ďťż
Strona początkowa UmińscyPolak potrafiPrzebaczenie i pojednanieTarcza antyrakietowakiermasz ksiazekPismo Święte a humor :)DRAMATYCZNIE PILNE OGLOSZENIE WPK WS BLEDOW W DEKLARACJACHStan wojennyNowa super zmiana w planie studiĂłwNowe RangiObĂłz adaptacyjny
 

Umińscy

Przebaczenie - to słowo wiele znaczy, ale czy w naszym życiu ma to miejsce? Czy potrafimy przebaczyć drugiej osobie,a jeśli tak to do jakiego stopnia? Co znaczy dla nas przebaczenie?
Czy potrafimy przebaczyć wszystko czy tylko niektóre urazy?
Czy bylibysmy w stanie przebaczyć np.: zdradę lub inne poważne urazy, które wprowadzaja w nas nienawiść do dugiej osoby?

Zapraszam do dyskusji

Pozdrawiam


Wybaczanie to wielka łaska od Jezusa. Ja się staram tak jak On wybaczać wszystkim. Moim zdaniem wybaczenie polega na niechowaniu w sercu złości, zawiści względem innej osoby. Chociaż czasami jest bardzo trudno wybaczyć, staram się to robić wbrew sobie. Wybaczenie to decyzja wynikająca z miłości bliźniego, która daje dobre owoce
"Nie mówię Ci, że siedem razy, ale aż siedemdziesiąt siedem razy."- Jezus odpowiedział Piotrowi na pytanie ile razy ten ma przebaczyć, kiedy ktoś zawini względem niego.
Te słowa skierował nie tylko do Piotra, głowy kościoła, ale także do każdego z nas.
Pewien człowiek(za czasów okupacji radzieckiej) miał córkę. Pewnego dnia jeden z radzieckich oficerów zastał ją w domu samą i brutalnie zgwałcił. Kiedy był w trakcie niecnego procederu do chaty wpadł ojciec i próbował ratować córkę. Oficer zaszlachtował ją, a jego wtrącił do więzienia i wywiózł do łagru na syberię. Człowiek ten pracując ciężko każdego dnia nie zapominał o Bogu i odmawiał codziennie modlitwę"Ojcze nasz". Jednak nie odmawiał do końca. Kończył na słowach:"I odpuść nam nasze winy". Nie był w stanie powiedzieć dalszego: "Jako i my odpuszczamy naszym winowajcom. Dopiero, kiedy znalazł się na łożu śmierci zdołał(chyba z powodu strachu na myśl odejścia z tego świata) zdołał odmówić ową modlitwę w całości.
Przebaczenie jest czasami niezwykle trudne, lecz i o tym Jezus wiedział mówiąc: "Jeśli ktoś chce iść za mną niech się ZAPRZE SAMEGO SIEBIE..." Zaprze samego siebie. My z natury nie jesteśmy skłonni do wybaczania od razu. Często chowamy w sercu urazę do osoby, którą skrzywdziliśmy, ale to jest piękne w byciu Chrześcijaninem, że w imię Chrystusa i jego nauki o miłości jesteśmy zmuszeni przebaczać. Osobiści nie widzę innego wyjścia, jak przebaczani za wszystko wszystkim, którzy mają na sumieniu jakiś występek przeciwko mnie.
Pamiętacie może list biskupów polskich do niemieckich: "Przebaczamy i prosimy o przebaczenie." ?
Zredagowany pod batutą biskupa Wojtyły podczas Soboru Watykańskiego II jest współczesnym przykładem na to jak Chrześcijanie powinni sobie wybaczać.
Nie pisał go biskup, który siedział na złotym tronie w czasie wojny i nie wiedział jak wygląda jej oblicze, tylko ktoś, kto ją przeżył i na kim odcisnęła ogromne i nieodwracalne piętno. Piętno śmierci i bólu. Przebaczamy, za zbrodnie ludobójstwa( ileż milionów ludzi zginęło z ręki nazistów) ale i prosimy o przebaczenie- to jest dopiero wzór miłości, który choćby nie wiem jak był wywyższany nigdy nie dorówna miłości Chrystusa(wybaczył całej ludzkości i zginął za nią)
Słowem: Przebaczenie jest obowiązkiem Chrześcijanina, a siłą napędową tegoż aktu jest miłość.
Potrafię przebaczyć każde zło i to zaznaczyłem.
Jednak najciężej przebaczyć mi gdy to dosięga bezpośrednio mnie
Właśnie ostatnio miałem taki problem, nie potrafiłem przebaczyć osobie bo skrzywdził moją siostrę. Pewien chłopak groził jej. Naszczęśćie powiedziała mi i myślę, że załatwiłem sprawę dość szybko ale wzbudziała się we mnie ogroma złośc i nienawiść.
Poszedłem sobie do spowiedzi tak długo oczekiwanej. I nie myślałem o tym wcale. I ksiadz w pewnym momecie mówi do mnie czy przebaczyłem wszystkim... se myślę, że niezabardzo. A on, że Jezus przychodzi do mnie i chce mnie uzdrowić, chce mi przebaczyć ale ma przeszkodę bo ja nie moge przebaczyć.

Wtedy przy kratach spowiadając się przebaczyłem temy chłopakowi.


Zaznaczyłam "wszystko", aczkolwiek niektóre sprwy zabierajża sporo czasu.

Za to niedawno okazało się, że w moim podświadomym sposobie postępowania był błąd. Ja momentami zamiast wybaczyć po prostu usprawiedliwiałam daną osobę a żal i tak zostawał. Taki jakiś mechanizm obronny, bo przebaczenie wiaże się często z przeżyciem wewnątrz tego, co się złego wydarzyło.

Kurczę, przebaczenie jest i będzie trudne. Ale to chyba jednak taka dziedzina życia, którą trzeba ćwiczyć i trenować. No i z największą pewnością szczególnie oddawać Bogu...
Przebaczyć drugiej osobie jest bardzo trudno, tym bardziej, gdy ktoś wyrządził ci lub komuś z twoich bliskich ogromną krzywdę.
Warto jednak pamiętać, człowiek sam z siebie nie jest zdolny do przebaczenia, że zawsze pozostanie jakiś uraz, który będzie ranił nasze serce, co wiąże się z tym, że tak naprawdę przebaczenie nie miało miejsca. Przebaczyć komuś to nie czuc do niego absolutnie żadnej urazy, żadnego gniewu, a nawet okazać takiej osobie miłość.
Przebaczyć całkowicie można tylko dzięki Bogu, on nam może w tym pomóc, on może uleczyć tą nienawiść i gniew w sercu, tak by nie było po nim śladu. Ale my sami nie jesteśmy w stanie tego uczynić.
Bóg może nas uzdolnić do wszystkiego, tym bardziej, że to on pragnie byśmy kochali sego bliźniego jak siebie samego, dlatego może nam w tym pomóc.

Pozdrawiam
Przebaczanie, to długi proces który odgrywa się w czasie. Ja tam nie wierzę , kiedy, ktoś mówi, że umie wybaczać, lub go to nie dotyczy. Bo albo nigdy jeszcze nie doświadczył swojej nędzy, albo żyje w dobrym miemaniu o sobie. Wybaczamy przeważnie cząstkowo, a gdzieś na dnie serca jest jeszcze oścień. Oczywiście może ktoś z was powiedzieć, że potrafi z całego serca przebaczyć, być może jest to prawdą - której z całego serca wam życzę.

I bynajmiej nie chodzi o jakieś pierdoły, ale o poważne zranienia. Wybaczyć, to zatopić swoją krzywdę w Miłosierdziu Pana, i do niej nigdy nie wracać. A wiem to z doświadczenia, że to ciągła współpraca z Łaską Pana!.

Ja tam nie wierzę , kiedy, ktoś mówi, że umie wybaczać, lub go to nie dotyczy.
Ja tam bym radził uwierzyć, ponieważ wybaczanie jest obowiązkiem każdego chrześcijanina, co z miejsca rozwiązuje sprawę pod tytułem: "Umiem wybaczać."
A co w wybaczaniu do umenia? Po prostu zapominasz człowiekowi krzywdy, które wyrządził tobie, albo twoim najbliższym. Z czystym sumieniem i sercem musisz powiedzieć: "I odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom."


Ja tam nie wierzę , kiedy, ktoś mówi, że umie wybaczać, lub go to nie dotyczy.
Ja tam bym radził uwierzyć, ponieważ wybaczanie jest obowiązkiem każdego chrześcijanina, co z miejsca rozwiązuje sprawę pod tytułem: "Umiem wybaczać."
."

Bracie zupełnie nie załapałeś intencji mojego postu. To co ludzie mówią a co jest w ich sercu, to dwie różne sprawy. Kwestia wybaczania, to nie tylko wypowiedzenie słów "wybaczam" to ciągła walka wewętrzna - własnymi ranami.

