ďťż
Strona początkowa UmińscyPodatki- darowiznaCoś radosnegoCzęści z katalogu LOUIS w sklepie Cichy MotocykleOficjalny kanał IRC Ruchu Światło-ĹťycieTrochę dłuĹźsze świadectwo.Egzotyczne (i nie tylko) wspolnoty ;)POPRAWKAO odpustachAnkieta z MuzykąOgłoszenie
 

Umińscy

Neokatechumenat... Właśnie, w poprzednim wątku ta wspólnota została wymieniona obok kilku innych. Czy ktoś z Was miał okazję bliżej poznać tę Wspólnotę, może ktoś jest na Drodze... Proszę napiszcie tym, jeśli możecie.


Z tego co wiem ja a wiem mało to jest to wspólnota pierwotnych chrześcijan. Chyba nakładaja tam sprawe na chrzest. Nie jestem pewien. Jak doczytam to powiem więcej
Ja nie miałem z tą wspólnotą styczności, ale z tego co wiem, to wspólnoty zakładane są przy parafiach i są prowadzone w przeważającej części przez ludzi świeckich. Daidoss powiedział, że nacisk kładzie się na chrzest. Owszem, ale w katechumenacie. Katechumenat jest dla ludzi, którzy są dorośli a nie byli ochrzczeni nie mieli bierzmowania.
Natomiast Neokatechumenat ma trochę inne cele niż Katechumenat.
Neokatechumenat ma w szczególności sprowadzać na dobrą drogę ludzi o dużej rozwiązłości moralnej (a nie doprowadzić do chrztu, choć czasem to się łączy).
To taki zarys, może później powiem coś więcej, ale jak doczytam, bo informacje które podałem są jedynie zasłyszane.

dużej rozwiązłości moralnej
Możesz mi powiedzieć co miałeś na myśli


Chyba Ravi miał na myśli, że ktoś jest "mało moralny" W tym sensie.

[ Dodano: Sro 13 Kwi 2005 17:22 ]

Czy ktoś z Was miał okazję bliżej poznać tę Wspólnotę, może ktoś jest na Drodze
Tak.
Ale co napisac?
Nie umiem teoretyzowac, typu jakie sa zalozenia etc.
Napisz po prostu czy Tobie osobiście to coś daje, czy Cię zmieniło? Ja z pewnego (niezależnego ode mnie powodu) na Drogę mogę wstąpić dopiero w przyszłym roku...
Rozmawiam o tej wspólnocie często z innymi i niektórzy twierdzą iż jest to sekta w Kościele
Sekta to na pewno nie jest. Nie wiem dokładnie o co w tej wspólnocie chodzi, ale wiem, że większość (jeśli nie całość) zespołu 2Tm2,3 należy do Neokatechumenatu
Wiesz, wiele osob mowi o roznych grupach charyzm.ze to sekty. Pamiętajmy, zejest Jeden Kościół, Jedność, i posłuszeństwo Kościołowi gwarantuje nam wlasnie tą Jedność.
Czy mnie to zmienia? Nie mi oceniac. Aczkolwiek – skad mam sile, by n-ty miesiąc, rok, w tym wszystkim uczestniczyc..? nie spodziewalams ie tego na dluzsza mete. Kiedy pomysle, z np.10lat, czy wiecej, spotykania się z tymi samymi ludzmi, 2x w tygodniu… Chyba uczy pokory i pokazuje duzo prawdy o mnie, słabości..niedoskonalosci, ze sama z siebie nie umiem tych ludzi kochac (bliznich przeciez). Po latach ludzie się znaja jak w rodzinie.. Ale tez przez lata widzi się, jak zmieniaja się serca braci…Czasem jest tojedyne,co mnie tu trzyma, gdy już nie ma sil. Bo to cos wielkiego… jakbym uczestniczyla w jakiejs Tajemnicy..
B.wazna jest dla mnie ta pewność, ze mogę tu być bez względu na wszystko. Ze nie ma takiej rzeczy, sytuacji, sprawy, która moglaby mnie stad wykluczyc. Ze mogą tu być naprawde mimo wszystko..
Witajcie wszyscy w Łaskawości Pana. Kiedyś przed laty Oazowicz , dziś jestem Neokatechumenacie. Jeśli kto

[ Dodano: Sro 11 Maj, 2005 16:23 ]
sam nie jestem w Neo - ale znam kilka osob i kilku ksiezy z Drogi
i mam same pozytywne wrazenia bardzo mi sie Neo podoba - moze kiedys jak z zona sie zdecydujemy to tez pojdziemy tą Drogą ...
A może coś więcej Wojtku o tej wspólnocie
Początki

Droga Neokatechumenalna zaczęła się w slumsach Madrytu, do których w latach 60 trafił jej inicjator, Kiko Arguello (ur. 1939). Pochodzi on z zamożnej mieszczańskiej rodziny, był malarzem, a jego prace zdobywały nagrody na konkursach i wystawach. Ze slumsami zetknął się, gdy próbował pomóc służącej maltretowanej przez męża pijaka. Próbował interweniować jednak, gdy jego wysiłki nie przyniosły skutków, zaczął rozważać, czy Bóg nie mówi mu, aby zostawił wszystko i poszedł żyć z ludźmi z marginesu, aby im pomóc.

Po odbyciu służby wojskowej w Afryce założyciel odczuł, że gdyby jutro Chrystus przyszedł powtórnie na ziemię, to chciałby, aby znalazł go u stóp Krzyża, wśród tych, którzy bardziej cierpią na skutek grzechów innych ludzi - wśród ubogich. Zdecydował się zejść do "społecznych katakumb", aby przepowiadać Ewangelię nędzarzom. Chciał w ten sposób realizować formułę Charlesa de Foucauld: żyć w ciszy, jak Jezus w Nazarecie, w kontemplacji u nóg Chrystusa Ukrzyżowanego, wśród biedaków. Pewien opiekun społeczny wskazał mu slumsy Palomeras Altas, gdzie zamieszkał w baraku z desek, w którym chroniły się psy. Miał ze sobą tylko Biblię i gitarę, spał na podłodze na sienniku wypchanym słomą.

W slumsach Kiko poznał Carmen Hernandez, absolwentkę chemii, która miała licencjat z teologii. W tym czasie Carmen przygotowywała grupę ewangelizacyjną, mającą się udać do biedaków pracujących w kopalni Oruro w Boliwii. Ostatecznie także zamieszkała w barakach i razem z Kiko zaczęli przepowiadać Ewangelię ludziom z marginesu. Po latach Kiko powie: "Pod naciskiem tego środowiska biednych Pan pozwolił nam znaleźć formę przepowiadania, syntezę, która została przyjęta przez owych braci i stworzyła pewną "koinonię", wspólnotę chrześcijańską. Tak zrodziła się wśród biednych pierwsza wspólnota, złożona z Cyganów, analfabetów, żebraków, byłych więźniów, prostytutek itd. Wspólnota, gdzie uwidaczniała się miłość Chrystusa Ukrzyżowanego, stała się znakiem. Dzięki ówczesnemu arcybiskupowi Madrytu, Casimiro Morcillo, można było przenieść tę rzeczywistość na inne parafie Madrytu, Rzymu i innych krajów. W barakach odkryliśmy trójnóg, na którym później oparliśmy całą Drogę Neokatechumenalna: Słowo, Liturgię i Wspólnotę".

W ten sposób zaczęło realizować się objawienie z 1959 r., w którym Kiko otrzymał polecenie od Najświętszej Dziewicy Maryi: "Trzeba tworzyć wspólnoty chrześcijańskie takie jak Święta Rodzina z Nazaretu, które żyłyby w pokorze, prostocie i uwielbieniu, gdzie drugi jest Chrystusem". Te słowa Kiko umieścił na ikonie Bogarodzicy, którą namalował w 1973 r. i która jest szczególnie bliska wstępującym na Drogę.

Więcej do poczytania w temacie neokatechumenatu.....

http://wiara.pl/tematcaly.php?idenart=1099673773
Karolina napisała:

"Neokatechumenat... Właśnie, w poprzednim wątku ta wspólnota została wymieniona obok kilku innych. Czy ktoś z Was miał okazję bliżej poznać tę Wspólnotę, może ktoś jest na Drodze... Proszę napiszcie tym, jeśli możecie. "



Tak, wiele jest osób na drodze, ja także, moze nie aż tak długo,ale 5 lat wystarczy by stwierdzić, że nie jest to żadna sekta, tylko wspólnota kościelna, prowadzona nie tylko przez osoby świeckie, ale także przez prezbiterów. Droga jest dla mnie wielkim darem od Boga,dzieki niej mam styczność ze słowem Bożym, mam rodzinę i okazję do nawracania się. Nie bójcie się Drogi, bójcie się grzechu.

Pozdrawiam
Jestem ciekaw jak wyglądają spotkania tej wspólnoty. Jakie cele sobie stawiają. Czy jednym z celów tej wspolnoty jest ewangelizacja czy może praca nad Sobą samym we wzrastaniu w wierze ???

Czekam na wypowiedzi osób uczęszczających do tej wspólnoty (i nie tylko ).
Celem wspólnot neokatechumenalnych jest zarówno ewangelizacja jak i praca nad własnym nawróceniem. Ale zanim dojdzie się do ewangelizacji trzeba najpierw się do tego przygotować.
Jak wyglada spotkanie takich wspólnot? Otóż wspólnoty spotykają się dwa razy w tygodniu,na tygodniu jest liturgia słowa a w soboty eucharystia. Na kazdym z tych spotkań jest ten czas, kiedy każdy (kto chce)moze się podzielić doświadczeniem, jak dane słowo działa w jego życiu, czy rzeczywiście ono dociera do tych,którzy je słuchają. Każdy uczestniczy w przygotowaniu tych spotkań.
Każda wspólnota ma także ekipę odpowiedzialnych za wspólnotę, która dba o wszelkie sprawy związane ze wspólnotą. Eucharystia nie różni się od mszy niedzielnej, są te same czytania, do których bracia robią wprowadzenia i je czytają (po za ewangelią,którą czyta prezbiter). Każda wspólnota ma swoich katechistów, którzy danej wspólnocie głosili katechezy wstępne.
Co jakis czas ustalany przez katechistów wspólnota ma spotkania etapowe, na których katechiści sprawdzają poziom nawracania się braci. Na koniec bardzo ważna uwaga, bardzo ważna: wspólnotę obowiązuje posłuszeństwo wobec katechistów oraz wobec odpowiedzialnych,którzy prowadzą te wspólnotę.
To chyba tyle, reszta informacji jest podawana na katechezach wstępnych.

Ja bynajmniej jestem bardzo zadowolony będąc na drodze, to jedno z lepszych miejsc w którym człowiek może znaleźć sens swojego życia. Ja bynajmniej znalazłem.

Pozdrawiam
Ja mam pytanie: czy neokatechumenaci spowiadają się publicznie w swojej grupie? Bo słyszałam, że jest taka praktyka w neo.

wspólnotę obowiązuje posłuszeństwo wobec katechistów oraz wobec odpowiedzialnych,którzy prowadzą te wspólnotę.
To ja chyba cos przeoczylam przy zakladaniu wspolnoty
A tak serio-nigdy mi tego nikt nie mowil, kazdy robi to corobi, w wolnosci. I gdyby nie bylo tej wolnosci wlasnie w tych wspolnotach, to by mnie w nich nie bylo! to jest jedyne miejsce, gdzie nikt mi na rece nie patrzy i nie gorszy sie, ze ta to ma takie problemy, taka przeszlosc, takie grzechy, taka kiepska jest... Droge robimy we wspolnocie, ale kazdy ma swoja indywidualna droge, jaka Bog przygotowal, kazdy ma po prostu swoje zycie, wydarzenia, zachwiania..


Ja mam pytanie: czy neokatechumenaci spowiadają się publicznie w swojej grupie? Bo słyszałam, że jest taka praktyka w neo.

Zaprzeczam stanowczo, jakoby śmy się publicznie spowiadali.

Jeśli ktokolwiek z was był we wspólnocie (jakiejkolwiek) gdzie żyje się razem i wszyscy się dobrze znają, to czasem ktoś podzieli się swoimi wątpliwościami, jako świadkiem Zmartwychwstałego Chrystusa w swoim życiu.

Naprawdę nigdy tego nie robiliście, kochani moi?. To wy robicie w swoich wspólnotach, nie dajecie żadnego świadectwa wiary?.
Może ja wyjaśnię to w taki sposób: nie ma publicznej spowiedzi, nikt nie może mówić o swoich grzechach, chyba, że sam chce przedstawić swoje postępowanie jako negatywne, jako grzech, by inni tak nie postępowali. Jednak są to raczej rzadkie przypadki i nikt nie jest do tego zobowiązany.

Natomiast jest czas dla braci we wspólnocie, kiedy mogą się dzielić swoim doswiadczeniem, dajac świadectwo swojego nawracania się i działania słowa w jego zyciu. Nie ma mowy tutaj o żadnym wyznawaniu grzechów.

Spowiedź istnieje tylko na liturgii pokutnej, ale odbywa się to indywidualnie, każdy sie spowiada u prezbitera(prezbiterów-często jest tak, ze zaprasza się innych księży na spowiedź,by nie wydłużać liturgii pokutnej) po cichu, tak by nikt nie słyszał, oprócz tego w trakcie spowiedzi kantorzy grają psalmy by zagłuszać spowiedź. Każdy ma prawo do indywidualnej spowiedzi i taka ma tylko miejsce.

Pozdrawiam

Natomiast jest czas dla braci we wspólnocie, kiedy mogą się dzielić swoim doswiadczeniem, dajac świadectwo swojego nawracania się i działania słowa w jego zyciu. Nie ma mowy tutaj o żadnym wyznawaniu grzechów.

Potwierdzam to, ze jest doborowolne dzielenie sie ale ja doswiadczyłam niestety takiego szantazu, że jesli nie powiem, to będę musiala powtarzać etap formacji.
Nie jestem przeciwniczka DROGI, ale już nie nalezę do żadnej wspolnoty.
Nie potrafie tego czasowo pogodzic z praca w parafii.Obowiązków mam sporo, wiec mam przesyt tych praktyk religijnych.

oprócz tego w trakcie spowiedzi kantorzy grają psalmy by zagłuszać spowiedź. Każdy ma prawo do indywidualnej spowiedzi i taka ma tylko miejsce.
Spowiedź to sprawa indywidualna kazdego człowieka, nawet we wspólnocie jeśli człowiek nie chce się w ten sposób spowiadać to nie musi, są od tego konfesjonały, gdzie kazdy w spokoju może sie wyspowiadać, nie czekając na liturgię pokutną.
Chciałbym jednak przedstawić liturgię pokutną z innej strony - właśnie z takiego punktu widzenia jak twój.
Pomyśl, ze takie osoby jak ty czują się skrępowane wychodząc na środek by się wyspowiadać.Człowiek czuje się jakby był niewiadomo kim a wszyscy się na ciebie patrza jaką ty grzesznicą jesteś,prawda? Ale są także tacy, którzy naprawdę walczą z tym by pójść do spowiedzi i coś ich odpycha od tego zamiaru. Gdy taki człowiek widzi, że nie jest sam ze swoimi grzechami łatwiej jest mu podejść do prezbitera i sie wyspowiadać.Widzi bowiem,ze takich grzeszników jest więcej i pragną się oni pojednać z Bogiem.
Ja nie widzę niczego, co przeszkadzało by mi w takiej spowiedzi.

