UmiĹscy
Konkretne dane:
- DATA: (5)6-16.07.2007r.
- MIEJSCE: Myślibórz
- KOSZT: nie ustalono jeszcze, prawdpodobnie w okolicach 300 zł
Tyle na razie
Co jeszcze chcecie wiedzieć
Kto może przyjechać? Do kiedy zapisy ?
Może przyjechać każdy kto zniesie warunki typowe dla kursu SNE, osoba koneicznie pełnoletnie, ze wspólnoty, ze zgodą pasterza, po kursie "Filip".
Ten kurs jest zupełnie niezły. Przeżycia duchowe zapewnione. Polecam.
Chyba jeszcze jednym z "mocniejszych" kursów jest Apollos, dla głoszących.
To ile jest tych kursów
http://www.redemptoris.missio.pl/ DUUUUŻO
Każdy ma inny cel i co innego jest tematyką.
http://www.redemptoris.missio.pl/ DUUUUŻO
nic nie ma
Nie chodzi link czy nie ma informacji ;| ?:
Nie chodzi link...wiec jak nie chodzi , wiec automatycznie nie ma informacji
Podałam stary adres
http://www.rmissio.pl/
To kursy organizowane w mojej diecezji, nie wszystkie
http://www.tymoteusz.org....month=8&szukaj=
Można sprawdzić aż do września.
Troszke tego jest.
Teraz linki działają
To tylko przykładowe kursy, jest ich o wiele wiele wiecej.
Wróćmy do "Pawła " w Gorzowie, ok
Oczywiście. Najpierw byłam przekonana że chodzi o kurs Filipa.
A teraz jak już jestem na 100 % pewna że nie , to nie moge skorzystać z tej kuszącej propozycji
Tak się zastanawiam, jak zorganizować taki kurs u siebie w parafii?
Pierwsze co:
a) kontakt z najbliższym SNE
b) niekoniecznie najbliższym
c) koniecznie w kwestii kursów zgoda biskupa
d) zebranie ekipy i organizacja miejsca i uuczestników
Kurs "Paweł" to już kurs bardzo zaawansowany, dla osób poważnie decydujących się na ewangeizację, także zorganizowaną. To kurs jak ewangelizować.
Jestem w temace aktualnie mocno w środku wiec proszę o kontakt na PW
Jak znajdę chwilkę to przygotuję krótkie opisy różnych kursów SNE
I tak, jeśłi już, to zacznę coś w tym wzgledzie robić po wakacjach. Dzięki Aniu za chęc pomocy. Kto wie,może i skorzystam
Bardzo chętnie, wchodzę w temat coraz głębiej. Po wakacjach planujemy także kursy biblijne, być może KAMCh Się okaże
Jak znajdę chwilkę to przygotuję krótkie opisy różnych kursów SNE
To by było niezłe.
Tylo dajcie mi odespać, w zwiazku "Filipem" i nocowaniem u siebie znajomego od czwartku spałam 11 h
A odeśpij się ile trzeba!!! Poczekamy
OK, najnowsze wieści:
- koszt: 280 zł
- termin: 6-16.07.2007.
- miejsce: Myślibórz (znowu zapomniałam nazwy zgromadzenia sióstr )
- zgłoszenia: chwilowo można do mnie jak trzeba będzie to przekieruję.
- prowadzący: dyrektor ks. Robert Patro, ks. Waldemar Grzyb, SNE św. Tytusa z Gorzowa + osoby z ZG sztuk 5 ( a kto to się dowiesz na miejscu )
ZAPRASZAM
znowu zapomniałam nazwy zgromadzenia sióstr )
może Zgromadzenie Sióstr Jezusa Miłosiernego
Adres internetowy dla zainteresowanych Zgromadzenie Sióstr Jezusa Miłosiernego z Myśliborza:
http://www.jezuufamtobie.pl
no i wszystko jest pewne i jasne
Thanks
Właśnie spakowana czekam na transport, trzymajcie kciuki i módlcie się - żeby kurs był owocny dla uczestników i ekipa zgodnie dała z siebie z Duchem wszystko
A kto się zastanawia zapraszam za rok
żeby kurs był owocny dla uczestników i ekipa zgodnie dała z siebie z Duchem wszystko
a po kursie napisz, jak to było i co się działo...
