UmiĹscy
Po słowach św. Piotra, objawiających moc Bozą, nawróciło się pięć tysięcy osób. Dziś pięć tysięcy kazań nie jest w stanie nawrócić chocby jednego człowieka Czego nam brakuje Mocy Ducha Świętego
Nie wiem czego nam brakuje, ale wydaje mi się, że to po prostu czasy się zmieniły. Może się mylę, bo nie wiem jak wygladał świat za czasów św. Piotra. Ale teraz wystarczy się tylko rozejrzeć. Wszędzie wojny i kataklizmy... taka sobie apokalipsa...
Może dlatego ludzie przestają wierzyć w cokolwiek
Bo mocy Ducha, to chyba nikomu nie brakuje, zawsze piszecie, że dla wszystkich Bóg daje go tak samo.
W dodatku kościół katolicki dla wielu ludzi cieszy się złą sławą i może dlatego od niego odchodzą i nic nie jest wstanie ich decyzji zmienić.
Nie wiem czego nam brakuje
Nie wiesz ale mimo to postanowiłaś coś napisać... fajnie
Nie wiesz ale mimo to postanowiłaś coś napisać... fajnie
Może źle się wyraziłam, nie jestem pewna, a nie nie wiem.
Rasta... wydaje mi sie, ze podczas kazdej ewangelizacji asa jakies owoce, moze nie sa one tak od razu widoczne, jak w przytoczobnej przez ciebie sytuacji to fakt, byly inne czasy, ale...
my ewqangelizujac mozemy nie widziec efektow od razu, a czasem sie tak zdarza ze tych ludzi juz nie spotkamy pojawili sie na naszej drodze moze pierwszy i ostatni raz ale mozliwe, ze zasialismy w nich jakies ziarno, ktore w odpowiednim czasie wyda plon...
Odsyłam do tekstu kard. Ratzingera odnośnie nowej ewangelizacji, który w sposób klarowny pokazuje czym ona jest. Nie kiedy mamy pewne złudzenia, które trzeba rozwiać i postawić mocny fundament. W/w artykuł jest dostępny tu
Brakuje nam zdolności uzasadniania własnego światopoglądu.
Co to znaczy PTRqwerty, co masz na myśli mówiąc światopoglądu Mozesz tu uargumentowac jakimś przykładnem
Czasami mogę coś uargumentować.
Zerknij proszę na Forum Trynitarian (1. to nie jest reklama, 2. tamte forum jest malutkie), gdzie sobie gwarzyłem z Wujem Zbójem o rozumnym budowaniu światopoglądu: http://www.trinitarians.i...wtopic.php?t=60 (w tej chwili forum padło, więc pewnie jutro dopiero link zadziała).
A potem zerknij sobie na stronę Wuja: http://www.geocities.com/jarkowi/
Zaraz się wezme do przeczytania Twojej rozmowy z Wujem zbujem tylko kim on właściwie jest Bo jego strona nie jest zbyt zachęcająca żeby sie o nim coś więcej dowiedzieć ale wydajemi sie, że już kiedyś miałem jakiś kontakt z ta osobą
Ale widze, że link nie działa więc forum poczytam przy okazji
Doktorem fizyki, katolikiem, więcej sam o sobie pisał
Wiesz odpaliło mi się to forum. Przeczytałem Twój post po którym wiem mniej niz wiedziałem przed. To nie jest napisane moim językiem. Pewnie dlatego zawsze miałem problem z fizyką. Do odpowiedzi nie sięgnąłem i nie wiem czy siegne, gdyz godzina meczy mnie i zmusza aby isc spac. Twój post nie dobil. Tkaże ze mna raczej nie podyskutujesz tutaj
Nie stresuj się. To tylko pozornie są trudne sprawy, ale faktycznie minęło kilka miesięcy dyskutowania z ludźmi aż dotarło do mnie to i owo.
Wuj na swojej stronie te problemy dobrze opisuje.
[ Dodano: Pią 08 Kwi 2005 0:44 ]
Myślę, że zbłądziliśmy trochę tu z tematu ... może się mylę.
Myślę, że aby świadczyc o Bogu potrzeba nam człowieczeństwa. A bardzo czesto tego nam brakuje. Nie poytafimy świadczyć całym swoim życiem. Czesto słowa nie wystarczają.
