UmiĹscy
To będzie szczere wyznanie i nieco odmienne od typowych tutaj. Mam nadzieję, że jesteście dość otwarci, aby nie kasować tego od razu .
Piszę to po to, aby dodać łyżkę dziegciu to beczki duchowej słodyczy jaką niby jest Bóg.
Może to niektórych nieco zszokować, a może i nie, że zdarzyło mi się kiedyś modlić do Boga mniej więcej takimi słowami :
"Boże, Najwyższa Istoto,
Twe stworzenie prosi Cię byś je wysłuchał,
Błagam Cię Boże,
Błagam Cię zabij mnie,
Zakończ me istnienie,
Zakończ me cierpienie,
Bowiem tylko wśród umarłych me wytchnienie,
Bowiem wśród żywych me cierpienie,
Nie ma miejsca tak na górze jak i na dole,
Gdzie szczęście me mogło by się ziścić,
Piekło dla mnie wszędzie jest,
Płacz mój wszędzie słychać,
Dlatego pozwól mi odejść Boże,
Zapomnij o mnie Ojcze,
Wymaż ze swej pamięci me istnienie,
Pozwól mi się stać takim jakby mnie nigdy nie było,
Proszę Cię uniżenie,
Na kolanach błagam Cię Boże,
Bądź miłosierny dla mnie,
I pozwól mi znaleźć mój spoczynek w śmierci."
Szczerze wypowiedziałem takie słowa prosto do Niego, i co nietypowe dla mnie zupełnie autentycznie płacząc tak na zewnątrz jak i w duszy. Płacząc z żalu i wewnętrznej goryczy. Pozostało mi tylko ze łzami błagać o śmierć, czując totalną bezsilność i bezradność wobec Niego. Tragiczną wręcz samotność wobec Niego.
To jest coś o czym zwykle albo się nie wie, albo się przemilcza istnienie tego. Bóg nie jako źródło słodyczy a goryczy. Bóg nie jako wypełnienie, a źródło nihilizmu. Nie miłość do Boga, a przede wszystkim swoista nienawiść. Nie "pokój w sercu", a gorycz chcąca Cię rozerwać od wewnątrz.
Oto do czego może czasami prowadzić wiara w Boga. I ważne by w porę powiedzieć STOP temu co nas niszczy wewnętrznie. Po czymś takim ma się wewnętrzną awersję do wiary w osobowego Boga Ojca. Pan Suliga ładnie to ujął - "wolność od Boga i do Boga".
"Jeśli Bóg z nami, któż przeciwko nam" - nicość, pustka, śmierć przeciw Wam.
Możecie z tym tekstem zrobić co chcecie. I możecie sobie myśleć co chcecie. Ten kto nie przeżył czegoś podobnego nie zrozumie.
Bowiem tylko wśród umarłych me wytchnienie,
A skąd to wiesz?
Może to niektórych nieco zszokować, a może i nie, że zdarzyło mi się kiedyś modlić do Boga mniej więcej takimi słowami :
Mnie to nie szokuje. Zdarzało mi się kiedyś modlić do Boga trochę podobnymi słowami. Czego to ja Mu nie wyrzucałam... Tyle pretensji... Ale człowiek z perspektywy czasu widzi pewne rzeczy lepiej i wyraźniej, lepiej je rozumie...
Nie martw się heyselku
Sorry, ale nie wiesz co jest pośród umarłych. Czemu chcesz dezerterować? Czemu nie chcesz pomyśleć, jak zaczać układać się z życiem w życiu na ziemi własnie, gdzie cierń i nędze?
Czy naprawdę rozumiesz o czym mówią słowa tej mojej modlitwy ? To jest prośba o śmierć ostateczną. Umarli to ci, którzy nie istnieją. "Wśród umarłych" znaczy w nicości, wśród zapomnianych, wśród tych, którzy są tacy jakby ich nigdy nie było.
[ Dodano: Czw 12 Kwi, 2007 00:27 ]
Wśród umarłych" znaczy w nicości, wśród zapomnianych, wśród tych, którzy są tacy jakby ich nigdy nie było.
