ďťż
Strona początkowa UmińscyPo czyjej jesteś stronie ? - czyli PZPN vs minister LipiecWyjazd do Trybunału Konstytucyjnego i Ministerstwa FinansówProjekt ministerialny - zaproszenie do udziałuTargi edukacyjne w Poznaniu - 16-18 luty 2007Udział w projekcie ministerialnymMinisterstwo Radio TaxiCzy dziewczęta moga być ministrantkami??TAK czy NIE????Minister ZiobroXIII DNI EDUKACJI PRAWNICZEJWesoly Romek od edukacji
 

Umińscy


Stworzenie ogólnopolskiego systemu szkolnych turniejów sportowych w piłce nożnej, siatkówce i koszykówce zapowiedział w środę wicepremier, minister edukacji Roman Giertych. Wyraził nadzieję, że system ruszy 1 września, czyli z nowym rokiem szkolnym.
Giertych wyraził nadzieję, że turnieje transmitowane będą w Telewizji Polskiej: rozgrywki na szczeblu krajowym mogłyby być transmitowane w paśmie ogólnopolskim, a finały wojewódzkie na antenach regionalnych.

- Telewizja publiczna chce być wszędzie tam, gdzie dzieją się rzeczy ważne dla Polski i dla młodzieży. Jesteśmy przekonani, że inicjatywa resortu edukacji, która obejmie swoim zasięgiem wiele milionów młodych Polaków, jest bardzo istotna - mówił na konferencji wiceprezes zarządu TVP Piotr Farfał. - Chcemy być obecni na tych imprezach, chcemy relacjonować przebieg rozgrywek - zapewnił. Pierwszymi organizowanymi w ramach "Szkolnej Ligi Młodych Talentów" rozgrywkami ma być Turniej Piłkarski o Puchar Ministra Edukacji Narodowej.

Jak mówił Giertych na konferencji prasowej, chodzi o to, aby dzieci i młodzież mogły w sposób wartościowy spędzać wolny czas, by wzmacniały dzięki sportowi swoje zdrowie, nauczyły się zdrowej rywalizacji i pokonywania słabości. - Chodzi także o wyłanianie tych młodych ludzi, zawodników i zawodniczek, którzy mają talent i mogą osiągać wyniki - powiedział minister edukacji.

Według niego, treningi i zawody miałby się odbywać w czasie wolnym od nauki - w ramach zajęć popołudniowych, wieczornych lub w soboty. Zapewnił, że resort edukacji ma środki (około 100 mln zł na zajęcia pozalekcyjne) na dodatkowe wynagrodzenia dla nauczycieli wf, którzy prowadziliby te zajęcia.

Również wiceminister sportu Arnold Masin zwrócił uwagę na potrzebę stworzenia systemów: szkolnych rozgrywek na poziomie ogólnopolskim oraz wyłaniania młodych talentów sportowych. Według niego, "na dzień dzisiejszy w Polsce nie ma żadnego systemu wyłaniania młodych talentów piłkarskich". Jak mówił, wyszukiwaniem zdolnych zawodników dopiero wśród 18- 20-latków zajmują się menadżerowie klubów, tymczasem, aby mieć efekty, trzeba talentów szukać wśród dużo młodszych zawodników i wcześnie rozpoczynać z nimi pracę.

W rywalizacji turniejowej będą mogły wziąć udział wszystkie chętne szkoły podstawowe, gimnazja i szkoły ponadgimnazjalne. Docelowo resort edukacji chciałby, aby w turnieju brały udział wszystkie szkoły w całym kraju, przy czym szkoły mistrzostwa sportowego rywalizowałyby między sobą, a nie razem z pozostałymi szkołami.

Każda ze szkół będzie mogła, w każdej z trzech turniejowych dyscyplin, wystawić dwie drużyny: dziewcząt i chłopców. Zawody odbywałyby się na kilku szczeblach: międzyszkolnym, powiatowym, wojewódzkim. Najlepsze ze szkół w województwach rywalizowałyby z sobą na szczeblu centralnym.

Minister edukacji wyjaśnił, że koszykówka, siatkówka i piłka nożna zostały wybrane "na początek", jako najbardziej popularne dyscypliny nie wymagające dużych nakładów środków. Jak zastrzegł, jeśli system turniejów sprawdzi się, to w przyszłości lista dyscyplin może zostać rozszerzona.


