UmiĹscy
Machaszawa Szalom - Plan Szalom.
Czy istnieje plan Boży dla świata, a jeśli tak jaki on jest?
W odpowiedzi na poniższy post księdz Marka z tematu:
http://forum.ewangelizacj...7554b41d#116941
Nie cierpię określenia "Bóg ma Plan dla Ciebie" - sugeruje on jakiś brak relacji, brak dowartościowania człowieka - a to jest właśnie to co Bóg nam podarował.
W dodatku sugeruje jakis "super plan" obejmujący wszystko - łącznie z tym co mam jutro zjeść na obiad.
IMHO dużo trafniejszy jest tradycyjny sposób mówienia o tym przez Kościół : Bóg mnie powołuje do pewnych rzeczy które składają się na boży zamysł.
Podkreśla to dynamiczny udział człowieka w dziele, niejako "współdziałanie" w zamyśle Bożym.
Marek MRB pisze:
Nie cierpię określenia "Bóg ma Plan dla Ciebie" ...
A co w tym złego. Nie słyszałeś o czymś takim jak Boży Plan Zbawienia ? Bóg miłuje każdą duszę i żadnej nie dozwoli zginąć. Dla naszego Stwórcy priorytetem jest nasze Zbawienie, a dopiero na dalszym planie jest nasze zdrowie i sfera materialna.
W Starym Testamencie znajdziemy, że Pan hojnie obdarzy każdego swą łaską, jeśli tylko trwać będziemy w Jego przykazaniach i nie tylko będzie się nam wtedy dobrze powodziło na ziemi, ale i zapewnione będziemy mieli miejsce w niebie.
Bóg będzie działał w każdym aspekcie naszego życia, jeśli tylko powiemy Bogu: TAK.
Bóg mnie powołuje do pewnych rzeczy które składają się na Boży zamysł.
Z tym też się zgadzam, bo to też część Bożego planu - powołanie.
IMHO dużo trafniejszy jest tradycyjny sposób mówienia o tym przez Kościół : Bóg mnie powołuje do pewnych rzeczy które składają się na boży zamysł.
Podkreśla to dynamiczny udział człowieka w dziele, niejako "współdziałanie" w zamyśle Bożym.
Z językowe punktu widzenia machaszawa może znaczyć zarówno plan jak i zamysł.
Jednak w praktyce ewangelizacyjnej mówienie - "Bóg ma dla Ciebie wspaniały zamysł" może by było dobre, ale dla teologa przeżywającego kryzys wiary. Przeciętny człowiek poprostu tego nie zrozumie. Zamysł skojarzy mu się raczej z zamyśleniem. Przecież to stare słowo obecnie poza powszechnym użytkowaniem.
Dlatego używa się, chociaż coraz rzadziej słowa plan, ale nie do wszystkich tak jak kiedyś.
Obecnie użycie słowa projekt, plan ma sens wobec osób z negatywnym obrazem Boga. Takich, którym się wydaje, że nic ich dobrego w życiu nie spotka.
Do pozostałych osób nie, a to dlatego iż teraz jest moda na życie z dnia na dzień i mówienie takim ludziom o jakimś planie, zamyśle, czy projekcie nie ma sensu.
Nie mówię żeby mówić o zamyśle, lecz o powołaniu. Słowo to podkreśla podmiotowość człowieka - mówienie że "Bóg ma plan" czyni z człowieka PRZEDMIOT a nie podmiot relacji z Bogiem.
Czymś całkowicie innym jest "Boży Plan Zbawienia" dla Świata - świat nie jest i nie musi być podmiotem.
Talmid napisał :
Do pozostałych osób nie, a to dlatego iż teraz jest moda na życie z dnia na dzień i mówienie takim ludziom o jakimś planie, zamyśle, czy projekcie nie ma sensu.
