UmiĹscy
Zapraszam do dyskusji nad swoim artykułem:
http://apologetyka.katoli...=1168&Itemid=58
Jest to konferencja, którą wygłosiłem na Vtej sesji apologetycznej.
Piękny artykuł.
Ja widzę niektóre sprawy trochę inaczej - trudno mi przyjąć prawdziwość takiego stwierdzenia:
Widzimy tu bardzo wyraźną hierarchię środków zbawczych, które układają się w logiczny ciąg: najpierw słowo Boże, potem sakramenty, wreszcie wlanie cnót, z których najważniejsza jest miłość (...) – i dopiero na końcu charyzmaty. Tak więc wiara w zbawcze Słowo otwiera chrześcijanina na widzialne, sakramentalne znaki zbawienia, a owocem godnie przyjętych sakramentów jest miłość, która umożliwia otwarcie się na dary Ducha Świętego – zarówno zwyczajne, jak i nadzwyczajne – które budują Kościół.
Miłość widziana jako efekt życia sakramentami... Hmmm... To jakby zaproszenie do kontynuowania obecnego stylu duszpasterstwa skupionego na sakramentach oferowanych nieprzygotowanym ludziom od kołyski po grób!
Otóż mnie zawsze wydawało się, że miłość jest źródłem posłuszeństwa, a nie posłuszeństwo źródłem miłości
Niewłasciwe wydaje mi się też rozgraniczenie miłość - charyzmaty?
Ponieważ gorąca miłość do Boga zawsze jest związana z owymi charyzmatami "nadzwyczajnymi" (co za niefortunne określenie!), więc nie widze nic zdrożnego we wspomnieniu o nich przy głoszeniu kerygmatu. To dokładnie tak, jak powiedzenie troche tak, jak powiedzenie "przyjmij miłość, kiedy bedziesz zakochany to osoba którą kochasz bedzie twoim natchnieniem". Przeciez charyzmaty "nadzwyczajne" są po prostu ... darami "natchnionymi" (pneumatika). Czy nie tak?
Pozdrawiam
Miłość widziana jako efekt życia sakramentami... Hmmm... To jakby zaproszenie do kontynuowania obecnego stylu duszpasterstwa skupionego na sakramentach oferowanych nieprzygotowanym ludziom od kołyski po grób!
Taki wniosek wynika z lektury KKK 798...
Miłość jest w nas wlewana zwłaszcza w Eucharystii, ale potem musi być oczywiście "wydobyta" poprzez modlitwę i ujawniona w dobrych uczynkach.
1. W temacie wniosku z KKK 798 (błędnego wniosku, dodam):
Korzystanie z sakramentów nie wystarcza do bycia "członkiem Chrystusa" - konieczna jest miłość:
Bardzo dziwny wniosek...
Sam napisałeś przedtem, że:
Ależ Jacku,
Jeżeli powyższy wniosek jest dziwny, to dlaczego nie szafuje sie sakramentów ludziom nienależącym do Kościoła - chrześcijańsko "niewtajemniczonym"? I dlaczego do I sakramentu (chrzest) wymagana jest wiara?
Zważ proszę, że przytoczony przez Ciebie fragment odnośnie eucharystii jest adresowany do ludzi wierzących...
Kiedy zatem stajemy się "członkami ciała"?
Odpowiedź katolicka: od chwili chrztu
Odpowiedź ewangelikalna: od wyznania Jezusa osobistym Panem i Zbawicielem
Przecież to jest to samo (OK, plus odrobina wody;).
Tyle że "evagelicals" nie ufają rodzicom i wymagają chrztu w wieku dorosłym - my w istocie rzeczy wyznajemy Jezusa Panem w imieniu naszych dzieci, biorąc na siebie odpowiedzialność za ich właściwą formację w chrześcijańskich domach...
Warte dyskusji wydaje mi się rozumienie "natchnienia" jako jednostronnego "stwórczego działania Ducha", nie zakladającego współpracy człowiek chocby na poziomie aktu przyzwolenia, aktywnej woli podjecia dialogu z Bogiem, jakiegoś rodzaju fiat... Z drugiej strony prorocy ST czuli się w jakis sposób "zmuszani", choć byli w innej sytuacji niż (dzieki Jezusowi) nawet przeciętny dzisiejszy parafianin...
Wreszcie "charismata"... To NIE JEST coś co wynika z UPRZEDNIO danej łaski - ale jest to właśnie dar łaski per se, świadectwo czynnej obecności Ducha Świetego. Jeśli nie wierzysz, sprawdź u Dufour'a.
Pozdrawiam
Przecież to jest to samo (OK, plus odrobina wody;).
Różnica jest, wbrew pozorom, duża, ponieważ w jednym przypadku potrzebujemy pośrednictwa Kościoła [nikt sam siebie nie jest w stanie ochrzcić], a w drugim - nie potrzebujemy. W pierwszym przypadku, to Kościół decyduje, czy przyjąć nowego członka, w drugim - dar jest udzielany jakby bezpośrednio przez Ducha. O tym właśnie piszę w konferencji.