UmiĹscy
Myślę, że na tym forum jest więcej młodych ludzi, uczących się, studiujących, pracujących, którzy nie założyli jeszcze własnej rodziny czy też nie wstąpili do zakonu;
jednym słowem cały przekrój tych, co mają MARZENIA.
Zapraszam serdecznie do dyskusji.
Hmm... może nie marzenia a cele - być jak najbardziej świadomym i niezależnym, odnaleźć swoje miejsce w życiu i realizować się w tym co lubię.
Ja już dawno przestałam mieć marzenia. Zdrowiej jest się nie łudzić Zresztą... ja czuję się już stara.
A ja już mężatka, ale nadal duchem przynajmniej bardzo młoda - metrykalnie nie jest źle
Marzę o tym, żeby zawsze umieć uśmiechać się mimo bólu i choroby, zawsze umieć znaleźć czas dla bliskich i potrzebujących wsparcia bez szkody dla swoich obowiązków i planów, nauczyć się jeszcze 3 języków obcych - być kiedyś dobrą mamą a żoną teraz
aga, jak można przestać marzyć?! Bo, że czujesz się stara (26 hm!!!) to się nie dziwię, masz powód, taaaaki wiek !!!
Ja mężata, dzieciata, a mam tyle marzeń, że ho, ho. Byle były w relacji z Panem Bogiem, byle zawsze On mi doradzał, miłował, tulił, a ja odwzajemniam Mu się tym samym, tzn. mam taki zamiar, chcę Mu się odwzajemnić też miłością, ale czy potrafię?
Kiedyś marzyłam dobrze wyjść za mąż, mieć zdrowe dzieci, mieć dobrą pracę, dobrego
męża, ułożone jako tako życie.
Wiele z tych rzeczy pozostaje nadal w sferze marzeń. W końcu życie jest dość długie.
a już dawno przestałam mieć marzenia. Zdrowiej jest się nie łudzić Zresztą...
I słusznie - po co pogrążać się w marzeniach skoro są tylko iluzjami. Lepiej działać
A wiek - no wybacz ale jesteś młodą, piękną (avatar) kobietą która musiała za dużo siedzieć na słońcu, że wypisuje takie głupoty Pfff - stara - ale powiedziałaś...
więcej młodych ludzi [...], którzy nie założyli jeszcze własnej rodziny czy też nie wstąpili do zakonu
ja jestem już stosunkowo stary, więc moje marzenie wyda się wam pewnie śmieszne marzę o tym, żeby się wreszcie zakochać ze wzajemnością i odpłynąć z ukochaną na "głębokie wody miłości"
ja jestem już stosunkowo stary, więc moje marzenie wyda się wam pewnie śmieszne marzę o tym, żeby się wreszcie zakochać ze wzajemnością i odpłynąć z ukochaną na "głębokie wody miłości"
M. Ink. żadne marzenia nie sa smieszne a Twoje jak najbardziej realne, miłośc nie zna wieku
Przykładem moga być moi rodzice. tata wychaczył moją mamę będąc mniej więcej w Twoim wieku,może nawet nieco starszy od Ciebie, moja mama wtedy miała 19 lat. Wiem - różnica wieku spora, ale miłość jeszcze większa swoja drogą moja mama wtedy ( poznali się na pielgrzymce ) rozglądała sie za Urszulankami
M. Ink - idź na pielgrzymkę
M. Ink - idź na pielgrzymkę
byłem kilka razy, nie pomogło
Nie mam marzeń - to zwykłe oszukiwanie siebie, pewnie po to żeby zachować ułudę wartości własnego "ja". Taki mechanizm obronny gdy nie możesz czegoś osiągnąć, zaczynasz topić się własnych iluzjach.
Marzenia nie polegają na topieniu się w swoich iluzjach, tylko na umiejętności wyznaczenia sobie wysokiej poprzeczki, celu, do którego się dąży.
