ďťż
Strona początkowa UmińscyCharyzmaty nadnaturalne i stosunek do nich: moja refleksjaMsze z modlitwą o uzdrowienie,inne'charyzmatyczne'spotkaniaRuch charyzmatyczny: błogosławieństwo, czy kamień obrazy?Kurs Animacji Modlitwy Charyzmatycznej w GorzowieNa jakiej podstawie wierzysz w charyzmaty ?Charyzmaty św. Ojca PioCharyzmat głoszenia [Ewangelii] z mocąCzy kerygmat zawiera Dobrą Nowinę o charyzmatach?Ojcowie Kościoła o charyzmatachcharyzmaty poznania/uzdrawiania
 

Umińscy

Moze temat dziwnie brzmi - brak mi innego sformułowania w tym momencie - ale chciałabym zaproponować dyskusję na temat "wprowadzenia" charyzmatów na Mszy Świętej, takiej parafialnej.

Jakie jest Wasze doświadczenie, jak możnaby to wprowadzić, jakie widzicie problemy

U mnie rzadko bardzo korzysta się z modlitwy w językach, a właściwie jedyną możliwością "zobacznia charyzmatów w akcji" dla kogoś spoza Odnowy jest msza z modlitwą o uzdroweinie, co moim zdaniem jest trochę ograniczaniem Boga. Bo inaczej to by sie ludzie wystraszyli...


Charyzmaty można bardzo często spotkać na mszy świętej. Takim charyzmatem jest np. dar nauczania. Niektórzy księża mówią na prawdę poruszające kazania.

Ale zapewne chodzi Ci o te "cudowne" charyzmaty.

Dar języków jest głównie do modlitwy osobistej. Ja nie widzę potrzeby, aby na każdej mszy świętej modlic się w językach.
Dar proroctwa służy raczej wspólnocie (np. w Odnowie), a moim zdaniem dziwnie by brzmiało, gdyby ktoś w środku mszy świętej jakieś proroctwo mówił na głos. Prorocto możemy usłyszeć w trakcie Liturgii Słowa na mszy.
Dar uzdrawiania. Wiele uzdrowień następuje w trakcie sprawowania eucharystii, tylko nie zawsze są takie "fajerwerkowe", że kaleki rzuca kule i biega radośnie.

Charyzmaty są obecne podczas mszy świętej, tylko może ich nie dostrzegamy?
Charyzmaty nie są na pokaz. Są dane kopnkretnej wspólnocie do służby. Co jest większe - charyzmat czy Eucharystia?

Nie jest rzeczą złą ubogacać sprawowanie sakramentów posługą charyzmatyczną.

Od charyzmatów jednak ważniejszy jest Kerygmat. Zawsze winien on poprzedzać posługę. Najpierw musimy głosić Dobrą Nowinę, doprowadizć człowieka do spotkanai z Bogiem, a potem uzłużyc mu charyzmatami.

Powtarzam tylko to, co wielokroś mówił ks. Emilian Tardif.

Aby Bóg mógł działać, potrzebna mu kjest wiara ludzi. Znaki i cuda są jedynie potwierdzeniem Słowa Boga.

Trzeba więc być delikatnym we wprowazaniu charyzmatów do parafialnej Eucharystii. Jest to potrzebne i przydatne. Ale ludzi należy do tego przygotować rozbudzajac ich osobistą wiarę, doprowadzajac ich wcześniej do osobistej relacji z Bogiem.
Chyba mnie troszkę źle zrozumieliście Nie chodziło mi o robienie charyzmatycznego "show", ale chciałabym zwrócić uwagę na fakt, że dla wielu ludzi te charyzmaty, a właściwie ich obecność w dzisiejszym Kościele są totalnie obce Więc gdy by już doszło do sytuacji, że Duch Święty doprowadziłby do przedstawienia ludziom danego charyzmatu, np. na Eucharystii, to ludzie i tak by nie zrozumieli, co tak naprawdę się stało Bo wiele osób nie wie, że na Odnowie i nie tylko, chociaż nadal w zamkniętych środowiskach, są proroctwa, uzdrowienia, uwolnienia, słowa poznania itd.

