UmiĹscy
Nie wiem, czy juz o tym było, ale otrzymałem takiego linka, który może budzić nie małe kontrowersje. Przeczytajcie i napiszcie co o tym myślicie.
http://serwisy.gazeta.pl/...html?as=1&ias=2
Zapraszam do dyskusji.
Pozdrawiam
Dla mnie nie ma tutaj żadnej kontrowersji chyba, że dla tych, którzy chcą ją mieć. Zresztą dobrz to oddaje jedno ze stwierdzeń w tym artykule:
Było wiele sekt i każda pisała swoją ewangelię - skwitował te sensacje angielski arcybiskup Jeffrey Driver.
O istnienu apokryfów wiadomo już od początków chrześcijaństwa. Mało o nich wiemy, bo to sprawa dla chcących zainteresować się tym tematem. Jesli bardzo często wierni nie znają podstawowych prawd wiary, to co dopiero mówić o apokryfach.
Zreszta w liście do Galatów św. Paweł napisał, że jesli ktoś będzie głosił inną Ewangelię od tej, która jest głoszona, nawet jakiś anioł, niech będzie przeklęty...
Ja stwierdziłem nieprawidłowość a raczej nieprawdziwość w tym stwierdzeniu, że Judasz działał na polecenie Jezusa po samych słowach Jezusa, które mówią:
Wprawdzie Syn Człowieczy odchodzi, jak o Nim jest napisane, lecz biada temu człowiekowi, przez którego Syn Człowieczy będzie wydany. Byłoby lepiej dla tego człowieka, gdyby się nie narodził.
Mk 14, 21
Po tych słowach wątpie,aby ta informacja była prawdziwa.
Pozdrawiam
W artykule jest sywierdzenie, że te nowości mogą "zachwiać prawdami chrześcijańskimi"!Uważam,ze to nieprawda. Nie nazwłabym bym tego odkrycia z góry jakimś
niemającym znaczenia dokumentem, bo uważam,że moze być prawdziwa i takich dokumentów po świecie moze być jeszcze mnóstwo. ale obawa,że to uderzy w dogmaty czy ww prawdy chrześciajńskie jest dla mnie bezpodstawna.
Mną jakoś te "nowości" nie zachwiały
Ot ,zabytek, fajnie zobaczyć ewentualnie poczytać jako beletrystykę i tyle...
istnieje wiele apokryfów, najczesciej rzekazuja one sprzeczne informacje. Wprawdzie ewangeli wg Judasza nie czytalam, ale czytalam inne apokryfy dotyczcace zakonczenia życia Maryi i wypowiedzi badaczy na ten temat. Wszyscy są zgodni co do tego, że apokryfy wyrosly z opowiadan ludowych itp. Np. w opowiadaniach Transitus Mariae wystepuja dane zaczerpniete z roznych tradycji, w zaleznosci od czasu ich powstania i rozwoju wiary we wniebowziecie. W tym wypadku sądze ze podobne rzeczy mialy miejsce. wszystko zalezy od czasu powstania tego tekstu. Im wczesniej powstał, tym wydaje sie byc wiarygodniejszy, bo blizszy czasem powstania opisywanym wydarzeniom. Apokryfy powstały juz w czasach apostolskich, kiedy istniała szkoła Janowa, już w listach św. Jana odnajdujemy sprosotowania o istrzeżenia przed fałszywymi prorokanmi i ich nauką odbiegającą od nauki Chrystusa. Poprostu uczniowie Apostołów zaczeli sobie sami interpretować naukę przekazaną im, stąd tez różne rozbierzniości i sprzeczności w przekazach zawarych w apokryfach, papirusach i kodeksach.
A kto ogladał poniedziałkowe "Warto Rozmawiać"? Sporo ciekaw rzeczy mówiono. Jutro czyli dziś już na TVP Polonia około 22.00 bedzie powtorka.
W artykule jest sywierdzenie, że te nowości mogą "zachwiać prawdami chrześcijańskimi"!
No dobrze, zastanówmy się nad tym na serio. Co mówi apokryficzna "Ewangelia Judasza"? Ano mówi że:
1/ Jezus polecił Judaszowi, aby wydał go na śmierć krzyżową
2/ zrobił to dlatego, bo inaczej nie mógłby odkupić ludzkości
3/ wynika z tego, że do odkupienia ludzkości potrzebne było jakieś straszliwe skumulowanie się cierpień i podłości, które musiało spaśc na Jezusa i które on musiał niejako "sprowokować", bo świat "sam z siebie", bez szczególnego i "wyreżyserowanego" zbiegu okoliczności, tak by Jezusa nigdy nie potraktował [w każdym razie nie tak okrutnie].
Okazuje się, że św. Ireneusz z Lyonu ok. roku 180go znał dobrze "Ewangelię Judasza" i stanowczo się z nią rozprawia [w swojej rozprawie przeciw gnostykom "Adversus haereses"]. I to nie rozprawia się wcale z poglądem, że Judasz w sumie nie był taki zły, jak go opisują Ewangelie kanoniczne, ale z samą koncepcją i logiką zbawienia zawartą w tej domniemanej Ewangelii.
Bowiem wtedy okazałoby się, że zbawienie polegało na tym, że Pan Jezus odebrał zamiast nas karę, która nam się należała, karę tak potworną i przeraźliwą, że żaden człowiek nie byłby w stanie jej odebrać. Karę na miarę "zagniewania Boga" jaką wywołał grzech Adama, a gniew Boży jest oczywiście straszniejszy niż wszelkie okropności tego świata...
