UmiĹscy
Nie wiem, czy juz kiedyś na tym forum zamieszczano ten tekst. Jeśłi mam spóźniony zapłon, to proszę o usunięcie tego wątku
Istnieje wrażenie, że przyjaźń między mężczyzną a kobietą uważam za niemożliwą i wręcz szkodliwą. Tymczasem istnieją kobiety, które przyjaźnią się z mężczyznami, i mężczyzn, których łączy przyjaźń z kobietami. I relacje te nie wyglądają na takie, które nagle zamienią się w romans. Co je odróżnia? Oto kilka takich cech. To nie jest przyjaźń, jeśli:
- uczucie spadło na ciebie nagle - przyjaźń potrzebuje czasu, żeby powstać, ona rośnie, dojrzewa;
- czujesz się cały czas odświętnie - przyjaźń to relacja powszednia;
- masz poczucie, że się spalasz, przeżywasz burze, jesteś na huśtawce - przyjaźń to uczucie względnie spokojne i stabilne;
- widzieliście się niedawno, a potrzeba zobaczenia tej osoby zaczyna dominować nad innymi sprawami - przyjaźń nie jest tak nagląca i jeśli nic szczególnego się nie dzieje, potrafi czekać na spotkanie;
- masz poczucie, że niesie cię jak na skrzydłach - przyjaźń chodzi po ziemi;
- masz nieodpartą chęć, żeby wziąć go/ją za rękę, pogłaskać po włosach, znaleźć się w jego/jej ramionach - w przyjaźni kontakt fizyczny zdarza się tylko przy pewnych okazjach (np. o przyjaciela można oprzeć się podczas podróży, uściskać, kiedy stało się coś ważnego);
- pragniesz wyłączności - przyjaźń akceptuje, że w życiu przyjaciela inne osoby też są ważne, może i ważniejsze.
Kto zatem ma szanse na przyjaźń z osobą przeciwnej płci bez obawy o romans? Przede wszystkim osoba, która nie przeżywa głodu emocjonalnego, czuje się kochana i dowartościowana. Ale też ktoś, kto wie, gdzie przebiega granica przyjaźni, i podejmuje świadomą decyzję, że jej nie naruszy.
Nie wierzę w przyjaźń pomiędzy mężczyznami a kobietami. Istnieje między nami takie swoiste przyciąganie, które to skutecznie uniemożliwia.
Czasami niektórzy mówią o przyjaźni, bo nie mogą mówić o miłości. Cóż po prostu w to nie wierzę.
Cóż po prostu w to nie wierzę.
I wolno Tobie.
Ja wiem, ze takie przyjaznie sa i istneja. Jest ich co prada malo, ale sa i musze powiedziec, ze sa one bardzo stale i dlugotrwale.
przyjaźnie się z mężczyzną . Ta przyjaźć budowana jest na Chrystusie, to On jest najważniejszy.
Nie rozumiem jak można nie wierzyć w przyjaźń między mężczyzna a kobietą.
Owszem, często przeradza się w to coś więcej, ale nie powinniśmy uogólniać.
Sama mam przyjaciela już od dawna i sądzę, że spełniamy wszystkie warunki, które ksiądz zamieścił w pierwszym poście.
Uważam, że taka przyjaźń jest czymś wspaniałym !
Uważam, że taka przyjaźń jest czymś wspaniałym !
bardzo wspaniałym
Myślę, że takim niedoścignionym przykladem miłości-przyjaźni, jest św. Franciszek z Asyżu i św. Klara. Pewnie dobrze znacie tę historię. Ale czy jest to możliwe w świecie ?...... No ja jeszcze czegoś takiego nie widziałem, ale dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych.
Przyjażń między kobiętą a mężczyzną :roll:To chyba nie jest możliwe. Nie doświadczyłam jeszcze takiej relacji.
Kto zatem ma szanse na przyjaźń z osobą przeciwnej płci bez obawy o romans? Przede wszystkim osoba, która nie przeżywa głodu emocjonalnego, czuje się kochana i dowartościowana.
Ważna uwaga. Dzięki.
Mam kumpelę, która ma przyjaciela płci męskiej. I są na takiej stopie przyjacielkiej, że czego by razem nie robili (niech Was tylko wyobraźnie nie zwiedzie ) ich przyjaźń pozostaje dalej przyjaźnią. A przyjaźnią się już bardzo długo.
krzysiek_enoch masz fajną córę )
A ja wierzę w taką przyjaźń. Gdyby ona nie istniała mogłoby się okazać że grozi mi bycie zakochaną w kilku fajnych facetach JEDNOCZEŚNIE. W tym dwóch księżach
A na poważnie,o ile ktoś ma dobrze w głowie poukładane i wie czego oczekuje po danej relacji to nie widzę problemu ów porządek emocjonalny o którym wspomina x. Marek odgrywa w tym niebagatelną rolę
NIE MA TEKIEGO CZEGOŚ, NIE BYŁO I NIE BĘDZIE!!!
tekst który zamieścił ks. Marek bardzo pomocny jest w określeniu relacji i pokazuje że o taką zdrową przyjaźń damsko-męską trudno, ale uważam że jest możliwe, może czasem nie od razu, bo jeśli któraś ze stron jest zafascynowana tą drugą osobą, ale ta druga nie odwzajemnia tych uczuć, to wkońcu emocje mogą opaść i ta relacja przerodzi się w przyjaźń, kiedy przestanie się oczekiwać czegoś więcej
NIE MA TEKIEGO CZEGOŚ, NIE BYŁO I NIE BĘDZIE!!!
Przykłady z życia pokazują, że jest. Jeśli Ty w to nie wierzysz z jakiegos powodu, nie znaczy, że to nie istnieje.
Jeśli Ty w to nie wierzysz wierze że przyjaźń jest ale do pewnego czasu... a dokładnie dopuki jedna strona sie nie zakocha
NIE MA TEKIEGO CZEGOŚ, NIE BYŁO I NIE BĘDZIE!!!
na twoim miejscu przeczytałabym poprzednią wypowiedź Annniki.
Jako kawaler nie mogę wierzyć w taką przyjaźń. To fikcja, a wiara w nią czasem ma tragiczne skutki (pomijając oczywiście małżeństwo z Bożej łaski).
Jako kawaler nie mogę wierzyć w taką przyjaźń.
Ooo, a dlaczego? Ja mam wśród płci przeciwnej przyjaciół (nie mówię o znajomych). Może jest ich niewielu, ale jednak są
Chyba, że każdy z nas jakoś inaczej pojmuje pojęcie przyjaźni
Chyba, że każdy z nas jakoś inaczej pojmuje pojęcie przyjaźni
Może?... Eeeech...
Jako kawaler nie mogę wierzyć w taką przyjaźń. To fikcja, a wiara w nią czasem ma tragiczne skutki (pomijając oczywiście małżeństwo z Bożej łaski).
Popieram w 100%.
Jeśli Twoja dziewczyna/narzeczona/żona mówi do Ciebie "to tylko przyjaciel" o jakimś facecie - strzeż się i wzmóż swoją czujność dwukrotnie... Bo nic dobrego z tego wyjść nie może.
Jeśli Twoja dziewczyna/narzeczona/żona mówi do Ciebie "to tylko przyjaciel" o jakimś facecie - strzeż się i wzmóż swoją czujność dwukrotnie... Bo nic dobrego z tego wyjść nie może.
Szlag mnie trafia jak czytam takie słowa. Piękne uogólnienie. Więc to by musiało znaczyć, że mój chłopak powinien strzec się przede mną i moim przyjacielem, tak?!
Nienawidzę jak ktoś wrzuca wszystkich do jednego worka.
przyjażń... nie mylic z afektyzmem. według mnie nie może jej isniteć między kobietą a mężczyzną. choć są i wyjątki od reguły...
przyjazn miedzy kobieta a mezczyzna? trudna ale nie niemozliwa. chociaz musze powiedziec ze jesli chodzi o mnie to... jakos mi sie to udalo pokoi co z moim bylym facetem (on ma juz zone)
[ Dodano: Wto 06 Lut, 2007 19:16 ]
[ Dodano: Wto 06 Lut, 2007 19:16 ]
Ta sprawa jest trudna, gdyż najpierw trzebaby dokładnie określić co się uważa za przyjaźń a co za miłość ( w znaczeniu eros ). Jeszcze oczywiście trzeba rozróżnić przyjaźń od dobrego koleżeństwa.
