ďťż
Strona początkowa UmińscyForum nie umiera, ba nie zaskodzi mu czasem troche "dymZdjęcia na stronie www.woda-zywa.pl i na ForumCo myslicie o nowym dziale na forum dla sluzby liturgicznej?Problemy techniczne moderatorów podczas moderowania ForumTymczasowe problemy techniczne z forum.wiara.plhttp://www.ewangelizacja.katolicki.eu/forum/Aliasy - alternatywne adresy tego forumCzy chcecie mieć normalny czat na forum ??PYTANIA I UWAGI DO MODERATORÓW I OBSŁUGI FORUMzapraszam do wspoltowrzenia forum Pokolenie JP2
 

Umińscy

Temat zacząła: izunia
Skąd : z Sulechowa wysłana w 2004-04-28 23:04:02
Mam dość nietypowie pytanie... Co sądzicie o samobójstwie i o ludziach którzy chcą je popełnić?? Odpowiedź jest dla mnie ważna bardzo!! Proszę o bardzo szczere opinie na ten temat...
--------------------------------------------------------------------------------

Gregoriano
Skąd : wysłana w 2004-04-29 09:19:55
Samobójstwo.... Wiadomo jako człowiek Kościoła katolickiego dla mnie jego nauczanie jest naważniejsze! Choć sądze, że je dokładnie znasz! Niewątpliwie dokonała się pewne ewolucja postawy - kiedyś np. nie było pogrzebów samobójców, teraz KKK wyraźnie mówi, że Kościół nie przekreśla takich osób, wręcz zaczęca do modlitwy za nich! Jednak tu chodzi o już fakt popełnienia tego grzechu o co chyba nie pytasz. Z drugiej strony wiadomo jest to grzech, który w powazny sposób niszczy relacje tego kogos do siebie i innych. Wiadomo Bóg jest Panem życia, a jakie konsekwencie z tego płyna to rzecz jasna! To był mój możne przynudnawy wstęp, bo pytałaś o nasze zdanie... Niektórzy sobie mówią że samobójca bądź taki który o tym poważnie myśli to tchórz bo chce od czegos uciec... Dla mnie to uproszczenie, bo choć nigdy nie myslałem o samobójstwie to moge sie wczuć w sytuacje osoby myslącej o tym! Czesto podjęcie takiej decyzji to nie 5 minut ale długi proces. Sądze, że moga temu towarzyszyć rózne uczucia: brak akceptacji, lęk o przyszłość i tym podobne, wiadomo o co chodzi. Nic innego jak tzw. "dolina" ale taka jedna z najgłębszych. Sądze że nikt z byle powodu nie mysli o samobójstwie.... To co napisałem oczywiście nie jest usprawiedliwieniem tego czynu. Dlaczego? Przywołam moje doświadczenie życiowe. JEZUS ZAWSZE mówi do mnie "Przestań sie lękać" (Ap 2) NIGDY nie ma takiej sytuacji w życiy, która by była bez wyjścia. Bardzo wymowne pod tym względem jest fragment z Księgi Jeremiasza. Parafrazując Moje zamiary względem was są pełne pokoju, Jestem świadomy tego co czynie względem was mówi Bóg. Dlatego zawsze jest nadzieja (myśl o, czy same samobójstwo to dla mnie brak nadziei), JEST KTOŚ kto nigdy o nas nie zapomni (Iz 49, 15)! Bóg powoła nas do szcześcia, a to że doświadczamy cierpienia jest tylko chwilowe..... Wiadomo o co mi chodzi i stąd czy można zmarnowac to co Bóg chjce mi dać? Wiem mówie z pozycji człowieka wierzącego ale zawsze można takiemu komus choc pomóc przez "wlanie nadziei", choc spróbować.... I jeszcze jedno! Nie pozwolić pozostać takiej osobie samej!!!! No chyba za bardzo nauczam..... Chyba narazie na tym poprzestanę, jeśli bedziesz chciała kontynuować to daj znać! Pozdrawiam.
--------------------------------------------------------------------------------

izunia
Skąd : z Sulechowa wysłana w 2004-04-29 11:39:32
oczywiscie ze chce kontynuowac, nie uwazam ze za bardzo nauczasz... hmm... wydaje mi sie ze to wszystko co piszesz ma sens. nie bede na tym forum zdradzac szczegolow powodow mojego pytania o samobojstwo ale powiem ze mysle, ze ludzie nie zwracvaja uwagi na to ze czlowiek z checia samobijstwa nie powinien zostac sam. spotkalam sie z tym ze zwykle takie osoby wlasnie z powodu tych mysli zostawaly same.. inni sie od nich odsuwali. sądzę ze samobojca wcale nie chce skonczyc z zyciem. on po prostu nie daje juz rady walczyc z problemami ktore staja sie dla niego za wielkie, chociaz dla innych moga wydawac sie malutkie. w ostatecznosci samobojstwo staje sie jedynym rozwiazaniem... nie wiem co jeszcze powiedziec na ten temat...
--------------------------------------------------------------------------------

Dobry Wujek
Skąd : wysłana w 2004-04-29 17:44:25
Piszesz ze chciec popelnic samobojstwo to sktocic sobie meki, bole. Ale zastanawials sie co ta osoba zadaje innym przez to ze chce sie zabic?? najlepszym rozwazaniem narazie bedzie teraz ide na Odnowe jak bedziesz chciala to mozemy dalej gadac
--------------------------------------------------------------------------------

Gregoriano
Skąd : wysłana w 2004-04-30 10:39:45
Nie kiedy tak jest, że człowiek nie widzac rozwiązan na swoje problemy zaczyna myslec o samobójstwie, tylko...... Nie MOŻNA tak mysleć!!! Wtedy kiedy jest nam źle nie powinnyśmy w kółko powtarzać "jestem do kitu lub cały świat to jedne wielkie gówno" Nawet gdy nie ma przy nas nikogo trzeba sie choc postarać (wiem że to jest trudne)odwołac do czegoś poza nami np.: lektura Pisma Świętego. Tylko tutaj też trzeba rozsadku, by zwrócic uwage na te fragmenty, które są wielkiemi obietnicami Boga dla nas! Jeśli JEZUS mówi że jest dobrym pasterzem i oddaje życie za owce aby miały życie i to życie w obfitości to czy wogóle ma sens mówienie o samobójstwie? Zresztą godząc się na taki czyn czy nie zaprzepaszczamy wielkiej szansy "stawaania sie" prawdziwym człowiekiem, szansy zmiany siebie na lepsze? Wiem łatwo mówić, ale to co trudne nas rozwija i pozwala "wyjść poza siebie" czyli iść ku lepszemu! To tak ogólnie,właściwie nie odnosząc się do żadnej konkretnej osoby, bo takie było twoje pytanie... a tak na koniec napisze to co zawsze dla mnie jest źródłem niewyczerpanej nadziei! JEZUS mówi: "PRZESTAŃ SIĘ LĘKAĆ! Jam jest Pierwszy i Ostatni i żyjący Byłem umarły, a oto jestem żyjący na wieki wieków i mam klucze śmierci i otchłani!" ( Ap 1, 17b-18 ) Wielkie słowa, Jezus jest z nami, to cóż może nas zniszczyć? NIC ON jest większy od wszystkich naszych problemów i moca swej wszechpotęgi prosi nas abyśmy przestali sie bać....... Podjarałem się, ale jedno wiem nasa nadzieja w NIM zwycięzy!!!!!!!!!! Do miłego Iza, jakby co odezwij się
--------------------------------------------------------------------------------

izunia
Skąd : wysłana w 2004-04-30 10:39:46
jasne ze chce dalej gadac


Pierwszym pytaniem jakie powinnas sobie zadac to po co zyje? jaki jest sens mojego zycia? a sens zycia jest sednem sprawy? Kiedys najwiekszym paradoksem czlowieka byla smierc teraz jet to bezsens zycia wiec czlowiek wybiera smierc aby uciec przed nim ludzie zyja lecz nie wiedza po co? Dzisiejszy swiat to komsumpcja osiagniecia wrazenia ktore sa plaskie i plytkie i az krzycza BEZSENSEM. No i strach przed samotnoscia.
To nieprawda, że jedynym wyjściem z twojej ślepej uliczki jest samobójstwo. Są jeszcze inne drzwi, prowadzące do twego serca, o których Jezus powiedział: Stoję u drzwi i kołaczę... Pozwól, aby rozlegało się w tobie to łagodne pukanie Miłości, która cię woła i błaga, pukanie Boga strapionego wobec twojego strapienia. Pozwól, aby rozchodził się Jego pokorny i przejmujący głos: Czy otworzysz dla Mnie swe serce? Czy pozwolisz Mi żyć razem z tobą? Zbyt wiele cierpiałe(a)ś, aby się znowu pomylić na drodze do szczęścia. Wybierz Miłość, mającą na imię Jezus, która cię dzisiaj wybiera i pociesza. Czyż nie pozwolił On pewnego dnia zabić się z miłości do twojego życia?
Zapraszam do przeczytania artukulu na ten temat http://www.szalom.vel.pl/obrona.htm moze zawarte tam tresci oraz swiadectwa zmienia Twoje myslenie o samobojstwie.
Pamietajcie, ze potencjalny samobojca wcale nie musi byc osoba wierzaca. Wtedy argumenty o Bogu itd. moga okazac sie nieskuteczne.
Masz racje
A co Ty na to, ze...
Osoba chciaca popelnic samobojstwo ma dola, bo czuje sie niepotrzebna, nie kochana, odrzucona...
I wtedy mowisz jej, ze wcale tak nie jest, ze jest ktos komu na niej zalezy??
Wiem,ze jakby mi niewierzacemu tak powiedzili wyskoczylbym z okna:P ale...



Masz racje
A co Ty na to, ze...
Osoba chciaca popelnic samobojstwo ma dola, bo czuje sie niepotrzebna, nie kochana, odrzucona...
I wtedy mowisz jej, ze wcale tak nie jest, ze jest ktos komu na niej zalezy??
Wiem,ze jakby mi niewierzacemu tak powiedzili wyskoczylbym z okna ale...

