UmiĹscy
Każdy z nas ma chyba jakieś doświadczenie ewangelizacji, albo indywidualnej, albo grupowej
Wiadomo, że ewangelizować powinniśmy zawsze , ale chyba jednak czasem są przypadki, kiedy musimy powiedzieć "pas"
Gdzie jest ta płynna granica Kiedy nasz brat/siostra okazuje niechęć Kiedy porusza tematy, o których nie mamy pojęcia Kiedy nasza wiedza jest niewystarczająca Kiedy nie jesteśmy w formie psychicznej, duchowej, fizycznej itd. Kiedy nie możemy danej osoby dalej "poprowadzić" Inne
Część pytań jest jedynie prowokacyjna, one niekoniecznie odzwierciedlają moje przekonaia
Czekam na Wasze opinie i doświadczenia
Kiedy dochodzę do tego momentu, ze czuję że już nic nie zdziałam, to po prostu zaczynam sie za tego człowieka w zaciszu domowym modlic, a w modlitwie dziekuje Bogu, ze własnie przez takich ludzi, którzy stawiaja mi pytania na które nie znam odpowiedzi widzę, jak często nie ma we mnie Ducha, jaki jestem malutki, słabiutki człowiek, natomiast Bóg szuka serc pokornych.
Gdzie jest ta płynna granica
ciekawy temat wielce, a zarazem jak bardzo na czasie (pozdrawiamy Semper_malusa!!)
gdzie jest ta granica... pewnie jest to indywidualna granica. dla każdego ewangelizatora, i dla każdego ewangelizowanego.
Każdy z nas w życiu i na forum spotyka wielu zagubionych. Jedni wciąż szukają a inni uważają że już znaleźli.
Rozmowa z osobą poszukującą jest cenna dla obu stron. Bardzo często dostaję pytania, które dla mnie są oczywiste ale kiedy przyjdzie to wytłumaczyć trzeba się często nieźle napocić.
Natomiast gorzej jest z tymi, którzy uważają że już coś znaleźli. Z uporem maniaka trzymają się swoich poglądów choć często czują że nie mają racji. Są zatwardziali i nic do nich nie dociera.
Myśle że każdy z nas już po kilku rozmowach powoli zdaje sobie sprawę z kim ma do czynienia.:roll:
Ponieważ Bóg nigdy z nikogo nie rezygnuje, więc i ja nie rezygnuje z tych zatwardzielców. Przecież mamy modlitwe. Czasami Bóg daje nam światło jakiego klucza użyć by otworzyć te zatwardziałe serce. Mimo wszystko trzeba takiemu człowiekowi zawsze przypominać o miłości Boga i co to jest grzech a nie pobłażać mu bo jest zatwardzielcem albo mówić pas.
Św.Tereska modliła się za największego zatwardziałego zbrodniarza,(tamtych czasów) który w ostatniej minucie swego życia przełamał się i ucałował krzyż. Św.Monika wiele lat modliła się za swojego syna, który nie tylko się nawrócił ale został wielkim świętym a nawet doktorem kościoła.Nie wolno się poddawać i załamywać. Bóg nigdy z nikogo nie rezygnuje.
Według mnie "poddanie się" w kontekście tego tematu oznacza przerwanie ewangelizacji, a tego nie trzeba robić. Skoro czujemy, ze Bóg powołuje nas do takiej misji, to nie możemy sie poddawać tylko iść dalej. Poddanie się oznacza, że to co robimy nie ma sensu, by dalej to kontynuować, a tak przecież nie jest.
Jednak są momenty w których czujemy sie bezradni, np. z powodu danej osoby, która jak już tu wspomniano, jest uparta i nic do niej nie dociera lub mamy zły dzień by głosić komuś dobrą nowinę, np.jesteśmy zagniewani na kogoś, czujemy, że możemy kogoś obrazić lub powiedzieć coś nie tak, wtedy powstrzymujemy się do tego czasu, kiedy znowu będziemy w pełni sił by głosić Dobrą Nowinę.
I to nie jest poddanie się, ale zatrzymanie się na krótki czas, by złym stanem nie zaszkodzić innym. I jest to bardzo właściwe rozwiązanie, ponieważ jesli mielibyśmy komuś zaszkodzić, to lepiej jest powstrzymać się od tego.
