UmiĹscy
Pamiętam jak na kongresie Zborów Zielonoświątkowych w Bielsku , przyjąłem Jezus do swojego serca,to był zwrot w moim życiu byłem i jestem z tego powodu bardzo szczęśliwy ,dziękowałem mojej wówczas dziewczynie ,że mimo wszystko namówiła mnie bym z nią tam pojechał , pokłóciliśmy się wtedy okropnie przed wyjazdem ale żeby nie sprawić jej przykrości pojechałem tam i podczas kazania zrozumiałem, że Pan Jezus poniósł krzyż za mnie na golgotę i zapłacił swoją śmiercią za moje wszystkie przewinienia i grzechy.To było cudowne doznałem oczyszczenia ale pozostało jedno , a mianowicie palenie papierosów , nie potrafiłem się z tego uwolnić.Zmagałem się z tym ale nałóg był silniejszy, po około 3 miesiącach od tego pamiętnego kongresu powiedziałem swojemu pastorowi ,że chciałbym się ochrzcić ,czułem że tak mam zrobić. W sobotę 2 października 2004 jeszcze wychodząc z domu zapaliłem papierosa i szedłem na przystanek autobusowy , nie brałem ze sobą fajek , po prostu wiedziałem że nie będą mi już potrzebne. Pojechaliśmy do zboru tam czekali już na nas pastor oraz starsi zboru a następnie udaliśmy się nad jezioro . Pastor wraz ze starszymi i moją dziewczyną pomodlili się ze mną by po chwili wejść ze mną do zimnej wody by ochrzcić mnie . Po wyjściu z wody wiedziałem ,że Jezus Chrystus uwolnił mnie całkowicie z nałogu palenia , a byłem naprawdę miłośnikiem papierosów , paliłem 30 papierosów dziennie, a od 3 lat jestem wolny od tego.Dziękuję mojej teraz już żonie że była i jest przy mnie wtedy gdy byłe daleko od Naszego Pana Jezusa Chrystusa ,że modliła się o mnie.Chwała Panu ,że mnie pociągnął do siebie .
Pięknie. Dobrze, że na Bożej łączce są nie tylko katolicy. A okazuje się, że Zielonoświątkowcy umieją imponować innym, i to w taki sposób, że można na prawdę uczciwie zabrać się do rachunku sumienia...
Witaj, Jonaszu
Gratulacje!
I ja będe musiała nad sobą popracować i rzucić to świństwo.
Wszystko się zaczęło pół roku temu w wakacje na dyskotece.Spróbowałam jednego,drugiego i tak się ciągnie do tej pory nie pale dużo bo paczka mi starcza na jakiś tydzień góra dwa, ale jednak pale i muszę się pozbyć tego nałogu...
Ja również gratuluję Jonaszu
Mi również udało się rzucić palenie po kilku latach starań. I to juz blisko rok temu będzie ...
Udało mi się rzucić tym "od ręki" po tym jak zacząłem wypełniać zalecenia statutowe "Rycerstwa św. Michała".
Potrzebny mi był post i sporo modlitwy - w tym tej o uwolnienie ze zniewolenia
Ja jestem w trakcie rzucenia palenia narazie nie pale 27 dni, ale jak minie 100 dni do będę się dopiero cieszył ze w końcu pokonałem ten nałóg po już próbowałem kilka razy i bez skutku. Myślę że mi się uda trzymajcie za mnie kciuki i pomódlcie się za mnie chodziarz jedną zdrowaśkę
gratuluje serdecznie
Ja zaś szczególnie polecam modlitwę wstawiennicza do św. Michała Archanioła (modlitwę w wersji skróconej Leona XIII)
Święty Michale Archaniele broń nas w walce.
Przeciw niegodziwości i zasadzkom złego ducha bądź nam obroną.
Niech go Bóg pogromi, pokornie prosimy.
A Ty, Książe wojska niebieskiego, szatana i inne duchy złe,
które na zgubę dusz krążą po świecie, mocą Bożą strąć do piekła. Amen.
http://egzorcyzmy.katolik...id=96&Itemid=59
za każdym razem gdy "kusi" na papierocha.
Polecam również - kwaśne jabłka zamiast papierocha
Cudowne świadectwo =) za każdym razem podczas gdy słucham ich czy czytam jestem pod podziwem mocy Jezusa, a tobie ddv dziekuję za radę;p
Ja z nałogiem walczyłem dość długo. Długo nie dawałem rady przerwać palenia. Zawsze znalazł się ktoś kto poczęstował papierosem i klapa Wreszcie po seminarium Odnowy dostałem od animatorki modlitwy do Ducha Świętego. Postanowiłem odmawiać je regularnie. Nauczyłem się je na pamięć. Ano po miesiącu postanowiłem również regularnie odmawiać Koronkę do Bożego Miłosierdzia. I w efekcie po paru tygodniach palenie rzuciłem. Najgorszy jest pierwszy miesiąc, wtedy jeszcze ciągnie, potem już jest dobrze.
Nie palę od 4 lat. Chwała Panu
Paliłem cztery lata i rzucałem pomału.Najpierw paczka, następnie pietnaście, dziesięć, pięć i na koniec jeszcze tzw.sztachachnięcie, gdy ktoś palił.
Nie palę 12 lat.
Życzę wszystkim palaczom wytrwałości.
Ja paliłem 12 lat i tak jak napisałem w świadectwie ,Jezus odłączył mnie od papierochów natychmiast , nie potrzebowałem modlitw wstawienniczych do nikogo . Za mnie wstawił się u samego Boga ,Jezus Chrystus i oddalił ten nałóg ode mnie jak wschód od zachodu słońca . Żadnych skutków ubocznych, żadnego myślenia o papierosach -po prostu zostałem uwolniony i do papierosów mam takie podejście jakbym nigdy nie palił
Ja palę od ok.8miesięcy,może więcej i na razie nie mam siły, żeby w ogóle chcieć z tym zerwać.
Wszystko zaczyna się od chęci zerwania z nałogiem.Potrzebna jest mocna wola oraz modlitwa i ofiarowanie Bogu swojego postanowienia.
Życzę wytrwałości.
mi jak ksiądz dał na pokutę nie palić przez tydzień to przetrzymałam bo miałam motywację, a teraz znowu sie zaczeło i to w większych ilościach
To się umów z księdzem, żeby zawsze dawał ci na pokutę nie palić do następnej spowiedzi
Swoją drogą... Przecież to czysta głupota - palić... Pomyśl, jakie procesy zachodzą w twoim organizmie, wyobraź je sobie...
wiem chyba tak zrobię, ale narazie nie mam stałego spowiednika chociaż niedługo może się to zmienić.
Palić-głupota i to wielka.Jeszcze jak by mój chłopak nie palił to by było inaczej.Kazalam mu to rzucic no i narazie ograniczył, ale jak on pali przy mnie to i mi sie też chce
Tak naprawdę myślę, że ty sama powinnaś podjąć pracę nad tym Spowiednik i chłopak są ważni, mogą wiele pomóc, ale decyzja należy do ciebie A siła od Jezusa, możesz ją czerpać z modlitwy, Eucharystii, z każdego spotkania z Nim. Proś Go o wytrwałość, a wytrwasz
Tak naprawdę myślę, że ty sama powinnaś podjąć pracę nad tym
wiem, ale to wcale nie jest takie łatwe najłatwiej to jest zacząć, a później rzucić to już jest wielki problem. Tak apropo to czy palenie papierosów jest grzechem cieżkim?
