ďťż
Strona początkowa UmińscyForum dla wszystkich wierzącychXV ZLOT ROCK BLUES I MOTOCYKLE (RBiM)Zapraszam do modlitwy róşańcowejNowy plan studiĂłw prawniczych - projektJakich warsztatĂłw potrzeba na wydziale?Walentynki 2007Maly ELPokolenie JP2 nie istniejesnyBryl czy Płowiec?
 

Umińscy

http://wiadomosci.onet.pl...1,kioskart.html



Dam linka konkurencyjnego, a co
http://goscniedzielny.wia...meru=1157013717

Jesteś zaskoczona wynikami ankiety? Bo ja nie. Osobiście podejrzewam, że w Polsce więcej osób zna na pamięć Litanię Loretańską niż wie, kim jest Duch Święty...
Nie tyle jestem zaskoczona, co zniesmaczona. 90% deklarujących się katolików, z czego nawet połowa nie wie kim jest Duch Święty i ma wątpliwości czy On nawet istnieje. Ale to to jeszcze nic. Bo mieć wątpliwości, czy Jezus jest Bogiem, to jest już totalny absurd. No to przepraszam bardzo... Czy napewno wszyscy wiedzą w co/kogo wierzą?! To chyba jakaś totalna pomyłka "Być" katolikiem i nie znać podstawowych prawd wiary, to prawie jak być matematykiem i nie wiedzieć ile to jest 2+2
A nie sądzisz, że problemem jest właśnie, ze mozna znać prawdy wiary i nic z tego nie rozumieć, czyli ja wiem, że 2+2=4, a nic dla mnie z tego nie wynika. Zresztą to było dla mnie największym szokiem (i zresztą poniekąd jest do dzisiaj), że ja właśnie dużo na temat wiary wiem, ale wcale jej nie mam.

Dopóki nie rozwiążesz jakiegoś zadania matematycznego, to nie docenisz wiedzy ile jest 2+2.


bardzo, ale to bardzo podoba mi się ta ankieta a zwłaszcza ten fragment:


Jak wierzą wierzący? Jedna trzecia wierzących w Polsce nie uznaje, że Chrystus to prawdziwy Bóg i prawdziwy człowiek, aż dwie trzecie nie spodziewa się po śmierci zmartwychwstania

jeśli ktoś nadal będzie mi wmawiał, że "polskie społeczeństwo jest głupie, bo jest katolickie" to z czystym sercem będę mógł odpowiedzieć: "polskie społeczeństwo nie jest katolickie - co najwyżej przedstawia pewne roszczenia odnośnie katolicyzmu"

Jedna trzecia wierzących w Polsce nie uznaje, że Chrystus to prawdziwy Bóg i prawdziwy człowiek, aż dwie trzecie nie spodziewa się po śmierci zmartwychwstania Ten cytat najlepiej pokazuje, że w polsce jest 1/3 katolików a nie 96%. To, że ktoś się deklaruje, że jest wierzący jeszcze go tym wierzącym nie czyni...

Ten cytat najlepiej pokazuje, że w polsce jest 1/3 katolików a nie 96% nie liczą sie liczby ale wiara... i to ta prawdziwa!!


Jedna trzecia wierzących w Polsce nie uznaje, że Chrystus to prawdziwy Bóg i prawdziwy człowiek, aż dwie trzecie nie spodziewa się po śmierci zmartwychwstania Ten cytat najlepiej pokazuje, że w polsce jest 1/3 katolików a nie 96%. To, że ktoś się deklaruje, że jest wierzący jeszcze go tym wierzącym nie czyni...

Tak Gepardziku, masz rację. Deklarować można wiele, ale nic z tych deklaracji często nie wynika.

Fakt, że człowiek uznaje się za wierzącego nie świadczy o tym, że tak jest, nawet gdy klepie litanie i inne modlitwy z książeczek modlitewnych.
Wiara nie polega na klepaniu modlitw, ale na zaufaniu Bogu i pełnieniu Jego woli mając pewność, że to co robię da mi zbawienie. Nie rozumiem, jak człowiek mógłby uważać się za osobę wierzącą i nie wierzyć w to, że Chrystus jest bogiem. Niedorzeczność.

Pozdrawiam

Bo mieć wątpliwości, czy Jezus jest Bogiem, to jest już totalny absurd. Czyzby? czy uwazasz, ze ludzie nie maja watpliowsci w sprawach najwazniejszych?