Jeżeli nie mamy wystarczającej wiedzy także się nie poddajemy, ale idziemy dalej. Po pierwsze w kierunku jej zdobywania, a po drugie - możemy ewangelizować wtedy swoim życiem, swoim postepowaniem, do momentu aż tą wiedzę zdobędziemy.Ewangelizować mozna na wiele sposobów, więc to nie jest powód do poddawania sie.
Jeśli nie mozemy dalej prowadzic osoby ku Bogu, to szukamy dla niej właściwej osoby, która moze nas w tym zastąpić, jeśli sami naprawde nie dajemy sobie rady z tą osobą lub też sami możemy skorzystać z pomocy osoby, która nam powie co mamy dalej czynić, by taką osobę dalej prowadzić, ale także się nie poddajemy w ewangelizowaniu.
Ja jeszcze chciałbym zauważyć, że osoba która czuje się powołana do ewangelizowania ( z tego co wiem, to kazdy jest na swój sposób do tego powołany - tylko jedni nie zdaja sobie z tego sprawy z braku wiedzy na temat ewangelizacji lub też nie chcą sobie zdawać z tego sprawy, bo widzą inne ciekawsze sposoby na życie)powinna pamiętać o istocie ewangelizacji, po co trzeba ewangelizować. Bez tego, to dążenie szybko się załamie. Warto pamiętać, że dzięki nam inni mogą usłyszeć o Chrystusie, o Bogu i zarazem zostać zbawieni. A dla Boga cenna jest każda dusza (człowiek czesto nie zdaje sobie sprawy, z tego jak bardzo cenna jest jego dusza i ile Chrystus musi się natrudzic, by tej duszy nie stracić). My także "powinniśmy" podjąć taki trud dla zbawienia innych, jeśli czujemy sie za innych odpowiedzialni.
Zatem poddawać się w tym nie można, trzeba iść dalej, a w chwilach słabości trzeba zwolnić, ale nie zatrzymywać się (chodzi tutaj o poddanie się w tym co sie robi a nie zatrzymanie sie na odpoczynek) i nie oglądać za siebie,bo i tak nie zmienimy przeszłości, ale mamy ogromny wpływ na przyszłość.
Pozdrawiam
Gdzie jest ta płynna granica?
Dla mnie taka granica jest wtedy gdy osoba jest mocno po alkoholu lub narkotykach. Jesli sama nie chce rozmawiac to nie bedę nikogo zmuszał.
Celowo zadałam, te "odrobinę" prowokacyjne pytania
A to ostatnie, o którym wspomina Daidoss wynika z wypowiedzi pewnego znanego wielu księdza, że ewangelizator jest winny swojemu podopiecznemu bycie w doskonałej dla niego formie
Natomiast gorzej jest z tymi, którzy uważają że już coś znaleźli. Z uporem maniaka trzymają się swoich poglądów choć często czują że nie mają racji. Są zatwardziali i nic do nich nie dociera.
O,to pasuje do wielu userów tego forum
Eh, "hus", 2 ostrzeżenia w dzień po dołączeniu do forum....
Niektórzy to już normalnie nie chcą być poważnie traktowani... po co tu przyłażą?
Jak co niektórzy żule ode mnie z osiedla, w gruncie rzeczy chyba spragnieni kontaktu, a kończący niestety na glebie....
Ej, ej ludzie spokojnie odbiegacie od tematow co zauwarzylem.
Na temat ewangelizacji powiem że ewangelizacja jest dobra jezeli jest ewangelizowana jakas grubka ludzi czyli mniej wiecej 30 osub bo wtedy sa najpiekniejsze owoce, twale(chodz nie zawsze ale w wiekrzosci przypadkach) a przede wszystkim widoczne. Bo co ci z tego ze masz zapal do ewangelizacj jezeli nagle chcial bys zbawic caly swiat i go nawrucic...?
O nie, nie bracie... nie tedy droga:) nikt nie ejst tego wstanie uczynic...
To jasne ze ludzie moga wtedy poczuc milość Boża ale co im po tym jezeli to bedzie chwilowe badz niebeda wiedzieli potem co maja z tym wszystkim zrobic...? Mowie wam po wlasnym doswiadczeniu nie ma to jak jest ewangelizowane 30 osub, a co innego jak jest ewangelizowane 1200...
To nie ejst wykluczone ze z tego 1200 ludzi ktos sie nawruci ale takie przypadki nie zdazaja sie zaczesto...
