UmiĹscy
http://www.tymoteusz.org.pl/dzart/josh.php
SULĘCIN
3 grudnia 2005
g. 10-13.00 – Miejski Dom Kultury OSiR; ul. Moniuszki 1
(spotkanie z rodzicami młodzieży dorastającej)
Właśnie wróciłem z tego spotkania myslę, że to był owocny czas. Zakupiłem jego książkę "Przewodnik Apologetyczny" z autografem samego autora
Ojej Czytałam "Sprawę zmartwychwstania". Mądra ksiązka...
A przewodnik apologetyczny napisany przez protestanta to przypadkiem nie zajmujem się udowadnianiem że to protestantyzm ma rację a nie katolicyzm? Bo mnie się z tym kojarzy słowo apologetyka...
Bardzo chciałam być, ale miałam zjazd w Szczecinie
ja tego przewodnika nie czytałem jeszcze, ale Gregoriano go ma i czyta więc mógłby napewno cos o nim powiedzieć
A przewodnik apologetyczny napisany przez protestanta to przypadkiem nie zajmujem się udowadnianiem że to protestantyzm ma rację a nie katolicyzm? Bo mnie się z tym kojarzy słowo apologetyka...
Książka godna polecenia choć pewne fragmenty ukazuja perspektywę typowo protestancką. Szczególnie jeśli chodzi o kanon ksiąg biblijnych jak również trochę przydługawy wykład na temat autorstwa pięcoksięgu. To słabe wg mnie punkty tej pozycji. Co nie oznacza, że nie warto tego czytać. Natomiast sprawa zmartwychwstania to klarwona i przekonywująca część książki. Zdecydowanie polecam.
Jednoczesnie nie odbierałbym tej książki jako ukazywania wyższości protestantyzmu. Jest tam taka nutka ale na pewno to nie główny cel autora.
http://www.jezus.com.pl/i...id=643&Itemid=2
a propos McDowella- polecam przeczytanie i na nowo wejście w wątki wychowania młodzieży w Polsce- a zwłaszcza religijnego.
a propos McDowella- polecam przeczytanie i na nowo wejście w wątki wychowania młodzieży w Polsce- a zwłaszcza religijnego.
To może być niezłe:
oglądałam konferencje z Gliwic gdzie gościem był Josh McDowell
... Super!!
oglądałam konferencje z Gliwic gdzie gościem był Josh McDowell
... Super!!
Abp Emmanuel Milingo też organizował takie, powiedzmy "kongresy". Wiemy, co sie działo z nim w bodaj 2001 roku. Teraz znów wsiąkł nie wiadomo gdzie.
Ja tam osobiście nic do gościa nie mam: do McDowella! Ale czy nie jest czasem tak, że podniecamy się przeróżnymi osobami, zjawiskami, etc - sami zapominając o wielkich darach Bozych złożonych w naszym osobistym życiu? Przecież Pan Bóg chce i ubogaca wszystkich ludzi. Pamię tacie słowa Pana Jezusa: Gdyby wasza wiara była jak ziarno gorczycy, powiedzielibyście tej górze, a rzuciłaby się w morze...
Prosze księdza, nie zapominam o Bogu , o darach jakimi obdarza...
Ale pewne treści , które usłyszałm podczas oglądania konferencji były dlamnie istotne.
Napewno nie ma mowy o głupawym zachwycie ...
A ludzie pojawiają sie i znikają ...
Ja tam osobiście nic do gościa nie mam: do McDowella! Ale czy nie jest czasem tak, że podniecamy się przeróżnymi osobami, zjawiskami, etc - sami zapominając o wielkich darach Bozych złożonych w naszym osobistym życiu?
i kto to mówi?
duchowny Kościoła w którym promuje sie kult świętych!?!
Nie wiem do jakiego ugrupowania protestanckiego w USA należy Johs McDowell, ale przypomina mi się w tej chwili "polska kariera" pastora zielonoświątkowców Dawida Wilkersona, któy w czerwcu 2005 roku przebywał w Polsce i jego wystąpienia cieszyły się wielkim uznaniem nawet wśród katolików, zwłaszcza wywodzących się z kręgów katolickiej Odnowy.
Wszystko pękło wtedy, gdy we Wrocławiu bez ogródek zaatakował ów pastor Kościół katolicki w Polsce, namawiając obecnych, aby się mu przeciwstawili.
