UmiĹscy
Mam do was pewne pytanie??? Co chce się u siebie - w Kościele, Parafii, Zborze zmienić. Co mogło by wyglądać lepiej. Czego jest za dużo? Czego za mało.
POZDRAWIAM
A czemu ma służyć ta dyskusja?
Mam do was pewne pytanie??? Co chce się u siebie - w Kościele, Parafii, Zborze zmienić. Co mogło by wyglądać lepiej. Czego jest za dużo? Czego za mało.
U mnie jest w sam raz wszystkiego dość. Nie narzekam, a tobie polecam reformację przeprowadzić rozpoczynając od siebie samego.
Oh... to mam do ciebie smutną wiadomość... Już dawno taką przeprowadziłem... Ale może rzeczywiście temat troszku bez sensu Ale mam do x. Marka - tylko jedną prośbę. Mam takie dziwne uczucie, że x. taki trochę w stosunku do mnie kąśliwy i raczej mnie nie lubi??? Czy się przypadkiem nie myle???
[ Dodano: Wto 03 Lip, 2007 21:23 ]
ja w moim kościele chcę zmienić księdza Marka na nowszy model oopsss... on przecież nie jest w moim kościele, tylko w sulechowskim
HEH=] Co zmienić??? Chcę dłuższego uwielbienia!!!
kult obrazów, kult marii, najlepiej gdybysmy sie odcieli od rzymu i zostali kosciolem narodowym, zmienic rowniez ksiedza z naszej parafii ktory mieszka ze swoja niby siostrą(skoro wybral zycie kaplanskie to powinien stosowac sie to wszystkich zasad a skoro nie potrafi to zatrudnilbym go w jakiejs fabryce:P) a bym zapomnial radio maryja: w sumie do radia maraja nic nei mam ale rydzyk! chcialbym zeby poprostu zniknał i przestał ośmieszac kościół powszechny
u mnie przydała by sie Jakaś wspólnota ....
bo to miasto staje sie miastem trupów ...
aaaaaaaaaaaaaaaa zombie mnie gryzie ....
W swoim Kościele? Mi w nim jest OK. :]
Zmienić to można, ale własne podejście do religijności . My też jako wierni świeccy tworzymy Kościół Katolicki.
1.Powinniśmy większy nacisk kłaść na głęboką wiarę, by nie było tak, że w Kościele pobożna postawa, a na zewnątrz życie według zasad tego świata.
2.Powinniśmy być gorliwymi świadkami wiary w świecie.
3.Powinniśmy żyć na codzień Słowem Bożym i rozważać je.
4.Powinniśmy wrócić do wspólnej modlitwy w rodzinach i miłości bliźniego, a nie zamykać się jedni na drugich.
5.Nie możemy być obojętni na los naszych braci cierpiących w innych zakątkach świata, czy w kraju naszego pobytu.
6.Powinniśmy bardziej otworzyć się na Dary Ducha Świętego i rozeznawać je wciąż na nowo, by nie zamarła w nas wiara.
7.Powinniśmy uszanować sakralny charakter niedziel, świąt i dni postu.
8.Powinniśmy wyzbyć się wszelkiej przesądności i odwrócić się od wszelkiej magii i okultyzmu.
Pax.
kult obrazów
z tym się zgodzę też mi się to nie podoba
Tylko że w Kościele Katolickim nie ma kultu obrazów
ale mi się nie podoba coś takiego żeby się modlić np do obrazów. Po co?ja się modle do Boga a nie do jakiś głupich obrazków
A kto się modli do obrazów Chyba, że PRZED obrazem, ale ja tu nie widzę problemu... Że ktoś wizualnie skupia wzrok na obrazku, a modli się do Boga
Sobór Nicejski drugi sie kłania. W KK czcimy obrazy i inne poswięcone przedmioty. oczywiscie mówimy tu o ikonodulii, a nie o ikonolatrii.
tobie polecam reformację przeprowadzić rozpoczynając od siebie samego. > dokładnie. Może pytanie powinno brzmieć: CO POWINIENEM W SOBIE ZMIENIĆ? Co mogło by wyglądać lepiej. Czego jest za dużo? Czego za mało.
Jak wygląda moje uczestnictwo w życiu PARAFII, WSPÓLNOTY? (jeśli taka występuje) etc, etc..
"Czemu widzisz drzazgę w oku swego brata, a nie dostrzegasz belki we własnym oku?"
