UmiĹscy
Witam serdecznie,
wierzę w Boga Ojca naszego choć jestem niepoprawnym Chrześcijaninem, nie uczęszczam do kościoła od długiego czasu już ... a zarazem staram się być dobrym człowiekiem ... i stało się ... sam jestem po rozwodzie już prawie pięć lat ... zakochałem się nad życie w kobiecie, która rozpoczęła sprawę rozwodową (cywilny i kościelny ślub) z bardzo złym mężem, bardzo złym człowiekiem. Pokochała mnie ze wzajemnością ... nie wiem co robić z Nami, nie potrafię żyć bez Niej a Ona beze mnie, ja mieszkam w kraju, Ona miesza za granicą ... czy popełniamy grzech skoro się zakochaliśmy w sobie ? skoro pragniemy sobie ofiarować nasze serca i miłość na zawsze zanim dojdzie do wspomnianego rozwodu ?
Ja nie potrafię żyć bez Niej, Ona nie potrafi żyć beze mnie, ma dwójkę dzieci i jest najwspanialszą istotą jaką kiedykolwiek miałem dane poznać w moim życiu ...
Czy Bóg przestanie mnie kochać ? Czy Bóg odsunie mnie od siebie ? Czy źle robimy ? Każdemu w życiu może się to przytrafić, ludzie po wielu latach dochodzą, że nie mogą być z sobą i się rozwodzą ...
Dajcie mi słowa otuchy lub gańcie jak psa który i tak w sercu miłość do końca życia miał będzie ...
Dziękuję.
Z tego co wiem istnieją związki takie jak Wasz i z jednej strony w samym zakochaniu nie ma obiektywnie nic złego, ale jednocześnie wiesz na pewno, że współżycie takie jak męża z żoną musicie sobie odpuścić. Mówi się o życiu w takich związkach jak o życiu brata z siostrą. No niestety jest to trudna sytuacja.
Każdy ma prawo kochać i być kochanym wbij sobie te zdanie do głowy jak mantrę i powtarzaj w chwili wątpliwości. Cała reszta przyjdzie z czasem.
Każdy ma prawo kochać i być kochanym wbij sobie te zdanie do głowy jak mantrę i powtarzaj w chwili wątpliwości. Cała reszta przyjdzie z czasem.
Dobrze, tylko co z tego wynika? Co z ludźmi porzuconymi, zdradzonymi w tym momencie? Oni się już nie liczą, bo współmałżonek się zakochał? Nie można budować własnego szczęścia na nieszczęściu innych ludzi.
To do wypowiedzi mojej poprzedniczki, natomiast marcinuch, nikt tutaj ani nie będzie Ciebie usprawiedliwiał, ani też potępiał.
Z tego,co napisał ta kobieta rozwodzi się,bo je mąż był "złym człowiekiem". Nie popieram rozbijania rodzin,ale jeżeli on jest wolny i ona w trakcie rozwodu to czy mają być zdani na samotność?
Zyj zgodnie z własnym sumieniem.
Z tego,co napisał ta kobieta rozwodzi się,bo je mąż był "złym człowiekiem". Nie popieram rozbijania rodzin,ale jeżeli on jest wolny i ona w trakcie rozwodu to czy mają być zdani na samotność?
Zyj zgodnie z własnym sumieniem.
Przepraszam - jacy wolni? Toż oni na wieki związani węzłem małżeńskim! Przed Bogiem samym! Gdzie tu sumienie miałoby się podziać? Przepraszam Cię, ale nie rozumiesz elementarnych podstaw wiary.
Nikt wcale nie musi być zdany na samotność. Miłość można realizować w różny sposób. Samotnie też można realizować się różnorako.
Sądzę, że jak to poważny związek i jak widzę, istnieje dylemat moralny to może znajdźcie w okolicy duszpasterstwo związków niesakramentalnych. Tam znajdziecie odpowiedzi na swoje pytania i wsparcie duchowe.
No to mają żyć w samotności?! Jestem pewna,że Bóg nie chciałby by ktokolwiek był samotny,a zwłaszcza samotny w życiu.
No to mają żyć w samotności?! Jestem pewna,że Bóg nie chciałby by ktokolwiek był samotny,a zwłaszcza samotny w życiu.
Jasne, że nie!
Samotny w życiu miałam na myśli,samotny w sercu. Człowiek jest tylko człowiekiem i musi kochać, czuć bliskość,wsparcie.