Dlatego promujmy zwłaszcza znakomitych ludzi, jakich mamy w Kościele rzymsko-katolickim, a z tego, co mówią protestanci, wybierajmy rzeczy pożyteczne. Nie czyńmy jednak opoką nowej ewangelizacji protestanta, bo najprawdopodobiej skończy się to tak, jak w przypadku Wilkersona.
i kto to mówi?
duchowny Kościoła w którym promuje sie kult świętych!?!
A kto powiedział, że ja się opowiadam przeciw świętym? Nie znam Świętego Josha McDowella
Wszystko pękło wtedy, gdy we Wrocławiu bez ogródek zaatakował ów pastor Kościół katolicki w Polsce, namawiając obecnych, aby się mu przeciwstawili.
Pękło nieco później, to znaczy wtedy gdy ksiądz Andrzej Siemieniewski (obecnie już biskup) napisał niezbyt rzetelny (mówiąc eufemistycznie) artykuł o tym wystąpieniu i zaczął go rozpowszechniać w sieci
Wielebny Wilkerson nie zaatakował Kościoła Katolickiego, tylko wzywał do przeciwstawienia się skostniałym strukturom kościelnym, a mówiąc to miał na myśli także (a nawet przede wszystkim) wiele zborów ewangelikalnych, w tym również zielonoświątkowych. Chodziło o przeciwstawienie się właśnie temu skostnieniu, a nie kościołom jako takim.
Kto chce może sobie odsłuchać tych kazań i samemu sprawdzić, czy faktycznie padło tam choćby pół słowa krytyki pod adresem Kościoła Katolickiego i zrozumieć, jak opacznie ks.Siemieniewski przedstawił przesłanie Wilkersona.
Moim skromnym zdaniem winien jest on co najmniej sprostowanie.
Może wystarczu kilka fragmentów z artykułu, który opublikował wtedy jeszcze ks. Siemieniewski, żeby się przekonać o tym, że wystąpienie Wilkersona miało charakter antykatolicki, czemu zresztą nie ma się co dziwic, bo wystarczy zajrzeć na strony internetowe zielonoświątkowców, aby się przekonać o ich antykatolicyzmie.
Co jednak mogłoby wzbudzić zdziwienie: w Polsce – w kraju, gdzie zielonoświątkowców jest kilkadziesiąt tysięcy, baptystów kilka tysięcy a metodystów mniej niż baptystów – na otwartej ekumenicznej konferencji, pośród kandydatów do ewentualnej przyszłej jedności nie wymieniono katolików. Dlaczego, skoro liczy się ich w miliony? Za chwilę zrozumiemy, że nie była to kwestia przypadku ani niedopatrzenia. Była to konsekwencja jasno wyłożonej na konferencji wizji ekumenizmu i równie jasno wyjaśnionych poglądów Wilkersona na naturę katolicyzmu...
Bramy nie pozwalające doświadczyć zbawienia w Jezusie Chrystusie i napełnienia Duchem Świętym to na pierwszym miejscu nie – jak moglibyśmy jako katolicy przypuszczać – pijaństwo milionów Polaków, narkomania młodych, miliony rozbitych rodzin, natarczywa pornografia, bezrobocie i wyzysk, obojętność na wiarę głoszoną przez Kościół katolicki. Otóż nie, osobiste doświadczenie duchowe Davida Wilkersona w pokoju hotelowym podpowiedziało mu, że serca Polaków są zamknięte przede wszystkim przez… doktryny, kościelną filozofię, przez system kościelny. Ten stan rzeczy Polacy mieli odziedziczyć po poprzednich pokoleniach: przecież ojcowie i dziadkowie nie znali niczego innego, trwali w tych religijnych systemach. To właśnie są owe zatrzaśnięte drzwi, to właśnie jest ta główna przeszkoda w ewangelizacji Polski....
Przywołał przykład krajów Ameryki Środkowej: „50-60 proc. mieszkańców w niektórych krajach jest tam teraz chrześcijanami, a 50 lat temu byli związani przez system religijny”. Co to za system? Dalszy wywód nie pozostawił wątpliwości: w tych krajach „były świątynie i katedry, i wydawało się, że nigdy się tam nic nie zmieni; ale Bóg zaczął otwierać drzwi i serca”. Każdy, kto zna realia wyznaniowe Ameryki Łacińskiej wie, że ów „system zamykający serca ludzi na ewangelię” to katolicyzm...
