UmiĹscy
Abp Życiński powiedział - "Kościół nie angażuje się w spory na temat homeopatii"
Straszenie homeopatią przez duchownych jest wyrazem przekroczenia przez nich kompetencji – stwierdził abp Józef Życiński w „Radiu eR”. W audycji „Pasterski kwadrans” 30 stycznia metropolita lubelski podkreślił, że Kościół nie zajmował stanowiska w sprawach homeopatii, bo należy to do środowiska medycznego.
za http://ekai.pl/wydarzenia...mat-homeopatii/
No właśnie - ale czy świadectwa "świętych" i "pobożnych" mężów wiary, nic nie znaczą, co o tym myślicie....?
Garść wiedzy na ten temat.......
......odnośniki, a wiedza zaczerpnięta jest od najlepszych polskich w tej sprawie duchowych fachowców.
Faktem jest, iż do tej pory nie powstał żaden oficjalny dokument Kościoła, który by wyczerpująco przedstawił jego stanowisko na ten temat. W tej sytuacji nie pozostaje nic innego, jak odwołać się do autorytetów. Przewodnikami na naszej drodze będą postaci o. Aleksandra Posackiego SJ, o. Jacka Salija OP oraz ks. Grzegorza Daroszewskiego. Dla porządku nakreślimy w skrócie główne rysy homeopatii:
Czym jest homeopatia?
Po pierwsze, homeopatia nie jest ziołolecznictwem. Wiele osób błędnie utożsamia te dwa pojęcia, co w efekcie prowadzi do nieporozumień. Ziołolecznictwo polega na wykorzystaniu leczniczego działania niektórych surowców roślinnych i przygotowaniu z nich preparatów ziołowych (Encyklopedia PWN, Warszawa 2003, s. 673). Istotą zaś homeopatii jest stosowanie minimalnych dawek środków, które w większym stężeniu powodują objawy podobne do objawów danej choroby (Encyklopedia PWN, Warszawa 2003, s. 202). Pytając o homeopatię, musimy zapytać o jej źródła. Twórca homeopatii - Samuel Hahnemann (1755-1843) oparł się na kilku zasadach. Pierwsza z nich to zasada podobieństwa ("podobne leczy się podobnym") zakładająca, że ta sama substancja, która wywołuje określoną chorobę, może także z niej wyleczyć. Stąd pochodzi też nazwa homeopatii (homoion - podobny; pathia, - cierpienie). Dalej, mamy zasadę rozcieńczania, polegającą na rozcieńczaniu danej substancji - przy czym hołduje się przekonaniu, że im większy roztwór, tym silniejszy lek. I wreszcie trzecia reguła tzw. potencjalizacja, czyli wstrząsanie roztworu na każdym etapie rozcieńczania. Zdaniem Hahnemanna ta technika jest niezbędna, aby uwolnić "siłę witalną" (vis vitalis), niematerialną naturę substancji. Lekarz jest w stanie usunąć owe chorobowe zaburzenie jedynie poprzez oddziaływanie na ową niematerialną energię przy pomocy substancji obdarzonych mocami modyfikującymi, także niematerialnymi (dynamicznymi), a odbieranymi przez unerwioną wrażliwość obecną w organizmie. Tak oto dzięki ich dynamicznemu oddziaływaniu na energię witalną leki mogą przywrócić zdrowie, i rzeczywiście odnowić równowagę biologiczną chorego (Hahnemann, Organon sztuki leczenia, 16).
W czym tkwi problem?
Przywołane stwierdzenie wprowadza nas w samo centrum kontrowersji związanej z homeopatia. Do czego zaprowadziła nas wędrówka do źródeł? Praktyka terapeutyczna zakłada tu niemal "boską naturę" siły witalnej, czego nie sposób empirycznie potwierdzić; Hahnemannowi bowiem nie tylko chodziło o potwierdzenie hipotezy naukowej, ale pewnej teorii światopoglądowej (całościowej wizji świata) traktującej vis yitalis na sposób panteistyczny czy quasi-boski (o. Posacki, Encyklopedia "Białych plam", t. VII, s. 61). Z powyższych słów wynika, iż w przypadku homeopatii mamy do czynienia z pewnym światopoglądem, który jest sprzeczny z duchem Ewangelii. Homeopatia rozpoczyna się od okultyzmu i kończy się również na nim (...) Chrześcijanie powinni być świadomi, że opiera się ona na fałszywych i niebiblijnych zasadach i zwodzi swych zwolenników (ks. Daroszewski, Leczenie podobnym czy zwodzenie niewiadomym?, "Nie z tej ziemi", 1999, nr 100, s. 64). Warto odwołać się w tym momencie do Katechizmu Kościoła Katolickiego: Wszystkie praktyki magii lub czarów, przez które dąży się do pozyskania tajemnych sił, by posługiwać się nimi i osiągnąć nadnaturalną władzę nad bliźnimi - nawet w celu zapewnienia mu zdrowia - są w poważnej sprzeczności z cnotą religijności (tzn. są grzechem ciężkim) (KKK, 2117). Ponadto, zwraca się uwagę na ezoteryczność (odwołanie do wiedzy tajemnej) tego rodzaju metody leczenia, przejawiające się z jednej strony traktowaniem przez homeopatów leku jako fetyszu czy talizmanu odsyłającego do siły wyższej, z drugiej zaś na odwołaniu się do medium spirytualistycznego w poszukiwaniu nowych leków (por: o. Posacki, Encyklopedia "Białychplam", t. VII, s. 63-64). Literatura ezoteryczna jasno dowodzi, że nie są tam [w akupunkturze i homeopatii] wykorzystywane siły naturalne, ale istoty duchowe. Poddając się takim terapiom, otwieramy wrota tym istotom (dr Maria Meyer z Uniwersytetu w Hannowerze, wykład wygłoszony 28.04.1999 r. na ATK).
Tym, co skłania do odrzucenia homeopatii, jest nie tyle kwestia skuteczności czy też jej braku w procesie leczenia, ile jej okultystyczne konotacje.
Nie bez znaczenia jest fakt, iż homeopatią powstała dzięki informacjom przekazanym Hahnemannowi podczas seansów spirytystycznych. Na marginesie dodajemy, iż był on także członkiem loży masońskiej.
A zatem tym, co skłania do odrzucenia homeopatii, jest nie tyle kwestia skuteczności czy też jej braku w procesie leczenia, ile jej okultystyczne konotacje. Aby uchwycić istotę problemu wsłuchajmy się w wyważone słowa o. Salija: Najwięcej rozterek budzi we mnie homeopatią. Znam bowiem dwóch poważnych lekarzy medycyny, którzy są gorliwymi katolikami i nie przeszkadza im to w zalecaniu swoim pacjentom leków homeopatycznych. Z drugiej strony nie sposób lekceważyć takich ostrzeżeń przed homeopatią, które podają poważne argumenty, że jej źródła są okultystyczne. W obliczu tych ostrzeżeń i argumentów postanowiłem nigdy z homeopatycznych leków nie korzystać. Czy słusznie, tego nie wiem. W takich jednak sprawach wolę dmuchać na zimne (o. Salij, Medycyna naturalna czy okultystyczna? "W drodze", nr 11/2003).
Kropka nad "i"
W kwestii naukowej weryfikacji leczenia homeopatycznego odwołujemy się do autorytetów: prof. dr hab. med. Andrzeja Gregosiewicza oraz do doc. dr hab. Jacka Tyczkowskiego (z Centrum Badań Molekularnych i Makromolekularnych PAN w Łodzi) i mgr Ewy Tyczkowskiej (absolwentki Wydziału Farmacji Akademii Medycznej w Łodzi). Krytyce naukowców podlega sama istota homeopatii, a także sposób przeprowadzania badań nad lekami. Autorzy podkreślają fakt, iż przy tak wielkim stopniu rozcieńczania substancji, jak to ma miejsce w przypadku tej metody, zanika całkowicie wyjściowa cząsteczka. Współczesna nauka nie znalazła na razie żadnego dowodu, że lek homeopatyczny, w którym nie ma śladów pierwotnie rozpuszczonej substancji, różni się czymkolwiek od czystego rozpuszczalnika (doc. dr hab. Tyczkowski, mgr Tyczkowska, Wiara czyni cuda, "Wiedza i Życie", grudzień 2000). Cóż to oznacza? [Homeopatia] to interes wszechczasów. Sprzedawać nic za pieniądze. Podkreślać, że to nic jest istotą leku. Informować klientów, że dostają nic. Nikt już nigdy nie wpadnie na pomysł wykorzystania nicości. Oto próg transcendencji (prof. Gregosiewicz, Homeopatia - kpiny z medycyny, "Medicus", kwiecień 2002). Ponadto, warto pamiętać, iż literatura naukowa na temat homeopatii finansowana jest niemal wyłącznie przez francuskie laboratoria BOIRON i DOLISOS, produkujące leki homeopatyczne. Żaden niezależny naukowiec nie potwierdził nigdy wyników tych badań. Żadne poważne czasopismo naukowe nie zamieszcza prac na temat homeopatii (prof. Gregosiewicz, Homeopatia - kpiny z medycyny, "Medicus", kwiecień 2002).
I jeszcze wywad z O. Aleksandrem Posackim SJ. na temat homeopatii.
http://www.naszdziennik.p...=my&id=my15.txt
I tekst.....za "W Drodze"
http://www.mateusz.pl/gos...r380/02-wdr.htm
Ks. Jacek Salij, o homeopatii...
http://mateusz.pl/wdrodze/nr363/17-wdr.htm
Moim zdaniem ważne jest, o jakim rodzaju homeopatii mówimy. Są zasadniczo dwa nurty. Pierwszy opiera się na wiedzy (tak, potwierdzone naukowo) o efekcie placebo. Sama więc sugestia, że lek zawier substancje lecznicze, działa lecząco, poprzez podświadomość. Substancie tam dodawane można traktować jedynie jako furtkę dla podświadomości, by wierzyła, że otrzymuje lek (i jednocześnie by nie być posądzonym o kłamstwo).
Tego typu homeopatia jest o tyle potwierdzona, że opiera się na dobrze zbadanym już efekcie placebo.
Drugi rodzaj homeopatii opiera się na faktycznej wierze, że minimalne ilości substancji faktycznie leczą. To własnie ta gałąź czerpie z pierwowzoru, mającego konotacje spirytystyczne (warto zaznaczyć - spirytystyczne, a nie okultystyczne - to nie to samo).
Istotą zaś homeopatii jest stosowanie minimalnych dawek środków, które w większym stężeniu powodują objawy podobne do objawów danej choroby
to wyjaśnia dlaczego po przyjęciu takich leków czułam się jeszcze gorzej...
czy zażywanie ich miało jakoś wpływ na moje życie duchowe?
trudno powiedzieć w tamtym okresie "bardzo dużo się działo" we mnie i wokół mnie...
na pewno przyjmowanie tych leków przyczyniło się do pogorszenia mojego samopoczucia i zwiększenia wszechobecnego chaosu. W czym można i teraz wiem że należy upatrywać działania złego.
czy zażywanie ich miało jakoś wpływ na moje życie duchowe?
