ďťż
Strona początkowa Umińscy15.10.2004 Gorzów i 16.10.2004 Zielona GoraTargi edukacyjne w Poznaniu - 16-18 luty 2007Spotkanie Odnowy na Jasnej Górze ( 16-17 maj)Otwarcie Moto Sezonu 2010 Domaąa-Valkov 14-15.Maj (Slowacja)16 lipca 2006 - XV NIEDZIELA ZWYKŁA16 pażdziernika 2005 - XXIX niedziela zwykłaPowołanie do świętości (Mt 19, 16)Teologowie, sympatycy Benedykta 16 - do boju!Symulacja rozprawy Sądowej 29 lutego godz 142009-11-14 293 samotne zimowe kilometry
 

Umińscy

Siema

Suqad-owy wypad nad morze do Łeby ( piątek 14), w sobotę wypad na Hel, niedziela czohranie bobra na plaży, i powrót w poniedziałek !

Jak ktoś poleca jakis nocleg to pisać

Kto się piszę :

1. Cichy + plecak
2. Litwos + torba
3. Śliwa + sakwa
4. Zandi jedzie z koszem, ale niestety z pustym
5. Łysy + kufer
6. wpisywac się!


Dobre określenie plecaków hehehehehehehe niezły żarcik.
Kuba w poniedziałek na bank ja nie wrócę. Jak już to muszę wracać w niedziele ale bez stresu - mogę wracać sam z Julą , więc luz.
Wyjazd na TAK ale pod wielkim znakiem zapytania - raz to młody (kto z nim zostanie, tym bardziej do poniedziałku) dwa to kasa (nie wiem czy wyrobimy, bo wydatków mamy mnóstwo ostatnio.), trzy mogę jechać już w piątek z rana, bo mam wolne za 15.08., cztery do poniedizałku tym bardziej nie bo brać urlop świeżo po 2 tygodniowym urlopie??
Namiar na dobry noclek w Łebie dodałem dziśiaj w rubryce - Gdzie nocować?? .
Aleś trafił. Emiliano daleko to od morza ???
A jak daleko od nadmorskich promenad ???


Do morza troszke daleko bo 600m a do głównego "bulwaru" 400m. Ale są tego dobre strony brak spiz..sów jezdzących autami i walącym sprzętem. Pełen spokuj, tarasik , gril no i piwko.
Mi gra.
Dajcie linka.

Ja proponuje Cichy wyczyścic listę którą wypisałes. Jak ktoś będzie na bank zdecydowany niech sie wpisze. Tymczasem będziemy załatwiać na 8 osób.

[ Dodano: 2009-08-03, 17:36 ]
80 zł od osoby ze sniadaniem 5km od łeby - miejsca wolne
http://www.leba.pl/output/pensjonaty94.html

70 zł os. fajna lokalizacja
http://www.lebsko.com.pl/lokalizacja.asp
Śliwka to jedziesz na rybke czy nie? szybka odp, bo załatwiamy lokum

P.S.

jak nie jedziesz, to masz bana, jaja wokół szyi, i Julka Cie nie kocha.... ( to ostatnie chyba niemożliwe, ale postraszyć zawsze można )

[ Dodano: 2009-08-03, 20:03 ]
Nie mam opieki nad młodym a jak mam Jule zostawić tu samą, a ja balety i moto to pierdole ten interes.
PS. robimy co możemy, tylko pomysły się kończą.
Śliwka jak narazie to jeszcze nigdy się na Tobie nie zawiodłem, więc mam nadzieje że dasz rade jak zawsze, i nie nawalisz!
To nie chodzi o zawód tylko brak wyjścia z sytuacji.
Poza tym , obowiązki rodziny już są trochę inne niż Twoje nie Kuba
Śliwka każdy wie co może, a co nie, więc nie ma sensu zasłaniać się swoimi obowiązkami - bo każdy je ma, i mniejsze i większe

odp jest prosto - albo sie jedzie, albo nie

Jest nowy plan - OKI ma zarezerwowany na ten week 10 osobowy domek na Mazurach za 250 zł/ doba - więc tanizna...

ale teraz już nic nie wiem - co gdzie i jak..... bo jeszcze jakieś Kaszuby mi się obiły o uszy......

Powiem tak - mi jest obojętne gdzie pojadę, byle było min te 300km w jedną stronę
(czym więcej tym lepiej) no i aby było gdzie spać - reszta mnie "wali", bo i tak wiem że ze SQUAD-em będą jaja
Podchodząc prostą wypowiedzią Kuby bez dzieci - mówię tak - NIE JADĘ.
Jak znajde opierke nad młodym to dojadę a jeśli komuś to nie pasi pojadę gdzie indziej.
Podsumowując: skończyłem brać udział w jakich- kolwiek konferencjach typu jadę, nie jadę.
Gdybym chciał jechać to bym hulał wszędzie jak dawniej ale poniekąd czując się zobowiązany niejako że mam rodzinę , trudno - odpadam.
Może ktoś ma dzieci i ma je z kim zostawić - no My nie więc sorki ze się wtrącam w ten temat. Co mam go do słupa przywiązać czy jak??
Julka nie raz mówiła, żebym sam jechał ale wiecie co , pierdole to, już wyrosłem.
Poza tym ja mam prawie 11 000km w tym sezonie więc jeździć.

Do widzenia.
Tej tej Panowie. co tu się dzieje????????????????

Ja powiem krótko! Wczoraj z Kubielcem usiedlismy u niego w robocie gawęda o niczym. I nagle pomysł wyjazd w przyszly weekend do Łeby. Zapodaliśmy temat. Dawniej nie było problemu że ku..a woda za rzadka czy inne pierdoły. Kto mógł to jechał i nikt nie miał do nikogo kurwa pretensji!! !! !! Śliwe rozumiem w 100% młodego nie maja z kim zostawić.

Napisze kolejny raz weekend ten rezerwowaliśmy z młodą już w marcu bo mieliśmy jechac do Brna. Sprawy wyszły inaczej ale weekend został więc pomysł padł na Łebę.
Nikt wcześniej się nic nie odzywał nikt nic wcześniej nie proponował w tym terminie.

Ludzie bądźmy dorośli!!!

Wku...a mnie cała ta sytuacja bo chujowo się zrobiło!!! Czy w zeszłym roku był problem???? Żadnego!!!!!! Sami sobie dopowiedzcie dlaczego

Jade do Łeby z młodą i chuj! Jak ktoś się pisze to chetnie przygarniemy jakiegoś "Kropka"
A co z niclegami w łebie??
Jest cos nagrane??
A co z moją chatka na mazurach??
noclegi są ja dzis jeszcze podzwonie
tylko pytanie za jaka kase bo ja mam okrojony budzet wiec wolal bym mazury z racji taniosci noclegu. A przy okazji pojedzie sie gdzies gdzie nas jeszcze nie bylo.
Przepraszam może niepowinienem sie wtrącać ale w 100% rozumiem Śliwe i popieram w jego wypowiedzi, niewiem czy inni SQUADOWCY mają rodziny, ale w momęcie gdy pojawia sie rodzina to pojawiają sie inne priorytety i niektóre przyjemności trzeba odłożyć na puzniej lub całkiem z nich rezygnować.
Śliwa powiem ci z mojego doświadczenia "bez obrazy dla nikogo" koleśie kiedys odejdą a rodzina jest na całe życie.
Ale się narobiło to już wiadomo gdzie jedziemy??
a moze te bory tucholskie?? Maras tam bedzie w ten weekend i rozezna teren. Ja bym byl za zorganizowaniem czegos aktywnego, ze zajezdzamy gdzies na miejscuwe, nocujemy a rankiem startujemy na jakies kajaki plywamy po jeziorach czy rzeczkach zeby pouzywac bo mnie lezenie plackiem na plazy nie bawi.
hihih - a ja np lubie leżeć plackiem na plaży i pić piwko

zresztą ja się ustosunkowuje do reszty, bo inaczej nic z tego nie wyjdzie
A moze cos takiego lecimy na czaplinek. tam nocleg z piatku na sobote. I w sobote od rana http://www.bosman.info.pl/kajaki/jednodniowy.php tutaj przypomne Qbie że i tu można piwko spić a i zabawy jest co nie miara:P A co do planu na niedziele to mozna pomyslec.
Dobra ludzie mam opiekę nad młodym - JEDZIEMY. Mam wolny piątek do niedzieli jestem free.
A gdzie to mi tam rybka.