Ty piszesz co jest obowiązkiem, lecz rozejżyj się dookoła, podobno żyjemy w kraju Katolickim, a ja czasem ma inne wrażenie. Chrześcijaństwo to nie obowiązek, lecz wiara żywa.


A co w wybaczaniu do umenia? Po prostu zapominasz człowiekowi krzywdy, które wyrządził tobie, albo twoim najbliższym. Z czystym sumieniem i sercem musisz powiedzieć: "I odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom

Tak masz racje, taki powinien być mechanizm działania. Lecz chyba nie żyjesz w realnym świecie, bo w życiu , nawet Kościoła , często jest inaczej. Jestem przeciwnikiem składania deklaracji, przez ludzi, którzy każą nawracać się innym. I Jeszcze jedno podstawą do przyjęcia Komuni jak i uzyskaniu odpustu zupełnego, jest nawrócenie serca i nie wracanie do grzechu.

W związku z powyższym, zadam ciekawe pytanko, ilu z was spowiada się z osądu bliżniego, czyż nie jest to grzech do którego tak często wracamy?. Ja nie chciałbym być źle zrozumiany, nie mówię o deklaracjach lecz o rzeczywistości, która jest obaecna w naszym życiu.

I bez urazy bracie, ale w wieku 17 lat życie naprawdę jest prostrze i bardziej różowe - co nniech Ci służy na zdrowie. Poczekam do pierwszego Twego bracie doświadczenia z prawdziwym cierpieniem, które uwierz - naprawdę kosztuje.

PS.

Przebaczanie to nie jest bracie zachcianka , czy pokazwka dla innych, to na prawdę poważna sprawa. Postaraj się wejść w samego siebie, i na płaszczyżnie duchowej dostrzedz w sobie swoje nie zadowolenia oraz i pretęsje do innych. Bez osądzania ich grzeszności, a może załapiesz, jaki to skomplikowany proces , wzrastania duchowego.


Ja tam bym radził uwierzyć, ponieważ wybaczanie jest obowiązkiem każdego chrześcijanina, co z miejsca rozwiązuje sprawę pod tytułem: "Umiem wybaczać."


wiesz, bracie, to jest tak na papierze. 'umiem wybaczać'- póki Ciebie nie dotknie poważna sprawa, związana z wybaczeniem drugiej osobie, możesz tak tylko mówić.

poza tym wybaczanie to nie tylko umiejętność zapominania krzywd. nie można tego tak stawiać. nie każdą krzywdę można zapomnieć. wybaczyć owszem, można. nawet trzeba. ale sam blesny fakt zostaje w sercu.


A co w wybaczaniu do umenia? Po prostu zapominasz człowiekowi krzywdy, które wyrządził tobie, albo twoim najbliższym. Z czystym sumieniem i sercem musisz powiedzieć: "I odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom."


Nie zgadzam się. Akt przebaczenia jest dużo bardziej skomplikowany, niż tylko samo zapomnienie krzywd nam wyrządzonych. Przebaczenie to przede wszystkim przemiana naszego serca mocą Bożą. Chodzi o to, byśmy mogli powracać do przykrych i ciężkich doświadczeń, które nie będą już nas raniły, przyprawiały o niesmak, czy negatywne emocje. Chodzi o to, byśmy byli całkowicie wolni, wyzwolili się z tzw. mechanizmów obronnych (np. nie chcemy się przyznać, ze ktoś nas zranił, mówimy, że nic się nie stało, jednak nasze ciało "mówi" co innego - drżenie na widok winowajcy, zdenerwowanie w jego obecności, pocenie się, unikanie kontaktów z winowajcą itd).
Przebaczenie powinno dokonywać się mocą Jezusa i nie jest ono ani usprawiedliwieniem winowajcy ani jego uniewinnieniem. Przebaczając mamy świadomość własnej krzywdy, porzucamy urazę wobec winowajcy, a przyjmujemy Bożą miłość do winowajcy. Podejmujemy wysiłek pozytywnej relacji z winowajcą. Przebaczać nie znaczy zapomnieć. Dalej pamiętamy przykre dla nas krzywdy i możemy do nich wracać, nie czujemy jednak nienawiści, gniewu, złości. Przebaczenie nie jest jednorazowym aktem. Może trwać całe życie. Akt woli przebaczenia komuś jest pierwszym krokiem do prawdziwego przebaczenia.
A kto to jest "prawdziwy chrzescijanin" spotkałem osobiście w swoim życiu tylko kilku (moim zdaniem) Papieża, Brata Roger'a. Ze słyszenia jeszcze kilkunastu, ale z otoczenia to tylko takich co się nimi zowią , razem ze mną.

Napisz cz Ty bracie uważasz się za prawdziwego chrześcijanina - i co to oznacza, bo ja raczej staram się dążyć do prawdziwego chrześcijaństwa, i nprawdę jeszzce mi strasznie daleko!. A mam już cztredzestką za plecami hihihhi

Siostra Offca powyżej ładnie to jako kobieta intuicyjnie wyczuła - za co Jej chwała

Napisz cz Ty bracie uważasz się za prawdziwego chrześcijanina - i co to oznacza, bo ja raczej staram się dążyć do prawdziwego chrześcijaństwa, i nprawdę jeszzce mi strasznie daleko!. A mam już cztredzestką za plecami hihihhi


prawdziwy= dążący do chrześcijaństwa pojętego jako bezgraniczna miłośc.
czy ja uważam się za prawdziwego chrześcijanina? uważam się za chrześcijanina. jestem. ale ciągle, przez całe swoje życie będę pracował z Jezusem nad tym, żeby trochę z tej 'prawdziwości' wchłonąć w siebie.

Przepraszam, nie mnie chwała, ale Panu
a tak. ale jako że Duch św. natchnął Ciebie, chwała Duchowi!
proponuję wrócić do tematu.
Najgorzej jest jednak wytłumaczyć innej osobie, szczególnie "zimnej" (Ap), dlaczego powinno się wybaczać.

Niektórzy uważają, że wybaczenie jest oznaką słabości, naiwności. Ja zawsze staram się tak trochę nakierowywać na przebaczenie, jeśli powyższe argumenty pozostałych forumowiczów nie pomagają, że brak przebaczenia tak naprawdę to "odbija się" głównie na osobie, która nie chce / nie potrafi wybaczyć, a nie na winowajcy. To robienie samemu sobie krzywdy. Ale do niektórych i to nie dociera

Pewnie to w sumie złe tłumaczenie, ale liczę na to, że może chociaż taki powód z czasem nakłoni do głębszej reflesji...
Ja bardzo długo uczyłem się przebaczania. A własciwie uczył mnie tego Bóg. Stopniowo, w miarę mego wzrastania w wierze, w miarę nawracania sie - pokazywał mi co i komu winienem wybaczyć. A gdy w końcu to czyniłem - leczył kolejną cząstkę mojej poranionej duszy.

Nie jest łatwo przebaczać. To Boli. Bardoz Bobli. Czasem potrzebuję dużo czasu. Długierj wewnęrtrznej walki. Ale nie jestem w tym sam. Mój Bóg jest koło mnie. Czuwa i troszczy sie. Wspiera. Nie narzuca. Czeka z dobrymn słowem.

Będąc w zakonie nauczyłem siejednej rzeczy - jesli coś jest nie tak, nim pójdziesz spać - pojednaj się ze swoim bliźnim. Nauczył mnie tego pewien zakonnik staruszek. Nawet jeżeli nie on zawinił, on zawsze pierwszy dreptał i przepraszał. Nie zwlekał.

Chrześcijanin to ten, który przebacza pierwszy. Nawet jeżeli nie on zawinił. Idż i przepros. Idz i pros o przebaczenie. Nie zwlekaj. Nie wstydź się. Nie unoś sie dumą.
Proś Jezusa o pokorę przebaczania bliźniemu.
Tak, masz rację, warto prosić Boga o łaskę by móc przebaczać, samemu byłoby to raczej nie możliwe, bynajmniej nie dla mnie.
Daję ci jednak punkt za ten tekst o bliźnim, jest to dla mnie bardzo ważne, ponieważ nadal żyję z moim bratem rodzonym jak pies z kotem i nie potrafię się z nim pogodzić. Może dlatego, że on nie chce ze mną bardzo rozmawiać na jakies konkretne tematy, ale ważne jest by wyciągnąć ręke do niego w geście pojednania.
Nie wiem kiedy jeszcze to nastąpi ale będę musiał, jako wierzący pierwszy wyciągnąc do niego rękę.

