UmiĹscy
No i kolejne 756km w siodle zrobione. Dziś odwiedziłem SOPOT. Pierwszy raz byłem w trójmieście. Fajowo. Spockie molo i plaża inne niż wszystkie. Samotnie taka trasa ma klimat, oj ma klimat. Ponad 350 km w jedną strone ...3:15 godziny . Mam jekieś fotki zrobione telefonem ... jak się wyśpie to opisze i wstawie wrażenia z wycieczki.
Wystartowałęm o 9:36 z dużego Orlenu... CDN.
Dlaczego nie dałeś znać
Buba bo było takie gnojenie, że nie chciałem nikogo ciągnąć za sobą. Średnia prędkość , podkreślam średnia 1,4 ...przyznam się szczerze,że takiej jeszcze nie miałem wliczając tankowania, kawe, korki, miasta itd. Jeśli taka średnia wyszła to na liczniku wiecznie widziałem aby 1,8; 2,0 ...typowa gnojówa. Linie nie miały znaczenia, wysepki były angielskie, czerwone było zielone, a korki torem przeszkód no i na autobanie oczywiście zabrakło paliwa ale to później.
Linie nie miały znaczenia, wysepki były angielskie, czerwone było zielone, a korki torem przeszkód.
Śliwa aż ciary po mnie przeszły jak to przeczytałem... Szacun
Była gnojuwa typowa...za gróbo było i zdaje se z tego sparwe ale kocham to. I tak naprawde fakt jest jeden sytuacje kryzysowe w takim ruchu i z takimi prędkościami rosną jak na drożdżach. Z kolejnym kilometrem przyywało potu na czole i wcale tego nie ukrywam. W drodze powrotniej już znacznie spokojniej.
No wiec w czwartek malowałem płot. Fajowo, słoneczko świeciło, muzyczka grała, panny się kręciły ... tors wystawiony (oczywiście do Słońca) i pędzel w ręce (oczywiście ten do malowania) i jade ten płot. (maluje znaczy się)
Wieczorkiem spotkałem się z Maludem, który oznajmia, że ma trase do zrobienia. Jak ja słysze trasa to nawet teraz dostaje gęsią skórkę. Pojawia mi się w oczach droga wtedy i robie się czerwony ...pytam gdzie i kiedy lecimy. Malud na to, że on nie może ale jak chce się garnąć to moge jutro lecieć do SOPOTU motocyklem i mu coś tam odebrać. Jak nie jak tak. Taka przygoda, taka frajda i mam odmówić. Lekko że jade odpowaidam. Jednak w 100% nie był pewien czy będzie potrzeba jechać. Rano kolejnego dnia już nie mogłem dospać. Podjarany drogą obudziłem się jak dzieciok o 6:00. Napaleńcy wiedzą jak to jest fajnie nie móc dospać w takiej chwili. Tuż po 7:00 dzwonie do Maluda i pytam: MAM JECHAĆ ?? Malud nadal nie wie, bo tamtejsze biuro otwiera się o 8:00 a jest po 7:00. No nic. Załamany odkładam słuchawkę i kawa...śniadanie, kawa i przytupuje z nogi na noge powtarzając dali dzwoń Mały bo ja tu na szpilkach usiedzieć nie mogę. I pije kolejną kawe patrząc w niebo i Słoneczko które świeci jak właśnie specjalnie dla mnie. Czekam i czekam w końcu o 9:00 nie wytrzymuje i dzwonie do Maluda kolejny raz pytając jechać. A Malud na to: ŚLIWA UBIERAJ SIĘ I LEĆ ODEBRAĆ MI GĄBKI DO MYCIA RUROCIĄGU. Byście widzieli moją mine, jak bym wygrał w TOTKA. Pędze do piwnicy, wciągam kombinezon, ubieram kask, odpalam moto i ledwo zdążyłem za sobą zamknąć brame garażu tak mi było pilno. Lete do Małego na baze pobrać adres gdzie mam być, kase na zakupy i paliwko. Czy może być większe szczęśie jak taki numer ?? No nie ma szans. Czułem się, że właśnie to jest moje miejsc. Kasa wzięta i tankuje się na dużym ORLENIE patrząc na tych ludzi co biegają z telefonami, papierami itd. ...ciężko pracujących się znaczy. I tak myśle, że jestem szczęśliwy. Zatankowany, ubrany, zapięty pod szyje odpalam motocykl no i 9:37 wylatuje z dużego Orlenu na Wrześnie. Nastrój był taki, że wiedziałęm że będzie gnojuwa. Zawsze moje