ďťż
Strona początkowa UmińscyDni Ewangelizacji Nowej Soli 22-23 września 2006 rokuewangelia sw tomasza -najdokładniejszym zapisem słów JezusaAustralia: Towarzystwo Biblijne będzie ewangelizować na targhttp://www.ewangelizacja.katolicki.eu/forum/Ewangelia wg. Judasza - fałsz czy rzeczywistość (?)Ewangelizacja - szukam odważnych i świadomych chrześcijan:)Ogólnopolska inicjatywa ewangelizacyjna Młodzi - MłodymNoszenie krzyżyka/medalika, formą ewangelizacji (?)Charyzmat głoszenia [Ewangelii] z mocąEWANGELIZACJA EKUMENICZNA? GARŚĆ CYTATÓW
 

Umińscy

Ewangelizacja to także rekolekcje. U mnie w mieście na rekolekcjach wielkopostnych był barwny, egzotyczny a przede wszystkim kontrowersyjny ks. Nikos.
http://redemptor.elblag.p...e=2048&strona=2
tutaj macie zamieszczone linki do poszczególnych dni. Są mocne teksty. Warto wysłuchać. Pewnie ktoś z Was miał już styczność z tym kapłanem. Czy taka ewangelizacja jest Waszym zdaniem dobra, czy zgubna?


Każda ewangelizacja może być i dobra i zgubna. Zależy jakim człowiekiem jest odbiorca.
Ja znam bardzo dobrze owego prezbitera - i nie uważm go za szaleńa.... jedni są Nim zachwyceni, inni zdegustowani..... ale skorodzięki Niemu Pan daje wzrost duchowy i nawrócenie grzesznika - tow czym rzecz?.
wielu ludzi podczas rekolekcji, prowadzonych przez Niego, walczyło ze sobą samym. Na początku i mnie zbulwersował treścią i sposobem przekazu, ale teraz, na przestrzeni czasu wiem, że te rekolekcje naprawdę coś mi dały. Temat założony z jednej strony by uzyskać opinie, a z drugiej... by pokazać ów magiczny link, a nóż ktoś wysłucha


Jezus też był postrzegany za kontrowersyjnego Rabbiego..... a jednak.......owoce Jego mów są przeogromne.
jedno z kontrowersyjnych haseł ks. Nikosa: Jezus jest osłem! Bo zginął za Ciebie, za Twoje marne grzechy.
Facet naprawdę odważny i pewny siebie. I dobrze, potrzeba takich zdrowych wariatów do ewangelizacji, szczególnie dla młodszych odbiorców.
Moim zdaniem, z tym osłem to przesadził........ On też nie jest doskonały.....
moim skromnym zdaniem również Jednakże poprzez taki drastyczny zabieg, dał odczuć słuchaczom, jak wiele robi dla nich Jezus.

moim skromnym zdaniem również Jednakże poprzez taki drastyczny zabieg, dał odczuć słuchaczom, jak wiele robi dla nich Jezus.

Terapia szokowa jest dobra, tak czynił Jezus, ale tu trzeba wiele rozwagi. Osobiście znam bardzo dobrze x. Nikosa, jest naprawdę oddany Jezusowi..... reszta to jego ludzka natura, która każdemu z nas zawadza....

Ostatnio jechaliśmy razem w SKM-ce, czyli kolejce trójmiejskiej, i On umie się przyznać do Jezusa, wyjął brewiarz i z kumplem odmawiał - zrobił to spontanicznie ..... ot cały On....

On umie się przyznać do Jezusa, wyjął brewiarz i z kumplem odmawiał - zrobił to spontanicznie ..... ot cały On....

łoł

Ostatnio jechaliśmy razem w SKM-ce, czyli kolejce trójmiejskiej, i On umie się przyznać do Jezusa, wyjął brewiarz i z kumplem odmawiał - zrobił to spontanicznie ..... ot cały On.... przypomniała mi się akcja, jak wracałam z rekolekcji i ze znajomymi zaczęliśmy odmawiać koronkę w pociągu
Ks. Nikos Skuras - Spotkanie ze wspólnotami - doświadczenia z pieszej pielgrzymki, bez kasy, do Rzymu. To jest warte przesłuchania.... ja byłem osobiście i jestem pod wrażeniem, jakie Bóg dzięki niemu i w Nim czyni cuda.

W dniu 17 września 2009 o godzinie 19:00 odbyły się nieszpory, w których uczestniczyły wspólnoty naszej parafii wraz z przybyłymi parafianami oraz goścmi.

Nieszporom przewodniczył Ks. Proboszcz Jacek Socha.
Po zakończeniu modlitwy Kościoła, ksiądz Nikos Skuras, który przez cztery lata był wikariuszem w naszej parafii, podzielił się doświadczeniem pieszej pielgrzymki, jaką samotnie odbył na trasie Gdynia - Rzym.

Zapraszamy do odsłuchania świadectwa Księdza Nikosa. W najbliższym czasie zamieszczona zostanie galeria zdjęć z tego wydarzenia.

http://www.swmikolaj.org/
Nie wiem sama, co myśleć o tym człowieku. Raz jestem zachwycona jego katechezami, jego osobowością, a za drugim razem nie pojmuje tego, dlaczego on podchodzi do człowieka jako do istoty grzesznej, uczy na podstawie błędów... a moim zdaniem rekolekcjonista, powinien mówić o miłości, nie w sposób cukierkowy, a dosadny, konkretny. Ale niewątpliwie ma dużą charyzmę, samozaparcie i za to mu chwała.

Nie wiem sama, co myśleć o tym człowieku. Raz jestem zachwycona jego katechezami, jego osobowością, a za drugim razem nie pojmuje tego, dlaczego on podchodzi do człowieka jako do istoty grzesznej, uczy na podstawie błędów... a moim zdaniem rekolekcjonista, powinien mówić o miłości, nie w sposób cukierkowy, a dosadny, konkretny. Ale niewątpliwie ma dużą charyzmę, samozaparcie i za to mu chwała.

Zupełnie nie wiem, o co Ci chodzi.....?. Jak dla mnie ,a znam Go osobiście - Bóg robi z Nim i dzięki Niemu wspaniałą robotę ......
Według mnie te rekolekcje ks.Nikosa są fantastyczne. Mówi w prosty sposób, konkretny.
A dlaczego niektórzy czują się zdegustowani takimi katechezami? Jeśli ktoś jest niewidomy, jeśli nie widzi prawdyo sobie, nie zna jej a taka prawda może bardzo mocno zaboleć to tak zaboli taka katecheza, bo odkryje prawdę o nas, o człowieku. Aby wyleczyć siebie z takiej choroby, z takiej ślepoty potrzeba mocnego lekarstwa, bo słabe lekarstwa nie pomagają. Dla mnie taka forma to bardzo dobre lekarstwo, na tyle mocne aby mnie leczyć.

Wystarczy zauważyć, że ks.Nikos mówi o faktach, mówi o bardzo trudnych sytuacjach, które nas bolą a które człowiek odrzuca. Mam wiele takich katechez, wiele takich katechez wysłuchałem i wielokrotnie takie katechezy mi pomagały. Oczywiście będą i tacy, którym takie katechezy nie będą się podobały, bo jak ktoś odkrywa rzeczywistość to oczywistym jest, że się odzruci to co nie będzie dla człowieka miłe, przyjemne a takie rzeczy najlepiej człowiek przyjmuje.

Oby więcej takich księży, takich prezbiterów, którzy potrafią tak otwarcie i odważnie głosić katechezy, mówić homilie. To naprawde otwiera oczy, ale trzeba to słowo przyjąć.

