UmiĹscy
Może dzięki temu że Pan Bóg tak wiele miał mi do wybaczenia i jestem chyba żywym przykładem miłosierdzia Bożego to często bądż ludzie mi się zwierzają z różnych historii lub sama jakoś potrafię zauważyć sercem jakies marności- to czsami wręcz boli - zawsze wskazuję na konfesjonał jako miejsce ,które pomoże. Nie obliguje mnie tajemnica spowiedzi, ale staram się zostawić te winy dla siebie i Boga. Jeśli coś teraz napisałam to dlatego że chyba nie wyrządzę tym jakieś krzywdy bliźniemu. Jeśli nie jest tak to przebacz mi Boże!
Kiedyś bojąc się ze wiedząc o pewnej sprawie jakbym sama w niej uczestniczyła zwróciłam się o pomoc dyskretną do kapłana ,co z tego wynikło ... nawet nie chcę mówić -To nauczyło mnie, że przy jakiś wątpliwościach będę rozmawiała o nich w konfesjonale.
Akurat Pani wypowiedź nie dotyczy zagadnienia z tematu tego wątku. Jednak te właśnie słowa skłoniły mnie do podjęcia tej kwestii.
Hipotetyczna sytuacja: przychodzi do księdza ministrant i spowiada się, iż kradnie pieniądze z tacy. Typowa sytuacja "wiązania rąk" spowiednikowi.
Natomiast jeśli idzie o Pani słowa: ze sprawiedliwości należy się Pani prawo do niewysłuchiwania czyichś bolączek, tym bardziej, jeśli na przykład ma Pani bardzo wrażliwe sumienie i szereg cudzych słabości kładzie Pani sobie własnie na sumienie.
Czasem tez takie sytuacje, o jakich Pani pisze mogą bardziej zaszkodzić aniżeli pomóc. I to obu stronom zagadnienia. Pani zaś ma prawo do tego luksusu, że tak powiem, aby realizować swoją osobista drogę do świętości. Dla jasności jednak dodam, że może Pani zachować dalej postawę Miłosiernego Samarytanina, który nie musi, ale jednak z dobrej woli i w dobrej wierze przyjmuje na siebie ciężary innych. Nie mniej jednak, należy byc bardzo wrażliwym na to, co się dzieje wewnątrz mnie, jakim np nastrojom ulegam, przyjmując ciężar innego na siebie. jakie są tego skutki w moim zyciu, etc.
Chciałam wysłać Księdzu prywatną wiadomość, ale nie było mi dane. Nie wiem czy to tylko niedoskonałości elektroniki, czy też działanie osób trzecich,
Od wielu tygodni mam kłopoty z komputerem- to nie dotyczy tego forum. Jeśli za tymi kłopotami stoi jakaś osoba to stara się usilnie, abym nie mogła wysyłać emaili , lub otrzymywać wiadomości-czasem dochodzi do dziwnych żartów . Jest mi bardzo przykro i modlę się za tą osobę, która tyle energi i czasu marnuje na umilanie życia innym. Nie chcę domyślać się kto tak bardzo mnie kocha.
Co do tej mojej wypowiedzi chciałam tylko wyjaśnić dlaczego doszło do tego nieporozumienia, ale może lepiej bybyło milczeć.
Ksiądz jest związany tajemnicą spowiedzi odpuszczając komuś winę kradzieży tacy , a jeśli ktoś inny wysłuchał owego hipotycznego ministranta i próbował go namówić aby ten oddał tacowe , a ten by się ociągał to czy świdek takiego wyznania staje się również uczestnikiem tego grzechu?
Ksiądz jest związany tajemnicą spowiedzi odpuszczając komuś winę kradzieży tacy , a jeśli ktoś inny wysłuchał owego hipotycznego ministranta i próbował go namówić aby ten oddał tacowe , a ten by się ociągał to czy świdek takiego wyznania staje się również uczestnikiem tego grzechu?
Absolutnie nie. Nie może być uczestnikiem grzechu tego ministranta, ponieważ namawiał go do naprawienia szkody. Gdyby nawet powiedział księdzu o tym fakcie, że rozmawiał z ministrantem, ze wie, ze pouczał, etc - nie ma żadnego problemu. Tylko wówczas ksiadz ma związane właśnie ręce. Nie może w żaden sposób zdradzić, że wie o fakcie kradzieży od osoby 3.
