UmiĹscy
Mam problem z moim bratem. Mianowicie juz jakis okres czasu nie jaral... A dzisiaj wpadam rano do domu a tam siwo. Poprostu sie zalamalam i nie chcialam mu przy kolegach za bardzo robic awantury i to wogole nie mialoby wiekszego sensu poprostu zalamka a ja sie czuje tak bezsilna
jara, ale co? zioło?
no jeszcze tylko ziolo. tylko teraz patrzec kiedy przejdzie do ciezszych...
kurcze, pogadaj z nim, nie rób awantury, bo to raczej nie poskutkuje, a Ty sie tylko wkurzysz...
tak ale mowic do slupa a slup... robi swoje... gadalam juz miliony razy. jeszcze kurka jakbym byla na miejscu to moze cos by sie dalo zrobic ale jak ja w domu na weekendy jestem i to wlasciwie tak jakby mnie nie bylo to poczul wolnosc i robi co chce. a to tez nie na tym polega zebym byla jego nianka. Jest juz na to za stary...
skoro jest na to za stary, to znaczy, że wie, w co się pakuje, i jakie będą później skutki... to chyba nie za bardzo masz jakieś pole manewru, bo jeśli rozmowa nie pomaga, to nie wiem
A dużo młodszy ten braciak od Ciebie?
Moja siostra marihuane paliła, ale ją skuteczenie oduczyli.
skoro jest na to za stary, to znaczy, że wie, w co się pakuje, i jakie będą później skutki...
hehe tak palił ładne parę lat ale później to rzucił i na jakiś rok czy nawet ponad rok był z nim spokój. A teraz znowu zaczyna wariować...
no właśnie-środowisko, bez jego zmiany to raczej może być marnie, jeżeli facet nie ma wystarczająco silnej woli, a z tego co piszesz to nie ma...
Cytat:
Moja siostra marihuane paliła, ale ją skuteczenie oduczyli.
fajnie masz gratulacje a w jaki sposób ją oduczyli?? myślałam że on też ma ten etap już za sobą ale niestety widocznie to jeszcze nie koniec... Gdyby zmienił środowisko to może i by dał rade ale on tego zrobic nie chce i na to sie nie zapowiada... buuuu
Fakt że nabawiła się tego w szkole. Ale nie dziwi mnie to , już samego powodu na rodzaj szkoły.
Moja mama mocno zainterweniowała w kuratorium i w szkole. Jak doszło do tego , że połączyła marihane, z lekami które musiała brać i ledwie co z alkololem[ kuratorka + policja dokonała najzadu na dom , gdzie siostra miała dostęp do marihuany i alkoholu]... Siostra była w takim stanie, że wylądowała w szpitalu. A znajomośc z tym gościem[równieśnik z klasy] została zerwana, bo ogólnie gościa wysłali do innego ośrodka... gdzie jest wyższy rygor.
A siostra niestety ale miała z powodu wybryków tego rodzaju kuratora, moja mama pilnie ją obserowała, aby nie doszło do powtórki z rozrywki. Obecnie jest lepiej.
Nie wiem czy to istotne dla ciebie czy też nie, ale moja siostra ma lekką niepełnosprawność intelektualną,więc pojmowanie pewnych rzeczy troszke jej z trudnem przychodza. To jej urok
Hm.. Moj brat jest za stary na kuratora, nawet jeśli by już go dstał to sądzę że sąd zainteresowawszy się dogłębniej jego życiem to zamiast kuratora dostałby kratki więzienne i tamtejszego psychologa. Od jego znajomego ja bym kiedyś w ząbki dostała. Tamten gościu co prawda już siedzi za kratkami więc jeden "towarzysz" z głowy. Tylko, że zostało jeszcze dość sporo.... Jak im dzisiaj wyrzucałam przez okno zioło to tylko się modliłam żeby 15 typa mnie nie "zjadło żywcem"... Mój brat jest intelektualnie sprawny... (chyba)... ale jakiś dobry psycholog by mu się przydał...
jakiś dobry psycholog by mu się przydał...
to trzeba jakoś go "zmusić"
A czesem ta marihana nie jest formą odreagowania, pokazania jaki to ja jestem super itd?
co do maryśki to znam to z autopsji... a co do psychologa to za bardzo nie wychodzi bo już parę razy mu mówiłam o tym, ale to spełzło na niczym...
Przez fakt, że mam jeszcze jakiś pozytywny wpływ na siostre, to udało mi się ją "zaciagnać " do lekarza.
hm.. no ja jak byłam w domku to jakby nie patrzeć też miałam jakiś na niego wpływ,a teraz niestety nie mam.... najgorsze jest to że on ma dość duży wpływ na młodszego brata...
