UmiĹscy
KIlka lat temu uczestniczyłam w warsztatach charyzmatycznych wspónoty londyńskiej Cor et Lumen Christi. Wiele tam sie działo, mieliśmy zobaczyć full działanie Mocy z Nieba. Ale potem przyszedł czas posuchy. Mało możliwości posługi w takim zakresie, kpiny przyjaciół i znajomych, niedowierzanie po stronei innych, itd., itp. Z czasem nawet proroctwa rzadsze i uzdrowienia.
Teraz byłam na kursie "Ewangelizacja z mocą". Jest to świetne usystematyzowanie i uporzadkowanie treści po "Szkole charyzmatów". Nie chcęzsdradzaćtreśći kutrsu ,bo nei o to chodzi. Ale zrozumaiąłm tam jendarzecz bardzo mocno.
Kiedy jesteśmy świeżo po nawróceniu, to wtedy proroctwa i inne tego typu wydarzenia mają służyc ugruntowaniu naszej wiary ( podobno prokok w sensie trwałej posługi i funkcji to ktoś, kto prorokuje w miarę regularnie i owocnie przez 6-7 lat). Potem przez czas posuchy Bóg uczy nas nie uzależniać naszej wiary od nadnaturalnego działania Ducha Świętego, nietraktowania Ducha Świętego jak skrzynki z narzędziami: "Dziś zamawiam uzdrowienia, a jutro uwolnienie. A w piatek jakieś fajne proroctwo. Co, nie ma ?? Nie lubisz mnie juz Boże ?? Nie będzie dreszczyku ?? To sie nie bawię " Celowo koloryzuję.
A do regularnej posługi danymi charyzmatami trzeba dorosnać. To tak naprawdęciężo okrzyż, nikt na poczatku drogi z Bogiem nie jest w stanie go udźwignać. To odpowiedzialność, ale i radosć. Wielu najbardziej spektakularnych charyzmatyków zaczynało posługiwać najbardziej owocnie i regularnie około 40-45 r.ż. Kiedy mieli ustabilizowane życie, byli dojrzali, silni. Chociaż to nie zasada, Boga nie da sie zamknąć w szeregu zasad
Trzeba cierpliwie czekać, służyć w miarę mozliwości i modlić się o otwartość na Boże działanie i o pokorę. Ćwiczyć się w miłości i CIERPLIWOŚCI. A co ma być - będzie
Pozdrawiam serdecznie.
PS. Sam organizator "Warsztatów charyzmatycznych" mówił, że może umiejętności i wiedzę tam zdobytą będziemy wykorzystywać za 10, 15, a może 20 lat, bo musi minąć trochę czasu, zanim ludzie zrozumieją, że Bóg uzdrawia takze dzisiaj, ze proroctwo jest wiecznie żywe i nie jest żadną magią ani przepowiadaniem przyszłości, ze szatan działa i można sie przed nim bronić i że charyzmatów nie można zamykać w wąskiej społecznosci przyjaciół i kółek wzajemnej adoracji.
Odnowa to nie osobny kierunek czy ruch, ale siła sprawcza całego Kościoła, a potoczna "Odnowa" to w dużej mierze po prostu grupy ewangelizacyjne i charyzmatyczne. Odnowa ma być jak wiatr odświeżający wszystko, niezależnie od tego, w ramach jakiej organizacji działa. Ale wszystko w swoim czasie.
Święte słowa.Jak chcesz wiedzieć więcej co cię czeka dalej na drodze z Panem Bogiem poczytaj sobie Twierdzę węwnętrzną.
A kto jest autorem ??
Dzięki
Św. Teresa z Avila. Niewiem czy dobrze napisałam miejscowość. Chodzi mi o założycielkę karmelu.
Dzięki Ci droga Annniko!!!!!!!
To co napisałaś jest chyba bardzo potrzebne kazdemu z nas, trzeba wciąż sobie przypominać o tych oczywistych prawdach... czy raczej Jednej Prawdzie- Bożej, to On ma moc, to On działa, a my "słudzy nieużyteczni" i " naczynia gliniane" jeśli Pan zehce się nami posłużyć - dobrze, jeśli nie, też dobrze - może ma w tym momencie lepsze narzędzie do wykonania tej posługi, a może wogóle chwilowo nie potrzebuje narzędzi, może robi coś np. własnymi rękami )
Właśnie ostatnio sama doświadczam tego jak często zapominam się i próbuje wychodzić " przed Krzyż" ) to takie określenie z pieszej pielgrzymki - zawsze w grupie powinno iść się za krzyżem, na początku grupy idzie osoba niosąca znak grupy z KRZYŻEM, a dopiero za nim pielgrzymi, i bardzo źle jest widziane, jeśli ktos wychodzi przed Krzyż..... prawda, że to dobry obraz.....