Sytuacja nie dokońca podomna, ale niestety zawiódł kapłan - ponieważ rozmowa nie miała miejsce w konfesjonale ,powtórzył rozmowę osbie ,kóra zgłosiła się w końcu naprawić szkodę. Sprawa zakończyła się jednak dobrze-dzięki Bogu .Nikt nie ma do nikogo żalu , ale to mnie nauczyło jeśli mam jakieś wątpliwości pójdę do spowiedzi.
Nikt nie ma do nikogo żalu , ale to mnie nauczyło jeśli mam jakieś wątpliwości pójdę do spowiedzi.
To nie zawsze dobre wyjście. Poprzez związane ręce nie ma możliwości działania, podjęcia stosownych kroków, by jakąs sprawę wyprostować.
Czasami jednak niezwiązane ręce mogą mieć gorsze skutki
Czasami jednak niezwiązane ręce mogą mieć gorsze skutki
Dlatego należy jeszcze robić użytek z rozstropności, a i nie zaszkodzi poddać się duchowemu kierownictwu.
Księża naprawdę muszą czasami stanąć przed lustrem i spojzeć sobie w oczy -dlaczego tak czynię-czy z miłości do Boga i drugiego człowieka, czy z pewnego rodzaju pychy? CPragnełabym ,aby wszyscy księża byli świętymi kapłanami.Jeśli ktoś powołuje się tylko na fakt, że Kościół przetrwał już 2000 lat i mu nic nie zaszkodzi to przechodzi mnie dreszcz-Pan Bóg napewno prostuje ścieżki i umacnia Kościół , ale walczy o każdą duszę, a tym co tak wiele dał -powinni o tym pamiętaća nie usychać jak chore gałęzie na drzewie- Drzewo ocalało, ale ta gałązka obumarła!
Nie zrozumiałeś, Księże ,ale to ja za mało napisałam
Już wyjaśniam.
Bardzo świeżo dotknęła mnie pewna przykra sytuacja. Zbieg okoliczności ,nikogo o perfidie nie posądzam ani o premedytację, ale wyszło jak wyszło. Pierwsza kwestia, kapłan z mojej parafii w rozmowie prywatnej ze mną otrzymał pewne informacje o moich problemach. Powiedzmy, że była to rozmowa kierowcznicza. Obiecał z nikim o tym nie rozmawiać. Jakie było moje zdumienie, kiedy nagle okazało sie że osoby trzecie znają mój problem, a znał w tym momencie tylko on. Gorzej. Stanowczo były to osoby, które kategorycznie nie powinny o tym wiedzieć.
Próbowałam wjaśnić. Wyparł się. Dopieor jak wyjaśniłam moje podstawy do zarzucania mu kłamstwa, zmienił front. Stwierdził że to nie była spowiedź i on sam wie co może powtarzać a co nie.
Brutalnie mówiąc to na dodatek zasięgnął informacji od innego księdza, który się niejako mną kiedyś opiekował. Ten bez namysłu powiedział mu co tamten chciał wiedzieć.
***
Może to głupio zabrzmi ale miałam w najbliższych planach iść do "papli" niesłownego do spowiedzi tylko dlatego żeby zamknąć mu buzię, żeby już nie mógł mówić dalej. Bo nie ufam, czy nie pójdą wiadomości o mnei dalej.
To nie była wiedza kompromitująca mnie czy żeby on musiał kogoś hronić czy coś. TO po prostu były moje osobiste sprawy i problemy.
Był taki moment, ze pomyślałam czy skoro dane słowo złamał, to czy złamanie tajemnicy spowiedzi nie przyjdzie mu też po jakimś czasie z niewiele większa trudnoscia
Nie wiem czy to dobry motyw chodzenia do spowiedzi-chodzimy do spowiedzi aby przeprosić się z Panem Bogiem lub rozwiać jakieś wątpliwości, którędy dalej iść. Zawsze można pójść do Księdza i wyjaśnić mu co zabolało i zapytać dlaczego tak postąpił. Jeśli rzeczywiście popełnił to z jakiegoś gadulstwa to będzie musiał się z tego wyspowiadać i dopełnić zadośćuczynienia- przeprosić . A poza tym chyba nie zaszkodzi się pomodlić w jego intencji . Podanie ręki winowajcy czasami sprawia cuda.A przecież wszyscy chcemy mieć doczynienia ze Swiętymi Kapłanami i pokoju serca.