Ludzie moga zareagowac roznie, ale pomysl, ze taka osoba potrzebuje milosci i zainteresowania bardzo KONKRETNYCH osob, ktore prawdopodobnie ja odepchnely (moze i nieswiadomie), a na nich wlasnie jej zalezy, a nie jakiegos tam Boga, ktorego istnienie moze i uznaje, ale jest dla niej istota totalnie abstrakcyjna.
Chcialbys uslyszec "Ktos cie kocha, ale nie ci, co powinni"??? To tak, jakby powiedziec "Baw sie dobrze, tylko spadaj do innej piaskownicy".
Nie wiem jak do wyglada gdy ktos chce popelnic samobojstwo.
Ale wiem, ze osoby, ktore sa nie kochane przynajmniej tak odczowaja to chca aby ktokolwiek ich kochal.
Ja też nie jestem ekspertem w tej dziedzinie, ale mi się wydaje, że ludzie myślą o samobójstwie wtedy kiedy czują się odrzuceni przez ludzi od których chcieli by uzyskać pomoc, czy być kochamymi.
Począwszy od ludzi, którzy stracili pracę, nie mają pieniędzy i kompletnie im się nie układa w życiu. To nie był by taki problem jak by ktoś im pomógł! Ale właśnie tej pomocy nie otrzymali (nie wnikam dlaczego), więc popełniają samobójstwo, bo sami sobie z tym nie radzą. Podkreślam wyraz sami, bo gdyby ktoś im pomógł, to ich ziemskie życie może by trwało nadal.
Albo jak ktoś czuje się odrzucony czy niekochany. Np. żona zdradza męża, a ten widząc to zdaje sobie sprawę, że ona go nie kocha (bo poszła do innego). Legnie wtedy w gruzach fundament jego życia -> małżeństwo. Nie wszyscy myślą wtedy o śmierci (żony w złości lub swojej w rozpaczy), ale to nie jest wykluczone.
Ja uważam, że gdyby każdy widział, że jest komuś potrzebny i że inni się nim interesują, to w życiu by nie myślał o samobójstwie, wiedząc że jest kochany i potrzebny drugiemu człowiekowi. I tak samo wiedząc, że on może kochać i liczyć na pomoc w razie potrzeby.
hmmm... dawno nie zagladalam na forum i widze ze cos tu sie dzieje... wlasnie mi wydaje sie, ze osoba ktora chce popelnic samobojstwo stracila w zyciu cos, co bylo dla niej niezmiernie wazne.... moga to byc rozne rzeczy, niektore z nich juz wymieniliscie... i jestem wrecz pewna, ze jesli ktos chce popelnic samobojstwo i np trzyma juz sznurek w dloni (to tylko przyklad) to z pewnoscia nie pomysli wtedy o Bogu... o tym, ze On gdzies tam sobie jest. ze mnie kocha... wlasnie!! jestem tez pewna, ze osoba ktora czuje sie kochana, NIGDY nie pomysli o skonczeniu swojego zycia, bo ma swiadomosc ze skrzywdzi druga osobe... a zwykle jest tak ze potencjalny samobojca wcale nie chce nikogo tym krzywdzic ani nikomu tym robic na zlosc... po prostu traci sens zycia i problemy dla innych blahe, dla niej staja sie ogromne, nie dfo pokonania bo.... jest z nimi sama... i wtedy nawet Bog tu nie pomoze, bo odchodzi na drugi plan, a czasami wrecz staje sie sprawca takiej zlej sytuacji (mowie tu o mysleniu danej osoby ktora chce sie zabic)...

i z tego co napisalam ja i moi poprzednicy mozna wywnioskowac, ze argumenty o Bogu nie trafia do potencjalnego samobojcy... dla niego Bog staje sie naprawde kims malo waznym:( nieosiagalnym i nierealnym...

samobojca potrzebuje pomocy na ziemi...

[ Dodano: Sro Sie 11, 2004 7:48 pm ]
no to zdaje to pytanie tutaj: czy samobojstwo to grzech smiertelny??

czy osoba popelniajaca je juz nie ma szansy na bycie z bogiem??

bo mi sie wydaje ze jezeli potencjalny samobojca jest juz tam zrozpaczony zyciem to do konca sam nie wie co robi...
Powiem jedno, w takim momencie(przed samym wykonanaiem tego kroku)człowiek nie mysli o Bogu, przyjaciołach,rodzinie.Jest pozbawiony wszelkich emocji,skupia sie tylko na wykonaniu samej czynności.Reszta w tym momencie naprawde nie jest ważna,Bo jeśli zaczyna się rozmyslac nad wszystkim,i ,,cale zycie przelatuje przed oczami,,,człowiek zaczyna się wachać i zastanawiac nas sensem swego czynu.Taki człowiek nie panikuje-pełen chłód i opanowanie.Uwierzcie mi.
Pozdrawiam.
jakoś ci nie wierzę...nie możesz się wypowiadać za tych ludzi...a przynajmniej uogólniać, ludzie są różni i różnie się zachowują
poza tym wg mnie w wypadku samobójców trudno mówić o chłodzie, bo sądzę że najczęsciej do samobójstwa ludzi popychają wszelakiego rodzaju emocje i one są przy nich gdy decydują się na ostateczny krok...
Mialem kiedys kumpla, ktory popelnil samobójstwo. I wiem, ze byl normalny. I tak jak mowi Lola to emocje maja tutaj duzy wplyw. Bo wiem, ze kiedy by sie z tym kims podzielil, pomyslal dluzej nie zrobil by tego.
Hmm dlugo sie nie wypwiadałem w tej sprawie wiec może kilka słów:

hm... temat trudny ale zyciowy
wydaje mi sie ze samobojstwo jest pewnego rodzaju ucieczką, przed problemami, przed codziennoscią, przed swiatem... a osoby ktore chca sie zabic probuja uciec wlasnie od codziennosci, od sytuacji, zazwyczaj nieprzyjemnej...
zauwazylam jednak (poparte doswiadczeniem) ze jesli sie w odpowiednim momencie zareaguje no i oczywiscie w odpowiedni sposob ("obiecanki - cacanki" typu nie martw sie bedzie dobrze... czasem tylgo pogorszaja stan psychiczny danej osoby...) mozna wszystkiego uniknac, reakcja musi byc konkretna, aby osoba ktora sobie z dana sytuacja nie radzi mogla zauwazyc ze są jednak jeszcze wyjscia...

Miałem sąsiada o imieniu Rangnar, chłop to był wielki, miły, dobry człowiek. Rangnar miał to wszystko o czym wielu ludzi marzy, miał piękny dom , drugi piękny dom, domek w górach, jacht , kupę kasy, itd.
Rangnar nie miał jednej rzeczy, on nie dostał lub nie zaznał miłości ( a może sam nie umiał jej z siebie dawać innym). Odebrał sobie życie w wieku 52 lat z „samotności”, odszedł cicho, Trzy dni po jego pogrzebie napisałem tak :

Wyjście Awaryjne

Drogi przyjacielu
Jedyny towarzyszu
Bliski sąsiedzie
Bracie w biedzie

Ty nie opuszczaj nas
Ale stale wierz w nas
Mów nam do widzenia
Nie strać tchnienia

Czas wyleczy twe rany
Czas na zawsze nam dany
Czas wypływa z twej głębi
Czas nigdy nie zgnębi

Bądź nadal niezłomny
Bądź bez końca spokojny
Świat Cię miłuje
Świat tak potrzebuje

Bądź naturą stateczny
Bądź za duszą wieczny
W Tobie jest życie
Istniejesz w bycie

Opcja do cna okropna
Opcja stale krytyczna
Wyjście zabronione
Wyjście awaryjne

Cezary Trąbski
2003-11-19

Ten wiersz dedykuję tragicznie zmarłemu Rangnarowi Bakken.
Przyczyną samobójstwa w 90 % jest depresja (jej głęboka forma). Depresja jest chorobą. Zwykłą chorobą, która wymaga jednak intensywnego leczenia. Trudno mowić o jakiejkolwiek winie lub grzechu osoby, która jest chora; cierpi na chorobę. Depresja jest leczona a leczenie prowadzi lekarz. Najczęściej psychiatra. Leczy depresję po to, by poprawić komfort chorego (chory w depresji czuje się na prawdę źle; w skrajnych przypadkach przestaje o siebie dbać, nie myje i nie goli się, może przestać przyjmować posiłki w końcu może popełnić samobójstwo; depresji towarzyszą objawy somatyczne, które ustępują wraz z ustąpieniem depresji), oraz po to, by finałem nie było samobójstwo. Osoba chora na depresję nieraz jest do tego stopnia wycofana, że zaprzestaje kontaktów z otoczeniem, wręcz wydaje się jej, że sytuacja w której się znalazła jest nieodwracalna, chociaż nawet tak by nie było. Ma się w depresji zakłócone postrzeganie siebie i otoczenia. Brak zdolności do podjęcia decyzji i pewność o nieuchronności rozwiązania ostatecznego. Ważne jest by otoczenie rozpoznało ten moment i właściwie zadziałało, bo chory zwykle nie jest wtedy zdolny podjąć właściwej decyzji. Ważne jest zapewnienie o swojej pomocy i obecności ale to nie wystarczy. Konieczne jest zorganizowanie WIZYTY LEKARSKIEJ!!! Depresję leczy lekarz psychiatra. Nie bójmy się korzystać z jego pomocy!!! To nic wstydliwego a lekarz jak każdy inny. Leczenie przebiega szpitalnie albo w lżejszych przypadkach ambulatoryjnie ale pod stałą kontrolą lekarską. Myśli samobójcze są ZAWSZE podstawą do hospitalizacji. Pamiętajmy! Myśli samobójcze to ostatni dzwonek! Jeżeli ktoś Wam poważnie o tym mówi, to jak najszybciej powinien go zbadać lekarz, który najprawdopodobniej podejmie decyzję o hospitalizacji i włączeniu intensywnego leczenia. TO BARDZO POWAŻNY STAN w którym same rozmowy na temat wiary i Boga, mogą nie pomóc, bo chory nie rozumie tego co się mówi ze względu na zniekształcone pojmowanie spowodowane chorobą. Leczenie depresji w chwili obecnej jest bardzo skuteczne (są bardzo skuteczne nieszkodliwe środki farmakologiczne). Myśli samobójcze to OSTRA CHOROBA (jak np. zapalenie wyrostka robaczkowego) którą trzeba instensywnie LECZYĆ. Nie bawmy się w terapeutów - amatorów! Jeżeli ktoś z waszego otoczenia ma myśli samobójcze należy go niezwłocznie skontaktować z lekarzem, najlepiej od razu psychiatrą i dopilnować wdrożenia i kontynuacji leczenia. Leczenie dość szybko przynosi poprawę stanu pacjenta a sam pacjent zaczyna dziwić się, że chciał ze sobą skończyć.
Ponadto: w świetle obecnych przepisów, lekarz w przypadku gdy chory zagraża otoczeniu lub sobie (myśli samobójcze mają charakter autodestrukcyjny) może nawet podjąć decyzję o przymusowej hospitalizacji (sprawa jest na tyle poważna!)
MIEJMY POWAGĘ SYTUACJI NA WZGLĘDZIE!!! CHODZI O LUDZKIE ŻYCIE!!! ZAWSZE, JEŻELI KTOŚ POWAŻNIE MOWI WAM O MYŚLACH SAMOBÓJCZYCH, SPRÓBUJCIE DOPROWADZIĆ DO WIZYTY U LEKARZA. TO BARZDO WAŻNE. DEPRESJA JEST SKUTECZNIE LECZONA.
NIE MA SENSU POPEŁNIAĆ SAMOBÓJSTWA, KIEDY MOŻNA SIĘ Z TEGO WYLECZYĆ, POPRAWIĆ SWÓJ KOMFORT ŻYCIOWY I STAN DUCHA. OBNIŻONY NASTRÓJ UTRZYMUJĄCY SIĘ DŁUŻEJ NAJCZĘŚCIEJ OZNACZA CHOROBĘ (DEPRESJĘ). PYTAJCIE LEKARZY!!! Każdy lekarz udzieli właściwej porady.
Pytanie do b2!

90% wyjaniles ( dla mnie fakty znane ), a pozostale 10%, to co to takiego?!

CezaryT

[ Dodano: Nie 23 Sty, 2005 12:40 ]
„Złoty strzał” jest w Skandynawii coraz częściej uważany za formę samobójstwa

Jest jeszcze jeden objaw głębokiej depresji, nad aktywność, praco-holizm, czyli ucieczka od refleksji w stałą nie kończąca się nad-aktywność aż do „wypalenia się”, problemy ze snem, ucieczka w alkohol albo w narkotyki, od miękkich aż do twardych, wykształcenie i status społeczny ofiary jest tu bez znaczenia.

Poza tym ludzie w głębokiej depresji zachowują się jak automaty, są bezmyślni, pozbawieni głębszej refleksji i często gonią szaleni nie wiadomo, za czym.
Często własne cierpienie uznają za poświęcenie dla osób drugich (najczęściej bliskich) lub wyimaginowanych idei.

Mój sąsiad odszedł „złotym strzałem”, który coraz częściej uważa się za formę samobójstwa, a nie zwykłego „omyłkowego” przedawkowania narkotyku.

