ďťż
Strona początkowa Umińscy26.07 - 01.08 Kostrzyn Młodzi -Młodym 2004Świtowe Dni Młodzieży Kolonia 15-21 sierpnia 2005Sylwester 2005/2006...Czyli jak bawią się młodzi Prawnicy???Zaproszenie na Światowy Dzień Młodzieży 2008 do Sydney.Ogólnopolska inicjatywa ewangelizacyjna Młodzi - MłodymCo Chełmża oferuje młodzieży na wakacje?!Statut Młodzieży Wszechpolskiej a rzeczywistość.Diecezjalne Dni Młodzieży 2006!Młodzieżowe meble na sprzedażDni młodzieży kanonickiej
 

Umińscy

ostatnio czytając Pismo Święte trafił mi się fragment o bogatym młodzieńcu i nasunęły mi się pytania...
jak dziś rozumieć słowa Jezusa 'sprzedaj wszystko i pójdź za mną' tak sobie myśląc nad tym fragmentem pomyślałam, że nie można tego brać zbyt dosłownie, bo chyba Bóg nie wymaga od każdego (chcącego być doskonałym) z nas pozbycia się tego co posiadamy... rozumiem że w tym fragmencie Jezus chciał ukazać, że człowiek bogaty (jak rozumem za bardzo za wpatrzony w swoje pieniądze i nie wykorzstujący ich należycie, np na pomoc bliźniemu; zapominający o Bogu na rzecz pieniędzy czy innych rzeczy materialnych) nie wejdzie do Królestwa Niebieskiego, ale chyba człowiek bogaty będący człowiekiem dobrym, idący za przykazaniami ma możliwość nieba tak samo człowiek który ledwie wiąże koniec z końcem chyba też ma taką możliwość mimo że nie może sobie pozwolić na rozdanie tego co ma więc jak rozumieć te słowa jak je odnieść do mnie, do Ciebie, do dzisiejszego "przeciętnego" katolika bo przecież Jezus mówi 'jeśli chcesz być doskonały...'; ja chce i co... mam sprzedać to czego mam niewiele (czy wystarczy nie czynić ich ponad Boga=pierwsze przykazanie)
nie wiem czy z tych chaotycznych zdań ktoś zrozumie o co mi chodzi...


Myślę, że bardziej tu chodzi o nie przywiązywanie się do dóbr doczesnych i nie pokładanie w nich swojego życia, szczęścia itd, a nie o pozbycie się wszystkiego co się ma. Oczywiście niektórzy i tak potrafią/potrafili, ale nie jest to w tak dosłownym sensie zaraz konieczne do zbawienia
Jezus nie mówił wszystkim "sprzedajcie wszystko i pójdźcie za mną" ale powiedział to temu młodzieńcowi. Za to do każdego chrześcijanina mowi "pójdź za mną, pozbądź się tego, co blokuje ci drogę do mnie, uznaj mnie za najwyższą wartość w swoim życiu, przy której wszystko inne to marności, najcenniejszy skarb, bądź gotów poświęcić to, co dotąd uważałeś za najcenniejsze w swoim życiu". Do każdego chrześcijanina mówi nie tyle "porzuć" (chodzi mi o rzeczy niegrzeszne, bo wiadomo, że grzechy należy porzucić) ale "bądź gotów porzucić, gdy o to poproszę".
Pamiętajmy, że we wczesnym Kościele byli również ludzie zamożni, np. Filemon.
chyba o to mi chodziło... tylko młodzieniec postępując wedłóg przykazań juz w pewnym sensie szedł za Jezusem, to tak jak powiedzmy ktoś z nas stara się żyć dekalogiem, chodzi do spowiedzi... kurczę nie umiem się wysłowić...
a thx za odp... przekroczony mały próg



