UmiĹscy
Ostatnio nachodzi mi fragment z ksiegi Kaplanskiej, hmm i sie zastanawaim jak odnosi sie do kosiola
Kpł 26:1
1. Nie będziecie sobie czynili bożków, nie będziecie sobie stawiali posągów ani stel. Nie będziecie umieszczać w waszym kraju kamieni rzeźbionych, aby im oddawać pokłon, bo Ja jestem Pan, Bóg wasz.
(BT)
moze ktos mi odpowie
Bóg mowi, ze On jest na 1ym miejscu
I ze tylko On jest godzien chwały, oddawania czci
Jesli oddając cześć jakiemus posągowi, przedmiotowi, nie mamy na 1ym miejscu (np.w swojej mysli) Boga, to jest to bałwochwalstwo
Trudno, by Bog cos takiego popieral
Trzeba wziąć tez pod uwage, kiedy i do kogos, w jakich okolicznosciach to bylo pisane
Bóg mowi, ze On jest na 1ym miejscu
I ze tylko On jest godzien chwały, oddawania czci
Jesli oddając cześć jakiemus posągowi, przedmiotowi, nie mamy na 1ym miejscu (np.w swojej mysli) Boga, to jest to bałwochwalstwo
Trudno, by Bog cos takiego popieral
Trzeba wziąć tez pod uwage, kiedy i do kogos, w jakich okolicznosciach to bylo pisane
Dokładnie tak. Protestant może nam powiedzieć, że my sie modlimy do figurek, że to im oddajemy cześc. A prawda jest inna, że to modlimy sie do Boga przez wstawiennictwo tych osób, które są najblizej Boga.
Fragment do którego się odwołujesz wyraźnie przedstawia nam problem dawnego Izraela. Pobieżnie znamy historię Narodu wybranego. To były inne czasy, kiedy politeizm był czymś normalnym, natomiast monoteizm był czymś nowym. Kult Jednego Boga to było coś jakby z innej epoki. Natomiast ościenne ludy - Kannanejczycy, Jebusyci, Amoryci, Moabici, Filistyni czćili jakieś różne bóstwa przedstawiane w jakiś posągach. Im oddawano cześć. Asztarte, Baal, Moloch to tylko niektóre z bóstw tamtych czasów. A więc problem w tym, że oddawano cześć jakimś kamlotom, posągom a nie Bogu, który jest Jeden i żywy, odwieczny! Stąd ten surowy zakaz, ponieważ pokusa aby robić to samo co inne narody była silna. Owa krowa na Synaju, którą zniszczył Mojżesz też miała wyobrażać Boga Jedynego. Skoro inne narody miały posągi to Izraelici też chcieli mieć. Tylko to groziło jednym: najpier posąg jeden, później drugi i po wierze w JHWH.
Ten fragment trzeba rozpatrywać w kontekscie tamtych czasów, teraz tego problemu nie ma.
No i Gregoriano ty odpowiedziales mi najlepiej na to pytanie
To daj Gregowi "pomógł"
A więc problem w tym, że oddawano cześć jakimś kamlotom, posągom a nie Bogu, który jest Jeden i żywy, odwieczny!
Bóg jest żywy (teraz też)- to po co w kościołach tyle posążków teraz ???
Bóg jest żywy (teraz też)- to po co w kościołach tyle posążków teraz ???
Bo to poprostu pomaga! Jeśli patrzę na obraz na którym Jezus się śmieje do mnie to pozwala mi to rozświetlić mroki mojej duszy. Czy czyni to obraz??? Nie jestem durniem i za takiego się nie uważam. Mam zmysły przez któe też działą Bóg i nie chcę z tego rezygnować. Dodatkowo Kościół i jego wielkie doświadczenie pozwala mi na to i nie widzę w tym żadnego niebezpieczeństwa, bo jak dotąt moja wiara przez to się tylko wzmacniała!
To były inne czasy! Zresztą Bóg sam kazał zrobić węża na pustyni czy Cheruby na arce. Teraz nie ma takiego zagrożenia synkretyzmem wierzeń jeśli chodzi o posągi, wówczas to było bardzo realne. Po co dostrzegać zagrożenia tam gdzie go nie ma.
Wybacz ale nie mogę się z tobą zgodzić bo zagrożenie jest takie samo - wystarczy że się porozmawia z szeregowymi katolikami którzy nie znają niuansów (nie mam pojęcia jak to napisać)teologi katolickiej. Oni przyjmują to na sposób (jak to "ładnie" ksiądz określił) "ludowej pobożności"- a moim zdaniem nie bardzo ta ludowa pobożność wykracza poza pogańskie praktyki (zapewne czynione nieświadomie) ale nikt nie sili się wyprowadzić lud z błędu . To od takie moje obserwacje z "terenu" - gdzie figurki traktuje się z niemal boską czcią ....
