UmiĹscy
Od kiedy tylko powstało kino robiono filmy biblijne. Jeszcze w latach 50-tych powstawały wielkie superprodukcje dotyczące chrześcijaństwa. I jakoś od lat 80-tych zaczeły powstawać filmy z gatunku bluźniercze i heretyckie. Z roku na rok powstają coraz gorsze, coraz bardziej plugawe filmy w tym temacie. Czy ktoś to zauważył ? Czy was to nie niepokoi ? Dlaczego tak się dzieje ?
Propnuję artykuł-analizę określające konkretne tytuły.
http://www.film.org.pl/prace/herezje.html
A ja uważam, że to jest chore - takie zajmowanie się banialukami filmowymi, muzycznymi, etc. Mam to głęboko gdzieś, że powstają takie filmy.
Dla mnie osobiście mogą powstawać takie bzdety i mnie to nie wzrusza wcale a wcale. A jak ktoś ma ochotę na takie chore brednie, to niech się tym karmi, proszę bardzo.
problemu zdecydowanie nie można banalizować; powszechny dziś antychrystianizm wyraźnie szturmuje kulturę; prowokacja; szyderstwo, relatywizacja - to oczywiste i chętnie wykorzystywane narzędzia, zwłaszcza w masowych środkach przekazu; recepta na skuteczny masowy antychrystianizm jest prosta: ośmieszyć, by łatwiej było odrzucić
dla mnie interesujące jest pytanie postawione w zakończeniu artykułu:
Można zadać sobie pytanie, gdzie zaczyna się i kończy sztuka, a gdzie ma początek bluźnierstwo i herezja.
przy udzieleniu odpowiedzi niech pomogą nam dwa cytaty:
Od kiedy tylko powstało kino robiono filmy biblijne. Jeszcze w latach 50-tych powstawały wielkie superprodukcje dotyczące chrześcijaństwa. I jakoś od lat 80-tych zaczeły powstawać filmy z gatunku bluźniercze i heretyckie. Z roku na rok powstają coraz gorsze, coraz bardziej plugawe filmy w tym temacie. Czy ktoś to zauważył ? Czy was to nie niepokoi ? Dlaczego tak się dzieje ?
Propnuję artykuł-analizę określające konkretne tytuły.
http://www.film.org.pl/prace/herezje.html
Gdy przeczytałem ten artykuł - to jak rzekł poeta - "smiech pusty mnie ogarnął. a potem litość i trwoga". Z tego wynika, że każdy film, czy książka, czy cokolwiek na milimetr odstający od tego co głosi "matka kościół" jest heretycki, bluźnierczy i "BE - ogólnie".
Nie ma co, kłania się szeroko G.Orwell.....
I powtarzam za x.Markiem - olać to, że takie filmy powstają. Powstają i powstawac będą, a "święte oburzenie" radzę skierować przeciw czemu innemu - choćby przeciw ludziom, którzy jak rzecze starożytne porzekadło "modlą się pod figurą a maja diabła za skórą".
Z tego wynika, że każdy film, czy książka, czy cokolwiek na milimetr odstający od tego co głosi "matka kościół" jest heretycki, bluźnierczy i "BE - ogólnie".
1. herezja
filmy o których mowa często uderzają w samo sedno nauki Kościoła, a więc w jego konstytutywny element; jeśli Kościół głosi prawdę o Chrystusie, to zniekształcenie jej zawsze będzie kłamstwem (tak właśnie jest z herezjami odnoszącymi się do Chrystusa), w dodatku kłamstwem wymierzonym najczęściej przeciwko Kościołowi (czego najlepszym przykładem jest książka Dana Browna: jego zniekształcenie prawdy o Chrystusie ostatecznie okazuje się ciosem wymierzonym Kościołowi)
2. bluźnierstwo
zgodnie z przytoczonym powyżej fragmentem KKK: "Zakaz bluźnierstwa rozciąga się także na słowa przeciw Kościołowi Chrystusa, świętym lub rzeczom świętym"
3. logiczny wniosek
każdy film, który fałszywie pokazuje Chrystusa oraz Jego historię i jest wymierzony przeciwko Kościołowi, rzeczywiście nosi znamiona herezji i bluźnierstwa, lub prościej: w świetle powyższego najzwyczajniej jest herezją i bluźnierstwem
Miałem nadzieję że temat i moje pytania wprowadzą do głębszej refleksji. Być może dla ludzi głębokiej wiary, filmy te są tylko denerwującym doświadczeniem, jednak trzeba pomyśleć o innych. Dla wielu, których wiara jest słaba lub dopiero zaczyna się rozwijać takie filmy stają się nie lada zagrożeniem. Czy ten fakt nie jest wystarczającym powodem do głębszych rozważań.