I to jest właśnie wyzwaniem dla współczesnej działalności ewangelizacyjnej. Nie tylko w US, ale także i w Polsce problemem jest indywidualizm i konsumpcjonizm. Wiara zaczyna schodzić do sfery prywatnej i w całym tym zabieganiu gubimy gdzieś aspekt mistyczny naszego życia. Może i w wielu nawet i tych zabieganych jest mocna wiara, ale bywa ona często zagłuszana w tym całym zgiełku.
A jak to piszesz Talmid, tylko modlitwa umożliwia Bogu realizację Planu względem nas. Modlitwa to takie swego rodzaju "stałe łącze" między naszą duszą a rzeczywistością niebiańską.
Jeśli zanika modlitwa to zanika też i wiara - tracimy wtedy łączność z naszym Stwórcą, Który nas kocha i duchowo umieramy. To dzięki "stałemu łączu" modlitwy i Sakramentów możemy "ściągać" do swej duszy zdroje łask. Gdy tych dwóch rzeczy zabraknie to katastrofa.
Swoją drogą zabawne jest przenoszenie angielskich "kalek językowych" na grunt polski.
Parę przykładów :
"Bóg kocha Ciebie" (szyk angielski - po polsku byłoby "Bóg Ciebie kocha")
"Bóg kocha Ciebie dzisiaj" (próba oddania angielskiego "now" na końcu zdania - w języku polskim określenie czasu na końcu jest nienaturalne)
"Mieć z Bogiem społeczność" (po polsku mówi się po prostu "Trwać we wspólnocie z Bogiem")
Sorry, bez offtopic proszę. To nie jest temat o języku polskim i zasadach poprawnej pisowni.
Marku - rzeczywiście! Niektóre 'odnowowe' zdania są kompletnie niegramatyczne. Zawsze wydawały mi się dziwne, sloganowe, nienaturalne.
Talmid - dziwne jest dla mnie takie rozumowanie:
Do pozostałych osób nie, a to dlatego iż teraz jest moda na życie z dnia na dzień i mówienie takim ludziom o jakimś planie, zamyśle, czy projekcie nie ma sensu.
Owszem, z socjologicznego punktu widzenia pewnie tak. Podstawa głoszenia Dobrej Nowiny nie opiera się jednak ani na znajomości (i dostosowaniu głoszenia do) psychologii osoby, ani psychologii społeczeństwa (mimo, że niektóre 'techniki' pomocne w głoszeniu mogą czerpać z doświadczenia psychologów i robią to). Głoszenie Dobrej Nowiny jest zawsze głoszeniem Prawdy, więc jeśli Bóg ma dla nas plan (zamysł, projekt, obojętne to dla mnie, jak to nazwiemy) i jeśli Słowo Boże nam o tym mówi, to znaczy, że jest to prawda i jest to ważne dla nas. To jest wiadomość od Boga dla nas. Jak więc możemy decydować, komu ta wiadomość jest potrzebna, a komu nie?
W podobny sposób możemy stwierdzić, że buddyście nie jest przydatna wiadomość o Zbawicielu, skoro dąży on do SAMOdoskonalenia... Absurd.
Omyk napisała :
Jak więc możemy decydować, komu ta wiadomość jest potrzebna, a komu nie?
Wiadomości o tym, że Bóg jest miłością potrzebuje cały świat i jesteśmy wezwani po to, by iść na cały świat i głosić Ewangelię. Miłość Boża jest nieskończona i ogarnia cały Wszechświat. Każdy doświadcza jej w inny sposób, choć cały czas jest to ta sama miłość. Człowiek albo ją przyjmuje, albo odrzuca, ale my mamy głosić tą miłość i nie ustawać. "Jeśli Ci umilkną, kamienie wołać będą" - spróbujmy odczytać głębiej te słowa.