Ja właśnie z kursu wróciłam, 2 dni wcześniej, bo mi wyjazdy się zazębiają ale jak skontaktuje sie z ekipą co się przez ostatnie 2 dni wydarzyło - będzie relacja - jakby co przypomnijcie
W tym roku byłam na tym kursie i był bardzo owocny. Kurs ten był najlepszym wydarzeniem w czasie moich wakacji. Bardzo bałam się finiszu tzn. ewangelizacji... ale modlitwa pomogła i Duch Święty prowadził... jest to niesamowity widok jak Duch Święty zaczyna działać w innych ludziach. Polecam wszystkim ten kurs!!!
Amen
To co, Dunia, następny "Paweł" jako ekipa
Ja w ten sposób mogłam sobie po 3 latach odtworzyć te treści
Jeszcze chciałam dodać, że ten kurs zmienił mnie wewnętrznie - ciągle dostrzegają to moi znajomi, którzy wracaj z wakacji. Hmmm ekipa... po pewnym czasie czemu nie:D
Zdecydowanie najlepszy kurs Można jechać zaraz po Filipie. Kurs uczy jak ewangelizować, co to jest ewangelizacja i jaki powinien być ewangelizator.
Ale najważniejsza jest w tym kursie modlitwa o namaszczenie do ewangelizacji . Naprawdę działa i to prawie na wszystkich, no zawsze są jakieś wyjątki..
Moje osobiste wrażenia: Ze mną było trochę nietypowo , bo ja zacząłem ostro ewangelizować zaraz po nawróceniu - dokładnie następnego dnia. Zacząłem od Świadków ..., bo się akurat napotoczyli. Ja nie miałem oporów i lęków, a głowna zaleta tego kursu to przełamanie lęku przed ewangelizacją.
Na samym kursie natomiast nauczyłem się jak to robić profesjonalnie, i było bardzo radośnie, wesoło twórczo i kerygmatycznie.
Polecam tym wszystkim, którzy mają pragnienie ewangelizacji i nie wiedzą jak to robić i tym którzy się boją.
Kurs ten świtnie pomaga na stany depresyjne oraz pozwala znaleźć sens dla życia.
Można zaoszczędzić trochę kasy na psychoterapii.
Zgadzam się, ten kurs to genialna sprawa. Bardzo dużo zmienił w moim podejściu do życia, bliźniego i Boga.
Dziś śmiać mi się chce, jak sobie przypomnę, jak przed tm kursem błądziłem
Polecam każdemu:)
głowna zaleta tego kursu to przełamanie lęku przed ewangelizacją.
... ale i porządny gruntowny warsztat jak mówić, żeby to była nadal prawda i docierała
Dlatego ważna jest wspólnota i stała relacja z Bogiem:)
... ale i porządny gruntowny warsztat jak mówić, żeby to była nadal prawda i docierała
Zgadzam się w pełni.
Dlatego ważna jest wspólnota i stała relacja z Bogiem:)
Wspólnota osob ochrzczonych , czy chodzi o konkretną wspólnotę przykościelną ?
Jeśli parafia byłay prawdziwą rodziną, przy której wzrastanie w wierze byłoby możliwe, to może być i parafia.
W innym wypadku polecam znaleźć grupę ludzi świadomych wiary, posłannictwa i najlepiej z konkretną formacją
Czy ktoś wie jaki odsetek osób po Pawle przynajmniej raz po zakończeniu Kursu Pawła ogłosiło komuś kerygmat?
Nie chodzi mi o oficjalne statystyki, bo takich nie ma ale o wasze własne spostrzeżenia.
Jak to jest z wami i z tymi z którymi byliście na kursie.
Wg moich obserwacji to jest poniżej 10%.
Jest tak, że na kursie głoszą ochoczo wszyscy, a potem się to gdzieś rozmywa.
Czyli po Filipie polecacie Pawła? A Jan?
Jan jest o tym jak być uczniem Jezusa.
Możesz jechać na niego spokojnie po Filipie.
Jest tak, że na kursie głoszą ochoczo wszyscy, a potem się to gdzieś rozmywa.
Z tych osób które mi sie udało poznać to ok. połowa. Większość w ewangelizacji zorganizowanej, grupowej, ale i indywidualnie
To rewlacyjny wynik jak Wam się udało go osiągnąć?
Odpowiedź jest jedna: "Duch wieje, kędy chce".