CezaryT
Nie wiem, czy była o tym rozmowa, ale nie bardzo mi się chce śledzić od początku temat... Więc skoro ktoś popełnia samobójstwo z powodu depresji (choroby) to może być zbawiony, czy nie?

Nie wiem, czy była o tym rozmowa, ale nie bardzo mi się chce śledzić od początku temat... Więc skoro ktoś popełnia samobójstwo z powodu depresji (choroby) to może być zbawiony, czy nie?

Kiedyś samobójcom nie przysługiał pogrzeb katolicki ale teraz się to zmieniło! Odpowiedź jak sądzę pozostanie otwarta. Dlaczego? Bóg ocenia i zna wszelkie okoliczności danego czynu... Tak poprostu! To tak wg mnie
Też tak myślę. W ogóle nie nam chyba takie rzeczy sądzić, że ten i tamten pójdzie do nieba, a tamten nie. To już Bóg wie. Wie jakie było życie takiego człowieka. Poza tym "kryteria" Boga o tym czy ktoś pójdzie do nieba czy nie, sa bardzo różnorodne. Nie ma jednego, ale jest myślę ich tysiące. Bóg daje nam tyle szans, że nie zdajemy sobie sprawy z tego. Wydaje mi się nawet, że On w pewien sposób obniża "poprzeczkę", ale ludzka moralność (nie mówię oczywiście o wszystkich ludziach!) obniża się razem z nią, tak, że obniżonej nawet nie dajemy rady przeskoczyć...
Moim celem było wskazanie głównie na możliwość bardzo skutecznej lekarsko-farmakologicznej pomocy osobie z myślami samobójczymi za życia.

Jeszcze raz podkreślam i proszę by wszyscy to zapamiętali, bo nigdy nie wiadomo kiedy spotkamy osobę która ma myśli "S"; nigdy też nie wiadomo kogo z nas to spotka: najważniejsza w takiej sytuacji jest WIZYTA U LEKARZA najlepiej od razu PSYCHIATRY. Pomoc jest bliżej niż się wydaje. I jest bardzo skuteczna.

Co do pytań: Nie wiem, czy samobójca (jeżeli jednak zrobi to, do czego my nie powinniśmy dopuścić) będzie zbawiony. Ja wierzę, że jako osoba chora - tak.

Pozostałe 10 % - nie wiem, sam nie jestem psychiatrą. Myślę, że przyczyną "S" może też być psychoza (nie związana z depresją), impuls, nagłe silne przeżycie, zatrucie alkoholem, itp.

Mówinie, że "Złoty Strzał" w Skandynawii uważany jest za formę samobójstwa, to trochę masło maślane i nie dokońca prawda, bo "Złoty Strzał" jest to właśnie ŚWIADOME przedawkowanie narkotyków, mające spowodować ZGON osoby intoksykującej się.

Pracoholizm jak każdy "-holizm" jest zjawiskiem szkodliwego uzależnienia i może być tak rozpatrywany.

Paweł
Mówinie, że "Złoty Strzał" w Skandynawii uważany jest za formę samobójstwa, to trochę masło maślane i nie dokońca prawda, bo "Złoty Strzał" jest to właśnie ŚWIADOME przedawkowanie narkotyków, mające spowodować ZGON osoby intoksykującej się.

A tego to nie wiedziałem, że "Złoty Strzał" jest tak jednoznacznie określony.
Jeden krok do przodu.

Prawdą jest, że, jeśli depresja człowieka dopadnie, a może to spotkać każdego z nas, to nie ma co się oglądać, fałszywie wstydzić tylko prosto do lekarza. Im szybciej podana ręka pomocy tym szybsze uzdrowienie i powrót do szczęścia duchowego.
Tu jesteśmy zgodni.

CezaryT
heh... najfajniej jestt miec depreche po odtawieniu dragow... jakie wtedy sa mysli samobojcze... oo... wiem cos o tym...
co wy wiecie o życiu seksualnym mrowek...? a tak powaznie to wiem jak to jest kiedy czlowiek w depresji pozostawiony sam sobie, jakie ma mysli i co jest gotowy zrobic i co robi... sama to przerobilam kilka lat temu na wlasnej skorze... a teraz kiedy ktos bedac w podobnym stanie poprosil mnie o pomoc, nie mialam czasu... i skonczylo sie na na szczescie nieudanej probie... wole nawet nie myslec co by bylo, gdyby sie udalo... bym sie czyla po czesci winna tej smierci
Wiemy.
co wiecie b2? najwiecej sie wie jak sie samemu przez cos przejdzie... ale tego to naprawde nikomu nie zycze...
Się przeszło to i owo...
Julia zgadzam się z Tobą w 100%. bo rzeczywiście jest tak, że trzeba przez cos przejść, żeby potem drugą osobę z tym samym problemem zrozumieć.
Dlatego nie można do końca wiedzieć jak się czuje ktoś, kto chce popełnić samobójstwo mając jedynie (alno aż) wiedzę opartą na książkach lub relacjach innych ludzi. Takie moje zdanie )
niby macię rację, że najlepiej pomaga się gdy sie coś przeszło, ale tak do końca nie jest, bo gdy np. psycholog pomaga schizofrenikowi to nie musi sam być schizofrenikiem by go zrozumieć...
poza tym czasem osobę postronną stać na większy obiektywizm
zgadza sie... z tym, ze takie powtarzanie... wiem jak sie czujesz, rozumiem itp. to takie gadanie jak pocieszanie kogos ze zlamana reka... wiem jak sie czujesz i jak cie to boli 9a osoba ktora to mowi nigdy nie miala niczego zlamanego) ... zreszta osoby ktore mylslay o samobojstwie lepej rozumieja motywy takiego dzialania, najczesciej wiedza tez jak to jest czuc sie bezradnym... w silnej depreji kiedy nie widzi sie innego rozwiazania... kiedy juz nie ma sie sily walczyc, kiedy stracilo sie nadzieje....
Lola, nie porównywałabym tu schizofrenika z potencjalnym samobójcą. Bo wiesz... Schizofrenia to choroba wg. mnie bardzo różniąca się od depresji. I chyba nie tylko wg. mnie. Tak, motywy samobójstwa mogą być bardzo różne i jeśli przeżyło się coś takiego, łatwiej zrozumieć drugą osobę z takim samym lub podobnym problemem. Bo szczerze, kiedyś nie byłam w stanie zrozumieć kogoś, kto naprawdę nie widział już nic pozytywnego w życiu, w dalszym życiu. Każdy dzień był taki sam jak poprzedni, tak samo czarny, pozbawiony nadziei na przyszłość i też obszyty lękiem oraz strachem. Nie da się tego tak do końca zrozumieć, jeśli się tego nie przeżyło. Żadna, nawet najlepsza książka psychologiczna, nie może tego w taki sposób wyrazić, żeby nawet extra psycholog do końca zrozumiał motywy samobójców...
ja nie porównuję schizofrenika do osoby w depresji, chodziło mi tylko o ten mechanizm, tzn. że niekoniecznie trzeba coś przejść by komuś pomóc
trzeba mieć wiedzę i każdy z nas ma jakieś role do spełnienia i ja nie czułabym się kompetentna do pomocy osobie w depresji, wysłuchać ok, ale potem to do specjalisty, bo depresja nie minie, gdy powiem rozumiem albo weź się w garść - to wiem
poza tym w przypadku osob ktore mysla o samobojstwie wazna role odgrywa otoczenie, tzn. dostrzeganie sygnalow wysylanych rzez taka osobe czaem wystarczy niezauwazyc czegos (lub czasem nie chce sie w to uwierzyc) al potem efekty moga byc rozne tylko czy mamy prawo ingerowac w czyjes zycie? czy mam prawo na sile walczyc z kims kto planuje, czy mam prawo podzielic sie z nim swoimi watpliwosciami albo od razu podjac zdecydowane kroki, by ograniczyc wolnosc tej osoby, by nie mogla zrealizowac swoich planow samobojczych?
Julia... wydaje mi się, że to trzeba działać jak najszybciej... bo jeśli dojdzie do samobójstwa można się obwiniać potem w nieskończonośc...
no wlasnie ... wiem jak to jest nestety mialam taka sytuacje calkiem nie dawno ale naszczescie to byla nieudana proba samobojcza... i paskudnie sie czulam z tym, ze nie zauwazylam ze jest tak zle... gorzej niz mi sie wydawalo

wlasnie zastanawiam sie, czy powinnam w takich sytuacjach niemal osaczyc taka osobe i... w jakis sposob stale ja kontrolowac, zeby jej sie to nie udalo?

tylko czy mamy prawo ingerowac w czyjes zycie? czy mam prawo na sile walczyc z kims kto planuje, czy mam prawo podzielic sie z nim swoimi watpliwosciami albo od razu podjac zdecydowane kroki, by ograniczyc wolnosc tej osoby, by nie mogla zrealizowac swoich planow samobojczych?

