UmiĹscy
www.przystanekjezus.pl
Jestem ciekaw co myślicie o tej inicjatywie
Czy uważacie, że to co dobrego
Czy bedziecie w tym roku A może byliście w ubiegłych latach
Podzielcie sie z nami
Nie ma, że boli, ja w tym roku jadę. To jedyny plan na tegoroczne wakacje
A tak na serio, to wydaje mi się, że jest to bardzo dobra inicjatywa. Ludzie, którzy na co dzień błądzą mogą usłyszeć prawdę o Chrystusie. A poza tym sama obecność świadczy, że nie ma miejsca, do którego niemogłaby dotrzeć Ewangelia Jezusa oraz, że jest Ona dla każdego.
To niesprawiedliwe, że jest to od 18 lat
Nie wiem dlaczego nie możesz Harpoon zrozumieć, że nikt za Ciebie nie weźmie odpowiedzialności na tym polu kiedy nie masz 18 lat
Nie o to już chodzi. Mi chodzi bardziej o to, że wolałabym jechać na PJ niż na Woodstock w sumie i mojej mamie by to bardziej odpowiadało. Ale z kim ja bym się tam zabrała I chodzi o to, że lepiej bym się czuła jadąc z ludźmi, których znam z Odnowy. Tylko tyle...
W zasadzie chyba lepiej, żebym jechała na PJ niż na Woodstock
Pomysł super, ja mam egzaminy wstępne w tym roku w tym czasie. Znam mnóstwo osób, które były już i ewngelizowały, bardzo ubogacajace doświadczenie głoszenia mimo trudności i prowadzenia Ducha Świętego
Daidoos znasz moje zdanie an ten temat eh..
Znam ale nie ma sie co łamać
ja sie nie lamie bo bede na alternatywnym Przystanku Jezus
To w takim razie ja się łamię
Byłam na PJ 2 razy.
w tym roku także jadę. Bóg wlewa w moje srece bardzo konkretne pragnienie-głoszenia Go innym.
To dla mnie niesamowity czas. Oprócz tego, ze nnisę Jezusa innym-to widzę, jak Bóg uczy mnie prawdy o sobie samej, często o moim egoizmie czy lenistwie To dla mnie naprawdę ważne doświadczenie.Często rezygnacji z siebie na rzecz drugiego człowieka, pokonywanie swoich słabości, zmęczenia. Widzę też, jak ON sam jest tam potrzebny, jak ludzie szukają GO, ale także jak GO odrzucają..
wiem jedno-nie tylko moim pragnieniem, ale też obowiązkiem jest być właśnie tam-by świadczyć o naszym Panu.
Przez cały rok tęsknię za tym czasem, za czasem PJ, za atmosferą, która tam panuje, dlatego bardzo się cieszę, ze w tym roku również mogę tam być
No ja także nie moge sie doczekac tego rodzinnego klimatu Przystanka Jezus
a ajk bede w polsce to moze sie zjawie na jakies waszej mszy :p
ja tam będe na pewno! tylko nie wiem jeszcze kiedy mam egzaminy na studia co mi oczywiście nie przeszkodzi aby choć na kilka dni przyjechać
No to się zobaczymy Ewcia
nawet sobie nie wyobrażasz jak się cieszę:)
Daidoss jak bedziesz wiedzial o ktorej sa msze to daj zanc oki na PJ bede wdzieczny
Jak coś będę wiedział to dam znać
nawet sobie nie wyobrażasz jak się cieszę:)
Wiemy, wiemy To bez złośliwości
[ Dodano: Sob 09 Lip, 2005 20:06 ]
Nic prostrzego, wystarczy się tam wybrac
No Ewcia znów bedzie czas aby sobie chwile wspólnie pogadać
i może wreszcie wspólnie poewangelizować
hehe o tak
a ja będę już 4 raz :]
tym razem jako ekipa - będe siędział w biurze i klepał relacje z każdego dnia
no ktoś musi tyrać
pozdrowienia dla wszystkich ewangelizatorów i wszystkich którym bliskie jest głoszenie słowa Bożego!
Nic prostrzego, wystarczy się tam wybrac :)
No Ewcia znów bedzie czas aby sobie chwile wspólnie pogadać
Gdyby to było takie proste, to bym nie marudziła, jak będę mogła, to może na weekend dojadę do Was, ale to palcem na wodzie pisane, ech...