Natomist zawsze denerwowały mie sytuacje, gdy przed rozpoczęciem Eucharystii stoi grupa kilku osób oczekujących na spowiedź.
Rozpoczęcie eucharystii wydłuża sie wtedy przynajmniej o pół godziny, a na tygodniu konfesjonały świecą pustkami.
Raz było ok. 10 osób i zamiast rozpocząć o ustalonej godzinie rozpoczęliśmy przynajmniej godzine później albo i więcej niż godzinę. Ale Bóg daje nam rózne fakty dla naszego nawracania się i dał nam prezbitera, który wogóle nie spowiadał przed samą eucharystią, co mi się bardzo podobało, ponieważ rozpoczynaliśmy wtedy punktualnie.

Pozdrawiam
Liturgie pokutne to powszechnie stosowane nabozenstwa w parafiach.
Wstepy do czytan-w moim kosciele parafialnym robi je oaza.
Dzielenie sie Slowem-dosc powszechne w grupach charyzmatycznych, oazowych i nie tylko.
Takze nie taki neokatechumenat straszny, jak sie troche pozna Kosciol, wspolnoty, to wszystko to sie wydaje normą. I tak taki neon jak ja idzie na spotkanie charyzmatyczne i jedyne co jest innego to modlitwa w jezykach czy rownoczesna.
Pozdrowki cieple
Ja Baranko widze trochę róznice będąc we wspólnocie. Taka liturgia pokutna jest dla mnie wyjątkowym czasem, kiedy nie tylko mogę pojednac się z Bogiem, ale także mogę słuchać słowa i dzielic się nim z braćmi,a później ucztować wraz z nimi, ciesząc się, ze Bóg mnie kocha i odpuszcza mi grzechy, że Chrystus po to umarł za mnie bym był zbawiony.

Pozdrawiam
...my to wiemy, dosiwadczylismy, ale pisalam to troche dla innych, ktorzy są poza. Zeby mogli latwiej zrozumiec, lepiej to zobaczyc.
Wiesz Baranko, inni mogą to przeżyć dopiero wtedy, gdy pójdą na ketechezy wstępne i pojadą na załozenie wspólnoty. Jednemu takie liturgie mogą nie odpowiadać, inny przeżyje je inaczej, bardziej duchowo. Można tylko zachęcić do pójścia na katechezy wstępne,które są bardzo wazne by zrozumiec sens drogi.

Pozdrawiam
A ja chciałabym wejść do nekatechumenatu, tylko...troche jestem speszona, bo nie wiem, jak zostanę przyjęta. Czy sa jakieś ograniczenia wiekowe?
Wiekowe?
Hm.. pomyslmy...
chyba tak mniej wiecej od kilkunastu do 120 (lat) powyzej tej granicy nie sa przyjmowani
Odwagi,
na pewno w najblizszych tygodniach uslyszysz gdzies informacje o katechezach wstepnych, bedzie ich sporo.. (sezon)

:aniol: A ja chciałabym wejść do nekatechumenatu, tylko...troche jestem speszona, bo nie wiem, jak zostanę przyjęta. Czy sa jakieś ograniczenia wiekowe?

Wiesz, możesz wejść na drogę bez specjalnych ograniczeń wiekowych. We wspólnotach są różni ludzie w różnym wieku.
Jednak droga opiera się takze na ewngelizacji a do tego raczej osoby w wieku starszym ( nie wiem,80 lat i więcej) nie mają już tyle siły na głoszenie katechez,do wyjazdów na rózne spotkania.
Ale mogą oni uczestniczyć w liturgiach słowa i eucharystiach.
Co do dzieci : dzieci do 13 roku zycia moga przebywać na spotkaniach wraz ze swoimi rodzicami, w jednej wspólnocie.
Po przekroczeniu tego wieku zalecane jest by takie dziecko poszło już samodzielnie na katechezy i było w innej wspólnocie neokatechumenalnej, oczywiście w tej samej parafii, jeśli tego chce.

Przepraszam, ze pytam o wiek, ale łatwiej mi będzie ci powiedzieć cos dokładniej. Tak więc, ile masz lat?

A propos przyjęcia : we wspólnotach raczej obowiązuje szacunek dla kazdego brata lub siostry, którzy wstępują na Drogę.
Szacunek dotyczy każdej osoby bez względu na kolor skóry, narodowość. Zasada jest prosta : wszyscy jesteśmy dla siebie braćmi i siostrami. Więc nie martw się o przyjecie we wspólnocie.

Podstawą wejścia na drogę są katechezy wstępne i wyjazd na spotkanie założeniowe. Katechezy są głoszone najczęściej w okresach Adwentu i Wielkiego Postu, ale zdarza się, ze są głoszone w innym czasie. Trzeba się dowiadywać o katechezy. Jeśli nie ma wspólnot w parafii to można:
1. Szukać w innych pobliskich parafiach
2. Skontaktować się z proboszczem danej parafii i poprosić go o możliwość głoszenia katechez w swojej parafii, jesli nie będzie miał nic przeciwko to sam dojdzie do katechistów drogi i poprosi o katechezy.

Ja jestem już 5 lat, więc cos tam już wiem na ten temat, chociaż jeszcze mało. Ale odnośnie podstaw to moge ci udzielić informacji,bardziej niż osoby które znają Drogę tylko ze słyszenia. Wiem,że chyba Wojtek 37 jest także na drodze i to raczej dłuzej ode mnie, więc i on moze ci coś powiedziec na ten temat. Jeśli cię coś jeszcze interesuje to pisz. Postaramy się wraz z Wojtkiem ci odpowiedziec na twoje pytania.

Pozdrawiam
A jesli nie wiesz gdzie/jak szukac katechez/wspolnot w naszym miescie, chetnie podpowiem. Z koncem wrzesnia mam duzo takich informacji. Z reszta przezkazywane sa w naszym radio.
Pozdrowki
No to ja mam pytanie: nie rozumiem ,dlaczego i jaka droga dotyczy tych, którzy chcą dołączyć, dlaczego jest jakieś przygotowanie i jakie ono jest

Chyba ze nie wolno o tym mówić, to zrozumiem oczywiście
Przygotowaniem takim są przede wszystkim katechezy wstępne głoszone w parafii, które kończone sa wyjazdem, podczas którego powstaje lub też nie wspólnota. Jeżeli wspólnota powstanie to jest w tzw. prekatechumenacie, czyli po prostu bardzo dużo Słowa jest czytane, tłumaczone, przygotowywane, a wszystko to, żeby zacząć dostrzegać Boga w swoim życiu, Jego obecność i Jego błogosławieństwa, gdyż celem drogi jest odnowienie przyrzeczeń chrzcześlnych, jest narodzenie w sobie człowieka ośmiu błogosławieństw. To tak bardzo pokrótce.

Przygotowaniem takim są przede wszystkim katechezy wstępne głoszone w parafii, które kończone sa wyjazdem, podczas którego powstaje lub też nie wspólnota. Jeżeli wspólnota powstanie to jest w tzw. prekatechumenacie, czyli po prostu bardzo dużo Słowa jest czytane, tłumaczone, przygotowywane, a wszystko to, żeby zacząć dostrzegać Boga w swoim życiu, Jego obecność i Jego błogosławieństwa, gdyż celem drogi jest odnowienie przyrzeczeń chrzcześlnych, jest narodzenie w sobie człowieka ośmiu błogosławieństw. To tak bardzo pokrótce.

Krótko, ale z sensem.
Ja tylko dodam,że po przez uczestniczenie w przygotowaniu Liturgii słowa oraz Eucharysti jesteśmy jeszcze bliżej tego słowa, możemy je rozważać i analizować, dzielić się jego działaniem z innymi. Uczestnicząc więc w przygotowaniach nie jesteśmy zwykłymi gośćmi podczas Liturgii czy Eucharystii, ale jej pełnymi uczestnikami. Naprawdę to wiele daje, choćby w kwestii dokładniejszego rozumienia Słowa Bożego.
Więcej można się dowiedzieć ze statutów, które są
TUTAJ

Można sobie poczytać i przeanalizować, tam wszystko jest dokładnie opisane, na czym to wszystko polega (plik jest w formacie PDF). Naprawdę warto poczytać, choćby z tego powodu by zrozumieć cel tej Drogi.

Pozdrawiam
Stanisław Łucarz SI

ksiądz w Neokatechumenacie

To było dla mnie wielkie odkrycie, że ludzie świeccy, żyjący w małżeństwach czy samotnie, potrafią tak przekonywująco i z takim duchem głosić Ewangelię. Ten odklerykalizowany sposób głoszenia Słowa urzekł mnie najbardziej i przekonał do wejścia na Drogę Neokatechumenalną świeccy mówili ciekawiej

Do Neokatechumenatu zachęcili mnie i wprowadzili moi współbracia jezuici. Pierwszym z nich był o. Lech Rynkiewicz SJ (pracujący w Radiu Watykańskim), który jeszcze w czasach mojego nowicjatu, pod koniec lat siedemdziesiątych, nauczył nas, nowicjuszy, paru pieśni neokatechumenalnych, które wtedy bardzo mi przypadły do gustu. Drugim współbratem, którego wpływ okazał się decydujący, był o. Alfred Cholewiński SJ, profesor biblistyki (m.in. w Papieskim Instytucie Biblijnym w Rzymie), pierwszy Polak, który wszedł na Drogę Neokatechumanelną, a potem przeszczepił ją do Polski. To on, wiosną 1983 r., zaprosił mnie na katechezy neokatechumenalne głoszone w Krakowie. Byłem wówczas klerykiem studiującym filozofię. Muszę przyznać, że pierwszym moim celem było wtedy poznanie jeszcze kilku z tych pieśni, które swego czasu tak się mi podobały... Szybko jednak przekonałem się, że Neokatechumenat to coś o wiele więcej niż ładne pieśni.

Pierwszą rzeczą, która mnie niesamowicie zaskoczyła, był fakt, że katechezy głosili przede wszystkim ludzie świeccy, i że robili to tak dobrze, iż ja, który miałem za sobą dziesiątki a może i setki godzin wysłuchanych wykładów i konferencji z duchowości, słuchałem ich z niezwykłym zainteresowaniem. Mówili innym językiem niż moi ojcowie duchowni czy wykładowcy. "Wysuszony" przez intelektualizm studiów filozoficznych chłonąłem ich słowa niczym gąbka. To było dla mnie wielkie odkrycie, że ludzie śśieccy, żyjący w małżeństwach czy samotnie, potrafią tak przekonywująco i z takim duchem głosić Ewangelię. Myślę, że ten właśnie, odklerykalizowany sposób głoszenia Słowa, urzekł mnie najbardziej i przekonał do wejścia na Drogę Neokatechumenalną.

wolny od przymusu bycia wzorem

Jak to jest być księdzem w Neokatechumenacie? To doświadczenie liczy sobie u mnie już ponad piętnaście lat. Jest piękne, ale i trudne. Piękne, bo poprzez wspólnotę rzeczywiście doświadcza się Kościoła jako oblubienicy, wchodzi się w bardzo osobistą i osobową relację z konkretną wspólnotą. Nie jest to grono ludzi, które można sobie dobrać według własnego upodobania - jest po prostu dane; a z drugiej strony jest ono na tyle nieliczne (ok. czterdziestu osób), że nie da się wybierać jednych, a wykluczać innych.

Prezbiter - bo tak, zgodnie ze starochrześcijańskim nazewnictwem, określa się księdza w Neokatechumenacie - jest bratem we wspólnocie. Mówi się więc do niego per "ty". To usuwa dystans związany w rolą księdza, utrwalony w polskiej mentalności, daje mocne poczucie akceptacji i umożliwia żywe reakcje na wszystko, co się mówi i czyni; reakcje pozytywne w sensie pochwał, jak i ostrej krytyki. Księdzu bardzo ciężko jest zdjąć z siebie ciężar powinności bycia wzorem do naśladowania dla świeckich. Mnie ten ciężar pomogła zdjąć właśnie wspólnota. Doświadczyłem, że bardziej mnie kochają i potrzebują takiego, jaki jestem, niż takiego, jakim według ogólnie przyjętych standardów powinienem być. To uwalnia, umożliwia prawdziwy rozwój bez świadomego czy podświadomego aktorstwa.

To zbratanie ze świeckimi wiąże się z bardzo mocną i często podkreślaną w Neokatechumenacie świadomością, że prezbiter sprawujący Eucharystię, sakrament pokuty czy przewodniczący Liturgii Słowa działa in persona Christi. Grzesznik jak inni i wybrany zarazem, działający in persona Christi - to misterium, z którym sam prezbiter i wspólnota uczą się żyć na co dzień. To tajemnica powołania, rodząca z jednej strony w księdzu napięcie pomiędzy własną zwyczajnością i słabością a niezwykłością wybrania, a z drugiej, wśród świeckich w duszpasterstwie tradycyjnym przynosząca czasami zgorszenie, kiedy ta zwyczajność i słabość mocniej się ujawnią. We wspólnocie natomiast sytuacje takie stają się okazją do żywego doświadczenia, jak Bóg jest mocny w ludzkiej słabości. Sam byłem świadkiem, jak wspólnoty modliły się (nie wyłączając nocnych czuwań) za swoich prezbiterów, którzy popadli w tarapaty i to takie, jakimi ludzie powszechnie się gorszą.

kapłan poszukiwany

Jest jednak i druga, trudna strona bycia prezbiterem we wspólnocie, wynika to z oczekiwań oblubienicy, a są one wysokie. Nie tyle chodzi o oczekiwania moralne, ile czasowe - wspólnota zawsze chce mieć swego prezbitera. Nie jest prawdą, że doskonale sobie radzi bez prezbiterów - jest dokładnie przeciwnie. Są takie okresy w ciągu roku, że - gdybym się nie bronił - nie miałbym ani jednego wieczoru wolnego. Ciągle byłbym w tej czy innej wspólnocie: już to jako brat, już to jako prezbiter albo jako katechista innych wspólnot.