Bo myślę, że często miesza się te trzy pojęcia, albo rozgranicza je w sposób dość uproszczony i prymitywny. Znam niemało osób, które moim zdaniem nadużywają słowa przyjaźń, określając tak niemal każdego, kogo choć trochę bardziej lubią. A chyba nie na tym to polega. Określić zaś kogoś mianem po prostu dobrego kolegi/dobrej koleżanki jakoś nie wydaje mi się wielką ujmą. Z drugiej strony, czasem rozdziela się przyjaźń od miłości, gdy miłość rozumie się jako uczucie uzupełnione pożądaniem seksualnym. A to też chyba nie do końca tak. W tym drugim ujęciu przyjaciółka to kobieta, w której jest się zakochany, ale nie uprawia się ( i nie zamierza ) uprawiać seksu. Ale to chyba też nei do końca tak.
Z drugiej jednak strony, gdyby założyć, że nawet przy wzięciu pod uwagę powyższych refleksji przyjaźń pomiędzy kobietą i mężczyzną jest możliwa...
Moim zdaniem należałoby się zastanowić nad powyższymi przykładami.
-Koleżanka ( kolega ) z piaskowinicy. Osoba płci przeciwnej, z którą jednak znamy się tak długo i ta znajomość ewoluowała przze tyle lat, że po prostu... podświadomie mamy juz zakodowane w umyśle, że z tym kimś nie możemy się związać. Wynika to po prostu z bardzo silnej blokady w podświadomości.
Podobna sytuacja może mieć miejsce między bratem i siostrą. Cóż, ja jestem jedynak, ale jeśli ktoś ma rodzeństwo przeciwnej płci, niech spróbuje napisać, jak sobie z tym radzi.
- pytanie, skąd się w ogóle to bierze, że do pewnych osób płci przeciwnej coś nas ciągnie, a do innych nie. Czytałem kiedyś, że szukając partnera człowiek próbuje w jakiś sposób odbudować rodzinny dom. Czyli szuka osoby podobnej do ojca czy matki. I do osób, które wykazują jakieś podobieństwa coś tak zazwyczaj iskrzy. A do innych nie. Nie wiem czy to prawda, ale to by wyjaśniało, że taka przyjaźń nie tylko jest możliwa. Ale czasem nawet gdyby się chciało to więcej nie można.
No a w ostateczności. jeśli ktoś ma takie doświadczenia ... to niech pisze. Dowody....
Tylko, trzeba brać pod uwagę w miarę ścisłe rozgraniczenie tych pojęć. Miłość, przyjaźń , koleżeństwo. I nie robić zbytnich uproszczeń.
Wynika to po prostu z bardzo silnej blokady w podświadomości. że niby dlaczego? Nie rozumiem tego typu podejścia...
Jestem przekonana, że istniej przyjaźń miedzy kobietą, a mezczycna jestem tego przykładem.. wielu moich znajomych twierdzi, ze jest nie mozliwe i tak czy tak, predzej czy pozniej zostaneimy para... ale ja wiem , że tak nie bedzie... zalezy mi na nim jak na przyjacielu, ale wiem też, że nie chce zeby łaczyło nas cos wiecej...
jesli ktos w to nie wierzy to lbo musi mieć jakieś zranienia, albo sama nie wiem co.. bo niby dlaczego nie wierzy?
Eee, a mi się wydaje, że zależy jak kto pojmuje pojęcie przyjaźni. Wiadomo, że przyjaźń między kobietą, a mężczyzną będzie trochę inaczej wyglądała, niż przyjaźń między dwiema kobietami czy dwoma facetami. I te różnice trzeba uwzględnić. Nie można wymagać od faceta, żeby w przyjaźni zachowywał się jak moja najlepsza przyjaciółka i na odwrót. Dlatego też uważam, że taka przyjaźń jest możliwa, ALE niepostrzeżenie może się czasem zamienić w coś głębszego.
Ja sądzę, że przyjaźń między kobietą a mężczyzną jest możliwa i uważam, że najlepszym przyjacielem kobiety jest mężczyzna. Ale może pojawić się coś głębszego niż przyjaźń i wtedy może to oznaczać konieć przyjaźni - zależy od stopnia zaangażowania. W każdym razie wtedy powrót do przyjaźni jest niemożliwy, albo trudny, bo to już nie będzie to co na początku.
Mam kumpelę, która ma przyjaciela płci męskiej. I są na takiej stopie przyjacielkiej, że czego by razem nie robili (niech Was tylko wyobraźnie nie zwiedzie ) ich przyjaźń pozostaje dalej przyjaźnią. A przyjaźnią się już bardzo długo.
żaden normalny zdrowy mężczyzna nie straciłby okazji że zrobić wiadomo co,
chyba że dziewczyna jest naprawdę brzydka, albo on ma jakieś kompleksy lub nie wie jak się do niej zabrać,
ja np zaspokajam swoje potrzeby przynajmniej raz na tydzień
ja np zaspokajam swoje potrzeby przynajmniej raz na tydzień
Tylko raz w tygodniu??? Podobno rzadko używany narząd zanika
Żartuję
Matko...
żaden normalny zdrowy mężczyzna nie straciłby okazji że zrobić wiadomo co,
Heh moim zdaniem właśnie NORMALNY mężczyzna nie traktuje kobiety przedmiotowo.
Heh moim zdaniem właśnie NORMALNY mężczyzna nie traktuje kobiety przedmiotowo.
Na jakim ty swiecie zyjesz ?? Wiekszosci faceta zalezy tylko na jednym co nie znaczy ze wszyscy tacy sa
o nie znaczy ze wszyscy tacy sa
I całe szczęście. Ale widzę, że zaczyna offtop lecieć.
Alez jaki offtop ??
To jak faceci traktuja kobiety ma chyba zwiazek z ich przyjaźnia ?? No chyba ze sie myle to mozesz mnie oswiecic
zaraz towarzysze. Czy jeśli facet zakocha się w kobiecie to zaraz ,,przedmiotowe traktowanie" ? Współczesna wersja manicheizmu czy jak ? Pożądanie czy to psychiczne jak i fizyczne to rzeczy ze wszechmiar prawidłowe.
Natomiast tematem tego wątku jest, czy tak zawsze musi być.Czyli, czy owe pożądanie ( w szerokim znaczeniu ) zawsze musi wystąpić przy bliższych relacjach damsko męskich ( szanowne panie - macie braci ? Szanowni panowie, macie siostry )
Czy jeśli facet zakocha się w kobiecie to zaraz ,,przedmiotowe traktowanie" ?
Adam, przeczytaj uważnie z łaski swojej powyższy wątek jaki się wywiązał. Tu nie chodzi o zakochanie się. W stanie zakochania/zauroczenia na pewno pojawiają się momenty pożądania ukochanego. To chyba naturalne. Ale nie znaczy to, że ów poczucie ma być zaraz sygnałem do tego, by przelecieć obiek, który się komuś podoba! Że zacytuję kolegę:
Nikt nie mowi ze je przedmiotowo traktuja... ale chyba wiesz do czego dazy kazdy normalny facet ?? A szczegolnie gdy mu sie kobieta podoba
Co do braci i do sióstr to w psychologi jest wyroznione kilka rodzaji milosci
Nikt nie mowi ze je przedmiotowo traktuja... ale chyba wiesz do czego dazy kazdy normalny facet ?? A szczegolnie gdy mu sie kobieta podoba
Facet ma być facetem, a nie samcem małpy.
[ Dodano: Nie 11 Lut, 2007 13:08 ]
Facet ma być facetem, a nie samcem małpy.
Tyle ze czlowiek jest rowniez zwierzeciem i kieruja nami podobne instynkty
Tyle ze czlowiek jest rowniez zwierzeciem i kieruja nami podobne instynkty
Tak się składa, że w hierarchii stoi najwyżej, a to jednak do czegoś by zobowiązywało...
W każdym razie, nie ten wątek.
Hmm rózni nas tylko od zwierzat to ze mamy lepiej zbudowany mozg ale to nie czyni nas nikim wyjatkowym. Dopiero w roznego typu wierzeniach pojawia sie niesmiertelna czesc czlowieka. Wy nazywacie ja dusza(ale to lekko zbiega z tematu )
Czlowiek w duzej mierze odpowiada czynnika podswiadomosci czyli tylko w czesci jest swiadomy swoich czynów. Kieruje nim intuicja, czest instynkt jest zbyt silny. Pod wplywem tego instynktu dochodzi do wszelakich gwałtów. Z racji jednak ze czlowiek po czesci jest swiadomy moze kontrolowac swoj instynky i chwala mu za to ze to robi
Nikt nie mowi ze je przedmiotowo traktuja... ale chyba wiesz do czego dazy kazdy normalny facet ??