Pozdrawiam
Katechezy powinny być takie co by w człowieku grzech poruszyły, żeby ten ktoś wiedział kiedy grzeszy bo to bardzo ważne.

żeby ten ktoś wiedział kiedy grzeszy bo to bardzo ważne. a moim zdaniem, człowiek powinien mieć świadomość, że został umiłowany przez Boga i jest stworzony, by kochać.

co też nie oznacza, że potępiam katechezy tego księdza. są mocne, rzeczowe człowiek pokornieje gdy ich słucha. Jednak uważam ja jak i moi znajomi, że dla osób, które są juz w jakimś stopniu bardziej "zaawansowanymi" wierzącymi, potrzeba innego rodzaju słów. Bo człowiek ma wiele problemów w zyciu, trudnych sytuacji i radzi sobie z nimi, ja takie pokonuję dzięki mojemu byłemu i obecnemu spowiednikowi, są rewelacyjni. Jednak dla mnie rekolekcje, kazania, to nie mają być masowe rachunki sumienia i akty pokuty, tylko uświadamianie sobie w czym tkwi istota Chrześcijaństwa, w miłości, przebaczaniu,a nie znajdywaniu swojej grzeszności i rozgłaszaniu jakim jest się grzesznym. Może ja tak mówię, właśnie dzięki współpracy z ojcami, nie wiem, dzięki temu że "życie mnie nauczyło dużo, jeszcze bardziej doświadczyło i stale doświadcza". To tylko moje osobiste zdanie, uważam, że każdy kapłan, który dociera w jakikolwiek sposób, byle nie prostacki, do wiernych, zasługuje w dzisiejszych czasach na brawa, w szczególności wśród ludzi młodych.
Co ma miłość Boga do katechez, aleś namieszała kilka tematów poruszyłaś.
Jeżeli się ktoś otworzy na Słowo Boże czyli na Boga to będzie słuchał i rozmyślał nad tym Słowem i starał się naprawiać co złe w jego postępowaniu.
Nie rozumiem co w tym złego i gdzie tu brak miłości.
kiedy ksiądz katechizuje nie wytyka palcami tych,którzy w czymś zgrzeszyli, ani też, nie karze im wychodzić do tablicy by się pokazali.
Po prostu katechizuje a mądry zawsze wyciągnie wnioski.

Po prostu katechizuje a mądry zawsze wyciągnie wnioski a ja po prostu wyraziłam swoje zdanie, mówię jakie rekolekcje, jakie nauki akurat mnie zadowalają, dopełniają...

Katechezy powinny być takie co by w człowieku grzech poruszyły, żeby ten ktoś wiedział kiedy grzeszy bo to bardzo ważne.

I ks.Nikos dokładnie to czyni, uwierz mi, takie są fakty..... wielu ludzi Bóg, dzięki Jego osobie na nowo odnalazły swe powołanie w Kościele....
No i dobrze, lubię katechezy w których widać, że ten ksiądz uczy o prawdziwym życiu i sam jest żywy
Oby jak najwięcej takich księży jak ks.Skuras czy ks.Pawlukiewicz. Tacy księża mogą otwierać nam oczy.

Moja matka była raz u spowiedzi u jednego księdza. Po spowiedzi stwierdział, że więcej do niego nie pójdzie.
Znam tego księdza i wiem, że jest naprawde dobrym spowiednikiem. Dlaczego więc matka tak uznała, że nie chce pójść ponownie do tego księdza? Ponieważ jak ksiądz mówi prawdę i zwraca uwagę na prawdę, na szczegóły które dotyczą naszego życia to nie chce się słuchać, ponieważ słysząc prawde o nas to ona nas bardzo boli, bo pokazuje nam naszą winę, nasz grzech. Tacy księża ukazują prawdę o nas samych, mówią bezpośrednio o naszym życiu, naszym grzechu, naszej winie a nie winie innych.
Słysząc takie rzeczy o własnym postępowaniu nic dziwnego, że nie chcemy słuchać takich katechez, chodzić do spowiedzi, gdzie usłyszymy, że to my jesteśmy "śmierdzącymi grzesznikami" a nie mąż/żona, teściowa/teść, sąsiad czy ktoś inny.

Głaskanie w katechezach też nie wiele pomoże jeśli nie poznamy siebie, nie poznamy naszej grzeszności. Co innego jest mówić o grzechu ogólnie a co innego gdy słyszymy, że to my jesteśmy grzesznikami, że to my niszczymy innych. Mamy takie dobre mniemanie o sobie, że trudno nam takie rzeczy przyjmować.

Znam swoją matkę na tyle, aby wiedzieć, że idąc do spowiedzi przedstawi bardziej winę męża niż własną. Wystarczy jednak, aby ksiądz jej powiedział, że ona tkwi w grzechu, że powinna się spowiadać z grzechów własnych a nie swojego męża to już matka czuje sie urażona. Jak każdy zresztą, gdy słyszy o bolesnej prawdzie o sobie. Pycha nas niszczy a tacy księża pomagają ją kruszyć.

Im mocniejsze katechezy tym bardziej mogą nam pomóc. Nie oznacza to jednak, że nie usłyszymy w nich słów pocieszenia, słów, które nas też będą umacniały. Takie nauki to prawdziwa duchowa uczta.

W mojej parafii od soboty zaczynają się misje, które będą głosić ojcowie ze Zgromadzenia Świetej Rodziny. Miałem okazję słuchać nauki jednego z ojców i była naprawdę bardzo dobra, bardzo mocna i liczę na to, że te misje też będą na tyle mocne aby coś w moim życiu się zmieniło, że to słowo misyjne otworzy mi oczy.

Pozdrawiam

Katechezy powinny być takie co by w człowieku grzech poruszyły, żeby ten ktoś wiedział kiedy grzeszy bo to bardzo ważne. Jednak to nie takie proste, jak mogłoby się zdawać. Jak wytłumaczyć matce, będącej żoną i babcią, że grzeszy naprzykrzając się Panu Bogu w Kościele, gdy tymczasem w domu jej konkubinat i pijaństwo.
Przede wszystkim, jeśli ktoś chce zrozumieć Słowo Boże, musi nauczyć się słuchać tego co Bóg ma do przekazania przez Kapłanów a skoro się tylko gada a nie słucha więc grochem o ścianę
W życiu spotykam ludzi, którzy wciąż pytają dlaczego jest tak a nie inaczej, ale na wszelką odpowiedź zatykają uszy i wciąż pytają i doszłam do wniosku, że chyba tylko chodzi im o to narzekanie i pytanie i głuchymi pozostali na Słowo Boże do dzisiaj...

Przede wszystkim, jeśli ktoś chce zrozumieć Słowo Boże, musi nauczyć się słuchać tego co Bóg ma do przekazania przez Kapłanów a skoro się tylko gada a nie słucha więc grochem o ścianę

Łatwiej jest Lidio Słowa Bożego słuchać niż je przyjmować i według niego postępować. Gdy sie słucha Słowa to ono daje pocieszenie "Przecież ja nie jestem taki zły, nie jestem ten najgorszy, Bóg jest miłosierny, więc może zlituje się nade mną. Chrystus przecież umarł za wszystkich, więc po co się martwić i przejmować, można żyć dalej tak jak do tej pory" I z takim nastawieniem idziemy dalej i brniemy w ciemność. A jeszcze jak w Kościele lub po za nim człowiek usłyszy odpowiedź na swoje problemy ze strony osoby duchownej : "Nie martw się, Bóg ciebie kocha takim jakim jesteś" to człowiek czuje się już znacznie lepiej. I wyobraź sobie, że taki człowiek tydzień później słyszy w Kościele, że jest "śmierdzącym grzesznikiem" lub że "grzech uniemożliwia pójście do nieba" to człowiek załamuje ręce i odchodzi z Kościoła lub dostaje takiego doła, że nie wie co ma ze sobą zrobić. Najpierw słyszy słowo pocieszenia o miłości Boga a potem inna osoba duchowna wali prosto z ambony, że przez jego grzech nie będzie zbawiony, że jest to grzech ciężki i może nie dostać rozgrzeszenia. Co taki człowiek ma zrobić?
Znowu ma usłyszeć dobre słowo "Bóg ciebie kocha"? A za tydzień czy dwa inny ksiądz znowu wspomni o grzechu i znowu dół. Czy po raz kolejny uwierzy w takie słówka "Bóg ciebie kocha"? czy odejdzie z Kościoła stwierdzając, że Kościół kłamie?

