UmiĹscy
Wydawało mi się, że wiem, co dzieje sięnaprawdęna Mszy. Nie tylko z wieloletniego doświadczenia uczestnictwa w Ofierze Pańskiej i homilii ale i z dodatkowej lektury.
Ostatnio, 2 dni temu, poszłam na Eucharystię przed spotkaniem grupy modlitewnej. Niby zwykła Msza, poszłam, bo się z kimś umówiłam, a nie, że czułam potrzebę. Tak szczerze mówiąc, to i psychicznie nie byłam w formie, a jeszcze upał itd... Wstyd się przyznać, bo tak się nie powinno iść na Mszę.
Podczas Ofiarowania stało się coś zadziwiającego. Po prostu po raz pierwszy w życiu do najgłębszego zakątka mnie dotarło, że w czasie Ofiarwania naprawdę po raz kolejny umiera Chrystus, oddając się za mnie i dla mnie.
Niewiarygodne, czyli dotychczas to tylko mi się wydawało, że to rozumiem i pojmuję...
Eucharystia nidgy nie przestanie mnie zadziwiać.
"Tajemnica to wielka"
pięknie. to jest właśnie niepojęta tajemnica, jak Jezus może zmienić nawet pozornie serce już owładnięte przez Niego. wspaniałe są Jego objawienia. właśnie w takiej chwili, kiedy tego najbardziej potrzebujemy.
z Bogiem, Annika!
Ale co dla mnie najbardziej zadziwiające, że tego typu "oświecenia" Bóg funduje mi kiedy totalnie nie jestem w formie, takie extra zaskoczenia Oby więcej, widać jeszcze dużo, dużo, dużo i jeszcze więcej przde mną do odkrycia
I z Tobą, Aslanie
Piękne śwadectwo o przeżywaniu Mszy św. złożyła boliwijska stygmatyczka Catalinę Rivas, Fragmenty jej zapisków były drukowane w 3/2004 numerze "Miłujcie się". Tu można przeczytać przedruk z jednej ze stronek Sercjanów.KLIKNIJ TU. Polecam !
O właśnie. Szczególnie ważne były dla mnie fragmenty dotyczące czasu przed i po Eucharystii.
Jak wiele osób "wpada" na Eucharystię 3 sekundy przed wejściem kapłana... albo ucieka jeszcze przed błogosławieństwem lub tuż po zamknięciu drzwi zakrystii przez ostatniego ministranta
Podczas Ofiarowania stało się coś zadziwiającego. Po prostu po raz pierwszy w życiu do najgłębszego zakątka mnie dotarło, że w czasie Ofiarwania naprawdę po raz kolejny umiera Chrystus, oddając się za mnie i dla mnie.
Wybacz za komentarz ale muszę. Chyba źle ujęłaś to co rzeczywiście jest pięknym świadectwem, że On tam jest! Jednak jak wiemy z teologicznego punktu widzenia ofiara jest Jedna i Jezus nie umiera ponownie za mnie tylko jest to pamiątka w sensie uobecnienie tej Jednej ofiary na krzyżu. Stąd Chrystus umarł tylko raz a Eucharystia jest ponownym wejściem w te same wydarzenie, które miało miejsce na Golgocie.
Nie ma czego wybaczać - dzięki bardzo za komentarz i korektę, po prostu w ferworze wspomnień i przy duuuużej dozie zmęcznia takie głupoty mi wyszly
Oczywiście Gregoriano ma całkowicie rację, o rany, musze obecnie o wiele bardziej uważać w jakim stanie piszę, przepraszam wszystkich
Faktycznie głupota straszna mi wyszła
oj Anniko nie martw sie swiadectwo piekne a ze maly blad sie wkradl to pewnie przez uczucia ktore Toba kierowaly
wiec trzymaj sie mocnoa i nie smuc
oby kazdy kiedys mogl cos Takiego przezyc
No ładny mi mały błąd - a na marginesie - na przyszłość to takie typu bzdurki możecie bez obaw ciąć - ciach ciach i po sprawie
Ja się z pewnością nie pogniewam na konstruktywną krytykę a nikomu w głowie nie namieszam , oki
a po co to ciac przeciez mozna to sprostowac i Tyle
ucina sie tylko to co jest albo calkiem bez sensu albo obrazile
Piękne świadectwo, Ofiarowanie podczas Eucharystii to najważniejsza część mszy którą ja tak do końca nie jestem w stanie zrozumieć bez wiary i miłości.Pan dotyka często właśnie podczas Eucharystii czasem delikatnie czasem bardzo mocno.
