UmiĹscy
Czy przeklinanie jest grzechem, czy po prostu brakiem kultury osobistej? Różnie na ten temat słyszałam. Wulgarne wyrażanie się o kimś - rozumiem, grzech. Ale jak czasem człowieka szlag trafi i sobie pod nosem albo w myśli przeklnie, to to jest już grzechem?
Czy przeklinanie jest grzechem, czy po prostu brakiem kultury osobistej? Różnie na ten temat słyszałam. Wulgarne wyrażanie się o kimś - rozumiem, grzech. Ale jak czasem człowieka szlag trafi i sobie pod nosem albo w myśli przeklnie, to to jest już grzechem?
Nie pamiętam, czy już gdzies o tym nie pisałem. najwyżej zrobisz Offieczko czystki.
Chodzi o to, że:
1. Wulgaryzmy dla chrześcijanina powinny być postrzegane jako zagrożenie grzechem odnośnie odczuwania piękna stworzonego świata, piękna wnętrza ludzkiego, subtelnego, delikatnego i wrażliwego na Boga, który przychodzi w ciszy i czystości (vide: eucharystia)
2. Wulgaryzmów używamy w złości, w nerwach. Czasem słusznie zapłonie świętym gniewem, czasem zaś nie. Czemu przyzywac w tym momencie bród, rynsztok, etc? To własnie wtedy powinienem zawołac z Psalmista: Wspomożenie moje w Imieniu Pana, który stworzył niebo i ziemie (Ps 124 bodajże); albo wołać z Bartymeuszem: Jezusie Synu Dawida ulituj się nade mną.
3. Wskutek złych rozmów psują się dobre obyczaje - 1 Kor 15,33. Tam, gdzie brak kultury języka, tam tez można mówić o brudzie duchowym. Zachwaszczona wulgaryzmami dusza jest bardzo podatna na wszelkie inne grzechowe słabości
Czyli spowiadać się z tego trza?
Czyli spowiadać się z tego trza?
W rzeczy samej.
Ale ciekawe jest to, że jeśłi np ktoś klnie że tak powiem, bez złej woli, bardziej, by swą emocjonalnośc utrzymac na wodzy - zaleca się takiemu, aby nie tyle gryzł się w język, ile bardziej zachęca się go, by był do bólu ugrzeczniony: wiecie - na każdym miejscu i o każdym czasie: proszę, przepraszam, dziękuję i inne tego typu zaklecia
Ale ciekawe jest to, że jeśłi np ktoś klnie że tak powiem, bez złej woli, bardziej, by swą emocjonalnośc utrzymac na wodzy - zaleca się takiemu, aby nie tyle gryzł się w język, ile bardziej zachęca się go, by był do bólu ugrzeczniony: wiecie - na każdym miejscu i o każdym czasie: proszę, przepraszam, dziękuję i inne tego typu zaklecia
Od razu mi się przypomniała podobna akcja z mojej wakacyjnej pracy. Bachory naskarżyły na nas - służbę kuchenno-zmywająco-serwującą żarcie, że jesteśmy wobec nich wulgarni i niegrzeczni (oczywiście nie bez powodu nam się to zdarzało ). Więc zastosowaliśmy właśnie taki chwyt - byliśmy tak przesadnie grzeczni i ułożeni, że aż się rzygać chciało
A wracając jeszcze do tych wulgaryzmów. Na pewnych rekolekcjach, zalecano nam różne formy wyładowywania nagromadzonej złości i złych emocji, no bo wiadomo - jak się tłumi, to jest to bardzo niekorzystne i dla siebie samego i dla ludzi wokoło. I jedna kobitka mówiła, że jak ją coś już tak porządnie wyprowadzi z równowagi, to wyklnie się za wszystkie czasy i ma potem spokój. Powiedziała, że jak już naprawdę w nas wzbiera ten gniew i złość, to nie tłumić tego i wyładować najlepiej jak się da (byle nie krzywdzić innych ludzi). Niektórym jak widać pomaga w tym klnięcie i wykrzyczenie z siebie wszystkiego co nas od środka trawi.
Powiedziała, że jak już naprawdę w nas wzbiera ten gniew i złość, to nie tłumić tego i wyładować najlepiej jak się da (byle nie krzywdzić innych ludzi).
To fakt. Nie należy tłumić emocji ani tych >>plus<< ani >>minus<<. W ten sposób przeładowujemy naszą podświadomość, a ta lubi później płatać figielki
Ale sposobów na skanalizowanie swych uczuć człowiek ma bez liku. Jedni radzą się wykrzyczeć (ja chodze na sale gimnastyczną w piłe pograć i powrzeszczec przy tym ) inni radzą np do drzewa się przytulić, albo iśc do ogródka popracować.
nni radzą np do drzewa się przytulić
Przytulić? Na rekolekcjach co niektórzy poszli się na drzewach wyrzyć Ale był też wielki wór treningowy w piwnicy. Tam można było wrzeszczeć ile sił i nic nie było słychać. A worek terningowy wiele tam zniósł gniewu i wściekłości... To były jedyne rekolekcje w których nie było pod tym względem hamulców. Mieliśmy pozowlenie na przeklinanie. To był jeden z elementów terapii...
Oczywiście jestem przeciwna wulgaryzmom, co zastępują u niektórych przecinki. Zwłaszcza jeśli są to nastolatki. Aż uszy bolą jak się ich niekiedy na ulicy posłucha.
Czasem biorę z sobą do auta tę ślicznotę
żeby spuścić trochę powietrza zatrutego z siebie.
Jest taki jeden ksiądz dr Włodzimierz Cyran. Mówił swojego czasu jak przychodzą do niego rodzice który mówią: niech sie ksiądz pomodli za syna bo pije cały czas, niech sie ksiądz pomodli za córke bo sie źle prowadzi...
Na to pada jedno pytanie- a gdzieś odsyłała/odsyłał to dziecko jak było mniejsze? - Do diabła żeś odsyłał, to poszło do diabła, to co sie dziwisz? Poszło do diabła.
Jeśli ktoś chce zrozumieć sens nie rzucania przekleństw polecam film z Miją Jovović "Joan of Arc" bohaterka nie znosiła przekleństw, i miała powody do tego.
Wulgaryzmy, a przekleństwa to dwie różne rzeczy, choć nazwy te są zamiennie (a niesłusznie) używane do określenia brzydkich słów.
Jest taki jeden ksiądz dr Włodzimierz Cyran. Mówił swojego czasu jak przychodzą do niego rodzice który mówią: niech sie ksiądz pomodli za syna bo pije cały czas, niech sie ksiądz pomodli za córke bo sie źle prowadzi...
Na to pada jedno pytanie- a gdzieś odsyłała/odsyłał to dziecko jak było mniejsze? - Do diabła żeś odsyłał, to poszło do diabła, to co sie dziwisz? Poszło do diabła.
KA - PI - TALNE
KA - PI - TALNE tekst jak tekst... Nic zachwycającego tu nie widzę.
jako osoba dorosła i świadoma wiem, że nie jest to słowo miłe.
Zależy w jakim kontekście je wypowiadasz i z jakim natężeniem głosu
No jasne Offco. Jak jetem wkurzony i powiem wzburzonym głosem "cholera jasna" to chyba każdy dorosły będzie wiedział jaki jest sens tych słów, że nie chodzi tutaj o chorobę, ale o zwyczajny wulgaryzm. Tylko czy zawsze człowiek może uniknąć nawet takiego wulgaryzmu? Czy jest to wulgaryzm na tyle nieprzyjemny, zły, aby człowiek musiał mieć się na uwadze, aby go nigdy nie używać? Ja niestety nie jestem w stanie takiego wulgaryzmu uniknąć. Czlowiek, który jest narażony na takie czy inne sytuacje, w których nerwy biorą górę nad rozsądkiem, opanowaniem to będzie takich czy innych wulgaryzmów używał. Im bardziej człowiek obraca się w świecie osób kulturalnych tym bardziej takich wulgaryzmów unika, szczególnie tych najbardziej nieprzyjemnych.
Pozdrawiam
Ale bywa,że są osoby nieużywające wulgaryzmów oraz takie,które wpadły w istny nałóg.Nie szukam próżnej chwały,ale nie używam wulgaryzmów od małego,choć takowe słyszałem.
w podstawówce to się szpanowało... kto więcej zna wulgaryzmów... ale jak się na ulicy usłyszało to samo tylko z innych ust, to aż się człowiek za głowę chwytał, że to tak brzmi... ale to czy sie ich używa zależy przede wszytskim od domu rodzinnego i znajomych; no i cóż nie ukrywam że mi się też czasem coś wyrwie, ale to muszą być już napraw ekstremalne sytuacje
[ Komentarz dodany przez: Groniu: Pon 28 Maj, 2007 14:53 ]
Wulgaryzm (łac. vulgo)
To tak na marginesie;
W moim środowisko tyle się już nasłuchałem wulgarnych ludzi, że cały jestem tym świństwem przesiąknięty. Ale mam fajny sposób, żeby ich nie naśladować. Zwykle w ekstremalnych sytuacjach używam wulgaryzmów modyfikowanych, żeby nikogo nie zgorszyć.
Typu np. ooo bulwwwwa. Albo zdrobniałe formy: o kurczę, o holender itp. To brzmi super light'owo. Albo jeszcze można rzucić tekst na rozładowanie napięcia:
"Czarna krowa w kropki bordo gryzła trawę kręcąc mordą". Powtarza się go tyle razy, aż szał nie minie (ale najlepiej powtarzać go głośno w myślach, bo jakby kto usłyszał, to mógłby się po kwiczeć ze śmiechu ).
Jak się potężnie wkurzę, to potrafię porządnie zakląć, ale w myślach albo tak żeby nikt nie usłyszał - parę razy w życiu mi się zdarzyło . Ale ten ostatni sposób staram się wyeliminować .
By cię chudy Mojżesz w siedzenie kopnął
Wg mnie wulgaryzmów używają ci tylko, co nie potrafią zapanować nad sobą,. nad swoimi emocjami.
oj nie zawsze. Czasami można wpaść w nałóg. Wtedy k.... to stały przerywnik, jak mówiła moja polonistka:D Wiele zależy od towarzystwa, w którym się obracasz.
Wulgaryzmy świadczą o braku kultury lub o podatności na negatywne wpływy i obniżają poziom cywilizacji.A są tworzone z nudów i często przez osoby o małym zasobie słów.To powoduje,że powstają namiastki słów.Następnie te namiastki wkraczają do różnych środowisk i często istnieje na nie bierne przyzwolenie.
By wejść na wyższy poziom cywilizacyjny trzeba postawić sobie wymagania:
-brak nienawiści
-brak wulgaryzmów
-wyzbycie się uprzedzeń i przesądów
-brak egoizmu i pychy
-bezinteresowność
-kultura wysoka
-brak nałogów
By cię chudy Mojżesz w siedzenie kopnął
Chybaby nie do kopnął, bom za wysoki
Ale serio, to za co miałby mi kopa zasadzić? Przecież staram się unikać wulgaryzmów.
A jak nie wytrzymuje, to po prostu śmieszną rzecz typu bulwa zasadzę i jest spox.
To widać, nikt Cię jeszcze w życiu porządnie, jak to się mówi nie rozjuszył.
Nie pouczaj mnie o tym co przeżyłam ok.? Kwestia siły charakteru w pewnych sytuacjach.
nieania napisał/a:
Wg mnie wulgaryzmów używają ci tylko, co nie potrafią zapanować nad sobą,. nad swoimi emocjami.
To widać, nikt Cię jeszcze w życiu porządnie, jak to się mówi nie rozjuszył.
Normalnie, jak nie odreagujesz, to cię krew zaleje .
nie kreuj się na jedyną sprawiediwą Joannę D`Arc ok? Sama zaczynasz polemikę, a potem pretensje. Z tobą rozmawiam? Wpadłeś ni stąd ni zowąd i jakieś opinie wystawiasz.
Z tobą rozmawiam? Wpadłeś ni stąd ni zowąd i jakieś opinie wystawiasz.
Bo drażni mnie takie zachowanie. Starasz się nam zaimponować, że coś przeżyłaś? Każdy coś przeżył, a ty starasz się robić z siebie autorytet w sprawie życiowego doświadczenia i to już w którymś temacie.
Bo drażni mnie takie zachowanie. Starasz się nam zaimponować, że coś przeżyłaś?
Niczym nie staram się imponować. W pewnych tematach mówiąc o czymś podpieram doświadczeniem, autopsją, żeby ktoś nie powiedział, że z księżyca wiedzę zebrałam.
A w tym temacie, najwyraźniej nie zrozumiałeś o co chodzi. Bo akurat nie jest ważne to, czy ja coś przeżyłam, czy nie, ale o to, co zasugerował Bio, jakby znał mnie lepiej niż ja sama.
...ale o to, co zasugerował Bio, jakby znał mnie lepiej niż ja sama.