Każde celowe szkodzenie swojemu zdrowiu jest grzechem ciężkim. Nałóg może zmniejszyć winę moralną, ale to indywidualnie ocenia spowiednik.
Tzn. że powiedzmy co tydzien gdy nie uda mi się pokonac nalogu mam isc przed kazda Eucharystią do spowiedzi? Wiem, że da sie pokonac ten ochydny nalog ale to nie jest takie latwe. Na prawdę kiedy patrzysz jak ktos inny pali, Tobie momentalnie włańcza sie mechanizm żeby chwycic za papierosa..juz nie mowiac o osobach w moim oteoczeniu...TRAGEDIA
[ Dodano: Nie 17 Lut, 2008 19:58 ]
Każde celowe szkodzenie swojemu zdrowiu jest grzechem ciężkim. Nałóg może zmniejszyć winę moralną, ale to indywidualnie ocenia spowiednik.
przeciez nie bede chodzic co tydzien do spowiedzi. Ale ja w tym momecie celowo sobie nie szkodze na zdrowiu tylko jest to nałogiem
Kasiunia mam takie same zdanie co ty...palenie papierochow nie powinno wykluczac nas z Komunii
nom, ale jak naprawdę jest to nie wiem...może by ksiądz nam odpowiedział czy po zapaleniu papierosa można iść do Komunii.
dzisiaj jeszcze żadnego nie zapaliłam-nie jest źle
A dlaczego nie będziesz chodzić co tydzień do spowiedzi?
Ja nie palę, a jak trzeba, to idę... Jak mus, to mus.
Palenie jest grzechem ciężkim, jeśli każdy papieros jest świadomy i dobrowolny.
Jeśli trwasz w nałogu (czyli nie możesz nie palić), przestajesz sięgać po papierosy całkowicie dobrowolnie ("coś cię zmusza") - wtedy można uznać, że jest to grzech lekki. Nie jest jednak tak, że każdy palacz jest nałogowcem i naprawdę nie może rzucić. Zdecydowana większość pokazuje, że jeśli naprawdę ma motywację i chęci - rzuca.
To jest temat do konfesjonału, a nie na forum, bo każdy przypadek jest inny.
a załóżmy, że zapaliłam dla towarzystwa poprostu dlatego, że wszyscy palili i żeby hmmm jak by to ująć nie być "gorszym" od nich. To wtedy to też jest ciężki?
[ Dodano: Nie 17 Lut, 2008 21:26 ]
To wtedy to też jest ciężki?
Tak.
bez przesady za często też nie za dobrze
Dobrze jest dokładnie wtedy, kiedy trzeba.
Jeśli zdarzy się sytuacja awaryjna, kiedy naprawdę popełnię grzech ciężki, to co? mam przyjąć Ciało Pańskie w stanie grzechu ciężkiego i być winną Jego Krwi? Dzięki, nie jestem samobójczynią, żeby ściągać na siebie taki wyrok. Wolę iść do spowiedzi nawet setny raz w tygodniu (jeśli taka jest rzeczywista potrzeba), a być czystą.
Oczywiście trzeba rozróżniać grzechy ciężkie od lekkich i umieć w swoim sumieniu poddać się ocenie - taka sytuacja nie jest normalna (spowiedź co chwilkę ), ale jeśli mus, to mus.
mam przyjąć Ciało Pańskie w stanie grzechu ciężkiego i być winną Jego Krwi? n
wtedy nie przyjmować-proste
ja akurat chodzę do spowiedzi rzadko gdzieś co 2-3miesiącę muszę to zmienić, ale co tydzień to już naprawdę za często(jak dla mnie)jeszcze co miesiąc tak
Hehe no widzisz, nie takie proste... Nie potrafię nie przyjmować Ciała Pańskiego.
Od czasu mojego nawrócenia (jakieś 3 lata) raz nie byłam u Komunii na Mszy i było mi z tym tak źle, że postanowiłam nigdy więcej nie popełniać tego błędu. Pan tęsknił do spotkania ze mną, ja tęskniłam do spotkania z Nim, a przez głupi grzech nie mogłam Go przyjąć. Jeśli mnie było tak źle i smutno, to jak bardzo źle i smutno Jemu musiało być?
Poza tym... ja bym nie wytrwała w wierze bez Eucharystii.
Kasiunia, czy ty czytasz to, co piszę? piszę o "sytuacji awaryjnej", wiesz co to takiego?
___
I jeszcze jedno... jak mam to sobie wyobrażać?
załóżmy: idę do spowiedzi 1 stycznia, 10 stycznia zdarza mi się upadek, grzech ciężki.
No trafiło się, trudno. I co potem? Powinnam czekać do lutego - marca, nie przyjmując Ciała Pańskiego? Czemu? Żeby przed księdzem w budce nie było głupio, że za często? No proszę cię...
Mam fundować Jezusowi post od bycia ze mną, a sobie samej post od życia wiarą i sakramentami? z jakiej racji?
To jest trwanie w grzechu ciężkim...
Odrzucanie miłosierdzia Bożego.
A co w momencie, kiedy 29 lutego umieram? bez spowiedzi? myślałaś nad tym?
A co w momencie, kiedy 29 lutego umieram? bez spowiedzi? myślałaś nad tym?
narazie nie
Ludzie mają tendencje do usprawiedliwiania sie, uważają ze przepisy powinny iść za człowiekiem a nie człowiek za przepisami. Jest mi ciężko - powinno być łatwiej. Inni tak robią - z jakiej paki ja tak nie mogę
Nałóg zmniejsza ale nie likwiduje winy moralnej. Poza tym, człowiek może czuć się niewinny jeśli do końca walczy, a nie pozwala sobie "bo ja nałogowiec". Wiem co to walka z nałogiem, walka do granic wytrzymania fizycznego bólu. Nie z paleniem wprawdzie, ale znam to.
Co do grzeszenia do towarzystwa - równie dobrze powinno się zwolnić z odpowiedzialności tych co gwałcą do towarzystwa, ćpają do towarzystwa, tak
ja akurat chodzę do spowiedzi rzadko gdzieś co 2-3miesiącę muszę to zmienić, ale co tydzień to już naprawdę za często(jak dla mnie)jeszcze co miesiąc tak
Kasiuniu !
Przez dłuższy czas zajmowałem się radiestezją i innym pokrewnymi formami okultyzmu.
Nieświadomie co prawda i w dobrej wierze - jednak moje relacje z Bogiem uległy ogromnemu osłabieniu.
Zaczęło dochodzić do tego ze praktycznie nie było tygodnia w którym nie ominąłbym lub przynajmniej nie spóźniłbym się na Eucharystię
W miarę jak zrywałem coraz bardziej z tym świństwem to moje relacje z Bogiem uległy poprawieniu w bardzo znaczący sposób.
W obecnej chwili praktycznie nie spóźniam się na Mszę z własnej winy już od dłuższego czasu
a Komunia raz w tygodniu to dla mnie już za mało
chcę więcej ... i pragnę więcej Komunii ....