- JEDZIEMY

ja wiedziałem, że rybki to Śliwka sobie nie odmówi.... hahaha
No i gra
Wiec ja mowie tak jesli jedziemy na jakies jeziora to jestem na tak jak na lezenie plackiem to nie chce mi sie biegac i zalatwiac wolnego w robocie.
nie ważne gdzie jedziecie, mi jak pisałem nie pasuje, ale... ja dzieki temu, że mi nie pasuje dowiedziałem się, że mam w ten weekend też 6 rocznicę ślubu! o Boże!
a kumpel mój ze studiów mówił - poszukaj sobie dobrej Kobiety! Dobra Kobieta po 5-ciu latach sama odchodzi! morał? hehehe - nie - to dobra kobieta, ale wracając
niestety życie pokazuje, że nie zawsze człowiek może sobie na wszystko pozwolić!
Pamietajcie jednak: iż MUSICIE ZNALEŹĆ CZAS NA KAZIMIERZ!!!!!!!!
OK jutro do godz 11 mam zerezerwowaną miejscowke 200m od morza. Koszt chaty 6 os. 320 zl czyli wychodzi troszke powyzej 50 zl za noc. Termin 14 do 17. Szukam 4 osób.
W Helu do mieszkania proponuję Helkamp - mieszkałem tam w niedzielę - fajny klimat.
I za motocykle się nie płaci
Szukam jeszcze dwóch osob domek w Pobierowie 200m od morza ma jeszcze dwa miejsca wolne w terminie od 14 do 17. Dzis to rezerwuje już tak czy siak. Narazie jestem ja z młodą i Kuba z młodą.
Jest małe ale - kuźwa do 17.08. niestety muszę być w pracy ?????????? Weekend ok ale poniedziałek już mi odpada!!!
Trudno w takim razie, nie mogę w to wejść - ja mam wolne piątek, sobota, niedziela.
No i Śliwka my wylatujemy w piątek i wracamy w poniedzialek, ale nie widze żadnego problemu jak byś miał wrucić w niedziele... zersztą jedzie kto chce, nic na siłe
Czapka ze spaniem koles mi zadzwonil wlasnie ze nie dostal zaliczki i rezygnuje. Musimy poszukac zatem czegos
Wciaz mam zarezerwowany domek na mazurach.
Wiec w piatek rano wsiadamy i jedziemy:p
ok, czyli zbiórka w piątek (14.08.2009) o 8.00 rano pod PSP ( Straż Pożarna ) w Środzie, i walimy kilometry

oki a zostajemy do niedzieli, czy do poniedzialku?? ja bym chętnie wracał w poniedziałek, może będzie jeszcze ktoś chętny??
Uwaga uwaga podaje plan:
Piątek 04.08.2009
8:00 Zbiórka pod KP PSP Środa Wlkp. (czyli pod straża pożarna:P)
8:?? wyjazd. (tu prosba do uyczestników żeby każdy dotarł na miejsce punktualnie z pełnym zbiornikiem i spakowany.
10:00-11:00 Jak dobrze pojdzie to popodziwiamy tame we włocławku:P Chyba że GPS bedzie wyluzowany
17-19 czas przybycia na miejsce szacuje tak na oko bo nie wiem jak sprawnie pojdzie podroż.
do godziny 20:00 czas wolny i zjaecia w podgrupach:P
20:00-XX:YY ognisko gril i alkohol:P

Sobota:
6:30 pobudka poczetu kajakowego:P\
8:30 pobudka i sniadanie pozostałych wycieczkowiczow
10 +/- 30min:P jak beda sprzyjajace wiatry wypływamy na zwiedzanie pieknych mazurskich jezior
koniec pływania jak juz nie bedzie mocy.
wieczorem zniow jakas biesiada ale nie za duzo alko bo w niedziele kilometry:P

Niedziela:
8-9:00 pobudka sniadanie i pakowanie tych co wracaja do domu a ci co nie wracaja na sprzety bez bagazy:P
9:30 wyjazd na podziwianie mazurskich krajobraznow na kolach i z buta czyli Wilczy szaniec - Kwatera Hitlera koło Kętrzyna, następnie Lipka Duchowa jakies bajery i na Mrągowo. W mrągowie rozstajemy się z osobami wracajacymi w niedziele a osoby wracające na baze zachczaja po drodze Mikołajki.
Wieczorem jakies grile ognicho itd.

Poniedziałek okolo 12 startujemy w droge do rzeczywistości.

Na koniec podaje potwierdzonych uczestników:

- Struś ze Struśką
- Śliwka ze Śliwowicą
- Cichy z Glośna
- Marek czołówka

Mam nadzieje że Litwosy i Ździabek nie będą się wyłamywac i pojadą.
Zandi ma dojechać w sobotę bo czeka za marudą:P
Bardzo fajny plan, wydaje sie byc przemyslany, gdybym nie jechal w tym terminie nad morze i nie byłby to wyjazd tylko do S27 to napewno bym jechał.
Niech Litwos i Zdziabek jeszcze raz przemysla swoja decyzje
no mi tez się podoba- no moze oprocz tych wczesnych godzin wstawania, no ale zobaczymy na ile da sie naciągnąć ten harmonogram
Mi się podaba wasz plan na niedziele bo już byłem w tych miejscach i było zaje..ście
ok, więc już troszkę się wyjaśniło

lecimy na Mazury

wypad w piatek - zbiórka o 8.00 pod strażą
powrót w poniedziałek wieczór

jedziemy w squadzie:

1. Cichy + plecak
2. OKi + torba
3. Śliwa + sakwa
4. Zandi jedzie z koszem ha! będą w sobote
5. Maras wali solo ( jak się znajdzie jakaś chętne dziewczę na wypad z Marasem, to o 8.00 pod strażą )

to są pewniacy

czekamy jeszcze za LITWOSAMI i ZDZIABOLAMI !!

W niedziele jak na razie wraca Śliwka , a my zostajemy do poniedziałku ( może uda się go przerobić )
Ludzie jest problem - dostałem udaru cieplnego i leże w łóżku uwaga z temperaturą ciałą 40 st. Celcjusza. Jest męka. Byłem u lekarza i już zażywam leki ale co to będzie to nie wiem. Narazie nie mam sił zrobić sobie kanapki ale jestem dobrej myśli.
To Ci współczuje, ja miałem to samo w kwietniu jak wracałem z Mielna z Kubą Jankowiakiem.
39 stopni i ledwo do domu dojechałem, na końcu bałem się wyprzedzić każdy samochód, a podróż z Poznania do Środy po ciemku to makabra
Pamiętm Cichy, pamiętam. Ale kuźwa się męcze.
http://www.mazury.tm.pl/ofertadetail-170-1.htm
Oki rozumiem że to nasza meta tak??