Dzięki M. Ink za zainteresowanie się tematem i konkretne dane.<+pomógł>
Dobra... Co jest heretyckiego w takim razie w filmie "Ksiądz"?
żeby szczegółowo odpowiedzieć na tak postawione pytanie musiałbym go obejrzeć
acz jeżeli w Twym pytaniu zawiera się jakoś pytanie: "co jest heretyckiego w homoseksualizmie księży?" to posłuchaj mojej dwojakiej odpowiedzi:
1. jeśli przyjmiemy słownikową definicję herezji, to nic nie ma; jest to problem moralny i nie odnosi się bezpośrednio do prawd wiary
2. jeśli przyjmiemy, że herezją jest również sugerowanie zafałszowanego obrazu Kościoła, to teoretycznie może ona być obecna w filmie - ale tu trzeba by uwzględnić rzeczywiste intencje autorki:
* czy chciała powiedzieć, że w Kościele katolickim jest problem, który trzeba rozwiązać (a wiec chciała pomóc Kościołowi)
* czy chciała zniesławić Kościół (np. insynuowała, że "wszyscy księża to pedały")
w tym drugim wypadku [zniesławienie] konkluzja mogłaby być tylko jedna: księża co innego mówią [potępiają homoseksualizm] i co innego robią [są homoseksualistami] czyli są kłamcami; z wniosku o kłamcach można wyciągnąć kolejny stereotypowy wniosek: wszystko co mówią księża to jedno wielkie kłamstwo || no a to jest już oczywista herezja
3. tak więc - jak widać - jakie przyjmiemy założenia taką mamy odpowiedź; ale powtórzę jeszcze raz: żeby szczegółowo odpowiedzieć na Twoje pytanie, potrzebowałbym zobaczyć ten film
Co jest heretyckiego w takim razie w filmie "Ksiądz"?
Takie podchodzenie do tematu, jak to prezentuje Andrzej, to nic innego jak wpuszczanie samobójczej bramki: tworzy się diabła tam, gdzie go nie ma, dając tym samym oręż antyklerykałom, których ogarnia w tym momencie pusty śmiech.
Powtarzam: herezja nią jest wówczas, gdy pojawia się w kręgach wierzących.
Bluźnierstwo podobnie, jest nim, kiedy wierzący urządzają sobie śmiech ze świętości. Niewierzący bluźni, gdy zaczyna kpić sobie z tego, co potocznie jest uznane za święte: Krzyż, Postaci Eucharystyczne, Osoby Boskie, Matka Boża i Święci Kościoła.
Zupełnie nie rozumiem dlaczego moje podejście do tematu jest "samobójcze". Sednem tematu jest artykułRafała Oświecińsiego poświęconemu kontrowersyjnym filmom.. Autor ukazuje swoje spojrzenie na sprawę, natomiast miałem nadzieję na dyskusje o tych filmach i określeniu ich z katolickiego punktu widzenia.
Nie wystrczy powiedzieć : "nie oglądam takich filmów" albo że "mam to głęboko gdzieś". Wielu ludzi ogląda takie filmy i wtedy pada pytanie - A co tutaj było złe? albo - dlaczego ten film jest bluźnierczy ? I co wtedy odpowiedzieć ?
Jest to ważne szczególnie dla ludzi, którzy mają słabą wiare lub wiarę, która dopiero się rodzi. Tego typu filmy mogą wprowadzić nie lada zamęt w ich głowach. Dlatego sądziłem że padną tutaj odpowiednie argumenty wyjaśniające wszystko.
Nie chodzi mi tutaj by roztrząsać co jest herezją a co nie jest.
Mam zacytować Twojego posta po raz kolejny Andrzeju? Na pytanie Helmutta co jest heretyckiego w filmie "Ksiądz", zacytowałeś fragment wypowiedzi o tym, jak proboszcz ma romans z własną gospodynią, a młody wikary chodzi do klubów dla gejów. Napisałeś pod tym cytatem, że jest to wystarczający dowód na ową herezję o którą zapytał Helmutt. Pytam więc, gdzie widzisz tu herezję??? Bo ja jej nigdzie nie widzę. Więc albo wypowiedzi dobrze w tym temacie nie zostały sprecyzowane, albo po prostu wrzucasz istotny i prawdziwy sens czym jest herezja do jakiegoś ogólnego wora z bzdetnymi filmikami, w których tak naprawdę tej herezji nie ma, tylko po prostu, wybacz za określenie, g**niana sensacja!
w których tak naprawdę tej herezji nie ma, tylko po prostu, wybacz za określenie, g**niana sensacja!