Śmierć II tak zwana. Po twojemu, w języku fizyki: dezintegracja
Po twojemu, w języku fizyki: dezintegracja
Prędzej anihilacja.
Heysel ,a ja doskonale rozumiem Twoją modlitwę. Był taki czarny czas że była moją codzienną modlitwą. Oby to nigdy nie wróciło.
Był taki czarny czas że była moją codzienną modlitwą. Oby to nigdy nie wróciło.
Takie słowa są tylko obiciem stanu psychiki człowieka. Cały szkopuł tkwi jednak w przyczynach takiego stanu i skutkach jakich on wywołuje.
Takie słowa są tylko obiciem stanu psychiki człowieka. Cały szkopuł tkwi jednak w przyczynach takiego stanu i skutkach jakich on wywołuje.
No proszę, kolejna odsłona heysela. To może jeszcze coś więcej napiszesz?
kolejna odsłona heysela.
Raczej pewna "psychologiczna" prawidłowość dotycząca człowieka w ogóle, a nie tylko mnie. Chciałem tylko to zauważyć.
Zastanawiam się mocno, cóż cie takiego traumatycznego spotkało w życiu, że tak to opisujesz
To mógłby być mój wiersz, ale tylkoo jeśli chodzi o treść, bo formy nie umiałabym wymyśleć tak ładnej jak Twoja.
Dobrze,że to napisałeś, bardzo dobrze...
W moim życiu ostatnio było kilka naprawdę takich chwil, jakich pragnęłam, więc może kiedyś mogłoby być lepiej... Może i u ciebie?
cóż cie takiego traumatycznego spotkało w życiu, że tak to opisujesz
To nieco bardziej skomplikowane niż myślisz i naprawdę dziwię się, że nie umiesz odczytać tego, że prawdziwe przyczyny leżały wewnątrz mnie. Tylko bez pisania, że to się niby heysel odsłania, bo w rzeczywistości opisałem coś co nie tylko mnie się tyczy, ale także innych osób, ale zwykle się o tym milczy i udaje, że wszystko jest w porządku. A napisałem to po to, aby nie było w tutaj tak wielce słodko, że niby wiara w Boga to czysta duchowa "słodycz". Ktokolwiek będzie czytał ten dział będzie tym samym wiedział, że istnieje druga strona medalu, o której zwykle się nie mówi (bynajmniej ja się do tej pory na żadnym chrześcijańskim forum nie spotkałem, aby się o tym mówiło). Bez urazy czy ataku oczywiście dla tych, którym wiara pomaga.
że niby wiara w Boga to czysta duchowa "słodycz" Bo gdyby tak miałoby być, to byłby to absurd i wierutna bzdura.
duchowa pustynia.
Sprzeciw. To co mnie spotkało to żadna duchowa pustynia.
Heysel to co napisałeś jest piękne. Tak jakbym czytał starotestamentowych proroków. W najbliższym czasie spodziewaj się, że "kruki z nieba" będą dostarczać Tobie pokarm, bo Bóg z pewnością Ciebie wysłuchał, lecz nie będzie jak Ty chcesz, ale jak On chce.
Znowu głupio się wtrącę.
Jeśli w Twoim stanie ducha nie ma wewnętrznego pokoju
Ktoś kto jest przesiąknięty antynomianizmem nie ma wewnętrznego pokoju. Co najwyżej krótkotrwały (chwilowa zgoda) lub fałszywy - ignorancja.
I z tym ciężko żyć.
I z tym ciężko żyć.
Bez wewnętrznego pokoju na pewno jest trudniej. Ale jeśli masz na myśli sam antynomianizm (i to nie wybrany kiedyś świadomie jako drogę, tylko będący częścią osobowości) to muszę się spytać, czy w ogóle wiesz o co chodzi ? Bo to nie jest coś z czym tylko ciężko żyć, a coś co czasami może uniemożliwić normalne życie.
Filozofia Dragon Rouge oparta jest na ideologii ścieżki lewej ręki. Ścieżka lewej ręki jest jedną z dwóch głównych dróg duchowego rozwoju. Drugą z nich jest ścieżka prawej ręki, którą spotykamy w większości religii i ruchów masowych. Jej metodą jest magia światła a celem jest zjednoczenie się jednostki z Bogiem. Ścieżka lewej ręki obejmuje to, co niezwykłe, odmienne, wyjątkowe. Jej metodą jest magia ciemności i antynomianizm (droga sprzeciwu). Celem magii ciemności jest osiągnięcie boskości.