Może wystarczu kilka fragmentów z artykułu, który opublikował wtedy jeszcze ks. Siemieniewski, żeby się przekonać o tym, że wystąpienie Wilkersona miało charakter antykatolicki
wybacz, ale to konpletny nionsens
Żeby się przekonać co naprawdę powiedział Wilkerson należy wysłuchać nagrań wypowiedzi Wilkersona, a nie przeczytać mało obiektywny artykuł księdza Siemieniewskiego, który moim zdaniem treść i intencje jego wypowiedzi przeinaczył.
Wilkerson przemawiał do protestantów z róznych zborów ewangelikalnych - szczególnie kierował swoje kazania do pastorów i apelował o to, żeby nie dopuścili do skostnienia struktur prowadzonych przez nich wspólnot. Wręcz wielokrotnie podkreślał, że słowa sowje kieruje w pierwszym rzędzie do ....samego siebie.
Polecam też kazanie syna Wilkersona, które można wręcz nazwać autokarykaturą (ze złośliwą autoironią opowiada o swoich własnych błędach, które popełniał w swej pastorskiej karierze).
Z resztą ks.Siemieniewski nie po raz pierwszy zaliczył podobną wpadkę. Swego czasu firmował swoim nazwiskiem (jako konsultant) skandaliczny artykuł w lokalnej prasie wrocławskiej poświęcony nowym wspólnotom protestanckim, w ktorym pojawił się stek kłamstw. Np. jeden ze zborów baptystycznych został określony jako była wspólnota katolicka. Sam artykuł był dziennikarskim bublem i zwykłym złodziejstwem. Autor przerobił znalezone w internecie świadectwo jednego z pastorów na wywiad, który z nim rzekomo przeprowadził, opublikował ściągnięte z internetu zdjęcia i podpisał swoim nazwiskiem.
No chyba, że autor równiez księdza Siemieniwskiego na podobnie złodziejskiej zasadzie "wrobił" w konsultanta.
Zapewne chodzi o jedną z tych byłych katolickich wspólnot:
http://www.woda-zywa.pl/c...szk&kategoria=4
ty sam - gdy z drwina w głosie mówisz o "podniecaniu się przeróżnymi osobami"
Tomek, przyznasz, że święci nie mają na celu podniecać, wzbudzać zachwyt, te wszystkie "ochy" i "achy". Mają prowadzić do spotkania z Żywym Bogiem. Są oni dla nas jak znaki drogowe na drodze do Bożej Chwały. Świętych się naśladuje - dosłownie - kroczy się po ich śladach. Bo ich ślady z kolei są potwierdzeniem autentyzmu i Prawdy Jezusa Chrystusa. Nie potrzebują święci kibiców. Bo to tak, jakby dopiero teraz Polacy zaczęli gromadzić sie w japoni na MŚ w siatkówce. To byłaby "musztarda po obiedzie".
Zapewne chodzi o jedną z tych byłych katolickich wspólnot:
http://www.woda-zywa.pl/c...szk&kategoria=4
zapewne nie
Napisałem chyba wyraźnie, że Chodzi jeden ze zborów Kościoła Chrześcijan Baptystów.
No właśnie o to chodzi, że nie mówimy o zbawianiu, tylko właśnie o naśladowaniu świętych, a jak dokroścet naśladować świętego, jak się nic o nim nie wie?
Każdy katolik zna choćby 12 Apostołów, zna szereg innych świętych choćby tylko zrębowo, ale jednak. I to dość by naśladować.
A tak na marginesie: kacerz mówi o świętych?
a jak dokroścet naśladować świętego, jak się nic o nim nie wie?
Idziesz do biblioteki albo wpisujesz w wyszykiwarkę "święci" i masz. Dla chcącego nic trudnego. I zapewnam Cię, że wiele osób tak robi. Żaden problem.
wbrew twierdzeniom księdza Marka, który twierdzi, ze świątych można naśladowac nie wiedząc nic na ich temat
Gdzie dokładnie? Możesz wskazać? Bo ja nigdzie nie widzę, żeby ksiądz napisał, że można ich naśladować NIC o nich nie wiedząc.
A tak na marginesie: kacerz mówi o świętych?