A nawiazujac do nawrucen przez rozmowe z druga osoba to moge tez wam co nie co opowiedziec....
Mam kolezanke ktora mi powiedziala kiedys takie slowa " Boga nie ma bo mi nic nigdy nie dal..." a wiec trzeba sobie powiedziec takie slowa " jezeli ja mu nic nie dalem to nic nie otrzymam w zamian..." tyle ze mojej kolezanki przypadek jest w dalszym ciagu ciezki bo jej ojciec zaczol pic ale mam dobre z nia stosunki (tylko bez skojarzen chodzi o rozmowe ) I takiej osobie trzeba zadac PODSTAWOWE PYTANIE "... czy chcesz uwierzyć...?" jezeli odpowie ze nie to trudno wtedy pozostaje nam tylko modlitwa za ta osobe i nic wiecej.. co prawda jest to smutne ale nie uda nam sie nawrucic czlowieka ktory sam nie chce nawrucenia i go nieszuka.
Ale zem sie znowu rozgadal, a raczej rozpisal:P
Radze zapamietaj to co napisalem i dokladnie przeczytaj
PS. Ludzie poco wam tyle tych tematow na forum..? pogubic sie mozna!
Dajcie kilka a jak nie macie pomyslu to napiszcie do mnie badz jak byscie mieli jakiekolwiek pytanie do mnie to pirzcie:) GG: 8857510 i niebujcie sie porozmawiac z mlodrzym od siebie:P to zadnew styd a poza tym nikt o tym nie bedzie wiedzial, jak na spowiedzi . Uwaga na moje bledy ortograficzne:P
Pokuj z wami!
Z panem Bogiem!!!
Duch Święty wieje kędy chce.... Kiedy czuję się bezsilny odchodzę ufając, że zasiane ziarno wykiełkuje. A,że plon być może zbierze ktoś inny?
"Ad maiorem dei gloriam..."
Zgadzam sie z tym w 100 %, i to my powinnismy zasiewac to ziarno tylko jeszcze raz mowie ze wieksze plony beda wtedy kiedy dana osoba bedzia miala mozliwosc doglebnie porozmawiac o danej zeczy jak chociazby przychodzi (przyklad) kobieta na kurs( kory wlasnie ty z twoimi znajomymi organizujesz) jedna osoba od ciebie glosi nauczanie o Duchu Świetym, po czym na przerwie czyli po nauczaniu chciala by sie czegos wiecej dowiedziec o Duchu Świetym, to wtedy sie jej wtlacza wiedze na temat Ducha Świetego i niemusisz sie wogule z tym spieszyc, mozesz wszystko jej na ten temat opowiedziec, a co innego jak przed soba masz 1200 ludzi...? Nie dasz rady... No chyba ze jest was taka ekipa ze zdola z kazdym porozmawiac z osobna:P
Ale nie ma sie tutaj co droczyc, z kazdej ewangelizacji sa zawsze jakies plony... bynajmniej ja jeszcze nigdy sie niespotkalem z czyms takim ze po jakiejkolwiek ewangelizacji nie bylo zadnych plonow...
Tak wiec bracie i siostro stworzcie gróbke ktora ma na celu EWANGELIZOWAĆ i glosic DOBRE SŁOWO!!!
Z Panem Bogiem:)
A nie przyszło Wam do głowy, że niektórzy nie chcą hodować chwastów jakie wyrastają z Waszych nasionek?
No wiesz nie to zebym chcial cie obrazic czy ci przykrosc zrobic ale chyba nie uwarznie czytalas moja wypowiedz powyrzej nie ta ostatnia... tam napisalem ze czlowiek musi chciec sie nawrucic lub odnalesc prawde w Panu. A taka osoba ktora nie chce chodowac "OWOCOW!" z dzewek ktore zasadzilismy noto widocznie nie chce byc nawrucona.. i tyle to juz od tej osoby zalezy czy chce sie zmienic czy nie... proste co nie:P
Z PANEM BOGIEM!
A nie przyszło Wam do głowy, że niektórzy nie chcą hodować chwastów jakie wyrastają z Waszych nasionek?
możecie sobie te chwasty wycinać do woli- jeszcze sporo dobrego ziarna zostanie dla tych, którzy jego potrzebują.