Istotnie najważniejsza jest szczera wiara, a tej najczęściej nam brakuje.
Bóg sam powiedział parafrazując, ze gdyby nasza wiara była choć troche większa niż gorczycy ziarnko to powiedzielibyśmy górze przesuń się a ona była by nam posłuszna. Myslę, że mało z nas wogóle wie jak wygląda ziarnko gorczycy. Ja zobaczyyłem, je na zaszłorocznych wakacjach na kursie "Paweł". Jest to o wiele mniejsze od ziarenka maku.
Więc patrząc na to ziarnko widze jak mała musi byc moja wiara...
Jednak myslę, że aby świadczyc o Zmartchwywstałym Jezusie trzeba doświadczyc Go. Bo jak mozemy świadczyć o kims kogo nie znamy. Dlatego myslę, że to jest ważne.
Bez wiary nie da sie zrobic nic sensownego. Ale sama wiara nie bedzie za nas pracowac. Duch Swiety nie jest zamiast nas, lecz dla nas. Pomaga, lecz nie zastepuje. Prowadzi, lecz nie popycha.
Jak napisal PTRek, musimy - podobnie, jak Apostolowie - rozumiec ludzi, do ktorych zwracamy sie z Dobra Nowina. Nie wolno nam liczyc na to, ze powtarzanie "uwierz Bogu", "Jezus umarl za ciebie", "Bog cie kocha", "Boj sie Boga" zrobi jakiekolwiek pozytywne wrazenie na ludziach, ktorzy Boga uwazaja po prostu za BAJKE DLA DZIECI. Ich umysly sa zamkniete na Boga, i naszym zadaniem jest znaleznenie klucza! Byc moze po to wlasnie zyjemy w takich czasach. Byc moze do tego jestesmy im potrzebni. Byc moze takie jest nasze zadanie - pomoc tym, ktorzy bladza w ciemnosciach w pelnym sloncu, bo maja zamkniete oczy i nie wierza, ze w ogole maja jakiekolwiek oczy...
Mam kontakt z ateistami od wielu, wielu lat. Kiedys sam tez bylem ateista. Obserwuje dyskusje miedzy ateistami i ludzmi wierzacymi i zwykle sa to smutne obserwacje. Bowiem ateista bez trudu znajduje argumenty obalajace argumenty osob wierzacych! Tak, obalajace, a jedyna obrona wierzacego (czy zas to ON ma sie bronic???) polega wtedy na rozpaczliwym "po smierci przekonamy sie, kto ma racje" - albo na odprawianiu "egzorcyzmow"...
Jest to smutne, bo w rzeczywistosci ateizm nie ma NIC na swoje oparcie. Nic, poza fantazja, i to fantazja psychologicznie chora.
Nie bede sie na sam poczatek zbytnio rozwodzil; mysle, ze o wielu sprawach bedziemy jeszcze rozmawiali. Chcialbym jednak podac link do tekstu, ktory niedawno napisalem w odpowiedzi na bardzo "przekonujacy" wywod prof. Dawkinsa, "wyjasniajacy" na poziomie dziesiecioletniego dziecka, dlaczego wiara w Boga nie ma sensu. Artykul moj ma tytul "Dobre i zle sposoby, by uczyc" i jest w zasadzie jeszcze w opracowaniu - ale link jako taki nie ulegnie zmianie i, jesli ktos uwaza to za stosowne, moze przekazac go dalej.
Acha, bylbym zapomnial... Serdecznie witam Forum
Zdrowko -- wuj zapominalski zboj
Jak napisal PTRek, musimy - podobnie, jak Apostolowie - rozumiec ludzi, do ktorych zwracamy sie z Dobra Nowina. Nie wolno nam liczyc na to, ze powtarzanie "uwierz Bogu", "Jezus umarl za ciebie", "Bog cie kocha", "Boj sie Boga" zrobi jakiekolwiek pozytywne wrazenie na ludziach, ktorzy Boga uwazaja po prostu za BAJKE DLA DZIECI.
