UmiĹscy
Moim zdaniem ewangelizacja powinna służyć celowi, kórym powinno być poznanie, umiejętność uzasadnienia i zrozumienie wiary katolickiej. Ze swojego wieloletniego doświadczenia netowego krzyżowca wiem, że większość dysput religijnych polega na tym, że się szuka w Biblii cyctatów potwierdzających bibloność katolickiej nauki. Ale zapomina, że to nie wszystko, że nie wystarczy znać i bronić ale trzeba jeszcze rozumieć wiarę. Kiedyś pewien baptysta napisał, że może katolicyzm nie jest tak całkiem z sufitu wzięty, ale nasze dogmaty są przynajmniej niebezpieczne. Może kult obrazów czy świętych nie jest bałwochwalczy sam w sobie, ale wielu katolików opatrznie interpretuje, czy nawet nie zna nauki Kościoła i przez to poada w grzech. Protestantyzm wedle tej teorii jest po prostu bezpieczniejszy...
No, skoro tak, to chyba trzeba wyjść temu na przeciw i zrobić coś, żeby katolicy mogli zrozumieć te subtelności i nie popadali w grzech.
Na www.katolik.pl jest Forum Pomocy. Jego formuła polega na tym, że zadaje się pytania, odpowiadają na nie użytkownicy pod nadzorem moderatora. Jakoś to działa, wydaje się jednak, że przydałoby się coś więcej. W tak ważnych sprawach dla pogłębienia wiary nie zawsze wystarcza bowiem formuła pytanie-odpowiedź. Przydałaby się możliwość zadawania dodatkowych pytań, dalszego drążenia kwestii.
Myślę, że bardzo ważną a kompletnie niedocenianą sprawą w ewangelizacji jest historia Kościoła. Ważna z dwóch powodów. Po pierwsze - łatwiej jest zrozumieć nauczanie Kościoła wiedząc, jak ono ewoluowało na przestrzeni wieków. Przyzwyczailiśmy się trochę poznawać wiarę jak kodeks karny na jakiejś niepublicznej szkółce prawno-adnimistracyjnej. Uczyć się regułek, paragrafów z Katechizmu na pamięć i na tym koniec. A ja to najbardziej lubię, jak ktoś tlumaczy to w perspektywie historycznej. Pisze coś o Biblii, potem jak to widzieli Ojcowiei i Doktorzy Kościoła, i wreszcie jak ostatecznie stoi to w Katechiźmie czy Breviarium Fidei. Chyba to miał na myśli Benedykt XVI w swojej autobiografii Moje życie.
Przy okazji warto wspomnieć postacie świętych. Tak na prawde mało kto wie cokolwiek o świętych. A przecież zapozanie ludzi ze świadkami wiary, dającymi swoje świadectwo na przestrzeni wieków byloby ogromną bronią w walce o dusze ludzkości.
I druga sprawa - apologetyczna rola historii. Katolicy nie doceniają swojej historii, widząc jedynie przy okazji zajmowania się nią konieczność czerwienienia się za Inkwizycję, krucjaty i te głupoty przypisywane w prasie antyklerykalnej Ojcom i Doktorom Kościoła. Rzecz w tym, że Kościół musi zacząć bronić swojej przeszłości, a ewentualne czerwienienei się ograniczyć do rozsądnego wymiaru.
Przy okazji rehabilitacja Kościoła przedsoborowego może skończyć wreszcie ten sztuczny podział.
Witaj Adamie:)
Nie wiem dlaczego zapodałeś taki temat ale to bardziej odnosi się do kwestii apologetyki wiary czy katechizacji niż ewangelizacji rozumianej oczywiście jako pierwsze przepowiadanie wiary /tak powszechnie odbiera się to pojęcie/. Tak rozumiana ewangelizacja powinna prowadzić do spotkania z Chrystusem reszta przyjdzie później!