Nie mnie o to pytano, ale napiszę zdanie luterańskie, z którym zgadza się wielu protestantów:
4. Nasza Konfesja uznaje cześć świętych. Należy tu bowiem uznać potrójny rodzaj czci: pierwszy to dziękczynienie. Winniśmy bowiem dziękować Bogu, że ukazał nam przykłady miłosierdzia, że zaznaczył, iż chce zbawić ludzi, że dał Kościołowi uczonych i inne dary. A dary te, choćby były i największe, należy pomnażać i uświetniać, pochwalać samych świętych, którzy z darów tych wiernie korzystali, jak i Chrystus pochwala wiernych pracowników (Mat. 25. 21?23).
5. Drugi rodzaj czci to umocnienie naszej wiary; gdy widzimy; że Piotrowi darowane zostaje jego zaparcie się, to i my zostajemy podniesieni i podźwignięci, aby jeszcze mocniej wierzyć, że prawdziwie obfitsza jest łaska aniżeli grzech (Rzym. 5, 20).
6. Trzeci rodzaj czci to naśladowanie, najpierw wiary, następnie i pozostałych cnót, które naśladować powinien każdy według swojego powołania.
Konfesja Augsburska, artykuł XXI, punkty 4-6
Notabene w luterańskiej Szwecji popularne są pielgrzymki do grobu bodajże św. Brygidy. Oczywiście nie ma mowy o modlitwach do niej ani o czczeniu jej relikwi, jednakże uważane są za korzystne dla rozwoju pobożności (tak potrzbnej Szwedom, którym niestety Kościół dobrej drogi nie wskazuje... jego liberalizm to moim zdaniem największa klęska luteranizmu).
Ja np. w ostatnim miesiącu szczególnie namiętnie "czciłem" czterech swiętych: świętego Dietriecha Bonhoefera z Niemiec (luteranin), świętego Karla Bartha ze Szwajcarii (kalwin), świętego C.S.Lewisa z Angliii (anglikanin)
Akurat tak się fajnie składa, że Lewis przeszedł na katolicyzm o ile pamietam. Pozostali zaś najbliżej katolicyzmu byli z pośród teologów protestanckich
Akurat tak się fajnie składa, że Lewis przeszedł na katolicyzm o ile pamietam. Pozostali zaś najbliżej katolicyzmu byli z pośród teologów protestanckich
Lewis nie przeszedł na katolicyzm a o świętości decyduje bliskość do Boga, a nie do jakiegoś tam "-izmu"
Lewis nie przeszedł na katolicyzm a o świętości decyduje bliskość do Boga, a nie do jakiegoś tam "-izmu"
Tak. To Tolkien był katolikiem. A o świętości również -yzm nie decyduje
Zastanawia mnie tylko czemu to nazywa się jeszcze "czcią świętych" (ciekawe jak to brzmi w oryginale), gdyż raczej należałoby to określić, jako ich uczczenie albo uhonorowanie, gdyż swięci nie stają się w żadnym wypadku obiektem czci lub uwielbienia do którego sie zwracamy, a jedynie są poniekąd dostrzeżeni. A jedynym obiektem czci jest Bóg.
Chodzi tu o taką samą cześć, jaką powinnismy okazywać rodzicom ("czcij ojca swego i matkę swoją"), władzy świeckiej ("króla czcijcie") itp., z greckiego timao, nie o cześć boską (po grecku np. latreuō, proskuneo albo sebomai).
w luterańskiej Szwecji popularne są pielgrzymki do grobu bodajże św. Brygidy. Oczywiście nie ma mowy o modlitwach do niej ani o czczeniu jej relikwi, jednakże uważane są za korzystne dla rozwoju pobożności
Luteranizm w sprawie kultu świętych stanął w połowie drogi, podobnie jak w kwestii Eucharystii. Dozwolil, aby pamiętać o przykładzie świętych, ale zaprzeczył jakoby można się było zwracać do świętych jak do żywych osób np. prosząc ich o modlitwę wstawienniczą.
Natomiast fundamentalistyczne kościoły ewangelikalne uważają świętych za martwych, którzy oczekują w pokoju dnia Paruzji. I wszelki kult świętych sprowadzają do potępionego przez Biblię wywoływania duchów!
Tymczasem
Łk 20,38 Bóg nie jest [Bogiem] umarłych, lecz żywych; wszyscy bowiem dla Niego żyją.