Owszem, z socjologicznego punktu widzenia pewnie tak. Podstawa głoszenia Dobrej Nowiny nie opiera się jednak ani na znajomości (i dostosowaniu głoszenia do) psychologii osoby, ani psychologii społeczeństwa (mimo, że niektóre 'techniki' pomocne w głoszeniu mogą czerpać z doświadczenia psychologów i robią to). Głoszenie Dobrej Nowiny jest zawsze głoszeniem Prawdy, więc jeśli Bóg ma dla nas plan (zamysł, projekt, obojętne to dla mnie, jak to nazwiemy) i jeśli Słowo Boże nam o tym mówi, to znaczy, że jest to prawda i jest to ważne dla nas. To jest wiadomość od Boga dla nas. Jak więc możemy decydować, komu ta wiadomość jest potrzebna, a komu nie?
W podobny sposób możemy stwierdzić, że buddyście nie jest przydatna wiadomość o Zbawicielu, skoro dąży on do SAMOdoskonalenia... Absurd.
Według mnie trafiłaś w samo sedno !
Opieranie się na socjotechnikach jest wyrazem nieufności do mocy Ewangelii.
Jak więc możemy decydować, komu ta wiadomość jest potrzebna, a komu nie?
A dlatego, że trzeba umieć rozróżnić ewangelizację od katechizacji, a dla niektórych osób mówienie o planie Bożym będzie już katechizacją.
A także dlatego że jak zaczniesz mówić komuś, kto programowo żyje z dnia na dzień o planie to Ci odpowie że jemu żaden plan nie jest potrzebny i rozmowa się zakończy.
A jak później ktoś bardziej doświadczony w ewangelizacji zacznie z kimś takim rozmawiać to on już będzie tak zrażony do ewangelizatorów, że nawet nie będzie chciał rozmawiać.
Poprostu będzie totalny opór i zamknięcie.
To już lepiej nie ewangelizować wcale, niż ewangelizować źle.
A ja myślę, że Marek ma tu rację. Ewangelia socjotechniki nie potrzebuje. Owszem, można ją zastosować, podobnie, jak można reklamować Słowo Boże na billboardach, tylko cytując słowa podpowiedziane przez Polonium: "jeśli ci umilkną, kamienie wołać będą". Jeśli nie billboard, to słowa, jeśli nie słowa, to gesty... I w czasach trudnych dla jawnej ewangelizacji ludzie przyjmowali wiarę, Kościół nie zginął (choć i dzisiaj mimo rzekomej wolności słowa, wszyscy ją mają, prócz chrześcijan, ale nie o tym jest wątek).
Ciągle uważam, że to Duch Święty jest numerem jeden w ewangelizacji i to On podpowiada kiedy co mówić.
A co, jeśli trafisz na osobę inteligentną i znającą chrześcijaństwo z przekazów innych osób? Co, jeśli trafisz na osobę, która o tym planie coś słyszała, może nawet czytała Pismo, ale absolutnie nie chce go przyjąć, uznając jedynie liberalizm? Co, jeśli taka osoba o ten plan cię zapyta? Przecież nie odpowiesz, że to nie jest ważne, prawda?
Generalnie da się te składnię obronić - kwestia wymowy. Lepiej wybrzmi zaakcentowane słowo na końcu.
Bóg kocha CIEBIE - chodzi o pokazanie, że nie ludzkość jest ważna, ale każdy człowiek indywidualnie i rozmówca ma prawo czuć się kochany, bo KAŻDEGO kocha - tyczy się i niego.
Bóg kocha Ciebie DZISIAJ - w tej chwili, w takim stanie jakim jesteś, z takim bagażem przeszłości, jaki masz w tym momencie. Ta sztuczność nie wywodzi się z angielskiego bynajmniej
[ Dodano: Czw 24 Lip, 2008 19:36 ]
Annniko, ale ten sam efekt da również zaakcentowane odpowiednio zdanie: "Bóg CIEBIE kocha", "Bóg DZISIAJ ciebie kocha".
To tylko kwestie techniczne pewna ... technika, dobra jak i inne, jedna z wielu
Co, jeśli trafisz na osobę, która o tym planie coś słyszała, może nawet czytała Pismo, ale absolutnie nie chce go przyjąć, uznając jedynie liberalizm? Co, jeśli taka osoba o ten plan cię zapyta? Przecież nie odpowiesz, że to nie jest ważne, prawda?
