ďťż
Strona początkowa UmińscyNie trzeba będzie pisać pracy magisterskiej?Wielki Piatek dzien pracy czy swieto?Jak tworzyc przypisy w pracy mgr?Rynek Pracy w Chełmży i okolicach...Seminarium z prawa pracyKomis z Prawa PracyTworzenie pracy magisterskiejPrawo PracyEkipa Domu Formacji Duchowej- Jezuici w KaliszuMsza "z dostawą do domu" po wysłaniu sms-a
 

Umińscy

Najpierw prośba, jak w opisie, żeby umieszczać tylko prawdziwe historyjki

Nie muszą być to konkretnie Wasze doświadczenia, ale i Waszych znajomych itp...

------------

W Kostrzynie odbywały się egzaminy maturalne. Jedna z uczennic nie mogła sobie przypomnieć tytułu satyry Krasickiego "Żona modna". Młodsza z egzaminatorek, chcąc naprowadzić dziewczynę na właściwy trop, wskazała wzrokiem drugą nauczycielkę, panią znaną powszechnie z elegancji i umiłowania mody.

- Spójrz na panią profesor. Zobacz, jak jest ubrana, jaką nosi biżuterię. Czy jakieś określenie kojarzy Ci się z tą panią

Po kilkunastu sekundach milczenia, doznawszy nagłego olśnienia i odetchnąwszy z ulgą, uczennica odparła:

- "Polska nierządem stoi"


moja historia była jkuż wczesniej, ale jakoś nikt tam nie zaglądał chyba
http://forum.ewangelizacj...php?p=4340#4340 autentiko
Program otwarcia pewnej wystawy rolniczej :

godz. 11:00 - przyjazd nierogacizny i bydła nierogatego.
godz. 12:00 - przybycie zaproszonych gości.
godz. 13:00 - wspólny obiad.

[ Dodano: Sro 23 Lis, 2005 15:50 ]
własnie wyjrzałam przez okno na 2 pietrze i co widze? czarne skarpetki wiszące na drzewie...


Miejsce akcji - mała mieścina na Kujawach. Podróże kształcą. A już na pewno wzbogacają o nowe doświadczenia i wrażenia. Ale do rzeczy... Suszyło mnie. Pociąg do domu dopiero za godzinę, więc wypadałoby ugasić pragnienie. W pobliskim sklepiku tylko jeden klient - obcokrajowiec i jedna ekspedientka - bez wątpienia tutejsza (ostry makijaż i gumofilce mówią same za siebie). Zagraniczny gość chyba zwietrzył okazję na poszerzenie horyzontów kulturowych, bo z otwartą buzią ogląda wszystkie półki, również te z artykułami luksusowymi (takimi, jak bombonierki czekoladopodobne, oryginalne szampony L’oral itp.). W pewnym momencie, wskazując na pudełko z czekoladowymi jajkami wielkanocnymi, zadaje jedno pytanie:
- Excuse me, what’s that?
I tu obalony został stereotyp, jakoby większość Polaków znała tylko dwa języki - polski w mowie i polski w piśmie. Ekspedientka (ku mojemu zaskoczeniu) popisała się znajomością co najmniej dwóch i pół:
- Dis is ten, no... czoklyt dżadża.
I pociąg jakby szybciej przyjechał...
zasłyszane dziś w pociągu.

rozmawiaja dwie studentki (a może absolwentki jakiegos kierunku rolnego)
jedna z nich wychowana na gospodarstwie z jakiegos tam przedmiotu miała 4,5 a druga miastowa miala 5. i ta z 4,5 pyta tej drugiej" "dlaczego ja mam 4,5 a ty 5, przecież ty nic nie wiesz o knurach?"
ta druga: "a po co mi knur? i tak nie pije mleka..."
fajny watek

jak bylam w ok 25 tyg ciazy to przeczytalam ze jak sie przystawi ucho do brzucha to mozna uslyszec bicie serca, wiec powiedzialam o tym mojemu partnerowi i on zaraz przystawil ucho do mojego brzucha zeby se posluchac i wtedy nasz synek postanowil sobie kopnac i tak kopnal ze trafil tatusia w policzek tak mocno ze tatus przestraszony az odskoczyl.

teraz nasz synek josh ma juz prawie 4 miesiace i juz od dawna gaworzy, takie smieszne, rozne rozniste dzwieki wydaje ale zadne jeszcze specjalnie nie brzmia jak slowa. no i w ostatnia srode kiedy to tatus przygotowywal sie na gre w noge (w kumplami gra co srode) to ja sie josha spytalam czy pojedzie w tata grac w noge? a josh na to wydal dzwiek ktory brzmial zupelnie jak: `oh yeah`. bystry dzieciak

[ Dodano: Nie 10 Cze, 2007 19:31 ]
Pewien ornitolog hobbysta często wieczorami przesiadywał w ogródku, pohukując jak sowa. Któregoś razu sowa mu odpowiedziała. Od tej chwili co noc przez cały rok "rozmawiał" sobie z pierzastym przyjacielem. Robił nawet notatki z tych rozmów. W pewnym momencie uznał, że wielkimi krokami zbliża się do przełomu w komunikacji między gatunkami. Traf chciał, że akurat wtedy jego żona przy pracach ogródkowych wdała się w pogawędkę z sąsiadką.
- Wie pani... Mój mąż jest z zamiłowania ornitologiem. Całe wieczory spędza w ogrodzie, rozmawiając z sowami.
- Co za zbieg okoliczności... Mój też!

