UmiĹscy
Czy zdarzyło się Wam kiedykolwiek modlić się słowami: "Panie, spraw, aby nikt nie powtórzył błędów mojego życia"? Ja zdanie to powtarzam dosyć często. Jestem młodą, szczęśliwą dwudziestolatką, która poważnie myśli o życiu i pragnie nade wszystko świętości jako ścisłej więzi z Bogiem. Ale nie wszystko od razu było takie przyjemne i dobre dla mojej duszy... Może po kolei?
Pochodzę z niewielkiej miejscowości na wschodzie Polski. Nie miałam łatwego życia. Dlatego bez obawy patrzę w oczy tym, którzy twierdzą, że życie z Chrystusem udaje się tylko, gdy nasze życie nie stwarza nam trudności i przeciwności. Przez 5 lat swego życia byłam molestowana seksualnie przez swego ojca. Ten, który powinien mnie kochać i chronić, skrzywdził mnie i zranił na całe życie. Od Pierwszej Komunii Świętej żyłam w całkowitej obojętności religijnej aż do skończenia 20. roku życia. Moja modlitwa, udział we Mszy Świętej wynikały najczęściej z przymusu postawionego mi przez moją rodzinę. Uważałam, że Bóg jest mi niepotrzebny, że to taki "zbędny luksus dla szczęśliwych". Nie rozumiałam wtedy, że jedyne szczęście i radość jest w Nim i przez Niego się rodzi. Żyłam tak jak chciałam - bez ograniczeń w postaci zakazów i nakazów wiary katolickiej. Kolejne zranienia emocjonalne i duchowe przyszły na mnie w okresie szkoły gimnazjalnej. Stałam się "kozłem ofiarnym" w środowisku rówieśniczym. Poznałam, co to znaczy paraliżujący lęk przed pójściem do szkoły. Powód takiego stanu wcale nie był głupi. Moje doświadczenia tamtych 3 lat da się streścić w słowach: byłam maltretowana psychicznie i dręczona fizycznie przez pseudo - kolegów. Tam do zranień dołączyły się pierwsze grzechy, które z czasem stały się grzechami nałogowymi tj. wulgarny język, kłamstwo, samogwałt. Byłam daleka od Boga, dlatego nigdy nie myślałam o przebaczeniu. Stawałam się podobieństwem ducha nienawiści, który najchętniej posłałby wszystkich prześladowców na nieziemskie tortury. Gdy przyjechałam na studia do stolicy, zetknęłam się po raz pierwszy z namacalną rzeczywistością szatana. Spotkałam na swej drodze zarówno osoby opętane, a także kapłanów egzorcystów. Zaczęłam interesować się tym tematem, choć w duchu drwiłam z tych "bajek". W swej pysze i oddaleniu od Boga zaczęłam bawić się z diabłem, by móc pokazać, że każdą więź można przerwać samemu, bez pomocy Chrystusa, w dowolnym momencie życia. Korzystając z usług sklepu magicznego nabyłam kilka małych drobiazgów. Były to materiały do autohipnozy, medytacji wschodniej, amulety m.in. okultystyczny Pierścień Atlantów. Przeszłam na kult osobowego Zła. To był najtrudniejszy okres mojego życia. Pan przyjął cierpienia, które Mu zadawałam, i nie zrezygnował z walki o mnie. Gdy się opamiętałam i postanowiłam zerwać z tym wszystkim, nagle okazało się, że nie jest to takie łatwe. Miałam ogromne problemy z modlitwą, niechęć do Boga i nienawiść do ludzi. Próbowałam z tym walczyć, ale nie udawało mi się i ciągle trwałam w swoim osobistym bagnie. Tylko Jezus, który umarł i zmartwychwstał dla naszego zbawienia, jest w stanie wyciągnąć nas z najbardziej potwornego stanu ducha. Człowiek sam nic nie osiągnie. Gdy oglądałam się wstecz w swe życie, ogarniało mnie przerażenie i irracjonalny lęk. Myślałam, że Pan nigdy nie przebaczy mi tego, co uczyniłam złego, że to jest rzeczą nie do odpuszczenia. Nasuwały mi się straszne myśli, że jestem już za życia potępiona, że do końca egzystować będę jak roślinka zdana na łaskę i niełaskę innych ludzi. Choć nigdy nie miałam problemów psychicznych, zaczęłam odczuwać straszną nienawiść do siebie wyrażaną poprzez autoagresję oraz raniłam wszystkich ludzi dookoła złym słowem i gestem. Duch Święty nieustannie kierował mnie tak, bym wreszcie przyjęła wezwanie do nawrócenia i porzuciła wszelki grzech. Stało się to dopiero 20 lipca 2009 r. na charyzmatycznej Mszy Świętej w Niepokalanowie z udziałem o. Jamesa Manjackala. Wtedy po raz pierwszy ze skruchą w sercu wyznałam Panu, że chcę do Niego należeć, że oddaję Mu całe życie i mój grzech. Wkrótce potem Duch Święty naprowadził mnie na ruch Odnowy.