Ale wyrażaj się ściśle. Czy chodzi Ci o jakieś jedynie chwilowe, mimowolne myśli, bo dążenie do czegoś to jak mi się wydaje coś znacznie więcej. Po drugie.
A szczegolnie gdy mu sie kobieta podoba
Ale co przez to rozumiesz. Co oznacza podoba się ? Bo włączając się do tej dyskusji zadałem przynajmniej dwa pytania na ten temat. Co w ogóle sprawia, że w określonych osobach możemy się zakochać a w innych nie. Wspomniałem przy tym o pewnym artykule, który sugerował, że przez szukanie partnera człowiek próbuje odbudować rodzinny dom ( ideał kobiety wzoruje się wtedy na matce, a mężcyzny na ojcu ). Nie leży w moich kompetencjach rozstrzyganie, czy to prawda, a nawet jeśli tak, to na ile. Drugi problem jaki wówczas poruszyłem to był problem pewne podświadomej blokady, która nie pozwala nam na traktowanie pewnych osób w kategoriach kandedatów czy kandydatek na partnera. Np koleżanki z piaskownicy czy rodzeństwo.
Chyba, że chodziło Ci jedynie o podobanie się fizyczne. Tu Cię jednak zmartwie. Wcale nie ciągnie mnie do każdej ładnej. I nawet zdarzało mi się zakochać w dziewczynie, która fizycznie wcale nie była w moim typie. I żeby było śmieszniej, wcale nie były to uczucia odwzajemnione.
Co do braci i do sióstr to w psychologi jest wyroznione kilka rodzaji milosci
Jasne. Nawet języki grecki i łacina to uzwględniają. Ale tutaj rozważamy tej konkretny rodzaj milości - eros ( amor ).
W każdym razie, jeśli tyle osób, i to młodych pisze, że taka przyjaźń jest możliwa, to chyba nie ma powodów, żeby w to nie wierzyć.
Ja mogę natomiast od siebie powiedzieć. Dwa razy zdarzyło mi się być w relatywnie bliskich relacjach z koleżankami.
Jedna, zresztą psycholog była mi szczególnie bliska i w zasadzie możnaby tu mówić o przyjaźni. Ale miałbym wątpliwości, czy przynajmniej z mojej strony mogła to być tylko przyjaźń, bo jednak często żałowałem, że nic więcej między nami być nie może. Obawiam się, że ta relacja, gdyby była bardziej intensywna ( gdybyśmy mieli np razem pracować ) byłaby na swój sposób męczarnią.
Z drugiej strony. Jest jednak zaskakujące, że ona nie obawiała się wejść w takie niebezpieczne relacje. A jako psycholog powinna się na tym znać.
Mam jeszcze jedną koleżankę, dość bliską. Ale tu nie używałbym górnolotnego słowa przyjaźń. To tylko dobre koleżeństwo. Zresztą to wszystko prawdopodobnie nie potrwa już długo. Mieszkamy od siebie dość daleko, a obecny i przysżły tryb życia raczej nie będzie służył znajomościom na lini Gliwice - Trzebinia. Już dziś jak trzeba rano wstawać do pracy to nie ma czasu na zarywanie nocy na GG. W ubiegłym roku wprawdzie udało się spotkać z sześć razy w realu. Ale wtedy pisałem pracę mgr, więc często wpadałem do Katowic i pracowałem na pół etatu. Teraz wątpię, że będzie na to czas.
Więc pewnie po wszystkim pozostanie kartka na imieniny i na swięta.
Ale co przez to rozumiesz. Co oznacza podoba się ? Bo włączając się do tej dyskusji zadałem przynajmniej dwa pytania na ten temat. Co w ogóle sprawia, że w określonych osobach możemy się zakochać a w innych nie. Wspomniałem przy tym o pewnym artykule, który sugerował, że przez szukanie partnera człowiek próbuje odbudować rodzinny dom ( ideał kobiety wzoruje się wtedy na matce, a mężcyzny na ojcu ). Nie leży w moich kompetencjach rozstrzyganie, czy to prawda, a nawet jeśli tak, to na ile. Drugi problem jaki wówczas poruszyłem to był problem pewne podświadomej blokady, która nie pozwala nam na traktowanie pewnych osób w kategoriach kandedatów czy kandydatek na partnera. Np koleżanki z piaskownicy czy rodzeństwo.
Milosc to biochemia mozgu i tak naprawde czlowiek do konca nie wie jak funkcjonuje mozg. Psychiczne blokady moga wystepowac tak samo jak wystepuja fobie itp sprawy
Tak naprawde czlowiek szukajac partnera szuka kogos kto wogle nie jest do niego podobny, czym bardziej rozny genotyp tym bardziej atrakcyjny partner/parnterka ale zarazem wszystkie choroby genetyczne sa czynnikiem odpychajacym
No, teraz to żeś już pojechał z tą ,,naukowością" . Aż powiało XIX wiekiem. Ciekawe, jakie masz na to dowody.
Zresztą, najważniejsze, że przeczysz temu, coś sam wcześniej pisał.
No, teraz to żeś już pojechał z tą ,,naukowością" . Aż powiało XIX wiekiem. Ciekawe, jakie masz na to dowody.
Zresztą, najważniejsze, że przeczysz temu, coś sam wcześniej pisał.
No to teraz dales popis rozumowania
Wiesz chociaz jak dziala ludzki uklad nerwowy ?? Powiem ci w skrócie ze wystepuja tam impulsy elektromagnetycznie i neuroprzekaźniki w postaci substancji chemicznych(zbyt skomplikowane ?? ) A juz w liceum jest na biologi
Poczytaj jakies prace naukowe na temat pracy mozgu, albo spraw sobie discovery geniuszu
Nie mam sie zamiaru z toba klocic ale negujac nauke odrazu udowadniasz ze kosciol katolicki wcale nie jest za nauka a ponoc tacy tolerancyjni jestescie
Spalicie na stosie ten zespul naukowców ktory udowodnil ze milosc to uczucie powstajace w wyniku wytworzenia sie jakis substancji chemicznych ?? (to byloby w waszym stylu)
Odklej sie czasem od Bibli i zerkni to dziel ktorych prawdziwosc mozna udowodnic
Milego dnia Ci zycze
Wiesz chociaz jak dziala ludzki uklad nerwowy ?? Powiem ci w skrócie ze wystepuja tam impulsy elektromagnetycznie i neuroprzekaźniki w postaci substancji chemicznych(zbyt skomplikowane ?? ) A juz w liceum jest na biologi
Poczytaj jakies prace naukowe na temat pracy mozgu, albo spraw sobie discovery geniuszu A wiesz, co w tym jest najśmieszniejsze? Ludzie od dawna wiedzą jak to działa, ale jakoś do tej pory nie udało się stworzyć sztucznego mózgu, który by miał swoją świadomość, własne pragnienia, marzenia, myśli. Budowano wiele sztucznych siecni neuronowych, ale brakuje im nadal tego czegoś, co definiuje człowieka.
Czlowiek wie jak dziala mozg ale nie zna wszystkich aspektów jego dzialania, stworzenie sztucznej inteligecji jest kwestia czasu, ale wymaga wiekszego zrozumienia jak to wszystko dziala.
Dajmy przyklad
Powiedzmy ze wiesz jak dziala telewizor, ale sam go nie zbudujesz bo wiesz jak dziala ale nie wiesz do konca jak jest skonstruowany
Czyli jednym slowem przysylanie impulsów elektromagnetycznych jest w zasiegu naszej reki ale nie wiemy jak te impulsy zesynchronizowac zeby stworzyly spojna calosc
a mezczyzna mozna byc pewnym ze kiedys odezwie sie instynkt przetrwania i checi przedluzenia gatunku
A to ci dopiero. Ja bym tego instynktem przetrwania i przedłużenia gatunku nie nazwała. Wystarczy się rozejrzeć....