Hmmmmmm... masoneria
Źródło
[ Dodano: Wto 24 Kwi, 2007 01:05 ]
Hmmmmmm... masoneria
A co to ma wspólnego z tym wątkiem ? Ahaaa, już wiem ! Wpisałeś w Google słowo antynomianizm i wyskoczył Ci jako jeden z wyników strona Dragon Rouge. I na tej podstawie Ty łączysz mnie z nimi. Tak ? Dobrze zgadłem ? Jeżeli tak to mogę Ci tylko pogratulować posunięcia się do tak bezczelnego wręcz zaszufladkowania mnie.
I żeby było jasne : antynomianizm znaczy tyle co właśnie "droga sprzeciwu", "sprzeciw", "negacja", "niezgoda". I w tym sensie może także opisywać wewnętrzny stan kogoś. I najwyraźniej nawet nie wysiliłeś się by zrozumieć w jakim sensie użyłem tutaj tego słowa.
I na tej podstawie Ty łączysz mnie z nimi. Tak ? Dobrze zgadłem ? Jeżeli tak to mogę Ci tylko pogratulować posunięcia się do tak bezczelnego wręcz zaszufladkowania mnie.
No prosze, jaki piękny przykład "aliquid"
[ Dodano: Sro 25 Kwi, 2007 00:06 ]
jaki piękny przykład "aliquid"
aliquis , aliqua , aliquid - ktoś, coś, jakiś, pewien (Zaimek: )
fiu fiu... fizyk a zna łacinę, a przynajmniej ma słownik
Ktoś kto jest przesiąknięty antynomianizmem nie ma wewnętrznego pokoju. Co najwyżej krótkotrwały (chwilowa zgoda) lub fałszywy - ignorancja.
Dobra, niech będzie, że wytłumaczę szerzej o co mi chodziło.
1. "Ktoś kto jest przesiąknięty antynomianizmem nie ma wewnętrznego pokoju."
Znaczy tyle co : Ktoś kto jest wewnętrznie skłócony, nie zgadza się z rzeczywistością, czuje sprzeciw przeciwko komuś lub czemuś, nie umie się pogodzić z jakimś "faktem" nie ma wewnętrznego pokoju.
2. "Co najwyżej krótkotrwały (chwilowa zgoda)"
Znaczy tyle co np. po zmęczeniu ciągłą wewnętrzną walką zgodzenie się z powodu zmęczenia, stwierdzenie : "Poddaję się, bo nie mam sił już walczyć.". Ale to nie rozwiązuje problemu i prędzej czy później wszystko zacznie się od początku.
3. "lub fałszywy - ignorancja."
Znaczy tyle co zignorowanie problemu, wyrzucenie z siebie świadomości o problemie, stwierdzenie : "Nie obchodzi mnie to.".
Czemu napisałem o antynomianizmie jako części osobowości ? Bo nie jest tu mowa tylko o sprzeciwie zewnętrznym, ale czymś co potrafi ogarnąć całego człowieka chwilami nie pozwalając mu normalnie żyć.
I tyle co miałem do powiedzenia.
[ Dodano: Sro 25 Kwi, 2007 10:05 ]
aliquis , aliqua , aliquid - ktoś, coś, jakiś, pewien (Zaimek: )
|41|20|74|6F|20|72|6F|7A|75|6D|69|65|73|7A|20|3F|
czy to numery z toto-lotka?
jak znam życie, to raczej wbił w wyszukiwarkę "aliquid" i skopiował pierwsze co się pojawiło:
Coś a la Ks.Marek. A czy słownik internetowy ma być gorszy od książkowego ?
A widziałeś kiedyś na kulach w maszynie losującej w toto-lotku napis 6F, 7A lub 6D ?
dobre pytanie, odpowiem na nie
ale Twoimi słowami:
pisałem cały czas po polsku nie bawiąc się w żadną łacinę
jak dla mnie "łaciną" są te cyferki...
jak dla mnie "łaciną" są te cyferki...