A sytuacje w których nie z własnej winy spaźniam się na Mszę (nie idę wtedy do Komunii) są dla mnie wręcz bolesne.
I jakoś dziwnym trafem mam w sobie o wiele więcej radości, spokoju pokoju niż kiedyś ...
I coraz więcej własnych błędów dostrzegam ...
Jak się to dzieje moja droga ?
nie było tygodnia w którym nie ominąłbym lub przynajmniej nie spóźniłbym się na Eucharystię
ja sie akurat nie spóźniam chyba, że przez moją babcię bo się wyrobić nie może
DOBRA..POSTANOWILEM, ZE BEDE NIE PALIL..NIE WIEM CO Z TEGO WYJDZIE.. hm...ech jak by sie na to nie patrzec to przez moje otoczenie..nie sa to zli ludzie..poprostu tak samo jak ja nie chca palic ale nie maja silnej woli..ja sprobuje! dam rade..musze dac
[ Dodano: Pon 18 Lut, 2008 20:37 ]
Hehe, a ja nie zamierzam rezygnować z nałogu. Nawet nie widzę powodu, dla którego miałabym to robić. Nienawidzę siebie (znowu) i życie mnie męczy, więc wolałabym je skrócić.
I może to właśnie jest dobry powód?
Sama widzisz, że każdy nałóg zniewala, odbiera Ci wolność, szczęście i radość...
Tylko w Bogu jest nasze szczęście, tylko w Nim nasza radość, samoakceptacja, wolność. Zaufaj Jemu, daj się prowadzić, a odzyskasz siły i uśmiech
Ale ja się źle nie czuję dlatego, że palę, tylko jest odwrotne. To życie pierwej stało się nie do zniesienia, dlatego zaczęłam to robić. A w chorobach psychicznych wiara niewiele już daje.
Aga, potrzebujesz pomocy i szukasz jej. Daj się znaleźć Bogu raz jeszcze
W chorobach psychicznych potrzebna jest pomoc specjalisty, a wiara daje bardzo, bardzo, bardzo dużo. W zasadzie jest podstawą. Nie wiara w siebie, w swoje możliwości, nie wiara w istnienie kogokolwiek, ale wiara - żywa relacja z Jezusem Chrystusem, zaufanie do Niego i wiara w prawdziwość Jego Słów. Taka wiara rodzi wiarę w siebie i swoje możliwości, samoakceptację i miłość do samego siebie - bo nie można nie kochać swojego życia, kiedy sam Pan na każdym kroku mówi "kocham Cię". A mówi... Tylko trzeba chcieć usłyszeć
Aguś, szukaj pomocy, nie zostawiaj siebie samej, idź do przodu, z Panem... On Ciebie nie zostawił nawet teraz, w tym trudnym czasie.
We śnie szedłem brzegiem morza z Panem
oglądając na ekranie nieba całą przeszłość mego życia.
Po każdym z minionych dni zostawały na piasku
dwa ślady mój i Pana.
Czasem jednak widziałem tylko jeden ślad
odciśnięty w najcięższych dniach mego życia.
I rzekłem:
“Panie postanowiłem iść zawsze z Tobą
przyrzekłeś być zawsze ze mną ;
czemu zatem zostawiłeś mnie samego
wtedy, gdy mi było tak ciężko ?”
Odrzekł Pan:
“Wiesz synu, że Cię kocham
i nigdy Cię nie opuściłem.
W te dni, gdy widziałeś jeden tylko ślad
ja niosłem Ciebie na moich ramionach.”
Ale ja już dawno zgubiłam relację z Panem Bogiem i myślę, że On i tak już dawno o mnie zapomniał. Ja już chyba w nic nie wierzę.
Bądź pewna, że On o tobie nie zapomniał. On mówi:
Czyż może niewiasta zapomnieć o swym niemowlęciu,
ta, która kocha syna swego łona?
A nawet, gdyby ona zapomniała,
Ja nie zapomnę o tobie.
Oto wyryłem cię na obu dłoniach
To mówi do Ciebie Pan, nasz Bóg. Do Ciebie - Agnieszki.
Powierz Panu swoją drogę i zaufaj Mu: On sam będzie działał.
Witaj, Aga jeszcze nie mieliśmy okazji rozmawiać.
Pamiętaj Bóg Ciebie kocha taką jaką jesteś, niezależnie czy palisz czy nie nie. Bezwarunkowo i całkowicie za darmo. Nawet jeśli zwątpiłaś w Niego On na pewno nie zwątpił w Ciebie. Na pewno o Tobie pamięta. Bóg ma dobrą pamięć o nikim nie zapomina. Pamiętaj po nocy przychodzi zawsze dzień. Jesteśmy z Tobą. Napisz coś jeszcze o Sobie. Postaram się jutro odpisać , bo dzisiaj już idę spać.
Dobrej Nocy.
Zaczęło się od mojego świadectwa zerwania z nałogiem ,zeszło na to że Bóg nie kocha Agi, proponuje zamknąć ten temat i założyć nowy wątek
No właśnie, tez wczoraj sobie uświadomiłam, że odbiegliśmy nieco od tematu.
Nie będziemy nic zamyać , tylko od tej pory KONIEC OFFTOPA - I TYLE
Ja się wzięłam za rzucanie palenia w sobotę i narazie mi dobrze idzie chociaż palić mi się chce strasznie, ale jakoś się trzymam
To bardzo dobrze. Trzymaj się mocno.
A co Cię do tego skłoniło akurat w sobotę?
Ja też kiedyś paliłem. Zacząłem dość wcześnie, bo już w drugiej klasie szkoły podstawowej.
Ale chyba nie byłem uzależniony, chociaż też mi się bardzo chciało.
Poprostu postanowiłem pewnego dnia nie palić i nie palę do dzisiaj.
A co Cię do tego skłoniło akurat w sobotę?
tak sama z siebie poprostu powiedziałam "NIE!!!" i tyle a czemu w sobotę nie mam pojęcia tak wyszło.
To chyba tak samo jak ja.
Ostatnio czytałam stare numery "Niedzieli" i tam był taki artykuł o paleniu papierosów zatytułowany: "Najważniejsze, żeby chciało się chcieć". Taka śmieszna tautologia, ale co prawda to prawda!
bo żeby wyjść z jakiegoś nałogu to trzeba naprawdę mocno chcieć z tego wyjść i się przykładać, a nie powiedzieć sobie dobra to rzucam palenie, a nic w tym kierunku nie robić
A mnie się chyba "znudziło" palenie papierosów. Chyba niedługo z tym skończę (bo poniekąd muszę).
Jeżeli masz skończyć, zrób to natychmiast - nie przekładaj
Z tym rzucaniem palenia to ponoć tak, że trzeba sobie powiedzieć (przekonać siebie) że:
palenie papierosów to _mój problem_
A druga rada to zamiast paczki papierosów nosić w kieszeni paczkę miętusów.
Pozdrawiam i życzę wytrwałości w walce z nałogiem.
Hehe, ja już nie mam co i nie mam za co palić. Cóż, nawet problemy finansowe mogą okazać się darem.