:hahaha:
a ja nie zrozumiałam kawału
gradzia, jeden gada se z sowami , a okazuje się że gada w rzeczywistosci z sąsiadem
I to nie był dowcip, tylko jak nazwa tematu mówi - prawdziwa historia
Annnika, ale dobre, śmieszne
Moja ciocia mi opowiadała, jak kiedyś bardzo zmęczona poszła do kościoła i to było jakieś święto, bo nie było miejsc siedzących. Oparła się więc o konfesjonał i... przysnęła.
Mówiła, że było jakieś nudne kazanie (pewnie się tłumaczyła).
No i przyśniło jej się, że jeździ na koniu, a potem z tego konia spada.
Jak się później okazalo, spadła nie tylko z tego konia, bo jej mąż powiedział jej później, że runęła w kościele na podłogę, machając przy tym rękami ;]

Ps. Zastanawiam się, jaka była reakcja ludzi, którzy to widzieli
Z życia pracowniczego mojego brata

1. Pyt.: Coś dzieje mi sie z telefonem. Czy jak oddam na serwis, to dostanę coś w zamian?
Odp.: Jeżeli będę miał jakiś aparat zastępczy, oczywiście.
Pyt.: A jak pan nie będzie miał?

2. Kiedyś wchodzi babka do sklepu, taka typowa blondynka z kawałów, rozgląda się po półkach, jej wzrok zatrzymał się na myszach optycznych i wypala z pytaniem: "Po ile jest ten depilator?"

3. Przychodzi gość i mówi "potrzebuję samochodowy uchwyt do telefonu". Czyli taki na deskę rozdzielczą, żeby można było sobie umocować, wiecie o co chodzi No to kierownik się pyta "Do jakiego?". Miał na myśli do jakiego telefonu. Gość odpowiada "Do C". A kierownik siedzi i się zastanawia, jaki C? Co to za telefon, C. Gość po chwili ciszy dodaje "do Mercedesa C" Kierownik tłumiąc śmiech odpowiedział mu "Nie, do Mercedesów nie mamy"

4. Wchodzi gość i pyta się mnie: "Ja słyszałem że jest taki telefon co ma aparat 2 megapixele" To odpowiadam "Rzeczywiście, jest taki telefon, Sony Ericsson K750i". I pokazuję mu ten telefon, opowiadam ładnych parę minut co on potrafi (bo sprzęt naprawdę, czego on nie ma i czego nie potrafi, kosztuje bagatela 1699zł brutto ). Gość się pyta czy może go do ręki dostać. No to ja wyciągam ten aparacik, daję mu do ręki, a tan mi wypala: "Nie, za lekki" Mało nie prychnąłem śmiechem. Już mu nie chciałem mówić, że dałem mu aparat bez baterii Stwierdziłem że nie warto

5. Przychodzi babka i mówi "Poproszę doładowanie do Plusa, jedno za 30zł i drugie te promocyjne za 55" A ja taki zonk, jakie doładowanie za 55? Przecież nie ma i nigdy nie było czegoś takiego. Mówię, że są tylko 10, 30, 50, 100 i 150zł. A ona "jest taka promocja, karta za 55 zł i w tym 90 minut darmowych". Ja w tym momencie zaskoczyłem, jej się porąbało z abonamentem, jest abonament 55zł miesięcznie i w tym 90 minut darmowych. to jej tłumaczę, że to jest abonament. A ona do mnie "Nie, to na pewno jest karta, niech pan sobie dokładnie reklamy w telewizji poogląda" Po czym wyszła, a ja walnąłem histerycznym śmiechem Ona wie lepiej jaka jest oferta Plusa ode mnie

6. Wpada facet i się pyta: "Macie telefony po złotówce?" Koleś odpowiada "tak, mamy" i zanim zdążył powiedzieć cokolwiek więcej, ten rzucił na stół 3zł i mówi "To ja poproszę 3, na razie 3" Niestety końca tej historii nie znam, bo opowiadający mi to bohater owego zdarzenia dostał histerycznego napadu śmiechu i nie wykrztusił już nic więcej

7. "Przepraszam, czy ja u Pana dostanę takie pluskwy podsłuchowe albo takie mini kamerki do podglądu?"