Na jakim ty swiecie zyjesz ?? Wiekszosci faceta zalezy tylko na jednym co nie znaczy ze wszyscy tacy sa
dokładnie, facetowi tylko o 1 chodzi
dokładnie, facetowi tylko o 1 chodzi
Facetowi Twojego pokroju pewnie i tak.
ale chyba wiesz do czego dazy kazdy normalny facet ?? no własnie nie wiem do czego KAZDY NORMALNY facet dazy ;> i tu chyba jest moj problem, a jesli Ty masz racje to okazuje sie że 95% facetów ktorych znam powinnam przykleic plakietke z napisem 'nienormalny'.. i wydaje mi sie, że raczej moje pojecie normalności jest prawidłowe... bo jesli ktos zachowuje sie jak zwierze to raczej nie jest normalny..
bo jesli ktos zachowuje sie jak zwierze to raczej nie jest normalny..
Samo przez się to logiczne. Jeśli ktoś się zachowuje jak zwierzę, to jest...
acetowi Twojego pokroju pewnie i tak.
każdemu, tylko nie każdy podąża za instynktem,
tak jak reklama house mówiła "Follow the Instinct"
A ci faceci ktorych znasz to nie sa przypadkiem ksieza ??
Jesli myslisz ze facet pokazuje jakie ma swoje zamiary z samego poczatku to jestes w bledzie Kazda karte odkrywa sie powoli
Sila rzeczy czlowiek jest zwierzeciem ale cos go od nich wyroznia, tym czyms jest ze mimo ze instynkt jest silny to potrafimy stawiac mu opor. Żeby wyzwolic sie z tego problemu nalezy otworzyc sie na walke z swoim ego. Egocentryzm z renesansu to byla najgorsza rzecz jaka mogla sie trafi rozwojowi duchowemu Moze faceci ktorych znasz to poprostu spokojni ludzie ktorzy nie wielbiom przedewszystkim siebie jak robi wiekszosc ludzikow na tym swiecie
A ci faceci ktorych znasz to nie sa przypadkiem ksieza ??
nawet jesli ksieza to co to zmienia.. też faceci.. ale nie mowie tu o ksiezach... moze i kazdy ma wieksze lub mniejesze pokusy, ale normalna rzecza jest to, że potrafimy nad tym zapanować...
normalna rzecza jest to, że potrafimy nad tym zapanować...
Ale pamiętajmy, że nie w bierności tkwi sukces, tylko w twórczym przeżywaniu cnoty czystości
A tak rozwinąć możnaby
A tak rozwinąć możnaby
Śmiało, nie widze przeszkód
Komentarze mile widziane.
Raju, ktoś zaczyna sie droczyc mówiłam o rozwinięciu tego lapidarnego stwierdzenia Księciu
mówiłam o rozwinięciu tego lapidarnego stwierdzenia Księciu
Więc ja tez zupełnie serio piszę: proszę bardzo - można rozwijać. Ba! Nawet trzeba. Jeśli jest się w życiu poniekąd zagrożonym w czystości, to trzeba szukać wyobraźni Ducha Świętego, i rozpoznawac Boże natchnienia pomocne w przeżywaniu czystości, czy celibatu jeśli o moją skromną osobę idzie, tudzież innych kapłanów i dziewice konsekrowane.
Cytat:
A tak rozwinąć możnaby
Śmiało, nie widze przeszkód
Komentarze mile widziane. Annice chyba chodzi, żeby ksiądz rozwinął bardziej swoją myśl
Ja jednak chciałbym zaapelować, żeby nie zbaczać zbytnio z tematu. O tym bowiem, czy przyjaźń między kobietą i mężczyzną jest możliwa nie świadczy to, co się robi, ale również to, co ewentualnie chciałoby się robić. Innymi słowy. Panować nad czynami nie jest wcale tak trudno. Z panowaniem nad emocjami trochę gorzej.
Dlatego ja właśnie tak drążę ten temat. Nie chodzi mi o czyny. Ale o emocje...
Nie chodzi mi o czyny. Ale o emocje...
emocje same w sobie Adamie są nic nie znaczące. Są one produktem serca ludzkiego. Ważne jest to, czym są one podsycane, z jakich surowców powstają.
A ja bym to inaczej ujęła. Pewne czyny wynikają z emocji.
ja bym tego nie zazwała przyjaźnią ale powiedziała, że mam badzo dobrego kolege!!
Czy to nie dowód na to, że chyba boimy się trochę nazywać dobrej znjomości z kimś płci przeciwnej "przyjaźnią"?
Wydaje mi się że dokładnie tak.
W ogóle ciężko jest użyć słowa przyjaciel. Ostatnio spotkałam się z niepozbawionym słuszności stwierdzeniem, że kiedy ktoś nazywa siebie twoii mprzyjacielem, to trzeba mieć się na baczności.
Rżóżnimy się definicjami, kim jest przyjaciel. Powiernikiem Płeć bez znaczenia. Kimś, kto nas zna Płeć bez znaczenia. Kimś, kto postawi sie w naszej sytuacji i wszystko zrozumie Płeć ma znaczenie, ale to bariera do przeskoczenia.
Ktoś, komu ufam Płeć bez znaczenia.
Ktoś, przy kim czuje sie bezpiecznie J.w. Ktoś, przed kim mogęyćswobodna i do skraności otwarta Tu jest różnie ,ale i przeciwna płeć się nadaje
emocje same w sobie Adamie są nic nie znaczące. Są one produktem serca ludzkiego. Ważne jest to, czym są one podsycane, z jakich surowców powstają.
Re : ksiądz
Czytałem ten pierwszy post księdza.
Ale dalej nie zostało udowodnione, ani uagrumentowane, że to możliwe jest w praktyce, a nie że mamy tu do czynienia jedynie z piękną ideologią.
Jeśli ich paliwem jest troska o druga osobę, providentia wówczas wszystko będzie na dobrej drodze do agape i caritas miłości przyjaciół - tu: kobiety i mężczyzny.
Zaraz. Przyjaźń o ile wiem, to filia a nie agape ( caritas, hased ). Jak na moje wyczucie... agape to specyficzny rodzaj miłości wobec wszystkich, bez względu na uczucia a nawet znajomość drugiej osoby. Zapewne uczucia nie przeszkadzają, ale nie są konieczne. Agape to miłość bliźniego wobec zarówno przyjaciół, ale również wrogów czy osób zupełnie obcych. Nie tylko zgodna z uczuciami, ale również wbrew im. Inne jak fila czy eros zasadzają się na jakiejś więzi, bliskości, pokrewieństwie.
Ale dalej nie zostało udowodnione, ani uagrumentowane, że to możliwe jest w praktyce, a nie że mamy tu do czynienia jedynie z piękną ideologią.
No więc dajmy upust naszym wywodom
Agape to miłość, jaką darzy Chrystus swój Kościół.
Ale znam i ludzi, którzy ewidentnie słowa przyjaciel nadużywają. Mam w pracy koleżanke, która prawie o każdym swoim znajomym mówi, że to jej przyjaciel albo przyjaciółka.
To może tylko oznaczać, że koleżanka czuje się mocno niedowartościowana i szuka za wszelką cenę akceptacji w każdym napotkanym człowieku, starając się zrobić z niego swojego przyjaciela. To jest też chyba wynik pewnego strachu przed samotnością i byciem odrzuconym. Znam tego typu ludzi. Otaczają się niby dużą ilością rzekomych przyjaciół, a tak naprawdę przyjaciele z nich żadni. Przy byle okazji odwrócą się tyłkiem. Nie ilość się liczy, a jakość.
Kapłan i kobieta w relacji osobowej
Tak mi się znalazło
a na przyklad taka relacja;ludzie chodza razem do klasy w liceum,czy nawet nastudiach,jest jakas paczka osob,uczestnicza razem w roznych imprezach itd.rozmawiaja ze soba o przeroznych sprawach,sa stosunku do siebie otwarci...i potem kazde z nich znajduje swoja 2-ga polowke,ale nadl maja bliski kontakt,przy kazdej mozliwej okazji chca sie spotkac,porozmawiac,podzielic tym co w ich zyciu sie wydarzylo...i nie mowia o sobie przyjaciele,ale np.Super Kumple... ale czy to nie pewnego rodzaju przyjazn??czysta,wierna,niosaca pomoc,...chyba predzej takich ludzi mozna nazwac przyjaciolmi niz takich o jakich wlasnie wspominaliscie powyzej,chodzi mi o ta kolezanke...
