UmiĹscy
Ten tekst umieściłam już wcześnie na wiosnę br w kilku miejscach w internecie Podzieliłam się nim na spotkaniu naszej wspólnoty, ale uwważam że i tu gdzie publikuję teksty i moje wierze powinno się znaleść. Jest nadal aktualne, chociaż teraz trudniej mi jest ,bo Bóg pozwala mi na większą swobodę mniej mi pomaga,a więcej wymaga To jest dla mnie trudniejsze, ale czuję się jak całkiem spore dziecko ,które musi wiedzieć co jest dobre a co złe a i tak w chwilach naprawdę ciężkich i tak pozostają mi ramiona Ojca.
To, co opowiem, czekało ponad rok, abym to upubliczniła. W konfesjonale oczywiście pełna rozpaczy wyznałam Księdzu i przepraszałam Pana Boga za to, co się działo złego w moim życiu, wysłałam również list do księdza Odera, ale nawet nie wiem czy doszedł.
Chciałabym podzielić tym może dziwnym świadectwem jak bardzo JCH pokochał naszego, JPII, aby i inni zastanowili się nad swym życiem i zawierzyli, jak ja je Panu Bogu- niedługo św. Miłosierdzia Bożego i jestem pewna tego, że Bóg oczekuje ode mnie tego świadectwa swego miłosierdzia i miłości do każdego z nas. To ten sam Duch ś natchnął obecnego Papieża do napisania,że „Bóg jest miłością”
- To świadectwo przysporzy mi na pewno wiele bólu, bo jest niesamowite i bardzo trudne, a choć dziś kocham Boga ponad swoje życie to muszę się przyznać, że do moich 45 urodzin tego Boga było tak mało w moim życiu stąd brały się moje wszystkie upadki i klęski: jako człowieka,dziewczyny, następnie żony i matki-, jeśli nawet wierzyłam to zapominałam o Bogu wykluczałam go ze swojego życia.. Wiem jak niektórzy bogobojni od kołyski mogą o mnie pomyśleć, ale nie zależy mi na niczym i na nikim, tylko na Jezusie Chrystusie- nie wszystko potrafię uczynić, co Pan Bóg ode mnie oczekuje, czasem gubię się lub nie mam śmiałości tego uczynić- niech mi Pan Bóg wybaczy, jeśli coś mi teraz nie wyszło mimo całej miłości, którą go darze.
W zeszłym roku obchodziłam w święta Wielkanocy 20 rocznicę ślubu (28III, ślub kościelny 7 IV) 28III po domowej awanturze trafiłam na ławeczkę (taki niby przystanek autobusowy opodal swojego domu, z którego nie odchodzą i nigdy nie odchodziły autobusy MZT, a od tamtych wydarzeń określam ją jako przystanek do Pana Boga), byłam załamana. Zrobiłam pokaźny rachunek sumienia, że nic mi w życiu nie wychodzi- nie mam siły do pracy, wychowywałam tylko dzieci i to źle skoro nikt z nich nie chce mi pomóc, nie mam przyjaciół, ani znajomych, każdy ma mnie dosyć. Własny mąż wyprosił mnie z domu po20 latach, bo jestem do niczego. Czułam się najnieszczęśliwsza z ludzi mijali mnie ludzie idący do kościoła i z kościoła, a ja tkwiłam na ławce i żałowałam swojego nędznego życia.. Po głowie zaczęły mi krążyć różne myśli- miałam chore nerki, więc wymyśliłam, że jak jeszcze trochę posiedzę na tej ławce to przeziębię się dostanę sepsy jak moje pierworodne dziecko i umrę. Widziałam nawet jak puchnę, jak mi staje serce, jak powoli umieram. Widziałam swoje ręce, których nie mogłam poznać tak były napuchnięte( jak później się okazało nie tylko z powodu opuchnięcia nie poznawałam tych rąk)Nagle wyobraziłam sobie, co będą przeżywać moi bliscy- szczególnie mój wówczas 3 letni synek i przerażona uciekłam z tej ławeczki. Biegłam,biegłam w stronę kościoła, ale czułam się tak marnie i tak nie godnie, że nawet nie wstąpiłam do kościoła.. Gdy wróciłam do domu trafiłam, akurat na moment tego niemego błogosławieństwa JPII ja odczytałam je nie jak błogosławieństwo, ale jakby ktoś mi zaczął wygrażać, ;co ty dziewczyno chciałaś zrobić-płakałam i żałowałam tych moich niemal samobójczych myśli. Dostałam temperatury i myślałam,ze się doigrałam (:ciągle latałam do łazienki czułam się bardzo źle) 31 III kończyłam 45 rok życia, a Papież zaczął odchodzić- pamiętam piątek, gdy dowiedziałam się, co się dzieje i na co choruje- ryczałam jak bóbr, pół przytomna czułam jakbym sama ściągnęłam na niego to nieszczęście-to przeze mnie on teraz cierpi. Chociaż rozsądek mówił mi, ze to nie możliwe, ale serce szeptało coś innego. Fizycznie lepiej się czułam, nie miałam temperatury rzadziej biegałam do łazienki, ale ta dusza wydawała mi się przeklęta (Chciałam wszystko zmienić w swoim życiu- pragnęłam wyprostować wszystko w moim życiu Niestety nie wszystko od razu mogłam zmienić, ale te przemiany ciągle dokonywają się i nie tylko w moim życiu, ale i w życiu moich najbliższych)
