Pamietam jak sie dziwiles jak chlopak z mojej grupy wylecial na logice (inny na prawoznawstwie) Mowiles, ze mogl niby cos tam wziac zamiast logiki itp, a wtedy na bank takiej mozliwosci nie bylo . Nie zaliczenie na 1 roku zadeklarowanego przedmiotu-out. Warunki dopiero od 2. Pamietam tez jak nasz opiekun mgr Strzelbicki odradzal zbytnia ambicje na 1 roku, zeby nie narobic sobie klopotow. Ile to juz lat temu...ponad 3... Sezon 2004/2005
To wtedy byl dobry system?
No właśnie może i dobry byłby taki system - owszem wolność, wybór, swoboda manewru, ale tylko raz - deklaruję, zaliczam, dostaję punkty, nie ma już możliwości zmiany poza wypadkami chorób itp.

Byłoby mniej lawirowania, więcej odpowiedzialności - żadnego oddeklarowywania w połowie roku; jeśli ktoś nie daje sobie rady, wylatuje i już. Szczególnie na 1 roku skończyć z głupią "furtką" 6 przedmiotu grupy B. Bo teraz rzeczywiście raczej trudno nie skończyć tych studiów, skoro można zmienić każdy termin i jeszcze potem przenieść egzamin na następny rok. Za 15 razem się już zda...
Nie jestem przekonany czy oblanie hpp, hps czy ekonomii ma cokolwiek wspólnego z "nienadawaniem się" na te studia. Podobnie jak wyniki nowych matur.

Gdzieś mi mrugnął tu watek obniżania wymagań przez ćwiczeniowców i dawania "bonusów" dla utrzymania frekwencji - gdyby ćwiczenia miały w sobie wiecej elementu praktycznego i dawały umiejętności których sie "na sucho" w podręczniku nie przeczyta to z frekwencja nie byłoby żadnego problemu. W obecnej formie w 99% są niczym więcej jak źródełkiem punktów i bonusów więc to raczej forma zdeterminowała ich pozycje a nie odwrotnie. W układzie gdy ćwiczenia sa klepaniem materiału wykładowo-egzaminowego pozytywna ocena z egzaminu wyłącza u mnie jakakolwiek potrzebę uczęszczania na nie poza czysto formalnym wymogiem. Jako chwalebny wyjatek moge podac ćwiczenia dr Zawłockiego na które bede chodził bez przymusu nawet jesli zdam egzamin - moze własnie dlatego ze nic z nim wspólnego nie mają.

Czy ja wiem czy to takie potrzebne żeby sztywno trzymać sie deklaracji... jeśli mamy jako studenci robic wiecej wystarczy podnieśc wymagania punktowe/obniżyć punkty za egzaminy, ale nie rozumiem dlaczego osoba ambitna która weźmie wiecej/trudniejsze przedmioty i z jakichś powodów nie da rady sie z nimi uporac, z sensownym wyprzedzeniem nie moze zmienic swoich planów i zebrac przeciętną (w domyśle taka jakiej wymagają progi punktowe) ilość ETCSów.