Która to sensacja pcha ludzi do kin, aby obejrzeć te filmy. I komercyjny sukces gwarantowany!
Albo też w tych filmach może chodzić o zwrócenie uwagi na pewne problemy, ale to chyba zbyt optymistyczna wersja...
Zacznijmy od kina polskiego, wszak posądzanie o herezję nie jest naszemu kinu obce. W 1960 roku Jerzy Kawalerowicz postanowił zmierzyć się z prozą Jarosława Iwaszkiewicza. Powstało wtedy jedno z najlepszych dzieł nie tylko tego reżysera, ale i powojennego polskiego kina w ogóle. "Matka Joanna od Aniołów", mimo, że ze wszech miar przepełniona chrześcijańskim mistycyzmem wzbudziła liczne kontrowersje. Historia ta, bowiem skupia się na miejscowych zakonnicach i ich przeorysze, Joannie. Wszystkie opętał diabeł. Z pomocą zgromadzeniu przybywa egzorcysta - ksiądz Suryn. Egzorcyzmy nie skutkują, odprawiana modlitwa zdaje się na nic. Sam kapłan poddaje się tajemniczemu, metafizycznemu nastrojowi klasztoru... Okazuje się, że rozwiązanie jest dość proste - kłopotem okazuje się miłość. Kłopotliwe uczucie, które wzbudza poczucie dysonansu - z jednej strony mamy miłość do Boga i przyrzeczona mu wierność, a z drugiej ludzkie potrzeby duchowe, psychologiczne. Konflikt "boskość-ludzkość" zafrapował i krytyków i Kościół, który nie mógł pogodzić się z formą filmu. Można by rzec, że mamy tu do czynienia z "melodramatem klasztornym", pełnym filozoficznych niuansów i bynajmniej bez prostych rozwiązań.
Jeśli film Kawalerowicza wzbudził umiarkowane pretensje, to dzieło Andrzeja Wajdy z 1971 musiało wzbudzić i wzbudziło oczywiście nie lada kontrowersje. "Piłat i inni" przeleżał na półce kilkanaście lat, nie wchodząc bodajże nigdy do kin na skalę masową. Intrygująca ekranizacja genialnej książki Michaiła Bułhakowa "Mistrz i Małgorzata" spotkała się z ostrą krytyką władz kościelnych i... państwowych, które nie chciały żadnego społecznego buntu, choć zdaje się, że głównym powodem, dla którego filmu Wajdy do kin nie wpuszczono to fakt, iż była to produkcja RFN (czyli wróg zza miedzy wykorzystujący polskich aktorów). Cóż to więc bluźnierczego tam było? Jak może niektórzy pamiętają, powieść rosyjskiego pisarza jest dwuwymiarowa - w jednej obserwujemy losy Piłata i Jezusa, a w drugiej niecne poczynania Wolanda i Behemota. Film Wajdy skupia się na wątku pierwszym. Reżyser funduje współczesną historię procesu Jezusa włącznie z ukrzyżowaniem, które odbywa się na... śmietnisku (sic!), a sam Jezus ma na sobie niebieskie jeansy (sic!!). Padło pytanie jak daleko forma artystyczna może sięgać, czy dowolność interpretacyjna nie służy jedynie płytkiej, lecz szokującej analizie? Wydaje się jednak, że Wajda wybrnął z zadania znakomicie. Po pierwsze ekranizacja powieści Bułhakowa zyskała na znaczeniu poprzez ten swoisty formalny eksperyment, a po drugie reżyser dokonał świetnej analizy i interpretacji będącej zawoalowaną krytyką totalitaryzmu, myślowej pustki, braku godności, intymności i moralności. Niech mnie ktoś oświeci, gdzie tu jest miejsce na herezję, bluźnierstwo, etc?
Która to sensacja pcha ludzi do kin, aby obejrzeć te filmy. I komercyjny sukces gwarantowany!
Bo o to chodzi. Po to jest sensacja, żeby przyciągnąć ludzi do kin. Im bardziej szokujące i poruszajace drażliwe tematy, tym lepiej. Normalka. Typowy mechanizm. Tak było, jest i będzie.
Może warto sobie zadać pytanie a propos tego Jezusa w jeansach, jak daleko może sięgać inwencja i wyobraźnia twórcza. Czy filmy o tematyce religijnej, albo do niej nawiązujące muszą być od razu zaraz heretyckie i bluźniercze jeśli ukazują Jezusa nieco inaczej niż my sobie wyobrażamy? Oczywiście wszystko w granicach przyzwoitości powinno być. Jezus w jeansach... A Marek Kondrat w koronie cierniowej, z krzyżem to już nie jest herezja, bluźnierstwo, obraza?