Generalnie zgadzam się ze wszystkim co napisałeś, nie tylko z powyższym! Inkulturacja to jeden z nieodzownych elementów ewangelizacji, dodam nowej, o której wspominał nie jeden raz Jan Paweł II. Jednocześnie powtarzanie owych prawdziwych haseł "Jezus Ciebie zbawił" itd zawsze będzie elementem głoszenia, tylko zawsze powstaje pytanie - co zresztą podkreśliłeś - jak to zrobić? Jak to przekazać aby było zrozumiałe dla danej grupy odbiorców.
Twoje spostrzeżenia są bardzo skonkretyzowane, chyba stąd twoja uwaga, że sama wiara nie wystarczy. Wspominasz o ateistach, zatem konkret! Przyznam spoglądając na swoje doświadczenie mało takich spotkałem. Mogę zatem wnioskować, że takich 100% nie ma aż tak wielu. W ludziach jest jeszcze jakieś minimum duchowości, jest jakas podstawa, na której można budować. Jednak nie chcę bagatelizować, zapewne twoje doświadczenia to potwierdzają.
Aluzja do Apostołów równocześnie pokazuje, że wcale nie trzeba być niewiadomo jakim znawcą uwarunkowań społecznych. Św. Piotr czy Jan napewno nie należeli do światlejszych umysłów /św. Paweł z pewnością tak/ a jednak dawali radę. No nie było to "ślepe" zawierzenie Bogu w stylu "wszystko za mnie zrobi". To chyba jakaś wskazówka dla nas, że można podołać takim wyzwaniom.
[ Dodano: Pon 11 Kwi 2005 17:22 ]
Dziekuje, Gregoriano.
Mysle, ze stuprocentowych ateistow nie ma w ogole. Ale ci, co sa, maja dostatecznie duzo procentow i dostatecznie skuteczne metody indoktrynacji, zeby mnozyc sie w zastraszajacym tempie. Mieszkam w Brandenburgii, i tu ateizm jest powszechny. Naturalnie, to spadek po NRD, ale zauwaz, ze w niejednym kraju (np. w Finlandii) ateisci stanowia wiekszosc, a w wielu stanowia znaczna czesc spoleczenstwa. Zauwazyc mozna niepokojaca tendencje: im wyzsze wyksztalcenie, tym wiecej ateistow. Koreluje sie to niekoniecznie wprost, bo i przez dobrobyt, ale jednak i u nas latwiej znalezc ateiste wsrod wyksztalconych niz wsrod ludzi prostych. A poniewaz nawet prosty czlowiek widzi, ze dzieki rozwojowi nauki zyje sie nam coraz lepiej, to biorac pod uwage fakt, ze to ateisci przywlaszczyli sobie "naukowosc" jako symbol i "uzasadnienie" swojego swiatopogladu, nie wolno nam dluzej uspokajac sie, ze "tych ateistow nie jest az tak wielu".
Jesli nie obalimy mitu "naukowosci" ateizmu, to znajdziemy sie na rowni pochylej: co swiatlejsi ludzie beda uciekali od wiary w Boga, i ucieczka ta bedzie nastepowala coraz szybciej. Bo im mniej bedzie wsrod nas ludzi zdolnych do obrony (tak, mowie o obronie, nie o ewangelizacji) naszej wiary, tym szybciej zwykli ludzie beda przechodzili na strone "niewiary" i tym czesciej beda pociagali za soba i tych naszych potencjalnych obroncow. Oraz im mniej intelektu bedzie u nas, tym mniejsza bedziemy mieli sile przyciagania dla inteklektu, i tym latwiej bedzie od nas oderwac ludzi myslacych. W koncu wiara w Boga stanie sie luksusem elit intelektualnych (bo te mysla samodzielnie) i domena ledwo myslacych (bo ci beda najdluzej trzymali sie tradycji i tych nadal bedzie najlatwiej skusic byle jak sformulowanymi obietnicami nagrody po smierci). A co sie stanie z reszta?