No nie YABie, to co podajesz, to karykatura Kościoła przedsoborowego.
IMHO największymi jego problemami były:
- rozpanoszony jansenizm w duszpasterstwie
- skostniałość wyrażająca się w braku reakcji na coraz liczniejsze "znaki czasu"
- formalistyczno-jurydyczna eklezjologia wyrażająca się w utozsamianiu Koscioła z hierarchią
- traktowanie świeckich jak "wiecznych dzieci", przemawianie do nich dziecinnym językiem, strach przed powierzeniem im jakiejkolwiek odpowiedzialności
Nie wiem dlaczego zapodałeś taki temat ale to bardziej odnosi się do kwestii apologetyki wiary czy katechizacji niż ewangelizacji rozumianej oczywiście jako pierwsze przepowiadanie wiary /tak powszechnie odbiera się to pojęcie/. Tak rozumiana ewangelizacja powinna prowadzić do spotkania z Chrystusem reszta przyjdzie później!
Prawdę mówiąc nie myślałem aby te rzeczy rozróżniać, bo jakoś się tym dotąd nie zajmowałem. Nie mniej jednak, jeśli to rozróżnienie ( katechizacja, ewangelizacja ) nawet ma sens, to myślę że nie ma wielkiego grzechu aby za wczasu zacząć się zastanawiać nad tym co dalej. W każdym razie, z moich dotychczasowych doświadczeń ,,netowego krzyżowca" takie refleksje właśnie wynikają. Poza tym, bardzo często i chyba nie bez racji zarzuca się religijności Polaków, że zbudowana jest wyłącznie na uczuciach, czy przywiązaniu do tradycji i to jest jeszcze najlżejsze zarzuty. W dzisiejszych czasach to budowla na piasku.Widać to nawet po patologiach ciągle częstych jak to, że pani nawet należąca do rady parafialnej, której dzieci należą do Oazy po nocach zajmuje się wróżeniem z tarota, wieszanie podkówek obok krzyża nad drzwiami i podobne obrzydliwości
Oczywiście, nie wszystko jest takie straszne. Przez Katolika.pl przewinęła się ogromna ilość ludzi o całkiem niezłej formacji teologicznej, masa jesst tam dysput o tematyce bardzo poważnej, w której katolicy radzą sobie nieźle.
Ale coś trzeba robić. Kościół polski dość dobrze wykorzystuje medium, jakim jest internet ( nb z moich obserwacji wynika, że najpobożniejszą grupą zawodową są informatycy ), ale cóż robi się w realu ? Prasa katolicka, jest dość miałka. Owszem W drodze czy Miłujcie się mają dość wysoki poziom. Tylko mało tego.
Wszędzie jednak zaniedbuje się historię, co doskonale wykorzystują wrogowie Kościoła, a w historii cieńcy są nawet na prawdę dobrze uformowani wierni.
Najbardziej wpływowe media to TV i Radio. A to u nas wygląda dość cieńko. Radio Maryja jest medium z jednej strony trochę zbyt ambitnym, przeznaczonym raczej dla starszej wiekowo grupy społeczeństwa. Z drugiej chociaż liberalna nagonka jest grubo przesadzona a i samo radio ewoluuje. W każdym razie w ciąż polityka bierze górę nad ewangelizacją a i rzeczywiście ten post-NDcki margines dziadostwa choć sie zwęża wciąż jest.
Radio Plus jest katolickie chyba tylko z nazwy i stosunków własnościowych.
Adamie zgadzam sie z tym co napisałeś. Jednak poczynię uwagę co do sprawy oczywistej. Najpierw trzeba ludziom tego Chrystusa dać na nowo, bo większość nie wie co otrzymała na chrzcie. Później czynić to co napisałeś. Odpowiednia katechizacja jest jak najbardziej potrzebna. Oczywiście to jest tak jasne jak słońce... Jednak owa kolejnośc musi być zachowana, inaczej popełnimy kolejne błędy. Do tego trafnie nawiązywał o. Cholewiński, który wskazywał pewne błędy w nauczaniu. Konstatował, iż niekiedy nasze duszasterstwo polega na wskazywaniu kolejnych wymagań: "zrób to, zrób tamto" a nie nakierowuje na Ducha Świętogo, który jest źródłem naszej przemiany! Trzeba dać ludziom Boga, wówczas się zmienią.
