ďťż
Strona początkowa UmińscyCzy możliwe jest połączenie sztuk walki z moralnością ?Aktualizacja forum i mozliwe problemyMożliwość dodawania numeru GG !!Możliwość małej edycji (tak to nazwijmy) !!Bóg - jak to możliwe, że nie ma początku?Czy ekumenizm jest możliwy?Sopcast i pokrewneRozwody - przyczyny, statystyki itd.Ligi europejskiePoszukuje osoby kompetentnej w sprawach religii
 

Umińscy

Nie, to nie jest w sumie aż taka prosba o pomoc, ale cos w tym stylu, jakby nie patrzec...
wicie, kiedys bylam jakos poukladana z bogiem, ale cos sie zmienilo... w moje zycie wdarly sie narkotyki (amfetamina) i chociaz juz ich nie ma, to stopniowo coraz bardziej oddalam sie od boga. Jesli wogole tu jest jeszcze mowa o oddalaniu, bo juz dalej chyba nie da sie odejsc.
Nie jestem w stanie patrzec na wizerunek jezusa, na krzyz... czy cokolwiek w tym stylu;/ zaraz przechodza mnie max dredszzcze. nawet teraz jak pisze te slowa... niedawno z pokojy pozbylam sie wszytkich obrazkow i zdjelam krzyz ze sciany... i jak widac nie jestem nawet w stanie napisac slowa jezus z wielkije litery...
wogole bnie wiem co sie dzieje ze mna... w glowie rodza mi sie rozne slowa n iezbyt mile jesli chodzi o boga,... w sumie nawet takie jakby bluzniertswa
czy ktos wie o co tu moze chodzic??
poza tym, znam odnowe jesli o to chodzi i uczeszczalam na spotkania nawet jakis czas, ale teraz to nawet nie pamietam kiedy ostatni raz bylam w kosciele;/
licze na odzew... pa

Harpoon:)


Droga Harpoon. A może czas na spowiedź??? Nie zastanowiłas się, że może otrzymujesz takie "sygnały" bo Pan Bóg, którego imię nie przechodzi Ci przez gardziołko , przynagla do nawrócenia? Czy to nie sygnał, że skoro dręczą Cię takie okropieństwa, to czas coś z tym zrobić?
Lekarz jest jeden. Daj Mu pocałować Twoje kuku...
jaka znowu spowiedz?? nie dam rady... wiesz Offca... nie czuje sie na silach wejsc do kosciola a co dopiero do kondfesjonalu;/
Harpoon, od czegos trzeba zacząć... W zbyt głębokie bagno wdepnęłaś z tego co widzę. I jeszcze się dziwisz, że nie możesz wejść do kościoła, patrzeć na krzyż, wymawiać imienia JEZUS? Mnie to wcale nie dziwi. Żeby to odwrócić musisz wykopać ze swojego życia złego, bo to on Ci życie zaświnił. Pierwszym krokiem będzie chyba okazanie woli wywalenia z siebie tego szajsu. Ale sama tego nie zrobisz, uwierz mi. Ja się codziennie zmagam ze swoimi słabościami i grzechami... Do tego potrzebny jest Bóg. To super Gość! Nigdy niczego Ci nie odmówi, a zwłaszcza pomocnej dłoni!
Zrób ten pierwszy krok! Trzeba byc silnym. To szatan nie pozwala Ci wejść do kościoła, to on Cie zniechęca do wszystkiego co związane z Bogiem. Uwierz mi, wiem co to znaczy trwać w grzechu ciężkim... Po prostu powiedz mu NIE, a Bogu powiedz TAK. Jeśli tylko chcesz. Bo może wcale nie chcesz się od tego uwolnić? Odpowiedz sobie na to pytanko.


Musisz zrobic pierwszy krok. Jak Bóg ma zaistnieć w Twoim zyciu jak Ty mu nie pozwalasz na to. Wiszisz Jezus jest niestety dżentelmenem i w butach sie do twego domu nie wepcha.
Czytałem Twój post i zastanawiałem się co Ci odpowiedzieć. Ale Offca dała konkret. Myslę, że w walce z szatanem moga nam pomóc sakramenty. Idz do spowiedzi i zych eucharystią.
Harpoon!

Po pierwsze witam! Mimo wszystko widzę po tym co napisałaś, że czegoś szukasz a raczej Kogoś! Gdyby tak nie było to nie napisała bys tego! Nie bałaś się również przyznać to pewnych pomyłek, które nie są nam obce!

Tego co teraz napisze nie traktuj jako pouczenia, ja tym żyję i tego doświadczam co i proponuje tobie!

1. Chyba twoja trudność polega na tym, że chyba nie zabardzo jesteś przekonana o Miłości Boga do Ciebie! Takie odnosze wrażenie, stąd chyba twoje "wyrzucanie" obrazków. Sam niekiedy w podobny sposób się zachowywałem niechcąc Go widzieć. To jednak wg mnie tylko ludzka próżność. Bóg dla Ciebie stworzył świat, dla Ciebie stał się człowiekiem, stworzył Ciebie dla Ciebie samej. Dlaczego? Poprostu, bo Ciebie kocha do szaleństwa! To jest miłość Boga, w której nie ma miejsca na zachowanie w stylu: kocham Ciebie bo dobrze wczoraj postąpiłaś, bo fajnie wyglądasz itd. On kocha bez względu na wszystko. Ilekroć upadam i myśle sobie, że jestem do bani właśnie w spowiedzi /taka niby dziwna praktyka/ odnajduje znów na nowo sens życia, bo wiem, że jest Ktoś kto mnie kocha.

2. Mimo wszystko masz świadomość, że nie wszystko jest idealne, że pewne rzeczy dobra nam nie dają. A chyba nawet, że potrzebujemy czegoś więcej. Są sprawy, które nie pozwalają nam przeżywać szczęścia. Pełni szczęścia! Bó mówi nam, że to nasza słabość - grzech. Ale czy On nas potępia? Nie!!!! On nas kocha dalej. Dlatego Jezus - Bó dla Ciebie umarł. Specialnie dla Ciebie! Po to abyś mogła doświadczać nowej radości, która jak się zacznie nigdy się nie skończy. Jego śmierć jest dla Ciebie, Jego zmartwychwsatnie jest dla Ciebie. On nas nie potępia, ale nas zbawia. On Jezus Ciebie kocha i czeka na Ciebie.

Nawet jak tego jakoś nie przyjmujesz to chociaż bym zaryzykował, nic na tym nie stracisz a tylko możesz zyskać. Bóg właśnie w spowiedzi czeka na twój krok. Mówisz, że to trudne, nie przeczę temu, sam tego doświadczam. Jednak zawsze idę do Niego i wygrywam, bo wchodze w Jego miłość.
hmm... moze to prawda, ze czegos szukam, skoro tu sie pojawilam... i nie wiem czy chce sie od tego uwolnic, ale chyba tak... boje sie takiego zycia...
wlasnie odkad ta niechec do boga tak sie nasilila, znowu ciagle mysle o narkotykach, a juz trzy tygodnie wytrzymalam bez nich...
maxmnie ciagnie do tego co zle...
i rzeczywiscie... nie do konca wierze w boze milosierdzie, w to ze on bylby w stanie wybaczyc mi to, co zlego zrobilam:(
Zły trzyma Cie w swoich kleszczach, ale podpisuję się pod tym co powiedział Gregoriano. Nie miałam może takich "przygód" jak Ty, ale nie raz doświadczałam grzechu ciężkiego i im dłużej w nim trwałam, tym bardziej chciałam się pozbyć Boga z mojego życia. Myślałam, że bez Niego żyje się lepiej i lżej. Byłam obrażona na Boga. Czułam obrzydzenie wchodząc do kościoła, patrząc na kapłanów i ludzi modlących się. Wszędzie gdzie był jakiś boży wizerunek, odwracałam głowę, bo brało mnie na mdłości kiedy patrzyłam na Niego... Zniechęcałam się do wszystkiego co związane było z wiarą. Spowiedż do której mimo tego ciężaru miałam zamiar iść, oddalała się ode mnie z dnia na dzień. Odkładałam ją tak, bo odczuwałam tą niechęć. Nie chciało mi się robić rachunku sumienia. Uważałam to za bezsensowne. Ale w końcu szłam... I życie zupełnie inaczej wygląda "po" niż "przed". Lepiej, dużo lepiej.
Wszystko wskazuje na to, że powinnaś naprawdę coś z tym zrobić. Jak mowił Gregoriano, niczego nie stracisz. U Boga można tylko zyskać. Z Nim życie jest o wiele lepsze, choć nie zawsze łatwe. Trzeba umieć żyć z Bogiem. Ja się tego uczę odkąd się nwróciłam.
Zawsze się zastanawiałam dlaczego ludzie na siłę chcą żyć w nieszczęściu, cierpieniu, w złu... Dlaczego doprowadzają się na siłę do czegoś takiego? Przecież naszym celem jest szczęście! Czy Ty czujesz się szczęśliwa żyjąc tak jak żyjesz? Czy dla Ciebie tym "szczęściem" jest strach? Uzależnienie, którym jesteś zniewolona? Nienawiść?
Szczęście można osiągnąć tylko przy Bogu. Uwierz mi. Z Nim się naprawdę fajnie żyje. Nie wpędzaj się na siłę w nieszczęście, jeśli prawdziwe szczęście masz na wyciągnięcie ręki...
to co opisalas Offca dobrze pasuje do tego co ja czuje... to obrzydzenie na widok czegokolwiek zwiazanego z bogiem...
myslalam zeby moze na odnowe pojsc zanim pojde na msze...
na msze nie wejde... na pewno... wogole nie wiem co sie ze mna dzieje... ale zaczelo mnie to meczyc