Naturalnie, wiara Bogu to rzecz absolutnie niezbedna do tego, by nie tylko powstrzymac lecz i odwrocic te niekorzystna tendencje. Najzwyczajniej w swiecie, potrzebna nam jest ROWNOWAGA pomiedzy intelektem, wiara, nadzieja i miloscia. Kiedys intelekt nie byl taki wazny, bo nie odgrywal wiekszej roli w zyciu spoleczenstwa i jego autorytet byl taki sobie, bardziej estetyczny niz praktyczny. Wiara, nadzieja i milosc niemalze wystarczaly (niemalze, ale nie calkowicie - toz Tomasz z Akwinu nie bez powodu wzial sie za konstruowanie spojnej teologii i integrowanie owczesnej wiedzy filozoficznej w system pozwalajacy rozumowo zaakceptowac prawdy wiary). Dzis czasy sie zmienily i intelekt wyrasta na glowny autorytet. Bez rownie silnej wiary, nadziei i milosci staje sie on - jak pisal Pawel w Hymnie do Milosci - tylko cymbalem brzmiacym. Ale brzmi on na tyle glosno, ze jesli i my nie bedziemy umieli na tych pogardzanych cymbalkach grac, to zostaniemy zagluszeni i zdeptani.
Wiem, "bramy piekla go nie przemoga" Trzeba wiec wziac sie do roboty, bo to my jestesmy tymi, do ktorych nalezy wykonanie tego proroctwa!
Zdrowko -- wuj leniwy zboj
PS. Jaki z tego moral? Ano, mysle, ze na poczatek kazdy z nas powinien pamietac, ze:
- ani ateizm ani wiara w Boga nie maja zadnego oparcia w nauce;
- ale tylko wiara w Boga ma oparcie w ludzkiej osobowosci;
- dlatego kazdy swiatly i dojrzaly emocjonalnie czlowiek bedzie wierzyl w Boga;
- ewangelizacja jest wiec dzis polaczeniem edukacji intelektualnej i uczuciowej.
A jesli gdzies w dyskusji z jakims ateista pojawia sie trudnosci i wrazenie, ze ow "niewierzacy" oponent znalazl argumenty przeciwko tym stwierdzeniom, to jestem do dyspozycji Moze to brzmi pyszalkowato, ale faktem jest, ze jeszcze nie spotkalem takiego ateisty, ktory by mi "podskoczyl". A ateistow spotkalem juz wielu...
Moje spostrzeżenia odnośnie domniemanych "obalaczy istnienia Boga" wywodzą się z innego środowiska. Póki co polskie społeczeństwo jak napisałem wcześniej zachowało minimum duchowości. Stąd moja różnica w ocenie! Aczkolwiek nie polemizuję tylko staram się "wejść" w sytuację.
Z całą resztą, którą napisałeś trudno się nie zgodzić Apologetyka to przecież wezwanie, które było ważne już dla św. Pawła! Tym bardziej teraz, kiedy jest to takie naglące. Twoje stwierdzenie, iż wśród osób wykształconych można spotkać wielu "ateistów" /no często okereslają siebie mianem agnostyków, bo to bardziej wygodne/ jest znamienne i nie trudno to zauważyć.
Może teraz osobiście mnie interesuje inny dział obrony wiary ale to o czym ty piszesz odnośi się do znacznie większego zjawiska.
A jesli gdzies w dyskusji z jakims ateista pojawia sie trudnosci i wrazenie, ze ow "niewierzacy" oponent znalazl argumenty przeciwko tym stwierdzeniom, to jestem do dyspozycji Moze to brzmi pyszalkowato, ale faktem jest, ze jeszcze nie spotkalem takiego ateisty, ktory by mi "podskoczyl". A ateistow spotkalem juz wielu...
Trzymam Ciebie za słowo
Po słowach św. Piotra, objawiających moc Bozą, nawróciło się pięć tysięcy osób. Dziś pięć tysięcy kazań nie jest w stanie nawrócić chocby jednego człowieka Czego nam brakuje Mocy Ducha Świętego
Całkowicie się zgadzam. Ale czy dzisiaj jeszcze się kogoś nawraca? Radzę przeczytać kazanie, po którym nawróciło się dużo ludzi. Czy dzisiaj ktoś jeszcze mówi kazania?
http://www.ultramontes.pl/segneri_xv.htm
albo to http://www.ultramontes.pl/Segneri_XIV.htm
[ Dodano: Sob 30 Kwi, 2005 13:37 ]
Wiele osób jest ogłupianych "aeizującą" propagandą oferującą łatwe życie oraz podważającą zasadność nauczania Kościoła.
Jednak słowa, kazania oraz całe nauczanie Papieskie trafiają do przekonania Wiernych.