Stan zdrowia troche lepiej jeszcze mam dziś , środę i czwartek na wyzdrowienie. Musze zdążyć.
Nie no !!! WILLA jak się patrzy.... hehheehe widze że będzie gdzie kija/przerwe wymoczyć, dużo ładnych krzaczków.... hehehee łowiecki gdzie wyprowadzić .... SUPER META !!!
ale będzie BIBA.... :d
No pany jetem, czuje się lepiej , jak narazie dziś jeszcze bez gorączki, wszystko na dobrej drodze że do piątku wyzdrowieje. Trzymajcie kckuki bo se nie wybacze jak nie pojade z Wami.
Śliwa dasz radę a jak nie to sete i pomoże
No i gra trzymam kciuki za zdrowie Sliwy.
A co z Toba panie Litwos?? Jedziesz??
A co z panem Lysym??
oki w opisie chaty napisane ze mozna zabrac zwierzeta, ja mam wolne miejsce bierzemy blejda!! hehe ja juz sie nie moge doczekac na wyjazd - az mnie kolka swierzbia
Hahahahaha jest i on, sam Marek czołówka. Powitać, oj będą jaja
OKi napisał/a:
No i gra trzymam kciuki za zdrowie Sliwy.
A co z Toba panie Litwos?? Jedziesz??
A co z panem Lysym??

Przykro mi ale nie damy rady niestety. Jakby co będziemy nad morzem w tym terminie
Z Łysym właśnie skończyłem pić kawe - leci z Litwosami.

Panowie szerokości i przyczepności życzę, mam nadzieje że pokarzecie po raz kolejny na pomorzu jak się jeżdzi - szacun panie Litwos i Łysy - powodzonka.
PS. mam nadzieje że kolejny wyjazd razem
uuuu to po raz pierwszy wypad squadowy 2 grupowy...

jak by coś się działo, to dzwońcie chłopaki
Kuba Cichy,Struś, Marek dziś po SPOTKANIU CZWARTKOWYM jak macie ochote zapraszam do mnie na kawusie i obgadamy szczegóły.
ślicznie, ślicznie, mam nadzieję, że na początku września będzie wypad 1 grupowy!
No ja już spakowany, Julka też, co prawda biedula ma plecak ale nic innego nie da się wymyślić.
Jutro 8:00 wyjeżdżamy z podwórka od Strusia - cel MAZURY hehehehe.