tylko dlazego bog pozwala zeby na swiecie bylo tak zle i wogole moje zycie sie porabalo... wiem, ze moze to zle ale mam mu za zle ze pozwala zenbym takie glupie zycie teraz miala... ze znowu wracaja stany depresyjne, te ktore czulam juz kiedys...:(
Pomimo tego, że jesteś zła na Boga, On Cię kocha!!

Nie pytaj się dlaczego jest tak źle, bo na takie pytania jest ciężko odpowiedzieć, a dołowanie się w niczym nie pomoże. Ale wyciągnij rękę do Boga, On cierpliwie czeka na Ciebie w sakramencie pokuty. Wystarczy tylko zrobić ten krok w Jego kierunku. Trzeba iść na przekór własnym lękom i słabościom, aby odkryć piękno, odkryć Boga na nowo. Warto spróbować.
Harpoon, nie wierzysz, ze On cie kocha, ze ci przebaczy? Przeczytaj wiec ten list, ktory Bog-Ojciec pisze dzis do ciebie:

KOCHAM CIĘ

Moze mnie nie znasz, ale ja wiem wszystko o tobie... Psalm 139,1
Wiem kiedy siedzisz i kiedy wstajesz... Psalm 139,2
Wiem dobrze o wszystkich sciezkach twoich... Psalm 139,3
Nawet kazdy wlos na twojej glowie jest policzony... Mat 10,29-31
Na moje podobienstwo zostalas stworzona... 1Moj1,27
We mnie zyjesz, poruszasz sie i jestes... Dz17,28
Z mojego bowiem rodu jestes...Dz17,28
Znalem cie zanim sie urodzilas...Jer1,4-5
Wybralaem cie zanim zaplanowalem stworzenie... Ef1,11-12
Nie bylas pomylka i wszystkie twoje dni sa zapisane w mojej ksiedze...Psalm 139,15-16
Okreslilem dokladnie czas twoich narodzin i miejsce w ktorym bedziesz zyc...Dz17,26
Jestes cudownie stworzona...Psalm 139,13-14
Ksztaltowalem cie w lonie matki twojej...Psalm 139,13
Bylem ci podpora od urodzenia...Psalm 71,6
Zostalem falszywie przedstawiony przez tych, ktorzy Mnie nie znaja...J8,41-44
Nie jestem daleki i zagniewany, ale jestem wyrazeniem pelnej milosci...1J4,16
I moim pragnieniem jest, by wylewac moja milosc na ciebie poniewaz jestes miom dzieckiem, a ja jestem twoim Ojcem...1J3,1
Oferuje ci wiecej niz twoj ziemski ojciec...Mat7,11
Bo ja jestem doskonalym Ojcem...Mat5,48
Kazdy dobry dar jaki otrzymujesz pochodzi ode mnie...jakub1,17
Ja jestem twoim zaopatrzeniem i ja zaspokoje wszystkie twoje potrzeby...Mat6,31-33
Moje plany dotyczace twej przyszlosci zawsze byly przepelnione nadzieja...Jer29,11
Poniewaz ukochalem cie odwieczna miloscia...Jer31,3
Moje mysli o tobie sa niezliczone tak jak piasek na brzegu...Psalm 139,17-18
Raduje sie z ciebie niezwykla radoscia...Sof3,17
Nigdy nie przestane ci dobrze czynic...Jer32,40
Bo jestes moja szczegolna wlasnoscia...2Moj19,5
Pragne cie ustanowic z calego mojego serca i z calej mojej duszy...Jer 32,41
I chce ci oznajmic rzeczy wielkie i cudowne...Jer33,3
Jesli bedziesz mnie szukac calym swoim sercem, znajdziesz mnie...3Moj4,29
Rozkoszuj sie mna a dam ci czego sobie zyczy serce twoje..Psalm 37,4
Bo to ja daje ci pragnienia...Filip2,13
Jestem w stanie uczynic wiecej niz sobie wyobrazasz... Ef3,20
Bo jestem tym, ktory cie zacheca...2Tes2,16-17
Jestem Ojcem, ktory pociesza cie w klopotach...2Kor1,3-4
Kiedy jestes przygnebiona jestem z toba...Psalm34,13
Tak jak pasterz troszczy sie o owce, ja troszcze sie o ciebie...Iz40,11
Ktoregos dnia zetre kazda lze z oczu twoich i usune wszelki bol...Ap21,3-4
Jestem twoim Ojcem i kocham cie jak syna Jezusa...J17,23
To w Jezusie moja milosc jest objawiona...J17,26
On jest dokladnym odbiciem mijej istoty...Hebr1,3
On przyszedl by zademonstrowac, ze ja jestem z toba nie przeciwko tobie...Rz8,31
I powiedziec ci, ze nie licze twoich grzechow...2Kor5,18-19
Jezus umarl abys byl pojednany...2Kor5,18-19
Jego smierc byla wyrazeniem mojej milosci do ciebie...1J4,10
Dalem wszystko co kochalem, by zdobyc twoja milosc...Rz8,38-39
Przyjdz do domu, a ja urzadze najlepsze przyjecie jakie kiedykolwiek niebo widzialo...Łk15,7
Zawsze bylem twoim Ojcem i zawsze bede...Ef3,14-15
Moje pytanie brzmi..czy bedziesz moim dzieckiem? J1,12-13
Czekam na ciebie...Łk15,11-32

Odpowiesz na to zaproszenie? Pozdrawiam!
Bardzo piękne Oskar... Pozwolisz, że sobie to skopjuję
A co do Harpoon... Wiesz czemu jest tyle zła na świecie? I dlaczego masz "takie głupie życie"? Włąsnie dlatego, że ludzie wywalili ze swego życia Boga... Dlatego jest tyle zła i dlatego wielu ludziom, podobnym Tobie, życie wydaje się głupie i bez sensu. A skoro ludzie wywalili Boga ze swojego życia, to na Jego miejsce, ku swojej uciesze, wszedł szatan i to on robi teraz światową rewolucję i pokazuej swoje prawdziwe oblicze. A Bóg? Cóż Bóg może zrobić, skoro nigdzie Go nie chcą??? Wiedz, że mógłby zrobić, bo jest wszechmogący. Mógłby powiedzieć STOP i wszystko byłoby ok. Ale nie. On tego nie zrobi, ponieważ, jak powiedział Daidoss, jest gentlemanem i nie wpycha się z butami w naszą wolną wolę... Dał nam wolną wolę i jej nie narusza. Nie mógłby nam jej zabrać. A skoro ludzie nie chcą Boga, to On się usuwa na bok, bo nie chce naruszać tego, co nam dał - wolnej woli. I mimo tego, że jest odpychany, wyśmiewany i wykpiwany... nadal kocha... I to jest WIELKIE! Więc nie pytaj dlaczego pozwala, że masz takie głupie życie. On nie pozwala. Ty sama tego chcesz...
No nie wiem Offca czy mozesz Żartuje oczywiscie, bo tak naprawde to ten list jest do kazdego z nas, bez wyjatku!Pozdrawiam Harpoon nie zwlekaj!
Dla mnie bardzo ważne było to gdy usłyszałem, że Bóg mnie kocha osobiście wielką miłośącią. To, że oddał swojego jedynego Syna tylko po to abym to ja mógł żyć wiecznie. To, że każdego dnai wyrywa mnie z grzechu.