Pytanie czysto akademickie, bo jeszcze nigdy osoba o poglądach liberalnych nie zapytała mnie o plan Boży dla jej życia.
Tego typu osoby mają zazwyczaj 2 podejścia do dyskutowanej kwestii.
1 Żyją programowo z dnia na dzień i na słowo plan reagują alergicznie negatywnie.
2 Mają swój własny plan dla swojego życia i nie oddadzą go po słowach ewangelizatora, na pewno.
I dlatego ja osobiście uważam iż głoszenie na temat Bożego planu nie należy do ewangelizacji tylko do katechizacji i dlatego umieściłem ten wątek w dziale Biblia. I nie jestem w tym przekonaniu odosobniony. Poprostu metody ewangelizacji się zmieniają wraz ze zmianami zachodzącymi w społeczeństwie. Na tym właśnie polega Nowa Ewangelizacja iż zmienia się niustannie. Coraz szybciej gdyż społeczeństwo zmienia się coraz szybciej. Co było dobre 20 lat temu nie jest już dobre dzisiaj.
Wyjątkiem jest przypadek, który opisałem powyżej.
A jak inni mówicie wszystkim ludziom na dzień dobry o planie czy nie?
jeszcze nigdy osoba o poglądach liberalnych nie zapytała mnie o plan Boży dla jej
życia
Nie musi pytać na poważnie. Wystarczy, że zechce ośmieszyć ewangelizatora w dyskusji, wiedząc więcej, niż ten myśli, że wie.
Nie musi to być ewangelizacja osoby nieznajomej, wystarczy zwykła dyskusja. Ironiczne pytanie: "to ma ten twój Bóg dla mnie super-plan, czy go nie ma"? Co odpowiesz?
Ja w ogóle patrzę na ewangelizację zupełnie inaczej. Jeżeli miałabym się zastanawiać co kiedy powiedzieć i w jakiej kolejności... Pewnie nic bym nie mówiła. To naturalne, że pewne elementy muszą się w tej rozmowie (absolutnie nie monologu) znaleźć, natomiast nie myślę o tym, czy mówić o planie, czy nie. Jeśli widziałabym, że osoba nie domyśla się, nie wie o tym, że rzeczywiście jej życie może wyglądać inaczej - ok, można powiedzieć. Większość ludzi jednak "teorię" chrześcijaństwa zna, więc o tym, że mogłoby być inaczej, doskonale wiedzą. Nie znają jednak Jezusa osobiście i na tym należy się skupić. Tak uważam.
[Nie musi to być ewangelizacja osoby nieznajomej, wystarczy zwykła dyskusja. Ironiczne pytanie: "to ma ten twój Bóg dla mnie super-plan, czy go nie ma"? Co odpowiesz?
Zapytam czy już z kimś rozmawiał na ten temat, a gdy tak to zapytam jaki był przebieg i efekty tej rozmowy.
Dzięki tamu dowiem się wiele o tej osobie.
Takie pytanie to prawdziwy prezent dla ewangelizatora.
Ale niestety, przynajmniej w Wartszawie, tak nie pytają, bo najczęściej wogóle nie chcą rozmawiać na tematy religijne.
Na tym właśnie polega Nowa Ewangelizacja iż zmienia się niustannie. Coraz szybciej gdyż społeczeństwo zmienia się coraz szybciej. Co było dobre 20 lat temu nie jest już dobre dzisiaj. Sęk w tym że zmiana ta może dotyczyć form, metod - ale nie treści.
Człowiek potrzebuje od Boga tego czego potrzebował zawsze - natomiast prawdą jest, iż człowiekowi współczesnemu coś może się wydawać bardziej lub mniej atrakcyjne. Ale nie wolno nam obchodzić problemu w ten sposób że w takim razie proponujemy człowiekowi to, co go (zgodnie z "duchem czasów") "kręci" po to by go "schwytać" (np. obiecać "chrześcijańskie powodzenie materialne").