Każda ekipa katechistów, prowadząca katechezy czy dalsze etapy formacji, ma swojego prezbitera, inaczej nie może działać. Do absolutnie wyjątkowych należą sytuacje, kiedy brakuje kapłana, a wynikają one zawsze z nieprzewidzianych sytuacji losowych. Prezbiter spełnia bowiem, oprócz funkcji liturgicznej, jeszcze inną, bardzo ważną rolę: jest gwarantem prawowierności tego, co jest głoszone bądź dokonywane. Owszem, jest prawdą, że znakomitą większość katechez i rozmów z braćmi prowadzą świeccy katechiści, ale prezbiter w każdym momencie ma prawo do interwencji, jeśli tylko uzna, że coś jest niezgodne z nauką Kościoła. Są też katechezy, które tradycyjnie głosi prezbiter.

Zdarzają się, niestety, także takie wspólnoty, które przez pewien, niekiedy nawet dłuższy czas, zmuszone są obyć się bez swego prezbitera. Jako katechista prowadzący i takie wspólnoty dobrze wiem, jak one cierpią i co robią, aby pozyskać księdza. Nierzadko jest to niekończące się proszenie znanych i nieznanych kapłanów o choćby jednorazową posługę. Doświadczenie wskazuje, że wspólnoty bez prezbitera wcześniej czy później zaczynają tracić członków, a czasem nawet się rozpadają. Przyczyny są jasne i wynikają z samej natury Kościoła: wspólnota chrześcijańska, która żywi się Słowem Bożym i Eucharystią, nie może pozostać sobą bez żywego związku z Kościołem hierarchicznym. Owszem, charyzmat i hierarchia zawsze pozostają w pewnym napięciu, lecz bez tego napięcia nie ma duchowego rozwoju.

Z brakiem prezbiterów borykają się nie tylko polskie Wspólnoty Neokatechumenalne, te problemy występują również w innych krajach. Szczególnym problemem jest potrzeba prezbiterów do tzw. ekip katechistów wędrownych, którzy opuszczają stałe miejsca zamieszkania i udają się niekiedy na odległe kontynenty, aby tam swoim życiem i słowem głosić Ewangelię. Żeby zapewnić im odpowiednio przygotowanych prezbiterów, powstały na gruncie Neokatechumenatu diecezjalne seminaria "Redemptoris Mater". W sumie, rozsianych po świecie, jest ich już ponad pięćdziesiąt. Podlegają miejscowym biskupom i, oprócz uformowania prezbiterów dla ekip katechistów wędrownych, mają na celu także ubogacenie miejscowych diecezji, często cierpiących na brak księży. Tak więc Wspólnoty Neokatechumenalne nie tylko potrzebują księży, ale i dają ich Kościołowi.

o. Stanisław Łucarz, jezuita, wykładowca historii filozofii starożytnej i patrystycznej na Wydziale Filozoficznym Wyższej Szkoły Filozoficzno-Pedagogicznej Ignatianum w Krakowie, jest prezbiterem i katechistą we Wspólnotach Neokatechumenalnych.

[ Dodano: Pią 04 Lis, 2005 20:20 ]
Ja także mam Wojtku taką nadzieję,chociaż jak ktoś ma być przeciwny to i tak może być. Jednak ten artykuł jest bardzo konkretny i może bardzo wiele spraw wyjaśnić. Bardzo dobrze,że go tutaj zamiesciłeś.

Pozdrawiam

neokatechumenat
toteż w tym celu powstało "redemtoris mater" kształcące prezbiterów nie na schemat "kelnera" lecz "szefa kuchni"
a różnicę widać od razu
nie bardzo sie w tym orientuje, ale mnie raczej ten rucgh nie odpowiada.
Marek: nie wiem jak mam rozumieć tak niejasny koment...
... MARÍA , Madre Nuestra...

Julia:"nie bardzo sie w tym orientuje, ale mnie raczej ten rucgh nie odpowiada."
to skoro piszesz że nie orientujesz się o co w nim chodzi to jak możesz stwierdzać że Ci nie odpowiada?

czym jeden się naje tym drugi udławi.
nie bardzo sie w tym orientuje, ale nie odpowiada mi to, w odnowie nie orientowalam sie a bylam w niej kilka lat, zrozumialam o co chodzi dopiero po roku, jak sie znalazl ktos kto mnie osiwecil, a tu... na tyle co zdazylam poznac neo, stwierdzam ze nie widze tam dla siebie miejsca
nie trzeba się bać tego co obce...
ja miałem kiedyś awersję do oazy i odnowy w duchu... którą poniekąd do tej pory mam -na marginesie... ale widzę że dla każdego Szef ma drogę zbawienia.
moja droga nie jest jak sie okazuje ani odnowa ani neo.
wiele jest strumieni ale jakby nie było kazde prowadzi do źródła...

Marek: nie wiem jak mam rozumieć tak niejasny koment...
... MARÍA , Madre Nuestra...

Wprawdzie nie mam kompleksów, ale proszę Pana o zachowanie właściwych relacji.
Ja sobie nie robię żartów, i mój awatar jest autentyczny: jestem kapłanem. Nie jestem, nie byłem, i nie zamierzam tez w najbliższym czasie wkraczać na drogę.
Co do komentarza, fakt: nie do końca jasnego. Znam pewnego kapłana, który ukończył swą formację w Redemptoris Mater. Daleka jest ona od założeń kapłaństwa w ogóle, a tym bardziej, jeśli dzie o tak specyficzną, jak ta neokatechumenalna. Posługując się językiem młodzieży: po prostu jedna wielka ściema.
widzisz Marku... ja nie zachęcam do neokatechumenatu bo wiem że nie każdy w nim się odnajdzie. cieszę się że rozeznałeś swoją drogę względem zarówno "neo" jak i powołania... mam nadzieję że owocnie.
co do RM. jest w nim zarówno i kąkole jak i zboże... podobnie jak w diecezjalnym z tego co widzę, obserwuję, słyszę.
jak już upierać się slangu młodzieżowego... takie statystyczne porównanie parafialne...
na msze prezbiteratu RM przychodzi 90% młodziezy bez ściemy.

God Bless

na msze prezbiteratu RM przychodzi 90% młodziezy bez ściemy.
Z Warszawy? Czy tylko od Głodzia, lub tylko od Glempa, czy jak? Żeby się nie okazało, że 100% młodzieży, to np 100 osób w wieku 16- 25 lat
jako socjlog obiecuje przeprowadzic wnikliwe badania na ten temat i jako pierwzse opublikuje je na owym forum. obiecuję
Na jednym z for internetowych znalazłem takie o to świadectwo. Co wy na to?

neokatechumenat, po owocach ich poznacie?

Tematy sporów neo-trad były mi dotąd znane włąściwie z ff. Teraz skutki podziałów generowanych przez N. dotknęły mnie niejako osobiście:

Od jakiegoś czasu nasz najlepszy tenor w chórze parafialnym przestał pojawiać się na próbach i na mszach św.
Spytałem co się dzieje i powiedział, że próby kolidują ze spotkaniami neoakatechumenatu do którego przystąpił. Mówię : ok ale msza św chyba z tym nie koliduje. On na to że on ma mszę w sobotę wieczorem i na niedzielną sumę kiedy śpiewa chór chodzić już nie potrzebuje.

Opadła mi szczęka i tak sobie myślę: czy czterdziestoletni mężczyzna zaangażowany, wierzący katolik jest 'katechumenem' - czyli kimś kto potrzebuje katechezy przedchrzcielnej? Czy DN przypadkiem nie została w załaożeniu powołana do ewengelizowania w dzisiejszym ześwieczczonym świecie a nie do swoistego prozelityzmu i wyciągania praktykujących katolików z niedzielnej mszy św?

Czy owi neokatechumenalni szefowie nie mogli mu wytłumaczyć, że nawet jeżeli pragnie pogłębić swoją wiarę na n-spotkaniach co moze być chwalebne, ma też obowiązki wpobec swojej ,normalonej' wspólnoty parafialnej? Że może jego dobry głos jest bardziej potrzebny Kościołowi na mszy niedzielnej niż jego obecność na sobotnich wieczornicach?

Jak mozna mówić że N pomaga Kościołowi, skoro odbiera mu jednocześnie robotnika na polu gdzie tych robotników jest bardzo, bardzo mało?

Człowiek ten od lat był bardzo aktywnym chórzystą, zna ogromny repertuar i bardzo dobrze go wykonywał. Skąd my teraz weźmiemy zastępcę? w dzisiejszych czasach, gdy dobre chóry śpiewające tradycyjny repertuar (gregorianka, renesans, barok itd) są rzadkim gatunkiem z listy gartunków zagrożonych?

Jak myślicie - iść do tych szefów neokatechumentatu i poprosić ich żeby mu wytłumaczyli, że w chórze na niedzielnej sumie jest bardzo potrzebny dali mu dyspensę od sobotnich wieczerz?


http://forum.fronda.pl/fo...pokaz&id=879880
owszem Marku. mogę się z Tobą zgodzić że kiedyś (stosunkowo niedawno) wspólnoty neokatechumenalne tworzyły pewnego rodzaju zamknięte enklawy. całe szczęście zmieniło się to za pośrednictwem śp JP. oraz przy współpracy z obecnym papieżem.
obecnie wspólnoty neokatechumenalne uczestniczą i organizują oprawę mszy niedzielnych czego do tej pory nie było, dając tym samym świadectwo iż nie jest to hermatyczna grupa "od ludzi".
W diecezji w której studiuje bp bardzo propaguje neo. przynajmniej tutaj bardzo są otwarci na nowych człownków, neokatechumenat szybko się rozrasta. Tylo inne wspolnoty są przez to mniej dostrzegalne - tak mi się wydaje.
W porównaniu z moją diecezją, to tutaj neo jakby jest stawiane na pierwszym miejscu.
bardzo dobrze... lepiej że proboszcz/biskup namawia do katechez niż do zwiększenia datków na tacę a całkiem poważnie to wspólnota jak każda inna jest dla ludzi i co by nie rzec ma przybliżać a nie oddalać od Kościoła. Droga się rozrasta w bardzo szybkim tempie z czego bardzo się cieszę. decyzja czy chcesz spróbować i doświadczyć drogi neokatechumenalnej jest wolnym wyborem...
Mój przyjaciel jest w Redemptoris Mater - w tym roku będzie miał święcenia prezbiteratu. Bardzo cenię zarówno jego samego, jak i to, co robi [a jest akurat w seminarium poza Polską i ma co robić].

Co nie zmienia tego, że do Drogi nie jestem nastawiona entuzjastycznie. Uważam, że każdy ma swoją drogę - dla niektórych oczywiście będzie to Neo [i mam świadomość, ile im daje], a dla innych nie. Powiem szczerze - denerwuje mnie podejście niektórych ludzi z Neo [szczególnie widoczne w necie], zgodnie z którym Droga jest jedyną słuszną drogą, a każda inna jest zła lub przynajmniej dużo gorsza, ludzie na niej będący idą w dobrym kierunku, a cała reszta świata w złym, ludzie na niej będący rozwijają się i kształtują, a cała reszta świata nie, itd.

I naprawdę cieszę się, że mam tego przyjaciela i kilku znajomych związanych z Drogą, bo obraz, który wyłania się z netu, mi się nie podoba. Na szczęście oni go nieco łagodzą...
w każdej dziedzinie życia mają miejsce hiperbolizacje, tak jak to piszesz...
zdecydowanie nie jestem osobą gloryfikująca wspólnoty neokatechumenalne bo wiem że jest to jedna z wielu dróg do Boga... nie jest to lekka droga i z pewnością wymagająca wiele od jej uczestników. niestety mam niewielkie porównanie z innymi wspólnotami kościelnymi zatem ciężko mi wypowiadać się na temat innych wspólnot.
Od miesiąca uczestniczyłem w katechezach neokatechumenalnych. ALe mam jakieś mieszane uczucia, którymi chciałbym sie podzielić. Przez siedem lat należalem do Oazy Rodzin. Katechezy nie przemawiały do mnie, chodziłem na nie tylko ze wzgledu na żonę, której przekazywane treści podobały sie , ale z natury jest pesymistka. A mnie brakowalo w katechezach radości chrześciajńskiej z jaką spotkałem się w Oazie.
Były one dla mnie takim "praniem mózgu". Pewnych treści całkowicie nie rozumiałem, czułem że katechezy są bardzo smutne, myślę że ich celem było odrzucenie całego dotychczasowego życia. Kiedy powiedziałem że przez 7 lat należałem do Oazy Rodzin, czułem że nie spotkało się to z entuzjazmem ze strony katechistów, wręcz przeciwnie.
Po każdej kolejnej katechezie wychodziłem z mętlikiem w głowie, to nie było to odczucie z jakim wychodzi sie np po Mszy Sw po spotkaniu formacyjnym Oazy Rodzin, odczucie radości, oczyszczenia. W środę poczytałem sobie na temat neokatechumentu w internecie. I pewne rzeczy uświadomiłem sobie- mój niepokój nie był bezzasadny. Zwłaszcza świadectwa osób , które wiele lat uczestniczyły w drodze. Po moich osobistych doświadczeniach, jestem w stanie u wierzyć w to co napisali. Prosze o komentarze do mojej wypowiedzi, zwłaszcza księdza Marka. Nie mam zamiaru oceniać Neokatechumentu, nie mam na tyle dostatecznej wiedzy, napisałem swoje odczucia z uczestnictwaw katechezach. Pozdrawiam

Katechezy nie przemawiały do mnie, chodziłem na nie tylko ze względu na żonę, której przekazywane treści podobały sie , ale z natury jest pesymistka.
1. Do Pana Boga przychodzi się po to, by on mógł zacząć być dopuszczany w konkretnym życiu - tu - twoim. Nawet jeśli idziesz dla towarzystwa (btw: zachowujesz pięknie treść przysięgi małżeńskiej: miłości, wierności i uczciwości) to masz ty skorzystać z tej okazji. Wpierw w twoim życiu, potem na gruncie małżeństwa, rodziny, środowiska pracy, etc.
Inna sprawa - jak mnie coś "wkurza", czy jeśli wobec czegoś "staję okoniem" to często znak, że jest coś na rzeczy. Słowo Boże jest jak miecz obosieczny...