Najlepszy dowód - zahamowanie spadku ilości Wiernych i powrót do Wiary.
Wiele osób jest ogłupianych "aeizującą" propagandą oferującą łatwe życie oraz podważającą zasadność nauczania Kościoła.
Jednak słowa, kazania oraz całe nauczanie Papieskie trafiają do przekonania Wiernych.
Najlepszy dowód - zahamowanie spadku ilości Wiernych i powrót do Wiary.
Gdzie?
Poczytaj dokumenty i dane.
Znasz je ...
Poczytaj dokumenty i dane.
Znasz je ...
Nie znam. Jakie dolumenty?
Choćby ten:
A jednak do kościoła
Pallotyński Instytut Statystyki Kościoła katolickiego w Polsce od 1978 roku prowadzi systematyczne badania udziału Polaków w praktykach religijnych, a zwłaszcza uczestnictwa w Mszy św. Są to badania prowadzone na szeroką skalę, które dostarczają unikalnego materiału, z którego wynika, że w ciągu ostatniego dwudziestolecia, mimo ogromnych przemian kulturowych, ustrojowych i gospodarczych, poziom niedzielnych praktyk utrzymał się na prawie niezmienionym poziomie (spadek sięga zaledwie 4 proc.).
W 1980 roku 51 proc. Polaków brało udział w niedzielnej Mszy św., a w 1999 procent ten wynosił 49,9. W ciągu tego okresu były też „wzloty i upadki”. Po wprowadzeniu stanu wojennego regularnie do Kościoła chodziło 57 proc. Polaków, ale już w 1985 roku procent ten spadł do 49,9.
Na udział w Mszach św. miały również wpływ pielgrzymki Jana Pawła II do Polski. I tak, gdy w czasie pielgrzymki w 1987 roku, do kościoła uczęszczało regularnie 53,3 proc. wiernych, to wkrótce ich liczba spadła do 43,1 proc.
W 1993 roku nastąpił prawdziwy kryzys praktyk religijnych, które deklarowało tylko 43,1 proc. Była to najniższa w ciągu dwudziestolecia liczba osób praktykujących. Od tego momentu poziom praktyk powoli wzrasta. I tak w 1994 roku wynosi 45,6 proc., w 1995 – 46,8, w 1996 – 46,6, 1997 – 46,6, w 1998 – 47,5, ale w 1999 roku nastąpił nieznaczny spadek do 46,9 proc.
http://www.opcja.pop.pl/numer9/9Neh.html
poponuję również przypomnienie sobie treści dyskusji:
http://forum.wiara.pl/vie...der=asc&start=0
To ma byc wzrost?? Wobec 97% "katolików" w Polsce?
O tym, że lefebryści doskonale wiedzą, co spowodowało spadek ilości wiernych w Kościele i że zaczęły się o wiele wcześniej niż Sobór.
Równie dobrze zdają sobie sprawę z faktu, że działania podjęte przez Sobór Watykański musiały trochę potrwać, by przynieść należyte efekty - rozmawialiśmy już o tym zarówno na "forum.wiara" jak i na "fidelitas".
Przymusowa ateizacja, w dbie marksizmu i komunizmu, II wojna światowa
- gwałtowny rozwój nauki i techniki oraz popularyzacja "konsumpcyjnego trybu życia" oraz rozwój sekt - to wszystko zaczęło się grubo przed rozpoczęciem obrad Soboru.
O błędach w XVI wiecznym Kościele, które doprowadziły do wysta=ąpienia Lutra już nawet nie chcę wspominać ...
Kościół od początku walczył z diabłem. Jednak wobec tego, że szatan został wypuszczony z piekła w 1864r. działalnośc diabła stała się bardziej odczuwalna. Dlatego papieże świadomi nadchodzących zagrożeń, napisali encykliki; Quo pluribus; Snigulari quadam; Quanta cura; Pascendi domini gregis; Lamentabili; Syllabus errorum i inne. Kościól do SW II był walczącym z błedami i herezjami. Jednak wobec tego, że Sobór orzekł
Obecnie Kościołowi nie zagrażają żadne herezje i dlatego celem Soboru nie jest — jak w uprzednich wiekach — konsolidacja własnej doktryny przeciw ewentualnym błędom oraz wyłączenie ze swej społeczności chrześcijan inaczej myślących. Stąd w zamiarach Jana XXIII oraz Pawła VI było ukazać światu pozytywne bogactwa nauki Chrystusa i jej wieczystą aktualność.
