UmiĹscy
Chciałbym abyscie po oddaniu glosu w ankiecie odpowiednio uzasadnili.
Zaglosowalem na opcje "NIE - On jest, ale nie na pierwszym miejscu". Dlatego, ze wierze w Niego, dostrzegam Jego dzialanie (czasem bardzo wyraznie, co niekoniecznie jest przyjemne...), staram sie z Nim konsultowac rozne moje decyzje, ale staram sie polegac przede wszystkim na sobie (lubie byc samowystarczalny), a czasem po prostu nie bardzo wiem, czego On ode mnie chce, albo po prostu nie moze mi pomoc (bo np. wiazaloby sie to z naruszeniem wolnej woli kogos innego).
Zaznaczylem druga pozycje. Bog nie jest dla mnie na pierwszym miejscu bo najwyrazniej nie potrzebuje, zeby tak bylo. Nie potrzebuje sie z nim konsultowac w kwestii podejmowanych decyzji, bo mi nie odpowiada. A szukanie interpretacji Biblii nie zawsze daje prosta odpowiedz. Bog nie daje mi odpowiedzi, mimo ze podobno ma dla mnie jakis wspanialy plan. Moze bym i wybral Jego opcje, ale narazie najbardziej wyrazisty plan na moze zycie jak widze jest mojego autorstwa Po drugie dal nam wolna wole i nie ingeruje w nasze zycie. Za to go szanuje, chociaz przykre, ze potem bede z mojej wolnej woli osadzony. Zreszta to jest temat na dluzsza dyskuje. Kolejny punkcik, wg ktorego Bog nie jest na pierwszym miejscu to to, ze nie widze sensu prosic Go o cokolwiek, bo skoro daje nam wolna wole, to jakakolwiek jego ingerencja bylaby zaprzeczeniem wolnej woli. Temat troche mnie zaskoczyl, dlatego nie mam konkretnych przemyslen, a jedynie to, co mi sie jako pierwsze nasunelo na mysl. ale mam nadzieje ze temat sie ciekawie rozwinie i kazdego z nas ubogaci o nowe przemyslenia.
Ja nacisnalem NIE poniewaz chocbym bardzo chcial, tak niestety nie jest. Bardzo czeto na pierwszym miejscu stawiam cos innego. Czasem rozne zniewolenia uniemozliwiaja aby bylo odwrotnie.
Ja dalem odpowiedz TAK. Czesto jednak staje sie inaczej, ze stawiam na pierwszym miejsccu sobie innych bozkow takich jak komputer. Czeto to walsnie z nim spedzam wiecej czasu niz z Bogiem. Ale smialo moglem nacisnac TAK poniewaz juz kiedys oglosilem Go Panem mojego zycia. Jezus nie chce wiele, On chce wszystko. Jesli my nie chcemy aby byl w naszym zyciu w 100% On nie chce byc wcale. Nie che byc czescia naszego zycia. Jesli On jest na pierwszym miejscu to wszytsko inne ma dobre miejsce w naszym zyciu.
I tak staram sie robic. Pozwalam Mu wchodzic i mnie przenikac.
moja odpowiedź to TAK. Wiem o na pewno od pielgrzymki. Ale zacznę od początku. Będę się trochę pokrywał ze świadectwem, no ale cóż. Długo prosiłem Boga o dziewczynę, taką na zawsze. Na moje imieniny dostałem smsa, z wieścią, że mam fankę. Świetna dziewczyna. Spędzaliśmy ze sobą dużo czasu, całe dnie. Prawie całe wakacje (ubiegłoroczne). W czasie roku szkolnego jej uczucie wygasło, skończyło się. Było mi bardzo żle w momentach, gdy zapraszałem ją do siebie, a ona nie miała czasu czy chęci. Na początku pielgrzymki dowiedziałem się od jej przyjaciółki, że ma innego chłopaka. Przyjechała na ostatni dzień. Szczerze pogadaliśmy, pewnie miałbym big doła, gdyby nie kilka osób. Zrozumiałem, że stawiałem ją, często nawet podświadomie, na pierwszym miejscu. Ale zrozumiałem także że Bóg mnie kocha, że to jedyna pewna rzecz. Nie można kochać darów od Boga. Przede wszystkim trzeba kochać ich dawcę. Oczywiście często wyrastają ciernie, które zagłuszają ziarno wiary i kontakt z Jezusem. Kiedyś wolałem iść na piłkę niż na mszę. Teraz dalej muszę o to walczyć, ale przychodzi mi to coraz łatwiej. Jeśli Bóg jest u Ciebie na pierwszym miejscu, to dziękuj Mu za tą łaskę.