Pozdrawiam
Ciekawe jak wypadamy w zestawieniu z protestantami i prawosławnymi. Załóżmy, że w tych wyznaniach jest tyle i tyle wierzących. Sęk w tym by wiedzieć ile procent z tej liczby stanowią autentyczni chrześcijanie i gdzie ten udział procentowy jest największy. Prawdziwych chrześcijan poznaje się po owocach, gdyż wywiad nie ukazałby faktycznego stanu, bo łatwo powiedzieć "jestem chrześcijaninem" niż potwierdzić to czynem.
My - świeccy jesteśmy też Kościołem, Katolickim Kościołem. Co zmienić w Kościele ? Chyba tylko podejście nas tj. wiernych świeckich do wiary, moralności, modlitwy i zasad chrześcijańskich, by przychodzący Pan zastał nas ludźmi prawymi i świętymi.
A gdyby Paruzja nastąpiła akurat dzisiaj, to jak byśmy się zachowali, co byśmy mieli na swoją obronę, czy może balibyśmy się spojrzeć ku niebu i drżelibyśmy z powodu naszej małej wiary i naszych niedoskonałości. A Paruzja nastąpi w czasie którego nie znamy, bo Pismo Święte jest zgodne w tej kwestii.
I to są fakty, a nie straszenie. Nie myślmy, że czuję się taki pewny siebie, bo też nie wiem, czy okażę się godny, czy my wszyscy - ochrzczeni okażemy się godni. Nasza jedyna nadzieja w miłosierdziu Pańskim.
Ciekawe jak wypadamy w zestawieniu z protestantami
Odpowiedź jest w sumie dość prosta; w naszym społeczeństwie ogromna część protestantów to nawróceni katolicy, a wiadomo - nowa grupa to nowy zapał itp. więc procent praktykujących protestantów jest z pewnością wyższy niż katolików. Za to np. w krajach skandynawskich protestanci to przeważnie chrześcijanie nominalni czyli tzw. "wierzący-niapraktykujący".
tzw. "wierzący-niapraktykujący" > dla mnie nie ma czegoś takiego jak wierzący niepraktykujący - albo wierzysz i praktykujesz, albo nie. Nie ma półśrodków. (to tak na marginesie )
Chciałbym żeby religijność mojego kościoła i Kościoła była otwarta, czyli Chystusowa. Żeby zawsze skierowana była na Boga.
Oczywiście z chrześcijańskiego punktu widzenia "wierzący-niepraktykujący" to oksymoron. Dlatego umieściłem to w cudzysłowie.
seven-day's napisał :
w naszym społeczeństwie ogromna część protestantów to nawróceni katolicy
I don't understand. Przecież za przejście z katolicyzmu na protestantyzm grozi ekskomunika "late sententiae". Zakładam, że masz na myśli tych, którzy po owym "nawróceniu" przestali chodzić na msze do Kościoła Katolickiego, a chodzą sobie do zboru. Ale protestanci mają zupełnie inną dogmatykę i odrzucają dogmaty katolickie. To dla nas nie do przyjęcia. Nam katolikom odpowiada kult Maryi i transsubstancjacja i to uznajemy.
A jak seven day's wyjaśnisz, że część protestantów przechodzi do nas - katolików i przyjmują Chrzest katolicki, a u nas protestanci przechodzący na katolicyzm też są uważani za nawróconych ?
U Was protestantów jest konsubstancjacja , nie czcicie Maryi i nie trwacie w łączności ze Stolicą Apostolską i to utrudnia nam dialog ekumeniczny z Wami. Czy nie możemy się od razu pojednać. Wystarczy,że zaakceptujecie transsubstancjację i kult Maryi i podpiszecie Unię ze Stolicą Apostolską i będziemy jak bracia, a Wy nie będziecie już "braćmi odłączonymi". Czy to takie trudne ?
będziemy jak bracia, a Wy nie będziecie już "braćmi odłączonymi
Tylo co jest bardziej akcentowane : bracia czy odłączeni....
A po kolejne, to koniec OT i wróćmy do głównego wątka.
Sorry,że wyszedłem tu z dialogiem ekumenicznym. Wątek akurat dotyczy, co chciałbym zmienić ? Tylko po co pisać w kółko o tym samym. Wiadomo, że zmienić należy jedynie podejście do wiary (wiara głęboka i niezłomna), do dni świętych i postnych (uszanowanie ich sakralnego charakteru) i podejście do dawania świadectwa wierze, by to świadectwo właściwie dawać. I czeka nas także wyzbycie się śmieci z naszego umysłu i duszy, a tymi śmieciami jest lubowanie się w przesądach i okultyzmie, co nie jest bynajmniej nowością, jednak dopiero teraz to zło wychodzi na jaw w społeczeństwie.
