UmiĹscy
w sumie wszystko zawarłąm w temacie... zawsze zastanawiałam sie nad opinią innych na ten temat, co się dzieje z człowiekiem, który podejmuje tak "ważną" decyzję w wsoim zyciu?
Pytanie, na ile jest świadom decyzji, którą zamierza powziąć oraz jak to zaplanował, kiedy idize o rodzinę.
Ja doprawdy nie wiem czemu ludzie decydują się na odejście od wiary prawdziwej czyli KRzK, do jakiejś bliżej nie sprecyzowanej wspólnoty, by chwalić Boga. Kościól dziś daje tyle możliwości rozwoju duchowego we wspólnotach, które wzbudził Duch Święty.
Podejrzewam również że owe osoby nie znają genezy powstania Kościoła i historii chrześcijaństwa - a przecież mamy tą pewność że jest to ten sam Kościół, od czasów apostolskich po dziś dzień.
Przyznam szczerze, że ja tego zupełnie nie rozumiem, że nagla komuś się odwidzi i zmienia wiarę. Najbardziej oczywiście szokujące i dla mnie najbardziej dziwne jest odejście niektórych księży do "zielonych". Bo wydaje się, że są to ludzie, którzy opierają swoją wiarę na mocnym fundamencie.
Pewna osoba z mojej rodziny, wzburzona grzechami księżmi (a raczej mająca urojenia na temat ich życia) stwierdziła, że chętnie by się "zapisała" do Świadków Jehowy, bo oni "pomagają"
Jaki mam stosunek to apostazji? Mam to serdecznie w .... bo kazdy żyje swoimi prawami, kazdego dnia może je zmieniac jak zechce, może być nawet Hary Krisznai, a podpisywanie czegokolwiek nie ma sensu, afiszowanie się i popisy. Dowiedziałam sie rano, że znajomy składa apostazję, stary chłop a taki głupi, dlatego was zapytałam co na ten temat sądzicie, najśmieszniejsze to, ze w rozmowie z nim brak konstruktywnej argumentacji.
Mój stosunek do apostazji nie jest obojętny, ponieważ chodzi tutaj o zbawienie człowieka, a to tym bardziej nie jest mi obojętne.
Podpisywanie czegokolwiej, publiczne zrzekanie sie przynależności do danej wspólnoty uważam za bezcelowe. Odchodzisz i cześć, po co cokolwiek podpisywać, później problem z powrotem.
Podpisywanie czegokolwiej, publiczne zrzekanie sie przynależności do danej wspólnoty uważam za bezcelowe.
Na całe szczęście to nie oznacza, że to jest bezcelowe. Może w przypadku małych, nic nie znaczących wspólnot tak, ale nie tworu tak wielkiego jak KK.
Takiego aktu może np. wymagać nowa wspólnota, do której ktoś chciałby sobie przejść ...
jedynie słuszny stosunek do apostazji może być tylko jeden: STOS
jedynie słuszny stosunek do apostazji może być tylko jeden: STOS
Widać grasz z Polonium w jednej lidze.
Widać grasz z Polonium w jednej lidze.
za spostrzegawczość masz u mnie piątkę z plusem
za spostrzegawczość masz u mnie piątkę z plusem
Ale Ty za to masz pałę ode mnie ...
Skoro sa przypadki apostazji to zatem jak ? Czy zatem chrzcic dopiero osoby pelnoletnie, u ktorych swiadomosc wyboru drogi zycia jest uksztaltowana ? Pozwolic, niech opowiedza sie albo za albo przeciw jak to bylo u pierwszych chrzescijan ? Bo niepokoi fakt, ze sposrod naszej wspolnoty tj. katolikow pewna czesc dopuszcza sie apostazji biorac "rozwod" ze swym macierzystym Kosciolem w ktorym byli ochrzczeni, a szukajac innych Kosciolow, wyznan, tudziez sekt a nawet wybierajac ateizm.
Czy zatem chrzcic dopiero osoby pelnoletnie, u ktorych swiadomosc wyboru drogi zycia jest uksztaltowana ? Pozwolic, niech opowiedza sie albo za albo przeciw jak to bylo u pierwszych chrzescijan ?
Bravoo !!!! Czasami mnie zadziwiasz błyskotliwością !
Czy zatem chrzcic dopiero osoby pelnoletnie, u ktorych swiadomosc wyboru drogi zycia jest uksztaltowana ?
Ja bym się ku temu skłaniał.
Czy zatem chrzcic dopiero osoby pelnoletnie, u ktorych swiadomosc wyboru drogi zycia jest uksztaltowana ? Pozwolic, niech opowiedza sie albo za albo przeciw jak to bylo u pierwszych chrzescijan ?
Jasne, a jak ktoś taki "zejdzie" przed osiągnięciem pełnoletności to kto poniesie winę za jego brak chrztu i tego konsekwencje ? A reszta Sakramentów niby kiedy?
Jasne, a jak ktoś taki "zejdzie" przed osiągnięciem pełnoletności to kto poniesie winę za jego brak chrztu i tego konsekwencje ?
Do chrztu będzie mógł przystąpić jak będzie dojrzały do samodzielnych, odpowiedzialnych decyzji. Osobiście dopuszczałbym po ukończeniu 15 lat.
Do tego czasu będzie katechumenem, a ci (tak uczono nawet w pierwotnym Kościele) po śmierci idą do nieba (o ile za życia na to zasłużyli).
Po za tym Kościół nie uczy, że dzieci zmarłe przed chrztem nie idą do nieba.
A reszta Sakramentów niby kiedy?
Po chrzcie, wedle przygotowania i życzenia.
[ Dodano: Sro 28 Maj, 2008 21:06 ]
Nie ma żadnej gwarancji, że człowiek nie utraci wiary, lub zdeklarowany ateista nie odkryje Boga...w tym kontekście nie ma znaczenia w jakim wieku dostąpi sakramentu chrztu.
Akt apostazji to tylko manifestacja, w mniemaniu ludzi mająca świadczyć o odwadze i wolności.
Z drugiej strony w mikrowymiarze odkłamuje statystyki ile jest wierzących
W każdym bądź razie moich dzieci nie ochrzczę zanim same nie będą chciały.
Wyrazy uznania.