Takie podejście stawiałoby nas w pozycji werbunkowych sekty, a nie ewangelizatorów.
Ale słowo szalom oznacza między innymi dobrobyt materialny, a zatem dobrobyt materialny jest w planie Bożym dla każdego.
Można też korzystać z metod angażujących emocje np. koncert muzyki chrześcijańskiej, taniec , śpiew czy zabawa, ale by zachować właściwe proporcje, by nie zarzucano nam, że z czymś przesadzamy.
Na przykład nie byłoby niczym niewłaściwym, gdyby wierni podczas śpiewu na zakończenie liturgii wzięli się za ręce, by wielbić Pana. Tak było jak śpiewaliśmy Emmanuela, czyli hymn Światowych Dni Młodzieży z Rzymu. Na Jasnej Górze też się z tym raz spotkałem, ale tu nie wiem akurat w którym momencie to było. Powiem jedno, że wtedy łatwiej jest się otworzyć, czego sam doświadczyłem.
Co do uwielbiania Pana tańcem : W Starym Testamencie znajdziemy, że Dawid tańczył przed Arką Pańską. A była to rzecz najświętsza.
Ewangelizacja i społeczeństwo.
Wszystko zależy od mentalności ludzi. Gdyby ludzie byli bardziej otwarci to moglibyśmy bardziej zwiększyć repertuał metod ewangelizacyjnych. Najgorzej, gdy społeczność lokalna jest zamknięta na nowe formy ewangelizacji i ich nie rozumie - wtedy łatwo może dojść do ignorancji czy nawet zepsucia czegoś co jest dobrym dziełem.
Ale słowo szalom oznacza między innymi dobrobyt materialny, a zatem dobrobyt materialny jest w planie Bożym dla każdego. Nie.
To dość popularna współczesna herezja.
Ale to temat na osobny wątek.
Marek MRB napisał :
To dość popularna współczesna herezja.
Ale tylko wtedy, kiedy skupiamy się jedynie na dobrobycie materialnym.
Jak już wspomniałem : priorytet stanowi dusza, a dopiero następnie ciało i dobrobyt materialny.
Ale nie zarzucimy herezji, jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, iż Stary Testament wspomina może niejawnie o dobrobycie materialnym, ale że jeśli będziemy wypełniać wiernie wszystkie przykazania to Pan będzie błogosławił i dobrze nam będzie. Hiob utracił majątek, a potem znów go zyskał w nagrodę za wytrwałość w próbie.
O co chodzi z tym "Pan będzie ci błogosławił i dobrze ci będzie" ? Sądzę, że nie tylko o dobrobyt materialny na ziemi, ale również i przede wszystkim o szczęście wieczne w Niebie.
Polecam n aten temat
http://apologetyka.katoli...nt/view/707/62/
oraz
Pokój Boży - Shalom
Przejrzałem strony, ale nie wątpię, że Bóg działa we wszystkich aspektach naszego życia. Zawsze priorytetem dla Stwórcy jest nasze zbawienie, ale jeśli Bóg zechce to może uzdrowić ludzkie ciało i może biednego wyciągnąć z nędzy stawiając odpowiednich ludzi na jego drodze lub dając talenty. Temu, że miłość Stwórcy jest nieskończona zaprzeczyć nie można. Znajdziemy bowiem wiele dowodów działania Pana w naszym życiu - to rzeczy wielkie i małe.
To wszystko racja ale jaki ma związek z tematem ?
Ma powiązanie. Czynnikiem wspólnym jest tu miłosć Stwórcy do człowieka.
To dość popularna współczesna herezja.
Polecam na ten temat
Pokój Boży - Shalom
Ponownie przytaczam słownikowe znaczenie słowa szalom tym razem z podaniem źródła:
Podręczny słownik hebrajsko- polski i aramejsko - polski Starego Testamentu autorstwa ks. Piotr Briks wydany przez Vocatio w ramach Prymasowskiej Serii Biblijnej.