Wielokrotnie zastanawiałam się co może czuć kapłan podczas Przeistoczenia na mszy i jak wielka jest to łaska dla księdza.
Bardzo często zastanawiam się, jaka to cudowna łaska, móc być tak blisko Przeistoczenia, móc być żywym elementem tego wstępnego obrzędu... I dlatego przykro mi, jak widzę coniektórych, szczególnie starszych kapłanów, kórzy zachowują sią jak "starzy rutyniarze", gesty są od niechcenia, jak znudzone
Jestem w szoku, ja przeżyłam bardzo podobne "odkrycie" 8-go września (czyli niemal w tym samym czasie:-) dzwięk gongu podczas przeistoczenia zabrzmiał w moich uszach i w sercu jak uderzenie młota przebijającego dłonie i stopy Chrystusa na krzyżu.... czyżby Pan chciał w tym czasie jakoś szczególnie poruszyć nasze sumienia??? Póżniej podczas modlitwy Pańskiej otrzymałam również wielką łaskę stanięcia przed Panem w świadomości ogromu swoich win, jako rzeczywisty zabójca Jego Syna... było to dla mnie bardzo silne przeżycie, ale nie przerażające, a uzdrawiające, pozwalające stanąć w Prawdzie
Spotkania modlitewne mam w czwartek. Czyli "moje" odkrycie Ofiarowania miało miejsce... także dokładnie 8. września Po prostu w pierwszym poście źle policzyłam dni, w środę 7.09 nie byłam w kościele
Bóg jest wielki
Temat "Niby zwykła Eucharystia" zachęcił mnie do podzielenia się pewnymi refleksjami, czy raczej odczuciami dzisiaj doświadczonymi:
Zwlokłem się o 6 rano z łóżka i podreptałem do kościoła. Jak zwykle w takich sytuacjach zaspany i niemal wcale niekontaktujący. Eucharystia zaczęła się jak każda inna i tak się toczyła. W pewnym jej stadium, bodajże podczas ofiarowania uświadomiłem sobie jak wiele łączy mnie z osobami znajdującymi się w kościele. A przecież żadnej z nich (niemalże) nie znałem. Obce panie w wieku średnio 75 lat, może 80. Pomyślałem sobie: Boże, jaki Ty jesteś wielki i wspaniały, że pozwalasz mi odczuwać tu wspólnotę. Nigdy, ale to przenigdy wcześniej nie czułem się tak bardzo zjednoczony ze starszymi osobami w kościele. Zawsze sobie wpajałem, że oni, a ja(my) to dwa inne światy, a tu nagle prosta myśl, która zresztą jest moim mottem: "Wszyscy jesteśmy dziećmi Jednego Boga". Czyż to nie wspaniałe?
Ja też tak miewam, ze niesamowicie Mszę przeżywam. Czasem jakoś cięzko, a czasem extra. Widzę, ze jak się pragnie Komunii, często tak mam i pójdzie na Msze, to się niesamowicie przeżywa. Rzecz jasna w łasce uświęcającej.
Parę razy cos takiego przeżyłam, ze się czuje tą Miłość Boga i to, jakby przytulenie do piersi Jezusa, jak św. Jan Apostoł. Chwała Panu!!!
Do każdej Mszy trzeba się dobrze przygotowywać, a nawet jaks ie czuje taką oschłość, czy coś, to tym bardziej. I ufać Panu! Przychodzić po umocnienie, pociechę, Światło.