Oczywiście, że mam marzenia Wszystkie realne. Nie łatwe do zrealizowania, ale jak najbardziej realne.
wyznaczenia sobie wysokiej poprzeczki
O ile masz możliwość jej osiągnięcia w przeciwnym wypadku to karmienie siebie fałszem.
Marzenia nie polegają na topieniu się w swoich iluzjach, tylko na umiejętności wyznaczenia sobie wysokiej poprzeczki, celu, do którego się dąży.
Oczywiście, że mam marzenia Wszystkie realne.
Ale jak ktoś ma marzenia - nieralne, to polegaja one wówczas na "topieniu sie we własnych iluzjach". Nie mówie tutaj o marzeniach trudnych do zrealizowania, ale po prostu nierealnych.
Jedno z moich marzeń, z dzieciństwa które jakoś mocno we mnie tkwi, to zostanie wiolonczelistką, pójście na akademię muzyczną, kształtowanie sie w tym kierunku. Swoja przyszłość bardzo mocno z tym wiązałam bo muzyka była/jest moja pasją.
A moje marzenie na dzisiaj?żeby wyniki tego nieszczęsnego angielskiego i matmy były dobre
moje marzenie wyda się wam pewnie śmieszne marzę o tym, żeby się wreszcie zakochać ze wzajemnością i odpłynąć z ukochaną na "głębokie wody miłości"
wyda nam się właśnie nie śmieszne! Takie cudowne marzenie, tylko trochę spacerów, pielgrzymek i..a może pośpiewać byś zechciał? W niejednym chórze jest fajny materiał obu płci, ale bez żartów.
Dobrze się rozejrzyj wokół i kto wie?
wyda nam się właśnie nie śmieszne! Takie cudowne marzenie, tylko trochę spacerów, pielgrzymek i..a może pośpiewać byś zechciał? W niejednym chórze jest fajny materiał obu płci, ale bez żartów.
Dobrze się rozejrzyj wokół i kto wie?
dzięki za ciepłe słowa, Nicol@, ale... co za pech... właśnie dzisiaj dostałem kosza od pewnej dziewczyny z chóru ...
zbiegi okoliczności bywają okropne
Swoja przyszłość bardzo mocno z tym wiązałam
Czyli już nie dążysz do tego celu?
Nie To marzenie musiałam włożyć do szuflady " marzenia nie do zrealizowania"
Razen, dzięki za miłe słowa
Razen zauważyłam, że ty jesteś realistą, może tak: REALISTA.
Nie zawsze marzenia są senne, uwierz w to, a może ubierz różowe okulary.
Może i jestem realistą - może, wole się nie określać.
Chodziło mi o to by podzielić "marzenia" na faktyczne marzenia i cele - tak aby wzbogacić i sprecyzować przyszłe posty. Bo np: o ile mam swoje cele to także czasem marzę o czymś (mimo iż jest to tylko iluzja... mmm ale jaka słodka) co chciałbym by się wydarzyło.
Tematycznie przypomniała mi się ta Piosenka
No i mam cię Razen.
Wreszcie się przyznałeś, że jednak masz malutkie marzenia.
Marzenia są jakby drogą do celów, jakie się chce osiągnąć. Choćby bez odrobinki iluzji nie da się żyć przeciętnemu człowiekowi.
Bo marzenia są motorem do działania, tak myślę.
Bardzo mi się spodobała piosenka, tylko była fonia bez wizji ale super.
Mnie przypomniał się "Dżem", bardzo lubię ten zespół, kiedyś i ten teraźniejszy. Może w ramach wdzięczności zaproponuję ci do wysłuchania
tę piosenkę
A kto powiedział, że podział na realne cele i nierealne marzenia jest właściwy? Ja uważam, że marzeniami są cele mniej lub bardziej odległe, ale realne. To, co nierealne, nigdy nie jest celem.
No i mam cię Razen.
Wreszcie się przyznałeś, że jednak masz malutkie marzenia.
Ciężko jest się ich zupełnie wyzbyć - czasem są zbyt natarczywe jak na moje możliwości.
