ďťż
Strona początkowa Umińscy10 Czerwiec 2007 - 10 Niedziela Zwykłanabożeństwo na zywo w internecie niedziela godz. 10:00Niedziela 06.05.2010 - "orszak pogrzebowy"10 września 2006 - XXIII Niedziela Zwykła16 lipca 2006 - XV NIEDZIELA ZWYKŁA18 czerwca 2006 - XI NIEDZIELA ZWYKŁA19 luty 2006 - VII NIEDZIELA ZWYKŁA20 sierpnia 2006 - XX Niedziela Zwykła22 stycznia 2006 - III NIEDZIELA ZWYKŁA25 czerwca 2006 - XII NIEDZIELA ZWYKŁA
 

Umińscy

(J 11,1-45)

Był pewien chory, Łazarz z Betanii, z miejscowości Marii i jej siostry Marty. Maria zaś była tą, która namaściła Pana olejkiem i włosami swoimi otarła Jego nogi. Jej to brat Łazarz chorował. Siostry zatem posłały do Niego wiadomość: Panie, oto choruje ten, którego Ty kochasz. Jezus usłyszawszy to rzekł: Choroba ta nie zmierza ku śmierci, ale ku chwale Bożej, aby dzięki niej Syn Boży został otoczony chwałą. A Jezus miłował Martę i jej siostrę, i Łazarza. Mimo jednak że słyszał o jego chorobie, zatrzymał się przez dwa dni w miejscu pobytu. Dopiero potem powiedział do swoich uczniów: Chodźmy znów do Judei. Rzekli do Niego uczniowie: Rabbi, dopiero co Żydzi usiłowali Cię ukamienować i znów tam idziesz? Jezus im odpowiedział: Czyż dzień nie liczy dwunastu godzin? Jeżeli ktoś chodzi za dnia, nie potknie się, ponieważ widzi światło tego świata. Jeżeli jednak ktoś chodzi w nocy, potknie się, ponieważ brak mu światła. To powiedział, a następnie rzekł do nich: Łazarz, przyjaciel nasz, zasnął, lecz idę, aby go obudzić. Uczniowie rzekli do Niego: Panie, jeżeli zasnął, to wyzdrowieje. Jezus jednak mówił o jego śmierci, a im się wydawało, że mówi o zwyczajnym śnie. Wtedy Jezus powiedział im otwarcie: Łazarz umarł, ale raduję się, że Mnie tam nie było, ze względu na was, abyście uwierzyli. Lecz chodźmy do niego. Na to Tomasz, zwany Didymos, rzekł do współuczniów: Chodźmy także i my, aby razem z Nim umrzeć. Kiedy Jezus tam przybył, zastał Łazarza już do czterech dni spoczywającego w grobie. A Betania była oddalona od Jerozolimy około piętnastu stadiów i wielu Żydów przybyło przedtem do Marty i Marii, aby je pocieszyć po bracie. Kiedy zaś Marta dowiedziała się, że Jezus nadchodzi, wyszła Mu na spotkanie. Maria zaś siedziała w domu. Marta rzekła do Jezusa: Panie, gdybyś tu był, mój brat by nie umarł. Lecz i teraz wiem, że Bóg da Ci wszystko, o cokolwiek byś prosił Boga. Rzekł do niej Jezus: Brat twój zmartwychwstanie. Rzekła Marta do Niego: Wiem, że zmartwychwstanie w czasie zmartwychwstania w dniu ostatecznym. Rzekł do niej Jezus: Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem. Kto we Mnie wierzy, choćby i umarł, żyć będzie. Każdy, kto żyje i wierzy we Mnie, nie umrze na wieki. Wierzysz w to? Odpowiedziała Mu: Tak, Panie! Ja wciąż wierzę, żeś Ty jest Mesjasz, Syn Boży, który miał przyjść na świat. Gdy to powiedziała, odeszła i przywołała po kryjomu swoją siostrę, mówiąc: Nauczyciel jest i woła cię. Skoro zaś tamta to usłyszała, wstała szybko i udała się do Niego. Jezus zaś nie przybył jeszcze do wsi, lecz był wciąż w tym miejscu, gdzie Marta wyszła Mu na spotkanie. Żydzi, którzy byli z nią w domu i pocieszali ją, widząc, że Maria szybko wstała i wyszła, udali się za nią, przekonani, że idzie do grobu, aby tam płakać. A gdy Maria przyszła do miejsca, gdzie był Jezus, ujrzawszy Go upadła Mu do nóg i rzekła do Niego: Panie, gdybyś tu był, mój brat by nie umarł. Gdy więc Jezus ujrzał jak płakała ona i Żydzi, którzy razem z nią przyszli, wzruszył się w duchu, rozrzewnił i zapytał: Gdzieście go położyli? Odpowiedzieli Mu: Panie, chodź i zobacz. Jezus zapłakał. A Żydzi rzekli: Oto jak go miłował! Niektórzy z nich powiedzieli: Czy Ten, który otworzył oczy niewidomemu, nie mógł sprawić, by on nie umarł? A Jezus ponownie, okazując głębokie wzruszenie, przyszedł do grobu. Była to pieczara, a na niej spoczywał kamień. Jezus rzekł: Usuńcie kamień. Siostra zmarłego, Marta, rzekła do Niego: Panie, już cuchnie. Leży bowiem od czterech dni w grobie. Jezus rzekł do niej: Czyż nie powiedziałem ci, że jeśli uwierzysz, ujrzysz chwałę Bożą? Usunięto więc kamień. Jezus wzniósł oczy do góry i rzekł: Ojcze, dziękuję Ci, żeś mnie wysłuchał. Ja wiedziałem, że mnie zawsze wysłuchujesz. Ale ze względu na otaczający Mnie lud to powiedziałem, aby uwierzyli, żeś Ty Mnie posłał. To powiedziawszy zawołał donośnym głosem: Łazarzu, wyjdź na zewnątrz! I wyszedł zmarły, mając nogi i ręce powiązane opaskami, a twarz jego była zawinięta chustą. Rzekł do nich Jezus: Rozwiążcie go i pozwólcie mu chodzić. Wielu więc spośród Żydów przybyłych do Marii ujrzawszy to, czego Jezus dokonał, uwierzyło w Niego.