A oto podszedł do Niego pewien człowiek i zapytał: „Nauczycielu, co dobrego mam czynić, aby otrzymać życie wieczne?” Odpowiedział mu: „Dlaczego Mnie pytasz o dobro? Jeden tylko jest Dobry. A jeśli chcesz osiągnąć życie, zachowaj przykazania”. Zapytał Go: „Które?” Jezus odpowiedział: „Oto te: Nie zabijaj, nie cudzołóż, nie kradnij, nie zeznawaj fałszywie, czcij ojca i matkę oraz miłuj swego biźniego, jak siebie samego!” Odrzekł Mu młodzieniec: „Przestrzegałem tego wszystkiego, czego mi jeszcze brakuje?” Jezus mu odpowiedział: „Jeśli chcesz być doskonały, idź, sprzedaj, co posiadasz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź i chodź za Mną!” Gdy młodzieniec usłyszał te słowa, odszedł zasmucony, miał bowiem wiele posiadłości.
Ale nie mamy pewności, co zrobił ów młodzieniec.
Ziarno zostało posiane. Bóg zna owoce. Człowiek zaś ma pamiętać: Do bogactw, choćby rosły - serc nie przywiązujcie. Młody wiedział o tym, bo zachowywał prawo. Zatem nie był bałwochwalcą.
A ja się narażę wszystkim, a co!

Bo mam wrażenie, że mamy swoistą skłonność do pewnego relatywizmu. To znaczy jak czytamy "proście, a otrzymacie", to chcemy to traktować dosłownie. Jak i każdą inną obietnicę. A kiedy czytamy "Jeśli chcesz być doskonały, idź, sprzedaj, co posiadasz, i rozdaj ubogim" [oraz inne wymagania], to od razu szukamy w tym przenośni i drugiego dna.

A może należałoby to jednak potraktować dosłownie? Jeśli chcesz być doskonały, idź, sprzedaj wszystko co masz i rozdaj ubogim. Co nie znaczy, że doskonały wtedy automatycznie będziesz Ale sama po sobie widzę, do ilu rzeczy jestem przywiązana, ilu trudno by mi było się pozbyć itd. I niekoniecznie od razu chodzi o nie wiadomo co - czasem jest to głupi sweterek I ile z tych rzeczy stoi na mojej drodze do Pana Boga i innych ludzi.

I oczywiście, że nie jest to konieczne do zbawienia. Bo tutaj nie mowa o zbawieniu, ale o doskonałości. Gdyby Pan Bóg zbawiał wyłącznie doskonałych, nie miałby z kim pogadać

Co do pomocy innym jeszcze. Tu też mamy podane rozróżnienie. Pomoc z tego, co nam zbywa, i z naszego niedostatku.

Takie duchowe ubóstwo trzeba w sobie wypracować. I bynajmniej ubóstwo materialne nie pociąga za sobą obowiązkowo tego duchowego. Ale myślę, że trzeba nauczyć się nie bać się słów "sprzedaj wszystko i pójdź za Mną". A to nie jest takie hop-siup. Do czegoś takiego [tylko do niebania] się trochę dorasta.

Zresztą każdy może sobie zrobić prosty test. Pomyśleć, że oto jutro ma zostawić wszystko, co widzi naokoło siebie, wszystko, co ma, i pojechać gdzieś w świat - na zawsze. Bez jednej własnej rzeczy, bez jednej własnej książki, w ubraniu, które i tak wymienią mu na inne Co więcej - wyjechać nie po to, aby gromadzić od nowa, ale by właśnie tak żyć. I niech sprawdzi, których rzeczy będzie mu najbardziej żal, które chciałby jednak jakoś przemycić itd

Przyznam, że na poważnie robiłam taki "test" pierwszy raz kilka miesięcy temu. O jego wyniku mogę powiedzieć jedno: bunt i porażka


"bądź gotów porzucić, gdy o to poproszę"
myślę, że to o to chodzi... właśnie gdy np trzeba będzie wyjechać, może niekoniecznie tak jak stoję, ale zostawiając rodzinę, znajomych, wszystko do czego jesteśmy tak bardzo przyzwyczajeni i czujemy się bepiecznie i to na dłuższy czas....
chociaż przypomniało mi się jeszcze jak kiedyś znajomy ksiądz mówił, że ten tekst mówi o powołaniu kapłańskim, że wymaga od niego czegoś więcej niż np ode mnie, a przynajmniej czego innego, porzucenia właśnie wszytkiego dla Boga i dla Jego posługi...