Pozdrawiam
To bardzo trudne, ale bardzo potrzebne. Uwolnić się z tego. Przebaczyć. Samemu podać dłoń na zgodę. Bóg pomaga w tym. Trzeba go często o to prosić, bo niejeden raz przekracza o ludzkie siły. Ale potem przychodzi ulga i wolność. To nic, ze ktoś nie docenia. To nic, zę kazego dnia trzeba zaczynać od nowa. Po to jest nam dany nowy dzień, by kochać i przebaczać. By czynić świat pięknym w imię Boga.
Ja staram się wybaczać wszystko co tylko mogę własnymi siłami wybaczyć, reszte zasze pozostawiam Bogu, by mi w tym dopomógł, bo ja sam nawet nie mam na tyle odwagi by się z kimś pojednać.
Łatwiej komus przebaczyć na odległość niż powiedzieć to wprost
Po za tym ja nie doswiadczyłem jeszcze takiej sytuacji, bym musiał wybaczać jakąś naprawdę poważną urazę, która we mnie siedzi i mnie niszczy. Nie wiem co bym zrobił w przypadku, gdyby ktoś skrzywdził kogoś mi bliskiego (żonę czy dziecko), nie wiem czy bym przebaczył to tak szybko.

Pozdrawiam
Przebaczyć nie oznacza wcale zapomnieć czy nie dochodzić spraweidliwości. Przebaczywszy nadal pamiętamy przecież zdarzenie. Przebazenie ma także ogromną wartość dla tego, komu przebaczamy. Także wartość leczniczą, ozdrawiającą. Kto wie, czy czasem Bóg nie zdołą dotrzeć do se4rca kogoś właśnie dlatego, ze w imię tego Boga komuś przebaczamy - nawet te drobne sprawy.
Nie wiem czy jakos zle nie rozumiem, ale dla mnie przebaczac, to wlasnie usprawiedliwiac.
Bóg każdego dnia uczy mnie pokory, zreszta chyba o nią najbardziej się modlę, i właśnie poznawanie siebie, tego że jestem bardzo słabym człowiekiem, pozwala mi przebaczać praktycznie wszystko.
Chociaż skłamałbym gdybym powiedział, że nie mam żadnych zadr w sercu, ale te z kolei powierzam Panu, właśnie bo jestem słaby
Usprawiedliwienie nie jest przebaczeniem. Jak sobie to bracie wyobrażasz? Nie wiem czy czytałeś mój post z poprzedniej strony. Usprawiedliwiając winowajcę to tak jakbyś mówił: spoko, nic się nie stało! A przecież stało się i nie musisz o tym zapominać. O krzywdzie możesz pamiętać jeszcze bardzo długo, ale naprawdę przebaczywszy komuś, nie czujesz już negatywnych emocji na myśl o tym przykrym zdarzeniu i o winowajcy. Więc nie możesz mówić, że nic się nie stało. Ktoś Cię zranił, ale jest OK! Nie, nie jest OK i masz najwększe prawo by to przyznać, że wcale nie jest OK! Że Cię zraniono, że boli. Ale nie usprawiedliwiaj winowajcy. Owszem, zranił Cię dlatego, że sam jest słaby i ułomny, ALE CIĘ ZRANIŁ i to jest fakt. Przebaczenie to wolność od nienawiści, negatywnych emocji, bólu na samą myśl o tym co się przykrego zdarzyło... A poprzez samo usprawiedliwienie tej wolności niestety nie uzyskasz, bo nie bedziesz do końca szczery z samym sobą.
czytałem twój poprzedni post.

ale jak ktos mi zrobi jakieś swiństwo, to zawsze sobie zadaje pytanie dlaczego. to chyba naturalny odruch, ze czlowiek chce znac powod postepowania drugiego wobec niego.

a tego przyznam sie, ze nie rozumiem:

Przychyliłbym się do wypowiedzi msg. Ktoś mnie skrzywdził, ale wybaczając podejmuję decyzję, że nie będę mu tego pamiętał, że będzie OK. "To co stare - minęło, a wszystko jest nowe" (to z Pisma Świętego, ale nie pamiętam, gdzie). Jęsli pamiętam cały czas krzywdę, to czym jest moje wybaczenie? Człowiek może przytłumić swoje emocje, ale nie zawsze może je poskromić.

I o to chodzi, czyli własnie jak wyżej - "nic się nie stało".

Nie bracie, nie o to chodzi. W tym momencie usprawiedliwiasz winowajcę z jego winy, a przecież chyba nie masz żadnych wątpliwości, że tą krzywdę Ci wyrządził, czyż nie? Więc nie ma, że nic się nie stało. Stało się i tak masz to postrzegać. Sama bardzo czesto sobie tak mówiłam, że nic się nie stało, jest okej, skrzywdził mnie, ale jest ok. Nie jest ok! Przebaczenie nie oznacza, że zapominasz co się stało! Pamiętasz o tym, ale nie czujesz nienawiści, złości, gniewu, niechęci do winowajcy. Ale to nie równa się usprawiedliwieniu winowajcy, że nic się nie stało Stało się i nie bój się o tym rozpamiętywać, bo masz do tego prawo.

Dokladnie, zgadzam się z tym
Zapominamy moi drodzy o jednym
Przebaczenie wiąże się z usunięciem z naszego serca i umysłu tej zadry, która pozostaje po zranieniu, tej dziury, o które pisał Gepardzik. W to miejsce jednak powinna pojawić się miłość do tej osoby, tak by to przebaczenie miało jakiś sens. Gdy naprawdę przebaczamy to równocześnie chcemy by miłość leczyła te rany, które pozostały i jest to najlepszy środek, który potrafi te rany zasklepić. Jeśli zamiast nienawiści czujemy do takiej osoby miłość to znaczy, ze przebaczenie rzeczywiście miało miejsce.

Pozdrawiam
O tych gwożdziach to jakis czas temu dostawalem od wielu ludzi mejlem. I bardzo mnie irytował. Bo skoro wierze, że Bóg ulecza wszystkie moje rany, te wszystkie dziury po gwoździach, to znaczy że tych dziur już nie ma.

Gdy natomiast mówimy o przebaczeniu bez Boga, bez wiary, to faktycznie, dziury po gwoździach są.

Mój mały rozum, tak to rozumie

O tych gwożdziach to jakis czas temu dostawalem od wielu ludzi mejlem. I bardzo mnie irytował. Bo skoro wierze, że Bóg ulecza wszystkie moje rany, te wszystkie dziury po gwoździach, to znaczy że tych dziur już nie ma.

Gdy natomiast mówimy o przebaczeniu bez Boga, bez wiary, to faktycznie, dziury po gwoździach są.

Mój mały rozum, tak to rozumie


To twój mały rozum bardzo dobrze to rozumie.
Wiesz, to tak naprawde wiąze się z tym co napisałem, bo miłośc to dar od Boga, więc on tak naprawdę leczy te rany. Sama miłość bez działania Boga nic by nie dała. Jeżeli przebaczamy opierając swoje przebaczenie na Bogu, to on naprawde potrafi leczyć.
To on moze wprowadzać do naszego serca miłość, która je przemienia. Człowiek został stworzony na obraz Boga a Bóg jest miłością, więc pragnie by w naszych sercach była miłość a nie nienawiść do rugiej osoby. I wypada wierzyć, że Bóg potrafi wyleczyć nawet najgłębsze rany w naszych sercach.

Pozdrawiam
Też nie zgadzam siez podejściem typu "nic się nie stało". Bo to chowanie się, racjonalizacja przeszłości. Na tłumaczeniu sobie: "nic się nie stało, to tylko Tobie się tak wydawało, a tak naprawdę to ktoś nie chciał, źle zrozumiałaś, takie były warunki itd. " daleko nie zajechałam. Okazało się, że to, co brałam za przebaczenie było jedynie uprawiedliwianiem.

Nie mozna negować że zło zostało uczynione. Odrzucić po prostu trzeba żal, gniew, chęć odwetu itd.

Inaczej okazałoby się, że ktoś kto nas skrzywdził nie zrozumie że krzywdzi, bo każdy by mu mówił: "nic złego nie było, spoko, nie pamietam". To po co ktoś ma się poprawiać. Ale to tak już przy okazji tematu.

Z tymi gwoździami to też racja. Te dziury po gwoździach mogą być zaleczone, ale tylko wtedy, kiedy przed Bogiem uznamy: "Boże, ta rana mnie boli, stało się źle, pomóż mi i zabierz ten ból".