W przekazywaniu Słowa a dokładniej w tłumaczeniu jego i odnoszeniu sie do życia człowieka trzeba być ostrożnym. Jednak takie katechezy otwierające oczy także sa potrzebne. Jednak takie katechezy są dobre, gdy głosi się je w pewnym ciągu, aby od razu człowieka nie stawiać na pozycji "z góry potepionego człowieka". Dobrym czasem na takie katechezy jest Adwent lub Wielki Post, kiedy jest kilka dni na właściwe przygotowanie wiernych na spotkanie z CHrystusem - Narodzonym lub Zmartwychwstałym.
Myślę, że właśnie tutaj ten czas rekolekcji powinien być wydłużony nawet do tygodnia, aby jasno zobrazować temat i przygotowac właściwie do przeżywania takiego ważnego czasu.

Po za tym jeden wierny będzie zafascynowany mocnymi słowami, mocną katechezą a drugi potraktuje to jak pakowanie się w jego życie, Nie każdy chce usłyszeć prawdę o swej grzeszności.

Masz rację Tomasz32 w tym co napisałeś, nie chodzi tu o obwinianie kogokolwiek, tego obwiniania, można raczej się tego spodziewać od tych ciągle pytających a nie przyjmujących porady.
Również nie chodzi o obwinianie księży jak umieją tak nauczają.
Teraz mamy czas Adwentu, polecam chodzić na Roraty, kto może, ponieważ na takich Mszach, można o wiele więcej zrozumieć bo ksiądz mówi na tych Mszach, językiem, który rozumieją dzieci

Im mocniejsze katechezy tym bardziej mogą nam pomóc.
No, nie nam. Rozumiem, że "mocne" katechezy pomagaja Tobie. Co nie znacvzy, że moga pomóc kazdemu. Wracając do x. Nikosa. Nie znam go. Przeczytałem, czy też wysłuchałem jedynie jego sprawozdania z pielgrzymki do Rzymu. Choc tak prawde mówiąc, nie było to tylko spawozdanie z pielgrzymiki, a głównie katecheza na temat pokory
W pierwszym poście tego tematu Manaika zamieściła link do kilku katechez czy też nauk ks. Nikosa, warto je posłuchać.


No, nie nam. Rozumiem, że "mocne" katechezy pomagaja Tobie. Co nie znacvzy, że moga pomóc kazdemu.

Czyli co, skoro twoim zdaniem, "mocne katechezy" nie pomagają, to co ma w/g Ciebie pomagać, wszystkim tym co są oziębłymi katolikami...?.
Nie ma jednej metody, która pomoże "wszystkim". Jednym trzeba potrząsnąć, a innego przytulić i pogłaskać. Dlatego irytuje mnie pisanie w liczbie mnogiej, która sugeruje, że to co pomogło mnie, pomoże wszystkim innym.

Dlatego irytuje mnie pisanie w liczbie mnogiej, która sugeruje, że to co pomogło mnie, pomoże wszystkim innym. wielu ludzi ma takie przekonanie, nie zdają sobie sprawy, że wiara jest tak osobistą sprawą, że każdy inaczej na to wszystko patrzy, całkowicie inaczej przeżywa, potrzebuje innych bodźców itp.

Nie ma jednej metody, która pomoże "wszystkim". Jednym trzeba potrząsnąć, a innego przytulić i pogłaskać. Dlatego irytuje mnie pisanie w liczbie mnogiej, która sugeruje, że to co pomogło mnie, pomoże wszystkim innym.

To oczywiste, że nie ma jednej metody, która wszystkim pomoże. Jedna osobasłysząc mocną katechezę dostanie zawału serca w kościele i spadnie z kościelnej ławki a inna poczuje takie uderzenie jakby dostała młotem pneumatycznym po głowie i od razu poleci do spowiedzi, skatuje spowiednika swoimi grzechami do tego stopnia, że spędzi przy konfesjonale ze dwie godziny. Innym osobom wystarczy jakas lekka katecheza, w której będzie nadmiar słodkich słów, dzięki którym osoba poczuje się jak anioł i będzie już tak święta, że z butami do nieba będzie mogła wejść. A jeszcze innym taka mocna katecheza może tak zaszkodzić, że czerwoni wyjdą z Kościoła i staną się jego wrogami, ponieważ jak się mówi prawdę która bardzo boli a człowiek odrzuca od razu to co boli, bo nie chce cierpieć to nie będzie pozwalał sobie na to, aby ta prawda waliła w niego, aby nie urazić dumy człowieka, Tylko bardzo często pod tą dumą kryje się wór pychy, która człowieka niszczy, nie pozwala na przyjmowanie prawdy. Taki człowiek żyje jak ślepiec, który niczego nie widzi, ale uznaje się za katolika - bardziej może ze względu na opinię innych niż z wiary w Boga, który potrafi leczyć. A leczenie bardzo często boli, potrzeba nawet zabiegu operacyjnego, aby kogoś wyleczyć z takich ran duchowych, więc jeśli ktoś się boi takiego leczenia to go z góry odrzuci uznając, że skoro do tej pory zabieg operacyjny duszy nie był potrzebny to można żyć tak dalej i łudzić się, że Bóg jako wspaniały tatuś okaże swoje miłosierdzie grzesznikowi, bo przecież wysłał swojego syna na ofiarę za wszystkich, nawet za największych grzeszników.

I owszem, wysłał, ale nie po to, aby grzesznik był nadal ślepy, ale aby przejrzał na oczy, aby zobaczył swoją grzeszność i się nawrócił, aby coś zrozumiał. Bóg więc w swojej wspaniałości posyła takich szaleńców, którzy ida i głoszą Chrystusa nie patrząc na to za kogo będa uważani, dla nich ważne jest to aby Słowo trafiło na dobry grunt, aby słowo przemieniało życie człowieka do tego stopnia, aby mógł się nawrócić.

Jak dostaje się porządnego kopa po przez słowo to dla mnie oznacza, że słowo rzeczywiście przyszło mnie leczyć, że Bóg chce przeprowadzić poważny zabieg, który jest mi potrzebny aby żyć, żyć naprawdę, żyć jasnością a nie ciemnością jak w starozytnym Egipcie.

Można być głaskanym przez miłe słowa, które mówią o tym jak bardzo Bóg mnie kocha, jak bardzo ceni sobie moja pobożność : latanie do kościoła codziennie i klepanie modlitw ile wlezie, ale nic może nie docierać konkretnego co wyprowadziło by człowieka z przekonania, że jest się grzesznikiem, że potrzeba jest powaznego nawrócenia. Mało jest takich osób duchownych, które z mocą potrafią docierać do serca człowieka krusząc ta gruba skorupe pychy aby dotrzeć do dna serca, aby wydobyć z niego to co jest cenne dla Boga.