Zaczęło się od piosenek zespołu "Mocni w Duchu". To oni uczyli mnie modlitwy, radości, spontanicznego uwielbienia Pana. Gdy nachodziły mnie trudności duchowe i lęki, wtedy włączałam sobie odpowiednią piosenkę i śpiewałam razem z nimi. Wspólnie z zespołem zapragnęłam zamieszkać z Maryją, śpiewać Panu z całych sił, pozwolić się odnaleźć Jezusowi czy prosić, by Duch Boży ogarnął nas Swą modlitwą. Oni byli dla mnie pierwszymi przewodnikami po drodze wiary, miłości i ufności. Dlatego zdecydowałam się na bardzo radykalny krok w moim życiu. Ja, która nigdy się szczerze nie modliłam, nie umiałam pobożnie uczestniczyć w Eucharystii, nie kochałam Pana ani drugiego człowieka, zaczęłam Seminarium Odnowy Życia w Duchu Świętym. Ciągle towarzyszyły mi obawy, że sobie nie poradzę, że trzeba tu dużo czytać, modlić się, pragnąć żyć z Bogiem. Jednak podjęłam ryzyko wiary i tak odbyłam całe seminarium. Dużo się w tym czasie zmieniło we mnie i w mojej codzienności. Modlitwa nie sprawia mi już większych trudności - kocham Pana, chcę Go uwielbiać i ufać Mu pomimo wszystko. Odkryłam, że Boży Duch czyni także nieogarnione dobro w relacjach międzyludzkich, które dziś tworzę od nowa lub naprawiam z błędów. Przebaczyłam z serca ojcu i wszystkim, którzy mnie skrzywdzili. Potrafię się dzisiaj za nich modlić i powierzać ich w ręce Boga, który jest pełnią Sprawiedliwości i pełnią Miłosierdzia. Dziś przynależę także do jednej z warszawskich grup Odnowy w Duchu Świętym.
Pan całkowicie odmienił moje serce, gdy poddałam się łasce przebaczenia i pojednania w sakramencie spowiedzi z całego życia. Uwolnił mnie od ducha nienawiści i ducha lęku. Uczynił też prawdziwy cud podczas modlitwy o uzdrowienie wewnętrzne, jakiej poddałam się na pierwszej sesji w Łodzi. Przebaczyłam samej sobie błędy przeszłości i przestałam oglądać się wstecz. Odrzuciłam zdecydowanie wszelkie podszepty złego ducha i całkowicie zaufałam Chrystusowi. Zawierzyłam się Matce Bożej i w Jej Niepokalanym Sercu złożyłam całe moje życie. Niech Ta, która nazwana została Oblubienicą Ducha Świętego, pełna łaski Córka Nazaretu, uprosi mi łaskę życia w świętości i w posłuszeństwie woli mego Pana. Dziś idę małymi kroczkami do Pana. Choć upadam, nie lękam się niczego, bo wiem, że On Swą miłością mnie podniesie. Jego Krew uczyniła mnie bielszą niż śnieg. Pan pokazał mi także, że był przy mnie w każdej chwili mego życia, szczególnie wtedy, gdy cierpiałam od ludzi i od diabła. On był dla mnie Ojcem i przytulał mnie do serca, gdy zabrakło mi czułości ziemskiego taty. Uchronił mnie przed wieloma ciosami, które mogłyby mnie zabić. Znaną sobie drogą prowadził mnie do spotkania z Sobą. Dziś krzyczę z radości: "Jezus żyje!". To nie jest żaden slogan ani utarte hasło. Jezus naprawdę działa! Jeżeli po przeczytaniu moich słów - bolesnej historii mego życia i pięknej historii miłości Boga, który ocalił mnie, gdy po ludzku wszystko już było stracone - dalej wątpisz w Chrystusa, spróbuj sam. Powiedz tak jak ja: "Pan mój i Bóg mój" i oddaj się cały w Jego dłonie. Pozwól Mu przemieniać swoje życie i okoliczności, w których przyszło ci żyć, a zobaczysz, że On ma moc uzdrawiać cię i uwalniać. Skoro Zbawiciel przemienił moje przegrane życie i wzbudził pragnienie chodzenia w Duchu, to będzie działał także w twej historii. On jest Bogiem rzeczy niemożliwych!