Myślę, że w wielu filmach chodzi przede wszystkim o pewien symbol, przesłanie, punkt widzenia autora obrazu, a nie wykrzywione ukazanie Jezusa.
Jako wstęp zaproponowałem dyskusje na temat filmów, które w jakieś karykaturze przedstawiają Jezusa, wiarę lub Kościół. Jako punkt wyjściowy zaproponowałem artykuł pt "Herezje i Bluźnierstwa", który opisuje kilka z nich. Miałem nadziej na ciekawą dyskusje tymczasem trwa niepotrzebny spór co jest herezją a co nie jest. To nie jest isotą tematu ! Nie ja umieściłem film "Ksiądz" w tym artykule. Jednak skoro tam jest, można rozważać dlaczego ten film został uznany za niemoralny.
Jeżeli filmy tam prezentowane nie budzą waszego oburzenia to właściwie nie ma o czym rozmawiać. Proponuję temat zamknąć ponieważ dalsze posty coraz bardziej odbiegają od głównego wątku.
Miałem nadziej na ciekawą dyskusje tymczasem trwa niepotrzebny spór co jest herezją a co nie jest. To nie jest isotą tematu !
A ja myślę, że jest. Bo żeby coś nazwać herezją lub bluźnierstwem trzeba najpierw ustalić czym one w rzeczywistości są, a nie wrzucać wszystko do jednego wora jak leci. Więc się nie obruszaj z tego powodu. Nie widzę potrzeby zamykania tego tematu.
Cytat:
Która to sensacja pcha ludzi do kin, aby obejrzeć te filmy. I komercyjny sukces gwarantowany!
Bo o to chodzi. Po to jest sensacja, żeby przyciągnąć ludzi do kin. Im bardziej szokujące i poruszajace drażliwe tematy, tym lepiej. Normalka. Typowy mechanizm. Tak było, jest i będzie. "Kod" choćby podobno film nawet średni nie jest. Ale jaki hałas koło tego Robią teraz tyle książek o tej tematyce że szok. Ale tek to jest, bo jak sie Katolikom dmucha z kasze to nawet 2 policzek nadstawią. Jak ktoś wpadł na podobny pomył o islamie to miesiąc żałoba trwała...
Muszę przyznać, że byłem do tego filmu nastawiony dość sceptycznie, ale naprawde mi się podobał. Fajny, wciągający film.
[ Dodano: Sob 12 Maj, 2007 12:45 ]
Muszę przyznać, że byłem do tego filmu nastawiony dość sceptycznie, ale naprawde mi się podobał. Fajny, wciągający film.
Chyba kwestia gustu, bo ja na nim ziewałam.
[ Dodano: Sob 12 Maj, 2007 14:49 ]
Chyba kwestia gustu, bo ja na nim ziewałam.
Zastanawia mnie w ilu procentach to mówisz od siebie, a w ilu procentach przemawia przez Ciebie katolicka poprawność
Zastanawia mnie w ilu procentach to mówisz od siebie, a w ilu procentach przemawia przez Ciebie katolicka poprawność
Możesz być pewien, że mówię to w 100% od siebie, bo ten film oglądałam nie ze względu na herezje jakie są w nim zawarte, ale na film jako film. I nie dziwię się, że w Cannes go wygwizdali. Przeciętne kino sensacyjne. Oglądałam sto razy ciekawsze ekranizacje książek
Scott napisał/a:
Jak ktoś wpadł na podobny pomył o islamie to miesiąc żałoba trwała...
Pewnie tak, bo muzułmanie nie znają się na żartach tak jakby Ciebie ktoś opluł. Boki zrywać co nie?
tak jakby Ciebie ktoś opluł. Boki zrywać co nie?
Twoje podejście zakrawa na fanatyzm. To tak jakby hodowca niemógł udeżyć krowy, bo obrazi uczucia hinduistów.
Twoje podejście zakrawa na fanatyzm.
A Twoje na wymądrzanie się. Trwanie przy własnym światopoglądzie i bronienie go nie jest fanatyzmem. Z kolei wytykanie każdemu chrześcijaninowi i wyznawcy innej religii fanatyzmu już zakrawa na fanatyzm i obsesję, ale nie z naszej, tylko Twojej strony.
Scott napisał/a:
pewnie w tylu w ilu przemawia przez grono krytyków.