Podobnie w XV wieku pewien florencki biskup napisał, że gdyby ludzie nie ukrzyżowali Jezusa, to uczyniłaby to własnoręcznie Jego Matka, aby tym sposobem uzyskać od Boga przebłaganie grzechów świata. Tak, to jest właśnie inna forma "Ewangelii Judasza"! I w taką to właśnie "dobrą nowinę" wierzą np. protestanci podpisujący się pod katechizmem heidelberskim!
Nie dziw, że św. Ireneusz z Lyonu potępił tę pseudo-Ewangelię, ponieważ jego koncepcja zbawienia była kompletnie inna. Okrutne ukrzyżowanie Jezusa to naturalna konsekwencja grzechu pierworodnego, dramatyczny obraz tego grzechu w zmaltretowanym ciele Jezusa. Gdyby świat Jezusa nie ukrzyżował, to rzeczywiście moglibyśmy uznać grzech pierworodny za "mit". Polecam tu lekturę encykliki "Dominum et vivificantem" [JPII, 1984], która bardzo dokładnie analizuje tę kwestię.
Wizja zbawienia prawowiernych starożytnych chrześcijan była jednak kompletnie inna: w swojej śmierci Chrystus zstąpił do otchłani ludzkiego grzechu i połączył się z każdym grzesznikiem, po to, aby go wydźwignąć z upadku w swoim Zmartychwstaniu. Jeśli Jezus umarł tak okrutnie zamęczony, to dlatego, że zstąpił na dno piekła, które zgotowali ludzie innym ludziom, zaś największym cierpieniem tego piekła stało się odłączenie od Boga. Dlatego Jezus też odczuwał nieobecność Boga...
Niech nieszczęsna "Ewangelia Judasza" jeszcze raz nam przypomni, że opowiadanie ludziom, że Dobra Nowina zasadniczo polega na tym, że Chrystus cierpiał i umarł "zamiast nas" [jak to się robi w trakcie wielu kursów Filip itp. akcji ewangelizacyjnych] jest niebezpiecznym błędem, który wielu może wprowadzić w błąd co do istoty zbawienia.
Okazuje się bowiem, że już w 2gim wieku były takie próby interpretacji, takie pokusy wyobrażania sobie Boga, jako "doskonale racjonalną Wszechmoc", miłosierną na tyle, na ile "da się to pogodzić" z rozumianą po ludzku sprawiedliwością - i już na samym początku dziejów Kościoła zostało to zdecydowanie odrzucone. Ta pokusa wraca jednak do nas nieustannie w ciągu kolejnych wieków i przybiera coraz to bardziej wymyślne formy...
Jacku, a czy przypadkiem heretyckość tego błędu który opisujesz nie polega na tym tylko, że Chrystus zbawił świat nie przez ukrzyżowanie a przez Zmartwychwstanie ?
U Ewangelików rzeczywiście największym świętem jest Wielki Piątek a nie jak wynikałoby z nauk św. Pawła Wielkanoc.
Bo tak w ogóle to czytając Ciebie się przeraziłem, że chyba sam jestem heretykiem, choć z wymienionymi przez Ciebie kursami nigdy nie miałem żadnej styczności.
czy przypadkiem heretyckość tego błędu który opisujesz nie polega na tym tylko, że Chrystus zbawił świat nie przez ukrzyżowanie a przez Zmartwychwstanie ?
Nie wiem, jaki fragment "Ewangelii Judasza" masz na myśli...
Jeśli zaś chodzi o zbawienie, Chrystus zbawił świat od grzechu poprzez CAŁE misterium paschalne, a nie tylko poprzez śmierć na Krzyżu:
1Kor 15,17 A jeżeli Chrystus nie zmartwychwstał, daremna jest wasza wiara i aż dotąd pozostajecie w swoich grzechach. 18 Tak więc i ci, co pomarli w Chrystusie, poszli na zatracenie.
Rz 4,25 On to został wydany za nasze grzechy i wskrzeszony z martwych dla naszego usprawiedliwienia.
Ale odkupienie z niewoli grzechu to tylko częśc chrystusowego dzieła zbawienia. Jest jeszcze inna część, mianowicie przebóstwienie, włączenie nas w życiu trynitarne samego Boga. A to się dzieje poprzez:
1/ Wcielenie, gdzie Bóg przyobleka się w człowieka
2/ Wniebowstąpienie, gdzie człowiek wstępuje do nieba i jest przyjęty przez Boga-Ojca.
Ten aspekt zbawienia jest też ogromnie ważny, jak to wyjaśnia właśnie św. Ireneusz z Lyonu. Wg niego człowieka oddzielają od Boga dwie "przepaście:
1/ przepaść natury: Bóg jest duchem, człowiek jest ciałem [tę przepaść i tak trzeba by było pokonać niezależnie od zaistnienia grzechu]
2/ przepaść grzechu: człowiek nie ufa Bogu i buntuje się przeciw swojemu powołaniu
Misterium paschalne dotyczy pokonania niemal wyłącznie przepaści grzechu, ale jest jakby "otoczone" zabiegami Boga, aby pokonać także przepaść natury.
Możesz sobie teraz, Adamie, wyobrazić, jak bardzo ktoś taki jak św. Ireneusz musiał czuć "naturalne obrzydzenie" do apokryficznej "Ewangelii Judasza"...
[ Dodano: Sro 12 Kwi, 2006 10:48 ]
Jacku, czy możesz napisać - jak powinno wyglądać osobiste "ustawienie" chrześcijanina wobec cierpienia, które go spotyka - i jakie są niewłasciwe podejscia w tym temacie.