Fajny pomysł rodem z U.S.A., ale trochę martwi mnie, że chcą to już od pierwszego września wdrożyć. Znowu przygotują coś na szybko, zrobi się z tego totalny chaos i ludzi się zniechęcą. No ale zobaczymy, przy Giertychu nigdy nie wiadomo, który pomysł ma szanse na realizacje, a który nie...



przy Giertychu nigdy nie wiadomo, który pomysł ma szanse na realizacje, a który nie

Na szczęście pomysl obowiazkowej matury z matematyki zostaje zrealizowany, wreszcie! Pamieta moze ktos kto podjal tak nieodpowiedzialny krok czyniac matematyke fakultatywna?

Fajny pomysł rodem z U.S.A., ale trochę martwi mnie, że chcą to już od pierwszego września wdrożyć. Znowu przygotują coś na szybko, zrobi się z tego totalny chaos i ludzi się zniechęcą. No ale zobaczymy, przy Giertychu nigdy nie wiadomo, który pomysł ma szanse na realizacje, a który nie... Dokładnie to samo pomyślałem, gdy przeczytałem tą wiadomość. I nie tylko USA, ale GB. Świetna sprawa - promowanie sportu poprzez taką cykliczną rywalizację. Może wyciągnie nasz katastrofalny w-f, prowadzony przez pijaków (przynajmniej w moim gimnazjum) z tej gigantycznej zapaści.

I, co zdumiewające, propozycja tramsmisji w TVP rozgrywek na szczeblu ogólnokrajowym także mi się podoba. To by się idealnie wpisywało do tej misji społecznej. Bo i młodzieży by się chciało więcej trenować, być lepszym - żeby zostać sławnym i być w TV (wiem, marna motywacja, ale zawsze dodatkowy bodziec) a i takie zawody mogłyby być atrakcyjne.

A to, że takie coś może wypalić pokazują właśnie idealnie USA, gdzie rywalizacje pomiędzy niektórymi szkołami (bardziej jednak uniwerkami) nabrały charakteru kultowego.

Nom, po raz kolejny trzymam kciuki za Giertycha, żeby to zostało zrealizowane, a nie pozostało pustym postulatem. Bo fajna to sprawa, faktycznie.


I, co zdumiewające, propozycja tramsmicji w TVP rozgrywek na szczeblu ogólnokrajowym także mi się podoba. To by się idealnie wpisywało do tej misji społecznej. Bo i młodzieży by się chciało więcej trenować, być lepszym - żeby zostać sławnym i być w TV (wiem, marna motywacja, ale zawsze dodatkowy bodziec) a i takie zawody mogłyby być atrakcyjne.


Dokładnie, takie programy byłyby niezłe. Albo chociaż jakieś skróty z rozgrywek, jeśli nie pełne mecze...




Ja też... Tylko tak sobie myślę... Gdzie by się takie spotkania miały odbywać... U nas większość szkół nie ma boisk, a do takich pełnowymiarowych trzeba jechać przez pół miasta. Wiesz, z tym akurat nie jest tak źle jak się wydaje. Nawet moje biedne liceum walnęło sobie nowiutką, odpicowaną halę sportową o bardzo wysokim standardzie. Poza tym moja SP/Gimnazjum (jeszcze biedniejsze!) miały naprawde bardzo fajne oddzielne, pełnowymiarowe hale do koszykówki i siatkówki.

Ogólnie nie ma się co oszukiwać, ale jest to inicjatywa nastawiona na miasta i bogatsze wsie. Inaczej nigdy raczej nie będzie. Ale do rozgrywania spotkań na lokalnych szczeblach nie trzeba super-hiper wypaśnych obiektów. A do tych kilkudziesięciu spotkań ogólnokrajowych lepsze obiekty z łatwością się znajdą.


Może wtedy wuefiści nie byliby chociaż pijakami

Albo mieliby więcej kasy na wódkę

też miałem wuefistów pijaków Przykra tendencja. Ciekawe skąd się wzięła skłonność do alkoholu tej klasy zawodowej. . .
mój wuefista przynajmniej nie pił podczas zajęć, ale zawsze miał mega kaca

a pomysł Giertycha popieram, z tym, że ciężko będzie przekonać dzieciaków do przychodzenia na SKS-y. Sam wiem, bo u nas w podstawówce, na przełomie 4 i 5 klasy ludzie nie przychodzili, bo mieli inne zajęcia na głowie (min. podglądanie, jak wuefista pije w osiedlowycm barze, haha).