Ludzie często nie wierzą w taka przyjaźń, bo sądzą, że 'przyjaźń między kobietą a mężczyzną jest możliwa - zazwyczaj kończy się w łóżku.' > wtedy nie jest to przyjaźń lecz pożądanie, nad którym ktoś nie zapanował. Osobiście twierdzę, że jest możliwa - sama jej doświadczam i dziękuję Bogu za moich Przyjaciół
moze w koncu Ci ktorzy w takie zwiazki nie wierza przekonaja sie,ze taka przyjazn jest mozliwa.Przeciez przyjazn nie koniecznie nawiazuje sie miedzy wolnymi osobami! przeciez kobieta,ktora ma meza moze miec tez przyjaciela i wcale nie musi zdradzac meza!!! to by bylo bez sensu w takim razie malzenstwo musialoby utrzymywac stosunkowo plytkie kontakty z innymi ludzmi,poniewaz O UWAGA mogliby sie zakochac w znajomych,ktorzy staja sie coraz blizsi!! :)
Przyjaźń tak, ale na "zdrowych" zasadach, jezeli mam przyjaciela płci pzreciwnej, to nie umawiam się z nim na pizzę na "tere fere", nie chodzę z nim na imprezy, bo przyjaciel, przyjaciel, to ten, który pogada zawzse, służy rada, ale wszystko w granicach rozsądku, nie wprowadzajmy amerykańskich systemów - przecież nie powiem męzowi, "a wiez jadę z Józiem na biwak, bo jest przyjacielem a nie kochankiem i bąd ź spokojny", tak samo nie powiem "a w iesz, wychodzę z Józiem na piwo, sam na sam, bo przyjaciel" , owszem "sam, na sam" w moim domu, z uprzedzeniem o tym męza i jego biernej obecności ( o ile to nie jego znajomy), więc przyjaciel owszem, ale na "zdrowych zasadach"
Dokładnie - prawdziwa przyjaźń jest czysta
'Przyjaźń należy do natury ducha, a nie posiadania..' (R.Mleczko)
i o takie zachowanie mi chodzi,jedna z moich siostr ma wielu tak dobrych znajomych,ze mysle,iz sa to jej przyjaciele,a jednoczesnie ma narzeczonego,obecnie mieszkaja w Londynie,ale jak tylko jest w Polsce i ma okazje spotkac sie z jakims z tych kolegow dobrych,to spotykaja sie i razem z jej narzeconym
Przyjaźń tak, ale na "zdrowych" zasadach, jezeli mam przyjaciela płci pzreciwnej, to nie umawiam się z nim na pizzę na "tere fere", nie chodzę z nim na imprezy, bo przyjaciel, przyjaciel, to ten, który pogada zawzse, służy rada, ale wszystko w granicach rozsądku, nie wprowadzajmy amerykańskich systemów - przecież nie powiem męzowi, "a wiez jadę z Józiem na biwak, bo jest przyjacielem a nie kochankiem i bąd ź spokojny", tak samo nie powiem "a w iesz, wychodzę z Józiem na piwo, sam na sam, bo przyjaciel" , owszem "sam, na sam" w moim domu, z uprzedzeniem o tym męza i jego biernej obecności ( o ile to nie jego znajomy), więc przyjaciel owszem, ale na "zdrowych zasadach"
Tak? A ja przeciwnie uważam: z przyjacielem mozna wszystko i wszedzie - oczywiście w granicach Dekalogu.
A ja przeciwnie uważam: z przyjacielem mozna wszystko i wszedzie - oczywiście w granicach Dekalogu. - ... i do tańca i do różańca.
Mam takie samo zdanie jak ksiądz Marek
To dzisiaj w ogóle są przyjaciele Jacykolwiek?
tak z przyjacielem rzeczywiscie powinno sie moc robic "wszystko",trzeba jednak uwazac kiedy wysyla on ewentualnie sygnaly,ze chce czegos wiecej,bo przeciez jednak i tak moze sie zdarzyc,sa zwiazki(a nawet wszystkie takie powinny byc)ktore zaczynaja sie od glebokiej przyjazni...
To dzisiaj w ogóle są przyjaciele Jacykolwiek? > TAK - ISTNIEJĄ. Nie można mówić, że skoro u kogoś w życiu ich nie ma, to nie ma ich w ogóle na przykład.. W swoim życiu mam kilku prawdziwych przyjaciół i dziękuję Bogu, że postawił ich na mojej drodze, mnie na ich drodze etc.. Dziękuję za to, że tworzymy wspólnie historię naszego życia - kocham ich pomimo wszystko > przyjaźń jest małżeństwem dusz
Tak? A ja przeciwnie uważam: z przyjacielem mozna wszystko i wszedzie - oczywiście w granicach Dekalogu.
Tego to nie wiedziałam, jakieś amerykańskie zwyczaje, więc jak np mój mąż miałby przyjaciółkę i pojedzie z nią pod namiot, bądź spędzi z nią święta w lokalu, to znaczy, że wszystko jest ok? oczywiście jak zapewni mnie, że wszystko w granicach dekalogu. Ano ot to się zdziwiłam.
Tego to nie wiedziałam, jakieś amerykańskie zwyczaje, więc jak np mój mąż miałby przyjaciółkę i pojedzie z nią pod namiot, bądź spędzi z nią święta w lokalu, to znaczy, że wszystko jest ok? oczywiście jak zapewni mnie, że wszystko w granicach dekalogu. Ano ot to się zdziwiłam.
Uważam, że w ramach małżeńst dobrze jest aby małożonkowie znali przyjaciół współmałżonka oraz sygnalizowali jezeli zauważą coś nie pokojącego.
Jednak człowiek jest człowiekiem i moze nie zauważyć a druga osoba z boku , moze pomóc w zrozumieniu i też zastopowaniu, jezeli zauważy niepokojące zachowania.
http://forum.ewangelizacj...2965ab98#113657 > tu napisałam coś, co mnie zabolało do szpiku kości.. i kto jest teraz przy mnie? Mój PRAWDZIWY PRZYJACIEL - mężczyzna, z którym o wszystkim, zawsze mogę porozmawiać..
Ano ot to się zdziwiłam. To źle. Ponieważ nie każdemu wszystko przystoi. Sądzę, że to oczywiste, prawda?
Konieczne jest wartościowanie. Przyjaźń jest ważna, ale rodzina i wiezy małżeńskie ważniejsze. Poza tym, małżonkowie powinni byc pierwszymi przyjaciółmi, wzajemnie dla siebie.
powinni, ale co niektórzy nie będą czekali sto lat na to, aby w związku zaistniala przyjaxń. Ameryka ot tyle.
ehhhhhhhhh - wyłączam się z tematu. Powodzenia:)
powinni, ale co niektórzy nie będą czekali sto lat na to, aby w związku zaistniala przyjaxń.
Mogą starać się o tę przyjaźń zawalczyć
"moga"a nawet nie tylko ale powinni!! zreszta bez przesady chyba nie każdy mąż jak ma przyjaciółkę to spedza z nia noc w namiocie.mi chodzi raczej o wspolne spotkania,rozmowy,kawe,to da sie zaakceptowac i powinno sie cieszyc,ze ktos np. mąż ma przyjaciół(oczywiscie jesli miedzy nimi wszystko jest ok).
[ Komentarz dodany przez: Rachel: Czw 12 Cze, 2008 09:36 ]
Odnośnie tematu, to polecam książkę : Historie wielkich duchowych przyjaźni, autorstwa Marii Chiaia i Franco Incampo.
Są przedstawione przyjaźnie między kobietą a mężczyzną ciekawa książka.
Książka książką, a praktyka praktyką
Książka książką, a praktyka praktyką
Tam są przedstawione konkretne postacie, co przedstawia ,że w praktyce jest to możliwe.
A ja się zaczynam uczyć kochać wszystkie kobiety...
A ja się zaczynam uczyć kochać wszystkie kobiety... Aby Bóg błogosławił aby zrodziła się święta przyjaźń.
Jak mawia pewien zakonnik, jeżeli kobieta i mężczyzna chcą się przyjaźnić, jedno z nich musi być święte.