A to dobre bo te cyferki to po polsku, ale już raczej nie "po ludzku" .
A to dobre bo te cyferki to po polsku
to raczej cyfry arabskie, a nie polskie... (?)
Nie łapiesz dowcipu. W tych cyferkach kryje się coś napisanego po polsku.
zamiast udawać mądralę lepiej powiedz co tam zaszyfrowałeś
Bo nie jest tu mowa tylko o sprzeciwie zewnętrznym, ale czymś co potrafi ogarnąć całego człowieka chwilami nie pozwalając mu normalnie żyć.
W ten sposób to brałam pod uwagę, pisząc,że ciężko żyć.
[ Dodano: Sro 25 Kwi, 2007 20:34 ]
|41|20|74|6F|20|72|6F|7A|75|6D|69|65|73|7A|20|3F|
To chyba zapis heksadecymalny.
Liczby są zapisane w systemie heksadecymalnym i są przyporządkowane znakom kodu ASCII
że też na to od razu nie wpadłem ...
hihihi...
jeśli to było pytanie to już wiesz
Ale wy jesteście mądrzy! pierwszy raz o czymś takim słyszę!
Ja się w to bawiłam na informatyce w liceum.
Wracamy do tematu
Dodam tylko 2 rzeczy:
1. Aliquid to termin ściśle filozoficzny, oznaczający odrębność. Zakładałem, że znasz pryncypia filozofii szanowny heyselu
2. O Odrębności dywagujemy w innym wątku, prawda?
Aliquid to termin ściśle filozoficzny, oznaczający odrębność. Zakładałem, że znasz pryncypia filozofii szanowny heyselu
Gwoli dokończenia : nie studiowałem filozofii (może kiedyś jeszcze mi się uda) i już gdzieś jasno pisałem, że się za żadnego filozofa nie uważam. Filozofię miałem przez 2 semestry, ale nie była w użyciu żadna łacina. A na poważnie zacząłem się tym interesować dopiero z 2 lata temu.
I mam Ci przypomnieć jak Ty nie wiedziałeś (bo teraz to już zakładam, że wiesz) czym jest demon Laplace'a ?
OK, przyznaję się do zagalopowania. Byłem nieczytelny, stworzyłem zamieszanie. Teraz już wszystko zostało wyjaśnione. Koniec OFF topica.
cóż cie takiego traumatycznego spotkało w życiu, że tak to opisujesz
Też mnie to ciekawi.
Zwalanie winy na Boga za nasze cierpienia i chęć śmierci to nic dobrego, a jedynie słabość (bez urazy). Żadne zło nie pochodzi od Boga. Wszystkie zło tego świata pochodzi od szatana.
Warto przytoczyć tutaj sytuacje Hioba, który w niedoli i cierpieniu powiedział, że za zło, które otrzymał, może obwiniać jedynie samego siebie.
Wspólnota: Cult of vi
Skoro odrzucasz chrześcijaństwo na co Ci wiara w jakieś ,,vi"?
Poza tym Twoja modlitwa jest nieco prowokacyjna. Wywyższasz co prawda Pana Boga, ale jednocześnie nie zgadzasz się z prawdą o Nim.
Nie potępiam Cię, a jedynie szkoda mi, że szatan Cię pokonał
Chciałam się tylko zapytać autora wątku, czy od kiedy porzucił wiarę w Boga czuje się szczęśliwy i spełniony, bo jeżeli dobrze zrozumiałam całość dyskusji, to Bóg przeszkadzał mu w osiągnięciu tego stanu.
Chciałam się tylko zapytać autora wątku, czy od kiedy porzucił wiarę w Boga czuje się szczęśliwy i spełniony, bo jeżeli dobrze zrozumiałam całość dyskusji, to Bóg przeszkadzał mu w osiągnięciu tego stanu.
Hehe, dobre to.
bo jeżeli dobrze zrozumiałam całość dyskusji
Źle zrozumiałaś.
Heysel, co stoi na przeszkodzie, abyś nie był tak "oszczędny" w słowa?