Witam wszystkich.Jestem bardzo mile zaskoczony tym z czym się tutaj spotkałem.Tak wiele złego mówi sie o ludziach młodych,wedrując po kolejnych tematach i postach upewniam sie w przekonaniu że Bóg dociera do młodych w każdym pokoleniu ,że niezaleznie od stulecia jest dla nas "atrakcyjny".Bardzo dziekuje za wasze swiadectwa ,obiecuje tu zaglądać,może niebęde pisał ale odwiedzac będe was napewno.Rażniej robi się na duszy człowiekowi ....może kiedyś ja napiszę świadectwo.Narazie pozdrawiam wszystkich.
Witam wszystkich.Jestem bardzo mile zaskoczony tym z czym się tutaj spotkałem.Tak wiele złego mówi sie o ludziach młodych,wedrując po kolejnych tematach i postach upewniam sie w przekonaniu że Bóg dociera do młodych w każdym pokoleniu ,że niezaleznie od stulecia jest dla nas "atrakcyjny".Bardzo dziekuje za wasze swiadectwa ,obiecuje tu zaglądać,może niebęde pisał ale odwiedzac będe was napewno.Rażniej robi się na duszy człowiekowi ....może kiedyś ja napiszę świadectwo.Narazie pozdrawiam wszystkich.
Witamy Cie serdecznie i zapraszamy na dłuższy czas
Do każdej Mszy trzeba się dobrze przygotowywać, a nawet jaks ie czuje taką oschłość, czy coś, to tym bardziej. I ufać Panu! Przychodzić po umocnienie, pociechę, Światło.
Ja mysle, ze nawet jak czlowiek jest w przyslowiowym dolku to Msza Sw. jest bardzo potrzebna. Ja teraz jak mam "dola" to spokoj duszy znajduje w Kosciele, nawet jesli tylko na Mszy Sw. siedze i nic niby do mnie nie dociera, wychodze z Kosciola spokojniejsza i jest mi lzej.
Tak Msza jest jak najbardziej dobrym miejscem aby oddać Bogu nasze smutki, nasze problemy. często zapominamy, że Bóg uzdrawia na Eucharystji. On chce nas uzdrawać z naszych "ułomności" to co nas przygniata. szczególnie chce nas uzdrawiac na duszy.
czeka na nas także w osobie kapłana w konfesjonale
Ja mysle, ze nawet jak czlowiek jest w przyslowiowym dolku to Msza Sw. jest bardzo potrzebna. Ja teraz jak mam "dola" to spokoj duszy znajduje w Kosciele, nawet jesli tylko na Mszy Sw. siedze i nic niby do mnie nie dociera, wychodze z Kosciola spokojniejsza i jest mi lzej.
Całkowicie sie zgadzam z tą wypowiedzią,ponieważ Jezus przemienia moje serce podczas Eucharystii.Jest to wielka tajemnica.Szkoda,ze nie wszyscy zawsze zdaja sobie z tego sprawę.
pozdrawiam
Jezus przemienia moje serce podczas Eucharystii.Jest to wielka tajemnica.Szkoda,ze nie wszyscy zawsze zdaja sobie z tego sprawę.
Oj szkoda, ale w moim wypadku to musialam dostac wielkiego, oj wielkiego szturchanca od zycia aby przyjac taka postawe.
Oj szkoda, ale w moim wypadku to musialam dostac wielkiego, oj wielkiego szturchanca od zycia aby przyjac taka postawe.
Nie mów tak, nie znasz planów Boga wobec Ciebie - takie odczucia możesz doznać idąc zupełnie "zwyczajnie" na mszę.
Przecieżw pierwszym moim poście, który zaczął rozmowę właśnie o takiej sytuacji wspominam, poszlam na Mszę, bo chadzam przed spotkaniami współnotowymi, odruch i przyzwyczejenie a Bóg tak pięknie odpowiedział
Jestem w szoku, ja przeżyłam bardzo podobne "odkrycie" 8-go września (czyli niemal w tym samym czasie:-)
Co za GMS? NIe znam takiego usera z forum...
Strona wcześniej ...
Strona wcześniej ... Przepraszam, nie zauważyłem. Za szybko przeglądałem wpisy.
Stając przeciw Chrystusowi, włączam się w tych, którzy Go poprowadzili na Krzyż.