A ja myślę że po każdym kursie towarzyszyła jego uczestnikom ta sama łaska tylko nie umieli jej należycie wykorzystać. Chodzi mi o stronę organizacyjną głównie.
To rewlacyjny wynik jak Wam się udało go osiągnąć?
Po prostu, Talmidzie, u nas była konkretna selekcja, kto emocjonalnie i duchowo dorósł do tego kursu z wszystkimi jego konsekwencjami i treściami. Pasterz znał osoby, które wysyłał, po powrocie nikt nie był zostawiany sam sobie ale na miarę talentów i możliwości angażowany w działalność zorganizowaną. A formacja dalsza zakładała kładzenie nacisku na kontynuację p2p
Krótko mówiąc nie wysyłano ludzi tabunami żeby każdy "zaliczył" kurs, ale zgodę otrzymały one po rozmowie z pasterzem, tudzież kierownikiem duchowym.
No tak to wszystko wyjaśnia gdyby nie było tej selekcji to wyniki pewnie byłyby porównywalne do naszych.
Po prostu wydaje mi się że jednak słusznie jest wysyłać osoby gotowe do podjęcia dzieła, niż żeby dopiero po latach miałyby odgrzebywać z pamięci kurs gdy do ewangelizacji "dorosną"
W sumie ważne jest jak w każdej ewangelizacji,nawet tej indywidualnej by być wytrwałym; nie lękać się,co kto o naszej ewangelizacji pomyśli i najważniejsze to się przełamać wewnętrznie oraz nie zrażać się niepowodzeniami. Nikt nie powiedział,że ewangelizacja daje owoce od razu. Zresztą sam Św.Paweł to potwierdził, że człowiek sieje a Bóg daje wzrost.
Offtopując, spróbowałem się już kilka razy przełamać przed ewangelizowaniem i okazało się,że to co wydawało się przedtem górą stało się zaledwie pagórkiem. Nie trzeba zaraz głosić od razu kerygmatu. Po prostu najzwyczajniej na świecie wystarczy zaprosić drugą osobę na Różaniec, Drogę Krzyżową, spotkanie wspólnoty charyzmatycznej,modlitwę uwielbienia czy na mszę. To,że na początku nic z tego nie będzie nie musi nas wcale przygnębiać. Jeśli ktoś nam odpowie: "Dziękuję" to my nie ponawiajmy naszej zachęty tylko idźmy do innych osób. Piszę tu akurat o ewangelizacji ulicznej.
Ewangelizacja to zawsze wysiłek i łatwo nie będzie.
Po prostu wydaje mi się że jednak słusznie jest wysyłać osoby gotowe do podjęcia dzieła, niż żeby dopiero po latach miałyby odgrzebywać z pamięci kurs gdy do ewangelizacji "dorosną"
Ja mam akurat na ten temat całkiem odmienne zdanie.
Uważam, że na Kurs Pawła powinno się jechać w pierwszym możliwym terminie po Filipie, a to dlatego że jeżeli ktoś spotkał Jezusa to z pewnością zacznie ewangelizować. A jeśli nie zrobi kursu Pawła to z pewnością będzie to robił całkowicie źle, będzie popełniał mnóstwo błędów i więcej tym może zaszkodzić niż pomóc. A że tak jest to wystarczy popatrzeć na to forum ile tu ludzie błędów popełniają. A im dłużej będzie zwlekał tym bardziej w nim te złe nawyki się zakorzenią i tym trudniej będzie mu ewangelizować prawidłowo. Pewne rzeczy w ewangelizacji trzeba robić odruchowo bo tu nie ma czasu na zastanowienie, a zatem trzeba mieć głęboko zakorzenie w psychice właściwe odruchy. Oczywiście nie wszyscy od razu po kursie Pawła wszystko zrozumieją i zapamiętają, ale z czasem, gdy będą powtarzać tę wiedzę i praktykować to będą wiedzieć jak należy ewangelizować. Mogą też przecież zawsze zapytać osoby bardziej doświadczonej, na tym forum chociażby.
Znałem też wiele osób, które przez kilkanaście lat ewangelizowały bez kursu Pawła, z tej prostej przyczyny, że go poprostu w Polsce nie było. Myślały, że robią to bardzo dobrze jednak się okazało że po kursie dopiero zobaczyły jak wiele błędów popełniały.