Przebaczyłam samej sobie błędy przeszłości i przestałam oglądać się wstecz. Odrzuciłam zdecydowanie wszelkie podszepty złego ducha i całkowicie zaufałam Chrystusowi. Zawierzyłam się Matce Bożej i w Jej Niepokalanym Sercu złożyłam całe moje życie.
Fragment jak z kiepskiego raportu. Całość w stylu "mam to już odfajkowane".
AMEN Aniu! Bogu niech będą dzięki za dar Twojego życia i nawrócenia!
heysel, czy Ty nigdy nie doświadczyłeś prawdziwej wiary ??
Kiepski raport To moje życie i doświadczenia, a nie relacja prasowa.
Nigdzie nie napisałam, że "mam to odfajkowane". Teraz toczy się największa bitwa mojego życia - o to, by pozostać wierną Chrystusowi i Jego Miłości. Bo każdy dzień to walka o siebie, o miłość, o wiarę i zaufanie pokładane w Bogu. Świadectwem pokazuję, jak Bóg przyciąga mnie do siebie, jak walczy o mnie. Wreszcie, daje mi poznać Swoją miłość i miłosierdzie, daje mi odkryć "kurtynę nieba", by spotkać się z Ojcem. Czyni cuda w moim życiu, bym umiała na nowo Go odnaleźć i na nowo zapragnąć. Jednak wszystkie te doświadczenia przygotowują do codziennego, żmudnego potwierdzenia swoim życiem - słowem, myślą, gestem - że chcę być nadal blisko Niego.
Bóg uczy mnie miłować poprzez to, że On pierwszy wyszedł do mnie ze Swoją Miłością.
Aniu, spokojnie .
Heysel - komentarz nie na miejscu. To czyjeś życie i czyjś odbiór, uszanuj to.
My dziękujemy Aniu za Twoje świadectwo, na tym się skup
Heysel - komentarz nie na miejscu. To czyjeś życie i czyjś odbiór, uszanuj to.
No mi też jest przykro, że do kółka wzajemnej adoracji nie należę.
Właśnie brzmienie jest takie jakbyś swoje nawrócenie mówiąc właśnie tak brzydko "odfajkowała". W to co teraz dopisałaś, jestem w stanie uwierzyć.
Nawrócenie jest momentem - decyzją rozumu i woli, że nie chcę mieć żadnych innych bóstw (łącznie z bóstwami materializmu) w swoim życiu, oprócz jedynego Boga. Więc jeżeli chodzi o ten moment, faktycznie mam go już za sobą. Więc nie rozumiem, w czym rzecz?
Chcę tylko zwrócić uwagę na to, że ja nie potrzebuję Twojej wiary w to, co piszę. Uwierzysz czy nie - Twoja sprawa. Świadectwo zawsze ma u mnie tę samą formę. Kto szuka Boga, znajduje Go. - potwierdzam to swoim życiem. Ma ono skierować uwagę innych na Tego, który mocen jest wszystkiego dokonać i wyciągnąć nawet z największego bagna.
Sory że się wstrzelę w waszą dyskusję, ale
Sant - masz rację
Metanoia, ciągła zmiana myślenia... Przemienianie siebie przez odnawianie umysłu.
Myślę, że odmienność naszego rozumienia wynika po prostu z nieuzgodnienia znaczenia słowa "nawrócenie". Ania mówi, że ten pierwszy moment nawrócenia ma za sobą. Ja też pamiętam ten moment, to był konkretny dzień, konkretna chwila, pierwsza decyzja - mimo, że Pan mnie przygotowywał do tego od dłuższego czasu. Ale pierwszy moment nawrócenia to dopiero początek. Przed nami całe życie ustawicznego nawracania się Nigdy nie zabraknie nam "materiału" do pracy nad sobą.
