UmiĹscy
Pierwsze rozmowy z dzieckiem
Od chwili zaistnienia człowiek jest osobą. Wynika to z przynależności do gatunku homo sapiens. Nie można być - w zależności od fazy rozwojowej - bardziej lub mniej osobą. Właśnie dlatego zwracamy się do poczętego dziecka słowem TY, skoro tylko dotrą do matki sygnały wychodzące od niego już na etapie zagnieżdżania się w błonie śluzowej macicy. Od początku to ktoś, a nie coś.
Dziecko w łonie matki żywo oddziaływuje na kontakt z obojgiem rodziców (pośredni kontakt z ojcem ma od początku duże znaczenie), jeszcze zanim potwierdzą to "nadawane" przez nie odpowiedzi. Uczy się łatwo i szybko, skrzętnie gromadzi różne doznania i przeżycia, przetwarza je i utrwala w podświadomości.
Kontakt rodziców z dzieckiem w wewnątrzmacicznej fazie jego rozwoju może być bardzo konkretny i bliski. Daje temu wyraz relacja przekazana Szkole Rodzenia przez młode małżeństwo: Monikę, Polkę, śpiewaczkę operową, i Josefa, Czecha, inżyniera budowlanego:
"Dopiero od połowy szóstego miesiąca jesteśmy wszyscy troje stale razem. Do tej pory każdego tygodnia musiałam wyjeżdżać do odległej uczelni. Mogłam się przekonać, że dziecko nasze dobrze znosi jazdę pociągiem, ale nie lubi podróżować autobusem. Odkąd jesteśmy w komplecie, wykształciły się pewne zwyczaje, do których należy codzienna rozmowa taty z dzidziusiem. Wieczorem, zanim zaśniemy, mąż układa ręce "w trąbkę" i opowiada Bobaskowi różne rzeczy. Tłumaczy mu przede wszystkim, że jego pierwsze słowo powinno brzmieć "Tata". Bardzo mnie to bawi, równocześnie sama jestem ciekawa efektu tych sugestii. Dzidziuś bardzo lubi te rozmowy, słucha z dużą uwagą i zainteresowaniem. Jak się okazało, stały się one istotnym elementem jego życia". O tym opowie jednak sam ojciec: "Już od początku dziecko dawało znać o sobie, przede wszystkim poprzez zmiany w zachowaniu się żony. Jej reakcje na niektóre, zdawałoby się, normalne zwroty w rozmowie stały się bardzo wyostrzone. Nie znosi żadnych uwag na temat naszego potomka, za wyjątkiem superpozytywnych. Godzi to głównie w jej brata, mającego specyficzne poczucie humoru. Dialog Moniki z dzieckiem zaczął się dużo wcześniej niż mój. Do mego prawdziwego kontaktu z naszym Bobaskiem doszło dopiero wtedy, gdy po raz pierwszy poczułem, jak porusza się w brzuchu Moniki. Od tego momentu zacząłem go uczyć mojego głosu i rozmawiałem z nim, kiedy tylko miałem potemu okazję - zwłaszcza wieczorem, kiedy kładliśmy się spać.
Był to czas, kiedy żona studiowała w Dreźnie, a ja mieszkałem i pracowałem w Libercu, w Czechosłowacji. Widywaliśmy się więc stosunkowo rzadko. Jednakże, kiedy tylko byliśmy razem, starałem się powracać do rozmowy z Bobaskiem. Od czerwca mieszkamy razem, więc okazji do rozmów jest o wiele więcej. Wydaje mi się, że dziecko przyzwyczaiło się już do mnie. Na dźwięk mego głosu uspokaja się, przechodzi mu nawet czkawka. Bywa, że interweniuję na prośbę żony, gdy dziecko zbytnio dokucza jej swoją ruchliwością. Podoba mu się, kiedy dotykam brzucha Moniki. Pod ręką wyczuwam wówczas górkę - to Bobasek wypina pupkę, dopominając się o głaskanie. Również kiedy Monika leży obok mnie lekko dotykając mnie swoim brzuchem, dzidziuś zawsze przysuwa się trochę bliżej".