Pamiętam jednak słowa ks. Marcina Napadło, który był naszym duszpasterzem. Te słowa sa zawiązane z braniem narkotyków. Bóg dał Ci rozum. On Ci pomoże, ale jesli jestes uzalezniona to musisz sie zgłosic o pomoc fachowa. Bóg w swoim zadziwiajacym dziele stworzyl ludzi, ktorzy nam pomagaja. Moze masz problem. Jesli uwazasz, ze jest tak zle, zwroc sie o pomoc w osrodku.

Jestesmy z toba w modlitwie
hmmm... nie wiem czy jestem uzalezniona, ale chyba niestety tak, bo chociaz dlugo nie stykalam sie z dragami, to coiagle o nich mysle, i mam wielka na nie ochote... juz pisalam chyba, nie pamietam... z dnia na dzien gorzej, wieksza chec na amfetamine... i nie idzie sie wyzwolic od takich mysli... jesli ktos byl lub jest uzalezniony, to doskonale mnie rozumie...
do osrodfka nie chce isc i sluchac w kolko, jakie to narkotyki sa zle... zreszta mam dopiero 17 lat i wiadomo jak osoba niepelnoletnie jest odbierana w osrodku, oni od razu zawiadamiaja rodzicow. A po co mi to skoro moi rodzice i tak wiedza ze brala, nie wiedza tylko, ze jest mi tak okropnie ciezko...:(

co do Boga... byla, dzisiaj w kosciele... mama mi kazala ale co to byla za ciezka dla mnie godzina... tylko weszlam do kosciola, to od razu zrobilo mi sie niedobrze... jeszcze nigdy czegos takego nie mialam. nie moglam spojrzec na obraz jezusa...(ten "jezu ufam tobie"). Nie wiem dlaczego, nie bylam w stanie nawet wymawiacd slow modlitwy i spiewac koled... jesdzcze doslownie nigdy w zyciu tak nie mialam, zeby w dodatku jakies okropne mysli przychodzily mi do glowy... przeklenstwa na boga i takie tam podobne rzeczy... wogole mysl o spowiedzi byla dla mnie nie mozliwa... dreszcze tylko mi przechodzily po plecach....:( nie wiem, nie dam juz chyba rady... i tak! uwazam ze bog mi juz nie wybaczy tego wszystkiego co zrobilam, a juz na pewno jest na mnie max zly za to chociazby, ze raz w zlosci rzucilam krzyzem o podloge, a rozaniec wyrzucilam do stawu... i nie zalowalam tego, to jest najgorsze.... zreszzta tez w moim zyciu jest taka sytuacja ze nie potrafie wybaczyc chocbym nawet bardzo chciala:(

juz chyba za pozno, mzeby starac sie wrozic do boga... myslalam nawet o tym, zeby pojsc na odnowe, ale w sumie co mi to da?? jak w kosciele czulam sie tak fatalnie to co dopiero bedzie na spotkaniu odnowy?? masakra...
Kochana, nigdy, ale to nigdy nie myśl, że na powrót do Boga jest za późno, bo nie prawda! Na powrót do Boga zawsze jest czas. Pamiętaj przypowieść o zagubionej owcy (Łk 15, 4-8). Pasterzowi taka jedna sobie owca zaginęła, więc on co? Zostawił resztę (99) i poszedł szukać tej zagubionej. A jak ją odnalazł, to nie był wściekły, że mu uciekła... Nie robił jej wyrzutów... On ją wziął na ręce, ukochał i z radością wrócił do domu opowiadając sąsiadom, jak to mu się niesforna owieczka gdzieś zapodziała, ale odnalazła się i on jest z tego powodu szczęśliwy. Nawet z tego szczęścia sprosił wszystkich przyjaciół i sąsiadów i powiedział do nich: "Cieszcie się razem ze mną, bo znalazłem owcę, która mi zaginęła!". Potem jest fragment: tak samo w niebie większa radość będzie z jednego grzesznika, który się nawraca, niż z 99 sprawiedliwych, którzy nie potrzebują nawrócenia. Także sama widzisz... Pan Bóg urządza prawdziwą "imprezę" na naszą cześć, kiedy tylko wracamy do Niego po różnych przejściach...
Czy Bóg, Który jest samą Miłością, mógłby sobie zaprzeczyć i nie wybaczyć Ci? Nie ukochać Ciebie, tak jak pasterz ukochał swoją zaginioną owcę? To jest niemożliwe... Bóg zawsze kocha, nawet jak rzucasz krzyżami o ziemię i topisz różaniec w stawie... Dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych... Po prostu musisz Mu wszystko oddać, a On już wszystko naprawi i naprostuje, bo to dobry Majster
Wiem, z tą spowiedzią za szybko wyskoczyłam. Wybacz mi, ale czasem działam zbyt impulsywnie...
Powiem Ci szczerze, że ja rozumiem co czujesz... Naprawdę. Dziś mi się na Mszy coś podobnego przydarzyło... ale to chyba nie miejsce na składanie takich świadectw bo to dłuższa historia...

Ale widzę, że w jednej linijce napisałaś słowo"Bóg" z wielkiej litery To już coś
Walcz i nie poddawaj się!

[ Dodano: Pon 31 Sty, 2005 ]
W takich chwilach na myśl zawsze mi przychodzi Psalm 40, a zwłaszcza ostatni werset: Ja zaś jestem ubogi i nędzny, ALE Pan troszczy się o mnie.