No tak. Poczytałem sobie te wasze wątki o kerygmacie, i zaczynam już rozumieć gdzie tkwi róznica pomiędzy ewangelizacją a katechizacją.
Ale zastanawiam mnie kilka rzeczy.
Po pierwsze, dla kogo te kursy kerygmatyczne, Filip, Alfa etc. są ? Bo siłą chyba tam nikogo nie ciągniecie, więc chyba są tam katolicy i to nawet tacy, których formacja nie zakończyła się kilka dni po urodzeniu, gdy zostali ochrzczeni ... Przecież ateistów, buddystów, muzułman czy lawayowskich satanistów tam nie ciągniecie. Jeśli ktoś zdecyduje się w czymś takim wziąźć udział, to już chyba jest katolik i to wcale nie jakiś ,,niedzielny" .
Druga sprawa. Czy nie kończy się to trochę tak, że ktoś i owszem weźmie udział w takim kursie, ale co potem ? Czy nie jest to trochę jak rzucanie ziaren na drogę albo między ciernie ? (jak w przypowieści o siewcy ). Co jest z tymi ludźmi gdy już wrócą do domów ?
No, pisano że powinno się wstąpić do jakiejś wspólnoty, która będzie dalej pracowała nad delikwentem. Ale teraz pytam... w jaki sposób ? Czy w tych wspólnotach dzieje się coś na kształt właśnie katechizacji ? Czy istnieje jakaś ogólna strategia ewangelizacyjno-katechizacyjna ?
Tu jakoś przypomina mi się niegdysiejsza krytyka ruchów kościelnych idąca ze środowisk konserwatywnych właśnie. Niektórzy uważali to wręcz za niebezpieczne, a nwet zdarzało się, że organizacje typu Odnowa odrywały się od Kościoła tworząc sekty. W sumie, w tym co wyście pisali, w tym wątku o Kerygmacie ten problem również był poruszony. Pisano, że metody ewangelizacyjne są wzorowane na protestanckich, gorzej nawet, neoprotestanckich.
Mnie się wydaje, że jeśli te post-protestnackie metody mają być stosowane, to chyba należaloby jedynie przy tym ,,pierwszym kontakcie". Ale już później, w tej codziennej pracy większy nacisk położyć na katechizację.
No i wreszcie pytanie, którego pewnie nie uniknęlibyście gdyby przeczytał to jakiś ateista. Czy to nie ociera się trochę o manipulację właściwą sektom czy koranicznym szkółkom w Pakistanie ? Nie chcę urazić nikogo tym porównaniem, ale sądzę że wielu sobie nawet gorsze zadaje...
Po pierwsze, dla kogo te kursy kerygmatyczne, Filip, Alfa etc. są ? Bo siłą chyba tam nikogo nie ciągniecie, więc chyba są tam katolicy i to nawet tacy, których formacja nie zakończyła się kilka dni po urodzeniu, gdy zostali ochrzczeni ... Przecież ateistów, buddystów, muzułman czy lawayowskich satanistów tam nie ciągniecie. Jeśli ktoś zdecyduje się w czymś takim wziąźć udział, to już chyba jest katolik i to wcale nie jakiś ,,niedzielny" .