Z mojego osobistego doświadczenia mogę powiedzieć, że bardzo mogło. Podparłabym się chętnie historią znanego starszym stażowo forumowiczom ddv, niestety on nie żyje i tylko fragmentarycznie czuję się upoważniona do powtarzania jego świadectwa, w punktach, które mi za życia pozwolił ujawniać.
U niego homeopatia a właściwie "leczenie" nią stało się jedną z furtek do czasu kryzysu wiary.
Moim skromnym zdaniem cały szkopuł i ewentualne zagrożenia duchowne (nie tylko dla katolików) leżą nie tyle w samej homeopatii jako takiej, ale w samym podejściu do niej, w tym, czym dla człowieka homeopatia jest.
Od czasów jej rozwoju wiele się zmieniło. Bardzo mocno odchodzi się od spirytystycznych wyjaśnień jej działania. Stąd ważniejsze tu jest, jak sam człowiek widzi homeopatię - gdyż wszelkie "furtki dla złego ducha", jak je nazywacie, powstają nie w jakiś dziwny sposób, ale przez podświadomość.
Jeśli więc człowiek podświadomie uznaje w homeopatii coś więcej niż medyczny (skuteczny bądź nie, nieistotne) sposób leczenia, wtedy, w myśl rozumowania katolickiego, może otworzyć taką "furtkę". Jednak jeśli dla człowieka, zarówno świadomie i podświadomie, homeopatia jest tylko stricte medycznym lekarstwem, działającym na zasadzie bądź efektu placebo, bądź we nieznany i nieodkryty dotąd sposób zwiększającym jak najbardziej naturalną, biologiczną odporność - wtedy zagrożenia nie ma.
Drizzt - wymieniając 2 nurty klasyfikujesz każdego producenta homeopatii jako:
a) oszusta zarabiającego krocie na ludzkiej sugestii
b) okultystę
W zasadzie tyle już wystarczy, żeby powiedzieć (każdej) homeopatii do widzenia.
A to dopiero początek, bo przecież rodzą się kolejne pytania - o to, dlaczego w takim razie niektóre rodzaje homeo działają? Dlaczego substancje, które nie mają prawa działać, działają, i to np. na niemowlętach (znam osobiście taki przypadek)?
Jakie były początki homeopatii? Skąd mity o wyspie Kos i kim był, jaką rolę odegrał Hahnemann? Skąd czerpał swoje pomysły... Jak wygląda dzisiaj praca nad formułami "leków" w koncernach farmaceutycznych? Dlaczego tak trudno w to wniknąć? O co w tym wszystkim chodzi...?
Drizzt - wymieniając 2 nurty klasyfikujesz każdego producenta homeopatii jako:
a) oszusta zarabiającego krocie na ludzkiej sugestii
b) okultystę
Bzdura. Producent jest tym, który chce zarobić kasę. Jemu nie jest ważne, JAK homeopatia działa - ma recepturę i robi.
Ponadto, ani a, ani b.
Nie a), gdyż jasno jest określone, co lek zawiera. Konsument jest więc poinformowany o jego składzie i tezie o działaniu. O oszustwie mowy być nie może.
Nie b), gdyż wiara w lecznicze działanie minimalnych dawek substancji podobnych do choroby nie implikuje wcale okultyzmu (może być utrzymywana przy braku okultystycznego podłoża - czy słusznie, to należałoby zbadać). Ponadto, jeśli już nawet się uprzesz, że musi tu być wiara w jakąś nieznaną nam energię, to i tak nie jest to tożsamo z okultyzmem, gdyż nikt nie może udowodnić braku istnienia zwykłej, normalnej, aczkolwiek nieznanej nam formy oddziaływania (zupełnie bezpośredniego, fizycznego).
Tylko pozornie, bo doskonale wiemy, że a) nigdy by się nie sprzedało bez oszukańczego marketingu, a b) samo w sobie nigdy nie mogłoby działać wg praw nauki, więc wiara w nie jest w najlepszym razie zabobonem, a w najgorszym - czynnym praktykowaniem okultyzmu.
P.s. tu nie jest kwestia taka, że nie wiemy jak mogłoby działać, tylko raczej taka, że przy dzisiejszym poziomie rozwoju nauki dobrze wiemy, że nie może
Tylko pozornie, bo doskonale wiemy, że a) nigdy by się nie sprzedało bez oszukańczego marketingu
A wskaż mi przykłady nie-oszukańczego marketingu Bo może żyjesz w innym niż ja Matrixie Ja jak na razie dalej muszę dobrych kilkanaście minut szorować płytę grzewczą w kuchni, mimo używaniu "nowego płynu, który sam usuwa brud", a koszulka, którą nieszczęśliwie zaplamiłem winem w sylwestra musiałem przeznaczyć na szmatę do podłogi, pomimo używania "ekstra-cud wybielacza, który wywabi każdą plamę"
b) samo w sobie nigdy nie mogłoby działać wg praw nauki, więc wiara w nie jest w najlepszym razie zabobonem, a w najgorszym - czynnym praktykowaniem okultyzmu.
Praw nauki, którą JAK DOTĄD poznaliśmy. Chyba, że człowiek jest na tyle butny i pyszny by uważać, że odkrył już wszystko.
P.s. tu nie jest kwestia taka, że nie wiemy jak mogłoby działać, tylko raczej taka, że przy dzisiejszym poziomie rozwoju nauki dobrze wiemy, że nie może
W renesansie, przy ówczesnym poziomie nauki każdy dobrze wiedział, że człowiek nie może "latać jak ptak". A potem magowie stworzyli samolot
Zadziwi mnie ludzka pycha i wiara w to, że poznali już wszystko. O działaniu ludzkiego mózgu wiedzą niewiele, o takich rzeczach, jak elektryczność (podstawa dzisiejszego społeczeństwa) czy oddziaływanie silne i słabe dowiedzieli się mgnienie oka temu (w skali całej historii ludzkości) - a są na tyle pyszni, by wszystko, czego nie rozumieją, i co ich kulawa nauka nie potrafi wyjaśnić, uznawać za mit, zabobon i "magię". Pozazdrościć
A wskaż mi przykłady nie-oszukańczego marketingu Bo może żyjesz w innym niż ja Matrixie
No dobrze, ale jest różnica między wciskaniem komuś wody z mydlinami mówiąc, że to super wywabiacz plam dzięki któremu pozbędzie się ich w 100%**, a między reklamą typu: nasz wywabiacz jest najlepszy, jeśli badania konsumenckie rzeczywiście taką zależność potwierdzają.
Nie jest złe promowanie produktu. Zła jest tylko nieuczciwa promocja. Jeżeli wciskam komuś produkt II jakości, to nieuczciwie jest powiedzieć: "mój produkt jest najlepszy", ale już reklama "mój produkt jest najtańszy" - jest marketingiem nie-oszukańczym.
Ale tu nie o tym
[ Dodano: Czw 04 Lut, 2010 15:05 ]
A wskaż mi przykłady nie-oszukańczego marketingu Bo może żyjesz w innym niż ja Matrixie
No dobrze, ale jest różnica między wciskaniem komuś wody z mydlinami mówiąc, że to super wywabiacz plam dzięki któremu pozbędzie się ich w 100%**, a między reklamą typu: nasz wywabiacz jest najlepszy, jeśli badania konsumenckie rzeczywiście taką zależność potwierdzają.
Hmmm, to patrząc z tego punktu widzenia, to w ogóle wszyscy konsumenci np proszków do prania musieliby żyć w innych Matrixach Bo w każdej reklamie mowa o tym, że "nasz proszek jest najlepszy" (lub, w najlepszym razie, że klienci nie zobaczyli różnicy między naszym a innym). Czyżby więc klienci w badaniach konsumenckich mieli rozdwojenie (roz-wieloraczenie?) jaźni, że dla wszystkich jednocześnie wszystkie proszki są najlepsze?
Nie jest złe promowanie produktu. Zła jest tylko nieuczciwa promocja. Jeżeli wciskam komuś produkt II jakości, to nieuczciwie jest powiedzieć: "mój produkt jest najlepszy"
I tu się mylisz. Bo kwestia, który produkt jest najlepszy, jest kwestią gustu (i np okoliczności, wiedzy etc etc), tak więc nie ma przeszkód ani prawnych, ani moralnych, żeby reklamować go jako najlepszy.
[quote[
ale już reklama "mój produkt jest najtańszy" - jest marketingiem nie-oszukańczym.
[/quote]
A nie zauważyłaś, że w takich reklamach kwestia, że jest najtańszy, łączy się ZAWSZE ze stwierdzeniem, że nie ma różnicy w jakości od najlepszych? Czyli twierdzi, że produkt II kategorii jest identycznie dobry co lider jakościowy na rynku?
Wskaż mi choć jedną reklamę, w której mowa jest: "Nasz produkt wprawdzie odstaje od konkurencji, i ogólnie jest do kitu, ale za to tani jak barszcz"
Ale tu nie o tym
Ok, tylko znowu: nie jesteś - tak myślę ( ) - naukowcem. Są takie dziedziny nauki, w których wciąż mamy wielkie pole do popisu, gdzie teorie są niezweryfikowane, a nasza wiedza tak naprawdę szczątkowa, ale są i takie dyscypliny, w których - choć nie mamy pełnej wiedzy - to jednak mamy jakiś sprawdzony "szkielet", na podstawie którego możemy przewidzieć istnienie czegoś jeszcze nieodkrytego, albo wykluczyć możliwość istnienia.
Funkcjonowanie ciała człowieka akurat jest jedną z najgorzej zbadanych rzeczy w naszym świecie. Przede wszystkim nie wiemy, jak dokładnie działa nasze DNA. Nie wiemy nic praktycznie o działąniu mózgu (a przecież to on "zawiaduje" naszym ciałem). Mało też wiemy o pełnym działaniu naszego układu odpornościowego.
Ponadto, hipoteza o istnieniu bioenergii dalej jest w powijakach - nikt jej jeszcze nie udowodnił, ani nikt nie obalił.
Nie wiemy, jak działa efekt placebo, a co za tym idzie, jaki wpływ ma sugestia na nasz organizm.
I wiele, wiele innych. A to tylko te gałęzie, które mogą mieć wpływ na działanie homeopatii.
Zachowanie cząsteczek czystej wody w szklance jest akurat dość nieźle zbadane
Nie ma podstaw, żeby utrzymywać, że woda ze szklanki, której zawartość uprzednio wstrząsnął szaman jest bardziej cudowna od drugiej identycznej.
Jeśli wodę traktujesz tylko jako zbiór chemii, to w pewnym stopniu można wykluczyć (choć niekoniecznie - nie możemy mieć pewności, jak dokładnie wpływają pierwiastki śladowe na wodę na poziomie kwantowym). Jeśli weźmie się pod uwagę bioenergię (której istnienia wykluczyć nie można, jako normalnej, fizycznie działającej siły), wtedy sprawa nie jest już tak oczywista.