A co, ciężko wyrobić sobie własny pogląd? to że jakiś pogląd sie pokrywa ze zdaniem autorytetów nie znaczy przecież że ktoś go wziął od nich..
to że jakiś pogląd sie pokrywa ze zdaniem autorytetów nie znaczy przecież że ktoś go wziął od nich..
Zgadza się, aczkolwiek filmowi krytycy to dla mnie zerowy autorytet
Filmu nie widziałem, ale czytałem KOD, i musze przyznać - załamałem się brakiem nieznajomości tematu przez Browna, a już w ogóle padłem na glebę jak uslyszałem, że film mam byc...
Heh...no i patrzcie tyle szumu było o tego biedaka Browna i jego powieścidło. A już jak film wszedł na ekrany to co więksi fanatycy mało nie potoneli we własnej ślinie, tak sie pluli. Nieopodal Lublina, w Świdniku, tamtejszy burmistrz (najwiekszy chyba "klęczon" pośród burmistrzów) wręcz zakazał wyświetlania w mieście filmu.
I co - końca świata nie było, jakichś specjalnych nadziemskich "znaków" związanych z "bluźnierstwem" "Kodu" też nie, anioł z ognistym mieczem nie zszedł na ziemię aby zniszczyć wszytskie kopie filmu... Zycie wróciło do normy.
I jeszcze nie raz się sytuacja powtórzy, ot choćby przy okazji premiery najnowszego "Pottera" która zbliża sie wielkimi krokami. Chociaż ataki na Harrego ostatnio ustają, chyba będa sobie musieli znaleźć inny obiekt nienawiści.
Może "Eragon"
Może "Eragon"
A może jeszcze "Władca Pierścieni"? Bez przesady...
Cytat:
Można zadać sobie pytanie, gdzie zaczyna się i kończy sztuka, a gdzie ma początek bluźnierstwo i herezja.
przy udzieleniu odpowiedzi niech pomogą nam dwa cytaty:
autor Katechizmu Kościoła Katolickiego napisał/a:
Bluźnierstwo sprzeciwia się bezpośrednio drugiemu przykazaniu. Polega ono na wypowiadaniu przeciw Bogu - wewnętrznie lub zewnętrznie - słów nienawiści, wyrzutów, wyzwań, na mówieniu źle o Bogu, na braku szacunku względem Niego w słowach, na nadużywaniu imienia Bożego. Św. Jakub piętnuje tych, którzy "bluźnią zaszczytnemu Imieniu (Jezusa), które wypowiedziano nad (nimi)" (Jk 2, 7). Zakaz bluźnierstwa rozciąga się także na słowa przeciw Kościołowi Chrystusa, świętym lub rzeczom świętym. Bluźniercze jest również nadużywanie imienia Bożego w celu zatajenia zbrodniczych praktyk, zniewalania narodów, torturowania lub wydawania na śmierć. Nadużywanie imienia Bożego w celu popełnienia zbrodni powoduje odrzucanie religii.
Bluźnierstwo sprzeciwia się szacunkowi należnemu Bogu i Jego świętemu imieniu. Ze swej natury jest grzechem ciężkim
KKK 2148
i drugi:
autor Kodeksu prawa kanonicznego napisał/a:
Kan. 1369: Kto w publicznym widowisku, w kazaniu, w rozpowszechnionym piśmie albo w inny sposób przy pomocy środków społecznego przekazu, wypowiada bluźnierstwo, poważnie narusza dobre obyczaje albo znieważa religię lub Kościół bądź wywołuje nienawiść lub pogardę, powinien być ukarany sprawiedliwą karą
Kan. 1312: Sankcjami karnymi w Kościele są:
1° kary poprawcze czyli cenzury, wyliczone w kan. 1331-1333;
2° kary ekspiacyjne, o których w kan. 1336.
to ja może dodam od siebie takie pytanie. Czy osoby z poza Waszej religii są też heretykami? Bo mi się wydawało, że heretyk to osoba WEWNĄTRZ, która odstępuje w róznych punktach od dogmatów wiary. Czy nie mając chrztu i nie chodząc do kościoła, można być heretykiem? :]
Czy więc gdy taka osoba nakręci film, który będzie zaprzeczeniem wszytskiego co katolickie, boga będzie miał za nikogo, to będzie film owy, heretycki? Czy tylko bluźnierczy. Bo rozumię, że bluźnić może każdy - obojętnie co i czy wyznaje.
Right?
Czy osoby z poza Waszej religii są też heretykami
Ks. Marek kilka postów wcześniej już o tym pisał. Owszem, heretyk to ten "wewnątrz", ale myślę, że to słowo bywa nadużywane w paru innych aspektach, niekoniecznie świadomie.