Od miesiąca uczestniczyłem w katechezach neokatechumenalnych. ALe mam jakieś mieszane uczucia, którymi chciałbym sie podzielić. Przez siedem lat należalem do Oazy Rodzin. Katechezy nie przemawiały do mnie, chodziłem na nie tylko ze wzgledu na żonę, której przekazywane treści podobały sie , ale z natury jest pesymistka. A mnie brakowalo w katechezach radości chrześciajńskiej z jaką spotkałem się w Oazie.
Były one dla mnie takim "praniem mózgu". Pewnych treści całkowicie nie rozumiałem, czułem że katechezy są bardzo smutne, myślę że ich celem było odrzucenie całego dotychczasowego życia. Kiedy powiedziałem że przez 7 lat należałem do Oazy Rodzin, czułem że nie spotkało się to z entuzjazmem ze strony katechistów, wręcz przeciwnie.
Po każdej kolejnej katechezie wychodziłem z mętlikiem w głowie, to nie było to odczucie z jakim wychodzi sie np po Mszy Sw po spotkaniu formacyjnym Oazy Rodzin, odczucie radości, oczyszczenia. W środę poczytałem sobie na temat neokatechumentu w internecie. I pewne rzeczy uświadomiłem sobie- mój niepokój nie był bezzasadny. Zwłaszcza świadectwa osób , które wiele lat uczestniczyły w drodze. Po moich osobistych doświadczeniach, jestem w stanie u wierzyć w to co napisali. Prosze o komentarze do mojej wypowiedzi, zwłaszcza księdza Marka. Nie mam zamiaru oceniać Neokatechumentu, nie mam na tyle dostatecznej wiedzy, napisałem swoje odczucia z uczestnictwaw katechezach. Pozdrawiam


Twój problem polega na tym, że:

1. Mogłeś byc rozkojarzony lub niedokładnie zrozumieć co było na katechezach.
2. Nie potrafisz przyjąć tego, co bylo mówione na katechezach - z jakego powodu tego nie wiem.

Napewno Neokatechumenat to nie jest miejsce dla ludzi, którzy chcą się dobrze poczuć, dla ludzi, którzy szukają innych przeżyć po za wejściem w konkretne nawrócenie czyli zobaczeniem siebie jako grzesznika, tego najgorzszego, ostatniego z ostatnich i zobaczenia, że bez Boga nic nie jesteś w stanie zrobić, ale on dla ciebie jest w stanie zrobić wszystko, co już uczynił poświęcajać Chrystusa dl Ciebie, abyś był zbawiony. Neokatechumenat jest naprawdę wielkim dziełem, które uczy chrześcijaństwa dojrzałego, wchodzenia naprawdę w głębokie relacje z Bogiem. Ale Neokatechumenat nie jest dla wszystkich, tzn. jeśli ktoś nie jest w stanie przyjąć prawdy o sobie, jeśli szuka tylko kółka wzajemnej adoracji,nieakceptują tych faktów, które Bóg daje, to bardzo trudno będzie zrozumieć sens tego dzieła.

Aby być na Drodze Neokatechumenalnej trzeba dobrze słuchać katechez, bo inaczej wychodzisz z nich pusty, bez żadnego doświadczenia, bez zrozumienia na czym to wszystko się opiera.

A największym błędem jest słuchać tych, którzy zrezygnowali z Drogi. Oni niestety nie mają żadnego doświadczenia, wypowiadają się negatywnie o Drodze, ponieważ sami nie byli zdolni aby wchodzić w nawrócenie, aby byc posłusznym katechistom, których Bóg stawia ludziom po to, aby mogli pomagać w tym nawróceniu.

Nie twierdzę, że nie nadajesz się do Neokatechuemantu, ale napewno byłoby ci bardzo ciężko, jeśli niedokładnie zrozumialeś tego, co było głoszone na katechezach.

Inna sprawa to fakt, że katechezy są głoszone przez różne grupy katechistów i czasami bardzo trduno jest zrozumieć te katechezy. Ja byłem pierwszy raz na katechezach w innej parafii i nie wciągnęły mnie one na tyle, aby chodzić dalej.
Ale po katechezach w mojej parafii naprawdę zmieniłem zdanie i jestem juz na Drodze prawie 6 lat i jestem naprawdę wdzięczny Bogu za dar Drogi Neokatechumenalnej, jest ona ogromną pomocą w moim życiu.

Zatem proponuję ci nie czytać tych głupot, które są wypisywane na temat Drogi, gdyż piszą je osoby, które nie mają zielonego pojęcia o tym, czym jest DROGA.

Jeśli chcesz zrozumieć cokolwiek to czytaj świadectwa ludzi, którzy rzeczywiście na Drodze są i mają to doświadczenie Drogi.

Pozdrawiam

Prosze o komentarze do mojej wypowiedzi, zwłaszcza księdza Marka. Nie mam zamiaru oceniać Neokatechumentu, nie mam na tyle dostatecznej wiedzy, napisałem swoje odczucia z uczestnictwaw katechezach. Pozdrawiam
Bo może duchowość tej wspólnoty Tobie nie pasuje po prostu. Jest ona odmienna od duchowości oazy.
Jedna moja znajoma należała do neokatechumenatu, chwaliła sobie Drogę. Nawet chciala iść dalej - wstąpiła do zakonu.
Ja byłam na jednym spotkaniu, ale nie czułam się na nim dobrze.
Z neokatechumenatem jest jak z Odnową...nie wszystkim pasuje
Każdy ma swoją droge do świętości
Inna sprawa, że droga neokatechumenalna nie należy do prostych, ale "gdzie trud większy tam i owoce będą większe"
pozdrawiam

Z neokatechumenatem jest jak z Odnową...nie wszystkim pasuje
Każdy ma swoją droge do świętości
Inna sprawa, że droga neokatechumenalna nie należy do prostych, ale "gdzie trud większy tam i owoce będą większe"
pozdrawiam


Dokładnie tak czarku. Trud jest spory, ale i owoce są obfite. Wystarczy pobyc na Drodze kilka lat aby zobaczyć jakim darem jest Droga. Ci którzy sa krótko nie mają pojęcia czym jest Droga. Ale tak jak powiedziałeś: każdy ma swoją drogę do świętości. Czy nie zboczy z tej drogi, tego nie wiadomo, ale pewne jest jedno : BÓG KOCHA KAŻDEGO I NA KAŻDEGO CZEKA CIERPLIWIE, Z MIŁOŚCIĄ, JAK PRAWDZIWY OJCIEC.

Pozdrawiam
Dziękuję za wyczerpujące według mnie odpowiedzi. Każdy musi znaleźć swoją drogę do świętości. Może zraziłem się tym , o czym wcześniej nie napisałem,że na pierwszej katechezie miałem wrażenie, a raczej jestem pewny że katechista głosił swoją naukę z pamięci, w pewnym momencie, zaciął się i nie wiedział co ma dalej mówić , prosił o pomoc kapłana i nie potrafił wrócić do niezakończonego wątku. Było to trochę takie sztuczne i mało przekonywujące. A może , tak jak piszesz Tomku nie dojrzałem na tyle aby wejść na Drogę, chyba brak mi pokory. Chętnie poczytałbym sobie świadectwa osób które są na Drodze, tylko gdzie je można znaleźć.Muszę się jeszcze zastanowić , czy dalej uczestniczyć w katechezach, Wasze wypowiedzi do tego mnie zachęcają. Pozdrawiam

Chętnie poczytałbym sobie świadectwa osób które są na Drodze, tylko gdzie je można znaleźć
Najlepiej wejśc w kontakt z tymi, którzy uczestniczą w katechezach, albo spotkać się z jakąś wspólnotą... Żywe Słowo ma większa moc

Było to trochę takie sztuczne i mało przekonywujące. A może , tak jak piszesz Tomku nie dojrzałem na tyle aby wejść na Drogę, chyba brak mi pokory.
Powiem Tobie, że jak ja słuchałem katechez to przez pierwsze dni byłem przekonany, że to nie jest absolutnie dla mnie, ponieważ właśnie oni mówią jakoś tak nieskładnie, gubią wątki i jakoś tak w ogóle, potem pomyślałem sobie, że mi to nie dla mnie, ponieważ jestem pogodzony ze swoim życiem i w ogóle, to co słyszałem nawet chyba obrażało mnie jako praktykującego katolika, ale to wszystko było do czasu, tzn. do ostatnich katechez, wręczenia Pisma Św. i posłuchania tego, co jest na ostatnich katechezach wyjazdowych.

Na dzisiaj mogę powiedzieć, że byłem w bardzo dużym błędzie myśląc i czując to co czułem i myślałem.

A świadectwa ludzi z Drogi to najlepiej popytaj się w parafiach, gdzie są wspólnoty, czy bracia w trakcie mszy św. nie mówią swojego świadectwa - to chyba najlepszy sposób.
Trzeba ostrzegać ludzi przed tą sektą.
Tutaj znajdziecie całą prawdę o DN:
http://www.antyk.org.pl/wiara/neokatechumenat.htm

Trzeba ostrzegać ludzi przed tą sektą.
to przesadza
byłam bardzo króciutko w neo [bo na kilku spotkaniach], ale nie na 100% wspólnota działająca dla dobra Kościoła a nie przeciw. W tej diecezji neo bardzo prężnie się rozwija, ks bp gorliwie promuje

Trzeba ostrzegać ludzi przed tą sektą.
Tutaj znajdziecie całą prawdę o DN:
http://www.antyk.org.pl/wiara/neokatechumenat.htm


Proponuję pójść na katechezy wstępne i ich posłuchać, albo w trakcie wielkiego postu na wyznanie wiary ludzi z Neokatechumenatu, które ma miejsce w trakcie niedzielnych, jak i w tygodniu mszy św i również posłuchać, a nie przyjmować wszystko bezkrytycznie co jest napisane na antyku...

Zresztą według tego "strony" to wszystkie wspólnoty, lub ich większość, działająca w Kościele po Soborze Watykańskim II to w mniejszym lub większym stopniu sekty...

Rafał, ja rozumiem, że zdarzają sięprzegięcia, nie tylko w neo, ale i Odnowie i nawet kółkach rózańcowych. Ale przesadziłeśoi to mocno

Nie jestem fanką neo, mam złe doświadczenia z ludźmi z konkretnej grupy, ale mówię o konkretnej grupie, a nie o całym nurcie
Każdą wspólnotę można określić sektą. Mało to razy słyszeliśmy takie głosy o Odnowie Charyzmatycznej? Skoro ta wspólnota jest w Kościele ma pozwolenie na swoją działalność to nie widzę problemu. Wiem, że w Neokatechumenacie są przegięcia pewne, ale to jednostki tak samo jak w Odnowie. Nie można uogólniać.
Słyszałem kiedyś od kogoś, że w neokatechumenacie praktykuje się publiczną spowiedź. Nie chciało mi się w to wierzyć, ale kiedy usłyszałem to następnie wielokrotnie z kilku niezależnych źródeł i praktycznie wszystkie osoby mające styczność z tą sektą przyznają, że są tam częste nadużycia to zacząłem coraz bardziej w to wierzyć. Kiedy przeczytałem na podanej powyżej stronie takie jak te relacje to zbladłem :


Po tym czytaniu na drugi dzień w ogromnej sali gimnastycznej w obecności około 100 osób (wiek od 16 do 60 lat) ustawiono naokoło krzesła, a na środku postawiono krzesło dla przesłuchiwanego brata. Naprzeciwko krzesła na prezbiterium siedzieli świeccy katolicy oraz jeden kapłan. I tu zaczynała się spowiedź z całego życia. Był co prawda kwestionariusz z pytaniami, ale to im nie wystarczało. Prowadzący katechista tak drążył w psychice człowieka, że mówiono o najskrytszych tajnikach własnej duszy. Mówiąc o idolach trzeba było mówić o swoim dzieciństwie, wyciągając często z grobu nieżyjących rodziców, opowiadać jacy to oni byli podli i jak bardzo zaważyli na życiu niejednego z braci.

Pod wpływem strachu bracia opowiadali o swoich grzechach nieczystości o wypaczeniach seksualnych, aborcjach itp. Wszystko to odbywało się w obecności braci, a także członków rodziny będących na "Drodze"."


Inna osoba potwierdzająca to samo:


"Szczególnie chciałabym podkreślić II skrutinium. Kilkuosobowa grupa katechistów świeckich i prezbiter zadają bardzo drobiazgowe pytania osobie skrutinowanej, grzebiąc się w jej przeszłości, grzechach, wyciągając różne bolące i dawne zapomniane zranienia, zmuszając podchwytliwymi pytaniami do wyznawania odpuszczonych wcześniej grzechów. To wszystko odbywa się w obecności kilkudziesięciu innych osób."

Dużo wyjaśniły mi fragmenty z książki ks. prałata Skotnickiego:








Jak widać mogą się zdarzać wspólnoty mające dobrych pasterzy, którym nie można nic zarzucić poza tym, że nie realizują założeń DN. Skoro Ojciec Święty zwrócił się do nich z nakazem dostosowania do norm liturgicznych obowiązujących w całym Kościele, a oni ten nakaz zignorowali to można mówić o pewnym sekciarstwie i tylko kwestią czasu jest całkowite odłączenie.
Mogło ci się trafić, że spotkałeś się akurat z destrukcyjną wspólnotą. Niemniej, jak Daidoss powiedział, nawet w Rodzinie Radia Maryja może dojść ( o ile już nie dochodzi ) do poważnego sekciarstwa. W sam raz zwolennikom Rydzyka miałabym więcej do zarzucenia niż neokatechumenom.
To, że coś nie tak funkcjonuje w danej wspólnocie nie świadczy wcale o tym, że zaraz cały ruch jest sektą, więc się zastanów człowieku i nie bluźnij!
Nie cytuj książki ks. E. Skotnickiego jako argumentu p-ko Neo - ksiądz wyraził w niej pewne wątpliwości, na które z czasem znalazł odpowiedź.
Obecnie wyraża się, że żałuje iż upublicznił dostrzegane wtedy problemy, gdyż ludzie niechętni Neo użyli książkę jako argument do negacji Neo.
Dla informacji - ks. Skotnicki, proboszcz parafii NMP w Kielcach, posługiwał i nadal posługuje wspólnotom Neo w swojej parafii i w diecezji kieleckiej.
Strony "antyk" to bratnia dusza lefebryzmu - nic zatem nie dziwnego, że krytykują wszystkie niemal zmiany w kościele posoborowym.
Nie należałam do Neo i nie należę, ale mam wielu znajomych będących od lat na drodze, wiem wiele o Neo i takie "rewelacje" autorów z portalu "antyk" uważam za kompletną bzdurę.
A list papieża to też kompletna bzdura? Argument za tym, żeby nie używać argumentów bez względu na to czy są prawdziwe czy fałszywe, bo ktoś kto je wypowiedział żałuje, że się wydało jest dla mnie mało przekonujący. Czy publiczna spowiedź jest zgodna z zasadami Kościoła czy nie? Czy liczne, rażące nadużycia liturgiczne podczas mszy niekatechumenalnych można ignorować?

Czy publiczna spowiedź jest zgodna z zasadami Kościoła czy nie?
Niegdyś była, jakbyś nie wiedział.

Czy publiczna spowiedź jest zgodna z zasadami Kościoła czy nie?
A co takiego robisz na początku każdej (niedzielnej) mszy świętej, kiedy kapłan wzywa do wyznania swoich grzechów? ("Spowiadam się Bogu Ojcu Wszechmogącemu i wam, bracia i siostry, że bardzo zgrzeszyłem...")


A list papieża to też kompletna bzdura?
Nie wiem, o jakim liście papieża piszesz, chyba że chodzi tobie o list abp. Arinze. Nie wiem czy wiesz, że to był prywatny list, a że ktoś go upublicznił to już inna sprawa. Zresztą bardzo dobrze się stało, ponieważ wyczuliło to wiele osób z neokatechumenatu na pewne kwestie liturgiczne.