"Bądź Wola Twoja"Pania!!!! czyż nie takiej modlitwy nauczył nas sam Jezus )
[ Dodano: Nie 07 Sie 2005 17:49 ]
Twierdza wewnętrzna - wersja internetowa
http://www.karmel.pl/czytelnia/twierdza/
Wielkie dzięki, akurat wyjeżdżam, ale poczytam po powrocie
Dla mnie ciekawa jest także "Pieśń duchowa" św. Jana od Krzyża, jest wspaniała. Warto sobie poczytać. Jest tutaj: PIEŚŃ DUCHOWA - ŚW. JAN OD KRZYŻA
Pozdrawiam
Jeszcze jedne kawałeczek mojego śwaidectwa:
Przez pewien czas uciekałam od pewnej części mojej posługi charyzmatycznej. PO proastu warunk, okoliczności posługi mnie odpychały, był to dla mnei jarmark ooosobliwości. Ale Bóg sieo mnei upomniał. Zorganizował takie warunki, że po prostu nie mogłam nie służyć... chociaż przez cały czas posługuję w przeróżny sposób, ale jeden z charyzmatów "leżał u mnie odłogiem". Tak było dla mnie lepiej, choć mnie to bardzo gryzło. Ale juz wiem znowu, od tego sie nie ucieknie, jak mogłam próbować zmienić moje obdarowanie Jak mogłam go nie doceniać Jak mogłam się zamykać na działanie Ducha Świętego Głupota totalna
Moze nie tak "nie można" jak "nie warto" się zamykać na działanie Ducha Świętego. Nie wszyscy bowiem mają świadomość, czym jest działanie Ducha Świętego,nie wszyscy są bowiem katolikami czy też chrześcijanami. Ale katolik powinien być otwarty na jego działanie.
Pozdrawiam
Ja się zacząłem bać posługi charyzmatycznej.
Zaczęło się na kursie "Filip" kiedy tak bardzo oczekiwałem na charyzmat modlitwy w językach. I Ksiądz, który się nademną modlił kazał mi sie modlić w pewnym momęcie a ja nie potrafiłem. I załapałem strasznego doła, że wszyscy się modlą ja ponoc także powinienem a wcale się nie modlę.
I dopiero na drugi dzień podczas uwielbienia zacząłem się modlić.
Modlitwa w językach rozpalała mnie do tego aby pragnąć więcej. Modliłem się o to i chciałem. Chciałem aby Bóg posługiwał sie mną, aby mówił na spotkanaich przez moje usta.
Na Seminariach Odnowy modlono się nademną. Zastało mi powiedziane, że otrzymuję Dar Proroctwa. Ksiądz, który się modlił nademną powiedział, że Bóg teraz coś do mnie mówi, i ja miałem w ciszy swego serca to powiedzieć słowo.
Nie powiedziałem... nie usłyszałem...
Po tej modlitwie bardzo się cieszyłem, że Bóg mi zaufał, że będę "prorokował" na spotkaniach. I po tym wszytskim złapałem wielkiego doła, nic sie nie działo. Nic nie słyszałem. Zaczałem przez to się zamykać w sobie. Denerowować się. Koncentrowałem sie tylko na jednym. I nic...
Zapomniałem o tym. I na pewnych rekolekcjach Wielkopostnych w szkole poszlismy do kościoła na adorację. Tam każdy mógł podejśc do monstrancji i dotknąc Jezusa.
Poszedłem, wracałem i zobaczyłem dziewczynę. Tatychmiast pojawiło się coś w mojej głowie tak jakbym ja znał. Tak jakbym chciał jej coś powiedzieć. Wiedziałem nawet co. Chciałem jej powiedziec, że Bóg o niej nie zapomniał, że na dniach objawi jej swoją potegę.
Bałem się to jej powiedzieć. I nie powiedziałem. Ale po jakims czasie widziałem owoce togo wszytskiego, że było tak jak napisałem wyżej.
Innym razem modliłem się nad pewna osobą na odnowie. I miałem przekonanie, że Bóg chce zapełnic pustke serca po tacie. Co sie okzałao potem, że ta osoba nie ma ojca bo gdzies tam kiedys umarł i bardzo odczówała brak jednego z rodziców.
Nie koncentrowałem się na tym. Wrecz uciakłem od tego bo bałem się, że charyzmatu znowu zawróco mi w głowie, że znów będę sie koncentrował nie na tym co trzeba.
Innym razem myslę, że Bóg takżeprzemówił do mnie samego podczas Mszy. Miałem jagdyby obraz. Widziałem podium takie jak na zawodach i słowo, że to Jezus chce byc na pierwszym miejscu. Ze nie chce byc obok tylko na samej górze.