Nie tyle jestem zaskoczona, co zniesmaczona. 90% deklarujących się katolików, z czego nawet połowa nie wie kim jest Duch Święty i ma wątpliwości czy On nawet istnieje. Ale to to jeszcze nic. Bo mieć wątpliwości, czy Jezus jest Bogiem, to jest już totalny absurd. No to przepraszam bardzo... Czy napewno wszyscy wiedzą w co/kogo wierzą?! To chyba jakaś totalna pomyłka "Być" katolikiem i nie znać podstawowych prawd wiary, to prawie jak być matematykiem i nie wiedzieć ile to jest 2+2
Ech, dokładnie tak...
I tu właśnie bardzo trafnie opisałaś w paru zdaniach "polski katolicyzm", o którym wszyscy wiedzą, że jest, ale większośc temu zaprzecza. W moim srodowisku na przykład nie jest ważne czy ktoś wierzy, czy nie - tylko czy UCZĘSZCZA. Takie przynajmniej odnosze wrażenie z rozmów z moimi bliskimi ("To co, że nie wierzysz - do kościoła trzeba chodzić, zresztą mógłbyś to robić ze względu na brata" - no i dyskutuj z takimi....).
Śmiem twierdzić, że "wiara" sporej częsci osób deklarujących się jako "katolicy" jest bardzi nikła, co ja mówię - jest ŻADNA. Do kościoła chodzi się niejako "z rozpędu", "bo trzeba". Trzeba "zaliczyć", "odfajkować mszę" i potem już luzik. Przykazania traktuje się wybiórczo - przestrzega się tylko tych które pasują.
Jeden, jedyny przykład z wielu:
Gadalismy kiedyś ze szwagierką, ja jej powiedziałem, że jestem ateistą, na co ona się wielce oburzyła "Jestem katoliczką!!". "A przestrzegasz przykazań, nauk kościoła?"
- "Tak oczywiście" - "To na przykład dlaczego sypiasz ze swoim facetem przed slubem? Kościoł tego wyraźnie zabrania" - "No...bo ja przestrzegam tylko tych zasad, które mi odpowiadają"
I na cóż komu zapchane kościoły w każdą niedzielę, tłumy na procesji w boże ciało, "98% katolików" - czym to sie przy każdej okazji chełpi pewien Bardzo Ważny Ksiądz z dużymi uszkami.
Ludzie krzyczą, że "kochają Jana Pawła II", "opierają się na jego naukach", ale nigdy nie przepuszczą okazji by komuś dopiec, zrobic przykrość itp.
Ja pierniczę, byle sekciarz ma nad takimi ludźmi przewagę, bo on WIERZY prawdziwie. Wierzy w boskość swego guru, w armageddon czy w co tam jeszcze oni wierzą - ale WIERZY.
Więcej - z doświadczen wiem, że część księży ma do religii stosunek co najmniej beztroski (sic!), ale o szczegółach nie będę już pisał.
Możecie się na mnie zżymać, czuc się dotknięci - ale z tego co widzę, to ja wieszczę koniec świetności kościoła katolickiego w Polsce. I nie pomoże Rydzyk, nie pomoże Dziwisz, ani matka boska częstochowska.

jeśli ktoś nadal będzie mi wmawiał, że "polskie społeczeństwo jest głupie, bo jest katolickie" to z czystym sercem będę mógł odpowiedzieć: "polskie społeczeństwo nie jest katolickie - co najwyżej przedstawia pewne roszczenia odnośnie katolicyzmu"
Ależ jest katolickie , bo tak właśnie wygląda Polski katolicyzm. Zbiór religijnych praktyk (obrzędów) wykonywanych w określonym czasie , forma pozbawiona treści przejęta "po rodzicach" nazywana szumnie tradycją . Tak napradę pytanie nie powinno brzmieć "Czy jesteś katolikiem" ale " Dlaczego jesteś katolikiem" i dopiero by były ciekawe odpowiedzi....

Przynajmniej jest jeszcze Odnowa

Czyzby? czy uwazasz, ze ludzie nie maja watpliowsci w sprawach najwazniejszych?
Co innego mieć wątpliwości, a co innego mieć swoją wiarę w d*pie i olewać ją jak się da. Odpowiedź masz w poście Darth Helmuta. Totalna olewka, a nie wątpliwości!