Zresztą, aby zacząć myśleć o tym, jak homeopatia działa, na początku trzeba by było przeprowadzić rzetelne, dokładne, na dużej probie, badania nad homeopatią. Badania porównawcze, nie oparte tylko na relacjach przypadkowych użytkowników czy mędrkowaniu, co powinno, a co nie działać.
:D Hmmm, to patrząc z tego punktu widzenia, to w ogóle wszyscy konsumenci np proszków do prania musieliby żyć w innych Matrixach Bo w każdej reklamie mowa o tym, że "nasz proszek jest najlepszy" (lub, w najlepszym razie, że klienci nie zobaczyli różnicy między naszym a innym). Czyżby więc klienci w badaniach konsumenckich mieli rozdwojenie (roz-wieloraczenie?) jaźni, że dla wszystkich jednocześnie wszystkie proszki są najlepsze?
A czy ja mówię, że większość producentów jest uczciwa? Raczej przeciwnie.
Reklama w ogóle jest dziedziną w której jest więcej nadużyć, niż gry fair. Ale to wszyscy wiemy
I tu się mylisz. Bo kwestia, który produkt jest najlepszy, jest kwestią gustu (i np okoliczności, wiedzy etc etc), tak więc nie ma przeszkód ani prawnych, ani moralnych, żeby reklamować go jako najlepszy.
W ten sposób możesz stopniować jakość czekoladek, ale nie naszego przykładowego proszku do prania, którego skuteczność w różnych sytuacjach można po prostu zbadać laboratoryjnie To nie zmienia faktu, że oczywiście jeden proszek może lepiej wybielać, a drugi - lepiej odplamiać ślady po trawie, ale w tym momencie każdy jest najlepszy tylko w swojej dziedzinie.
A nie zauważyłaś, że w takich reklamach kwestia, że jest najtańszy, łączy się ZAWSZE ze stwierdzeniem, że nie ma różnicy w jakości od najlepszych? Czyli twierdzi, że produkt II kategorii jest identycznie dobry co lider jakościowy na rynku?
Czy zawsze? Nie wiem, nie analizowałam reklam pod tym względem. Na pewno często - bo reklama w ogóle jest niemalże w 100% nieuczciwa. Ja podaję kryteria uczciwości. Nie twierdzę, że ta uczciwość aż bije z gazet, telewizorów i billboardów.
Wskaż mi choć jedną reklamę, w której mowa jest: "Nasz produkt wprawdzie odstaje od konkurencji, i ogólnie jest do kitu, ale za to tani jak barszcz"
To by była antyreklama, prawda?
Ale już np. hipermarkety Tesco reklamują się: "dużo, tanio, Tesco". Cała polska też wie, że "Lidl jest tani" i "niskie ceny to jest Plus" - i jakoś klienteli te sieci nie tracą
Podobnie reklama typu "jakość w dobrej cenie" jest do przyjęcia. Nie mówię, że nie jest.
Funkcjonowanie ciała człowieka akurat jest jedną z najgorzej zbadanych rzeczy w naszym świecie.
Ciekawa teza. Nie podważam jej, nie zastanawiałam się nigdy nad tym, ale może masz jakieś dowody na jej poparcie?
Przede wszystkim nie wiemy, jak dokładnie działa nasze DNA.
Oo?! Że co proszę? jak to?
Tutaj to już domagam się dowodów
Nie wiemy nic praktycznie o działąniu mózgu (a przecież to on "zawiaduje" naszym ciałem).
To akurat prawda, wprawdzie nie "praktycznie nic", ale rzeczywiście wciąż niewiele. Ta dziedzina wiedzy rzeczywiście ma przed sobą przyszłość.
Mało też wiemy o pełnym działaniu naszego układu odpornościowego.
Wiesz... Wiemy dużo, ale to wciąż mało
Ponadto, hipoteza o istnieniu bioenergii dalej jest w powijakach - nikt jej jeszcze nie udowodnił, ani nikt nie obalił.
A kto taką hipotezę postawił i na jakiej podstawie?
Bo wiesz... jeśli nie ma podstaw, to jest sprzeczna z brzytwą Ockhama i żadną hipotezą po prostu nie jest, tylko bzdurkami.
Nie wiemy, jak działa efekt placebo, a co za tym idzie, jaki wpływ ma sugestia na nasz organizm.
Coś tam wiemy, bez przesady.
Jeśli wodę traktujesz tylko jako zbiór chemii, to w pewnym stopniu można wykluczyć (choć niekoniecznie - nie możemy mieć pewności, jak dokładnie wpływają pierwiastki śladowe na wodę na poziomie kwantowym). Jeśli weźmie się pod uwagę bioenergię (której istnienia wykluczyć nie można, jako normalnej, fizycznie działającej siły), wtedy sprawa nie jest już tak oczywista.
Dlaczego nie możemy mieć pewności jak działają pierwiastki, których zawartość w wodzie jest śladowa?
Poza tym... Jeśli wziąć pod uwagę, że substancja homeopatyczna to roztwór "substancji aktywnej" w wodzie destylowanej rozcieńczany np. 12-15 razy w stosunku 1:100, to łatwo można sobie policzyć stężenie jonów w takim roztworze i porównać z ich stężeniem w wodzie jaką mamy w kranie - okazuje się, że wielokrotnie homeopatia zawiera mniejsze stężenie tej substancji, która miała być subst. aktywną od zwykłej [niedestylowanej] wody.
Zresztą, aby zacząć myśleć o tym, jak homeopatia działa, na początku trzeba by było przeprowadzić rzetelne, dokładne, na dużej probie, badania nad homeopatią. Badania porównawcze, nie oparte tylko na relacjach przypadkowych użytkowników czy mędrkowaniu, co powinno, a co nie działać.[/quote]
reklama w ogóle jest niemalże w 100% nieuczciwa
Więc czemu tak mocno "rzuciłaś się" na reklamę homeopatii, skoro zdajesz sobie sprawę, że nie jest bardziej nieuczciwa, niż 99% innych reklam?
Ciekawa teza. Nie podważam jej, nie zastanawiałam się nigdy nad tym, ale może masz jakieś dowody na jej poparcie?
Przykładowo, mamy jak na razie blade pojęcie, co warunkuje powstawanie tak rozpowszechnionej choroby, jak rak. Mamy jakieś tam przesłanki, co ją może nasilać, ale niewiele więcej. To pierwszy z brzegu przykład.
Oo?! Że co proszę? jak to?
Tutaj to już domagam się dowodów
Łańcuchu DNA jak na razie są dla nas dość bezładną plątaniną, o której wiemy, że zawiaduje powstawaniem białek. Ale bardzo niewiele wiemy, które fragmenty odpowiadają za co, jak przekładają się różne kombinacje genotypowe na konkretne cechy. Nie wiemy też zbyt wiele (choć nie nic) o tym, jak wpływać na DNA, modyfikować, zmieniać, by osiągnąć konkretne, przewidywalne efekty. I tak dalej, i tak dalej.
Ta dziedzina wiedzy rzeczywiście ma przed sobą przyszłość.
A zauważ, że właśnie mózg jest centralną jednostką naszego organizmu. Skoro tylko w niewielkim stopniu znamy jego działanie, jak możemy z całą pewnością stwierdzać, czy coś działa, czy nie?
A kto taką hipotezę postawił i na jakiej podstawie?
Bo wiesz... jeśli nie ma podstaw, to jest sprzeczna z brzytwą Ockhama i żadną hipotezą po prostu nie jest, tylko bzdurkami.
Kto? Sami użytkownicy. Na jakiej podstawie? Doświadczalnej. Gdyby nie postawili hipotezy o działaniu bioenergoterapii, to nie byłoby czegoś takiego
Ale nawet - kto postawił w XV wieku hipotezę o działaniu prądu elektrycznego, popartą przesłankami? Nikt. A czy to znaczy, że energia elektryczna to "bzdety"?
Coś tam wiemy, bez przesady.
Wiemy, że placebo DZIAŁA. Ale jak i dlaczego, tego już nie wiemy - a bez tego można powiedzieć, że wiemy tyle, co nic.
Poza tym... Jeśli wziąć pod uwagę, że substancja homeopatyczna to roztwór "substancji aktywnej" w wodzie destylowanej rozcieńczany np. 12-15 razy w stosunku 1:100, to łatwo można sobie policzyć stężenie jonów w takim roztworze i porównać z ich stężeniem w wodzie jaką mamy w kranie - okazuje się, że wielokrotnie homeopatia zawiera mniejsze stężenie tej substancji, która miała być subst. aktywną od zwykłej [niedestylowanej] wody.
Różnica jest prosta. Substancje aktywne w środku homeopatycznym są jedynymi dodanymi do wody. Natomiast w tzw "kranówie" pewnie też je znajdziesz - razem z całą gammą innych substancji. Więc nie można tu postawić znaki równości.
[ Dodano: Pią 05 Lut, 2010 15:49 ]
Więc czemu tak mocno "rzuciłaś się" na reklamę homeopatii,
skoro zdajesz sobie sprawę, że nie jest bardziej nieuczciwa, niż 99% innych reklam?
Rzuciłam się? Stwierdziłam, że w najlepszym wypadku jest oszustwem. W najgorszym - szamaństwem.
Czyżbym powiedziała nieprawdę?
Chyba nie stosujesz logiki pt. "wolno mi oszukać, bo X też oszukuje"?
Przykładowo, mamy jak na razie blade pojęcie, co warunkuje powstawanie tak rozpowszechnionej choroby, jak rak. Mamy jakieś tam przesłanki, co ją może nasilać, ale niewiele więcej. To pierwszy z brzegu przykład.
Oj... Wiemy całkiem sporo o czynnikach mutagennych, o onkogenezie, coraz więcej także o metodach leczenia.
Bardzo upraszczasz i przerysowujesz.
Łańcuchu DNA jak na razie są dla nas dość bezładną plątaniną, o której wiemy, że zawiaduje powstawaniem białek.
Ale bardzo niewiele wiemy, które fragmenty odpowiadają za co, jak przekładają się różne kombinacje genotypowe
na konkretne cechy. Nie wiemy też zbyt wiele (choć nie nic) o tym, jak wpływać na DNA, modyfikować,
zmieniać, by osiągnąć konkretne, przewidywalne efekty. I tak dalej, i tak dalej.
Drizzt, nie chcę być złośliwa, ale z lekcji biologii to Ty chyba niewiele pamiętasz
Struktura kwasu deoksyrybonukleinowego jest doskonale poznana, znamy też metody jego sekwencjonowania. Bardzo wiele genów jest już doskonale poznanych.
W wyniku przeprowadzonego projektu Human Genome, już do momentu publikacji wyników w 2001 roku zostało przebadane 90% genomu człowieka.
Organizmy modyfikowane genetycznie są na półkach w każdym hipermarkecie i warzywniaku. Coraz więcej też organizmów transgenicznych.