PS>Oki lub Cichy lub Maras jak macie miejsce gdzie uczepić Juli mały plecak to prosze o pomoc bo ja nawet pająkiem nie mam gdzie przywiesić.
Ja już też zatankowany i spakowany
pewno już jedziecie - SZEROKOŚCI i ostrych zakrętów życzę!!!
no to czapka z dachem i pomponem - tdm mi sie wysrala po 45 km od srody w kierunku mazur:P rozrzad przeskoczyl no i wszystkie zaworki pogiete i dwie szklanki pekniete:( mam tylko nadzieje ze zdaze naprawic przed wyjazdem do Kazimierza...
Uuu Maras współczuje
no widzisz Mareczku, czasem takie życie! współczuje, za to na Kazimierz będziesz miał jak nowy!
Powitać.
Wróciliśmy wczoraj o 1:00 w nocy czyli właściwie już dziś
Zjechaliśmy nie całe 1400km.
Opisze jak odpocznę, bo na razie to nie wiem co pisze - padam z nóg.
Wstawcie zdjęcia ludzie z wyprawy.
Witam, ja dopiero co wstalem...... wczoraj od 8 rano do 1 w nocy na moto - 17 godz wsumie bylo w tym kupa zwiedzania, ale dostałem po dupie haha
Wy jesteście killerzy! że Wam się chce! młodość, młodość!!!!!
17 godzin w siodle. Zna ktoś lepsze spędzenie czasu na wolne 17 godzin ... bo ja nie .
ja znam - 8 godzin w siodle, 3 picia, 6 spania!!!
DZIEŃ 1 (PIĄTEK - START 14.08.2009R.)
No wystartowaliśmy w piątek o 8:00. Wstałem sobie o 6:30, prysznic, śniadanko, uszykowałem moto, jeszcze przesmarowałem łańcuch, tankowanie i w drogę. O 8:08 wystartowaliśmy w drogę na Mazury: Ja z Julką, Struś z Karoliną, Kuba z Mariką i Maras.
Startowaliśmy z podwórza Strusia organizatora wyprawy.
Zaczęło się pięknie. Struś ruszył z kopyta jak z procy wystrzelony i gnał przed siebie z Czesiem jako nawigatorem ... do czasu, jak Marek na światłach za Wrześnią miła rozrząd do wymiany. Zjechaliśmy na chodnik.
W drodze na Wrześnie myślę sobie: ''... ale ten Maras asior, jedzie starą TDM i się nie pierdoli, pełen szacun dla gościa ..." I chyba nie potrzebnie tak myślałem, bo 10 km dalej Marek żegnał się z nami zostając w tyle i czekając na Zandiego, który słynnym busem Strusia miął go stamtąd odebrać. Całe szczęście, że Strażak Sam kupił sobie taki diliżans i ma nas kto zbierać z wypraw .
No nic, Marek pewnie szukał knajpy z kawą bo Zandi miał po niego wystartować po godzinie, natomiast my ruszyliśmy dalej nie szczędząc mocy. No oczywiście Marek został, a mi pojawił się mały problem. Co zrobić z bagażem Julki, który dumnie na tylnej kanapie wiozła TDM-ka. No cóż ja mogłem wykombinować jak nie Kuby Bandit i jego pokaźna moc przewozowa niczym nie różniąca się od dużego kombi . Mówcie co chcecie ale na Kuby sprzęcie spoczęła kolejna torba, która po założeniu znikła w tłumie i nie stanowiła żadnej atrakcji dla mnie jadącego z tył. Nawet jej nie widziałem. Kuba jak się okazało potem wraz z Mariką mieli wszystko łącznie z oprzyrządowaniem do pielęgnacji włosów (patrz Kuba ) 10 parami spodni (które zresztą się przydały ale to później). Tak czy siak czy Kuba wiózł kolejną parę spodni i parę lumpków więcej przy jego załadunku jak na Safari nie zrobiło mu to chyba różnicy. W każdym razie Kuba dzięki za transport ... ciekawe ile Bandzior więcej łyknął przez to
No jechaliśmy mijając kolejne mieścinki których nazw nawet nie pamiętam, bo wybraliśmy drogę bokami. Fajowo!!! Krajobrazowo, bez ruchu, bez zjazdów, pusto na drodze tylko asfalt "taki se" ale nie najgorszy. W każdym razie trasa ekstra bo tymi wioseczkami byłem zachwycony a i "Czesław" sam się pewnie ubawił nazwami i ilością mieścin jakie można odwiedzić w ciągu doby. Mnóstwo!
Kolejne tankowanie, sikania, kawy, i kolejne kilometry na budziku ... ale co to by była za trasa jak by jaj nie było.
Jedziemy sobie kolejnym miasteczkiem natrafiliśmy na remonty i przewężenia. No cóż, wleczemy się kilka minut i zaczynamy wyprzedzać. Struś poszedł przed sznurek puszek, za nim staruje Kuba i co ... otóż koleś z pełną premedytacją zajeżdża mu drogę. Kuba w 3 sekundy zrobił się koloru swojego Bandziora, cofnął się i chcąc mu dać naganę wzrokową otrzymał szereg gestykulacji rękami i wykład przez szybę jaki to motocyklista jest be. No tu już jego nerwy nie wytrzymały ... nie poradził biedulek, machnął na niego ręką chcąc przestawić lusterko puszkarzowi i co ... w tej złości nie szczędził sił i lusterko wyprzedziło nawet puszkarza. Poleciało hen hen daleko ... do dziś ponoć ten koleś go szuka
Kuba przerażonym wzrokiem obrócił się na mnie, a ja mu pokazuje żeby jechał bo przecież nic się nie stało
I tak oto podniosła nam się adrenalinka, obudziła wszystkich z jazdy w spokoju. Kolejny przystanek to parę kilometrów później przystanek autobusowy gdzieś w lesie na szczanko. No Marika trochę zmarzła więc padła tu propozycja zakładaj przeciw-deszczówkę.
Słoneczko świeci ale jednak jeszcze rano, trochę mrozi. W każdym razie kupa klocków za nami a nie ma jeszcze 10:00. Mówię sobie pięknie, mamy średnią 90 na godzinę z tankowaniami.
No walimy na Włocławek, i tam troszkę schodów bo Czesław nas namówił na przejazd miastem he he he
Generalnie tam szukaliśmy słynnej zapory i w końcu ją znaleźliśmy.
http://pl.wikipedia.org/wiki/W%C5%82oc%C5%82awek
http://www.polskaniezwykl...ion/20001757.id
Przyjechał też jakiś RIDER z żoną na starym GOLD WINGU. Prawdziwy RIDER. Masywny, z wąsem ala' "amercian czoper", łysy, słusznego wieku z Elbląga. Usiadł koło Nas i opowiada, że kiedyś tu knajpa była gdzie można było lody zjeść i kawę wypić. Notabene zrobił 2 000km bo wracał z Bieszczad - szacun. Patrzeliśmy na plac "Gierkowy" z krzyżem i na rzekę przepływającą pod nami. Pełno łódeczek, portów dla nich, jakiś dziwnych suwnic przeładunkowych i portów towarowych, zresztą z tego co widziałem sama zapora służyła kiedyś załadunkowi i rozładunkowi towarów z rzeki na drogę.
Dalej ruszyliśmy na zapomniałem nazwy, wiem że kończyła się na ....WIELKI.
I tam kolejne tankowanie, snikersik i czas był na obiad. Polecono nam knajpkę jakąś z żarciem chińskim. No zajeżdżamy na miejsce... no jest w podwórzu. Tam wchodzimy, pani bardzo rozgadana i zamawiamy jedzenie. Tanio i dobrze pojedliśmy. Weszło jak marzenie. Marika tylko głodna nie była ale jej porcją zająłem się trochę i ja i Kuba i też grało. Tak czy siak Pani nam trochę opowiedziała o rewirach, w które jedziemy. Jak ktoś by był tam to można wjechać zjeść ale warunek taki, ze macie czas posłuchać o jej życiu prywatnym, córkach, klątwach, rodzinie lekarzy, właścicielach Netto, czy czegoś tam i jeszcze paru sprawach, które nie sposób spamiętać między jej pierwszym, a dziesiątym ćmikiem w ciągu nie całej godziny. Ale bardzo miłą i gościnna, a jak widziała że Marika nie specjalnie zajada się chińszczyzna poczęstowała ja bigosem własnej produkcji i na własne potrzeby - no oby więcej takiej gościnności.