Oj tak: i czemu ja?
zaczynam uczyć kochać
można uczyć się kochać? dlaczego akurat kobiety?;p
A ja się zaczynam uczyć kochać wszystkie kobiety...
ja jestem rasistą, jeśli chodzi o kobiety, bo dzielę je na dwie grupy:
1. te, co do których
"im bliżej, tym lepiej"
2. ... oraz te, co do których
"im bliżej, tym gorzej"
i jedynie ma dopuszczalność odcieni relatywizuje ów rasizm
1. te, co do których
"im bliżej, tym lepiej"
2. ... oraz te, co do których
"im bliżej, tym gorzej"
i jedynie ma dopuszczalność odcieni relatywizuje ów rasizm
Niestety, muszę ciebie poprzeć w tym. Dlatego należy się modlić, aby nie wpątać się w nieodpowiednie relacje damsko-męskie.
Moim najbliższym przyjacielem jest kobieta i dlatego wiem że taka przyjaźń jest możliwa - acz nie wiem czy byłaby możliwa gdybym był o 20-30 lat młodszy...
A ja się zaczynam uczyć kochać wszystkie kobiety... > w jaki sposób?
A ja się zaczynam uczyć kochać wszystkie kobiety... ..hmm...ja myślałam,że księża to kochają od razu wszystkich ludzi hi hi a myliłam się ?? a jak księża kochają kobiety a jak mężczyzn ?? na czym polega różnica??bo myślałam,że jak księża kochają człowieka to bez różnicy czy to kobieta czy nie...ale nie wie,może się myliłam.. proszę o odpowiedź
Facetowi kobiety zawsze sprawiały wieksze problemy w miłości
Także tego trzeba się uczyć
Facetowi kobiety zawsze sprawiały wieksze problemy w miłości
Większe ? Niż kto ?
Uważam, że w dzisiejszych czasach istnieje tendencja do nadużywania słowa "kocham". Nie powiem sąsiadom, że ich kocham, bo to mija się z prawdą, co mogę powiedzieć?:, że szanuję, że lubię.... ehhh
Niestety, muszę ciebie poprzeć
lubię, gdy ktoś tak zaczyna ...
Ks.Marek napisał/a:
A ja się zaczynam uczyć kochać wszystkie kobiety...
..hmm...ja myślałam,że księża to kochają od razu wszystkich ludzi hi hi a myliłam się ?? a jak księża kochają kobiety a jak mężczyzn ?? na czym polega różnica??bo myślałam,że jak księża kochają człowieka to bez różnicy czy to kobieta czy nie...ale nie wie,może się myliłam.. proszę o odpowiedź
ksiądz też jest normalnym człowiekiem a nie maszyną.Więc też się uczy, wiec stawianie kapłana prawie na poziomie Boga jest dużym błędem.
Jejku
Pisałem to tak odnośnie przyjaźni, też z własnego doświadczenia.
Chcę przyjaźnić się z jakąś dziewczyną, to muszę się ze wszystkich sił starać, żeby żadnych gestów czy słów nie zinterpretowała jako znak, że chcę czegoś więcej:P
I odwrotnie, chociaż w moim przypadku jako że jestem singlem to łatwiejsza sytuacja, ale też nie dużo trzeba, żebym się zakochał:>
kochają - Miłością kapłańską
co to znaczy kaplanska?
Zachęcam do lektury: (szczególnie ks.Marka) > znalazłam to w internecie..
1. Kapłan człowiekiem miłości.
"Jak Mnie umiłował Ojciec, tak i Ja was umiłowałem. Wytrwajcie w miłości mojej!" (J 15,9).
Różne opinie słyszymy na nasz temat: "Ten ksiądz to świetny budowniczy, doskonały pedagog i psycholog, znajduje bardzo dobry kontakt z dziećmi, z młodzieżą, świetny organizator, potrafi wszystko załatwić, wspaniale gra na gitarze, dobrze gra w piłkę, pięknie śpiewa, znakomity naukowiec, bardzo dobry teolog", itp. Oczywiście możemy spotkać się i z innymi opiniami: "ten ksiądz kocha dobre samochody, lubi pieniądze, nie dopuści nikogo do głosu, nie potrafi dogadać się z młodzieżą, jest dyktatorem, jest niecierpliwy, zupełnie nie rozumie naszych problemów" (nie mam zamiaru zagłębiać się w komentarze, które na temat księży - czyli nas - pojawiają się zadziwiająco regularnie na stronach internetowych. Żałosne plwociny "dyżurnych wrogów" nie rozumiejących nic a nic i zacietrzewionych do tego stopnia, że nie ma sensu z nimi dyskutować, choć warto zastanowić się czasem nad nimi i wziąć je jako temat osobistego rachunku sumienia, gdyż tamte przykłady nie zawsze są wyssane z palca).
Można zastanawiać się w takim razie, jak można by określić najbardziej fundamentalnie naturę powołania i misji kapłana. Oczywiście wszystko zależy od punktu wyjścia, od kryterium jakie się przyjmie za podstawę. Różne szkoły duchowości będą upierać się przy swoich założeniach i wnioskach i będą wskazywały na różne definicje. Osobiście uważam, że trudno jest podać w jednaj małej definicji całe bogactwo jakie niesie w sobie powołanie kapłańskie. Całego naszego życia nie starczy, by odkryć wszystkie elementy potrzebne do skonstruowania jakiegoś krótkiego, wyczerpującego stwierdzenia. I może dobrze, że tak jest - mamy bowiem możliwość i okazję co dnia odkrywać coraz to nowy aspekt naszego powołania. Widzieć go w coraz to nowych barwach i odkrywać coraz to nowe obszary do przemyśleń.
Dla mnie osobiście bardzo ważnym słowem określającym tożsamość kapłana jest "miłość". Być może komuś może się wydawać, że to frazes, że wszyscy o tym wiedzą, że to oczywiste, więc nie warto o tym wspominać. Mnie się jednak wydaje, że trzeba o tym wspomnieć, że trzeba o tym przypominać, ze trzeba o tym mówić w seminarium, na spotkaniach formacyjnych, na dniach skupienia i rekolekcjach i że wreszcie trzeba byłoby to potraktować na serio. Czasami bowiem w zalewie różnego rodzaju akcji i w wirze naszego zabiegania zapominamy o najbardziej fundamentalnych i wydawałoby się oczywistych sprawach. Niekoniecznie świadomie. Wydaje mi się to szczególnie ważne w dzisiejszych czasach, kiedy znaczenie słowa miłość jest tak bardzo sprofanowane i czasem nawet obawiamy się używać tego słowa nawet we właściwym kontekście by nie być źle zrozumianym.
W takich właśnie czasach, w jakich żyjemy (nic na to nie poradzimy i nie warto złościć się i oburzać na czasy) kapłan powinien być, musi być, znakiem prawdziwej miłości, człowiekiem prawdziwej miłości. Możemy zapomnieć w naszym kapłańskim życiu o wielu rzeczach, możemy nie przeprowadzić wielu hucznych i spektakularnych akcji duszpasterskich, możemy nie zrealizować wielu naszych "wspaniałych projektów", ale nie możemy, ale nie wolno nam zapomnieć, że jesteśmy ludźmi miłości, depozytariuszami i ambasadorami miłości Boga do człowieka.
Powołanie kapłańskie bierze swój początek z miłości Boga do człowieka; tej miłości, która kazała nawet "własnego Syna nie oszczędzić, ale go za nas wszystkich wydać" (por. Rz 8,32). Tej miłości, która Chrystusowi kazała zbudować Kościół i zostawić w Nim środki zbawienia. Tej miłości, która kazała pozostać Mu w Kościele po wszystkie dni, aż do skończenia świata aby zbawiać wszystkich ludzi wszystkich czasów.
Z tej miłości Boga do człowieka rodzi się właśnie dar kapłaństwa. Powołanie jest właśnie takim darem miłości Boga - miłości do wszystkich ludzi, ale i miłości do powołanego - (zob. przykład młodzieńca, na którego Pan spojrzał z miłością - por. Mk 10,21). Możemy szukać u źródeł naszego osobistego powołania przeróżnych motywacji, ale podstawową motywacją musi pozostać właśnie miłość. Dar powołania jest właśnie darem miłości. A miłość nigdy nie może zamknąć się w sobie. Tą miłością otrzymaną od Boga musimy się dzielić z innymi. Ta miłością musimy obdarzać innych. Każda - nowa czy stara, tradycyjna akcja duszpasterska - musi mieć u fundamentów tę właśnie prawdę. Każda inna motywacja jak np. chęć przypodobania się przełożonemu, biskupowi, chęć zabłyśnięcia, chęć udowodnienia komuś czegoś, chęć zarobku, sławy, uznania..., jest fundamentalnym błędem i wcześniej czy później okaże swoją prawdziwą twarz.