To jest niestety bardzo smutne Darth, co napisałeś. Naprawdę czasem wolałabym, żeby w Polsce katolików było o połowę mniej, ale byli to katolicy z prawdziwego zdarzenia, a nie 90% i byle jakich To fakt, najgorsza jest ta letniość: "Wierzę, ale mam swoje wymagania co do Pana Boga i będę przestrzegał tylko tych przykazań, które mi odpowiadają." Dla mnie to wręcz obrzydliwe... Niestety. To tak, jakbym poszła do pracy i przestrzegała tylko niektórych podpunktów z umowy, bo reszta mi totalnie nie odpowiada i jest mi nie na rękę. Z takim podejściem, wywalono by mnie po dwóch dniach. Jeśli coś deklaruję, to robię to w całości, a nie po kawałku jak mi się podoba i jak mi podpasuje. A przynajmniej staram się i robię wszystko co w mojej mocy by wypełniać to do czego się zdeklarowałam, nawet jak czasem coś mi nie wychodzi.

Jeszcze jeden przypadek mi się przypomniał z "własnego podwórka":
Jakieś pół roku temu po domach na naszej ulicy noszono obraz - to był taki motyw, że nosiło się ów obraz z domu do domu, i w każdym mieszkaniu był on jedną dobę - zresztą wiecie o co chodzi. Traf chciał, że z braku "siły roboczej" byłem jednym z tych co zanieśli ten obraz z naszego domu do domu obok gdzie mieszka bratowa mojego teścia.
Cóż oni przed tym obrazem nie wyprawiali - bratowa owa, niemalże pokłony biła, wpadła w jakąś ekstazę religijną, nagłośniej modliła się, śpiewała - ktoś z zewnątrz pomyślałby, że jest bardzo, bardzo wierząca.
Miesiąc później okradła swojego teścia, a trzy m-ce potem "zdała" egzamin na prawo jazdy medotą "podstawiania". (tzn "podstawiła" zamiast swojej osoby, sąsiadkę, która jest kierowcą od lat). I to tylko największe z jej "wyczynów".
Bez komentarza.

Nie tyle jestem zaskoczona, co zniesmaczona. 90% deklarujących się katolików, z czego nawet połowa nie wie kim jest Duch Święty i ma wątpliwości czy On nawet istnieje. Ale to to jeszcze nic. Bo mieć wątpliwości, czy Jezus jest Bogiem, to jest już totalny absurd. No to przepraszam bardzo... Czy napewno wszyscy wiedzą w co/kogo wierzą?! To chyba jakaś totalna pomyłka "Być" katolikiem i nie znać podstawowych prawd wiary, to prawie jak być matematykiem i nie wiedzieć ile to jest 2+2

No właśnie - czy wystarczy deklarować się jako katolik by nim być? Ten kto zaprzecza nauce Kościoła, wyrażonej dogmatycznie, PRZESTAJE być katolikiem, bo jest heretykiem. CI ludzie, którzy nie wierzą w to w co wierzy Kościół, po prostu nie są katolikami.


Garstka prawdziwie wierzących jest lepsza od ogromnego tłumu niewierzących podających się za wierzących. Tak mi się wydaje.

Coś takiego chciałem napisać, ale jakoś się zawahałem. Otóż wydaje mi się, że Kościół doskonale zdaje sobie z tej sytuacji sprawę i również bardzo dobrze wie, że potrzeba właśnie takich ludzi żyjących naprawdę Ewangelią, bo tylko takie świadectwo (czy też przede wszystkim takie świadectwo) może zachęcić innych do refleksji nad swoim życiem.

A ja mysle, ze chyba nie powinnam była tak pisać, bo nie mnie oceniać braci i siostry. Skoro Chrystus ich przygarnął do swojego Kościoła, nie mnie oceniać, czy powinni w nim być, czy nie.

Oczywiście, też miałem podobne wątpliwości. Ale przecież tutaj nie chodzi o ocenę ludzi, tylko pewnego zjawiska, które ma miejsce. Przecież tych ludzi, którzy brali udział w przytocznych badaniach nikt z KK nie wyklucza, a wyniki tych badań to raczej klucz do dyskusji o re-ewangelizacji katolików w Polsce.


[- odejście w ceremoniach kościelnych w stronę taniego "efekciarstwa" niż w strone przeżyc duchowych


No własnie. Ale wiesz, niewiele osób w Kościele dostrzega ten problem. Inne wymienione przez Ciebie są dostrzegane, ale ten jeden chyba nie.