Futrzak, co innego powiedzieć "zapomniałem, nie pamiętam," a co innego przebaczyć. Ja mam prawo pamiętać, że kiedyś stała mi się krzywda, ale kiedy wszystko jest załatwione do końca i uporządkowane, to takie wspomnienie nie boli, a jest jedynie doświadczeniem, z którego się czerpie siłę i wnioski na przyszłość. Nie mówię "pamiętać" w sensie "rozpamiętywać", ale w sensie "nie negować doświadczenia i nie uciekać od niego". Bo to nasza przeszłość, część nas, która tak a nie inaczej nas ukształtowała. Nie powinno się tego wypierać

[ Dodano: Czw 08 Wrz, 2005 16:35 ]
Przebaczenie wbrew pozorom i waszym myślom naprawdę nie jest trudne. Może i jest tak, że umiem przebaczać, dopóki mnie nie dotknie poważne upokorzenie, ale czy nie powinienem w tym upokorzeniu znaleźć szansy dla siebie?
Szansa ta po pierwsze jest okazją do naśladowania Chrystusa cierpiącego, który pozostawał w upokorzeniu od dnia pojmania, aż do śmierci. Nic nie mówił, poza tym: "Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią."- podkreślam tu słowa PRZEBACZ IM.
Po drugie spójrzmy na pozytywny aspekt naszego upokorzenia. Zbliża nas do Chrystusa, to raz, a poza tym pozwala nam spojrzeć na nas samych z innej perspektywy( czasem nieco świeższej). Mam tu na myśli uświadomienie sobie, że skoro ktoś mi wyrządza krzywdę, to czy tylko z jego braku miłości, czy może również z mojej winy. Warto się nad tym zastanowić.
Powiadam więc poraz ostatni: Przebaczenie jest naszym obowiązkiem, jako chrześcijan, ale jest to obowiązek, który nie zniewala.
Ajfenie, przebaczenie nie jest trudne, jeśli w naszym życiu Bóg jest na pierwszy miejscu a nie na dalszych. Dla przeciętnego katolika jest to naprawdę bardzo trudne i wymaga czasu i głebokiej modlitwy o łaskę przebaczenia, o miłość do takiej osoby.
To nie przychodzi tak łatwo, tym bardziej gdy rana jest bardzo głęboka. Ale jest to konieczne, by pozbyc się nienawiści, która będzie nas niszczyła co raz bardziej.

Pozdrawiam

Ajfenie, przebaczenie nie jest trudne, jeśli w naszym życiu Bóg jest na pierwszy miejscu a nie na dalszych. Dla przeciętnego katolika jest to naprawdę bardzo trudne i wymaga czasu i głebokiej modlitwy o łaskę przebaczenia, o miłość do takiej osoby.
Zgadzam się w 100%, ale powiedz mi, czy ktoś, u kogo Bóg nie jest na pierwszym miejscu może nazywać się Katolikiem? Z miejsca jest zdyskwalifikowany, ponieważ łamie pierwsze przykzanie miłości. On się uważa za Katolika, oczywiście biorąc pod uwagę to, że został ochrzczony, a przez co włączony do wspólnoty Chrystusa ma rację, ale wymaga pracy nad sobą. Skoro Bóg nie jest u niego na pierwszym miejscu, to coś nie tak.

To nie przychodzi tak łatwo, tym bardziej gdy rana jest bardzo głęboka. Ale jest to konieczne, by pozbyc się nienawiści, która będzie nas niszczyła co raz bardziej.
I tu się zgodzę, ale nie powinno się patrzeć na głębokość ran, lecz jedynie na miłość Chrystusa. I to jest podstawą do egzystencji jako Chrześcijanin i Katolik. Miłość, która burzy nienawiść.
Przebaczenie nie jest jednoznaczne z usprawiedliwieniem. Przebzczyć nie oznacza ani zapomnieć, ani przestać domagać sie sprawiedliwości. Przebaczyć oznacza znów kochać, kochać stanowczo i odpowiezialnie. A to oznacza czasem dążenie do słusznego ukarania winowajcy.Nie chodzi też jednak o karę samą w sobie, a le o to , by winowajca zrozumiał swą winę i okazałs kruchę. Niezależnie jednak czy zrozumie, czy ją okaże, Chrystus wzywa nas, abyśmy mu przebaczyli i otoczyli go swoją miłością.

Też nie zgadzam siez podejściem typu "nic się nie stało". Bo to chowanie się, racjonalizacja przeszłości. Na tłumaczeniu sobie: "nic się nie stało, to tylko Tobie się tak wydawało, a tak naprawdę to ktoś nie chciał, źle zrozumiałaś, takie były warunki itd. " daleko nie zajechałam. Okazało się, że to, co brałam za przebaczenie było jedynie uprawiedliwianiem.

ale ja wcale nie powiedziałem, że "nic się nie stało" w tym sensie, że się chowam, bo właśnie kończy się to tak, jak napisałaś.
Jeżeli ktoś mnie skrzywdził, to raczej tego chciał i nie zrobił tego przez przypadek. Ale właśnie ten ktoś jest takim samym człowiekiem jak ja, ułomnym, słabym, ulegającym różnym humorom etc. I sam z siebie nie jestem w stanie przebaczyć, tylko w sobie złość zagłuszyć, czy próbować zapomnieć. A dopiero w obliczu Boga, wobec Słowa, które mi daje na dane wydarzenie potrafię spojrzeć na kogoś jak na takiego samego grzesznika jak ja, potrzebującego przebaczenia, powtarzam: "przebaczenia".

Dla przeciętnego katolika jest to naprawdę bardzo trudne i wymaga czasu i głebokiej modlitwy o łaskę przebaczenia, o miłość do takiej osoby.

Nie mogę się z tym do końca zgodzić. Pamiętaj, że są różne rodzaje zranień. I wcale nie znaczy, że komuś kto jest bliżej Boga jest łatwiej. Wszystko zależy chyba od zranienia. Jeśli było naprawdę głębokie i bolesne, tym więcej trzeba czasu i cierpliwości by je wyleczyć, nawet z pomocą Boga. Mogę to porównac do lekarza i pacjenta. Zwykłe otarcie naskórka goi się dużo szybciej, niż bardzo głęboka rana. Przy otarciu naskórka lekarz zastosuje wodę utlenioną, zaklei plastrem i po kilku dniach już nie ma śladu po zadrasnięciu. Natomiast do głębokiej rany trzeba podchodzić zupełnie inaczej. Nie wystarczy woda utelniona i plaster. Tu trzeba zakładac czasem szwy, czasem transplantować komórki skóry, czasem pozszywać coś w środku... Leczenie głębokiej rany jest o wiele bardziej czasochłonne.
Nie uważam się za przeciętnego katolika, a jednak były we mnie takie rany, które goiły się baaaardzo długo i bardzo opornie, nawet z pomocą Bożą. Każda rana wymaga głębokiej modlitwy, prośby o łaskę przebaczenia i o miłość do winowajcy, bez względu na to, czy to katolik przeciętny, czy "nieprzeciętny".

Przebaczenie nie jest jednoznaczne z usprawiedliwieniem. Przebzczyć nie oznacza ani zapomnieć, ani przestać domagać sie sprawiedliwości. .

No niestety nie można się zgodzić iż tak naucza KRzK, bo wybaczyć to znaczy oddać sprwaiedliwość Bogu, a nie sądom ludzilkm, i nie dopominać się o karę, za zło wyrządzone. Co do niezapominania, to masz rację, bo to ma działać jako przestroga dla potomnych, że takie są skutki , denej rzeczywistości. To tyle.

Ani Jezus, jak i pierwsze męczennik Kóściola św. Szczepan mówili zupełnie co innego , kiedy oddawali ducha Bogu. Żeby tak postąpić, nie wystarczą deklaracje na Forum. [/fade]
Polecam książkę^Ból krzywdy radość przebaczenia^ napisał ją Augustyn.Rewelacyjna książka która dokładnie przedstawia istotę przebaczania.
Dla mających problem z emocjami i przebaczeniem są organizowane rekolekcję Uzdrowienie wspomnień.Sama je przeżyłam i polecam ale nie ukrywam że to były najtrudniejsze rekolecje na jakich byłam do tej pory.
W ostatnim moim poście trochę się niejasno wyraziłem, ale od tego czasu dużo zostało powiedziane. I do tych wypowiedzi się ustosunkuję.

Rzeczywiście jest duża różnica między "pamiętać" a "rozpamiętywać". Mi chodziło o to, żeby nie rozpamiętywać, bo przecież prania mózgu nikt nie będzie robił, żeby zapomnieć. Ale jeśli pamiętamy jakąś krzywdę, to powinniśmy przyjąć ją z pokorą, jak to robił Jezus. I tak, jak napisał Wojtek: oddać sprawiedliwość Bogu. Ktoś mnie skrzywdził, ja wybaczam i mówię Bogu, żeby On zrobił z tym, co uważa za słuszne. Ja moge mieć różne odczucia i emocje, ale jeśli w pełni się oddaję Bogu, to on mnie poprowadzi. Pokaże mi jak mam przebaczyć, jakie wnioski wyciągnąć z danej krzywdy.