Jesteśmy Bożymi ludźmi. Istotą Boga jest miłość. Mamy być więc wobec ludzi obrazem Boga, który jest Miłością. Jan Paweł II w jednej ze środowych katechez poświęconych sakramentowi święceń stwierdził, że kapłan powinien być człowiekiem miłości. Może po ludzku rzecz osadzając to zbyt wielkie słowo i zbyt wielkie zadanie, ale przecież nie możemy naszego powołania rozpatrywać tylko po ludzku (Por. Jan Paweł II, Prezbiter człowiekiem miłości, 07.07.1993). Mistrz, który nas powołuje nie obarcza nas brzemieniem nie do uniesienia bez odpowiedniego wyposażenia, bez wzmocnienia. W sakramencie święceń wszczepiając nas w Siebie chce stać się źródłem naszej miłości - do Boga i do ludzi. Łaska sakramentu święceń działa przez całe nasze życie a nie tylko jak można by sądzić w pierwszym roku święceń, kiedy jeszcze pachną oleje, kiedy jeszcze wszyscy traktują nas jako pełnego entuzjazmu, świeżego łaską neoprezbitera. Nie wolno nam także później zapomnieć, że nie jesteśmy skazani na własne siły. W dziesiątym, czy czterdziestym roku kapłaństwa także nie wolno nam zapomnieć o tej miłej woni olejów i nie dać się przygwoździć normalnymi, zwykłymi sprawami i problemami i nie zacząć wszystkiego rozwiązywać "po ludzku".
2. Jak realizować miłość?
"Nikt nigdy Boga nie oglądał. Jeżeli miłujemy się wzajemnie, Bóg trwa w nas i miłość ku Niemu jest w nas doskonała" (1 J 4,12)
Wypada zapytać się w tym miejscu, jaka powinna być ta miłość kapłańska, jakiej miłości oczekuje od nas nasz Mistrz? Na pierwszym miejscu oczywiście musi to być miłość do Tego, któremu zawdzięczamy wszystko. To przecież hierarchia wskazana ściśle przez samego Jezusa Chrystusa, pierwsze i największe przykazanie. Ale przecież to jest tak oczywiste, że aż głupio o tym mówić. By jednak ta miłość do Boga nie okazała się tylko pustym słowem trzeba konkretnie ją udokumentować. Św. Jan Apostoł powtarza wielokrotnie w swoich listach, że miłość do Boga musi objawić się poprzez miłość do bliźnich: "Przykazanie zaś Jego jest takie, abyśmy wierzyli w imię Jego Syna, Jezusa Chrystusa, i miłowali się wzajemnie tak, jak nam nakazał" (1 J 3,23); "Kto nie miłuje, nie zna Boga, bo Bóg jest miłością" (1 J 4,8); "A teraz proszę cię, Pani, abyśmy się wzajemnie miłowali. A pisząc to - nie głoszę nowego przykazania, lecz to, które mieliśmy od początku" (2 J 5).
Czy nie zdarza się tak czasami, że pochłonięci przez zadania duszpasterskie, przez obowiązki, poświęcając całego siebie naszym wiernym owieczkom zapominamy jednak, że są oni również naszymi bliźnimi, że słowa Jezusa dotyczą naszego stosunku także do nich. Może tłumaczymy sobie, że przecież duszpasterska troska i odpowiedzialność za tych ludzi wymaga surowego, zdecydowanego traktowania wszystkich spraw, że nie możemy sobie pozwolić na pobłażanie, na słabość, a tym samym na uczucia. Może gdyby to byli inni ludzie, z innej parafii, z którymi nie jesteśmy związani duszpastersko - to jeszcze co innego. Ale tych "naszych" ludzi musimy nauczyć, musimy trzymać krótko. Przecież będziemy z tego rozliczeni - jeśli nie przez kurię to na pewno przez Boga na sądzie ostatecznym. Jan Paweł II we wspomnianej już w poprzednim fragmencie katechezie stwierdził wyraźnie, że bez miłości bliźniego u kapłana nie można mówić ani o prawdziwej miłości Boga, ani o prawdziwej pobożności, ani także o prawdziwej apostolskiej gorliwości (por. Jan Paweł II, Prezbiter człowiekiem miłości).
Wypada się jednak w tym momencie jeszcze raz zapytać: "Jak konkretnie taka miłość powinna wyglądać? Teoretycznie nie powinniśmy mieć z tym żadnego problemu. Tak często mówimy o tym w naszych kazaniach. Ale jakże często kiedy przyjdzie do konkretów...
Dokumenty Magisterium Kościoła dotyczące kapłaństwa ukazują wiele konkretnych wymiarów miłości, jaka powinna charakteryzować kapłana. Przede wszystkim jest to miłość mająca swój niedościgniony wzór w samym Mistrzu: miłość Dobrego Pasterza dającego swoje życie za owce, miłość heroiczna, pokorna, miłość, która jest w stanie wyrzec się osobistych ambicji, miłość, która służy, na wzór Jezusa, który "nie przyszedł, aby Mu służono, lecz żeby służyć i dać swoje życie na okup za wielu" (Mk 10,45). Miłość kapłana naśladująca wzór Chrystusa potrafi okazać serce zagubionym, błądzącym. Taka miłość potrafi wymagać od innych ale przede wszystkim wymaga od siebie. Pasterska miłość każe nam wyjść do ludzi, a nie czekać na nich w kancelarii parafialnej czy w kościele, każe spotykać się z nimi (tak jak Chrystus, chodząc po palestyńskiej ziemi spotykał się z potrzebującymi), ona nakaże nam uczestniczyć w codziennym życiu naszych wiernych (bardziej lub mniej wiernych owieczek), w ich cierpieniach, radościach i troskach. Jezus "widząc tłumy ludzi, litował się nad nimi, bo byli znękani i porzuceni, jak owce nie mające pasterza" (Mt 9, 36); "Gdy wysiadł, ujrzał wielki tłum. Zlitował się nad nimi i uzdrowił ich chorych" (Mt 14,14). Nauczając o królestwie Bożym Jezus nie zapominał także o zwykłych ludzkich potrzebach: "Lecz Jezus przywołał swoich uczniów i rzekł: Żal Mi tego tłumu! Już trzy dni trwają przy Mnie, a nie mają co jeść. Nie chcę ich puścić zgłodniałych, żeby kto nie zasłabł w drodze" (Mt 15, 32). Nieobce Mu były także zwykłe ludzkie uczucia: "Na jej widok Pan użalił się nad nią i rzekł do niej: Nie płacz!" (Łk 7,13) i właśnie dlatego "Zbliżali się do Niego wszyscy celnicy i grzesznicy, aby Go słuchać" (Łk 15,1).
Konkretna nasza miłość powinna więc także - na wzór miłości Mistrza - objawić się w umiejętności współodczuwania (i trzeba podkreślić, że samo współczucie nie wystarcza), w umiejętność słuchania, próbie zrozumienia, w otwartości, życzliwości, cierpliwości, gotowości do wielkodusznego przebaczania (z tym także nie jest najlepiej), w uprzejmości, ale także w towarzyskości, w gotowości do śpieszenia z pomocą (por. PO, 3; PDV, 23). Tylko taka postawa może pomóc nam uchronić się od wyobcowania z życia, z warunków, w jakich żyją nasze owieczki (por. PO, 3). Ludzie przecież potrzebują kontaktu z kapłanem, pasterzem, doradcą, kierownikiem duchowym, ale także z kapłanem - człowiekiem takim jak oni, bo Królestwo Boże jest równocześnie królestwem człowieka, królestwem dla człowieka.
I jeszcze jedno oblicze naszej kapłańskiej miłości. Sprawa, która staje się coraz bardziej aktualna. Miłość to także umiejętność kontaktów z tymi, którym daleko jeszcze (albo już) do owczarni - z niewierzącymi, z wyznawcami innych religii, czy nawet z wrogami Kościoła. Oczywiście nie wolno zapominać, że naszym obowiązkiem jest zdecydowanie bronić wiary, bronić najświętszych prawd. Mamy jednak o wiele skuteczniejsze środki niż czołgi, bombowce, więzienia itp.