A rodzice nie interweniują?
a Karolina, Ty nie masz wpływu na młodszego brata? Kurde, no tak nie może być... a podejrzewam, że rodzice to już w ogóle nie mają na nich wpływu
To całkowity brak autorytetów ?
czy całkowity to by musiała Karolina powiedzieć, ale no skoro, jest w domu tylko na weekendy, to może pogadać z kimś, kto Bratu uświadomi, że 'jaranie' nie jest dobrą rzeczą
Moim zdaniem tylko rozmowa pomoże. A czasem rozmowa to zbyt mało. Potrzeba cierpliwości.
Poszukać powodów, czemu jara.
Jeśli z uwagi na jakieś problemy, to pomóc wyeliminowac problemy.
Jeśli dla szpanu, wyjaśnić,że to już niemodne.
Dobrze by było zmniejszyć wpływ kolegów na niego.
Albo żeby znalazł pożądną dziewczynę, zakochał się, wtedy łatwiej będzie wpłynąć na niego.
Albo zaprosić na spotkanie aa lub inne spotkanie nałogowców.
I myślisz, że ktos da się zaciągną na spotkanie aa albo co, Karolina ma mu dziewczyne znaleźć?
cierpliwości. dużo osób mnie jej uczy...
A tak z innej beczki to tamciulam ja cię znam??
a znasz, znasz
I myślisz, że ktos da się zaciągną na spotkanie aa
może pojdzie... zmyślą aby sie z nich poświać... a tutaj może się zminić i on coś zczai, ze robi źle. Wszystko sie może zdarzyć.
hm.. raczej nie pójdzie. ale cóż warto próbować... jak na następny weekend będę w domu to postaram się z nim porozmawiać i zobaczymy co to da... Nie mam chętnych dla niego
ja moge być chętna
związek ze starszym o cztery lata facetem i do tego z problemami, a na dodatek mieszkającym 30 km od ciebie
to dość ciekawa decyzja
no wiesz... ja tam w N.S często bywam a 4 lata to co to jest
Może samego zainteresowanego zapytajmy
A tak poważnie, to musi sama ze sobą porządek zrobić aby nie ranić innych z powodu swych obecnych zaburzeń
myslę, że on sam do tego dojdzie... tylko potrzeba czasu
żeby się tylko nie zorientował gdy będzie za późno, gdy zmarnuje nie tylko swoje życie ale i brata...
żeby się tylko nie zorientował gdy będzie za późno, gdy zmarnuje nie tylko swoje życie ale i brata...
mi się wydaje, że trzeba mu to uświadomić, że młodszy brat widzi w nim jakiś autorytet i, że ma na niego duży wpływ... może takie coś by podziałało
mi się wydaje, że trzeba mu to uświadomić, że młodszy brat widzi w nim jakiś autorytet i, że ma na niego duży wpływ... może takie coś by podziałało
Gorzej będzie jeżeli uzna to, że może bezprawnie "tworzyc" brata na swój sposób.
nie no ale jeśli wie, że jaranie jest złe, to bedzie się raczej starał brata przed tym ochronić, tzn tak mi sie wydaje
wsumie to rok nie jaral więc chyba widzi w tym coś złego, może to i dobry argument
ha! to powinno do niego trafić bo nie wierzę, w to, że los młodszego brata nie będzie leżał mu na sercu
No to tak może trochę wtrącę się ja Tak leży mu na sercu dobro brata tylko że powiedział że mały musi dać sobie rade w życiu a jego (Seweryna) zdaniem dawanie sobie rady w życiu to znaczy być "co to nie ja", bić wszystko i wszystkich kto się nawinie. itp. (mnie też próbował ochronić ale jakoś mu się to nie udało- wręcz przeciwny miało skutek)...
to sie robi coraz bardziej skomplikowane
Pauluś nie nadążasz za mną??
Czasami rzadko komu to się udaje
może i nie nadążam ale cały czas biegnę, nawet się nie spostrzeżesz kiedy cię przegonię
no być może alenie w tej dziedzinie mam nadzieję
No i teraz nie wiem, czy offtopować.
Myszkunia nie ma potrzeby offtopować już powracam do tematu. A bynajmniej postaram się. No więc na weekend nie gadałam z bratem, poza tekstem że kurs przedmałżeński nie był dla niego to nic z nim nie rozmawiałam... Wiem że to nie było mądre posunięcie bo powinnam z nim porozmawiać na temat jego postępowania i tego jaki to ma wpływ na małego aletak jakoś wyszło.... Może nie czas i nie miejsce...