Bardzo mnie to interesuje.
Pozdrawiam
Załóż osobny wątek i staraj się precyzyjnie sformułować kwestię. Tu byłoby to zupełnie nie na temat...
Nawiasem mówiąc dowiedziałem się właśnie, że "Gazeta Wyborcza" 18go kwietnia chce opublikować pełny tekst "Ewangelii Judasza". Wtedy dopiero będziemy mogli na serio zagłębić się w temat. Postaram się to dla Was skomentować.
W każdym razie IMHO kluczowym przedmiotem sporu nie jest próba rehabilitacji Judasza [tak jakby inni Apostołowie byli w "sprawie Jezusa" niewinni !], ale pewnego rodzaju koncepcja zbawienia świata, przy której śmierć krzyżowa Jezusa została "zaplanowana z góry" - i to jeszcze przy aktywnym udziale samego Jezusa!
Owszem, ta śmierć na pewno nie była przypadkowa, ponieważ stanowiła naturalną konsekwencję "grzechu świata". Ale nie była ani "wyreżyserowana", ani "sprowokowana".
Owszem, zgodnie z odwiecznym postanowieniem Bożym "Bóg wydał swego Syna w nasze ręce", jak to mówi św. Piotr. Ale To, że został tak właśnie potraktowany, a nie inaczej, zależało już od człowieka, a nie bezpośrednio od Boga. Bóg oczywiście z góry wiedział, że upadły człowiek nie jest w stanie potraktować Jego Syna w inny sposób, ale swego zamiaru nie zmienił. Bowiem pierwotnym zamiarem Boga było przecież przebóstwienie człowieka [por. KKK 398] poprzez złożenie w jego ręce "daru Syna" - i nawet grzech tego nie zmienił. To jest właśnie esencja Dobrej Nowiny.
Natomiast Ewangelia Judasza zdaje się widzieć zbawienie w akcie zabijania Jezusa, a nie w Jego pełnym miłości akcie dobrowolnego złączenia się "aż do końca" z grzesznym i upadłym człowiekiem - zgodnie z miłosierną wolą Ojca.
Wczytajcie się, proszę, w subtelne analizy JPII, które wkleiłem wyżej. Nie są łatwe, ale jeśli dotrze do Was w pełni to, co jest tam napisane, to już nie będą Was tak fascynować te wszystkie neoprotestanckie broszurki ewangelizacyjne - i ich katolickie [lepsze i gorsze] adaptacje. To na pewno ucieszy tego "naszego papieża" bardziej niż oglądanie kolejnych superprodukcji filmowych o nim !
[ Dodano: Sro 12 Kwi, 2006 17:35 ]
Niech nieszczęsna "Ewangelia Judasza" jeszcze raz nam przypomni, że opowiadanie ludziom, że Dobra Nowina zasadniczo polega na tym, że Chrystus cierpiał i umarł "zamiast nas" [jak to się robi w trakcie wielu kursów Filip itp. akcji ewangelizacyjnych] jest niebezpiecznym błędem, który wielu może wprowadzić w błąd co do istoty zbawienia.
Super spostrzeżenie. Bo nie cierpiał Pan Jezus zamiast nas lecz za nas. A różnica jest tu zasadnicza. "Za nas" czyli jak czytamy w wielu listach apostolskich "Spłacił zapis jaki byliśmy dłużni" przez grzech. Żaden człowiek nie mógł dokonac odkupienia, bo każdy jest grzeszny i przebłaganie może pochodzić tylko od Boga i skierowane jest na człowieka i jego byt.
Pozdrawiam
Polecam lekturę komentarza z "Gościa Niedzielnego":
http://goscniedzielny.wia...104798052&katg=
Znalazłem tam wierne odbicie swoich własnych przemyśleń:
A poza tym wszystkim to odkupienie dokonało się nie z powodu ukrzyżowania Pana Jezusa, tylko dzięki Jego POSŁUSZEŃSTWU woli Ojca. Kluczowe dla odkupienia słowa padły już w Ogrójcu: „Nie moja wola, lecz Twoja niech się stanie”. Ludzie chętnie naśladowaliby Jezusa w posłuszeństwie, ale pod warunkiem, że Bóg chciałby od nich tylko tego, czego sobie życzą. Ponieważ tak nie jest, tworzą posłuszeństwo zastępcze, wedle którego każde łajdactwo jest dobrem, tylko na razie ukrytym. Powracające próby rehabilitacji Judasza to nic innego tylko próba kanonizowania grzechu. Dzięki takim zabiegom amatorzy kąpieli w cuchnących kałużach mogą gadać, że siedzą tam z polecenia samego Boga.
Zauważmy tu pewien paradoks: w swojej Męce i śmierci Krzyżowej Jezus zastępuje nasze nieposłuszeństwo swoim posłuszeństwem. My natomiast chcielibyśmy, aby nasz własny grzech, który zaprowadził Jezusa na okrutną mękę i śmierć stał się jakąś "zastępczą sprawiedliwością", która miałaby by nas odkupić z tegoż grzechu!
Jest bardzo przewrotne rozumowanie, ale do tego może właśnie doprowadzić teza, że zbawienie świata dokonało się przez śmierć Sprawiedliwego, a nie przez Jego pełne miłości posłuszeństwo woli Ojca, który polecił Jezusowi odszukanie wszystkich zagubionych grzeszników - nawet jeśliby byli tyranami, członkami sadystycznych plutonów egzekucyjnych, religijnymi obłudnikami bez serca, wiszącymi na szubienicy łotrami...