Siłą oczywiście nie Jednocześnie wypowiem się tylko na temat kursu "filip" ponieważ "Alfa" to odrębny temat. Jednocześnie nigdy go nie organizowałem. H. P. Flores, który stworzył kurs "Filip" jakby nadał temu odpowiedni kierunek: "idźcie i ewangelizujcie ochrzczonych". Tu masz część odpowiedzi na swoje pytanie. Teraz moje doświadczenie. Zapraszmy różne osoby. Cześć z nich to praktykujący katolicy. Pomimo, że jeest to pierwsze głoszenie, to staje się to dla nich jakąś pomocą duchową. Część z nich to tzw "niedzielni". Dla niektórych własnie te rekolekcje stały się przemianą, ponownym odnaleźieniem Chrystusa! Teza, iż przychodzą tam tylko ci bardziej zaangażowani raczej nie ma pokrycia w faktach.
Nie można też utożsamiać kerygmatu z kursami SNE - bo to trochę pomieszanie hierarchii Kerygmat w skrócie to kilka punktów, w których można zamknąć główne przesłanie Dobrej Nowiny.
To pewien szkielet nowego życia z Bogiem, jaki jest proponowany każdemu, kto chce. I tu właśnie miejsce dla buddystów itd. Ogłaszanie kolejnych punktów kerygmatu, pomoc w ich przeżyciu i zastosowaniu w życiu.
Ewangelizować czyli głosić mamy przede wszystkim w swoim życiu "codziennym", a kursy są jedynie jedną z możliwości.
Nie można też utożsamiać kerygmatu z kursami SNE - bo to trochę pomieszanie hierarchii Kerygmat w skrócie to kilka punktów, w których można zamknąć główne przesłanie Dobrej Nowiny.
To pewien szkielet nowego życia z Bogiem, jaki jest proponowany każdemu, kto chce. I tu właśnie miejsce dla buddystów itd. Ogłaszanie kolejnych punktów kerygmatu, pomoc w ich przeżyciu i zastosowaniu w życiu.
Ewangelizować czyli głosić mamy przede wszystkim w swoim życiu "codziennym", a kursy są jedynie jedną z możliwości.
Spoko tylko zapewne ten kerygmat, o którym rozmawiamy jest skierowany do ochrzczonych.....
Kerygmat do Dobra Nowina. A ona skierowana jest nie tylko do ochrzczonych, chociaż rzeczywiście J.Prado Flores mówi w swojej ksiażce "Idźcei i ewangelizujcie ochrzczonych". Więc to chyba nie kwestia kerygmatu, ale jego zastosowania. Inaczej będziesz rozmawiał z kimś, kto tak naprawdę po raz pierwszy nawiązuje relacjęz Bogiem, a inaczej z kimś, kto od Niego odszedł.
Kerygmat do Dobra Nowina. A ona skierowana jest nie tylko do ochrzczonych, chociaż rzeczywiście J.Prado Flores mówi w swojej ksiażce "Idźcei i ewangelizujcie ochrzczonych". Więc to chyba nie kwestia kerygmatu, ale jego zastosowania. Inaczej będziesz rozmawiał z kimś, kto tak naprawdę po raz pierwszy nawiązuje relacjęz Bogiem, a inaczej z kimś, kto od Niego odszedł.
Mimo wszystko osoby, z którymi rozmawiamy np. przysanek Woodstok wiedzą o co chodzi - nie jest im obca wiedza na temat Eucharystii, Kościoła itd...
Tak samo jak ludzie z Ewangelizacji na kursie "Paweł", ale nei w tym rzecz. Wedy jes tw sumei trudniej, chyba. Chociaż...
Najważniejsze wydaje mi sie, że ci ludzie owszem, mają podstawy wiedzy, ale brak im doświadczenia Boga. I wtedy celem ogłoszenia im kerygmatu bedzie stworzenie im takiej sytuacji, aby doświadczyli Zbawienia, i na tym bydowali swoje nowe życie, już bardziej świadomie, tak mi się wydaje ... Mogę się oczywiście mylić; kilkuletnie doświadczenie ewangelizatora to niestety strasznie mało... musiałoby być kilkadziesiąt