Sant i Omyk, zgadzam się z Wami w zupełności Tylko pozornie jesteśmy w sprzeczności
Może źle to ujęłam, ale odróżniam moment nawrócenia tj. decyzji o tym, że Jezus jest moim Panem od nawrócenia jako metanoi. Jednak uważam za niezwykle ważny moment decyzji. Bowiem jeżeli nasza motywacja nie będzie wystarczająco silna, a doświadczenie Bożej Miłości mocne, nie wytrwamy. Jeżeli zabraknie nam łaski na początku drogi, to nie wytrwamy.
Sant, gratuluję Ci Trzeba mieć dużo pokory, by przyznać, że potrzebuje się nawrócenia.
Chcę tylko zwrócić uwagę na to, że ja nie potrzebuję Twojej wiary w to, co piszę.
Gdzieś stwierdziłem, że jej potrzebujesz ? Jeśli tak to mi pokaż gdzie, jeśli Ci się tylko wydaje to daruj sobie takie śmieciowe uwagi.
Szatan zawsze próbuje wtrącić swoje trzy grosze tam, gdzie dzieje się dobro...
Szatan
Dziękuję za uznanie, ale nigdy nawet nie śmiałem porównywać się w swej złośliwości do Charnela.
Heysel spokojnie- Ania napisała, że szatan zawsze miesza, również między wami i stąd nieporozumienie.
To juz wszedzie trzeba mieszac tego nieszczesnego szatana ?
Nie bądź taki zasadniczy.
Kryptoszatanista !
Kryptoszatanista !
UUUUUUUUUUUUUuuuuuuuuuuuuuuuuu - pójdź dziecie do piekła - tam cie smazyć każę.
Szanowni Panowie , temat dotyczy świadectwa Ani , jeżeli pragniecie sobie robić na złość to proszę na priva.
Szanowni Panowie , temat dotyczy świadectwa Ani , jeżeli pragniecie sobie robić na złość to proszę na priva.
Aleks, przycież nie prawimy sobie złośliwości. To żarty- ale fakt że tu jest poważny temat- niestety w dyskusjach nie uniknie się miniofftopków.
Wracamy do tematu:
Czy to na pewno forum katolickie? Czy też czasami tracicie panowanie nad luźną pogawędką?
Taka dyskusja o szatanie mocno mnie zniesmaczyła...
Aniu - gdzie ty widzisz jakś dyskusję o szatanie? Masz w podpisie - "uśmięchnięta"- a tak serio traktujesz żarcik? I czemu wątpisz w katolickość forum?
Taka dyskusja o szatanie mocno mnie zniesmaczyła...
To Ty zaczelas ...
[ Dodano: Pią 08 Sty, 2010 16:38 ]
heysel, niezależnie od tego jak wyglądało wcześniej twoje życie, czego w nim doświadczyłeś- Jezus ma dla ciebie Dobrą Nowinę.
Aniu, życzę wytrwania w wierze. Dziękuje za świadectwo. Chwała Panu!
Sant, ja miałam kiedyś bardzo złe doświadczenia z szatanem. Nie będę o nich opowiadać, bo to leży w kwestii tajemnicy spowiedzi. Ale dlatego NIGDY żartów "diabolicznych" nie potraktuję z przymrużeniem oka...
To Ty zaczelas ...
Ania tylko wyraziła swoje zdanie na temat niepotrzebnych żartów w poważnym temacie. Oczywiście nawet z szatana pożartować można. Jednak nie zawsze i nie w każdym miejscu. Tutaj widać Ania mogła poczuć sie dotknięta takim żartem, takimi wypowiedziami.
Ania tylko (...)
Jestem pewien, ze Ania jest na tyle dorosla, ze nie potrzebuje watpliwej jakosci adwokata w Twojej osobie.
[ Dodano: Sob 09 Sty, 2010 12:43 ]
Jestem pewien, ze Ania jest na tyle dorosla, ze nie potrzebuje watpliwej jakosci adwokata w Twojej osobie.
Każdy ma prawo wyrazić swoje zdanie.
Jestem na tyle dorosła i rozsądna, że nie potrzebuję rozmów "poniżej poziomu".
Fakt, jak sie pojawia argument pt. "ponizej poziomu" to rzeczywiscie w tym momencie jest ponizej dna.
Panie i panowie, dwa wdechy, trzy wydechy - i wracamy do tematu, tak?
Dziękuję....
Chwała Panu