Szalom znaczy: powodzenie, szczęście, pomyślny obrót spraw, dobrobyt, dobro, zdrowie, spokój, pokój, bezpieczeństwo, przyjaźń.
Jak widać słownik jest katolicki i tłumaczenie dobrobyt nie jest heretyckie.
A gdyby ktoś miał wątpliwości podaje przykład z Biblii gdzie słowo szalom występuje w znaczeniu dobrobyt materialny.
Rodzaju 29,6
ויאמר להם השלום לו ויאמרו שלום
"Powiedział czy jest u niego dobrobyt powiedzieli jest dobrobyt"
Jak wiemy Laban był skrajnym materialistą, a więc kontekst jego postaci wskazuje że pytanie dotyczyło dobrobytu materialnego.
Natomiast gramatyka tego zdania nie pozwala na tłumaczenie tego zdania jako powitanie.
Zresztą nikt tak nie tłumaczy.
Pozatym rdzeń słowa szalom jest szin mem lamed co oznacza między innymi stan pełni, kompletności a jak wiemy człowiek składa się z duszy i ciała. A żeby była pełnia dla ciała potrzebny jest dobrobyt materialny.
Co dla każdego jest oczywiste.
Zawężasz znaczenie słowa szalom, podkładając arbitralnie jedno z możliwych znaczeń tego słowa (dodajmy, całkowicie niezgodne z kontekstem NT).
Żeby pokazać ten absurd, weźmy Łk 10,5-6 wprowadzając "dobrobyt" w miejsce szalom.
" Gdy do jakiego domu wejdziecie, najpierw mówcie: DOBROBYT temu domowi!
Jeśli tam mieszka człowiek godny DOBROBYTU, wasz DOBROBYT spocznie na nim; jeśli nie, powróci do was."
Szalom w NT to pełne błogosławieństwo - a to w NT nie wiąze się z powodzeniem materialnym (co łatwo udowodnić - naprawdę muszę ?)
Chrześcijanie w Piśmie (nawet apostołowie) częstokroć cierpieli niedostatek materialny (i choroby ciała). Gdyby im ktoś powiedział "nawróć się, będziesz bogaty" uśmiali by się setnie.
[ Dodano: Pią 25 Lip, 2008 22:10 ]
To jak zatem. Czyżbyś sugerował istnienie rozdźwięku między ST a NT odnośnie hebrajskiego Shalom i błogosławieństwa ?
W ST pisze "dobrze Ci będzie". W domyśle najpierw o sferę duchową chodzi, bo taka jest logika w Niebie. Priorytetem jest dusza, wszystko inne to marność jak mówi Kohelet ("marność nad marnościami i wszystko marność"). W ST też jest mowa o marności doczesnego życia. Może być i dobrobyt, ale trzeba się będzie i tak z nim rozstać. Dobrobyt jest po to by umiejętnie z niego korzystać (zachaczam tu o filantropię),ale dobrobyt nie jest wszystkim, nie zabierzemy go ze sobą. Owszem, w życiu czasem przyda się i dobrobyt, ale nie żyje się wiecznie na ziemi.
Dokładnie.
Zawężasz znaczenie słowa szalom, podkładając arbitralnie jedno z możliwych znaczeń tego słowa (dodajmy, całkowicie niezgodne z kontekstem NT).
To nie ja tylko ks. Briks podaje tak szerokie tłumaczenie słowa szalom. Czyli jak widać rozszerza, a nie zawęża.
To nie ja tylko ks. Briks podaje tak szerokie tłumaczenie słowa szalom. Czyli jak widać rozszerza, a nie zawęża. Udajesz, czy naprawdę nie rozumiesz ?
To że ISTNIEJE (jako jedno ze znaczeń) takie znaczenie słowa szalom nie oznacza jeszcze że w każdym miejscu w NT możesz wsadzić właśnie to znaczenie i na tej podstawie budować gnostyckie herezje.