Może nie czas i nie miejsce...
Pewnie. Nic na siłe.
Miałam trochę podobną sytuację z kumpelą. Tyle że sytuacja była gorsza, bo ona już się zdążyła przenieść z trawki na amfetamine, LSD, grzybki halucynki i takie tam inne, a powodem brania był jej były chłopak ehhh dziewczyna się załamała strasznie. Na początku zgłosiłam to do psychologa szkolnego, ale on stwierdził, że koleżanka do tej szkoły nie chodzi i wogóle coś zaczął kręcić (ale sie wtedy wkurzyłam!), więc dałam sobie z tym spokój. Później rozmawiałam z koleżanką codziennie i jakoś do niej dotarło żeby przestała brać. Nie mam pojęcia jak ja to zrobiłam, ale łatwo nie było. Miałam też to zgłosić do jej rodziców, ale naszczęście nie było juz takiej porzeby. Gdyby się znowu zdarzyło, że zacznie brać(mam nadzieje że nie. Narazie pół roku jest czysta) to już mus przymus zgłoszę to do jej rodziców.
www.modananiebranie.pl ciekawe materiały tam są.
nieania dzieki
Wiecie co, ja jestem przerażona, bo moja siostra z mężem też sobie jarają ziółka. Kiedyś, jak pojechałam do nich na wakacje to próbowali mnie nakłonić do udziału w takiej "imprezie". Byłam zszokowana i załamana i chciało mi się płakać. Teraz jest jakaś dziwna moda na narkotyki w grupach tzw. inteligencji - to ludzie, po których najmniej spodziewałabym się takich zachowań. To taka nowa (a może nie nowa, a ja jestem zacofana?) forma rozrywki. I ostatnio siostra do mnie pisze, że urządzają sobie z mężem taką rozrywkę. Znaczy to nie był krótki epizod w ich życiu. No po prostu osłabłam. I jak tutaj wytłumaczyć komuś wykształconemu, kto wszystko najlepiej wie, że wyrządza sobie krzywdę i że to jest zło. Ja nic nie mogę zrobić, a moja siostra, niegdyś wierząca przecież osoba, już dawno żyje właściwie bez Boga. Szkoda mi moich rodziców kochanych.
Temat dotyczył brata, a ja właściwie o siostrze. Bratowa mi ostatnio powiedziała, że mój brat podobno też n a d a l pali. Mnie się już wcale do domu jeździć nie chce, jak mam słyszeć tego typu "rewelacje". A myślałam, że już dawno z tym skończył.
Zamiast od razu interweniować powinniście raczej się spytać dlaczego i po co. Co do przechodzenie na cięższe narkotyki: to zalezy od człowieka, i nie jest ponoć prawdą, że każdy tak musi. W XIX w narkotyki były lekarstwami Polecam też, zanim zaczniecie wszczynać awantury dużo o tym przeczytac i dopiero dyskutować, bo osoby palące często mają dużo argumentów. Jednym z nich np. przy marihuanie jest (podobno) jej mniejsza szkodliwość od papierosów, stan wyluzowania i ogólnego pokoju i pozytywu do innych w przeciwieństwie do alkoholu. I uwierzcie mi, niekiedy nie chodzi o modę, czy presję, ale jest to własna wola. Tak jak we wszystkim trzeba znaleźć umiar i własne granice
Posłuchaj sobie:
http://patrz.pl/mp3/bodek-narkotyki
Omyk: Chyba bardziej wierzę ludziom, którzy rzeczywiście byli w zakładzie niż komuś kto robi filmik do neta Może jestem młoda, osobiście nie kosztowałam tego aspektu i nie zamierzam, ale wydaje mi się, że takie sprawy należy załatwiać na spokojnie, subtelnie z pomocą,trzeba wspierać a nie awanturować się, grozić - to nie pomaga jak ktoś jest uzależniony. Poza tym sami pojęcie jakieś tez musimy mieć. Aczkolwiek dziękuję za linka.
Nawet nie włączyłaś
Słuchałam kiedyś tego świadectwa... i mnie zatkało. Nie wiem, czy dosłuchałam do końca, ale drugi raz tego słuchać nie chcę, bo ciarki mnie przechodzą na samą myśl o tym, co tam "bodek" mówi.
Włączyłam, ale do końca nie dotrwałam Ja może mam nieco inne spojrzenie na te sprawy. Poza tym takie internetowe sprawy naprawdę mną nie ruszają. mam poczucie takiej nierealności wtedy. Aczkolwiek obiecuję(jeśli mi przypomnicie ^^') że posłucham całe.