A to,że cos się kończy - coś się zaczyna nowego.
Samotny w życiu miałam na myśli,samotny w sercu. Człowiek jest tylko człowiekiem i musi kochać, czuć bliskość,wsparcie.
Zgadzam się z Tobą.
Taaa, uczymy się braku odpowiedzialności. Jeden mąż się znudził, bierzemy innego i tak dalej. Przecież każdy ma prawo do szczęścia, nie? Jeszcze raz Cię zapytam - co z osobą porzuconą? Chciałabyś, żeby mąż Ci powiedział, że znudziłaś mu się albo jesteś dla niego zła i wobec tego poszuka sobie kogoś nowego? Nie czułabyś się jak zużyty przedmiot? Ja jednak nie chciałabym, żeby facet, który mnie zna (w domyśle: zna od najbardziej intymnej strony) później tak samo znał inną kobietę. Nie użyję dosadnego określenia na to, jak taka osoba by się czuła - jak ja bym się czuła w takiej sytuacji. To jest normalna zdrada, jakkolwiek by tego nie nazwać, jakiekolwiek szlachetne uczucia (wg naszej opinii) by temu nie towarzyszyły.
Oczywiście,że masz rację. Ta druga osoba cierpi,bo została porzucona owszem. Ale to chyba nie jest na ten temat? Nie wiemy przeecież,czy marciniuch porzucił żonę.
Mimo to ta osoba porzucona też ma prawo do szczęścia i może tak z jednej strony lepiej będzie jak taki palant ją porzuci,bo może znaleźć prawdziwą miłość swojego życia. Nic nie dzieje bez przyczyny .
Oczywiście,że masz rację. Ta druga osoba cierpi,bo została porzucona owszem. Ale to chyba nie jest na ten temat?
Dlaczego nie na ten temat? To jest jak najbardziej w temacie.
Moze i tak,ale jeżeli druga osoba tego nieuszanuje to nic z tego nie wyjdzie. Wiesz czas leczy rany , na szczęście nie wiele wiem o tym i z tego się cieszę. W takich chwilach potrzeba wsparca dla tej osoby,bo będzie czuła się niedowartościowana,bo przeciez musi być znią nie tak skoro mąż ją porzucił dla np. młodej dziewczyny,czy zresztą dla każdej kobiey.
Ale co ma zrobic kobieta,która jest katowana przez męża? Czy też ma z i przy nim trwać jako Łaska Boża i myśl na nawrócenie? Czy tutaj rozwód zarówno cywilny jak i kościelny jest dozwolony.
przeciez musi być znią nie tak skoro mąż ją porzucił dla np. młodej dziewczyny,czy zresztą dla każdej kobiey.
Właśnie to jest straszne Coś jest z kimś "nie tak", wobec tego jest bezwartościowy. To traktowanie osoby jak przedmiot.
Z tego,co czytałam są rozwody kościelne, takim prawnikiem jest żona Giertycha.
Z tego,co czytałam są rozwody kościelne, takim prawnikiem jest żona Giertycha.
Naucz się czytać ze zrozumieniem.
Umiem czytać ze zrozumieniem.
"można natomiast w określonych przez prawo kanoniczne sytuacjach starać się o stwierdzenie nieważności małżeństwa bądź o dyspensę od małżeństwa zawartego a niedopełnionego. Po pozytywnym zakończeniu procesu dla obu stron otwiera się możliwość ułożenia sobie życia w_związku małżeńskim zgodnie z własnym sumieniem i nauką Kościoła."
http://www.kanonista.com/
nie ma rozwdu jako takiego,ale jest coś takiego możliwe. Słyszałam,ze bardzo się te zasady nagina.
Jest unieważnienie małżeństwa. Nie ma rozwodu kościelnego. To kolosalna różnica. Naucz się czytać ze zrozumieniem i zapoznaj z prawem kościelnym.
Do autora wątku
Jeśli w głębi serca wiesz, że to uczucie jest autentyczne - to kochaj i bądź szczęśliwy. Cóż bardziej prostszego i oczywistego?
Gdy człowiek doświadcza autentycznego uczucia miłości to intuicyjnie czuje, że w tym momencie wyraża się jego najwspanialsza natura, boski pierwiastek obecny w każdej istocie ludzkiej. Bóg najpełniej objawia się właśnie tam gdzie jest szczerość, autentyczność i prostota. Bóg nikogo od siebie nie odsuwa nie mówiąc już o tym, że miałby to robić z powodu czyjejś miłości. Trudno mi uwierzyć, że ktoś może pytać o takie rzeczy całkiem serio.