To znaczy jak czytamy "proście, a otrzymacie", to chcemy to traktować dosłownie.
Bo mamy takie prawo

ech założyciel wątku da ode mnie Wilczkowi "POMOGŁA".
wede życzenia

Do każdego chrześcijanina mówi nie tyle "porzuć" (chodzi mi o rzeczy niegrzeszne, bo wiadomo, że grzechy należy porzucić) ale "bądź gotów porzucić, gdy o to poproszę".
Myślę, że można zrobić ciekawą analize tego tekstu z Janowa sceną pytania Piotra przez Jezusa: czy miłujesz mnie więcej, aniżel ci?

czy miłujesz mnie więcej, aniżel ci? hmm... nowy temat
Te słowa rozumiemminaczej niż wy.

Moim zdaniem chodzi o pozostawienie naszego charakteru tego złego i pójście śladami Pana Boga. Nie chodzi tu o majątek tylko o nasza wiarę że powinniśmy iśc drogą szczęścia a nie głupoty.

Nie chodzi tu o majątek tylko o nasza wiarę że powinniśmy iśc drogą szczęścia a nie głupoty.
ale przecież młodzieniec wierzył i szedł już drogą przykazań; to dlaczego kiedy Jezus kazał mu wszystko sprzedać tak się zasmuci skoro nie chodziło o majątek

tak się zasmuci skoro nie chodziło o majątek
przeciez chodziło o forme przywiazania się do czegoś , z czego trudno było mu zrezygnować [tutaj pojawia się smutek , bo chce iśc za mistrzem a jest przywiązany do czegoś lub kogoś]. Wypełniał przykazania a jednak jest rozdarcie podczas dokonywania wyboru.
Nie musi chodzić tylko o majątek w sensie materialnego dorobku.

Te słowa rozumiem inaczej niż wy.

Moim zdaniem chodzi o pozostawienie naszego charakteru tego złego i pójście śladami Pana Boga. Nie chodzi tu o majątek tylko o nasza wiarę że powinniśmy iśc drogą szczęścia a nie głupoty.


Mozna i tak przyjąć te słowa. Na tym polega bogactwo B iblii, że każdy w Niej znajdzie coś dla siebie, co może mu w istotny sposób pomóc w drodze ku chwale Pana.

jak dziś rozumieć słowa Jezusa 'sprzedaj wszystko i pójdź za mną' tak sobie myśląc nad tym fragmentem pomyślałam, że nie można tego brać zbyt dosłownie, bo chyba Bóg nie wymaga od każdego (chcącego być doskonałym) z nas pozbycia się tego co posiadamy... rozumiem że w tym fragmencie Jezus chciał ukazać, że człowiek bogaty (jak rozumem za bardzo za wpatrzony w swoje pieniądze i nie wykorzstujący ich należycie, np na pomoc bliźniemu; zapominający o Bogu na rzecz pieniędzy czy innych rzeczy materialnych) nie wejdzie do Królestwa Niebieskiego, ale chyba człowiek bogaty będący człowiekiem dobrym, idący za przykazaniami ma możliwość nieba tak samo człowiek który ledwie wiąże koniec z końcem chyba też ma taką możliwość mimo że nie może sobie pozwolić na rozdanie tego co ma więc jak rozumieć te słowa
Witam braci,siostry więc tak,oglądaliscie może film "Francesco" o św Franciszku z Asyżu?? oglądnijcie a bedziecie wiedziec że słowa "bogaty młodzieniec" w tym wypadku trzeba kierowac w Jego stronę,miał on Ojca który go bił i sławił się tym że miał bogactwo,a Franciszek rozdał jego pieniądze dla ubogich i został wygnany przez Ojca,pozniej odszedł z domu razem ze swoimi braćmi i tak zaczeła sie historia,zbudowali koscioł i sciągneli wiare do koscioła,pozniej Franciszek napisał regułe dla braci i tak powstał zakon Franciszkański,polecam poczytac o św Franciszku,a co do tych słow...ja mam prawie że identyczną sytuacje w domu,tata bije mame i mnie,mama sie wyprowadza jutro a ja w poniedziałek wyjezdzam do Krakowa i rozdam ubogim wszystko co mam,a ja sam bede bezdomnym,być może brzmi to nierealistycznie,ale jednak takie przypadki się zdarzają a ja jestem jednym z Nich,oddaje wszystko co mam dla wiary,pragne służyc Bogu w prostocie i bedąc ubogim,pomagać innym i nieśc całe życie pomoc blizniemu,to tyle o mnie,piszcie jak chcecie coś wiedziec bo mam czas do poniedziałku więc długo na tym forum nie pobęde,pozdrawiam,Radek
oglądałam ten film... ale przecież nie każdy jest powołany do takiego życia, a Pismo Święte jest skierowane do każdego człowieka... chodzi o to jak mam to rozumieć każdy człowiek...
myśle że te słowa odniesieniują sie do Naszego życia,napewno mowa o tym żeby nie mieć za dużo,a jak sie ma miec mniej,bo bedąc ubogim wiecej sie rozumie,cierpi,i dzieki temu wiara przetrwa,bo z czasem rozumiemy pewne rzeczy,a kiedy ma sie pieniązki od taty czy mamy to nawet nie jestesmy świadomi jak silna jest wola pieniędzy,i jak one w przyszłosci Nas zmieniają,znam kilka przypadkow i raczej do tego mozna te stwierdzenie odniesc.
A co wy ludki na to powiecie?
ja powiem że jestem mile zszokowana czyżby to był nasz 'bogaty młodzieniec'