Niech nieszczęsna "Ewangelia Judasza" jeszcze raz nam przypomni, że opowiadanie ludziom, że Dobra Nowina zasadniczo polega na tym, że Chrystus cierpiał i umarł "zamiast nas" [jak to się robi w trakcie wielu kursów Filip itp. akcji ewangelizacyjnych] jest niebezpiecznym błędem, który wielu może wprowadzić w błąd co do istoty zbawienia.
Powoli zaczynam myśleć że to - naprawdę! - największy problem katolicyzmu dziś...
Ile razy ja komuś próbuję powiedzieć że to nie jest wcale tak że - mniej więcej - Bóg musiał kogoś ukarać to przerzucił karę z nas na Jezusa (brzmi jak zemsta...) - tyle razy widzę spojrzenia w stylu 'czemu ja im jakieś herezje wciskam...'.
Najgorsze że nie da się tego nijak udowodnic, wszystkie teksty Kościoła mówiace o zbawieniu przez krzyż można zinterretować na tysiące sposóbów, są właściwe intepretacje które same są tak zamotane że nie da się jasno wykazać błędu tamtego 'mściwego' wyjasnienia...
Mógłby tak papież usiąść i napisać jakąs encyklikę czy coś... Tylko taką z bardzo precyzyjnymi sformułowaniami, któeych nie da się przeinterpretować... Coś na zasadzie:
Kto uważa, że Jezus na krzyzu odebrał karę zamiast nas - anathema sit
[ Dodano: Wto 18 Kwi, 2006 13:36 ]
Moniko, w trydenckim dekrecie o usprawiedliwieniu mamy taki oto kanon:
Kan. 6. Jeśli ktoś twierdzi, że nie jest w mocy człowieka uczynić złymi swoje drogi (postępowanie), lecz że to Bóg wykonuje tak złe, jak i dobre uczynki, i to nie tylko z dopuszczenia, lecz właściwie i bezpośrednio, tak że zarówno własnym Jego dziełem jest tak zdrada Judasza, jak i powołanie Pawła – anathema sit.
Równocześnie na Wielkanoc ukazał się taki oto komentarz Jana Turnau:
http://serwisy.gazeta.pl/...08,3284531.html
"Wyborcza" nie jest z pewnością najbardziej wiarygodnym źródłem informacji o wierze, niemniej autor powołuje się i nawet cytuje obszerny fragment ze znanej ksiązki kard. Ratzingera:
„Wielu chrześcijanom, a zwłaszcza tym, którzy niedokładnie znają swą wiarę, wydaje się, jakoby Krzyż należało rozumieć w ramach pewnego mechanizmu naruszonego i przywróconego prawa. Miała to być forma, w jakiej nieskończenie obrażona sprawiedliwość Boga została przejednana przez nieskończonej wartości zadośćuczynienie. Wydaje się to ludziom wyrazem postawy, w której chodzi o ścisłe wyrównanie między »winien « i »ma «; jednocześnie pozostaje jednak uczucie, że to wyrównanie polega na jakiejś fikcji. Daje się najpierw potajemnie lewą ręką to, co potem uroczyście odbierze się prawą. »Nieskończony okup «, przy którym Bóg zdaje się obstawać, ukazuje się zatem z obu stron w niepewnym świetle. Na podstawie niektórych pobożnych tekstów nasuwa się wyobrażenie, że chrześcijańska wiara w Krzyż przedstawia sobie tak surowo sprawiedliwego Boga, iż wymagał złożenia w ofierze człowieka, złożenia w ofierze własnego Syna. I ze zgrozą odwracamy się od sprawiedliwości, której ponury gniew czyni niewiarygodnym posłannictwo miłości.
Obraz ten, choć tak rozpowszechniony, jest zupełnie fałszywy. W Biblii pojawia się Krzyż nie jako składnik mechanizmu obrażonego prawa, lecz wprost przeciwnie, występuje jako wyraz najwyższej miłości, która całkowicie się oddaje (...). Gdy przyjrzymy się dokładniej, to teologia Krzyża w Piśmie Świętym wyraża prawdziwie rewolucję w przeciwstawieniu do wyobrażeń o zadośćuczynieniu i odkupieniu w pozachrześcijańskiej historii religii, przy czym oczywiście nie można zaprzeczyć, że w późniejszej świadomości chrześcijańskiej rewolucja ta została w wysokim stopniu zneutralizowana i rzadko uznawano jej znaczenie. W religiach świata zadośćuczynienie oznacza zwykle przywrócenie naruszonego związku z Bogiem za pomocą pokutnych uczynków. (...)
W Nowym Testamencie sprawa przedstawia się wprost przeciwnie. Nie człowiek przychodzi do Boga i przynosi Mu dar pojednawczy, tylko Bóg przychodzi do człowieka, by mu dawać. Z inicjatywy potęgi swej miłości przywraca naruszone prawo, usprawiedliwiając w swym stwórczym miłosierdziu niesprawiedliwego człowieka, przywracając życie umarłemu. Jego sprawiedliwość jest łaską; jest ona czynną sprawiedliwością, która naprawia nieprawość człowieka, czyni go prawym. Stajemy tutaj wobec punktu zwrotnego, jaki chrześcijaństwo wniosło do historii religii: Nowy Testament nie mówi, że ludzie pojednali się z Bogiem, tak jak właściwie powinni byśmy oczekiwać, gdyż ludzie zawinili, a nie Bóg. Nowy Testament mówi raczej: »W Chrystusie Bóg jednał ze sobą świat « (2 Kor 5, 19)”.