Chodzi zatem o stanie się autentycznym chrześcijaninem, co już Święty Paweł podkreśla w swoich listach a Kościół głosi po całej ziemi.
Chcę, aby mój Kościół był pełen Wiary, Nadziei i Miłości, tak aby każdy, do niego przychodzący, znalazł to po co do Niego przyszedł, i pozostał w Nim.
Szczególnie tu, na obczyźnie, jest to ważne, aby Polacy mieli mądrych księży, którzy swoją postawą nie zniechęcą do przychodzenia do kościoła.
Chcę, aby mój Kościół był pełen Wiary, Nadziei i Miłości, tak aby każdy, do niego przychodzący, znalazł to po co do Niego przyszedł, i pozostał w Nim.
Szczególnie tu, na obczyźnie, jest to ważne, aby Polacy mieli mądrych księży, którzy swoją postawą nie zniechęcą do przychodzenia do kościoła.
a mądrzy świeccy też by się przydali...
niemniej problem jest
Mnie ogólnie się podoba w moim Kościele, a resztę dodam jak będę miała natchnienie
a mądrzy świeccy też by się przydali...
Zgadza się, ale tu takich mądrych z chęcią zmiany stanu faktycznego nie ma. Tzn. jest wielu, ale ta mądrość z zapałem trwa ok. paru tygodni po przyjeździe-do momentu ustalenia istnienia "muru". Twierdzą, że nie będą, jak to się krótko mówi, "walczyć z wiatrakami"/"wychylać się". Jeszcze chodzą do kościoła(co niektórzy wytrwalsi), ale już deklarują, że kolejne "nietypowe" (jak na warunki polskiego katolicyzmu w Polsce) zdarzenia mogą być powodem "odprawiania" przez nich "mszy indywidualnej" w naturze.
W końcu Stwórcę najłatwiej dojrzeć w pięknie przyrody.
U nas w Polsce bardzo podobają mi się śpiewy zespołów z udziałem instrumentów. Choć ostatnio usłyszałam (ze ździwieniem), że nie wszystkim te śpiewy odpowiadają.
U nas w Polsce bardzo podobają mi się śpiewy zespołów z udziałem instrumentów. Choć ostatnio usłyszałam (ze ździwieniem), że nie wszystkim te śpiewy odpowiadają.
Mi nie przeszkadzają. Ale i tak organy są lepsze
My - świeccy jesteśmy też Kościołem, Katolickim Kościołem. Co zmienić w Kościele ? Chyba tylko podejście nas tj. wiernych świeckich do wiary, moralności, modlitwy i zasad chrześcijańskich, by przychodzący Pan zastał nas ludźmi prawymi i świętymi.
Brawo, w końcu ktoś to powiedział. Bo niby chrześcijan jest mnóstwo, wszyscy wyznają dekalog, są dobrzy i uczynni dla innych, szanują swych wrogów, chodzą do kościoła, kochają Jana Pawła II i zyją wg jego nauk, żyją skromnie i bogobojnie, wspierają ubogich. Tylko gdzie to się tak naprawdę dzieje, bo dookoła ja tego nie widzę.....?
Powinna się zmienić mentalność zarówno hierarchii Kościoła jak i "owieczek". Inaczej stanie się to co już się dzieje na zachodzie.
Helmutt napisał :
Powinna się zmienić mentalność zarówno hierarchii Kościoła jak i "owieczek". Inaczej stanie się to co już się dzieje na zachodzie.
Nie zwalajmy winy na Zachód. Zło było od zarania dziejów, ale im bliżej końca czasów tym agresywniejsze się staje. Nie dziwmy się temu. Tej próby nie może nikt z nas uniknąć.
Wiele dają tu do myślenia słowa z Biblii :
Czy jednak Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie? (Łk 18:1-8) lub
"Wtedy wydadzą was na udrękę i będą was zabijać, i będziecie w nienawiści u wszystkich narodów, z powodu mego imienia. Wówczas wielu zachwieje się w wierze; będą się wzajemnie wydawać i jedni drugich nienawidzić." (Mt 24,9-10) czy też :
(..) A ponieważ wzmoże się nieprawość, oziębnie miłość wielu." (Mt 24,12)
Mowa w tych fragmentach o odejściach od wiary, prześladowaniu chrześcijan, o wzmożonym działaniu Złego prowadzącym do zaniku więzi miłości między ludźmi (obojętność, wzajemna nieufność i podejrzliwość). To już dziś daje się zaobserwować. Żyjemy w czasach ostatecznych między Wniebowstąpieniem a Paruzją i przechodzimy próbę dla wiary i miłości - trudną próbę, prawdziwy "odsiew".