Choćby u nas, w Poznaniu, w Instytucie Chemii Bioorganicznej PAN naukowcy starają się zmodyfikować genetycznie sałatę w taki sposób, żeby zawierała szczepionkę przeciw żółtaczce zakaźnej.
Kto? Sami użytkownicy. Na jakiej podstawie? Doświadczalnej. Gdyby nie postawili hipotezy o działaniu bioenergoterapii, to nie byłoby czegoś takiego
A niby dlaczego by nie było? Sam doskonale wiesz jak wiele można zdziałać prostym oszustwem (jak choćby w reklamie).
Ale nawet - kto postawił w XV wieku hipotezę o działaniu prądu elektrycznego, popartą przesłankami? Nikt. A czy to znaczy, że energia elektryczna to "bzdety"?
Drizzt, albo celowo przekręcasz, albo nie dostrzegasz różnicy...
W Twoim przykładzie brak jest hipotez popartych przesłankami (co nie znaczy, że w XV wieku te przesłanki nie istniały - oczywiście, że istniały, bo istniało zjawisko prądu, prawda?); stan wiedzy ograniczał postęp, brak było na daną chwilę dowodów, więc nie snuto domysłów (a jeśli snuto je 'prywatnie', to przez brak dowodów szybko o nich zapominano).
Sytuacja z homeo jest dokładnie odwrotna: brak jest przesłanek i brak dowodów, natomiast domysły są snute - a ponieważ są kombinowaniem na siłę wbrew brakowi przesłanek, jest to niezgodne z brzytwą Ockhama.
Oczywiście, że postęp naukowy musi iść do przodu. Nie wiemy dziś wszystkiego.
Ale przyrównywanie najbardziej bzdurnych i niczym nie popartych wymysłów ludzkiej fantazji do odkryć ubiegłych wieków jest ogromnym nadużyciem.
Równie dobrze mogę stwierdzić, że istnieje jeszcze jeden wymiar, pełen energii, które działają na opak i błyszczących, zielonych słoni... Albo po prostu cokolwiek.
A spróbuj mi udowodnić, że fantazjuję... - nie, coś ty! Po prostu jestem tak oświecona, że Tobie się jeszcze o mojej nauce nie śniło, podobnie jak Homo erectus o komputerach.
Różnica jest prosta. Substancje aktywne w środku homeopatycznym są jedynymi dodanymi do wody. Natomiast w tzw "kranówie" pewnie też je znajdziesz - razem z całą gammą innych substancji. Więc nie można tu postawić znaki równości.
Hyhyhy bardzo chętnie bym się zajęła tego typu badaniami.
A czy wziąłeś pod uwagę, że w większości przypadków w Twoim organizmie jest zdecydowanie większe stężenie danej substancji, niż w r-rze "C12"?
Ok, Omyk, żeby już nie przedłużać przerzucania się argumentami, które w sumie do niczego nie prowadzi, powiem tak: w kilku punktach się z Tobą zgadzam, w kilku uważam, że mocno naciągasz, by jakoś ugruntować swoje zdanie.
Jakkolwiek by nie było, na korzyść/przeciw homeopatii przemawia kilka przesłanek:
Przeciw: Nasza obecna wiedza nie dostarcza przesłanek, na mocy których homeopatia mogłaby działać.
Za: Homeopatia utrzymuje się na rynku i ludzie dalej ją stosują - co byłoby dziwne, gdyby w ogóle nie działała.
Możliwe wyjaśnienia? Albo homeopatia nic w sobie nie ma, prócz efektu placebo (medycyna tradycyjna ma rację), albo też działa w jakiś sposób, którego medycyna nie rozumie (homeopaci mają rację).
Którekolwiek wyjaśnienie by nie było prawdziwe, nie mamy prawa oceniać homeopatii, dopóki nie zostanie doświadczalnie zbadana (na razie są tylko uczone mędrkowania, czemu to homeopatia miałaby nie działać, bazujące tylko na obecnej wiedzy). Jak możnaby przeprowadzić takie badanie? Prosto:
1. Wybrać próbę losową (czyli nie dobieraną z jakiegoś konkretnego środowiska), odpowiednio dużą (1000 osób lub więcej)
2. Podzielić na trzy grupy, z których jednej podawać lek homeopatyczny, drugiej - klasyczny, a trzeciej - placebo (co ważne, ludzie nie mogą wiedzieć, jaki lek dostali).
3. Porównać rezultaty.
Takie badanie wykazałoby jednocześnie kilka rzeczy:
a) czy homeopatia działa (porównanie jej z placebo)
b) jak mocno działa (porównanie zarówno z placebo, jak i z lekami tradycyjnymi)
Dzięki temu można by jednoznacznie udowodnić/zanegować działanie homeopatii, a nawet udowodnić/obalić tezę o działaniu homeopatii jedynie jako placebo.
Dopiero wtedy można by słusznie używać terminów "bzdura" czy "oszustwo" (w przypadku negatywnego wyniku badań).
Bez takich badań są to czyste pomówienia.
Ponadto, dopiero po zbadaniu działania można by dopiero zaczynać szukać powodów jej działania (o ile by działała). Nieumiejętność znalezienia takich powodów w takim wypadku (działania homeo) oznaczałaby nie nie działanie homeopatii, ale niepełność naszej wiedzy.
Lub, oczywiście, gdyby badanie okazało się fiaskiem dla homeopatii, sprawa byłaby również rozwiązana.
Drizzt, tak mi się nasuwa na myśl...
W kwestii istnienia Boga katolikom zwykle się mówi: "to wy twierdzicie, że Bóg istnieje, więc to wy udowadniajcie, my nie musimy, bo nie można udowodnić, że czegoś nie ma, dowodzenie należy do drugiej strony".
Kiedy natomiast chodzi o udowadnianie istnienia jakiejś fantazyjnej 'bioenergii' - nikt się nie kwapi, żeby spróbować. To co, tym razem zasady się odwracają i znowu to my, katolicy, mamy udowadniać? Tym razem, że bioenergii nie ma?
Dosyć przewrotna to logika.
[ Dodano: Pią 05 Lut, 2010 19:13 ]
Jeśli ktoś ma kaprys płacić 60 zł za 100 ml wody - to proszę bardzo.
Złe jest w tym nabijanie ludzi w butelkę i głupota, która i tak zawsze się gdzieś ulotni.... Jak nie pępkiem to... (darujmy sobie jednak to powiedzonko...)
Drizzt, tak mi się nasuwa na myśl...
W kwestii istnienia Boga katolikom zwykle się mówi: "to wy twierdzicie, że Bóg istnieje, więc to wy udowadniajcie, my nie musimy, bo nie można udowodnić, że czegoś nie ma, dowodzenie należy do drugiej strony".
Kiedy natomiast chodzi o udowadnianie istnienia jakiejś fantazyjnej 'bioenergii' - nikt się nie kwapi, żeby spróbować. To co, tym razem zasady się odwracają i znowu to my, katolicy, mamy udowadniać? Tym razem, że bioenergii nie ma?
Nie, Omyk. Mylisz dwie rzeczy: w obliczu braku dowodów uznawanie, ze czegoś nie ma i uznawanie, że tego NIE WIEMY.
Ja tutaj nie stwierdzam, że należy uznać homeopatię za działającą. Nie mamy do tego podstaw, więc ma ona status "nie wiadomo", może działa, a może nie. Jednak nie mamy też doświadczalnych dowodów na jej NIE działanie, więc nie uprawnia nas to do nazywania homeopatii "bzdurami" czy "oszustwem". I o to się sprawa rozchodzi - "brak dowodu nie jest dowodem braku".
Jest jeszcze trzecia możliwość:
Naukowo rzecz ujmując homeopatia naprawdę nie ma prawa działać, więc medycyna tradycyjna, zajmująca się badaniem substancji homeopatycznych od strony wpływu zawartości próbki na organizm człowieka, nie popełnia żadnego błędu, natomiast eksperymenty wykazują, że jednak homeopatia - przynajmniej czasami - w jakiś sposób działa, mimo, że "nie ma prawa" (i nie jest to efekt placebo, jeżeli działa również na noworodkach - znam taki przykład, ale może to przypadek, należałoby zbadać sprawę).
Wtedy jak ulał pasuje pogląd czysto katolicki
Jeśli badania wykazałyby, że homeopatia działa, i nie jest efektem placebo - wtedy stanęlibyśmy przed faktem, że nie wiemy, jak działa. Nie byłoby to bynajmniej tożsame z na wyrost logiką katolików, że jest to "sprawka szatana". Nie wyciągaj wniosków idących dalej, niż pozwalałyby poszlaki.
[ Dodano: Pią 05 Lut, 2010 19:55 ]
Nie chciałem takiego porównania, ale ok, skoro nikt nie rezygnuje ze słów oskarżeń...
Wiara w homeopatię jest tak samo zasadna, co wiara w Boga. Tyle samo jest na obie sprawy dowodów (w liczbie zero). Na tej samej zasadzie, co Ty mówisz o 60 zł za 100ml wody mógłbym powiedzieć: "Jak ktoś chce wprowadzać w swoje życie szereg sztucznych ograniczeń, w zamian za wymysł księży, to nie mam nic przeciw".
Ale gdybym tak powiedział, kierując się TYM SAMYM tokiem myślowym, co Ty, najpewniej reakcją byłoby oburzenie połowy forum, i co najmniej jedno ostrzeżenie.
Więc może powstrzymajmy się od bezpodstawnych oskarżeń, dobrze?
Homeopatia to coś rzeczywistego, namacalnego - naukowego. Można to zbadać, wziąć pod mikroskop etc.
Więc jeżeli w wypadku nauki można mówić o "WIERZE" - to jest to jakaś niepotwierdzona hipoteza, mająca niewiele wspólnego z typowo naukowym, medycznym podejściem.
Religia zaś i Bóg - Absolut, to byty (o ile w przypadku religii jest to raczej rzeczywistość), które nie podlegają w żaden namiejszy sposób materii nauki. A medycyna przecież jest jej częścią, prawda?
Więc proszę bezpodstawnie nie porównywać tych dwóch sfer i wypowiadania swoich opinii o nich. Kwestia tego czy zupa pomidorowa jest grzybową - to też kwestia "wiary"?
Dawid - ja nie wnikam, co można, a czego nie można zbadać. Punktem łączącym jest to, że obie te rzeczy jak na razie NIE SĄ zbadane (nieistotne, czy mogą być, czy nie), na obie też nie ma dowodów za czy przeciw.
Tak więc dopóki homeopatia nie zostanie zbadana naukowo, dopóty ma taki sam status jak wiara w Boga - ludzie wierzą, bo tak, a z braku dowodów nie można tego ani uznać za prawdę, ani za bzdurę. Tu jest właśnie wspólna płaszczyzna.
Gdy homeopatia zostanie zbadania w badaniach porównawczych (jak opisałem wyżej), wtedy będzie można oceniać.
A na razie rzucanie oskarżeniami jest to po prostu bezpodstawnym oszczerstwem, i niczym więcej.