Cieszę się, że spodobała Ci się piosenka.
Ten kawałek Dżemu także jest super - nawet mam na dysku fajną wersję tego kawałka wykonaną przez Muńka Staszczyka i Habakuka (Brodi).
Moim zdaniem zupełnie co innego
W Twoim odczuciu marzenia są z gruntu nierealnym bleblaniem. W moim odczuciu marzenia są cenne, pomagają osiągnąć cel, na który byśmy się nie szarpnęli bez nich, a który jest dla nas mimo wszystko osiągalny. Mojemu punktowi widzenia smaczku dodaje obietnica Jezusa: nie ma nic niemożliwego dla tego, który wierzy Po prostu wszystko mogę w Tym, Który mnie umacnia. I nie chodzi o jakieś bezsensowne bujanie w obłokach, ale o szukanie Bożej woli, która mnie swoim pięknem przerasta, ale która zawsze jest możliwa do zrealizowania. To trochę jakbyś usłyszał: 'zbuduj mi pałac', po czym dostał w prezencie talent, wszelkie potrzebne narzędzia, fundusze i ekipę osób, które są w stanie wykonać wszelkie projekty. Moim największym marzeniem jest to, żeby Jezus przyznał się do mnie i mojego życia przed Ojcem w niebie. Żeby przyjął mnie z pełną radością. To marzenie jest całkowicie realne. Ogrom pracy przede mną, ale jeżeli to miałoby się nie spełnić, to wszystko, co piękne na tym świecie nagle straciłoby swoje znaczenie. Życie nie miałoby sensu.
Mam jeszcze drugie marzenie, takie prawie ex-equo... Ale to prywatna sprawa, Jezus wie.
A oprócz tego sporo jest takich po prostu zwykłych marzeń
W moim odczuciu marzenia są cenne, pomagają osiągnąć cel
Ponieważ musiałam przestać marzyć o rzeczach nierealnych, więc marzę jedynie, żeby moje życie było jako tako znośne i żebym nie musiała żyć na siłę. Dzisiaj największym moim marzeniem jest to, żeby nigdy nie wrócić do mojego rodzinnego domu, żeby znaleźć pracę jak najdalej od tego miejsca i zamieszkać w dużym mieście.
A ja tu się całkowicie zgadzam z Razem. W zasadzie, to chciałem napisać coś dokładnie takiego samego
Czym innym są cele, czym innym marzenia (jak zwał, tak zwał, można też inaczej nazwać te kategorie).
Cele - to coś, do czego się dąży. Coś, co jest osiągalne, co można, co się da. Mogą być odległe, mogą być ekstremalnie trudne - ale spełnialne.
Marzenia - to coś, czego osiągnięcie jest niemożliwe bądź raczej niemożliwe. To coś, w kierunku czego, z racji nierealności, nawet nie podejmujemy działań.
Przykładowo: celem może być zostanie sławną gwiazdą rocka (trudne do spełnienia, ale realne). Marzeniem - zaśpiewanie razem z Elvisem (cóż, trudno zaśpiewać z nieboszczykiem).
Przykładowo, kiedyś moim wielkim marzeniem był pilotaż wojskowy (ujj, dawno to już było). Niestety, tylko marzeniem, bo mam wrodzoną wadę serca (dla zdrowia zwykłego człowieka niegroźna, dla pilota z ogromnymi przeciążeniami - zabójcza).
Inna sprawa, że granica między celami a marzeniami jest często płynna. Coś, co wydawało się nierealne 10 lat temu, teraz może przejść ze sfery marzeń do sfery celów (zmieniają się np warunki, i rzecz staje się całkowicie możliwa).
Ponieważ musiałam przestać marzyć o rzeczach nierealnych, więc marzę jedynie, żeby moje życie było jako tako znośne i żebym nie musiała żyć na siłę
Aga, nie bardzo cię rozumiem: "żyć na siłę", co to znaczy?