Myślę, że tym cytatem [z przyszłego papieża] można wreszcie zamknąć usta zwolennikom tezy o "zastępczej śmierci Chrystusa".
obszerny fragment ze znanej ksiązki kard. Ratzingera:
To jest GENIALNE!!
Z czego to? Z jakiej ksiązki?
To jest GENIALNE!!
Z czego to? Z jakiej ksiązki?
"Wprowadzenie w chrześcijaństwo" wydana w Polsce parokrotnie przez Znak.
"Wprowadzenie w chrześcijaństwo" wydana w Polsce parokrotnie przez Znak.
To ta której kard.Wyszyński zabronił czytać w swojej diecezji swego czasu?
"Wprowadzenie w chrześcijaństwo" wydana w Polsce parokrotnie przez Znak
Autor to chyba kard Ratzinger, prawda?
Krótka informacja o abpie Bilczewskim jest tutaj:
http://brewiarz.katolik.p...orazdowski.php3
Czytamy tam m.in.
Życie abpa Józefa Bilczewskiego, wypełnione modlitwą, pracą i dziełami miłosierdzia, sprawiło, że cieszył się wielkim szacunkiem ludzi wszystkich wyznań, obrządków i narodowości.W duchu nauczania Piusa X zbliżał wiernych do Eucharystii, częstej Komunii św., pobożnego uczestniczenia w Mszy św. W czasach I wojny światowej rozwijał kult Najświętszego Serca Pana Jezusa, ukazując ludziom nieskończoną miłość Boga, zdolną do przebaczenia i darowania wszystkich grzechów. Czcią i miłością najlepszego syna otaczał Matkę Najświętszą, nazywając Ją swą ŤMatuchnąť. Pragnął, by taką samą pobożnością darzyli Ją wierni archidiecezji, naśladując Jej cnoty, szczególnie całkowite zaufanie Bogu. Umarł z przepracowania 20 marca 1923 r.
To wyjaśnia dość dobrze motywy jego beatyfikacji [kult w ramach jednej tylko diecezji lwowskiej]. Do kanonizacji natomiast może już w ogóle nie dojść, bo wtedy wszystkie pisma kandydata na ołtarze bada się "pod lupą".
Właśnie z tego względu św. Maksymilian Kolbe został kanonizowany jako męczennik, ponieważ z paragrafu o "heroiczności cnót" nie przeszedłby ze względu na swoje dość antysemickie artykuły w "Rycerzu Niepokalanej". [w kadym razie proces mógłby się bardzo przeciągnąć] Natomiast heroicznośc męczeństwa nie budziła niczyich wątpliwości.
[ Dodano: Wto 18 Kwi, 2006 17:02 ]
W swojej Boskiej naturze Syn Boży zadość czynić nie może
Bóg za siebie nie może umierać, prawda?
Nawet gdyby cała ludzkośc położyła swe życie przed Bogiem, sprzeniewierzenie się nie było by że tak powiem jeszcze ugładzone. To co ułatwia percepcje istoty odkupienia to hebrajska terminologia okreslająca odkupienie jako wykup z niewoli. Tu własnie elegancko równiez wyjaśnia się pojęcie miłosierdzia. Polecam artykuł Profesor Świderkównej
Ten text bpa Bilczewskiego jest po prostu świetny.
Z tym zdaniem można się w zupełności zgodzić. Bóg chciał, aby człowiek odpowiedział na jego darmową miłość. A to mógł uczynić tylko jego wcielony Syn Jednorodzony.
Problem stwarza stwierdzenie:
Bóg przewidział bowiem, że człowiek śmiertelnie Go obrazi. Postanowił równocześnie od winowajcy zażądać pełnego, doskonałego zadośćuczynienia. Takiego doskonałego zadośćuczynienia stworzenie Stwórcy nie było w stanie dać. Wtedy Syn Boży pospieszył z pomocą, zamienił z człowiekiem rolę, niewinny podstawił się za winnego.
Przede wszystkim Bóg jako Miłość "nie szuka swego": nigdy nie postanawia wyrównać swojej obrazy. To Jonasz "gniewa się śmiertelnie" za zwiędłego rycynusa, ale nie Bóg ! Czy ktoś kto "gniewa się śmiertelnie" sporządza winnym odzienie ze skóry, tak jak Bóg w raju ?
W ustach św. Anzelma, na początku XII w., taki zwrot jest zrozumiały. Honor władcy polega wtedy właśnie na tym, że w jego państwie panuje sprawiedliwość. Jeśli jego wasal, który go reprezentuje wobec ludu, sprzeniewierzył się sprawiedliwym rozporządzeniom suwerena, tym samym obrazy doznaje honor tego suwerena. A im większy i sprawiedliwszy jest suweren, tym wieksza jego obraza. Suwerenowi nie chodzi tu wcale o ukaranie złego wasala, ale o przywrócenie utraconej w jego domenie sprawiedliwości. [intencje św. Anzelma tłumaczy dobrze kard. Kasper]
W stosunku do człowieka i Boga obraz ten znaczy mniej więcej tyle: poprzez swoją odmowę odpowiedzi miłością na miłość Bożą człowiek tak bardzo zaburzył swoją naturę i całe stworzenie [za które Bóg go uczynił odpowiedzialnym], że sam o własnych wysiłkach nie jest w stanie powrócić do pierwotnej równowagi. Potrzebny jest do tego dopiero ktoś, kto jest człowiekiem, ale działającym ze stwórczą mocą samego Boga.