I tyle draki, oto co zasugerował Bioman. Muszę zatem ostrożniej się wypowiadać w Twojej obecności. Nie chciałem Cię pouczać, ale zasugerowałem na swój bioman'owski sposób, że może jednak nie byłaś jeszcze w tak piekielnie ognistej sytuacji, w której mogą Ci gały z nerwów wyjść (prawie jak temu gościowi - tylko się nie przeraź ). Nie miałem intencji Cię denerwować, ale widzę, iż jednak to zrobiłem. Więc shamma kare.
Wow.. ten facet jest boski.... no to na ten biomanowski sposób wyobraź sobie, że byłam i to nie raz.... ale...
Ogólnie rzecz biorąc, wulgaryzmy to kir-qazal czyli bzdury.
[ Dodano: Nie 22 Lip, 2007 03:00 ]
A czy jak rzucę sobie przysłowiowym zakrętem zamiast przecinka to grzech czy nie grzech??
A czy jak rzucę sobie przysłowiowym zakrętem zamiast przecinka to grzech czy nie grzech??
Jasne, że grzech. Przeklinając gorszysz innych ludzi.
Poza tym, jeden mądry Jedi się już na ten temat wypowiadał tutaj.
A jeśli ktoś klnie tak tylko żeby wyrzucić z siebie emocje? Jak jest sam. Nie na kogoś konkretnie tylko tak po prostu, bo inaczej nie wytrzyma, a nikogo nie chce krzywdzić, czy gorszyć.
Tylko co wtedy kiedy jestem wśród ludzi którzy są tak zdemoralizowan i, że sie nie zgorszą??
A jeśli ktoś klnie tak tylko żeby wyrzucić z siebie emocje? Jak jest sam. Nie na kogoś konkretnie tylko tak po prostu, bo inaczej nie wytrzyma, a nikogo nie chce krzywdzić, czy gorszyć.
Według tego postu ↓
Nikt nie jest sam, Bóg słucha. Chodziło mi o innych ludzi..
a co zrobić kiedy się słucha wulgaryzmów??, bo ja naprawde nieraz mam ochotę zwrócić uwagę takiemu nawet dużemu człowiekowi....- oczywiście temu którego znam, bo obcego wolę nie zaczepiać.
Ja się pytam czy mamusia czy tatuś tak w domu mówili - i zapada cisza
Chodziło mi o innych ludzi..
Wiem o tym, lecz miałem na myśli, że jeśli ten ktoś jest sam i ↓
A u mnie ani tatuś ani mamusia, a mimo wszystko mi sie zdarza. I co w związku z tym??
Dlaczego wulgaryzmy są złe ? A nie czytał nikt, że jednym z owoców Ducha Świętego jest uprzejmość ? Ten kto używa wulgaryzmów na codzień raczej cnoty uprzejmości nie posiada. Zaś co do nadużywania Świętych Imion nadaremnie to przykazanie Dekalogu mówi o tym jasno,a naruszenie tego przykazania jest grzechem ... ciężkim.
Hhee sprawdźcie sobie hiszpańskie przekleństwa. Ci to dopiero bluźnią:)
Nie wiem, czy gdzies już to pisałem, ale jednym z kryteriów rozpoznawania dibelskiego działania są właśnie wulgaryzmy. Jest jednak też coś, co w medycynie określa się jako Zespól Tourreta. Kto ma tę przypadłość, ten może również jako objaw, posiadać >>zdolność<< do bluzgania...
Do niedawna nie przeklinałam w ogóle.... ale teraz, tak mniej więcej od listopada ciężko mi nie kląć... właśnie jak jestem sama (prawie).
Ja przeklinam, chyba nawet za dużo (oczywiście tylko jak nikt nie słyszy). Był czas, kiedy nie przeklinałam prawie wcale, bo tak sobie postanowiłam i jakoś tak się pilnowałam. Od dłuższego czasu chyba nie traktuję zbyt poważnie tej wady i nie pracuję nad tym, by tego unikać.
Od dłuższego czasu chyba nie traktuję zbyt poważnie tej wady i nie pracuję nad tym, by tego unikać. A diabeł się cieszy...
Poza tym: http://www.wiadomosci24.p...mach_55003.html
A ja się cieszę, że nie uzywam wulgarzmów i nie przeklinam.
I jakoś ta postawa dobrze wpływa na innych, bo starają się unikac niepotrzenych i brzydkich skrótów myślowych.
Ja jestem ciemna, jeśli chodzi o komputer - ten tekst, co link Ksiądz podał to się jakoś powiększa (bo literki jakby prawie nieczytelne)?
[ Dodano: Pon 07 Kwi, 2008 23:38 ]
Ja jestem ciemna, jeśli chodzi o komputer - ten tekst, co link Ksiądz podał to się jakoś powiększa (bo literki jakby prawie nieczytelne)?
naciśnij na link i tyle powinno on ci się otworzyć. Ja nie mam problemu i się spokojnie otwiera link.
Ech, ja czasem używam, na szczęście tylko kot je słyszy!
Ja jestem ciemna, jeśli chodzi o komputer - ten tekst, co link Ksiądz podał to się jakoś powiększa (bo literki jakby prawie nieczytelne)? Chodzi wszystko jak trzeba.
Przeklenstwa czynności seksualnych - i pewnie, że jest to pewna forma katharsis, odreagowania.
Stworzono mitologię, że sex jest żródłem szczęścia - "uprawianie seksu" bez miłości, dla sportu i "odreagowania stresu" .
A w realu taki styl życia niszczy człowieka moralnie i duchowo, wyjaławia, pozbawia możliwości przeżycia czystego uczucia prawdziwej miłości.
Stąd nawet bezwiedne wejście w przekleństwa o podłożu sexualnym.
W Pismie jest wyraźnie wspomniane, że "owocem Ducha Świętego jest uprzejmość". Uprzejmość to kulturalne traktowanie innych, ustąpienie miejsca zwłaszcza osobie starszej,nie używanie wulgaryzmów.
Jeśli chodzi o nieużywanie wulgaryzmów to wolę tu być jak arystokrata. Zresztą nie używam wulgaryzmów.
W otoczeniu występują, ale z normalną częstotliwością. Czasem w nocy słychać wulgaryzmy za oknem (rzadkość), dlatego sprzed klatek usunięto ławki. Hałasowali głównie pijani, ale sporadycznie powrzeszczą czasem także kibice.
Ja od jakiegoś czasu usilnie nad sobą pracuję, bo zauważyłem, że częstość bluzgania u mnie niepokojąco wzrosła. Co prawda daleko mi jeszcze do powszechnego używania "polskiego przecinka" (słowa na "k") ale nie jest dobrze.
Dorośli też potrafią nieźle kląć i to nie jest przyjemne, szczególnie jak idzie się z dziećmi na spacer. Na takie zachowania powinno się zwracać uwagę, szczególnie jednostki patrolujące ulice, włącznie ze strażą miejską- jeśli widać, że te wulgaryzmy sa naprawdę nagminne i przeszkadzają ludziom. Człowiek sam boi się zwrócić uwagę bandzie młodych ludzi, aby sie nie narażać, ale wobec jednostek patrolujących to mimo wszystko będzie się czuło troichę respektu i zawsze uwaga lub nawet mandat za naprawdę nagminne wulgaryzmy powinny czegoś nauczyć.
Pozdrawiam
Mnie bardzo irytuje bratowa, która klnie całkiem sporo, ale zwracanie uwagi i tak nie ma sensu.
Tomasz32 napisał:
i zawsze uwaga lub nawet mandat za naprawdę nagminne wulgaryzmy powinny czegoś nauczyć
Popieram. Przydałby się taki mandat za wulgaryzmy. 100 złotych wystarczy. A w czasie trwania ciszy nocnej może być nawet 200 złotych. Niech straż miejska zarobi trochę więcej gotówki. Pomysł jest więc super. Przeklinający nabiorą respektu, a strażnikom miejskim wzrosną miesięczne dochody. Biznes is biznes.
Do Rady zwrócił się przedstawiciel pewnej agencji reklamowej, chcąc się upewnić, czy użycie słowa zajebisty w haśle reklamowym (Chcesz mieć zajebisty interes, dzwoń pod numer?) może zostać usprawiedliwione znacznym rozpowszechnieniem tego wyrazu (zwłaszcza wśród młodzieży) i jego nowym, potocznym znaczeniem: 'świetny, wspaniały'.
Sekretarz Rady ustosunkowała się jednoznacznie negatywnie do pomysłu użycia tego wulgaryzmu, szczególnie w tekście oficjalnym:
Zamieszczenie go w ogłoszeniu jest bardzo niestosowne - ci, którzy odczuwają jego wulgarny charakter (a należą oni, jednak ciągle, jak się wydaje, do większości), (...) mają prawo czuć się urażeni, że zmusza się ich do obcowania ze słowem rodem z rynsztoka.
Przeciwko używaniu tego przymiotnika przemawiają też względy praktyczne - uczynienie go jednym ze składników hasła reklamowego wyraźnie zawęża krąg potencjalnych klientów firmy, która się reklamuje. Słowo to, choć być może u niektórych (u tych, którzy nie zdają sobie sprawy z jego wulgarnego charakteru) wzbudza dobre skojarzenia, to u znakomitej większości wywołuje reakcję obronną - wyłączenie odbiornika, wyrzucenie ogłoszenia itp.
Na pewno firma, która się reklamuje przy użyciu tego wyrazu, będzie kojarzona jako agresywna - skoro zmusza ludzi do słuchania i czytania wulgaryzmów. W dodatku w proponowanym tekście reklamowym pojawiło się wyrażenie zajebisty interes, co nieuchronnie będzie budziło wulgarne skojarzenia seksualne.
Ja jestem zdecydowanie przeciwko używaniu tego typu przymiotników i zdziwiłabym się, gdyby Rada Języka Polskiego zgodziła się na jego upowszechnienie. W języku polskim jest wiele właściwych odpowiedników wyrażających mniej więcej to samo i naprawdę nie ma potrzeby włączać do języka oficjalnego wyrażeń rynsztokowych. Gdybyśmy pozwolili na używanie przymiotnika 'zajebisty' to za nim pojawiłyby się kolejne określnia, które należałoby także włączyć do języka oficjalnego. A jak ktoś ma tak ubogi zasób słownictwa, że nie potrafi znaleźć właściwego określenia...to niech sobie kupi słownik wyrazów bliskoznacznych!
zdziwiłabym się, gdyby Rada Języka Polskiego zgodziła się na jego upowszechnienie. http://www.rjp.pl/?mod=oip&type=inne&id=266&letter=Z
No tak, oczywiście zgoda lub jej brak jakby nie ma znaczenia, o używaniu tego czy innego słowa decyduje społeczeństwo, które ustala swoje własne normy, natomiast RJP decyduje bardziej o tym, co znajduje się w słownikach i co dozwolone jest w mowie oficjalnej.
Ja się wyleczyłam ostatnio z wulgaryzmów już z 5 miechów chyba że ktos wyprowadzi mnie z równowagi ale to zdarzyło się raz w ciągu tego czasu...
A ja zauważyłam, że już dawno na nowo się przyzwyczaiłam i do żadnych refleksji mnie to nie skłania
A ja uważam, że są pewnego rodzaju słowa, które nie są przekleństwem Z reguły nie klnę. Nie lubię. No chyba, że jestem na imprezie i mocno wstawiona...
W różnych krajach są różne przekleństwa-wulgaryzmy. Np. w Niemczech wielką obrazą jest nazwać kogoś "trujący grzyb"-u nas raczej każdy roześmiałby się.
Ważna jest intencja i źródło, z powodu których wypowiadamy wulgaryzmy. Niestety najczęściej jest to gniew (grzech główny) lub chęć "popisania się" (grzech pychy?, zazdrości?). Z obserwacji doszłam do wniosku, że należy za wszelką cenę unikać przekleństw, pamiętając o zasadzie: ziarnko do ziarnka aż zbierze się miarka (w tym przypadku czegoś b. złego).
Wulgaryzmów używają NIE tylko ci, "...co nie potrafią zapanować nad sobą, nad swoimi emocjami" (napisała nieania) , ale i mistrzowie kamuflarzu emocjonalnego, którzy ranią, często perfidnie (bo świadomie), psychikę innych, niszcząc poczucie godności/wartości drugiego człowieka. Np. rodzic/małżonek/rodzeństwo/kolega powtarza:"ty debilu","ty kapuściana głowo", "ty zakuty łbie", "durna babo" itd.- z każdym złym słowem umiera coś w duszy wyzywanej osoby, nawet jeśli ona sama tak nie uważa.
A potem, my dorośli, dziwimy się: "dlaczego 18-latek ukradł/zabił/popełnił samobójstwo?przecież to tacy "święci" rodzice/nauczyciele, dziecko nie sprawiało trudności".
Nie jest też rzadkością, że osoby takie postrzegane są przez otaczające środowisko, za "uprzejme". Piekło wyzwisk znają tylko domownicy-tzw."piekło domowe" - tatuś klnie na sąsiada ( przy dzieciach ), że jest pijaczkiem, choć 5min wcześniej wymieniał z nim uprzejme słowa dot. spotkania przy piwie.
Warto uważnie przyglądać się ludziom, jeśli chcemy naprawdę wiedzieć kim są.