Ważne jest jednak, aby wiernych było jak najwięcej i aby jak najwięcej ludzi było zbawionych, więc słodkościami można ściągnąć wielu ludzi do Kościoła.
Ja jednak zgodzę się z Kyllyanem znam ludzi którzy po takiej "mocnej katechezie'' nie poszliby się wyspowiadać tyko (np). podciąć sobie żyły

Ja jednak zgodzę się z Kyllyanem znam ludzi którzy po takiej "mocnej katechezie'' nie poszliby się wyspowiadać tyko (np). podciąć sobie żyły

Ks. Nikos - zawsze mówi o tym że Jezus Cię kocha z twoimi grzechami, i przyjmuje zawsze....do Swego Serca. Jeśli ktoś ma sobie podciąć żyły z tego powodu, to raczej powinien zasięgnąć porady dobrego psychiatry.

Jezus jak przepędzał kupców ze Świątyni - pewnie nie wpadł by na to... że po tak "mocnej" i to "ręcznej" jak i "słownej" katechezie owi sklepikarze mieliby by się targnąć na swe życie.

Jak dla mnie to przesada takie głaskanie po głowie..... proszę sobie przypomnieć jak traktował, zagorzałych grzeszników o. Pio, a jednak Jego metoda była skuteczna, bo poparta Mocą Ducha Świętego. I tak jest w przypadku ks. Nikosa Skurasa.
O. Pio " czytał w duszach ludzkich" i wiedział kiedy należy pogłaskać a kiedy dać kopa w d...
jeśli ks. Nikos Skuras również posługuje takim darem to ok. jeśli chodzi o ducha świętego to póki jest to Duch Św. też jest ok (ale tego nie potrafię rozeznać więc

O. Pio " czytał w duszach ludzkich" i wiedział kiedy należy pogłaskać a kiedy dać kopa w d...
jeśli ks. Nikos Skuras również posługuje takim darem to ok. jeśli chodzi o ducha świętego to póki jest to Duch Św. też jest ok (ale tego nie potrafię rozeznać więc


No właśnie........ - więc..... sprawę ma w swych rękach Duch Święty. ja znam osobiście ks. Nikosa i się tym nie martwię.
Często tacy księża jak ks Nikos, którzy mogą i może często są uważani za wariatów, bo mówią w taki a nie inny sposób wyprowadzają ludzi ze śmierci w jakiej się znajdują. Dlaczego? Ponieważ sprowadzają takich zatwardziałych ludzi na ziemię, do prawdziwej rzeczywistości. I napewno nie działo by się to bez pomocy Ducha Świętego, ponieważ sam ksiądz ma bardzo mało do powiedzenia, najchętniej to by nabrał wody w usta i siedział cicho jak mysz pod miotłą, względnie coś przedstawił głaskając człoiwieka jak kota.
Jednak wiadomo, że takim głaskaniem można człowiekowi zaszkodzić a nie pomóc wyjść z ciemności w jakiej się znajduje. I chyba nie jest aż tak źle z takimi księżmi skoro wiele osób jest wdzięczna za takie nauki sprowadzające na ziemię, otwierające oczy na rzeczywistość.

Prędzej umarłbym z nudów słuchając teologicznych wywodów, których bym kompletnie nie rozumiał (tak zazwyczaj jest - że nie rozumiem takich teologicznych historii i jest to dla mnie męczące na tyle, że spać się chce) niż poszedł podciąć sobie żyły słuchając takiego księdza jak ks. Nikos.

Jeśli jednak nie słyszymy pochwał czy nie odczuwamy tego głaskania w gronie bliskich to przychodzimy do Kościoła, licząc na to, że w takim miejscu nas pogłaskają, powiedzą jacy my jesteśmy wspaniali, jak kochamy Boga i jak Bóg nas kocha. Od razu robi sie człowiekowi lepiej na duszy słysząc takie pochwały.
Tylko czy otworza one człowiekowi oczy czy nadal człowiek będzie żył w ślepocie uważając siebie za kogoś wyjątkowego, lepszego od innych? Jak sie dostaje kopa to raczej po to, aby człowiek mógł sie otrząsnąć z tego marazmu, stanu nieprzytomności duchowej, aby móc coś zacząć robić ze swoim życiem we właściwym kierunku. Ja bynamniej jestem wdzięczny Bogu za takich księży jak ks. Nikos, o. Augustyn Pelanowski oraz wielu innych, którzy mówią konkretnie, prostym, zrozumiałym językiem, nie głaskając, nie owijając w bawełnę, ale otwarcie przedstawiąc sytuację, nakładając po przez takie nauki błoto na oczy, aby sie obmyć i zacząć widzieć to co było wcześniej przede mna zakryte, to czego nie widziałem do tej pory. I wiem że dzieje sie to z pomoca Ducha Świetego, inaczej taki ksiądz nie wiele miałby do powiedzenia sam od siebie. Prawiłby tylko mądrości teologiczne zawarte w wielu tomach teologicznych książek a ja byłbym ślepy i tępy dalej niszcząc swoje życie uważając się za lepszego od innych, choćby ze względu na chodzenie do Kościoła - "taki to ze mnie wspaniały katolik, a ci którzy nie chodza to z daleka czuć od nich grzech".

Pozdrawiam
ksiądz Nikos głosi obecnie u mnie w parafii rekolekcje wielkopostne.
Niektórzy ludzie po prostu w nich nie uczestniczą twierdząc, że ksiądz jest głupkiem.
Uwierzcie mi, że jeszcze nigdy w mojej miejscowości nie było takie poruszenia i ludzie nie byli tak zbulwersowani. Aż huczy. Ludzie rzucają komentarze w trakcie homilii, patrzą nerwowo na zegarki, ewidentnie okazują swoje niezadowolenie.
Przykro mi to stwierdzić, ale po prostu jest mi wstyd. Jestem jedną z garstki osób, które nie są oburzone zachowaniem księdza.
Zastanawiałam się czym jest to spowodowane. Rekolekcje nie mają być miłe, przyjemne. I nie są. A parafianie byli chyba przyzwyczajeni do bezbolesnego "przebrnięcia" przez ten czas.
Ze względu na mój wiek moja opinia nie wywiera na ludziach żadnego wrażenia.
Nie chodzi mi o to, żeby narzekać. Tylko to jest przykład tego, jak ksiądz Nikos jest odbierany przez "przeciętnych" ludzi.
A może ci ludzie są po prostu głusi, niewidomi. Nie widzą tego jak żyją, że pod płaszczem tej swojej chorej pobożności ukrywają się chorzy ludzie, których Bóg chce leczyć posługując sie takim marnym narzędziem jakim jest ks Nikos. On jest tylko narzedziem w ręku Boga, ale jego słowa mają za zadanie leczyć.
Leczenie chorych ran nie obchodzi się bez bólu, często potrzeba zabiegu operacyjnego, aby coś wyciąć - to bardzo boli. Mówienie prawdy boli a prawda często bywa bardzo gorzka, bardzo bolesna nawet, ale jesli sie ją przyjmie to jest szansa na uzdrowienie. Ci ludzie widać są chorzy, ale nie potrzebuja uzdrowienia, wolą być pyszni i chować się pod swoją pobożnością, ale wewnatrz będa cierpieć.