Dobra sluchajcie ludzie jak narazie nie bede mugl z wami podyskutowac poniewaz mam swoje Bardzo wazne sprawy Prosze was o modlitwe o spokojna dusze i kontrole nad moim gniewem zebym niepozwolil sie poniesc emocja i zebym nikomu niezrobil czasami krzywdy. Prosze was o to.
dzieki
Kiedy się poddać? Nigdy. To jedyna odpowiedź człowieka wierzącego. Bóg nigdy z nikogo nie rezygnuje. Jeśli nie da się dyskutować trzeba modlić się i pościć
-------
Serwis świateczny, rozważania adwentowe, obrazki, kolędy mp3, propozycje życzeń
Anioł dobrze poinformowany - ANGELUS.pl
Serwis z prezentami. Ciekawe pomysły i promocje - Zapraszamy!
Prosze was o modlitwe
OK
Kiedy się poddać? Nigdy. To jedyna odpowiedź człowieka wierzącego. Bóg nigdy z nikogo nie rezygnuje. Jeśli nie da się dyskutować trzeba modlić się i pościć
Chodziło o poddanie się tego typu, żeby nie aranżować rozmowy, jeśli zawsze prowadzi do kompletnie odwrotnych skutków, niż zamierzone... Nie mówię o przekreślaniu człowieka...
Niezbyt rozumiem co rozumiesz pod: "nie aranżować rozmowy, jeśli zawsze prowadzi do kompletnie odwrotnych skutków, niż zamierzone". Jest dla mnie trudną do wyobrażenia sytuacja takiego rozmawiania z kimś, że nabierze wstrętu do rzeczy religijnych... Jeste mprzeciwniczką stylu "prozelickiego" w ogóle.
----------
Serwis świateczny, rozważania adwentowe, obrazki, kolędy mp3, propozycje życzeń
Anioł dobrze poinformowany - ANGELUS.pl
Serwis z prezentami. Ciekawe pomysły i promocje - Zapraszamy!
Nie wiem, co masz na myśli o "stylu prozelickim"
A miałam na myśli to, że ta osoba jest na etapie kompletnego buntu i rozmowa z nią na temat jej postępowania i Boga prowadzi do tego, że na złość bardziej się pogrąża... i chodzi mi o to, czy nie lepiej w tym momencie poprzestać na modlitwie za nią, bo w tym momencie moje próby doprowadzają do jej większego pogrążania się w grzechu....
Nie wiem, co masz na myśli o "stylu prozelickim"
Definicja tutaj: Prozelityzm
Ewangelizowanie nie musi się operać li tylko na prezentowaniu argumentacji religijnej mającej na celu "nawrócenie" kogoś. Czasami lepiej z kimś być, okazać mu swoje przywiązanie, miłość, przyjaźń bez wygłaszania pouczeń. To też może być ewangelizowanie. Pan Jezus nie zawsze mówił do ludzi - czasami Jego gesty były dużo bardziej wymowne niż słowa.
----------
Ciekawe strony:
Serwis świateczny, rozważania adwentowe, obrazki, kolędy mp3, propozycje życzeń
Prezenty z anielskiego sklepu
Zajrzyj i tu:
Blog mniszki-pustelnicy św.Brunona
miałam na myśli to, że ta osoba jest na etapie kompletnego buntu i rozmowa z nią na temat jej postępowania i Boga prowadzi do tego, że na złość bardziej się pogrąża... i chodzi mi o to, czy nie lepiej w tym momencie poprzestać na modlitwie za nią
imho, oczywiście że lepiej poprzestać na modlitwie
Witam was ponownie no widze ze niezabardzo drazycie ten temat a wiec mysle ze wszystcy zrozumieli ze nigdy nie nalezy sie poddawac!
Pozdrwaiam wszystkich niech Pan bedzie z wami!
Bardzo ciekawe pytania, jak zwykle zresztą ze strony Anniki.
Otóż ze mną to jest tak, że mam takie rozeznanie jeszcze przed zagadaniem, czy ktoś jest choć trochę otwarty na głoszenie i wtedy warto zagaić. Ale jeśli widzę, że ktoś jest zamknięty to szkoda czasu na próżne gadanie. Lepiej go wykorzystać na co innego.
A rozmowę należy zakończyć wtedy kiedy ewangelizowany nie chce przejść przez kolejny punkt kerygmatu.
