ďťż
Strona początkowa UmińscyPoszukuje wystąpień papieża nt. chorych, cierpiących, niepspRoznica miedzy prawem na UAMie a na innych uniwersytetachKatolik i facet lubiący innych facetów - problemacjaSzukanie orzeczeń (i innych) w LEXie w IntranecieDlaczego człowiek czuje potrzebę kochania innych?Sens cierpienia, dążenie do ŚwiętościRadość w cierpieniuBól czy cierpienie?Plan zajec, iPLAN itd.Automatyczne logowanie.
 

Umińscy

Właśnie zdałam sobie sprawę, że nie mam nikogo oprócz Boga.
Postanowiłam tu napisac, bo nikt inny nie mógłby mnie wysłuchać i nie byłby mi w stanie pomóc.
Nie będe opisywać swojej sytuacji, ale wiem jedno. To ona skłoniła mnie do takiego myślenia. Zastanawiam sie, czy to nie jest grzech...
Według mnie, nic mnie dobrego w życiu nie spotka, nic nie osiągnę, jestem zbyt słaba na bodźce zewnętrzne. Moje miejsce na Ziemi jest marnotrawione.
Pragnęłam umrzeć, do tej chwili... Wiem jednak, że nie mam prawa sama decydować o swoim istnieniu, to jest grzech.
Tyle niewinnych ludzi ginie w wypadkach, choruje na śmiertelne choroby, umiera...
Skoro nie mam prawa odebrac sobie życia, proszę Boga bym mogła cierpieć za ludzi niewinnych. Zbyt wiele dzieci zostaje sierotami, zbyt wiele ludzi niesprawiedliwie umiera. Ja chciałabym sie wreszcie na coś przydać, być pozyteczna.
Jesli możliwa jest zamiana miejsc, ja będe się o to modlić.

Dodano: Wto 01 Lip, 2008 17:26
Nie powinnam była tu pisać.
Mogłam sie domyśleć, że nikogo to nie obchodzi :cry:


Obchodzi ....wiem coś o takim stanie
Oczywiście jak masz cierpieć i przeklinać swój los, to lepiej przekuj to na dobro, ofiarując swoje cierpienie w jakiejś intencji.
Ale może równolegle poszukaj pomocy medycznej...mogą to być objawy depresji - a wtedy bez leków trudno samemu wyjść z tego stanu.
Depresja jest uleczalna - trwa to trochę, wymaga cierpliwości, samozaparcia, łykania prochów - ale pomaga

Mogłam sie domyśleć, że nikogo to nie obchodzi

Na jakiej podstawie tak niesprawiedliwie sądzisz
Bo nikt nie jest w stanie wczuć się w moją sytuację. Nie mam nikogo.


Bo też trudno wczuć się w drugiego człowieka - jego mysli, odczuwanie, sytuację.
Ale napewno nie jestes odosobniona w cierpieniu...każdy z nas dzwiga swój krzyż.
Wróciłam z rekolekcji, na nich poznałam ludzi, którzy mówili o swym życiu, zmaganiu się, cierpieniu. Więc nie jesteś sama, we wspólnocie KK jest wielu i to bardzo wielu cierpiących. Mogę rzec, że każdy cierpi na swój specyficzny sposób, tylko miara jest inna, bo nie każdy udźwignie tyle samo co współbrat/siostra.
Więc takie, mówienie : że nikt, że nie obchodzi, jest też objawem egocentryzmu.
Zarzutem, wołaniem o pomoc, chęć troski drugiej osoby , gdyż okazuje się, że sobie nie radzi i chce aby ktoś przyszedł, pogadał. I to jest zrozumiałe.

Skoro nie mam prawa odebrac sobie życia, proszę Boga bym mogła cierpieć za ludzi niewinnych. Zbyt wiele dzieci zostaje sierotami, zbyt wiele ludzi niesprawiedliwie umiera. Ja chciałabym sie wreszcie na coś przydać, być pozyteczna.

nie widzę problemu, jest na pewno sporo osób w twojej okolicy, które potrzebują jakiejkolwiek pomocy, tylko się rozejzyj. Wiedz jedno : nikomu nie będziesz w stanie pomóc dopóki będziesz się nad sobą użalać.