Dla ludzi to by faktycznie była tylko popisówka magiczna ... Świadomość obecności charyzmatów, i tych nadzwyczajnych i tych zwyczajnych, jest blisko zerowa. Wiedza o nich także


Tak, ale wiedzy o charyzmatach nie da sie przekazać na Eucharystii - nie takie jest jej zadanie. Nie zarzucam nikomu, że robi show, mówię tylko, ze trrrzeba uważać,a by tak to nie wyszło przypadkiem. NIestety dla człowieka, który nie ma relacji z Bogiem, który nie spotkał sie z charyzmatyczną posługą kościioła, moze to być tak widziane. Trzeba szukać złotego środka. Nie bać się, ale działać roztropnie i delikatnie.

To wspólnota, a nie eucharystia jest miejscem dogłebnej formacji. Podczas kazania można przekazać co najwyżej zarys, zachętę. Dlatego musimy wychodzić do tych ludzi z Dobrą Nowiną, eangelizować ich itp. Zapraszać do wspólnot.

Moja wspólnota SNE w Poznaniu zawsze raz w miesiącu prowadzi mszę z modlitwą o uzdrownienie. Jest ona po ostatniej mszy parafialnej i jest dla kazego, kto chce przyjsć na nią. Przychodzi masa ludzi z całego Poznania. Staramy sięzaqwsze delikatnie wprowadzać ludzi w to, co będzie Bó działąć po mszy, podczas modlitwy o uzdrowienie.
Czy na tych Mszach przede wszystkim głosi się Chrystusa - Jego Wcielenie, Życie, Śmierć i Zmartwychwstanie KIeydśucestnizyłąm w takich Mszach, nawet byłą mw grupie rozeznającej, służyłąm charyzmatem słowa poznania, ale zauważyłam, że większość ludzi tak naprawdę nie przychodzi bo wierzy w Chrystusa i Chrystusowi, ale liczą na cud, jak na przedstawienie; to osoby traktujace chorobę jak dopust Boży, chodzące z równą nadzieją na seanse chiromancji, do wróżbitów, szmanów, lekarzy i na Msze Ewentualnei z przyzwyczajenia, bo cleem tych spotkań nie jest spotkanie z Jezusem ale uzdrowienie.

A przecież celem uzdrowień Chrystusowych nie były one same w sobie, ale okazanie Bożej chwały, znak dla nawrócenia ludzi. A tak wielu nie chce się nawrócić, tylko nie chce cierpieć, co też rozumiem oczywiście

To trochęjak traktowanie Boga jak katlogu zamówień: pójdę a nużwidelec cośwygram

Ja rozumiem, że to desperacja w chorobie i to też rozumiem,sama jestem chora, ale cel jakim jest Boze życie i nawrócenie jest wogóle często pomijany

Nie krytykuję dzieła jako takiego, ale widzę pewne wynaturzenie, odebranie pierwotnego celu

Raz uczestniczyłam w Mszy z orędziem ewangelizacyjnym i z modlitwą o uzdrowienie. Nauczanie powiedział pewien katolicki charyzmatyk. Widziałam reakcje ludzi, oni naprawdę mieli w sobie ogromną chęć zmiany życia i nawrócenia. To było jego celem. A dopiero potme byłą modlitwa o uzdrownienie. I Duch działał, było kilkadziesiąt uzdrowień, a co ważniejsze, ludzie wracali do Boga. Te uzdrowienia były liczne i trwałe. Bo ludzie trwale zmienili swoje życie.

W dzisiejszy ch Mszach o uzdrownienie - jak sama nazwa mówi - brakuej mi tego orędzia ewangelizacyjnego, któe powinno być zawsze pierwsze. Wtedy ktoś kto się nawraca łatwiej przyjmuje fakt, że jeszcze nie jest uzdrowiony, bo rozumie, że Bóg może mieć dla niego bardoz różne plany, i każdy Boży plan jest dobry. A ktoś kto idzie dla uzdrowienia, po jakimś czasie może się poddać, a jego wiara jeszcze osłabnie od poczucia rozczarowania i niechęci.