ja powiem że jestem mile zszokowana czyżby to był nasz 'bogaty młodzieniec'

jejku też tak pomyslałam
kwestie artykułu, bo nie znam angielskiego.
Ale znamy przykłady świętych którzy zrezygnowali z fortuny dla Boga.
Czy czasem taka rezygnacja nie jest trudniejsza gdy świat jest coraz bardziej zmaterializowany?? Ale przypadki osob które wcześniej cierpiały niedostetek obecnie chcą się dorobić z myslą pokazania innym że oni nie są gorsi [a później uciekają od swych ziomków, uważając siebie za lepszych]?
Ja tylko dodam od siebie to co powie każdy egzegeta. Nigdy nie interpretuj fragmentu Pisma nie biorąc pod uwage całości. Tak robią sekciarze. Dam przykład:
Masz być biedny, nie nie mieć- wszystko będzie miał guru sekty- Ty nic. Rozróżniajmy biede od dziadostwa. :] Jezus był w domach bogatych przecież... Pieniądze też dobra rzecz, bo jak inaczej żyć?
"Jak Cie ktoś uderzy w jeden policzek nadstaw 2"- a co zrobił Jezus jak go żołnierz uderzył w Ogrojcu? Takie typowo można by powiedzieć ludzkie zachowanie spytał:"Dlaczego mnie uderzyłeś?". nie nadstawił 2 policzka..
Scott, nie neguje się pieniędzy , bo fakt że są potrzebne ale o kwestie jak człowiek funkcjonuje je mając

Scott, nie neguje się pieniędzy , bo fakt że są potrzebne ale o kwestie jak człowiek funkcjonuje je mając o to mi chodzi. Człowiek może być bogaty, mieć ich dużo... Ale one nie mogą człowieka zniewolić. Bo wtedy Bóg może człowieka skarać. Jak? Tak jak to robi zawsze. Najpierw napomina człowieka przez sumienie, potem przez Kościół... Jak to wszystko nic nie daje, to sprawia że życie człowieka niejednokrotnie staje sie koszmarem, dużo osób może to zaświadczyć. Spełnia jego życzenie. Chciałeś/aś być rozwiązła/y - to będziesz. Chciałeś mieć kase za boga, w niej pokładałeś nadzieje- będziesz miał kasę. Chciałeś/aś tego partnera/kę- to będziesz mieć. ALe to wszystko spowoduje że człowiek zapłacze i to nie raz. Bo przecież nie tylko o kase tu chodzi, ale o wszystko co ciązy jak kula u nogi i oddziela od Boga.