Wystarczy grzecznie poprosić o nieużywanie przekleństw, bo np. przeszkadza mi/kłuje w uszy mnie/nie lubi się tego - zauważyłam, że ludzie raczej wysłuchują takich próśb (czasem za 2-3 razem). Moja nauczycielka POLSKIEGO w LO mówiła tak: "byłam tam a tam, i chłopy klęli jak diabli. Nie pozostało mi nic innego, jak iść szybko do domu i wziąć kąpiel"
W każdym kraju jest inaczej jak to mówi jedno z polskich przysłów"co kraj to obyczaj'" Dziwię sie czemu w polsce przekleństwem nie może być "Ty krowo" Tylko inne. I uważam że jeśli mówi się do kogoś Ty krowo, cielaku itd itp to jest bardziej obraźliwe niż inne no wiecie.
A co, jeśli rodzice klęli lub osoba odbierze takie zdanie jak atak na jej rodziców.
Jeśli klęli to generalnie takie dzieciaki nie mają oporów żeby "odpyskować" że tak, jeśli nie i wulgarność m inne źródło - pada spokojna odpowiedź, że nie, zazwyczaj zawstydzona, że faktycznie rodzicom wystawiają wizytówkę sobą.
Jeśli klęli to generalnie takie dzieciaki ...
Znam wiele "dzieciaków", też dorosłych, których generalizowanie bardzo by ich skrzywdziło. W naszym polskim społeczeństwie jest niestety wiele nieasertywnych osób, które nie potrafią powiedzieć rozmówcy "NIE" na znak braku racji w temacie.
Napisałaś to tak, jakby towarzystwo, gdzie się nie pije, nie pali, nie klnie, nie chodzi (rozumiem na "balangi") nie miało interesującego życia, czyli że jest co najmniej nudne.
Zapewniam Cię, że jest zupełnie inaczej, co więcej - osoby z "takich towarzystw" uważają za puste i martwe życie młodzieży wśród palenia, picia, przekleństw i balang.
A różnica zdań wynika z różnych zainteresowań. Tych ostatnich interesuje nauka, kultura, podróże, dobre książki, muzyka, kino, teatr itd. Pierwsi, gdy dorosną, umieją rozmawiać w skrajnych przypadkach wyłącznie o rodzajach alkoholu, ilości wypitych butelek, kto z kim i gdzie ... oraz ile kasy jeszcze trzeba zarobić na kolejną balangę. Zbytnio nie zakumałam..
Zalezy od towarzystwa a ja obracałam sie w wielu nawet przez pewien czas byłam w takim nie pijesz nie palisz nie klniesz nie chodzisz i nie zyjesz ...
(kolor mój)
Co miałaś na myśli pisząc w w/w cytacie słowa: "nie żyjesz" ?
Ja ostatnio miałem scysję z teściową. Niestety, przy wszystkich swoich zaletach (dwóch no dobra, bez złośliwości) teściowa moja w mowie potocznej bardzo przeklina. No i ostatnio ja już nie wytrzymałem, bo teściowa bawiąc się z moją małą powiedziała do niej cos w stylu "No i gdzie ty k**** wp**** ta rączkę?".
Mnie ruszyło ale spokojnie mówię "Mamo, przecież prosiłem mamę, żeby przy dziecku nie klęła", na co ona się zapieniła i "K**** poje***** jesteś? Pop***ło cię? To ja tu w ogóle nie będe przychodzić!!!" i pobiegła do siebie. Nawet nie zdążyłem się z nią pokłócić Teraz jest na mnie strasznie obrażona, ale ja nie ustąpię w tym temacie.
Ja sobie nie mam nic do zarzucenia, ale walka z bluzganiem jak widać to walka z wiatrakami.
duszyczka napisał/a:
Zalezy od towarzystwa a ja obracałam sie w wielu nawet przez pewien czas byłam w takim nie pijesz nie palisz nie klniesz nie chodzisz i nie zyjesz ...
(kolor mój)
Co miałaś na myśli pisząc w w/w cytacie słowa: "nie żyjesz" ? Jesteś nie akceptowany przez środowisko.
Musisz pokazać jej że jeśli nie przestanie to jej nie podwieźesz itd. Może zrozumie.
Dobrze, że chronisz dziecko
A co na to Twoja druga połówka
Czy przeklinanie jest grzechem, czy po prostu brakiem kultury osobistej? Różnie na ten temat słyszałam. Wulgarne wyrażanie się o kimś - rozumiem, grzech. Ale jak czasem człowieka szlag trafi i sobie pod nosem albo w myśli przeklnie, to to jest już grzechem? Ef 4:2929 Niech z waszych ust nie wychodzi żadna zgniła wypowiedź, lecz wszelka wypowiedź dobra ku zbudowaniu, stosownie do potrzeby, aby słuchającym udzielić czegoś korzystnego .... Ef 4:31 Wszelka złośliwa gorycz i gniew, i srogie zagniewanie, i krzyk, i obelżywa mowa niech będą spośród was usunięte wraz z wszelkim złem. ..Mateusza 14:. 17 Czy sobie nie uświadamiacie, że wszystko, co wchodzi do ust, przechodzi do wnętrzności i zostaje wydalone do ścieku? 18 Jednakże to, co wychodzi z ust, pochodzi z serca, i to kala człowieka. 19 Na przykład z serca pochodzą niegodziwe rozważania, morderstwa, cudzołóstwa, rozpusty, złodziejstwa, fałszywe świadectwa, bluźnierstwa. 20 Te rzeczy kalają człowieka, ale jedzenie nie umytymi rękami nie kala człowieka”.
Ponieważ jest to pierwszy post, napisze co nieco o sobie, mam więcej niż 20 lat ale mniej niż 30. Studiuje socjologie praca socjalna (z ważniejszych przedmiotów składa się na to filozofia psychologia i socjologia). Poza tym ukończyłem liceum katolickie z studium językowo stylistycznym. W zasadzie mogę powiedzieć, że jestem bardzo mocno wierzący (katol, ciemnogród jak zwal tak zwał), choć moją wiarę nieco inaczej wyrażam, motywuje i przeżywam, myślę, że chyba najlepiej to wyrażę stwierdzając, iż według mnie Jezus był (i jest) zajebistym gościem, nie tylko dlatego, że próżno szukać gościa, który by zdecydował umrzeć za wszystkich bez znaczenia czy złodziej, dziwka, czy wierzący. Według mnie jego gest jest nie zwykle szlachetny i godny uznania oraz szacunku. Chciałbym jeszcze dodać, że mimo takiego wieku nie zawsze byłem wierzący, w zasadzie całe gimnazjum i pewnie sporą cześć podstawówki byłem na nie - powód prosty katechetki zawsze przedstawiały Jezusa, Boga jako jakieś bóstwo, które trzeba rozpieszczać, a ponad ono zasłania im cały świat. A wyznawanie Boga ma polegać na klepaniu zdrowasiek, bezkrytycznym uwielbieniu "Jezuska", obchodzeniu świat jak, każdy (jasełka, święconki, wigilia etc.) bez pytania dlaczego, tylko tak bo tak jest dobrze i "Pan Jezus tak chce". Ja to nazywam nawiedzeniem, jednak bez wartościowania - mnie takie coś nie pasuje i się nie podoba.
Dobrą drogę odnalazłem w KLO, dzięki ks prefekt i zarówno dr. a może niebawem jeszcze z hab. - sprawa była jego jedyny ksiądz, potrafił wskazać błędy kościoła, głośno o nich mówić, przedstawiać punkt widzenia kościoła i go uargumentować rzeczowo i przedstawić Boga, Jezusa etc. jako partnera, przyjaciela, zioma, kumpla, do którego nie klepie się bezmyślnych paciorków tylko rozmawia, tak samo jak jak z starym dobrym kumplem.
Ale temat ma być o wulgaryzmach, które rzekomo są ZAWSZE grzechem, z czym się nie zgadzam, ponad to ani mój doktor polonista, profesor od logiki i ksiądz się nie zgadza.
Przyczyna jest prosta, kultur jest kilka milionów, nie ma czegoś takiego jak brak kultury, język daje takie narzędzia - fleksale - które umożliwiają wyrażanie się. Zarówno język jak i kultura nie jest stała i nie występuje jeden słuszny język i jedna słuszna kultura w myśl zasad relatywizmu kulturowego. Grzechem jest tylko, nieracjonalne nie potrzebne używanie wulgaryzmów, które nic nie zmienia w przekazie, oraz używanie wulgaryzmów by kogoś obrazić (świadomie).
Może przykłady z życia:
"
Koleżanka do koleżanki na plazy:
- choć pójdziemy pobujać się na kutasie
- no nie wiem czy powinnam
"
No i co wiemy z tego zdania, ano tyle, że jedna koleżanka proponuje drugiej, zabawę polegająca na jeździe na pontonie w kształcie ogórka. Jednak według niektórych osoba na tym forum, osoba popełniła grzech - bo kutas to tez przecież też wul. o narządzie męskim. No tak ale co z tego? W kulturze tych koleżanek znaczenie tego słowa jest jedno kutas = ponton. A według jednego z księdza na tym forum, dziewczyna powinna pędzić do kościoła wyspowiadać się! Co za bzdura! Równie dobrze moglibyśmy się spowiadać z słowa szczotka, bo według kogoś przechodzącego obok to słowo oznacza ..... (po czesku) no i co ktoś spowiada się z słowa szczotka? Nie, bo w naszej kulturze narodowej to słowo oznacza zupełnie coś innego, niż w innej kulturze narodowej.
Poza tym nie tylko posługujemy się tylko językiem (kultura narodowa) używamy też slangów (subkultury), gwary (kultura lokalna) etc. która dla osób spoza naszego otoczenia jest nie zrozumiała.
Warto wspomnieć, że jak w każdym języku każdy wyraz, uważany za wulgarny po jakimś czasie, staje się słownictwem potocznym, a po kolejnych kilku latach może stać się nawet wyrazem urzędowo akceptowanym jak i vice versa - jak jest z słowem kutas, bo raczej dawniej tak się tak mówiło na ponton, jednak kiedyś określenie laska o ładnej dziewczynie to było wulgarnie, obecnie jest to wyraz powszechnie akceptowalny (lecz potoczny), co doskonale dowodzi, że język się rozwija i stale dostarcza nam nowe słowa by moc się wyrazić.
Inny przykład:
Jakiś chłopak do innego kolegi:
- Kur* nie zdałem!
I co się z tego, dowiadujemy? że chłopak czegoś nie zdał i jest z tego powodu oburzony, zdenerwowany, może rozczarowany z całą pewnością nie jest to to samo co:
- nie zdałem
z samego nie zdałem - wynika tylko, że nie zdał, nic nie wiemy o tym jakich emocji dostarczyło mu to wydarzenie.
Ktoś może powiedzieć ale po co wyrażać takie złe emocje? ano po to by zachować zdrowie psychiczne. Jak wiadomo, naszym życiem sterują emocje, nie zdamy egzaminu czujemy gniew na siebie i się uczymy i go zdajemy, czujemy miłość bo dostaliśmy np. buziaka,
to odwdzięczmy się jakimś gestem. Nie możemy tłumić emocji, bo możemy zapaść na chorebę ( i zapomniałem jej nazwy.. ale też, może wystąpić Alzheimer) która polega na nie odczuwaniu, żadnych emocji - czyli dostaliśmy po mordzie boli ( i co z tego) jestem brudny (i co z tego) nie mam co zjeść (i co z tego?).
Dzięki emocjom, a zwłaszcza tym negatywnym jak gniew jesteśmy ambitni, jakieś niepowodzenia powoduje gniew na nas samych, chcemy to naprawić i gniew powoduje, że mobilizujemy się by sprostać temu. ktoś jeszcze inny może powiedzieć, że dla zdrowia psychicznego wystarczy, że się inaczej wyładuje to ja mu powiem, że po prostu pierdoli, bo walenie w co to by nie było, worek, piłka etc. tylko powoduje rozrost agresji, pozatym nie wiem jak ktoś ma wyrazić waląc worek gniew, oburzenie, zdenerwowanie z powodu nie zdanego egzaminu?! Ktoś jeszcze inny może powiedzieć, przecie to oczywiste, że jak nie zdał to jest oburzony! i znowu się nie zgodzę, bo nie ma tak, że jest oburzenie albo nie ma go, oburzenie jest małe, duże i wielkie i dzięki temu kur* wiemy o co chodzi. Jak chłopak by się umiał posługiwać językiem, to jakby nie zdał egzaminu to powiedziałby nie zdałem, ale jak nie zdałby egzaminu, ale by się dużo uczył i jego zdaniem wszystko napisał dobrze, oprócz tego walczył o stypendium naukowe i nie zdał wiec je stracił, to dodaje kur*! i to jest upust dla jego emocji w tym bólu jaki przeżywa!
Tak wiec, jest różnica miedzy wulgaryzmami i w niektórych przypadkach są usprawiedliwione. Wydaje mi się, że kościołowi nic do języka i decydowaniu co jest grzechem a co nie, no bo niby kto i jakim prawem ma decydować, że coś jest wulgaryzmem? Język tworzą ludzie, nie jeden czy drugi profesor, język tworzą ludzie, którzy go używają.