----- Staram się poprawić wszystkie literówki, ale jak coś pominę to przepraszam, nie mogę później poprawiać pomyłek..
No właśnie. Na czuwaniu odnowy w Częstochowie na warsztatach ewangelizacyjnych i nie tylko, mocno podkreślali, abyśmy nie gasili Ducha, abyśmy nie gasili charyzmatów, bo gdy my nie pokażemy charyzmatów światu, to diabeł zrobi falsyfikaty (uzdrowienie -> bioenergoterapia, proroctwo -> wróżki). Odnowa działa od ponad 20 lat a dalej jest czymś mocno zaściankowym w kościele. Z drugiej strony słyszę głosy, że trzeba uważać itp. Czy te głosy czasem nie boją się reakcji ludzi, którzy nie wiedzą co jest grane i mówią różne cuda? A może dlatego nie wiedzą co jest grane, że my uważamy i jesteśmy ostrożni? (takie moje wybzdurzenia). Jestem z odnowy, w której nie ma zbyt wielu specjalnych charyzmatów, niektórzy mają dar języków i tyle. Ale cała nasza odnowa boi się strasznie pokazywać charyzmaty. Sam się boję tych języków używać nawet w czasie naszych spotkań modlitewnych. Jak powinno się postępować? Prosze o konkretne odpowiedzi jeśli powinniśmy być ostrożni to dlaczego i po co. A może właśnie powinniśmy to co słyszymy na ucho WYKRZYKIWAĆ na dachach i może także w językach? Czego się boimy? Również się boję, ale czego się boję? Może ten strach pochodzi od diabła, któremu musi być rzeczywiście nie w smak abyśmy pokazywali dary Ducha Świętego światu. A co on bidny może uczynić na nasze dary? Ano straszy nas nie wiadomo czym. Jak się mylę to poprawiajcie, bo to ważne.

Do anniki: pięknie by było gdyby zawsze było z ewangelizacją i popieram Cię tu bardzo - róbmy zawsze z ewangelizacją. Ale po pierwsze to róbmy! Bo ludzie straszne rzeczy przeżywają - ktoś jest chory i słyszy o bioenergoterapeucie, a nie słyszy o Mszy z uzdrowieniami, to idzie do bioenergoterapeuty. I kogo tu jest wina? Tego chorego? Może nawet i słyszał, że bio jest niedobre, może i słyszał w Radiu Maryja, że pochodzi od diabła. Ale nie słyszał W Radiu Maryja, że są Msze z uzdrowieniami. A od nas też nie słyszał, bo my się boimy chyba tego, że ktoś sobie coś pomyśli, bo czego innego?
No niestety, takie błędne koło, masz rację. Czyli z tego co mówicie, to nie chować, tylko z rozsądkiem wprowadzać "na rynek" duchowy, biorąc pod uwagę odporność i potencjał przyjmowania nowości przez ludzi, jednocześnie nie oganiczając Ducha Świętego
A co znaczy z rozsądkiem i czy są jakieś granice potencjału przyjmowania nowości przez ludzi? O co tu chodzi?
No dobra, skrót myślowy mi się zrobił

Chodzi mi o to, że jak chcemy mówić ludziom o charyzmatach w dziesiejszym Kościele ,to nie można zacząć np. od uwolnienia, bo po pierwsze ludzie i tak nie zrozumieją od pierwszego kopa, albo co gorsza powiedzą, że jakiś tam mag Alfiniusz czy jeszcze wróżka Rozalia też tak duchy wzywała i się jej słuchały

Trzeba stopniowo, wyrozumiale, a co najważniejsze - wraz z formacją duszpasterską. U nas jeden z wikarych ( kurczę, do Francji go wysłali ) przez 2 lata jak u nas był, to regularnie co któreś tam kazanie wprowadzał trochę wiedzy o charyzmatach, także jak sie już pojawiły, to nie były dla ludzi magią itp, ale wiedzielii, że to Bóg działa

--------------

Na marginesie: proszę, mówcie mi, jak coś zakręcę, bo niestety to taki mój dziwny nawyk, że mówię i piszę na skróty, i potem dziwadła wychodzą Postaram się pisać całościowo
Pierwsze musi być pierwsze, a pierwasz zawsze winna byćEwangelizacja. Głoszenie Dobrej Nowiny pozwala człowiekowi poznać Boga i zbliżyć siedo Niego. Kerygmat rodzi wiarę. Wiara zaś potrzeban jest do tego, aby Bóg działął cuda i znaki. Inaczej ludzie nie zrozumieją i to, co zobacza bedzie dla niech magia i szamanizmem.

Wszędzie tam, gdzie głoszona jest Dobra Nowina, Bóg potwierdza jej prawdziwość swoją mocą. Rzecz w tym, zęby nie robić tego, co robić winniśmy byle jak, ale czynić rzecz właściwą w damnym czasie i miejscu. Ludzie potrzebuują Dobrej Nowiny. Potrzebują Jezusa. Głośmy im ją, by uwierzyli, a nie będzie problemu jak posługiwać charyzmatami podczas mszy parafialnych.