Walimy dalej na Mikołajki. Pogoda piękna, aż chce się jechać. Malowniczy krajobraz, Słońce przedzierające się prze gęste korony drzew, przede wszystkim iglastych rzucały promienie na drogę przez co, jadąc puszczą czując ten zapach mokrego lasu miało się wrażenie, że przedzieramy się przez jakąś krainę baśniową, bez kitu takie miałem wrażenie. Asfalt cudowny, pogoda cudowna, krajobraz cudowny, pusto na drodze czego można chcieć więcej ... otóż więcej nic, tylko mniej. I stało się, na 5 minut spadł deszczyk. Ale nie groźny, trochę poleciało z nieba i znów słoneczko więc nawet miło, bo jeszcze bardziej było czuć ten niesamowity zapach lasu. Powiem Wam, że takiego wrażenie jak tamtejsze drogi i lasy dawno nic nie zrobiło. Pusto na dobrej drodze, wokół te drzewa dające cień, za nimi słońce przebijające się ... no kurde pięknie!!! Gorąco polecam, bo ja taki krajobraz widziałem pierwszy raz w życiu i na pewno go nigdy nie zapomnę. Klimat samotności na pięknej zalesionej drodze, właściwie trasie daje niesamowite mi odczucia. Zalecieliśmy do Mikołajek. Kolejny szok - jezioro Śniardwy to morze czy jezioro ??!! Więc tak: fale jak nad morzem, plaża jak nad morzem, kafejki jak nad morzem, drugiego brzegu nie widać jak nad morzem, port ale już nie jak nad morzem. Inny - znacznie ciekawszy. W porcie jak na parkingu żaglówka przy żaglówce, jacht przy jachcie. Usiedliśmy zajadając się goframi popijanymi kawką. Ja osobiście nie mogłem się nadziwić temu widokowo, co mnie spotkał, a i jaj było sporo zajadając gofry: parkowanie Strusia (oczywiście inne niż wszystkie) z górki, przodem do jeziorami, a raczej skarpy nie da się tego opisać jak można tak zaparkować, upyplanie śmietaną w kroku i to jeszcze nie moją, no i tańce i śpiewy. Kuba Wam powie jak ja potrafię śpiewać i podrygiwać .
No cóż, każdy z nas po przejechaniu już 500 km miał ochotę na kąpiel, wiec walimy dalej.
Jedziemy już do celu. Paliwa starczy więc w drogę. Lecimy sobie drogą najszybszą według Czesława. Droga 2m szeroko i walimy. Przez pola, łąki, lasy, i żywej duszy. Kolejne kilometry i co ... nadal nikogo żywego. Dojechaliśmy do jakiejś wsi, jedynej gdzie chyba było napisane "KONIEC ŚWIATA" I JEST KTOŚ ŻYWY!!! JEST SKLEP!!!
No cóż zatrzymujemy się i pytamy tylko o co??? ...jak Struś ani nie znał nazwiska, ani dokładnego adresu. Dobra na czuja zapytaliśmy się o dom do wynajęcia. Oczywiście, ze wszyscy wiedzieli o co chodzi. Tam chyba wszyscy wiedzieli co kiedy, kto robi. I ta cisz, pustka. Nie wiedziałem, że takie miejsca jeszcze są na ziemi. Jeszcze bardziej pusto niż Kazimierz i Kępa Mała koło niego. Szok! Środek popołudnia, a tam nic. Po prostu nic. CZADOWO!!! Niesamowity klimacik się zrobił. Zero jakiś dziwnych odgłosów typu samochody, pociągi, samoloty, gwar miasta itd. Po prostu szum drzew, śpiew ptaszków, zapach lasu, od czasu do czasu szczęknięcie psa i muczenie krowy z oddali. To wszystko co było słychać. Zapach - ten o którym mówiłem wyżej, niesamowity zapach lasu, czystego jeziora.
No cóż jedziemy kamienna drogą i zalecieliśmy na koniec wsi. Nic nie widać gdzie to.
Karolina metodą pieszą w kilka minut znalazła nasze lokum. Wjeżdżamy na podwórze gospodarstwa, parkujemy moto i wchodzimy do domu. Cały dom nasz!!! Za parę złoty dom z pościelą, kuchnią, lodówką, zmywarką, łazienką nasz. Szok!!! Taki dom za taką kasę to mi pasuje. Ale to nie koniec - wychodzę przed dom wita mnie pies, w drzwiach sąsiedniego budynku glapi się krowa, a dalej przechodząc przez ścieżkę zejście do jeziora ORZYSZ i piękny pomost z stołem jadalnianym. Nie da się opisać tego, po prostu się nie da. Napisze jak najlepiej umiem ale to nie oddaje tego klimatu. Stanąłem na pomoście i cisza. Woda jak lustro czysta i spokojna. Wokół widzę tylko wodę i las. Zero zabudowań, drug i wszystkiego co robi hałas. Tylko woda, cisza, las i parę budynków za mną tutejszej wsi. Żywej duszy, nic ... jak bym stał nago to bym zmarzł tylko, a i tak by nikt tego nie widział. Żywej duszy, czas zatrzymała się w miejscu i czeka aż się ocknę. Złapałem przez chwile taki spokój jak nigdy. Myślałem że nie ma takich miejsc już dzikich, zapomnianych opuszczonych. Bardzo piękne miejsce - niesamowite. Nie zamienił bym się w życiu na inne, ja takiego czegoś nie widziałem.
No cóż bojler włączony, woda na herbatę wstawiona, a ja , Struś i Kuba ruszamy na zakupy to tego wiejskiego sklepu co my go mijali przed chwilką. Wchodzimy, a tam wszystko: od Whiski i to dobrej, po tanie wino, przyprawy, picie zimnie ciepłe, kawa, herbata, czipsy, wędliny, sery , jogurty - czego tylko dusza pragnie na takiej wsi - prawda że dziwne
Tak czy siak kufry wyładowane, wiec możemy wydać kupę kasy na zakupy. Zrzuta po 100 zł i kupujemy. Zakupy zrobiliśmy bardzo obfite. Od gorzałki, po wino, kiełbasy, pomidory , masełko z podkreśleniem na masełko nie kuba , pomidorki , kawę no i wszystko co potrzeba do obfitego biesiadowania przez 3 dni.
Prysznic, drewno zebrane i walimy zrobić sobie ognisko przy jeziorze.
Tu napotykamy na Jacka. Koleś, który po operacji na kręgosłup przebywa sobie całe chorobowe nad jeziorkiem nabierając sił. Okazuje się, że ma tu drewniany domek postawiony na dzierżawionej ziemi od tej samej Pani co my wynajmowaliśmy dom. Dzierżawi już tą ziemie od 20 lat, zna tam wszystkich i wszyscy jego. Mało tego zna każdy zakamarek i jeziora i wysp których jest tam aż 9 na tym jeziorze.
Gościna jego nie znała granic. Od samego początku był jak nasz kumpel. Pokazał gdzie drewno, powiedział ze francuską kiełbasę w tym sklepie trzeba przed smażeniem naciąć, bo tłusta jest, pożyczył kije na ognich i noża do cięcia kiełby - miły, sympatyczny koleś koło 50. No cóż siedzieliśmy przy ognichu popijając gorzałkę, dziewczyny winko i opowiadając sobie różne historie. Naprawdę zrobił się taki klimat biwakowy, że aż bym się chciał teraz tam cofnąć pisząc tą opowieść. Beztrosko. Zmęczeni po wyczerpującej trasie, kiedy wypiliśmy i zjedliśmy każdy zaczynał oddawać się sile nocy i odpoczynku. Wszyscy zalegliśmy na pomoście patrząc w niebo. Widać było każdą gwiazdę. Leżeliśmy i obserwowaliśmy jak spadają one do jeziora na tle drogi mlecznej, blasku Gwiazdy Polarnej i układu Wozów. Tam naszło nas na żart i Jula nabawiła się niezłego siniaka na kolanie ha, jak ja Struś przerzucił to cierpi do dziś he he he he he. Ciepła noc, zero komarów, bez wiatru, sucho, blask ogniska ... sami se wyobraźcie jak to wyglądało. Niezapomniane wrażenia ... za wszystko inne płaciliśmy gotówką ha.
No cóż ognisko przygasło, a i My padaliśmy z nóg po dniu pełnym wrażeniem.
Poszliśmy do swoich pokoi co by odpocząć na kolejny dzień. Fajne, każdy z Nas miał swój pokój, trochę prywatności nie zaszkodzi
Tak podsumowując to zajebisty dzień - przez tą trasę każdy z Nas spędził ten dzień razem ale i osobno. Wszyscy byliśmy razem ale i osobno nie. Fajna metoda na wspólny czas. Za to wieczorem każdy był stęskniony za gawędami, wiec było o czym opowiadać. Z tego dnia i tak nie da się opisać całej frajdy z trasy, tych przygód po drodze, jaj i klimatu prawdziwej długiej tułaczki motocyklowej - czad!!! "...droga moim domem,a nie odcinkiem co do niego prowadzi..."