Chora jest dla mnie sytuacja gdy osoba leniwa bierze minimum i zalicza rok bez problemu a osoba pracowita która choćby lekko przeceni swoje siły będzie mieć problem z zaliczeniem, poprawki itp. To dopiero promowanie ślizgania sie po progach. Oddeklarowanie nie zwalnia z konieczności wyrobienia limitów. Zmiana terminu nie zwalnia z konieczności opanowania przedmiotu. Egzaminatorów którzy zmieniają terminy tez nie brakuje... i co w tym takiego strasznego?
Nie widzę z kolei konieczności wprowadzania obowiązkowych ćwiczeń/konwersatoriów/laborek oraz narzucania z góry tak "sztywnego " planu. Nie rozumiEM też dlaczego np. na UJ może dalej funkcjonować system bez obowiązkowych ćwiczeń (oczywiście z obowiązkowymi procedurami , ale nie narzuca się tam, na którym roku mają byc zdane), a na UAM już nie
Czy na UJ wprowadzono już standardy zgodne z rozporządzeniem?? Chyba nie...
z tego, co rozmawialam z kolezanka z UJ, u nich nadal jest pelen luz - mozna bez problemu skonczyc studia wczesniej czy prawie dowolnie wybierac sobie pzedmioty. ponadto, o zadnych projektowanych zmianach nie slyszala
u nas poki co oficjalnie tez nadal jest jak jest. no i dla nas nic sie nie zmieni. moze kolezanka z UJ nie jest zorientowana co do projektow zmian u nich
moim zdaniem ktos ten projekt odbebnil, mieszajac tradycyjny system z poczatku lat 90 z tym ktory mamy jak dotychczas. I wyszla taka hybryda, ktora nie ma niestety zadnych mocnych punktow. Zamiast inteligentnego motywowania jest przymus. Nie wiem z czyjej glowy ten projekt wyszedl, ale o pomyslowosci i wizji autora swiadczy bardzo bardzo zle.

Co do obowiazkowych cwiczen: to jest debilizm. Biorac pod uwage to, ze nasze studia nie zapewniaja ZADNEJ wiedzy praktycznej, ktos kto chce isc na praktyki moze miec problem w postaci obowiazkowych cwiczen. Czesto tez nudnych cwiczen i nie dajacych zadnych profitow - zwlaszcza jak juz te 44 pkty zdobylismy. Najlepszy przyklad to cwiczenia z cywilnego II i zaliczenie ze spadkow, ktore jest trudniejsze niz pytanie na egaminie ze spadkow. A cwiczenia sa nudne jak flaki.

Uwazam, ze aby zwiekszyc frekwencje na cwiczeniach wystarczy zrobic dwie rzeczy:

- dawac 1 punkt ects za kazdy zaliczony semestr cwiczen, ale bez gornych limitow,
- kazde cwiczenia powinny omawiac inna materie niz wyklad i zwalniac z czesci materialu na egzamin.

A zamordyzm to jak juz mowilem - brak pomyslu.
Poza wyładowywaniem negatywnych emocji, warto zajrzeć do kilku rozporządzeń dot. systemu ECTS, standardów nauczania itd. Oczywiście, że można by ułożyć plan studiów inaczej, niemniej pole manewru dla okładającego nie jest z pewnością już takie, jak dotąd. Wystarczy porównać propozycje planów na innych uczelniach.
A propos lektury ... średnia liczba punktów w roku/semestrze i minimalna/czasem maksymalna liczba punktów ECTS wynika obecnie z przepisów powszechnie obowiązujących.
A faktycznie jest takowy temat, sory Loop, ale tu mnie jeszcze nie było . A i nie rób też ze mnie wariata , wiem, czemu się link skraca i nie to było powodem mojej obawy, mi się on po prostu nie otwierał czasem , ale nieważne, tu sobie to przeczytam coście naskrobali i TU będę komentował , bom miał plan, coby dyskusja się rozwinęła tam gdzie umieściłem informację. Pzdr

A i nie rób też ze mnie wariata W którym miejscu to zrobiłem? Grzecznie wyjaśniłem mechanizm skracania linków, który b. wielu osobom sprawia trudność (nawyk kopiowania adresów).

Nie no spoko, nie miałem na myśli serio wariata, przemyciłem w formie żartu fakt bycia obeznanym ze skracaniem linków, a o temacie nie wiedziałem, dobra teraz schluss, koniec offtopa idę doczytać ten temat mam jeszcze z 2 strony;D

No dobra po tylu nietopikowych wypowiedziach, do rzeczy.