Luteranizm w sprawie kultu świętych stanął w połowie drogi, podobnie jak w kwestii Eucharystii.
Być może można to tak odkreślić, ale owo pół drogi nie oznacza częściowego rozminięcia się z zasadą sola scriptura, ale z dużej zgodności luterańskiej intepretacji Pisma Świętego z katolicką. Ewangelikałowie mogą się nie zgadzać z luterańską intepretacją, ale nie mogą udowodnić, że chociaż jedna z nauk luteranizmu nie opiera się na Biblii. Co więcej, luterańska wykładnia bywa czasami bardziej dosłowna i fundamentalistyczna niż ich.
Natomiast fundamentalistyczne kościoły ewangelikalne uważają świętych za martwych, którzy oczekują w pokoju dnia Paruzji. I wszelki kult świętych sprowadzają do potępionego przez Biblię wywoływania duchów!
Nie bardzo rozumiem jaki to ma związek z upamiętnieniem świętych jako drogowskazów jak możemy postępować. Może i nie nazywają ich świętymi, ale proszę o znalezienie chociaż jednej wspólnoty, która by zaprzeczała możliwości brania przykładu np. z apostołów.
Problem w tym, że owo "branie przykładu ze świętych" to tylko połowa prawdy. Drugą połową jest to, że święci żyją i że są aktywnymi członkami Kościoła - Ciała Chrystusa - i wobec tego można ich prosić o modlitwę. To może nie jest "kult" w ścisłym sensie tego słowa, ale jest to wyciągnięcie wniosków ze stwierdzenia Jezusa: "Bóg nie jest Bogiem martwych, ale żywych. Wszyscy bowiem żyją przez Niego."
Jeremiasz wstawiający z nieba się za swoim ludem jest przedstawiony w 2Mch 14, ale jak wiadomo Luter usunął tę księgę z kanonu [ze względu na to, że zawiera ona opis ofiary za zmarłych, co mu przeszkadzało w polemikach ze zwolennikami odpustów].
Protestantów niezmiernie musi irytować konstruowanie dowodów na świętość "kandydata na ołtarze"poprzez skupulatne zbieranie faktów dotyczących jego uświęcenia. Jak wiadomo uświęcenie w doktrynie protestanckiej nie jest dowodem na uzyskanie zbawienia [bo to się uzyskuje przez usprawiedliwienie pojmowane jako zewnętrzny akt łaski wobec grzesznika]; jedynie brak uświęcenia jest dowodem braku usprawiedliwienia.
Równocześnie niefortunne jest samo katolickie określenie "chwała ołtarza", bo to sugeruje, że oddaje się kult świętemu jako takiemu, a nie Bogu, który wziął owego świętego całkowicie w posiadanie w chwale przebóstwienia. W teorii jest to wszystko dobrze wytłumaczone, niemniej w praktyce zbyt wielu katolików uważa świętego za rodzaj antycznego herosa, który w nagodę za swoje zasługi został dołączony do grona bogów olimpijskich.
W krytyce takiej postawy protestanci mają absolutną rację.
Jeremiasz wstawiający z nieba się za swoim ludem jest przedstawiony w 2Mch 14, ale jak wiadomo Luter usunął tę księgę z kanonu [ze względu na to, że zawiera ona opis ofiary za zmarłych, co mu przeszkadzało w polemikach ze zwolennikami odpustów].
z tgo samego względu, dla którego nie uważali ją za kanoniczną św. Atanazy, Hieronim, czy choćby faryzeusze na synodzie w Jamni
Protestantów niezmiernie musi irytować konstruowanie dowodów na świętość "kandydata na ołtarze"poprzez skupulatne zbieranie faktów dotyczących jego uświęcenia.
irytować? chciałbyś
A co protestantów miałoby obchodzi na co marnujecie wasz czas?
raczej trochę nas to śmieszy lub dziwi i tyle.
Jak wiadomo uświęcenie w doktrynie protestanckiej nie jest dowodem na uzyskanie zbawienia.
nic nie jest ostatecznym dowodem świętości
sąd należy do Boga
W teorii jest to wszystko dobrze wytłumaczone, niemniej w praktyce zbyt wielu katolików uważa świętego za rodzaj antycznego herosa, który w nagodę za swoje zasługi został dołączony do grona bogów olimpijskich.
gorzej, że czasami taki "heros" przejmuje zasługi samego Chrystusa!