Może to, że minęły już dwa lata ? A może to, że nie lubię jak mi się coś insynuuje ? Od początku do końca wiedziałem co zrobiłem źle i że sam jestem sobie winny.
Nie można było się domyśleć, że tym kimś było być może moje fałszywe wyobrażenie Boga ? Już nie mówiąc nawet, że w pierwszym poście stoi jak byk : "oto do czego może czasami prowadzić wiara w Boga" ...
Nie tego dotyczyło moje pytanie. Chciałam się tylko zapytać, czy teraz jesteś już w pełni szczęśliwy i niczego Ci nie brakuje (odkąd przestałeś wierzyć)?
czy teraz jesteś już w pełni szczęśliwy i niczego Ci nie brakuje (odkąd przestałeś wierzyć)?
Oczywiście, że nie.
Pytam, bo też zdarzyło mi się uwierzyć, że bez Boga będzie mi łatwiej w życiu. Niestety po paru latach przekonałam się, że jest jeszcze trudniej...
To czy jest "łatwiej lub trudniej" to inna kwestia od tego czy jest się szczęśliwszym czy też może wprost przeciwnie. Nie mówiąc już o byciu "sytym z życia".
No to ja mam pytanie. Skoro tak Ci zle w życiu, skoro modliłeś sie o śmierć, to czemu sam sie nie zabiłeś? Brak odwagi? Po co rzecz zwalać na Boga? Podobno samobojcy z miejsca idą do piekła. Miałbyś zarówno śmierć ciała i duszy.
(Zdaje sobie sprawe, że pytanie kontrowersyjne, ale chciałbym usłyszeć odp.)
Pozdrawiam.
nefesh,
Co prawda to pytanie do heysela ale odpowiem na nie:
Bo, człowiek zdrowy psychicznie nie jest w stanie świadomie popełnić samobujstawa, ja przynajmniej nigdy o czymś takim nie słyszałam, a tak się składa że jestem obeznana w temacie...
Pozatym myśle że zadawnie tego typu pytań jest conajmniej nie właściwe, człowiek o nieźle pocharatanej psychice bez odpowiedniego przygotawania odpowiadając na tego typu pytanie może popaść w jeszcze gorszy stan!
(Mam ty na myśli głównie ludzi przeglą dających to forum. Zakładam że z heyselem jest dobrze
Myślę, że heysel w tym wątku poruszył ważną kwestię. Wierzyć też trzeba się nauczyć, żeby przynosiło to pożytek.
Podobno samobojcy z miejsca idą do piekła. Miałbyś zarówno śmierć ciała i duszy
Piekło to nie jest koniec istnienia tylko wieczne umieranie.
Nie, nie brak odwagi. Coś innego.
Coś innego.
Sprecyzuj, proszę.
Nie można było się domyśleć, że tym kimś było być może moje fałszywe wyobrażenie Boga ? Już nie mówiąc nawet, że w pierwszym poście stoi jak byk : "oto do czego może czasami prowadzić wiara w Boga" ...
Wiara wierze nierówna. Jak wierzy się w "fałszywe wyobrażenie Boga", to po jakimś czasie dostaje się przysłowiowej "czkawki", która staje się wręcz nie do zniesienia.
A wystarczy ... choć czasem to bardzo trudne, gdy nie wie się jak... sięgnąć po prawdziwą Wiarę, opartą na Bogu. Bo to Ona leczy, przenosi góry, realizuje marzenia, nawet te, których nigdy nie mieliśmy zamiaru urzeczywistnić - a przez to stajemy się "szczęśliwi" już za życia.
Jak wierzy się w "fałszywe wyobrażenie Boga", to po jakimś czasie dostaje się przysłowiowej "czkawki", która staje się wręcz nie do zniesienia.
Gorzej jeśli dostałem "czkawki" od prawdziwej Wiary.
Zastanawiam się mocno, cóż cie takiego traumatycznego spotkało w życiu, że tak to opisujesz
Jest wiele, wiele rzeczy, które mogą człowieka "przymusić" do takiej, a nie innej modlitwy. Tak, bo to jest modlitwa - każda prośba kierowana do Stwórcy jest modlitwą.
