ďťż
Strona początkowa UmińscyWigilia motocyklowa 12-12-2009Traska 215 km V-max 226 km/h Temp.max. 7 st.C. 2009-10-29Ogólnopolskie Dni Praktyk Prawniczych 21-22.04.2009[Zlot] X Płonące Party - Debrzno - 07-09.08.200904.09.2009 wyjazd do Kazimierza Dolnego nad Wisłą2009-12-06 Jako Mikołaje do Nowego TomyślaMarsz Rodziny dla Trzeżwości-Gorzów 05-09-2009EYe Financial Challenger - VI edycja 2009/2010KONKURS EYe on Tax V edycja 2009/2010Deklaracje i zapisy do grup na rok 2008/2009
 

Umińscy

Już drugi tydzień umawiałem się z Zenkiem na wspólny wyjazd i nic z tego, zawsze mu coś wypadnie.
Dzisiaj musiał być na budowie, bo mieli być dekarze, ale okazało się, że dekarzy nie ma (jak to dekarze, nie będą robić jak im się karze), ale on musiał podłączyć pompę do wody i zmyć z dachu pył od cięcia dachówki.
A cha dzwoniłem z propozycją wyjazdu do Śliwy - pełne ręce roboty, do Wołodii (kumpla ze Śremu - pełne ręce roboty. Oprócz tego jak zwykle propozycja wyjazdu umieszczona na stronie - żadnego odzewu.
W takim razie decyzja - nawijam sam.
Podjechałem na Zenka budowę do Czarnotek i widziałem w jego oczach cień zazdrości, że ja na moto a on nie, ale co tam ok 13-30 wylatuje i przez Zaniemyśl gnam i na Śrem. Pogoda jak na połowę listopada idealna, tylko mocno słońce daje po oczach - nawet blenda w kasku za dużo nie pomaga no i droga w miejscach nie nasłonecznionych jest mokra.
Podlatuję pod blok Wołodii, ale tylko z myślą żeby jemu też "gula" wyszła z zazdrości, przelatuje najpierw z uślizgiem tyłu potem nawrót i na kole pomiędzy dwoma blokami (wyszło per fect!) Teraz dzwoniłem do niego i słyszał mnie ale był gdzieś obok na działce, ale Ewa (żonka) i Kuba (syn) podobno widzieli mnie, a Ewa podobno machała do mnie (raczej do mojej podstawki centralnej żebym wszedł na kawę.
Wylatuje ze Śremu zadowolony, że jeszcze nie wyszedłem z wprawy w ujeżdżaniu moto i kieruje się na Leszno.
Myślę jak ułożyć traskę, sami wiecie, że u nas nie ma gdzie pojechać - ani gór, ani ciekawych zakrętów czy widoków. Po prostu pustynia ! ale pełna pieprzonych "katamaranów" a w nich sobotnio niedzielni kierowcy.
Do Leszna wlatuje z myślą, że walę na Głogów nawracam na największym rondzie w Polsce (nie wiem czy nie w europie?) i przez Wschowę wale na Wolsztyn.
Czym późniejsza godzina tym południowo-zachodnie słońce daje się bardziej we znaki, samochodziarze też zapomnieli już o nas, próbują się ścigać i zajeżdżają drogę, ale lata praktyki na moto pozwalają mi jechać sprawnie i szybko.
W Głogowie jak myślę tak czynię i nawracam na ooooolbrzymim rondzie, nie ma miejsca żeby stanąć i pstryknąć fotki, zjeżdżam więc w uliczkę i zatrzymuje się przy fajnym placyku, żeby udokumentować mój pobyt tu :