A co do forsy - w zasadzie to można by tylko opłacać wuefistów (żeby tyle nie siedzieli w barach) ale dobierali dzieciaków do gry, wuefiści mogą przecież sami sędziować.

a pomysł Giertycha popieram, z tym, że ciężko będzie przekonać dzieciaków do przychodzenia na SKS-y

Hmm... bzdura? Od kiedy ja pamietam to na SKSy zawsze byl nadkomplet, czy to w podstawowce, gimnazjum czy liceum; tylko na studiach jesli chodzi o wf same lesery do ktorych i ja sie zaliczam
Ciekawe, bo ja się ze zjawiskiem pijanych wuefistów nigdy nie zetknąłem... pytanie, czy to ja miałem szczęście, czy wy pecha?

A pomysł Giertycha bardzo dobry (nareszcie) i ma dużą szansę się sprawdzić!


. Jak ktoś jest świetnym humanistą, ale ma problemy z matmą, a wie, że na pewno mu się nie przyda przyszłości, po kiego licha mu wszystko komplikować??

Dla dobra ludzkości. Sam jestem humanistą (niekoczniecznie świetnym;) ) i zdawanie matematyki na maturze było dla mnie katorgą. Ale jakoś przeżyłem i wydaje mi się, że w pewnym sensie wyszło mi to na dobre. A niestety Polska ma nadkomplet humanistów i brak specjalistów z dziedzin ścisłych. Jeśli więc uczeń będzie szedł do liceum z myślą, że matematykę i tak będzie musiał zdawać, to będzie się jej uczył i być może nawet go zafascynuje i postanowi wybrać się na studia ścisłe.
A poza tym ludzie - to jest poziom licealny i do tego wymaga się 30%. To naprawdę nie jest dużo, więc niech nikt nie gada, że wszyscy to uleją. Nie powiem, żebym był totalnym zwolennikiem wprowadzenia obowiązkowej matematyki na maturze, ale wydaje mi się, że ma to szanse pomóc Polsce w rozwoju.

Ciekawe, bo ja się ze zjawiskiem pijanych wuefistów nigdy nie zetknąłem... pytanie, czy to ja miałem szczęście, czy wy pecha? Ehehe, farciarz jesteś raczej

U mnie w gimnazjum to było (i zapewne jest nadal) tak, że wuefiści w swojej kanciapie postawili dokładnie na przeciwko drzwi... biblioteczke. Ona jest odwrócona tyłem do wyjścia, więc tworzy sztuczną ścianę i sztuczny korytarz, który trzeba przebyć po otwarciu drzwi, żeby znaleźć się w kanciapie.

Sprawa bynajmniej nie jest prosta, bo "korytarz" jest wąski i stosunkowo długi. Wystarczająco długi, żeby pochować szybko flaszki i jakieś demaskujące plastikowe kubeczki. Rozwiązanie się sprawdza świetnie, bo do owej kanciapy w 90% wypadków zaglądają uczniowie gnani jakimiś sprawami. Ale po otwarciu drzwi niewiele osób ma odwagę przekroczyć sztuczny korytarz i spojrzeć wuefiście w oczy. Tak więc kontakty kończyły się na "nawoływaniu" zza ściany odpowiedniego "nauczyciela". Ergo: fortel z biblioteczką był genialny.

Ale w moim gimnazjum wuefiści mieli i tak więcej tupetu. Jeden z nich prowadził jednocześnie zajęcia z informatyki, na które przyszedł do jednej klasy kompletnie nawalony...

I teraz pozostaje sobie zadać pytanie - dlaczego oni tam jeszcze pracują i dlaczego cała sprawa "wuefu na %" jest wyciszana.

Ano odpowiedź jest prosta. Dyrektorem od wielu lat, po dzień dzisiejszy, jest... wuefista.



Ano odpowiedź jest prosta. Dyrektorem od wielu lat, po dzień dzisiejszy, jest... wuefista.