Myślę, że heysel nie stara się znaleźć usprawiedliwienia dla swoich słów swojej modlitwy, chyba najmniej mu na tym zależy.
Dla każdego chrześcijanina tak dobrane słowa są obelgą skierowaną ku Bogu, zaś heysel wcale nie dba o to, by "przypodobać się" komukolwiek. Wyraża jasno i precyzyjnie to, co chciałby ze sobą uczynić. Na pewno nie przychodzi mu to łatwo.
Muszę stwierdzić, że i ja miałam podobne pragnienia, których doznawałam w czasie cierpienia, czy to duchowego, czy cielesnego.
Ogólnie słowa twojej modlitwy są poetycko brzmiące i gdybym je zobaczyła w jakimś tomiku poezji nie była bym zdziwiona nimi, bo życie jest okrutne i nasze cierpienia są proporcjonalne do czasów, w jakich nam przyszło żyć. Bo jesteśmy SŁABI, bardzo SŁABI.
A to może wynika z małej ilości Chrystusa w nas?!
Nie jesteśmy słabi. Tylko przestaliśmy wierzyć w szatana, a on cały czas pracuje na pełny etat i powtarza takie bzdury jak "Jesteś słaby" albo "Bóg Cię zdradził i Ci nie pomoże".
"Jesteś słaby" albo "Bóg Cię zdradził i Ci nie pomoże".
Mi kiedy odchodziłem od chrześcijaństwa raczej chodziły myśli po głowie. "Jesteś dobry", "stać cie na więcej", "nie ograniczaj się Bogiem i pracuj nad sobą".
Dla każdego wymyśla indywidualne kłamstwa, takie które mogłyby go najbardziej odciągnąć od Boga. Jednak nie wiem, jak to było w Twoim życiu, bo w moim odczuciu każdy powinien sam ocenić wpływ szatana na siebie.
Nie jesteśmy słabi. Tylko przestaliśmy wierzyć w szatana, a on cały czas pracuje na pełny etat i powtarza takie bzdury jak "Jesteś słaby" albo "Bóg Cię zdradził i Ci nie pomoże".
Ależ dokładnie heysel oznajmił właśnie to, właśnie wiarę w szatana.
Taka modlitwa to słowa dane od szatana.
Mówimy zazwyczaj: wierzę w Boga, ale w podświadomości równocześnie wyznajemy wiarę w szatana. Czyli wszystko to, co jest przeciwne Bogu.
Tytuł wątku: DZIĘKI NIEMU UMIERAM.
heysel z góry określił to, co jest zgodne zresztą z prawdą, że umiera dzięki Bogu. Tak jest, dzięki Niemu się rodzi i dzięki Niemu umiera. I to, co pomiędzy jest też sprawą Boga, a więc żyje dzięki Bogu.
Czyli jest tu więcej Boga niż szatana: w rodzeniu, w życiu, w śmierci.
Nikolko założyłaś, że wiesz o co autorowi chodziło i jesteś w błędzie. Wcześniejsze strony to wyjaśniały w dużej mierze
Gorzej jeśli dostałem "czkawki" od prawdziwej Wiary.
Prawdziwa Wiara nie wywołuje "czkawki" ale strumienie radości, szczęścia i pokoju ... też duchowego.
Stąd domniemam, że dręczące Cię sumienie wzywa do poszukiwań tej Prawdziwej Wiary.
... Może złapanie dystansu do własnego życia, przez wycofanie się na tzw. "pustynię" (czyli w miejsce, w którym brak krewnych, znajomych i spraw/problemów dotychczasowego "dnia codziennego"), pozwoliłoby Tobie ujrzeć to, czego z bliska nie masz szans dojrzeć? ...
...wielu "pustynia" pomogła
No to ja mam pytanie. Skoro tak Ci zle w życiu, skoro modliłeś sie o śmierć, to czemu sam sie nie zabiłeś? Brak odwagi? Po co rzecz zwalać na Boga? Podobno samobojcy z miejsca idą do piekła. Miałbyś zarówno śmierć ciała i duszy.
(Zdaje sobie sprawe, że pytanie kontrowersyjne, ale chciałbym usłyszeć odp.)