Daidoss jak bedziesz wiedzial o ktorej sa msze to daj zanc oki na PJ bede wdzieczny
smotny, jestem odpowiedzialny za specjalny serwis informacyjny na tegorocznym Przystanku, więc o wszystkim będzie sie można dowiedziec na stronie
www.przystanekjezus.pl
mnie niestety na PJ nie będzie, hm to napewno super doświadczenie ewangelizacja tam...szkoda bo chętnie bym z Tobą Ewa znowu poewangelizowała
Mnie także nie bedzie na tym. Nie lubie takiego klimatu. Jestem tymem faceta, który nie lubi brudu, choć sam żyje skromnie
Ja też nie lubię brudu. Nie jadę tam z powodu brudu...
Ja też nie lubię brudu. Nie jadę tam z powodu brudu...
No tak, ale sam nie wiedziałbym co tam robić. Mógłbym się tłumaczyć ciągle, że mam max daleko, że coś. A pradwda chyba jest taka, że nie chce tam jechać.
Przystanek Jezus 2005 czas zacząć !!!!
Do zobaczenia za tydzień.
Proszę o modlitwę w intencji tej inicjatywy !!!!
Mam nadzieję, że wspaniale spedzicie ten czas
Dla wielu może on się okazać przełomem i w pozytywnym znaczeniu tego słowa wszystkim wam tego życzę
Jak Bóg da, to dołączę do Was za rok... ale zależy to od tego, co Bóg zechce ode mnie, na ten rok nie przewidział takiej możliwości
Cześc wam właśnie wróciłem i jestem szczęśliwy, że mogłem tam być z tymi ludźmi
Pozdrawiam wszytskich i zapraszam wszystkich do taleszej dyskusji
Kurczę, ja też już wróciłem. Czas ten był zróżnicowany pod każdym względem, ale pomimo wszystkich przeciwności, Bóg okazał swoją moc. Zrozumiałem po raz kolejny, że dla Niego NIE MA RZECZY NIEMOŻLIWYCH. Bóg mnie doświadczył w tym czasie, i za to Mu dziękuję. Amen
Postaram się jak najszybciej umieścić na naszej stronbie zdjęcia z Przystanka Jezus 2005
Ja też byłam na Przystanku Jezus i nie żałuję, że tam pojechałam - chociaż było sporo problemów.
Poznałam świetnych ludzi (w tym miejscu ogromne pozdrowienia dla nich wszystkich. ) i przeżyłam fantastyczne chwile podczas rekolekcji. Oczywiście nie zawsze było wspaniale, ale Jezus był przy mnie także w tych gorszych momentach... Bóg naprawdę działał.
A Daidoss, Ty się lepiej pochwal jaką opinię miałeś wśród niektórych ludzi na PJ - groźny, napakowany Karol
Inis- zapomniałaś dodać: łysy
no to maly wywiadzik z Ks. dr Andrzejem Dragułą rzecznikiem prasowym Przystanku Jezus
Nie ma wojny światów
Niektórzy traktują Przystanek Jezus jako rodzaj odtrutki na Przystanek Woodstock
O Przystanku Jezus, wolnym rynku idei oraz obalaniu barier z ks. Andrzejem Dragułą rozmawia Sebastian Musioł.
Sebastian Musioł: Lubi Ksiądz konkurencję?
Ks. Andrzej Draguła: – Bardzo lubię konkurencję, bo jestem dzieckiem świata pluralistycznego. Napisałem nawet kiedyś dla „Więzi” artykuł o tym, jak wolny rynek wyzwala w życiu parafii określone mechanizmy pastoralne. Konkurencja – prawda, że nie we wszystkich wymiarach i nie zawsze – jest stymulująca.
Jak radzi sobie Ksiądz z Przystanku Jezus na targowisku Przystanku Woodstock?
– Można przyjąć, że Przystanek Woodstock jest wolnym rynkiem idei. W tym modelu Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy ma wielkie stoisko i swoje hasła: „Miłość, Przyjaźń, Muzyka”, do tego „Stop przemocy”, „Stop narkotykom”. Obok stoją mniejsze kramiki towarzystw czy organizacji propagujących ekologię czy jakieś inne wartości. Jest także Pokojowa Wioska Kryszny, postrzegana jako bezpośrednia konkurencja Przystanku Jezus, bo jej oferta jest religijna, bądź parareligijna, niemniej bardzo wyrazista. I na tym wolnym rynku idei chcemy być z własnym – przepraszam za porównanie – kramem, bo ten, kto nie jest obecny, nie ma racji. To forma udziału w publicznym dyskursie o wartościach. Ze świadomością teologa i homilety dodam jednak, że nasza propozycja jest inna niż wszystkie.
Co nie zmienia faktu, że przez uczestników Przystanku Woodstock traktowani jesteście „równo”, jako jedna z wielu propozycji.