Zresztą wszystko na to wskazuje, że w tym roku statuty zostaną już oficjalnie przyjęte na stałe, bez okresów próbnych (ten pierwszy 5-letni właśnie w tym roku się kończy)

No tak, ale jakby nie było wyznaję - ogólnie - swoje grzechy. Poza tym, że naprawdę nie spotkałem się jeszcze z publicznym wyznawaniem grzechów w neokatechumenacie.

I tak na marginesie mówiąc, to nawet gdybym się z tym spotkał, to wydaje mi się, że wcale nie czułbym się zgorszony sobą czy kimś, ponieważ tyle już znam różnych historii, życiorysów ludzi, oczywiście mnie w to wliczając, że nie mam żadnego powodu by po pierwsze czuć się od kogoś lepszym, a po drugie by ten ktoś mnie zgorszył. Człowiek bez Boga jest zdolny do najgorszych rzeczy. Oskarżycielem przecież jest zawsze Szatan. To on i my sami siebie potępiamy, Bóg zawsze na nas czeka i nie gorszy się naszym postępowaniem, ponieważ szanuje naszą wolność.

Mam nadzieję, że nic doktrynalnie tutaj nie poplątałem. Bo można być świetnym teologiem fundamentalnym, świetnie znać religię, a nigdy naprawdę nie poznać Boga. A to chyba jest tak, że poprzez religię trzeba dojść do wiary i do samego Boga.
Dzieląc się swoimi wątpliwościami "wbiłem kij w mrowisko", co nie było moją intencją. Według mnie każdy idzie swoją drogą do Boga. Ważne jest aby znależć Boga, nieważne w jakiej wspólnocie. Życzę wszystkim radosnego przeżywania Świąt Zmartwychwstania Pańskiego. Niech Chrystus, który objawia się we wspólnocie Kościoła i w Eucharystii, udziela wszystkim swoich obfitych darów,abyśmy odnowieni przez Ducha Świętego mogli stale zmartwychwstawać do nowego życia w światłości

No tak, ale jakby nie było wyznaję - ogólnie - swoje grzechy. Poza tym, że naprawdę nie spotkałem się jeszcze z publicznym wyznawaniem grzechów w neokatechumenacie.


Ja też nie. Nie ma publicznego wymawiania grzechów w Neokatechumenacie. Każdy spowiada się osobiście u prezbitera, tak aby inni nie słyszeli.
Ale spowiedź powszechna to spowiedź powszechna, nie ma tutaj wymawiania grzechów, jest tylko przyznawanie się do grzechu :


("Spowiadam się Bogu Ojcu Wszechmogącemu i wam, bracia i siostry, że bardzo zgrzeszyłem...")

Jest to spowiedź, którą można uznać w stosunku do grzechów lżejszych, ale jeśli ktoś ma na sumieniu grzechy ciężkie to maszeruje do normalnej spowiedzi w konfesjonale (we wspólnotach według właściwej formy).

Pozdrawiam
ja należę do neokatechumenatu od dłuższego czasu. Dla mnie jest to coś wspaniałego i nadzwyczajnego. Atmosfera panująca we wspólnotach jest wręcz rodzinna. Zawsze można liczyć na pomoc innych. Życzliwość, uprzejmość i wile radości w gronie przyjaciół jest czymś wspaniałym.
Pokój z Wami
a ja byłam przez rok we wspólnocie neo. Był etap w moim życiu w którym szukałam czegoś więcej niż chodzenie "niewiadomo po co" do koscioła, spowiedzi co roku przed świętami, modlitwy w stanie prawie snu....i trafiłam na rekolekcje neo i zostałam.
Może tu jeszcze wspomnę że moi rodzice i babcia od razu okrzyknęli neo sektą kórej przewodzi ksiądz, na nic się zdały tłumaczenia, że to wszystko jest w zgodzie z Kosciolem, że to katolicka wspólnota. Przeżylam istny koszmar, wyjazdy na konwiwencje konczyły się kłotniami z rodzicami ze mam przeciez studia (wtedy 3 rok ale jeszcze nie było tak ciezko)
ale Bóg był przy mnie i wspierał. Pamietam taka sytuację, mielismy przygotowanie zrobić i trwało to to 2 nad ranem a następnego dnia miałam kolosa i nie miałam kiedy się przygotować na niego. No i kolokwium zostało odwołane - powód był błahy bo prowadzącemu, który był bardzo zasadniczy nagle sie odechciało go robić.

Co mi dała wspólnota - hmmmm przede wszystkim to poglębiłam w niej swoją wiarę, poczułam większą jedność no i jako odpowiedzialna w pewien sposób poczułam się potrzebna. Ale byłam we wspólnocie tylko rok. Niektórzy katecheci mówili nam że wiele osób odchodzi z neo do złego swiata i gubi drogę do Boga i mówili to w taki sposób że ja momentami mialam myśli ze nie mogę zrezygnować bo może faktycznie zgubię Boga.
Nieprawda!
Bóg kieruje drogą zycia człowieka i to on wie na co jest czas. Ten rok w neo przyniósł owoce - może nie jestem ich wszystkich do końca świadoma ale ze trzy szczególne wymienię. Mianowicie Eucharystia - w odnowie eucharystia odbywa się w salce badź - gdy jest wieksze spotkanie- w kosciele. Zawsze jest to uroczyste wydarzenie...dziwiłam się na początku dlaczego wszyscy przychodzą odświętnie ubrani....ale usłyszałam słowa "wyobraź sobie ze przychodzisz na ucztę do Króla..jak się ubierzesz?? w łachmany czy w najpiękniejsze szaty??" Od tamtej pory nigdy do koscioła nie zakładam byle jakiego stroju, ale co najważniejszy czuję ten zaszczyt - mam tą swiadomosć - że spotykam się z Królem.

Drugim owocem jest to że neo jest szkoła Słowa Bożego, jego rozumienia, jego "kosztowania". Podczas wielu spotkań jakie odbyłam jako odpowiedzialna miałam szanse zaprzyjaźnić się z Pismem Sw i wątpię czy duszpasterstwo w którym teraz jestem umożliwiło by mi to poznanie na taką skalę (spotkania w duszpasterstwie trwają jednak krócej)
Trzeci to to że zobaczyłam jakie Bóg cuda działa w moim życiu, od tych bardzo małych zycia codziennego do tych które w moim odczuciu były naprawdę czymś niesamowitym.

Dlaczego odeszlam....,bo poczułam że to nie moja droga, ale także ze względu na studia, które pochlaniają dużo czasu. Niestety nie mogłam pogodzić obowiązków studentki wtedy już 4 roku z obowiązkami odpowiedzialnej. Ale nie żałuję że bylam w neo i nie zgadzam się z opinią że to "sekta w kościele". Choć przyznam rację, że nie ze wszystkim co głosili sie zgadzałam to po pierwsze, po drugie tak jak w każdej wspólnocie i w tej są osoby które uważają sie za swietszych od Pana Boga - i te osoby faktycznie robią wrażenie jakby to one przewodziły grupie.

Ale się rozpisałam iwęc kończę i ide pracę mgr pisać
Te paszkwile na Neo to tylko fakt jak bardzo Bóg kocha nasze wspólnty. To nie pierwszyzna, zresztą tam gdzie ludzie, tam jest grzech i o ilw mi wiadomo nie ustrzegł się przed nim, od biskupów do zwykłych parafian.

Ciekawym dowodem na kanoniczność i Cuwanie Duch Świętego nad Neokatechumenatem, jest nieustająca atencja B XVI jak i śp. JP II. Jak by koś nie wiedział jesteśmy bezwzględnie posłuszni Kościołowi w osobach naszych biskupów jak i Stolicy Apostolskiej.

I tak się składa, iż pomimo upadków poszczególnych ludzi na Drodze, nigdzie nie zdarzyło się by członkowie Neokatechumenatu odeszli od Kościoła zakładając swój własny, jak to się czasami dzieje, w innych ruchach w Kościele.

A czas pokaże kto ma racje i jakie owoce Neo wydaje i jeszcze wyda. Ja ufam, iż Pan czuwa nan tym byśmy byli kanoniczni co do wiary i posłuszni Kościołowi.

I tak się składa, iż pomimo upadków poszczególnych ludzi na Drodze, nigdzie nie zdarzyło się by członkowie Neokatechumenatu odeszli od Kościoła zakładając swój własny, jak to się czasami dzieje, w innych ruchach w Kościele.
A to ciekawe. Nigdy nie patrzyłem pod tym kątem na działanośc neo...

Owoców jest wiele i myślę, że jeszcze będzie ich więcej. Napewno będą też upadki i złe owoce, ale czarne owce znajdą się wszędzie, wynika to jednak ze złego zrozumienia sensu istnienia Drogi a także tego, con taki człowiek robi na Drodze. Droga jest bowiem dla grzeszników, którzy rzeczywiście chcą się nawracać, odkrywac na nowo Boga a nie tworzyć kółko wzajemnej adoracji, gdzie wszycy to świeci i nieskalani, którzy chcą pokazywać jacy to oni są święci. Droga to rzeczywistość, to czas i miejsca dla każdego, kto szuka drogi do Boga, drogi nawrócenia a nie udawania świętobliwego. Albo się nawracasz albo tracisz czas.
Albo jest się posłusznym albo nici z nawrócenia. Ci, którzy nie chcą i sobie nic z tego nie robią to później niszczą Drogę po przez wszelkie negatywne plotki. Ale nad Neokatechumenatem czuwa Bóg, inaczej nie byłoby akceptacji Drogi przez papieży i Kongregacje, nie byłoby zatwierdzenia statutów, nie było by seminariów oraz rodzin na misjach.

Warto zauważyc również, że Neokatechumenat to też źródło nopwego życia, gdyż wielu ludzi otwiera się na nowe życie nie bojąc się obecnej sytuacji, wierząc i ufając Bogu,że to Bóg zabezpiecza życie człowieka, według słów Jezusa: "Szukajce najpierw Królestwa Bożego a wszystko będzie wam dane" . Czyż to nie są dobre owoce?

Pozdrawiam

nie byłoby zatwierdzenia statutów
Nie wiem, czy katechiści o tym mówili, ale wasze statuty zostały zatwierdzone tymczasowo, na pięć lat i właśnie niedawno 29 czerwca ten okres minął. A więc nie macie statutów.
Doskonale o tym wiemy i katechiści mówili, że właśnie ten okres się skończył. Ale wszystko wskazuje na to, że wkrótce będą już oficjalne, bez tymczasowości
http://pl.wikipedia.org/w...okatechumenalna


28.06.2007 Stolica Apostolska zaaprobowała statut Drogi Neokatechumenalnej. Odpowiedni dekret w tej sprawie wydała Papieska Rada ds. Świeckich. Z rąk przewodniczącego Rady, kardynała Jamesa Stafforda, dekret przyjął inicjator ruchu Francisco (Kiko) Arguello, któremu towarzyszyła grupa czterdziestu katechistów oraz ks. Mario Pezzi.

Tak więc jednak mamy ....
Plik *.pdf zawierający treśc dokumentu w języku polskim. Dodajmy, iż jest ów dokument obowiązujący na czas 5 lat (ad experimentum). Polecam jeszcze ten artykuł, będący streszczeniem w/w dokumentu
a także wywiad z kard. F. Arinze, prefektem Kongregacji ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów.
te linki odnoszą sie do wydarzeń z 2002r, a wywiad Kardynała jest z 2005r

te linki odnoszą sie do wydarzeń z 2002r, a wywiad Kardynała jest z 2005r
Czyżby kolejna wpadka Wikipedii ?
http://www.diecezja.tarno...5-04/art-02.php

[ Dodano: Wto 31 Lip, 2007 20:59 ]
Po pierwsze tutaj:
zródło

INTERVENTO DEL CARD. JAMES F. STAFFORD
ALLA CONSEGNA DELLO STATUTO DEL
CAMMINO NEOCATECUMENALE

Pontificio Consiglio per i Laici - Aula Magna
Roma - 28 Giugno 2002

- czyli w Wikipedii jest błąd w dacie. Kardynał Stafford "interweniował" w sprawie statutów drogi w 2002 roku.

Dalej statuty drogi na dzień dzisiejszy:

zródło tego co poniżej

o ile się orientuję w hiszpanskim jest napisane tak:


Ya llega la aprobación vaticana de sus nuevos estatutos, pero no la de los catecismos de los fundadores. Y siguen los conflictos sobre los ritos litúrgicos. Luces y sombras también con la Iglesia greco melquita y con el patriarcado de Moscú

ROMA, 14 de junio del 2007 – Al inicio de la cuaresma de este año, hablando con los sacerdotes de la diócesis de Roma, Benedicto XVI dijo a propósito del Camino Neocatecumenal:

Se nos pregunta si después de cinco años de experimento se deban confirmar en modo definitivo los estatutos para el Camino Neocatecumenal o si todavía se necesite de un tiempo de experimento o si se deban quizá retocar un poco algunos elementos de esta estructura”.


Juz nadeszła aprobata dla nowych statusów drogi neo, lecz nie dla wszystkich katechizmów(??)twórców Drogi (tam gdzie pytajnik - nie jestem pewna znaczenia). I wcviąz sa konflikty odnośnie rytów liturgicznych. ("Oraz waśnie i zgody (??) z Kosciołem greckim i patriarchą Moskwy") (??)

i dalej pisza o tym jak to przebiegało:

Rzym 14 czerwca 2007. Na poczatku Wielkiego Postu tego roku, rozmawiając z kaplanami diecezji rzymskiej, Benedykt XVI powiedział:

Pytają nas czy po 5 latach tymczasowego statutu zobowiązujemy się zatwierdzić ostatecznie statut dla Drogi Neo i czy wciąż może wymagane jest nadanie statutu tymczasowego lub czy może należy poprawić jakieś elementy w jej strukturze.


Hoy parece que el Papa ha resuelto las dudas que tenía. El sábado 26 de mayo recibió en audiencia al fundador del Camino, Francisco “Kiko” Argüello, acompañado de la cofundadora Carmen Hernández y del sacerdote Mario Pezzi, y les aseguró – según lo que ha declarado dos días después Kiko al diario español “La Razón” – que está próxima la aprobación definitiva de los estatutos.


Dziś (artykuł z dnia 14 czerwca 2007 ) wydaje się że Papież rozwiązał swoje wątpliwości, które miał. W sobotę 26 maja przyjął na audiencję Kiko wraz z Carmen i ojcem Mario Perezzi i ich zapewnił - według tego co powiedział dwa dni pozniej dla dziennika La Razon Kiko, że następna aprobacja statutów będzie definitywna.
Najgorsze jest to, że istnieje nie mało zapaleńców, ktorzy w neo próbują się realizowac jako terroryści parafialni i doskonalą się w manipulowaniu duchownymi...

ktorzy w neo próbują się realizowac jako terroryści parafialni i doskonalą się w manipulowaniu duchownymi... jakimi metodami, drogami to według księdza przebiega??
Ks.Marek napisał:
Najgorsze jest to, że istnieje nie mało zapaleńców, ktorzy w neo próbują się realizowac jako terroryści parafialni i doskonalą się w manipulowaniu duchownymi...