Monika kontynuje opowiadanie:"W połowie siódmego miesiąca mąż musiał wyjechać na kilka dni. Pierwszego dnia Dzidziuś zaczął przejawiać niepokój, bardzo często i niecierpliwie kopał. Podobnie zachowywał się, gdy mu coś dokuczało, albo było mu niewygodnie i domagał się, żebym zmieniła pozycję. Tym razem jednak nie mogłam go uspokoić. Nie skutkowały przemowy, trzymanie ręki na brzuchu, zmiana ułożenia ciała. Nie pomagało nic. Powoli zaczynałam domyślać się, o co mu chodzi. Było to po prostu upominanie się o codzienną rozmowę z ojcem. Nie byłam w stanie wytłumaczyć mu, że jest ona niemożliwa. Przez cały wieczór domagał się spotkania z tatą, częstując mnie silnymi kopnięciami. Następnego dnia Dzidziuś ponowił próby, ale szybko zrezygnował. Zapewne doszedł do wniosku, że nic nie osiągnie. Po paru dniach, kiedy Dziecko pogodziło się już całkiem z nową sytuacją, na kilka dni mąż wpadł do domu. Oczywiście nie zapomniał zamienić kilku słów z Bobaskiem. W brzuchu poczułam bardzo powolny ruch, a potem napięcie, jakby Dzidziuś wsłuchiwał się i nie bardzo wierzył własnym uszom. Po chwili zaczął niemal skakać dając do zrozumienia, że cieszy się z jego powrotu. Przed kolejnym wyjazdem męża spodziawałam się podobnej reakcji, ale rzeczywistość okazała się inna. Już na dwa dni przed mającym nastąpić rozstaniem byłam podenerwowana i Dzidziuś dobrze rozumiał przyczynę. W przeddzień wyjazdu taty, najwidoczniej na znak protestu, skopał mnie usiłując jakby w ten sposób go zatrzymać. Pomyślałam wówczas: co będzie po wyjeździe męża? Tymczasem nie było nic. Kiedy zostaliśmy sami, Bobasek zupełnie znieruchomiał. Zaniepokoiłam się, gdyż zawsze był taki ruchliwy. Posmutniał i nie dawał żadnych oznak radości. Żal mi go było i wreszcie znalazłam coś na pocieszenie. Dotychczas, kiedy wypinał mocno pupkę, wystarczał lekki ucisk i Dzidziuś posłusznie ją chował. Kiedy jednak zaczynałam to miejsce masować, pupka sama wsuwała się pod rękę, najwyraźniej po to, żeby ją głaskać. No i bardzo szybko nauczył się, że wystarczy się napiąć i Mama pomasuje. Teraz dopomina się o to często.
Po przyjeździe mąż dołączył się do tych zabaw i oboje zaczęliśmy Bobaska sprawdzać. Na przykład mąż głaskał go przez chwilę, a potem pozostawiał na brzuchu rękę nieruchomą. Za moment Dzidziuś "podstawiał się" stanowczym ruchem, dopominając się o głaskanie. Kiedy mąż zaczyna z nim rozmawiać, Bobasek wierci się przez chwilę, jakby chciał szykać najlepszej pozycji do słuchania, potem już ani drgnie, aby nie uronić ani jednego słowa taty. Dla sprawdzenia reakcji mąż zaczął mówić, kierując głos do innej części brzucha. Za chwilę zakotłowało się i Dzidziuś błyskawicznie zmienił pozycję. Gdy wystąpi szczególnie silna czkawka, Dziecko bardzo się denerwuje. Po każdym czknięciu wierci się niespokojnie, chcąc temu zaradzić. Postanowiliśmy zająć go jakąś ciekawą rozmową. Najlepszy efekt uzyskiwał mąż. Gdy zaczynał do niego mówić, Dzidziuś przestawał się kręcić i uważnie słuchał. Po chwili czkawka mijała".
Pedagogika prenatalna jest dziedziną nową, jeszcze nie ujętą w uporządkowaną dziedzinę wiedzy i praktyki. Świeżość i autentyczność doświadczeń podejmowanych przez inteligentnych i wrażliwych rodziców zapewni jej prawidłowy i szybki rozwój. Zgromadzenie wielu tego rodzaju doświadczeń umożliwi naukowcom opracowanie uzyskanego materiału, przeprowadzenie analizy i dokonanie uogólnień.
Włodzimierz Fijałkowski
***
Znaleziono na:
http://adonai.pl/life/?id=11
dziecko juz w okresie plodowym slyszy dźwięki, rozroznia te przyjemne od nieprzyjemnych. nie wiem jak to jest, ale podobno tez wyroznia posrod nich glosy rodzicow. nie wiem czy jest tak na pewno bo nie pamietam tego z wlasnego zycia.
Oj narozmawiałem się ze swoją córką, jak jeszcze była w brzuchu... piękne czasy... a teraz chyba jeszcze piękniejsze, ponieważ jesteśmy z córką na etapie "dlaczego?" i "po co?".
Na pewno coś jest w rozpoznawaniu głosu rodziców, ponieważ pamiętam, że jak się tylko córka urodziła to oczywiście reagowała na wszystkie nowe dźwięki, nowe głosy etc. a głos żony i mój wyraźnie ją uspokajały.
a teraz chyba jeszcze piękniejsze, ponieważ jesteśmy z córką na etapie "dlaczego?" i "po co?".
A więc na etapie filozofii...
Kto wie, może kolejna (a nie wiele ich było w historii) Pani Filozof się objawi światu
Jest to całkiem prawdopodobne. Dzisiaj rano rozważaliśmy rolę krawatu w strojach damskich i męskich, a potem analzowaliśmy wielkość buta oraz rozmiar stopy w aspekcie płci
Dzisiaj rano rozważaliśmy rolę krawatu w strojach damskich i męskich, a potem analzowaliśmy wielkość buta oraz rozmiar stopy w aspekcie płci
To podchodzi bardziej pod antropologię kulturową, albo socjologię niż pod filozofię
To podchodzi bardziej pod antropologię kulturową, albo socjologię niż pod filozofię
Od czegoś trzeba zacząć Z kolei dzisiaj rano musiałem się tłumaczyć, po co idę do pracy
Z dzieckiem trzeba po prostu bardzo dużo rozmawiać, bo dla niego to jest wszystko bardzo prawdziwe i bardzo istotne. Już nie raz byłem zaskakiwany przez swoją córkę, jak mi coś wytłumaczyła moimi niemalże słowami, w sytuacji, w której nigdy bym nie spodziewał się "takiego" wytłumaczenia...