Ponadto, tak już nieco poza powyższymi, to sami katolicy wciskają już w homeopatię różne nadprzyrodzone wytłumaczenia (jak działanie Szatana), więc jednak chyba wiara w Boga i wiara w homeopatię (czy raczej w szatana jako jej sprawcę) ma więcej wspólnego, niż starasz się postulować.
Drizzt, homeopatia w samym swoim założeniu jest materią możliwą do zbadania, a homeopaci - stawiają teorie, które w ich mniemaniu są naukowe.
Tu warto by przetoczyć na przykład takie tezy jak:
- hipoteza "PAMIĘCI CIECZY"
- Prawa HERINGA
Obie rzeczy opierają się na zależnościach występujących namacalnie w przyrodzie, zbadanych i możliwych do zbadania.
TAK WIĘC NIE MOŻNA MÓWIĆ O TYM, ŻE WIERZY SIĘ W COŚ, CO JEST MOŻLIWE DO ZBADANIA - DO ZMYSŁOWEGO POZNANIA.
Przede mną leży nowy długopis, którego jeszcze nie miałem w ręku. Czy ja wierzę, czy WIEM że on jest?
Różnica między wiarą w Boga, a w działanie pewnych niekonwencjonalnych metod leczenia jest nieporównywalna - to przepaść dzieląca dwa różne sfery poznania.
Punktem łączącym jest to, że obie te rzeczy jak na razie NIE SĄ zbadane (nieistotne, czy mogą być, czy nie), na obie też nie ma dowodów za czy przeciw.
Właśnie, że nie! BARDZO ISTOTNE! Co więcej, jak to - przecież leki homeopatyczne aby móc zostać dopuszczone do sprzedaży musiały przejść szereg testów i badań. Ile to już lat pracuje się nad udowodnieniem ich skuteczności!
One są BADANE - a zbadane zapewne nie zostaną jak cała otaczająca nas przyroda, wszakże miał rację filozof mówiąc: "Wiem, że nic nie wiem!"
Bóg - jest nie możliwy do naukowego poznania. KROPKA. Nie można go dotknąć, wyciąć kawałka stanu, zbadać pod mikroskopem - słowem mówiąc - POZNAĆ ZMYSŁOWO.
Homeopatię - TAK. I tu o WIERZE nie ma mowy!
A moja opinia to nie oszczerstwo, a komentarz oparty o medyczny punkt widzenia. Jeśli nie podoba ci się forma, to mogę powiedzieć mniej dobitnie - placebo. To też będzie oszczerstwo?
Nie, Dawidzie, to nie będzie oszczerstwo. To będzie własna opinia wyrażona w kulturalny sposób, bez obrażania.
A co do badania homeopatii - szukałem z ciekawości w internecie badań, o których pisałem, że można przeprowadzić. Co ciekawe - ŻADNYCH nie znalazłem. Jedynie wywody i dumania, CZY homeopatia "MOŻE" działać. Natomiast żadnych bezpośrednich badań to działanie testujących.
To nieco jak z przedstawicielami Kościoła i Da Vincim - Da Vinci próbował opracować maszynę latającą. Kościół uznał to za bzdurne, gdyż uznawał, że skoro Bóg nie dał człowiekowi skrzydeł, to nie ma on możliwości latania. Czas wszystko zweryfikował.
Ponadto, w temacie - jeśli już nawet uznane zostanie, że homeopatia to placebo - na na kiego grzyba wszędzie na siłę wciskać Szatana?
Drizzt, bo jeśli coś działa na grupie osób, które nie zdają sobie sprawy z tego działania, to nie może być mowy o sugestii. Efekt placebo można łatwo wykluczyć.
Drizzt, bo jeśli coś działa na grupie osób, które nie zdają sobie sprawy z tego działania, to nie może być mowy o sugestii. Efekt placebo można łatwo wykluczyć.
Ok, też tak uważam. To nie ja twierdzę, że jest efektem placebo, tylko Dawid - do niego kieruj te słowa.
Okej
Homeopatia działa poprzez sugestie lub autosugestie. Tak samo jak placebo.
Ważne,że niektórym poprawia nastrój czy też uzdrawia. Sfera psychiczna człowieka jest jak ocean.
Wszak to wiara i motywacja do życia leczy.
Jakieś argumenty?
Wiara czyni prawie cuda.
Pytam o argumenty, a nie Twoje poglądy
Mamy Ci wierzyć na słowo? Sorry Pafni, wolę wierzyć Jezusowi
No i już nie jeden raz mówiłam, że osobiście znam przypadek gdzie homeopatia podziałała bez możliwości zwalenia na placebo.
Pytam o argumenty, a nie Twoje poglądy
Mamy Ci wierzyć na słowo? Sorry Pafni, wolę wierzyć Jezusowi
No i już nie jeden raz mówiłam, że osobiście znam przypadek gdzie homeopatia podziałała bez możliwości zwalenia na placebo.
Tak, masz mi wierzyć na słowo. a co ma Jezus do homeopatii bo nie wiem?
Znam przypadki gdzie placebo działało i cała medycyna zna. Byle pierwszy lekarz ze szpitala poda Ci argumenty.
Pafni, powiedz, że żartujesz sobie tylko.
Gdybyś jednak nie żartował, odpowiem: a) nie, dziękuję; b) sporo; c) też o tym słyszałam; d) pisałam o sytuacji w której roztwór wody w wodzie wywarł obiektywny skutek, choć nie miał prawa działać ani jako substancja, ani jako placebo (świadomość kilkumiesięcznego dziecka wyklucza autosugestię).
To z biznesowego spojrzenia na sprawę, jest wywalaniem kasy w wodę - to nie wytrzymuje zasad rynkowych,o innych profitach nie wspomnę.
Zasady rynkowe to też psychologia i manipulacja. Dla człowieka który nie wierzy w homeopatie będą to pieniądze wyrzucone w błoto, dla tego który wierzy w jej działanie będzie to sukces. Ludzie chorzy którym medycyna konwencjonalna nie pomaga chwytają się wszystkiego, druga grupa ulega środowiskom tzw.opiniotwórczym.
Z biologicznego i chemicznego punktu widzenia w pastylce leku homeopatycznego nie ma nic co by mogło uzdrowić.
Jeżeli sugestia jest wystarczająco duża, czyli,że swą świadomością przekonasz podświadomość iż ten właśnie lek ma moc większą od np.polopiryny to zobaczysz efekty.
Wydając większą kwotę, czujesz, że to, co kupujesz, musi być wartościowe i Cię wyleczyć.
Która to kwota gdzie potem wędruje ? Na jakiś cel dobroczynny, czy jest zwracana ?
Bo jeżeli nie to jest to sytuacje podobna do obwoźnego uzdrowiciela jeżdżącego od wioski do wioski i pobierającego opłaty za swoją magię.
I wtedy, z czysto ekonomicznego punktu widzenia, jak ktoś potrzebuje uzdrawiania wiarą w magię to już lepszy jest "katolicki bóg", przynajmniej jest tańszy ...
Heysel - jeśli bardzo mocno wierzysz, że Bóg zawsze Cię uzdrowi, gdy jesteś chory, to owszem. Ale jeśli już od razu przy prośbie o uzdrowienie zostawiasz furtkę dla wiary, gdyby czasami jednak uzdrowienie nie nadeszło, w stylu: "ja proszę, ale rób wedle swej woli, ja się dostosuję", wtedy cały efekt pewnego, twardego, mocnego wierzenia w uzdrowienie pryska, i lepszy jest jednak lek homeopatyczny
Zabawne, że w ten pokrętny sposób postawiłeś swoje na wierzchu.
Zabawne, że w ten pokrętny sposób postawiłeś swoje na wierzchu.
Dlaczego znowu pokrętny? Po prostu, świadoma intencja i niezachwiana wiara mają ogromną moc sprawczą. Sam Jezus powiedział (cytat z pamięci) odnośnie wierzących: "powiedz górze, by się przesunęła, a przesunie się". I śmiem twierdzić, że nie mówił tego metaforycznie. Podobnie jest z leczeniem - niezachwiana wiara w wyleczenie czyni prawdziwe cuda.
Problemem wielu wierzących jest jednak paradoksalnie... niewiara! Jezus instruował ludzi, by modląc się z prośbą do Boga, modlili się tak, jakby już to otrzymali (co wyklucza jakiekolwiek "a co jeśli nie dostanę?"). Ludzie jednak obawiają się, że jeśli poproszą, i nie dostaną, to będą musieli skonfrontować się z problemem nieskuteczności wiary. Problemem, który występuje właśnie dlatego, że tej pełnej, całkowitej wiary brak. Stąd człowiek zostawia "furtkę dla Boga", w postaci twierdzenia "niech mi się dzieje wedle Twojej woli". Czyli, kiedy okaże się, że wiarą żadnej góry, ni nawet kamyczka, nie przeniósł, to wszystko może zwalić na "inną wolę bożą".
Uważam, że gdyby ludzie modlili się tak, jak ich uczył Jezus - jakby już otrzymali obiekt modlitwy, bez furtek, bez "a co jeśli", wtedy cuda roiłyby się gęsto.
Co jednak musi wystąpić, aby taka modlitwa mogła zaistnieć? Całkowite zaufanie Bogu. Zaufanie tak wielkie, że człowiek z Bogiem tworzy komunię, związek silniejszy niż cokolwiek. Człowiek taki nie zastanawia się, czy coś się spełni, czy nie, bo wie, że tak, spełni się. Nie zastanawia się, czy to, o co prosi, jest dobre, bo żyje tak blisko Boga, że rozsądnie i sensownie wierzy, że Bóg wierzy w niego, daje mu moc spełnienia swoich próśb.
Uważam zresztą, że takim człowiekiem był Jezus. Tak mocno z Ojcem złączony, że moc jednego była własnością obu, wola jednego - wolą obu, a słowa jednego - słowami obu. Stąd Jezus nie musiał być Bogiem. Był tak blisko i ściśle z Ojcem związany, że byli nie do odróżnienia, zespoleni w jedno, choć odrębni.
Ale to tak nieco ideologii wplecione w temat, lekki offtop - wybacz.
EDIT. W tej plątaninie zapomniałem wyjaśnić najważniejszego - jak ma się zapłata do skuteczności homeopatii. Sam fakt utopienia środków jest sugestią. Gdy kupujesz coś, oczekujesz i wierzysz, że będzie działać tak, jak tego byś chciał. Gdy kupujesz lek na zatoki, spodziewasz się rezultatów w postaci zdrowiejących zatok. Podobnie jest z zapłatą za lek homeopatyczny. Wydajesz pieniądze, coś oddajesz, i oczekujesz, tym bardziej spodziewasz się rezultatów. A to już mocna sugestia dla Twojej podświadomości.
Wydajesz pieniądze, coś oddajesz, i oczekujesz, tym bardziej spodziewasz się rezultatów. A to już mocna sugestia dla Twojej podświadomości.
Nie odpowiedziałeś na pytanie, gdzie potem idą te pieniądze ? Na cel dobroczynny ? Czy do kieszeni producentów wody z cukrem ?