A ja zaznaczyłam, że jest On u mnie na pierrwszym miejscu. Ostatnio zauważyłam, że zapraszam Go do siebie za każdym razem nawet jak wychodze do miasta na zakupy. To jest bardzo pomocne jak sie zaprosi Boga do siebie przed każdym wyjściem z domu. Spróbujcie chociaż pare razy a zobaczycie ze życie jet lepsze
a jak u ciebie wyglada takie "Zaproszenie Boga"? np przezegnanie sie?
a jak u ciebie wyglada takie "Zaproszenie Boga"? np przezegnanie sie?
Jak wyglada to u mnie moge Ci powiedziec. Nie czynie zadnych gestow. Poprostu zwykle proste slowa: "zapraszam Cie". Ale np znak krzyza nie wydaje mi sie zlem znakiem.
zaglosowalam na druga opcje. Bog jest w moim zyciu ale niestety nie na pierwszym miejscu. Pewnie chcialabym aby byl, ale nie umiem Go tam postawic. jest kilka rzeczy(nawet nie potafie ich konkretnie wymienic) ktore w pewnych momentach zycia wychodza na pierwsze miejsce. Wiem, ze to mozna zmienic, wiec bede sie starac... pozdr.
Kiedy ja zapraszam Boga do siebie przed wyjściem gdziekolwiek to mówie :"Panie Boże chciałabym aby to wyjście było udane prosze Cie badz ze mną i prowadź mnie Swoją drogą". I to mi pomaga.
Zaznaczylem odp druga z tego wzgledu, ze bardziej od Boga kocham osoby mi bliskie. Wiem, ze Boga powinno kochac sie najbardziej , ale jestem tylko czlowiekiem i nie potrafie sterowac swoimi uczuciami i na dzien dzisiejszy stan jest taki jak napisalem. Pewnie po prostu za malo Go jeszcze doswiadzcylem. Pozdrawiam
rozumiem cie. i ponadto caly czas sie zastanawiam czy to ja Boga za malo doswiadczam czy to on daje mi sie za malo doswiadczyc (przynajmniej od tej dobrej strony)
Tez znam to, o czym pisze Playah... To jest wlasciwie kolejny powod, dla ktorego Bog nie jest na pierwszym miejscu.
[ Dodano: Sob 21 Sie 2004 19:40 ]
co prawda to prawda. podziwiam ludzi ktorzy cale zycie poswiecaja Bogu. nie tyle za ich wytrwalosc, co za wiare, ze ich dzialanie ma sens. i nie chodzi mi o ksiezy, bo z tego co widac to im sie powodzi. najwiekszy szacun dla takich zakonnikow, nie pamietam jakich,ktorzy maja tylko w celi okienko na swiat i lozko i to jest ich jedyna uciecha, i mimo to sa szczesliwi. ehh, mam wrazenie ze schodze z tematu.
@ Robi : Tak to jest temat na inna rozmowe, bo zupelanie sie z Toba nie zgadzam z tym co teraz napisales.
@ Gerwaz: Ale Bog pozatym, ze chce byc na pierwszym miejscu wcale nie zabrania miec, Ci innych osob, ktore bedziesz kochal. Jesli On bedzie na pierwszym miejscu wszytsko inne jest na dobrym.