[ Dodano: Sro 28 Maj, 2008 22:23 ]
W każdym bądź razie moich dzieci nie ochrzczę zanim same nie będą chciały
... swoją drogą obywatelstwo polskie też powinni nadawać dopiero, gdy dzieci będą same chciały, a nie od urodzenia: żeby nie było, że się je zmusza do bycia Polakami
Apostata odrzuca Chrystusa i Jego Kościół, wyłącza się ze wspólnoty ludzi zbawionych i w ten sposób naraża sam siebie na potępienie. Apostazja jest publicznym zaparciem się wiary. A Chrystus powiedział:
Mt 10:33
Lecz kto się Mnie zaprze przed ludźmi, tego zaprę się i Ja przed moim Ojcem, który jest w niebie.
Jeszcze pół biedy, kiedy apostata odejdzie do jakiejś wspólnoty chrześcijańskiej lub parachrześcijańskiej... Ale też może usłyszeć od Chrystusa,m to przed czym będzie nas przestrzegać Słowo Boże w przyszłą niedzielę:
Mt 7:21-23
Nie każdy, który Mi mówi: Panie, Panie!, wejdzie do królestwa niebieskiego, lecz ten, kto spełnia wolę mojego Ojca, który jest w niebie. Wielu powie Mi w owym dniu: Panie, Panie, czy nie prorokowaliśmy mocą Twego imienia i nie wyrzucaliśmy złych duchów mocą Twego imienia, i nie czyniliśmy wielu cudów mocą Twego imienia? Wtedy oświadczę im: Nigdy was nie znałem. Odejdźcie ode Mnie wy, którzy dopuszczacie się nieprawości!
Ja poznaję Chrystusa w Kościele katolickim, poprzez Jego Słowo i sakramenty poprzez które obdarza mnie swoją łaską i miłością.
1 Kor 13:12
Teraz widzimy jakby w zwierciadle, niejasno; wtedy zaś [zobaczymy] twarzą w twarz: Teraz poznaję po części, wtedy zaś poznam tak, jak i zostałem poznany.
"twoje mniemanie"...moje
A cóz zmienia apostazja i w jakim kontekscie?
Zmiejszy o promile oficjalne statystyki....i tylko to.
Apostatą nie zostaje się z dnia na dzień...niewierzącym, niepraktykującym taki człowiek był zapewne od lat.
"Rewelacje" typu "Bóg umarł - podpis XY" głoszono przez wieki, a później na mogiłach "odkrywców" pojawiały się napisy "XY umarał - podpis BOG)
Jak tak Ciebie czytam to sam mam tylko ochotę zostać apostatą.
Jeden kontekst już podałem, może tego wymagać nowa wspólnota. Może też mieć wymiar osobisty ... Ale skoro Ty tylko potrafisz o statystykach to wybacz ... Ciekawym o ile by się zmniejszyły statystyki gdyby w Polsce istniał podatek kościelny ...
W każdym bądź razie moich dzieci nie ochrzczę zanim same nie będą chciały.
Zadziwiasz mnie, Sivis.
Ja tam dzieci bym na pewno chrzciła.
Wyczytujesz co chcesz wyczytać ...statystyki to pryszcz...gdy pozostanie 10 wyznawców Chrystusa też będzie to Kościół....tak było u jego zarania.
Ludzie dokonujący aktu apostazji od lat nie byli związani z Kościołem.
Sivis Amariama napisał/a:
W każdym bądź razie moich dzieci nie ochrzczę zanim same nie będą chciały.
Zadziwiasz mnie, Sivis.
Ja tam dzieci bym na pewno chrzciła.
Mnie tak samo. Jako katolik , wolisz aby dzieci nie uczestniczyli w dobrach KK ?
Mnie tak samo. Jako katolik , wolisz aby dzieci nie uczestniczyli w dobrach KK ?
Ależ będą uczestniczyły.
A nawet dam im więcej możliwiości - będą mogły doświadczyć piękna katechumenatu, którego ja zostałem pozbawiony:>
Nie, jestem katolikiem.
Po prostu na tę chwilę widzę więcej plusów w chrzczeniu ludzi świadomych, niż niemowląt.
[Oczywiście gdy rozmawiam z protestantami, bronię zasadności chrztu dzieci - którą rzecz jasna dostrzegam]
aha...
a Kpk masz w nosie...?
Spoko - za rok będę miał prawo kanoniczne i napewno znajdę coś umożliwiającego mi realozowanie tej wizji.
Póki co dzieci nie planuję, a i zainteresowania mam trochę inne:>
Poza tym dla mnie ważniejsze jest moje sumienie niż kpk.
Zakon jest dla mnie, nie ja dla zakonu:>
Głos w tej sprawie będzie też miała moja małżonka, więc póki co dogmatycznie się nie wypowiadam
Wyczytujesz co chcesz wyczytać
Nie zauważyłem, abyś pisała wierszem ...
Zatem gdyby wprowadzić podatek kościelny w końcu przekonalibyśmy się kto jest kim, zatem apostazja dużo by zmieniła
Od kiedy podatek jest kryterium wiary? Podatek kościelny jest marzeniem tych, którzy trąbiąc wszem i wobec o rozdzieleniu Kościoła od państwa, chcą ten Kościół administracyjnie od siebie uzależnić. Typowy bizantynizm i socjalizm, który na dobre wżarł się w myślenie w Niemczech.
Od kiedy podatek jest kryterium wiary?
Jest kryterium rozróżnienia tych co chcą wspierać Kościół od tych co chcą swoje pieniądze przeznaczyć na coś innego. Nie doskonałym kryterium, ale jednak.
M.Ink.* Chrzest dzieci zaklada zawsze ryzyko. Dzieci sa zdane bowiem na rodzicow, a rodzice moga zadbac o ich rozwoj duchowy, lub moga ten rozwoj zaniedbac narazajac to dziecko na apostazje, kiedy juz ono bedzie dorosle. Bo dzieci ucza sie wiary od rodzicow patrzac na to, co ich rodzice robia i jak zyja. Wiec M.Ink.* lepiej bedzie, gdy ktos swiadomie w sposob wolny i nieskrepowany opowie sie po stronie Chrystusa, albo po stronie przeciwnej. Bo jak wiadomo : "z niewolnika nie ma pracownika". Co to za wiara, jesli jest wiara pod przymusem. Poprostu postapmy tak jak mowi Pismo w tej kwestii : "Badz zimny, albo goracy".
Chrystus zadal dramatyczne pytanie nawet Apostolom, widzac jak wszyscy Jego opuszczali : Czyz i wy chcecie odejsc ? Piotr odrzekl : Panie, do kogoz pojdziemy... A co my odpowiemy dzisiaj Chrystusowi na Jego pytanie : Czyz i wy chcecie odejsc ?