Odpowiadając na pytanie ; Jak wierzą wierzący? - przykre to jest , ale w wiekszości tak jest , że odpowiedzią jest ; Wierzą wybiórczo .
Hm...ja bym powiedział, że oni "wierzą, że wierzą"....
Tacy są katolicy...
ale:
czego się uczy na lekcjach religii?
o czym mówią kapłani na kazaniach?
Czasem brak tych podstawowych treści...

wiem, wysiłek własny się liczy w duzym stopniu, jednak świadectwa zycia wielu katolików nie zachęcają do podjęcia wysiłku...

przykład: katoliczka po kilku kursach SNE, studentka teologii pozyczyła ode mnie płytę (moją ulubioną). i nigdy jej nie odzyskałam... powiedziała,że zginęła i nawet nie przeprosiła.Łagodny to był przykład, bo mnóstwo gorszych...

i nigdy jej nie odzyskałam...
Pewnie pomyślała, że jej wybaczyłaś
Moim zdaniem afery z błachostek robić się nie powinno. Co innego gdyby nie oddała Ci samochodu Ale podobno mężów i samochodów się nie pożycza
nie mogła czegoś takiego pomyśleć... potem zaczęła mnie unikać...
No cóż, wszędzie zdarzają się ludzie i ludziska. Może unikała Cię, bo miała poczucie winy i nie chciała Ci się narażać? Może nie miała odwagi? Tak też bywa. Próbowałaś z nią porozmawiać?
Jest jeszcze przeciez cos takiego, jak zadoscuczynienie... Jezeli bardzo jej zalezalo, mogla spokojnie odkupic plytke, nawet uzywana i po sprawie. Powiedziec samo "zgubilam" i nie pokazac sie wiecej, to faktycznie nieciekawe rozwiazanie...
Dodalbym jeszcze dodatkowa opcje:
d. nie wiadomo dlaczego / z przyzwyczajenia
i mysle, ze c. stanowi mniejszosc.

Dodalbym jeszcze dodatkowa opcje:
d. nie wiadomo dlaczego / z przyzwyczajenia
i mysle, ze c. stanowi mniejszosc.


Cóż, "hierarchii" jednak to w niczym nie przeszkadza i raduje się wielce z zapełnionych kościołów. Zapełnionych pewnie w większości "nieświadomymi ateistami" - no ale ZAPEŁNIONYCH.

Próbowałaś z nią porozmawiać? oczywiście...skutek zerowy.

a to, co pisał Kempes o zadośćuczynieniu,to prawda. na to właśnie czekałam.

Ale podobno mężów i samochodów się nie pożycza
Ja słyszałam, że mężów i Biblii
Dobrze, ale już nie róbcie OffTopów okej?

Niestety przychylam się do tego ciągle, że ostatnimi czasy Kościół stawia na ilość nie na jakość. Powiem Wam, że bardziej mnie cieszą msze w dni powszednie, kiedy kościół właściwie do połowy pusty, niż niedziela z zaludnionym kościołem. Oczywiście mogą być praktykujący katolicy, którzy nie mają czasu w tygodniu wybrać się na mszę i chodzą tylko w niedzielę, ale takich jest mniejszość Mnie msze w dni powszednie sporo mówią o katolickim katolicyźmie w naszym kraju.
Ale czekaj, na plus czy na minus Ci mówią?
I na plus i na minus.
To pogadały

Bo mnie mówią zdecydowanie na plus. Przynajmniej te w moim kościele, ale - jak już gdzieś pisałam - przekonuję się ostatnio, że niekoniecznie należy to rozszerzać na inne parafie. Ale do rzeczy. U mnie w tygodniu mszy jest przynajmniej 6 [w zimie 7] - o 6, 7, 8, 9 rano i 18.30 oraz 20 [dla studentów] wieczorem. Na dwie pierwsze nigdy nie udało mi się wstać, więc nie będę się wypowiadać O 8 i 9 ludzi jest sporo [i wcale nie głównie staruszek!], o 18.30 kościół pełen, o 20 również.

Wiem, że już w tym wątku narzekałam na naszą polską religijność. Ale to tylko jedna strona medalu. Drugą są Dwudziestki pełne [naprawdę pełne] studentów. Kurcze, chyba najlepiej wiemy, że oni tam nie chodzą z nudów. Ani - tym bardziej - z mody. Bo już trudno wyobrazić sobie coś mniej modnego i bardziej "obciachowego" niż wyjście z akademika na mszę w środku tygodnia. W sytuacji, w której istnieje solidny i świadomy trzon, mniej ważne staje się to, co dzieje się gdzieś na obrzeżach. Po takich wnioskach będzie mi się spokojniej spało

kościół pełen
Wiesz, zależy jaki kościół. Ten do którego chodzę jest bardzo duży, więc tam zawsze się będzie wydawało, że jest mniej ludzi
U mnie w tygodniu też nie jest źle z frekwencją. Teraz, jak są te miesięczne nabożeństwa wieczorem, jest więcej ludzi niż zwykle.