Nawracam więc i przez słynny różowy most na Odrze jadę z powrotem

W Głogowie tankuję na CPN-ie moto 98 Werwa oraz siebie ichnim Hot Dog-iem i zapominam przemyć szybkę od kasku na której nie wiedzieć czemu w listopadzie jest pełno owadziego mięsa, jadąc próbuje przecierać rękawicą, ale jak się domyślacie pogarsza to tylko sytuację. Zawsze zabieram w kieszeń dwie szmatki, jedna mokra w woreczku foliowym, druga sucha do mycia szybki, ale dziś nie zabrałem, bo przecież w zimie nie ma much ! Myliłem się...
Wylatuję zajebistą "dróżką" z Wschowy na Wolsztyn ( zero aut i fajne zakręty przez lasy) nareszcie słońce za plecami! Zakręty biorę z respektem pamiętając o zimnie (opony zimne mają o połowę mniejszą przyczepność!!!!), ale wypity na CPN-nie w Głogowie Tiger pobudza mnie do coraz szybszej jazdy.
Jak dowiedziałem się, że właścicielem marki TIGER jest nasz Michalczewski, przestałe pić Red Bula działanie to samo, cena o połowę mniejsza no i trzeba popierać Polską produkcje -choć nie jestem pewien gdzie jest produkowany.
Jazda cieszy mnie coraz bardziej i nawet w pewnym momencie wyprzedzam "na kole" jakąś zawalidrogę hamującą bez kierunków.
Wjeżdżam do Wolsztyna

A potem do słynnej parowozowni


Wylatuję z Wolsztyna i robi się już szaro, za Grodziskiem wyprzedzam jakąś Hondę, (ale na czterech kołach), walę szybko dalej, zwalniam w jakiejś wiosce przed rzędem samochodów na łuku w lewo i podwójnej ciągłej a ten (z Hondy) prawie ocierając się o mnie wyprzedza mnie i wszystkie katamarany prze de mną idąc na czołówkę z autem z naprzeciwka, widzę panikę bo Honda lata po jezdni nie wiedząc gdzie się schować..
O ty s...nie, chcesz się ścigać, biorę go więc widząc na budziku 231
Cały czas próbował za mną walczyć, ale utrzymywałem go na dystans aż do CPN-u przed tym niby lotniskiem (jest w remoncie i ograniczenie do 50km/h)
Tam chyba z rozsądku, zjechałem żeby umyć szybkę, i wypić jeszcze jednego Tigera, robiło się ciemno i prawie nic już nie widziałem.
Po ciemku w listopadzie jazda już nie sprawia przyjemności, chociaż może trochę...
Do Środy wlatuję ok. 17-tej, tankuję do pełna kupuję "coś mocniejszego" rundka po mieście i do domu.
Wyjeżdżając miałem pełen zbiornik, teraz też tankuję do pełna - razem z tankowaniem w Głogowie weszło 23,14 l na 293 km co daje średnią 7,9l (nie jest źle! jak na listopad, bo jak jadę 120-140 km/h pali ok. 5,5 l, czyli jazda była dość ostra...)
Przez trzy i pół godz. nawinąłem 293 km, odliczając tankowania i postoje na robienie zdjęć wychodzi średnia powyżej 100 na godz. czyli jak na zimę nie źle
Gdy wstawiam moje biedne moto do salonu wygląda tak:
+


A było takie czyste!!!
Widać po oponie, że składania w zakrętach zero, ale co można zrobić jak moto na trzecim biegu po otwarciu przepustnicy na maxa zarzuca tyłem - nic po prostu zima i trzeba uważać. Dodam jeszcze, że siedzonko tak grzało, że momentami musiałem wyłączać żeby nie poparzyć sobie "żyć"! Manetki nawet nie włączałem takie ciepełko czułem po całym ciele, że nawet momentami byłem spocony.
Cieszyłem się, że mam ABS, nie przydał się jeszcze, ale sama świadomość pozwala jechać!!!

Jazda samemu ma swoje dobre strony, można pomyśleć.
Wymyśliłem więc nowy pomysł na bicie rekordów na moto, zapraszam do tematu
" Zmierzamy do raju, nie ma zimy w naszym kraju"
Który to mam zamiar zaraz utworzyć


dzieki za wspomnienie w swoim opisie podrozy przygoda super
Podziwiam pana laczek wyszedl extra dziekuje za wspomnienie mnie w opisie

szerokosci i przyczepnosci
Cichy opis jak zawsze bardzo ciekawy
a 300 km nakulac w połowie listopada to też nie mały wyczyn....


Kurde ludzie słuchajcie jak Cichy do mnie zadzwonił, że jedzie nabić trochę kilometrów przez 2 godziny walczyłem z myślą: "NIE MOGĘ JECHAĆ, A MOŻE POJADĘ" i tak całe dwie godziny. Nawet się nie odzywałem!!!
Cichy szacun za kilometry!!!