I to jest sytuacja z Ewangelii, z przypowieści o Łazarzu i bogaczu. Jak Bóg daje kogoś, kto niesie światło, to słowo, które ma wyprowadzać z ciemności to się go nie słucha a potem będzie jęk i zawodzenie.
Dlatego potrzebne sa wszelkie formy EWangelizacji, aby ludziom przedstawiać sytuację, aby nieść ludziom światło Chrystusa.

Ks. Nikos bardzo dobrze mówi, ale jak ktoś jest napompowany pychą to do niego nie dotrze słowo, nie dotrze to, co Bóg chce powiedzieć. Oby jak najwięcej takich księży jak ks. Nikos.

Pozdrawiam
Nigdy nie podobała mi się nadmierna fascynacja objawieniami prywatnymi, nie uznanymi przez Kościół, ani charyzmatykami. Według mnie wielu poszukuje sensacyjnej wiary, jakiś nadzwyczajnych cudów, zamiast zacząć od Pisma św. Chrystus powiedział, że będzie wielu mesjaszów, którzy będą się za Niego podawać, a czy wszystkim należy wierzyć? Najważniejsza powinna byc miłość, jeśli ona jest w naszym życiu, to będzie nami kierował Duch Boży. Każdemu zaś polecam Mszę św., Pismo św i Różaniec. I pamiętajmy, że nigdy dość nie będziemy czcić Matki Najświętszej. Jeśli zaufamy Jej, Ona zaprowadzi nas do Chrystusa.
Uważam, że każdy ma prawo kwestionować osobę tego ojca i jego nauki. Co jeśli więcej jest wilków, aniżeli owiec?
Tak czytając Wasze wypowiedzi mam wrażenie, że nieco zbyt mocno skupiacie się na samym księdzu, a zbyt mało na słuchaczach.

Ludzie są różni, różnie odbierają bodźce. To zależy od ich cech psychicznych, w głównej mierze. Szczególną rolę pełni tu reaktywność. Ludzie słabo reaktywni potrzebują mocnych bodźców, by wywołało to u nich oddźwięk (a takimi bodźcami są właśnie cięte, ostre wypowiedzi, które mogą urazić ego). Inni z kolei, mocno reaktywni, potrzebują niskiej stymulacji, by było to dla nich optymalne. Wysoka stymulacja skutkuje u nich wyparciem odbieranych treści (a mechanizmami wyparcia są np oburzenie, wyśmianie czy ucieczka).

Stąd uważam, że działania ks. Skurasa są odpowiednie dla pewnej konkretnej grupy ludzi, nie dla wszystkich. I nie musi tu wcale być zatwardziałości z ich strony, bo kluczową rolę odegrają i tak czynniki psychiczne. Nie oceniałbym więc tylko ks. Skurasa jako dobrego/złego, a ludzi - jedynie dopasowując do oceny owego księdza, niejako traktując jak przedmiot, a nie podmiot komunikacji. Nie można twierdzić, że np wypowiedzi księdza są pozytywne, ale po prostu niektórzy ludzie są zatwardziali. Ci ludzie mają po prostu inne cechy, cechy, które warunkują ich reakcję, i które sprawiają, że retoryka księdza Skurasa jest odrzucana.

Tak więc to nie ludzie są zatwardziali (lub, dla równowagi - nie tylko i nie zawsze), ale, z drugiej strony, wypowiedzi ks. Skurasa są nieodpowiednie dla danej grupy osób.

Aby to jeszcze lepiej unaocznić, podam przykład z czasów licealnych. Mieliśmy tam nauczycielkę polskiego, której sposób motywowania uczniów był taki, że w pierwszej klasie dostać ocenę wyższą niż 3 graniczyło z cudem. Nauczycielka ta chciała zmotywować nas, byśmy pracowali ciężej, dawali z siebie wszystko. Cóż udało jej się - z pewną KONKRETNĄ grupą osób. Grupa ta zareagowała wzmożoną pracą i wysiłkami. Jednak była też druga grupa, na którą same 2 i 3 podziałały odwrotnie. Stwierdzili, że skoro i tak nie ma szans dostać więcej jak 3, to nie ma co się starać. Olali, kolokwialnie mówiąc, polski, i pracowali już tylko "byle zdać".

Czy sposób polonistki na zmotywowanie nas był dobry, czy zły? Otóż ani taki, ani taki. Sposób był dobry dla nisko reaktywnych, a absolutnie wyniszczający dla wysoko reaktywnych. Innymi słowy, ani sposób, ani ludzie nie byli dobrzy czy źli. Dobre lub złe było dopasowanie sposobu do ludzi.

I, moim zdaniem, tylko w takim kontekśćie można ks. Skurasa oceniać, aby nie zawężać pola widzenia.

[ Dodano: Nie 21 Mar, 2010 08:54 ]

ksiądz Nikos głosi obecnie u mnie w parafii rekolekcje wielkopostne.
Niektórzy ludzie po prostu w nich nie uczestniczą twierdząc, że ksiądz jest głupkiem.
Uwierzcie mi, że jeszcze nigdy w mojej miejscowości nie było takie poruszenia i ludzie nie byli tak zbulwersowani. Aż huczy. Ludzie rzucają komentarze w trakcie homilii, patrzą nerwowo na zegarki, ewidentnie okazują swoje niezadowolenie.
Przykro mi to stwierdzić, ale po prostu jest mi wstyd. Jestem jedną z garstki osób, które nie są oburzone zachowaniem księdza.
Zastanawiałam się czym jest to spowodowane. Rekolekcje nie mają być miłe, przyjemne. I nie są. A parafianie byli chyba przyzwyczajeni do bezbolesnego "przebrnięcia" przez ten czas.
Ze względu na mój wiek moja opinia nie wywiera na ludziach żadnego wrażenia.
Nie chodzi mi o to, żeby narzekać. Tylko to jest przykład tego, jak ksiądz Nikos jest odbierany przez "przeciętnych" ludzi.

A wszystko to stąd, że Nikos jest autentyczny , a do tego bezkompromisowy i "wali" prawdę jasno i wyraźnie, dla ludzi, którzm wydaje się że już są świętymi, albo że ich to nie dotyczy co Pismo mówi dokładnie do nich,a nie do tej "wrednej sąsiadki czy męża" nie są wstanie doświadczyć że Bóg chce sobie w ich sercach zrobić trochę miejsca dla Siebie.

Im orędzie Boga [takim się wydaje] nie jest potrzebne.
X.Nikos to po prostu neokatechumenalny katechista, i z tej racji przyzwyczajony jest do wygłaszanie katechez dla tej, szczególnej grupy odbiorców
Kiedys znalazłem w necie Jego wspomnienia z pieszej pielgrzymki do Rzymu. Ponieważ rozważam taka pielgrzymkę, postanowiłem posłuchać. Okazało sie to całkowicie niestrawną katechezą o pysze i pokorze. Całkowita strata czasu.

X.Nikos to po prostu neokatechumenalny katechista, i z tej racji przyzwyczajony jest do wygłaszanie katechez dla tej, szczególnej grupy odbiorców
Kiedys znalazłem w necie Jego wspomnienia z pieszej pielgrzymki do Rzymu. Ponieważ rozważam taka pielgrzymkę, postanowiłem posłuchać. Okazało sie to całkowicie niestrawną katechezą o pysze i pokorze. Całkowita strata czasu.