DZIEŃ 2 (SOBOTA - ZABAWA)
Rano obudziłem się podobnie jak Struś: 6:00 rano, obudzony i postawiony w stan gotowości. Dostaliśmy od tej Pani co nam dom wynajmowała 3 litry mleka od krowy. 4,5 % tłuste. Jak śmietana smakowało. Struś zrobił se szklankę mleka, ja herbatę i poszliśmy zobaczyć na pomost wschód Słońca. No pogoda fajna ale trochę wietrznie się zrobiło i Słońce świeci tak trochę zza chmurki. Wszyscy spali,a my już plany co dziś robimy.
Wróciliśmy do domu no i podstępem oszukując że jest już 9:00 rano wygoniliśmy wszystkich z łóżek . Karolina potem dopiero się jorgła, że to dopiero 7:30 he he he he. Tym o to sposobem o 8:00 wynieśliśmy sobie jedzenie na pomost. Tam zajadaliśmy się śniadaniem koło godziny spoglądając w jezioro wschodzącego Słońca.
Z Kuba nie żałowałem se jedzenia ani masła a Struś jakiś taki zawieszony jadł bez masła ha. Tak czy siak trzeba mu oddać ze metę znalazł pierwsza klasa.
Po jedzeniu kawa no i wybraliśmy się w rejs motoróweczką po jeziorze. O jaaaa jezioro wielkie, a jest w porównaniu z innymi bardzo małe. I tu ciekawostka. Na jeziorze znajduje się aż 9 wysp. Większość z nich jest pusta więc można by kiedyś się wbić tam z namiotami, a druga sprawa jest tam wyspa RÓŻ. Na tej wyspie powstał za czasów jeszcze ciężkiej komuny ośrodek wypoczynkowo - wczasowy. Oczywiście inwestycja nie udana i ośrodek dziś już nie funkcjonuje ale jest tam jeszcze. Dziś już rozkradziony i opuszczony ale został na wyspie. Musiał być tam ekstra, ten mini port przy wjeździe do wyspy, i zza drze przebijające ciekawe budynki opustoszałe. Szkoda że dziś go nie ma. Fajnie musiało tam być. Wspólnie z Jackiem przepłynęliśmy jezioro co trwało koło 60 minut, a nie opłynęliśmy wszystkiego tylko szybki rejs wokół tego co najciekawsze. Wyobraźcie sobie więc powierzchnie tego niby to małego jeziorka Mazurskiego - olbrzym!!!
No jak wróciliśmy z rejsu wskoczyliśmy w kąpielówki i jazda do wody na koło. Zabawa polegała na tym że wchodziłeś w koło, które sznurkiem przyczepione było do motorówki. No i Jacek szalał motorówką po jeziorze a Ty na tym sznureczku ślizgałeś się za nim. Powiem tak jak zawsze,może to monotonne ale i w tym przypadku liczą się dla mnie zakręty . Po tej zabawie czas był się przejechać motocyklami trochę. Szkoda że byliśmy tam tylko w tą sobotę, bo do objeżdżenia jest tam mnóstwo. Między innymi kusił Nas augustów zachwalany przez jednego z tamtejszych stałych turystów oraz dolina ROZPUDY. Tu Wam coś powiem - dolina Rozpudy to bitwa o nic!!! Koleś nam opowiedział, że to kawał nie ciekawego, bagiennego terenu nie nadającego się nawet do turystyki, bo nie ma tam nic ciekawego. Media to przedstawiły jako cud, a tak naprawdę kawałek mokrej Ziemi bez specjalnego nawet krajobrazu.
No My zaś wybraliśmy się na przejażdżkę do Ełku. No trasa klasa, aleśmy kolana tarli taka droga!!!
Jednak zanim tam dotarliśmy odwiedziliśmy dzika plażę nad jeziorem Śniardwy, po drugiej stronie Mikołajek. Znów pełen szoku. Jaki czad. Te fale, piach, krajobraz i meta niedo znalezienia bez Czesława. Szok jak pięknie!!! Mały spacer tam i dalej w drogę na EŁK na jakiś obiadek. W Ełku jakieś święto, nie mam pojęcia jakie ale coś się działo. Trochę poglapiliśmy się na ludzi i dalej, bo żołądki nam do kręgosłupa już przyrastały. Dotarliśmy do baru jakiegoś na rozdrożu. No jedzonko bardzo ok.
Acha bym zapomniał dodać. W trasie nad jezioro zrobiliśmy małą roszadę - Kuba jechał z Mariką moją SV ja zaś z Jula Kuby Bandziorem. Wrażenie muszę Wam powiedzieć bardzo fajne. Bandit to porządny moto - kopa ma, wygodny, zawieszenie turystyczne, pozycja ok, zwinny. zupełnie inaczej niż na mojej SV. Nie żebym narzekał ale czasem warto porównać. Potem ja przesiadłem się na moto Strusia Z750 ona zaś na moje SV. Parę kilometrów i o Z powiem tyle, że jak na 750ccm porządnie jedzie pod warunkiem, że masz go na obrotach, wygodny, głośny i atamowe hamulce. Na serio hamulce ma mega dobre. No po obiedzie już jednak zacząłem tęsknic za moją SV , nie żeby mi się gdzieś źle jechało ale lubię swoje moto . Po jedzonku mała trasa wokół komina i zaczęło robić się już późne popołudnie nie wiedząc nawet kiedy. Zajechaliśmy do naszego domu. Sprzęty oparte , piwko w łapę i na bajoro. Tam z kolei Jacek zaproponował mi mały rejsik, więc wraz z Julą wybraliśmy się motorówka popływać. Wracając z rejsu podpłynął do nas koleś , znajomy Jacka skuterem wodnym. Starszy Pan ale skuter 200 koni mechanicznych. 150km/h po wodzie chodził a to już niezły wycisk taki osiąg. Palił 20 litrów na motogodzinę przy nie katowaniu sprzęta, czyli w łapach 27SQUADU przynajmniej 30 litrów. No Julka bez zastanowienia przesiadła się z motorówki do kolesia na skuterze. Jak wystartował z miejsca to skuter wyskoczył z wody!!! Tak petarda!!! Ale zapierdalali. Co za przyspieszenie i prędkość. Szok. Prawie wody nie dotykali tak szli po wodzie. Dopłynąłem z Jackiem do naszego pomostu i chwile później dotarła Julka z tym kolesiem ale oni zdążyli oblecieć całe jezioro. No ale w przy tej prędkości to już można poszaleć!!! Dalej w drogę skuterem wodnym popłynęła Marika i Karolina. Fajna maszyna ten skuter. Moc potężna, przyspieszenie ogromne i to jak oni skali na tych falach. Po powrocie Jacek po raz kolejny zaskoczył nas swoja gościnnością. Miał w zamrażalce pełno pałek od kurczaka - podudzie czy coś. Julka szybko oprawiła mięsko, Jacek rozpalił grilla ale naturalnego na drzewie owocowym (bez brykietu i takich świństw jak to on mówił). Rozpalił drzewo, potem przygasił wodą i piwem i na takim naturalnym żarze smażyły się nasze podudzia. Do tego piwko, chleb smażony na grillu ale ze smalcem - bardzo smaczny. Wciągneliśmy po kilka do tego kiełbaska z ognia ... fantastyczny wieczór. Jacek na trochę poopowiadał jak to w tych jego rewirach. Generalnie bieda. Mieszkania po 150 000 zł a u nas takie mieszkania po 210 000 zł. Takie przebicia. Ludzie z głodu potrafią łabędzia sobie doprawić
Ciekawy człowiek ten Jacek i bardzo gościnny i uczynny.
I tak wieczór biesiadowaliśmy przy ognisku, nad jeziorem w lesie. Po prostu warunki do beztroskiego odpoczynku zajebiste.
No cóż cały dzień atrakcji: wczesny poranek, woda, skuter, motorówka, koło, rejsy, przejażdżka motocyklami, spacer wymagały od nas sił. Padliśmy na mordę wszyscy. Ja z Julką i Jackiem jeszcze chwile popatrzyliśmy w niebo obserwując gwiazdy i satelity. Poszliśmy spać.