Bo przecież nie tylko o kase tu chodzi, ale o wszystko co ciązy jak kula u nogi i oddziela od Boga.

akurat wiem jak ciązy kula u nogi bo cgodze na kulach i rozumiem.

akurat wiem jak ciązy kula u nogi bo cgodze na kulach i rozumiem.
to jest dobry obraz ograniczenia przede wszystkim ze strony zewnętrznej oraz też zdarza się że to ukazuje nieumiejętność proszenia Boga, ludzi o pomoc,o zdanie się na Niego , bo by się chiało zrobić to samemu i pokazać że nie jest ze mną tak źle.

duszyczka napisał/a:
akurat wiem jak ciązy kula u nogi bo cgodze na kulach i rozumiem.

to jest dobry obraz ograniczenia przede wszystkim ze strony zewnętrznej oraz też zdarza się że to ukazuje nieumiejętność proszenia Boga, ludzi o pomoc,o zdanie się na Niego , bo by się chiało zrobić to samemu i pokazać że nie jest ze mną tak źle.


ale ja umiem prosić ale awsze mało otrzymuje.
Dla mnie pewnym wyjaśnieniem są inne słowa Jezusa: "Oddajcie Bogu co Boskie, a cesarzowi co cesarskie."
Porzucenie majątku, to wg. mnie porzucenie tego wszystkiego, co przywiązuje nas do tego świata. Jesteśmy bowiem na tej ziemi pielgrzymami. Naszą ojczyznę mamy w niebie i o gromadzenie tam bogactw powinniśmy się starać.
Poza tym to rozdanie majątku może mieć też inny cel. Mianowicie panowanie królestwa Bożego na ziemi. Coś w rodzaju przedsmaku tego, co będzie w Niebie. Oddaję swój majątek innym, dzielę się tym co mam,na co zapracowałem, a na co inni nie mogli zapracować. Powoduje to zjednoczenie ludzi, wzajemną miłość itd. Dzieląc się tym, co mamy dzielimy się też Niebem, wprowadzamy Boży pokój.
uwazam ze ozdawaniem majatku jest dobro i miłośc do drugiego człowieka
Moim zdaniem jest to jeden w ważniejszych fragmentów Biblii, bo on nas pyta w czym pokładamy naszą ufność. Zresztą trzeba przeczytać jeszcze dalszy fragment, w którym Jezus tłumaczy tę sytuację:


Po ludzku to przecież jest głupota i nieodpowiedzialność. A jednak Jezus mówił, że trzeba zostawić wszystko i pójść za nim. Posyłając uczniów na nauczanie mówił, by nic ze sobą nie brali, a żyli z tego, czym ich w drodze poczęstują, spali tam, gdzie ich przyjmą. Po ludzku może to i głupota i nieodpowiedzialność, ale skąd wiesz jak jest po Bożemu? Może to właśnie rozsądek i ryzyko. Od nas jednak nie wymaga pozbycia się wszystkiego. Jedynie tak jak napisałeś... nie pokładania ufności w dobrach materialnych.

A jednak Jezus mówił, że trzeba zostawić wszystko i pójść za nim. Po ludzku może to i głupota i nieodpowiedzialność, ale skąd wiesz jak jest po Bożemu?
No właśnie o to mi chodzi, że jeżeli dzisiaj sprzedaż wszystko co masz i rozdasz ubogim, to pomijam osoby wierzące, ale Twoi niewierzący znajomi (zapewne takich masz), powiedzą że oszalałaś. Dla nich to będzie niezrozumiałe, że w tym momencie zgromadziłaś sobie skarb w niebie, którego ani mole nie zjedzą, ani rdza itd.

Ewangelia jest dla nas, skoro młodzieniec pytał się Jezusa, to każdy z nas może się zapytać o to samo. Skoro jesteś katoliczką, tzn. że również jesteś uczniem Chrystusa. To znaczy, że on i Ciebie posyła w drogę, żebyś głosiła Dobrą Nowinę.