Zaznaczyłam "TAK". Ja osobiście proszę Pana Boga każdego dnia, aby to On był moim Bogiem, by nic mi go nie zasłoniło i abym nie szukała w niczym innym szczęścia. Wiadomo, że jesteśmy tylko (a może aż) ludźmi i sami z siebie nic nie możemy. Napewno często zdarzają się w naszym życiu upadki, ale to wlaśnie Pan Bóg nas z nich podnosi. Nawet, kiedy zdarza się, że coś lub ktoś przysłoni nam Pana to nie powinniśmy się tym zrażać, ale ufając Mu mężnie z Nim iść dalej, bo jeśli "Bóg będzie na pierwszym miejscu, to wszystko inne będzie na swoim miejscu". To jest zasada, której ja osobiście staram się trzymać.
Ja zaznaczyłem TAK.
Bóg jest w moim życiu na pierwszym miejscu. Szczególnie to chyba widzą Ci którzy mnie lepiej znają i znają też moje poglądy na praktycznie wszystkie sprawy życiowe, że wynikają one z mojej wiary. Wiem, że czasem upadam, że "kogoś lub coś" postawię wyżej. Nikt nie jest doskonały! Ale przynajmniej wydaje mi się, że w tym co najważniejsze, czyli poglądy (a co z tego wynika całe moje postępowanie) jak najbardziej stawiają Boga na szczycie.
mozna tez powiedziec, ze milosc do Boga i milosc do Blizniego to nie bedzie ten sam rodzaj milosci, tak samo jak nie mozna porownac milosci do brata i do zony.
Jesli bierzemy pod uwage seks. Bo ja np doswiadczam milosci Boga tak normalnie jak od innego czlowieka. Wiadomo, ze nie ma Go tutaj. Ale np tak jak doswiadczamy milosci od mamy potrafimy doswiadczyc milosc od Boga. Bo chodzi mi o taka czysta milosc.
nie zgadzam sie. Bog sobie wymyslil taki specyficzny rodzaj milosci, ze trzeba sie niezle nakombinowac zeby poczuc sie kochanym.
Albo tak poprostu pozwolic sie Mu ukochac.
Wbic sie w jego zawsze otwarte dlonie i poczoc jak Jego serduch bije tylko dla mnie.
bardziej od Boga kocham osoby mi bliskie. Wiem, ze Boga powinno kochac sie najbardziej , ale jestem tylko czlowiekiem
Też kiedyś tak miałem, ale kiedy wreszcie powiedziałem Bogu moje TAK (jakieś 2 lata temu), On pozwolił mi kochać moich bliskich dużo bardziej niż kochałem ich do tej pory. Modlę się cały czas o jeszcze więcej miłości do bliskich mi osób i Pan daje mi ją. Teraz wiem, że bez jego pomocy nigdy nie byłbym zdolny do takiego uczucia. Alleluja!
bardziej od Boga kocham osoby mi bliskie. Wiem, ze Boga powinno kochac sie najbardziej , ale jestem tylko czlowiekiem
Jeśliby ktoś mówił: "Miłuje Boga", a barata swego nienawidził, jest kłamcą, albowiem kto nie miłuje brata swego, którego widzi, nie może miłować Boga, którego nie widzi. 1 J 4, 20
Jeśliby ktoś mówił: "Miłuje Boga", a barata swego nienawidził, jest kłamcą, albowiem kto nie miłuje brata swego, którego widzi, nie może miłować Boga, którego nie widzi. 1 J 4, 20
Mi to pomoglo
Dzieki
Chcac nawet bardziej nie potrafie zrezygnowac z przyzwyczajen tego swiata. Chcialbym isc za Nim i staram sie ale nie potrafie z kazdego grzechu zrezygnowac.
Ja wybrałem bramkę nr 1, bo to jedyna bramka, w której nie ma Zonka Tak jak Daidoss napisał, kiedy Bóg jest na 1. miejscu, cała reszta jest na właściwym. Pierwszy raz oddałem życie Jezusowi 7 miesięcy temu, a od jakiegoś czasu staram się to robić codziennie. Bo tylko w Nim moja nadzieja.
A wszystkim tym, którzy zaznaczyli dwójkę polecam Kurs Filip. Od 12 do 14 listopada 2004 w Sulechowie.
Zaznaczyłam odpowiedź A, bo jak Futrzasty zauważył - w tej bramce nie ma zonka.