Ja zawsze powieżam się Bogu, we wszystkich codziennych sprawach. I z wybaczaniem jest tak samo, bo sam z siebie nie jestem w stanie nic zrobić.

Dla mających problem z emocjami i przebaczeniem są organizowane rekolekcję Uzdrowienie wspomnień.Sama je przeżyłam i polecam ale nie ukrywam że to były najtrudniejsze rekolecje na jakich byłam do tej pory.

Też rok temu przeżywałam te rekolekcje, dlatego wiem z doswiadczenia, że przebaczać nie jest łatwo, mimo wszystko.
Co do wybaczania...ja potrafię wybaczać komuś ale...sobie nie umiem wybaczać...
Berenikko, to chyba tak jak większkość ludzi, przeciez właśnie z nieakcpetacji siebie wynika większość naszych poważnych problemów i rozterek. Dlatego tak wazne jest życie w prawdzie o sobie samym.
Że jesteśmy grzesznikami, ze potrafimy krzywdzić i zabijać innych w swoim sercu, ale że Bóg nas kocha takimi jakimi jesteśmy i pragnie naszego zbawienia. Bóg nam pragnie we wszystkim pomagać, także w przebaczaniu innym, by w naszym sercu nie było miejsca na nienawiść ale na miłość do bliźniego.

Pozdrawiam
Pewnie że sobie najtrudniej wybaczyć. Jakoś dla innych porafimy odnaleźć okoliczności łagodzące, ale dla siebie nie...
A zobaczcie , że na dziś w rocznicę ataku terrorystów na WTC Kościół daje nam takie czytania o przebaczaniu aż siedemdziesiąt rsiedem razy.

Syr 27, 30
Złość i gniew są obrzydliwościami, których pełen jest grzesznik.
Syr 28, 1-7
Tego, który się mści, spotka zemsta Pana: On grzechy jego dokładnie zachowa w pamięci.
Odpuść przewinę bliźniemu, a wówczas, gdy błagać będziesz, zostaną ci odpuszczone grzechy.
Gdy człowiek żywi złość przeciw drugiemu, jakże u Pana szukać będzie uzdrowienia?
Nie ma on miłosierdzia nad człowiekiem do siebie podobnym, jakże błagać będzie o odpuszczenie swoich własnych grzechów?
Sam będąc ciałem trwa w nienawiści, któż więc odpokutuje za jego przewinienia?
Pamiętaj na ostatnie rzeczy i przestań nienawidzić; - na rozkład ciała, na śmierć, i trzymaj się przykazań!
Pamiętaj na przykazania i nie miej w nienawiści bliźniego, - na przymierze Najwyższego, i daruj obrazę!

Lecz nie wiem ilu ludzi jest wstanie naprawdę to uczynić,sam nie wiem czy dałbym radę, wobec tak wielkiego doświadczenia, ale Pan przecież jest i działa, więc może pomódż mi i każdemu kto boryka się z tym problemem.
Jasne Wojtku, że może o ile człowiek będzie tego pragnął z całego serca i bedzie Boga o to prosił. Nic na siłę.

Pozdrawiam
może taki cytat, który często pomaga mi w przebaczaniu, w trucnych chwilach:

"czyń tak, jakby wszystko zależało od Ciebie, ale ufaj tak, jakby wszystko zależało od Boga" -- św, Ignacy Loyola. wierzę, że to przydaje się również w przebaczaniu, w tej ważnej dziedzinie naszej miłosci międzyludzkiej. z Bogiem
Akurat wczoraj, 11.09., było kazanie o przebaczeniu... zrozumiałam nagle że są w moim życu także osoby, którym powinnam przebaczyć bo do tej pory wydawało mi się, że ten krok już za mną I wnowu materiał do przemyślenia...
Takie sytuacje bardzo często będą w naszym zyciu i jeszcze wielokrotnie przyjdzie ci nad taką sprawa myśleć.

Pozdrawiam
Wydaje mi się, ze w ankiecie brakuje jeszcze jednej opcji ..
- Potrafię przebaczyć wszystko wszystkim, lecz potrzebuję na to pewnego czasu ...
Wydaje mi się bowiem, że niektóre zadry są tak mocno w nas zakorzenione - że jedynie modlitwa i czas potrafi nam pomóc w ostatecznym, całkowitymprzebaczeniu wn ...
Już ta opcja w ankiecie jest, mam nadzieję, ze zadowoli to innych, gdybym poznał taką opcję wcześniej to bym ją wpisał.
Mam nadzieję, ze i ciebie to zadowoli ddv?

Pozdrawiam
Ja właśnie się tego niedawno nauczyłam , o czym ddv mówi - wydawało mi się, że jakiejś osobie naprawdę i do końca wybaczyłam ,a Bóg mi pokazuje, że nie o wszystkim wiedziałam i tak powolutku, powoli, stopniowo idzie mozolnie do przodu... w żółwim tempie ale jednak

Już ta opcja w ankiecie jest, mam nadzieję, ze zadowoli to innych, gdybym poznał taką opcję wcześniej to bym ją wpisał.
Mam nadzieję, ze i ciebie to zadowoli ddv?

Pozdrawiam

Oczywiście, Tomaszu !
Serdeczne dzięki - przyznam, ze nie spodziewałem się tak szybkiej reakcji
Zrobiłem jednak błąd zaznaczając (nieco wcześniej) opcję "Tak, potrafię przebaczyć, ale tylko niektóre urazy" - prosiłbym zatem przyjąć, że jest teraz jeden głos za opcją "Potrafię przebaczyć wszystko wszystkim, lecz potrzebuję na to pewnego czasu ..."
Pozdrawiam
Zaznaczyłam ostatnią opcję, bo potrzebuję czasu... Jestem wrażliwą osobą, bardzo boleśnie przeżywam, każde zranienie... Niedawno doświadczyłam takiego - chyba najboleśniejszego dotąd w moim życiu - wydarzenia. Zraniła mnie osoba, którą bardzo kochałam... minęło już pare miesiący, a ja ciągle do tego wracam - choć ból nie jest tak silny, jak na początku. Ciągle się modlę, bym mogła o niej dobrze myśleć i z całego serca dobrze jej życzyć. Zdaję sobie sprawę, że sama z siebie nie jestem w stanie tego dokonać. To on mnie wyrwał z "dołka" i wierzę, że szykuje mi coś wspanialszego. Chwała Panu
Wszystko zależy od tego co przebaczamy i komu. Nie każdy zasługuje na wybaczenie.

Nie każdy zasługuje na wybaczenie.

nie każdy zasługuje, żeby zapomnieć o jego winach
każdy zasługuje na przebaczenie- permanentny gniew wszak nie jest dobrą rzeczą
wiem ze uwazasz inaczej
pzodrawiam

Wszystko zależy od tego co przebaczamy i komu. Nie każdy zasługuje na wybaczenie. Ja bym to jednak inaczej ujęła. Wybaczyć w sercu należy każdemu i wszystko, ale nie każdemu należy okazywać swoje wybaczenie - w pewnych sytuacjach może to być zgubne dla tej osoby, której wybaczamy.
Jeśli będziemy wybaczać bez końca pijakowi, to doprowadzimy do sytuacji, kiedy on wpadnie w nałóg, z którego nigdy nie wyjdzie. On musi poczuć przysłowiowego bata nad sobą, bo inne argumenty do niego nie trafią.
Mogę z łatwością wybaczyć człowiekowi, który mnie obraża, ale jeśli za każdym razem będę okazywała mu swe wybaczenie, to on nigdy nie przestanie mnie obrażać, a jeszcze nasili swoje ataki.To jest takie "zabójstwo" w obronie własnej.
Z natury nie potrafię się z kimś gniewać - już taka jestem. Kiedyś miałam w pracy strasznie upierdliwą koleżankę, a przy tym strasznie gadatliwą, a ja piszę ze słuchu, przepisując kasety magnetofonowe i to strasznie przeszkadzało mi w pracy. Postanowiłam coś specjalnie palnąć, żeby się na mnie pogniewała i zamknęła. Nie musiałam się wysilać - obrażała się o byle co i gniewała długo. Na drugi dzień zapomniałam, że mam się na nią gniewać i normalnie się przywitałam i zaczęłam rozmawiać przy porannej kawie. Ona milczy jak zaklęta. Przypomniało mi się o gniewie, dałam spokój. Ale kiedyś jej coś tam dałam, rezygnując z jakiegoś drobiazgu biurowego, który mi przydzieliła kierowniczka, a wiedziałam, że ona chce. I znowu zalał mnie potok słów.

. Wybaczyć w sercu należy każdemu i wszystko, ale nie każdemu należy okazywać swoje wybaczenie - w pewnych sytuacjach może to być zgubne dla tej osoby, której wybaczamy.