Smutne jest, że spośród nas katolików część odchodzi do Świadków Jehowy, część do protestantów, a reszta popełnia apostazję i wchodzi do masonów zaciągając ekskomunikę i wykluczając siebie z Kościoła. Fakty. Czy tylko na Zachodzie ? Otóż nie, bo w Polsce także.
W szkole ksieza moga miec caly etat - tj. 44 godziny - prawda?
Zarabia - jak kazdy nauczyciel.
W Parafii - tak jak u "braci" protestantow - datki wiernych (dobrowolne - i już raz opodatkowane).
Placic na Kosciol? Jasne: 1%. Kazdy moze.
A czy mógłbys napisać precyzyjniej? Co to za praca? Jak się nazywa Twój pracodawca? Na jaką część etatu pracujesz? Ile zarabiasz? Jakie masz z tego wydatki? Czy płacisz na swój kościół?
Jestem nauczycielem katechezy w wymiarze jednego etatu. Mój stopień awansu zawodowego to nauczyciel kontraktowy. Zatem łatwo zorientować się, jakie mam zarobki.
Moje wydatki: ZUS, telefon, podatek do US (co kwartał), opłaty w kurii, wydatki związane dokształcaniem, książki, poligrafia (również na potrzeby katechezy). Ogólnie nie narzekam.
Kapłani się tu dzielnie bronią, bo rzeczywiście zarabiają i są finansowo na swoim utrzymaniu, natomiast pytanie, czy to jest dobre? Jasne, że z jednej strony mniej zgorszenia np. wśród takich braci odłączonych, ale z drugiej strony kapłan nie jest typowym członkiem parafii. W Kościele zawsze była obecna hierarchia, kapłani stoją na czele ludu, są pasterzami... Czy pasterz trzody ma taki sam wkład w wełniany sweter, co owce? Owce się strzyże, czy pasterza też?
Wkład kapłana w Kościele jest inny, niż osoby świeckiej. W dodatku w naszych realiach dużo większy. Który świecki wstanie w środku nocy, żeby pomóc umierającemu choremu? To kapłan budzony w nocy ubiera się i jedzie do chorego. To kapłan wstaje od kolacji, żeby na dzwonek zasiąść w konfesjonale. To kapłan błogosławi wiernym. Niestety często też tylko kapłan czuje się odpowiedzialny za parafię, za wszelkie sprawy finansowe i organizacyjne.
Być może skrajny przykład, ale z pewnością prawdziwy: wujek mojej babci był proboszczem w jednej z wiejskich parafii. Osobiście prowadził duże gospodarstwo rolne po to, żeby utrzymywać kościół i plebanię i pomagać co biedniejszym rodzinom. Na tacy w kościele znajdowano głównie guziki (byle zabrzęczało sąsiadowi w uchu), wuj miał jedną sutannę i jeden płaszcz, a nowe buty kupowała mu rodzina, kiedy nie mogła już patrzeć na to, jak prałat w starych kaloszach chodzi.
Czy chcielibyście, kochani bracia protestanci, żeby wasi pastorowie tak żyli?
http://forum.ewangelizacj...p=121337#121337 odnośnie dochodów i etatów to sobie tutaj podyskutujcie i nie zaśmiecajcie wątku!
[ Komentarz dodany przez: Ks.Marek: Pią 17 Paź, 2008 20:32 ]
Cichociemny napisał/a:
rzecz jasna ... a czemuż to nie ma tylko katechezy gratisowej ?
POczytaj sobie konkordat.
a co mnie obchodzi wasz konkordat ???
Guzik prawda. Jeśli podatki nie pokrywają katechezy, to opłaca się nimi etykę. Poza tym, nie tylko katolicka katecheza ma prawo być w szkołach.
Guzik prawda od dwóch lat nie mogę się doprosić żeby w szkole do której chodzi moja córka była etyka ten przedmiot to jedna wielka propagandowa ściema , a chętnych jest dużo bo nawet katolicy się wypinają na swoich katechetów i nie chcą posyłać swoje dzieci na religię zwłaszcza jak odbębnili "komunię" w II klasie , w naszych zborach katecheci uczą na zasadzie zupełnego wolontariatu i nie naciągamy podatników na niepotrzebne wydatki uważam że taki system jest o wiele lepszy .... polecam powrót do korzeni jak to dawniej KRK praktykował i z własnego doświadczenia uważam że byłoby to dużo lepsze
z mojej strony to już EOT i nie zaśmiecam wątku sory
Omyk, bardzo ładnie napisałaś to, co powyżej. Ileż bym dał, by takie, czy podobne do Twego myślenia, cechowało choć co 10 katolika...