Zalecenia duszpasterskie są jednak takie, by czynić to ostrożnmie, by nie czynić widowiska, a jeżeli to możliwe nawet oddzielać modlitwę o uzdrowienei od samej Eucharystii. Euchjarystia bowiem zawsze będzie mieć wyższą wartość od modlitwy o uzdrowienie. Bóg działa takze w zwyczajnych mszach parafialnych i nie potrzebuje do tego manifestacji znaków i cudów. Człowiek wierzący porzyjmując Ciało Chrystusa spotylka sięz nim sam na sam. To szczyt i źródło mistyki chrześcijańskiej.

(...) albo co gorsza powiedzą, że jakiś tam mag Alfiniusz czy jeszcze wróżka Rozalia też tak duchy wzywała i się jej słuchały

Spoko - rozumiem to - jednak Kościółzaleca roztropne działanie z miłością. Wydano na temat Eucharystii i modlitwy o uzdrowienie ostatnio kilka dokumentów bo było sporo przegięć i nadużyć. Roztropna miłość - to zleca kosćiół wsłuychany w Ducha Świętego.
Chodzi mi o to, że bardzo podlegam temu strachowi. Dużo łatwiej byłoby mi z nim walczyć, gdybym wiedział, że nie muszę się przejmować niczym. Zidentyfikowałbym strach i walczył, albo bym wygrał albo przegrał bój. A tak to muszę jeszcze uwzględniać 'roztropną miłość, którą zaleca Kościół', co zły wykorzystuje do podsycania we mnie strachu i utrudnia zwalczanie go. Zwłaszcza, że jest to pojęcie całkiem dla mnie mętne, coś jak antysemityzm. Nie mam pojęcia kiedy miłośc jest roztropna, a raczej nie mam pojęcia kiedy nie jest roztropna. Czy moglibyście dać jakieś konkrety (ja jestem mężczyzną i do mnie trzeba konkretnie), żebym mógł umieć zweryfikować, ocenić i zastosować w praktyce?
Janheski

Chyba trochę źle zrozumiałeś te słowa moje, które cytujesz - chodziło mi o to, że jeśli ludzie nie zostaną odpowienio uformowani, to uznają, że posługa Kościoła niczym się nie różni od usług wróżek i innych głupot. I udadzą się "gdziekolwiek", bo co za różnica, czyli właśnie do wróżek polecanych przez sąsiadki, koleżanki, reklamę telewizyjną. Tylko o uniknięcie tego zagrożenia mi chodziło. Nie boję się opinii ludzi dopóki działam w zgodzie z wolą i nauką Bożą.

Pozdrawiam
Właśnie dlatego ważne jest zachowanie kolejnosci - ewangelizacja zawsze poprzedza posługę Charyzmatyczną. Jezus jest dobrą Nowiną w imię której czynimu znaki i cuda mocąChrystusa.

Moze temat dziwnie brzmi - brak mi innego sformułowania w tym momencie - ale chciałabym zaproponować dyskusję na temat "wprowadzenia" charyzmatów na Mszy Świętej, takiej parafialnej.
A czy spowiedź sakramentalna nie jest "cudownym" charyzmatem, który "jest w akcji" przez cały rok, na okrągło w każdej świątyni parafialnej i nie tylko?

To też
Jednym z nierozumianych przez nas charyzmatów jest miłość nieprzyjaciół.Jest ona trudna,ale w modlitwie Ojcze Nasz spotykamy słowa:"...i odpuść nam nasze winy,jako i my odpuszczamy naszym winowajcom".Tu niewątpliwie potrzeba natchnienia by przezwyciężyć zamykające serce uprzedzenia.

Jednym z nierozumianych przez nas charyzmatów jest miłość nieprzyjació
Tu na forum niewątpliwie ćwiczymy sie w tym właśnie charyzmacie
Ogólenie z tgo co widze to ludzie raczej boja sie zmian bo ja sie charyzmatow sam nie wiem co bym zrobil gdyby nagle ktos obok mnie zaczol lewitowac albo mowic w obczym jezyku albo ja sam raczej balbym sie tego.Nie znam osobiscie przypadkow ludzi z charyzmatami to jest cos niepospolitego i faktem jest ze się o Tym nic nie mówi(tylko czemu ? ).ja bym chcial posluchac o Tym czasem to cos innego nicz nasze zwykle problemy.
Lewitować to nie charyzmat. A co do darów nadnaturalnych, jakim jest m.in. dar języków to faktycznie żeby nie wzbudzać chorej fascynacji i dziwnego zamieszania to raczej nie sa to dary które prezentuje sie ot tak bez wstępu i przygotowania "publiki".