Wiem, że nikt z nas nie prosił się na świat, jednakże ten argument (bardzo dziwny) nie może być argumentem na lubienie lub NIE życia.
Pojawiliśmy się tu i mamy tu zostać dopóki Bóg nie zechce nas stąd wziąć.
Młodość predestynuje nas do łapania z życia wszystkiego co się "pojawia" po drodze, ale my jako ludzie wolnej woli musimy potrafić wybrać, czy to jest dobre, czy złe. Musimy osądzić subiektywnie, musimy stać się takim sądem dla samych ciebie. Czyli już w młodym wieku musimy umieć odróżnić co jest dobre dla nas, a co złe. Ja tego Aga nie piszę, żeby ci coś wytłumaczyć lub moralizować (nie daj Boże). Taka mnie naszła refleksja po odczytaniu twoich słów.
A ja tu się całkowicie zgadzam z Razem. W zasadzie, to chciałem napisać coś dokładnie takiego samego
Razenem ale to nic
nie ma osobowego Boga - Ojca który z nieba spełnia nasze życzenia za naszą wiarę i ograniczenia poczułem się samotny
Czyli coś za coś, tak?
Jeżeli raz i drugi Bóg nie spełnił twoich życzeń (oczekiwań), ty po prostu uznałeś że tego Boga nie chcesz i już.
Razenem ale to nic
Ups, sorry, pisałem na szybko, stąd pomyłka. Razenem oczywiście
Czyli coś za coś, tak?
Jeżeli raz i drugi Bóg nie spełnił twoich życzeń (oczekiwań), ty po prostu uznałeś że tego Boga nie chcesz i już.
To nie było do końca tak - wcale nie chodziło tu o życzenia - ba zazwyczaj dostawałem "od Niego" to co chciałem - nic się nie zmieniło a może i jest nawet lepiej pod tym względem.
Aga, nie bardzo cię rozumiem: "żyć na siłę", co to znaczy?
To znaczy, że trzeba samemu doświadczyć neurotycznej przerażającej pustki i życia na siłę, żeby móc to zrozumieć.
A co do marzeń to owszem, jest ich kilka, a właściwie nie są to marzenia, tylko realne cele, do których dążę i wierzę, że się zrealizują.
marzę o tym, żeby się wreszcie zakochać ze wzajemnością i odpłynąć z ukochaną na "głębokie wody miłości"
Nie wiem czy dobrze robię pisząc tego posta, nie wiem też czy jesteś osobą do której powinnam go skierować ale to zdanie co jakiś czas do mnie
powraca i myślę że warto spróbować.
M. Ink. *, desperacja nie pomaga
tylko realne cele, do których dążę i wierzę, że się zrealizują.
Jak bardzo ci życzę powodzenia !
Nicol@
Z większością tego, co piszesz, jak i z ogólną myślą się zgadzam, jednak widzę kilka, drobnych bo drobnych, ale "ale":
Ponadto musi mieć zdrowe zasady, na których buduje marzenia.
Ja bym akurat tutaj dyskutował. Bo cóż to są "zdrowe zasady"? Zasady wytwarzamy my sami, na bazie obecnej kultury. Różne kultury=różne zasady. Stąd bym był ostrożny w mówieniu o "zdrowych zasadach" - bo jest to pojęcie bardzo relatywne, a nie uniwersalne.
Moim zdaniem budowanie zbyt nierealnych marzeń może prowadzić do frustracji z powodu ich niespełnienia.
I tu, moim zdaniem, bardzo ważne jest rozróżnienie marzeń od celów (lub, jak kto woli, marzeń realnych od marzeń nierealnych). Ważne, by cały czas pamiętać, jakie ma się faktyczne, rzeczywiste, możliwe do osiągnięcia cele, a jakie zupełnie nierealne, zupełnie oderwane od rzeczywistości marzenia. I umieć je rozgraniczyć, odróżnić, a co za tym idzie, podchodzić do nich w różny sposób.