Jeżeli jesteś przeciwny finansowaniu z budżetu państwa wszelkich "inwestycji religijnych" to uznaję Twoją krytykę.
Nie jestem. Wchodzimy w Ot więc powiem tylko tyle, że katolicy nie powinni być obciążani dodatkowymi podatkami by państwo było łaskawe wywiązywać się ze swoich obowiązków.
Jest kryterium rozróżnienia tych co chcą wspierać Kościół od tych co chcą swoje pieniądze przeznaczyć na coś innego. Nie doskonałym kryterium, ale jednak.
Dla mnie to nie jest kryterium.
Spoko - za rok będę miał prawo kanoniczne i napewno znajdę coś umożliwiającego mi realozowanie tej wizji.
Póki co dzieci nie planuję, a i zainteresowania mam trochę inne:>
Poza tym dla mnie ważniejsze jest moje sumienie niż kpk.
Zakon jest dla mnie, nie ja dla zakonu:>
Tutaj odzywa się relatywizm. Są jakieś reguły, które należy przestrzegać, jeżeli się nalezy świadomie i dojrzale. Przecież, Jezus prosił aby nie zabraniać dzieciom przychodzić do Niego. A ty chcesz tego pozbawić własne dzieci, które mogą się narodzić.
Przecież, Jezus prosił aby nie zabraniać dzieciom przychodzić do Niego
Nie, niczego moim dzieciom nie zabronię. Przeciwnie - będę starał się wychować je tak, by zapragnęły pójść do Jezusa. I gdy będą chciały do Niego pójść, będę się ztego bardzo cieszył.
Widzisz, tylko sakramenty dają taką ochronę, jaką dzieciom nijak nie zapewnisz.
Jako, że jeszcze bana nie mam - czasami będę tu zaglądał, bo widzę, że ciekawe dyskusje się toczą.
Co do tematu - kochani katolicy - NIC WAM DO TEGO, że ktoś zdecydował się na opuszczenie Waszych szeregów. Zrezygnował z "wiecznej szczęśliwości w niebie"? Z "łaski zbawienia"?
Zazwyczaj robią to ludzie dojrzali, z pewnym bagażem doświadczeń zyciowych, nie jest to szczeniacki owczy pęd - gdyby tak było parafie pewnie byłyby zaspywane aktami apostazji.
Odszedłem z Kościoła i jestem z tego dumny po kilkakroć. Raz - że w końcu przestałem być hipokrytą i zrezygnowałem z tego co mi nie jest potrzebne i w co nie wierzyłem, dwa - przestałem nabijać staytstyki, wreszcie trzy - mogłem zagrać na nosie mojej bogobojnej rodzince co też się liczy.
Oczywiście jestem świadomy z tego co się z tym wiąże - ale mojej córeczki chrzcić nie zamierzam, ona jest jeszcze lepszą ateistką ode mnie, po co to niszczyć, tzw. "sakramenty" mam za nic, a czy będę miał pogrzeb katolicki, protestancki, buddyjski czy plemieny - zwisa mi i powiewa.
Zresztą.....w ogóle nie powinniście się wypowiadać na temat ludzi,którzy żyją poza Kościołem. Nic o nich nie wiecie. Nic.
Co byście teraz robili gdyby ktoś Was za "niemowlęctwa" zapisał np do PZPR...?
Wiesz to całkiem inny świat. Przynajmniej dla mnie. Wole 1000000 krotnie KK.
Wymieniłeś powód jako 3 a z Twojego postu przebija, że to główny powód...zagrać rodzinie na nosie....odreagowanie kompleksu "ukochanego synusia" brata kapłana.
Wiesz dobrze, że statystyki to pryszcz...liczy się tylko jakość.
A jesli chcesz widzieć to zmniejszenie statystyk skutkuje pozytywnie finansowo dla Kościoła.
Kapłani podatki płaca od ilości "dusz" w parafii...mniej dusz - niższy podatek...więc nasze pieniądze będzą zuzytkowane z sensem a nie opłate za "martwe dusze"
A z "wiecznej szczęśliwości" nie kpiłabym tak...mówisz jak narazie o nieznanym...wiarygodny będziesz tylko po drugiej stronie, gdy poznasz rzeczywistość.
Wymieniłeś powód jako 3 a z Twojego postu przebija, że to główny powód...zagrać rodzinie na nosie....odreagowanie kompleksu "ukochanego synusia" brata kapłana.
Rozgryzłaś mnie Masz rację, w nosie mam wszelkie piękne słowa o "wolnościach sumienia" itp. Liczy się dokuczenie bratu
[ Dodano: Pią 30 Maj, 2008 12:22 ]
Gdyby ktoś zapisał Cię do jakiejkolwiek organizacji wbrew Twej woli to co byś zrobiła?
Jeżeli byłaby to organizacja, która krzywdzi i czyni zło, to bym odeszła.
Dla mnie Kościół to nie tylko organizacja,
Nie przesadzaj, jakie "rozdwojenie jaźni"?
nie chodzi o chorobe, tylko że może nie wiedzieć czemu tak jest. Będzie szukac przyczyn, że ty tak zyjesz a część rodziny inaczej.
Nie "dokuczenie"...odreagowanie
Rodzice często popełnią błąd...ewangelizują wskazując przykład tego "mędrego, posłusznego, wierzącego" brata...i uzyskują skutek odwrotny od zamierzonego.
Jeśli stanę na wysokości zadania to tak ją wychowam, że nie będzie do tego wagi przykładać w ogóle.
Czyli decydujesz za nią, i już zakładasz, że raczej wyboru nie będzie mieć. Ty z żoną nie chodzicie, to też sprawicie aby dziecko też nie czuło takiej potrzeby.
Helmut "zabył" , że - "drogi wasze nie sa drogami Moimi, myśli wasze nie są myślami Moimi"....światu znane są postacie ludzi, którzy wychowywani byłi w rodzinach ateistycznych, w których kodowano im ateizm od dzieciństwa, a w dorosłym życiu spotkali Boga i odegrali znaczące role w ewangelizacji świata.