Doskonale to dowodzi jak bardzo czasy się zmieniają, a kościół nie zawsze nadarza. Czasy się zmienią, język, kultura, ludzie, potrzeby - kościół też powinien, bo to by stojąc w miejscu nie blokować ewolucji.
Wulgaryzmy to zawsze wyraz prymitywnej mentalności. I niczego więcej. Wyrażanie emocji? Tia, u ich podstaw powinno stać zawsze opanowanie. Jak ktoś musi rzucać siarczyście mięchem - cóż ma ze sobą problemy. Kontrola samego siebie to nie jest żadne tłumienie emocji. Jeżeli jakieś wulgarne zdanie wchodzi do mowy potocznej, to znaczy że mam go używać tudzież akceptować bo robią to tak w danym środowisku? Czysty relatywizm. Laska, Tylna część ciała, k...a - bo tak mężczyźni nazywają dziś kobiety i one same często na to pozwalają lub też takich wyrażeń używają, zawsze oznaczają jedno - czysty prymitywizm.
Zgadzam się ze Stahsem, że używanie wulgaryzmów związane jest z nieumiejętnością kontrolowania emocji i "problemów" z sobą. Normalny, zdrowy człowiek potrafi inaczej wyrażać ekspresję, a przynajmniej powinien umieć.
Wulgaryzmy to zawsze wyraz prymitywnej mentalności.
fajnie wiedzieć, że tak o mnie myślisz - ale argumenty proszę, swoją drogą Prof Miodek prof. Jerzy Bralczyk , prof. Mirosław Bańko to osoby prymitywne? Według mnie nie, za coś tytuł naukowy dostali, ciekawe jaki Ty masz? A może na wszystko patrzysz przez pryzmat jedynej "nauki" tj. wyznawanej religii?
fajnie wiedzieć, że tak o mnie myślisz - ale argumenty proszę, swoją drogą Prof Miodek prof. Jerzy Bralczyk , prof. Mirosław Bańko to osoby prymitywne? Według mnie nie, za coś tytuł naukowy dostali, ciekawe jaki Ty masz? A może na wszystko patrzysz przez pryzmat jedynej "nauki" tj. wyznawanej religii?
Weź przestań, bo jeszcze przed nimi uklęknę.
Dalej brak argumentów? Czemu niby mam nie wyrażać emocji, może to grzech? albo czegoś nie wiem?
Czuje gniew - idę dać komuś w mordę. To jest oznaka braku kontroli nad sobą podobnie jak wulgaryzmy. Prócz emocji jest coś ważniejszego - etyczne normy które mówią nam co jest właściwe w danej sytuacji. Pewnie klniesz przy dzieciach i uważasz to za normalne, bo co? Wyrażasz emocję? Czysty prymitywizm.
jak chcesz to wyszukam w zeszycie przykład 15 słów które w XVIIw literaturze uważane były za wulgarne, obecne znaczą coś zupełnie innego i wulgarne nie są.. Swoją droga kiedyś nie było słowa klucz, zamiast tego mówiło się kutas - odsyłam do Pana Tadeusza
Kiedyś to nie dziś. Równie dobrze można by stosować etykę sprzed trzech tysięcy lat, bo wtedy to była norma.
Weź przestań, bo jeszcze przed nimi uklęknę.
klękać nie musisz tak samo odwracać w absurd, jednak powinien być Twoim autorytetem jeśli chodzi chodzi o posługiwanie się językiem polskim
Ale wiarę sprzed 2 tysięcy lat temu wyznajesz? Przecie to było kiedyś!
Etyczne normy chrześcijaństwa przekraczają jakikolwiek ówczesny kontekst społeczny.
dalej brak argumentów, nie odpisuj proszę jak masz się nie podeprzeć nauką by podeprzeć swe tezy
Bo i nie mam zamiaru rozpisywać się nad znaczeniem każdego wulgaryzmu - noszą znamiona demoralizacji i agresji. Wszak określenia na kobietę które już przedstawiłem mają charakter poniżający, widzący w niej tylko przedmiot nie drugiego człowieka któremu należy się godność i szacunek. Wśród dzieci także się nie przeklina. Argumenty naukowe? Wystarczy etyka, moralność, refleksja nad człowiekiem.
Czy bez emocji chodziłbyś do kościoła?
Nie po emocję tam chodzę, rzekomo mocno wierzący.
Etyczne normy chrześcijaństwa przekraczają jakikolwiek ówczesny kontekst społeczny.
niby czemu?! przecie to nic innego jak pewna filozofia - teologia? to co teolog, dość marny powiedział, każdy wulgaryzm to grzech to tak jest?! Dałem przykład dialogu dokładnie dialog 2. Skoro uważasz, że można inaczej wyrazić emocje i więcej desygnatów umieścić w jakimś innym słowie zastępującym łacińskie curva to proszę Cię bardzo podziel się nim
?! czytanie ze zrozumieniem się kłania.
...może Tobie Poza tym z jakiego powodu wyrywasz z kontekstu moją wypowiedź?
Akurat nie jesteś od tego, by mi cokolwiek "zadawać". Pozy tym jaki to ma związek z tematem?
Oboje spasujcie. To nie chat.
Ciemny ma troszke racji, jeśli chodzi o język. Mimo to ja nie popieram stosowania wulgaryzmów na co dzień.
przykład do niezdanego egzaminu: niech to, nie zdałem...ech tam, nie zdałem...okropność, nie zdałem...g...wno, nie zdałem...makabra, nie zdałem... nie wytrzymam, nie zdałem...szok, nie zdałem.......no i można wymyślać dużo, bo to zależy od wyobraźni osoby mówiącej i od jej elokwencji...
to jak bez miłości do Boga tam chodzisz? Miłość to nic innego jak emocje, bez emocji nic nie jest ważne, nawet wspomniana etyka
Miłość w chrześcijaństwie to postawa woli wobec drugiego człowieka, nie uczucia które są nietrwałe i niestabilne.
Skoro uważasz, że można inaczej wyrazić emocje
Jak nie możesz inaczej wyrazić emocji - Twój problem.
to co teolog, dość marny powiedział, każdy wulgaryzm to grzech to tak jest?!
Ha ha ha. No dobra, mocno wierzący co to nie zna podstaw biblijnych:
Grzechy języka
3
Niech zbyt wielu z was nie uchodzi za nauczycieli, moi bracia, bo wiecie, iż tym bardziej surowy czeka nas sąd. Wszyscy bowiem często upadamy. Jeśli kto nie grzeszy mową, jest mężem doskonałym, zdolnym utrzymać w ryzach także całe ciało. Jeżeli przeto zakładamy koniom wędzidła do pysków, by nam były posłuszne, to kierujemy całym ich ciałem. Oto nawet okrętom, choć tak są potężne i tak silnymi wichrami miotane, niepozorny ster nadaje taki kierunek, jak odpowiada woli sternika. Tak samo język, mimo że jest małym członkiem, ma powód do wielkich przechwałek. Oto mały ogień, a jak wielki las podpala. Tak i język jest ogniem, sferą nieprawości. Język jest wśród wszystkich naszych członków tym, co bezcześci całe ciało i sam trawiony ogniem piekielnym rozpala krąg życia. Wszystkie bowiem gatunki zwierząt i ptaków, gadów i stworzeń morskich można ujarzmić i rzeczywiście ujarzmiła je natura ludzka. Języka natomiast nikt z ludzi nie potrafi okiełznać, to zło niestateczne, pełne zabójczego jadu. Przy jego pomocy wielbimy Boga i Ojca i nim przeklinamy ludzi, stworzonych na podobieństwo Boże. Z tych samych ust wychodzi błogosławieństwo i przekleństwo. Tak być nie może, bracia moi! Czyż z tej samej szczeliny źródła wytryska woda słodka i gorzka? Czy może, bracia moi, drzewo figowe rodzić oliwki albo winna latorośl figi? Także słone źródło nie może wydać słodkiej wody.
Z punkty osoby wierzącej to kończy dyskusje, chyba że ktoś ma ochotę podważać Biblię.
Ciemny ma troszke racji, jeśli chodzi o język. Mimo to ja nie popieram stosowania wulgaryzmów na co dzień.
przykład do niezdanego egzaminu: niech to, nie zdałem...ech tam, nie zdałem...okropność, nie zdałem...g...wno, nie zdałem...makabra, nie zdałem... nie wytrzymam, nie zdałem...szok, nie zdałem.......no i można wymyślać dużo, bo to zależy od wyobraźni osoby mówiącej i od jej elokwencji...
Właśnie, przecież do wyrażania negatywnych emocji można stosować zastępniki wulgaryzmów. Jest to nasza pozytywna polska cecha, że mamy tak bogate słownictwo na określenie tego samego. Może warto z tego korzystać
Miłość w chrześcijaństwie to postawa woli wobec drugiego człowieka, nie uczucia które są nietrwałe i niestabilne.
a jaką przyjmiesz postawę nie mając emocji? nie przyjmiesz żadnej, bo nie mając emocji nie masz priorytetów by ów postawę wypracować! Emocje motywują nasze działanie. Poczytaj o chorobach z grupy afektywnych i o tym że emocje to nie tylko uczucia jak śmiech, radości smutek znaczeni emocji jest tu szersze.. pozostałe braki w wykształceniu musisz nadrobić sam.
Ha ha ha. No dobra, mocno wierzący co to nie zna podstaw biblijnych:
Wiesz jehowi też posługują się biblią i cały git polega na interpretacji, a skoro mój ksiądz doktor ma inne zdanie, niż ksiądz na tym forum to chyba oznacza, że coś jest nie tak, albo pojawia się jakaś nieścisłość, nie sadzisz? Jednak moim zdaniem ( i nauki) odnośnie języka powinien się wypowiadać językoznawca, a nie teolog. A każdy językoznawca dopuszcza używanie wulgaryzmów o ile zaistniała sytuacja to tłumaczy, a wyrażane emocje i odczucia są niezwykle ekstremalne.
Ja z przytoczonego fragment wyciąga jasny przekaz:
Z tych samych ust wychodzi błogosławieństwo i przekleństwo... Przy jego pomocy wielbimy Boga i Ojca i nim przeklinamy ludzi, stworzonych na podobieństwo Boże.
chodzi o przeklinanie kogoś, czyli to co mówiłem wulgaryzm (choć nie koniecznie) jako obrażenie kogoś
Przecie jak powiem bez wulgaryzmu "ty debilu" to popełniam grzech (przeklinam kogoś), jednak jak powiem "wiesz według mnie twoje zachowanie było debilne, bo coś tam coś tam i sądzę, że powinieneś to przemyśleć na przyszłość" już nie.
w pierwszym przykładzie, szydzę z kogoś - w drugim przykładzie porównuje kogoś zachowanie w sposób ostry, tłumacze czym według mnie zawinił i radzę mu się nad tym zastanowić..
Jednak jak powiem, kur** mać nie zdałem! to kogoś przeklinam?! nikogo! wyrażam tylko pewny stan emocjonalny!
Myszkunia dała kilka odpowiedników wspomnianego wcześniej stwierdzenia (za co jej gromkie brawo, że umie dyskutować,rzeczowo) ;
np. nie zdałem...okropność, nie zdałem...makabra, nie zdałem... nie wytrzymam, nie zdałem...szok
jednak mimo, że to są marne, bo marne ale "synonimy" to jednak nie oddają w pełni ekstremum emocjonalnego. Jakbyśmy stopniowali z wulgaryzmem i słownictwem potocznym to było tak:
mało,więcej, dużo, gigantycznie, zajebiście wiele (choć tego ostatniego bardzo nie lubię)
ale ktoś chciałby dodać więcej ogłady i używał by gigantyczne na określenie czegoś po stokroć większego - bez sens, przecież by kłamał.
Jasne nie zawsze coś trzeba nazywać po imieniu, ale jak ktoś chce to podkreślić to inaczej jak posługując się wulgaryzmem nie może.
Poza tym wspomniałem ze synonimy są marne, one zawsze są marne, bo sa to słowa blisko znaczne,a nie to samo znaczne jak nazwa wskazuje.
Słowo kur** ma jak i spora liczba wulgaryzmów nieograniczoną liczbę desygnatów o, ile zakłada się, że istnieje emocjonalna wieź miedzy nadawcą komunikatu a jego odbiorcą.
"nie zdałem okropność", mowi tylko, że to ktoś nie zdał i w jego odczuciu jest to złe, budzące grozę, a gdzie reszta desygnatów mówiąca o skrajnych emocjach towarzyszących temu wydarzeniu? gdzie ten szok, rozczarowanie, gorycz, wściekłość, gniew?! nie ma tego! czyli nie wyrażamy tego mimo, że naszym zamiarem dokładnie to było! czyli nie używamy narzędzia jakim jest język w sposób poprawny.