A co do darów nadnaturalnych, jakim jest m.in. dar języków to faktycznie żeby nie wzbudzać chorej fascynacji i dziwnego zamieszania to raczej nie sa to dary które prezentuje sie ot tak bez wstępu i przygotowania "publiki".


A czy spowiedź sakramentalna nie jest "cudownym" charyzmatem, który "jest w akcji" przez cały rok, na okrągło w każdej świątyni parafialnej i nie tylko?

Dobre to Ksiądz to wesoły ludzik, doprawdy

A ja chciałam zapytać...dlaczego w pewnej wspólnocie nie są odkrywane charyzmaty - w sensie proroctwa i innych nadprzyrodzonych, chociaż wspólnota istnieje czas jakiś? Co o tym myślicie?

A ja chciałam zapytać...dlaczego w pewnej wspólnocie nie są odkrywane charyzmaty - w sensie proroctwa i innych nadprzyrodzonych, chociaż wspólnota istnieje czas jakiś? Co o tym myślicie? Może jest zbyt zdrowa ?
Szuka Boga a nie podniet emocjonalnych.

Szuka Boga a nie podniet emocjonalnych.

Tutaj raczej wprost przeciwnie, a jeśli o mnie chodzi - już dawno przestałam się "fascynować" charyzmatami
Dla Marka zf=zdrowa wspólnota to wspólnota kontemplacyjna, inne są"be"

Nie każda wspólnota musi być ekspresyjna, to fakt . Może po prostu taka droga tej grupy Albo po prostu brak tam jedności...

Dla Marka zf=zdrowa wspólnota to wspólnota kontemplacyjna, inne są"be" Prawdę mówiąc nie (choć to ciekawy pomysł).
Całkiem zwyczajnie uważam że oczekiwanie charyzmatów nadzwyczajnych przytłacza charyzmaty mniej "efektowne".
Popatrz jak to wygląda : brak "ekscesów" powoduje takie pytania na sieci - jakoś nie spotkałem się z pytaniem w rodzaju :
"już pół roku jesteśmy wspólnotą, a nie widzę byśmy więcej przystępowali do Eucharystii"
albo
"już pół roku jestem we wspólnocie, a moje stosunki z mamą są wciąż kiepskie".
Tutaj to nawet nie wspólnota kontemplacyjna. Dzisiaj byłam na spotkaniu to ludzi obserwowałam. Niektórzy się modlą, inni śpią i myślami są zupełnie gdzie indziej (to chyba większość) i w ogóle jakby byli na pogrzebie żadnej ekspresji, a inni znowu w posłudze śpiewem widzą okazję do urządzenia koncertu.
Ale zaloze sie,ze sa tacy, ktorzy bezinteresownie i nie koniecznie zalozywszy zespol spiewaja Panu. Nawet w domu czy na samotnej wycieczce mozemy spiewac Panu, tylko ze tu brakuje wspolnoty.Bo owszem - mozna w samotnosci i tez nie jestem temu przeciwny, ale tak sie sklada ze nie mam braci i siostr i do samotnikow raczej nie naleze.

A wogole to nie rozumiem, dlaczego sa narzekania zamiast dzialania, przygnebienie zamiast wiary i nie rozumie sie chrzescijanskiej radosci (patrz: opinie niektorych uzytkownikow na temat tanca liturgicznego, wielbienia Pana darem jezykow). Jest tez dziwny lek przed przyjmowaniem Komunii na reke. Czy przypadkiem nie postawilismy "litery" ponad "ducha" w naszym zyciu ? Przeciez Kosciol nie zabrania nikomu z radoscia wielbic Pana. Malo tego. Nawet w psalmie responsoryjnym slyszymy nieraz: "wielbi dusza moja Pana i raduje sie duch moj w Bogu - Zbawcy moim". To akurat Magnificat byl. Ale jest tez w takich psalmach responsoryjnych takze wyrazna mowa o chwaleniu Pana tancem.

Chrystus rzekl : "Moje jarzmo jest slodkie, a Moje brzemie lekkie".

Chrzescijanstwo jest oczywiscie wymagajace, ale nie badzmy "smiertelnie powazni" i nie drzyjmy jakbysmy obawiali sie jakichs kar. Pismo mowi w Starym Testamencie : "nie wydawaj duszy swej smutkowi", a Pismo glosi przeciez sama madrosc Boza wieksza od madrosci ludzkiej.