W krytyce takiej postawy protestanci mają absolutną rację.
Rzecz w tym, że pojawienie się takiej postawy u pewnej cześci wiernych jest w zasadzie nieuniknione, gdy się dopuści do tych niby "poprawnych" form tak zwnanego "kultu ikon". Dopuszczając go z góry wiadomo, że jakiś odsetek wyznawców popadnie w te błędy. Z tych powodów nie dopuszczali go żydzi.
Jeśli wypasasz stado owiec na krawędzi przepaści, to na pewno część z nich się w nią stoczy. Ikonoduia to jest własnie takie pastwisko, na którym może i można znaleźć trochę pożywnej trawki (ale wcale nie więcej i nie lepszą niż w wielu innych miejscach), ale znajdujące się na samej krawędzi przepaści.
Co gorsza katoliccy pasterze prawie nic nie robią, żeby jakoś tą krawędź zabezpieczyć barierką, tablica ostrzegawczą, lub czymś podobnym. Przeciwnie - odwracają uwagą od ryzyka.
To może nie jest "kult" w ścisłym sensie tego słowa, ale jest to wyciągnięcie wniosków ze stwierdzenia Jezusa: "Bóg nie jest Bogiem martwych, ale żywych. Wszyscy bowiem żyją przez Niego."
Skoro Bóg już w starym testamencie był Bogiem żywych, to był i także Bogiem żywego Samuela...
Nasza interpretacja wygląda tak:
25. "(...) [Wzywanie świętych] Nie zostało nakazane i nie opiera się na radzie ani na przykładzie, ani na świadectwie Pisma. Wszystko jest nam lepiej i pewniej podane w Chrystusie się, tak iż nie potrzebujemy wzywania świętych, a chociażby nawet była to rzecz cenna, jednak jest to rzeczą bardzo zgubną.
26. Chociaż aniołowie w niebie, a święci na ziemi, a może także i w niebie, modlą się za nas (jak zresztą i Chrystus czyni), to jednak z tego nie wynika, iż mamy aniołów i świętych wzywać, uwielbiać i czcić jako patronów i orędowników przez posty, dni świąteczne, msze, ofiary, wznoszenie świątyń, ołtarzy, fundowanie nabożeństw i innymi jeszcze sposobami i przypisywać każdemu z nich pewną dla nas pomoc, jak nauczają i czynią papiści. Jest to bowiem bałwochwalstwo, gdyż taki zaszczyt przyznawać należy jedynie Bogu.
27. Możesz wprawdzie jako chrześcijanin i święty (wierzący) tu na ziemi za mnie się modlić i nie w jednej tylko, lecz we wszelkiej potrzebie. Z tego powodu zaś nie muszę ci czci oddawać, ciebie wzywać i na twoją cześć obchodzić dni świąteczne, urządzać posty, składać ofiary i odprawiać msze l nabożeństwa, i tobie przypisywać to, że wiara w ciebie doprowadza do mojego zbawienia, skoro mogę cię innymi sposobami uczcić, okazać ci miłość i złożyć dziękczynienie w Chrystusie.
Proszę powiedzieć, czy wymienione tu metody "proszenia o modlitwą" (posty, nabożeństwa itp.) są nazywane kultem właściwie czy niewłaściwie.
A nawet gdyby to była rzecz cenna, to i tak ryzykujemy, że może przerodzić się w bałwochwalstwo, jak to się dzieję np. w Ameryce Południowej, gdzie kult świętych "wspaniale" połączył się z lokalnymi politeistycznymi wierzeniami. Gdyby pozwalano modlić się jedynie do Trójjedynego Boga, to by taki synkretyczny kult nie powstał.
Jeremiasz wstawiający z nieba się za swoim ludem jest przedstawiony w 2Mch 14, ale jak wiadomo Luter usunął tę księgę z kanonu [ze względu na to, że zawiera ona opis ofiary za zmarłych, co mu przeszkadzało w polemikach ze zwolennikami odpustów].
Ciekawe czy z tego samego powodu ich kanoniczność odrzucali Orygenes, Hieronim, Atanazy z Aleksandrii, Rufinus, Grzegorz I zwany Wielkim, Jan z Damaszku, Beda zwany Czcigodnym...