Warto dodać, że u starej babci która już wszystko przeżyła, raczej ciężko o sytuacje budząca tak skrajne emocje, przez to w jej mowie i piśmie niewiele wulgaryzmów . To raczej osoba młoda, przed którą całe życie szereg nie powodzeń, szereg niesamowicie radosnych chwil jak i całe życie, ma prawo wyrazić te emocje, które dostarcza mu życie! Zwłaszcza, że zawsze pierwszy kontakt z czymś budzi największe emocje - pierwsza miłość, pierwszy oblany bardzo ważny egzamin, co powoduje, że sama sytuacja staje się ekstremalna. Żeby było jasne, stara babcia za młodu też miała prawo używać wulgaryzmów (o ..... bomba leci! czy innych) i pewnie ich używała, jednak jak przez 20 lat spotykała się z tym samym stanem emocjonalnym, to zdarzyła się do niego przyzwyczaić, czyli tym samym sytuacja ekstremalna dla laika, nie powinna juz być ekstremalna dla kogoś co z tym obcuje 20 lat..
Myszkunia dała kilka odpowiedników wspomnianego wcześniej stwierdzenia (za co jej gromkie brawo, że umie dyskutować,rzeczowo) ;
dziękuję!!!
Może czasami(niektórym nie tylko czasami ) zdaża się używać wulgaryzmów.
Są osoby u których wulgaryzmu to podstawowy zasób słownictwa a "polski przecinek" jest używany praktycznie w każdym zdaniu.
Jednak jak to świadczy o tej osobie?
Oczywiście są sytuację w których nie wytrzymujemy psychicznie i emocjonalnie i po prostu w tej chwili wyładowujemy emocje poprzez użycie wulgaryzmów.
Uważam, że fakt nie używania tych "synonimów" świadczy o jakieś dojrzałości psychicznej, emocjonalnej a także o kulturze danego człowieka.
Wulgaryzmów nie powinno się używać wogóle, ale wiemy jak jest.. Najlepiej zminimalizowac do minimum. Takie jest moje zdanie.
Chwilka.
Nastawienie emocjonalne mozna wyrażać w różny sposób, niekoniecznie wulgaryzmem.
Bo jak mówisz "k...wa, nie zdałem" To wyraz "k...wa" nie ma znaczenia treściowego żadnego (no, chyba że zwraaczs się do prostytutki )
Dlatego możesz z takim samym nastawieniem powiedzieć"kurczaki, nie zdałem" albo "szok, nie zdałem".
oj, nie masz racji, kurvva to nie tylko rzeczownik od prostytutki, kurvva to też multum desygnatów dla nieokreślonej liczby przymiotników wyrażających emocje.
czyli
kurvva = prostytutka, oraz ponieważ jest to też wulgaryzm wyrażenie emocji od nie powodzenia (z łaciny coś idzie krzywo tj nie po naszej myśli).
natomiast
kurczak = tylko i wyłącznie duże kurcze (rzecznik)
oczywiście, że możemy umownie zamiast kurvva powiedzieć kurczak, stonoga, motyla noga etc. ale przez 99% społeczeństwa będzie to nie zrozumiane, bo niby czemu słowo kurcze ma wyrażać emocje towarzyszące niepowodzeniu? po co znowu wynajdywać koło? myślę o kuvva, mówię o kurvva! ma to sens i jest logiczne. Poza tym czy to jest wulgaryzm czy nie nie decyduje ułożenie liter etc, tylko to co skłania ludzi do nie używania takich wyrażeń na salonach. A jak wiadomo, na salonach panują tematy tabu głównie obejmujące aspekty seksualne (wulgaryzmy pochodzące od narządów rozrodczych męskich lub damskich) oraz emocje (zwłaszcza negatywne) wszyscy są pełni ogłady, fałszywej akceptacji, sympatii etc. Każdy na salonach ma wypaść jak najlepiej czyli oczywiste, że nie będzie przysparzał sobie wrogów, wyrażając negatywne emocje, oraz poruszając kwestie seksualne, ma być pełen ogłady i wyrażać się tak by zyskać akceptacje każdej osoby. Tak wiec czy to będzie kurczak czy kurvva, to jest duże prawdopodobieństwo, że za jakiś czas będzie uważany za zwrot kurczak, będzie równie wulgarny jak obecnie kurvva, bo będzie przekazywał dokładnie to samo.
czy to będzie kurczak czy kurvva,
Ależ ci się tasma zacięła z tym słowem! A nie pisze sie ono przypadkiem przez "c"
jesli chodzi ci o łaiński zwrot?
A po za tem mało jest słow polskich ,zwyczajnych na wyrażenie emocji?
Takie to przyjemne, jak grupka młodzianków co drugie słowo, to k,,,,p,,,,h,, itd
Biedne dzieci, mają po prostu dziury w mozgu, skoro nie mogą niczego normalnie
wyrazić. Nie trzeba salonów ,zeby rozmawiać jak człowiek z jakimś minimum znajomości języka polskiego, nawet na poziomie podstawowym.
Znałam zupełnie, prostych niewykształconych ludzi i nie słyszałam od nich plugawych słów. Pod wpływem emocji co najwyżej wzywali imienia Boga lub swiętych.
chodzi o przeklinanie kogoś, czyli to co mówiłem wulgaryzm (choć nie koniecznie) jako obrażenie kogoś
Pamiętam jak w czasach szkolnych sam nie stroniłem od wulgaryzmów. Pewnego dnia wracając z koleżanką do domu, używałem dość ostrych sformułowań. Nie były to przekleństwa adresowane do niej, ona jednak ostro się im się sprzeciwiła. Wtedy jej się dziwłem, dziś ona mi imponuje. Dlaczego? Wulgaryzmy zawsze są złe, niezależnie czy skierowane do kogoś czy wyrażające emocje, zawsze oznaczają brak kultury, moralną mieliznę, żenująco niski poziom słownictwa i brak opanowania. Nic dziwnego że jakby nie patrzeć, wciąż społecznie są nie akceptowane.
Nie interesuje mnie zdanie naukowcy, profesora. Ci sami wygłaszają tezy że aborcja nie jest zła, bo embrion ma tylko potencje stania się człowiekiem - jednak nim nie jest. Masturbacja? Wyładowuje emocje. Eutanazja? Skoro nie czujesz to można cię zabić. Wszystko można uzasadnić nauką. Jednak kluczowa jest etyka, tj. refleksja nad tym kim jestem i co powinienem robić. Nauka takich odpowiedzi nie daje.
Wulgaryzmy to czysty prymitywizm mentalności. Teraz zaczniesz jojczyć:gdzie argumenty? Ach, coś chyba mówiłeś że "Jezus to zajebisty gość". Czyli nie Bóg, Pan, Dawca Życia czy Wszechmogący. Po prostu koleś. To jest prymitywizm.
A każdy językoznawca dopuszcza używanie wulgaryzmów o ile zaistniała sytuacja to tłumaczy, a wyrażane emocje i odczucia są niezwykle ekstremalne.
Jasne, tylko że jak ktoś z tego wyciąga wniosek że wulgaryzmy są zasadzie dobre to ręce opadają. Wiadomo że człowiek w sytuacjach skrajnych rożnie reaguje. To zrozumiałe. Ale co innego gdy ktoś mówi że takie reakcje powinny stać się czymś powszechnym.
a jaką przyjmiesz postawę nie mając emocji?
Jeszcze raz: miłość to postawa woli mająca na celu zakaz nienawiści oraz przebaczanie. Sugerując się emocjami czy nastrojem nie mogę przebaczyć. Sugerując się emocjami jak mam miłować wroga? Wszak zakładało by to pewien rodzaj sympatii, uczuć. Wiele osób ma w tym temacie wątpliwość, mówiąc: "jak mam kochać nieprzyjaciela?" Nie, nie chodzi tutaj o emocje. Postawa musi nie podlegać emocjom. Wola je kontroluje. Zaś Miłość chrześcijańska to zawsze relacja mówiąca mi np. że powinienem okazać się bliźnim wobec drugiego. Nie o uczucia tu chodzi.
Co do mojego wykształcenia: wolę być miernotą bez dyplomków, tak jak Jezus czy Apostołowie, wielu księży czy świętych. Wybieram wysoką kulturę i moralność.
Ależ ci się tasma zacięła z tym słowem! A nie pisze sie ono przypadkiem przez "c"
jesli chodzi ci o łaiński zwrot?
łacińskie jest curva, a polskie jest kurvva (vv=w)
Wulgaryzmy zawsze są złe, niezależnie czy skierowane do kogoś czy wyrażające emocje, zawsze oznaczają brak kultury, moralną mieliznę, żenująco niski poziom słownictwa i brak opanowania.
czyli według Ciebie profesor Miodek to osoba bez kultury i prezentująca żenująco niski poziom słownictwa?!
Nie interesuje mnie zdanie naukowcy, profesora. Ci sami wygłaszają tezy że aborcja nie jest zła, bo embrion ma tylko potencje stania się człowiekiem - jednak nim nie jest.
Wiesz nie po to są dyscypliny naukowe, by tylko kościół się wypowiadał o wszystkim. Kosciół jest nie omylny w sprawach dotyczących wiary, a nie medycyny, techniki, jezykoznastwa etc. Kościół nie raz pokazał jak bardzo się mylił - ziemia jest płaska, platon i darwin nie maja racji co do ewolucji - dopiero po setkach lat kościół pojął, że nie jest wyrocznią. Naukowiec lekarz, o aborcji wypowiada sie jako osoba, prezentująca jakaś dyscyplinę naukową i ma racje. Ksiądz wypowiada się prezentując punkt widzenia koscioła i tez ma racje. Etyka (sumienie) jest jak matka, każdy ma swoją i samodzielnie decyduje, kogo argumenty są dla niego ważniejsze.
Ach, coś chyba mówiłeś że "Jezus to zajebisty gość". Czyli nie Bóg, Pan, Dawca Życia czy Wszechmogący. Po prostu koleś. To jest prymitywizm.
prymitywizm to jest narzucanie komuś swojego punktu widzenia i nie umiejętność empatii w szerszym tego słowa znaczenia. Bo to nie jest po prostu koleś, tylko to jest moj przyjaciel - ja nie oceniam, tego czym dla Ciebie jest Bog ale po tonie wypowiedzi wnioskuje ze niczym innym jak oślepiającym rozum bóstwem i z mojego punktu widzenia to jest przykre!
Jasne, tylko że jak ktoś z tego wyciąga wniosek że wulgaryzmy są zasadzie dobre to ręce opadają. Wiadomo że człowiek w sytuacjach skrajnych rożnie reaguje. To zrozumiałe. Ale co innego gdy ktoś mówi że takie reakcje powinny stać się czymś powszechnym.
Ponownie czytanie ze zrozumieniem się kłania. Gdzie niby napisałem, ze wulgaryzmy sa dobre? nigdzie, napisałem tylko, że za ich pomoca możemy wyrazic emocje, które musielibyśmy opisywac kilkoma zdaniami. A wulgaryzmy z samej ich natury nie moga stac się czymś powszechnym, bo jak powszechnieją to oznacza, że nie opisują juz zjawisk ekstremalnych.
Jeszcze raz: miłość to postawa woli mająca na celu zakaz nienawiści oraz przebaczanie. Sugerując się emocjami czy nastrojem nie mogę przebaczyć. Sugerując się emocjami jak mam miłować wroga? Wszak zakładało by to pewien rodzaj sympatii, uczuć. Wiele osób ma w tym temacie wątpliwość, mówiąc: "jak mam kochać nieprzyjaciela?" Nie, nie chodzi tutaj o emocje. Postawa musi nie podlegać emocjom. Wola je kontroluje. Zaś Miłość chrześcijańska to zawsze relacja mówiąca mi np. że powinienem okazać się bliźnim wobec drugiego. Nie o uczucia tu chodzi.
Tutaj takie brednie napisałeś, że w zasadzie szkoda mi odpisywać, ale ponieważ miłuje Cie to odpisze.
Emocje wyrażają stosunek do kogoś ZACHOWAŃ, a nie do niego samego. Całość bardzo spłycasz i odbierasz na poziomie zawodówki, jedna osoba jedna emocja.
To, że matka kocha swoje dziecko, nie znaczy, że nie może jednocześnie nie nawidziec jego zachowania - kradzież. To, że matka kocha dziecko, nie jest sprzeczne z tym, że jednocześnie nienawidzi zachowania tego dziecka. Spłycając to tak jak to prezentujesz, to Matka jak dziecko coś ukradnie powinna dalej kochać zarówno dziecko jak i jego zachowanie - z czego wychodzi abusrd!
Religia nakazuje miłość do człowieka, a nie do jego zachowań. Tak wiec kochając, dziewczynę można ją jednocześnie nie nawidzieć, ale nie jako konkretnego człowieka tylko jako (zle) zachowanie którego się dopuszcza.