Nie wierzę w teorię, że "wolę polegać na samym sobie". To niemożliwe! Człowiek jest tak słabą istotą, że jest to po prostu niemożliwe. Chociaż wydaje mu się czasem, że góry przenosi i dokonale radzi sobie bez Boga sam, to uwierzcie, że jeśli faktycznie są to już te "góry", to przenosi je nie człowiek, ale właśnie Bóg. Człowiek bez "zgody" Boga nie może oddychać i poruszać się, a co dopiero przenosić te przysłowiowe góry! Ludzka naiwność nie ma granić... Polegać na samym sobie = staczać się na dno. Może i nie wierzycie w to teraz ( mówię do tych, którzy hołdują tej wspaniałomyslnej teorii), ale uwierzcie, że wyjdzie Wam to z czasem w praniu.
Następne... Bóg wymyślił tak specyficzny rodzaj miłości, że nie da się jej niby osiągnąć?! To też niemożliwe, bo Bóg samemu sobie nie może zaprzeczyć. To po co by stwarzał taka miłość?! Skoro Sam stworzył nas z tej miłości, to równocześnie powołał nas DO niej. I człowiek jest zdolny do przeżywania tej miłości i to wcale nie jest kosmicznie trudne! Człowieku, porzuć zło, a wybierz dobro - Boga! Skoro nie stawiasz Go na pierwszym miejscu w swoim życiu, jak jeszcze możesz mieć pretensje, że nie potrafisz tej Bożej miłości osiągnąć, że jest "za trudna" dla ciebie???
Następna kwestia... Miłość do Boga i miłość do bliźniego = TO SAMO! Pamiętajmy, że Bóg mieszka w każdym człowieku! Miłując człowieka, miłujemy Boga ( oczywiście mówię o tej czystej miłości ) i z kolei miłując Boga, potrafimy miłować człowieka. Poza tym jest taki fragment w NT, tylko nie pamiętam namiarów: "cokolwiek uczynicie jednemu z tych braci mniejszych, Mnieście uczynili". Chyba nie trzeba tłumaczyć. Ten fragment potwierdza własnie te proste równanie - miłość do Boga i miłość do bliźnich = dokładnie to samo.
Wybrałam TAK, bo z doświadczenia wiem, że życie bez Boga jest porażką i błądzeniem w ciemnościach. To aż dziwne, że ludzi, którzy notabene, stworzeni zostali ze światłości i do niej są powołani, tak ciągnie do ciemności i upadku...
Człowiek bez "zgody" Boga nie może oddychać i poruszać się, a co dopiero przenosić te przysłowiowe góry!
Tutaj mam tylko jedno zastrzeżenie: "przenoszenie gór" ma znaczenie nie tylko metaforyczne(przysłowiowe), ale i dosłowne. Bo przecież Bóg stworzył ten piękny świat, więc niczym dla Niego jest przeniesienie jakiejś góry.
A tak poza tym, to zgadzam się z Offcą - respekt.
Ależ jak najbardziej, że dla Boga to nic przenieść sobie jakąś górę. Chodzilo mi o ludzkie ambicje: praca, wielkie wynalazki, "polepszanie" świata... Wszystko mogę, wszystko mi wolno, to tylko moja zasługa...
No dobra, ale czy w tym fragmencie Pisma św. chodzi o przenoszenie góry przez wiarę za sprawą Boga? Wiadomo, że Pan może tego dokonać, ale czy literalna interpretacja jest właściwa. Przecież tu nie chodzi aby pokazać, iz Bóg to może.... Ciekawe jakby każdy sobie zaczął góry przenosić? Z chęcią bym sobie jakąś przeniósł do Sulechowa Miałbym gdzie jeździc rowerem.....
Ten post nic nie wniósł do dyskusji, ale wtrąciłem swoje pięć groszy
Tak serio jestem ciekaw czy jesli moja wiara byla by tak mocna to zeczywiscie bym przenosil gory. Naprawde bardzo mnie to ciekawi. Albo gdzies cos jest takze napisane o braniu chyba skorpionow do reki. No to zycze poodzenia.