pierwsz metry mówią mi jak pojade dalej. Lece na wreśie i prękość 1,7 wydaje mi się tak normalna że szukam wrażeń wyżej i wyżej i wyżej. I tak też się stało. Nie było mocnych w tej drodze na Maćka. Kasowałem radiowozy, radiowozy z kamerami, motocykle, R1, czopery, ścigi i wszystko co się nawinęło. Niektórzy z wymienionych nawet podjudzenie szli za mną ale najwięcej 20 km koleś na r1. Potem znikła, znikła aż zupełnei znikł i już nawet na swiatłach mnie nie doszedł. Dumny wiedziałęm, że przez dzisiejszy cały dzień nikt ale to nikt nie wyprzedzi niebieskiej SV Śliwki
Lece zupełnie nie wiedzą dokąd w sumie jade. Przypomina mi się po drodze kilka słów jakie kiedyś słyszałem od moje kumpla, a mianowicie: TRÓJMIASTO JEST TAK WIELKIE JAK BERLIN I NIE MASZ DOBREJ MAPY ALBO NIE WIESZ NA CO SIĘ KIEROWAC TO ZGINIESZ. No tak wiec biorąc sobie to do serca, gnam jeszcze bardziej aby wrazie kłopotów zdążyć na czas. Tak czy siak wiedziałem, że kierować musze się na Bydgoszcz. Po krótce jechałem Września, Gniezno, Bydgoszcz. W bydgoszczy tankowanie i rzut okiem na mape ktrórą kiedyś dostałęm od Cichego juniora. To jest taka mapa którą chowa się w portfel. W sumie nie ma tam nic poza tym, ze można obrać azymut. Wiedziałęm, że teraz szukam kierunkowskazów na Gdańsk. I tak też się stało. Ledow wyjechałem ze stacji trafiam na znak Gdańsk. Mówie sobie jestem w domu. I lece typowo na złamania karku. I tu trafia mi sie skandal. Piękna kręta droga , z pięnym asfaltem ale ruch jak w Paryżu. Mówie te puszki wlokące się 90 na godzinę nie przeszkodzą mi w odbyciu oesa. No i wyprzedzam ciężarówke na zakręcie i tu przegiołem ... podczas wyprzedzania z przeciwka pojawia mi się kolejena ciezarówka ale to wkalkulowałem, ale to że do tego na środku drogi wyrośnie mi wysepka ze znakiem to już nie wkalulowałem. Przeładowałem bieg niżej w tym zakręcie i na lewo , potem błyskawicznie na prawo. Ha ha ha co za radocha, jestem cały i to już na prawym pasie
No nic lece dalej tą drogą mijając przyjaźnie radiowóz, potem kontrole z szuszarką ale przecież jade zgodnie z przepisami prawda i potem znów trafiam na korki. I kolejna akcja. Co to znaczy robić wysepki na środku drogi w tym samym kolorze co droga!!!!!!! o mało co nie przepłaciłem tego glebą. Czy ze swojej winy ... poniekąd tak ale czy tak do końca. Po prostu lece środkiem drogi na lini i za późńo było na hamowanie. Wbiłem się rozpędem na wyspekę. W sumie okazało się to pomocne. Jak już wjechałem na tą wysepke to leciałęm tak długo nią, aż wyprzedziłem cały koras i na światłach znów byłem pierwszy. Kolejny raz spocony ale frajda na maksa w rezultacie. Jak zginąć to na tym co się kocha no nie... hahaha dlatego tak mało facetów umiera na swoich żonach Ale wracając do tematu gnam dalej. Straszny ruch ale przyznaje się bez bicia długie światła, awaryjki i gnam środkiem ile fabryka dała. Przed Sopotem widząc dobry czas robie sobie przerwe na tankowanie i kawe. Spotykam tam bardzo miłą Panne, która biedna nie wiedziała co ma zatankować do swojej FABI. Pomocna dłoń śliwki się przydała No kawa wypita, z panią no ale co...moje miejsce jest w drodze, więc pognałem dalej. Wlatuje do trójmiasta. O mój Boże. Co za jaja. Faktycznie. Tu obwodnica, tu miasto , tu jeden znak na Gdańsk, Gdynie, Sopot...a za chwile Gdańsk w prawo i Gdańsk prosto, a Sopotu wcale i jak tu wiedzieć na co się kierować!!!! Szok. Zagubiony mówie, że tylko spokuj może mnie uratować. I lece na wyczucie tam gdzie intuicja mi każe jechać.