Tak wiec jak matka, kocha dziecko i zrobi coś złego to potrafi mu przebaczyć, no bo dalej go kocha, jednak dalej nienawidzi tego co zrobił, czyli jest zła i nienawidzi jego zachowania. Twoje podchodzenie, do człowieka, że albo miłośc albo nienawiść jest karygodnym błędem. Tak, wiec posługując się emocjami mozna wybaczyć i robi się to w sposób dojrzalszy - bo potępia sie zjawisko, a nie człowieka.
możemy umownie
No właśnie ja dowodzę,ze to tylko umowa. ale większości Polaków słowo "kurvva ( czemu to tak się pisze?????)kojarzy się właśnie z zawodem prostytutki. I zapytaj przecietnego Polaka, czy to rownież ma inne znaczenie, a gwarantuję,ze nie będzie wiedział( tak jak ja nie wiedziałam,ze "kutas" to łodka).
Zresztą, dobrze słyszałam,ze kiedyś kutas jako członek to nie było pogardliwe czy o znaczeniu negatywnym. I dobrze, bo wyraz niebrzydki...
Wiecie co mnie razi tutaj w Niemczech najbardziej?
Duzo polakow pracuje na roznych budowach, czy innych zawodach. Niemiecki kaleczy,
albo niby zapomnial, deklaruje sie jako "Niemiec" a po polsku normalnie nie mowi tylko
ten slony wulgaryzm. Etyketka niestety takiego niemieckiego polaka, jest zalosna.
nadinn, a może to zależy od specyfiki języka danej grupy? może to taki styl robotniczy z wulgaryzmami?
aga, tez moze byc jak piszesz, ale tez niestety, zdarza sie u wiekszosci osob wyksztalconych
czyli według Ciebie profesor Miodek to osoba bez kultury i prezentująca żenująco niski poziom słownictwa?!
Widzisz ja nie klękam przed kimś bo ma papiery. Jakiś profesorek choćby po dwakroć pozłacany moim bożkiem nie będzie - jeżeli przeklina to jest bez kultury.
Kosciół jest nie omylny w sprawach dotyczących wiary, a nie medycyny, techniki, jezykoznastwa etc. Kościół nie raz pokazał jak bardzo się mylił - ziemia jest płaska, platon i darwin nie maja racji co do ewolucji - dopiero po setkach lat kościół pojął, że nie jest wyrocznią. Naukowiec lekarz, o aborcji wypowiada sie jako osoba, prezentująca jakaś dyscyplinę naukową i ma racje. Ksiądz wypowiada się prezentując punkt widzenia koscioła i tez ma racje. Etyka (sumienie) jest jak matka, każdy ma swoją i samodzielnie decyduje, kogo argumenty są dla niego ważniejsze.
Więc rozumiem że jako katolik popierasz aborcję, eutanazję i wszystko co sprzeczne z nauką Kościoła? Ciekawe, Kościół nie ma prawa wypowiadać się w sprawach życia, tak? Bo medycyna czy językoznawstwo dotyczy życia i tutaj Kościół ma multum praw by się wypowiadać. Przytoczę tutaj swój inny post dlaczego tak jest:
"Wprost przeciwnie - na wierze opiera się większość naszego życia. Wszystkie nasze idee, etyka czy życiowe cele opierają się na wierze a nie na doświadczeniu ani nauce. Dobry przykład - miłość. Genetyka będzie upatrywała w niej tylko chęć przekazywania naszych genów jak najlepszym partnerom, tak jakby one nami rządziły. To tylko chemia. Psychologia powie że powinniśmy zmieniać partnerów co cztery lata. Czy tak wygląda nasze życie? Nie. Jeżeli zakładam (a samo założenie to już wiara) że miłość powinna mieć charakter aż do śmierci, jeżeli mówię że miłość to wyzbycie się swojego egoizmu i bycie dla drugiej osoby, dzielenie się z nią swoimi radościami i troskami - to to jest wiara.
Życia nie da się sprowadzić do czysto fizycznej egzystencji. Mówiąc o sumieniu, intuicji, wyborach moralnych czy podstawach etyki takich jak godność człowieka, miłość, szacunek wychodzimy poza doświadczenie zmysłowe .
Z faktów poddających się empirycznej weryfikacji tak na dobrą sprawę nic nie wynika. Pytania kim jestem? jaki jest sens życia? co powinienem robić? czym jest człowieczeństwo? - wynikają z refleksji. Żeby uznać odpowiedzi na te pytania muszę mieć wiarę że są one prawdziwe. Zresztą kwestia nauki - na bazie obserwacji i badań jest w stanie sformułować odpowiedzi mówiące jak coś funkcjonuje i na ich bazie określić dane prawa. Nauka odpowiada więc na pytanie jak?. Wiara z kolei pyta o sens - a więc do jej kompetencji należy próba odpowiedzi na pytanie dlaczego?. Wartości duchowe czy moralne wykraczają poza weryfikacje empiryczną, a jednak są one podstawą naszego życia decydującą o kierunku kształtowania się naszego bytu.
Poglądy starające się przypisać nauce jedyną wartość poznawczą, zakładają rezygnację z refleksji nad istotą człowieka gdyż to jedynie wiedza pochodząca od zmysłów daje nam jedyną pewność. W ten sposób, drogą naukową, można stwierdzić że człowiek to jedynie wytwór ewolucji, zwierzę na bardziej rozwiniętym poziomie. Tutaj nie ma miejsca na etykę, mówienie o godności człowieka czy mówienie o człowieczeństwie jako takim (są ugrupowania starające się zrównać prawa ludzi i zwierząt) - wszystko to schodzi na skraj subiektywizmu, gdyż nauka jako jedyna może mówić o wiedzy mającej obiektyw charakter. Tak jednak nie jest. Ale po kolei - jeżeli ktoś mówi że tylko wiedza empiryczna ma charakter absolutny, a wiara może należeć tylko do sfery subiektywizmu, to jest to de facto założenie czysto filozoficzne. Już to jest wiarą! W obiekcie badań nauki nie ma nic co by mówiło że ona ma jedyną wartość - to tak jakby negować pojęcie chrześcijańskiej miłości, zasadami mechaniki kwantowej. To czysta interpretacja faktów, założenia które z faktów nie wynikają bo nie ma suchych faktów - reszta to interpretacja.
Wracając zaś do wiary to wystarczy spojrzeć na ludzkość. Kieruje się podobnym zasadami. Idee małżeństwa, przyjaźni, wspólnoty czy własności, sprawiedliwości, wychowania, kultury, sztuki, odpowiedzialności, wdzięczności, odwagi - są wspólne dla wielu społeczeństw, choć różnią się w szczegółach to w podstawach są niemalże identyczne. Nie wynikają jednak z nauki która nie pyta dlaczego?, lecz jako iż dotyczą naszej egzystencji, weryfikujemy je za pomocą wiary.
Tak więc 90% naszego życia opiera się na wierze. Uznając inaczej skazujemy siebie na intelektualne samobójstwo."
Bo to nie jest po prostu koleś, tylko to jest moj przyjaciel - ja nie oceniam, tego czym dla Ciebie jest Bog ale po tonie wypowiedzi wnioskuje ze niczym innym jak oślepiającym rozum bóstwem i z mojego punktu widzenia to jest przykre!
Mówiąc o Bogu, zwracając się do niego z należytym szacunkiem i godnością, dla wielu pewnie jest to przykre. Nawet więcej poodwiedzałeś że ten żałosny i prymitywny język "zajebistego gościa" jest najlepszym sposobem Twojego wyrazu wiary. Tak to jest dopiero żałosne i wykazuje totalne braki w słownictwie. Ot, zwykła moralna mielizna.
Gdzie niby napisałem, ze wulgaryzmy sa dobre?
Skro pomagają wyrazić emocje to są dobre, cały czas tak piszesz. Ja ze względu na swój stan psychiczny, przebywając wśród ludzi cały czas mam sytuacje ekstremalną i jakoś staram się nie przeklinać.
Religia nakazuje miłość do człowieka, a nie do jego zachowań
O to cały czas mi chodziło ale chciałem wykazać że miłość to coś więcej niż emocje, wyżej to już wyraziłem doskonale.
[ Dodano: Czw 26 Lut, 2009 14:43 ]
Widzisz ja nie klękam przed kimś bo ma papiery. Jakiś profesorek choćby po dwakroć pozłacany moim bożkiem nie będzie - jeżeli przeklina to jest bez kultury
Właśnie tak to widzę.Podzielam twoje zdanie Stahs.
Nie mam wyższego wykształcenia ,ale wysokie morale.
Brzydzę się językiem wulgarnym. Mowa polska jest tak bogata,
że największe emocje można wyrazić z kulturą, jak ktoś musi,
może użyć zapożyczeń,byle nie z podwórkowej łaciny.
Vika, masz rację. Wcale nie potrzeba używać wulgaryzmów, by wyrazić emocje, choć rzeczywiście wyrażają je najbardziej dobitnie.
Nie mam wyższego wykształcenia ,ale wysokie morale.
Brzydzę się językiem wulgarnym. Mowa polska jest tak bogata,
że największe emocje można wyrazić z kulturą, jak ktoś musi,
może użyć zapożyczeń,byle nie z podwórkowej łaciny.
Dokładnie tak, jest wielu prostych niewykształconych acz pobożnych ludzi, którzy mogą być przykładem dla wielu.
choć rzeczywiście wyrażają je najbardziej dobitnie.
Tyle że źle. Kluczowy argument biblijny:
I wy niegdyś tak postępowaliście, kiedyście w tym żyli. A teraz i wy odrzućcie to wszystko: gniew, zapalczywość, złość, znieważanie, haniebną mowę od ust waszych!
O nierządzie zaś i wszelkiej nieczystości albo chciwości niechaj nawet mowy nie będzie wśród was, jak przystoi świętym, ani o tym, co haniebne, ani o niedorzecznym gadaniu lub nieprzyzwoitych żartach, bo to wszystko jest niestosowne. Raczej winno być wdzięczne usposobienie. O tym bowiem bądźcie przekonani, że żaden rozpustnik ani nieczysty, ani chciwiec - to jest bałwochwalca - nie ma dziedzictwa w królestwie Chrystusa i Boga. Niechaj was nikt nie zwodzi próżnymi słowami, bo przez te [grzechy] nadchodzi gniew Boży na buntowników. Nie miejcie więc z nimi nic wspólnego!
No właśnie ja dowodzę,ze to tylko umowa. ale większości Polaków słowo "kurvva ( czemu to tak się pisze?????)kojarzy się właśnie z zawodem prostytutki. I zapytaj przecietnego Polaka, czy to rownież ma inne znaczenie, a gwarantuję,ze nie będzie wiedział( tak jak ja nie wiedziałam,ze "kutas" to łodka).
Przecież pisałem, że właśnie dlatego wulgaryzmów, używa się tylko wtedy kiedy istnieje wieź emocjonalna miedzy nadawca komunikatu a adresatem. Wtedy przekaz będzie prawidłowo zrozumiany, na salonie tak nie powiesz, bo niema tej wiezi i jakby ktoś powiedział to został by źle zrozumiany. A napisałem przez dwa, vv bo inaczej cenzura by zjadła.
Stahs nie dyskutuje już z tobą bo to na prawde nie ma sensu, całe życie spędziłeś w kosciele spoko, ale daj żyć tez innym.
Więc rozumiem że jako katolik popierasz aborcję, eutanazję i wszystko co sprzeczne z nauką Kościoła? Ciekawe, Kościół nie ma prawa wypowiadać się w sprawach życia, tak? Bo medycyna czy językoznawstwo dotyczy życia i tutaj Kościół ma multum praw by się wypowiadać. Przytoczę tutaj swój inny post dlaczego tak jest:
źle rozumiesz i znowu celowo przekręcasz moje wypowiedzi, nigdzie nienapisałem ze popieram aborcje czy eutanazje. Jedynie rozumiem jako katolik, że z medycznego punktu widzenia istnieje potrzeba takich działań.
Tak jak teolog działa by poznać boga i dążyć do prawdy, tak samo lekarz działa by poznac człowieka i dąży do prawdy. Lekarz nie wpierdala się do tego nad czym pracuje teolog bo to nie jego działka i nie mówi boga nie ma na co to robisz, tak samo nie jest działką teologia wpierdalać sie do tego co robi lekarza - jego działką jest leczyć i to on decyduje czy zrobi to tak czy tak.
Teolog i kosciół co najwyżej może krytykować takie działania ale nie może na nie wypływać i decydować o tym co chca zrobić ze sobą ateiści. Koscioł może wyrazić dezaprobate dla takich działań, ale nie może narzucać swojego punktu widzenia wszystkim ludziom na całym świecie - bo jak by tak było dalej byśmy żyli na płaskiej ziemi. Kosciół w imię darzenia do prawdy skazał na piekło Darwina, Platona i Kopernika któży też dążyli do prawdy. A co się okazało, że to Kopernik, Platon i Darwin mieli racje i to oni tak na prawde dażyli do prawdy. Spójrz jaka zbrodnie popełnił koscioł, nie dość, że skazał ich na wieczne potepienie to jeszcze wpierdalał się w nie swoją działkę, tak naprawde szerzac kłamstwo. Przecież koscioł zamiast podejmowac takich działań powinien tak jak teraz, powiedzieć " czekajcie chwile musimy to przemyśleć, być moze coś w tym jest" jeśli po zastanowieniu się doszli by do wniosku "oficjalnie potępiamy takie działnie i według nas każdy katolik powinien je potepić" było by ok. Ale wtedy to koscioł zupełnie jak Ty teraz (oraz światkowie jehowy) narzucasz swoj punkt widzenia wszystkim ludziom, negując wszelką nauke.