W teorii jest to wszystko dobrze wytłumaczone, niemniej w praktyce zbyt wielu katolików uważa świętego za rodzaj antycznego herosa, który w nagodę za swoje zasługi został dołączony do grona bogów olimpijskich.
W krytyce takiej postawy protestanci mają absolutną rację.
Gdyby "ograniczono się" (jak można ograniczać się do czegoś, co samo w sobie jest nie tylko całkowicie wystarczające, ale wspaniałe i pełne) do kultu Trójjedynego Boga, to by takich wypaczeń i błędnych przekonań nie było.
nawet gdyby to była rzecz cenna, to i tak ryzykujemy, że może przerodzić się w bałwochwalstwo, jak to się dzieję np. w Ameryce Południowej, gdzie kult świętych "wspaniale" połączył się z lokalnymi politeistycznymi wierzeniami. Gdyby pozwalano modlić się jedynie do Trójjedynego Boga, to by taki synkretyczny kult nie powstał.
Popełniasz błąd abstrahując od lokalnych warunków. W puszczy amazońskiej misjonarze nawet msze odprawiają prawie zupełnie nago, chcąć dopasować się do mentalności miejscowych Indian. W jednej chwili nie da się oddzielić kultury, w którą jest się zanurzonym od przekazu Biblii. A jeśli to zrobisz za szybko, to zniszczysz kulturę i zniszczysz ludzi. Inkulturacja Ewangelii to długi proces. Trzeba wiele cierpliwości.
Zaczynają to rozumieć nawet protestanccy misjonarze:
1Kor 9,22 Dla słabych stałem się jak słaby, by pozyskać słabych. Stałem się wszystkim dla wszystkich, żeby w ogóle ocalić przynajmniej niektórych.
L
Luter usunął tę księgę z kanonu [ze względu na to, że zawiera ona opis ofiary za zmarłych, co mu przeszkadzało w polemikach ze zwolennikami odpustów].
---------------------------------------------------------------------------------------------------
Ciekawe czy z tego samego powodu ich kanoniczność odrzucali Orygenes, Hieronim, Atanazy z Aleksandrii, Rufinus, Grzegorz I zwany Wielkim, Jan z Damaszku, Beda zwany Czcigodnym...
Na początku V wieku Rzym [papież Gelazy w oparciu o opinie synodu Galii] ostatecznie ustalił, że kwestionowane księgi są kanonicznie. Nawet św. Hieronim wzmiankuje w jednym ze swoich listów, że ks. Judyty jest kanoniczna [ choć początkowo miał inną opinię na ten temat].
Czy mam cytować imiona tych, którzy za niekanoniczne mieli w swoim czasie np. Apokalipsę, 2gi list Piotra i list Judy? Wtedy jeszcze można było mieć wątpliwości i dyskutować. Ale nie potem.
pojawienie się takiej postawy u pewnej cześci wiernych jest w zasadzie nieuniknione, gdy się dopuści do tych niby "poprawnych" form tak zwnanego "kultu ikon". Dopuszczając go z góry wiadomo, że jakiś odsetek wyznawców popadnie w te błędy.
No to tym bardziej trzeba by zakazać czytania Biblii wiedząc, że "co któryś wierny" nieuchronnie wpadnie w herezję. I rzeczywiście co któryś tam wpada.
i należałoby także zakazać jazdy samochodem, bo w końcu "co któryś" ląduje na drzewie. Osobliwe rozumowanie.
Popełniasz błąd abstrahując od lokalnych warunków. W puszczy amazońskiej misjonarze nawet msze odprawiają prawie zupełnie nago, chcąć dopasować się do mentalności miejscowych Indian. W jednej chwili nie da się oddzielić kultury, w którą jest się zanurzonym od przekazu Biblii. A jeśli to zrobisz za szybko, to zniszczysz kulturę i zniszczysz ludzi. Inkulturacja Ewangelii to długi proces. Trzeba wiele cierpliwości.
Zaczynają to rozumieć nawet protestanccy misjonarze:
1Kor 9,22 Dla słabych stałem się jak słaby, by pozyskać słabych. Stałem się wszystkim dla wszystkich, żeby w ogóle ocalić przynajmniej niektórych.