W pełni popieram

Jeśli będziemy wybaczać bez końca pijakowi, to doprowadzimy do sytuacji, kiedy on wpadnie w nałóg, z którego nigdy nie wyjdzie.

To się nazywa współuzależnienie
Jest owszem różnica między przebaczeniem komuś w swoim sercu, ale pewnych rzeczy zapomnieć nie damy rady. Chodzi o to, by nie czuć do tego człowieka nienawiści.


W takich sytuacjach najlepiej ignorować, to się szybko odczepi, jak zauważy, że z Twej strony jest zero zainteresowania.

Tylko często zdarza się, że jest wprost przeciwnie. Gdy ten ktoś zauważy, że go ignorujesz, tym bardziej nasili swoje ataki. Za wszelką cenę będzie się starał przywrócić poprzedni stan, bo przecież musi się na kimś "wyżyć".
No a co mówi Jezus na ten temat?
Na temat ignorowania to chyba nic....
A według Ciebie to co mówi, bo nie bardzo wiem do czego zmierzasz...
Nie. Ja się pytam co Jezus mówi na temat przebaczania wszystkim i miłowania nieprzyjaciół... Pytam bo nie rozumiem "filozofii" Zosi. Przebaczać tak, ale do pewnego momentu??? Tak by wynikało z tego co napisala...
A pytasz mnie, czy Zosię, bo teraz już się trochę zakręciłam?
W zasadzie Twoja wypowiedź 4 posty wyżej trochę nawiązuje do mojej 5 postów wyżej, a zatem i do wypowiedzi Zosi Bo Zosia pisze, że jak będzie ciągle komuś wybaczać, kto ją obraża to te ktoś się rozzuchwali bardziej. Ok, bywa i tak. Więc nasuwa mi się pytanie co na to Jezus. Co On mówił o przebaczeniu i miłowaniu nieprzyjaciela? No mówił, że mamy przebaczać zawsze i nieustannie bez względu na sytuację. Patrz: Mt 18, 21-22. Przebaczanie to nasz OBOWIĄZEK, czy nam to "na rękę", czy nie.
Owszem, zgadzam się. Mamy przebaczać zawsze, ale nie zawsze należy to okazywać. Trzeba czasem grać przed samym sobą. Zostańmy przy wspomnianym pijaku. Ja mu przebaczam, bo tak mówi Jezus i jest OK. Jest mi ciężko się z tym pogodzić, ale się przełamuję i wybaczam. I ja ze swej strony czuję się w porządku: nie chowam w sercu urazy. Ale przed tym człowiekiem udaję, że mnie to zraniło do tego stopnia, że nie jestem mu w stanie przebaczyć. Jest wówczas szansa, że on przemyśli swoje postępowanie i nie będzie się już tak zachowywał. Czasem potrzebna jest taka "terapia wstrząsowa". Mówię na własnym przykładzie: Pewna osoba zawsze mi pobłażała, natychmiast darowała mi wszystkie głupoty. Było to dla mnie przyzwoleniem na dalsze takie postępowanie. No bo jeśli zawsze mi przebacza to chyba jest OK i nie ma po co tego zmieniać. Aż raz ta osoba "zbuntowała się" i mi nie wybaczyła. Było to dla mnie delikatnym szokiem. No przecież zawsze było OK, więc o co chodzi? To sprawiło, ze się nad tym zastanowiłam i staram się już tak nie postępować(choć nie zawsze mi się to udaje-ale do myślenia dało).
Tak więc przebaczyć owszem-zawsze, tylko nie zawsze to okazywać.
Ale biblijne przebaczenie wcale nie wyklucza tego, o czym mówi Zosia...

Przebaczenie to stwierdzenie, że nie chcę odwetu na tej osobie ( odwetu, nie sprawiedliwości czy zadośćuczynienia ), że nie chcę dla niej zła... To nie stwierdzeni "nic się nie stało"

To, o czym mówi Zosia to co innego: wybaczać trzeba zawsze i każdemu, ale czasami pomóc trzeba w ostry sposób... tą metodę podejścia do alkoholoków nazywa się trudną miłościa...

Nie. Ja się pytam co Jezus mówi na temat przebaczania wszystkim i miłowania nieprzyjaciół...

Moim zdaniem Zosia ma rację.

Przebaczyć to wcale nie oznaczy mówić że wszystko jest ok. Przecież wtedy ktoś się przyzwyczaja do zła bo widzi że zawsze mu ujdzie.
No widzę, że kts i Annika świetnie zrozumiały o co mi chodzi. Spotkałam się kiedyś z piękną maksymą: Przebaczyć komuś, to znaczy przywrócić mu utraconą w naszym sercu pozycję. To chyba szczyt wybaczenia. Takie wybaczenie przychodzi po dłuższym czasie. Ale na umiejętność wybaczania trzeba mocno pracować. To nie przychodzi samo. Owszem są ludzie nawet bardzo religijni, ale wybaczyć nie potrafią. Ja wybaczenie miałam wpajane od dziecka przez matkę. Są ludzie, którzy mają psychiczne skłonności do wybaczania, ale to wszystko nie wystarcza przy dużej wrażliwości na ciosy.
To właśnie wrażliwość, drażliwość ludzka powoduje, że nieraz z byle powodu odczuwamy zranienie.
A skąd bierze się ta drażliwość? Najczęściej spotykanym powodem jest nasz egoizm, pycha, duma (nie mylić z poczuciem godności)i niestety nasze wady, które prowokują atakującego. Ba, łatwo powiedzieć, ale jak to pokonać? Ja sama, choć mam ogromne doświadczenie i nauczyłam się trochę cierpieć nie zawsze sobie z tym radzę i płacę za to straszliwą cenę - noszę ranę w sercu, choć nie gniewam się, choć wybaczyłam.
Wydaje mi się, że najlepszą metodą jest WYBACZENIE GENERALNE. Co to jest?

Jestem nikim, pyłkiem na wietrze, który Bóg wysłał na ziemię z jakimś tylko Jemu znanym zadaniem. Nie łatwo dojść do tego, jakie to zadanie, dopiero kolejne doświadczenia naprowadzają nas na jakiś ślad zamysłu Bożego. Jestem Boża, jestem Jego narzędziem, ale równocześnie jestem kruszcem, który Bóg chce uszlachetnić i wytopić z niego złoto. Na Bożym sicie jest wiele takich kamyczków zawierających ślad złota. Ocierając się o siebie tracą trochę brudu. To boli, ale w efekcie kruszec się ulepsza, jest czyściejszy wreszcie ląduje w tyglu, gdzie wytapia się z niego złoto - to kolejny etap obróbki, jakże trudny i bolesny i jak długotrwały! Ileż razy trzeba płakać z bólu? Ileż razy trzeba się rozstać z tym co do nas przylgnęło tak, że stało się nami? Śmierć matki, ojca, dziecka, przyjaciela. Cios zadany od najbliższych, którym daliśmy z siebie wszystko. Aż wreszcie z tygielka zaczyna wypływać cieniutka strużka czystego złota - MIŁOŚĆ. Bóg jest miłością, jesteśmy więc w Nim.
Jakie w tej sytuacji może mieć znaczenie, że ktoś mi ubliża? Ktoś mi umiera? Ktoś mnie kopie? Dusi mnie astma? Swoje palce czuję w mózgu? Moje nogi są niesprawne?
To są tylko kolejne etapy czyszczenia tego złota. Moi wrogowie? Są moimi najlepszymi przyjaciółmi - przecież przyczyniają się do mojego doskonalenia. Pokazują mi, gdzie jest jeszcze brud, którego ja nie widzę, bo zbyt kocham siebie i boję się poddać próbom. Moi bliscy? Przecież nie są moją własnością - Bóg mi ich dał i miał prawo zabrać. Czy mnie też się należy coś od życia? Z jakiej racji? Czym sobie zasłużyłam? Że jestem? To ja mam dług wobec Boga, że jestem i że dał mi szansę bycia z Nim. A więc jaki ma sens noszenia w sobie urazy do drugiego człowieka? WYBACZAM WSZYSTKIM WSZYSTKO. A cierpienie, choroba, śmierć? DZIĘKUJĘ CI BOŻE, ŻE DAŁEŚ MI TĘ SZANSĘ, BO CHCĘ BYĆ Z TOBĄ!!!!

[ Dodano: Nie 12 Lut, 2006 22:19 ]

Przebaczyć to wcale nie oznaczy mówić że wszystko jest ok.