Nie widzę uzasadnienia dla takiego postawienia sprawy. To jak oferta pożyczki, z której nie skorzystam. Nie przyszedłem po pożyczkę, to mi oferta została złożona i ją odrzuciłem. Koniec.
Nie jestem tym, który suszył głowę pani w banku o pożyczkę, a potem sobie poszedł.
Aby odrzucić zbawienie, trzeba pierw poznać, czym ono jest.
No właśnie, a przecież nie można być nieświadomym mordercą ...
Nie offtopic, tylko kwestia stricte tycząca się tego co napisała autorka tematu na początku.
Dziś dojrzalej patrzę na to wszystko i na Eucharystię - dzięki za odświeżenie tego wątku, świetne wspomnienia i widzę, że jednak jakiś minimalny wzrost w te materii mogę odnotować
nie można być nieświadomym mordercą ... W wypadku Żydów, doprowadzili do skazania człowieka, który był winny bluźniertwa (w ich mniemaniu) - zgrzeszył przeciw Bogu. Kto przeciw Bogu grzeszy, ten musi ponieść śmierć. Jezus objawia Boga jako tego, który nie chce śmierci człowieka. Człowiek zaś, odrzucając tę prawdę po raz kolejny krzyżuje Chrystusa - za grzech. Tym razem to jednak za grzech konkrentego siebie, a nie innego Chrystusa. Zatem dziś mordercy Chrystusa są tym bardziej podli. Wszyscy grzesznicy, czyli my. Ja i ty i miliardy...
po raz kolejny krzyżuje Chrystusa
Co przez to rozumieć ? W jaki sposób go krzyżuje ? Gdzie jest ten krzyż ?
Krzyżuje w ten sposób, że nie wykorzystuje łaski, miłości, dobra - lecz opowiada się przeciw im. Chrystus pokazał, że można ba! Trzeba wypełniać Prawo w duchu miłości, nie zaś jako ślepe się jemu podporządkowanie. Kto więc prawa nie przestrzega, lub przestrzega go tylko w postaci legalistycznej, ten powtarza historię sprzed 2000 lat.
To nie gwoździe Cię przybiły lecz mój grzech to nie ludzie ...
To nie gwoździe Cię przybiły lecz mój grzech to nie ludzie Cię skrzywdzili lecz mój grzech , to nie gwoździe Ci ę trzymały lecz mój grzech choć tak dawno to się stało widziałeś mnie
Czyli to wszystko to tylko zgrabna gra słów. I uzasadnione jest me oburzenie, że miałbym się nazywać mordercą Jezusa. Ludzie popełniają błędy najczęściej z głupoty, niewiedzy, słabości, ugrzężnięcia w błędnym kole pomyłek. Nie popełniają ich umyślnie.
Nie popełniają ich umyślnie. Tak uważasz? To powiedz mi, proszę, czemu stalinizm i faszyzm, czemu komunizm i terroryzm? Przecież niszczenie umyślnie komuś życia, łamanie jego godności, wyszydzanie go, etc - to sprawy dokonujące się z czystą premedytacją.
To już nie jest popełnianie błędów.
Nie wszyscy ludzie są tacy, że kogoś niszczą bo tak chcą.
Nie wszyscy ludzie są tacy, że kogoś niszczą bo tak chcą. Zgoda. Jednak sam powiedziałeś:
A konkretnie ?
Konkretnie, to popełniają grzechy świadomie i dobrowolnie, z premedytacją.
Niektóre i tylko niektórzy. Nie wszyscy ludzie są tacy, że kogoś niszczą bo tak chcą.
Ks.Marek napisał :
Przecież niszczenie umyślnie komuś życia, łamanie jego godności, wyszydzanie go, etc - to sprawy dokonujące się z czystą premedytacją.
Zatem strajki lekarzy to też niszczenie życia ... pacjentom, zawiść i prywata urzędników to niszczenie życia ... obywatelom and so on. Biorąc pod uwagę ogrom zła to sama ziemia chętnie by się zatrzęsła, by to zło z siebie rzucić.