A mnie się chyba "znudziło" palenie papierosów. Chyba niedługo z tym skończę (bo poniekąd muszę).
Dokładnie tak. Typowe działanie Ducha Św. u osoby, która się na Niego otwiera.
Nałóg, który był dotychczas atrakcyjny staje się, poprostu, nudny. A zatem łatwiej się go pozbyć. Bo kto chciałby marnować czas na jakieś nudziarstwa
Już nawet zapomniałam o papierosach Ciekawe, na jak długo...?
Jednak nie warto zaczynać.
Już nawet zapomniałam o papierosach Ciekawe, na jak długo...?
Jednak nie warto zaczynać.
Tak jest, ja nigdy nie paliłem i problemów nie mam.
A ja za kilka dni pewnie do tego wrócę i coś mi się zdaje, że jednak na stałe zaprzyjaźnię się z tym nałogiem. Zawsze to się dzieje po konfliktach z rodzicami, z innymi ludźmi, jak znowu coś nie wyjdzie na studiach albo w ogóle w życiu. I tak w kółko. Trudno wtedy mówić, żebym chciała z tym skończyć.
Aga nie przejmuj się co ludzie o Tobie mówią i co robią.
Wążne co Bóg o Tobie myśli i mówi.:
Ukochałem cię odwieczną miłością,
dlatego też zachowałem dla ciebie łaskawość
(Jeremiasz 31, 3).
Zamienię bowiem Twój smutek w radość,
pocieszę Cię i rozweselę po Twoich troskach.
(Jeremiasz 31, 13).
Z jednym nałogiem wygrałam parę miesięcy temu. Oby na stałe. Drugi mnie pokonuje. Ale i z tym się wezmę za bary... Niech no tylko w końcu trafię do spowiedzi
A ja za kilka dni pewnie do tego wrócę i coś mi się zdaje, że jednak na stałe zaprzyjaźnię się z tym nałogiem. Zawsze to się dzieje po konfliktach z rodzicami, z innymi ludźmi, jak znowu coś nie wyjdzie na studiach albo w ogóle w życiu. I tak w kółko. Trudno wtedy mówić, żebym chciała z tym skończyć.
Najprościej sięgnąć po fajkę... Cóż, ja zawsze powtarzam, że Wy placze macie ten komfort, że w przypadku "nerwówki" wtykacie w buzię peta i już wszystko jest OK, przynajmniej na chwilę i to pozornie - no ale zawsze. Niepalący tak nie mają i muszą ratować się inaczej. Można w sumie napić się alkoholu, ale.... wpada się w jeszcze gorszy szajs (znam to z autopsji, jak to mówią).
A człowiek taki jak ja - niepalący i niepijący (tzn niepijący dużo i często) - ma przechlapane
A człowiek taki jak ja - niepalący i niepijący (tzn niepijący dużo i często) - ma przechlapane
A czemu to ?
Tylko że ja całkowita abstynencja co chodzi o alkohol[ raz spróbowałam i mi wystarczy na całe zycie taka nauczka] oraz papierosy.
Ale od czego inne sie uzależniłam Ale naszczeście, zawsze jest opcja wyjscia
No cóz uwazam ze kazdy z nas ma jakiś naług nie koniecznie picie palenie. Nie tylko na tym punkcie ma sie swira. Ja np mam naług sa nim 3bity;d i jakos nie potrafię z niego wyjść.
Ja jestem uzależniona jeszcze od kofeiny, która de facto mi szkodzi, ale mnie to nie odstrasza.
No wiadomo konie i jeszcze kolor zielony;d i od zeli pod prysznic oraz balsamów do ciała
Ja np mam naług sa nim 3bity;d i jakos nie potrafię z niego wyjść. A co to jest?
duszyczka napisał/a:
Ja np mam naług sa nim 3bity;d i jakos nie potrafię z niego wyjść.
A co to jest?
batony ale tylko 3bit XXL no i w czekoladowej polewie
A ile Ty tych batoników dziennie zjadasz?
Ja pamiętam jedno świadectwo w naszej wspólnocie. Babka powiedziała, że była uzależniona od...arbuza! którego musiała codziennie jeść. Powiedziała o tym na spowiedzi, a ksiądz do niej, że zabrania jej jeść. No i co miała zrobić! Przestała
Ja np mam naług sa nim 3bity;d i jakos nie potrafię z niego wyjść.
jak bym wolała być uzależniona od batoników niż od papierosów. Prowadzę aktywny tryb życia to może bym szybko nie utyła
ehhh znowu zaczęłam palić
Ja też bym wolała być uzależniona od słodyczy. Dziwne z tymi papierosami, z jednej strony ostatnio jakieś to nudne ostatnio się dla mnie zrobiło, a jednocześnie jakoś tak ciągnie.
ale znowu zaczynam rzucać tym razem z moim chłopakiem to będzie łatwiej tak razem. A jak nie wyjdzie to znowu będę próbować aż do skutku. Ważne żeby coś robić z tym kierunku
O rany! Ty masz 16 lat i już rzucasz nałóg papierosowy?
Trzymajcie się mocno Aga i Kasiunia.
Kibicuje Wam i mam nadzieję, że się nie zawiodę.
A ja paliłem głownie po to, że tak wypadało w grupie rówieśniczej. Taka moda na dorosłość.
Jak z tego wyrosłem to mi przeszło. Niestety inni nie mieli tyle szczęścia i się uzależnili i palą do tej pory.
A ja się nie uzależniłem, bo generalnie nie jestem osobą podatną na nałogi.
A na nałogi jest najlepsza Miłość Boża .
A ja obecnie nie jestem niewolnikiem żadnego uzależnienia, a to dlatego, że jestem uzależniony od Boga.
Czego i Wam życzę.
No właśnie, jesteśmy uzależnieni od Boga
W jakimś też stopniu jesteśmy uzależnieni od wody, od powietrza, czasem od drugiego człowieka...
Dzieci są uzależnione od rodziców, żona od męża, kapłan od swojego proboszcza
Prawdziwa wolność jest w sercu, to ją daje nasz Pan Chwała Jemu za wolność, którą nam daje
A ja paliłem głownie po to, że tak wypadało w grupie rówieśniczej. Taka moda na dorosłość.
Jak z tego wyrosłem to mi przeszło. Niestety inni nie mieli tyle szczęścia i się uzależnili i palą do tej pory.
Nie obraź się, ale wylewa się z Ciebie konformizm jak rzeka. Palić "dla towarzystwa'? Bo "tak wypadało"? Nie no... tych spraw ja nigdy nie zrozumiem. Również obracałem się w towarzystwie palącym i pijącym. Nigdy nie zapaliłem, piwo piłem i piję (rzadko ale zawsze) ale dlatego, że lubię a nie "dla towarzystwa". Myślisz, że mi nie wciskali? "Zapal sobie, no weź, wyluzuj, co się wyłamujesz?". Nic z tego.
A teraz to w ogóle moda na palenie w pełni, pety w ryjach mają wetknięte nawet 14-letni smarkacze. Nawet niedawno w autobusie słyszałem rozmowę dwóch tak na oko 15-latek, i jedna opowiadając coś drugiej śmiała się z jakiegoś kolesia bo "nie pije ani nie pali". Znaki czasu...