Przecież w tej Ewangelii jest mowa o tym, że ten człowiek spełniał wszystkie przykazania, całe prawo, żył tak, jak powinien żyć, a jednak był smutny. A dlaczego? A właśnie dlatego, że tak naprawdę pokładał ufność w swoim bogactwie - nie potrafił się tego bogactwa pozbyć. Zresztą możemy przypuszczać, że nie potrafił, bo odszedł smutny, ale nie wiemy czy któregoś dnia z Boża pomocą tego nie uczynił. Tutaj nie chodzi o to, że jak nie jesteś Warrenem Buffetem, to

Dajcie msg, pomógł... ode mnie
Młodzieniec odszedł smutny, bo miał wielkie bogactwo.

Jezus pokazał w "Kazaniu na Górze", że chrześcijanie są zobowiązanie do czegoś o wiele większego niż Dekalog. Wielu chrześcijan mówi, że przestrzega Dziesięciu Przykazań, a więc są dobrymi chrześcijanami. Nie sądzę, że tak właśnie jest. Dlatego Jezus pokazał młodzieńcowi to minimum jakim jest Dekalog a jednocześnie zaproponował maximum, czyli życie według rad ewangelicznych.Młodzieniec odszedł smutny.
Jeżeli 10% ludzi świata posiada cały majątek ziemski a dwa miliardy ludzi żyje w skrajnej biedzie to o tych pierwszych nie można powiedzieć, że są chrześcijanami.
Ziemia jest w stanie wyżywić 15 miliardów ludzi a mimo to, codziennie z głodu umiera kilkadziesiąt tysięcy osób na ziemi.Gdyby wszyscy wzięli sobie do serca to, co powiedział Jezus w Ewangelii nie trzeba by było czekać dwa tysiące lat na Jego powrót.

Z Bogiem.
można również porównać bogatego młodzieńca do izraela, który był bogaty w tradycję, prawo boże, świątynię, proroctwa itd. i kurczowo się tego trzymał,
gdy przyszedł Jezus ,aby dać im nowe prawo i zbawienie , to oni zasmucili się, że muszą to swoje bogactwo pozostawić i pójść za Jezusem, który daje doskonałe prawo- prawo miłości...
Jezus nie przyszedł aby Prawo znieśc tylko aby nadać temu prawdziwy sens. Tchnąc w to Ducha.
Kwestia odrzucenia wszystkiego dla Jezusa, jest powiązana z tym, ze rezygnując z tego jesteśmy w chwilach np. straty, spokojnie przyjac ten fakt, bez niepotrzebnego dramatyzowania.
Wszystko co czynię, to z myślą o Nim , w służbie bliźnim,
Nie jest złe, posiadanie , tylko chodzi o kwestiw posługiwania się tym co posiadamy. Czy to nas nie odcina od Boga.

Nie jest złe, posiadanie , tylko chodzi o kwestiw posługiwania się tym co posiadamy. Czy to nas nie odcina od Boga

trzeba umnieć posługiwac sie tym bogactwem bo dal jedych bogactwo teo jet dusza i co w niej posiadaja a dla drógich majatek

Samo zostawienie pieniędzy nie daje pewności bycia wolnym i całkowicie oddanym Bogu.
tutaj musi być też zgoda , tak rzekne którą poprze serce i nie bedzie karmić zawiści.

Samo zostawienie pieniędzy nie daje pewności bycia wolnym i całkowicie oddanym Bogu.
tutaj musi być też zgoda , tak rzekne którą poprze serce i nie bedzie karmić zawiści.
_________________


na to pozostawienie majatku materialnego trzeba sie przygotowac i chciec tego a nie ze na pokaż bo ktośtam to zrobił
Tutaj chodzi o postawe wewnętrzną.


Rachel Jezus nie przyszedł aby Prawo znieśc tylko aby nadać temu prawdziwy sens. Tchnąc w to Ducha.

...mam przez to rozumieć, że Ty przestrzegasz Tora'h?

Bóg zawarł przymierze z Adamem, następnie z Noe, Abrahamem i Mojżeszem...
ostatnie Przymierze we Krwi Baranka jest Nowym i Wiecznym Przymierzem.