Przecież to metafora i ja sama metaforę miałam na myśli! Nie chodzi tu pewnie o dosłowne przenoszenie gór ( chociaż stwierdzenie Gregoriana bardzo mi się spodobał z tą górą w Sulechowie ), ale o tak silną wiarę, dzięki której nie byłoby dla nas nic niemożliwego. Proszę bardzo - przykład Apostołów: wyrzucanie złych duchów z ludzi, uzdrawianie i inne podobne cuda do tych, które czynił Jezus.
Dokładnie jak mówisz...... Offca
Tak po pozatym, ze apostolowie kiedys a apostolowiedz dzis uzdrawiali, wypedzali zle duchy w imie Jezusa Chrystusa tu musieli mieli i teraz tez musza miec silna wiare.
Tylko On i zwsze On. W krótkim czasie poraz kolejny pokazł mi że tylko w Jego ranach moje zdrowie i Jego śmierci moje życie. Gdyby nie Bóg napewno w tym momencie nie pisał bym tych słów.........
A ja wrócę na moment do początkowego pytania , pozwolicie
Zaznaczyłam "Tak" jako ideał, do którego dążę. Wiem ,że często jest jednak inaczej, ale sie staram, choć to nie jest proste
Moje uzasadnienie odpowiedzi na TAK:
"Będziesz miłował Pana, Boga swego całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem."- To jest pierwsze i najważniejsze przykazanie w naszym życiu, a kto go nie przestrega niech zacznie.
Pozdrawiam:)
Gdy Bóg jest na pierwszym miejscu - wszystko jest na swoim miejscu. Dla mnie Bóg jest pierwszy. A przynajmniej staram się, aby tak było. Wychodzi różnie. Jednak chcę byćświetym. Bo święty to przyjaciel Boga. To człowiek zakochany w Bogu po uszy. No i będzioe z Bogiem na wiecznosc. A ja tak chcę. Chcę być jego przyjacielem. Chcę być w nim ciągle zakochany. I chce do nieba
Ja mimo usilnego starania się by Bóg był na pierwszym miejscu mogę stwierdzić, ze jak narazie to on nie jest na nim. Napewno jest bardzo blisko tego miejsca, ale jeszcze nie jest na nim.
Wierzę jednak, ze przyjdzie czas, gdy Bóg stanie na pierwszym miejscu, bo tam jest jego miejsce w moim życiu, tym bardziej, że sam tego pragnę i wiem, że tak musi się stać, bym mógł swoje życie naprawdę oprzeć na Bogu.
Pozdrawiam
To bez wątpienia jest proces trwający całe życie. na sczęscie w jego rwealizacji nie jesteśmy osamtnieni, bowiem Bóg dąży nam z pomocą.
Tak, doświadczenie wierności Boga, jest zawsze dla mnie ogromnym przeżyciem. I za każdym razem pytam się Jego i siebie dlaczego nie potrafię postawić Go na pierwszym miejscu...
narazie to On nie jest na nim
Każdy kto dąży do świętości ma Boga na pierwszym miejscu. Oczywiście w życiu są wzloty i upadki, wszyscy grzeszymy. Najważniejsze aby zawsze do Niego powracać i tulić się w Jego ramionach. On dobrze wie że jesteśmy prochem i niczym. Św.Tereska tak pięknie opisuje to co ja nieudolnie usiłuje przekazać.
Kiedyspewien zaprzyjaźniony diakon zadał mi trzy razy jedno pytanie : co jest dla mnie najważniejsze Kryterium miało byćmoje zaangażowanie emocjonalne i czasowe. Miałam zbudować piramidkę. Podałam 3 rzeczy: służba w głoszeniu Słowa, rodzina, nauka.
Oblałam.
Powinno być 3x Bóg. Bo tak zawarte jest wszystko.
A to pech Anniko, ale człowiek uczy się na błędach, może nie wszyscy, ale mądrzy napewno tak. Czy wyciągnęłaś z tego wnioski?