[ Dodano: Pon 25 Lut, 2008 18:15 ]
To prawda Talmid, że na Pawle nie byłem, ale uważam, że nie o to w ewangelizacji chodzi,żeby każdej napotkanej osobie głosić od razu kerygmat. Zaczyna się najpierw od rzeczy drobnych a potem wypływamy na głębię.
Kerygmat można głosić słowami, śpiewem i czynami miłości. Można nawet skorzystać z mediów katolickich, jeśli dopuszczą na antenę. Każde bowiem radio posiada tzw.ramówkę, czyli są ramy czasowe na daną audycję.
Oczywiście,że nie wyjdziemy na ulicę od razu głosząc kerygmat, gdyż należy być ostrożnym, by Słowa nie narazić na znieważenie.
Kerygmat można głosić słowami, śpiewem i czynami miłości.
Można dawać świadectwo słowami, śpiewem i czynami miłości, tylko jeśli nie głosi się kerygmatu, to potem jest tak, jak z nimi:
Kiedy Apollos znajdował się w Koryncie, Paweł przeszedł okolice wyżej położone, przybył do Efezu i znalazł jakichś uczniów. Zapytał ich: «Czy otrzymaliście Ducha Świętego, gdy przyjęliście wiarę?» A oni do niego: «Nawet nie słyszeliśmy, że istnieje Duch Święty». «Jaki więc chrzest przyjęliście?» - zapytał. A oni odpowiedzieli: «Chrzest Janowy». «Jan udzielał chrztu nawrócenia, przemawiając do ludu, aby uwierzyli w Tego, który za nim idzie, to jest Jezusa» - powiedział Paweł. Gdy to usłyszeli, przyjęli chrzest w imię Pana Jezusa.
Kerygmat to pierwszy "rzut" Dobrej Nowiny w nasze życie, który pozwala nam spotkać żywego Jezusa. To pierwsze ociosanie bryły pod rzeźbę. Jeśli zaczniesz od rzeźbienia ornamentów i lakierowania drewna, całość może ładnie wyglądać, ale nie będzie mieć kształtu, pozbawiona będzie sensu.
Dziękuję, Omyk.
uważam, że nie o to w ewangelizacji chodzi,żeby każdej napotkanej osobie głosić od razu kerygmat. Zaczyna się najpierw od rzeczy drobnych a potem wypływamy na głębię.
I po to właśnie i dlatego właśnie kerygmat. To mleko dla niemowląt, doskonale strawialne, bez ciężko strawnych dodatków, a pełnowartościowe na tym etapie rozwoju.
To prawda Talmid, że na Pawle nie byłem,
To nie zwlekaj z tym już dłużej tylko pojedź jak najprędzej. Sam się przekonasz, że było warto. A jak już wrócisz z tego kursu to będziesz napewno Wielkim Ewangelizatarem. Masz do tego duże, wrodzone predyspozycje. Ja się na tym znam. Wiesz mi, zajmuje się tym wiele lat.
Kerygmat to pierwszy "rzut" Dobrej Nowiny w nasze życie, który pozwala nam spotkać żywego Jezusa. To pierwsze ociosanie bryły pod rzeźbę. Jeśli zaczniesz od rzeźbienia ornamentów i lakierowania drewna, całość może ładnie wyglądać, ale nie będzie mieć kształtu, pozbawiona będzie sensu. To szczera Prawda. Niestety jednak - kurs Paweł nie głosi prawdziwego Karygmatu. Bardzo cenię Floresa, jednak tu się mu "omsknęło" mocno - kurs jest kalką z protestanckiego, fałszywego kerygmatu.
Ale fakt faktem że nawet ten kerygmat,co do któego ja osobiście jako laiczka nie mam zastrzeżeń - jest świetnym wstępem do zaczęcia nowego życia z Bogiem.
Niestety, budzi wiele problemów z prawidłowym pojmowaniem wiary i otwiera drogę do licznych błędów - niestety niekiedy również do porzucenia Kościoła.
FLores troszkę tu się nadmiernie (podobnie zresztą jak wielki i zasłużony polski pionier - ks.Blachnicki) zasugerował "metodą" przyjmując nieświadomie wiele błędnych (lub prowadzących do błędu) treści.
I nie jest to zarzut do żadnego z nich - raczej do braku dozoru duszpasterskiego z baaardzo wysokich miejsc hierarchii.