Naokatechumenat nic tu ma do rzeczy, ale cenzurkę w sercu jak widać sobie już wystawiłeś i na jakiej podstawie ten osąd, tak krytyczny?.
Mimo wszystko wydaje mi się, że ludzie są chyba zbyt zamknięci na jakąkolwiek nową formę ewangelizacji.
Pierwszy raz w mojej parafii pojawił się taki kapłan i 99% społeczności uważa go za chorego psychicznie i nawiedzonego. I nie sądzę, że są mocno czy słabo reaktywni, czy cokolwiek w tym sensie. Moim zdaniem po prostu obnażają poniekąd swą ciasnotę umysłu.
I wychodzenie z niedzielnej Eucharystii jest już chyba przesadą. W mym odczuciu.
Dz 2:12-18 BT "
Zdumiewali się wszyscy i nie wiedzieli, co myśleć: Co ma znaczyć? - mówili jeden do drugiego. Upili się młodym winem - drwili inni. Wtedy stanął Piotr razem z Jedenastoma i przemówił do nich donośnym głosem: Mężowie Judejczycy i wszyscy mieszkańcy Jerozolimy, przyjmijcie do wiadomości i posłuchajcie uważnie mych słów. Ci ludzie nie są pijani, jak przypuszczacie, bo jest dopiero trzecia godzina dnia, ale spełnia się przepowiednia proroka Joela: W ostatnich dniach - mówi Bóg - wyleję Ducha mojego na wszelkie ciało, i będą prorokowali synowie wasi i córki wasze, młodzieńcy wasi widzenia mieć będą, a starcy - sny. Nawet na niewolników i niewolnice moje wyleję w owych dniach Ducha mego, i będą prorokowali."

Tak więc, i o Apostołach jak widzimy, tak już się wyrażano, więc nie dziwota.

A zresztą

Mt 11:12 Br
"Od czasów Jana Chrzciciela aż dotychczas królestwo niebieskie gwałt cierpi i gwałtownicy zdobywają je siłą."

A i samego Jana Chrzciciela uznawano za dziwaka i szaleńca- więc nic nowego pod słońcem.

Dziwi mnie jedynie postawa kontestatorów, bo jako żywo przypominają mi tych opisanych w Biblii co "mieli w głębokim poważaniu" takich Bożych szaleńców.
Pewna kobieta zapytana przez księdza Nikosa o to co wyniosła z rekolekcji odpowiedziała: "Nic, mówił ksiądz chaotycznie, szybko i bez sensu" na co cały kościół zareagował brawami.
Tak właśnie powstają legendy....
Tylko znowu, wszystko ładnie-pięknie, ale takie nauczanie nie do każdego trafi. Można się przy takim sposobie przekazywania wiary upierać, ale trzeba się wtedy liczyć z tym, że wielu potencjalnych "ewangelizowanych" odejdzie, odpadnie, bo taka forma będzie dla nich nie do przyjęcia.

Niestety, ale dobry pedagog to nie tylko pedagog taki, który mówi rzeczy mocne, prosto, ostro i bezpośrednio. Dobry pedagog to taki pedagog, który potrafi wyczuć ucznia i dostosować swoje metody nauczania do niego.

Inaczej może skończyć jako świetny (w teorii) nauczyciel - ale taki, który nie ma uczniów, bo nikt go nie chce słuchać.

Więc warto zadać sobie pytanie, co jest lepsze: wspaniałe (w teorii) nauczanie, ale będące sztuką dla sztuki (czyli nie bacząc na efekty), czy też nauczanie mniej spektakularne, ale, dzięki dostosowaniu, wywołujące lepszy oddźwięk? Innymi słowy: czy najważniejsze jest, JAK uczy nauczyciel, czy też to, ILU i jak DOBRZE uczniów nauczy?
Dlatego są różne formy ewangelizacji.
Mnie osobiście to, co mówi ks. Nikos, bardzo odpowiada. Właśnie słucham na youtube jednego z nagrań - IMHO świetne.
Mnie się wydaje, że ksiądz Nikos właśnie stara się dostosować do słuchających.
Po za tym mam nieodparte wrażenie, że w tym konkretnym przypadku ludzie od razu zamknęli się na nauki księdza. Jeśli kazanie trwa więcej niż 10 minut, kapłan jest skreślony z listy "zadowalających" i wskakuje na listę "nawiedzony". I nie chodziło nawet o to, że nauczanie nie trafiało, bo oni go po prostu nie słuchali. Wyłapywali tylko wszystkich "frajerów", "zdechłych", "wampiry", "sex" i inne nieodpowiednie w ich odczuciu słowa, bo "księdzu w kościele NIE WOLNO takich słów używać".
Dogstar - wiesz, jeżeli ktoś wychodzi z niedzielnej Eucharystii... Może to i dobrze? Może to jakiś przełom w jego sercu, może w końcu zobaczy, zastanowi się, CO jest dla niego tak naprawdę ważne? Bo nie wyobrażam sobie żeby przez jakiegokolwiek księdza wyjść z Najświętszej Ofiary, choćby nie podobał mi się najbardziej na świecie...

Btw. tak z ciekawości - co to za wspólnota "ONŻ"?

Btw. tak z ciekawości - co to za wspólnota "ONŻ"

Znając się to Ruch światło-życie, a dokładnie jeden z etapów formacji ONŻ - Oaza Nowego Życia

X.Nikos to po prostu neokatechumenalny katechista, i z tej racji przyzwyczajony jest do wygłaszanie katechez dla tej, szczególnej grupy odbiorców

Czy on będzie katechistą czy też nie to przede wszystkim jest księdzem katolickim i jego posługa jest taka sama jak innych księzy a to, że mówi jasno, konkretnie nie głaskając człowieka po głowie mówiąc "jaki z ciebie wspaniały katolik, prawie jak święty" to dzieki mu za to, bo nawet jak sam zauważam - wielu ludzi żyje pod płaszczem pobożności, która często z chrześcijańskim życiem nie wiele ma wspólnego, mimo, że chodza do Kościoła, mimo, że uważają się za bardzo wierzących. Taka pobożność niszczy prawdziwe życie duchowe, nie pozwala, aby człowiek otwierał się na prawdę.

Nie chodzi o to, aby ludzi sądzić, ale wielu ludzi jest naprawdę poranionych, mają różne cierpienia, różne krzyże. Aby te wszystkie chore miejsca, chore sytuacje leczyć to potrzeba konkretnego zabiegu, konkretnego lekarstwa, ale też trzeba sprowadzać ludzi na ziemię, bo bujają w chmurach nie widząc co dzieje sie w ich sercach. Gdy słysza prawdę o sobie to ona ich zaczyna boleć. Dlaczego? Ponieważ pycha nie pozwala na to, aby prawdę przyjąć, blokuje dostęp do serca. Pycha jest takim kołem ratunkowym, które każdy ma na sobie i broni się, aby tylko nie utonąć. Ci, którzy porzucają te kółka ratunkowe i otwierają się na prawdę o sobie mogą liczyć na to, że Bóg będzie leczył takie chore miejsca, chore sytuacje, ale trzeba też pozwolić się leczyć a lecznie chorych miejsc często boli. I musi boleć, ale to też świadczy, że lekarstwo działa, że pomaga. Czy znacie lepszego lekarza od Boga? A Bóg posługuje się takimi narzędziami do przeprowadzania operacji, ks Nokos jest włąśnie jednym z nich. Bardzo ostrym, ale potrzebnym, inaczej się nie wytnie chorego miejsca.