Otóż, pierwsza konkluzja, która nota bene cieszy mnie wielce to fakt, iż reforma nie obejmie tych co przejdą na drugi rok, więc jest szansa studiować na starych dobrych zasadach. Nie mam wątpliwości, że są one lepsze i w tym względzie zgadzam się z przedmówcami. Elastyczność, duże pole manewru i możność kształcenia kierunkowego były i są niewątpliwymi plusami systemu. Zgadzam się, że to, że ktoś nie bierze procedur czy języka to jego sprawa i to on będzie odpowiadał za to w przyszłości. Jestem zwolennikiem tego, by każdy odpowiadał za swoje wybory, to kształtuje odpowiedzialność.
Nowy zaś system to przede wszystkim duże szersze spektrum wiedzy do przyswojenia, ale czy to dobrze? Otóż z jednej, wiadomej strony dobrze- dużo się wie ale czy na pewno? Może się okazać, że nie, bo wiedzieć wszystko to często wiedzieć nic. Sądzę, że może być lepiej dla stanu wiedzy studenta mieć mniej przedmiotów i je dobrze opanować, niźli mieć ich wiele ale wszystkie na słabe 3. Inne minusy takie jak wspomniany brak możliwości wyboru przedmiotów choćby dyskredytują w moich oczach ten system.
Chciałbym jeszcze na chwilę wrócić do naszego systemu i pewnego minusa, którego nikt zdaje się nie wymienił, a w moich oczach jest dość istotny, a mianowicie braku informacji o przedmiotach. Idąc tu na studia i wybierając przedmioty czym się kierowaliśmy? Intuicją? No ja nie wiedziałem co to jest ten hps czy czym zajmuje się logika. Jasne, jest to forum, ale to nie są oficjalne informacje, a poza tym bardzo subiektywne. Sądzę, i dotyczy to nie tylko już starego systemu, ale i nowego pomimo ograniczonej możliwości wyboru, że powinien być jakiś system informacji o przedmiotach o i celach i dydaktyce, to by na pewno ułatwiło wybór.
Generalnie zgadzam się z przedmówcą. Co do opisów przedmiotów - otóż coś takiego zostało zrobione. jest gdzieś taka strona na amu.edu. na potrzeby systemu ECTS z dokładnymi opisami zawartości programowej, wymagań, sposobu zaliczenia... Ale: 1) trudno znaleźć tę stronę; 2) nie sądzę, żeby była aktualizowana. Kiedyś sobie obiecałem, że jak już będę dokiem (kiedy to będzie?!!) i WPiA zachce mnie zatrzymać (już to widzę...), to przypilnuję, żeby taka strona była na bieżąco (w praktyce co roku) updatetowana przez katedry. Rzeczywiście tak powinno być.

jest gdzieś taka strona na amu.edu. na potrzeby systemu ECTS z dokładnymi opisami zawartości programowej, wymagań, sposobu zaliczenia

http://ects05.wmid.amu.ed...g=pl&dpId=12001
Ano faktycznie, fajna stronka, pewnie się przyda
Rozumiem, że zmiana na gorsze jest podyktowana jakimś śmiesznym rozporządzeniem, ale nie rozumiem dlaczego władze wydziału chcą wylać dziecko z kąpielą. Skoro bowiem wprowadza się tak dużą ilość przedmiotów obowiązkowych, to dlaczego usztywnia się możliwość wyboru, kiedy mają być one zdane. Zamiast tego można by wprowadzić katalog obowiązkowych przedmiotów, obowiązujący na przykład od III roku, i studenci sami wybieraliby, na którym roku dany przedmiot zdać. Nawet idąc w złym kierunku, możemy wybrać mniejsze zło.
Właśnie podobnie jest nadal na UJ jak mówi mój kolega, nie rozumiem tylko po co być tak " nadgorliwym" i tak "usztywniać" cały program studiów ?
Oj, uczcie się uczcie. Taki "niesformalizowany" program, to tak naprawdę szkoda dla samych studentów. Później przychodzą do kancelarii z prośbą o pracę, czy praktyki osoby, które nie miały procedur. I jest dramat. Nie będę wspominać o tym, że bez znajomości handlowego i prawa pracy - to próżno dziś szukać zatrudnienia. Przysłowie mówi: czego Jaś się nie nauczy, z tego go zapytają. Wydział Prawa - to brzmi dumnie i powinno zobowiązywać.
Ale to nie chodzi o to, żebyśmy kończyli studia bez procedur. Chodzi o to, żebyśmy nie musieli zdawać np. X obowiązkowych przedmiotów historycznych i żeby zachowała się sesja ciągła.
Procedury kazdy wezmie sam, bo 95% studentow jest na tyle rozsadna... a jak ktos nie chce brac to jego strata, najwyzej nie bedzie mial miejsca w zawodziwe, tylko gdzie indziej bedzie pracowal
Tu zawsze pada jeszcze pytanie ile % studentow faktycznie mysli o zostaniu w zawodze...
Coraz mniej... i w sumie dobrze, ze prawo nie jest juz postrzegane tylko w sposob tradycyjny, ale jako kierunek o szerszych mozliwosciach.