Następnego dnia,gdy JPII odszedł nawet nie zauważyłam, że zegarek,który od paru miesięcy stoi wskazuje 9.37 To ja popsułam ten zegarek chcąc, go naprawić na wiele dni przed tym wydarzeniem. Zauważyłam ten fakt dopiero w dniu pogrzebu, gdy o tej godzinie mieliśmy zgasić światła w domu. Udekorowaliśmy nasz balkon z okazji pogrzebu w dniu 7IV tulipanami, które otrzymałam na 20 rocznicę ślubu &#; były żółte i w ilości takiej jak na mojej pasteli namalowanej przed laty i wiszącej do II 2005 w dużym pokoju- później na miejsce jej trafiło zdjęcie mojej rodziny (na centralnym miejscu tego zdjęcia jest mój najmłodszy synek)Na szybie przykleiłam wycięty profil JPII i jak to później wieczorem się okazało tak, że jego wizerunek, jego cień jakby czuwał nad moją rodziną na wspomnianym zdjęciu. To trwało do końca maja- do chwili chrzcin mojego synka ; na miejscu tego cienia wisi obrazek JPII z różańcem w śród brzóz. Trudno opisywać, co zdarzyło się zdarza w naszym domu od tych chwil ; wszystko emanuje i zmienia się na lepsze Nauczyłam się modlić &;poznałam, co to różaniec i koronka, związałam się z przyjaciółmi Miłosierdzia Bożego- Słyszałam nawet chyba śmiech, taki dobrotliwy, gdy na pustym przystanku po raz pierwszy publicznie podczas ulewy wyjęłam różaniec i próbowałam, go odmówić- nikogo innego nie było( tylko za mną wielka fotografia JPII,którą zauważyłam dopiero szukając wzrokiem, kto tak się ze mnie podśmiewa.)
I tak dzień po dniu zrozumiałam te wszystkie znaki jakby Jezus chciał pokazać, że te nasze grzechy uczynione nawet dziś przysporzyły mu męki jemu niewinnemu i sprawiedliwemu Te znaki poprzez JPII sprawiły to,że nie wyobrażam sobie życia bez Chrystusa, bez komunii św. i modlitwy. W naszym parafialnym Kościele grób Pański zdobiono jakby drogę krzyżową w skrócie -z jednej strony Jezus z drugiej JPII- autorem tego pomysłu jest młody Ksiądz świadek mojej pierwszej spowiedzi w zeszłym roku po tych niezwykłych wydarzeniach.
Pan Bóg szuka każdego i zmierza ku każdemu spręzystym krokiem. Postawi nawet ich całe miliony. Ale ten jeden musimy uczynić my. Pani tego dokonała Niech owoc zatem trwa i raduje serca i dusze Pani oraz całego Pani Domu
Chciałam podziękować za dobre słowo- Jestem żywym przykładem Bożego Miłosierdzia i mam nadzieję ,że Pan Bóg pomoże mi trwać przy Nim i może kiedyś pozwoli mi chociaż przez chwilę podziękować osobiście JPII podziękować za to co uczynił przez niego Jezus .
Kiedyś w śnie widziałam najpierw JPII( w pełni sił )odwiedzającego razem z młodym księdzem jakieś polskie mieszkanie w ramach kolędy a potem sama stałam przed dużymi białymi drzwiami i słyszałam jakieś się kroki- za chwilę miały się otworzyć i jak można się domyślać oczywiście obudziłam się...
Myślę,że JPII rzeczywiście wędruje po naszych rodzinach, wspomaga młodych księży zaprasza do modlitwy za jedność wszystkich chrześcian , za obecnego Papieża, za naszą ojczyznę . Pomaga chorym i maleńkim dzieciom, rodzinom, które pragną mieć dzieci i biednym ludziom w potrzebie.
Myślę,że JPII rzeczywiście wędruje po naszych rodzinach, wspomaga młodych księży zaprasza do modlitwy za jedność wszystkich chrześcian , za obecnego Papieża, za naszą ojczyznę . Pomaga chorym i maleńkim dzieciom, rodzinom, które pragną mieć dzieci i biednym ludziom w potrzebie.
Tak, z całą pewnością ma Pani racje. Jednak nic wiele modlitwa i wstawiennictwo świętych nie zdziała, jeśli nie będzie "ruszenia z miejsca". A powiem otwarcie, że mnie samemu często brak pomysłów na przyszłość. nawet tę najbliższą. Widze to otępienie u młodych i u starszych. Brak woli działania. Jeno narzekania, biadolenie i "tumiwisizm"
Róbmy swoje i do przodu