Niestety w czasach nowożytnych nastąpiła radykalna zmiana stosunków społecznych, stąd też anzelmiańskie porównania przestały być zrozumiane. Już od XV wieku zaczęto interpretować te pisma w sposób legalistyczny, tak jakby Bóg reagował niczym bardzo surowy i obrażony arystokrata. To już nie jest Miłość, która daje nie licząc, a jakoś zimna Rachunkowość, która każde "winien" musi zrównoważyć jakimś "ma". A to jest oczywista nieprawda.
Bł abp Bilczewski niestety trzyma się tego obrazu, choć jego wystąpienie zawiera też wiele innych cennych myśli.
Dodam raz jeszcze do znudzenia: ani Kościół starożytny, ani Tradycja wschodnia nie zna podobnej doktryny. Droga neokatechumenalna, nawiązując do starożytnej doktryny chrześcijańskiej, wypracowała własny kerygmat odrzucający całkowicie podobnie "jurydyczne" interpretacje zbawienia.
Czy ktoś kto "gniewa się śmiertelnie" sporządza winnym odzienie ze skóry, tak jak Bóg w raju ?
Dokładnie! Sam fakt ofiarowania odzienia implikuje miłośc do grzesznika.
Ale spokojnie z tym "śmiertelnie". Nie należy tego przysłówka rozumieć w znaczeniu: "na zabój" Ta śmiertelność leży po stronie człowieka. Ja często mówię tak: grzech człowieka - każdy - to podcięcie gałęzi, na której sie siedzi. To odcięcie się od owego promyczka, jaki wypływa z serca Jezusa Miłosiernego.
No prawie wszsytko w tym tekscie udaje się jakoś 'normalnie' zinterpretować, ale c o z tego, skoro to i tak pewnie niezgodnie z intencją autora...?
'Bóg przewidział bowiem, że człowiek śmiertelnie Go obrazi.
człowiek obraża Boga, a to wcale nie znaczy że Bóg się obraża.
Postanowił równocześnie od winowajcy zażądać pełnego, doskonałego zadośćuczynienia.
Może być w tym sensie: Bóg 'cierpi' z powodu niewierności ludzi, a Jezus swoją wiernością zadoścuczynia w pełni.
Takiego doskonałego zadośćuczynienia stworzenie Stwórcy nie było w stanie dać. Wtedy Syn Boży pospieszył z pomocą,
No... człowiek sam w pełni nie mógł się uświęcić, a to przecież, uświęcenie człowieka, jest tym zadoścuczynieniem które raduje Boga.
zamienił z człowiekiem rolę, niewinny podstawił się za winnego .
W sensie że to On nas zbawił a nie my sami...
>
W swojej Boskiej naturze Syn Boży zadość czynić nie może. Dlatego, gdy nadeszła chwila zamierzona w wieczności, wziął krew z krwi naszej, uczynił ją przez połączenie z Boską Osobą krwią Bożą i tę krew i całą swoją ludzką naturę złożył Trójcy świętej jako ofiarę na przebłaganie.
raz jeszcze: jeśli zrozumiemy, że zadośczuczynienien za nieposłuszeństwo jest posłuszeństwo (tak jak posłuszeństwo jednego dziecka pociesza serce rodziców, gdy drugie jest nieposłuszne, a nie w sensie że jedno bierze w skórę zamiast drugiego)
>
> Nie ma wątpliwości, że śmierć Syna Bożego na krzyżu nie jest śmiercią zwyczajną, ale ofiarną. Podstawił się Człowiek-Bóg za człowieka. Podstawienie zostało
> przyjęte. Podstawiony zginął, starty jak robak.
tego już nie moge...
ale cóż z tego że sobie coś wyjasniam, skoro autor i tak co innego miał na myśli pewnie.
I stoi mi ością w gardle ten tekst po prostu. Wszystkie inne teksty o zbawieniu które znam przeczą temu jednemu. I to TEN JEDEN jest autorstwa świętego. Nikogo nie przekonam że nie gadam herezji skoro święty pisał coś innego niż ja.
żeby nie było że to Offtopic, ujmę to inaczej: wszystkie teksty o zbawieniu jakie znam przeczą teologii Ewangelii Judasza. Wszystkie, oprócz tego jednego własnie!
Czytałam już niedawno wypowiedz człowieka który pyta czemu się czepiamy Ewangelii Judasza, skoro nic tam nie przeczy naszej wierze. Człowiek ma takie rozumienie zbawienia, jak w tej ewangelii. Fajnie.
Chrystus, nie skorzystując ze sposobności aby na równi być z Bogiem, daje nam przez swe posłuszeństwo az po śmierć prawde o tym, że w owym posłuszeństwie równiez i my mamy szansę sie odnaleźć. Dla mnie krzyż Jezusa to moje przepraszam do Ojca, dla mnie krzyż Jezusa to drogowskaz prowadzący na Wyżyny Niebieskie w Chrystusie.
Interpretacja księdza jest dla mnie jak najbardziej do przyjęcia.
Wiem jednak, jak takie sformułowania funkcjonują w powszechnej świadomości religijnej. A funkcjonują tak, że Jezus jako niewinny Baranek odebrał karę zamiast winnego grzesznika. W popularnych kursach ewangelizacyjnych porównuje się to nawet do pewnego chińskiego obyczaju: jeśli młodszy brat coś tam przeskrobał i zasłużył na chłostę, której ze względu na młody wiek nie wytrzymałby, to karę za niego odbiera starszy brat. Tak to właśnie interpretuje się fragment "spadła nań chłosta zbawienna".