Udajesz, czy naprawdę nie rozumiesz ?
To że ISTNIEJE (jako jedno ze znaczeń) takie znaczenie słowa szalom nie oznacza jeszcze że w każdym miejscu w NT możesz wsadzić właśnie to znaczenie i na tej podstawie budować gnostyckie herezje.
Akurat tak nie jest.
Słowo szalom w tym słowniku tak jak i w innych ma tylko jedno znaczenie. Gdyby miało różne znaczenia podane by były kolejne cyferki 1,2,3... przy kolejnych wyrazach.
To co jest tutaj to jest zakres, pole znaczeniowe. Dlatego napisałem szalom znaczy, a nie szalom ma następujące znaczenia.
Myślałem, że to jasne, ale jednak nie.
Tak się składa że zakresy znaczeniowe hebrajskich wyrazów bardzo się różnią od polskich stąd też lektura Biblii po polsku, moim zdaniem, mija się z celem i prowadzi do wielu nieporozumień.
Na jedno wychodzi - zakres znaczeniowy słowa NIE oznacza że konkretne wystąpienie pokrywa ten zakres.
Najważniejsze : łatwo na podstawie Biblii udowodnić, że słowo to w NT bynajmniej nie oznacza dobrobytu materialnego. I to kończy tę absurdalną dyskusję ze starą gnostycką herezją.
Nic nie można udowodnić, bo słowo szalom w NT nie wystepuje.
Występuje w tłumaczeniu na grecki. Przy czym nie ma NAJMNIEJSZEJ wątpliwości o jakie słowo hebrajskie chodzi.
Nie ma żadnego tłumaczenia.
Tekst natchniony NT jest w języku greckim, a tłumaczenie to może być co najwyżej na hebrajski z greckiego orginału, a nie odwrotnie.
Rozumiem że uważasz że Jezus z uczniami (np. rybakiem Piotrem) rozmawiał po grecku (np. w scenie rozeslania) ?
Skończ Talmid z tym [i]bible twisting[/b] - teologia sukcesu materialnego (podobnie jak inne gnostyckie bzdury) jest w świetle Biblii nie do utrzymania.
Rozumiem że uważasz że Jezus z uczniami (np. rybakiem Piotrem) rozmawiał po grecku (np. w scenie rozeslania) ?
Nie uważam co nie zmienia faktu, że tekst natchniony NT jest po grecku.
Jak chcesz coś udowodnić odnośnie NT to używaj greckiego, bo inaczej to nikogo nie przekonasz.
Talmidzie, uciekasz od kwestii zasadniczej skupiając się (zresztą zupełnie bezsensownie) na słowie "Szalom". Ono niewątpliwie było w tych zdaniach i proszę nie alienuj tekstu Pisma od Jezusa teksty te wypowiadającego (kolejna protestancka praktyka, zresztą). Zresztą sam wcześniej podawałeś jego znaczenia dla wlasnej argumentacji - a teraz, gdy Ci niewygodne, uciekasz.
Jeszcze raz powtarzam : w jakimkolwiek brzmieniu , w jakimkolwiek języku powiemy owo słowo NIE oznacza ono w NT powodzenia finansowego jako czegoś co z automatu otrzymuje chrzescijanin.
Stara gnostycka herezja, zwana dziś "teologią sukcesu" (tak atrakcyjna dla współczesnego człowieka) nie ma wsparcia w Ewangelii.
I żadne nagonanie biblii tu nie pomoże.
W kwestii językowej mnie rzecz jasna mnie nie przekonałeś.
O teologii sukcesu się nie wypowiadam bo się na tym nie znam.
A że dobrobyt materialny nie jest automatycznie to się z Tobą zgadzam. Czego ja jestem dla siebie najlepszym przykładem. Niestety.
To o co się spieramy ?
O kwestie językowe dla mnie osobiście bardzo ważne i interesujące.