Nagorsze nerwy mnie chwytają, jak widzę matkę z małym dzieckiem, w ryju albo w łapie pet - i jeszcze dmucha bezceremonialnie zatrutymi wyziewami ze swoich trzewi na dziecko. W takim wypadku mam ochotę podejść, przyłozyć nóż do jej szyi i kazać tego dymiącego niedpoała zeżreć. I tylko zdrowy rozsądek mnie powstrzymuje
Nagorsze nerwy mnie chwytają, jak widzę matkę z małym dzieckiem, w ryju albo w łapie pet - i jeszcze dmucha bezceremonialnie zatrutymi wyziewami ze swoich trzewi na dziecko. W takim wypadku mam ochotę podejść, przyłozyć nóż do jej szyi i kazać tego dymiącego niedpoała zeżreć. I tylko zdrowy rozsądek mnie powstrzymuje
Helmutt ale ja mam tak samo. I to się staje powszechne Ludzie nie zdają sobie sprawy , ze co szkodzi czy co ? Społeczeństwo głupieje...
No właśnie, ja też nie rozumiem podtruwania dzieci, w ogóle osób niepalących.
Z Helmuttem się nie zgadzam, natomiast rozumiem Talmida. Wszystko zależy od osobowości człowieka. Są ludzie, którzy łtwo ulegają cudzym wpływom, ale są też tacy, którzy namawiani do czegoś nawet "dla zasady" odmawiają, niejako na złość innym. Mnie nikt do niczego nie namawiał, zawsze miałam swoje zdanie w tej kwestii, a palić zaczęłam sama, bo chciałam.
Mnie namawiano w podstawówce do palenia a kiedyś przy drodze do picia alkoholu i odmówiłem oraz zignorowałem te namowy. Kiedyś zapytał mnie ktoś : Czy zakładam sektę ? Odrzekłem stanowczo : Nie.
Jak widać wiele jest pokus.
O rany! Ty masz 16 lat i już rzucasz nałóg papierosowy?
Nooo za tydzień będzie 17,ale to i tak jeszcze za mało latek
Niestety wpadłam w wakacje w złe towarzystwo i się zaczęło.
Jeśli chodzi o moje palenie to namówił mnie do tego mój najlepszy kolega. A było to już w drugiej klasie podstawówki. On podkradał ojcu szlugi i jaraliśmy razem na początku tylko we dwóch w naszym roczniku, a potem zaczeliśmy namawiać innych.
Tak się złożyło, że to akurat my byliśmy elitą naszego rocznika w szkole . Gdy ktoś się chciał dołączyć do naszej ekipy to musiał palić, pić i ćpać i tyle.
W naszym roczniku było 90 osób, a w ścisłej ekipie było nas tylko 5, a reszta czyli kolejne kilkanaście osób to tylko z nami współpracowało w tym i owym, aby się wkraść w nasze łaski. Przykładowo odrabiali za nas lekcje, albo pisali sprawdziany, klasówki itd.
Kierownictwo ekipy, zostało oficjalnie zamknięte w szóstej klasie. I nazwaliśmy siebie "rodziną". A gdy byliśmy w ósmej klasie to już rządziliśmy niepodzielnie całą szkołą.
Z nauczycielami też mieliśmy bardzo dobre układy, bo robiliśmy dla nich wiele pożytecznych rzeczy. Przykładowo staliśmy za nich w kolejkach za deficytowymi produktami. A były to lata osiemdziesiąte, a więc wszystko było deficytowe. Oczywiście te zakupy dla nauczycieli robiliśmy w czasie lekcji. Wobec powyższego nikt nie mógł się na nas poskarżyć nauczycielom.
A zatem popaczcie tylko 5 osób rządziło szkołą, która liczyła 500 osób. Pobieraliśmy haracz. Mieliśmy najładniejsze dziewczyny do wyłącznej dyspozycji. Kontrolowaliśmy na zasadzie wyłączności wszystkie usługi dla nauczycieli. Obsługiwaliśmy dyskoteki i wszelkie inne imprezy. Drużynę piłki nożnej itd.
A do tego ja miałe jeszcze przyjacielskie relacje z gościem , który kontrolował całą dzielnicę. Nasza znajomość zaczęła się od drobnej bójki na dyskotece. A potem z zupełnie niewytłumaczalnych przyczyn on mnie bardzo polubił. A to był taki kolo który miał za sobą kilkuset żołnierzy, najgorszych zabijaków w dzielnicy. Miał opinie psychopaty, wszyscy się go bali. Ale jak kogoś lubił, to lubił. Czyli jak widać nie był taki do końca zły.
No i oczywiście nie pozwalaliśmy na powstanie żadnej innej grupy alternatywnej w stosunku do naszej. A zatem jeśli ktoś chciał mieć kolegów, czy koleżanki poprostu musiał się nam podporządkować, bo inaczej to nie miał żadnej grupy rówieśniczej. Oczywiście jeśli ktoś chciał się spotkać prywatnie to mógł, ale żadna impreza bez naszej zgody i ewentualnego uczestnictwa nie mogła mieć miejsca.
I może się komuś wydawać jaki to ma związek z nałogami wśród nastolatków?
Jak pokazują badania znaczna część młodzieży uzależnie się pod wpływem mody panującej w grupie rówieśniczej. A tę modę kształtują liderzy tej grupy, czyli zazwyczaj 2-3 osoby w klasie. Czasem nawet jedna.
Wystarczy tylko dotrzeć do takich liderów odpowiednio wcześnie. I pokazać im jakąś alternatywną kulturę wobec tego co prezentują media. Trzeba to zrobić odpowiednio wcześnie, żeby być pierwszym.
Zobacz my jako pierwsi chyba w całej szkole zaczeliśmy palić w drugiej klasie podstawówki. I myślsz, że ktoś się nami interesował ? Wręcz przeciwnie spisano nas na straty. A po 6 latach staliśmy na czale mafii szkolnej.
I to my organizowaliśmy życie społeczne w szkole.
A jak to robić?
Bardzo prosto wystarczy, żeby katecheta lub inny nauczyciel zewangelizował tych liderów takiej mafijnej rodziny. Co oczywiście nie będzie trudne, bo są to dzieci, którymi nikt z dorosłych się nie interesuje i napewno jeśli katecheta dotrze do tych młodych ludzi w zrozumiałym dla nich języku (polecam naukę slangu młodzieżowego) to po pewnym czasie z pewnością pozyska ich dla Królestwa Bożego.
A w szkole zamiast ekipy mafijnej będzie ekipa ewangelizacyjna, a nałogi zaczną znikać , bo zniknie ich główne źródło.
A nie mówię tego z punktu widzenia teoretyka, bo jak sami widzicie też byłem jednym z liderów mafii szkolnej, znam to środowisko i znam prawdziwe pragnienia jego liderów, czyli swoje własne i moich kumpli.
Mnie namawiano w podstawówce do palenia a kiedyś przy drodze do picia alkoholu i odmówiłem oraz zignorowałem te namowy. Kiedyś zapytał mnie ktoś : Czy zakładam sektę ? Odrzekłem stanowczo : Nie.
Jak widać wiele jest pokus.