Jest to oczywisty absurd: ze zbawienia czyni się akt pomsty ze strony Boga za obrazę Jego Majestatu, z tym, że dokonany na... samym sobie zamiast na nas. Miłośc Boża polegałaby wtedy na wymyśleniu jakiegoś "kruczka prawnego", który pozwaliłby ukarać nas nie karząc nas. Taka "dobra nowina" nigdy nikogo nie przekona do Miłości Bożej, a jedynie utwierdzi fałszywy obraz Boga.
Zbawienie to nie algebra, gdzie za zmienną "człowiek" podstawia się zmienną " Wcielone Słowo" i za pomocą takiego "triku" rozwiązuje się skomplikowane równanie. Zbawienie to powtórne stworzenie człowieka i świata mocą tego samego Słowa, jakie Bóg rzekł na początku: "Niech się stanie!". Spłycanie tak wielkiego misterium do płaszczyzny formalno-prawnej jest niegodne Ewangelii.
Rozumiem jednak, że jeszcze 100 lat temu taki sposób myślenia był w całym Kościele Zachodnim bardzo powszechny i takie ujmowanie tajemnicy zbawienia specjalnie nie dziwi. Tak więc być może ma ksiądz rację, że bł abp Bilczewski próbuje pokazać tajemnicę zbawienia w Eucharystii znacznie głębiej, a tylko wychodzi od możliwie najbardziej popularnego ujęcia, aby "od czegoś zacząć"...
------------------------------------------------------------------------------------------------
Poza tym, pragnę poinformować Wielce szanownych, że przeczytałem wczoraj wieczorem tę nieszczęsną "Ewangelię Judasza". Przy okazji skonsultowałem to z kolegą, który zna się dobrze na pismach gnostyckich.
No i cóż, jestem ogromnie zdziwiony medialną wrzawą wokół tego tekstu. Bez minimum wiedzy o gnozie jest on dzisiaj kompletnie niezrozumiały; na szczęście jest on dość "typowy" i żadnej sensacji w środowisku specjalistów od gnozy nie wywołał.
Pozwolę sobie na krótkie streszczenie zawartości:
1/ Apostołowie przygotowują się do ceremonii "błogosławieństwa chleba" [wyraźne nawiązanie do Eucharystii]. Jezus śmieje się z nich. Oni przecież nic nie rozumieją! Apostołowie są tym oburzeni, a tylko Judasz zdaje się lepiej rozumieć swojego Mistrza.
2/ Apostołowie dzielą się z Jezusem okropnym snem. Widzieli świątynię, gdzie dwunastu kapłanów dokonuje potwornych obrzydliwości, łącznie z zabijaniem dzieci i nierządem sakralnym. Jezus wyjaśnia im, że to dotyczy ich samych - założą oni zgromadzenie, które będzie się dopuszczać wszelkiej nieprawości. Judasz wyraźnie się dystansuje od przyszłego kościoła 12tu Apostołów i pyta Jezusa o wyjaśnienia [zdaje się być jedynym prawym i "oświeconym" Apostołem].
3/ Jezus cierpliwie i długo tłumaczy Judaszowi całą gnostycką kosmologię. Wynika z niej, że zbawienie to pozbycie się ciała i przedostanie się w "lepszy eon". Jezus zdaje się prosić Judasza, aby pomógł mu pozbyć się człowieka, w który się przyoblekł,a ten chętnie się godzi. Jezus uprzedza go, że "w tym świecie" będzie na zawsze przeklęty i znienawidzony, ale w "wyższym świecie" będzie błogosławiony. Judasz to akceptuje. Zdradza Jezusa i przenosi się w "wyższy eon".
Po czym, jakby to napisał Gałczyński, "kurtyna spada i zabija się na miejscu".
Faktem jest, że zbawienie jest wyraźnie związane z zabiciem Jezusa. Niemniej nie chodzi tu o odebranie "zastępczej kary", a przeniesienie się w wyższe rejony bytu. Tak więc moje poprzednie komentarze były, niestety, co nieco przesadzone....
Nie przypuszczałem, że publikowane w prasie streszczenia tej pseudoewangelii tak mało mają się do rzeczywistości. Mam nauczkę na przyszłość !
[ Dodano: Sro 19 Kwi, 2006 11:42 ]
+
Moniko, abp Bilczewski jest tylko błogosławiony, a nie święty.
Według wikipedii - święty.
Własnie próbuję sprawdzić informacje
Na zakończenie XI Synodu Biskupów poświęconego Eucharystii Papież Benedykt XVI kanonizował bł. Józefa Bilczewskiego, arcybiskupa Lwowa, uczonego, społecznika. Jego biskupią dewizą były słowa: "Bóg jest miłością". Papież Pius X powiedział do przyszłego świętego: "Dignus es corona aurea" - "Godzień jesteś złotej korony".
zródło: http://ekai.pl/papiez/?MID=10434
Papież Benedykt XVI ogłosił dzisiaj świętym bł. Abpa Józefa Bilczewskiego, Arcybiskupa Lwowskiego. Nowy święty swoją posługę pełnił przez blisko 23 lata.
zrodlo: http://www.kosciol.pl/art...051023122957179
to chyba wyjasnia sprawe
Owszem, przyznaję że się pomyliłem, bo trafiłem najpierw na wiadomości kanonizacji z czerwca 2001.
Kanonizacja już 4 lata później - to po prostu niesłychane i tego się po tak ostrożnym w tych kwestiach BXVI nie spodziewałem. Po prostu "ekspresowe" tempo !