Widze znak na Sopot. Bez zastanowienia skręcam w prawo. Mijam tabliczke SOPOT. Trąbie jak zawsze gdy docieram do celu. Zastanawiam się na jaką to ulice miałem jechać i wtedy właśńie mijam tabliczke która dosłownie żga w oczy o nazwie 3-go MAJA. Mówie sobie to chyba była ta. Zawracam i wjeżdżam w nią i dalej myśłe jaka to firma była co to miałem się w niej wstawić i znów jak na zesłanie żga mnie w oczy tabliczka z reklamą tej firmy. Mówie to chyba to. Wjeżdżam na podwórko i bez problemu trafiam do kolesia co to miał mnie obsłużyć. Załątwiam z nim to co musze i na dowidzenia pytam kolego którędy na molo. Pokazuje mi ręką mówiąc 500m na dół i tam już masz deptak. Uradowany wsiadam na moto i odjeżdżam w kierunku smaożonej rybki i spraceru po słynnym Sopockim Molo. Godzina 13:15 siedziałem już na plaży z kawą w ręce.
Parkuje na parkingu strzeżonym. Bardzo miły, starszy Pan mówi: "niech sobie Pan tu zostawi kask i to co zbędne". Daje 5zł napiwku i zostawiam wszystko co tylko mogłem. Na plaże ide już o gołych nóżkach, w spodniach ze skóry i koszulce 1%. Mijam jakąś ekipe grającą na benbenkach, jarającą i popijającą zimne piweczko ... oczywiście, że nie omieszkali krzyknąć ŚLIWA SIADAJ Z NAMI (z koszulki wyczytali ksywkę). Ha ochota była ale nie mogłem pisać się, aż na taki melanż, bo jeszcze dziś czekała mnie droga, ta gorsza droga, ta powrotnia. Tak idąc plażą widze molo oraz super knajpki na plaży smażące rybki, lejące piwko i drineczki ... obłęd. Mijam kolejne koce z ludźmi, którzy wysmażeni na frytkę czytają gazety, popijając chłodzące napoje. Morze jak jezioro, spokojne odbijające promienie Słońca. A piach tak gorący i tak jasny, że aż raziło w oczy. Zazdroszcze ludzą co mogą tak spędzać swój wolny czas czy urlop ... ja zawsze sobie obiecuje takie leżakowanie a nigdy się to nie udało, zawsze i tak ląduje w siodle i w trasie ...może kiedyś się uda. Siadam w knajpce zamawiam Halibuta z fryteczkami i suróweczką oraz małe piweczko bezalkoholowe oczywiście. Piwo wale duszkiem jeszcze przy ladzie uśmiechając się zachęcająco do kelnerki, która nie omieszkałą zapytać skąd jestem . No i gra. Zanim dostałęm rybke wlnąłęm jeszcze 0,5l wody mineralnej. Rybka pycha. Polecam knajpke w Sopocie na plaży o nazwie CZARNA PERŁA. Po obiadku zamawiam kawe i kontynuując rozmowe z kelnerką zaczynam czuć presję czasu ... czas wracać.
Płace rachunek 50zł i spadam na molo. Tam płace za wejście !!!!! Jak można calić za wejście na molo. Co prawda grosze ale to 3,50 wywołało u mnie oburzenie, no bo jak to tak można. Tak czy siak ide sobie cały czas na boso na tych gorących deskach spoglądając na cumujące staki turystyczne. Pięknie. Spoglądam w głob tego żywiołu. Tony wody stojącej, i ani drgnie ... i z tą myślą jak by mnie ktoś słuchał tam do góry, nagle zrywa się wiaterek...i wieje mocniej , i mocniej, i mocniej...nagle słońce zachodzi i normalnie w kilka sekund robi się zimno. Ludzie znikają jak za dotknieciem czarodziejskiej ruszczki. Robi się pusto, za to w kanjpach kipi. Pomyślałem , że jak gibnie deszcz zaraz to się nie uniose w tej przemoczonej skórze. Okazało się to jednak chwilowe. Za pare minut wiatr ustał, a Słoneczko wychodzące za chmur wyciagło znów te tłumy plażowiczów i spacerowiczów.