To takie moje małe świadectwo tego wszytskiego
Dzięki za świadectwo Daidossie, bardzo budujące - z jednej strony faktycznie rzucano Cię na głęboką wodę ale z drugiej strony moje doświadczenie jest takie, że dopóki nie wie się o możłiwości korzystania z danego charyzmatu, to się z niego nie korzysta.
U mnei tak było z charyzmatem proroctwa i poznania ( myślałam, że sobie wymyślam, że to głupie) i baaardzo ostatnio darem tłumaczenia języków... Widać to w człowieku jakoś siedzi, jak mu się nie powie, to niekoniecznie uwierzy
dzięki Daidoss za to co napisałeś - fakt to jest masakra to koncentrowanie się by coś usłyszeć.... i potem te zwątpienia, że może jednak to wszysko to jedna wielka pomyłka
i potem te zwątpienia, że może jednak to wszysko to jedna wielka pomyłka
Dlatego wspólnota powinna to rozeznawać, bo samemu sie nie rozeznaje czy to jest to czy nie.
Porazką jest to gdy wspólnota tego nie chce rozeznawac i pozwala kazdemu mówić na spotkaniach to co sie kumu podoba.
Rozmawialiśmy o tym m. in. ma kursie "Pięćdziesiątnicy" w Gubinie. Rozwiazaniem jakie wypraktykowaliśmy jest pisanie proroctw na kartce i przekazywanie grupie prowadzącej modlitwę. Wtedy ma miejsce rozeznanie. I odpada stres zw. z publicznym wystąpieniem No i nie ma rozgardiaszu.
Podejście do charyzmatów nadnaturalnych od czasów Chrystusa bywało różne. Zauważmy, że gdy Chrystus uzdrawiał to pewnym osobom zabraniał o tym mówić publicznie. Nie pragnął bowiem własnej chwały, lecz pragnął, aby uzdrowieni wielbili Boga za uzdrowienie i nie robili z uzdrowienia rozgłosu.
Widząc cuda Chrystusa reagowano różnie : część osób wręcz liczyła na cud, inni mówili : "Żebym się choć frędzli Jego płaszcza dotknęła a będę zdrowa", inni z kolei powątpiewali a nawet stawiali Jezusowi zarzuty.
Dzisiaj jest błędne przekonanie, że to charyzmatyk uzdrawia, ale to nie jest prawda. Charyzmatyk nie uzdrawia, bo jest tylko "narzędziem". Uzdrawia tylko Bóg posługując się charyzmatykami. I nie ma człowiek dziękować charyzmatykowi i przysparzać jemu sławy, lecz ma za uzdrowienie podziękować wyłącznie Bogu i chwalić Boga. Święci też nie uzdrawiali swoją mocą, lecz to Bóg przez nich działał uzdrawiając, wskrzeszając i dając inne jeszcze charyzmaty np. bilokacja, czytanie w duszach itp.
Te charyzmaty nigdy nie służą korzyści własnej charyzmatyka, ale są zaledwie pomocą w wypełnianiu dzieł chrześcijańskiego miłosierdzia. Ważne jest dobro uczynione bliźniemu niż sam charyzmat.
Charyzmaty otrzymamy, ale jeśli skupimy się na miłości bliźniego a nie na samym oczekiwaniu na charyzmat. Bóg udziela charyzmatów i człowiek nie ma tu nic do powiedzenia, lecz ma w prostocie i pokorze chwalić Pana za łaski. A jeśli nie ma ktoś nadnaturalnych charyzmatów to też niech z pokorą to przyjmie.
Nie pragnął bowiem własnej chwały
Myślę, że Jezus by polemizował... oddajmy Mu głos:
Syn Człowieczy został teraz otoczony chwałą, a w Nim Bóg został chwałą otoczony. Jeżeli Bóg został w Nim otoczony chwałą, to i Bóg Go otoczy chwałą w sobie samym, i to zaraz Go chwałą otoczy.
Jezus usłyszawszy to rzekł: Choroba ta nie zmierza ku śmierci, ale ku chwale Bożej, aby dzięki niej Syn Boży został otoczony chwałą.
To powiedział Jezus, a podniósłszy oczy ku niebu, rzekł: «Ojcze, nadeszła godzina. Otocz swego Syna chwałą, aby Syn Ciebie nią otoczył i aby mocą władzy udzielonej Mu przez Ciebie nad każdym człowiekiem dał życie wieczne wszystkim tym, których Mu dałeś. A to jest życie wieczne: aby znali Ciebie, jedynego prawdziwego Boga, oraz Tego, którego posłałeś, Jezusa Chrystusa. Ja Ciebie otoczyłem chwałą na ziemi przez to, że wypełniłem dzieło, które Mi dałeś do wykonania. A teraz Ty, Ojcze, otocz Mnie u siebie tą chwałą, którą miałem u Ciebie pierwej, zanim świat powstał.