juz chyba za pozno, mzeby starac sie wrozic do boga... myslalam nawet o tym, zeby pojsc na odnowe, ale w sumie co mi to da?? jak w kosciele czulam sie tak fatalnie to co dopiero bedzie na spotkaniu odnowy?? masakra...
Nigdy nie jest za późno aby wrócić do Boga...... On tylko czaeka na Twój powrót i na Twój pierwszy krok, który napewno jest bardzo ciężki do wykonania, ale może zamiast pójść na spotkanie najpierw porozmawiaj o tym co dzieje się w Twoim życiu z jakimś kapłanem. A najlepszym wyjściem moim zdaniem będzie zwrócenie się z prośą o pomoc właśnie do Boga (mimo tych wszystkich trudności) przecież On sam mówi do nas "Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a ja was pokrzepie. Weźcie na siebie moje jażmo i uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokornego serca, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych." (Mt. 11, 28-29) I tak właśnie cicho i z pokorą czeka na Ciebie aby przytulić Cię mocno do Swego serca i dać Ci radość i ukojenie.
Pozdrawiam serdecznie i pamiętam w modlitwie.
Wiem co znaczy być uzależnionym. Może nie jestem uzależniony od amfetamini, heroiny, czy innych specyfików. Moim uzależnieniem jest masturbacja, erotomania i wszystko związane z nieczystością.
Ja nie mam możliwości aby pójśc na jakąś wspólnote. Staram się wlaczyć. Chodzę do kościoła jak najczęściej. Spowiedzi jednak unikam, gdyż kapłan spowiadający w mojej parafii juz ma chyba dość słuchania moich tych samych grzechów. Do spowiedzi udaję się tam gdzie mnie nie znają.
Dla was może się do wydawac dziwne. Nie porównacie uzależnienia narkotykowego do uzależnienia masturbacją. Nie wiece nawet jak trudno z tego wyjść. Moja najdłuzsza abstynencja trwała 6 miesięcy. Uważałem, że wyrwałem się od tego grzechu. Wszystko do momętu pojawienia się kobiety w moim zyciu. Nie potrafię na dziewczyne spojrzeć jak na osobę, którą kocham. Dziewczyna, która jest w moim type musi być ładna, najlepiej z jakims doświadczeniem, abym nie musiał się o nią z byt długo starać. I tak właśnie wolę nie mieć kobiety. Bo wuem, że wtedy wyżądzam mniejsze zło. Niszczę tylko siebie. Nie wchodze w jej seksualność.
I zobaczcie mam juz swój wiek. I co? Nie zmieniam się. Ciągle to samo. Ale do czego zmieżam...
Nie uważam, że Bóg o mnie zapomniał. Czuję się jak ostatni śmieć. Ale czyuję bardzo blisko Jego obecnośc. To, że mnie kocha. Bo ja Go tez kocham. Nie wiem dlaczego on nie cche mi pomóc wyrwać się z tego grzechu. Sam nie potrafię. Czekam ciągle czekam.
Smyracz, ja wiem co to znaczy... Erotomania, onanizm... Nie miałam żadnych kontaktów z mężczyznami, ale problem ten mnie mimo wszystko też to niestety dotyczy. I wiem jak bardzo, ale to naprawdę bardzo jest się od tego uwolnić. I myslę, że można to przyrównać do uzależnienia od narkotyków, bo jest to równie cieżki nałóg i trudny do wyleczenia. Dlatego mówiłam Harpoon że wiem co znaczy żyć w ciężkim grzechu i jak to bardzo niszczy łączność z Bogiem.
Miałam długi okres przerwy od tego, ponad rok chyba. I też byłam pewna, że problem mnie już nie dotyczy. Niestety to nie prawda. Znowu to spadło na mnie jak grom z jasnego nieba I dopiero od niedawna uświadomiłam sobie jak głęboko w tym tkwię i że jest to faktycznie uzależnienie. Bo to nie tylko onanizm... Bo jak tego nie robię, to są myśli... Nieczyste myśli, naokrągło. To straszne, naprawdę. Bardzo się boję, że będę miała w przyszłości przez to wszystko spartaczone życie seksualne, spartaczone spojrzenie na seksualność i mężczyzn... Dlatego tak bardzo opowiadam się za czystością i tak bardzo za nią tęsknię.
Pierwszy raz składam takie świadectwo, bo po prostu wstydze się tego. I tak jak Smyracz nie zawsze mam odwagę iść z tym do spowiedzi... Ale się wstydzę. Postanowiłam spowiadac się u jednego księdza (wspolnotowego duszpasterza), ale po prostu wstydzę się iść do niego z tym grzechem (a jak mnie pozna w konfesjonale, to pozniej moze na spotkaniach bedzie sie dziwnie gapil na mnie, albo serwował mi jakies podteksty, a może mnie potępi???) , dlatego tak jak Smyracz idę za każdym razem do innego kapłana.
Staram się jednak w tym bagnie trzymac Boga. Często, kiedy upadam, wściekam się na Niego, że mnie nie dopilnował, że ciągle mnie nie uleczył, że nie dał mi sił, by to powstrzymać... Ale wiem, że On mi daje siłę, ale ja tego nie wykorzystuję po prostu. Wiem też, że Bóg jest Miłością i że jak cudzołóstwa Marii Magdaleny (nota bene mojej patronki) nie potępił, to mnie też nie potępi. Że będzie podnosić mnie tak długo jak będę upadać. Sam powiedział, że nie przyszedł do sprawiedliwych, ale do tych którzy się źle mają. Kiedy upadam, czuję się obrzydliwie i nienawidze siebie. Wiem jednak, że w tym momencie Bóg się nademną pochyla i mnie nie potępia, tylko mówi : wstań i nie grzesz więcej, dziecko...
Chciałbym wam przytoczyć pwenien tekst być może niektórzy z Was go znają a dla niektórych być może będzie on pomocny. Ja cząsto do niego wracam i w nim szukam pociedzenia kiedy dopadają mnie moje "demony" (czyt. kiedy upadam po raz kolejny)



Wysoka góra. Na niej Bóg. Ubrany w złote, wyasadzane drogimi kamieniami korony, przpiękne, lśniące szaty. "Stoi obleczony w szatę do stóp i przepasanego na piersiach złotym pasem. (14) Głowa Jego i włosy - białe jak biała wełna, jak śnieg, a oczy Jego jak płomień ognia. (15) Stopy Jego podobne do drogocennego metalu, jak gdyby w piecu rozżarzonego, a głos Jego jak głos wielu wód. (16) W prawej swej ręce miał siedem gwiazd i z Jego ust wychodził miecz obosieczny, ostry. A Jego wygląd - jak słońce, kiedy jaśnieje w swej mocy." (Ap. 1 14-16)
Pod górą stoi człowiek - białe płótno. Próbuje wspiąć się pod górę. Włazi, włazi, ale nagle potyka się i leci na twarz w cuchnące błoto. Wstaje.
Po chwili, gdy błoto zaschło, a płótno stało się szarawe, człowieczek stara się znów wejść na górę. Potyka się jednak i jak długi ląduje w błocie. Wygląda koszmarnie-leży na samym dnie. Nie widać już płótna, lecz ochydną śmierdzącą ścierkę.
Na górze obok Boga stoi Jezus (ubrany tak, jak Ojciec). Mówi: "Tato, Pójdę po tego nieboraka, bo on tu nigdy sam nie wlezie". "Ale jak to uczynisz?-martwi się Bóg- jesteś przecież Stworzycielem nie stworzeniem.
Jabłoko nie może być gruszką. Ty-Bóg nie możesz zostać człowiekiem"
i staje się rzecz przedziwna.
Jezus ściąga korony, pas, kosztowności, suknię-ogałaca się i nagi schodzi w błoto. podchodzi do szmaty, bierze ją na ramiona (otrząsa się, bo jest przezroczysty) i razem z nią wchodzi na górę.
Jest zabrudzony, wymazany śmierdzącym błotem szmaty. Ta zaschnięta szczelnie przylega do jego pleców.
Wchodzi z nią na górę.
Staje wobec Ojca.
Zmęczony człowiek otwiera oczy.
Stoi na samym szczycie.
Płacze ze szczęscia. Sam nigdy by się tu nie dostał.

Wzruszony Ojciec przytula Syna, a wraz z Nim- przylepionego do Jego pleców człowieka.
Oto wielka tajemnica wiary.

"(6) On, istniejąc w postaci Bożej, nie skorzystał ze sposobności, aby na równi być z Bogiem, (7) lecz ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi, stawszy się podobnym do ludzi. A w zewnętrznym przejawie, uznany za człowieka, (8 ) uniżył samego siebie, stawszy się posłusznym aż do śmierci - i to śmierci krzyżowej. (9) Dlatego też Bóg Go nad wszystko wywyższył i darował Mu imię ponad wszelkie imię," (Fl.2,6-9)
Fragment książki M. Jakimowicza "Dno dziennik pisany niemocą"


Dzięki temu opowiadaniu zrozumiałem,że moja walka z grzechem jest niewiele warta bo ja sam mogę upaść tylko jeszcze niżej i jeszcze bardziej się pogrążam. Ale jaet to nasza walka moja i Jego. Bo On chce się uniżyć wejść w najciemniejsze zakamarki mojej duszy i razem ze mną wspiąć się na górę.
Piękne!!! Słowa Jezusa do Taty najbardziej mi się podobały. Faktycznie z nas takie nieboraki
Na wstępie, to cieszę się Harpoon, że zdecydowałaś się podzielić z nami swoim problemem. Skoro to uczyniłaś, to zrobiłaś już największy krok. Mianowicie przyznałaś się do błędu. Bo gdy ktoś uważa, że wszystko jest OK, to takiej osobie nie można pomóc.
A Ty widzę chcesz jakoś sobie z "tym" poradzić, ale nie wiesz za bardzo co masz czynić, bo za cokolwiek się zabierasz, to wciąż dopadają Cię jakieś lęki.
Skoro chcesz z tym zerwać, to proponuję, abyś sobie spisała na jakiejś kartce wszystko co Cię dręczy, przykłady tego co uwazasz że źle zrobiłaś. Np. brałam amfetaminę, rzuciłam krzyżem o podłogę, itp.
Na drugiej kartce spisz sobie co chiała byś w swoim życiu zmienić. Np. chciała bym się wyzwolić od pragnienia brania amfetaminy, być akceptowaną przez znajomych, itp.
Tylko nie rób tego na szybkiego w 10 minut, a się dobrze zastanów, aby niczego nie pominąć.
Takie zestawienie pomoże Ci dobrze przyjżeć się sobie z perspektywy trzeciej osoby i powiedzieć sobie, "co ja tak właściwie z sobą zrobiłam". Potem może być bardzo pomocne przy spowiedzi.