Wiele mozna powiedziec o tej Ewangelii, o postawach apostolow, o postawie Marii i Marty, ale dzis co innego mnie poruszylo:

Ojcze, dziękuję Ci, żeś mnie wysłuchał. Ja wiedziałem, że mnie zawsze wysłuchujesz.

Te slowa są dla mnie cudowna szkolą wiary i zaufania. Jezus dziekuje Bogu za cos, czego na dobra sprawę jeszcze nie widać. Dziękuje za wskrzeszenie Łazarza, chociaz jeszcze go nie widzi. Czyni to, bo jest pewien, ze Bóg niczego Mu nie odmówi, bo jest Jego Ojcem.
Nam czasami trudno jest dziękować, a juz na pewno nie za cos z góry, co się jeszcze nie dokonało. Mnie się to raczej niestety też nie zdarza. Brak zaufania, a moze mysl ze to moze tak nie wypada, ze tym samym jakby zmuszam do czegos Boga? Ale przeciez to glupie. Jezus tak dziekowal. Moze warto sprobowac i wkoncu pozwolic naszemu Ojcu sie ukochac, tak naprawde, z wielko ufnoscia, tak do konca.

Jeżeli ktoś chodzi za dnia, nie potknie się, ponieważ widzi światło tego świata. Jeżeli jednak ktoś chodzi w nocy, potknie się, ponieważ brak mu światła
Te słowa mówią mi, że to Jezus jest światłościa świata. Kto idzie z Nim ma światłośc i się nie potknie. Kiedy ide w cemniści (sam, w grzechu) nie widzę nic i potykam się i upadam, ale Bóg daje mi dzis wspaniałą obietnicę, że jeśli się zdecyduję pojśc za nim to on oświetli moje drogi i nie upadne. To słowa, które wydaje mi sie, że Bóg dziś kieruje do mnie.

A mnie przekonuje Jezus tutaj o tym, że jest synem samego Boga. Tym razem Jezus nie uzdrowił, nie wypedził złego Ducha, ale wskrzesił Jak sami powiedzieli cało juz cuchneło. Czyli musiało się rozkładać. Kródka modlitwa do Ojca, wzniesienie swoich oczu. I Łazarz wstaje. To niesamowite świadectwo tego, że Jezus jest Synem Boga. Ludziepewnie, którzy tam byli przekonali sie o tym na maxa.


A mnie zawsze zastanawiały łzy Jezusa. Jego płacz. Czy płakał nad zmarłym przyjacielem? Czy płakał nad tymi, któzy wówczas z nim byli i nie wierzyli?
Ta ewangelia potwierdza człowieczeństwo Jezusa. Ze był jednym z nas. Zapłakał za swoim przyjacielem. Ciekaw jestem czy Łazarz skoro umarł gdzie sie znajdował w czasie kiedy jego ciało juz się rozkładało. Czy jest jakieś teologiczne wyjaśnienie tego
Właśnie o to mi dokładnie chodzi. Kiedyś byłem na pogrzebie jednego księdza. Ten pogrzeb utkwił mi mocno w pamięci (nie będę się mocno nad tym rozwodził), bo wyczuwało się wtedy taki paschalny klimat. Nie wesołkowatości, ale specyficznej radości. Radość to za mocne słowo, ale było to coś z pogodzenia się z tą sytuacją (ksiądz był młody), coś z zaufania, coś z głębokiej wiary… Od tamtego czasu wydawało mi się, że tak powinien wyglądać chrześcijański pogrzeb.
A tu Jezus płacze. Kilka razy.

Jeśli chodzi o Twoje pytanie, Karolu, to nie wiem, czy ktokolwiek da na nie odpowiedź. Chyba nie stawia się takich pytań. To nie są pytania historiozbawcze. Choć pewnie można snuć domysły…
może i nie stawia się takich pytań....ale też mi to przyszło do głowy...gdzie Łazarz był w tym czasie...po swojej śmierci....

mnie również zastanawiają Jezusa łzy, wzruszenie, rozrzewnienie...i tak sobie myślę, że to jednak nad, za Łazarzem płakał...że to normalne gdy się kocha...żal...nawet wtedy gdy się wie..wierzy że śmierć to nie koniec...że będzie, jest zmartwychwstanie...
tak jak Jezus wiedział...a mimo to zapłakał...był przecież w pełni człowiekiem....
Łazarz chyba był w piekle wtedy. Bo karą za grzech była śmierć. A Jezus jeszce nie umarł. Więc ludszie szli do piekła. Dopiero "...wstąpił do piekieł. Trzeciego dnia zmartchwiwstał..."
Czy pojawi sie tutaj konkretna interpretacja tego fragmentu
Dla mnie wskrzeszenie Łazarza to taki symbol...

Bóg płacze nad człowiekem z miłości do niego... Płacze za tobą gdy popełniasz grzechy (błąkasz się w ciemności gorbowca)... Jezus z miłości mówi do ciebie... Wyjdź z grobu (grzechu) i chodź, żyj razem ze mną... Zawsze gdy Bóg przebacza nam grzechy to zmartwychwstajemy na nowo... z grzechu...

Troszku chyba zakręciłem [/fade]