DZIEŃ 3 (NIEDZIELE POWRÓT - ZWIEDZANIE)
Na drugi dzień wstaliśmy później. Struś przygotował śniadanko. Usmażył kiełbasę z cebulką - szacun stary, smakowało. Do tego kakałko z krowim mlekiem 4,5%...pycha. No cóż każdy z Nas się najadł, prysznic, pakowanie i o 9:00 wsiadaliśmy na moto gotowi do drogi powrotnej. Pożegnaliśmy się z Jackiem i w drogę, bo jeszcze mamy 650 km do zrobienia ... dlaczego tak dużo , bo na niedziele przygotowaliśmy sobie objazdówkę przez mazury i kilka punktów historycznych.
No po znalezieniu kluczyka przez Strusia który spakowany został do sakwy kamienną drogą ruszyliśmy na pierwszy punk do zwiedzania - most w Stańczykach.
http://images.google.pl/i...=title&resnum=4
No tam na dzień dobry kawa, potem wyruszyliśmy pieszo na most. Oczywiście z Kubą nie chciało nam się czytać wiec zapytaliśmy o jego historie kolesia co się nudził sprzedając tam od czwartku bilety. Most kolejowy wybudowany w okresie między wojennym. Ciekawa historia tam taka, że kiedyś znaleźli tam zwłoki. Okazało się, że ktoś zamordował kogoś i przyjechał z mostu zrzucić ciało, że niby sam skoczył. Oczywiście udowodniono że w momencie kiedy ciało spadało już nie żyło. Ale sprawa nie znana do dziś - nie wyjaśniona, nie znane nazwiska, motywy, okoliczności. Dalej ruszyliśmy na Gołdap, tam w wierzy przypominająca latarnie zjedliśmy sobie ciacho i wypiliśmy kawę. Super miejsce ta wieża: MAZURY Z GÓRY. Super widoki.
http://www.wieza-gizycko.pl/
Dalej ruszyliśmy obejrzeć piramidę w Rapie. http://mazury.info.pl/atrakcje/rapa/
Zarąbiście ciekawa historia, która opowiedział nam 10 letni chłopiec za7 zł. Jedyna w Polsce Piramida, w środku widać zwłoki oraz ślady włamań jak rok temu skradli tam ciało.
Do piramidy dochodzą dwa tunele , a resztę to przeczytajcie sami.
No, chłopiec opowiedział swoje , my na motocykle i jedziemy dalej. Tu ciekawostka. jedziemy na WILCZY SZANIEC, kwaterę Hitlera. Droga, chodź nie wymaga tego ukształtowanie terenu bardzo kręta i ładny asfalt. Otóż, budownictwo tej drogi uniemożliwiało całkowite jej zniszczenie przez bombardowanie - a my tam na otocyklach , widząc ta kręta drogę z pełną widocznością gnaliśmy ile popadnie, Kuba nawet buty przytarł na bandziorze - szacun stary.
Zajechaliśmy do kwatery Hitlera. Wlot na parking i zabieramy się za smarowanie łańcuchów bo już czas. Struś na parkingu znalazł łopatę, i nią zasłaniał koło a ja pryskałem. Kuba szukał swojego smaru wszędzie tylko nie tam gdzie był pod ręką he he he he ale ok, łańcuchy przesmarowane i ruszamy w drogę po bunkrach największej w Europie kwatery gdzie przez ponad 800 dni przebywał Hitler. Za 40 zł robimy zrzutę i wynajmujemy sobie przewodnika. Zajebisty koleś, szedł z nami i takim zafascynowaniem opowiadał ze nas wciągnął w ta historie nie z tej ziemi. Powiem Wam że samemu nie ma co zwiedzać - zobaczycie tylko ruiny, a najciekawsze on mówił i pokazywał. Jaka tam byłą infrastruktura to obłęd. Jak on se to wszystko tam zorganizował. Zresztą pełno tam świadków tamtych czasów - jak pojedziecie dowiecie się o co chodzi z tymi świadkami.
http://images.google.pl/i...=title&resnum=4
No po około 2 godzinach zwiedzania, zachwyceniu powiadaniem o tym rewirze ruszamy dalej. Tym razem kierujemy się na Ketrzyn - tam polecono nam jedzenie. Po zmianie knajpki zamawiamy obiad. Po obiadku pojawia się problem - przez moją szybkę od kasku nic nie widać. Po myciu detergętem na stacji Orlen szybka mi się rozwarstwiła. Tzn. płyn wszedł między szybę i anty - floga i wyżarł mi całą folię rodzima pleksi. Jednym słowem Szybak była nie przejrzysta. Karolina swoimi małymi rączkami wydrapała całą folię rodzima i anty floga i już mogliśmy ruszać dalej - ale szybka do wymiany
Dalej kierujemy się na Toruń. Parę kilometrów przed nim decydujemy się na tankowanie na stacji BP. I co się okazuje że owszem zatankowaliśmy ale kasy nie czynne bo maja rozliczenie dnia. Patrze na zegarek o fuck, faktycznie 12:00 w nocy. Ale ten czas leci. No zaczekaliśmy 15 minut aż uaktywnia kasy, zapłaciliśmy i walimy w drogę dalej.
Dolatujemy do Torunia i czas na kawkę. W Toruniu ponoć piękny rynek. Kusiło nas aby to zobaczyć. na światłach Kuba zatrzymuje jakiegoś LANSERA na R1. Koleś typowy lanser ale trzeba mu oddać może i sprzętu nie mógł poderwać na koło , nawet ze sprzęgła ale doprowadził Nas pod sam rynek. Tam zostawiamy motocykle i idziemy na rynek. To już bardzo późno, a tam życie tętni. Niesamowicie!!! Piękny rynek, tłumy, piękne kafejki i ogródki i trafiliśmy na pokaz światła.
http://fakty.interia.pl/f...-skyway,1351606
Chwile popatrzeliśmy na obrazy wyświetlane na ratuszowym budynku rynkowym i idziemy usiąść na kawę do najbliższego ogródka.
Zamawiamy sobie po kawce, i podchodzi koleś i mówi: "CZY CHCECIE PAŃSTWO ABYM NARYSOWAŁ PORTRET LUB KARYKATURĘ, TYLKO 9 ZŁ ?? "
No Kuba lew decyduje się na karykaturę siebie ale z Mariką. Koleś zasiada nam do stołu i słuchajcie dalej. Zaczyna jęczeć, sapać, drapać, strzykać palcami, nawet ołówek wyciąga ruchem ale ze sztuk walki wschodu. Patrze na niego i oczom nie wierze, co za egzota se myślę. Ale ok, niech rysuje. My popijamy kawkę i słuchamy jakiś bredni chłopaszka rysownika co miał może z 17 lat. Gawędził coś o jakiejś swojej muzyce, o tym jak mu telefon spadł 3 razy z 4 piętra, zapytał się czy sms-a możemy odesłać. My tym czasem między jednym jego słowem a drugim nie mogliśmy się nadziwić co to za miejsce schizowate. Tu koleś rysuje i robi jakieś niezidentyfikowane pozycję, tu koleś śpiewa i zadaje jakieś pytania, tam jakaś baba krzyczy coś do tego rysownika, przy innym stole siedzi koleś z trąbką i trąbi. Struś stwierdził mądrze, ze nie moglibyśmy się tu napić ... przyczyny chyba znacie, ale by był dym he he he he he. Tak czy siak po paru minutach zaczynamy spieprzać, bo motory w taki dziwnym towarzystwie zostawione na bocznej ulicy to strach!!! Karykatura , no sami ocenicie jak Kuba ją odważy się wstawić he he he he he he, sam stwierdził że to była udana inwestycja hahahahha.
W każdym razie zasiedliśmy na sprzęty i walimy dalej już na dom. Trasa zaczyna robić pusta. W nocy mało kto jeździ ... no jeżdżą przede wszystkim złotówy i taksiarze nie!!!
Słuchajcie cóż się stało: złotówa jedzie środkiem drogi, szerokiej jak pas lotniska. 80 km/h. dolatujemy do puszkarza i spokojnie zaczynamy go wyprzedzać - poszedł Struś za nim Kuba ... mój boże, myślałem że ich zabije. Taksówkarz zaczekał aż Kuba będzie na równi z nim, i ruchem kierownicy prawo lewo trącił go!!!!!!!!!!!! Rozumiecie, Kuba dostaje strzała od boku i lata po całej drodze. Kubuś szacun, bo nauka na crossie nie poszła w las. Kuba jakimś cudem, dosłownie cudem , opanowuje motor i zajeżdża mu drogę. Ja zablokowuje go od tył mając w oczach strach że zacznie cofać i nas stratuje. Kuba w tych nerwach chce zejść z moto i mu iść po prostu wyciąć. Głupek taksówkarz z zazdrości by go zabił, rozumiecie to !!!! Zabił by go !!! Kuba w tych nerwach nie może zejść z moto bo nerwy nim szastają , a z przeciwka nadlatuje Struś!!! Taksiarz jak zobaczył że go blokujemy, a Kuba zaczyna schodzić z moto , natychmiast włącza jeden, daje po lakach i ucieka. Strusiowi nie udaje się go zatrzymać bo szedł po trupach gnojek. Ale Struś za nim startuje, jednak kiwamy mu żeby odpuścił bo debila by trzeba zabić za to a po co siedzieć. Dziś żałuje jednego, że mu psia mać kamieniem szyby chociaż nie wybiłem!!!
Tak czy siak , wszystkim spać się odechciało. nieprzyjemna sytuacja i ja z tył na to wszystko patrze i nic nie mogę zrobić. Kuba fruwa po drodze ten, go spycha - straszne. Udało mu się tym razem ale zapłaci za swoje kiedyś.
No nic chwile uspokojenia i jedziemy dalej bo już nie daleko. Jeszcze 100km.
No już coraz bliżej domu. Widać już znajome znaki na mieścinki, aż w końcu dolatujemy do Gniezna. Tu z Gniezna wylatuje na prowadzenie ja i lecimy do Środy już przez NEKLE. Jechałem i trąbiłem, bo ciemno jak w dupie i gówno widać a zwierzaków w krzakach sporo.
Tak trąbiłem, że spaliłem sobie sygnał. Musze wymienić
Widzę znak Mączniki, aż w końcu mijam znak Środa Wlkp. 1:30 w nocy. Ale czad wyprawa, przełączam na wskaźnik kilometrów całej wycieczki i widnieje nie całe 1400km. Papa się uśmiecha. Podlatujemy pod dom Julki tam pożegnanie i oficjalne zakończenie wycieczki.
CZAD trasa - chce podziękować wszystkim uczestnikom wyprawy, zarąbiste kilometry, super zwiedzanie i klasa zabawa. Dzięki.
PS. szczególne podziękowania dla Strusia, świetny plan i klasa meta. Dzięki stary.
co dalej? co dalej?
Dobry opis Czekam na resztę
Bajerek wyprawa... Widze że nie zabrakło atrkcji.... poczynając od przygody z TDM-ką a kończąc na (pewnie fajnych przygodach wieczorkami (%%%)heehe) no i w trasie
WYPRAWA BĘDZIE TWORZONA KILKA DNI WIĘC PROSZĘ O CIERPLIWOŚĆ I CZEKAĆ NA ZDJĘCIA.
co czekać! pisac wrzucać i to już! wszyscy się niecierpliwią!
Skończyłem opisywać dzień pierwszy. Zapraszam, do poprzedniego posta - będę, go edytował co jakiś czas i dopisywał dalej.
Skończyłem już opisywać dzień drugi.
PANIE I PANOWIE NA 5 STRONIE ZAKOŃCZYŁEM OPIS CAŁEJ WYCIECZKI MAZURY 2009R.
Dobra wyprawa! Km-ów troche nawaliiście. Czyli całe dwa dni w siodle.