8. "Panie, który z tych telefonów ma GPS? Bo wie pan, ta ka sprawa, ja na morze wypływam, ja bym żonę namierzał czy mnie nie zdradza"

9. Przychodzi do mnie babka, chciała umowę rozwiązać. No to najpierw standardowo się spytałem czy nie interesuje jej jakakolwiek forma przedłużenia, stwierdziła stanowczo że nie, więc zabrałem się za wypisanie wniosku o wypowiedzenie umowy. I tu natknąłem się na komunikat informujący że umowa jeszcze się nie zakończyła i rozwiązanie w tym momencie mogłoby się wiązać z naliczeniem kary. Przytoczę dialog jaki się po tym rozegrał:

Grish: czy termin 30 dni do końca umowy jest zachowany?
Babka: no jutro będzie
G: w takim razie zapraszam jutro
B: pan chyba sobie żartuje ze mnie
G: otrzymałem komunikat że okres karencji jeszcze nie minął, jakbym próbował rozwiązać tą umowę dzisiaj, to przy odrobinie komputerowej złośliwości mogłaby Pani być obciążona karą za zerwanie umowy w trakcie jej trwania.
B: No to jest złośliwość, ale z Pana strony
G: (mocno zdziwiony) ale dlaczego z mojej?
B: bo Pan nie chce mojej umowy rozwiązać mimo że o to proszę
G: złośliwość z mojej strony by była, gdybym dzisiaj ten wniosek wypisał, a tym samym naraził Panią na karę, o której uprzedziłem
B: (zaczynając się pakować) a w mieście to załatwię czy muszę tutaj?
G: oczywiście że może Pani, ale dzisiaj każdy powie Pani to samo co ja
(babka bez słowa opuściła punkt)

10. "Ja bym potrzebowała jakiegoś telefonu, takiego najprostszego, bo ja już mam telefon w Plusie, ale mi się zepsuł, ja miałam taki telefon seicento, ten z klapką"
<magda> Jezu moja siostra jest nienormalna. Wracam do domu, a tam wisi kartka na drzwiach: "TATUSIU POSZŁAM DO KOLEŻANKI. PS. KLUCZE SĄ POD WYCIERACZKĄ"

[ Dodano: Pią 14 Wrz, 2007 20:51 ]
Jakieś dziecko weszło kiedyś do mojego ogródka w dzień, zaciągnęło siatkę i mówiło : Hello !

Kolega kiedyś przyjechał do mojego miasta w ramach delegacji. Przyjechał, załatwił, co miał do załatwienia i pojechał. Na drugi dzień po wyjeździe dzwoni do mnie straszliwie przejęty i zwierza się, że ma problem. Mówi tak grobowym tonem, że przeczuwałem najgorsze - marskość wątroby, esperal wszyty podstępem w czasie snu lub coś jeszcze gorszego.
- Co się stało? - pytam zatroskany
- Szczoteczkę w pensjonacie zostawiłem…
- Szczoteczkę?
- Do zębów…
Nic nie rozumiem więc milczę.
- Mógłbyś po nią pojechać?
- Po szczoteczkę?
- Do zębów…
- Do hotelu? Po szczoteczkę? Do zębów?
- No… Elektryczna jest. Dostałem od żony.
Pomyślałem sobie, że skoro od żony, to wartość ma emocjonalną, a tej się przecenić nie da. Zgodziłem się i pojechałem.

W pensjonacie zastałem tylko panią sprzątaczkę, bo pora jeszcze przedpołudniowa była.
- Dzień dobry, czy znajdę kogoś w recepcji?
- Nie, dopiero od jedenastej, a o co chodzi?
- Kolega spał tu przedwczoraj i szczoteczkę zostawił.
- Aaaa… Wiem. Elektryczną. Do zębów.
Kiwnąłem głową.
- Wiem, bo dzwonił. Znalazłam ją, ale nie mogę jej panu teraz oddać.
Uniosłem brwi w szczerym zdumieniu i odważyłem się zpytać:
- Czemu?
- Bo ja ją wczoraj zabardałam.

Zacząłem się zastanawiać, jaki straszliwy proceder kryć się musi pod tak groźnym pojęciem, jak "zabardanie”. Zacząłem też myśleć, jak powiem mojemu koledze, że przedmiot, do którego był przywiązany na tyle, by upomnieć się o niego z drugiego końca Polski, został zabardany. Zastanawiałem się też na ile szczoteczka poddana zabardywaniu może nadawać się do dalszego użytkowania… Postanowiłem rozwiać wątpliwości.
- Co pani z nią zrobiła? - zacisnąłem zęby w oczekiwaniu na najgorsze
- No… wczoraj ją za bar dałam, a o tej porze jeszcze bar jest zamknięty.