Zatem strajki lekarzy to też niszczenie życia ... pacjentom, zawiść i prywata urzędników to niszczenie życia ... obywatelom and so on. Biorąc pod uwagę ogrom zła to sama ziemia chętnie by się zatrzęsła, by to zło z siebie rzucić. O, Mów do mnie jeszcze
Coś w tym jest z racji, niewątpliwie...
Biorąc pod uwagę ogrom zła to sama ziemia chętnie by się zatrzęsła, by to zło z siebie rzucić.
Ziemia zabiła więcej ludzi niż jakikolwiek dyktator. Niszczyła całe cywilizacje ... A podobno Stwórca odpowiada za swe dzieło ...
[ Dodano: Nie 26 Paź, 2008 21:27 ]
Temat "Niby zwykła Eucharystia" zachęcił mnie do podzielenia się pewnymi refleksjami
Ja też chciałam Wam pokazać,jak Bóg pewnego wieczoru poruszył moje serce.To była niesamowite! to była Msza w dzień powszedni, gdzie były ame starsze soby, a ona mnie tak bardzo wzruszyła...
Łatwiej będzie jak przytoczę bezpośredni zapis z tego dnia (17 paździerik 2008)
"W czwartek o godzinie 19:00 siedziałam przed komputerem, na monitorze „ Nasza- klasa” Moje palce biegały sprawnie po klawiaturze.
19 45 „A właśnie, dzisiaj o 20 mam liturgię. ..Eee nie chce mi się iść
„
Za pięć ósma biegłam w kierunku kościoła. Dlaczego? właśnie dlatego, bo miałam wielkiego lenia.. „ Dla Ciebie, Boże „
Usiadłam koło Marty i Grzesia, cieszyłam się że w końcu przyszłam.
Wracając z liturgii usłyszałam ,że jest śpiewany apel Jasnogórski. Razem z Jackiem weszłam do środka. Usiadłam z tyłu w ławce, było już dużo ludzi.
Organistka śpiewała pieśń „ Jest zakątek na tej ziemi”, wokół dużo obcych twarzy, jakiś pan przede mną ziewał namiętnie, ksiądz wygłaszał kazanie wyuczonym tonem, kolorowe witraże próbowały przedstawić Marię i Gabriela
A w moim sercu jakaś szalona tęsknota! Próbowałam ogarnąć Boga, znaleźć Go wśród tych wszystkich ludzi, w słowach kapłana,
Te słowa ludzkie, ten śpiew nie są w stanie pokazać potęgi Twe Miłości
„ Gdyby ludzie chcieli choć przez chwilę być tak blisko Ciebie, Panie podczas modlitwy „
Co niektórzy przyszli do kościoła ,aby zaliczyć nabożeństwo” i jak tu mówić o prawdziwym spotkaniu z Bogiem?.
Jaki ból pojawia się w moim sercu, kiedy mam świadomość ile razy ludzie przechodzoną obojętnie wobec Tej Miłości, ile razy pogardzano Bogiem!!!
Czułam że mi drżą usta.
Patrzyłam na tabernakulum, trudno mi było się skupić na słowach księdza.
Był tylko Bóg i ja. Kiedy ambona była pusta, puszczono nagranie przemówienia Ja na Pawła II z Lednicy, wraz z pieśnią „Nie bój się, wypłyń na głębię”. Zamknęłam oczy, żeby łzy mogły swobodnie spłynąć po policzkach
„ Nie lękaj się, pokonaj słabość i zniechęcenie i na nowo wypłyń na głębię, przyjmij słowa Chrystusa, zaufaj Mu i podejmij swą życiowa misję. Ludzie nowego wieku oczekują twojego świadectwa!!! Nie bój się, wypłyń na głębię, jest przy Tobie Chrystus”
Wytarłam oczy, zmówiłam dziesiątkę różańca, potem śpiewaliśmy „ Barkę”
Tego wieczoru Bóg poruszył moje serce.
I pomyśleć że chciałam ten czas spędzić w „ Naszej klasie” "
Jezu,dziękuję Ci,za to ,że jestes Miłóścią!!!
(ciach - papa kloniku)