To co człowieka odsuwa od Boga to strach, wewnętrzne rozdarcie i poczucie winy. Prawdziwa miłość zawsze jednoczy!
To co człowieka odsuwa od Boga to strach, wewnętrzne rozdarcie i poczucie winy. Prawdziwa miłość zawsze jednoczy!
Niestety to wszystko, co wymieniasz, to właśnie skutki grzechu, które wrażliwe [jeszcze] sumienie pokazuje.
W uczuciach jeszcze nie ma nic złego, a każda miłość opiera się najpierw na przyjaźni. Inaczej mówiąc miłość to przyjacielska relacja.
Z tego co wiem istnieją związki takie jak Wasz i z jednej strony w samym zakochaniu nie ma obiektywnie nic złego, ale jednocześnie wiesz na pewno, że współżycie takie jak męża z żoną musicie sobie odpuścić. Mówi się o życiu w takich związkach jak o życiu brata z siostrą. No niestety jest to trudna sytuacja.
Skoro mąz tej pani był bardzo złym człowiekiem - może istnieć szansa na unieważnienie małżeństwa przez sąd biskupi (?) - tu niech ks. Marek się wypowie w kwestiach formalnych - i ślub kościelny oraz życie zgodnie z nauką KKK.
Nie sądzę. Unieważnienie sakramentalnego związku małżeńskiego występuje rzadko, to długotrwały proces, możliwy zakończeniem sukcesu, jeśli zachodzą odpowiednie przesłanki, by móc orzec nieważność. Powody są bardzo poważne, które utrudniają pożycie małżeńskie i o których wiadomo było wcześniej. Np. zatajona poważna choroba. To, że ktoś stał się po drodze nałogowym alkoholikiem, nie stanowi powodu, by małżeństwo unieważnić. To jest orzeczenie o tym, że zawarte małżeństwo nie mogło być ważne już od samego początku.
Nie sądzę. Unieważnienie sakramentalnego związku małżeńskiego występuje rzadko, to długotrwały proces, możliwy zakończeniem sukcesu, jeśli zachodzą odpowiednie przesłanki, by móc orzec nieważność.
Proces jest krótki i dość łatwy. Wiem, bo miałem taki przypadek w swojej nabliższej rodzinie, i mnie samego zdziwiło że małżeństwo zostało szybciorem unieważnione z o wiele bardziej błahego powodu niż tutaj opisywany.
Czyli wszystko w porządku - alkoholizm to bez wątpienia groźna choroba psychiczna, wystarczyłoby jakoś udowodnić, że choroba była ukryta jeszcze przed slubem - i voila.
I tego sie należy trzymać, jak dobrze zostanie poprowadzona sprawa to zostanie szybko stwierdzone, że małżeństwo było nieważne, zakochani będa mogli żyć pełnią życia a bydlę zwane od tej pory "byłym mężem" zostanie gołe i niewesołe, czego mu z całego serca życzę.
I jeszcze bydlęciu kopniaka na rozpęd...
Coś Ci się pomyliło.
Chociaż tak z drugiej strony... Marcinuch, zastanówcie się nad tym jeszcze 100 razy. Ja miałem taki przypadek w bliskiej rodzinie - zresztą pisałem o tym na forum wczesniej - że też niby była "miłość", została rozbita rodzina - a po okresie euforii kochanek kopnął szwagierkę w tyłek zostawiając ją samą z dzieckiem. Do męża już nie wróci, bo ten wyjechał nie wiadomo gdzie a kochanek wrócił do żony.
Zaiste łatwo jest ulec oczarowaniu nazywając to "miłością". Nie zróbcie tego błędu.
Zaiste łatwo jest ulec oczarowaniu nazywając to "miłością". Nie zróbcie tego błędu.
Istnieje takie ryzyko. Zgadzam się z Tobą.
Proces jest krótki i dość łatwy. Wiem, bo miałem taki przypadek w swojej nabliższej rodzinie, i mnie samego zdziwiło że małżeństwo zostało szybciorem unieważnione z o wiele bardziej błahego powodu niż tutaj opisywany.
Zalezy od przypadku. A skąd wiesz, że z błahego?
Osoby przecież czekaja kilka dobrych lat.