Wow o czymś takim to w życiu nie słyszałem, ja zawsze chodziłem do szkół w których dyrektorkami były nauczycielki fizyki... I też nie była to miła sprawa

Wedle tej koncepcji myślenia 100% matury powinno być do wyboru, bez żadnych narzuconych z góry ram. Ja się z tym nie zgadzam. Współczeny człowiek, żeby w ogóle myślał o przetrwaniu w cywilizacji XXI w. musi umieć się wypowiadać w co najmniej 2 językach i umieć liczyć.


Tak, ale jednak język polski to nie matematyka i o wiele bardziej przydaje się w życiu codziennym! Żeby umieć liczyć, nie trzeba zdawać matmy na maturze...

Sorry, ale Twoje argumenty są strasznie jednostronne i opierają się na założeniu, że j. polski jest niezbędny i jednocześnie prosty do nauczenia, a matematyka jest zbędna i trudna do nauczenia.

Zkaj, ale jeśli ktoś chce zdawać matematykę, to i tak ją będzie zdawać, a wprowadzenie jej jako obowiązkowy przedmiot tylko przysporzy dodatkowej pracy tym, którzy chcą zdawać co innego. Ja nie mówię, że matematyka jest nieprzydatna w ogóle, ale większości do życia spokojnie wystarczy wiedza z gimnazjum, ewentualnie częściowo z liceum, ale zobacz:


Zkaj, ale jeśli ktoś chce zdawać matematykę, to i tak ją będzie zdawać, a wprowadzenie jej jako obowiązkowy przedmiot tylko przysporzy dodatkowej pracy tym, którzy chcą zdawać co innego. Ja nie mówię, że matematyka jest nieprzydatna w ogóle, ale większości do życia spokojnie wystarczy wiedza z gimnazjum, ewentualnie częściowo z liceum

Jack, ale jeśli ktoś chce zdawać polski, to i tak go będzie zdawać, a obowiązek jego zdawania tylko przysparza dodatkowej pracy tym, którzy chcą zdawać co innego. Ja nie mówię, że polski jest nieprzydanty w ogóle, ale większości do życia spokojnie wystarczy wiedza z gimnazjum, ewentualnie częściowo z liceum.
(P.S. Nie uważam tak... ale sam widzisz, że tak naprawdę nic nie zmienia tutaj zamiana jednego przedmiotu na drugi.)


do życia spokojnie wystarczy wiedza z gimnazjum
No co Ty, nie wykorzystujesz na codzień umiejętności rozwiązywania równań za pomocą metody wyznaczników???

A tak w ogóle to już kiedyś się spieraliśmy w innym temacie o przydatnośc matematyki

(P.S. Nie uważam tak... ale sam widzisz, że tak naprawdę nic nie zmienia tutaj zamiana jednego przedmiotu na drugi.)

Różnica jest, bo jednak w Polsce najważniejszy jest język polski, tak samo jak w Anglii angielski, w Niemczech niemiecki itd.

W innych krajach (np. Niemcy) uczniowie mogą sobie wybrać przedmioty, które chcą zdawać (oprócz obowiązkowego niemieckiego) i to jakoś zdaje egzamin, a tylko u nas trzeba wszystko komplikować....

Zkaj, chyba nie dojdziemy do porozumienia, bo ty uważasz, że matematyka obowiązkowa na maturze to nic złego, a ja wręcz przeciwnie!


Różnica jest, bo jednak w Polsce najważniejszy jest język polski, tak samo jak w Anglii angielski, w Niemczech niemiecki itd.


A na świecie najważniejsza jest matematyka, zwana królową nauk

A na świecie najważniejsza jest matematyka, zwana królową nauk

Zwana przez tych, którzy ją lubią Proponuję wprowadzić obowiązkową fizykę, chemię, biologię, geografię, historię i wos! Wtedy będzie równość i nikt się nie poskarży, że ma gorzej od innych
Przede wszystkim WF, chłopie, wf to podstawa
Wf by sie naprawde przydal na maturze Moze to by zachęciło uczniów do większej aktywności, bo ostatnio frekwencja na Wuefie leci na łeb na szyję.... Ale to już temat na inną dyskusję

Proponuję wprowadzić obowiązkową fizykę, chemię, biologię, geografię, historię i wos!