Pismo glosi przeciez sama madrosc Boza wieksza od madrosci ludzkiej. To stara i znacząca Prawda. Nie jest jednak ona równoważna przyjęciu że jak ktoś robo coś niemądrego, to znaczy że robi to "według Mądrości Bożej" a "ludzie tego nie pojmują"

Ale zaloze sie,ze sa tacy, ktorzy bezinteresownie i nie koniecznie zalozywszy zespol spiewaja Panu.

Jasne, że są. Nie mnie oceniać cudze intencje. Niektórzy rzeczywiście angażują się i prawdziwie poświęcają dla służby, ale niektórzy...to widać czasem, czy ktoś robi coś z daru serca, czy szuka siebie.

Annnika, nie wiem czemu uparłaś się na prywatne rajcowanie, gdyż ponieważ nigdzie nie piszę o używaniu charyzmatów poza posługą we wspólnocie Kościoła. czytam sobie właśnie kolejna książkę o Duchu Świętym i Jego darach - tym razem Kudasiewicza - gdzie po raz kolejny autor piszę/przekonuje że charyzmatykiem jest każdy ochrzczony, że do tego aby je mieć czy aby nimi posługiwać nie trzeba być w jakiejś 'dodatkowej' grupie w ramach Kościoła. no to skoro tak, to czemu moje pytanie o naukę służenia charyzmatami ogranicza się jakby to była jakaś wiedza tylko dla wtajemniczonych dla ludzi z określonych grupek, co więcej nazywając to "prywatnym rajcowaniem" - w sumie nie wiem czym?
a już zupełnie jest to bez sensu jeśli to ma być "szkoła" czyli dla tych co nie potrafią, a uczestnikami mają być tylko ci co już są w jakichś wspólnotkach gdzie i tak już posługa oraz jakaś forma szkolenia w tej sprawie istnieje, natomiast zamknięcie się na całą resztę. jak to się ma wobec postulatu wzajemnego budowania się, w tym przez charyzmaty - choćby charyzmaty ogólne.
offtop się ciągnie jak mi każesz wyjaśniać to co powinno być oczywiste, a ty zamiast odpowiedzieć wprost, to mi tu jakieś banialuki o rajcowaniu i zbywanie.

a propos drugiego offtopa i prywatności w użyciu charyzmatów, to owszem, są dla zbudowania Kościoła, ale także, zgodnie z nauka św. Pawła, dla zbudowania/uświęcenia charyzmatyka (wszystkie charyzmaty, a nie tylko glosolalia) - tak przynajmniej uczy ów poważany w środowiskach teologicznych biblista.

dobrze, zatem aby nie ciągnąc rozumiem, że stanowisko organizatorów jest takie: uczymy tych co już umieją a nie robią tego tak jak my, albo są niepewni w tym co robią, w obrębach grupek wybranych, a dla reszty nie ma oferty bo nie. niech sobie będą, jak to się lubi mówić w takich kręgach, niedzielnymi katolikami, a jak się nawrócą i do jakichś dodatkowych grupek wstąpią to dopiero wtedy zapraszamy. wspólnotki wtórne mają w KK monopol w tej dziedzinie, aa no i jeszcze święci.

teraz mnie już zupełnie zniechęciłaś. z mojej strony EOT.