Wiesz, ja raz w życiu się schlałem jak świnia, raz jeden - na ognisku po maturze (potem stwierdziłem, że stan upojenia mi nie odpowiada). I nawet wówczas, gdy już byłem na niezłej "bańce" stanowczo odmawiaem zapalenia peta, którego mi ktoś co rusz podtykał. Lubię czasami zażyć sobie dobrej tabaki, ale nie w formie nałogu. Zresztą tabaka jest starą polską tradycją (vide "Pan Tadeusz", "Chłopi" itd), a pety to narzędzie państwa na zniewolenie ludzi i wpływy do budżetu - bo nie oszukujmy się, wszelkie "akcje antynikotynowe" (podobnie jak antyalkoholowe) to fikcja, bo państwu nie zależy aby ludzie przestawali palić a wręcz odwrotnie. Zachodnie koncerny tytoniowe prowadzą badania na małych dzieciach (sic!), było już kilka procesów ale są one wspierane po cichu przez polityków i nikt z nimi nie wygra.
Tak więc - palisz pety - wspierasz rządzących nami idiotów i powiększasz zyski bezdusznych korporacji papierosowych.
Lubię czasami zażyć sobie dobrej tabaki, ale nie w formie nałogu
Ooo właśnie też czasami zażywam tabakę, ale żeby sobie przeczyścić nosek(najczęściej jak jestem przeziębiona). W takim wypadku to chyba grzechem nie jest????
Według mnie to jest grzech. A na tego rodzaju dolegliwości są inne środki.
A ja sobie czasem tylko działeczkę amfy, żeby się lepiej uczyło... Nooo, to chyba nie grzech, co?
(żartuję oczywiście, chcę pokazać porównanie, brutalne, ale adekwatne)
Omyk ale niestety, niekórzy stosuja naroktyki. na chemii to nawet wiedzą jak je produkiwać. ogólnie kierunki gdzie jest dużo nauki, to można miec stycznośc z osoba uzaleznioną od narkotyków.
Według mnie to jest grzech. A na tego rodzaju dolegliwości są inne środki.
W takim razie mnóstwo katolików (m.in. księży) - głównie na Kaszubach - świadomie grzeszy Tam zażywanie tabaki to wielowiekowa tradycja.
Nie, no w małych ilościach to raczej nic nikomu nie będzie, bo tabaka może być szkodliwa dopiero jak się przedawkuje.
A może zamiast zastanawiać się co już jest grzechem, a co jeszcze nie (ewentualnie jak ciężki jest grzech lekki), zastanówmy się PO CO podejmujemy jakieś działanie?
Po co tabaka? Na katar? Gdyby ktoś wciągał pieprz, wszyscy stukaliby się w głowę. Kiedy wciąga się tabakę, to 'przecież normalne', wręcz 'zdrowe'. Taa...
jak sobie wciągne małą szczyptę raz czy dwa razy na pól roku żeby nie mieć zatkanego nosa to chyba mi się nic nie stanie.
W takim razie mnóstwo katolików (m.in. księży) - głównie na Kaszubach - świadomie grzeszy Tam zażywanie tabaki to wielowiekowa tradycja
Cóż Kaszuby
Ale tabakę już od dawna używano, dość czesto można ją spotkać w literaturze polskiej. I nie tylko na Kaszubach.
A jezeli teraz [wczesniej też to bylo widoczne] człowiek tworzy swe kodeksy , no coż... tzn. że woli pełnić swoją wolę aniżeli zdać się na Boga. A to jest smutne.
jak sobie wciągne małą szczyptę raz czy dwa razy na pól roku żeby nie mieć zatkanego nosa to chyba mi się nic nie stanie
prowokacyjnie: Jak sobie zapalę jednego papierosa raz, czy dwa razy na pół roku dla rozjaśnienia umysłu i odstresowania przed egzaminem, to nic mi się chyba nie stanie?
(...chyba nie tak, co? )
jak sobie wciągne małą szczyptę raz czy dwa razy na pól roku żeby nie mieć zatkanego nosa to chyba mi się nic nie stanie
prowokacyjnie: Jak sobie zapalę jednego papierosa raz, czy dwa razy na pół roku dla rozjaśnienia umysłu i odstresowania przed egzaminem, to nic mi się chyba nie stanie?
(...chyba nie tak, co? )
Tyle, że porównaj sobie szkodliwość tabaki (znikoma) i petów (olbrzymia) oraz to co napisałem o przemyśle "pecianym" kilka postów wyżej. Poza tym zażywając tabakę działam tylko na swój organizm, ewentualnie moge kogoś wystraszyć potęznym kichnięciem - paląc peta zatruwa się środowisko, ludzi naokoło i wytwarza się straszny smród. Porównać sobie to trochę można do pysznego obiadu w dobrej restauracji oraz do szybkiej "przegryzki" w fastfodzie. Tabaka jest dla "eliciarzy", pety natomiast ćmokta każda najgorsza nawet łajza.
Poczytajcie sobie o tabace htp://www.otabace.pl/
Poczytajcie sobie o tabace htp://www.otabace.pl/
cóś lipna ta strona, bo się nie otwiera
Tabaka jest dla "eliciarzy", pety natomiast ćmokta każda najgorsza nawet łajza.
Tym bardziej chcę się od tego trzymać z daleka. Szatan jest przebiegły, potrafi wmówić człowiekowi poczucie elitarności, działa poprzez modę, obyczaje, czasem przez złe tradycje. I nigdy nie zaczyna od ciężkiego grzechu, zawsze otwiera furtkę małymi nagięciami 'prawa' sumienia. A co do tej elitarności - nie zgodzę się. Kilka lat temu wśród moich znajomych 'modne' było wciąganie tabaki. Ani to eleganckie nie było, ani elitarne, ani z klasą.
kiedyś na Kaszubach księża podczas mszy wciągali tabakę, teraz to już wyszło z tradycji.
Omyku powiem tak jak palę papierosa to mi nic to nie daje tylko szkodzi, a jak sobie wezme szczypte tabaki jak jestem przeziębiona(bo tylko wtedy biorę) to przynajmniej mam z tego jakiś pożytek - przeczyszczony nosek i mi łatwiej oddychać. Nie ma co porównywać szczypty tabaki do papierosów, bo to jest całkiem co innego.
Rozumiem Kasiu, że to jest co innego, ale czy to jest coś dobrego? Nie chodzi mi o lepsze/gorsze, tylko czy jest po prostu DOBRE?
A tabaki na Mszach nie skomentuję... Choćby zamiast wciągania tabaki pili ultra-zdrowy soczek z marchewki, byłoby to po prostu nie na miejscu.
Myślę, że wciąganie tabaki jest złe gdy to robimy dlatego żeby sobie poprostu wciągnąć ooo np. bo ładnie pachnie, albo jak to niektórzy robią dla szpanu typu kto większą ścieżkę wciągnie, a jak wezmę sobie na katar to za złe tego nie uznaję. Tabaka w małych ilościach nie jest szkodliwa.
Tabaka jest dla "eliciarzy", pety natomiast ćmokta każda najgorsza nawet łajza.
A co do tej elitarności - nie zgodzę się. Kilka lat temu wśród moich znajomych 'modne' było wciąganie tabaki. Ani to eleganckie nie było, ani elitarne, ani z klasą.