Szczegolnie z tymi 3 ostatnimi to zes walnal. Nie dostrzegasz ze matematyka jest UNIWERSALNA i co do zasady niezmienna?
wychowanie do zycia w rodzinie na mature!
Fakt, ze matematyka to jakas podstawa logicznego myslenia i wydaje mi sie, ze jest roznica pomiedzy "powszechnoscia" matmy a takiej chemii, czy nawet wosu.

i co do zasady niezmienna?

To jest dopiero pole do filozoficznej dysputy Bo matematyka rzeczywiście co do zasady jest niezmienna, ale niektóre prawa się zmieniają Matematycy stoją tu na stanowisku, że matematyka rzeczywiście się nie zmienia, zmienia się po prostu nasze podejście do niej. To trochę tak jak z religią - pewne zasady są od zawsze, ale po prostu niektóre źle interpretowaliśmy

gdybyś był słaby z matematyki, a miałbyś się jej uczyć do matury, kosztem innych przedmiotów, które zdajesz, nie byłbyś wkurzony? Bo ja tak ;P

A ja nie. Powiem tak: cynk ze szkoły, że wszyscy zdali, czyli ja i moja matma też, powitałam z ogromną ulgą. Bo co mi po fantastycznym angielskim, skoro matma mnie przerastała i mogłam przez nią oblać? Ryzyko było bardzo realne. I psioczyłam na tę maturę jak głupia, ale uczyłam się jej w stopniu minimalnym - byle zdać. I bynajmniej nie kosztem polskiego.

Ale uważam, że aby była obowiązkowa, trzeba by ją trochę zmienić - chyba, że już jest insza od tej, co ja pisałam. Bo tego było zwyczajnie za dużo. W całości w moim LO zrobiły ją dwie osoby: fizyczny geniusz i dziewczyna studiująca obecnie matmę na UAM. A ja większość zadań rozumiałam i byłam nawet w stanie wyliczyć, ale nie przy tempie kilka minut na zadanie. Bo takie na przykład ciągi liczyłam na piechotę (i jestem z tego dumna ). Skoro ma być to matma dla humanistów, to powinien liczyć się efekt - czyli jak na językach, czasu w bród. Nie ważne jak i jak długo liczysz - ważne, że masz dobry wynik i możesz sobie samodzielnie sprawdzić, czy Cię bank nie szachruje.
Akurat na matematyce czas nie jest tak strasznie ograniczony, jedno zadanie zdazylem policzyc 5 razy i dopiero 5. rozwiazanie bylo dobre Co innego taki WOS - tam trzeba zapieprzac jak glupi, zarowno zamkniete jak i otwarte a i tak nie zdazysz. A to przeciez humanistyczny przedmiot...

Co innego taki WOS - tam trzeba zapieprzac jak glupi, zarowno zamkniete jak i otwarte a i tak nie zdazysz. A to przeciez humanistyczny przedmiot...

No widzisz, a ja sie z wosem wyrobilem i jeszcze zdazylem wszystko sprawdzic. Jak widziesz wszystko to kwestia predyspozycji
Moze dlatego ze nie siedziales 10 minut nad pytaniem o SDLP (pisownia oryginalna)
Porzućmy na moment jakże fascynujące wspomnienia maturalne oraz dywagacja na temat zasadności egzaminu z matematyki. Chciałam was zapytać o filozofię. Pomysł ten bowiem powraca po raz kolejny. Już nasza nieoceniona minister Łybacka obiecywała taki przedmiot.

Uważam, że jest to bardzo zasadne, sensowne i wskazane. Może zaświadczyć choćby fakt, iż taki przedmiot istnieje w większości krajów europejskich. Po pierwsze, uczy pewnego porządkowania myślenia, daje pewien zbiór idei. Możnaby nawet rozszerzyć o elementy logiki, bo to, co jest na matmie, to kupa śmiechu (chyba tylko mój matematyk wprowadził alternatywę łączną i rozłączną... Ale on był sfiksowany). Precyzja myślenia i wypowiadania jest potrzebna nie tylko w zawodach prawniczych.