Ale to już inna rozmowa.
[ Dodano: Czw 28 Lut, 2008 23:51 ]
"aby natychmiast wyrosło z niego wielkie drzewo."(cytat z Ratzingera) To chyba nam nie grozi na razie jeśli chodzi o ewangelizację jest bardzo mało skuteczna.. Raczej ludzie przynajmniej w Warszawie to odchodzą od kościoła. Jak się popatrzy po wspólnotach warszawskich to zdecydowana większość to osoby przyjezdne, a rdzennych warszawiaków od pokoleń to jak na lekarstwo.
Nie o to idzie.
CHodzi o to że ewangelizacja w sposób niepokojący z "treści" przechyla się w kierunku "metod" i to w najgorszym stylu południowokalifornijskich "kaznodziei telewizyjnych" (w stylu "narciarstwo w weekend", "nauka żeglowania w weekend", 'chrześcijaństwo w weekend").
CO gorsze, często "skuteczność" (mierzona całkiem opacznymi wskaźnikami) często staje się argumentem by zaniedbać błędy w treści.
By być dobrze zrozumianym : nie jestem przeciw "kursom" w tym "Pawła". Dobrze że są.
Niedobrze, że nie są stale i bezustannie weryfikowane pod kątem właściwości treści i wpływu.
CHodzi o to że ewangelizacja w sposób niepokojący z "treści" przechyla się w kierunku "metod" i to w najgorszym stylu południowokalifornijskich "kaznodziei telewizyjnych" (w stylu "narciarstwo w weekend", "nauka żeglowania w weekend", 'chrześcijaństwo w weekend").
Spokojnie. Wszystko pójdzie w dobrym kierunku tylko zależy od tego, czy obecny jest ksiądz i czy nie brakuje codziennej Eucharystii podczas kursu. Jakie chrześcijaństwo w weekend,czy "od niedzieli do niedzieli". Może jeszcze "szkółka niedzielna". Raczej to nie grozi. To byłoby zbyt łatwe i po pierwsze nie byłoby chrześcijaństwem według zasady "Bądź zimny, albo gorący". Na bycie letnim nie ma miejsca w chrześcijaństwie.
Wszystko pójdzie w dobrym kierunku tylko zależy od tego, czy obecny jest ksiądz i czy nie brakuje codziennej Eucharystii podczas kursu. Eucharystia jest sine qua non, ale niestety nie jest to warunek wystarczający
Marek MRB napisal:
Kursy są emocjonalnie bardzo "gorące" - nawet przesadnie. Ale to za mało
Emocjonalnie mają być "bardzo gorące". Napełniają prawdziwą radością i pokojem. Ale główną ich rolą jest umocnienie naszej wiary, byśmy następnie mieli odwagę i wytrwałość podczas ewangelizacji, by nie stchórzyć. Tą radość mamy przetworzyć na czyny i słowa.
Powiem Marku,że podczas Mszy także doświadczamy niesamowitej radości, a wręcz szczęścia, gdy przyjmujemy Eucharystię. Ale nie kończy się tylko na uczuciach.
Po Mszy jest rozesłanie i ono właśnie wzywa do dawania świadectwa. Nie wychodzimy więc z kościoła, by pogrążyć się następnie w "słodkim lenistwie" przed ekranem TV lub żeby poplotkować, że ktoś nie jest O.K. Wychodzimy po to, by świadczyć o naszej wierze.
CO gorsze, często "skuteczność" (mierzona całkiem opacznymi wskaźnikami) często staje się argumentem by zaniedbać błędy w treści.
A jakie dokładnie wskaźniki masz na myśli?
A jeśli te co są uważasz za złe to jakie inne byś zaproponował?
Polonium, wybacz ze zapytam : znasz te kursy ? Bo mam wrażenie że ...
Talmid - mam na mysli wskaźniki typu:
- "świadectwo" bezpośrednio po kursie (oczywiście mało warte, bowiem jest jedynie emocjonalną reakcją na kurs, nie stoi za tym żadna "historia")
- liczbę osób które wyszły do modlitwy wstawienniczej
- liczbę osób które wyszły do "wyznania Jezusa"
- głośność i hałas modlitwy (są grupy w których cicha rozmowa z Bogiem bywa wręcz zarzucana)
Ja wiem że nie dzieje się to na wszystkich kursach. Ale niestety zjawisko jest i wpływa do Polski.