Pozdrawiam
To ja tak w kwestii logicznej - najważniejsza może być tylko jedne "coś", bo jak jest ich kilka, to już jest "tylko" ważne. Więc zgadzam się, że dla katolika na samej górze powinien być Bóg, bo to oznacza, że jest najważniejszy, a wszystko inne jest ważne, bo jest niżej, później.
Ktoś kiedyś powiedział, że jak Bóg jest na I miejscu, to wszystko jest na swoim miejscu
Właśnie o to mi chodziło, bo też mi to wielokrotnie jest powtarzane, ale co w tym jest najśmieszniejsze, że to jest najprawdziwsza prawda, sam mam szczęście tego doświadczać w swoim życiu. Nie jest to proste, ale warto ryzykować
Bez wątpienia to nie jest proste, a nawet bardzo trudne, tym bardziej w dzisiejszych czasach. Ale ja nie widzę tutaj ryzyka, jeśli się stawia Boga na pierwszym miejscu to gdzie tu ryzyko, skoro Bóg może dać nam tak wiele za tak nie wiele.
Pozdrawiam
Ale ja nie widzę tutaj ryzyka, jeśli się stawia Boga na pierwszym miejscu to gdzie tu ryzyko, skoro Bóg może dać nam tak wiele za tak nie wiele.
Nie widzisz ryzka, gdyż bezpośrednio doświadczasz działania Boga w swoim życiu. Ale jest sporo ludzi, którzy tego nie potrafią. Dzisiaj np. jest św. Mateusza. Ewangelia mówi, że "wstał i poszedł za Nim [Jezusem]" - nic nie ma czy się zastanawiał czy nie, wstał i poszedł - ja tak nie umiem, to jest postawa do której warto dążyć. No i kwestia zgodności Woli Bożej z moją wolą - z ludzkiego punktu widzenia to jest ryzyko, nieprawdaż?
No może pod tym względem to jakieś ryzyko istnieje.
Ale właśnie dlatego, że jest tak wielu ludzi, którzy działania Boga w swoim życiu nie widzą potrzebna jest ewangelizacja, by tym ludziom to wszystko pokazać.
Pozdrawiam
Niesamowicie trudna trzeba jeszcze dodać, bo katecheza świata jest bardzo mocna dla wszystkich ludzi. Poza tym świat obiecuje wszystko tu i teraz, i zaraz, natomiast Bóg zaprasza nas do pójścia za Nim, a chodzenie to już ciągła czynność, no i męcząca i trudna na dłuższych trasach . Świadectwo dawane przez ludzi o doświadczeniu Żywego Boga jest bardzo ważne.
Dlatego msg mamy bardzo trudne zadanie głosząc miłośc Boga, bo niektórych tak zaślepiła ta katecheza świata, że bardzo trudno jest do niektórych dotrzeć, trudno jest przekonać kogoś, że Bóg go kocha i pargnie ofiarować mu życie wieczne, bo zaraz jest stwierdzenie: " to dlaczego pozwala ludziom cierpieć, jeśli tak kocha człowieka?". Zawsze odbywa się to odbijanie piłki, co doprowadza często do konfliktu, tym bardziej, gdy nie będziemy posiadali wiedzy, by właściwie pokierować taką rozmową.
Pozdrawiam
Tak, Tomaszu, to dało mi dużo do myślenia i duzo się nauczyłam od tamtej pory Juz drugi raz nie chcę oblać - Bóg sam mi to pokazuje na każdym kroku. Ne służba ale On sam ,a wtedy sam pokaze mi moja służbę i będzie błogosławił.
Coraz częściej to widzę.
Musimy Mu więcej ufać
Tak i to do samego końca, bez tego zaufania nic nam nie przyjdzie, na zaufaniu budujemy naszą wiarę w Boga.
