UmiĹscy
Artykul traktujacy o tym, czy wspolne mieszkanie narzeczonych przed slubem mozna traktowac jako forme przygotowania do malzenstwa, czy jest to niedopuszczalne...
Jestem ciekaw waszych opinii (kiedy pojawia sie pierwsze, to wyraze swoja )
Hmm...wg mnie jesli nie beda wspolzyli(co bedzie w ich wypadku trudne mieszkajac razem , ale wykonalne ) to mysle ze nie ma w tym nic zlego...poza tym to ma pewne plusy z tego wzgledu ze bedziemy wiedzieli czego sie spodziewac po slubie mieszkajac z dana osoba...np czy nie zapomina zamykac deski klozetowej hehe
Czytajac bede sie staral odrazu komentowac. Chyba, ze nie dobrne
Kościół katolicki naucza, że grzechem jest współżycie seksualne przed zawarciem sakramentu małżeństwa. Mimo tego wyznania nie wiemy jednak, czy pod tą kategorię grzechu podpada także wspólne zamieszkiwanie dwóch osób, które dopiero zamierzają ślubować sobie dozgonną miłość i wierność.
Jesli obie osoby trzymaja sie czystosci przedmalzenskiej to nie widze nic zlego aby razem mieszkaly przed slubem.
"Twierdzenie, że młodzi powinni pomieszkać ze sobą kilka lat przed zawarciem ślubu jest głosem zdemoralizowanego i liberalnego Zachodu, które odrzuca cnotę oraz nie uznaje już żadnych zasad moralnych i obyczajowych
To mi sie nie podoba. Jak dla mnie wcale nie powinni ale moga. Nie wiem czy dla was roznica jest ale dla mnie tak
Mniejwiecej przebrnelem przez ta cos... Nie chcialem cytowac pokolei bo odpowiedzi moje byly by podobne.
Tak tylko czytajac zastanawiam sie dlaczego ludzie zaczeli sami sobie ustanawiac prawo aby przed slubem osoby sobie razem mieszkaly. Wsumie nie majac nic przecwko temu zastanawiam sie po co?? Przeciez sie spotykaja wspolzyc tez nie moga. Chca zobaczyc jak im sie razem spi?? Takie to smieszne dla mnie moze dlatego, ze obce.[/quote]
Tak tylko czytajac zastanawiam sie dlaczego ludzie zaczeli sami sobie ustanawiac prawo aby przed slubem osoby sobie razem mieszkaly. Wsumie nie majac nic przecwko temu zastanawiam sie po co??
tak samo za niepisane prawo mozna uznac poglad ludzi, np zapewne naszych rodzicow, ze do czasu zawarcia zwiazku malzenskiego nie moga mieszkac razem, tlumaczac sie jakimis porzekadlami ludowymi w stylu "krew nie woda" czy tam "cicha woda brzegi rwie" czy jescze jakos inaczej. czytalem kilka opinii na forum malzenskim i ie bylo zadnych negatywnych opinii, aczkolwiek z drugiej strony wedlug statystyk, malzenstwa, ktore zamieszkaly razem przed slubem charakteryzuja sie czestsza liczba rozwodow. ale jak zwykle w takich dziedzinach jest to odrebna sprawa konkretnej pary. nie mozna tego uogolniac. dla jednych wspolne zamieszkanie moze byc budujace, dla innych destruktywne. faktem jednak jest, ze pozwala lepiej poznac ta druga osobe, nie zawsze od dobrej strony.
no to chyba sympatyczne zasnac do kogos przytulonym nawet niekoniecznie po dzikiej orgii
Hehehe...
nie mowie, ze nie wsumie to serio nie mam nic przeciwko ale zastanawiam sie jak naprawde wyglada to patrzac z KK.
Spytalem sie kumpla czy chcialby zamieszkac ze swoja dziewczyna teraz przed slubem. A on odpowiedzial, ze by sie chyba znudzil i do slubu by nie doszlo. Rozwalil mnie koles tym tekstem bo balem sie pomyslec jaky wzile slub i zamieszkali by razem po slubie.
Ale gosc
Czy wspólne zamieszkanie jest grzechem?