Nie wykluczam możliwości, że sama bez niczyjej pomocy z tego wyjdziesz na prostą, ale jest to bardzo mało prawdopodobne. Najlepiej abyś się zwróciła z tym do osób które wiedzą jak sobie z tym poradzić. Albo lepiej do samego Boga. Bo to on zna Cię lepiej niż ty sama (choć teraz pewno sobie z tego nie zdawałaś sprawy i ciężko by Ci było wejść w szczery dialog z Bogiem), on wie o Tobie wszystko. Jednak liczyć na cud, że Bóg zstąpi z Nieba i z Tobą pogada bym nie liczył, bo Bóg nie potrzebuje rozgłosu. On działa przez innych ludzi, np. kapłanów, Twoją mamę, ludzi z tego Forum czy mnie.

To, że czujesz się źle w kościele to doskonale rozumię i to normalne. Ja sam gdy "coś przeskrobię" to czuję się gorzej w bożej świątyni. Może nie tak jak Ty, ale gdy nie mogę przyjąć Komunii Świętej, to czuję się gorszy od innych, jakimś wyrzutkiem, który nie zasługuje na Miłość Bożą. Jest mi po prostu źle i czuję to w sobie. No i tak samo jak Ty, gdy nie mogę przyjąć Ciała Chrystusa, to wiem iż wypadało by pójść do spowiedzi, aby znów móc się cieszyć jednością z Bogiem. No i im dłużej nie idę do spowiedzi, to potem tym ciężej jest mi się za nią zabrać.
Ale gdy przełamię ten lęk, to potem Bóg mi to stokroć wynagradza spokojem sumienia i wewnętrzną radością.
Pisałaś o tym, że nie możesz się zbrać na siły aby pójść do spowiedzi. A ja zadam Ci pytanie: co masz do stracenia? Czy kapłan Cię skrzywdzi, zrani, obedrze ze skóry czy zabije? Nie. On Cię nie skrzywdzi, tak samo jak Bóg by nic złego Tobie nie zrobił. Przecież nie masz nic do stracenia, a możesz jedynie wiele zyskać. Tak na marginesie, to nie wiem czemu ludzie marnują tyle czasu, wysiłku i pieniędzy, na to co tak naprawdę niewiele im da? Zamiast poświęcić się temu, co przyniesie plony 10, 20, 100 krotne? Czyli marnują czas zamiast choć przez chwilę pomyśleć o życiu wiecznym po śmierci ciała (np. pójść do spowiedzi bo to ich dobrze przygotuje do życia wiecznego).

Wrócę na chwilę jeszcze do sprawy, iż w kościele się źle czułaś. Nie zastanawiałaś się dlaczego? Czyżby powodem tego był paniczny lek przed Bogiem, przed tym iż on Cię potępił za Twe czyny i że Ci nie wybaczy?
Przypomnij sobie słowa Jezusa do Marii Magdaleny: "Nikt Cię nie potępił? I ja Cię nie potępiam. Idź i nie grzesz więcej."
Jezus nikogo nie potępia. On jedynie cierpi jak musi patrzeć na nasze cierpienie. Cierpi wraz z nami, jak widzi w jakie bagno się pakujemy. Jest mu bardzo przykro, że istota którą tak pokochał, którą sam stworzył na swój obraz i podobieństwo, nie jest szczęśliwa i ma problemy. Chciał by nam pomóc, coś zrobić, ale w swej miłości do nas dał nam największy dar: wolną wolę. Dał nam ciało, życie, dom, rodzinę, wszystko, wszystko... I to wszystko możemy stracić, to wszystko może ktoś nam zabrać, nad tym wszystkim Bóg może panować bo to jest jego. Ale wolnej woli nikt nam nie odbierze! I tym największym darem dla nas Bóg sam jakby związał sobie ręce, bo nie może sobie sam zaprzeczyć i zabrać Ci droga Harpoon Tej wolnej woli!
Dlatego to Ty możesz brać narkotyki, iśc na mszę, rzucić krzyżem o podłogę, przytulić się do mamy, iść do spowiedzi. Bóg Cię do niczego nie zmusi, nie sprawi, że zniknie cała amfetamina na świecie. Ale pamiętaj! Teraz on siedzi i płacze nad Tobą, bo jesteś daleko od Niego, bo Go odrzuciłaś
Bóg Cię kocha Harpoon Ale z tego co napisałaś, to wnioskuję, że w Twoim życiu ostatnio jest tyle złego, że nie potrafisz tej miłości dostrzec Bo jak powiedział Daidoss, Bóg się z butami w Twoje życie ze swą miłością nie będzie pakował.

Ja wiem jedno, że bez szczerej spowiedzi nie wyjdziesz z tego raczej. Gdy nie możesz się na spowiedź zdecydować, to proszę, abyś odpisując na tego posta napisała co złego może Ci ta spowiedź dać. A gdy nie znajdziesz nic co może być złe, to dlaczegóż miała byś z niej nie skorzystać, skoro nic złego nie może Ci ona przynieść, a jedynie możesz wiele zyskać?

Pisałaś też, że rozważasz myśl o powróceniu na Odnowę. Wiem, że msza i spowiedź są ważniejsze niż nawet 10 spotkań Uwielbienia Odnowy, ale właśnie na Odnowie można się naocznie spotkać z Bożą Miłością, której Ty tak nie możesz dostrzec. Więc uważam, że to dobry pomysł abyś się na to spotkanie wybrała.
Nim pójdziesz, to wiedz, że szatan będzie robił wszystko, abyś się nie wybrała. A nawet jak się wybierzesz, to postara się o to abyś się źle czuła. Ale to, że będziesz się źle czuła, to żadna tragedia. Z czasem będzie lepiej, a poza tym, to nie będziesz sama. Zawsze możesz też po spotkaniu porozmawiać z kimś z prowadzących lub księdzem.
Chciał bym aby Ci się udało z tego wyjść, więc proszę Cię o jedno. Nie wychodź ze spotkania, jak tylko źle się poczujesz. A potem przyjdź na kolejne. Lęki można zwalczyć, bo przecież jesteś człowiekiem i masz wolną wolę. Ten stan minie z czasem.

Uwierz w to, że Bóg Cię kocha
Dzięęęęęęęęęęęęęęęekiiiiiiiiiiiiiiiiii!!!!!!!!!!! :):):)

P.S. Bardzo się boję, że z narkotykami będzie najciężej... Po 3 tygodniach bez amfetaminy, dwa dni w ciagu... i nawet troche przedawkowalam... organizm sie buntowal... ... nie wiem czy dam rade... papas
Harpoon

[ Dodano: Sro 09 Lut, 2005 21:23 ]
myslalam ostatnio troche nad tym dlaczego tak sie stalo, ze max odeszlam od boga....

doszlam do paru wnioskow, ze nie wierze mu, ale tez boje sie go max!!!!!!!!!!! nie wiem czemu ale mam wrazenie ze on mnie nienawidzi!!!! zwyczjnie i mocno nienawidzi....
i ja tez zaczynam go nienawidzic pomalu... nie chce miec z nim nic wspolnego i obwiniam go za wszystko co zle, ale nie w moim zycoiu tylko ogolnie na swiecie....
bo niby jak nas "kocha" to powinien zaradzic temu zlemu co sie tu dzieje!!
eh... on sie nami chyba bawi....

he... i sadze ze jednak za pozno juz dla mnie na powrot!! zaczelam sie tez interesowac max magia, satanizmem przede wszystkim.... ciagnie mnie to max....
ale mnie jsza o to....

papapa
pozdrawiam!!
Harpoon!!