Żadne naleganie na nic tu się nie zda.
Lepiej przyjąć zasadę, że ewangelizowany ma zawsze rację i jego percepcja rzeczywistości jest najważniejsza.
A przekonuje w procesie ewangelizacji to Duch Św.
Jeśli ewangelizator próbuje przejąć jego rolę to jest to bardzo szkodliwe i zazwyczaj tylko zniechęca taką ewangelizowaną osobę na długie lata. Czyli efektem takiego nazywanego popularnie w środowisku "siania" jest tylko kolejne zranienie.
A najtrudniej jest potem taką osobę zewangelizować ponownie, która została zraniona przez natrętnego ewangelizatora.
Tak się z Wami chciałam podzielić jedną sytuacją
Jak niektórzy wiedzą, uczę w szkole, technikum, niemieckiego. Któregoś dnia na lekcje z grupy 15 osobowej przyszło 6 osób. Zaproponowali rozmowę , nie nowina - nie chcieli tematu
1. pytanie czy Pani wywołuje duchy
Odpowiadam, że nie jestem tak głupia żeby ryzykować kontaktu z demonami. Oczywiście zaraz potem wyjaśniłam o co biega. Kolejne pytania padały jak z karabinu z ust jednego chłopca. Jedno z nich, to "co było przed Panem Bogiem" skoro wszystko ma początek i koniec. Odpowiedziałam zgodnie z moimi poglądami. Chłopak zbladł, stwierdził że dzień wcześniej na religii po kłótni z katechetą wstał i głośno rzucił wyzwanie Panu Bogu, żeby Ten mu się udowodnił. Chłopak uznał, że skoro germanistka mu to wyjaśniła i go p r z e k o n a ł a jest właśnie tym znakiem od Boga.
Poprosiłam o pomoc w opiece nad mocno pogubionym i w argumentacji bardzo agresywnym dzieciakiem rzeczonego katechetę. Niestety, na religii toczy z nimi wojnę podjazdową, klasa prowokuje, mój młody rozmówca wiedzie prym + jego dwaj koledzy. Z drugiej strony ja z jego strony czuję ogromy głód Prawdy. Zaproponowałam mu kurs "Filip" w ten weekend, ale za późno mogłam mu dać zgłoszenie i coś tam w rodzinie nie wyszło, jak mniemam nie są to ludzie wierzący. Nie może iść. Ale coś w nim pękło. Mam wrażenie, że gdzieś w środku mięknie. Z drugiej strony mimo moich koleżeńskich kontaktów z katechetą nie potrafię go do chłopca przekonać. Wczoraj nazwał go "tym twoim głupim M." Straszne. Jak tak dalej pójdzie to niedługo chłopak przyniesie kartkę, że nie będzie uczęszczał na katechezę, co katechetę bardzo ucieszy.
Straszne to, ale ja czuję, że nie mogę tego rzucić. Normalnie nie mogę. A do wakacji tak niewiele czasu...
. Ale coś w nim pękło. Mam wrażenie, że gdzieś w środku mięknie. [...] ja czuję, że nie mogę tego rzucić. Normalnie nie mogę.
Anniko taka okazja się może nie powtórzyć trzeba do niego śmiało z kerygmatem, a potem do wspólnoty, bo jeszcze się zdemoralizuje gorzej w międzyczasie.
Mojej mamy siostra też jest nauczycielką w szkole średniej i ewangelizuje swoich uczniów, głównie przez spotkania osobiste w cztery oczy, od lat. Już całe pokolenia wychowała na ludzi, a katechetką wcale nie jest.
Nie rezygnuj... kurs Filip? Myślę, że to nie dla niego. Ja bym mu zaproponowała Szkołę Kontaktu z Bogiem.