To co tam jest to są konkrety i chyba warto tego posłuchać, mimo, że wesołe to wcale nie jest, ale prawda bardzo boli. Trudno nam słuchać o czymś co dotyczy nas, co dotyczy naszych bliskich. Tutaj nie ma mocnych, tutaj są same ofiary. I jeśli się od tego nie trzyma człowiek z daleka to jak wpadnie - siedzi w tym po uszy i można się leczyć, ale to w wielu przypadkach nie wiele pomaga. To co ten gość "Bodek" mówił to realny świat narkotykowego biznesu.
A potem ludzie łamia głowy nad tym jak takim osobom pomóc. Jest to bardzo trudne, bo skutki są często nieodwracalne. Dla mnie najgorsze jest w tym wszystkim to, że przy takim rozwoju tych wszystkich brudów chemicznych moje dzieci moga nie czuć się bezpieczne. Strach przed tym, że te wszystkie brudy trafiają do szkół sprawia, że człowiek myśli o tym, aby dziecko żyło jak w klatce. Normalny człowiek może popaść w paranoję za nim dziecko wpadnie w taki nałóg.
I tutaj naprawdę potrzeba pomocy Boga, pomocy Kościoła, aby trwać w miejscach, które pozwalają na właściwy rozwój duchowy zarówno rodziców jak i dzieci, właściwe wychowanie i przekazywanie wiary i wartości chrześcijańskich. Im bliżej Boga jesteśmy tym Bóg bardziej się o nas troszczy i trzyma nad nami swą ojcowska rękę, aby człowieka chronić przed takimi upadkami na samo dno.
Pozdrawiam
Słyszałam na żywo gościa, który bardzo podobnie opisywał swoją przygodę z narkotykami.... real pełniusieńki. Prawdziwość potwierdzona przez ludzi, którzy z nim byli. Sporo osób wyszło ze\spotkania ze łzami w oczach...
Słucham tego Bodka. Słucham i słucham i myślę, ze tam nie tylko marihuana była przyczyną,. Może osobom, które jeszcze nie kosztowały, to zapewne pomoże, ale tych "wkręconych" raczej rozśmieszy. Sami widzicie komentarze pod spodem. Dlatego jednak zamiast dawać osobie takiej filmik nadal proponuję spokojną wyrozumiałą rozmowę i dużo pomocy, wsparcia. I tu nie mówię o wsparciu duchowym, ale również fizycznym, dogadaniu się z taką osobą, zajmowanie się nią. A nie odtrącanie i kazanie "wybierać" jak to często się zdarza. To tyle ode mnie po przesłuchaniu dzisiaj
Co do filmiku: Ciekawy, ciekawy. Szczególnie ta historia utalentowanej dziewczyny mnie poruszyła.
Edit1: Ja się nasłuchałam na Slocie i też nie było to zbyt przyjemne w słuchaniu. A przekaz był bardzo emocjonalny, taki który trafia. Dlatego czasem warto mówić z sercem, a nie dostawić swoje jak czasem w szkołach. ( Nienawidzę tych nudnych pogadanek -.-' )
Eirienen, byłaś na slocie? ja tez... nudne pogadanki..mnie to zawsze ciekawiło... jak byłam w Twoim wieku...w sumie zależało tez od osoby jak to mówiła.. .posłuchałam bodka .. prawdę mówi. co nie co wiem o tym.
Miałam trochę podobną sytuację z kumpelą. Tyle że sytuacja była gorsza, bo ona już się zdążyła przenieść z trawki na amfetamine, LSD, grzybki halucynki i takie tam inne, a powodem brania był jej były chłopak ehhh dziewczyna się załamała strasznie. Na początku zgłosiłam to do psychologa szkolnego, ale on stwierdził, że koleżanka do tej szkoły nie chodzi i wogóle coś zaczął kręcić (ale sie wtedy wkurzyłam!), więc dałam sobie z tym spokój. Później rozmawiałam z koleżanką codziennie i jakoś do niej dotarło żeby przestała brać. Nie mam pojęcia jak ja to zrobiłam, ale łatwo nie było. Miałam też to zgłosić do jej rodziców, ale naszczęście nie było juz takiej porzeby. Gdyby się znowu zdarzyło, że zacznie brać(mam nadzieje że nie. Narazie pół roku jest czysta) to już mus przymus zgłoszę to do jej rodziców.
Jeśli wyszła z narkomanii to najpierw podziękuj Panu, że ją uzdrowił. Byłbym ostrożny z informowaniem rodziców tej osoby, zwłaszcza gdy sytuacja jest w normie, bo może to zepsuć cały trud, który w to włożono, a piszesz, że nie było łatwo.