[ Dodano: Sro 09 Lut, 2005 23:20 ]

Wylogowałam się przez przypadek i nie chce mi się z powrotek logować
Mam takie pytanie do was.. Bo co to może być, że niedawno napisałam jakiś tak wiersz adrsowany do Szatana, a potem wogóle nie pamiętałam o czym wogóle pisałam i byłam zdziwiona, że takie rzeczy potrafiłam wymyślić. Wychwalałam w tym wierszy Szatana i stawiałam go ponad wszystko, Zrobiłam to jakby nieświadomie... ;/ Najgorsze, że to nie pierwszy raz, kiedy mi się zdarzyło robić coś jakoś tak nieświadomie, albo tylko mówić coś nieświadomie.
Poza tym, czuję w sobie jeszcze większą nienawiść i strach przed bogiem niż wcześniej

Pozdrawiam
Harpoon
nigdy nie jest za pozno, zeby wrocic... to ze tu jestem, zejestem w odnowie...
zajmowlam sie wrozbiarstwem... horoskopy, talizmany... to bylo cos normalnego... potem zaczelo sie jeszcze ktytykowanie, a nawet czasem i atakowanie wierzacych... nienawisc do Boga i do siebie... juz myslalam ze nic mnie nie uratuje, bylam na dnie, a jednak... on wyciagnal do mnie reke kiedy juz zaczynalam zupenie powaznie i coraz mocniej zatapac sie w swoje bagno, kiedy tonelam i reszta sil lapalam oddech...
zawsze jest powrot, tylko wystarczy poprosic...
Moje słowa będą trochę inne, może nie miłe ale nie mogę obserwowac tej dyskusji nie mówiąc nic.
Wiedząć kim jesteś wydaje mi się, że walisz METE
Nie wiem chyba naczytałaś się zbyt dużo książek o nie zbyt dobrej tematyce dla Ciebie

Wiesz co Po prostu widzę Cię dokładnie mała Harpoon stającą w kościele. W sweterku, dyskretnie się uśmiechającą nawet pare razy do mnie
Potem mega metamorfoza. Ubiór czarny. Oczy wymalowane jak upiór. Przyjęłaś styl ubioru tych dziewczyn, które już tak były ubrane. Mam nadzieje, że wiesz o kim mówię...
Ale ja obserwuję ludzi. Zdażyło mi się z Toba chwilę nawet rozmawiać. Wiem jaka jesteś. To co masz na sobie ta cała tapicera nie zmywa tego kim jesteś naprawde w środku.

Naczytałaś się czegoś co teraz przelałaś na FORUM. Chodzi mi o Twój obraz Boga podczas mszy. Opisałaś dokładnie wszytsko tak aby wskazywało, że jesteś opętana. Ale z tego miejsca mówię Ci, że nie jesteś

Wiem, że nie brałaś także narkotyków. Nie wiem, może posunełaś sie do tego aby jest skosztować. Ale nie jestes uzależniona od dragów. Wiem jak wyglądasz, jak się zachowujesz? Sorki ale moi kumple sa uzależnieni. Nie jednego juz straciłem. I wiem co to znaczy byc w transie brania. Dlatego prosze to opowiadania zostaw dla dzieci.

Co chcesz osiagnąc przez pisanie Bóg z małej a sztan z dużej Moze czepiam sie szcegółów ale wydaje mi sie, że robisz to takze celowo.

Wiesz co chyba sie zdecydowałem na ten post kiedy przeczyutałem Toj post w innym dziale na temat czucia sie kiedy jest sie odrzyucanym przez innych. Kiedy kazdy Toba pomiata a Ty ta osoba nie mozesz. Wydaje mi sie, ze jestes taka w srodku bardzo zamknieta. Szukasz akceptacji. I skaczesz z kwiatka na kwiatek. Szukajac akceptacji w różnych środowiskach.

Tą Biblie Szatana, którą napisałaś nie komentuje. Bo poprostu śmiac mi sie z tego chce
Gdybym Cie teraz zapytał o nia dokładnie nie to byś mi waliła odpowiedziamy czytajac ja z neta. Jednak na realu nie umiala bys odpowiedziec.

Oczywiscie możesz tego nie akceptowac co napisalem. Naturalnie bedziesz sie bronic. Ze ja Cie nie znam, ze Ty bylas taka zawsze. spoko naturalny instynkt samoobrony. Tylko prosze "!" Nie obrażaj się I nie uciakaj przezemna z tego Forum

Pozdrawiam i
Heh! Rasta, nie mogłabym się na Ciebie obrazić, bo szczerze to nie mam zielonego pojęcia kim Ty jesteś Zresztą dlaczego miałabym się gniewać na Ciebie, że napisałeś co myślisz?? Każdy ma do tego prawo. A skoro z góry zkładasz, że będę się bronić, to żebyś się nie zdziwił! Dzięki temu, co napisałeś nie będę się bronić, nie powinnam też sprostować w taki układzie tego, co na mój temat sądzisz, że niby udaję, itp. Jak chcesz. Każdy będzie sądził jak tylko zechce. A to co ja myśle, i to jak rzeczywiście jest, pozostanie wiadome tylko dla mnie. Bo widzę, że ludzie myślą sobie różne rzeczy i nie dopuszczają do ich wyjaśnienia z góry zakładając, że mają rację. Zreszta każdy ma prawo pisać jak mu się podoba. Jak chcesz mogę zacząc pisać bóg jako Bóg a Szatan jako szatgan. Co za różnica, bo czy to cokolwiek zmienia??!!
Ech, co do dragów... Uważasz że nie biorę. Powiem Ci tak. Bardzo mnie ta wiadomość ucieszyła. Bo szczerze, to momentami bałam się, że ludzie sie wszystkiego domyślają i będą gadać, że jaka ja jestem ćpunka. Ale widzę, że tak nie jest na szczęście i dzięki za to Tobie ) Hehe! Skoro uważasz, że metę walę, to niech Ci będzie, nie mam zamiaru ani ochoty przekonywać Cię, że jest inaczej. Nie chce mi się i już.
Eh. Co do "Biblii Szatana" czemu miałbyś mnie o nią dokładnie pytać, skoro jej nawet nie czytałam. I nie wiem skąd wziąłeś to, że niby ją cztałam. Owszem kiedyś jakieś fragmenty, ale to z czystej ciekawości. I człowieku!! Ja wiem czym jest opętanie i wolałabym tego niue doświadczyć!! Zresztą zadziwiasz mnie max!!
I nie napiszę Ci do cholery, że byłam taka zawsze, bo wiem, że nie byłam!
I jednak wyszło mi tak, że się broniłam.
Trudno! Niech i tak zostanie.

P.S. I tak poza tym dzięki Tobie Rasta przestanę znowu szczerze pisać na tym FORUM, bo już wiem, że nikt nie bierze na poważnie tego, piszę, a skoro tak jest, to nie ma sensu liczyć na jakąkolwiek pomoc z waszej strony! Ktoś mi nie dawno powiedział, że wy jesteście sami dla siebie. Nie obchodzi was nikt z zewnątrz, czyli spoza tej całej "kadry" animatorskiej i tych, którzy się z nimi znają i mają jakieś zasługi dla kościoła i odnowy.
Przykro mi bardzo, że potwierdziłeś te słowa.
Zresztą myśl sobie co chcesz. A jeśli nie chcesz okazać się pewnego rodzaju "tchórzem" to liczę, na to, że powiem mi kim jesteś na prywatnej wiadomości. Bo to głupio trochę, że Ty mnie znasz (a znasz, bo widzę po tym co napisałeś, że przynajmniej raz gadaliśmy ze sobą)m a ja nie mam zielonego pojęcia kim jesteś. Nie uważasz?

[ Dodano: Wto 22 Lut, 2005 21:33 ]
Kochani tylko się nie bozabijajmy tu spokojnie Gadajmy na luzie. Swoją droga Rasta tą wiadomośc mogłeś wysłać na PW a nie na ogólnym forum.