Ale na zasadnicze pytanie, ja "zbłąkany", odpowiedzi nie uzyskałem
Czy osoby z poza Waszej religii są też heretykami?
zależy od definicji terminu "heretyk":
Pojęcie herezji (gr. hairesis) znane było już w starożytnej Grecji i odnosiło się do różnych szkół filozoficznych. Herezją była różnorodność myśli i intelektualna kreatywność
Dopiero chrześcijańska apologetyka zmieniła znaczenie pojęcia herezji, które począwszy od Kościoła pierwotnego posiada negatywne znaczenie
stąd
A mnie ciekawi, co by powiedzieli katolicy (nie mówię o wszystkich, ale o pewnych grupach) gdyby na ekrany kin w Polsce jednak wszedł film "Luter" (o którym w środowisku protestanckim często sądzi się, że padł ofiarą "katolickiej cenzury"). O tyle byłoby to ciekawe w porównaniu z "Kodem...", że jest to obraz oparty na faktach (krytyk powiedziałby, że przedstawionych dość jednostronnie, ale jednak).
Ogólnie polecam go obejrzeć w jakiś sposób, ale oczywiście nikogo nie zamierzam przekonywać, że to obiektywny dokument, bo to film fabularny i na dodatek nieco "propagandowy" (sponsorowany przez luterańskie towarzystwo ubezpieczeniowo-bankowe).
A może warto by porozmawiać o pozytywach a nie zachowywać się jak niejaki Ochódzki z "Misia" i nie mówić o tym żeby "plusy nie przysłoniły nam minusów"?
W kinie współczesnym jest przecież sporo znakomitych filmów religijnych. Porozmawiajmy o nich zamiast robić popularnośc tym, którzy żyją z obrażania uczuć religijnych.
W naszej epoce, w której film pełni tak ważną funkcję trzeba doceniac takie dzieł jak "Brat naszego Boga" (Zanussi), "Życie jako śmiertelna choroba przenoszona drogą płciową" (Zanussi), "Ofiarowanie" (Tarkowski), "Pokuta" (Abuładze)...
Już chyba gdzieś to pisałem. Ale nic to, jeszcze raz powtórzę: osobiście uważam, że niemal każdy chłam ma walor poznawczy, i niesie w sobie jakiś pozytyw. Nawet, gdy chodzi o herezję, itp. Założenie jest jednak takie: trzeba mieć mocny, niewzruszony fundament. Wówczas ziści sie powiedzenie: złego kościół nie naprawi, dobrego karczma nie zepsuje.
Zgadzam się z Księdzem, że jeżeli czyjaś wiara opiera się na mocnym fundamencie to nic nie jest w stanie jej zachwiać. Pisze się tutaj o filmach, a ja ostatnio czytałam książkę Denisa Diderot "Zakonnica". Przyznam, że trochę byłam zszokowana jej treścią, podobno kiedyś było zakazane jej czytanie, a w Polsce była wydana bardzo późno. Czy obecnie jest coś takiego jak indeks dzieł zakazanych i jak można się dowiedzieć, co do tegoż kanonu należy? To raczej pytanie do księży.
Nie mogę znaleźć tego w sieci, ale dziś funkcjonuje spis teologów, którzy mają cofniętą misję nauczania. W konsekwencji ich teologiczne prace nie mogą być w użyciu przez innych. W spisie tym chyba też obok nazwisk znajdują się konkretne pozycje, w których jest kwestia sporna - brak zgody z nauczaniem katolickim.
Ja również byłam wstrząśnięta, ale książka opisuje fakt, nie jest fikcją literacką. Ukazuje zabobony i zwyrodnienie szlachty jak i duchownych ówczesnego okresu. Uważam, jest to książka, którą należy przeczytać nie tylko ze względu na formę literacką ale również ze względu na poruszone w niej problemy takie jak nadużycia czy homoseksualizm. A kiedyś wiele książek „nie wygodnych” było zakazanych między innymi Gąbrowicz czy Mrożek.
Założenie jest jednak takie: trzeba mieć mocny, niewzruszony fundament.
A nie lepiej byc otwartym i sceptycznie podchodzić do świata? "Mocny niewzruszony fundament" często jest powodem odrzucania faktów podważających ten fundament.
A nie lepiej byc otwartym i sceptycznie podchodzić do świata?
Każdy wór z czasem, systematycznie czymś zapełniany po prostu przedziera się, i staje się zwykłą szmatą, nikomu do niczego niezdatną.