Do nauk ks. Nikosa warto też podejść nieco inaczej. Od tej strony biblijnej, jako Chrystusa, który robi porządek w świątyni swego OJca zamiecanej przez handlarzy. My jako wierni możemy się czuć jako tacy, którzy zaśmiecają świątynię - nie towarami do handlu, ale swoimi grzechami, swoim niecnym postepowaniem. Bez pomocy Chrystusa świątynia zamieniała by się w istne targowisko, bez pomocy talkich ludzi jak ks. Nikos nasze postępowanie, nasza pycha niszczyła by świątynię jaką są nasze ciała, nasza dusza. On przychodzi jako pomoc, aby nam pokazać jak oczyścić się z tych śmieci, które zaśmiecają naszą duszę, nasze serce. Należy pamiętać, że każdy ksiądz sprawujący Liturgię czy też Eucharystię jest uobecnieniem samego Chrystusa, więc jeśli lekceważymy takiego kapłana to tak, jakbyśmy leceważyli samego Chrystusa. Można by przy tym myśleć, że nie każdy ksiądz jest taki święty jak Chrystus. Owszem, ksiądz jest zwykłym człowiekiem, który grzeszy, który upada, ale mimo wszystko pełni posługę jako nauczyciel, jako apostoł wysłany przez samego Chrystusa - słaby tak jak św. Piotr czy św. Paweł, ale mimo to osoba wybrana, która ma konkretną posługę.

Ludzie sa słabi, poranieni, więc trudno im słuchać, księża tacy jak x.Nikos też są ludźmi słabymi i rozumieją doskonale to co ludzie przeżywają, czego doświadczają, ale przychodzą z pomocą, jako lekarstwo na chorobę ludzi. I może warto to lekarstwo zastosować, aby móc się wyleczyć.

Popatrzmy też na ludzi przychodzących do Kościoła : gdyby usłyszeli z ambony, że środki antykoncepcyjne sa dobre, że wspólne mieszkanie przed ślubem a tym bardziej współżycie nie jest czymś złym to zapewne brawa by bili takiemu księdzu, prawda? Wielu ludzi jak słyszy z ambony, że aborcja jest złem, że eutanazja czy in vitro jest złe, sprzeczne z nauką Kościoła, że środki antykoncepcyjne są złem, bo są środkami, które nie tylko szkodzą ale też prowadzą do zabijania - są środkami wczesnoporonnymi to nie chce sie ludziom tego słuchać. Jeszcze jak słyszą, że pożycie przed śllubem jest grzechem to też się mocno wkurzają.
Dlaczego? POnieważ doskonale wiedzą, że to wszystko jest często częścią ich życia, że wielu ludzi ma na koncie zabiegi, że dopuszczają, aby ich dzieci współżyły przed ślubem, że stosują środki, aby zapobiegać poczęciu się kolejnych dzieci. To wszystko jest częścią ich sumienia, które jest obciążone. I gdy przychodzi taki ksiadz, który z ambony jasno i konkretnie nazywa rzeczy po imieniu, gdy jasno przedsatwia naszą sytuację, odkrywa nasze sumienie to nic dziwnego, że ludzie się wkurzają. Wolą posłuchać jak Bóg ich kocha, nawet gdy grzeszą i wiedzą o tym doskonale lub posłuchać czegoś miłego dla ucha a nie oskarżeń, że są źli, że grzech ich niszczy, że mają na sumieniu ciężkie grzechy. Tyle, że bez zobaczenia swojej grzeszności trudno jest sie nawracać. Dopiero gdy sie dotrze do najmrocznieszych zakamarków swojej duszy, swojego serca, wtedy można zobaczyć jaki człowiek naprawdę jest i wtedy też zobaczyć jak to słowo głoszone może działać, doświadczyć przebaczenia grzechów.


Okazało sie to całkowicie niestrawną katechezą o pysze i pokorze. Całkowita strata czasu.
Rozumiem, że dlatego iż ciebie nie dotyczy?
- to tylko taki wtręt, albowiem nie znam tych wspomnień, ani tego księdza. A swoją drogą zaintygowaliście mnie. Chętnie bym go posłuchał.
Posłuchać żaden problem. Przy pomocy googli znadziesz sporo plików z nagraniami. Czy to na youtube, czy na Wrzucie, czy na róznych Chomikach.
I taka refleksja. Jesli ewangelizacja ma być skuteczna, musi być dla słuchaczy do przyjęcia. Każdą prawde mozna przedstawić na wiele spoobów. A jeśli rekolektant nie łapie kontaktu ze słuchaczami, to po prostu traci czas.

[ Dodano: Pon 22 Mar, 2010 09:51 ]
Ale zauważ, Kyllyan, że vox populi jest zróżnicowany.

A jeśli rekolektant nie łapie kontaktu ze słuchaczami, to po prostu traci

Dokładnie to samo chciałem powiedzieć. Wspaniałość podejścia nie polega na tym, by móc się pławić w tym, jak to cudownie do Biblii pasuje, czy jak mocne są stwierdzenia. Wspaniałość polega na trafieniu do ludzi - bo TO jest cel.

A że ludzie wychodzą - nie sądzę, by dlatego, że coś do nich tarfiło. Raczej zajdzie tu mechanizm wyparcia, czyli odgórne uznanie wypowiedzi ks. Skurasa za bezwartościowe bzdety. Niestety, tak działa ludzka psychika.

To ksiądz powinien się zastanowić, czy forma, w której głosi, jest własciwa.

A czy Ewangelizacja, głoszenie słowa ma zawsze być miła dla ucha słuchającego. Słowo ma leczyć, ma wyprowadzać człowieka z grzechów, z ciemności, ma prowadzić do nawrócenia. I dla jednego wystarczy słowo skierowane do niego po przez czytanie Biblii a do innych nie wiele trafia. Gdy więc przychodzi taka pomoc, która ma przebić sie przez ten twardy pancerz pychy, która zatwardza nasze serca, tak, że trudno się do niego dostać. to wypadałoby pozwolić na to, aby to słowo mogło działać. Zamykanie się na taką naukę, która może sprawiać nawet słuchającemu wiele przykrości i cierpienia nie wiele też pomoże. GDyby słuchający miał się nawrócić od samego słuchania Słowa Bożego, gdyby pomagałyby mu zwykł nauki, homilie to mielibyśmy naprawdę świętych katolików a tak przecież nie jest. Potrzeba często mocniejszych środków przelkazu, aby dotrzeć do wnetrza słuchającego, aby go leczyć.

Wiadomym jest, że słuchającym łatwiej jest przyjmować nauki przyjemne,- wtedy widać dobry kontakt rekolekcjonisty ze słuchającymi, prawda. Tylko czy na tym polega też głoszenie rekolekcji, katechez, aby człowiek czuł się zawsze bardzo dobrze po ich wysłuchaniu? Czy rekolekcje maja służyć głaskaniu wiernych po głowie i zakrywaniu jeszcze bardziej tego co od środka niszczy człowieka.
Może właśnie Bóg posyła takich ludzi jak x.Nikos aby wyleczyć wielu chorych ludzi, którzy może nawet nie wiedzą lub nie widzą, że są chorzy. I mogą słuchać przyjemnych rekolekcji, katechez i nadal mogą być chorymi ludźmi, niewidzącymi , którzy będą przychodzić do Kościoła aby poczuć się troszkę lepiej, aby obtrzepać się trochę z kurzu - w tych miejscach gdzie go widać. A te bardziej konkretne porządki trzymać do czasu sądu ostatecznego, kiedy już nie będą mogli nic zrobić, nie będa mogli zmienić nic w swojej duszy?

Z człowiekiem jest jak z samochodem :jak się go umyje z zewntątrz to on bardzo ładnie wygląda i wszystkim sie podoba, ale w środku zbiera się masa kurzu, który zakrywa wiele miejsc, często tak widocznych dla innych - gdy ktoś pragnie tam zajrzeć. I może taki samochód służyć jeszcze długo, aż do chwili całkowitego popsucia, kiedy to zostanie wywalony na złom. Całkiem inaczej jednak wygląda samochód, gdy się o niego dba i często robi się w nim generalny porządek, także tam, gdzie dla jeżdżacych nim kurz i śmieci są nie widoczne. Wtedy właściciel czuje się znacznie lepiej, jest z siebie zadowolony, że ma naprawdę czysty samochód i nawet gdy ma wiele lat może go sprzedać i znajdzie na niego kupców, bo jest to samochód zadbany.