Pozdrawiam
Ale widzę po sobie, że to zaufanie jest trudne w społeczeństwie, kiedy ciągle trzeba polegać na sobie
Już po moich rodzicach, osobach naprawdę wspaniałych, widzę opór jeśli chodzi o zaufanie we wspólnocie, opieranie się na drugim człowieku,szczególne poświęcenie dla niego, jakoś ludzie są widzialni i teoretycznie troche łatwiej niby na nich sieoprzeć, ale dla dzisiejszegczłowieka to rrudność. Skoro nei ufajawidzialnemu, to jak niby mają zaufac Niewidzialnemu. Staram się to zrozumieć, żeby wiedzieć, jak im to tłumaczyć
Chyba zamotałam
Ale widzę po sobie, że to zaufanie jest trudne w społeczeństwie, kiedy ciągle trzeba polegać na sobie
Już po moich rodzicach, osobach naprawdę wspaniałych, widzę opór jeśli chodzi o zaufanie we wspólnocie, opieranie się na drugim człowieku,szczególne poświęcenie dla niego, jakoś ludzie są widzialni i teoretycznie troche łatwiej niby na nich sieoprzeć, ale dla dzisiejszegczłowieka to rrudność. Skoro nei ufajawidzialnemu, to jak niby mają zaufac Niewidzialnemu. Staram się to zrozumieć, żeby wiedzieć, jak im to tłumaczyć
Chyba zamotałam
Napewno jest trudne, często bowiem stajemy się obiektem wykorzystania, dlatego nie ufamy. Aby dojść do zaufania trzeba się nauczyć wprowadzać w swoje życie słowa z kazania na górze:
Lecz powiadam wam, którzy słuchacie: Miłujcie waszych nieprzyjaciół; dobrze czyńcie tym, którzy was nienawidzą; błogosławcie tym, którzy was przeklinają, i módlcie się za tych, którzy was oczerniają.Jeśli cię kto uderzy w [jeden] policzek, nadstaw mu i drugi! Jeśli bierze ci płaszcz, nie broń mu i szaty! Daj każdemu, kto cię prosi, a nie dopominaj się zwrotu od tego, który bierze twoje.
Jak chcecie, żeby ludzie wam czynili, podobnie wy im czyńcie! Jeśli bowiem miłujecie tych tylko, którzy was miłują, jakaż za to dla was wdzięczność?* Przecież i grzesznicy miłość okazują tym, którzy ich miłują.I jeśli dobrze czynicie tym tylko, którzy wam dobrze czynią, jaka za to dla was wdzięczność? I grzesznicy to samo czynią.Jeśli pożyczek udzielacie tym, od których spodziewacie się zwrotu, jakaż za to dla was wdzięczność? I grzesznicy grzesznikom pożyczają, żeby tyleż samo otrzymać.
Wy natomiast miłujcie waszych nieprzyjaciół, czyńcie dobrze i pożyczajcie, niczego się za to nie spodziewając. A wasza nagroda będzie wielka, i będziecie synami Najwyższego; ponieważ On jest dobry dla niewdzięcznych i złych.Bądźcie miłosierni, jak Ojciec wasz jest miłosierny.
Powściągliwość w sądzeniu*
Nie sądźcie, a nie będziecie sądzeni; nie potępiajcie, a nie będziecie potępieni; odpuszczajcie, a będzie wam odpuszczone. Dawajcie, a będzie wam dane; miarę dobrą, natłoczoną, utrzęsioną i opływającą wsypią w zanadrza wasze. Odmierzą wam bowiem taką miarą, jaką wy mierzycie».
Przyjęcie tych słów jest bardzo trudne, wrowadzanie ich w życie jeszcze trudniejsze, ale bez tego trudno nam będzie zaufać, ponieważ zawsze będziemy się bali, ze coś stracimy, ze zostaniemy wykorzystani przez innych - to nas wtedy najbardziej boli, więc chcemy to odrzucić, bo po co cierpieć przez własną głupotę.
Ale chrześcijanin to człowiek, który przyjmuje cierpienie w imie Chrystusa, z miłości do niego przyjmuje odrzucenie,wszelkie przykrości, prześladowanie. Wtedy doświadczy prawdziwej miłości Chrystusa.
Pozdrawiam
Dla mnie Miłość jest najważniejsza. Jest ona sensem i celem mojego życia. Bo przecież Bóg jest Miłością, i On nas powołał do życia w niej...
Częściej jest niż nie jest, więc dałam odp "tak"