A co do tego, że animatorzy są tylko dla siebie to się mylisz kochana Rasta nie jest animatorem. A zreszta staramy się byc dla was. Wiadomo, że na da sie do konca tak aby każdy z kazdym byl przyjacielem. Ale jak możemy to pomagamy.
Oj Daidoss, Ok, przesadziłam trochę z tymi animatorami. Mi rzeczywiście nie raz ktoś z nich pomógł
Ale skoro Rasta sądzi takie rzeczzy, to skąd ja mam wiedzieć, co myślą inni??
Nie wiem i dlatego teraz się max źle z tym czuję
Ale spoko, będę już bardziej uważać , co piszę na FORUM
Harpoon... nie znam cie i nie bede twierdzic ze sie zgrywasz... masz problem, prosisz o pomoc, wiec to chyba logiczne... kazdy ma rawo bladzic, bo jestesmy tylko ludzmi...

ja tez mialam okres chodzenia na czarno, alkohol byl norma... upijanie dla przyjemnosci, czy zeby zapomniec... zeby bylo milej, czy zeby zalac smutki...

ale teraz ludziom ciezko jest w to uwierzyc, ze taka bylam, ze taaakie rzeczy robilam... zreszta wtedy jak bym to powiedziala, to tez by mi nikt nie uwierzyl
Wiesz co jest dobre Że jesteś tu i, że szukasz Moiże boisz się ale to teraz nie jest ważne.
No widzisz Julia, Może w takim razie chociż Ty rozumiesz, jak to jest, kiedy coś się złego dzieje, a nikt Ci nie wierzy. Ba! Jeszcze mówi, że się zgrywasz. Sorry za uogólnienie, ale tak jakoś wyszło.
W każdym razie nie zamierzam póki co stąd zmykać na dłużej, bo ten, kto nie chce pomóc, to niech nie pomaga. I tak na marginesie też jeśli ktoś ma do mnie jakieś wąty, to niech zatrzyma to dla siebie i nie pisze nic. Bo po co skoro mu się coś nie podoba.
O nie, cos mi ta rozmowa zaczyna przypominac. Harpoon, czy ty przypadkiem nie wystepowalas juz na tym forum pod innym pseudonimem, czy jak to sie nazywa? Zaczynam nabierac dziwnych podejrzen ale wdlug zalecen lepiej sie nie wypowiadam, co na ten temat sadze, bo znowu wyjde na ta najgorsza.
KOCHANI !!! PROSZĘ WSZELKIE UWAGI NA SWÓJ TEMAT NIE ZWIAZANE Z DYSKUSJĄ ZAŁATWIAĆ NA PRV LUB ZOSTAWIAĆ DLA SIEBIE.
PRZYPOMINAM TEN DZIAŁ NOSI NAZWĘ "EWANGELIZACYJNA POMOC" A NIE "WIEM KIM JESTEŚ I JAKI JESTEŚ"
Oskar )
Tomek Ok. Nie będę już tu nic mówić na temat nie związany z temnatem Ale zauważ, że to nie ja zaczęłam

Poza tym nie będę się już raczej wypowiadać w tym temacie o sobie i o tym z jakim problemem tu napisałam, bo każdy źle to odbiera.

Pozdrawiam )

[ Dodano: Sro 23 Lut, 2005 18:15 ]
Harpoon, przestań sobie wmawiać te bzdury : nie obroni, ma mnie gdzies, nie obchodze Go.
Wmawiasz sobie, a potem w to wierzysz! Już zostało gdzieś powiedziane: gdyby miał Cię gdzieś, gdyby Mu na Tobie nie zależało, to by nie posyłał Syna na krzyż Dlatego poświęcił własnego Syna! Właśnie dla Ciebie. Nie doceniasz tego, że Ktoś za Ciebie życie oddaje Czy można oddać coś więcej, jak swoje życie
Ja to doceniam. I jestem wdzięczna. Ty też powinnaś. Nigdy nie unikniesz pokus szatana, nawet jak się nawrócisz, a to ze względu na ludzką i grzeszną naturę. Pamiętaj jednak, że Bóg grzechy zgładza. On będzie Cię sądził przede wszystkim z miłości, a nie z grzechów. Grzechy są następstwem braku miłości. Nie potrafimy doskonale kochać bo jesteśmy ludźmi. Ale Bóg o tym wie. I nie wymaga od Ciebie 100% doskonałości tylko starania się by kochać To jest ważne. A grzech zawsze był, jest i będzie. Pokusy szatana też. Ale to nie znaczy, że Bóg ma Cię gdzieś! Myślisz, że Cię opuścił? W życiu! Jest przy Tobie zawsze, ale czasami się nie wtrąca, bo chce byś stała się dojrzała. To tak jak z rodzicami. W pewnym momencie dają Ci jakby wolną rękę. Nie trzymają pod kloszem, żebyś mogła dojrzeć i się trochę usamodzielnić. Mimo to, zawsze są przy Tobie i zawsze możesz na nich liczyć, jak coś pójdzie nie tak. Identycznie jest z Bogiem Ojcem. Więc już przestań paplać, że On ma Cię gdzieś

No.
Spoko, wmawiam sobie, potem wierzę... Niech Ci będzie, chociaż ja tak nie uważam. I nie chcę się kłócić, więc pozozstawię to bez komentarza. Chociaż zadziwiasz mnie Offieczko, bo to, co gadamy na GG to inaczej się toczy. Tam wiesz o co chodzi, a tu nie...
Ale oki...

P.S. Narkotyki to grzech ciężki czy nie?
Co znaczy, ze na GG inaczej sie toczy?
Przydałby Ci się Kurs Filip
Kurs Filip?
zapomnij
Masz rację, zapomnij. Masz 16 lat więc zapomnij. Przypomnij sobie jak bedziesz dojrzalsza
Hiehie. Nawet jakby mi pozowlili, to bym nie chciała iść na kurs. Jestem jaka jestem, ale coś na temat tego kursu wiem, i wiem też, żegdybym teraz na niego poszła (czyt. za wcześnie), to po prostu bym go zmarnowała.
Taka prawda, tak samo zmarnuję bierzmowanie.

Taka prawda, tak samo zmarnuję bierzmowanie.

Zastanówmy się jesteś pewna że chcesz być bierzmowana
Rafik, bardzo trudne pytanie mi zadałeś
Nie wiem czy chcę. Tzn. wiem. Wiem, że nie chcę jeśli chodzi o duchowe odczucie. Ale są rodzice, chybaby mnie zabili gdybym zrezygnowała. A poza tym nie chcę iść kiedy indziej, kiedy już cała moja klasa będzie po bierzmowaniu.
Jak nie wiesz, to po co przystępujesz Absurd jak dla mnie
no ja uwazam, ze to nie jest obciach nie isc ze wszystkimi...
ostatnio omawialismy to na katechetyce... jesli ktos ma przyjac ten sakrament tylko dlatego ze inni ida i ze rodzice chca to... lepiej jest poczekac... az sie bedzie na to gotowym
heh... to raczej nie wchodzi w grę... dla mnie to obciach iść osobno i jeszcze raz potem przeżywać katusze związane z przygotowaniem
dla mnie to nie byby obciach (teraz tak to widze, chociaz nie wiem jak by bylo wtedy) teraz przyjelabym ten sakrament bardziej swiadomie a ze swojego bierzmowania pamietam tylko, musielismy sie nauczyc jak sie nasi biskupi nazywaja i pytania z katechizmu (egzaminy byly, i jeden z wikarych ostno maglowal i duzo ludzi nie zaliczalo pytan za pierwszym podejsciem ) nawet wybor imienia byl raczej "przypadkowy" bo wiedzialam tylko tyle, ze to ma byc imie swiatego i tylko tyle...
mam nadzieje ze moi uczniowie beda bardziej swiadomi przyjmujac sakramenty niz ja wowczas mam nadzieje , a raczej bede sie starac by nie popelnic bledow swoich katechetow
Widzisz, z perspektywy czasu też pewnie inaczej na to spojrzę, ale teraz wszystko jest dla mnie jasne
Jestem między młotem a kowadłem. Chcę iść do bierzmowania, bo wszyscy inni idą i presja rodziców. Nie chcę, bo nie chcę, odrzuca mnie na myśl o jakimś głupim namaszczaniu, i poza tym szkoda by było to zmarnować. A w tym okresie na pewno tak będzie.
jesli mowisz o "jakims glupim namaszczeniu" to zastanawiam sie, czy wogole masz pojecie o co w tym sakramencie chodzi... poza tym takie zalozenie, ze to zmarnujesz... no nie wiem... sprawa nie jest prosta... ale chyba masz jeszcze troche czasu, poza tym czy wszystko robisz dlategom, ze robia to inni?
Po moich postach na forum sama Julia możesz wywnioskować, że nie robie wszystkiego tak jak inni
no wlasnie widze ze nie robisz wszystkiego jak inni... i ze lubisz byc oryginalna... (cokolwiek to znaczy ) jednak nie wiem czy w przypadku przystepowania do sakramrentow powinnas sie kierowac tym co robia inni, czy tez sama rozeznac, czy to jest ten czas... bo skoro masz robic cos wbrew sobie to nie wiem czy to ma sens nie chodzi mi o to, ze sakrament bierzmowania nie ma sensu i przystepowanie do niego tz, tylko o to, ze moze to nie jest jeszcze ten czas.... a moze poprostu najpierw powinnas go przyjac a potem zrozumiesz jego znaczenie i...moc ja ttego nie wiem... moze modlitwa pomoze ci to rozeznac
Harpoon Ty chcesz przyjąć sakrament bierzmowania Mówisz, że na mszach Ci się tak niedobrze robi, że cchesz przeklinać...
Więc moja rada:
-podstaw sobie koło ławki wiaderko
-ostrzeż świadka, najlepiej niech załozy na siebie folię
-powiedz za wczasu, że czasem lubisz sobie pokrzyczeć przekleństwa
_________________
Lekka przesada Rasto -->> Ale jednak ja się z Tobą w zupełności zgadzam - chce mi się płakać gdy czytam posty Harpoon dotyczące bierzmowania -->> Admin Rafik
Człowieku, niedobrze to mi się na mszach nie robi, bo ja dawno na takowej byłam. Poza tym czytaj ze zrozumieniem moje posty to nie będziesz takich bzdur pisał. Zresztąś miałeś się do mnie nie odzywać na forum, zakaz Rafika