– Oczywiście. Nie możemy mieć z tego powodu do nikogo pretensji. Żyjemy w świecie, w którym Kościół nie jest traktowany przez młodych ludzi jako instytucja uprzywilejowana. Świadomi prawdy, która została nam powierzona, musimy umieć „sprzedać się” na rynku idei. Przez kolejne lata świadomie rezygnowaliśmy na Przystanku Jezus z wszelkich tzw. środków bogatych. Przeszliśmy do środków naprawdę ubogich, najuboższych: do obecności, do słowa i do świadectwa. To jedyny sposób na atrakcyjność tej idei, którą my mamy. Przecież ona sama w sobie jest atrakcyjna, bo Jezus jest atrakcyjny.
Nie boicie się profanacji? Wy się modlicie pod krzyżem, a tu podchodzi koleś i zaczyna dogadywać od rzeczy...
– To jest trochę tak jak w Starym Testamencie – Szimei bluźnił, bo Pan mu na to pozwolił... Mówiąc szczerze, nie spotykamy się z wrogością, atakami czy bluźnierstwem, z wyjątkiem naprawdę drobnych incydentów. Na jednym z Przystanków ktoś nam w nocy chciał wykopać krzyż. Bywa, że ktoś lekko wstawiony ma potrzebę powiedzieć: „Boga nie ma”. I tyle.
Czy jest ktoś, z kim nie będziecie chcieli rozmawiać?
– W pewnych warunkach rozmowa nie ma sensu, bo trudno porozumieć się na przykład z osobą pod wpływem alkoholu. To nie znaczy jednak, że mówimy: „Facet, tobie dziękujemy”. Podczas pierwszych Przystanków próbowaliśmy tym ludziom pomóc poprzez lazaret, ambulatorium. Teraz tego nie ma, było to bowiem zarzewiem konfliktów pomiędzy organizatorami Przystanków. Musimy założyć, że rozmawiamy ze wszystkimi, nawet jeśli ktoś przychodzi z negatywnym nastawieniem. Skoro jednak podchodzi, to znaczy, że coś go do tego skłoniło i to jest punkt zaczepienia. Nikogo nie skreślamy na wstępie.
Niektórzy traktują Przystanek Jezus jako rodzaj odtrutki na Przystanek Woodstock. Czy Ksiądz też tak myśli?
– Nie rozumiem znaczenia tej metafory...
Chodzi im o to, że Przystanek Woodstock przyciąga młodzież „gorszej jakości”, która stacza się tu zupełnie. Więc trzeba ich ratować...
– Ja coraz mniej wiem o Przystanku Woodstock. Kiedy człowiek przyjedzie pierwszy raz i się naogląda, to mu się wydaje, że już wszystko wie. Jestem tu po raz kolejny i dzisiaj już nie wiem, jaka młodzież tu przyjeżdża. Pewnie są jacyś z marginesu społecznego, ale też i zwykła młodzież, która spędza tu pięć dni wakacji, podczas których zakłada maski i „coś” odgrywa. Są tacy, którzy przyjeżdżają przeżyć tu swoistą inicjację w dorosłość, inni – by po prostu posłuchać muzyki, a jeszcze inni nie idą na żaden koncert, tylko poleżą, pogadają, wypiją piwo... Jakikolwiek generalizujący opis tej młodzieży będzie krzywdzący, bo nieprawdziwy. My nie jesteśmy tutaj, by „odtruwać” kilkaset tysięcy młodych ludzi. Chcemy być tam, gdzie oni. I obalać bariery, które przeszkadzają Kościołowi w zwykłym kontakcie ze światem. Tutaj nie trzeba dzwonić na plebanię, nie trzeba ogłady, nie trzeba się ładnie ubrać, nie trzeba czekać. Po prostu podchodzi się do księdza, często niezłego oryginała, siostry zakonnej i rozmawia.
Jesteście z nimi, ale nie jesteście jednymi z nich... Czy to, że jednak stawiacie się jakoś poza, „w opozycji”, jesteście znakiem sprzeciwu, nie tworzy jeszcze trudniejszej bariery do pokonania? Młodzież, która jest „u Owsiaka” może uznać, że im nie wypada.