Można czasem odczuć wrażenie - tak przynajmniej mówi wielu ludzi - że jednak brak nam tej prawdziwej miłości. Trzeba w takim razie zapytać się dlaczego? Może jest to spowodowane strachem, obawą przed ludzką miłością, z którą tak często nie potrafimy sobie poradzić, z którą tak często nie wiemy co zrobić? Może uciekając przed nią, chroniąc się przed nią tracimy powoli ludzką wrażliwość, zaczynamy unikać dialogu z ludźmi... i w ten sposób powoli tracimy bardzo wiele z naszego człowieczego oblicza. A przecież nie wolno nam zapomnieć, że Jezus miał także ludzkie oblicze. On był (i jest) prawdziwym Człowiekiem! Jezus nie bał się miłości rodziców, nie bał się miłości Marii Magdaleny, nie bał się miłości Jana i pozostałych Apostołów.
Można by w nieskończoność wyliczać jeszcze konkretne wymiary tej miłości - przecież życie jest tak bogate! Miłość jako główne zadanie kapłana. Trudne zadanie? Tak, bardzo trudne! Zadanie, które wymaga każdego dnia walki z własnym egoizmem, z przyzwyczajeniami, z rutyną, ze zmęczeniem, ze zniechęceniem.... Zadanie bardzo trudne - zadanie na całe nasze życie. Ale przecież musimy zawsze pamiętać, że to co po ludzku może wydawać się niemożliwe nie jest takim z nadprzyrodzonego punktu widzenia. Jesteśmy tak blisko prawdziwego źródła miłości. Fundamentem, szkołą, przykładem i źródłem miłości jest Eucharystia. Sakrament miłości Boga (a przecież celebrujemy ją codziennie!) jest źródłem, z którego powinniśmy czerpać siły do naszej miłości. Eucharystia jest przecież fundamentem i centrum całego naszego życia.
Z Eucharystii i przez Eucharystię nasza miłość może i powinna "rozlać się" na ambonę, konfesjonał, kancelarię, archiwum parafialne, szkołę, plebanię, dom, szpital, uczelnię, prasę, radio, telewizję ... na wszystkie miejsca, gdzie spełniamy naszą duszpasterska posługę (Jan Paweł II, Prezbiter człowiekiem miłości).
Przepraszam, to już drugi wątek, w których chce napisać coś podobnego. Znam wielu dobrych i nie najlepszych księży. Wielu pięknie oddanych Bogu świeckich również. Nie widzę różnicy w powołaniu do miłości między jednymi, a drugimi. Bycie księdzem wyklucza jedynie miłość erotyczną (z fizycznością). Ksiądz nie jest powołany do większej miłości, ma tak samo kochać jak świecki. Zamieszczony tekst jest ładny, poetycki i wzniosły, ale może sugerować coś innego niż napisałem wyżej. Osobiście wydaje mi się po prostu przypomnieniem księżom o ich powołaniu - do miłości właśnie, bo często zwykli o tym zapominać. Miłość to główne zadanie każdego Chrześcijanina i tylko może smucić, że części kleru należy o tym przypominać.
A ja się zaczynam uczyć kochać wszystkie kobiety...
szanowny;
ja tam nie za bardzo rozumiem...
a co ma kochanie wszystkich kobiet do przyjazni "ponad granicami"?
no chyba ze mowimy nie o amor czy eros a o fileo albo agape
bo caritas raczej dla nas wszytskich malo osiagalna...
[ Dodano: Sob 21 Cze, 2008 11:32 ]
Zbylut - zachęcam do ponownego przeczytania tekstu. On jest po prostu życiowy. Oczywiście - Miłość jest powołaniem każdego człowieka, ale KAPŁAN "... z ludu jest wybrany. Z ludu, nie spośród aniołów. I do tego ludu macie wrócić - aby go prowadzić, współczuć mu i nauczać. Wypełnijcie dobrze to zadanie." - ten tekst przedstawia jak powinna taka MIŁOŚĆ WYGLĄDAĆ. Proste.
Gosiu, nie piszę "kler" w senie pejoratywnym. Nie uważam żeby miłość "kapłańska" różniła się czymkolwiek od miłości "świeckiej". Chyba tylko podmiotem uczuć.
Ale w wątku chyba jest mowa o przyjaźni, ale nie tylko kapłańskiej. Zwłaszcza między kobietą a mężczyzną
Ksiądz jak każdy człowiek, uczy się ciągle na nowo, co to znaczy przyjaźń.
Sivis! To po co się tak męczyć w przyjaźni?
Moja ukochana jest moją najlepszą przyjaciółką. W tę stronę taka przyjaźń jest możliwa. W drugą- nie jestem pewien
Książkę, którą podałam wcześniej , zostały przedstawione przykłady nażyczonych , małżonków, którzy najpierw byli dla siebie przyjaciółmi a po zdecydowaniu się na ślub, przyjaźń nie znikła.
nasze czasy nie sprzyjaja przyjazniom mesko - damskim, ani tym bardziej milosci braterskiej pomiedzy kobieta i mezczyzna;
glownie dlatego, ze po rewolucji lat 1960-tych milosc jednoznacznie kojarzona z jej konsumpcja, pozyciem seksulanym , napieciem erotycznym;
jednym slowem nastapila w ostatnich 50-latach ostra redukcja pojecia milosci,a my sie boimi o niej moiwc, pisac i uciekamy w dywagacje o przyjazni...
kupuje duzo ksiazek (gorzej z czytaniem, nie mniej - orientuje sie na biezaco w propozycji rynku ksiegarskiego) i mialam w reku ksiazke wczesniej tutaj polecana - nie jest to najlepsza propozycia poruszjaca kwestie "przyjazni swietych";
co gorsza uwazam ze ludzie w Kosciele dzisiaj sa mniej dojrzali do rozmow na ten temat niz w zeszlych wiekach;
maly dowod, jeden z argumentow jaki posiadam:
- moja bliska znajoma, wlasciwie edukowana, publikujaca w tzw. powaznych czasopisamach (tj. "przeglad powszechny" ect) na zlecenie "pastores" miala napisac artykul wlasnie o "przyjazni swietych". Po pewnym zastanowieniu postanowila malo co pisac od siebie, a poniewaz na prawde na prawde zna sie doskonale historie ss.Wizytek, zebrala bez zadnego odautorskiego komentarza korespondencje pomiedzy sw.Franciszkiem Salezym a sw.Joanna de Chantal... i wyslala do redakcji. Opowiadajac mi o tym smiala sie ze jest pewna iz jej tego nie opublikuja...("czyste" nie poddane zadnej odredakcyjnej obrobce teksy ludzi wyniesionych przez Kosciol na oltarze)... i mala racje . Po dluzszym czasie dostala odpowiedz, zawierajaca duzo ogolnych wymowek oraz sugestie dokonania korekty bo tresc listow jest malo jednoznaczna... . Znajoma powiedziala mi ze nie bedzie poprawiac swietych... i nie zgodzila sie na przeredagowanie swego artykulu.
z ksiazek dosc sensownych opisujacych "przyjaznie swietych" polecam ksiazke wydane kilka lat temu o przyjazni pomiedzy sw. Teresa z Avila i o.Gracjanem.
pozdrawiam
m
zbylut, bo moje serce jest już zarezerwowane
wow jakie określenie
Przyjaźń między kobietą a mężczyzną jest wielka i wierzę w nią
Przyjaźń między kobietą a mężczyzną jest wielka i wierzę w nią a ja nie wierzę... bo prędzej czy później z któreś ze stron zamienia się to w coś więcej niz przyjaźń...
to wcale nie jest regułą
ja nie napisałem że jest
ale takie mam doświadczenie w moim życiu... a że nie mam już nastu lat.. i że do tzw. mlodzieży juz nie należę... to wlaśnie tak uważam, i dlatego proponuję daleko posuniętą ostrożność w przyjaźniach damsko - męskich, a już stanowczo odradzam przyjaźnie z osobami ktore są w związkach małżeńskich (widzialem już rozpadające się przez takie przyjaźnie małżeństwa... )
a już stanowczo odradzam przyjaźnie z osobami ktore są w związkach małżeńskich (widzialem już rozpadające się przez takie przyjaźnie małżeństwa... )
Kwestia często hierarchii wartości i intencji... widziałam małżeństwa, które dzięki wsparciu przyjaciół, głównie w tego typu układach, scalały się jeszcze bardziej
Natomiast masz rację, że w tego typu łańcuszkach zależności wystarczy jedno ogniwo, które nie ma we krwi nienaruszalności związku... i mogą być kłopoty.