osoba która popełnia czy chce popełnić samobójstwo wcale nie jest wolna, śmierć nie jest wyzwoleniem w tym wypadku
byłoby trochę dziwne, nieprawdaż? gdybyśmy w imię wolności dawali takim osobom wolną rękę - chce sie zabić niech się zabija, wkońcu jest wolna, wie co robi - śmiem wątpić czy wie
to analogicznie powinno dać sie wolną rękę każdemu - np. mordercy - nie próbować zapobiegać - wkońcu jest wolny - może w ten sposób wyraża samego siebie
Lola... masz racje, tylko zastanawiam sioe czy mam takie prawo, by kontrolowac stale osobe, ktora podejrzewam o takie plany? czasem silne obnizenie nastroju moze wynikac z chwilowego dolka, a nie koniecznie z depresji i mysli samobojcze pojawiaja sie chwilowo, ale raczej bez zamiaru ich realizacji... czasem ktos moze powiedziec "zabije sie" ale nie koniecznie mysli o tym, by to zrobic... czy w kazdym takim przypadku powinno sie nastawic na to, ze taka osoba naprawde chce to zrobic i podjac wszelkie mozliwe dzialania?
Julia... na początku chyba wystarczyła by rozmowa. Wtedy jeśli się wie coś na temat samobójstw, można określić, czy plany danej osoby skończą ię na planach, czy na samobójstwiem alvbo oróbie samobójstwa... Myślę, że znaki dawane przez taką osobę są dość wymowne... I chyba nieczęsto zdarza się, żeby taka osoba wprost mówiła : "zabiję się".
no tak... ale co zrobic w sytuacji kiedy ktos ci caly czas mowi, niemal codziennie ze nie chce zyc? czy wopwczas rozmowa moze mi dac pewnosc ze tym razem ktos na-prawde o tym mysli?
Hmm.... Julia ja nie jestem pewna... ALe wydaje mi się, że trzeba zachować wtedy ostrożność...
Moja koleżanka popełniła samobójstwo... i ona mówiła wcześniej, ze chce popełnić samobójstwo, że to będzie najlepsze rozwiązanie dla niej i dla innych...
Nikt wtedy nie potraktował jej poważnie... A dawała wymowne znaki
Chociaż wszyscy uznali, że jest przewrażliwiona, że chce zwrócić na siebie czyjąś uwagę... Nie chciała... Była zamknięta w sobie i bardzo się zminiła zanim jeszcze "to" zrobiła...
Harpoon... znam osoby, ktore tez mowily o smierci o tym, ze by chcialy.. a jednak nie zrobily tego... wiec nie zawsze tak jest... czasem na samobojstwo decyduja sie tez osoby, ktore o tym wcale nie mowia...
To przecież mówiłam (chyba), że nie każdy mówi, ale też nie można wykluczyć tego, że popełni samobójstwo jeśli otwarcie o tym mówi... o kwestia osoby, ale jak to rozpoznać...
no wlasnie jak to rozmpznac.. jesli sie ta osobe zna naprawde dobrze i ma sie z nia bardzo bliski codzienny kontakt, byc moze da sie to zauwazyc... ale trzeba chciec... czasem jesli sie jest na odleglosc pewne symptomy mozna przeoczyc... a czasem taka decyzja powstaje pod wplywem chwili i co wtedy?
Pod wpływem chwili... wtedy to ja nie wiem...
Jedynie nadzieja pozostanie, że jeśli dzieje się to pod wpływem chwili, to się nie uda... że jednak ktoś czuwa i nie pozwoli na taki krok...
powiem tak... znam przypadki kiedy ktos wczesniej tego nieplanowal... w zasadzie to bylo na skutek kryzysu... tej osobie w jednej chwili zawalil sie swiat i nie widziala zadnej nadziei i... decyzja byla krotko przed czynem...
ALe chyba nie jest tych przypadków więcej niż tych planowanych...
bo jak są planowane, to jeszcze coś można zrobić... a tak to nie
Gepard... mi się właśnie troszkę inaczej wydaje... Może i są w większości skuteczne planowane samobójstwa, ale zawsze może sie coś nie udać... I taka nadzieja, że też można jakoś zapobiec...
A jeśli pod wpływem chwili... o chyba zależy od tego jaki się sposób wybiera... o w niektórych przypadkach nie ma mozliwości wyjścia cało z próby samobójczej...
to jaki sposob sie wybiera swiadczy o tym, czy to jest tylko wolanie o pomoc, czy tez rzeczywista chec zakonczenia zycia... najczesciej lykanie lekow wybieraja osoby, ktore licza na to, ze ktos je odratuje, to jest zawsze wieksza szansa na uratowanie takiej osoby, np. przez plukanie zoladka...
Od początku się właśnie zastanawiałam... Dlatego wydaje mi się, że planowane samobójstwo często jest wołaniem o pomoc... właśnie popełnianie tego czynu z nadzieją na odratowanie...
Tylko co w takiej sytuacji Przecież próby moga się powtarzać...
nikt nie powiedzial, ze jedna nieudana proba moze sie za jakis czas powtorzyc... ale nikt tez nie moze powedziec ze kolejknej proby nie bedzie... jednak jesli takowa proba miala juz kiedys miejsce jest to konkretny znak, ze takiej osoby nie mozna zostawic bez pomocy... potrzebuje ona nie tylko pomocy terapeutycznej ze strony psychologa, ale takze duzo ciepla i oparcia ze strony rodziny i znajomych. to jest wazne, bo niestety sam psycholog nic nie zrobi jesli nie bedzie wspolpracy z najblzszym otoczeniem takej osoby
Jeszcze gorzej jeśli potencjalny samobójca zaknie się na wszelką pomoc.. i jej po prostu nie che... Jak wtedy reagować
Harpoon.. procedura jest taka, ze osoba probujaca popelnic samobojstwo przez lykniecie lekow kiedy zostaje znaleziona trafia do szpitala, potem po odtruciu organizmu zostaje poddawana terapii psychologicznej... jesli to jest konieczne zostaje na dluzszeo obserwacji... specjalisci wiedza co robic....
Dzięki za uświadomienie mnie Julia
ALe nie zawsze taka osba wybierze leki...
np. kiedy chce podciąć sobie żyły i zakładając, że zostanie uratowana... to co wtedy się dzieje... Trafia do szputala psychiatrycznego Czy ja się naoglądałam za dużo filmów
po czesci masz racje... w sumie to osoby po samobojstwach trafiajac na oddzial do szpitala sa kierowane na konsultacje psychiatryczna... jesli pozniej taka osoba zgodzi sie na terapie to... jest jej poddawana.. jednak nie moze byc do tego zmuszona
nie może być zmuszona
Ja myślałam, że może... Przecież chyba trzeba jakoś działać, żeby ratować życie, w tym przypadku zapobiegać ponownemu targnięciu się na życie ...
Harpoon... nie mozna nikogo zmusic do leczenia chyba ze zopstanie decyzja sadu ubezwalsnowolniony, chyba ze jest osoba niepelnoletnia i za nia odpowioadaja i decyduja rodzice
no tak, ale można też mieć potem wyrzuty sumienia, że się nic nie zrobiło
Harpoon... ale nie mozna czlowieka zmuszac i postepowac wbrew jego woli... to jest niezgodne z prawem... w ten sposob ograniczamy czyjas woilnosc
ALe chyba jeśli chodzi tu o sprawę życia i śmierci to mamy prawo a wręcz obowiązek do działania
no tak, zgadza sie... mamy obowiazek ratowac zycie, ale nie mozemy wtargnac do czyjegos mieszkania i zmusic czlowieka do tego by poddal se erapii. jesli ktos wezwie pogotowie do samobojcy, pogotowie ma obowiazek przyjechac, ale jesli po konsultacji psychiatrycznej osoba taka nie wyrazi zgody na terapie to nic nie mozna zrobic... wypisuje sie klienta do domu a on ma prawo zrobic co che
to wtedy chyba pozostaje już tylko wsparcie ze strony rodziny i przyjaciól... szkoda tylko, że często moga oni nie zrozumieć
jesli to jest osoba ktora planowala od jakiegos czasu samobojstwo, to zanim to zrobila zadbala o to by nie miec przyjaciol i od rodziny tez sie odwrocila... w samotnosci latwiej bylo odejsc... wiec w takich przypadkach cizko oczekiwac by ktos pomogl jesli ta osoba pozrywala wszelkie mozliwe kontakty
Julia, czyli dochodzimy do tego, że baaaaardzo cięzko jest pomóc potencjalnemu samobójcy... i czy to wogóle możliwe
Hmm... niekoniecznie osoba musi być jakoś chora psychicznie...
nawet ktoś całkiem zdrowy może mieć wszystkiego dość i chcieć skończyć z życiem.
Gepardziku kochany... nie chodzilo mio o to ze potencjalny samobojca siada sobie i mysli... czy chce zeby mnie odratowali czy nie... a moze wezme sobie taletki, a moze skocze z mostu chodzilo mi o to, ze podswiadomie taka osoba chce ratunku, albo nie... i stad wynika wybor, w jaki sposob chce popelnic samobojstwo. i wlasnie po sobobie tym mozna poznac, czy ta osoba ewentualnie chciala poprostu w sposob dosc brutalny pokazac ze ma problemy z ktorymi sobie nie radzi, czy tez byla zdecydowana, ze to juz na pwno ma byc jej koniec
Coś w tym jest, co mówicie, ale czasami zamieszanie wokół osoby planującej odejście jest wywołane przez jej otoczenie i wtedy wychodzi, że robi wokół siebie dużo szumu i chce zwrócić uwagę, podczas gdy to otoczenie robi "siwy dym" wokół.

Znam taką sytuację, kiedy ktoś chciał się odciąć od wszystkich, a znajomi zaczęli "akcję ratunkową" na własną rękę i potem było, że ktoś nie na serio, bo za dużo osób było zaangażowanych, czeski film.
Przeanalizowałam to sobie i doszłam do wniosku, że naprawdę przypadki potencjalnych samobójców są bardzo różne
Ale faktem jest (nawet psychiatrzy do tego doszli), że osoba zanim popełni samobójstwo wysyła setki sygnałów do otoczenia. Często jest to wołanie o pomoc, bezgłośne, lub z szumem. Nie ma reguły...
Żaden człowiek (z wyjątkiem bardzo rzadkich przypadków) nie pragnie śmierci. Jesteśmy tacy, że w każdym z nas jest wielkie pragnienie życia. Dlatego samobójca wcześniej albo narobi szumu, albo delikatnie da do zrozumienia, co zamierza.
Jeśli otoczenie odpowiednio nie zareaguje, nie pomoże, to łatwo można się domyślić konsekwencji...
A potem zaskoczenie : "A jednak, kto by pomyśłał... "
Jak dobrze, że Bóg jest tak kochający, że daje szanse samobójcy na nawrócenie podczas wykonania nawet wyrokju
Albo jak powie, że się zabije to ludzie często myślą, że "skoro mówi to tego nie zrobi".
Ale statystyki mówią coś innego. Jest wiele osób, które mówiły, że się zabiją, a potem naprawdę to zrobiły.
Wiecie co mam fajną CD, którą dostałem od ks. Mieczysława Łęckiego.
CD nazywa sie "Spragnieni Chleba!" tematy na niej to:
1. Narkomania
2. Życie nie jest bajką - samobójcy
3. Spowiedź
4. Eucharystia
5. Świętość
6. Eucharystia
7. Eucharystia

Skopiowałem temat 2 i umieściłem na server. Chętnych tego zagadnienia czyli o samobójstwie zapraszam aby ściagnąć sobie to:

http://www.sulechow.net/~...e/samobojca.wma
A mógłbyś skopiować jeszcze temat 1
Temat 2 jest odpowiedni do tego pytania, jak bedziesz grzeczna to Ci CD pozycze lub skopiuje

Hmm... niekoniecznie osoba musi być jakoś chora psychicznie...
nawet ktoś całkiem zdrowy może mieć wszystkiego dość i chcieć skończyć z życiem.


Dokładnie Harpoon
Mój kolega wpadł pod pociąg,był chyba troche pijany, ale nie wiem czy napewno. Jednak zamiar popełnienia takiego czynu przyszedł zapewne znacznie wcześniej, tylko dodatkowe sytuacje mogły go do tego jeszcze bardziej skłonić. Ale był zdrowy psychicznie.
Wystarczy jakiś poważny problem i można naprawdę wejść w pułapkę śmierci,z której często trudno jest wyjść bez pomocy innych.
Dlatego nie można takich ludzi lekceważyć, ale im starać się pomóc.

Pozdrawiam
Niektórzy nie potrafią przeżyć życia tak jakby chcieli...
To odbiera im jakikolwiek sens działania...
Zwykle pierwszą myślą wcale nie jest samobójstwo, raczej ucieczka w narkotyki alkohol czy inne używki...
Ale kiedy zauważa się, że to tylko pogarsza sprawę, często nie widać innego wyjścia, chociaż takie z pewnością jest na wyci.ągnięcie ręki...
Są ludzie, którzy po prostu nie potrafią poradzić sobie z życiem, nie oceniajmy ich...
Tu nie chodzi o ocenianie, po prostu inaczej będzie wyglądała pomoc osobie, która ma kłopoty bo jest chora, a inaczej komuś, kto po prostu potrzebuje wsparcia i sie pogubił... a są nietety i tacy, którzy tylko straszą, bo lubią uwagę na sobie ... a i tu są dwa rodzaje: niektórzy postępują tak podświadomie, a niektórzy całkowicie celowo

Niektórzy nie potrafią przeżyć życia tak jakby chcieli...
To odbiera im jakikolwiek sens działania...
Zwykle pierwszą myślą wcale nie jest samobójstwo, raczej ucieczka w narkotyki alkohol czy inne używki...
Ale kiedy zauważa się, że to tylko pogarsza sprawę, często nie widać innego wyjścia, chociaż takie z pewnością jest na wyci.ągnięcie ręki...
Są ludzie, którzy po prostu nie potrafią poradzić sobie z życiem, nie oceniajmy ich...