Co do zmian w Kościele: z jednej strony zrezygnowałbym z katechezy w szkole na rzecz intensywnej katechezy, formacji przy parafii. Znając jednak realia współczesnego świata a w nim człowieka, jest ta druga strona: oddając lekcje religii w szkole, nie ma księdza w szkole i tym bardziej, niż dotąd - młodzieży w Kościele.
zrezygnowałbym z katechezy w szkole Tu też się zgodzę bo w szkole ten przedmiot jest poniewierany. Uczniowie się nie przykładają tylko przeszkadzają.
Z tym się oczywiście nie zgodzę.
Religia w szkole to znakomite miejsce do ewangelizacji , tylko trzeba wiedzieć jak to robić.
Widocznie u Ciebie Duszyczko był kiepski katecheta i dlatego tak uważasz. Zresztą wcale mnie to nie dziwi, bo większość jest takich.
Z kilkuset katechettów których znałem dobrze rodziło sobie tylko dwóch . Jedna kobieta jeden mężczyzna i co ciekawe byli zupełnie inni i inne metody stosowali.
A młodzieży nie ma co tu obwiniać, bo młodzież jest młodzieżą i każdy wiek ma swoje prawa i zwyczaje.
A nawet jeśli tylko jeden katecheta na 100 jest prawdziwym ewangelizatorem to i tak warto żeby religia była w szkole.
Nie uważam się za wybitnego katechetę, więc na słowa
Owszem, przedmiot jest poniewierany, wielkie 'halo' się zrobiło z powodu włączenia oceny z religii do średniej, pozostaje tylko modlić się, żeby przekleństwa, którymi obrzucane jest MEN nie wyrządziły zbyt wiele krzywdy... I wcale nie żartuję.
To nieprawda, że dobry katecheta daje sobie radę z młodzieżą... Wybitny katecheta da sobie radę ze starszą młodzieżą, bo przykuje ich uwagę. W mojej szkole jest katechetka, na której lekcje chodzą zarówno wierzący, jak i niewierzący dobrowolnie zostają dłużej, żeby posłuchać ciekawych wykładów i wziąć udział w dyskusji. To jednak jest wyjątek, a osoba jest naprawdę wybitna. Pozostali katecheci, choć są wykształconymi i mądrymi życiowo teologami, dobrymi ludźmi i doświadczonymi nauczycielami, niestety posłuchu mają w szkole niewiele.
A co do ewangelizacji... Właśnie tu dostrzegam problem: założenia mijają się z rzeczywistością. W założeniu przedmiot: religia ma być katechezą dla dorastających chrześcijan. Katechezą, czyli już nie ewangelizacją. Problem w tym, że dorastający chrześcijanie są nimi tylko na papierku, więc potrzeba im ewangelizacji bardziej, niż katechezy. Katechizacja osoby niezewangelizowanej może czasem przynieść więcej szkody, niż pożytku - tak uważam.
Mam koleżankę, katoliczkę od urodzenia, która dopiero po kilku latach rozmów na tematy wiary powiedziała, że w końcu zrozumiała, "o co w tym chodzi" i jest pewna, że reszta klasy nie rozumie, bo nawet ona - od 18-tu lat katoliczka nie wiedziała, a dowiedziała się dopiero z głoszonego jej kerygmatu. Jest zdania, że zamiast katechezy, powinno się głosić kerygmat.
Nie jestem aż tak do tego przekonana, bo jednak część osób kerygmat zna i żyje Ewangelią, a wiedza też jest potrzebna, natomiast na pewno powinno się większą wagę przykładać do ewangelizacji w... rodzinach! To jest podstawowe miejsce na nią. Jestem przekonana, że jeżeli rodzice zadbaliby o wiarę dziecka należycie, katecheza w szkole wyglądałaby inaczej.
To rodzice są pierwszymi ewangelizatorami.
Czyli znów wychodzi na wierzch potrzeba uświęcenia naszych rodzin.
na pewno powinno się większą wagę przykładać do ewangelizacji w... rodzinach! To jest podstawowe miejsce na nią. Jestem przekonana, że jeżeli rodzice zadbaliby o wiarę dziecka należycie, katecheza w szkole wyglądałaby inaczej.
To rodzice są pierwszymi ewangelizatorami. W stu procentach się zgadzam z Tobą.
Myślę, że na lekcjach "religii protestanckiej" w szkołach są te same problemy.