Hmm, ciekawe zagadnienie poruszyłyście. Szkoda, że nie było w tamtejszym temacie merytorycznej dyskusji, ale liczę na to, że zaistnieje ona tu - we właściwym do tego miejscu.
Co do poruszonego przez Spioha tematu... myślę, że jak najbardziej to sama Wspólnota Kościoła jest podstawowym miejscem rozpalania charyzmatów i posługi nimi. Oczywiście nie w sposób chaotyczny ani "dla własnej chwały", nie traktując charyzmatów jako rajcujące zabawki, ale pamiętając, że właśnie Kościołowi są dane i w Kościele powinny dojrzewać i owocnie pracować dla zbudowania i uświęcenia Wspólnoty, a pośrednio też charyzmatyka. Nie można jednak nie brać pod uwagę okoliczności, w jakich przychodzi posługiwać charyzmatami. Powiedzmy sobie szczerze, mało która parafia jest gotowa w taki sposób przeżywać swoją codzienność. Nie mówię tu oczywiście jedynie o charyzmatach nadzwyczajnych, ale nawet o świadomej posłudze tymi najbardziej zwyczajnymi charyzmatam. Jeśli więc na dzień dzisiejszy posługa w parafii jest niemalże niemożliwa, należałoby rzeczywiście formować do posługi charyzmatycznej raczej we wspólnotach. Oczywiście nie możemy zapomnieć o tym, że docelowo ma być inaczej - to w parafii, która ma być wspólnotą wspólnot, mamy prowadzić owocną posługę charyzmatyczną. Powiedziałabym nawet, że nie tylko w parafii - ale i na poziomie diecezji, kraju i całego Kościoła. I tak się w dużym stopniu dzieje, jak chodzi o diecezje czy Kościół w świecie - posłucha charyzmatyczna jest tu związana ze sprawowanymi urzędami, charyzmat związany jest z urzędem. Często jednak brakuje świadomości, a przez to - moim zdaniem -również owocności tej posługi. Wydaje mi się, że świadome posługiwanie charyzmatami zwyczajnymi, również tymi związanymi z urzędami w Kościele, zaowocowałoby nauką owocnej posługi w ogóle, i jednocześnie otworzyłoby wspólnotę lokalną również na charyzmaty nadzwyczajne i posługę nimi. Co Wy na to?
dzięki za nakierowanie na wątek. widzę że jest co poczytać - ile niedoformowania w samych formujących się i chcących nauczać innych... jeszcze nie cała lektura za mną, ale niechybnie odezwę się niebawem.
Generalnie problem jest taki, że wokół charyzmatów momentalnie powstaje otoczka "tajemniczości", "specjalności", jak tylko się pojawią. Mnóstwo konserwatywnych kapłanów absolutnie nie zgadza się na obecność posługi charyzmatycznej w zwyczajnym życiu Kościoła, nie ma mowy o Eucharystii w tym "duchu" itd. Pozostają msze wspólnotowe. Też z tego powodu, że osoba nie zaznajomiona z charyzmatem może poczuć się zagrożona, totalnie „poza tematem”, a nawet zgorszona czymś nieznanym. Gorszyć innych nam też nie wolno... a osoby posługujący z tymi nieznającymi charyzmatów są w mniejszości.

Z racji tego, że konkretne charyzmaty to konkretna bardzo odpowiedzialna posługa, dlatego dalsze kształtowanie posługującego musi być pod dobrą opieką, nie indywidualnie - stąd kwestia nauki pod okiem doświadczonych nauczających, stąd konkretne nawet nie do końca zamknięte warunki - uczymy się posługi, która niejednokrotnie będzie wkraczać w intymność, wnętrze człowieka. Trzeba wiedzieć, jak się z tym uporać. Posługa charyzmatyczna to też nie jest sielanka i super odjazd czy fajna zabawa. To często krzyż, na którzy nierzadko się nie godzimy, wolimy przyjąć co fajne, a to także mega odpowiedzialność za siebie i innych.

Druga kwestia to niestety problem nadużyć i błędnej interpretacji. Posługa na konkretnym terenie, z doświadczonym ludźmi daje możliwość skorygowania osobistych , nie Bożych interpretacji. Musi być osoba rozeznająca. Musi być ktoś, kto będzie pewnego rodzaju kompasem, ktoś, kto ma takie doświadczenie i obdarowanie, które pomoże rozstrzygnąć, co pochodzi od Boga a co nie. We wspólnocie – i to nie jest zamykanie zabawek na swojej piaskownicy – jest miejsce rozeznania, łatwiejsze do opanowania w 40 osób niż 300.

Wyobraźcie sobie teraz publiczny występ osoby, które wydaje się, że jest prorokiem, albo wydaje się, że ma dar poznania. Ile osób może się mylnie zasugerować

[ Dodano: Sro 16 Cze, 2010 17:23 ]

Z racji tego, że konkretne charyzmaty to konkretna bardzo odpowiedzialna posługa, dlatego dalsze kształtowanie posługującego musi być pod dobrą opieką, nie indywidualnie