Nikt ich nie ocenia, skupiamy się raczej na szukaniu rozwiązań dla takich ludzi, a to raczej należy do pomocy a nie do oceny.
Bardzo potrzebna jest modlitwa za takich ludzi, oraz rozmowa z takim człowiekiem, za nim popełni ten wielki błąd. Tylko najlepiej by robiła to osoba opanowana, która potrafi rozmwiać w trudnych sytuacjach z taką osobą.
Ale to jest w ostateczności. Warto jednak się skupić na momencie, gdy człowiek zaczyna sobie nie radzić z własnymi problemami, a nie dopiero jak wejdzie w te wszystkie sposoby ucieczki od problemów. Chorobę leczy się, za nim się dobrze rozwinie, a nie jak jest już zaawansowana. Tak samo i tutaj, trzeba reagować na samym początku, bo im dłużej zwlekamy tym sytuacja staje się coraz bardziej poważniejsza.

Pozdrawiam
Tyle, że ciężko jest osobie takiej całkowicie nieprzygotowanej ( kurczę a co może znaczyć przygotowana ) odróżnić, kiedy już zaczyna być niebezpiecznie. Nie można pozostać obojętnym na czyjąś depresje itd, ale jeli to ktoś kto lubi po prostu zwracać na siebie uwagę to nadnierna troska tylko tę osobę "napędza", zamiast pomóc - szkodzi. To bardzo śliska granica.
Napewno nie każdy powinien interweniować, osoba przygotowana, to osoba która wie jak rozmawiac z innymi, wie jak podejść do takiej osoby, by z nia porozmawiać i ją przekonać. Gdy podjąłby sie tego przeciętny człowiek, to nie wiem czy mógłby sobie z taką sytuacja poradzić i wtedy mógłby bardziej zaszkodzic niz pomóc.
Przede wszystkim taka osoba musi być opanowana i wiedzieć co ma robić, bo każdy błąd może być tragiczny w skutkach dla takiej osoby, która się decyduje na takie rozwiązania. To nie jest proste, a nawet powiem, ze jest bardzo trudnym zadaniem.
Ale sa osoby, które potrafią rozmawiać z takimi ludźmi i to oni powinni się zajmować takimi sprawami. My mozemy jednak wiele zrobic informując takie osoby o ewentualnych przypadkach, kiedy ludzie sobie nie radzą w życiu i sięgają do tych najgorszych rozwiązań jak alkohol, narkotyli czy inne rzeczy. Łatwiej jest pomóc na początku, niz w takim zaawansowanym problemie.

Pozdrawiam
Owszem, ale czasem stajesz w takiej sytuacji niejako bez możłiwości wyboru, po prostu skonfrontowany z taka osobą. Ale tu - i szczerze w to wierzę - w takiej sytuacji sam Bóg powie, co i jak robić. Mi w każdym razie w takiej sytuacji baaardzo pomógł . Nie chciałabym tamtej rozmowy mimo wszystko prowadzić jeszcze raz Za duży stres, za mała wiedza, chociaż wtedy udało mi sie pomóc...
Ale może mogłabyś powiedzieć w jaki sposób Bóg ci pomógł, to mogłoby być dobre świadectwo?

Pozdrawiam
Żeby to miało sens, to musiałabym poruszyć osobiste sprawy osoby, któej pomagałam... mogę powiedzieć tyle, że Bóg sam mi wskazywał, kiedy miałam przytulić, a kiedy zbluzgać z góry na dół :twosted:

Nauczyłam sie, że pomoc osobie to nie tylko głaskanie po główce i mówienie "o ty biedny", ale czasami brutalna prawda, bo utrzymywanie danej osoby w świadomoci, że jest biedna pokrzywdzoną istotką jest robieniem gorszej krzywdy, niż coś innego

Ale to Bóg mówi, kiedy co można, a kiedy nie...

Wszystko z rozsądkiem i Duchem

Żeby to miało sens, to musiałabym poruszyć osobiste sprawy osoby, któej pomagałam... mogę powiedzieć tyle, że Bóg sam mi wskazywał, kiedy miałam przytulić, a kiedy zbluzgać z góry na dół :twosted:

Nauczyłam sie, że pomoc osobie to nie tylko głaskanie po główce i mówienie "o ty biedny", ale czasami brutalna prawda, bo utrzymywanie danej osoby w świadomoci, że jest biedna pokrzywdzoną istotką jest robieniem gorszej krzywdy, niż coś innego

Ale to Bóg mówi, kiedy co można, a kiedy nie...

Wszystko z rozsądkiem i Duchem


Dokładnie Anniko, nie można bezsensownie niczego robić, bo można naprawdę komuś zaszkodzić. Widzę, ze ty masz już jakieś pojęcie w tych sprawach. To bardzo dobrze, bo mozesz pomóc jeszcze nie jednej osobie w takiej sytuacji.

Pozdrawiam
Mam być do bólu szczera Wolałabym nigdy, przenigdy i za nic nie stawać w tej sytuacji po raz drugi
Chyba nikt by nie chciał...
A byś sie zdziwiła... znam takie przypadki, kiedy jakaś przemądrzał osoba juz sobie wymyśla co by tu można było powiedzieć i sukces murowany, ot - spróbować sie tak

A byś sie zdziwiła... znam takie przypadki, kiedy jakaś przemądrzał osoba juz sobie wymyśla co by tu można było powiedzieć i sukces murowany, ot - spróbować sie tak
No to, żeby się nie zdziwiła, bo rozmawiać z osobą pragnącą samobójstwa jest bardzo ciężko... Sama kiedyś miałam kontakt z taką osobą więc wiem jak to jest...
No to witam w klubie Niestety są osoby traktujące innych ludzi jako poligon do swoich wyczynów i w nosie mają to, że komuś zrobią krzywdę Głupota totalna...

Niestety są osoby traktujące innych ludzi jako poligon do swoich wyczynów i w nosie mają to, że komuś zrobią krzywdę
Proszę, powiedz konkretniej o co Ci chodzi, bo nie do końca rozumiem...
Niektórym sprawia frajdę, że "pomędrkują sobie", pouczą kogoś, powiedzą, jak jest niepoważny i nierozsądny, a jeszcze jak zarzucą psychologicznym slangiem to koszmar... I myślą, że pomagaja, a tak naprawdę, to chcą sie popisać, jacy to z nich znawcy ludzi są
Widać, ze nie którzy dla sukcesów mogą się pobawić w psychologów, tylko jak kogoś zabiją naprawdę taką zabawą, to juz będą inaczej patrzeć na swoje zdolności psychologiczne, o ile ich samych z powodu doprowadzenia kogoś do śmiercinie spotka cos podobnego.

Pozdrawiam
Bycie psychologiem to nie zabawa. Niestety jest tak, jak mówicie. Niektórzy bawią się w pomaganie ludziom, a potem dochodzi do tragedii. Pamiętajmy jednak, że nie zawsze tak jest i zdarzają się też tacy psychologowie i psychoanalitycy, którzy są naprawdę świetni i pomagają masie ludzi wyjść z kryzysów życiowych. Samobójcy zazwyczaj mają problem z określeniem swojego miejsca w społeczeństwie, do którego przynależą. Dlatego pamiętając o tym musimy likwidować jakiekolwiek oobjawy dyskryminacji którejkolwiek osoby w naszym środowisku. Trzeba sprawiać, że ludzie tacy będą czuli, że mają w kimś wsparcie. To jest według mnie główna metoda walk z samobójczymi myślami.
O tych pa;antach - sorry, ale to sienei da inaczej określić - t ja mówiłam o laikach, to nie sąosoby wykształcoen w kierunku omocy psychologicznej.

Swoja drogą jednak to znam też takie "nieuczone" osoby, które doskonale radzą sobie w tego typu sytuacjach, i niestety też i takiego psychologa, który raczej do samobójstwa swoim podejściem może doprowadzić :]
Anniko, na niektóre fakty i na niektórych ludzi, ale wystarczy, ze będziemy obserwować własne otoczenie i działać w razie potrzeby, by pomóc a nie zaszkodzić, a myślę, ze przy pragnieniu pomocy można zawsze coś dobrego zrobić,Bóg będzie nas wspierał, bo zna nasze intencje. A jeśli nawet nam to nie wyjdzie, to i tak będziemy mogli czuć wewnętrzny pokój, ponieważ staraliśmy się pomóc i robiliśmy wszystko by tak się stało.
Gorzej jest, gdy w ogóle zakładamy ręce i nie robimy nic, wtedy napewno możemy komuś zaszkodzić.

Pozdrawiam

skupiamy się raczej na szukaniu rozwiązań dla takich ludzi, a to raczej należy do pomocy a nie do oceny.
Bardzo potrzebna jest modlitwa za takich ludzi, oraz rozmowa z takim człowiekiem

Drogi Tomaszu, moim zdaniem nie ma "takich ludzi" nawet sobie nie zdajemy sprawy, jak często pojawiają się myśli samobójcze u różnych osób, które wydają nam się "całkiem normalne", zadowolone z życia... itp. itd Szatan w wielu różnych sytuacjach podsuwa takie rozwiązanie, czasem błahostki powodują takie nastawienie... przede wszystkim powinniśmy być świadkami tego co Bóg zdziałał w naszym życiu, na każdym miejscu i w każdej chwili, powinniśmy ufać Bogu bezgranicznie i poddawać sie Jego woli, należy się modlić, a nie mędrkować, trzeba być bardzo roztropnym i mieć świadomość, że to walka z zakusami złego... rzeczywiście doświadczam tego w pewnej relacji, że Bóg daje takie łaski, których w życiu byśmy się nie spodziewali... ja np. otrzymałam bezgraniczną cierpliwość do osoby, opętanej takimi myślami od kilkunastu lat... a z natury jestem bardzo niecierpliwa.... i nie mam tego daru w stosunku do nikogo innego, dzięki tej relacji Bóg poucza mnie również o swojej Miłości i cierpliwości do mnie o Jego cierpieniach odrzucam Jego pomocną dłoń, lekceważę Jego Miłość... trzeba być świadkiem i ufać Panu, a wtedy nie ma się czego bać ))
Wiesz GMS, już dwa lata prawie mija od chwili, kiedy mój kolega rzucił się pod pociąg. Co nim kierowało to dokładnie nie wiem,ale napewno miała na to wpływ sytuacja rodzinna oraz dziewczyna.
I wystarczy chwila, by zrobić coś naprawdę głupiego.
Niestety bez Boga tak to życie może się bardzo szybko zakończyć.

Pozdrawiam
Tomku, nie bardzo rozumiem kontekst Twojej wypowiedzi w relacji do mojej, ja oczywiście rozumiem, to, że kiedy brak jest Boga łatwiej to zrobić, ale również kiedywierzymy, ale nasza ufność jest słaba to także.... powiem Ci, że ja w swojej stosunkowo krótkiej praktyce pedagogicznej (7 lat) przeżyłam 3 tragedie , aż trzy przypadki samobójstw moich uczniów....dwoje szesnastolatków i jeden osiemnastolatek, dwie śmierci przez powieszenie, jedna zastrzelenie... powody??? w zasadzie trudno je określić, możliwość pomocy.... nie wiem, może była, może patrząc tak po ludzku - nie
Wiesz co mnie przeraża.... młodzież po pierwsze jest bardzo nieodporna psychicznie, po drugie, chyba nie rozumie czym jest śmierć.... wiesz co robili koledzy(16, 17-latkowie) tego chłopaka, który się zastrzelił, na Mszy pogrzebowej... śmiali się!!!! Czujesz coś takiego... bo ja nie...
Śmiech jest też pewnego rodzaju reakcją obronną. Ale z drugiej strony ostatnio w szkole, w której pracuję jeden z uczniów usprawiedliwiałonieobecnośźna religii, że "babcia mu odleciała" [umarła] I to też ze śmiechem...

Życi przestaje być wartością samą w sobie.