Myślę Cichociemny, że bardzo się mylisz. Przedstawiciele "pobożności ludowej" mogą często nas zaskoczyć swoją gorliwością i Bożą mądrością. Moi "szeregowi" parafianie nie modlą sie do rzeźb tylko do Boga żywego.
Nie spotkałem jeszcze takiego katolika, kóry by odawał cześć rzeźbom a nie Bogu, choć nie wątpię, że tacy też są. Moje doświadczenie pokazuje jednak, że jest to znikomy odsetek.
Sam będąc klerykiem próbowałem "uświadomić" pewną "babcię kościelną" i zawstydziła mnie swoją wiarą. Od tego czasu mam wiele szacunku i głębokie przekonanie o prawdziwej wierze wszystkich starszych pań.
Przyznam szczerze, że musze częściowo zgodzić sie z Cichociemnym.
Nie chcąc gorszyć sąsiadów, po prostu wyjechałem na czas "wędrowania obrazu" w mojej parafii. Tego typu praktyki są mi zupełnie obce i będe szczęśliwy, kiedy wreszcie znikną. Boli mnie to, że tak mało ludzi czytuje Biblię (byle protestant miesza im w głowach), a tak wielu ulega "obrazomanii" i innym powierzchownym, niezobowiązującym (!tak!) formom kultu. Boli mnie to, że księża nie widzą, że "folklorystyczna pobożność" jest płytka.
Pozwolę sobie nie zgodzić sie z ks. Arkadiuszem - nie równajmy w dół. Kościół potrzebuje także ludzi o dużej wrazliwości religijnej - dzisiaj większość z nich ucieka w protestanztym tylko dlatego, że ich potrzeby sa lekceważone.
Nie chcąc gorszyć sąsiadów, po prostu wyjechałem na czas "wędrowania obrazu" w mojej parafii. Tego typu praktyki są mi zupełnie obce i będe szczęśliwy, kiedy wreszcie znikną.
Rozumiem twoje rozgoryczenie, ale...
1. Jesli nie chcesz nie musisz brać udziału w tego rodzaju praktykach. Kościół to róznorodność i masz takie wspólnoty i takie. Pójdziesz tam gdzie ci odpowiada. Wybór nie jest wcale mały. Choc trzeba przyznać, że problemy mogą być w mniejszych miejscowościach ale z pomocą Pana i to można pokonać.
2. Nie podzielam twojego stanowiska o szczęsciu jesli takie praktyki znikną. Ośmielam się bronić prostoty wiary zwykłych ludzi. Nie bede tego od razu odrzucał bo jest to krytykowane. Mamy dbac o jakość to wiadomo. Błędy są wszędzie.
3. Mały przykład. Ostatnio w Zielonej Górze były relikwie św. Teresy od dzieciątka Jezus, czyli coś podobnego jak "pielgrzymka" obrazu. W sumie nie pojechałem tam, bo miałem obawy czy to ma sens - jakieś relikwie, tąciło to trochę spłycaniem wiary. Jednak ku zdziwieniu mojemu usłuszałem relację znajomego księdza. Zaliczam go do grona intelektualistów, mądry facet - właśnie robi doktorat. Powiedział, że też pojechał tam z uprzedzeniami ale ku jego zdziwieniu okazało się to owocnym czasem pogłębienia wiary. Z jego ust tego bym się nie spodziewał... Może to tez rezultat dobrego przygotowania całego spotkania przez tamtejszą wspólnotę parafialną. Zatem wystarczy dbać o własciwą hierarchię i będzie dobrze.
4. Wolę zaufac mądrości Kościoła, która takie praktyki dozwala. Czy czasami Jan Paweł II "wchodząc" w to nie został wielkim człowiekiem? Przecież koronował obraz Maryi, klękał przed jej figurami? Został bałwochwalcom?
Pozwolę sobie nie zgodzić sie z ks. Arkadiuszem - nie równajmy w dół. Kościół potrzebuje także ludzi o dużej wrazliwości religijnej - dzisiaj większość z nich ucieka w protestanztym tylko dlatego, że ich potrzeby sa lekceważone.