Podaj przyklady, Alus i napisz jak wygladal moment spotkania z Bogiem u tych osob. Takie przyklady moga byc cennym swiadectwem, bo jak sie mowi "Duch wieje kedy chce". Nawet z heretyka czy ateisty moze uczynic jeszcze czlowieka swietego i gorliwego ewangelizatora jesli tak zechce. Powiem nawet Alus, ze nie watpie w nawrocenie apostatow, bo wszystko jest mozliwe. W Niebie jest inna logika niz na ziemi.
ok
1. Charles de Foucauld - załozyciel zakonu Mali bracia od Jezusa,
2. Edyta Stein- karmelitanka, zginęła w obozie koncentracyjnym Oświecimiu,
3. Andre Frossard - pisarz,
4. Adolf Rette - pisarz, dziennikarz, poeta piszacy obrażliwe, wulgarne paszkwile o Kościele, po nawrócenieu napisał "Od diabła do Boga",
5. Giovanni Papini - terrorysta "bestia z Florencji"
6. Siergiej Kurdakow - napisał dokumentalna ksiązke o walce z Kościołem "przebacz mi Nataszo" - zabity przez KGB w Kanadzie.
7. Pietro Cavalliero - bandyta "wilk", po nawróceniu działał w turyńskim Arsenale Pokoju, opowiedział swoje zycie, nawrócenie, co spisał E. Olivero,
8. Aldo Brandiralli - komunista, przywódca partii komunistycznej we Włoszech.
Starczy?
światu znane są postacie ludzi, którzy wychowywani byłi w rodzinach ateistycznych, w których kodowano im ateizm od dzieciństwa, a w dorosłym życiu spotkali Boga i odegrali znaczące role w ewangelizacji świata.
Odwrotne sytuacje też są znane, więc chociażbyś podała n różnych przykładów to i tak można podać n kontrprzykładów, więc to, że piszesz, że "światu znane są postacie ludzi" o niczym wielkim nie świadczy. Raczej tylko o tym, że poglądy można zmienić mimo tych wpajanych w domu rodzinnym.
Edyta Stein- karmelitanka, zginęła w obozie koncentracyjnym Oświecimiu,
Ona była ateistką!? Od kiedy!?
Świadczy - "Wczoraj jest historią, jutro tajemnicą, dziś darem"...więc można zapeniać tylko o dziś....jutro jedni odzyskają wiarę a inni mogą ją utracić
Rachel, raczej "do kiedy" ;]
Do momentu, w którym uwierzyła
I to raczej był agnostycyzm.
I to raczej był agnostycyzm.
Poszukałam informacji, i alus miała racje, św.Edyta Stein zdelkarowała się jako ateistka w wieku 14 lat.
deklarować to się może
Pewne nie wiedziała, że to nie ateizm. Z jej późniejszych prac jasno wynika, że skłaniała się raczej ku agnostycyzmowi. A napewno nie wierzyła w dogmat, że Boga nie ma:>
Studentka filozofii Uniwersytetu we Wrocławiu i Getyndze nie wie co to jest ateizm???
zadeklarowałas ię mając 14 lat
O co Ci chodzi w tym co napisałaś ? Nieznane jest mi słowo "zapeniać" ... Skoro tylko o teraźniejszości można "zapeniać" to dlaczego sama powołujesz się na przeszłość ?
Prawdziwe, acz bezużyteczne stwierdzenie. Co ma z tego wynikać doniosłego ? Wynikało by gdyby nie było równowagi w ilości obydwu przypadków ...
NIe. Jest użyteczne. Albowiem przyjmując wierzenie za jakieś dobro, trzeba mieć świadomość, że można je utracić, - bo mozna,
"mając 14 lat"...na uczelnię wstapiła mając 19 lat (ur.1891 - studia rozpoczęła w 1910) a więc dorosła osoba.... nawrócenie i chrzest to 1922r ...a więc masz 12 lat zdeklarowanego ateizmu dorosłej kobiety-filozofa.
heysel...trzymaj kurs ...brak jednej literki oddziałowuje w jakis sposób na merytoryczność wypowiedzi?
brak jednej literki oddziałowuje w jakis sposób na merytoryczność wypowiedzi?
Nie, ale może ją zaciemnić. Tak poza tym nic więcej w odpowiedzi nie umiesz napisać ?
Końcowy zatem wniosek : duch może wieje kędy chce, ale antyduch tak samo robi . Równowaga zachowana, brak podstaw do wyciągnięcia wniosków, że duch jest silniejszy .
EOF
ale antyduch tak samo robi Tu bym się kłócił. On z jednego kierunku wieje i w jednym kierunku zdąża. Ale to nie miejsce na ten temat.
Chodziło mi o równowagę pomiędzy ilocią :
a) "ludzi, którzy wychowywani byłi w rodzinach ateistycznych, w których kodowano im ateizm od dzieciństwa, a w dorosłym życiu spotkali Boga i odegrali znaczące role w ewangelizacji świata",
b) ludzi, którzy mogą być kontrprzykładem do powyższych.
Idąc Twoim tokiem to i ja jestem w tych 100 milionach ... Owszem, jesteś.
To dobrze wg ciebie, czy też źle?
To dobrze wg ciebie, czy też źle?
Nie dobrze czy źle, ale lepiej.
Końcowy zatem wniosek : duch może wieje kędy chce, ale antyduch tak samo robi
Nie koniecznie. To może nadal być droga Ducha, tylko nie nam oceniać i domniemywać dlaczego taka a nie inna
Jaki mam stosunek do aktu apostazji ? Raczej zarówno w katolicyzmie jak i w prawosławiu za apostazję nakłada się ekskomunikę, czyli wyklucza z Kościoła.
I uwaga - w przypadku katolików i prawosławnych osoba po akcie apostazji to ekskomunikowany i apostata, a nie żaden ateista jak niektórzy mniemają.
Po pierwsze ateista to osoba urodzona w rodzinie ateistycznej i nieochrzczona. Ateista czyniąc dobro może trafić do Nieba, apostata może tam trafić po powrocie na łono Kościoła i nawróceniu się.
[ Dodano: Nie 05 Paź, 2008 20:41 ]
w przypadku katolików i prawosławnych osoba po akcie apostazji to ekskomunikowany i apostata, a nie żaden ateista jak niektórzy mniemają.
Dyrdymały. To "także" apostata, a nie "tylko" apostata.
Dyrdymały. To "także" apostata, a nie "tylko" apostata. Te logiczne przepychanki są bez sensu, Heysel.
Ale dla porządku: ateista może byc apostatą, ale nie musi - o ile nie porzucił wiary.
Apostata to zawsze ekskomunikowany człek, ale nie zawsze ateista. Raczej najczęściej agnostyk, ponieważ utracił z pola widzenia i z doświadczenia afirmacji, Absolut.
Te logiczne przepychanki są bez sensu,
Masz rację, bezsensu jest coś próbować Poloniumowi przetłumaczyć. On i tak bez względu na wszystko zostanie na swoim .
Pomijając logiczne przepychanki... wracam do pierwotnego tematu.