Inny problem, rozumiem, że homeopatia najlepiej działa na "prostaczków" i ezo-ludzi bo tylko oni będą w stanie prawdziwe uwierzyć, że magicznie spreparowana woda z cukrem działa ?
Dalej, a co w przypadku jeśli nie uważam, że istnieje prosta korelacja : im droższy lek tym lepszy ?
Z tego co pamiętam badania wykazują, że skuteczność homeopatii nie wykracza poza placebo, i nie zanosi się aby nagle wykazały coś innego. A że jest różnica poza "atrapą prawdziwego leku", a "magicznie" wytworzoną mieszaniną to też chyba jasne i oczywiste.
Tak więc polecam książkę oficyny wydawniczej "Rafael" "Co warto wiedzieć o homeopatii" pióra,
Ks. Andrzeja Seredy
http://rafael.pl/www/inde...roducts_id=4146
Wstęp do tej pozycji napisał największy chyba fachowiec od "tych rzeczy" Ks. A. Posadzki SJ.
"Według ks. dr. Aleksandra Posadzkiego SJ, który napisał przedmowę do „Co warto wiedzieć o homeopatii” naukowe i obiektywne badania nad zjawiskiem homeopatii wykazują jej związek ideologiczny oraz historyczny zarówno z ezoteryzmem, jak i pseudonauką, które zresztą często idą w parze. „Ostatnio jednak padały w mediach niemądre hasła, że Kościół popiera homeopatię. Tymczasem Kościół nie może popierać ani ezoteryzmu czy okultyzmu, ani pseudonauki. Nie może więc popierać homeopatii, która te dwa rodzaje błędów i zagrożeń nosi w sobie w pełnej obfitości, a nawet w nadmiarze” - pisze ks. dr Posadzki. Jezuita stwierdza, że książka ks. Andrzeja Seredy prezentuje różne punkty widzenia i pomaga w wyrobieniu sobie własnego zdania, jednocześnie zaś jest próbą konkretnej odpowiedzi na kontrowersje w temacie homeopatii."
za http://ekai.pl/dobra_ksia...c-o-homeopatii/
Ja tylko się zastanawiam, czemu tak obstajecie uparcie, iż jest to tylko PLACEBO ?.
Ja tylko się zastanawiam, czemu tak obstajecie uparcie, iż jest to tylko PLACEBO ?.
Jest to placebo+. Wiadomo,że nikt placeba nie kupi, ale jak napiszesz nazwę po łacinie leku i zrobisz reklamę,że to skuteczny lek, to jest szansa że zbijesz majątek.
To tak jak z witaminą C ,że zimą trzeba brać bo wzmacnia organizm, a okazuje się ,że wzmacnia...ale tylko wtedy gdy własna odporność organizmu spada, gdy nie spada to wydalasz ją z moczem.
Książki nie czytałam, ale sądząc po autorze - będzie ciekawa. Zdecydowanie polecam pozycje tego autora! Ta jest najnowsza. Sama się na nią zaczaję niedługo i poczytam
Wojtek:
"Według ks. dr. Aleksandra Posadzkiego SJ, który napisał przedmowę do „Co warto wiedzieć o homeopatii” naukowe i obiektywne badania nad zjawiskiem homeopatii wykazują jej związek ideologiczny oraz historyczny zarówno z ezoteryzmem, jak i pseudonauką, które zresztą często idą w parze.
Chyba chodziło o to, że homeopatia ma ezoteryczne początki. Bo trudno badać "naukowo i obiektywnie" powiązania z czymś, czego istnienia nauka nie akceptuje, prawda? To tak, jakby ktoś stwierdził, że naukowcy zbadali naukowo powiązanie gry w golfa z niższym planem astralnym...
„Ostatnio jednak padały w mediach niemądre hasła, że Kościół popiera homeopatię. Tymczasem Kościół nie może popierać ani ezoteryzmu czy okultyzmu, ani pseudonauki.
Hmmm. Tyle, że pseudonauką jest np twierdzenie o początku życia wraz z zapłodnieniem (żadnych medycznych podstaw, opartych na jakichkolwiek kryteriach "życia" - nie znaczy to, że to złe twierdzenie, ale to właśnie pseudonauka), natomiast okultyzmem jest refleksja nad istotą Trójcy Świętej (poznawanie tego, co zakryte, na bazie jedynie pewnych przesłanek - tak, to też okultyzm).
Jezuita stwierdza, że książka ks. Andrzeja Seredy prezentuje różne punkty widzenia i pomaga w wyrobieniu sobie własnego zdania
W takim razie chętnie przeczytam. Chętnie przekonam się, czy księdzu udało się wyjść poza własny sposób myślenia, podejście katolickie, i czy faktycznie przedstawił "różne punkty widzenia".
jednocześnie zaś jest próbą konkretnej odpowiedzi na kontrowersje w temacie homeopatii."
No to albo przedstawia różne punkty widzenia i pozwala człowiekowi samemu wyrobić sobie zdanie, albo też sama w sobie narzuca odpowiedź... jedno się z drugim gryzie.
Ja tylko się zastanawiam, czemu tak obstajecie uparcie, iż jest to tylko PLACEBO ?.
Bo tak, jak nie ma dowodów na to, że homeopatia działa na jakiejś medycznej zasadzie, tak i nie ma dowodów na to, że jest jakimś "dziełem kuszenia szatana". A jeśli już chce się odrzucać niesprawdzone tezy, należy je odrzucać konsekwentnie.
[ Dodano: Sro 17 Lut, 2010 21:59 ]
Homeopatia - czym jest dla chrześcijanina ?
Nie wiem jak dla innych, ale dla mnie zwykłym zabobonem.
Podzielę się pewną ciekawostką. Dość niedawno moja koleżanka z pracy zdążyła zauważyć, że wszyscy byli na L4, a ja się jakoś trzymam. Odpowiedziałem jej, że od końca lata codziennie piję jogurty probiotyczne i uważam, że taka profilaktyka jest skuteczna. Odpowiedziała mi, że zna zdecydowanie lepszą, a są nimi leki homeopatyczne. Usłyszała ode mnie, że w ogóle nie wierzę w działanie tych tabletek. Przedstawiłem jej jeszcze negatywne stanowisko do homeopatii mojej znajomej farmaceutki. Koleżanka odpowiedziała, że moja znajoma farmaceutka ma zacofaną wiedzę lub jest niedouczona, ponieważ jej przyjaciel, profesor medycyny, niestety imienia i nazwiska nie podała, zalecił jej stosowanie leków homeopatycznych, a profesor wie lepiej niż jakaś byle farmaceutka. Zresztą profesor oznajmił koleżance z pracy, że cały świat medyczny ma naukowe dowody pozytywnego działania tych leków. Nie zgodziłem się z tym, tłumacząc, że jej przyjaciel profesor zapewne sobie fruwa po świecie za sprawą przedstawicieli handlowych, którzy pracują na większą sprzedaż tabletek homeopatycznych. Ona mi na to, że to bezczelna uwaga z mojej strony, że ceni swojego przyjaciela profesora i wierzy, że nie zaszkodziłby on jej w żaden sposób. Nic się już nie odezwałem. Pozwoliłem jej cieszyć się uznaniem kolegów i koleżanek z pracy, którzy byli świadkami rozmowy. Oczywiście pomyślałem sobie, że jej przyjaciel profesor medycyny mieszka wyłącznie w jej głowie, ale to inna sprawa.
Następnego dnia przeczytałem jej na głos:
Stanowisko Naczelnej Rady Lekarskiej z dnia 4 kwietnia 2008 r. w sprawie stosowania homeopatii i pokrewnych metod przez lekarzy i lekarzy dentystów oraz organizowania szkoleń w tych dziedzinach.
Koledzy i koleżanki nie kryli zdumienia, a koleżanka, która ma przyjaciela profesora medycyny, do dnia dzisiejszego nie odpowiada mi na dzień dobry. Może jutro odpowie?
Augustus:
Podzielę się pewną ciekawostką. Dość niedawno moja koleżanka z pracy zdążyła zauważyć, że wszyscy byli na L4, a ja się jakoś trzymam. Odpowiedziałem jej, że od końca lata codziennie piję jogurty probiotyczne i uważam, że taka profilaktyka jest skuteczna. Odpowiedziała mi, że zna zdecydowanie lepszą, a są nimi leki homeopatyczne. Usłyszała ode mnie, że w ogóle nie wierzę w działanie tych tabletek.
A jednak koleżanka, mimo, że nie używała jogurtów, a homeopatii, była zdrowa, i mogła być w pracy, aby wypowiedzieć swe zdanie o homeopatii, podobnie jak i Ty, podczas gdy inni, nie używający ani jogurtów, ani homeopatii, byli na L4. Wniosek? Oboje jakoś obroniliście się przed chorobą, mimo, że stosowaliście inne metody. Dalsze wnioski mogą byś trojakie:
a) homeopatia rzeczywiście działa, jest więc sensownym zamiennikiem metod medycznie potwierdzonych
b) zadziałał efekt placebo, dzięki któremu koleżanka pozostała zdrowa (w takim układzie oboje byście niepotrzebnie inwestowali w środki ochronne, gdyż można by zdrowie osiągnąć bez nich)
c) koleżanka i/lub Ty mieliście po prostu farta, i się nie zaraziliście.
Ciekawe, że akurat koleżanka, która stosowała homeopatię uchroniła się przed chorobą, czyż nie?
Ona mi na to, że to bezczelna uwaga z mojej strony
I poniekąd miała rację. Jakiekolwiek byłoby stanowisko tamtego profesora, nie znasz go, więc nie miałeś najmniejszych praw do insynuacji na temat jego, czy też jego motywacji do zalecania środków homeopatycznych. Było to ni mniej, ni więcej, jak pomówienie.
Ponadto, dziwi mnie brak jakichkolwiek podstaw empirycznych sugerujących, że homeopatia nie działa. O ile wiele już czytałem przydługich i powtarzanych jak mantra wyjaśnień, dlaczego to homeopatia nie może działać, nigdy jeszcze nie natrafiłem na rzetelne, bezpośrednie badanie porównawcze. A przecież jego przeprowadzenie nie byłoby specjalnie trudne.
Pytanie więc, które się pojawia: Czy to rzeczywiście producenci leków homeopatycznych trzymają pieczę nad "ściemnianiem" pacjentom, czy też może przedstawiciele klasycznej medycyny siedzą w kieszeni producentom leków "tradycyjnych", i głoszą, że homeopatia nie może działać?
Biorąc pod uwagę, że jest to wielki biznes, obie możliwości wydają się jak najbardziej prawdopodobne. A za drugą przemawia właśnie dziwny brak badań nad tego typu metodami leczenia. Tak, jakby ktoś obawiał się, że wyniki tych badań wcale nie muszą iść po jego myśli, i zaszkodzić stałemu napływowi środków.