Tomku, nie bardzo rozumiem kontekst Twojej wypowiedzi w relacji do mojej, ja oczywiście rozumiem, to, że kiedy brak jest Boga łatwiej to zrobić, ale również kiedywierzymy, ale nasza ufność jest słaba to także.... powiem Ci, że ja w swojej stosunkowo krótkiej praktyce pedagogicznej (7 lat) przeżyłam 3 tragedie , aż trzy przypadki samobójstw moich uczniów....dwoje szesnastolatków i jeden osiemnastolatek, dwie śmierci przez powieszenie, jedna zastrzelenie... powody??? w zasadzie trudno je określić, możliwość pomocy.... nie wiem, może była, może patrząc tak po ludzku - nie
Wiesz co mnie przeraża.... młodzież po pierwsze jest bardzo nieodporna psychicznie, po drugie, chyba nie rozumie czym jest śmierć.... wiesz co robili koledzy(16, 17-latkowie) tego chłopaka, który się zastrzelił, na Mszy pogrzebowej... śmiali się!!!! Czujesz coś takiego... bo ja nie...


Ja myślę, ze rodzice teraz zapominają o wychowywaniu dzieci skupiając się na swojej pracy, na obowiązkach, dając dzieciom wolną rękę. A później się dziwią, ze dziecko sie zastrzeliło, ze dziecko się powiesiło. Nie ma dialogu rodziców z dzieckiem, który jest bardzo ważny, nawet ważniejszy od pieniedzy.
Co z tego, ze rodzice zarabiaja pieniadze, jak później muszą oglądać śmierć własnego dziecka. Dlaczego? A nwet dlatego, ze dziecko zostało pozostawione same sobie, mogło robić co chciało, tylko rzeczywistość go przerosła. Nie poradził sobie z obecną sytuacją, która jest jasna dla prawdziwego katolika: szatan działa i robi wszystko by odciągnąć ludzi od Boga i wystarczy choćby jedna pokusa, której ulegnie taki młody człowiek i moze mieć życie zmarnowane a strach przed odpowiedzialnością często popycha do takich czynów.

Wychowywanie dzieci jest bardzo trudne i wymaga ogromnego poświęcenia, często nawet rezygnacji ze swoich planów pracy i zarabiania pieniędzy. Jeśli się nie docenia tego co sie otrzymało od Boga czyli tego daru macierzyństwa czy też ojcostwa to skutki moga być takie a nie inne.

Poza tym w obecnym świecie obraz Boga w życiu człowieka jest wymazywany, bo po co mi Bóg skoro on wszystkiego zabrania.
Ale wystarczy spojrzeć na rodziny, w których jednak Bóg ma swoje miejsce, tam rzadziej dochodzi do takich sytuacji. Dlaczego?
Ponieważ rodzina, która opiera swoje życie na Bogu i korzysta z jego pomocy ma poczucie obowiązku wychowywania dziecka w wierze,a przekazywanie wiary prowadzi do własciwego przygotowania dziecka do życia w takim swiecie , gdzie jest ogrom pokus,na które dziecko jest narażone. Dziecko, któremu rodzice przekazą wiarę we właściwy sposób będzie wiedziało co mu grozi, gdy wejdzie w taki czy inny grzech, do czego moze go to doprowadzić.

Niestety, takich rodzin jest bardzo mało, dlatego jest potem płacz i obwinianie sie siebie nawzajem, kto jest winny śmierci dziecka czy tez człowieka? Dlaczego on tak postąpił?
Odpowiedź tkwi w korzeniach czyli w wychowaniu człowieka od dziecka. Dlatego wielu ludzi nie radzi sobie z tymi wszystkimi trudnościami, one go przerastają i to doprowadza go do takiej decyzji a nie innej, do ucieczki od problemów. Często obwinia się Boga za to, jak on mógł dopuścić do takiejn tragedii.
To nie Bóg jest winny, to człowiek jest winny, bo go wyrzuca ze swojego życia.

Pozdrawiam

Wiesz co mnie przeraża.... młodzież po pierwsze jest bardzo nieodporna psychicznie, po drugie, chyba nie rozumie czym jest śmierć.... wiesz co robili koledzy(16, 17-latkowie) tego chłopaka, który się zastrzelił, na Mszy pogrzebowej... śmiali się!!!! Czujesz coś takiego... bo ja nie...
Młodzież jest nieodporna psychicznie, bo nie ma z kim o sobie rozmawiać. Rodziców zastępuje komputer lub tv, czy tez koledzy i kolezanki. A oni przeciez tak samo nie potrafią rozwiązywać problemów.

Śmierć? Skąd mają wiedzieć co to jest - w telewizji o każdej porze możesz sobie pooglądać jak się zabija ludzi na milion sposobów - po prostu nie ma śmierci, ludzie to takie manekiny do strzelania. Więc jak się można dziwić, że śmierć śmieszy.
Mi się nie wydaje, że śmieszy, jednak bardziej przychiliłabym się do tego, że śmiech to jest jeden z mechanizmów obronnych człowieka...
Wiem po sobie, bo czasami w obliczu jakiejś sytuacji, w której inni reaguja płaczem, ja często się smieję, chociaż nie zawsze się tak dzieje...
Albo człowiek też może nie chcieć dać po sobie poznać jak bardzo przeżywa daną tragedię...
łzy sa traktowane jako objaw słabości, nieradzenia sobie zdana sytuacja,
reakcja smiecjhem sprawia że czujemy sie pewniejsi, bardziej wyluzowani. Daje nam ona wrażenbie ze panujemy nad sytuacja.


Śmiech jest też pewnego rodzaju reakcją obronną.

dlatego zgadzam sie z annnika, zreszta tez czesto spotykam się z taka reakcja na smierc kogos bliskiego i to niekoniecznie ze strony młodych ludzi.

Co do samobóców - kiedys zastanawiałam się jak to jest - czy trzeba być wielkim tchórzem czy tez ogromnie odwazna osoba żeby zdecydowac sie na ten krok. Teraz juz wiem to z własnego doswiadczenia... i wcale nie jestem przez to madrzejsza
Słyszałam kiedyś takie powiedzenie, że "samobójstwo to nie tyle pragnienie śmierci, co strach przed życiem"...
A mi się wydaje, że żeby popełnić samobójstwo, trzeba być osobą odważną z jednej strony... A z drugiej trzeba bac się zycia.. i to bardzo..
I w jakiś dziwny sposób trzeba być egoistą bo nie myśli sięw ogóle o tych, co pozostaną jak to odbiorą przeżyją ...
Oj, jestem pewna że bardzo się myśli...
Ale osoba popełniająca samobójstwo raczej jest w depresji i wydaje jej się wtedy, że tylko zawadza na świecie... Wydaje jej się, że powinna odejść, żeby innym było lepiej...
No i na pewno nie pomyśli, że inni będą rozpaczac po jej stracie, a nawet jesli, to krótko...

No i na pewno nie pomyśli, że inni będą rozpaczac po jej stracie, a nawet jesli, to krótko...

Słoneczko, właśnie to miałam na myśli

Samobójstwo jest złem, a zło zawsze działa społecznie. NIE wolno zapominać, że nigdy nie będzie tak, że jakiś czyn dociera do minimalnej ilości osób, zasięg jest często o wiele większy
ostatnio rozmawialismy z przyjaciolmi o samobojstwach. Pewnie pomyslicie ze nie mielismy lepszego tematu, no cóż trzeba rozmawiać o tym co trudne i co bezposrednio nas dotyka. W kręgu moich przyjaciół w ostatnim czasie doświadczyli oni samobójstwa 2 osób, jedna osoba w ten sposób straciła kumpla, druda kuzyna. Oboje mieli po 31 lat. Niestety okazali się za słabi, by walczyć z problemami. Jakiś czas temu kumpel mojego przyjaciela popełnił samobójstwo skacząc z wierzowca.
Jst to problem powazny. Zgadzam się, ze jest to lęk przed życiem, poporstu osoba taka nie yobraża sobie dalszego życia, bo boi się ze nie rozwiąże problemów ktorych doświadcza, ale ona wówczas przegrywa, poddaje się.
Specyficznym powolnym samobójstwem jest uzaleznienie od srodków chemicznych (narkotyki, alkohol, papierosy). Jest to powolne unicestwianie siebie, bo w uzywki uciekają przed życiem, przed problemami. Niestety czasem własnie pod wpływem używek albo za ich pomocą chcą skończyc życie. to boli, zwłaszcza kiedy np. po fakcie, czyli po samobójstwie ktoś dowiaduje sie, że to z jego powodu
Jak ja bym miała popełnić samobójstwo, to na pewno zrobiłabym wszystko, żeby nikt nie czuł sie temu winny...
Obawiam się ze to niemozliwe, przeciez nie zyjesz na swiecie sama, zawsze ktos sie znajdzie, kto bedzie czul sie winny takiej tragedii

okazali się za słabi, by walczyć z problemami

w tej sytuacji kazdy jest za słaby -najczęsciej bardzo mały problem jest przyczyna samobójstwa.
Ja w czasie studiów miałam "kolezanke" - była bardzo dobrym uczniem, wysoka, szczupła, ładna - zawsze powazna, nigdy sie nie usmiechała, miała bardzo powazne podejście do zycia - traktowała wszystko bardzo serio. Wtedy miała 17 lat,(była w II LO) dziś miałaby 24 . Przez 2,5 roku "wspólnego" mieszkania w jednym internacie Kaska [bo tak miała na imię] była odtruwana 8 razy, 8 razy próbowała popełnic samobójstwo - dla mas młodych adeptów sztuki medycznej zakrawało to juz na głupote. Z uporem maniaka próbowała pozbawić sie zycia - nie pomogły rozmowy, terapia, ciągłe pilnowanie. Po kazdej kolejnej próbie pytałysmy ja dlaczego zawsze robiła to w godzinach gdy ktos platał się po budynku, przeciez tym samym zmniejszała swoje szanse na skutecznośc czynu. Kaśka nieodmiennie mówiła że owszem chciała się zabic ale zawsze miłą nadzieje że ktos ja zobaczy i uratuje
Powód był właściwie dziecinny ona bała się że nie dostanie się na wybrane studia, ze nie spełni oczekiwań rodziców [jej matka po ostatniej próbie - skutecznej tym razem - powiedziała że nie zdawała sobie sprawy że jedno słowo kiedys niopatrznie wybowiedziane i źle zrozumiane przez Kasie może zrobic tyle krzywdy]. Mama Kasi do dzisiaj [od tej smierci minęło 7 lat] żyje w poczuciu ze to ona jest winna tej tragedii.

Nie można powiedzieć że "zrobie wszystko żeby nikt nie czuł sie winny" wtedy nie mysli się o takich rzeczach. Pragnie sie uciec od problemu nie patrząc na konsekwencje.

Cóż samobójstwo jest jakimś wyjściemn z sytuacji, rzadko jednak jest wyjściem najlepszym. Otóż zawsze, ale to zawsze są conajmniej dwa wyjścia z sytuacji, zawsze są minimum dwie opcje i jeżeli człowiek jest w sytuacji pozornie bez wyjścia, to może spokojnie zaklepać sobie samobójstwo jako jedną opcję wyjścia z matni- ono nie ucieknie, po czym skupić wszystkie swe siły i wolę na poszukiowaniiu drugiej drogi/opcji.
A ja tam wiem, że nie ma stytuacji bez wyjścia. Może tylko się tak zdawać, ale naprawdę zawsze jakieś rozwiązanie się znjadzie, tylko trzeba się troszkę wysilić i go poszukać.
Szkoda,że niestety osoby, które naprawdę planują ten krok nie potrafią z innymi porozmawiać za to "straszacy" - i owszem...

