UmiĹscy
Czytajac artykół na Onecie "Jednocześnie słodka i dzika" -rozmowa z O. Janem Berezą, benedyktynem o modlitwie, medytacji, zen.
http://tygodnik.onet.pl/1546,1175018,dzial.html
zastanawiam się czy można zaufać wskazówkom dotyczącym modlitwy w nim proponowanym. Jakie jest stanowisko Kościoła w sprawie wykorzystywania technik medytacyjnych Wschodu w chrześcijańskiej modlitwie?
Czy ktoś z was ma rozeznanie w tej sprawie?
Sam artykuł jest dla mnie bardzo dziwny. Tytuł szumny, natomiast zawartość jakby temu nie odpowiadała. Rady tam zawarte odnośnie modlitwy oraz przemyślenia dotyczące samej medytacji jak najbardziej słuszne. Tylko dlaczego mamy korzystać z doświadczeń buddyjskiego zen? Tego się nie dowiedziałem. Były tam tylko jakieś ogólniki odwołujące się do postawy na modlitwie. Takie sprawy i rady podpowiada nam doświdczenie wielu mistyków i nauczycieli Kościoła Katolickiego. W tej kwestii nie potrzeba nam mieszania tego co z wiarą chrześcijańską nie ma nic wspólnego. Osobiście odniosłem wraźenie, jakby coś nie zostało dopowiedziane, ponieważ nie sądzę aby ojciec Bereza mówił o zen tylko w tak małym aspekcie. Może się mylę, ale to troche mieszanie w głowach ludziom i wskazywanie, że zen jest oki. Z punktu widzenia katolika jest to kompletnie inna duchowość. Buddyzmy nawet w pełni nie można nazwać religią, a nawet jeślibyśmy ją w tych kategoriach rozpatrywali to jest to światopogląd ateistyczny. Tam nie ma miejsca na pojęcie Boga, albo jest pomijane. Dlatego medytacja zen będzie miała z gruntu inne założenia i całkowicie inny cel niż w religii chrześcijańskiej.
Przywołajmy cytat z książki ks. Siemieniewskiego.
D. T. Suzuki zwraca uwagę, że w zen ani się nie zaprzecza, ani też obstaje przy istnieniu Boga. „Tyle tylko, że nie ma w nim takiego Boga, jakiego wyobrazili sobie Żydzi i chrześcijanie […] złóż hołd kwitnącej kamelii i czcij ją, jeśli masz na to ochotę; w czynie tym będzie tyle samo wiary, ile byłoby jej w biciu czołem różnym buddyjskim bogom, kropieniu wodą święconą albo uczestnictwie w Wieczerzy Pańskiej”. Buddyzm jest religią, a zen jest jednym ze sposobów praktykowaniem tej religii. Amerykański propagator buddyzmu zen, Philip Kapleau omawiając jego istotę przypomina rolę religijnej wiary w nim:
„Zen jest religią dysponującą metodą treningu, którego celem jest satori, to znaczy samourzeczywistnienie […] Satori wymaga wiary w rzeczywistość oświecenia Buddy oraz w swą własną, nieskalaną Naturę Buddy”. Jest to jednak w ocenie chrześcijańskiej religia bardzo specyficzną, ponieważ „zen nie jest uzależniony od poparcia udzielonego przez stwórcę [czyli Boga]”.
D. T. Suzuki zestawiając chrześcijaństwo i buddyzm w wydaniu zen stwierdza bardzo stanowczo, że „nawet z grubsza biorąc, nie ma cienia podobieństwa między ćwiczeniami zen a tymi, które proponuje założyciel Towarzystwa Jezusowego [Ćwiczenia duchowe św. Ignacego Loyoli]”. Odwołuje się też do samego tekstu Ewangelii, co bynajmniej nie pomaga w znajdowaniu podobieństw między doświadczeniem duchowym obu religii:
„Gdy słowa Chrystusa brzmią: «Ojciec twój, który widzi w skrytości, ten ci odda jawnie» – wówczas dostrzegamy jak bardzo buddyzm i chrześcijaństwo różnią się między sobą. Dopóki poświęcamy choć jedną myśl komukolwiek, Bogu, diabłu albo temu, że nasze uczynki są znane i zostaną nagrodzone, zen powie: «Nie należysz jeszcze do naszego grona» […] Zen chce, aby nawet ten ostatni ślad świadomości Boga uległ, o ile to możliwe, zatarciu”.
Zatem zen to medytacja oderwania się od świata, jakiegoś połączenia z Jażnią, natomiast medytacja katolicka to dialog z Bogiem. "Ty" i "ja" to konstytutywne elementy tej modlitwy, które prowadzą do pełnej komuni personalistycznej.
Zatem jeśli są inne cele to czy możemy przyjmować ich techniki modlitewne? Technika też jest jakoś powiązana z obiektem medytacji a jak wiemy zen i katolicyzm wyrażnie się różnią. To co zostało przytoczone w wywiadze to były jakieś drugorzędne sprawy. To, że postawa na modlitwie jest ważna to nawet sam to na modlitwe zauważyłem.
PS. Narazie tyle, jesli to jest jasne to możemy dalej dyskutować, bo jeszcze przecież należałoby przedstawić stanowisko Magisterium Kościoła. Choć to bardzo szeroki temat, bo przecież dotyczy ekumenizmu a to "wysokie loty". Mimo wszystko nie ma co sie tego bać.......