____________
Ja też bym nie wytrzymał -->> Wypisuje Rascie usprawiedliwienie w Tym temacie
A to nie będzie świętokradztwo?
moment... ja juz sie gubie... czy mi to ktos wyjasni? skoro sakrament bierzmowania ma byc sakramentem dopelniajacym... ponadto ma umacniac wiare... to skoro Harpoon nie chodzi na msze, czyli nie przystepuje do sakramentu eucharystii i... twierdzi ze ... to co ten sakrament mialby w niej umacniac? bo ja nie bardzo rozumiem... a moze to tylko ja nie wiem o co chodzi 9nie pierwszy raz zreszta )

Zresztąś miałeś się do mnie nie odzywać na forum, zakaz Rafika
Wiesz myślę, że to byl zart. Nie mozna zabronić uzytkownikowi sie odzywac. jakby to bylo na Forum jak kazdy by milczal

Ale cos wtym poscie rasty jest musze powiedziec.
Harpoon? A wiedziałaś, że przystępując do bierzmowania, musisz brzydko mówiąc "zaliczyć" spowiedź? To bardzo ciekawe, skoro wyrzekasz się Boga i robi Ci się nie dobrze jak siedzisz w Kościele, ksiadz Cię chce dopuścić w ogóle do bierzmowania... A może on o czymś nie wie? Radziłabym się dobrze zastanowić, żeby Ci przypadkiem krzyżmo czoła nie wypaliło

Jejku, żart, żartami, ale mówię Ci poważnie. Zastanów się, żeby miało to sens. W takim wypadku raczej go nie widzę.
mnie tez sie wydaje, ze raczej... jesli masz watpliwosci... radzilabym poroznmawiac o tym z ksiedzem bo raczej bez spowiedzi sie ne obejdzie, a jesli nie bedzie sp[owiedzi... coz... przyjecie sakramentu swietokradczo chyba nie o to chodzi...
poza tym bierzmowanie (jak i kazdy inny sakrament) nie jest czyms co trzeba odpekac... swiat sie nie zawali jesli teraz nie przystapisz do tego sakramentu... a takie przyjecie go tylko po to zeby miec kolejny papierek, no coz... ja nie widze w tym sensu , przykro mi

Harpoon Ty chcesz przyjąć sakrament bierzmowania Mówisz, że na mszach Ci się tak niedobrze robi, że cchesz przeklinać...
Więc moja rada:
-podstaw sobie koło ławki wiaderko
-ostrzeż świadka, najlepiej niech załozy na siebie folię
-powiedz za wczasu, że czasem lubisz sobie pokrzyczeć przekleństwa


Rasta, powiem szczerze, że uśmiałem się z tego posta, bo ma on coś z Monty Pythona. Ale kogoś mógł urazić i chyba uraził (Harpoon). Przemyśl czasem swoje wypowiedzi. Ja wiem, że czasami sam walę takie głupoty, ale staram się opanowywać.
Daidoss, przecież ja wiem, że ten zakaz Rafika to był żart, chociaż czasami mam wątpliwości kiedy on żartuje, a kiedy nie
Offco... domyśliłam się, że żartowałaś z tym krzyżmem, ale mnie nie bawią takie żarty w tym momencie, bo wiesz jak jest. Chociaż nie, bo wy i tak mi nie wieżycie. Poza tym mówiąc, że na myśl o spowiedzi jest mi niedobrze wcale nie mam na myśli zbierania się na mdłości. Tego akurat nie umiem wyjaśnić.
I Futrzaq... Masz rację, że ten post Rasty mnie uraził. Chyba nic dziwnego i naprawdę nie wiem, co Daidoss widzi w tym poście, bo ja jakoś nie umiem doszukać się w nim sensu. Był po prostu złośliwy i tyle.
A co do bierzmowania... Kto wie... Może coś się zmieni do tego czasu. Ale nie wiem, na razie mam to wszystko gdzieś. Nie chce mi się już nic z tym robić... Mam lenia i tyle Wystarczająco się już namęczyłam a i tak nic z tego nie wynikło. Więc póki co nie widzę sensu.
Dlategoż Ci mówimy, żebyś lepiej się dobrze zastanowiła i może wstrzymała na razie.
jesli robi ci sie nie dobrze na mysl o spowiedzi to moim zdaniem oznacza, ze powinnas tym bardziej isc, jesli zalezy ci na bliskosci Boga... juz w innym temacie o tym pisalam, ze jesli zgrzeszymy, zaczniemy sluzyc zlu, a potem chcemy z tym skonczyc i... zaczynamy zblizac sie do Boga to szatan o nas walczy... i wiem co mowie, bo sama przez to przeszlam... nie mowie ze to jest latwe, ale wiem ze warto... sprawdzilam

Zło jest w Tobie silne, nie chcesz go, ale jak ktoś podaje Ci rozwiązanie, to Twoja reakcja jest taka: "ja jestem zła i koniec, to przecież i tak się nie uda". A potem tylko pretensje, że niby chcesz pomocy a nikt nie chce Ci pomóc. No jak odrzucasz pomoc to się nie dziwię...
Ja nie powiedziałam, że nie chcę. Nie zawsze zresztą proponawane rzeczy są możliwe do spełnienia. Ja nie mam do nikogo pretensji. Jejq... ludzie...
A co do złośliwości Rasty... Jakoś nikt się nie przejmuje, że on obraża mnie. Bo nie atakuje w stronę osób, zajmujących się stronką. Taka prawda. Ja przeszkadzałam moderatorom i adminowi to od razu ostrzeżenie razy2, a Rasta niech sobie gada. Kogo to obchodzi...
Harpoon szczerze mówiąc nie miałam pojęcia ze masz takie problemy z dragami. Przeczytałam te wszystkie posty i sama nie wiem co o tym myśleć...Harpoon ja nie jestem zwolennikiem ćpania .A co do amfetaminy to sobie odpuść szczerze ci radzę bo mozesz sie kiedys obudzić gdy bedzie już za pozno.To największy syf w jaki sie można wpakować! Jak bedziesz chciała kiedys o tym pogadać to wiesz gdzie mnie szukać
pozdrowienia dla ciebie!
Naamah, kiedyś jak rozmawiałyśmy, to wspomniałam Ci, że mam z tym problem. Tylko może wtedy była to rozmowa między wierszami i nie zwrócilłyśmy na to większej uwagi, pamiętasz
Co do dragów, to staram się. Ostatnio jest bardzo ciężko, moje myśli tylko wokól tego krążą. I nie powiem, czuję sie z tym źle, że nie mogę nic wziąć, ale pozostaje świadomość, że później będę się czuła jeszcze gorzej. Kiedy przyjdzie zjazd i same czarne myśli.
W niedzielę dopiero miną trzy tygodnie mojej abstynencji

Naamah dzięki za pozdrowienia Pozdrawiam Ciebie również
I oczywiście wiem gdzie Cię szukać

[ Dodano: Nie 27 Mar, 2005 ]