Może to głupio zabrzmi ale miałam w najbliższych planach iść do "papli" niesłownego do spowiedzi tylko dlatego żeby zamknąć mu buzię, żeby już nie mógł mówić dalej. Bo nie ufam, czy nie pójdą wiadomości o mnei dalej.
Nie zachęcam do podejmwania takiego działania. Lepiej polecić modlitwie takiego kapłana, niż wiązac mu ręce. To juz jest po fakcie. Wieści beda szły, a ty możesz z czasem stwierdzić, że jest zdrada tajemnicy spowiedzi. Tym bardziej, iz dalej piszesz:
Ale to wiedza bardzo osobista, nikt nie ma prawa tego wiedzieć
Wiecie, czytam, czytam i jakos nie moge pojac, jak do takiej sytuacji mogloby dojsc. Mowie o problemie Annniki. Teraz sama bede sie musiala dobrze zastanowic jakiego ksiedza wybrac do spowiedzi. Sprawa warta przemyslenia. Osobiscie nie chcalabym sie znalesc w tak niezrecznej sytuacji.
Wiecie, czytam, czytam i jakos nie moge pojac, jak do takiej sytuacji mogloby dojsc. Mowie o problemie Annniki. Teraz sama bede sie musiala dobrze zastanowic jakiego ksiedza wybrac do spowiedzi. Sprawa warta przemyslenia. Osobiscie nie chcalabym sie znalesc w tak niezrecznej sytuacji.
Ale w przypadku Anniki nie chodziło o spowiedź. Więc nie rozumiem Pani wypowiedzi
To prawda, nie zarzucam złamania zasady tajemicy spowiedzi ,co to to nie, "jedynie" w ogóle złamania słwa w sensie niedotrzymania tajemnicy jako takiej (jakby nie było sytuacja taka nie powinna mieć miejsca, niezależnie od tego czy to ksiądz czy nie )
Widze, ze Annnika wyprostowala moja wypowiedz, ze swej strony dodam, ze jesli ksiadz lamie slowo nie dotrzymania tajemnicy to dla mnie jest to duzy znak zapytania do pytania, czy moge mu zaufc w kazdej okolicznosci, nawet spowiedzi. W tym wypadku tego nie da sie oddzieclic, zaufanie jest zaufaniem.
Widze, ze Annnika wyprostowala moja wypowiedz, ze swej strony dodam, ze jesli ksiadz lamie slowo nie dotrzymania tajemnicy to dla mnie jest to duzy znak zapytania do pytania, czy moge mu zaufc w kazdej okolicznosci, nawet spowiedzi. W tym wypadku tego nie da sie oddzieclic, zaufanie jest zaufaniem.
Nie oszukujmy się, smutna to prawda, co Pani pisze. Choć równie dobrze można dokonac przełożenia na wiernych: oni też nie raz zawodzą duszpasterza. A to później owocuje czasem w wypalenie kapłana posługującego w parafii. Nie ukrywam jednak, to zupełnie inny ciężar sprawy...
co do tajemnicy spowiedzi, zdarzylo mi sie isc do spowiedzi do pewnego mlodego kaplana (wtedy to byl chyba jeszcze jego pierwszy rok po swieceniach). on wiedzial ze to ja. za jakis czas bylam u niego na rozmowie na ten sam temat, poprostu potrzebowalam porady. sluchal tego jak by slyszal o tym pierwszy raz, chociaz dla mnie bylo oczywiste ze on o tym wie. wiem, ze nie poszlo to dalej. zreszta do tej pory jakos trafialam na takich, ktorzy potrafili zachowac dyskrecje i nie wykorzystywali tego ci sie dowiedzieli dalej.
Ja do znajomych nie chodzę, bo im nie ufam Mój ksiądz wspólnotowy ma czasami za długi jęzor
W końcu to ludzie.