– Wbrew temu, o czym mówią dziennikarze, nie widzę opozycji między młodzieżą, która przyjeżdża na Przystanek Woodstock a młodzieżą z Przystanku Jezus. Kiedy widzę ewangelizatorów w koszulkach razem z półnagimi woodstockowiczami: śpiewających, rozmawiających, modlących się, spowiadających, to nie wyczuwam napięcia. Mogło ono istnieć między organizatorami, ale to także wynik naszych błędów i braku wzajemnego zrozumienia. Czy młodzież z Przystanku Jezus słucha innej muzyki? Nasi ewangelizatorzy wybierają się wieczorem na koncerty. Sam też chodzę. To nie są dwa różne gatunki ludzi, dwa różne światy, czarny i biały, plus i minus i następuje spięcie między nimi. To bardziej skomplikowane i prostsze zarazem.
Czy zdarzyło się, że ktoś z Przystanku Woodstock postanowił przyłączyć się do was?
– Rozumiem, że to zakamuflowane pytanie o owoce Przystanku Jezus. Powołam się więc na biskupa Edwarda Dajczaka, który jest pomysłodawcą Przystanku. Na jednej z Eucharystii przypomniał nam ostatnio, że naszym zadaniem jest siać. Bóg wyznaczy ludzi, czas i miejsce zbiorów. Zdarza się po Przystankach, że kilkanaście osób jedzie z nami do Wspólnoty św. Tymoteusza w Gubinie na kurs „Filip”. Są tacy, którzy kiedyś przyjeżdżali na Przystanek Woodstock, dziś przyjeżdżają na Przystanek Jezus. W piątek po Eucharystii swoje świadectwo opowiedział Łukasz, zeszłoroczny uczestnik festiwalu w Kostrzynie, który po rozmowie z ewangelizatorką pojechał do Gubina, wziął udział w kursie i jest tam już od roku. To nie jest odosobniony przypadek, ale nie chodzi o to, by je liczyć. Niektórzy spowiadają się raz na rok – nie koło świąt wielkanocnych, ale koło Przystanku Jezus... Niektórzy po latach przypomną sobie to doświadczenie, spotkanie z „innym” księdzem, „innym” katolikiem... Słowa o Bogu mogą długo kiełkować, zanim wyrosną. Nie oczekujemy tutaj spektakularnych nawróceń.
Czy Jerzy Owsiak pogodzi się z Przystankiem Jezus?
– Żyję przekonaniem, że z roku na rok Jurek coraz bardziej nas rozumie. Nie podejrzewam go o zaciekłą niechęć. Wydaje mi się, że rozumiem, o co mu chodzi. Pierwsze Przystanki Jezus były tak bardzo dynamiczne, że sprawiały wrażenie imprez konkurencyjnych. Co więcej, mogły wskazywać na pewne niedociągnięcia Przystanku Woodstock. Choćby przez lazaret, który – wbrew wysiłkom Owsiaka – pokazywał pośrednio, że zabawa może być niebezpieczna, że zdarzają się ludzie w stanie mocnego upojenia alkoholowego czy pod wpływem narkotyków. Tylko że my nie jesteśmy przeciwko komukolwiek, na pewno nie przeciwko przyjeżdżającej tu młodzieży. Nie jesteśmy też od tego, by kogokolwiek „sądzić”.
Ks. dr Andrzej Draguła jest rzecznikiem prasowym Przystanku Jezus. W tegorocznym Przystanku Jezus uczestniczyło 568 ewangelizatorów, w tym 57 księży i 27 sióstr zakonnych. Opiekunem i pomysłodawcą Przystanku jest bp Edward Dajczak z diecezji zielonogórsko-gorzowskiej.
http://wiadomosci.onet.pl...0,kioskart.html
Zdjęcia z Przystanku Jezus 2005 sa już do oglądnięcia na http://www.woda-zywa.pl/przystanekjezus2005.php
A było tam dozwolone piwo? Bo widze jakichś młodych panów z Tyskim w ręku...
ale te osoby to chyba z PW a nie z PJ bo nie widze ani koszulek w odpowiednich barwach ani identyfikatorow
No ale z Ks. Darkiem zdjęcie mają, więc ktoś tu chyba pomylił "obozy", ale kto?
no a ks. Darek tez czlowiek i mogl chciec sobie zrobic zdjecie a cio on juz nie moze
Offca tam rozni ludzie byli wiec moze milo sie ks. Darkowi z nimi rozmawialo i chcial miec pamiatke
No może. Ja broń Boże nic do piwa nie mam
Ci panowie przy ks. Darku to zeszłoroczni wojskowi, co przyszli sie zameldować. Bo ks. Darka brat jest wojakiem. I w zeszłym roku dostali przepustki jak sie zameldują u brata. I w tym roku także przyszli ale juz samemu
Fajne są fotki, fajne... Szkoda tylko, że tak dziwnie na nich wyszłam.