Jaki wór? Sceptycyzm odrzuca rzeczy nieprawdziwe... więc generalnie mniej zapychaczy sie trafia:)
Jaki wór? Sceptycyzm odrzuca rzeczy nieprawdziwe... więc generalnie mniej zapychaczy sie trafia:)
Trzeba jeszcze miec aparat filtrujący, quod est veritas?
Trzeba jeszcze miec aparat filtrujący, quod est veritas?
No i właśnie nim jest sceptycyzm.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Sceptycyzm polecam.
No i właśnie nim jest sceptycyzm.
Tia...
Punkt widzenia zalezy od punktu siedzenia. A sceptycyzm nnie jedno ma imie...
Sceptycyzm jest jeden a religi wiele. Sceptyczne podejście wyklucza "subiektywnośc" faktów.
Sceptycyzm jest jeden a religi wiele. Sceptyczne podejście wyklucza "subiektywnośc" faktów. Nieprawda.
Agnostycyzm czyli sąd, iz rzeczy same w sobie sa niepoznawalne
antydogmatyzm, czyli stanowisko negujące istnienie prawdy objawionej.
Agnostyk ma bliżej do stania sie wierzącym.
Konsekwentny zaś antydogmatyk nigdy, teoretycznie przynajmniej, nie podda się pod komendę łaski Bożej.
Obaj są sceptykami. Obaj moga dojść do róznych stanowisk światopoglądowych. I jak tu mówić o jedności sceptycyzmu, skoro punkty dojścia są rózne?
Agnostycyzm nie jest sceptycyzmem hihi. On dopuszcza istnienie nie potwierdzonego, natomiast sceptycyzm je odrzuca. Proszę nie mylić pojęć. Więc ponawiam swoje pytanie:D
Ot taka mała subtelna różnica hihi
Agnostycyzm nie jest sceptycyzmem hihi
Proponuję przekopac się przez jakąs historie filozofi: Tatarkiewicz, Frederick Copleston,czy nawet ks. Tischner. Ostatecznie zrobić użytek ze stron www.
A ja proponuje przeczytać linka, którego podałem:
"Sceptycyzm naukowy to praktyczna postawa przyjmowana przez olbrzymią większość społeczności naukowej, która polega na uznawaniu za wiarygodne tylko tych teorii i wyników badań, które spełniają elementarne zasady metodologii naukowej, a w takich samych warunkach dają ten sam wynik."
Więc gdzie tu miejsce na niepoznawalność? Agnostyk nie może być jednocześnie sceptykiem. W pewnych sprawach może być sceptyczny ale nie znaczy to , że jest sceptykiem. Dopuszczając istnienie niepopartego żadnymi dowodami postępuje "niesceptycznie". To chyba oczywiste.
BTW dlaczego uważa ksiądz że sceptycyzm nie może być tym "filtrem"?
"Sceptycyzm naukowy to praktyczna postawa przyjmowana przez olbrzymią większość społeczności naukowej, która polega na uznawaniu za wiarygodne tylko tych teorii i wyników badań, które spełniają elementarne zasady metodologii naukowej, a w takich samych warunkach dają ten sam wynik." Pięknie. Zatem taki agnostyk, opisując zjawiska np przyrodnicze, zapytany o Transcendencję powie: hmm, może jest, może nie. Ale nie da się jednoznacznie powiedziec, czy tak, czy nie.
Antydogmatyk zaś powie: jest tylko to, co mogę zmierzyć opisac, etc. To zaś, co w sferze ducha mnie nie obchodzi, nie istnieje dla mnie.
Nie tyle nie obchodzi co nie mam dowodów, że religia jest prawdziwa, więc wkładam ją między bajki. To miedzy bajki wkladasz tez to wszystko, co widziałem na przykład ja, a czego ty nie zobaczyłes i nie zobaczysz zapewne. Np jak puszczałem kółka z dymu fajki...
Co mają kółka z dymu, które sam lubię puszczać i które są sprawdzalne empirycznie do duchowości.
Tak konsekwentny sceptyk będzie negował ducha ponieważ nie ma żadnych dowodów potwierdzających jego istnienie. Tym samym wiara jest irracjonalna.
Tym samym wiara jest irracjonalna.
Miłości i nienawiści w czystym wydaniu tez nikt nie widział. Zatem nie istnieja...
LOL widać jej skutki i są to wspólne uczucia dla nas wszystkich. Coś słabiutko z tymi argumentami.
LOL widać jej skutki i są to wspólne uczucia dla nas wszystkich. Coś słabiutko z tymi argumentami.