Spokojnym krokiem udałems się na parking. Ubrałem się, zapytałem gdzie kierować się na Bydgoszcz i jazda. No przyznaje się bez bicia, że łezka mi się zkaręciła, bo byłem tam pierwszy raz i urzekło mnie to miasto. Chce tam wrócić na kilka dni i połzić troche po tym trójmieście. Super. Polecam. Tak czy siak 350 km przedemną. I co...otóż zgubiłem się na maksa. Komplet nie wiedziałem gdzie jestem i na co jechać. Pokrążyłem troche po miestach Gdańs, Gdynia i Sopot. Aż wkońcu zatrzymałem się na stacji, wyciagłem mapke i szukam jak tu najlepiej jechać. Na to wszystko podchodzi do mnei koleś i mówi. Na poznań kolego. Ja zdziwiony skąd to wie mówie: TAK NA POZNAŃ. On: WIDZE PO REJESTRACJI, ŻEŚ POZNANIAK. Mówi tak, spieszysz się to walni sobie na autostrade na ŁÓDŹ. Wyjedziesz z tego syfu i potem już Z bydgoszczy walniesz sobie normalną drogą. Mimo, że nie nawidze autostrad wybieram właśńie tą opcje...zmęczony tułaczką w upale po miastach, po prostu wlatuje na autobane i gnam do samej prawie Bydgoszczy ile dało rade. 2,5 km/h i gnam nawet nie spoglądając na stan paliwa!!!!! Okazało się, że uwaga motocykl przy 200 gaśnie, bo już nie ma w baku kropelki!!!
Motocykl zgasł na amen. Rozpędem celuje aby dojechać do tej budy co to telefon jest. No i cudem dojeżdżam do niej. Tam wielki głośnik i tylko jedne zielony guzik. mówie sobie, że jak ktoś się z tego budlaka głośnika odezwie to zginę tragnicznie jak mnie wydmucha na środek drogi. No ale ryzyk fizyk dzwonie. A tam domofon jak w domu. Ding dong. Odzywa się kolo i mówi: CZYM MOGE SŁUŻYĆ. No ja mówie: PANIE PALIWO MI SIĘ SKOŃCZYŁO, JAK WY MI MOŻECIE POMÓC. Okazuje się, że tylko laweta, a na ten kilometr kosztowałą jedyna 620 zł. POdzieowałem za uwage i mówie,że ja tu niedaleko mieszkam ha ha i kolega mi paliwko podrzuci. Odłożył słuchawkę. Położyłem się na rowie, źdźbło trawy w pysk i leżakowanie. Czekam sam w sumie nie wiem na co. Aż nagle jedzie sznur samochodów. Szybko zrywam się na 4 nogi i łapie stopa i co ??? ...gówno. Wszyscy tak jak jechali, tak przejechali. Śmiałem się sam do siebie w głos, że nadal moge leżakować na trawie he he . Dzwonie jeszcze raz do gościa ukrytego w tym głośniku. A on do mnie: JESZCZE PAN TAM SIEDZI?? Śmiejąc się w głos mówie dobra Panie ile stąd jest na stacje. A on do mnie, że 12 km. Podizęowałem i oddałem się sile drzemeczki. Jedzie, coś słysze...wychodze na ulice i widze, że jedzie jakaś zdechłą polówka. No skoro już 30 minut leżakuje to teraz już nie ma przelewek. Wychodze na środek drogi i macham. Kolo zatrzymuje się ale prawdziwy ziom z niego. Dredy, rege muza i mówi to samo co koleś w tym głośniku: CZYM CI MOGE SŁUŻYĆ KOLEGO. Powoli tłumacze mu cała historie. Razem na luzie dogadujemy się, że w sumie to on za punktu wziął kiedyś kanke na Orlenie i mi ją sprezentuje, bo już 5 lat z nią jeździ i nigdy paliwa nie widziała. I tak zostawiam swoją kochanke na rowie biorąc ze sobą kask, kluczyki , torbe i kanke na paliwo. Takim zestawem kolega dredowiec wysadza mnie na autostradzie