UmiĹscy
Do jakiego sakramentu zostałeś(aś) powołany(a)? Czy do sakramentu małżeństwa, czy do kapłaństwa lub zakonu? A może do czegoś innego - jesli tak to do czego konkretnie?
Podzielcie się swoim zdaniem na ten temat.
Pozdrawiam
P.S: Jeśli będą jeszcze inne odpowiedzi, to piszcie, tyle ile uda się wpisac to sie wpisze, reszta bedzie zawarta w odpowiedzi "inne".
Hehe - jestem pierwszy w ankiecie. Powołanie. Do czego jak i dlaczego powołuje mnie Bóg.
Dziwną drogą nie prowadził. Pojawił sie znienacka w w okolicach moich 22 lat. przez przujaciół zaprosił do wspolnoty. Przez jakis czas byłem jej członkiem jako osoba niewierzaca. naprawdę . Potem zapragnołemn jego przyjaźni. Nauczyl mnie kochać. Siebie, Boga i ludzi.
Potem powiedział: pójdź za mną. Powołał mnie do zakonu. Po kilku latach powiedział znów: pójdź za mną. Moja formacja zakonna dobiegła konca. Bóg przygotował mnie abym poszedł dalej drogą ewangelizatora. Powołął mnie do SNE. Najpierw W łodzi. Potem, gdy ta pzestał istnieć, przeniosłem sięidąc za jego głosem do Poznania. Do SNE. Aby być swieckim ewangelizatorem w KK.
To nie koniec jego niespodzianek. W wieku 34 lat zaręczyłem się w dniu moich urodzin. Jeśli będzie mi to dane w przyszłum roku założę rodzinę - pobierzemy się.
Jestem w drodze. W drodze poprzez krainę mego powołania. To bogata kraina. Pełna niespodzianek. To trudna droga. Bez Boga i jego pomocy nie przeszedłbym jej. Pomaga i prowadzi. Podnosi na duchu. Wyciąga z błota. Po prostu wędruje ze mną. Wie czego mi potrzeba. I wie dla kogo potrzebne jest moje życie. Moaj miłosć. Także moje świadectwo. Nie do każdego ono dociera. Dociera do tych, do których ewangelizacji Bóg cały czas mnie przygotowuje.
Być katolikiem to byćwiecznym pielgrzymem. Aż powróci siędo Domu Ojca. Na tym polega bycie powołanym. Na wędrowaniu. Czasem wiemy, ze trzeba iść, choć czasem nie wiadomo gdzie. Jak Abraham. Ale Bóg prowadzi.
Ja jeszce swojego powołania nie czuję. Bardzo pragnę założyć rodzinę, to teraz chyba moje największe marzenie, ale czasem czuję jakbym się w ogóle na to nie nadawała, patrząc na siebie z boku No cóż, myślę, że zobaczymy... Do małżeństwa potrzeba drugiej osoby, a póki co nikogo takiego w moim życiu niestety nie ma chociaż się o to modlę... Kiedyś intensywnie myślałam o zakonie i byłam przez jakiś czas pewna, że tam wstąpię. Mojej mamie strasznie się to nie spodobało i powiedziała, że jestem nienormalna Po jakimś czasien odechciało mi się zakonów i teraz pragnę spełniać się w małżeństwie i rodzinie, a o zakonie nawet nie chcę myśleć I mam nadzieję, że Pan Bóg to jakoś uszanuje i jednak pozwoli mi się spełniać w związku małżeńskim
Na początku w kwestii formalnej, bo gdzieś był topic o poprawności języka, to w ankiecie jest błąd, gdyż "w ogóle" pisze się osobno, ale to taki drobiazg, wiadomo jak sie pisze na klawiaturze (wystarczy poczytac moje posty )
A wracając do tematu głównego to ja kilka dobrych lat bardzo się modliłem o swoje powołanie, to znaczy co nim miało być - bo z jednej strony bardzo pociągło mnie wstąpienie do jezuitów, a z drugiej strony też chciałem mieć rodzinę. I tak sobie z Bogiem rozmawiałem, kłóciłem się i sprzeczałem, obrażałem i dziękowałem, wiadomo jak to jest
No i tak wyszło, że teraz jestem mężem i ojcem, i cóż tu dużo mówić - jestem szczęśliwy, ale cały czas pojawiają mi się myśli - raz częściej a raz rzadziej, jakby to było być zakonnikiem, dlatego tak ważne jest cały czas rozeznawać swoje powołanie.
No tak, trzeba. Bo w sumie powołań do czegoś jest bardzo wiele, ale w zasadzie są takie 3 najważniejsze powołania, które mogą decydować później o innych. Przynajmniej ja wyróżniam takie 3 podstawowe życiowe powołania: do życia konsekrowanego, do życia w małżeństwie, do życia w samotności. Czy znacie jeszcze jakieś inne? Jestem ciekawa.