Wobec
Ap 12: 17 "I rozgniewał się Smok na Niewiastę, i odszedł rozpocząć walkę z resztą jej potomstwa, z tymi, co strzegą przykazań Boga i mają świadectwo Jezusa." należy stwierdzić, że Kościół się poddał. Nie walczy już z herezjami i błędami i dlatego błędów w nim więcej niż wirusów w komputerze bez programu antywirusowego.
Czy to jest jeszcze Kościół Jezusa Chrystusa?
Kościół od początku walczył z diabłem. Jednak wobec tego, że szatan został wypuszczony z piekła w 1864r. działalnośc diabła stała się bardziej odczuwalna.
Lepiej podaj skąd masz te wiadomości :D:D:D:D:D - a odpowiedź nasuwa się sama po analizie tekstu "objawienia".
A ja podam tylko pod rozwage jeden fakt.
Uczniowie dwóch ekskomunikowanych biskupów negują zdanie całego Magisterium.
Negują ównież zdanie postanowień Soborowych i atakują Wiernych Kościoła, który się odradza - na podstawie zmanipulowanych najczęściej faktów.
Zatem - Szatan opętał Kościół - czy też może tylko jedno bractwo ?
W roku 1864 zostanie wypuszczony z piekła lucyfer wraz z dużą liczbą demonów. Demony będą podkopywać wiarę kawałek po kawałku, i to nawet u osób poświęconych Bogu, które oślepią w ten sposób, że osoby te przyjmą ducha tych złych aniołów, jeżeli nie otrzymają szczególnej łaski; wiele domów zakonnych straci zupełnie wiarę i pociągnie wiele dusz na zatracenie.
Złych książek będzie na ziemi w nadmiarze i duchy ciemności będą wszędzie rozprzestrzeniać oziębłość wobec wszystkiego, co dotyczy służby Bogu; będą miały one wielką władzę nad naturą. Będą kościoły do służenia tym duchom.
To objawiła Matka Boża Płacząca w La Salette.
http://www.fortunecity.co...4/salette3.html
A ty wstydziłbyś się podawać jedne i te same informacje - wiedząc o tym , że rozmawiasz z osobą, którą juz na ten temat rozmawiałeś:
http://forum.wiara.pl/viewtopic.php?p=60176#60176
Czyżbyś dostął "bana" na forum.wiara ?
A ty wstydziłbyś się podawać jedne i te same informacje - wiedząc o tym , że rozmawiasz z osobą, którą juz na ten temat rozmawiałeś:
http://forum.wiara.pl/viewtopic.php?p=60176#60176
Czyżbyś dostął "bana" na forum.wiara ?
Prawda jest niezmienna. Mam zmieniać wersję w zależności od okoliczności?
Prawda jest niezmienna. Mam zmieniać wersję w zależności od okoliczności?
Najbardziej przykre, że prawdy w tym co piszsz bardzo niewiele (
należy stwierdzić, że Kościół się poddał. Nie walczy już z herezjami i błędami i dlatego błędów w nim więcej niż wirusów w komputerze bez programu antywirusowego.
Czy to jest jeszcze Kościół Jezusa Chrystusa?
Daleko nie szukałem (
Błędów w Kościele nie brakuje - to fakt.
Ale - posądając Kościól o "herezje" najwidoczniej wątpisz w nieomylnośc Magisterum ...
Dodajmy (w świetle działalności całego lefebryzmu) - że nie wątpi się natomiast w nieomylnośc jednego Biskupa
Jak to nazwać ?
Błędów w Kościele nie brakuje - to fakt.
Ale - posądając Kościól o "herezje" najwidoczniej wątpisz w nieomylnośc Magisterum ...
Dodajmy (w świetle działalności całego lefebryzmu) - że nie wątpi się natomiast w nieomylnośc jednego Biskupa
Jak to nazwać ?
Zapoznaj się z objawieniem Matki Bożej z Quito, to będziesz znał odpowiedź.
Błędów w Kościele nie brakuje i nigdy nie brakowało - to fakt.