Pozdrawiam. Pytanie, na które Ci odpowiedzial Gossia ja uważam nie za kontrowersyjne, ale za okrutne i wścibskie...
Tak modlitwa to ból duszy.
Ja to wszystko rozumiem, ale...
Ale mimo, że też miewałam takie BÓLE nigdy nie śmiałam sprzeciwić się Bogu urażając GO w taki sposób, jak to zrobił heysel.
Annniko czytając tę dyskusję ponownie - nie zmieniłam swojego zdania, bo wątek filozoficzny, jaki w dyskusji miał miejsce, uważam, że go mieć nie powinien. To 1.
2. to zbyt "naukowo" podjęte zagadnienie, co mnie ZNUŻYŁO dokumentnie.
Przede wszystkim zapominasz, że wyjściem była poezja, a tu ile ludzi, tyle interpretacji, i to w tym jest takie ... intrygujące. I nie sądzę, żeby Boga bardziej takie szczere wyznania (choćby krzykiem) obraziły, niż przykładowo bezmyślne mechaniczne odklepywanie czy modlitwa z nienawiścią w sercu do bliźniego...
[ Dodano: Pon 17 Sie, 2009 22:23 ]
Zapomnij o mnie Ojcze, Bóg tego nigdy nie zrobi. Kocha cię tu i teraz. Z całym twoim bagażem życiowym. I tak juz bedzie do konca.
Kocha cię tu i teraz.
Wiem, i dlatego właśnie mam odwagę prosić go o śmierć.
Hyselku, ponad dwa lata prosisz Boga o śmierć, czyżby to była depresja ?
Jeśli ktoś kocha Boga to raczej pyta, co mogę zrobić dla Ciebie Boże w jaki sposób ratować siebie i ludzi od piekła ?
O śmierć prosić to żadna sztuka, wiele osób ma czasem dość tego życia i chciałoby umrzeć ale niestety, trzeba poczekać, aż do śmierci naturalnej.
Scott napisał/a:
Kocha cię tu i teraz.
Wiem, i dlatego właśnie mam odwagę prosić go o śmierć. Proś Boga żeby ci zmienił pragnienia.
Sama idea ofiary za grzechy była i jest dla mnie absurdalna.
dla mnie nie, ale to zależy od jej postrzegania:
1. ofiara Chrystusa - aktywne działanie Jezusa w tym kierunku właściwie kończy się na słowach "Ojcze, jeśli chcesz, zabierz ode Mnie ten kielich! Jednak nie moja wola, lecz Twoja niech się stanie!"; następnie biernie poddaje się temu, co chce z nim zrobić człowiek kuszony przez szatana
ofiara polega więc na zbawieniu przez "wydanie siebie w ręce człowieka i na to, co człowiek zechce ze mną zrobić"
2. Odkupienie - Bóg "płaci" człowiekowi sobą, by go "wykupić" z jego własnych grzechów: człowiek dostaje Boga, aby przez to, co z Nim zrobił, zrozumiał jak daleko zabrnął w zło
3. jednoczenie, solidarność - w krzyżu Bóg jednoczy się z cierpiącym człowiekiem, tzn. mimo że nie musi, doświadcza cierpienia wraz z nim, by stanąć obok niego na granicy piekieł i powiedzieć: "jestem z tobą, chodź stąd"
1. ofiara Chrystusa - aktywne działanie Jezusa w tym kierunku właściwie kończy się na słowach "Ojcze, jeśli chcesz, zabierz ode Mnie ten kielich! Jednak nie moja wola, lecz Twoja niech się stanie!"; następnie biernie poddaje się temu, co chce z nim zrobić człowiek kuszony przez szatana
Ok.
To Twoje własne przemyślenia, czy czerpiesz je z oficjalnego nauczania Kościoła Katolickiego?
To Twoje własne przemyślenia, czy czerpiesz je z oficjalnego nauczania Kościoła Katolickiego?
ocenę ortodoksyjności pozostawiam Tobie i każdemu, kto chce sobie pooceniać
Nie lubię oceniać (pomijając już to, że teraz zwyczajnie nie mam na to siły - cały dzień korygowania deklaracji VAT-owskich). Zadałem pytanie, bo liczyłem że dostanę namiary na konkretne zródło, o które sie opierasz. A tak - w dalekiej przyszłości może sobie "ocenię" (jeśli nie zapomne o tym).