Szkoda,że niestety osoby, które naprawdę planują ten krok nie potrafią z innymi porozmawiać za to "straszacy" - i owszem...

może i dobrze ze ci ostatni potrafia otworzyć się i "wygadac"

Kiedyś na psychiatrii nasz wykładowca powiedział takie zdanie z którym do dziś się nie zgadzam że "ten który mówi o samobójstwie nigdy tego nie zrobi, bo samo mówienie juz mu wystarcza" - spotkałam się niestety z wieloma osobami które o tym najpierw mówiły a potem zdecydowały się na ten krok . Osoba która mówi o samobójstwie chce zwrócic nasza uwage na fakt ze coś jest nie tak, jeżeli zostanie zignorowana predzej czy później może to zrobic.
Owszem, masz rację z tym, że o wiele gorsza jest sytuacja tych, którzy najpierw nie próbują werbalnie wysyłać komunikatów z prosbą pomocy, bo im jest ciężej pomóc , ciężej ich zlokalizować

Poza tym po pierwsze czasem samo wypowiedzenie problemu daje inną perspektywę, inny ogląd sprawy i nagle coś nie jest tak straszne, jak było, a dwa - pojawia sięinny problem, kiedy ktoś wysyła sygnały, zeby zwrócić uwagę a nie bo naprawdę ma kłopot go przerastający, chociaż to też - to brak odpowiedzi na te komunikaty może go dla odmiany "dobić", że nawet gdyby problem był większy , to i tak byłby sam, wtedy problem "rośnie w oczach", oprócz niego dochodzi poczucie samotności... A to dopiero dobija...

No cóż, zaraagować trzeba zawsze, ale ostrożeni z oceną i formą pomocy, żeby nie przegapić kogoś z prawdziwymi kłopotami, to raz, a dwa, żeby nie "zagłasakć kogoś", kto sobie emocjonalne zaplecze po prostu szykuje , taka mała terapia, szukanie samozadowolenia, bo i tacy są, roztkliwianie się nad nimi tylko ich utwierdza w przekonaniu, że takie sztuczki popłacają, uwierzcie, i takich znam... itp
Eh...
jak osoba mówi... to nie zrobi tego...

glupszego stwierdzenia to ja nie slyszalam...
osoba z prawdziwym zamiarem samobojstwa poki ma jakakolwiek nadziej, bedzie mowic, lub dawac znaki... poki jeszcze choc troche wierzy ze moze cos sie zmienic, jesli ktos zauwazy jej zamiary i pomoze...
cos nie mam dzisiaj glowy do myslenia... ale jednego kjestem pewna... nawet najmniejszych sygnalow samobojstwa nie mozna lekcewazyc...

czytalam tez ostatnio, ze wyobraznie samobojcze to zupelnie co innego... i nie koncza sie szybko samobojstwem, chociaz taka mozliwosc tez istnieje...
eh nie mam sily teraz tlumaczyc roznicy, moze ktos wie i zrobi to za mnie...

Eh...
jak osoba mówi... to nie zrobi tego...

glupszego stwierdzenia to ja nie slyszalam...
osoba z prawdziwym zamiarem samobojstwa poki ma jakakolwiek nadziej, bedzie mowic, lub dawac znaki... poki jeszcze choc troche wierzy ze moze cos sie zmienic, jesli ktos zauwazy jej zamiary i pomoze...


Uwierz mi, miałam styczność z wszelkimi rodzjami osób i sytuacji , o których pisałam... piszę o moim doświadczeniu, a ono właśnie takie jest
A ja mówię z własnego doświadczenia...

ludzie są różni...
myslę ze obydwie macie racje - ludzire są różni, różnie reaguja na różne sytuacje. Ale im bardziej staramy się zgłębic ich postępowanie tym większe mamy tym samym szanse na to aby im pomóc

Ja w własnego doswiadczenia moge powiedzieć że nie mówiłam o tym ze chce popełnic samobójstwo poprostu to zrobiłam, decyzje podjęłam w ciagu kilkunastu sekund
to że dzis żyję zawdzięczam opatrznosci losu że mnie zdązyli odratować.
no to to na szczęście nie było samobójstwo a nieudana próba samobójcza...
ale zamiarem było...
tylko "znowu w życiu mi nie wyszło" ale może i dobrze widocznie miałam zyc
a teraz..?
już chcesz życ, prawda..?

a teraz..?
już chcesz życ, prawda..?


pozostawiam bez komentarza
Bardzo ciekawie zrealizowana spowiedź samobójcy.
Zgadza się i daje do myślenia. Jaby się wnikneło w człowieka, w jego umysł, serce i uczestniczyło w tym co przeżywa.

żeby popełnić samobójstwo, trzeba być osobą odważną z jednej strony... A z drugiej trzeba bac się zycia.. i to bardzo..


Dla katolików doskonałą odnową nadziei jest m.in. wylanie Ducha Świętego i "odnalezienie" Boga, na Którym można rozpocząć budowę nowego życia. W Kościele jest wiele miejsc, które wychodzą naprzeciw zagubionym "duszyczkom", m.in. Odnowy w Duchu Świętym.

Masz duzo racji, tylko w Kosciele odnajdziemy Boga, ale nie wszedzie sa grupy np.
Odnowy w Duchu Swietym, jest wiele miejscowosci w Polsce,ze nie maja zadnych wspolnot
przykoscielnych, tylko msze sw. Wlasnie takim "duszyczkom" trzeba poswiecic wiele swojego czasu i dobrego slowa.
nadinn,
z tą rzadkością występowania różnych grup, masz całkowitą rację.
Ale z życia wiem, że dla chcącego nic trudnego. U mnie ludzie przyjeżdżali na msze lub spotkania z miejscowości odległych o nawet ok. 20km.
Za granicą jest jeszcze gorzej. Jak nie zna się języka, to najczęściej jest "kaplica" ... choć niektórzy mają szczęście i mieszkają, tam, gdzie jest polski ksiądz.

Cały widz polega na przywróceniu nadziei zdesperowanej osobie przez otoczenie jej wielką miłością (nie mylić z "zagłaskiwaniem"; def. miłości zawarta w Hymnie o miłości: 1KOR 13.1-7), tak aby osoba ta czuła stałą opiekę i bliskość ... "pomocną dłoń" oraz zapewnienie, że już nie będzie musiała samotnie stawić czoła nierozwiązanym problemom.
Ano właśnie- na tym polega problem samobójcy- odebrano mu nadzieję,pozostawiono
z problemami sam na sam, może odtrącono rekę wyciągnietą po pomoc, zbagatelizowano krzyk rozpaczy /w różnej formie się to przejawia/, często najbliżsi
swoją postawą popychają wręcz do takiego gestu rozpaczy i szaleństwa.
Bo trzeba zdać sobie sprawe iż rzadko kiedy samobójca jest świadom tego co robi.
Dawniej odmawiano pochówku na miejscu poświeconym, obecnie Kościół zmienił
radykalnie stanowisko mając na względzie stan w jakim się tak zdesperowany człowiek
znajduje. Nie zgodziłabym sie z oceną,ze jest to postawa egoistyczna. Tak to wygląda
z zewnatrz, tzn.wg. oceny ludzi. Trzeba naprawdę duzo wrażliwości i serca, nie wolno
lekceważyć sygnałów dziecka, współmażonka, nie wolno wogóle lekceważyć drugiego
człowieka , tak bardzo potrzebny jest dialog choć bywa to trudne.
Bardzo rzadko samobójca prosi wprost o pomoc,czy szuka jej w kościele. Zdarza się
że majacy mniej uprzedzeń człowiek idzie po prostu do psychiatry.
Ale leki nie rozwiązują problemów życiowych, mogą tylko łagodzić skutki doznanych zranień. Zanim powiemy o kimś po próbie samobojczej- o,jaki egoista, pomyślmy co go do tego doprowadziło.
Tak się wymądrzam moze, ale miałam kontakty z rodzinami pracując w pewnej instytucji,stąd znana jest mi ta problematyka.
no to teraz dokonujesz prostego przeniesienia odpowiedzialności/winy z samobójcy na jego otoczenie. to też jest zbyt duże uproszczenie.
Nie można zrzucić całej winy na otoczenie jak i na samobójce... każde z nich miało w tym jakiś udział...

no to teraz dokonujesz prostego przeniesienia odpowiedzialności/winy z samobójcy na jego otoczenie. to też jest zbyt duże uproszczenie

Bez przesady,nie aż tak. Jednak oprócz otoczenia, działają różne czynniki,nie sposób wszystkiego w słowa ująć. Ktoś wine ponosi, to oczywiste. Nie wolno nam potępiać
załamanego człowieka i oceniać tak surowo. Jeśli to tylko możliwe,trzeba starać sie
pomóc,nawet tutaj na forach interetowych.
owszem. nie stosuje się tu także powiedzonko, że "prawda zawsze leży po środku"

[ Dodano: Pią 13 Lut, 2009 13:47 ]

no to teraz dokonujesz prostego przeniesienia odpowiedzialności/winy z samobójcy na jego otoczenie. to też jest zbyt duże uproszczenie ... "prawda zawsze leży po środku"
To nie jest uproszczenie, bo "środek" znika w momencie odejścia osoby na zawsze. Pozostaje otoczenie, najczęściej zszokowane, jednak nie śmiercią samobójcy, ale skrytymi wyrzutami sumienia, że nie zareagowało się w porę, i/lub jawnymi pretensjami/złością na bezczelność delikwenta, który swoim czynem zburzył dotychczasowe relacje międzyludzkie.
A inaczej ujmując: nieodpowiedzialne, egoistyczne otoczenie zapatrzone w siebie, z pretensjami do całego świata, że samobójca śmiał naruszyć egoistyczny, niczym niewzruszony dotąd byt.
piszesz z własnego doświadczenia, jak mniemam?
Teraz siedze w tym zagadnieniu, więc i do tego nawiąże. Zdarza się, że osoba choruje na depresję. Otoczenie uważa ją za leniwą, że się miga od obowiązków, że jej sie nie chce itp. Zrzuca to na chcenie lub niechcenie osoby. Nie widzi choroy, albo nie chce tego dopuścić. A w tym momencie, kiedy osoba leży i nie ma siły wstać z łóżka w jej myslach toczy się wielka walka, mająca na celu podjęcie decyzji fundamentalnej "żyć, czy nie żyć". Otoczenie może nawet nie przypuszczać, co się dzieje w tym człowieku. Uzna, ze jest osłabiony albo, jak spi to niech śpi. A potem jest wielie zaskoczenie, że człowiek próbował czy nawet popełnił samobójstwo. A wystarczyło wcześniej pomóc, depresję sie leczy. Można zapobiec takim sytuacjom, jesli jestesmy dobrymi obserwatorami, a dodatkowo mamy nawet minimalną wiedzę na temat depresji i nie jestesmy skupieni wyłącznie na sobie i swoich odczuciach.
Skąd ja to znam...?
To tak jak na mnie wrzeszczeli w domu, że ciągle śpię, a ja nie miałam siły się ruszać, po tabletkach zresztą też
Na depresję chorują ludzie bardzo wrażliwi, więc zamknięci w sobie, którzy nie potrafią powiedzieć innym, że cierpią.
Gdyby nasi najbliżsi chcieli się dowiedzieć czegokolwiek jak się już domyślają...
do spioh:
ze świadectw życia wielu wspaniałych, ale niezauważanych często, ludzi.