Nie do końca się z tym zgodzę.Cały Neokatechumenat przecież taki nie jest.To dotyczy wylącznie przypadków marginalnych.Gdyby we wszystkim szukano wyłącznie zła to dziś nie mielibyśmy żadnych wspólnot,wszak nikt z nas nie jest doskonały.Żaden przypadek marginalny nie zdoła przyćmić wizerunku jakiejkolwiek wspólnoty.

Niewątpliwie zasmuca nas,gdy słyszymy,że w tej czy innej wspólnocie są tacy,którzy sieją zgorszenie, zamierzają wizerunek wspólnot zepsuć i doprowadzić do ich destrukcji.Tacy są źródłem cierpienia dla prawych członków owych wspólnot i po stwierdzeniu pewnych rażących procederów powinno się tym osobom zabronić tworzenia czy wejścia do jakichkolwiek wspólnot katolickich,dopóki sami się nie nawrócą i nie chodzi tu jedynie o Neokatechumenat.

Odnośnie owych "terrorystów parafialnych" to część osób gł.wpływowych niezależnie od wspólnoty z jakiej są, próbuje narzucać własne zdanie w pewnych kwestiach, głównie materialnych czy odnośnie funkcjonowania parafii.

Najgorsze jest to, że istnieje nie mało zapaleńców, ktorzy w neo próbują się realizowac jako terroryści parafialni i doskonalą się w manipulowaniu duchownymi...

A może jakiś przykład ks.Marku? - bo nie bardzo wiem o jakich konkretnie ludzi chodzi i co tacy "terroryści parafialni" robią, w jaki sposób manipuluja duchownymi?

A tak ogólnie to podzielam zdanie Sebastiano: są to przypadki marginalne, trudno odnosic to tylko do Neokatechumenatu.

Pozdrawiam wszystkich

Chciałem skomentować, jak to napisał ks. Marek, Terroryzm parafialny. Nie wiem w jakiej skali ksiądz się spotkał z tym zjawiskiem, ale mogę powiedzieć ze swojego doświadczenia. Kiedy rozpoczynałem Drogę, byłem tak pełen euforii, że nie zawrzałem na podejście księży do neokatechumenatu. Objawiło się to tym, że trochę narzucałem się jednemu z księży na parafii, z nauką śpiewu części stałych pod linię melodyczną tą "z drogi".(W tedy nagrałem mu taśmy z tymi śpiewami.) Na szczęście szybko mi przeszło. Zrozumiałem ten błąd wynikający chyba z mojej pychy. No ale cóż, każdy z nas uczy się pokory cały czas. Po kilku latach, gdy ten ksiądz, wikariusz, odchodził z parafii do innej, został postawiony w nowej parafii przed zadaniem bycia prezbiterem wspólnoty neokatechumenalnej. Zwrócił się w tedy do mnie z prośbą, czy mam jeszcze kasety z nagranymi przeze mnie częściami stałymi. Dla mnie było to niesamowite doświadczenie. Bóg tak dziwnie skrzyżował nasze drogi, i posłużył się niedoskonałymi narzędziami, byśmy oboje mogli się nawracać. Patrząc z dystansu 9 lat wstecz. Doświadczenie to wydaje mi się humorystyczne. Popatrzcie, jak Bóg potrafi działać poprzez prostotę. Cudownie, prawda?
Oczywiście żałuję, że się narzucałem księdzu, ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło.

A może jakiś przykład ks.Marku? - bo nie bardzo wiem o jakich konkretnie ludzi chodzi i co tacy "terroryści parafialni" robią, w jaki sposób manipuluja duchownymi? To zbyt osobiste, by pisać o tym na forum. Mam na myśli konkretną wspólnotę neo, gdzie dzieje się po prostu źle i już.

Dziś (artykuł z dnia 14 czerwca 2007 ) wydaje się że Papież rozwiązał swoje wątpliwości, które miał. W sobotę 26 maja przyjął na audiencję Kiko wraz z Carmen i ojcem Mario Perezzi i ich zapewnił - według tego co powiedział dwa dni pozniej dla dziennika La Razon Kiko, że następna aprobacja statutów będzie definitywna. Mam poważne wątpliwości co do wiarygodności oświadczeń Kiko - zwłaszcza biorąc pod uwagę jak zostały przedstawione ogółowi jako "aprobata" te zalecenia Kongregacji które wyraźnie kontestowały praktyki Neokatechumenatu.

Mam poważne wątpliwości co do wiarygodności oświadczeń Kiko - zwłaszcza biorąc pod uwagę jak zostały przedstawione ogółowi jako "aprobata" te zalecenia Kongregacji które wyraźnie kontestowały praktyki Neokatechumenatu. ale dlaczego masz wątpliwosći, bo nie za bardzo rozumiem, dlatego, że Kiko przedstawił tylko to co dotyczyło neo?? to chyba naturalne

ale dlaczego masz wątpliwosći, bo nie za bardzo rozumiem, dlatego, że Kiko przedstawił tylko to co dotyczyło neo?? to chyba naturalne Dlatego że przedstawił to, co było ewidentnym żądaniem zmian w praktykach Neo jako POTWIERDZENIE tych praktyk.
Krótko mówiąc omówił dokument na potrzeby wewnętrzne jako POPARCIE.
List Kardynała Francisa Arinze

prefekta Kongregacji ds. Kultu Bożego
i Dyscypliny Sakramentów
do
Inicjatorów
Drogi Neokatechumenalnej

Watykan, 1 grudnia 2005

Szanowni Państwo Kiko Argüello, Carmen Hernandez i ks. Mario Pezzi,

Po rozmowach w niniejszej Kongregacji ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów w sprawie celebracji Najświętszej Eucharystii we wspólnotach Drogi Neokatechumenalnej, zgodnie z wytycznymi podanymi podczas spotkania z Państwem w dniu 11 listopada b.r., informuję Państwa o decyzjach Ojca Świętego.

Przy celebracji Mszy świętej, Droga Neokatechumenalna ma przyjąć i przestrzegać ksiąg liturgicznych zatwierdzonych przez Kościół, nie ujmując ani nie dodając niczego. Dalej, w odniesieniu do niektórych elementów, podaje się następujące wskazówki i wyjaśnienia:

1. Niedziela jest "Dies Domini", jak zechciał to nakreślić Sługa Boży Papież Jan Paweł II w liście apostolskim o Dniu Pańskim. Dlatego Droga Neokatechumenalna musi wejść w dialog z biskupem diecezjalnym w celu wyjaśnienia, że wspólnota Drogi Neokatechumenalnej jest wcielona w parafię także w kontekście celebracji liturgicznych. Przynajmniej w jedną niedzielę w miesiącu, wspólnoty Drogi Neokatechumenalnej muszą uczestniczyć w Mszy świętej wspólnoty parafialnej.

2. Co do jakichkolwiek komentarzy wygłaszanych przed czytaniami, muszą one być krótkie. Należy też przestrzegać tego, co jest napisane we Wprowadzeniu Ogólnym do Mszału Rzymskiego (nn. 105 i 128) oraz we Wprowadzeniu do Lekcjonarza (nn. 15, 19, 38, 42).

3. Homilia, ze swej natury i wagi, jest zarezerwowana dla kapłana albo diakona (por. KPK, kan. 767 § 1). Co do okazjonalnego dołączania świadectw ze strony wiernych świeckich, właściwe dla nich miejsca i metody są wskazane w międzydykasterialnej instrukcji "Ecclesiae de Mysterio", która została zatwierdzona "na zasadzie wyjątku" przez Papieża Jana Pawła II i opublikowana 15 sierpnia 1997 r. W dokumencie tym, w punktach 2. i 3. artykułu 3. napisane jest co następuje:

§2 - "Jest dozwolone, aby była krótka nauka pomagająca lepiej wyjaśnić sprawowaną liturgię, a nawet w wyjątkowych okolicznościach parę świadectw, o ile te mieszczą się w normach liturgicznych, przy okazji liturgii Eucharystycznych sprawowanych w szczególne dni (dla seminarzystów, chorych, etc.), i uważa się je za prawdziwie pomocne jako ilustracja zwykłej homilii wygłaszanej przez celebransa. Te nauki i świadectwa nie mogą przyjmować cech, które mogłyby sprawić, iż zostaną one pomylone z homilią."

§3 - "Możliwość 'dialogu' podczas homilii (por. Dyrektorium o Mszach z Dziećmi, nr 4) może być przez celebransa używana okazyjnie i z roztropnością jako sposób wykładu, który nie przerzuca służby nauczania na innych."

Należy też starannie przestrzegać instrukcji Redemptionis Sacramentum, nr 74.

4. Co do przekazywania znaku pokoju, udziela się Drodze Neokatechumenalnej pozwolenia, aby kontynuować indult już udzielony, nie przesądzając przyszłych zaleceń.

5. W sprawie przyjmowania Komunii Świętej, udziela się Drodze Neokatechumenalnej okresu przejściowego (nie przekraczającego dwóch lat) na przejście z szeroko rozpowszechnionego w jej wspólnotach sposobu przyjmowania Komunii Świętej (siedząc, ze stołem nakrytym obrusem umieszczonym w centrum kościoła zamiast przeznaczonym ku temu ołtarzem w prezbiterium) na zwykły sposób, w który cały Kościół przyjmuje Komunię św. Oznacza to, że Droga Neokatechumenalna musi zacząć przyjmować sposób rozdzielania Ciała i Krwi Pańskiej, opisany w księgach liturgicznych.

6. Droga Neokatechumenalna musi także korzystać z innych Modlitw Eucharystycznych zawartych w mszale, a nie tylko II Modlitwy Eucharystycznej.

W skrócie, Droga Neokatechumenalna, w swojej celebracji Mszy Świętej, powinna przestrzegać zatwierdzonych ksiąg, pamiętając o tym co napisano powyżej pod numerami 1,2,3,4,5 i 6.

Doceniając łaski, jakich Pan udzielił Kościołowi poprzez liczne działalności Drogi Neokatechumenalnej, korzystam z okazji aby przekazać moje wyrazy szacunku.

Francis Kard. Arinze, Prefekt

KAI (aw/mr)

Właśnie minął ultymatywny termin na w/w zmiany.Ciekawe co zrobiło NEO by być posłusznyw woli Ojca Świętego???

[ Dodano: Wto 11 Gru, 2007 13:56 ]
Nie wpadajmy w skrajności. Jestem BARDZO sceptyczny odnośnie Neo, ale ks.Zoffoli trochę chyba przegina...
Swoisty ezoteryczny charakter, tajemnica zakryta dla tych, którzy na drogę dopiero wchodzą lub przyglądają się z boku.

Brak wewnętrznej reformowalności, brak komunikacji dół - góra.

Brak teologiczno-katechetycznego szkolenia dla członków wspólnot.

Brak uznania przed-neokatechumenalnego życia chrześcijańskiego. Neokatechumenat utożsamiany jest z chrześcijaństwem. Odejście od Drogi traktuje się jak odejście od Chrystusa, od Kościoła, od zbawienia.

Przemiana człowieka wiązana jest z wydarzeniami na drodze, jakby one identyfikowały się z duchową przemianą człowieka nie wiązana z jego długotrwałym moralnym wysiłkiem .

Wartości ludzkie /praca, nauka, rodzina, przyjaźń/ są traktowane jako przeszkoda w realizacji chrześcijaństwa neokatechumenalnego.

Rola prezbitera jest sztucznie ograniczona do funkcjonariusza kultycznego /Eucharystia, pokuta/. Prezbiter, a nawet i Biskup praktycznie nie mają żadnego wpływu na życie wspólnot neokatechumenalnych.

Wyżsi katechiści wymagają od podwładnych bezwzględnego posłuszeństwa, a swoje decyzje utożsamiają z działaniem Ducha Świętego.

Niepokojąca jest wypaczająca interpretacja niektórych słusznych postaw moralnych, co prowadzi do przedkładania obowiązków neokatechumenalnych ponad obowiązki wobec najbliższych / tzw. “słowo o nienawiści”/. Postuluje się publiczną szczerą wypowiedź na temat własnych grzechów czy pożądań. Praktykuje się także podobne wypowiedzi o innych. Głosi się że Bóg kocha nas wraz z naszymi grzechami, co sprowadza się do tolerancji w stosunku do własnych grzechów i słabości.

W rezultacie Droga Neokatechumenalna może prowadzić do swoistego zniewolenia człowieka oddanego tylko fanatycznie neokatechumenatowi, nie akceptującego żadnej jego krytyki”5

5 :: por. ks. prof. Andrzej Zuberbier, Uwagi dotyczące neokatechumenatu, maj 1993, rps
Zoltan, jesteś w jakieś wspólnocie neokatechumenalnej? Czy po prostu wklejasz, to co w internecie jest?

Zoltan, jesteś w jakieś wspólnocie neokatechumenalnej? Czy po prostu wklejasz, to co w internecie jest?
Wybacz, ale to akurat sekciarski argument.
Najczęściej słyszałem go od Świadków Jehowy...
msg!
Wytłumacz takie problemy jakie nekają neo:

1.sola scripta , skrutacje : zgodne czy niezgodne z magisterium KRK? Czy neosi znaja pojęcie EGZEGEZA?
2.nadużycia liturgiczne, które mieliście usunąć do 6 grudnia b.r. czy usunięto?
3.Brak imprimatur na waszych książkach, broszurach, instrukcjach, katechezach: czy to jest zgodne z KPK, bo w KRK nawet śpiewnik i książeczka do nabożeństwa musi mieć imprimatur?
3.Czy neo obowiązuja księgi liturgiczne i czy jest jakiś "ryt neoński" zatwierdzony przez papieża.
4. od 30.06.2007. neosi nie mają statutu, bo papież nie podpisał statutu. Formalnie neosi działają "na kartę rowerową". Co neo robi oprócz zdumienia i oczekiwania? Może B16 jest niedobrym papieżem, który gnębi i denerwuje neosów?
5.co w neo jest wzięte żywcem z luteranizmu?
6. czy Kiko miał jakieś objawienia, które ukrywacie przed światem zewnętrznym?
7.Kto jest ważniejszy PAPIEŻ czy Kiko?
8.Co zrobisz jak papież rozwiąże neokatechumenat? Posłuchasz Kiko czy papieża?