Co ja sądzę o apostazji... przymierzam się do niej już czas jakiś, ale żal mi na nią czasu i energii. Dla MNIE jest najważniejsze to, co sama czuję i z czym się identyfikuję. Nie identyfikuję się już z KRK od czasu jakiegoś. A papierki to tylko dodatek do moich przekonań.
Dzieci na razie jeszcze nie mam w planach, bo i nie mam też na razie z kim ich mieć. Najchętniej wybrałabym partnera o poglądach podobnych do moich, ale nic nie zakładam, bo serce nie sługa Chciałabym, by moja wiara była moim dzieciom najbliższa, ale chcę im dać możliwość pełnego wyboru, więc planuję, że je zaznajomię z różnymi religiami wyznaniami, mono- i politeistycznymi, by wybrało sobie rybki albo akwarium
Sama mam do swoich rodziców odrobinę żalu, że ja tego wyboru nie miałam. Z drugiej strony nie mam im tego za złe, bo wiem, że chcieli i nadal chcą dla mnie tego, co najlepsze. To ja okazałam się niewarta i martotrawna i w ogóle be
Nawet, jeśli byłabym katoliczką/chrześcijanką (choć część z Was powie, że nadal jestem), to tak sobie gdybam, że i tak bym się na apostazję zdecydowała, by móc raz jeszcze, od początku i z pełną świadomością przeżyć cudowność nawiązania własnego kontaktu z Bogiem. Wydaje mi się, że taki chrzest byłby nie tylko pełniejszy, ale byłby też po prostu fantastycznym przeżyciem
Ale dla porządku: ateista może byc apostatą, ale nie musi - o ile nie porzucił wiary.
Ateista z definicji to ktoś, kto wiary (rozumianej jako wiara w "nadrzędne bóstwo") NIE MA, więc nie można o nim mówić, że porzucił bądź nie porzucił owej wiary, bo on jej w ogóle nie ma (nie miał wcale bądź porzucił ją wcześniej)...
Aktów apostazji będzie coraz więcej, bo coraz więcej ludzi dowiaduje się, że takie coś jest możliwe - a oni jako wychowani "na siłę" w religii katolickiej nigdy nie byli z tym zgodni.
Na wyrażoną odpowiednio prośbę, kapłan winien dokonać odpowiednich operacji w księgach parafialnych. Jednakże takie coś należy głęboko przemyśleć i nie robić tego na "łapu-capu" pod wpływem chwilowej podniety.
Ateista z definicji to ktoś, kto wiary (rozumianej jako wiara w "nadrzędne bóstwo") NIE MA, więc nie można o nim mówić, że porzucił bądź nie porzucił owej wiary, Chodzi mi o stan, kiedy ktoś wiarę porzuca i się ogłasza ateistą.
uczenie dziecka wszystkich religii jest bez sensu, bo to ustawia tak sprawę, jakoby Boga nie było, tylko jest wymysłem ludzkim, a religia częścią kultury taką samą jak inne tradycje społeczne. w ten sposób można jedynie komuś odebrać radość odkrywania Boga. bo przecież źródło religii/religijności/wiary jest zupełnie odwrotne: najpierw jest Bóg a potem dopiero ludzie którzy próbują Go odkryć.
Sheila, czemu piszesz o chrzcie jakby to było ukoronowanie poszukiwania Boga, gdzie tymczasem jest to zaledwie wstęp i początek (a zarazem rzecz niezbędna) do nawiązania prawdziwej, głębokiej, bliskiej i żywej relacji z Bogiem? Tu się dopiero sprawa zaczyna, a kończy - w życiu doczesnym na mistycznym doświadczaniu Boga, które dane jest wszystkim, którzy wkraczają z zaangażowaniem w relację z Bogiem, a nie dryfują po powierzchni (siódme mieszkanie twierdzy wewnętrznej - jeśli skorzystać z porównania św. Teresy z Avila, tj. zaślubiny duszy z Bogiem. btw. intrygująca jest ta historią z przebijaniem serca strzałą przez Archanioła na znak zaślubin, tak, że potem na sercu zostaje blizna ), a w życiu wiecznym hm... "ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie zdołało pojąć jak wielkie rzeczy przygotował Bóg tym, którzy Go miłują"
"Nie jesteś obywatelem świata, spójrz na znaki, które nosisz, przeczą sobie nawzajem - jesteś głupcem"
Bardzo ciekawy temat. Wyjaśnijcie mi zatem następujące zjawisko. Z tego co wiem Świadkowie J. muszą się oficjalnie wypisać z KRK, aby wstąpić do zboru. Czy ich możemy nazwać apostatami? Apostazja zakłada, że trzeba porzucić wiarę chrześcijańską. Świadkowie J. twierdzą, że są chrześcijanami i oni również dostąpią zbawienia, dlatego że żyją w zgodzie nauk Jezusa Chrystusa. Nie szanują dogmatów KRK, ponieważ uważają je za błędne i życie wg dogmatów nie możne przynieść zbawienia. Zbawienie tylko może być w zgodzie z prawami PŚ. Najśmieszniejsze jest to, że ich przekaźnik 'Strażnica' twierdzi, że jest jedynym i prawdziwym kanałem łączności z Bogiem. Kiedyś usłyszałem, że przekaźnik działa dzięki mocy Boga. Mocy, ponieważ oni nie wierzą w osobowość Parakleta. Jeśli twierdzą, że są chrześcijanami, to są apostatami, czy nie są? A jeśli ktoś się wypisze z KRK i wstąpi do Kościoła protestanckiego lub prawosławnego, to taki ktoś też jest apostatą? Czy nim nie jest, ponieważ znajduje się w obrębie religii chrześcijańskiej? Pytam się, ponieważ czytałem tyle informacji, że we łbie mi się kręci i nie wiem dokładnie, jaka jest różnica miedzy apostatą, a schizmatykiem. Z punktu widzenia językowego wiem, ale z dogmatycznego, to nie wiem.
I tak na koniec, czy apostata dostąpi zbawienia? Czy nie dostąpi? Tyle się naczytałem dogmatów, że głupieję. Jak dla mnie, to zbawienie może dostać każdy, kto znajduje się w Kościele i wierzy w Boga, tylko ta wiara jest czynna, nie jest bierna. I czy znajdowanie się w Kościele oznacza, że tylko w KRK, czy w każdym kościele chrześcijańskim? Nawet w tym, co odrzuca Księgi deuterokanoniczne, mając je za apokryfy?