Czuję, że u mnie życie zakonne odpada. Szczerze powiedziawszy to boję się go trochę i nie chcę go. Nie wiem co na to Bóg, ale mówię Mu cały czas, że jeśli chodzi o powołanie to życia w zakonie i samotności kategorycznie nie chcę Boję się obu tych dróg i czuję obawy kiedy o nich myślę. Nie wiem skąd to się bierze. Może ma to podłoże społeczne, psychiczne... Nawijam o tym Panu Bogu cały czas, On sam wie, czego pragnę, no ale różnie to bywa... Niektórzy też nie chcieli powiedzmy żyć w kapłaństwie, a jednak teraz żyją. Ale ja naprawdę tego nie chcę Ogólnie mam jakoś problemy z rozeznawaniem swojego powołania. Pewnie za mało się modlę o światło
Bóg powołanie odsłania powoli. Krok po kroku uchyla rąbka tajemnicy. Nie jest to jakiś constans, lecz coś dynamicznego, coś co rozwija się i przemienia wraz z naszym rozwojem i dojrzewaniem w wierze.
Ja na dzień dzisiejszy swoje powołanie odczytuje własnie jako pójście do Winnicy Pana Boga. Pójście droga kapłaństwa. Odczówam w swoim sercu ogromne pragnienie bycia Kapłanem.
Kolejnym moim powiłaniem jest powołanie do świętości i jest ono właściwie pierwsze. I tak naprawde jedyne.
Jesli dążymy do świetości możemy mieć wszytsko. Jesli tylko do Kapłaństwa nie bedziemy miec nic.
W Ankiecie zabrakło
- powołanie do zycia w samotności. To także jest powołanie.
Masz rację - powołanie do świętosci jest skierowane dla każdego. Podobnie jak powołanie do przyjaźni z Bogiem. To przepiękne powołanie. Bogactwo duchowości chrześcijańskiej pozostawiło nam przepiękną spuściznęśrodków i wskazówek, jak je realizować.
Samotnośc także jest powołaniem bożym. I dopóki nie jet przez nas widziana jako dar Boga, bywa kulą u nogi i nawet przekleństwem. Potrafi ciążyć do łez. Tylo Bóg potrafi zapełnić pustkę, jaka jest w sercu człowieka. Tylko On. Nikt i nic więcej. Samotność jako dar dana jest jako przyjaźń Boga i służbę bliźniemu. To dlatego celibat jest tak bardzo potrzebny osobom duchownym. Aby być wyłącznie dla Boga.
dla mnie wyraźnie brakuje odpowiedzi: 'jestem w trakcie rozeznawania'- przynajmniej jeden głos by był
No to mój byłby drugi
Naprawde nie wiem, niby wydaje mi się, że chodzi o powołanie do założenia rodziny, a tu różne warunki zewnętrzne i wewnętrzne sugerowałyby też i samotność:( NIE wiem, nie wiem
Trudno jest wszystko umieśić od razu, dlatego przepraszam, ze tego nie ująłem i naprawiam ten błąd. Powołanie do życia w samotności zostało dodane.
Pozdrawiam
Nie ma czegoś takiego, jak powołanie do życia w samotności!!!!!!!!
zatem proponuję ponownie: pozostańmy przy "powołaniu do bezżenności"
Nie ma czegoś takiego, jak powołanie do życia w samotności!!!!!!!!
Nie ma czegoś takiego, jak powołanie do życia w samotności!!!!!!!!
Nie rozumiem. Niby dlaczego nie?
nieania napisał/a:
Nie ma czegoś takiego, jak powołanie do życia w samotności!!!!!!!!
Nie rozumiem. Niby dlaczego nie?
No i wpadka... kiedyś słyszałam audycję radiową w której pewien ksiądz mówił na ten temat i opierając się na Biblii wyjaśnił dlaczego, przekonał mnie... Ale ja już tego nie pamiętam, w pamięci zostało mi tylko to, że nie ma powołania do życia w samotności.
Czasami właśnei kontekst może słowom nadać inne znaczenie.
Ja właśnie wróciłam z rekolekcji - Dni Młodych w Wołczynie: Tematyka tegoroczna to Zakochanie-Narzeczeństwo-Małżeństwo-Rodzicielstwo, ale i dla osób konsekrowanych były konferencje i treści. I kwestia powołania do bezżenności świeckich się pojawiła. Nie chodzi tu o samotność w sensie bycia opuszczonym, ale o samotność w sensie niewstępowania w związek małżeński tudzież konsekrację/święcenia
Annika, ale przecież tu zostało rozgraniczone powołanie do życia konsekrowanego, powołanie do małżeństwa i powołanie do życia w samotności... a więc samotność to znaczy nie mieć rodziny i nie być osobą konsekrowaną/wyświęconą
Samotny nie oznacza niemający wspólnoty i przyjaciół to chciałam zaakcentować