ďťż
Strona początkowa UmińscyCharyzmaty nadnaturalne i stosunek do nich: moja refleksjakilka refleksyji po radzie wydzialuKilka refleksji ws ewangelizacjiRefleksje na temat SamorząduZjednoczenie Apostolstwa KatolickiegoDni Adaptacyjne + ImprezaSekty /Świadkowie Jehowy/Czy głoszenie musi być kerygmatyczne.EYe Financial Challenger - VI edycja 2009/2010
 

Umińscy

Wczoraj obejrzałem ten ostatni "hit" filmowy. Konkluzja?
Dziwny to film. Dla dzieci - stanowczo się nie nadaje - akcja całego filmu rozgrywa się w bardzo mrocznej, ciężkiej atmosferze, niebo spowijają cały czas gęste chmury, niemal cały czas pada deszcz, wreszcie ostatnie sceny (materializacja "Tego-Którego-Imienia-......BlaBlaBla..." nie pozwalają na bezstresowe obejrzenie nowego "Pottera" dzieciom (inaczej niż było to w przypadku I części).
Dla młodzieży - poza efektami specjalnymi, oferuje niewiele, beznadziejne dialogi (oglądałem film w wersji angielskiej i dopiero teraz zobaczyłem jaką tandetę zrobili polscy "dubbingowcy" z poprzednimi odcinkami - polskie głosy są FATALNE), splycona do przesady fabuła książki - z niektórych wątków można było całkiem zrezygnowć niż pozostawić je nieskończonymi (choćby Rita Skeeter). Tak szumnie reklamowane "zakochanie się H. Pottera" - zostało przedstawione jako dwa spojrzenia na "obiekt uczuć" i głupi wyraz twarzy HP. Żenada. Smiem twierdzić, że twórcy serii filmów o przygodach HP zaczęli iśc na ilość a nie na jakość (I częśc naprawdę mi się podobała - pozostałe coraz mniej).



Wiesz, podejrzewam, że spłycenie filmu względem książki wynika z tego, że nie mozna w sensownym czasie ukazać wszystkiego co było w książce, film trwał by 6 godzin a nie 2,5 a wątków pewnie nie pominęli z tego względu, że potem by były zarzuty, że coś jest pominięte w filmie, że film jest niepełny itp. Ale mogli np. z tego zrobić 2 części odrazu (jak z Matrixem 2 i 3) wtedy by wszystko było przedstawione
Niby masz rację.
Ale moim zdaniem to cykl (książek i filmów) o "harypoterze" zaczyna powoli przypominac serial brazylijski...
Moim zdaniem film to dowolna adaptacja książki . Po co identycznie filmować książkę. Bo jeśli film jest identycznym obrazem książki to po co wogóle pisać i po co czytać ,zawsze ktoś się wysili i nakręci film.
Mamy książki i mamy wyobraźnię i tego nic nie zastąpi nawet najlepsze efekty specjalne.

PS
ksiażka jest faktycznie zgrabnie napisana jak na powieść dla nastolatków.
Cichociemny zgadzam się z Twoim zdaniem
Choć czasem miło popatrzeć na to jak ktoś sobie wyobraził to co przeczytaliśmy
Ja jeszcze nie widziałam ostatniej ekranizacji HP ale z opowieści brata mogę wywnioskować że nie jest wcale taki najgorszy Choć pewnie i tak będę znisamczona filmem bo moja wyobraźnia już dawno zaczęła działać w tym kierunku a na ekranie zobaczę co innego niż mi się wydawało Ale tak było zawsze i raczej nic już tego nie zmieni


Mam pytanie: Jak można "spłycić" Harrego Pottera?? Czy mieliznę da się spłycić?? Chyba, że się kanał kopie
Futrzak, o gustach się nie dyskutuje - ja osobiście lubię tę serię. A za kretyna ostatniego się nie uważam...

Moim zdaniem film to dowolna adaptacja książki . Po co identycznie filmować książkę. Bo jeśli film jest identycznym obrazem książki to po co wogóle pisać i po co czytać ,zawsze ktoś się wysili i nakręci film.
Mamy książki i mamy wyobraźnię i tego nic nie zastąpi nawet najlepsze efekty specjalne.


Idealnie przenieść na ekran ksiązki się nie da. Książka rządzi się swoimy prawami, a film swoimi.

Film zawsze spłyca książkę, ale nie zawsze to wychodzi na minus.

Futrzak, o gustach się nie dyskutuje - ja osobiście lubię tę serię. A za kretyna ostatniego się nie uważam...
Ja też nie mam negatywnych odniesień do "harypotera" - ale tylko do książek - ot takie nawet niezła odprężajaca lektura - jak pisałem wyżej filmy coraz mniej mi się podobają.
Ja nikogo za kretyna nie uważam, tylko rozśmieszył mnie trochę zwrot: "spłycać Harrego Pottera". Bo spłycać można coś głębokiego, a Harry Potter głębokim dziełem literackim nie jest. Nie mam nic przeciwko czytaniu książek dla rozrywki, sam też czytam książki nie tylko po to, żeby z nich wynieść coś ważnego, ale np. po to, żeby się w pociągu nie nudzić.

Ja nikogo za kretyna nie uważam, tylko rozśmieszył mnie trochę zwrot: "spłycać Harrego Pottera". Bo spłycać można coś głębokiego, a Harry Potter głębokim dziełem literackim nie jest. Nie mam nic przeciwko czytaniu książek dla rozrywki, sam też czytam książki nie tylko po to, żeby z nich wynieść coś ważnego, ale np. po to, żeby się w pociągu nie nudzić.
Właśnie, Futrzak, racja. Ja czytam ksiązki głównie po to aby się "rozerwać" - dlatego też nie cierpię "przeintelektualizowanej" literatury w stylu Coehlo czy innego Vonneguta. Dan Brown i jego "klony" też jakoś mi nie pasują, bo drażni mnie takie naciąganie faktów, jak w "Kodzie..." - to tylko ludzi ogłupia.

"Przygody dobrego wojaka Szwejka" - TO JEST TO!
Albo "CK dezerterzy"

Ja nikogo za kretyna nie uważam, tylko rozśmieszył mnie trochę zwrot: "spłycać Harrego Pottera".

A kto napisał, zwrot spłycanie Harrego Pottera ciekawym jestem. Jesli przyjmie się , że Harry potter nie jest czymś specjalnie głębokim to w porównaniu np z arcychrześcjańską Narnią poraża głębią i wieloznacznością, co jednak nie jest niczym szczególnie trudnym do osiągnięcia.

Choziło mi generalne stwierdzenie, że film zawsze spłyca książkę. Bez względu czy głęboka ona jest jak głębie lochów inkwizycji czy płytka jak dowolna przypowieść biblijna.

A spłycić mozna wszystko, nawet to co jest niepsecjalnie głębokie.
Nie neguję też wymagających książek, chociaż takie czytam rzadziej i trudniej się je czyta. I nie dla rozrywki, ale żeby coś z tego wynieść. Takie książki można spłycać, a nie Harrego P.
Da radę spłycić i Harrego np. poprzez przedstawienie tej książki jako podręczniuka do czarnej magii w czym rózbne arcykatolickie chałtorytety się lubują.

I podtrzymuje twierdzenie, ze film książke zawsze spłyca niezależnie od tego jaką ona posiada głębię metafizyczną.