Niekiedy po samobójczej śmierci człowieka pojawia się lęk o jego życie wieczne, bo teoretycznie ten, kto odbiera sobie życie, umiera w ciężkim grzechu zabójstwa. Otóż ja myślę dzisiaj, że każda z tych osób jest zbawiona, ponieważ każdy, kto decyduje się na tak drastyczny krok, nie chce umiera, robi to wbrew własnej woli życia. Kiedy na przykład ktoś rzuca się w przepaść, by w ten sposób zakończyć swoje życie, to w tej ostatniej sekundzie on żałuje tego, co robi, ale nie widzi innego wyjścia. Ja sama, chociaż doświadczałam myśli samobójczych, to nigdy nie chciałabym się zabić i nie chciałabym nawet wówczas, gdybym się na to zdecydowała. Myślę, że to jest nadzieja dla tych, którzy stracili w taki sposób najbliższych, aby mieli pokój w sercu.
Co do chorób psychicznych chyba się zgodzę, ale są jeszcze samobójstwa osób opętanych, do których doprowadza demon. Wydaje mi się, że gdyby takie osoby miały być zbawione, demon miałby z nich większy pożytek, gdyby nadal żyły i np. szkodziły innym ludziom, czy odprawiały rytuały satanistyczne. Przeciwnie, wtedy demon nie nakłaniałby nikogo do samobójstwa, jeśli byłoby ono okolicznością łagodzącą karę za popełnione grzechy - przecież demonowi zależy na potępieniu człowieka.

Zaznaczam, że jestem po lekturze książki zahaczającej o podobną tematykę, więc mój tok myślowy idzie w takim, a nie innym kierunku
To prawda. Nie każda pokusa samobójcza jest wynikiem choroby, jak również nie każda - opętania. I w ogóle nie każda myśl jest pokusą popełnienia grzechu.
Myślę jednak, że każda pokusa samobójcza z czegoś wynika. Pokusa zawsze pochodzi od diabła, natomiast u całkowicie zdrowego i szczęśliwego człowieka nie znalazłaby ona punktu zaczepienia, po prostu zostałaby zupełnie zignorowana.

Diabeł nie jest głupi, nie kieruje do ludzi pokus, które odnoszą się do grzechu nie mającego realnej możliwości zrealizowania się (chyba, że chodzi np. o dręczenie osób świętych, które i tak się nigdy nie zabiłyby, ale złemu chodzi o uprzykrzenie im życia i odciągnięcia myśli od Boga, ale to chyba odrębny temat). Jeśli bombarduje człowieka pokusami dotyczącymi samobójstwa to człowiek musi być "w jakiś kłopotach".
Nie każda pokusa jest kierowana do osoby w chorobie, czy stanie opętania, natomiast każda chyba jest kierowana do osoby z jakimiś zranieniami, czy problemami.
Tak myślę, tak na chłopski rozum mi wychodzi

Czemu nie każda myśl jest pokusą popełnienia grzechu?
Podobno wszystkie myśli samobójcze są grzeszne, więc już samo myślenie jest grzechem samo w sobie...
Napisałam, że nie każda myśl jest pokusą popełnienia grzechu, dlatego, że jakby nie jest nią pierwotnie. To prawda, że człowiek całkowicie zdrowy (chociaż z tymi chorobami też nie przesadzajmy) nie miewa takich myśli, bo po co. Myśl samobójcza pierwotnie jest przyczyną konfliktu wewnętrznego, psychicznego, emocjonalnego, natomiast szatan dopiero wykorzystuje słabość człowieka chorego, zranionego psychicznie i wtedy popycha go do grzechu w naszym rozumieniu. Człowiek słaby psychicznie jest bardziej podatny na działanie zła i szatan wykorzystuje chorobę, mogłabym dokładnie opisać w jaki sposób to działa, ale to już nie dotyczyłoby tego konkretnie wątku.
Możesz mi napisać na PW, jeśli masz ochotę i czas Chętnie poczytam
W Katechizmie Kościoła Katolickiego znalazłam takie zdanie: "Samobójstwo sprzeciwia się miłości Boga żywego".
A więc samobójstwo jest grzechem przeciwko samemu Bogu, uderza w istotę Boga. Ponieważ życie jest z Boga, jest jakby samym Bogiem, bo Bóg mieszka w nas, akt samobójczy sprzeciwia się Jemu samemu, który jest Bogiem żywym w życiu ludzkim. Człowiek żyje dlatego, że żyje Bóg, który sam jest życiem.
Tylko do popełnienia grzechu ciężkiego musi być PEŁNA DOBROWOLNOŚĆ i ŚWIADOMOŚĆ zła moralnego czynu.
Zgadzam się z Annniką. W przypadku głębokiej depresji zaburzenie myslenia jest tak silne, że człowiek nie odpowiada za swoje czyny. nie jest świadomy do końca co się z nim dzieje, natrętne myśli często są silniejsze niż rozsąde. zresztą trudno mowić w przypadku choroby psychicznej, gdy człowiek traci kontrole nad własnym życiem, by mógł w swoich czynach odwoływać się do rozsądku, by to bo dobi było świadome i dobrowolne.

Zreszta ostatnio usłyszałam, że "tylko wariaci nie grzeszą, bo w ich wypadku trudno mówic oświadomych czynach".


"tylko wariaci nie grzeszą, bo w ich wypadku trudno mówic oświadomych czynach".


A mnie się zdaje, że to jest tak, że wariaci mają przebłyski świadomości, bo przecież nie czują się cały czas tak samo źle. A w momencie śmierci podobno tak jest, że Bóg przywraca świadomość takiej osobie chorej.
Nie wiem, nigdy nie umierałam...
a poważnie, to może i w momencie śmierci mają przebłyski iświadomość, że umierają, ale czasem jest juz za póxno, żeby cofnąć to co się zrobiło, a skutki... no cóż...

to w tej ostatniej sekundzie on żałuje tego, co robi, ale nie widzi innego wyjścia
Taka możliwość też istnieje, ale jeśli człowiek utracił całkowicie wiarę w sens dalszego życia i trwa to jakiś czas, a pomocy nie widać, to można przypuszczać, że taki stan będzie trwał do końca ... faktycznie my o tym nie wiemy, bo zbyt mało samobójców odratowuje się z "tamtego świata".
Mimo to nie wierzę, by jakakolwiek osoba chciała w pełni dobrowolnie się unicestwić. To sprzeczne z naturą człowieka i instynktem samozachowawczym. Z tego też powodu zakładam, że każda osoba żałuje tego, co robi. Choćby życie było nie wiadomo jak pogmatwane, nikt nie chce się zabijać, jest to ostateczność, kiedy innego wyjścia w danym momencie się nie widzi.
Ale jest tez pewien procent ludzi, ktorzy popelniaja samobojstwo, nie w wyniku choroby czy
depresji, ale ile mlodych czy nawet w srednim wieku, popycha do samobojstwa? Co jest przyczyna? Czesto samotnosc, ciezkie warunki przezycia, duza obojetnosc miedzy ludzka
brak perspektyw. Czasami wlasnie jak sie slyszy, jak ktos jej czy jemu podal by reke,
czy wysluchal, wsparl duchowo i poswiecil swoj czas drogocenny dla danej osoby, moze
by nie doszlo do samobojstwa.Moze udalo by sie uratowac dana osobe.


Tak zycie bez Boga jest pieklem, ale aga, my swiadomi Boga, zdajemy sobie z tego sprawe.
Ale sa wsrod nas tez katolicy, wierzacy, tylko sie zagubili, nie kazdy dostal, albo moze
inaczej nie ma laski wiary, silnej i np.nie spotkal w swoim zyciu Jezusa Milosiernego, nie ma nikogo kto by mu pomogl, rozni sa ludzie i rozne charaktery.


Ale sa wsrod nas tez katolicy, wierzacy, tylko sie zagubili, nie kazdy dostal, albo moze
inaczej nie ma laski wiary, silnej i np.nie spotkal w swoim zyciu Jezusa Milosiernego, nie ma nikogo kto by mu pomogl, rozni sa ludzie i rozne charaktery.


No, głównie takich niewierzących, "żyjących, a nie oddychających" miałam na myśli.

No, głównie takich niewierzących, "żyjących, a nie oddychających" miałam na myśli.

To juz tajemnica Boza, my mozemy tylko modlic sie o Milosierdzie Boze dla wszystkich
"zyjacych a nie oddychajacych"
Pozwoliłam sobie na cytat dotyczący istoty samobójstwa;

Samobójstwo jest złem. Dla rodziny i przyjaciół samobójcy stanowi źródło cierpienia, z którym nieraz bardzo trudno jest im żyć. Czują się oni w jakiś sposób odpowiedzialni za to, co się stało i często obwiniają siebie za to, że w porę nie interweniowali. Tym bardziej nie wydaje się wyroków potępiających. Można - i to jest chrześcijańskim uczynkiem miłosierdzia - modlić się za samobójców, ofiarowywać za nich Mszę Świętą oraz odmawiać Różaniec. Nikt nie ma prawa pozbawiać tych osób prawa do naszej modlitwy. Katechizm Kościoła Katolickiego uczy, że: "Nie powinno się tracić nadziei dotyczącej wiecznego zbawienia osób, które odebrały sobie życie. Bóg, w sobie wiadomy sposób, może dać im możliwość zbawiennego żalu" (KKK nr 2283).
ks. Zbigniew Sobolewski ,,,http://www.naszdziennik.pl/index.php?typ=wi&dat=20071026&id=wi15.txt

Miałam nieszczęście spotkać się w życiu z problemem samobójstwa. Była to osoba chora. I tak jak Nadinn i wiele osób pisze, my możemy się tylko modlić dla tych
nieszczęśników o miłosierdzie Boże i zbawienie.
Umiłowanie życia jest w człowieku tak silnie zakorzenione,
że można byc pewnym iż w chwili samobójstwa człowiek nie jest w pełni władz umysłowych. Czy w momencie śmierci ma przebłysk świadomości,to już pozostanie
Bożą tajemnicą.
a ja właśnie się dowiedziałam, że mój sąsiad dawny popełnił samobójstwo we własnym mieszkaniu i osierocił 7 letnia córkę. Mam tlyko nadzieję że to nie ona znalazła tatę nad ranem wiszącego...
Ja już prawie umierałam... więc powiem jak było u mnie.

Po głowie chodzi kilka myśli: "nie ma odwrotu", "to już koniec", "umrzeć"...
Bóg, ludzie, znajomi, przyjaciele, rodzina - wszystko staje przed oczami, wszelkie sprawy niedokończone... Czasem wpadnie myśl: "przecież mam po co żyć" - ale szybko jest zagłuszana przez myśli: "już jest za późno, dokonałam wyboru, nie mogę wrócić"...
Kolejne myśli: "kiedy to się skończy, byleby mnie nikt nie zauważył, muszę umrzeć, muszę, jestem nic nie warta, czynię tylko zło, zadaję cierpienie, jestem nikim... muszę umrzeć..."
I znów przed oczami stają wydarzenia, miejsca, sytuacje, plany, marzenia... ale wszystko ciągnie w dół...

Znaleźli mnie - tu rodzi się nienawiść. Taka nienawiść jaką trudno sobie wyobrazić... nawet mi, choć sama byłam w takim stanie...
Nienawiść do świata, do ludzi, do Boga, do siebie. Przeszywa na wskroś, tak, że nic się nie widzi... totalnie zaślepia i pcha w jednym kierunku - uciec, powiesić się, umrzeć, wykląć wszystkich i wszystko.

Nie wiem, jak czują się ludzie po narkotykach, w amoku, ale myśle, że podobnie jak ja wtedy. Nie panuje się nad sobą... miałam wrażenie, że coś mną kieruje, mam siłę taką, ze policjanci z trudem mnie obezwładniają, z trudem 17-letnią dziewczynę... 2 facetów.
Nie robię nic od siebie, coś kieruje moim zachowaniem, nie mówię od siebie, kłamię jak z nut z przekonaniem, że mówię prawdę...

Tylko jedno pragnienie - by umrzeć nasila się z minuty na minutę...