Ostatnim bardzo poważnym - były działania papieża Leona X, który z wagi postulatów Lutra nie zdawał sobie zupełnie sprawy .
Ale - posądając Kościól o "herezje" najwidoczniej wątpisz w nieomylnośc Magisterum ...
Dodajmy (w świetle działalności całego lefebryzmu) - że nie wątpi się natomiast w nieomylnośc jednego Biskupa
Jak to nazwać ?
Katolik, czy jak Cie tam inaczej nazwać Skoro sie tak nazywasz nie mozesz nie uznawać papieża. I zatrzymać się w swojej wierze do SW II. Kościół idzie dalej
Katolik, czy jak Cie tam inaczej nazwać Skoro sie tak nazywasz nie mozesz nie uznawać papieża. I zatrzymać się w swojej wierze do SW II. Kościół idzie dalej
Uznaję papieża, ale dostrzegam jego błędy i to, że zapowiedziano Odstępstwo. Czy ono nigdy nie nadejdzie / nadeszło?
Bo słyszysz to co chcesz usłyszeć.
ostatnie kilkanaście postów ma się nijak do tematu, który brzmi: czego brakuje nam podczas ewangelizacji!
poza tym Kościół nie pozostaje obojętny na herezje
a może wg Ciebie podczas ewangelizacji należałoby się skupić przede wszystkim na piekle, karach wiecznych itp. - no to napewno wtedy efekt byłby murowany - nawrócenie
czy Ty Katoliku wiesz czym jest Ewangelizacja? powinieneś skoro to kolejny temat w którym się wypowiadzasz, i nie pytasz tylko ciągłe stwierdzenia w postaci linków i cytatów
nie trwasz w łączności z Kościołem - nie jesteś posłuszny biskupowi rzymu więc lepiej znień nick
Bo słyszysz to co chcesz usłyszeć.
Może podasz jakiś namiar? Papież nie potępił heretyka O. Hryniewicza a ekskomunikował kogoś?
Ostatnie doświadczenia nauczyły mnie jednego. Mianowicie zauważyłem, że podczas ewangelizacji posługujemy się częst językiem zbyt skomplikowanym jesli nie powiedzieć pewnym slangiem, który nie zawsze trafia do odbiorców. Prostota wypowiedzi oraz świadectwa to jest to co trafia do odbiorców, ale świadectwa również proste i wyjaśniające jak było kiedyś, jak jest teraz i co spowodowało przemianę mojego życia.
p.s.
Katoliku proszę trzymaj się tematu dyskusji [-o
Katolik (z nazwy) dicit:
a ekskomunikował kogoś?
b2 dicit:
Yes, abp (a raczej chyba pana) Lefebra. I to już jakiś czas temu.
Ale co to ma wspólnego z tematem??? I don know...
Czy przypadkiem bardzo często podczas ewangelizacji nie brakuje nam autentyczności, normalności i takiego entuzjazmu
Mi osobiście najczęściej brakuje pokoju, w tym sensie, że w odpowiednim momencie zapominam o np. potrzebnych mi fragmentach z PŚ, chociaż normalnie wiele z nich recytuję na poczekaniu. No i najczęściej niestety brakuje otwartości ewanelizowanego
To jest tak jak z próbowaniem zupki- głodni zjedzą zupkę mniej głodni zauważą że coś jej brakuje-gdy ją trochę posolimy to jest jasne brakowało soli, ale ile należałoby ją posolić aby była naprawdę dobra i w tym tkwi problem- za mało Xle za dużo też nie dobrze, a może dodać coś jeszcze aby podnieść jej smak . W czasach św Piotra było brak nadziei na żbawienie i tę nadzieje nieśli pierwsi apostołowie - ludzie gromadnie się nawracali. Kościół się rozrastał, ale z biegiem czasu potrzeba nowych impulsów , dodatkowych racji soli i przypraw , aby dokonywał się akt nawrócenia i słuchania Słowa Bożego. To trudne zadanie, bo właściwie każdy z ludzi słyszał o Jezusie. Wymaga bardzo wielkiego trudu-z jednoczesnym własnym świadectwem życia poświęconemu Bogu i bliźniemu, wspaniałych darów Ducha św takich jak zrozumienie potrzeb innych, mądrości , pięknej wymowy a nawet męstwa u głoszących słowo. Nie zapominajmy ,że w czasach Piotra wielu zgineło na skutek prześladowań. Dziś też giną chrześcianie, ale ich męczeństwo rozmywają akty przemocy na wszystkich kontynentach. Giną niewinni ludzie- codziennie media donoszą wiadomości o katastrofach, wojnach, napaściach . Kościół jako taki przybrał obraz nieco instytucji. Wierni często spoglądają nieufnie na często wspaniałe wnętza i samochody swoich kapłanów-szczególnie gdy sami naprawdę nie mają środków na utrzymanie. Z drugiej strony mineły czasy wędrujących apostołów i często Kościół może pomóc większej ilości ludzi ,jeśli nie tylko chodzi o sprawy duchowe, ale i materialne . To bardzo trudne znależć właściwe proporcje- Ile należy przeznaczyć na pomoć dla najuboższym, a ile na Kościół jako instytucje- Swiątynie, środki transportu ,utrzymanie kapłanów. Zachwiania każde niosą ze sobą niebezpieczeństwa- to naprawdę jest trudne.