No i co, że ludzie. Ale jak tajemnica to tajemnica. Już bym się po babie prędzej spodziewała, że się wygada (wiadomo, że plotkara), ale facet? O. Teraz wiadomo czemu kobiety nie mogą być księżmi
A ja właśnie ufam znajomemu księdzu i nawet jak przychodzę powiedzieć o czymś, poradzić się poza spowiedzią to wiem, że to nie "pójdzie" dalej, bo i tak obowiązuje go tajemnica. Kiedyś poszłam do księdza do spowiedzi i powiedziałam o czymś na temat innego księdza i on rzeczywiście ma związane ręce, bo nie mógł nic temu księdzu powiedzieć, upomnieć itd. A mnie też głupio było, że ten ksiądz wie coś na temat tego drugiego, a mieszkają w tym samym domu. Ale jednak to jest też łaska spowiedzi właśnie, że ksiądz nic powiedzieć nie może. Czasem jak się za duzo wie, to nic dobrego z tego nie wychodzi, przekonałam się o tym ostatnio.
A ja właśnie ufam znajomemu księdzu i nawet jak przychodzę powiedzieć o czymś, poradzić się poza spowiedzią to wiem, że to nie "pójdzie" dalej, bo i tak obowiązuje go tajemnica..
Tajemnica spowiedzi to tajemnica spowiedzi, co do rozmowy i zachowania tajemnicy to już kwestia dojrzałej i mądrej postawy kapłana który rozumie wtedy że nie może "wypaplac" bezmyślnie tego co usłyszał w zwykłej rozmowie bo może zawieść czyjeś zaufanie. Myślę że taki kapłan nawet jeśli pyta o poradę innego kapłana zachowuje szczegóły rozmowy dla siebie.
Inny kwestia to kierownictwo duchowe - tu już obowiązuje tajemnica spowiedzi.... chyba że się w tych moich spostrzeżeniach pogubiłam....
Inny kwestia to kierownictwo duchowe - tu już obowiązuje tajemnica spowiedzi.... chyba że się w tych moich spostrzeżeniach pogubiłam....
Nie, tu nie ma tajemnicy spowiedzi. Tu jest po prostu relacja Prowadzony-prowadzący, co oczywiście nie znaczy, że prowadzący będzie jak słup ogłoszeniowy...
Kapłan to jest taka osoba, której się z reguły ufa.
a jak to w regule są wyjątki..
Ja zawsze ufałam...za bardzo...a wyjątki owszem, są.
Heh, czymże jest to wszystko w porównaniu ze związanymi rękoma kapłana.
Oczywiście, nie bagatelizuję tego, co piszą niektórzy w tym wątku, ale prosze mi wierzyć, że czasem po prostu czlowieka ogarnia mordercza... niemoc, bezradnośc...
Ja znam księdza, który jest jak grób... bez zgody osoby z którą rozmawia nawet słówka nie piśnie... ie da nawet po sobie poznać, że coś wie...
Ja znam księdza, który jest jak grób... bez zgody osoby z którą rozmawia nawet słówka nie piśnie... ie da nawet po sobie poznać, że coś wie...
Patron spowiedników
Święty Jan Nepomucen.
prosze mi wierzyć, że czasem po prostu czlowieka ogarnia mordercza... niemoc, bezradnośc...
A czy to nie jest lekcją pokory i zaufania Bogu, może Bóg przez ta niemoc i bezradność kształtuje też księdza jako spowiednika??. A poza tym te odczucia i tak dla Boga nie śa przeszkodą w działaniu na duchowy rozwój penitenta.
Pokora pokora pokora i tak do końca świata i jeden dzień dłużej. Ilez można o tej pokorze? Życie chrześcijańskie to nie sama pokora...
Życie chrześcijańskie to nie sama pokora... no fakt nie tylko pokora, ale akurat w tej konkretnej sytuacji o ktorej ksiadz pisał taka postawa jest chyba najlepszym wyjściem dla obupólnego dobra. a życie chrześcijańskie to też radość, cierpliwość ale i pretensje, złości kierowane do Boga, niemoc, bezradność też itd...
Pokora jak juz pisałem gdzieś wcześniej, może stać się świetnym szlakiem do czeluści pychy.
a no może i to chyba najtrudniej dosztrec kiedy przekracza sie tą granice. Znowu się zgadzamy ech