Mówiąc o Bogu, zwracając się do niego z należytym szacunkiem i godnością, dla wielu pewnie jest to przykre. Nawet więcej poodwiedzałeś że ten żałosny i prymitywny język "zajebistego gościa" jest najlepszym sposobem Twojego wyrazu wiary. Tak to jest dopiero żałosne i wykazuje totalne braki w słownictwie. Ot, zwykła moralna mielizna.
Mielizną jest twoja wiara. Ja poruszam istotny temat dotyczacy marginesu swobody w zakresie wulgaryzmów i koscioła. Dlaczego tak jest, że jeden ksiądz sadzi tak a inny tak. A ty jedynie prezentujesz intelektualną depresje ocenajac wszystkich i wszystko z punktu widzenia swojej kultury. Kim do cholery jestes, ze masz prawo oceniać i faworyzować swoją kulture? W mojej kulturze zajebisty gośc, jest wyrazem największego uznania, to że w twojej tak nie jest mnie nie obchodzi - ja wiem co to dla mnie znaczy i tak samo moj Bog wie co to znaczy i wydaje mi się bym musiał sie z tego tłumaczyć jakiemuś pionkowi. To troche tak jakbyś pojechał do meksyku i chciał pozmieniać to w jaki sposob obchodzi sie tam katolickie swieto zmarłych (radośnie, noszac naszyjniki z kości zmarłych przodków) bo w polsce obchodzi sie je inaczej.. typowy szowinizm
Skro pomagają wyrazić emocje to są dobre, cały czas tak piszesz. Ja ze względu na swój stan psychiczny, przebywając wśród ludzi cały czas mam sytuacje ekstremalną i jakoś staram się nie przeklinać.
ja nie wartościowościowy słów, po prostu sie niemi posługuje. a skoro cały czas mas sytacje ekstramalną to znaczy, ze nie wiesz to znaczy sytuacje ekstremalna ( jest to duża różnica do sytuacji normalnej). nie kompromituj się.
W całej swojej wypowiedzi proboje poruszyć temat, wulgaryzmy wszystkie i zawsze to grzech czy wulgaryzmy nie wszystkie i nie zawsze to grzech. Choć nie wiem czemu, każdy czepia się tak jakbym pisał wszystkie wulgaryzmy to dobro i trzeba ich używac zawsze i wszedzie. Fakt problemem jest nadużywanie wulgaryzmów, ale nigdy nim nie było samo używanie. Sam filozof ks. Józef Tischner mowił, że sa 3 prawdy; prawda, świeta prawda i G Ó W N O prawda! Według ks.Marka z tego forum, powinien iśc się wyspowiadać bo sięgnął bruku. Tylko, że jakbyśmy mieli się spowiadać, z każdego takiego "grzechu" to zaraz okazałoby się, że przy spowiedzi musimy przeczytać z połowę książeczki z rachunkiem sumienia. Samo przeczytanie pana tadusza, skutkowałoby ponad 50 grzechami.
W bibli przecież pisze jasno NIE ZABIJAJ, a co robimy w lato chodzimi po trawie tam małe robaczki i co zabijamy je, na dodatek zupelnie nie potrzebnie. Fakt faktem nie celowo, ale świadomie (bo wiemy, ze coś tam moze być). Niemniej nie spotkałem sie z kimś kto by sie z tego spowiadał, bo to absurd takim samym absurdem jest spowiadanie się, z ..... mać i masy innych wulgaryzmów używanych zgodnie z przeznaczeniem.
Ja (oraz ks Tischer i ks. dr z KLO i masa innych intelektualistów katolickich) z dwoch skrajnych postaw wybieram pozostanie w środku, czyli w granicach zdrowego rozsądku. A na tym forum, okazuje się, że jestesmy w błedzie? Mnie to szokuje.
Lekarz nie wpierdala się do tego nad czym pracuje teolog bo to nie jego działka i nie mówi boga nie ma na co to robisz, tak samo nie jest działką teologia wpierdalać sie do tego co robi lekarza - jego działką jest leczyć i to on decyduje czy zrobi to tak czy tak.
Ot dowód na Twój brak kultury w rozmowie z innym człowiekiem. Czysty prymitywizm.
Kosciół w imię darzenia do prawdy skazał na piekło Darwina, Platona i Kopernika
Dla mnie nowość. Kościół nie skazuje ludzie na piekło, nawet o Judaszu tego nie powiedział. Ale widać głupi jestem.
W mojej kulturze zajebisty gośc, jest wyrazem największego uznania
To nie kultura chrześcijańska.
a skoro cały czas mas sytacje ekstramalną to znaczy,
Akurat, dzięki Bogu, od dłuższego czasu już mi się polepsza. Wcześniej nie miałem oczywiście, ale z czasem robiło się gorzej.
W bibli przecież pisze jasno NIE ZABIJAJ
Nie morduj - taki ma to sens i odnosi się do ludzi.
Opowiem wam obrazek z zycia, Jestem kiedyś w super -samie, wchodzi mlody człowiek o grubym karku-wiadom efekt silowni, chodzi między regałam i dośc głośno; co słowo to k...wa. I tak z 5 minut. Poszłam w jego stronę, a ten przez komórke zwyczajnie sobie gada. No i jakie tam były emocje!? Żadne, coś tam opowiadał z tą
przeplatanką, cos brał z półek najspokojniej w świecie.
A ja myslałam- albo jakiś chory?albo przeklina,że sklepie nie ma nic co mu tam potrzeba.
Takie to emocje były,tyle ze moje, nie jego. I wcale nie było mi do śmiechu.
Kiedyś widziałem sytuacje w której starsza pani zwracała uwagę przeklinającym dziewczynom - została przez nie zjechana w niewyobrażalny sposób. Ciężko reagować w takich sytuacjach, gdyż z reguły będziemy mieli do czynienia z dość agresywną reakcją.
Otóz i sedno sprawy. To nie emocje powodują,ze ktoś uzywa słownictwa wulgarnego,
lecz agresja, złość.
Otóz i sedno sprawy. To nie emocje powodują,ze ktoś uzywa słownictwa wulgarnego,
lecz agresja, złość.
Czyli agresja i złość to nie są emocje?! ks. Tischner w grobie się przewraca... ksiądz pełny agresji i złości...
Owszem,to także emocje-ale negatywne.
Tylko co Ks.Tischner ma z tym wspólnego?
To,że czasem posługiwał się góralska gwarą,
nie jest jeszcze powodem ,żeby posądzać go
o wulgaryzmy i stawiać na równi z ..osobnikami
nieokrzesanymi,niedojrzałymi emocjonalnie.
Przecież pisałem, że właśnie dlatego wulgaryzmów, używa się tylko wtedy kiedy istnieje wieź emocjonalna miedzy nadawca komunikatu a adresatem. Wtedy przekaz będzie prawidłowo zrozumiany, na salonie tak nie powiesz, bo niema tej wiezi i jakby ktoś powiedział to został by źle zrozumiany.
No to mogę się zgodzić. Ale nie tylko na salonach tego nie powinno byc, ale równiez w miejscach publicznych ( bo ludziom się kojarzy jako zawód, moga się czuć np. obrażeni - nie ma tej więzi, o której piszesz).
[ Dodano: Pią 27 Lut, 2009 12:40 ]
Owszem,to także emocje-ale negatywne.
Tylko co Ks.Tischner ma z tym wspólnego?
To,że czasem posługiwał się góralska gwarą,
nie jest jeszcze powodem ,żeby posądzać go
o wulgaryzmy i stawiać na równi z ..osobnikami
nieokrzesanymi,niedojrzałymi emocjonalnie.
g ó w n o - nie ma nic wspólnego z gwara (w żadnym słowniku tego nie znalazłem)
jedynie w słowniku polszczyzny pwn.pl jest;
1. wulg. «kał»
2. wulg. «o kimś lub czymś mało wartościowym»
3. wulg. «nic nieznaczący przedmiot»
4. wulg. «nic, zupełnie nic»
a że używał gwary owszem, używałem ale "gówno prawda" pojawiło się w jego książce a ją pisał niczym innym jak polszczyzną.
Czyli popełnił grzech czy go nie popełnił? Czy jak ja powiem "pieprzysz nie masz racji", to mam grzech czy go nie mam?
No to mogę się zgodzić. Ale nie tylko na salonach tego nie powinno byc, ale również w miejscach publicznych ( bo ludziom się kojarzy jako zawód, moga się czuć np. obrażeni - nie ma tej więzi, o której piszesz)
w miejscach publicznych po pierwsze się nie podsłuchuje, a po drugie masz racje, że nie powinno się klnąc w sposób ostentacyjny, słyszalny dla całej okolicy
"kurvva", które używają je w znaczeniu pozytywnym jak i negatywnym
pozytywnego to ja nawet nie znam..
btw; ide postrzelać do psiaków w okolicy
pozytywnego to ja nawet nie znam..
to cię zaskoczę, bo np. "kurvva, ale piękne!!!" ma znamionowac zachwyt i dla kogos, kto dobrze zna osobę mówiącą w ten sposób, będzie to zrozumiałe, a dla całej reszty - nie...
Polecam króciutki artykuł Przekleństwa dodają pewności siebie
Najpierw trzeba rozróżnić przekleństwo od wulgaryzmu, ponieważ nie w każdym przekleństwie mieści się wulgaryzm.
Ktoś przywołał nazwisko prof. Miodka. Napiszę, że mnie również uczył prof. Miodek i pamiętam doskonale, że jego stosunek do wulgaryzmów jest jednoznaczny: wulgaryzmy są złe i nic ich nie tłumaczy. Pamiętam jak dziś, że profesor skrytykował słowo 'zajebisty', uznając je za "fatalne fonetycznie". Wulgaryzmy cechuje prymitywizm! Nic nie tłumaczy ludzi, którzy nie potrafią wyrazić swoich emocji zdaniami bez użycia wulgaryzmów. Wulgarny język jest cechą takich subkultur: dresiarze, blokersi, emo itp. Jeśli ktokolwiek użyje wulgaryzmu, to świadczy tylko o jego ułomności językowej, o słabości emocjonalnej, o nieumiejętności radzenia sobie w trudnych sytuacjach. Jakiego człowieka tłumaczy głupota? Chyba ona sama, czyli głupota.
o jest tani sposób nadawania pewności siebie w tak skomplikowanym świecie
Ogólnie bardzo fajny artykuł.
A fragment podkreśliłam,zeby zadać pytanie: czemu świat jest taki skomplikowany i co mozna zrobić, aby taki nie był.
Bo duza liczba ludzi mówi o tym, jeszcze większa o tym jest przekonana... a tymczasem... coraz bardziej komplikujemy ( jako ludzie) ten świat.
Myszkunia, sami sobie komplikujemy i niektórzy na siłę próbują udowodnić, że bez wulgaryzmów, przekleństw nie da się żyć. A przecież da się.
A przecież da się.
Napewno się da Rachel. Ja wcześniej tj za nim wróciłem do Kościoła korzystałem z wulgaryzmów ile sie dało. Teraz o wielu zapomniałem i nie używam ich. One świadczą tylko o braku kultury.
W Chrystusie mogę wszystko, można powtórzyć za ap.Pawłem , mi po moim nawróceniu znikło połowę słownika
Ja też mogę zaświadczyć.
Przed nawróceniem klęłam jak szewc. Brzmiało to w moich ustach dość zabawnie, bo nie tylko jestem kobietą, ale wtedy ledwo wyrosłam z dziecięcego wieku, miałam 15 lat.
Przed nawróceniem wielokrotnie próbowałam przestać przeklinać, ale nie byłam w stanie.
Po pierwszej szczerej spowiedzi świętej Pan Jezus zabrał problem przeklinania - przestałam używać wulgaryzmów z dnia na dzień, z godziny na godzinę, a nawet z minuty na minutę. Po prostu odeszłam od kratek konfesjonału z ważnym rozgrzeszeniem i już wiedziałam, że nie muszę przeklinać. Pan Jezus przy tej samej spowiedzi zabrał jeszcze drugi nałóg. Na zawsze
Chwała Panu!
Czytając wasze "wypowiedzi" przewijał mi się przez głowe jeden problem,
co prawda mam wrażenie że kś Marek (o ile się nie myle) poruszył ten problem,
ale między wierszami nic konkretnego nie wyczytałam,albo nie potrafie czytać...
Myśle że najlepiej oddaje go ten fragmęt:
http://kopalniawiedzy.pl/...phens-7976.html
ciemny- ja nie podwrzam stanowiska psychologi w tej sprawie, (choć to nie logiczne, biorąc pod uwage to co napisałam o grzechu) tylko pisze o bez zasadności używania zamienników.
Co do artykułu hm... ciekawe pokazuje że człowiek jest świadomy prawd które przed sobą ukrywa, niby oczywiste ale zawsze przykuwa moją uwage...