Zaznaczam też, że nie chcę nikogo oskarżać. Jednak skoro padają tu argumenty i pomówienia o to, że propagatorzy homeopatii finansowani są przez producentów tych specyfików, chcę przypomnieć, że taka sama sytuacja może mieć i miejsce po drugiej stronie "barykady" - która równie mocno nastawiona jest na zysk, i miałaby równie mocne motywy do podejmowania takich działań.
A tu macie świadectwo hinduskiego Charyzmatyka o. Jamesa Manjackala MSFS (Zgromadzenie Św. Franciszka Salezego) dotyczące homeopatii i jogi .
http://w360.wrzuta.pl/aud...meopatia_i_joga
Panie Drizzt, ma pan wybitny dar wciskania czegokolwiek, co nie miało miejsca. Proszę sobie dokładniej tekst przeczytać, zanim ośmieli się pan dowodzić, jakie homeopatia przyniosła błogosławieństwo koleżance z pracy. Jeden z moich znajomych kiedyś mi powiedział, że nie zawsze, kiedy się myśli, że nadarzyła się okazja, trzeba wyciągać asa z rękawa, ponieważ może nadarzyć się lepsza okazja do wyciągnięcia go, a co będzie jeśli przedwcześnie się go wyciągnie? Można dużo stracić. Kto mądry, to wie, że w powyżej opisanej sytuacji powiedzenie: bierzesz tabletki, a byłaś na L4, to raptem dziewiątka, a nie as. Po co zamykać dyskusję na: jeszcze człowiek nie wymyślił lekarstwa idealnego, jak można skompromitować cudze, aroganckie kłamstwa inaczej, hę?
Trudno uwierzyć, że profesor medycyny mógłby dowodzić naukową skuteczność homeopatii, kiedy jej nie ma, i kiedy Naczelna Rada Lekarska zajęła odpowiednie stanowisko w sprawie. A jeśli zakwestionowałby swój autorytet naukowy, przekonując kogoś o czymś , co nie istnieje, to zapewne w wyniku przyjęcia korzyści majątkowych. Prawda jest bolesna, ale działalność CBA otwiera niektórym ludziom oczy.
Panie Drizzt, ma pan wybitny dar wciskania czegokolwiek, co nie miało miejsca. Proszę sobie dokładniej tekst przeczytać, zanim ośmieli się pan dowodzić, jakie homeopatia przyniosła błogosławieństwo koleżance z pracy. Jeden z moich znajomych kiedyś mi powiedział, że nie zawsze, kiedy się myśli, że nadarzyła się okazja, trzeba wyciągać asa z rękawa, ponieważ może nadarzyć się lepsza okazja do wyciągnięcia go, a co będzie jeśli przedwcześnie się go wyciągnie? Można dużo stracić. Kto mądry, to wie, że w powyżej opisanej sytuacji powiedzenie: bierzesz tabletki, a byłaś na L4, to raptem dziewiątka, a nie as. Po co zamykać dyskusję na: jeszcze człowiek nie wymyślił lekarstwa idealnego, jak można skompromitować cudze, aroganckie kłamstwa inaczej, hę?
Nie rozumiem, co tu chcesz wykazać. Przeczytałem dokładnie to, co napisałeś, i wyciągnąłem proste wnioski: Ty piłeś jogurty, koleżanka brała leki homeopatyczne, i oboje byliście zdrowi, podczas gdy reszta siedziała w domu na L4. Swoje zdrowie przypisujesz jogurtom, ale już koleżance odmawiasz zdrowia dzięki homeopatii, mimo identycznych skutków "terapii", co i u Ciebie.
Po prostu podsumowuję fakty, rzeczowo i konkretnie. Gdzie w nich widzisz jakąś lukę? Bo nie pojmuję.
Trudno uwierzyć, że profesor medycyny mógłby dowodzić naukową skuteczność homeopatii, kiedy jej nie ma, i kiedy Naczelna Rada Lekarska zajęła odpowiednie stanowisko w sprawie. A jeśli zakwestionowałby swój autorytet naukowy, przekonując kogoś o czymś , co nie istnieje, to zapewne w wyniku przyjęcia korzyści majątkowych. Prawda jest bolesna, ale działalność CBA otwiera niektórym ludziom oczy.
Sprawa miała miejsce w sytuacji prywatnej, trudno więc mówić o zakwestionowaniu swojego naukowego autorytetu. Ponadto, w grę mogła wchodzić również sama wiara profesora w skuteczność homeopatii. Mógł również uważać ją za efekt placebo, a na jego skuteczność dowody naukowe już jak najbardziej są.
Podsumowując, wysuwasz wobec człowieka insynuacje, nie mając pojęcia, jakie faktycznie miał motywy. Przypisujesz jego działania pazerności (branie kasy), mimo, że owszem, są i inne wyjaśnienia. Nazywa się to insynuacjami i bezpodstawnym oczernianiem.
A mnie nie dziwi, że brak jest w XXI w. jakichkolwiek badań naukowych, potwierdzających skuteczność homeopatii. Naprawdę. Wierzę, że producenci tabletek i syropów homeopatycznych chcieliby mieć chociaż zalążek podstawy naukowej, który potwierdzałby jakieś tam skuteczne działanie ich produktów.
Mnie też nie dziwi. Lobby producentów leków i zadufanym w sobie (nie wszystkim) profesorkom od medycyny tradycyjnej zbyt zależy na tym, by homeopatia NIGDY nie zyskała naukowego potwierdzenia (jednym zależy na kasie, inni również mogą poczuć smak pieniądza, i wygłaszać swe tyrady). A badania muszą być finansowane z kasy, która trzymana jest głównie przez przedstawicieli medycyny tradycyjnej (inaczej, byłyby potraktowane jako badania nieoficjalne, i nikt nie chciałby nawet brać ich pod uwagę - niestety, taki światek naukowy, podobnie jest z archeologią).
Cóż, jak mamy sobie insynuować, to insynuujmy. Skoro jedni mogą brać kasę, by homeopatie propagować, to nie możemy założyć, że druga strona (ta "tradycyjna") też nie bierze kasy od koncernów farmaceutycznych, by z kolei wykorzystywać swój autorytet do tyrad, czemu homeopatia nie może działać (mimo braku badań).
Po prostu podsumowuję fakty, rzeczowo i konkretnie. Gdzie w nich widzisz jakąś lukę? Bo nie pojmuję.
W mojej opinii, to pan masz tendencję do tworzenia mitów, bo:
W mojej opinii, to pan masz tendencję do tworzenia mitów, bo:
To jak koleżanka mogła powiedzieć o skuteczności homeopatii skoro... jej tam nie było? Czyżbyś rozmawiał z duchem?
Zbędna zjadliwość. Otóż, panie Drizzt, koleżanka wypowiadając w swoim czasie zdanie, stwierdziła, że wszyscy swojego czasu, zimowego rzecz jasna, dokonali pewnej czynności. Nie stwierdziła w swoim stosownym czasie wypowiedzi, że wszyscy są, ale, że byli. Wobec powyższego nie miałem okazji rozmawiać z duchami, panie Drizzt, ani też duchy nie były świadkami rozmowy, ale ludzie i tylko ludzie z krwi i kości.
Dla mnie istnieje znak zapytania, aniżeli pewna siebie kropka. Przydałoby się imię i nazwisko profesora, a nie ogólnik. Tym sposobem mogę powiedzieć: mój przyjaciel prezydent pewnego kraju. Zapewne wszyscy ochoczą uwierzą, że mam przyjaciela prezydenta.
Co innego wyrazić niepewność istnienia tego człowieka, a co innego wyrazić pewność, że on nie istnieje. Różnicę chyba rozumiesz. O ile pierwszą możesz mieć jak najbardziej, o tyle na drugie potrzeba dowodów.
Znam tylko lekarzy, którzy leczą sprawdzonymi metodami, wynikającymi z empirycznych badań naukowych.
Lub raczej wierzysz, że takimi leczą. Chyba, że w pełni znasz skład każdego leku, który bierzesz, jego działanie, i pamiętasz stosowne badania? Nie? No cóż...
Nie rozchodzi się, panie Drizzt, o pewność lub niepewność istnienia, w związku z zastosowanym znakiem zapytania. Był on, tj. znak zapytania, opozycjonistą wobec pewnej siebie kropki, która sugerowała pomówienie. Zdążyłem panu napisać, co sądzę, z wykorzystaniem pkt. a i b, a co sobie pan zdefiniował jako czarno-biały świat i życzył mi pan powodzenia.
Cóż, rozmowa może na temat jest, jednak, jak widzę, z Twojej strony niczego prócz zabawy słowami się nie doczekam. Tak więc to by było na tyle.
Cóż, rozmowa może na temat jest, jednak, jak widzę, z Twojej strony niczego prócz zabawy słowami się nie doczekam. Tak więc to by było na tyle.
Bracie, widzę że nie jesteś w temacie, - jeśli wysłuchałeś się w świadectwo hinduskiego Charyzmatyka o. Jamesa Manjackalaka - to odnieś się do tego.
Bo gość ma wiedzę na ten temat, której, Ty , ani ja nie posiadamy.... więc nie bij piany....
Nie biję, po prostu nie lubię rozmowy, w której dyskutant przyczepia się ze świętym oburzeniem do każdego użytego przeze mnie określenia, a do meritum niczego nie wnosi. Uważam to za stratę czasu, stąd się wycofałem, właśnie po to, by lepiej zmilczeć i pozwalać się innym pławić w zachwycie nad "wiedzą", a samemu nie robić "zadymy". To chyba dobrze, czyż nie?
Moja siostra jest ciężko chora, nic już nie pomaga rodzice chcą żeby tak nie cierpiała. Więc zapisali ja do jakiegos specjalisty ,który z kolei jej przepisał leki homeopatyczne. Sama mi mówiła (moja siostra) że śmiac jej sie chciało jak usłyszała jakie rzeczy musi robić przed zażyciem...
mnie to niepokoi ,ale czy można być mądrzejszym od lekarza i sie "wymądrzać " mówiąc " Nie, nie zrobię tego" Przecież trzeba dbać o zdrowie, a jak to faktycznie pomoże? a nie wzięcie tych leków spowoduje postęp choroby?
TAK, można być mądrzejszym od lekarza w sprawach duchowych, a co więcej: należy być.
W dodatku nie trzeba wierzyć, że homeopatia ma korzenie okultystyczne (a ma!), żeby stwierdzić jej nienaukowość. To sprawy oczywiste dla każdego poważnego naukowca.
Jeżeli lekarz przepisuje substancje homeopatyczne (na litość, żadne "leki"!), to należy mu pokazać stanowisko Naczelnej Rady Lekarskiej w sprawie stosowania środków homoepatycznych. Nie pozostawia suchej nitki na podobnej szarlatanerii.
Jeżeli siostra sama uważa, że zalecane czynności są wręcz śmieszne, to czemu daje się wrabiać w ich wykonywanie?