[ Dodano: Sob 11 Kwi, 2009 22:18 ]
Z tego co wiem Świadkowie J. muszą się oficjalnie wypisać z KRK, aby wstąpić do zboru
Znam świadkó, którzy nie złożyli apostazji, więc nie ma chyba takiego wymogu. Może zalecenie;>
Czy ich możemy nazwać apostatami?
Tak. Odrzucają wiarę Kościoła.
Świadkowie J. twierdzą, że są chrześcijanami
A krysznaici twierdzą, że Jezus był inkarnacją kryszny. I co?
twierdzą, że są chrześcijanami i oni również dostąpią zbawienia
Nie "oni również" - tylko że oni. Katolicy i wszyscy inni zrzeszeni w ich wizji Babilonu zostaną wymordowani w Armagedonie
Zbawienie tylko może być w zgodzie z prawami PŚ.
To nie jest dogmat?
A jeśli ktoś się wypisze z KRK i wstąpi do Kościoła protestanckiego lub prawosławnego, to taki ktoś też jest apostatą?
KPK:
Kan. 751 - Herezją nazywa się uporczywe, po przyjęciu chrztu, zaprzeczanie jakiejś prawdzie, w którą należy wierzyć wiarą boską i katolicką, albo uporczywe powątpiewanie o niej ; apostazją - całkowite porzucenie wiary chrześcijańskiej, schizmą - odmowa uznania zwierzchnictwa Biskupa Rzymskiego lub utrzymywania wspólnoty z członkami Kościoła, uznającymi to zwierzchnictwo.
I tak na koniec, czy apostata dostąpi zbawienia?
Bóg wie.
Kościół uczy np., że Bóg związał zbawienie z sakramentami, ale sam związany swoimi sakramentami nie jest.
Tylko Bóg ma dostęp do naszych sumień. Tylko On wie, ile robiliśmy dla trwania w prawdzie, zna wszystkie okoliczności. Nam nie można oceniać (por. Łk 6:37)
Polecam przeczytać "Dominus Iesus".
Jeszcze co do tematu - w rozumieniu Kościoła katolickiego apostatą jest każdy, kto zrywa z jego wiarą. Więc np. zaprzeczając Eucharystii lub prymatowi papieża i przenosząc się do protestantów czy prawosławnych - czyni się apostatą.
Na pewno przejście do ŚJ jest zaciągnięciem ekskomuniki latae sententiae, więc tak czy siak przed powrotem do Kościoła należy zgłosić się do biskupa i podjąć odpowiednie procedury.
Świadkowie J. twierdzą, że są chrześcijanami
A krysznaici twierdzą, że Jezus był inkarnacją kryszny. I co?
A no to, że jeśli jaki Ś.J. twierdzi, że jest człowiekiem, o którym się mówi: noszący Chrystusa, to teraz mam przyjąć, że każdy Ś.J. kłamie? Ot, co.
A no to, że jeśli jaki Ś.J. twierdzi, że jest człowiekiem, o którym się mówi: noszący Chrystusa, to teraz mam przyjąć, że każdy Ś.J. kłamie? Ot, co.
Chyba się nie zrozumieliśmy ;]
Chodziło mi o to, że nazywać się mogą jak chcą. Większość religioznawców do chrześcijan ich nie zaliczy, bo odrzucają najważniejsze chrześcijańskie prawdy wiary. Ich chrzest nie jest uznawany przez kościoły chrześcijańskie.
Bardziej pasują na mesjanistyczna sektę judaistyczną, chociaż życi też by się obrazili, wiedząc jak świadkowie Jehowy traktują Biblię hebrajską, by uzasadnić brak duszy i zwoją dziwną eschatologię.
A czy my tego nie wiemy, zważając na PŚ, że taki apostata, który wrócił do wielbienia głuchych i niemych bożków, nie dostąpi zbawienia?
Nie. Nie wiemy.
Mnie się wydaje, że Bóg się jasno wyraził, że jest Bogiem zazdrosnym.
Jasno się wyraził, że jest Miłością. Że z tej miłości jest gotów do szaleństwa krzyża. Został przebity za każdego, szczególnie największych grzeszników.
Chrystus też nie ukrywał, że kto się Go wyprze, to i On się takiego przed Ojcem wyprze.
Można się wyprzeć Jezusa, jeśli się Go zna?
Można odrzucić Chrystusa, jeśli się Go naprawdę zna?
Sie robi off-top , ale sie do niego doloże.
Chodziło mi o to, że nazywać się mogą jak chcą. Większość religioznawców do chrześcijan ich nie zaliczy, bo odrzucają najważniejsze chrześcijańskie prawdy wiary. Ich chrzest nie jest uznawany przez kościoły chrześcijańskie. Wiekszość ŚJ - przynajmniej w Polsce - jest waznie ochrzczona w KK A jeśli chodzi o nazwę to Świadkowie sami nie chcieli by ich kojarzyć z "nominalnym" chrześcijaństwem i nazywają siebie Chrystianami.
Acha. Nie ma u ŚJ obowiązku "wypisania się" z KK.
wiedząc jak świadkowie Jehowy traktują Biblię hebrajską, by uzasadnić brak duszy i zwoją dziwną eschatologię
Tutaj niczego nie trzeba udowadniać. Poza tym świadkowie nie mówią o braku duszy. Udowadniać trzeba raczej istnienie duszy nieśmiertelnej.
A czy eschatologia dziwna? Jak dla mnie prosta i oczywista, nieobarczona skomplikowanymi dogmatami i tajemnicami wiary których u Was nie brakuje. Pozdrawiam
Jak dla mnie prosta i oczywista, nieobarczona skomplikowanymi dogmatami i tajemnicami wiary których u Was nie brakuje.
No proszę mądrzejsi od Jezusa...
Aby nie przytaczać tu Inkwizycji (bo są z nią związane kontrowersje), przytoczę choćby Krucjaty (popierane przez papieży zbiorowe mordy - inaczej tego ująć się nie da - w celu zdobycia rzeczy czysto materialnych).
Krucjaty sa równiez kontrowersyjne.
Jednak faktem niezbitym jest, że wyznawcy żadnej innej religii nie wymordowali tylu ludzkich istnień co wyznawcy chrześcijańskiego Boga. No, może jeszcze z wyznawcami Lenina i Stalina mozna ich porównać....
Moim zdaniem apostazja nie jest niczym dziwnym. Nasze społeczeństwo jest bazowane na wierze chrześcijańskiej, stąd człowiek zostaje ochrzczony wtedy, gdy nie ma możliwości przeanalizować tej religii, zgodzić się lub odrzucić. Apostazja jest wyrazem "wyzwolenia" się od przysięgi i wyboru, które zostały dokonane bez woli i wiedzy człowieka.