Ja mam ochotę teraz się poddać, bo rozmawiam od niedawna z jednym gościem, który ma poglądy co najmniej dziwne, w ogóle głupoty jakieś wypisuje, nie mające związku logicznego i wynikającego z rozmowy. Nasze wypowiedzi się kompletnie rozmijają. Nie potrafię mu wytłumaczyć, że posługiwanie się wahadełkiem jest czymś bardzo niebezpiecznym, podobnie jak "dar", pochodzący rzekomo od Pana Boga, a polegający na czytaniu w cudzych myślach, takim "przenikaniu" zdaje się drugiej osoby. Moja koleżanka ma również takie zdolności. Mieszkam z nią to wiem, potrafi na przykład widzieć czyjąś "aurę". Powiedziała mi kiedyś, jak wygląda moja aura w czasie czy też moim stanie że tak powiem dobrym lub gorszym, ale ksiądz kiedyś zabronił jej tego "daru" używać (temu księdzu powiedziała coś o nim samym, co go podobno przeraziło). Ja wiem, że te zdolności bardzo zniewalają, sprawiając, że ktoś czuje się przez to wyjątkowy, może posiąść władzę nad drugim człowiekiem i przez to wyrządzić wielką krzywdę nie tylko tej osobie, ale także i sobie samemu. Nie wiem, jak rozmawiać z tym chłopakiem, gdyż żadne argumenty go nie przekonują, aczkolwiek nie wykorzystałam jeszcze wszystkich argumentów. I przekonana jestem, że on nie chce się wyrzec tych zdolności, uważając, że pochodzą od Boga. Kiedy mówię o modlitwie o uwolnienie i chęci odrzucenia tego daru zarzuca mi, że posądzam go o konszachty z szatanem. Cóż, no w pewnym sensie tak to wygląda.
podobnie jak "dar", pochodzący rzekomo od Pana Boga, a polegający na czytaniu w cudzych myślach, takim "przenikaniu" zdaje się drugiej osoby. Moja koleżanka ma również takie zdolności. Mieszkam z nią to wiem, potrafi na przykład widzieć czyjąś "aurę". Powiedziała mi kiedyś, jak wygląda moja aura w czasie czy też moim stanie że tak powiem dobrym lub gorszym, ale ksiądz kiedyś zabronił jej tego "daru" używać (temu księdzu powiedziała coś o nim samym, co go podobno przeraziło.
To już od samego mieszkania z taką koleżanką okultystką możesz mieć wiele problemów natury duchowej.
A pytałaś się jej w jaki sposób nabyła te umiejętności?
Anniko taka okazja się może nie powtórzyć trzeba do niego śmiało z kerygmatem, a potem do wspólnoty, bo jeszcze się zdemoralizuje gorzej w międzyczasie.
O tym wiem "Pracuję" z nastolatkami ok. 9 lat
[Ona twierdzi, że jest czarownicą i czuje się przez to wyjątkowa, a podobno to właściwości wrodzone.
Jak najbardziej może być wrodzone czyli odziedziczone po przodkach i wtedy to rzeczywiście taka osoba jest w okultyźmie najmocniejsza.
A była ta koleżanka kiedyś w Odnowie?
Tak, to jest odziedziczone po przodkach.
Koleżanka dawno temu była na kursie "Filip". Kiedyś ją namówiłam na Seminaria Nowego życia, była na nich, ale z tego, co wiem nie "przeżywała" seminariów. Może jeszcze dwa razy była na spotkaniu, ale ta forma modlitwy w ogóle jej nie odpowiada.
Koleżanka dawno temu była na kursie "Filip". Kiedyś ją namówiłam na Seminaria Nowego życia, była na nich, ale z tego, co wiem nie "przeżywała" seminariów.
To tylko ilustruje moją tezę że kurs Filip nie jest narzędziem ewangelizacji skoro osoba, która sama uważa się za czarownicę mogła ten kurs bez problemu zrobić.
Kurs Filip jest pierwszym kursem projektu KeKaKo i powinny jechać na niego wyłącznie osoby wcześniej zewangelizowane przez osobę związaną z tym projektem. A bardzo często ktoś wysyła kogoś na ten kurs zamiast go samemu zewangelizować i potem ewentualnie wysłać go na ten kurs, jeśli uzna za stosowne.
To jest jakaś taka dziecinna wiara w kursy i inne rekolekcje. A to nie tędy droga. Ewangelizacja indywidualna i prawdziwa wspólnota.
Nie widzę zgubnego wpływu na moją osobę, a z tego, co wiem, regularnie korzysta z Sakramentów Świętych.
a z tego, co wiem, regularnie korzysta z Sakramentów Świętych.