A moje drugie pytanie?
Żadnych.
Tego i tak się nie da zmierzyć.
My robimy swoje - a wynik moze być po 20 latach.
A może nie być - ewangelizacja nie może być maszyną do nawracania, to jest sprawa wolnej woli.
To trochę jak ze spisem ludności Izraela w ST który nie podobał się Bogu.
My robimy swoje - a wynik moze być po 20 latach.
Z tym się zgadzam dokładnie tak uważam, jak zresztą większość osób w tym środowisku.
Jednak osoby odpowiedzialne za ewangelizację potrzebują jakiś statystyk do porównania zarówno efektywności narzędzi, jak i skuteczności konkretnych osób i zazwyczaj przyjmuje się do pomiaru skuteczności ewangelizacji ulicznej dwa wskaźniki: ilość osób, które przyjęły cały kerygmat na ulicy, a potem ile tych osób przyszło do wspólnoty. Bądźmy realistami trzeba to jakoś monitorować
O ile drugi jest jeszcze od biedy jakimś miernikiem, to pierwszy IMHO jest marny.
Chciałbym powtórzyć - nie jestem przeciw metodom (nawet emocjonalnym). Zwracam tylko uwagę na dwie rzeczy:
- aby dbać by przy pomocy tych narzędzi siać naprawdę czyste i wartościowe ziarno
- aby metoda nie górowała nad Łaską (w sensie: by raczej liczyć na tę drugą)
Tu szczególnie ważna jest proporcja między tymi dwoma tzn. ile osób, które przyjęły kerygmat trafiło do wspólnoty i jeszcze jak długo w niej zostali. Czyli wspólczynnik rotacji versus współczynnik zatrzymania we wspólnocie. Była np taka wspólnota w Wa-wie, w której rotacja była wyższa niż średnia liczebność wspólnoty w ciągu roku. Ja osobiście na tego typu ewangelizację w tej wspólnocie patrzę bardzo sceptycznie. Poprostu nie umieli tych ludzi zatrzymać na dłużej, ale nic dziwnego skoro się nimi wcale nie interesowali. Ograniczali się tylko do zaproszenia do wspólnoty i koniec.
W dużej mierze się zgadzam, choć patrząc z drugiej strony nie jestem zwolennikiem twierdzenia ze z'ewangelizowany chrzecijanin musi życ we wspólnocie rozumianej jako mała grupa pastoralna (inna rzecz że "wspólnota" to duże słowo - Prawdę mówiąc w większości wypadków należałoby mówić raczej o "grupie celu").
Przyznam też że jestem bardzo sceptyczny wobec tzw. ewangelizacji ulicznej. Uważam że podstawą ewangelizacji jest kontakt, ale o bardziej osobistym charakterze.
choć patrząc z drugiej strony nie jestem zwolennikiem twierdzenia ze z'ewangelizowany chrzecijanin musi życ we wspólnocie rozumianej jako mała grupa pastoralna
Z tym się zgadzam.
Ale wtedy taka osoba jest niemierzalna, co oczywiście pokazuje niedoskonałość wszelkich wskaźników mierzących ewangelizację. Ale lepsze niedoskonałe niż żadne.
A swoją drogą ciekawe ile jest takich osób, które po kerygmacie ulicznym autentycznie się nawróciły i nie trafiły do żadnej wspólnoty.
Możliwa jest też sytuacja, że osoba trafia do innej wspólnoty niż ta co ewangelizowała i wtedy też jest niemierzalna.
Pamiętajmy że jednak Kościół jako całość to też wspólnota - nie mówiąc już o najstarszej wspólnocie religijnej tj. rodzinie.
Jednak osoby odpowiedzialne za ewangelizację potrzebują jakiś statystyk do porównania zarówno efektywności narzędzi, jak i skuteczności konkretnych osób i zazwyczaj przyjmuje się do pomiaru skuteczności ewangelizacji ulicznej dwa wskaźniki: ilość osób, które przyjęły cały kerygmat na ulicy, a potem ile tych osób przyszło do wspólnoty. Bądźmy realistami trzeba to jakoś monitorować
To coś zupelnie jak u ŚJ
Naprawdę nie wiem co ze sprawozdawczością w katolickich wspólnotach mają Ś.J.