Procedury kazdy wezmie sam, bo 95% studentow jest na tyle rozsadna

ojjj, wierz mi że nie... znam sporo osób, które napakowały ful bzdurnych fakultetów, żeby nie brać wszystkich procedur albo uniknąć zdawania tych poważniejsze przedmioty typu pp czy pf. Ostatnio rozmawiałam z kolesiem z 4 roku, który stwierdził że nie bierze kpk bo "zepsuje mu laurkę" - ma superterefere oceny a kpk obniżyłoby średnio

Generalnie zgadzam się z korolą - obecnie nie wyobrażam sobie studiowania bez sesji ciągłej Mogłoby być rzeczywiście mniej historii (ew fakultatywnie), obowiązkowa logika i więcej fakultetów z zakresu socjologii, etyki itp.
Ja znowu nie rozumiem po co komu piękne oceny w indeksie... To nie liceum i chodzi o to, żeby się czegoś nauczyć, a nie brać jakieś bzdurne fakultety, żeby mieć średnią powyżej 4,5//
Bo stypendium piechota nie chodzi to raz... a dwa bo od nich zalezy tez ocena na dyplomie ale to juz mniej wazne.

A co do fucków to sie zgodze ze etyka jak najabrdziej, ale socjologia to juz niekoniecznie bo to w sumie masakryczne bzdury sa, a jest sporo przedmiotow ktore imo sa duzo wazniejsze i moglyby byc co roku jak KKS, czy upadlosciowe albo PWI.
dlatego socjologia - fakultatywnie - ze względu na osoby które uważają, że to bzdury a dla tych, którzy niekoniecznie chcą pracować w zawodzie oraz dla tych "wojujących" - żeby umieli spojrzeć na pewne sprawy z szerszej perspektywy.

chociaż moje idealistyczne wyobrażenie o studiach zdecydowanie odbiega od standardu, bo wg mnie fajnie byłoby kształcić prawników wszechstronnie - czerpiąc z różnych dziedzin nauki, a nie tylko stricte-prawniczych. pewnie zaraz mnie ktoś zaatakuję, że to PRAWO więc uczymy się PRAWA cóż...
No ale sorki, nepf - czy pracodawca zatrudni Cię, jeśli będziesz miał piękną ocenę na świadectwie i na przykład zabraknie ci na nim kpk albo p. handlowego?
A co do stypendium - no cóż, ja nie neguję tego, że ktoś je ma... Ale mimo wszystko, nie jest ono najważniejsze. 5 lat się uczysz jakiś gówienek a potem to co? Nie mówiąc już o tym, że raczej na egzaminie na aplikację nie ma pytań z socjologii
w studiowaniu chyba chodzi o coś więcej niż tylko naukę "tego co trzeba" i tego co będzie na egzaminie aplikacyjnym, no ale ok - kwestia podejścia tym bardziej, że nie mówię o zastępowaniu przedmiotów tylko o dodatkowej możliwości kształcenia sie w tym kierunku.

zgodzę się jeszcze z Nephem co do KKS, PWI i wykroczeń - nie wiem dlaczego nie są co roku.

chociaż moje idealistyczne wyobrażenie o studiach zdecydowanie odbiega od standardu, bo wg mnie fajnie byłoby kształcić prawników wszechstronnie - czerpiąc z różnych dziedzin nauki, a nie tylko stricte-prawniczych. pewnie zaraz mnie ktoś zaatakuję, że to PRAWO więc uczymy się PRAWA cóż...