Dlatego jeden z kardynałów już nie pamiętam który powiedział:
"nie należy karmić umarłych chlebem, bo jeszcze gorzej śmierdzą"
Jednak kilka postów wcześniej napisałaś:
Matko, ja powinnam przestać tutaj pisać, bo ciągle wyrażam się niejasno
To znaczy ona porzuciła tamto, co było i nie wykorzystuje świadomie i dobrowolnie swoich umiejętności, jednak pamięta, że je posiada i ma tę wyższość nad innymi, lubi się tym chwalić. Nie wiem, czy to już jest zrozumiałe?
Znam głoszących, wiem , jakie formy będą wybrane. To idealne dla niego na ten etap. On chce doświadczyć Boga. Tego w tej chwili pragnie i czuję sercem i duszą, że Bóg go dotknie - a skoro nie w tym kursie, to może w Seminariach, zaproszę, może pójdzie skoro tak to ok... tylko teraz trzeba to przekazać delikatnie... najlepiej żeby on się wcześniej wykrzyczał, wygadał, wyrzucił z siebie wszelkie żale i gorycz...
Teraz wszysto rozumiem.
To znaczy jest, jakby to pwiedzieć, bezrobotną czarownicą.
No jest to niby jakiś postęp, ale ona powinna się tych umiejętności wyrzec i one powinny zniknąć to znaczy nie powinna ich mieć nawet potencjalnie, bo tylko to będzie dowodem autentycznego wyżeczenia i zerwania więzi z demonem, krtóry jej to wszystko daje.
To znaczy jest, jakby to pwiedzieć, bezrobotną czarownicą.
Dokładnie
Kurs Filip jest pierwszym kursem projektu KeKaKo i powinny jechać na niego wyłącznie osoby wcześniej zewangelizowane przez osobę związaną z tym projektem. A bardzo często ktoś wysyła kogoś na ten kurs zamiast go samemu zewangelizować i potem ewentualnie wysłać go na ten kurs, jeśli uzna za stosowne.
Pełna zgoda.
No jest to niby jakiś postęp, ale ona powinna się tych umiejętności wyrzec i one powinny zniknąć to znaczy nie powinna ich mieć nawet potencjalnie, bo tylko to będzie dowodem autentycznego wyżeczenia i zerwania więzi z demonem, krtóry jej to wszystko daje.
Obawiam się, że bez pomocy księdza egzorcysty może się nie obyć.
Natomiast nieziemsko pomocne byłoby intensywne życie sakramentalne , to jednak oznacza wyrzeczenie sie i chęć odcięcia się, także od dumy z tego faktu płynącej.
Obawiam się, że bez pomocy księdza egzorcysty może się nie obyć.
Też tak uważam, ale obawiam się że są obecnie małe szanse żeby ona do niego poszła.
Ja to wiem na pewno, że moja koleżanka do egzorcysty nie pójdzie.
Ja to wiem na pewno, że moja koleżanka do egzorcysty nie pójdzie.
Tak właśnie myślałem i wcale mnie to nie dziwi na jej obecnym etapie rozwoju.
A spotykam się nadwyraz często z osobami, które wysyłają na kurs Filipa okultystów wszelkiej maści uwżając, że kurs Filipa to ratunek na wszystko. Zamiast samemu się nimi zająć.
T o akurat nie wina niedoskonałości dzieła samego w sobie tylko niedouków.
Rozmawiałam wczoraj z koleżanką. Ona była u spowiedzi generalnej u księdza, który jest odpowiedzialnym w diecezji za Odnowę i nic jej nie mówił o jakichś egzorcyzmach. Natomiast dziewczyna wyrzekła się tych zdolności i ich stosowania. Próbowałam namówić ją do modlitwy o uwolnienie od tych zdolności, ale nie jest przekonana. Nie wierzy, że Bóg chciałby ją uwolnić (skoro pozwolił na to, by to się pojawiło). W każdym razie jestem spokojna, jeśli o nią chodzi. Jest osobą głęboko wierzącą - można to wywnioskować z rozmowy, z tego, jak traktuje Pana Boga i relację z Nim. Prowadzi intensywne życie sakramentalne.
To już jest bardzo wiele
Taki ciekawy temacik, a Wy już sie nie odzywacie .
No to mi powiedzcie, gdzie jest to cienka granica w ewangelizacji ???
Kto się nadaje, jeszcze do prania mózgu, a kogo nie da się już spreparować???
Intrygujący temat naprawdę
Natomiast dziewczyna wyrzekła się tych zdolności i ich stosowania. A więc jest już wolna od nich. Mimo, że je posiada.