Ale napisano też: "Postanowiliśmy bowiem, Duch Święty i my, nie nakładać na was żadnego ciężaru oprócz tego, co konieczne" (Dz. 15,26). Chodzi w tym wypadku między innymi o ofiary składane bożkom. Można pozwalać na zachowanie własnych tradycji, ale nie wtedy, gdy przybierają one bałwochwalczy (a bałwochwalcy nie wejdą do Królestwa Bożego - 1 Kor. 6,9n), czy ogólnie grzeszny, charakter. Owszem, protestanccy misjonarze widzą potrzebę szacunku dla lokalnej kultury (i dlatego odnoszą sukcesy misyjne), ale nie pozwalają na czczenie dawnych bożków pod postaciami świętych, na co przyzwala Kościół rzymskokatolicki.
Na początku V wieku Rzym [papież Gelazy w oparciu o opinie synodu Galii] ostatecznie ustalił, że kwestionowane księgi są kanonicznie. Nawet św. Hieronim wzmiankuje w jednym ze swoich listów, że ks. Judyty jest kanoniczna [ choć początkowo miał inną opinię na ten temat].
No właśnie, Rzym. Czyli już Rzym i Kartagina uznawały szerszy kanon. Na Wschodzie dyskusja trwała jeszcze ponad tysiąc lat.
Proszę też mi przytoczyć ową wypowiedź Hieronima uznającą kanoniczność księgi Judyty. Wszystkie jakie znam mówią, że księgi Tobiasza, Judyty, Mądrości, Syracha i Barucha oraz Machabejskie (o których wielu ojców Kościoła nie wspomina anii wymieniając księgi kanoniczne, ani pozytczne do czytania) są niekanoniczne, ale zalecane do czytania przez Kościół.
Czy mam cytować imiona tych, którzy za niekanoniczne mieli w swoim czasie np. Apokalipsę, 2gi list Piotra i list Judy? Wtedy jeszcze można było mieć wątpliwości i dyskutować. Ale nie potem.
Jednak Luter je ostatecznie uznał, mimo, że początkowo wachał się. Bądź co bądź mówił tylko o swoim zdaniu, a na przyład Atanazy z Aleksandrii jasno mówi wiernym, jaki księgi są kanoniczne i wymienia kanon żydowski.
No to tym bardziej trzeba by zakazać czytania Biblii wiedząc, że "co któryś wierny" nieuchronnie wpadnie w herezję. I rzeczywiście co któryś tam wpada.
Jednak wiemy, że Pismo jest pożyteczne do czytania, a samo pochwala tych, co codziennie badali Pisma jak się sprawy mają. Co więcej, nieznajomość Pisma również prowadzi do herezji, na przykład ktoś nieznający Pisma a kierujący się stereotypowym spojrzeniem na Boga nichybnie popadnie w herezję pelagianizmu.
Po drugie, brak znajomości Pisma Świętego jest wielkim umniejszeniem naszej wiary. A w jaski sposób umniejsza naszą wiarę oddawanie czci "tylko" Trójjedynemu Bogu? Zwłaszcza, gdy to jest najzupełniej wystarczające?
Rut, Estera i Judyta tak wielką mają chwałę, że księgi święte są ich imionami nazwane.
http://www.mateusz.pl/wdrodze/nr366/14-wdr.htm
Napisałem na ten temat w:
http://www.mateusz.pl/pow/040814.htm
[ Dodano: Sro 17 Sty, 2007 00:08 ]
Absurdalny zarzut. Kościół próbuje zastąpić kult bozków przez praktyki zgodne z katolicka ortodoksją.
no właśnie - a może coś z tą katolicką ortodoksją jest nie tak, skoro tak łatwo zastąpić GRZECH jego kopią..?
Ja rozumiem, że można zastąpić pewne obojętne moralnie, li tylko kulturowe elementy, jak np. stroje liturgiczne, kalendarz świąt, ceremoniały, architekturę świątyń itp.
Ale zastąpienie GRZESZNYCH praktyk niby ortodoksyjnymi imitacjami prowadzi nieuchronnie do jednego: ubrania przez wiernych starego GRZECHU w nowe świątobliwe szatki.
Takie kulturowe przenikanie chrzecijaństwa elementami pogaństwa musi mieć swoje granice, bo inaczej dochodzi do całkowitych wypaczeń a la Anthony de Mello. A tymczasem nawrócenie musi oznaczać także pewne wyrzeczenia i zmiany w życiu. W przeciwnym razie mamy zastapienie jakości wiary - ilością wiernych.