Ale ja tego nie napisałam! Napisałam, że zranienie pozostaje tak czy siak, nawet jak szczerze wybaczamy i mamy prawo czuć się nieprzyjemnie na wspomnienie o wydarzeniu, które nas mocno zraniło. To normalne. Zosia źle sprecyzowała swoje wyjaśnienie. JEŚLI BĘDĘ ZA KAŻDYM RAZEM OKAZYWAĆ MU PRZEBACZENIE. Tak ma właśnie być! Masz za każdym razem mu wybaczać!
Mi ojciec bardzo ubliżał całe życie i przez to mam wiele zranień w sobie. I pamiętam o tym wszystkim, ale nie czuję nienawiści na myśl o tym. I co miałam niby zrobić??? Odpyskować mu??? Wtedy oberwałabym sto razy gorzej. Zaczęłam więc proces przebaczania. Wszystkiego. Nawet teraz jeśli zdarzy mu się mi ubliżyć, reaguję na początku i owszem - emocjonalnie. Ale potem przychodzi refleksja i chęć przebaczenia. Przebaczanie to dość długi proces. Ale sama chęć przebaczenia to już duży krok do sukcesu. Przebaczać mamy zawsze i w każdych okolicznościach. O to mi chodzi.

Przebaczać mamy zawsze i w każdych okolicznościach.

Cóż są gusta i guściki. Tylko jestem ciekawy ile osób potrafi przebaczać zawsze i w każdych okolicznościach?

Jak ktoś chce to niech sobie tak przebacza, ale namawianie, ba nakazanie takiej postawy innym jest czystym terrorem. I zamordyzmem.
Semper o co Ci chodzi? Zmusza Cię ktoś, że się ciskasz? Nie sądzę. Więc takie komenatrze są nie na miejscu. Żyj se jak chcesz ze swoim gustem przez wielkie "G" i mnie nic do tego.

Cóż są gusta i guściki. Tylko jestem ciekawy ile osób potrafi przebaczać zawsze i w każdych okolicznościach?


Wiesz mysle ze nie ma takich osob, a jesli niektorzy uwazaja sie za takich to sa z innymi i sami ze soba nieszczerzy.
Zawsze w naszym zyciu znajdzie sie sytuacja w ktorej znajdziemy sie "pod murem" i przebaczyc mozemy tylko probowac...
Jest to możliwe, ale wymaga wiele pracy i wysiłku.

Jest to możliwe, ale wymaga wiele pracy i wysiłku.

"nie mow chop poki nie przeskoczysz"
Ja mysle ze to bylo tylko mozliwe dla Jezusa. My ludzie mozemy tylko probowac.
Gdyby możliwe to nie było, Jezus nie nakazywałby nam miłować swoich nieprzyjaciół i przebaczać ZAWSZE.

Gdyby możliwe to nie było, Jezus nie nakazywałby nam miłować swoich nieprzyjaciół i przebaczać ZAWSZE.

Ja bym nauki Jezusa nie brala za nakaz.
A tak jak juz to bylo pisane tutaj w niektorych postach Pan Bog widzi nasza droge zycia, daje tez nam wolna wole, ale wie ze my jestesmy niedoskonali i oceniac nas bedzie, ale kazdego indywidualnie, poniewaz kazdy z nas ma inna droge zycia, i jesli ktos z nas stanie przed tak trudnym doswiadczeniem w ktorym nie bedzie umial przebaczyc to napewno uzna nam dobre checi...
Wierz mi sa sytuacje zyciowe, w ktorych bedziesz w wielkiej rozterce..... i jedynie co ci zostanie to tylko proba ...

[JEŚLI BĘDĘ ZA KAŻDYM RAZEM OKAZYWAĆ MU PRZEBACZENIE. Tak ma właśnie być! Masz za każdym razem mu wybaczać!

Wybaczać nie równa się okazywać przebaczenie.

Można wybaczyć w sercu i tego nie okazać.
Wiem, że są i wbrew pozorom nie w jednej się już takiej znalazłam. Dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych. Skoro Jezus tak bardzo podkreśla wagę przebaczania, nie odmówi z pewnością jeśli będzie się Go prosiło o łaskę umiejętności przebaczenia komuś. Trzeba tylko chcieć. Wszystko jest do wybaczenia. Uzdrowienie czegoś takiego może trwać latami, ale JEST możliwe.

[ Dodano: Nie 12 Lut, 2006 ]

Semper o co Ci chodzi?

o przebaczanie (zdaje się temat taki)

Mozesz miec swoje zdanie, wiem ze w miare jak Twoja droga zyciowa sie wydluzy to je zmienisz.. Zycze Ci jedynie szczescia abys nie spotkala tego "muru".... w tej Twojej wedrowce.
Wiesz Elu... modlitwa czyni cuda. Nawet te na ludzki rozum niemożliwe do urzeczywistnienia.

[ Dodano: Nie 12 Lut, 2006 ]
Offca napisała:
Tak ma właśnie być! Masz za każdym razem mu wybaczać!
Może Offeczko nie tym tonem - nic dziwnego, że wprowadziłaś Sempera w błąd i odczytał to jako nakaz. To, że nie odróżniasz wybaczenia od okazywania wybaczenia, to już nie jest moja wina. Wiele osób to zrozumiało. Pierwszym miejscem, gdzie rodzi się ludzkie wybaczenie jest dusza, potem przekłada się to na gesty wybaczenia i słowa wybaczenia.
Okazać komuś wybaczenie, znaczy wybaczyć w duszy i powiedzieć mu o tym, przytulić przyjaźnie, podać rękę, ucałować serdecznie. Wybaczyć i nie okazać wybaczenia, znaczy wybaczyć w duszy i nic nie mówić, nie dać po sobie poznać, że osoba ma wybaczone. Robi się tak, gdy chce się drugiemu człowiekowi pomóc wyjść ze zła. Taki gest jest czymś więcej niż wybaczeniem, bo jeszcze przekazaniem miłości. Pewnie myli ci się okazywanie wybaczenia z z prawdziwym wybaczeniem i dlatego nie jesteś w stanie tego pojąć. To są pozory wybaczenia, jeśli TYLKO mówisz przepraszam, albo wybaczam. Jesli przytulasz, a w sercu chowasz miecz. To jest gorsze od braku wybaczenia jakiegokolwiek. Rozumiem Twoje zranienie przez ojca - znam wiele takich przypadków i wiem także, jakim piętnem odbija się to na osobowości człowieka. Ty Offca nie wybaczyłaś. Jeśli masz ranę w sercu, to nie wybaczyłaś. Po wybaczeniu zostaje blizna, a nie rana.
Spróbuj mojej metody. Ja przeszłam w swoim życiu naprawdę wiele upokorzeń i poniżeń i nie ma takiego człowieka, o którem mogłabym powiedzieć, że zostawił w moim sercu ranę.Ludzie, którzy mnie znają osobiście i znają trochę moje życie bardzo się dziwią - i ty jeszcze jesteś w stanie być tak miła uprzejma dla niej? I ty jeszcze się nad nim litujesz? Ja bym go...
Offco, nie wybaczaj ojcu. Wybacz całemu światu, że cię rani, że życie przynosi Ci cierpienie i ból. Przecież tak rodzi się miłość. Tak wiem, nie urodziłaś dziecka i nie wiesz co to są bóle porodowe, ale może jak urodzisz to zrozumiesz.
Żeby dokonać bardzo trudnego wybaczenia, trzeba nastawić całą swoją psychikę na wybaczenie, tak, jak opisałam to w swoim poście poprzednim.
To jest równocześnie rada także dla Eli.
Pewnie Ciebie też coś rani potwornie. Wybacz Elu generalnie wszystko zło, które Cię dotyka, wtedy to, które dzisiaj rani Twoje serce, stanie się śmieszne, małe, nie warte pomyślenia. Nie jesteś tutaj, aby było Ci dobrze teraz, ale jesteś aby stać się miłością i utnąć w Miłości Bożej i stać się z Nim jedno.

[ Dodano: Pon 13 Lut, 2006 00:11 ]
Zosia nie czytasz dokładnie moich postów. Napisałam i piszę to od początku, że przebaczenie to przede wszystkim wybaczenie w sercu!!! Nie chowam miecza w sercu i o tym mówię właśnie. Wiem na czym polega przebaczenie komuś i wiem jak ten proces wygląda. Byłam na długich rekolekcjach związanych właśnie z przebaczaniem osobom, które nas mocno poraniły. Owocem przebaczenia jest pokój w sercu na widok winowajcy i brak nienawiści czy urazy do niego.
OK. Co czujesz na widok ojca? Czy otwiera się rana i jątrzy, pojawia się ból, nad którym próbujesz zapanować?
Acha i nie mówię, że 100% wybaczyłam ojcu, bo jakieś tam zadry pewnie we mnie dalej siedzą. Jestem na jakimś etapie przebaczania. Zaczynam rozumieć mechanizmy kierujące moim ojcem. Wtedy naprawdę łatwiej jest wybaczyć jeśli się wie co przyczyniło się do tego dlaczego on w taki a nie inny sposób postępuje.
Mówię tylko, że jest możliwe przebaczenie każdemu, tylko potrzeba ku temu wiele pracy, wysiłku i cierpliwości.

generalnie wszystko zło, które Cię dotyka, wtedy to, które dzisiaj rani Twoje serce, stanie się śmieszne, małe, nie warte pomyślenia.