A po drugie, jako pewne obycie z ogółem kultury, spuścizny cywilizacyjnej. Bo na razie to jest wzmianka na historii, jakiś tekst na polskim plus Archimedes na fizyce. A uważam, że każdy powinien posiadać pewną wiedzę o elementarnych ideach w historii. Kojarzyć Kartezjusza z czymś więcej niż "Cogito ergo sum". Można filozofię wyłożyć przystępnie i ciekawie. Trochę poglądów na źródło świata i życia, trochę idei państwa (utopie są bardzo ciekawe), trochę o kondycji myślenia, trochę o założeniach wielkich religii. Dużo myślenia i dyskutowania. Z korzyścią dla wszystkich.

A tak z boku, zastanawiam się nad poprawieniem czegoś w przedmiocie zwanym WOK. Zapewne nie tylko u mnie była to kupa śmiechu. Zrobienie czegoś, żeby do matury z historii sztuki nie musieli się ludzie poza szkołą przygotowywać...

Można filozofię wyłożyć przystępnie i ciekawie

Jestes pewna? Ja jakos nie potrafie sobie wyobrazic ciekawej (lekcji) filozofii dla mas, choc moze to dlatego ze patrze przez pryzmat niezwykle nudnych zajec nt. filozofii de facto zamiast religii w LO, choc prowadzone przez ksiedza. Ale i tak nudniejsze byly jeszcze lekcje nt. innych religii, trzeba miec w sobie duzo samozaparcia zeby uczyc sie na temat bzdur wykluczajacych sie z twoja wlasna religia

1. Filozofia - nie patrzmy na to przez pryzmat nauczycieli, bo nic z tego nie wyniknie... Nie twierdzę, że filozofia będzie fascynująca dla wszystkich. Ale dobry nauczyciel może zdziałać mniej więcej tyle, co świetny fizyk w klasie humanistycznej. Czyli zaszczepić pewną elementarną i moim zdaniem niezbędną wiedzę.

2. Podobnie, jak wyżej - stoję na stanowisku, iż pewien ogólny pogląd na historię sztuki jest potrzebny każdemu człowiekowi. Przedmiot mniej ważny niż polski czy matma, ale wartościowy. Podobnie jak pp - przed tamtymi lekcjami nie odróżniałam popytu od podaży. A wok powinien być jakimś sensownym wykładem, a nie bawieniem się w plastykę w liceum.
WOK u mnie to była kupa śmieci, a nie kupa śmiechu. Ulepszyć? No ok, ale nie wiem jak. Bez wielkiej masy natchnionych, zaangażowanych nauczycieli to nie ma prawa wypalić.

I ogólnie np. jak tu na WOKu mówić o historii filmu (świetna sprawa BTW, nie dreh?) skoro 1/20 klas w przeciętnej, miejskiej szkole posiada telewizor, a 1/50 posiada do tego magnetowid - nie mówiąc już o takich cudach jak odtwarzacz DVD czy komputer.

Przedmiot kompletnie martwy. U nas prowadziły go w liceum polonistki, które nagminnie olewały na języku polskim tła kulturowe epok i je przerabiały na WOKu, który stawał się po prostu kolejną godziną języka polskiego.

Aż dziw, że moja polonistka poświęciła dwie lekcje na coś ambitniejszego. Oglądaliśmy np. film dokumentalny Krzysztofa Kieślowskiego "Gadające głowy" i potem analizowaliśmy ogólnie gatunek i tło historyczne filmu. To była naprawdę b. fajna lekcja. Ale jedna, na cały rok...
U mnie WOK to tez nic ciekawego za bardzo nie bylo i nie jestem pewna, czy kazdemu przecietnemu czlowiekowi do zycia sa potrzebne idee filozofow, a podstawy mozna wprowadzic na lekcjach jezyka polskiego czy historii. W moim niezwyklym liceum byl za to fakultet "filozofia" i takie cos uwazam za dobry pomysl, bo jest dla chetnych.

A co do filmu, to mialam tez ciekawy fakultatywny kurs jezyka polskiego, gdzie ogladalismy np "Absolwenta" i obserwowalismy ujecia kamery, sekwencje i inne takie, pisalismy wlasny scenariusz.

(chyba tylko mój matematyk wprowadził alternatywę łączną i rozłączną... Ale on był sfiksowany).