Z drógiej strony artykół do którego podałeś link (czy jak to sie tam nazywa-możecie podpowiadać) jest nowinką pychologiczną a do tych podchodze z rezerwą (z tego co wiem dość często się zmieniają)
... Na pewnych rekolekcjach... jedna kobitka mówiła, że jak ją coś już tak porządnie wyprowadzi z równowagi, to wyklnie się za wszystkie czasy i ma potem spokój. Powiedziała, że jak już naprawdę w nas wzbiera ten gniew i złość, to nie tłumić tego i wyładować najlepiej jak się da (byle nie krzywdzić innych ludzi). Niektórym jak widać pomaga w tym klnięcie i wykrzyczenie z siebie wszystkiego co nas od środka trawi.
W/w forma wyładowania jest b.prymitywna i stąd pomaga na krótko. Na dłuższą metę szkodzi, bo prawdziwa przyczyna gniewu i złości nie zmienia się pod wpływem tych wulgaryzmów, a umysł klnącego i słuchających przekleństw zostaje dodatkowo "zatruty". Najlepiej zastosować się do wypowiedzi poniżej:
Ciemny- A czy widzisz jakiś związek pomiędzy tym, że podczas egzorcyzmów złe duchy klną a grzechem?
a gdy ktos przeklina sam do siebie to co? ja generalnie nie przeklinam, czasem wyleci kurcze, kurde, ale nic więcej.. moim zdaniem o wiele gorzej jak ktoś jako przecinka używa " O Jezuu, o Boże JezusMaria itp
Ja np jak jestem wściekła to lubie sobie przeklnąc porządnie ale to tak cicho że nikt nie słyszy, albo w myślach. Np bracia mnie wkurzą, to nie sypie wiązanek przy nich tylko jak do pokoju wejde to tak do siebie , wiem -głupie - ale ulga jest ;p
A po co przeklinać samemu do siebie? Rozładowywanie emocji nie jest najlepszym sposobem na ich przeżywanie, to takie napędzanie agresji. Wydaje się, że ona uszła, a tak naprawdę tylko się potęguje, no i uczymy się tego, że napięcie należy rozładować - za którymś razem nie wytrzymamy i zrobimy to na kimś.
Dużo lepiej jest przychodzić od razu do Pana z takimi sprawami i powierzać je Jemu, błogosławić, przebaczać.
Kiedyś podobnie się zastanawiałam, bo słyszałam różne wersje, nawet takie, że przeklinanie jest ok, o ile nikogo nie gorszy, że to kwestia własnego słownictwa i kultury osobistej. Przekonałam się, że to bzdura, kiedy przy okazji modlitw o uwolnienie miałam nieprzyjemność słyszeć wrzaski złego ducha. Jego słownik jest pełen przekleństw, bluźnierstw i wulgaryzmów. Ja nie chcę mieć z nim nic wspólnego, nie będę używać tych samych słów.
A po co przeklinać samemu do siebie? Rozładowywanie emocji nie jest najlepszym sposobem na ich przeżywanie, to takie napędzanie agresji.
Agresję też można odpowiednio wykorzystać. Ja wykorzystuje "nakręcenie" zazwyczaj przy jakiś treningach gdzie potrzebny jest wzmożony wysiłek - czasem bywa tak, że nie mogę czegoś zrobić podchodząc do tego jako spokojny ja i muszę wzbudzić w sobie agresję - wykręcam ostrą muzykę i przypominam sobie złe chwile z mojego życia itd. to daje kopa ale mam nad tym pełną kontrolę - moim zdaniem jest to najlepszy sposób rozładowywania emocji. (czyli ten kicur z awatarka też zdrapię )
Oczywiście, można ją nakręcić, ale to głupie dlaczego? Bo agresja niszczy człowieka, jego wewnętrzny pokój i radość, bo łatwo wyrywa się spod kontroli i wybucha. Można jej użyć jako siły napędowej do porąbania drewna, ale spróbuj potem odzyskać pokój serca, kiedy tak się "wyżyjesz" i "odreagujesz" napędziwszy wcześniej własną agresję. I nie mówię tu tylko o jakimś wewnętrznym wyciszeniu osiągalnym ludzkimi metodami, tylko o tym prawdziwym, Chrystusowym pokoju.
Ktoś mądry kiedyś powiedział, że ludzie, którzy przeklinają to językowi inwalidzi.
Nie umiejąc znaleźć odpowiednich słów, stosują w mowie cokolwiek.
Wyładowanie frustracji jest tylko pretekstem do stosowania wulgaryzmów, a tak na prawdę świadczy o niedoskonałości językowej i dużych brakach językowych.
I nie mówię tu tylko o jakimś wewnętrznym wyciszeniu osiągalnym ludzkimi metodami, tylko o tym prawdziwym, Chrystusowym pokoju.
To znaczy, że wykorzystując swoją agresję w dobrych celach tracę Chrystusowy spokój?
Na czym polega Chrystusowy spokój?
Co do opanowania to wszystko zależy od charakteru i treningu - ja jako spokojny człowiek nawet będąc nakręconym potrafię normalnie rozmawiać z ludźmi albo uspokoić się w kilka sekund - tu dużo zależy od człowieka.
To ci się chwali. Nie jest to łatwe, wręcz trudne, by opanować się w przypływie złości na kogoś lub coś.
Są sytuacje, które wyzwalają w nas złość i agresję, ale które można zamienić na wyniki w sporcie, czyli osiągać najlepsze wyniki pod wpływem wzmożonej adrenaliny. Wtedy nasza frustracja przekłada się na pozytyw.
To ci się chwali. Nie jest to łatwe, wręcz trudne, by opanować się w przypływie złości na kogoś lub coś.
A dziękuje, dziękuje - wyniki medytacji
To znaczy, że wykorzystując swoją agresję w dobrych celach tracę Chrystusowy spokój?
Na czym polega Chrystusowy spokój?
Pokój
Zadałeś pytanie, które mnie zabiło, bo nie potrafię Ci na nie odpowiedzieć. Może ktoś inny będzie bardziej wymowny. Jedyne, co mogę przepisać, to słowa Jezusa: "Pokój zostawiam wam, pokój mój daję wam. Nie tak jak daje świat, Ja wam daję. Niech się nie trwoży serce wasze ani się lęka!" (J 14,27)
Edit: Myślę sobie, że mogę spróbować napisać, czym pokój Chrystusowy jest dla mnie. Jest doświadczeniem płynącym z bliskości z Sercem Jezusowym, z ukrycia w Nim.
Słowa kluczowe, moje skojarzenia: słodycz, pogodna i subtelna radość, poczucie bezpieczeństwa, zaufanie, i coś takiego, na co nie znajduję znowu słowa, ale co chyba oddaje Jeremiasz mówiąc: "uwiodłeś mnie Panie, a ja pozwoliłem się uwieść".
Pokój
A tak (s)orry
Wiesz Twój opis spo... pokoju Chrystusowego jest bardzo zbliżony do (s)pokoju w medytacji - nawet ten cytat pasuje, nie mówiąc już o słodyczy, bezpieczeństwie i zaufaniu itd.
Mhh, te dwie ostatnie wasze wypowiedzi sprawiły, że odpłynęłam w.. krainę łagodności; zrobiło mi się błogo, cudownie anielsko, tak cicho i spokojnie.
I taka reakcja była w tym temacie wskazana. Jak dobrze, ze Razen zadał to pytanie o Chrystusowy Spokój. Niby banalne, a jednak znaczące.
Cieszę się, jak dziecko Po cóż sobie życie " umilać" wulgaryzmami, skoro można dojść do cudownych wniosków ... i to w takim temacie.
Razen, jeszcze raz : jestem pełna podziwu dla ciebie, masz zadatki na dobrego człowieka Sory, jesteś nim
Miło. Właśnie to jest dla mnie piękne, że mimo tylu różnic gdzieś w głębi mamy tyle wspólnego - zawsze zależało mi na tym by rozmawiając z ludźmi wyznających inne religię, światopoglądy itd. skupiać się na tym co nas łączy a nie to co nas dzieli - efekty są różne ale warto się starać
Razen - w jakiej medytacji? Wschodniej? Całkiem możliwe, wszak... (nie spodoba Ci się to, co teraz napiszę), wszak zły duch zawsze małpował Boga Tyle, że zawsze w tym małpowaniu jest jakiś element "na wspak", jakieś zaprzeczenie i przede wszystkim: dokładnie odwrotne skutki dalekosiężne
Zapewniam: ja nie medytuję w ten sposób uznaję jedynie medytację chrześcijańską, która nie ma nic wspólnego z wschodnimi pseudomedytacjami meditatio = rozmyślanie Czyli taka aktywność umysłowa, która skupia Twoją uwagę na danym przedmiocie, ale nie po to, żeby coś powtarzać bezmyślnie w kółko, ani nie po to, żeby przestać myśleć, czy próbować się wyzwalać, itd., tylko po to, żeby zwyczajnie, rozumowo rozmyślać nad danym zagadnieniem i dochodzić do pewnych refleksji.
skupiać się na tym co nas łączy a nie to co nas dzieli -
Brzmi, jak hasło wyborcze
Jednak godne podkreślenia; mimo, że omyk znów się czepia.
Tak, bo przecież nie jest ważny sposób porozumienia, ale sam fakt,
Ja mam takie zdanie.
Medytacje-wiadomo każdy je może prowadzić, w taki czy inny sposób, ale to jest ważne, by być spontanicznym w tym wyciszeniu i napawać się spokojem ducha w sposób sobie najmilszy.
Kontemplując wiadomo - my chrześcijanie robimy to w inny sposób:
Trwamy przed Bogiem całym sobą. Modlimy się obecnością. Trwamy przy Bogu. Kontemplacja to czas bezsłownego westchnienia Ducha, ukojenia w Bogu. Rozmowa serca z sercem. Jest to godzina nawiedzenia Słowa.
I powtarzamy sobie w różnych porach dnia:
Słysząc głos Pana, serc nie zatwardzajcie!
A, że Razen czyni to w sposób inny - jego sprawa i jego wola.
Tę wypowiedź trzeba chyba uznać za dygresję.
Medytacje-wiadomo każdy je może prowadzić, w taki czy inny sposób, ale to jest ważne, by być spontanicznym w tym wyciszeniu i napawać się spokojem ducha w sposób sobie najmilszy.
Ważne, by nie zaprosić niechcący jakiego niemiłego pasażera na gapę Bo jak się zły duch przypląta, to potem nie da się go wyprosić, trzeba takiego wyrzucić.
Nie rozumiem czemu medytacja miałaby być spontaniczna, przecież rozmyślanie to czynność jak najbardziej rozumowa i nie potrzeba tu spontaniczności, a raczej zaplanowania i regularności, jeśli ktoś taki rodzaj modlitwy czy rozmyślania chce podjąć. I myślę, że stosowanie jej po to, żeby napawać się swoimi stanami wewnętrznymi to kiepski pomysł. Zdecydowanie rozmija się z celem modlitwy chrześcijańskiej.
A że omyk się czepia, to normalne
Tyle, że zawsze w tym małpowaniu jest jakiś element "na wspak"
Tu masz element na wspak
napawać się swoimi stanami wewnętrznymi to kiepski pomysł. Zdecydowanie rozmija się z celem modlitwy chrześcijańskiej.
Może wg ciebie, ja mam akurat takie założenia i takie cele, co wcale nie przeszkadza mi w medytacjach. Wręcz przeciwnie. I, co najważniejsze - pomaga mojemu sercu , skołatanemu sercu wyciszyć się i bardzo przybliżyć do Boga.
Kontemplacje ewangeliczne są dla mnie czymś, co pomaga mi przez analizę Słowa Bożego przybliżyć się do Jezusa. I, jeżeli uważasz, że mój stan wewnętrzny ducha, który "wykorzystuję" podczas rozmyślań jest kiepskim pomysłem , to się bardzo, bardzo mylisz.
Myślę, że podstawowym pytaniem jest to, czy w modlitwie szukam siebie, czy Boga. Bo jeżeli szukam siebie, ukojenia swoich stanów emocjonalnych czy tylko pociech, to długo w ten sposób nie pociągnę. I to nie jest kwestia prywatnych upodobań, tylko zasada
Chyba za daleko od wulgaryzmów offtop poszedł.
Od słowa do słowa i zaczęliśmy pisać nową bajkę nie związaną z tematem rozmowy.
Pod oknami mojego mieszkania mam boisko sportowe, gdzie kwitnie sport i kwitną "kwiatki" mowy ojczystej, tej mowy kuchennej.
Urwał i urwał - te przerywniki w wykonaniu pseudo sportowców są czasami nie do przełknięcia. Zastanawiam się niekiedy, czy te przerywniki im pomagają, czy nie przeszkadzają w zdobywaniu goli. A może wręcz przeciwnie?
Czy oni sobie dodają odwagi, czy stają się przez to doroślejsi, co nimi powoduje, że aż tak nie szanują swojego języka.
Lub mają mały zasób słów i ich słownictwo ogranicza się do tych kilku "urwałów"
A MOWA OJCZYSTA cierpi.