Po pierwsze na pewno będzie rodzić wiele okazji do popełnienia grzechu nieczystości. Ale zwolennicy mogą nawet powiedzieć, że przecież nie muszą współżyć. A ja się zapytam, czy tylko współżycie seksualne jest wykroczeniem 6 przykazania? Przecież przykazania trzeba rozpatrywać w szerszej materii.
Kiedyś to nawet mąż nie znał żony na dzień przed ślubem, bo rodzice mu ją wybierali. Z czasem sami sobie wybieramy partnera. Teraz widzę, że lansuje się już model, aby nawet zamieszkać przed ślubem razem. Ciekawe co będzie za kilka lat. Może ktoś zaproponuje aby "na próbę" mieć dziecko przed ślubem? Wiem, że trochę przesadzam, ale widzę jak społeczeństwo się "rozluźnia" na przestrzeni dziejów. Wiem, że czasy się zmieniają i nie można stać w miejscu, ale boję się do czego to doprowadzi w przyszłości.
Wiem tylko jedno. Że w tym roku po raz pierwszy w Polsce zarejestrowano już więcej rozwodów niż małżeństw!!! Może to absurd, ale taka jest smutna prawda. Wiem też, że kiedyś ludzie nie współżyli przed ślubem tak powszechnie jak to jest dziś, że nie mieszkali przed ślubem razem. I też kiedyś nie było tyle rozwodów co dziś!! Więc argument, że zamieszkając przed ślubem można się lepiej poznać uważam za bespodstawny. Może i w tej chwili wydaje się to dobre i logiczne, ale w dalszej perspektywie prowadzi do liczniejszych rozwodów. Niby móc poznać lepiej przyszłą żonę przed ślubem to dobre, bo kto widzi w tym coś złego? Nawet ja uważam, że móc poznać lepiej swoją żonę przed ślubem mogło by wyjść nam tylko na dobre. Ale w konsekwencji praktyka jest taka, że to prowadzi do częstszych rozwodów. Dla mnie to absurd, ale tak właśnie jest! Nie wiem czy to da się zrozumieć, ale widzę tu mącenie szatana, który jak już w innym temacie napisałem (Wolne Forum -> Wpływ szatana na wolną wolę http://www.zacisze.net.pl...topic.php?t=118), czasem nawet robi dobre rzeczy, aby w konsekwencji po jakimś czasie zbierać złe tego owoce.
to prawda ze wczesniej nie bylo tyle rozwodow. ale moim zdaniem jest to minimalny wplyw tego czy mloda para zamieszka przed slubem czy nie. swiat poszedl do przodu. kiedys malzenstwa byly bardzo stereotypowe: maz zarabial, zona gotowala. Ponadto maz byl glowa rodziny, zona mu sie podporzadkowywala, co powiedzial maz bylo swiete. i to wlasnie przez uleglosc zon bylo mniej rozwodow. teraz, kiedy zony pragna osiagnac kariere zawodowa, miec dzieci po 30tce i dorobic sie willi z basenem sprawa zaczyna przybierac nieoczekiwany obrot. nie jestem zwolennikiem stereotypow, nie zwalam wszystkiego na niewiasty. po prostu uchwycam, ze teraz jest inna mentalnosc. latwiej o destrukcyjny konflikt, glownie na podstawie kasy. niemaly wklad ma tez bezproblemowosc brania rozwodow.
Czy wspólne zamieszkanie jest grzechem?
Po pierwsze na pewno będzie rodzić wiele okazji do popełnienia grzechu nieczystości. Ale zwolennicy mogą nawet powiedzieć, że przecież nie muszą współżyć. A ja się zapytam, czy tylko współżycie seksualne jest wykroczeniem 6 przykazania? Przecież przykazania trzeba rozpatrywać w szerszej materii. TAK, tu moge sie zgodzic w 100% to co napisal mowca.
kiedys malzenstwa byly bardzo stereotypowe: maz zarabial, zona gotowala. Ponadto maz byl glowa rodziny, zona mu sie podporzadkowywala Wg. mnie tu nie chodzi tylko o same stereotypowe małżeństwa. To, że teraz kobieta też zarabia, zapewne też ma wpływ, gdyż nie może już sama w całości się poświęcić rodzinie (ale takie czasy, że często sam mąż nie utrzyma rodziny). Lecz nie dopatrywał bym się źródła całego problemu tylko w tej kwestii.