Mi osobiście najczęściej brakuje pokoju, w tym sensie, że w odpowiednim momencie zapominam o np. potrzebnych mi fragmentach z PŚ, chociaż normalnie wiele z nich recytuję na poczekaniu.
Przecież możesz zapisać sobie na wewn. okładce Biblii, a jak mało miejsca to dokleić karteczkę i pogrupować cytaty według tematów najlepiej alfabetycznie żeby szybko znaleźść.
Dla mnie najtrudniej jest przez pierwsze 2 minuty, mam tu na myśli zupełnie obce osoby np. na ławce w parku. Niestety Świadkowie bardzo skutecznie zniechęcili ludzi do takich rozmów i trudno osoby przekonać, że nie jest się Świadkiem, dlatego ja nigdy nie zaczynam od nawracania, ale od jakiegoś innego tematu np. od pogody i potem jeśli widzę że człowiek jest chętny do rozmowy to zaczynam coś tam ostrożnie na temat Boga. Niestety większość ludzi w Warszawie nie chce z obcą osobą rozmawiać nawet o pogodzie. Oczywiście dużo bardziej otwarte są osoby starsze, ale te przeważnie są już wierzące więc nie ma sensu ich ewangelizować.
Ja najczęściej ewangelizuje obce osoby w parku.
Zasadniczo zazwyczaj zaczynam rozmowę tak:
1) Jaka ładna pogoda? - uniwersalne
2) Jaki ładny piesek jak się wabi? - do właścicicieli psów
3)Jaki sympatyczny maluszek jak ma na imię , a ile ma lat?- do młodych mam
4)Co tam panie w polityce? - do starszych panów
5) Widzisz to co ja? (gdy przechodzi ładna dziewczyna) - do młodych mężczyzn
6) Skąd jesteś? Czy to Twoja pierwsza wizyta w Polsce? Jak Ci się podoba w Polsce? - do cudzoziemców.
Druga sprawa, która sprawia trudności to zdobycie zaufania u osoby ewangelizowanej Jeśli nie zdobędziesz zaufania to osoba nigdy nie zgodzi się żebyś się nad nią pomodlił.
W przypadku rozmów o polityce zdobywamy zaufanie mając te same poglądy co rozmówca i generalnie zawsze należy zgadzać się z rozmówcą, nigdy nie należy dyskutować, trudne kwestie należy sprytnie omijać Należy mówić w języku zrozumiałym dla rozmówcy oczywiście z nie chodzi tylko o cudzoziemców. Trzeba starać się dostosować do sposobu myślenia rozmówcy.
A to wszystko to nie jest łatwe.
Przecież możesz zapisać sobie na wewn. okładce Biblii, a jak mało miejsca to dokleić karteczkę i pogrupować cytaty według tematów najlepiej alfabetycznie żeby szybko znaleźść.
Nie pamiętam z kiedy ten wpis, ale sytuacja uległa zmianie - Duch wieje jak chce ale zawsze w tym dobrym kierunku
A prawda taka że całodobowo PŚ przy sobie nie noszę, a ewangelizować się zdarzało w bardzo różnych miejscach i warunkach