Tu masz racje, wszechstronnosc jest bardzo wazne i popieram. Socjologia jak najabrdziej moze byc, nie mam nic przeciwko, byle nie kosztem czegos konkretniejszego. Generlanie jestem zwolennikiem jak najszerszego zakresu fakultetow, niestety pewnie jak zawsze ograniczenia budzetowe czynia to dosc malo realnym i potem mamy jak teraz ze polowa fakultetow, to normalne wyklady z pozostalych kierunkow na wydziale. A z prywatnych fetyszy domagam sie obowiazkowego Prawa Rolnego!

Zwierz - ale my nie mowimy o egzaminach na aplikacje. A w przypadku pracodawcy raczej rzadko zaglada sie w indeks, jesli juz na cos zwiazanego ze studiami beda patrzec to specjalizacja i dziedzina z jakiej sie broniles, oraz ocena koncowa na dyplomie. No ale to czy jestes dobry czy nie mimo zabawiania sie w bzdurne fakutlety zweryfikuje juz tylko rynek, a tutaj jednak osoby zajmujace sie wazniejszymi przedmiotami maja teoretycznie wieksze szanse.
No patrz, ale ja przecież nikomu nie bronię specjalizować się w jednym kierunku - od tego są fakultety. Tylko mówię, że czasem zapomina się o tym, że jednak trzeba znać jakieś podstawy w tym zawodzie
Dzisiaj prawo jest tak szeroką dziedziną, że raczej nie możliwe jest ogarnięcie wszystkiego, dlatego też trzeba się w czymś specjalizować - a i to wymaga niezłego poświęcenia, więc dokładanie do tego jeszcze zajęć z socjologii itp. trochę mija się z celem. Jak kogoś interesuje socjologia to na rynku jest dużo interesujących książek z tego zakresu, które można sobie poczytać w wolnym czasie, a nie koniecznie chodzić na zajęcia z tego przedmiotu.
a ja uwazam, ze powinien byc polozony wiekszy nacisk na kanon przedmiotow istotnych dla wykonywania zawodu, poszerzenie cwiczen np z procedur o orzecznictwo w taki sposob aby wykazac studentowi roznice miedzy teoria w kodeksie a praktyka w sadzie.

wiekszosc przedmiotow nawet fakultatywnych pokroju socjologii jest absolutnie zbedna.
A ja się absolutnie nie zgodzę. Wydzial prawa nie musi produkować 230 praktyków rocznie bo nie ma takiego zapotrzebowania.

Michniewicz - praca w sadzie czy kancelarii nie jest dla każdego największym w życiu marzeniem.
to bylo isc na socjologie i studiowac doglebnie jej tajniki
nie mozna byc specjalista od wszystkiego, od cywila, od grup spolecznych czy nie wiem czego jeszcze.

a co do zapotrzebowania na praktykow to jednak ty sie mylisz, jak wiele razy z reszta.
Policz sobie ile jest wydzialow prawa. Policz ilu ludzi konczy prawo dziennie i zaocznie. Chcesz wmowic ludziom, ze oni wszyscy beda adwokatami i radcami? Bo sedziami i prokuratorami nie, skoro na caly kraj bedzie kilkudziesieciu aplikantow sedziowskich na roku. To co ci jeszcze zostaje... prokuratura? Notariat? Moze komornikiem? Zaden z tych zawodow nie wchlonie tylu absolwentow. Bardzo dobrze zatem, ze prawo nie ksztalci waskotorowo. I zgadza sie- nie mozna byc specjalista od wszystkiego. I bynajmniej asfalt nie pisal, ze trzeba byc. Wrecz przeciwnie specjalizacja to przyszlosc. Tyl ze specjalizacja w innych zqawodach niz stricte prawnicze czesto wymaga dodatkowych umiejetnosci.

Kiedy ja ostatnio sie z asfim zgodzilem?:P
Pretor - zaryzykowałbym stwierdzenie, że to pierwszy raz:D