Moim zdaniem - niepotrzebnie drodzy katolicy żałujecie (obłudnie, czy nie) każdej "utraconej owieczki". Chyba lepiej, że człowiek postąpił uczciwie, postawił sprawę jasno, niż miałby do końca życia tkwić w niepewności i oszukiwać sam siebie.
Odszedł od wiary - to odszedł - widać źle się tu czuł, a dywagacje na ten temat to już idiotyzm kompletny.
Moim zdaniem o wiele bardziej zasadne i konstruktywne pytanie byłoby: "DLACZEGO ludzie decydują się na apostazję?"
Ja osobiście oficjalnej apostazji się nie podjąłem, jednak odszedłem od KK. Powód? Czytałem Biblię, zapoznałem się z KKK, i po prostu stwierdziłem, że w wielu przypadkach nauki i działania KK dzieli od sensu nauk Jezusa odległość jak stąd na Księżyc. (oczywiście,t o tylko moja prywatna opinia)
wiesz co. nie chcę ci robić żadnych osobistych przycinek, ale jak ty tę Biblie czy KKK czytałeś skoro w innych wątkach pytasz o sprawy tak oczywiste i elementarne nawet dla kogoś kto zna Biblię tylko z niedzielnych czytań.
Ja wiary nigdy tak naprawdę nie miałem, "polityka wewnętrzna" KK akurat nie miała tu dla mnie wielkiego znaczenia.
Dziwi mnie tylko, że katolicy z taka paniczną troską odnosza się do "porzucających łaskę wiary".
paniczną troską?
paniczną troską?
No tak, to jak regujecie na potencjalnego apostatę? "Nie rób tego", "Nie zamykaj sobie drzwi", "Opanuj się" itp.
Apostazja to nie jest kupno browara w sklepie, zazwyczaj to sprawa przemyślana. A jesli nie - no to chyba problem apostaty.
zawsze na utratę łaski wiary wierzący powinni reagować. troszczyć się nie tylko o ewangelizację tych co nigdy wiary nie doświadczyli, ale także o tych co w wierze słabną. czemu to nazywać paniką? jest to jedno z podstawowych zadań chrześcijanina, wypływających z ewangelii.
a czy sprawę przemyślał czy nie przemyślał - nie ma znaczenia. tych co 'przemyśleli' też należy prowadzić do Chrystusa.
Co innego przedyskutować z nim sprawę, a co innego na siłę na nim to wymuszać.
Co do "podstawowych" pytań - moim zdaniem właśnie w najbardziej podstawowych sprawach katolicyzm najczęściej kuleje. Ale nie będę rozwijał, bo, jak pisałem, to moja prywatna opinia, więc nie chcę nikomu własnego zdania narzucać czy niczego udowadniać. Każdy ma prawo do własnej wiary i przekonań.
Narayana, co ty tak z tym wymuszaniem na siłę? znów generalizujesz swój przypadek jakoby zawsze każdy w każdego zmuszał, bo być może ty kiedyś poczułeś, że ktoś ciebie próbował zmusić (albo ty kogoś zmuszałeś?)?
zawsze na utratę łaski wiary wierzący powinni reagować. troszczyć się nie tylko o ewangelizację tych co nigdy wiary nie doświadczyli, ale także o tych co w wierze słabną. czemu to nazywać paniką? jest to jedno z podstawowych zadań chrześcijanina, wypływających z ewangelii.
a czy sprawę przemyślał czy nie przemyślał - nie ma znaczenia. tych co 'przemyśleli' też należy prowadzić do Chrystusa.
Ale jeśli on nie wierzy, jeśli stracił wiarę? Jaki jest sens "prowadzenia do Chrystusa" kogoś takiego? Ja nie widzę żadnego. Czy nie jest to jakiś szczątkowy faszyzm?
Osobiście jestem przeciwny uszczęśliwianiu na siłę - i gdyby ktoś zaczął mnie nawracać to dostał..... khm...khm... bardzo bym się zdenerwował
sens prowadzenia człowieka do Boga jest zawsze taki sam, tutaj nie ma znaczenia od strony sensowności wiary z jakiej przyczyny człowiek stał się niewierzący (czy od zawsze, czy bo jakieś wydarzenie, czy bo czegoś nie rozumiał, czy bo miał widzimisia, czy coś zupełnie innego).
Bóg jest początkiem i końcem każdego stworzenia, jest jedynym źródłem dobra (nie chcę teraz rozwijać od nowa polemiki czy jest Bóg i jaki jest Bóg tylko ujaśniam jaki sens prowadzić do Boga kogoś kto stracił wiarę) i relacja wzajemnej miłości człowieka z Bogiem jest jedynym możliwym w pełni satysfakcjonującym spełnieniem i zaspokojeniem człowieka. dlaczego kogoś kto miał problemy w realizacji tego szczęścia, tj. stracił łaskę wiary, mam olać i uznać, że bez sensu mu pomagać znów wejść na ścieżkę wiary, czyli drogę do tego co człowieka najlepsze może spotkać? uznać, że "se wybrałeś, to masz wała i co mnie to obchodzi"? z deka chamskie.
przy ewangelizacji nie chodzi o uszczęśliwianie na siłę - nawrócenie jest decyzją, której nie da się podjąć za kogoś, bo tutaj chodzi o to, co się dokona w człowieku w środku, a życie jest po prostu tego wyrazem.
i gdyby ktoś zaczął mnie nawracać to dostał..... khm...khm... bardzo bym się zdenerwował
tutaj chyba masz na myśli jakiś konkretny sposób działania, objęty określeniem "zaczął mnie nawracać". a co masz na myśli i dlaczego byłoby to denerwujące?
i gdyby ktoś zaczął mnie nawracać to dostał..... khm...khm... bardzo bym się zdenerwował
tutaj chyba masz na myśli jakiś konkretny sposób działania, objęty określeniem "zaczął mnie nawracać". a co masz na myśli i dlaczego byłoby to denerwujące?
Dlaczego? A jak Ty bys zaregowała, gdyby ktoś zaczął Ciebie "nawracać" na ateizm? No własnie....
Ateizm to raz, ale jak byś zareagowała na nawracanie np na pogaństwo? Gdybym, załóżmy, uważał, ze jedynie moja wiara prowadzi do prawdy, dobra i w ogóle jest cacy, i na każdym kroku starał Ci się to wykazywać? Wciąż pokazywał w każdym aspekcie, ze "moja religia wie lepiej", podsuwał Ci różne linki, książki, wypowiedzi itp. Innymi słowy - gdybym jak tylko mogę chciał Cię oddalić od Twojego poglądu, i przekonać do mojego?