Ech nie tylko, moja szkoła słynęła z tego, że wprowadzała "pro pulico bono" rozszerzone programy z matematyki czy z biologii dla uczniów klasy humanistycznej - "bo w końcu nigdy nie wiadomo kim w końcu w życiu będziecie" jak mawiała nasza pani od biologii. Filozofie mieliśmy i rzeczywiscie była prowadzona w niebanalny sposób przez naszego nauczyciela od historii. Za to mieliśmy śmieszne perypetie z WOKiem. Otóż od pierwszej klasy mieliśmy Historię sztuki jako przedmiot - prowadziła ją pani doktor z uniwerku. Ale w drugiej klasie okazało się, że ustawa nakazuje nam także uczęszczanie na WOK - więc zatrudniono jeszcze inną panią doktor z uniwerku, która robiła program od tyłu albo raczej bardzo wnikliwie omawiała wszelkie nurty sztuki XIX i XX wieku... na poziomie uniwersyteckim Żeby było zabawniej obie panie się nie lubiły i do końca się kłóciły, która prowadzi WOK, a która Historię Sztuki... Podsumowując nie była to ani kupa śmieci, ani kupa śmiechu, ale wspomnień zbyt dobrych nie mam
Ja WOK mialem przez rok (się ładnie zrymowało ), prowadziła ją ta sama nauczycielka, co historię i WOS, ale niestety miała bzika na punkcie pop-artu, wiec największą wiedzę na ten temat czerpaliśmy z języka polskiego. W ciągu tych 3 lat liceum obejrzeliśmy około 20 filmów ( w tym m.inn. Absolwent, Stowarzyszenie Umarłych Poetów, Tron we Krwi, Wielki Błękit), a z każdym połączona była dyskusja, analiza tła itd. Ale zawdzięczamy to tylko chęci i zaangażowaniu polonisty. WOK to ogólnie ciekawa sprawa, ale Loop ma rację - ciężko popularyzować ten przedmiot, kiedy w szkołach brakuje porządnego sprzętu

Co do filozofii, studenci większości uczelni mają z nią styczność na I lub II roku (tak przynajmniej słyszałem ), ale czy wprowadzać ją już w liceum? W sumie czemu nie
O, i o taki WOK by mi chodziło. Bo u mnie prowadziła pani od Kółka Domorosłych Malarzy, w porywach pani od chóru. I nie wynikło z tego absolutnie nic, poza ładnymi kartkami świątecznymi. Z historii sztuki kojarzę renesans i impresjonizm. Z muzyki - to, co wyniosłam z podstawówki (Szopen wielkim kompozytorem był). Dobra, może przejaskrawiam, ale tak to generalnie wygląda. A jak widać w powyższym poście - może wyglądać lepiej.

Ale miałam za to przedmiot, który nazywał się kultura i literatura europejska, i tam omawialiśmy bardzo ciekawe i fajne książki spoza kanonu. Pouczające i wartościowe, nawet biochemom się podobało.
ja tez miałem i WOK i hist Sztuki... obie z pania która maluje i się ogólnie artystycznie udziela. Obecnosć obowiazkowa ale uczestnictwo fakultatywne Prowadziła to totalnie bez jakiejkolwiek kolejności czy porządku ale Muzeum Narodowe znam na pamięć chyba, miałem kaligrafię zwykłą i japońską i jeszcze kilka ciekawostek ale kiedy lekcja była "normalna" modliłem się o koniec - tyle ze wspomnień.

WOK i filozofia powinny byc fakultatywne ale ich mozliwośc zagwarantowana. Mat-fiz IMO nie potrzebuje ani jednego ani drugiego tak jak human nie potrzebuje programowania itp.

Inna sprawa z matematyką - poziom podstawowy choćby słabo ale powinno się znać bo... po prostu powinno się i koniec.

Co do filozofii, studenci większości uczelni mają z nią styczność na I lub II roku

Co za szczescie ze nas to dobrodziejstwo nie dotyka No chyba, ze fakultatywnie.

Co za szczescie ze nas to dobrodziejstwo nie dotyka No chyba, ze fakultatywnie

Sporo elementów filozofii zawiera Historia Doktryn Politycznych i Prawnych, a jest to naprawdę fajny przedmiot, przynajmniej ja tak uważam Chociaż zobaczymy, czy po egzaminie nie zmienię zdania
filozofia - tak, ale prędzej etyka z elementami filozofii. obowiązkowa.