Zespół ekspertów NRL w składzie:
1. Prof. Włodzimierz Buczko (AM Białystok)
2. Prof. Tadeusz Chruściel (NRL Warszawa)
3. Prof. Zbigniew Gaciong (AM Warszawa)
4. Prof. Paweł Górski (UM Łódź)
5. Prof. Wiesław Jędrzejczak (AM Warszawa)
6. Dr hab. Romuald Krajewski (NRL Warszawa)
7. Prof. Jerzy Kruszewski (NRL Warszawa)
8. Prof. Cezary Szczylik (WIM Warszawa)
9. Prof. Piotr Zaborowski (AM Warszawa)
po zapoznaniu się z obecnym stanem wiedzy o założeniach, skuteczności, bezpieczeństwie i konsekwencjach praktyk homeopatycznych stwierdza, że ta metoda leczenia nie spełnia wymagań stawianych metodom stosowanym we współczesnej medycynie i że jej zasady nie są zgodne z aktualną wiedzą medyczną. W szczególności Zespół zwraca uwagę, że:
1. Podstawy homeopatii są sprzeczne ze współczesną wiedzą na temat patogenezy chorób oraz patofizjologii.
2. Założenie homeopatii, że pobudzanie organizmu do walki z chorobą można uzyskać przez stosowanie homeopatycznych dawek substancji, jest sprzeczne ze znanymi i dobrze udowodnionymi mechanizmami działania środków leczniczych. Według dostępnej wiedzy, potwierdzonej w ogromnej liczbie przeprowadzonych zgodnie z wymogami nauki badań, wszystkie substancje w "dawkach symbolicznych" są po prostu pozbawione działania.
3. Homeopatyczna zasada "podobne leczyć podobnym'' nie znajduje potwierdzenia na gruncie empirycznym.
4. Twierdzenie homeopatów, że ta sama choroba u każdego pacjenta przebiega zupełnie inaczej i że dlatego w tych samych schorzeniach należy u różnych pacjentów stosować odmienne leki, jest sprzeczne z wiedzą medyczną. Tak rozumiane "indywidualizowanie" postępowania uniemożliwia obiektywną weryfikację skuteczności leczenia homeopatycznego.
5. Tłumaczenie mechanizmu działania leków homeopatycznych jest sprzeczne z zasadami współczesnej chemii, farmakologii i immunologii, zwłaszcza z zasadą zależności efektu leczniczego od dawki leku. Zasada ta sprawdziła się w odniesieniu do wszystkich leków stosowanych w medycynie, których skuteczność wielokrotnie potwierdzono w ściśle kontrolowanych warunkach.
6. Współczesna wiedza z zakresu chemii i fizjologii wskazuje, iż nieprawdziwym jest twierdzenie, że lek homeopatyczny ma nabywać właściwą siłę działania poprzez wielokrotne rozcieńczanie pierwotnej substancji, zwykle wodą lub słabym roztworem alkoholu, często aż do rozcieńczenia "symbolicznego". Twierdzenie, że dopiero homeopatyczne rozcieńczanie substancji pozwala na uzyskanie bodźca ("potencji"), który jest zdolny uaktywnić zaburzone funkcje organizmu do walki z chorobą, jest nie do zaakceptowania na gruncie współczesnej fizjologii. Ponieważ wiadomo, że reakcje chemiczne i receptorowe wymagają stężeń substratu powyżej 1:107, nie jest możliwe działanie leków otrzymanych poprzez rozcieńczenie do potencji np. C12 (co odpowiada 1:1013) i większych, gdy np. w rozcieńczeniu D22 (1:1022) w 100 ml "leku" może występować zaledwie 1 cząsteczka pierwotnej substancji, a tym bardziej przy jego jeszcze dalszym rozcieńczaniu (homeopaci stosują nawet preparaty o "potencji" D200).
7. Zwiększanie siły działania leku homeopatycznego poprzez tzw. "potencjalizowanie", czyli np. wstrząsanie nim w określony sposób, nie da się wyjaśnić na gruncie jakiegokolwiek efektu znanego w fizyce lub chemii. Przytaczane analogie z medycyną akademicką w aspekcie zalecania wstrząsania leków przed użyciem są mylące, bowiem wstrząsanie służy jednie uzyskaniu jednorodnej zawiesiny.
8. Stwierdzenie homeopatów, że działania ich leków nie da się wyjaśnić utartymi, obecnymi uniwersyteckimi wyobrażeniami, powoduje, że często szukają oni tłumaczenia mechanizmu działania produktów homeopatycznych poprzez tworzenie spekulatywnych koncepcji, odwołujących się do magii. W tych spekulacjach nie jest ważna obecność materialnej substancji w podawanych lekach, ale pozostawione przez nią "piętno" "pamięć" lub "informacja", bowiem to ona ma mieć zasadnicze znaczenie dla uzyskania efektu leczniczego. Jest to sprzeczne z wiedzą z zakresu chemii, fizyki, fizjologii i farmakologii.
9. Niewłaściwe jest określanie preparatów homeopatycznych mianem "leki", ponieważ nie mają one udowodnionej skuteczności oraz nie spełniają wymagań stawianych przy rejestracji produktom leczniczym.
10. Brak zgodności co do rodzaju, dawek oraz jakości produktów stosowanych w homeopatii i brak jasnych kryteriów stosowania leczenia uzupełniającego czynią metody homeopatyczne praktykami tzw. medycyny alternatywnej lub naturalnej oraz uniemożliwiają przeprowadzenie badań kontrolowanych zgodnych z przyjętymi i sprawdzonymi zasadami nauki.
11. Obecnie brak jest wysokiej jakości dowodów przeprowadzonych według zasad medycyny opartej na dowodach (EBM) dokumentujących skuteczność kliniczną leczenia homeopatycznego przewyższającą placebo.
12. Żadne z wytycznych opracowanych przez ekspertów polskich naukowych towarzystw medycznych nie zalecają stosowania metod homeopatycznych.
13. Fakt, że polskie przepisy prawne nie przewidują konieczności przedstawienia dowodów skuteczności i bezpieczeństwa oraz uzasadnienia wskazań do stosowania "leków homeopatycznych" przed ich rejestracją i dopuszczeniem do wprowadzenia na rynek, nie zwalnia lekarza od odpowiedzialności za możliwe skutki zaniechania leczenia metodami zgodnymi ze współczesną wiedzą medyczną.
14. Zasady etyki lekarskiej nakazują lekarzom stosowanie wyłącznie metod zweryfikowanych naukowo. Ponieważ zastosowania metod homeopatycznych nie da się uzasadnić naukowo, w przypadku niekorzystnego wyniku leczenia lub braku efektu leczenia zarzut niewłaściwego postępowania byłby trudny do oddalenia.
15. Nie da się również uzasadnić postępowania opartego na stwierdzeniu, że "lek homeopatyczny nie zaszkodzi". W przypadku schorzeń skutecznie leczonych lekami stosowanymi w medycynie obowiązkiem lekarza jest zastosowanie postępowania zgodnego ze współczesną wiedzą medyczną. Jeżeli zaś zdaniem lekarza zastosowanie leku nie jest konieczne, użycie metod homeopatycznych niepotrzebnie naraża pacjenta na koszty i może podważać zaufanie do lekarzy i medycyny.
Biorąc pod uwagę powyższe stwierdzenia, które nie wyczerpują wszystkich problemów związanych ze stosowaniem metod homeopatycznych, Zespół zgodnie stwierdza, że lekarze nie powinni stosować tych metod. Obowiązkiem lekarzy jest rzetelne informowanie pacjentów domagających się stosowania produktów homeopatycznych o braku ich skuteczności leczniczej. Lekarze, lekarze dentyści, instytucje i organizacje medyczne nie powinny organizować szkoleń i innych działań promocyjnych w zakresie homeopatii i metod wywodzących się z homeopatii.
Nie wiedziuałam że takie dokumenty sa .. Ty to Gosia jak walniesz nieraz cyatem Dzieki bardzo
A za siostrę, odpowiadac nikt nie będzie, sama musiałaby podjąć decyzję. Ona nie jest do końca z Kościołem aż tak związana i nie wiem na ile poważnie potraktowała by ostrzeżenia. Szczerze mówiąc i mi samej trudno w to uwierzyć, może dlatego że nie widziałam ubocznych skutków homeopatii w życiu duchowym? no nie wiem.. Ale skoro tak jest, nie zamierzam pakować sie w coś co zły macza palce
Jeśli siostra nie jest osobą, do której argumenty "z dziedziny wiary" trafią, to rozmawiaj z nią na gruncie nauki albo nawet jej odczuć
A co na to Wasi rodzice?
:)
Jeśli siostra nie jest osobą, do której argumenty "z dziedziny wiary" trafią, to rozmawiaj z nią na gruncie nauki albo nawet jej odczuć
A co na to Wasi rodzice?
Po pierwsze nie mam jakichś dobrym relacji z siostrą, jakbym jej powiedziała to by pewnie mnie zjechała" "Gdybys sama była chora wszystko być zrobiła żeby wyzdrowieć" Z rodzicami nie rozmawiałam o tym.. właściewie nawet nie wiem czy więdzą że bierze leki homeopatyczne, bo jest pełnoletnia.. i właściewie już chodzi swoimi drogami. No nie wiem co teraz, bo może i to jest powód że powoli odchodzi od Kościoła? Bo widze że sporo sie zmieniła
A miałabyś Gosia jakieś linki gdzie będą świadectwa ludzi leczących sie homeopatią?
Hmm Basiu, myślę tak. To, że ktoś jest pełnoletni, to nie znaczy, że jest absolutnie samowolny. Nawet jeśli ktoś już mieszka sam i zarabia na swoje utrzymanie, to jednak rodzice mogą doradzić. A jeśli siostra mieszka nadal z rodzicami, to tym bardziej rodzice powinni o takich sprawach jak terapia wiedzieć. To w rodzinie normalne
Jak chodzi o Wasze rozmowy na ten temat - to już Ty najlepiej wiesz, na ile możesz sobie pozwolić w relacji z siostrą. Pozytywny w tej całej sytuacji jest fakt, że dla niej samej te zalecenia "eksperta" (to na pewno był lekarz?) są wręcz zabawne, irracjonalne. Na tym jej spostrzeżeniu ja bym budowała dalej, może żartem, może ironią, może sceptycznym zdaniem na ten temat rzuconym "mimochodem". Trzeba wyczuć sytuację
Pozytywny w tej całej sytuacji jest fakt, że dla niej samej te zalecenia "eksperta" (to na pewno był lekarz?) są wręcz zabawne, irracjonalne. Nie ma żadnej pewności czy to był lekarz, ale na pewno rodzice nie posłaliby jej do jakiegoś przypadkowego specjalisty a juz tym bardziej do kogoś kto zajmuje się typowym leczeniem homeopatycznym. Raczej to wynikło z tego że akurat lekarz stwierdził, że ten lek może jej pomóc, nie zważając specjalnie czy to homeopatia czy tez nie. No ale dopytam sie ,żeby byc spokojnym
Trzeba wyczuć sytuację
A mi brak często takiego właśnie wyczucia, także jak juz to pogadam z Mama i Tatą, oni mają z nia lepszy kontakt.