Wszystko bowiem moje jest Twoje, a Twoje jest moje, i w nich zostałem otoczony chwałą.
Omyku, nie pragnął chwały tylko ze względu na same cuda uzdrowień. O to mi chodziło.
Poza tym Chrystus był wolny od grzechu, a charyzmatycy w sensie osób posługujących nie są bezgrzeszni. Poza tym Chrystus był Bogiem, więc miał i ma prawo do odbierania czci boskiej.
Ale zauważmy. Chrystusa chciano z powodu pewnego cudu obwołać królem w sensie doczesnym i na ten czas Chrystus odsunął się od tłumu, gdyż Jego Królestwo nie jest z tego świata, co wobec Piłata Chrystus potwierdza.
Wiesz już Omyk, co miałem na myśli ?
Od początku wiem, co miałeś na myśli Nie zgadzam się jednak ze stwierdzeniem, że Jezus zakazywał mówić uzdrowionym dlatego, że nie szukał swojej chwały. Zauważ, że również złym duchom, które wyrzucał z opętanych, nie pozwalał mówić, wiedziały bowiem, Kim On jest. Jezus nie chciał ukazać Siebie jako Boga wobec wszystkich. Na górę Tabor dostała się tylko "ścisła czołówka" Chciał, żebyśmy byli bardziej błogosławieni Bo błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli. Chciał, żeby to Jego Misterium paschalne objawiło nam Jego Tajemnicę. Dlatego też powiedział Szymonowi, że jest błogosławiony, bo sam Ojciec dał mu poznanie natury Jezusa, a nie Ciało i Krew. Jezus nie chciał mówić za dużo. Mówił do ludu w przypowieściach, a wiedział, że choć słuchają, to nie słyszą, bo uszy ich są zakryte. Nie zawierzał od początku samego siebie ludziom, znając ich wszystkich (J 2,24). Nie ogłosił się królem, jaśniejąc chwałą, nie zszedł z krzyża - a mógł. To Jego 'ostrożna pedagogia' (jak określają ją autorzy przypisów w BT ) sprawiła, że Jezus zakazywał uzdrawianym mówić.
Nie zgadzam się jednak ze stwierdzeniem, że Jezus zakazywał mówić uzdrowionym dlatego, że nie szukał swojej chwały.
Jeden znajomy kapłąn mawiał, że tu się objawiła Jezusowa znajomość ludzkiej natury. Jak najszybciej puścić historię w obieg - zabronić o niej mówić
I tak też było. Chrystus zabraniał uzdrowionym mówić, a oni na przekór tym bardziej rozgłaszali.
Z charyzmatykami podobnie. To Bóg uzdrawia przez charyzmatyka, jednak ludzie rozgłaszają co innego : że pojawił się charyzmatyczny kapłan, który uzdrawia. Tylko nieliczni mówią, że to Bóg ich uzdrowił i nieliczni dostrzegają w tym wolę Bożą. A jest tak, ponieważ uzdrowienie nie czyni uzdrowionego bezgrzesznym i świętym za życia. Uzdrowiony wciąż jest do grzechu skłonny, dlatego może być narażony na pokusę pychy bądź może nie dostrzec woli Bożej.
Dlatego wspólnota powinna to rozeznawać, bo samemu sie nie rozeznaje czy to jest to czy nie.
Porazką jest to gdy wspólnota tego nie chce rozeznawac i pozwala kazdemu mówić na spotkaniach to co sie kumu podoba.
No właśnie ja tego za bardzo nie rozumiem, bo u nas to też tak różnie jakoś bywa. Czasem ludzie piszą na kartce, ale zazwyczaj są to osoby z darem już rozeznanym, czasem ludzie gadają co chcą. Jeden facet, co lubi być w centrum, ciągle jakieś "wizje" miewa. Nie wiadomo w ogóle o co mu chodzi, ja nigdy nie wierzę w to, co on tam gada, no ale gada zawsze. Nie wiem, czy nie umieją go powstrzymać, zdyscyplinować czy jak? Ze świadectwami to też tak jest, że na ogół są osoby wyznaczone na spotkaniu i się podchodzi do nich i mówi, co się chce powiedzieć, ale też nie zawsze.
A jak ktoś na przykład nie chce charyzmatów, świadomie się zamyka, żeby nic nie usłyszeć na przykład to co, na siłę chyba Bóg nie przyjdzie czy jak?
Jeden facet, co lubi być w centrum, ciągle jakieś "wizje" miewa.
Ekhm... to zakrawa o niebezpieczeństwo. Lampka mi się zapal... czerwona alarmowa.