Wiesz, jak się profani dobiorą do czegoś co nie jest dla nich.... Fakt, można wciągać za jednym zamachem pół opakowania a potem smarkać brązowymi glutami naokoło. Tylko po co? Dzięki takim "tabaczarzom" zażywanie tabaki stało sie postrzegane jako kolejny głupi wybryk "szczeniaków".
Dawniej tabaczyli książęta, królowie, szlachta, duchowni (benedyktyni sami wytwarzali świetną tabakę).
Ja osobiście czasami żażyję dwa-trzy razy dziennie a nie raz potrafię się obyć bez tabaki i kilka miesięcy. I robię to właśnie dla tego, że jest "fajny zapach". Dlaczegóż odmawiać sobie przyjemności, która w dodatku nikomu nie wadzi? Wg mnie życie nie polega na umartwianiu się. Owszem, można to robić - tylko po co?
Chwala i czesc Jezusowi to dzieki niemu i z nim rzuciłem nałog jakim jest palenie tytoniu:):) nie bylo łatwo ale udalo sie:D:D i ciesze sie z tego bardzo:P nie pale juz ponad miesiac i najwazniejsze ze poprostu nałog zniknąl! Chcecie wiedziec jak to sie stało? Otoz bylem na spotkaniu mlodziezowym...podczas Kerygmatu głowny moderator spotkania powiedzial aby osoby ktore nie sa w stanie przezwyciezyc pewne trudnosci ktore spotkaly na swojej zyciowej drodze prosily o moc Ducha Swietego Od tamtego czasu postanowilem nie palic Najlepsze jest to, że dzień po spotkaniu nie odczuwalem takiego glodu jak zawsze..gdy probowalem to swinstwo rzucic..;) Takim sposobem dotrwalem do dzisiaj i wiem ze dotrwam o wiele wiele dluzej...poprostu czuje sie tak jakbym zapomnial o nałogu Chwała Panu za to! Dziekuje Trojjedynemu Bogu za ow łaske;) Pozdrawiam!
A ja nie rzucę. Życie bez papierosa to nie życie
Mnie też się nie chce rzucać. Chociaż i tak dużo nie palę, ostatnio raczej sporadycznie.
Mnie też się nie chce rzucać. Chociaż i tak dużo nie palę, ostatnio raczej sporadycznie.
Tak trzymaj
"Życie bez papierosa to nie życie"...15 lat temu podzielałabym Twoją opinię - a teraz znam źródło mojej zadyszki:(
nawet samo ograniczenie palenia już jest ważne - to chciałem przekazać
Ostatnio razem z palącymi i niepalącymi znajomymi szukaliśmy zalet i wad palenia. Wad znaleźliśmy ok. 10, zalety żadnej, oprócz tego, że jedną koleżankę to uspokaja w stresie. Ja nie palę, a też na zawał ze stresu nie umieram, a raczej zdrowsza od niej bez tytoniu jestem. Tak więc obiektywnych zalet - 0. Może wy jakieś znacie?
nawet samo ograniczenie palenia już jest ważne
ja ograniczam bo fajki drogie i mi szkoda palić, palę wtedy jak mi się naprawdę bardzo chce, a tak to próbuje wytrzymać jak najdłużej
Ja nie palę, a też na zawał ze stresu nie umieram, a raczej zdrowsza od niej bez tytoniu jestem. Tak więc obiektywnych zalet - 0. Może wy jakieś znacie?
Ja nigdy nie paliłe, dla mnie jest to jeden syf i ohyda. Nie wiem, może z tej drugiej strony peta (co się wtyka w ryj) są jakieś rajskie aromaty i smaki...?
A skoro "odstresowuje" i uzależnia - to moim zdaniem jest to forma narkotyku.
O tabace jeszcze.
Popisową hipokryzją popisali się polscy posłowie - w latach 1996-2000 uchwalili zakaz produkcji i sprzedaży tabaki argumentując to.... zdrowiem Polaków. No comments.
Ostatnio razem z palącymi i niepalącymi znajomymi szukaliśmy zalet i wad palenia. Wad znaleźliśmy ok. 10, zalety żadnej, oprócz tego, że jedną koleżankę to uspokaja w stresie. Ja nie palę, a też na zawał ze stresu nie umieram, a raczej zdrowsza od niej bez tytoniu jestem. Tak więc obiektywnych zalet - 0. Może wy jakieś znacie?
Zacznij palić - dostrzeżesz zalety. A jaką masz zaletę w jedzeniu czekolady?
Dzięki Aga, nie ma głupich, nikt świadomy nie rezygnuje z wolności na własne życzenie. Raz paliłam jak byłam głupia i smarkata, obrzydlistwo dusiło niesamowicie. Chwała Panu, odrzuciło mnie porządnie.
Czekolada jest smaczna, pożywna, szybko podnosi poziom cukru we krwi, zawiera sporo magnezu, przeciwutleniaczy, poprawia nastrój (wiadomo, wydzielanie endorfin), zawiera teobrominę, która m.in. korzystnie wpływa na układ krwionośny i mięśnie gładkie... Długo by wymieniać... No to teraz ty z papierosami.
Jasne. Właśnie - czekolada podnosi poziom cukru, źle wpływa na psychikę, bo wydaje się, że poprawia nastrój, a później jest jeszcze gorzej, źle wpływa na mięśnie gładkie przewodu pokarmowego. Jak byś miała ibs to byś wiedziała, że czekolada, cukier ogólnie szkodzi. Poza tym ja i tak nic ciekawego nie mam z życia, a nawet jak je sobie ukrócę to będzie dla wszystkich lepiej.
Dobra, nie dyskutuję, pomodlę się.
Dobra, nie dyskutuję, pomodlę się.
Może za mnie? Zbyteczny trud...
Jak byś miała ibs to byś wiedziała, że czekolada, cukier ogólnie szkodzi. Poza tym ja i tak nic ciekawego nie mam z życia, a nawet jak je sobie ukrócę to będzie dla wszystkich lepiej.
To pety są takie "ciekawe"? Cóż, de góstibes nąn diskutantem....
Wiesz, ja nie jestem jakimś Indianą Jonesem, mam niby monotone życie, ale tyle dostrzegam w nim fajnych rzeczy, że nie potrzebuję "dopalaczy".
Widziałem jak moja ciotka umierała na raka krtani - przez kilkadziesiąt lat nałogowo paliła.
"Zbyteczny trud"...beznadzieja bije z Twoich słów
Wiele razy nie dostrzegamy skutków modlitwy, wadzimy się z Bogiem, zniechęcamy do modlitwy.....ale uwierz mi, skutki są zwsze - często nie podług naszych wyobrażeń, pragnień.
Ale z dystansu czasu zawsze dotrze do nas dobro wypływające a modlitwy.
Ja nie muszę wierzyć, ja to wiem. Aktualnie tylko kłócę się z Bogiem i wolałabym, żeby na jakiś czas dał mi spokój.
Z Jezusem zawsze wygrasz =) nie pale juz okolo 2 miesiecy...nawet nie pamietam po prostu zapomnialem o nalogu, jakby go nigdy nie było Duch Swiety działa! Chwała Panu !!