Zoltan

[ Dodano: Sro 19 Gru, 2007 10:29 ]
Neokatechumenat, Odnowa czy Opus Dei są potrzebne Kościołowi i dziwi mnie, dlaczego się ich rolę podważa i szuka się uchybień. Przecież są to katolickie wspólnoty i Nauczanie Kościoła nie jest im obce, a jeśli nawet występowałyby lokalnie pojedyncze przypadki nadużyć to na ich podstawie nie możemy osądzać całych wspólnot. I nie wchodźmy w kompetencje Watykanu.

Osoby z Neokatechumenatu znam osobiście i im ta wspólnota daje dużo dobrego. I by nie powątpiewano w katolickość tej wspólnoty. Każde spotkanie Neokatechumenatu rozpoczyna się Eucharystią.

Zoltan - wątpisz w kompetencję Benedykta XVI i Vatykanu?....bo Twoje posty wskazują jakby cała troska o NEO była złożona na Twoje barki

Wątpię w kompetencje pana Kiko i cieszę się,że papieżem jest teolog, który nie da sobie zmydlić oczu przez NEO(Annika oni sami się tak nazywają!).On wie co robi!
Jak na razie Benedykt XVI nie podpisał statutu i widzę, że wszystko kontroluje.
Kard.Francis Arinze napisał:
5. W sprawie przyjmowania Komunii Świętej, udziela się Drodze Neokatechumenalnej okresu przejściowego (nie przekraczającego dwóch lat) na przejście z szeroko rozpowszechnionego w jej wspólnotach sposobu przyjmowania Komunii Świętej (siedząc, ze stołem nakrytym obrusem umieszczonym w centrum kościoła zamiast przeznaczonym ku temu ołtarzem w prezbiterium) na zwykły sposób, w który cały Kościół przyjmuje Komunię św. Oznacza to, że Droga Neokatechumenalna musi zacząć przyjmować sposób rozdzielania Ciała i Krwi Pańskiej, opisany w księgach liturgicznych.


Teraz wszystko jasne. Wiem o co wspólnocie chodzi. Napewno wspólnota nie ma zamiaru niczego nadużywać. Raczej pragnęłaby, żeby wszystko było jak w czasach Apostołów. Rozumiem to pragnienie i też czasem o tym myślę. Apostołowie siedzieli przy stole, a Chrystus łamał chleb i rozdzielał między uczniów. Ten sposób udzielania Komunii zapewne dotyczył Eucharystii wewnątrzwspólnotowej. Jeśli wspólnota ma takie pragnienie to powinna poprosić Kościół o udzielenie pozwolenia ,a jeśli Kościół by taką formę zaakceptował to czemu nie.

I odnośnie publicznego wyznawania grzechów. Nie sądzę ,aby wspólnota miała zamiar nazywać to zaraz spowiedzią.

Po prostu jasno to powiem. Może chodzi tu raczej o to, czy można w pewnych kwestiach wrócić do czasów Apostołów. Czy jest sens wprowadzania tego we wspólnocie neokatechumenalnej i co w tej kwestii mówi Kościół.
Od 15 lat znam masę ludzi z Neo i świetnie wiem "o co chodzi" nie rozumiem tylko czemu Tu uznajesz władzę papieża i Vatykanu i jednocześnie dyskredytujesz tą władzę
Dla wątpiących i bojaźliwych
http://www.mateusz.pl/goscie/zd/23/zd23-10.htm
http://www.opiekun.kalisz.pl/162/tekst_1.htm
Sęk w tym że owo NAPOMNIENIE i ZOBOWIĄZANIE Neo w sprawie Eucharystii jakie przytoczyłeś, Kiko "przetłumaczył" jako pełne poparcie papieża dla praktyk Neokatechumenatu.
A to już jest manipulacja.

Przyznam że o ile kiedyś bardzo szanowałem neokatechumenat, to w ostatnich latach wysłali szereg niepokojących komunikatów. Niestety formacja też budzi szereg wątpliwości.

I odnośnie publicznego wyznawania grzechów. Nie sądzę ,aby wspólnota miała zamiar nazywać to zaraz spowiedzią.
Ja być może mało jeszcze widziałem co się robi w neokatechumenacie, ale tam naprawdę nie ma czegoś takiego, jak publiczne wyznawanie grzechów. Nie ma publicznej spowiedzi.


http://www.opiekun.kalisz.pl/162/tekst_1.htm
Bardzo polecam ten link i ten wywiad. W ogóle polecam książke ks. Pisuli "Kerygmat apostolski dzisiaj". Słuchałem, bodajże 2 lata temu, jak ks. Pisula opowiadał swoje doświadczenie z wędrowania po Polsce. Tego naprawdę warto słuchać, bo niezmiernie pomaga, jak się słyszy od kapłana, który ma doświadczenie działania/opieki Boga w życiu.

Rzecz jest o tyle trudna, że od kiedy Kiko w połowie 2006 roku zabronił (trochę jak u Świadków Jehowy) nadmiernej informacji w Internecie, niedużo materiałów jest w sieci.

Jednak w konkretnym omawianym przypadku wystarczy porównanie tonu watykańskiej noty kard.Arinze http://www.liturgia.domin...ment.php?id=612
z tym jak przedstawia to ogółowi choćby Giuseppe Gennarini, odpowiedzialny za Neokatechumenat w USA http://www.liturgia.domin...ment.php?id=611
Zobaczcie sami - podczas gdy dokument watykański jest wyraźnym zdyscyplinowaniem neokatechumenatu, funkcjonariusz Drogi przedstawia go jako przyznanie przez Watykan racji Neokatechumenatowi.

Ja osobiście jestem zniesmaczony podejściem "Tylko w Neokatechumenacie jest prawdziwy Kościół" (inna rzecz że nieobcym innym ruchom kościelnym), hermetycznością Neo oraz nieproporcjonalną rolą i władzą tzw. katechistów.

Nie można jednak zaprzeczyć że Neokatechumenat ma także wiele zalet.
My tu sobie tak gadu - gadu, a tymczasem Droga Neokatechumenalna trwa kolejny rok. Przybywa nieustannie zwolenników drogi oraz samych uczestników Drogi - myślę, że szybciej niż przeciwników jednak. Wielu biskupów, a nawet już kardynałów jest przychylna Drodze (o zgrozo niektórzy z nich "robili drogę").
Pytanie: Co wobec takich faktów ma zrobić Papież.
"O zgrozo"..... najwięcej powołań do kapłaństwa notują seminaria Redemptoris Mater ...ale się porobiło - kapłani stanowią zagrożenie dla Kościoła

Zobaczcie sami - podczas gdy dokument watykański jest wyraźnym zdyscyplinowaniem neokatechumenatu, funkcjonariusz Drogi przedstawia go jako przyznanie przez Watykan racji Neokatechumenatowi.
Z tego co kiedyś słyszałem list ten miał być pierwotnie prywatnym listem kard. Arinze do osób odpowiedzialnych za Drogę. Ale to nie zmienia niczego w naszej dyskusji. Faktycznie z tego wywiadu wynika, to co piszesz, że

Myślę że BXVI sobie poradzi - dyscyplinując Neokatechumenat ale jednocześnie go nie niszcząc. Odnoszę wrażenie że pod tym względem BXVI jest sprawniejszy niż JPII (co nie zmienia wielkości tego drugiego).

Zoltan, jesteś w jakieś wspólnocie neokatechumenalnej? Czy po prostu wklejasz, to co w internecie jest?

Byłem i może mnie nawet znałeś!
Marek MRB napisał:
Myślę że BXVI sobie poradzi - dyscyplinując Neokatechumenat ale jednocześnie go nie niszcząc.

Więc ze spokojem zaczekajmy na decyzję Watykanu. Wierzymy,że decyzja ta usatysfakcjonuje każdą ze stron.
Może się mylę, ale to chyba ostatni etap "DROGI" pod nazwa THE END.
Zapracowali na to solidnie poprzez herezję i nadużycia liturgiczne.

Zoltan

P.S.
Mogę się mylić.
Zoltan napisał:
Może się mylę, ale to chyba ostatni etap "DROGI" pod nazwa THE END.
Zapracowali na to solidnie poprzez herezję i nadużycia liturgiczne.


Zoltan, to jest już jawne atakowanie wspólnoty Neokatechumenatu. Opanuj się, jesteś na forum katolickim.
Nie sądzę by to był "THE END" Neokatechumenatu. Nie idzie o to by zniszczyć dzieło, ale by je oczyścić. W końcu to tylko NARZĘDZIE - nie zapominajmy o tym. Mam nadzieję że to narzędzie da się naprawić.

Z drugiej strony nie widzę powodu by "na forum katolickim" nie wolno było "atakować Neokatechumenatu". W końcu Neokatechumenat to nie Kościół, a wskazywanie jego ułomności to jeszcze nie "atakowanie".
Zwłaszcza że obecnie status kanoniczny Neo jest NIE ISTNIEJE (miejmy nadzieję że to się zmieni).

W ogóle myślenie "nie mówmy przeciw naszym bo to nasi, nawet jak robią błędy przeszkadzające w ich misji" nie jest myśleniem kategoriami Kościoła, lecz mafii.

Może się mylę, ale to chyba ostatni etap "DROGI" pod nazwa THE END.
Zapracowali na to solidnie poprzez herezję i nadużycia liturgiczne.

Znam ludzi, którzy skończyli już Drogę i jestem pod ogromnym wrażeniem, jak bardzo są oddani służbie Kościołowi. Jak pomagają proboszczom i biskupom, jak swoje całe życie poświęcili Chrystusowi i ewangelizacji. Myślę, że jeżeli tą ciężką posługą, za którą nie otrzymują żadnego wynagrodzenia, zapracowali sobie, solidnie, na etap pod tytułem "the end" to zapewne z pokorą go przyjmą.


A czy to narzędzie jest zepsute? W konteście tego wszystkiego co tutaj piszecie, piszemy, raczej użyłbym sformułowania "poprawić". Słuszna uwaga.
Jak na razie Neo od 29.06.2007. są poza KRK bo:

KODEKS PRAWA KANONICZNEGO

Kan. 304
§ 1. Wszystkie stowarzyszenia wiernych, zarówno publiczne, jak i prywatne, niezależnie od tego, jaki noszą tytuł lub nazwę, powinny mieć własne statuty, które określają cel stowarzyszenia, czyli przedmiot społeczny, siedzibę, zarząd i warunki wymagane do uczestnictwa w nich i którymi też określone są sposoby działania, uwzględniające jednak potrzeby lub korzyści czasu i miejsca.
§ 2. Powinny one obrać sobie tytuł czyli nazwę, dostosowaną do zwyczajów czasu i miejsca, a szczególnie związaną z celem, do którego zmierzają.

Kan. 314 - Statuty każdego publicznego stowarzyszenia, a także ich odnowa lub zmiana, wymagają aprobaty władzy kościelnej, która jest kompetentna do erekcji stowarzyszenia według przepisu kan. 312, § 1.

Kan 322-§ 2. Żadne stowarzyszenie prywatne wiernych nie może uzyskać osobowości prawnej, jeśli jego statuty nie zostały zatwierdzone przez władzę kościelną, o której w kan. 312, § 1; zatwierdzenie zaś statutów nie zmienia prywatnej natury stowarzyszenia.

oraz

http://www.archidiecezja....awo/l1t5r3.html

http://www.archidiecezja....awo/l1t5r2.html

Czyli w rozumieniu KPK DN jest stowarzyszeniem, choć jej statut o tym nie mówi. Charakter wspólnoty określa instancja nadrzędna a nie jej liderzy. Równie dobrze mogliby się określić w statucie "Klubem miłośników Kiko", ale to i tak nie zmieniłoby jej charakteru stowarzyszenia w perspektywie KPK. Wszystkie wspólnoty zatwierdzane przez Kościół działają w ramach prawa kanonicznego. Wspólnota nieuprawomocniona względem KPK formalnie nie istnieje.

Notorycznie w NEO brak jest na ich wydawnictwach Imprimatur!
A odnośnie Imprimatur:

http://www.archidiecezja....prawo/k3t4.html

Nadużycia liturgiczne NEO:

http://www.kbroszko.dominikanie.pl/list.htm

http://bp1.blogger.com/_S...ortheLord-3.jpg

http://www.kkbids.episkopat.pl/anamnesis/38/21.htm

Neo są bezczelni i mówią, że to SV2 w sprawie Liturgii daje im nowe możliwości.
Poczytajcie sobie tekst SV2 Konstytucja Liturgii Świętej :

www.liturgia.wroclaw.pl/dokumenty/kl.doc

oraz Mszał Rzymski:
http://www.kkbids.episkop.../owmrpopr/1.htm

"Modły", doktryny i rytuały nie mają nic wspólnego z Kościołem katolickim to "kikościół".

http://www.antyk.org.pl/w...iadectwo-01.htm

.

B16 się na NEO poznał i próbuje tę herezje oczyścić !

Ogólnie o Neo:

http://forums.v3v.org/use...Prawowierna.rtf
"B16 się na NEO poznał" - tu masz rację ...poznał 30 lat temu i wprowadził w Niemczech
http://www.liturgia.domin...ment.php?id=611
Dziwne tylko, że Ty ponoć dawny Neonek nie wiesz o tym
Prawdą jest że są liczne kontrowersje oraz postulowane przez Watykan zmiany w Neo.
Prawdą jest że status kanoniczny Drogi jest niepewny i w tej chwili właściwie żaden (ostatecznie można powiedzieć że są w świetle KPK "stowarzyszeniem prywatnym" - tyle że wówczas nie mogą głosić w imieniu Kościoła i jego członkami nie mogliby być jednocześnie świeccy i duchowni).
Prawdą jest że część nowinek liturgicznych jest raczej "kikizmem" niż "powrotem do żródeł"

jednak...
nie przeginajmy.

Neo ma spore usiągnięcia. Nigdy też nie słyszałem by jakaś wspólnota Neokatechumenatu odeszła w całości do protestantów (czego niestety nie da się powiedzieć o Ruchu Światło-Życie ani o Odnowie w Duchu Świętym).
Nadto status Neo nie jest "odrzucony" a jest raczej w trakcie badania (choć Prawdą jest że okres "experimentum" się zakończył).
Marek MRB pisze:
Nigdy też nie słyszałem by jakaś wspólnota Neokatechumenatu odeszła w całości do protestantów (czego niestety nie da się powiedzieć o Ruchu Światło-Życie ani o Odnowie w Duchu Świętym).

I'm sorry. Nie zarzucaj protestantyzacji Odnowie i Ruchowi Światło-Życie. O.K. ?

I'm sorry. Nie zarzucaj protestantyzacji Odnowie i Ruchowi Światło-Życie. O.K. ? Never mind
Tu akurat nie poruszałem, ale... niestety jest coś na rzeczy.

Niestety polska Odnowa jest dość silnie zainfekowana nauką protestancką (zwłaszcza protestancką wizją zbawienia i protestancką wizją Kościoła) - co ciekawe podobno Ruch Charyzmatyczny we Francji ma w tej dziedzinie mniejsze kłopoty.
Oczywiście nie znaczy że tak się dzieje we wszystkich grupach polskiej Odnowy.