Szkoda ze nas tam nie było
Śliwka Ty powinieneś wsiąść się za pisanie książek!
To samo co Qbie zrobił ten idiota zrobił Diabłowi inny w ubiegłym roku - wyrwał wtedy po 20 cm felgi z obydwu kół - opisałem to gdzieś.
To są M O R D E R C Y jestem pewien, że co roku co naj mniej kilku motocyklistów ginie w ten sposób, a mordercy uciekają.
Ciekawy jestem, czy potem dociera do nich co zrobili...
Zajebisty opis i zajebista impreza
To wielka strata, że ten skur*iel nie odpowiedział za ten czyn choćby w najmniejszym stopniu. Szyba, lusterko, w mordę - zawsze coś
Śliwa opis mega dobry zresztą jak zawsze jestem MEGA zadowolony z naszej podróży, 1400km zaspokoiło moje potrzeby, aczkolwiek znów już myślę o Kazimierzu, i następnych km

Taksiarzowi zdążyłem rozwalić lusterko, ale to i tak nie zaspokoiło moich nerwów po jego "zacnym" wyczynie......... do dzisiaj ręka mnie świerzbi, i już nikomu za taki debilizm nie odpuszczę (tym razem posłuchałem Mariki i Śliwki )

Powiem tyle - grupa była zwarta, i gotowa na wszsystko - między samochodami jeden za drugim, tak jak byśmy jechali zupełnie solo, a miejsca zawsze zostawialiśmy do siebie sporo , a w zakrętach szliśmy koło w koło - Oki Z-etem z plecakiem i kuframi 140 - 160 pochylony że sakwy prawie dotykały asfaltu, 1 metr za nim ja na Bandicie ( w tym samym składzie "towarowym" ) i zaraz metr, dwa za mną w pełnym zaufaniu Śliwka SV-ką z Julką - możecie wierzyć, czy nie ale tempo mieliśmy takie szybkie, że inni srykliści którzy lecieli solo nie mogli nam dotrzymać towarzystwa hahahah moim przykładem są pozdzierane buty ( lewy i prawy) i zamknięta opona w 99,5% Duże brawa przez to dla naszych dziewczyn, które to nie okazały żadnego strachu ( no Oki dostał na początku troszkę po nerkach, ale nie wziął tego do siebie , i napierd... dalej ) i jeszcze bardziej zginały nasze sprzęty w zakrętach

Pochwalę się jeszcze, że Bandzior w pełnym rynsztunku
( sakwy boczne, kufer, Marika i pół garderoby Śliwków - musiałem wygadać hahaha ) pyknął sobie 248 km/h...

Podsumowanie : wyprawa na Mazury MEGA DOBRA (były i kilomtery, i zakręty, i prędkość, i adrenalina, czyli to czym prawdziwy RAIDER żyje ), szkoda tylko że taka krótka , i nie ma opcji, aby nas Jacuś nie woził na swojej motorówce w przyszłym roku ! - ale mam nadzieje że już w całym SQUAD-zie

Oki nie rób pip..y daj się lubić - gdzie są zdjęcia!
OKI dawaj foty albo daj je mi to je wstawię w opis.
Kubuś racja, zgranie mieliśmy zawodowe i pełne zaufanie podczas jazdy i wyprzedzenia - i o to chodzi.

PS. Za rok myślę, że cały 27 SQUAD zobaczy Mazurskie jezioro Orzysz .
SQUAD i ja i ja! i Marek już pewnie da radę!
Kurcze chopaki , az mi sie lezka w oku zakrecila jak czytalem opis wyprawy... ja juz zrobilem rozeznanie po czesciach do tdm jakie sa dostepne na rynku i pomalu przystepuje do zamawiania no a potem montaz i modlitwa
czytałem kolejny raz! fajna wyprawa - tylko ten nocny powrót! no ale coż, Wam dzieci jeszcze nie płaczą! a jak zaczną, to moja już nie będzie! he
Komu nie płaczą temu nie płaczą tej ... !!!
przecież Młody to duży Chłop! do szkoły chodzi, a moja?!
No tak idzie teraz do pierwszej klasy, ale opieki wymaga, nie ma to tamto - mieliśmy być z Julką o 20:00 w domu, a byliśmy ale o 1:30 w nocy !!! ...mały poślizg
Resztę se dodajcie, że Nasza wyprawa do Kazimierza stanęła pod znakiem zapytania ale nie odpuszczę, walczę jak Lew.
z Kazmierza wrócimy w ciągu dnia, przynajmniej ja! tak jak ostatnio Młody o 11:00 wyjazd i miłym niedzielnym spacerkiem do domciu!!
Ok mihu , całe szczęście.
OD RAZU PISZE JASNO I WYRAŹNIE : W DOMU NAJPÓŹNIEJ MOGĘ BYĆ O 19:00, i nie wyłamie się teraz ale tez nie oczekuje że się ktoś dostosuje. Ja muszę być o tej godzinie ze względu na dziecko.
atrakcje i zwiedzanie po drodze tylko do Kazimierza - z powrotem tylko droga wmiłym towarzystwie!
uwaga beda fotki:)
Jak widac sprzety i ludziska gotowe do drogi na moim Strusiowym podwórku:)

Pierwszy postój na sikanie i ubranie przeciwdeszczowki;p

A to już zapora we Włocławku

Mikolajki:)

Baza i ognicho ale cos niewyraźnie wyglądamy:p


Dzień2
smarowanie

poranna kawusia

no i sniadanko na pomoście:)

Dobrze poplywać z żubrem:)

Przeprawa pod mostkiem na Wyspę Róż z Karoliną Jackiem i Żubrem:p

Wodowanie Strusia;p


A teraz Śliwa

Karolina Struśka;p


A teraz juz nad jeziorem Śniardwy Qba z Marika

No i wszyscy razem

Śliwka z Jackiem
http://i29.tinypic.com/34g0pap.jpg
I Julka na skuterku 255KM

Karolina z Mariką ujeźdźaja pana na skuterku;p

ŁĄDNIE...ŁADNIE... HEEHEHE SUPPER (a może jeszcze jakaś informacja ile litrów picia i jakiego idzie na taki wypad )
ooooo takiego śniadanka to pozazdrościc - fajna sprawa

ooooo takiego śniadanka to pozazdrościc

no praktycznie to my ze Śliwką zjedli wszystko co było na stole..... no bo jak to się miało zmarnować...
jak zaje..fajnie! Litwos ostani raz Nas nie było!!! obiecujesz?!
Oki daj wiecej fotek min jeziorka Śniardwy, jak siedzielismy przy ognichu, w tej wierzy ciśnień, itd najlepiej wrzuć wszystkie foty, a nie ta kje trzymasz tylko do siebie
Oki jak chcesz to daj trochę fotek mi , tez coś wstawię, trochę Kuba , trochę Ty i wszystkie wrzucimy...wiem ile to pracy wymaga żeby foty wrzucić.
Qba a gdzie Twoja karykatura?
Pochwal się!!!
Spoko panowie jeszcze dzis powstawiam wiecej fotek. Ale jak sliwa napisal to jest troche pracochlonne wiec prosze o cierpliwosc
No i ta słynna "KARYKATURA"....



cena: jedyne 16 zł

P.S.

Oki dawaj reszte fotek
dobrze zainwestowane 16 PLN! no ale - jeden woli sztukę, inny kilka puszek piwa! hehehe
Oki zapomniałeś o zdjęciach ( w sumie nic nowego ) w czwartek będziesz się byczył w PSP, więc liczę że z nudów powstawiasz foty a jak nie masz ochoty, to podrzuć mi płytkę i ja to zrobię
Ciekawe czy uda nam się mazury zrobić i w tym roku, też klasa wyprawa, przeczytałem sobie opowieść na stronie 5.
to może jutro?