Trochę przeczytałem już z tej okazji o św. abpie Bilczewskim i stwierdzam, że:
- był ogromnie otwartym człowiekiem, bardzo popierał rozwój wszelkich nauk i nie bał się ich
- sam był wybitnym specjalistą od archeologii chrześcijańskiej [obronił habilitację]
- był niezwykle oddany sprawie Eucharystii i walczył nie tylko o jej kult, ale też i o uczynienie przystępowania do Komunii św. powszechną praktyką [w owych czasach było to rzadkie]
- przepracowywał się dla swoich diecezjan w niezliczonych dziełach miłosierdzia
- uczył się wszystkich języków swoich wiernych - nawet węgierskiego - aby głosić im bezpośrednio słowo Boże [tym przykładem podobno "natchnął" JPII]
- był wielkim patriotą ale równocześnie dążył do zgody z mniejszościami narodowymi
- szerzył bardzo aktywnie kult maryjny, ale także kult Najświętszego Serca PJ
- w kwestiach zbawienia zachował jednak powszechnie przyjęty w jego czasach "schemat anzelmiański", nawet jako abp Lwowa nie dał się "zarazić" wpływami wschodniej duchowości. Niemniej dążył stale do pogłębiania tradycyjnie ujętych prawd wiary [przejrzałem także inne jego listy i kazania]. Może nie był to umysł teologiczny na miarę kard. Newmana, ale był w swoich wywodach bardzo rzetelny i szukał potwierdzeń w bardzo wielu źródłach [ze starożytnymi na czele].
Osobiście nieco razi mnie jego retoryka, niemniej trudno nie przyznać, że był to wielki człowiek, wręcz wzór pasterza w swoim oddaniu dla wiernych i dla Kościoła.
jestem ciekawa co o tym sądzicie - ewangelia Judasza, o której ostanio głosno. Sama specjalie głosu nie zabiore bo po 1. nie jestem specjalnie obeznana w temacie no i po2. nie jestem osoba wierząca ( przynajmniej w ujęciu kosciola katolickiego ale nie o to tu chodzi) więc z punktu widzenia wiary dla mnie nie ma to wiekszego znaczenia.
A pytam po 1 z czystej przekornej ciekawości . po 2.- mysle ze jesli to jest prawa - jesli??? to i tak sądze ze głowy kosciola to zatuszują bo zachwiało by podstawowymi dogmatami ( atonie wygodne - rewolucja). z góry dzieki za odpowiedz
Salve!
prosze sprawdzac czy podobne tematy juz nie istnieja na forum
pozdro
Ewangelia Judasza była znana Kościołowi w pierwszych wiekach, od razu potraktowano ją wtedy jako 'bajke', więc nie wiem czemu miałby się ktoś teraz nią przejąc... Są wzmianki w dziełach Ojców Kościoła na temat tej księgi, nikt tego nie ukrywał ani nie ukrywa. Ale widocznie Gazeta Wyborcza o tym nie wie... Tak samo jak reżyser 'Stygmatów' nie wiedział, że Ewangelia św.Tomasza jest w bibiotekach...
Wyobraźmy sobie że ktoś teraz nagle pisze książke gloryfikującą komunizm. Wszyscy współcześni będą wiedzieli, że książka to brednia, i nikt się nią nie przejmie. Książka zaginie, odnajdzie się za tysiąc lat. Jakiś badacz odnajdzie i napisze w gazecie artykuł pt. 'Prawda na temat komunizmu odnaleziona'. I będzie się rozpisywał, jak to historycy chcieli ukryć prawdę o komunizmie...
a ja akurat twierdze ze ewangelia judasza powinna byc uznana przez koścół,ok bylo duzo apokryfow z czego wiekszosc odrzucono ale nad zadnym nie dyskutowano tak wiele i co do zadnego nie bylo tak wielu róznych zdan co do autentycznosci,jedni sa przekonani i bronia ewangelii judaszowej z calego serca(mowie o duchownych i znawcach Pisma Swietego)inni mowia ze to bzdura.ja po przeczytaniu nie jestem do konca jeszcze przekonany ale sklanialbym sie do uznania ewangelii judaszowej jako autentycznego zapisu
ja po przeczytaniu nie jestem do konca jeszcze przekonany ale sklanialbym sie do uznania ewangelii judaszowej jako autentycznego zapisu
Ale na jakiej podstawie?
Wybacz, ale jakoś opinie teologów i dogmatyków bardziej mnie przekonują że to jedynie apokryf
ewangelia jehudy isz kariot[judasza z kariotu]jest kompilacją kilku ewangelii oraz pism gnostyckich...ma wartość hitoryczną...nic nie wnosi do objawienia biblijnego...mosze
darius napisał/a:
ja po przeczytaniu nie jestem do konca jeszcze przekonany ale sklanialbym sie do uznania ewangelii judaszowej jako autentycznego zapisu
Ale herezje Judasz nie żył 400 lat i jej nie napisał .... o czym mowa ...
ewangelia jehudy isz kariot[judasza z kariotu]jest kompilacją kilku ewangelii oraz pism gnostyckich..
No więc właśnie. To Ewangelia Judasza, nie zaś jak 4 Ewangelie Jezusa Chrystusa według [kata] 4 Ewangelistów.
Jest rzeczą niemożliwą by Judasz napisał Ewangelię.Judasz nawet o tym nie myślał.Jest wspomniane wyraźnie,że Judasz zajmował się wykradaniem pieniędzy składanych w jerozolimskiej świątyni.Nie miał nawet czasu by Ewangelię napisać.Poza tym wiemy jak zakończył życie.Ewangelia Judasza to zwyczajna sensacja oparta na teoriach spiskowych tak jak "Da Vinci Code".