Jak sam ap.Paweł w Liście do Galatów stwierdza:" Zerwaliście więzy z Chrystusem; wszyscy, którzy szukacie usprawiedliwienia w Prawie, wypadliście z łaski."Gal 5,4;

Owszem, Jezus nie znosi Prawa, ale je wypełnia. Ale nie zgadzam się, że:" nadaje Prawu prawdziwy sens"- jak napisałaś. Prawo miało prawdziwy sens , ponieważ całe obwieszczało nadejście Zbawiciela -Mesjasza , w którym wszystko się wypełniło. A jak się już wypełniło, to nic dodać nie potrzeba, bo jest Pełne. Prawo było niejako obrazem Syna Bożego.
Jezus siebie nazwał Świątynią i Drogą i Prawdą i Życiem. A całe Prawo zawarł w tym jednym: "Będziesz miłował bliżniego swego jak siebie samego", stwierdzając ustami ap.Pawła,że całe Prawo wypełnia się w tym jednym nakazie [Gal 5,14;].

Polecam "Jezus -Żyd Praktykujący" Brata Efraima.

Baruch Ha-Szem.
tę ksiązkę czytałam.
A chodziło mi o to, że Jezus pokazał ten sens. Zgadzam sie z tobą, że to było przkazanie Jego przyjścia. On swym zyciem , pokazał jakie jest prawidłowe podejście do tego.
fajnie

pozdrawiam

[ Komentarz dodany przez: Ks.Marek: Czw 03 Sty, 2008 00:40 ]
Tak się zastanawiam, gdyby dzisiaj Jezus przyszedł na ziemię i udał się z wizytą do papieża. Wszedłby na salony, cmoknął papieża w rękę (pierścień) i powiedziałby:
"Niech Kościół sprzeda wszystko co ma i pójdzie za Mną."
Papież chyba by Go wyśmiał, popukał by się po czole i wezwał karetkę z psychiatryka.

Ot właśnie to jest współczesny "bogaty młodzieniec."

pozdro!

cmoknął papieża w rękę (pierścień tego raczej by nie zrobił.

tego raczej by nie zrobił

no nie zrobił by...ponieważ przyjdzie jako Król sądzić świat.Gdyby jednak przyszedł jak 2000 lat temu to tak by uczynił,ponieważ jak wtedy tak i teraz szanuje On obyczaje ludzkie.
Tym bardziej,że ten gest jest oddaniem szacunku właśnie Jemu.

Chciałem trochę ożywić rozmowę, dlatego ten ostatni post.
Sam zresztą jestem zwolennikiem ubóstwa i życzyłbym sobie, aby i Kościół takim był.No, ale to już inny temat.

Życzę wielu łask Pana naszego.Amen.
Mt 19:22 Bg "A gdy młodzieniec te słowa usłyszał, odszedł smutny; albowiem wiele miał majętności."

można dodać,że człowiek jest smutny gdy grzech mieszka w jego sercu,lub gdy pokusa odwodzi go od Jedynego,jak to widać w tym fragmencie:

Rdz 4:5 BT „na Kaina zaś i na jego ofiarę nie chciał patrzeć. Smuciło to Kaina bardzo i chodził z ponurą twarzą.”

Rdz 4:6-7 Br „Wtedy zapytał Jahwe Kaina: Dlaczego jesteś taki smutny i chodzisz ze spuszczoną głową?(7) Gdybyś postępował sprawiedliwie, nie miałbyś powodu chodzić ze spuszczoną głową. [Pamiętaj] jednak: Jeśli nie będziesz postępował uczciwie, to grzech zaraz pojawi się u bramy [twojego domu] i będzie czyhał na ciebie. A to przecież ty masz nad nim panować.”

ps.ks.Marek:nie jestem z Nazaretu a nazarejczyk-chrześcijanin;tak na chrześcijan jeszcze dzisiaj mówią Żydzi;
chrześcijanin / chrześcijanka נוצרי / נוצריה נוֹצְרִי / נוֹצרִיָה rz.m. nocri / nocrija

proszę zauważyć jak wielu na tym forum,łącznie z księdzem ale tylko do mnie od czasu do czasu ks.cosik ma,myślę,że to jakiś demonik ks.podpuszcza na mnie