A, tak na szybko:
Czy samo owo "wystawienie się na łaskę wszystkich ludzi", tudzież "gotowość poniesienia owych konsekwencji" było wystarczające do Zbawienia ludzi?
Gdyby było tak, jak mówisz, to musiałbyś uzależnić Zbawienie od cierpienia.
Tymczasem Zbawienie wynika z miłości Boga i jest skutkiem Jego woli, a nie jest skutkiem cierpienia i nie wynika z niego.
Odpowiem na to pytanie w ten sposób: gdyby Maryja w czasie Zwiastowania powiedziała "nie!", to Bóg zapewne znalazłby w swej mądrości inny sposób na zbawienie człowieka
Dokładnie tak.
Gdyby było tak, jak mówisz, to musiałbyś uzależnić Zbawienie od cierpienia.
Tymczasem Zbawienie wynika z miłości Boga i jest skutkiem Jego woli, a nie jest skutkiem cierpienia i nie wynika z niego.
Niemniej cierpienie (i śmierć na krzyżu) miały miejsce, dzięki którym - jak wierzą Chrześcijanie ludzie moga dostąpić Zbawienia. Ale na podstawie tego, co mi tu wyłożyłeś przyjmuję (popraw mnie, jeżli sie mylę) iż cierpienie Chrystusa nie było do Zbawienia niezbędnie potrzebne (w wypadku, gdyby ludzie z własnej woli na cierpienie narazić Jego nie chcieli. W Twojej opinii. Dobrze rozumiem?
Heysel, czy nie wydaje Ci się, że gdybyś wiedział, że jest Ktoś, kto bardzo Cię kocha, kto kocha Cię tak mocno, że oddał za Ciebie swoje życie, to samo to stanowiłoby dla Ciebie motywację do życia? Nie mówię o tym, że gdzieś to usłyszałeś i przyjąłeś na zasadzie, że powiedzmy, że mogło tak być, tylko faktycznie, realnie wierzył w to i był o tym przekonany.
Ale na podstawie tego, co mi tu wyłożyłeś przyjmuję (popraw mnie, jeżli sie mylę) iż cierpienie Chrystusa nie było do Zbawienia niezbędnie potrzebne (w wypadku, gdyby ludzie z własnej woli na cierpienie narazić Jego nie chcieli. W Twojej opinii. Dobrze rozumiem?
Owszem, Bóg - zgodnie z moją teologiczną wiedzą - nie ma potrzeb, więc nie istnieje nic, czego by "niezbędnie potrzebował", również w akcie zbawczym.
Z drugiej jednak strony uważam, że jeśli Bóg wybrał taką formę realizacji zbawienia (przez cierpienie), to - w obliczu wszystkich dróg alternatywnych - była ona najbardziej optymalna. Natomiast nie sądzę, by był tą formą zdeterminowany i sądzę, że mógł wybrać inną. Pozostaje pytanie: dlaczego wybrał akurat tę?
Oczywiście problem odnosi się ostatecznie do "motywów" Boga, a te znane są tylko Jemu. Ja - jako człowiek - mogę się ich co najwyżej próbować domyślić. Nie są mi jednak znane.
Mhm.. po kolei.
Ale chcę przytoczyć pewien fragment Pisma Świętego, który - w moich oczach może temu przeczyć. "Ojcze, jeśli to możliwe, oddal ode Mnie ten kielich".
słuszna uwaga
ale te same słowa są podawane różnie przez synoptyków:
Łk «Ojcze, jeśli chcesz, zabierz ode Mnie ten kielich! Jednak nie moja wola, lecz Twoja niech się stanie!»
Mk «Ojcze, dla Ciebie wszystko jest możliwe, zabierz ten kielich ode Mnie! Lecz nie to, co Ja chcę, ale to, co Ty [niech się stanie]!»
nie wiemy więc dokładnie jakich słów użył wtedy Jezus, tym bardziej, że był tam sam (aczkolwiek spotkałem się z hipotezą, że mogła być przy Nim w tym momencie Maryja)...