Rozwody kościelne??? chyba chodzi o unieważnienie małżeństwa..
Rozwody kościelne??? chyba chodzi o unieważnienie małżeństwa..
Widać, że nie przeczytałaś całego wątku. O tym już było.
Zalezy od przypadku. A skąd wiesz, że z błahego?
Osoby przecież czekaja kilka dobrych lat.
Tak było kilka lat temu...teraz jest "postęp"
Znam mężczyznę, któremu unieważniono małżeństwa bez jego wiedzy i osobistego uczestnictwa - wyjechał na kilka miesięcy za granicę, nie odebrał wezwnia, zadecydowano więc bez jego wiedzy.
Wcześniej tez nie został zawidaomiony o wszczęciu procesu.
I nie pomogły apelacje u miejscowego biskupa, ani u arcybiskupa - klamka bezpowrotnie zapadła.
Pomomo, że to żona go porzuciła i zamieszkała z kochankiem, orzeczono jego winę w rozpadzie małżeństwa - "nie był zdolny do podjęcia obowiązków małżeństwa".
W efekcie ten "niezdolny" łozy na utrzymanie swojego dziecka i wspomaga finansowo byłą zonę i jej 2 dzieci - bo "zdolny" drugo mąż ma problemy z utrzymaniem się w jakiejkolwiek pracy.
A jako urozmaicenie - znam panią, która ma już unieważnione 2 kolejne małżeństwa
Ponoc aktualnie najbardziej dochodowe są kancelarie adwokackie specjalizujące się w procesach unieważniania małżeństw.....wystarczy zerkną w necie, ile się ich reklamuje.
Niezła historia! Zdaje się, że to żona nieźle miesza, a biedny mąż jest jej ofiarą.
kasa,kasa i jeszcze raz kasa.
W przypadku podanym przez Aluś może i chodziło częściowo o względy finansowe, ale nie to jest istotą problemu.
Aluś pisze :
Znam mężczyznę, któremu unieważniono małżeństwa bez jego wiedzy i osobistego uczestnictwa - wyjechał na kilka miesięcy za granicę, nie odebrał wezwnia, zadecydowano więc bez jego wiedzy.
Istotą problemu są więc bezduszne zasady prawne, stanowiące jawny przykład łamania praw człowieka w Polsce. Nie bójmy się prawdy - w Polsce łamie się prawa człowieka i to w majestacie "prawa". Tym powinien się w końcu zająć Trybunał Praw Człowieka w Strasbourgu. Nie bójmy się składać tam wniosków. Obejrzmy programy "Na celowniku" czy "Interwencja" - tam nikt nie zmyśla, lecz tam podaje się autentyczne przypadki łamania praw człowieka. Ludzka obojętność jest gorsza niż wszelka przemoc, bo jest to bierność wobec krzywdy ludzkiej.
Nie bójmy się bomby atomowej, bo obojętność jest znacznie gorsza - obojętność jak sepsa niszczy społeczeństwo i cywilizację od wewnątrz. Zaraza ta pustoszy ten świat powoli.
Przesadzasz Polonium
Awanturowaniem nie zawsze wywalczysz praw, a narobić zamieszania wiele można.
Znajomemu i jego rodzinie, chodziło tylko o to, że kiedyś córka wypomnie mu iż był nieudacznikiem i nie sprostał roli ojca.
Aktualnie gdy niemal w całości utrzymuje córkę i wspomaga finansowo byłą żonę w utrzymaniu jej 2 dzieci z drugiego małżeństwa, już nie grozi mu taki zarzut.
Czy Bóg przestanie mnie kochać ? Czy Bóg odsunie mnie od siebie ? Czy źle robimy ?
poczekaj
na razie to mogą tylko hormony w mózgu buzować
kasa,kasa i jeszcze raz kasa.
Szczerze mówiąc też tak myślę... Sam się dziwiłem gdy szwagier wtedy dostał to unieważnienie niemal "z marszu", ale później lekko po pijaku wygadał się, że nieźle "posmarował", tyle, że nie mówił komu.
Dziś światem rządzi niestety system monetarny, więc myślę, że nawet w Kościele za odpowiednią "co-łaską" nic nie jest niemozliwe.
Autorowi wątku radzę, aby się kierował sumieniem. Intuicją i uczuciem.
BÓg jest ogromny! kochający i dobry...
I "kochaj i czyń, co chcesz".