Jestem ciekaw waszych opinii (kiedy pojawia sie pierwsze, to wyraze swoja )
GERWAZ juz sie doczekac nie moge
Gdyby to była prawdziwa miłość, niczym nie skalana, oparta w 100% na Bogu...
a dopuszczasz istnienie 100% milosci nie opartej na Bogu? przeciez jak juz w temacie "co jest dla ciebie najwazniejsze" nie zawsze bog jest na pierwszym miejscu. troche offtopic, ale to tez sie po czesci laczy z tematem.
Mi chodziło o prawdziwą miłość, taką jak ja ją rozumie (co napisałem). A nie taką "prawdziwą", jak 95% społeczeństwa sądzi. Dla mnie tej naprawdę prawdziwej jest bardzo mało wśród ludzi, niestety
a dopuszczasz istnienie 100% milosci nie opartej na Bogu?
To pytanie nie bylo kierowane do mnie ale...
jesli Ci chodzi, ze czy mozna kochac inna osobe a nie byc blisko Boga to wydaje mi sie, ze tak. Ale nie wierze w milosc wieksza od Boga. Wydaje mi sie, ze nikt nie potrafi kochac taka miloscia jak Bog.
Mi chodziło o prawdziwą miłość, taką jak ja ją rozumie (co napisałem). A nie taką "prawdziwą", jak 95% społeczeństwa sądzi. Dla mnie tej naprawdę prawdziwej jest bardzo mało wśród ludzi, niestety
a wiec prawdziwa milosc tylko w obliczu wiary? Primo: Mi chodzi o to, że 95% społeczeństwa ma wypoczone pojęcie prawdziwej miłości. To co oni już uważają za prawdziwą miłośc, dla mnie jest tylko wierzchołkiem góry lodowej prawdziwej miłości. Dla mnie to za mało.
Secundo: Uważam, że bardzo ciężko jest zbudować kochającą się rodzinę bez Boga.
Mysle, ze dobre by bylo przedstawienie tego czym jest milosc? Czy patrzac na malzenstwo milosc to tylko cielesne okazywanie sobie uczuc? Jesli tak to dla mnie jest to chore. I osobiscie wolabym takiej milosc nie doswiadczyc. dal mnie niesamowite jest doswiadczenie milosci Boga. Nie jest to doswiadczenie cielesne w sensie seksualne.
Boga katolickiego czy Boga dowolnej wiary?
Robi a o co chodzi? Dawaj cytaty czyjej wypowiedzi sie to tyczy. Bedzie nam latwiej sie dogadac
zobacz na date twojego i mojego postu. 14:50 wiec byles o kilka sekund szybszy. w przeciwnym razie jakbym nie odnosil sie bezposrednio do wyzszego jk mniemalem posta, napisalbym cytat
[ Dodano: Pią 27 Sie 2004 11:06 ]
Tak samo zbytnie rozpasanie seksualne jak i sama wstrzemiezliwosc nie sa dobre. co do wstrzemiezliwosci i jej negtywnych skutkow mamy nawet fragmenty w pismie. jak ktos pragnie to przytocze.
Robi po co się pytasz, czy przytoczyć? Trzeba było od razu przytoczyć
Ciekawe te Twoje cytaty. Szczególnie ten ostatni
A o co Ci chodzi z I Kor 7,36?
nie wiem, moze chodzi o to ze koles ma dziewczyne, ktora ciagle jest dziewica a on juz chcialby sie z nia seksić. tak wiec swiety pawel pisze: "neich wiec czyni co chce" a potem "niech sie pobiora".
nie bierzcie na serio tej wypowiedzi.
@ Robi: Pismo Świete zostalo napisane i zinterpretowane. Nie robi sie tego na wlasna rewke bo wychgodza bzdury.