Skutki to skutki. A ja chce konkretów. Skutkiem metabolizmu jest życie. Życie jest nieustannie poznawane jako szereg procesów bio-chemicznych, jako przebieg procesów bio-psycho-fizycznych, etc. Jak zatem poznawac źródło skutków w przypadku miłości i nienawiści...?
a nie słyszał ksiądz o procesach chemicznych zachodzacych w mózgu? O ośrodkach kontrolujących emocje? O pacjentach poddanych lobotomii, którym zupełnie zmieniał się charakter? Nawet o endorfinie? Polecam książki na temat ewolucji. Mechanizm kija i marchewki - nagroda za posiadanie potomstwa itd. Trzeba tylko chcieć się dowiedziec a nie trwac na "fundamencie"
a nie słyszał ksiądz o procesach chemicznych zachodzacych w mózgu? to bądź łaskaw zbudowac taki mózg, który będzie chciał kochać/nienawidzieć. Pokaż mi go jak działa, wtedy pogadamy.
Tak czytam sobie ten temat i czytam... i nachodzi mnie jedna, prosta refleksja. Otóż (czym zaskoczę może niektórych katolików) powinni być niesamowicie szczęśliwi i błagać Boga o więcej takich filmów! Paradoks? Niekoniecznie.
Otóż jak głosi pewna znana zasada marketingu: Nic nie wpływa lepiej na rozszerzenie znajomości i utrwalenie w świadomości produktu, niż duży rozgłos, bazowany nawet na kontrowersji. Po prostu, im bardziej coś jest kontrowersyjne, tym chętniej ludzie to oglądają, tym więcej uwagi poświęcają ocenie, zagłębieniu się w temat.
Świetnym przykładem jest film "Jesus Christ Superstar". Film, który, nota bene, niesie przesłanie Jezusa. Nie stał sie jednak kalsykiem dlatego, że jest chrześcijański, ale dlatego, ze jest KONTROWERSYJNY. A to sprawia, ze film skupia uwagę widza na przesłaniu chrześcijańskim. Dla rozszerzenia wiary - po prostu ekstra!
Innym, choć tutaj z innych powodów, filmem kontrowersyjnym była Pasja. Chodzili na nia do kina i katolicy, i nie. Dlaczego? Bo był to film bardzo bezposredni, brutalny, nie szczędzący nerwów widza. Stąd kontrowersyjny.
Powtarzam więc, dla Kościoła tym lepiej! Takie filmy skupiają uwagę na sprawach wiary, nawet, jeśli ich przesłanie jest "bluźniercze". Skupiają uwagę, zachęcają do zgłębienia tematu.
A co z takimi filmami, jak "Imię Róży", "Ksiądz" czy "Kod Da Vinci"? Można powiedzieć, że szkalują one Kościół, oczerniają go. Jednak zawierają jeden, ważny element, znowu związany z kontrowersją - zachęcają do myślenia, do eksplorowania tematu.
Z jednej strony, sprawiają, ze człowiek, po obejrzeniu fikcyjnych zdarzeń w filmie, chętniej sięga po rzeczowe, historyczne źródła, by więcej się dowiedzieć. Znam nie jednego człowieka, który zrewidował bardzo czarny obraz Inkwizycji, po obejrzeniu Imienia Róży i dokopaniu się do faktycznych danych historycznych. Więc dla ludzi jest to coś wspaniałego, bo nie pozwalają wierze leżeć odłogiem, być martwą, skostniałą tradycją, przyzwyczajeniem, ale terenem, ktory warto eksplorować, poznawać, czy rewidować.
Jednocześnie są dla Kościoła bodźcem do ciągłego rozwoju, zmuszającym do podejmowania trudnych tematów. Tematów, które często Kościół najchętniej zakopałby w jakiejś czarnej skrzyni głeboko po ziemią w najmroczniejszym lesie, z napisem "Nie tykać! To gryzie!". Tym jest np homoseksualizm u księży, ukazany w filmie "Ksiądz". Film nie pozwala Kościołowi na spoczęcie na laurach, na ominięcie tematu, gdyż temat zaczyna wychodzić w mediach, prasie etc.
Jeszcze co do samych wypowiedzi Kościoła odnośnie takich filmów. Paradoksalnie, im bardziej KK klnie na nie, wyszydza w mediach, tym lepiej dla twórców. Dlaczego? Gdyż mają darmową, dodatkową reklamę. I to jaką! Każdy chce wtedy zobaczyć i sam ocenić. Świetnym przykładem jest Kod Da Vinci. Film sam w sobie średni, ale, dzięki mocnemu sprzeciwowi Kościoła, zyskał niesamowitą popularność.