No ale są osoby które np. Modla się Językami w modliitwie osobistej.
Jest pewna osoba która sama podczas modlitwy osobistej zaczyna sie modlić jezykami.
I to o tyle ciekawie ze po francusku a oczywiscie nigdy tego jezyka się nie uczyła
Dar języków to specyficzny charyzmat, niektórzy w ogóle się zastanawiają, czy to stricte charyzmat, czy raczej trzeba mówić o "darze" On jest dany przede wszystkim do budowania siebie samego, o czym bodaj pisze św. Paweł. Funkcja budowania wspólnoty przy jednoczesnej modlitwie w językach oczywiście też występuje, ale to nie jest cel bezpośredni.
No racja , budowanie wspólnoty bardziej opiera się na charyzmacie proroctwa, uzdrowienia chociaż jakby popatrzeć to czasem i na tych językach jeżeli podczas modlitwy wspólnotowej ktoś zacznie mówić lub śpiewać w językach a inny dostanie ich tłumaczenie dla wspólnoty
A to tak, ale wtedy to jst proroctwo w językach
W ogóle wiecie dziś opowiedzieli mi genialną Historię.
Modlitwa o uzdrowienie , koleś dostaje sobie zaśnięcia w Panu. Pada na ziemię i rozwala sobie głowę i to tak paskudnie że trafił na ostry dyżur. Facet sobie myśli " No Panie Boże , modlitwa o uzdrowienie a Ty mi tu takie ? "
Do tego przy zaśnięciu nic mu się stać nie powinno i wszyscy myślą co jest grane.
Kolo Trafia na ostry dyżur i bardzo zadziwił lekarzy i nie potrafili tego zrozumieć .
Okazuję się że koleś miał guza który przy upadku i wytworzonym podczas zaśnięcia obrażeniu pękł i do tego został wykryty dlatego koleś wyzdrowiał.
Po prostu jak mi to opowiadali to szczena mi opada i to równo
Ojciec E. Tardif opowiadał, jak człowiek pewien modlił się wiele lat o uzdrowienie kręgosłupa (mocno zniekształcony po wypadku). Wracał zły po kolejnych rekolekcjach "uzdrowieniowych", że znowu nic. Gdy wraca łna parking zdejmowano akurat banery czy cóś tam. Jeden spadł i belka od banera uderzyła tego mężczyznę w plecy. Padł nieprzytomny, w szpitalu okazało się, że nowy "uraz" poukładał mu kręgi poprawnie
Hahahahahaha To go Pan Bóg grzmotnął w plecy
Czasem Pan Bóg ma takie sposoby na działanie że człowiekowi szczena opada

Dar języków to specyficzny charyzmat, niektórzy w ogóle się zastanawiają, czy to stricte charyzmat, czy raczej trzeba mówić o "darze" On jest dany przede wszystkim do budowania siebie samego, o czym bodaj pisze św. Paweł. Funkcja budowania wspólnoty przy jednoczesnej modlitwie w językach oczywiście też występuje, ale to nie jest cel bezpośredni.

Co też koleżanka za bzdury opowiada i rozumuje na opak. Dar języków jest właśnie darem dla pogan (którzy w owym czasie mówili innymi językami niż żydzi). Charyzmatyk zyskuje na tym darze najmniej (nie wie co mówi) a najwięcej inne osoby, szczególnie te znające ten język.


1 Kor 14:22
22. Tak więc dar języków jest znakiem nie dla wierzących, lecz dla pogan, proroctwo zaś nie dla pogan, lecz dla wierzących.
(BT)


Ehh... szkoda, że niektórzy starają się być tu większymi ekspertami niż św. Paweł.
a zdanie kolejne
1 Kor 14,23nn
Kiedy się przeto zgromadzi cały Kościół i wszyscy poczną korzystać z daru języków, a wejdą na to ludzie prości oraz poganie, czyż nie powiedzą, że szalejecie?
Gdy zaś wszyscy prorokują, a wejdzie [na to] jakiś poganin lub człowiek prosty, będzie pouczony przez wszystkich, osądzony i jawne staną się tajniki jego serca; a tak, upadłszy na twarz, pokłoni się Bogu, oznajmiając, że prawdziwie Bóg jest między wami.


a co do budowania innych i siebie darem języków:

Jeżeli korzysta ktoś z daru języków, to niech mówią kolejno dwaj, najwyżej trzej, a jeden niech tłumaczy. Gdyby nie było tłumacza, powinien zamilknąć na zgromadzeniu; niech zaś mówi sobie samemu i Bogu.
zatem człowiek zawsze sam odnosi korzyść przy mówieniu językami, natomiast inni wtedy gdy jest tłumacz.


zatem człowiek zawsze sam odnosi korzyść przy mówieniu językami, natomiast inni wtedy gdy jest tłumacz.


Nie całkiem. Raczej:


1 Kor 14:13-14
13. Jeśli więc ktoś korzysta z daru języków, niech się modli, aby potrafił to wytłumaczyć.
14. Jeśli bowiem modlę się pod wpływem daru języków, duch mój wprawdzie się modli, ale umysł nie odnosi żadnych korzyści.
(BT)

O darze języków jest konkretny temat.
Tak więc odpowiedź w stosownym temacie