Każdy ma oczywiście prawo do swojego zdania. Myślę jednak, że tu sie nie zrozumieliśmy. Jestem cały "za" pogłębieniem formacji duchowej i intelektualnej katolików. Np. cały czas namawiam do studiowania Biblii. Jestem jednym z nielicznych katechetów w sulechowie, który robi testy z przeczytanych ksiąg Pisma św., za co niespecjalnie jest lubiany przez uczniów
Nie śmiem jednak krytykować prostej wiary. Nie wierzę, że do zbawienia katolikowi potrzebna jest wiedza np.na temat uni hipostatycznej, "lex orandi, lex credenti", relacji jakie zachodzą w Bogu (aspiratio activa, aspiratio passiva) itd. Myślę, że św. Faustyna nie miała o tym pojęcia.
Zasadniczo chodzi o to by znać Jezusa i Jego naukę stosować w życiu.
A ja przedstawie kwestię wszelkich posągów, bożków w ten sposób.
1.Warto zauważyc, ze często nosimy przy sobie różne rzeczy lub zbieramy je w domu (słonie i inne takie bibeloty) , które rzekomo mają nam przynosić szczęście a przecież szczęście nie zalezy od tych bibelotów lecz od Boga i tak naprawdę jest to błogosławieństwo Boże.
2.Opierając się na Biblii trzeba zauważyć, ze Bóg także zezwalał na symbolikę jego obecności, choćby w samej Arce Przynierza,która była wielką świętością, mimo że była to skrzynia w której przechowywano rzeczy symbolizujące Boze dzieło np. laska Aarona.
Przedmioty, które obrazują Boga lub wszystkich, którzy są jego wiernym odbiciem,np. świętych nie są niczym złym, jeśli człowiek patrząc się na nie myśli tylko o Bogu a nie o samej postaci jako miała by zastępować nam prawdziwego Boga. Dlatego też nawet sam Chrystus zlecał przedstawianie jego postaci na obrazach, by ukazywać jego wielkie miłosierdzie i miłosierne serce. To samo dotyczy obrazów z Maryją. Ponadto same obrazy, relikwie i inne święte przedmioty powinny mieć znaczenie tylko symboliczne, traktowane jako znak lub pamiątka wydarzenia związanego z Bogiem.
To jak podchodzimy do czczenia takich przedmiotów zalezy od nas i jest to indywidulna sprawa. Prawdziwy katolik wie jak się ma do tego typy przedmiotów odnosić, by było to zgodne z wolą Boga, a jeśli ktoś nie wierzy w Boga to jego stosunek moze być znacznie odmienny.
Pozdrawiam
Przykre jest, jak ktoś traktuje na równi bałwoczwalczą wiarę w szczęście przynoszone przez porcelanowego słonika z obrazami itp, które mają jedynie zaangażować zmysły w modliwę. Co innego, jak patrząc na ołtarz na wizerunek Chrystusa Ukrzyżowanego rozważam w myśli Jego Mękę, Śmierć i co najważniejsze Zmartwychwastanie, a co innego, gdybym wpadała w histerię, że nie zdam egzaminu jak słonika na stole nie postawię
Ludki coniektóre kochane, to dwa różne światy
Nawet jeśli do mnie niekoniecznie trafia kult relikwii, to i tak traktuję go z szacunkiem, bo wystarczy mi, że dzięki temu środkowi ktoś odnajduje drogę do Boga Prawdziwego. Osobiście nie widzę sensu modlenia się do pomalowanego kawałka płótna, bo to głupota, ale widzę głęboki sens w tym, że ktoś to arcydzieło sztuki klasycznej stworzył, żeby dzięki niemu moje myśli koncentrowały się na Bogu niewidzialnym, a nie na strojach okolicznych parafian
No chyba, że ktoś faktycznie modli sie do obrazka, to ma niezły problem ale to nie wina samego obrazka, ani tego, że ktoś go namalował
Nie bardzo też rozumiem, jakie potrzeby ludzi są w Kościele tak lekceważone, że zmuszają do odejścia z Kościoła
Może to po prostu ludzie nauczeni przez aktualną modę że jak coś jest mi niewygodne to po prostu zmieniam na inną wersję, bo po co mam się męczyć ( Kasia Klich i jej "Lepszy model" ). Pewnie, ja nie twierdzę, że Kościół jest idealny, ale odejscia to chyba jednak nie tylko i wyłącznie kwestia problematyczności KrK tylko nastawienia ludzi.
Jeśłi chodiz o moje otoczenie to widzę przerażającą ilość młodych zmierzających do "Zielonych" i nie tylko z tego owodu, ze nie nauczono ich wymagać od siebie ale za to każdą kwestię, która mi "nie w nos" traktować jako zbędną zawadę do ominięcia i przeskoczenia.
Oczuwiście nie chcę generalizować, nie zrozumcie mnie źle.