@ Robi: Pismo Świete zostalo napisane i zinterpretowane. Nie robi sie tego na wlasna rewke bo wychgodza bzdury.
jesli tak mialoby byc, to dopuszcze sie stwierdzenia, ze bzdura jest to, ze Bog to kazdego osobiscie przemawia w kartach Pisma Swietego. jesli ci nie pasuje moja przedostatnia wypowiedz, to spox, bo tam napisalem, zeby nie brac tego na powaznie. ale jesli chodzi o te wyzsze cytaty, to kazdy ma prawo do wlasnych interpretacji. moim zdaniem bzdura jest odniesienie historii Onana do pieszczot malzenskich poza stosunkiem, bo to calkiem inna sytuacja, a jednak dla zwolennikow teorii czystosci malzenskiej to niepodwadalny argument w pismie sw.
jesli tak mialoby byc, to dopuszcze sie stwierdzenia, ze bzdura jest to, ze Bog to kazdego osobiscie przemawia w kartach Pisma Swietego.
To cos calkiem innego. Interpretacja Pisma Świetego a przemawianie Boga po przez karty Bibli nie ma ze soba nicx wspolnego. Bog przemawia podczas modlitwy. zazwyczaj to w glowie pojawiaja sie numerki i namiary na fragment w Pismie Świetym. A interpretujesz tak jak zwykly text.
Nie jest to trescia tematu, ale mozna stworzyc nowy na ten temat jesli chcesz.
nie ma sensu, bo to mam nadzieje chwilowe odejscie od tematu wynikajacego z roznicy zdan. a rozchodzi sie o to, ze odmawiasz mi interpretacji Biblii tak jakby kosciol katolicki mial monopol na rozumienie teksstow biblijnych. a moze tak w rzeczywistosci jest? nie mowie, ze we wszystkich intepretacjach mam racje i tak samo nei kazdy musi sie z nimi zgadzac.
znalazłam cos ciekawego odnośnie czystości przedmałżeńskiej
I.Aspekt
Siedzi dwóch kumpli przy barze.
Piją równo, dają czadu.. bardzo się lubią.
Ufają sobie.. Są dla siebie, jak dwie połowy.
Nie są homoseksualistami, ale nie mogą bez siebie żyć.
To sprawia, że nie mają przed sobą oporów..
W pewnym momencie kumpel daje uwagę ziomowi:
-Wiesz Stary,już tyle lat chciałem Ci to powiedzieć,
ale jakoś nie miałem odwagi.Gdy widzę Twój kryzys
w małżeństwie,przypomina mi się przeszłość...
Twoja żona nigdy nie była święta. Lubiła bardzo
zabawę. Kochała tańczyć. Uwielbiała uwodzić..
No..w końcu jest kobietą.. ale miała jedną wadę..
Była erotomanką.. Nigdy się do tego nie przyznawała.
Wszystkie kobiety są skryte.. nie powiedzą tego..
Gdybym miał policzyć swoich kumpli.. to miało ją z trzech.
Mimo słabości nie była puszczalska... ale sposób, w jaki
ich obracała.. przyprawiał mnie o mdłości.. nie miała
granic.. kochała to.. nie wstydziła się myziać przy innych.
Gdy dziś patrzę na Twoją krzywdę i jej zazdrość,
nie mogę znieść jej hipokryzji... jakim prawem ona
wymawia Ci, że lubisz spędzać czas z kobietami,
w pracy, pozostając tylko na stopie koleżeńskiej.
Ty byś jej nie zdradził.. w życiu...
II.Aspekt
Siedzi dwóch kumpli przy barze.
Piją równo, dają czadu.. bardzo się lubią.
Ufają sobie.. Są dla siebie, jak dwie połowy.
Nie są homoseksualistami, ale nie mogą bez siebie żyć.
To sprawia, że nie mają przed sobą oporów..
W pewnym momencie kumpel daje uwagę ziomowi:
-Wiesz Stary,już tyle lat chciałem Ci to powiedzieć,
ale jakoś nie miałem odwagi.Gdy widzę Twój kryzys
w małżeństwie,przypomina mi się przeszłość...
Twoja żona była taka święta. Lubiła bardzo
zabawę. Kochała tańczyć. Ale nie uwodziła..
No..w końcu jest kobietą.. szanowała się jednak..