No to mysle Zosiu ze jeszcze nie stanelas pod "murem"

OK. Co czujesz na widok ojca? Czy otwiera się rana i jątrzy, pojawia się ból, nad którym próbujesz zapanować?


Nie. Już nie. Przynajmniej ostatnimi czasy. Powiem Ci, że bardziej mnie teraz boli to, że on postępuje źle, że nie widzi tego zła, które czyni, niż to, że mnie poniżył. Być może wynika to z tego, że ja po prostu chciałabym, żeby on w końcu odnalazł w swoim życiu Boga.
Owszem, zrozumienie, to już połowa wybaczenia. Ale czy próbowaliście na tych rekolekcjach właśnie wybaczenia generalnego? To świetna metoda. Jakioeś 15 lat temu, praktycznie nie było dla mnie leków uspokajających. A teraz nie biorę od kilkunastu lat nic. A przecież moje problemy mnie opuściły i chyba nie opuszczą do śmierci.

Przebaczenie wg mnie to raczej pogodzenie się z samym sobą, wyrzeczenie się rządzy odwetu, zemsty. Dotyczy to co prawda innej osoby , ale nie ona jest tu najważniejsza. A owa rządza odwetu, czy zemsty daje motywację i dodaje sił. Coś tam Mateusz zdaje się powiedział jaką miarą odmierzysz taką bedzie ci odmierzone czy coś w tym guście. kontekkst może był inny ale mi pasuje.

Semper dalabym Ci pomogl jakby to byl moj temat. Nawet nie wiesz jak bardzo mi pomogles tymi slowami. Dzieki.
A możesz mi wytłumaczyć co to jest przebaczenie generalne? Bo może to miałam, ale inaczej się to nazywało.

[ Dodano: Pon 13 Lut, 2006 ]

No to mysle Zosiu ze jeszcze nie stanelas pod "murem"
Otarłam się o mur kilka razy, ale właśnie dzięki tej metodzie kolejne ciosy już nie były aż tak zwalające na ziemię.

[ Dodano: Pon 13 Lut, 2006 00:34 ]
Ważny tu temat poruszamy: przebaczenie. Jeśli mówimy, że komuś wybaczyliśmy a jednocześnie unikamy tej osoby, albo przypomiamy o krzywdzie jaką nam wyrządziła, to czy jesteśmy miłosierni?

Szczere przebaczenie jest pięknym wyrazem miłości, przebaczając naśladujemy Boga i radujemy Jego Serce. On... nam przecież wybacza, zapomina o naszych grzechach.

Ważny tu temat poruszamy: przebaczenie. Jeśli mówimy, że komuś wybaczyliśmy a jednocześnie unikamy tej osoby, albo przypomiamy o krzywdzie jaką nam wyrządziła, to czy jesteśmy miłosierni?

Szczere przebaczenie jest pięknym wyrazem miłości, przebaczając naśladujemy Boga i radujemy Jego Serce. On... nam przecież wybacza, zapomina o naszych grzechach.

hmmm... chyba osoba, której chcemy coś przebaczyć ma prawo wiedzieć co jej wybaczamy ...

hmmm... chyba osoba, której chcemy coś przebaczyć ma prawo wiedzieć co jej wybaczamy ...
Na pewno nie w taki sposób jak Ty to robisz.
Czy możemy rozmawiać ze sobą w duchu miłości?
Nie potrafię zrozumieć Twojej postawy Ink. Ględzimy tu o przebaczeniu, ale jak ono wygląda u Ciebie? "Przebaczę, ale..."??? To jakie to przebaczenie? Miłość ma być bezwarunkowa. A ja mam wrażenie, że stawiasz jakieś warunki... Reszta na PW. I nie gniewaj się, tylko zrozum.
Przebaczenie powinno wypływać z serca, z miłości do drugiego człowieka, mając świadomość, że każdy jest słaby i każdy może uczynić coś, co może zranic drugiego człowieka. Przebaczenie jest wtedy, gdy nie mamy absolutnie żadnej urazy względem tej osoby, której przebaczamy. Jeśli cokolwiek pozostaje w naszym sercu z tego żalu czy urazy jaką się miało względem danej osoby to przebaczenie nie jest szczere i można uznać, jakby go wogóle nie było. Warto pamiętać, że w oparciu o własne siły, mozliwości nie jesteśmy nikomu przebaczać. Tylko Bóg może nam w tym pomóc, tyko dzięki niemu możemy naprawdę przebaczać nawet najgorsze krzywdy.
I apmiętajmy to, o czym Sylwia juz pisała: że BÓG nam przebacza nasze grzechy bez żadnych warunków, bez ich wypominania.

Pozdrawiam

Nie potrafię zrozumieć Twojej postawy Ink. Ględzimy tu o przebaczeniu, ale jak ono wygląda u Ciebie? "Przebaczę, ale..."??? To jakie to przebaczenie? Miłość ma być bezwarunkowa. A ja mam wrażenie, że stawiasz jakieś warunki... Reszta na PW. I nie gniewaj się, tylko zrozum.
nie gniewam się, rozumiem i ... popatrz na siebie [bo dlaczego tak Cię drażni to źdźbło w moim oku...]
Trudno mi przebaczać. Na pewno najtrudniej wybaczyć wybaczyć krzywdę doznaną z ludzkiego wyrachowania, złośliwości, chęci dokuczenia.
Ja miałem taki przypadek w zeszłym roku - gniewaliśmy się z bratem ciotecznym ponad rok (mniejsza o co, o złosliwość, powiedzmy), potem nastapiło pojednanie - ale po tym odnosimy się do siebie bardzo kurtuazyjnie - jak na przykład ambasador Korei Płn do ambasadora USA. Grzecznie, uprzejmie , sztywno. Tak jak kiedyś, pełnego luzu, już chyba nie będzie. Szkoda. Ale nie ja zawiniłem...

potem nastapiło pojednanie - ale po tym odnosimy się do siebie bardzo kurtuazyjnie - jak na przykład ambasador Korei Płn do ambasadora USA. Grzecznie, uprzejmie , sztywno. Tak jak kiedyś, pełnego luzu, już chyba nie będzie

tutaj w tym momencie potrzeba czasu, moze w przyszlosci bedziecie jeszcze sobie bardzo bliscy... z mojego doswiadczenia wiem, ze jest to mozliwe.
warto przebaczać ... choćby dla własnego zdrowia psychicznego

a to dopiero początek

warto przebaczać ... choćby dla własnego zdrowia psychicznego
to swieta prawda. Jesli czlowiek nie potrafi przebaczyc, to po prostu "zjada sie od srodka" , zyje bolem, nienawiscia itp. Milosci sie w tym stanie ducha nie widzi.
Przebaczenie jedno, a pamięć drugie. Człowiekowieka przebaczenie jest chyba nie do końca idealne, pozostaje zawsze pamięć. Pomimo wszystko co wybaczymy zostaje nam gdzieś w pamięci czyjaś wina- chociaż byśmy się mocno starali zapomnięć.
Jeszcze jedno jeśli komuś wybaczamy to konkretnie musimy wiedzieć co. Czasami jest wiele spraw ,które dzielą człowieka z człowiekiem-lepiej wówczas porozmawiać o nich niż machinalnie przebaczać. Dobrze usłyszeć to magiczne słowo od winowajcy- przepraszam .Czasami wybaczamy pomimo braku tego wszystkiego w imię Jezusa lub jakieś wewnętrznej potrzeby-ale musimy być przygotowani, że nasz winowajca może nie do końca zrozumieć co mu wybaczamy i nawet nie poznać swoich względem nas winNajlepsze są jasne sytuacje.
Wybaczenie często dobre jest dla nas samych... Bo takie chowanie urazy przez długi czas może naprawdę wyniszczyć człowieka.
Jeśli ktoś nie chce wybaczać dla kogoś, moim zdaniem powinien zrobić to chociaż dla siebie...

Ps. Poza tym zgadzam się z przedmówcą.
Moge powiedzieć,że potrafię przebaczyć wszytsko,gdyz wiele osób juz mnie zraniło i udało mi się im przebaczyć.
Nawet przyjaciele.
Wiem,że jestem taka,ze niektorzy przez to staraja sie mnie troche wykorzystac.Bo wiedza,ze nie bede sie gniewala za dlugo,tylko wszytsko moze byc dobrze,jakby nie było tego zła miedzy nami.