Jeśli idzie o Ruch Światło- Życie ma podobne problemy - wynikające głównie z przyjęcia tzw. "4 praw życia duchowego" oraz silnego (do dziś nie przezwyciężonego do końca) wpływu przyjętych niemal żywcem materiałów protestanckich.

Powiedziałbym że "na oko" (niestety, ani Odnowa ani Oaza nie prowadzą żadnych statystyk na ten temat, co uważam za skandal) najczęściej kłopoty konwersyjne dotykają grup Ruchu Światło-Życie o profilu charyzmatycznym oraz grup charyzmatycznych Odnowy nie poddających się pod koordynację.

Więcej na ten temat napisałem tutaj http://apologetyka.katoli...t/view/833/111/ (podrozdział 3 poświęcony jest Ruchowi Światło-Życie).
Tomek Dyć napisał co nieco o "4 prawach" http://apologetyka.katoli...t/view/946/111/
Ciekawe (i bardzo wyważone) są uwagi na ten temat ks.bp. Andrzeja Siemieniewskiego http://apologetyka.katoli...t/view/832/111/
Powiązanie Neokatechumenatu i masonerii!

Masoneria w Kościele
Fragment książki ks. prof. Michała Poradowskiego 
"Problemy II Soboru Watykańskiego" - Wrocław 1996.

Najważniejszą sprawą dla Soboru była reforma liturgii, a właśnie przewodniczącym odnośnej Komisji był mason Abp Bugnini. Włoskie czasopismo „30 Giorni", ściśle związane z Watykanem, podawało wiele konkretnych danych co do tego, że Abp Bugnini przynależał do masonerii i że, co najważniejsze, reformował liturgię mszalną według konkretnych wskazówek masonerii. Odnośną korespondencję między Abpem Bugninim i jego lożą, co do reformy liturgii Mszy Świętej, podało czasopismo włoskie „ 30 Giorni" w numerze 6 (w języku angielskim) z roku 1992. Oto odnośne teksty:
List z dnia 14 lipca 1964 roku: 
„ Drogi Buan (Bugnini): informuję cię o Twoim zadaniu, które Rada Braci zleciła Tobie, w porozumieniu z Wielkim Mistrzem Masonerii i Książętami Tronu Masońskiego. Nakazujemy Ci szerzenie dechrystianizacji przez wprowadzenie nieuzgodnionych obrządków i języka liturgicznego, oraz skłócenia księży, biskupów i kardynałów jednego przeciwko drugiemu. Językowe i obrządkowe zamieszanie jest zwycięstwem dla nas, ponieważ językowa i obrządkowa jedność była siłą Kościoła Katolickiego... Wszystko to należy dokonać w przeciągu 10-ciu lat". 
Odpowiedź Arcybiskupa Bugniniego dana Zarządowi Loży Masońskiej: 
„Sądzę, że założyłem podwaliny odnośnie największej swawoli w Kościele Katolickim, dzięki memu dokumentowi, wydanego zgodnie z Waszymi instrukcjami. Miałem uciążliwą walkę i musiałem używać wszelkich podstępów w obliczu moich wrogów z Kongregacji Obrządków, aby otrzymać zatwierdzenie owego dokumentu od Papieża. Na szczęście dla naszej sprawy, otrzymaliśmy poparcie ze strony naszych przyjaciół i naszych braci masonów z Universa Laus, którzy są nam wierni. Dziękuję Wam za przekazanie pieniędzy i mam nadzieję, że wkrótce się z Wami spotkamy. Ściskam Was 
Wasz Brat Buan (Bugnini )
 2 lipca 1967 r. "

Ze Statutu Neo.

... w 1972r., neokatechumenat był dogłębnie badany właśnie poprzez Kongregację Kultu Bożego, która przygotowywała opublikowanie OICA.
Ówczesny sekretarz Kongregacji, bp Annibale Bugnini, i grupa ekspertów współpracujących z nim, byli pod wrażeniem, widząc, że to, co na temat katechumenatu dla dorosłych opracowywali od kilku lat, Duch Święty, poczynając od ubogich, już wprowadzał w czyn. Po dwóch latach studium nad praktyką liturgiczno-katechetyczną Drogi Neokatechumenalnej, opubli-kowali w oficjalnym czasopiśmie Kongregacji, Notitiae, notę pochwalną dzieła, które rozwijała Droga Neokatechumenalna w parafiach, uznając w Drodze dar Ducha Świętego dla realizacji Soboru. Z Kongregacją uzgodniono nazwę Neokatechumenat bądź Droga Neokatechumenalna.

Wnioski nasuwają się same!
Zoltan, nie mieszajmy pojęć i nie podważajmy decyzji Soboru. Czyżbyś we wszystkim doszukiwał się działania Zlego,że łączysz NEO z masonerią ? Nie zgodzę się z tym, bo jeśli miałbyś rację to znaczyłoby to tyle, co Armageddon. Więc nie mieszajmy pojęć. O.K. ?

"W okresie Jezusa Chrystusa Palestyna była zaludniona przez najrozmaitsze ludy, ale głównie przez Celtów"...tylko Judasz i sw. Paweł byli semitami
http://www.polonica.net/Starsi_bracia_w_wierze.htm



Dlatego zobacz poniżej:
http://www.voxdomini.com.pl/vox_art/emmerich.html
Przytoczona wizja (będąca objawieniem prywatnym, a więc sprawą indywidualnej wiary, a nie argumentem) mówi jedynie o tym że Kościół jest atakowany przez "sektę", a nie że konkretnie ta czy inna wspólnota powstała z podpuszczenia masonerii.
O ile sama Katarzyna Emmerich jest OK, to sporo objawień na stronie jaką podałeś została odrzucona (Vassula, Valtorta itp "rewelacje"). Przemieszano je z rzeczami pozytywnymi (JPII, Fatima itd)
Czy warto taką stronę propagować ?

Po coś wogóle tam był skoro teraz tą wspólnotę atakujesz.
No bo był i przejrzał na oczy, co się tam wyprawia. Jego prawo.

Tylko zapomniałes msg, ze to Kosciół Katolicki jest Mistycznym Ciałem Jezusa Chrystusa i "bramy piekielne go nie przemogą"
A Neokatechumenat nie jest niestety od ponad pół roku w KRK. Działają na "kartę rowerową". Jest duzo przypadków odejść do "zielonych" i ADS podobnie jak w OwDŚ.
Neokatechumenat to przecież nie kościół.
Wole byc "zamotany" w KRK niż poza KRK jako heretyk.

A Neokatechumenat nie jest niestety od ponad pół roku w KRK A skąd te rewelacje masz? Może się podzielisz źródłami?


A Neokatechumenat nie jest niestety od ponad pół roku w KRK
To wychodzi, że biskup siedlecki działa przeciw KRK
Gdyż sam mocno działa w neo, plus je promuje w diecezji. no to rewelacje...
Aleś teraz dowalił bracie. Totalna kompromitacja i to na prawdę, totalna...
http://www.camminoneocate...pl/statuti8.asp
Czyli zarzucasz JPII, że pisal do krasnali?
http://www.opoka.org.pl/s...iola/wspolnoty/ z tym tez sie zapoznaj.
JPII zatwierdzil statuty tymczasowo na 5 lat i ten okres minal. Obecnie Neokatechumenat nie ma statutu, więc jego status kanoniczny jest niejasny.. Dle mnie to nie jest jednak najwazniejsze. Jeśli się zarzuca ŚJ psychomanipulacje i "pranie mózgów" to w neo jest tego duzo wiecej.

ps. mialem pacjentów - członków neo, bywałem zapraszany na Liturgię. Co nieco widzialem i słyszałem.

Aleś teraz dowalił bracie. Totalna kompromitacja i to na prawdę, totalna...
http://www.camminoneocate...pl/statuti8.asp
Czyli zarzucasz JPII, że pisal do krasnali?
http://www.opoka.org.pl/s...iola/wspolnoty/ z tym tez sie zapoznaj.


Nie wiem kto tu sie skompromitował, ale chyba ks.Marek nie wie ,że statut neokatechumenatu został zatwierdzony czasowo do dnia 29.06.2007.
Papież Benedykt XVI po wielu negocjacjach z Kiko nie podpisał nowego statutu Neo i nie przedłużył starego statutu.
Teraz to ten ich "statut" jest dla krasnoludków jak to określił ks.Marek.
Krasnoludki jednak są na świecie. Dzięki ks.Marku za uświadomienie mi tego!
Od dnia 30.06.2007. Neo w świetle KPK nie istnieje. KPK jest bardzo jednoznaczny!
Proszę ks.Marka o przeproszenie się z faktami i nieużywanie inwektyw.
Krasnoludki może są na świecie ks.Marku, ale garbatych aniołków nie ma i nie będzie!

Czy KPK obowiązuje Neo???
Czy Neo obowiązują Księgi Liturgiczne???
Czy jest jakiś "ryt neoński"???

Zoltan
To, że statutu nowego nie ma, nie oznacza wcale, że Neokatechumenat jest zdelegalizowany. Jeśli nie potrafisz tego zrozumieć, to cóż...
...masz problem.

A tak poza tym ks.Marku!
Kotlet, który odgrzałes jest nieświerzy .

I poczytaj sobie w spokoju to:

http://forums.v3v.org/use...Prawowierna.rtf

Kotlet, który odgrzałes jest nieświerzy . To ty odgrzewasz temat, który dla średnio zaawansowanego katolika jest jak najzupełniej oczywisty.
Ot księże Marku!
Krużewniki to dla Kargula i Pawlaka.
Ja natomiast od kapłana katolickiego wymagam, by umiał czytać KODEKS PRAWA KANONICZNEGO.
Stary statut się przeterminował dnia 29.06.2007. i ten kotlet niestety śmierdzi niemiłosiernie. Ty natomiast mówisz mi, że on pachnie i tylko na marginesie wspominasz , że ten zapach jest niepiękny.
A ja mówię ,że to cuchnie.
Stary statut nie musi być zdelegalizowany.Wystarczy, że się przeterminował.

przeterminowany statut=brak statutu

KODEKS PRAWA KANONICZNEGO

Kan. 304

§ 1. Wszystkie stowarzyszenia wiernych, zarówno publiczne, jak i prywatne, niezależnie od tego, jaki noszą tytuł lub nazwę, powinny mieć własne statuty, które określają cel stowarzyszenia, czyli przedmiot społeczny, siedzibę, zarząd i warunki wymagane do uczestnictwa w nich i którymi też określone są sposoby działania, uwzględniające jednak potrzeby lub korzyści czasu i miejsca.
§ 2. Powinny one obrać sobie tytuł czyli nazwę, dostosowaną do zwyczajów czasu i miejsca, a szczególnie związaną z celem, do którego zmierzają.

W rozumieniu KPK DN jest stowarzyszeniem, choć jej statut o tym nie mówi. Charakter wspólnoty określa instancja nadrzędna a nie jej liderzy. Równie dobrze mogliby się określić w statucie "Klubem miłośników Kiko", ale to i tak nie zmieniłoby jej charakteru stowarzyszenia w perspektywie KPK. Wszystkie wspólnoty zatwierdzane przez Kościół działają w ramach prawa kanonicznego. Wspólnota nieuprawomocniona względem KPK formalnie nie istnieje.

Kan. 314 - Statuty każdego publicznego stowarzyszenia, a także ich odnowa lub zmiana, wymagają aprobaty władzy kościelnej, która jest kompetentna do erekcji stowarzyszenia według przepisu kan. 312, § 1.

Kan 322-§ 2. Żadne stowarzyszenie prywatne wiernych nie może uzyskać osobowości prawnej, jeśli jego statuty nie zostały zatwierdzone przez władzę kościelną, o której w kan. 312, § 1; zatwierdzenie zaś statutów nie zmienia prywatnej natury stowarzyszenia.

Także skończ ks.Marku twoje chodzenie po cienkim lodzie tłumaczenia prawa. Nie da się ukryć, że jesteś całkowitą słabizną pod tym względem.
Kyllyan...a ja znam osobiście osoby, którym medycyna nie była w stanie pomóc (depresja) a uleczenie znalazły w Neo.
Troche wiem o Neo - ja nie należą, bo z moją skrytą naturą nie potrafiłam się w Neo odnaleźć.
Należy tu przytoczyć słowa Prymasa Tysiąclecia - Stefana Wyszyńskiegi:
- "Tyle jest możliwości i dróg do Boga ile jest ludzi. Bo Bóg ma inna drogę dla kazdego człowieka".
Jakie masz kwalifikacje prawne, że tak "wymiatasz" kanonami? Może jak Kinsey, jesteś zoologiem, i to cię uprawnia do zajmowania głosu w sprawie niniejszego wątku?

Jakie masz kwalifikacje prawne, że tak "wymiatasz" kanonami? Może jak Kinsey, jesteś zoologiem, i to cię uprawnia do zajmowania głosu w sprawie niniejszego wątku?

A z wykształcenia jestem biochemikiem.
I nie mów mi, że trzeba być prawnikiem, żeby rozumieć prawo.

Żeby być wierzącym trza być teologiem??? Na pewno nie!

Żeby być wierzącym trza być teologiem??? Na pewno nie!
a to może zaskoczę ciebie, ale teoglogia może doprowadzic do zwątpienia szybciej aniżeli wiary. Takie słowa dość czesto słyszę z ust osob, które poszły na teo.

Żeby być wierzącym trza być teologiem??? Na pewno nie!

Objawienie Ojca i Syna
25 W owym czasie Jezus przemówił tymi słowami: "Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom. 26 Tak, Ojcze, gdyż takie było Twoje upodobanie. 27 Wszystko przekazał Mi Ojciec mój. Nikt też nie zna Syna, tylko Ojciec, ani Ojca nikt nie zna, tylko Syn, i ten, komu Syn zechce objawić. ( Mt11.25-26)

A z wykształcenia jestem biochemikiem.
I nie mów mi, że trzeba być prawnikiem, żeby rozumieć prawo.

Żeby być wierzącym trza być teologiem??? Na pewno nie!

Primo: Od dziś postrzegam cię jak Kinseya zoologa, który stał się "w try miga" seksuologiem
Secundo: tak, trzeba być teo-logiem, by w sprawach wiary mówić Boże słowa o Bogu, tak jak trzeba być człowiekiem, by mówić słowa ludzkie o człowieku.
Tertio:

Najgorsze jest to, że istnieje nie mało zapaleńców, ktorzy w neo próbują się realizowac jako terroryści parafialni i doskonalą się w manipulowaniu duchownymi...

Bardzo trafne spostrzezenie!
Zoltan, a może chcesz o neo podyskutować z ks Biskupem , który sam przeszedł Drogę i obecnie ją promuje w diecezji - tutaj masz e-rozmowy o Dobrej Nowinie