Mi nadal nie wychodzi, chociaż ograniczyłam się, zawsze dobre i to, ale ostatnio strasznie kaszleć zaczęłam
Strasznie trudno jest rzucić palenie w towarzystwie osób palących
A ja zaczynam żałować, że zaczęłam palić...
Nie zalamujcie sie =) wierze, że Wam tez sie uda...ja tez czesto przebywam przy osobach palacych i owszem zapalilbym sobie, ale gdy juz nie palisz tyle czasu szkoda do tego wszystkiego wracac, chociazby iniewiadomo co sie dzialo...tak wiec zapraszam do rzucenia...po miesiacu czasu sami zobaczycie, że juz nie warto do tego wracac skoro kosztowalo to Was tyle wyrzeczen =)
Wczoraj spaliłam tylko jednego, ale to dlatego, że jestem chora na zatoki jest zimno na dworze, a muszę siedzieć w cieple,a w domu przecież palić nie będę, bo rodzice nie wiedzą Niom i już jest lepiej oby mi tak dalej szło
Gratulacje
Tylko tak dalej
Polecam gorąco kwaśne jabłka zamiast papierocha - wtedy gdy szczególnie mocno się chce zapalić
"lepiej od czasu do czasu wypić na zdrowie niż truć płuca" - dzisiaj usłyszałam taką rade dla znajomego<zaczą> od Michałka<uzalezaleznionego>. chyba cos w tym jest bo stary ma już kłopoty z oddychaniem a ma dopiero 16lat i stara sie z tym skończyć
Polecam gorąco kwaśne jabłka zamiast papierocha
wolę gumę do żucia też się tak bardzo po niej nie chce palić
Widzę, że wywiązała się dyskusja o tym czy palić czy nie i co zamiast papierocha!!!!
Dla mnie to jest teraz śmieszne że paliłem ponad 30 fajek dziennie i nie wyobrażam sobie bym mógł kiedykolwiek zacząć od nowa palić , to już prawie 4 lata .Bóg raz na zawsze uwolnił mnie od tego nałogu i nie chodziło mi w tym świadectwie o to by dyskutować jak i dlaczego warto rzucić palenie . Mi wystarczyło że zawołałem do Jezusa by mnie uwolnił od tego nałogu i tak się stało , NATYCHMIAST ,bez żadnych skutków ubocznych, od razu znienawidziłem papierosy i jestem ich wrogiem , bo Bóg działa we wszystkim ku dobremu ztymi którzy Boga miłują (Rzym 8,28)
Jonasz..tez nie potrafie wyobrazic sobie tego ze zaczne od nowa =) Jezus tak jak i Ciebie uwolnił mnie z nałogu i Chwała Mu za to A co do sposobu, to trzeba zwrocic sie do Jezusa =) porozmawiac z nim na ten temat . On Cie nigdy nie zostawi, pamietaj
Ja myślę, że problemem często nie jest sam nałóg nikotynowy, lecz przyczyny, dla których palimy. Zresztą dotyczy to każdego nałogu. Trudno komuś, kto przeklina swoje życie, mówić, że palić nie warto, bo to szkodzi itd. Ja często palę dlatego właśnie, że mi na życiu nie zależy, bo się z kimś pokłócę, zdenerwuję itd. Tak czy inaczej wiem, że do papierosów i tak zawsze będę wracać.
Ja myślę, że problemem często nie jest sam nałóg nikotynowy, lecz przyczyny, dla których palimy.
W takich sytuacjach moja droga wystarczy znaleźć tylko inny "rozluźniacz" zamiast papierocha.
Albo - przestać się przejmować pierdołami.
Albo - wezwać poprosić o pomoc Aniołów i świętych.
Szczególnie własnego Patrona , swojego Anioła Stróża oraz św. Michała Archanioła.
Pomagają .
I to bardzo
Jeśli ich tylko poprosić o pomoc
Tak sobie myślę teraz, że mój problem z papierosami wynika bardziej z tego, że ja mam za dużo czasu, który spędzam sama. Jeśli przebywam z kimś to wcale nawet nie myślę o tym, żeby palić. Co myślicie?
Co myślicie?
Łatwiej ulec słabości jak się jest w samotności. Raczej jest to forma odreagowania braku kogoś, braku obecności. Jednak przebywanie samemu, i to przez dłuższy czas jest cieżarem dla człowieka, który raczej został powołany do życia we wspólnocie.
ulec słabości jak się jest w samotności. Raczej jest to forma odreagowania braku kogoś, braku obecności. > 100% racji..
Jeśli przebywam z kimś to wcale nawet nie myślę o tym, żeby palić. Co myślicie?
Mam podobnie. Jak mam jakieś zajęcie siedze przed komputerem,jestem w szkole(gorzej na przerwach,bo koleżanki na fajkę wyciągają),sprzątam w domu to o paleniu nie myślę.
Jak siedze w domu i się nudze to zaraz tylko mnie męczy żeby wyjść na dwór i zapalić.
A jeśli jestem z kimś na dworze i jest to osoba paląca to niestety jak ona sobie zapali to i mi się chce, a jeśli jest to osoba niepaląca, fajnie mi się z nią gada,czas szybko leci to o paleniu nie myślę.
Myślę, że najczęściej palę z nudów, jak mi brakuje zajęcia i też wtedy jak mnie męczy głód nikotynowy.
Dziękuję Bogu, że jak na razie nie popadłam w żaden nałóg. Trzymam się od tego z daleko, a jak ktoś przy mnie pali lub pije to na szczęście mnie nie ciągnie do tego by próbować. No i dzięki Bogu potrafię powiedzieć "NIE".
Dziękuję Bogu, że jak na razie nie popadłam w żaden nałóg. Trzymam się od tego z daleko, a jak ktoś przy mnie pali lub pije to na szczęście mnie nie ciągnie do tego by próbować. No i dzięki Bogu potrafię powiedzieć "NIE".
Ja też kiedyś nawet nie myślałam o tym, żeby zaczynać. Dopiero w wieku 23 lat po raz pierwszy zapaliłam papierosa. Ech, człowiek sam siebie nie może być pewien.
człowiek sam siebie nie może być pewien.
Fakt. czasem się pojawią się niesprzyjające okoliczności i ...... Wystarczy chwila pokusy, jeden moment i czasami nie da się wrocic do tego co było-do normalności.
Tak sobie myślę teraz, że mój problem z papierosami wynika bardziej z tego, że ja mam za dużo czasu, który spędzam sama. Jeśli przebywam z kimś to wcale nawet nie myślę o tym, żeby palić. Co myślicie?
A jak cię "wyciągają na fajkę" to co robisz? Odmawiasz? Chyba nie...
Większośc ludzi, któych znam nauczyła się palić "dla towarzystwa". Ja byłem i jestem raczej typem samotnika i przychodziły mi do głowy naprawdę różne rzeczyt, ale nigdy nie było to wciąganie w płuca smierdzącej trucizny z papierowych tutek...
Mnie nikt na fajki nie wyciąga ani tym bardziej ja kogoś. Nie lubię palić w towarzystwie, a jak ktoś mnie namawia to na ogół odmawiam i czasem mam dylemat z częstowaniem.