Zapewne oczekiwałabyś, że gdy stanowczo i jasno powiesz: "nie", wtedy dam spokój i nie będę kontynuował "nawracania", uszanuję Twoje poglądy i decyzję. Czyż nie tak?
trudno to wyjaśnić czemu by to miało denerwować? khm... no ale mógłbyś Helmucie chociaż naświetlić co przez to nawracanie rozumiesz
a jak ja bym zareagowała na nawracanie mnie na pogaństwo/ateizm? w pomyślnych okolicznościach wykorzystałabym sytuację do ewangelizacji danego osobnika. w mniej pomyślnych - cóż, przypuszczalnie pierwszy by spasował mój nawracacz w wyjaśnianiu co i jak i dlaczego. przynajmniej jak dotąd tylko takie mam doświadczenia z reala
Ja mam doświadczenia różne. Mam sporo znajomych katolików, stad i próby "nawrócenia" słyszałem niejedne. Raz bardziej rozsądne, raz mniej, bardziej zacięte czy mniej. Ale że zawsze ceniłem sobie to, że sam poszukuję odpowiedzi, nie wiążąc się z jakąś jedną ideologią bezwzględnie (gdyż uważam, ze to po prostu ogranicza, zamyka człowieka - subiektywna moja opinia), tak więc najczęściej takich "nawracaczy" spławiałem.
Różnymi sposobami. Jeśli miałem akurat dobry humor, podejmowałem dyskusję, biorąc pod uwagę to, w co wierzy druga osoba. Jeśli miałem bardzo dobry humor, to pozwalałem się wygadać, a kończyłem zdaniem: "Ok, brzmi ciekawie. Cieszę się, ze odnalazłeś/aś swoją drogę. Życzę w niej samych dobrych chwil." Jeśli miałem gorszy humor, to na każde stwierdzenie odpowiadałem: "Ok, ale w Buddyźmie...", "ale w hinduiźmie", etc. A gdy padały słowa, że tamci nie mają racji, padało pytanie: "Skąd wiesz? Potrafisz to udowodnić?" - na tym się zwykle kończyło. Kiedy zaś miałem bardzo zły humor i absolutnie nie byłem w nastroju do takich gadek, mówiłem po prostu: "Udowodnij mi, że wszystko, co napisane w Biblii jest w 100% prawdą. Jak znajdziesz taki dowód, możemy pogadać dalej". Czyli takie "odchrzań się" w grzeczniejszej formie.
Za to jak miałem BARDZO zły i perfidny humor...cóż, to może zostawię dla siebie
Tak czy owak, nienawidzę, gdy ktoś chce na siłę karmić mnie jakimiś swoimi poglądami, nawet, gdy jasno powiem, że sobie tego nie życzę. Chyba, że ma na coś dowody - wtedy ok.
EDIT: Ale to tylko tak btw, czas kończyć offtopa
trudno to wyjaśnić czemu by to miało denerwować? khm... no ale mógłbyś Helmucie chociaż naświetlić co przez to nawracanie rozumiesz
Nawracanie.... no może nie nawracanie jako takie bo to odbywa się samo w sercu, ale - nazwijmy to - reklamę swojej religii. Tak jak tu kolega pisał - podsyłanie linków, książek, naciąganie na rozmowy na temat religii, taka ogólna nachalność prezentowana np. przez ŚJ czy Mormonów. Gdzie ja człowiekowi tłumaczę, że jestem niewierzący i mnie spotkania religijne nie interesują a ten jak katarynka - "No dobrze, ale niech pan przyjdzie".
Możemy sobie pogadać, ja się na religii katolickiej trochę znam, w końcu wychowaem się w katolickiej rodzinie i mam brata księdza - ale żadnego zachęcania i przekonywania. Ja nikogo do ateizmu nie namawiam, więc i od innych żądam podobnej postawy.
Jak się kiedyś nawrócę - to sam, bez "reklamy". Ale jak już pisałem gdzieś - oby nigdy do tego nie doszło. Nie nadaję się na katolika.
Ale to tylko tak btw, czas kończyć offtopa
Bingo.
ie nadaję się na katolika. A tego to zwyczajnie nie wiesz. Kiedyś rzucono pytanie młodym chłopakom "Który z was chce być księdzem?" . Aleksander Fedorowicz wyszedł i powiedział: "To może ja". Tak mu zostało. Kiedy w latach 50 komunizm szaleje Prymas Wyszyński pyta "Kto z was pójdzie zebudować kościół w Izabelinie?". Mądrzy, szanowani księża nic. Ks. Federowicz znowu odpowiedział tak samo"To może ja.". To jest chrześcijanstwo. Kiedyś przyszedł do niego więźien obozu. Wszystkim na około mówił "Gdze był Bóg jak kominy dymiły, gdzie był Bóg jaktylu gineło..." Odszedł od wiary. Ks. Federowicz kiedy ten wysynął argumenty odpowiedział "Gdzie był? Nie wiem". Po tych słowach ten człowiek się wyspowiadał pierwszy raz od tych wydarzań.
Może skoncz z tą pychą że wiesz, że się nie nadajesz.
Czemu pycha? Do kościoła katolickiego zostajemy włączeni bez naszej świadomości. Zatem, w dorosłym życiu mamy pełne prawo zadycydować czy zgadzamy się z jego dogmatami i poglądami i czy chcemy należeć do tej wspólnoty.
....szczególnie, że nikt nikogo w Kościele łańcuchami do ołtarza nie przywiązał. Kościół nie jest sektą i umozliwia w każdej chwili odejście ze swojej wspólnoty poprzez akt apostazji właśnie. W każdej chwili każdy katolik może przestać być katolikiem składając odpowiednie pismo.
Zwłaszcza, że sporo ludzi, szczególnie z małych miejscowości (wiem, co piszę, bo sam z takiej pochodzę) należy do kk tylko dlatego, że tak wypada. Zanoszą dziecko do chrztu, no bo wszyscy we wsi tak robią i tak "trzeba", bo co ludzie powiedzą..
Nie wiem czy zdajesz sobie sprawę jacy ludzie na wsiach potrafią być okrutni. To niejeden wątpiący połozy uszy po sobie i będzie udawał "prawomyślnego" dla świetego spokoju swojego i swojej rodziny.
Ależ właśnie w tym kontekście utrzymany jest mój post.