na najbliższej stacji benzynowej. Tankuje do kanki na stanowisku numer 6. Ide, płace , wychodze i mówie Q...CO DALEJ ...pomysł tylko jeden. Musze się przedostać z tym całym rynsztunkiem na drugą strone i łapać stopa na powrót. O mój Boże co to jest za przeprawa. Jaja na maksa bo balustrady odzieleające autostrady nie są takei normalne. Są pottrójne i do tego jeszcze te zielone horągiw eco to niby zapobiegają oślepianiu światłami. No udało się. Odrapany i spocony docieram szczęśliwie na drugą strone drogi i tam cud...jest parking no i drugi cud...anioł w ludzkiej skórze. Blondyna audi A6 właśnie wyjeżdża z parkingu i jedzie właśnie w tą strone co to ja chce jechać. Bez kozery rzucam wszystko i macham jak by miała być moją ostatnią deską ratunku...zatrzymała się
Znów po krótce tłumacze jej ten cały cyrk. Uśmiechnięta mówi: WSIADAJ MOTOCYKLISTO.No jadac tak sobie opowiadamy o wszystkim, co kto robi, gdzie mieszka, ile dzieci ma i jakie to zasrane życie prowadzi. Tak czy siak szczęśliwie docieram do mojego motocykla. Znów przedzieram się na drugą strone autostrady i wlewam całe paliwo mówią PIJ MALEŃKA, PIJ!!! Oczywiście odpala za dotknięciem guziczka, ubieram kask i nie omieszkałem zadzwonić guziczkiem do budki i krzyknąc DOWIDZENIA PANU!!! I trasa. Lece na stacje paliw. Tankuje tak pełno jak nigdy. Jak bym mógł to bym jeszcze ubił. I znów wale do kasy płacić za paliwo. Ta sama ekspedientka mówi jak pan to zrobił , że pan znów tankuje. Śmiejąc się tylko mówie : PŁACE ZNÓW ZA STANOWISKO NUMER 6. Płace i lece dalej. Jeszcze tylko bramka na któej cale 17 zł i zaraz za nią zjazd na Bydgoszcz. Jak widziłęm Bydgoszcz to w sumie móie ze już jestem w domu. No doleciałem do Środy. Trąbier na powitanie i patrze licznik kilometrów. 750km zrobione i dumny zadowoolony kiwam, bo widze ze jedzie bus Cichego. A tam doznaje szoku. Jakaś panna prowadzi auto Cichego i mówi, że Cichy miał krakse na moto i jest w szpitalu. I odjechała. No to ja jedynka zapięta i lece na Kasprowicza.
Dalej już wiecie jak było. Podleciałem do domu Cichego gdzie dowiedziałęm się co i jak było. Zeszło ze mnie jak doweidziałem się, że wszystko w miare ok przez duże W MIARE. Ale co tam, mała kłutnia z służbami umundurowanymi, ponieważ w mojej obecności i to bez mojej zgody ładowali się do warsztau jak może Cichy sobie tego nie życzy...tak się nie robi nie. Tak czy siak doszliśmy z czasem do porozumienia.
Super droga. Dzieki Malud za klasa zlecenie. Pozdrowionka. Jak ktoś coś ma gdzieś do odebrania albo zawieziania to oczywiście jade
Głupek...
A pisałam Ci przed wyjazdem, że masz grzecznie jechać! No, ale można Ci to wybaczyć, bo daje Ci to cholerną radochę! Fajnie opisane
hehe muszę znaleźć więcej czasu to przeczytam całość
Śliwa jak możesz to po odwracaj zdjęcia np w paintcie i wklej je jeszcze raz bo musze laptopa przekręcać aby je obejrzeć
miałem zapytać właśnie o autostradę, ale widzę, że w drodze powrotnej na nią trafiłeś! masz rację Karola - Głupek!
THE END wycieczki. Opis zakończony.