Była erotomanką.. Nigdy się do tego nie przyznawała.
Wszystkie kobiety są skryte.. nie powiedzą tego..
Ale mocno trzymała zmysły na wodzy.
Marzyła o tym, by oddać swoje ciało mężowi.
Nie przed ślubem.. bo zdarza się rozpad związku
nawet w dniu ślubu.. marzyła o prezencie dla męża.
Gdybym miał policzyć swoich kumpli.. to miało ją z trzech.
Mimo słabości nie dała się im nawet dotknąć.....
ale sposób, w jaki ich zniewalała.. przyprawiał mnie o zazdrość..
miała granice.. kochała to.. ale wstydziła się myziać przy innych.
Znała zasady. Gdy dziś patrzę na waszą krzywdę,
nie mogę znieść tego... przecież ona była taka dobra...
marzyła,by dać szczęście mężowi.. była wierna już przed ślubem.
Nie potrafię tego określić... stary.. ja się w niej kochałem..
Śliczna, seksowna... ale szanowała się.. cud natury..
Przestań się dąsać.. nie ważne, iż ona nie ma racji..
Idź do niej z kwiatami... nie przepraszaj.. bo to ona przegięła..
Ale przez wzgląd na przeszłość.. zrób to dla niej..
Chyba na to zasługuje? Na pewno dojdziecie do zgody.
Co wy na to?
Pewnie, że to też możliwe, ale jeśli ktoś nie był wierny przed ślubem, jak oczekiwać wieroiści po
Pewnie, że to też możliwe, ale jeśli ktoś nie był wierny przed ślubem, jak oczekiwać wieroiści po
Jeśli przed ślubem nie dochowuje się wierności, to logiczne jest, że sam sakrament nie wiele zmieni i po slubie będzie podobnie.
Dlatego jest ten czas kiedy ludzie poznają się wzajemnie.
Natomiast takie cechy jak wierność czy uczciwość to nie jest kwestia samego chodzenia, by się ich nauczyć, tego się uczy od samego początku, kiedy jest się dzieckiem. Później już trudno się tego nauczyć. Sam związek jest tylko dopełnieniem tego, czego nauczyliśmy sie przez te wszystkie lata młodości, kiedy byliśmy dziećmi, później nastolatkami aż wreszcie doszliśmy do tego etapu,kiedy sami będziemy decydować o własnym zyciu.
Pozdrawiam
To trochę brzmi, jakbyś uznawał, że nauczenie sie wierności w wieku dojrzałym jest prawie niemożliwe
To trochę brzmi, jakbyś uznawał, że nauczenie sie wierności w wieku dojrzałym jest prawie niemożliwe
Może nie tak nie możliwe, co dosyć trudne. Wszystko jest mozliwe, ale nie wszystko jest łatwe, dlatego trzeba się wtedy ogromnie starać, by nauczyć się wierności.
Pozdrawiam
Jak sie jeszcze weźmie pod uwagę, że połowę roboty załatwia łaska Boga pochodząca z sakramentu ...
Z moim ch;opakiem spotykam się grubo ponad 3 lata, za dwa lata planujemy się pobrać. Nie myślimy o wspólnym mieszkaniu, mimo ze juz mamy takie możliwości. On ma kawalerkę i mieszkanie w ktorym mieszka z rodzicami, ja mam stypendium on pracę. Z pomocą rodziców dało by radę się utzymac bez problemów.
Nie chcemy z prostej przyczyny. Krew nie woda. Może to i stare głupie przysłowie, ale zawiera prawdę. Wystarczyło mi ze byliśmy tydzień pod namiotami, już wiem jakby wyglądało nasze wspólne mieszkanie. Nie dorośliśmy do tego, tak samo jak nie dorośliśmy do małżeństwa. Fakt że miło budzić sie i widzieć koło siebie Jego. Dobrze zasypiać wtulając się w męskie ramie ale wszystko ma swój czas i jest wyznaczona godzina na wszystkie sprawy pod niebem. Miłości trzeba się uczyćia ze sobą od razu ze sobą mieszkając.
No to też w sumie prawda ... Chyba jednak najwięcej zależy od charakteru