Witajcie,
PJ 2007 jest już historią; ale myślę sobie, że warto wrócić do tego czasu i poopowiadać, co się tam wydarzyło.
Stąd mam prośbę, czy możliwe jest, abyś- jeśli byłeś na PJ 2007- napisał o ludziach, których spotkałeś; o cudach łaski; ale też o tym, co się nie udało, co było trudne.
Może warto w ten sposób pomóc sobie nawzajem w przygotowaniu do PJ 2008.
Da się to zrobić?
Miałam nie jechać, ale jedno zdanie pewnej osoby sprawiło, że pomyślałam o swojej obecności tam właśnie...
Pierwsze 3 dni przepełnione poznawaniem ludzi, Boga i siebie.... Niesamowite uwielbienia i czas ogromu modlitwy
Pierwsze wyjście na pole..... Załamka.... Po 30 minutach miałam ochotę uciec i już nigdy nie wrócić... Przez całe 19 lat mojego życia nie usłyszałam tylu mocnych wyzwisk ile poleciało z ust Woodstockowiczów przez ten krótki czas....
Poszliśmy się przejść po polu w kilka osób... Serce już miałam spokojniejsze i gotowa byłam podjąć wyzwanie, jakie stawia przede mną Bóg.
Kolejnego dnia wchodziłam na pole jak nowy człowiek. Przepełniona radością i mocą Bożą. (Słowa piosenki:"W Jego Imię idź, Chrystusa władzę głoś" dały mi kopa ":) ) Myślałam, że już teraz wszystko będzie super, że nawrócę niezliczoną liczbę osób i ciągle będę zagadana... A tak nie było.... Chodziłyśmy z Kasią po polu.... i chodziłyśmy... i chodziłyśmy... i nic!! Nie miałyśmy pomysłu jak podejść, jak zagadać, zupełna pustka!! W pewnym momencie zawołał nas pewien pijany koleś.... Zaczęła się rozmowa.... jednak szybko przestało być sympatycznie.... Po piątej próbie zaproszenia nas na małe "co nie co" do namiotu, czy toi-toi'a zrezygnowałyśmy i uśmiechając się, powiedziałyśmy, że musimy iść... To była jedyna osoba tego dnia....
Następnej doby postanowiłam się pomodlić... (w końcu!) i sam przyszedł.... Nie wiem, jak ma na imię.... Wiem tylko, że jest pokaleczony... reanimował roczne dziecko swojej siostry... Ono umarło... A On żyje w niewierze w Boga z pytaniem na ustach:"Skoro Bóg jest kochającym Ojcem, to który normalny Ojciec pozwala, by dzieci tak cierpiały?" Po kilku naszych odpowiedziach i ponownym zadaniu tego samego pytania, odwróciła się dziewczyna, Kinga. Powiedziała:"Mój". Dała niesamowite świadectwo życia, z trudem powstrzymywałam łzy... Człowieka zatkało... Zadał tylko pytanie:"Czy po tym wszystkim, co zrobił Ci ojciec, wierzysz w Boga?" Bez zastanowienia odpowiedziała, że tak... Kinga była jedną z "nich", dziewczyną, która przyjechała na Woodstock.... Ten człowiek odszedł.... ale po chwili rozmawiał już z kimś następnym....
Kolejną osobą był Piotr... Odszedł niedawno z sekty.... udało Mu się.... Wierzy w Boga....
W czasie tych wielu godzin na polu rozmawiałam tylko... nie, z AŻ trzema osobami! Nikomu nie przekazałam więcej niż pierwszego kroku kerygmatu, czyli Miłości Bożej.... Ale byłam dla Nich, wysłuchałam.... Pokazałam, że katolik, to nie moherowy beret pod władzą pewnego człeka, który leży tylko krzyżem w kościele i nic innego nie robi. Że katolik, to nie święty, ale ktoś taki sam jak Oni... I to było ważne. Bóg mi uświadomił, że nie jestem lepsza, jestem taka sama jak Woodstockowicze... Że mimo tego, co na wierzchu, każdy ma piękną i niesamowitą historię życia do opowiedzenia i w głębi jest dobry...
Poza tym... Zdobyłam wielu Bożych znajomych i przyjaciela... Przeżyłam cudowne chwile, które ciągle wspominam i których nigdy nie zapomnę... I patrzę z nadzieją w przyszłość, że jeszcze się kiedyś spotkamy
Za to wszystko, co dostrzegłam, za to, czego nie zobaczyłam, a co Bóg mi dał - WIELKIE ALLELUJA!! Dzięki, Boże za wszystko, co dla mnie czynisz