Człowiek też służy i może dbać o tą stronę zewnętrzną, może się przez to podobać innym. Ale gdy ktoś chciałby zajrzeć głębiej, do serca to może się naprawdę przerazić, może naprawdę doświadczyć, że ta osoba, którą tak bardzo szanował okazuje się całkiem inna, że pod tym pancerzem okrywającym człowieka jest ktoś zupełnie inny, znacznie gorszy niż to widać z zewnątrz, że są tam mroczne miejsca, w których może nawet zalatywać bardzo przykrym zapachem psującego się człowieka. I może nawet taki człowiek jeszcze posłuży przez jakiś tam czas, ale gdy jego czas dobiegnie końca to już nie wiele da się zrobić z tym, co jest we wnatrz, a nawet gdyby chcieć to porządkować to na niewiele się to zda, bo to co było to tego nie da się zmienić. Będzie można uporządkować ciało człowieka od wewnątrz, ale nie przywróci to jemu życia, nie wiele też wpłynie na to co będzie dalej i tutaj jest ta wielka różnica, między człowiekiem i samochodem : samochód w całości zostanie na ziemi, natomiast dusza człowieka idzie do Boga, który zadecyduje co z nią będzie dalej się działo i jesli będzie mocno zaniedbana to będzie bezużyteczna i tylko na spalenie będzie sie nadawała. To jest to ryzyko, na które człowiek jest narażony - jeśli nie dba o stronę wewnętrzną. Oczywiście los duszy będzie zależny od Boga - czy będzie chciał odkurzyć tą duszę z nieczystości przebaczając jej grzechy i okazując swoje miłosierdzie czy też nie będzie tracił czasu dla kogoś, kto za życia nie chciał dbać o te szczególne miejsca przedłużające życie człowiekowi.

Takim dobrym odkurzaczem według mnie jest właśnie taki x.Nikos, także wielu innych księży, którzy w swojej też słabości, kruchości pełnia posługę i otwierają oczy tym, którzy nie widzą niczego, którzy szukają włąściwej drogi, właściwego lekarstwa na swoje wewnetrzne chore miejsca. I wiem, że wielu ludziom to pomaga - jeśli się otwierają, jeśli pozwalaja na to, aby ta nauka mogła leczyć te chore miejsca.

Można słuchać wielu rekolekcji przyjemnych dla ucha i nic może z tego nie wynikać a można być naprawdę na dnie, można być naprawdę okropnym grzesznikiem i posłuchać jednej takiej nauki i pozwolić na to aby ta nauka mogła dotrzeć aby zobaczyć jej działanie, aby zobaczyć jak stary człowiek umiera a rodzi się nowy.

Ja bardzo lubie słuchać homilii, katechez, rekolekcji, ale najbardziej na mnie działa właśnie nauka, która odkrywa prawdę, która chce dotrzeć do najgłębszych zakamrków serca i duszy, aby leczyć, aby oczyszczać te miejsca, gdzie jest brud, zgnilizna, gdyz od tego człowiek zaczyna sie psuć, mimo, że na zewnątrz może wydawać się jak święty. To tylko pozory, które wprowadzają innych w błąd, dają tylko wysokie mniemanie o danym człowieku, gdy tak naprawdę taki człowiek może być zwykłym wrakiem.

Pozdrawiam

[ Dodano: Pon 22 Mar, 2010 12:09 ]

A czy Ewangelizacja, głoszenie słowa ma zawsze być miła dla ucha słuchającego. Słowo ma leczyć, ma wyprowadzać człowieka z grzechów, z ciemności, ma prowadzić do nawrócenia

Dokładnie, Tomek. Tyle, że nie zawsze to, co leczące dla jednego, jest leczące i pomocne dla drugiego. Stąd tak mocno naciskam, by nie brać po lupę jedynie samego ewangelizatora, ale to, jak dobrze potrafi trafić do słuchaczy. A jeśli nie trafia, to nie szukać zawsze i tylko winy w słuchaczach. Sztuka dobrego nauczania polega też (a może głównie?) na tym, by to, oc człowiek mówi, odnosiło skutek, by było dopasowane do słuchacza, by wywoływało u niego efekt.

Dlatego to, że ktoś nie chce słuchać ks. Skurasa nie oznacza od razu, że jest pyszny czy zarozumiały. Może być jak najbardziej świadom swoich ułomności i dążyć do poprawy, jednak typ retoryki ks. Skurasa może go odrzucać. Nie ze wstydu, czy strachu, ale człowiek taki może potrzebować czegoś o wiele bardziej spokojnego - i wtedy taka nauka zdziałałaby cuda, a nie "kijem przez łeb".
Mimo wszystko wydaje mi się, że choćby słowo ks. Nikosa głoszone w ten sposób miało zbulwersować 100 osób, ale nawróciłoby jedną - warto.
Dla mnie osobiście pierwsze w życiu rekolekcje wielkopostne, które do mnie trafiły. I wierzę, że to zasługa księdza. Przynajmniej po części.
Zdecydowanie lepiej byłoby zbulwersować jedną, a nawrócić sto. No, ale tego to już x. Skuros nie potrafi.
Skąd wiesz?
Dlaczego go oceniasz?

Zdecydowanie lepiej byłoby zbulwersować jedną, a nawrócić sto. No, ale tego to już x. Skuros nie potrafi.

Oczywiście, że byłoby lepiej. Ale chodziło mi o to, że nawrócenie choćby jednego człowieka jest sukcesem. Przynajmniej w moim odczuciu.

A wracając do tego co dzieje się w mojej parafii. Zawsze rekolekcje mijały bez echa. Chodziło tylko o to, żeby odhaczyć je w kalendarzu, odbębnić, zaliczyć. Oczywiście nie mam pewności i to są tylko moje odczucia, ale wydaje mi się, że nigdy nie było tutaj księdza, który pomógłby chociaż jednej osobie w trakcie rekolekcji. Aż do czasu.
Właśnie jestem po obejrzeniu drugiego dnia z x. Skurasem. Co musze powiedzieć - ksiądz ABSOLUTNIE nie dla wszystkich. I tą część mojej oceny podtrzymuję jak najbardziej.

Co natomiast jeszcze muszę powiedzieć - mi osobiście bardzo spodobało się to, co mówi. Mocne i rzeczowe, ale i dające do myślenia. Pozbawione tej właściwej wielu księżom katolickim czy ogólnie katolikom cukierkowatości, kreowania idyllicznego obrazu wspaniałego Kościoła. Mój wielki szacunek zdobył choćby stwierdzeniem, w którym mówił o tym, jak ludziom "nudzi" się Kościół. A konkretnie tym, ze wymieniając winnych, nie tylko nie pominął ułomności kleru, ale... wymienił go na pierwszym miejscu.

Innymi słowy, bardzo szanuję takie wypowiedzi - mierzące innych własną miarą, nie zostawiające suchej nitki nie tylko na innych, ale i na sobie samym.

Zdecydowanie lepiej byłoby zbulwersować jedną, a nawrócić sto. No, ale tego to już x. Skuros nie potrafi.

Po pierwsze - masz ode mnie ostrzeżenie, działasz przeciwko Kościołowi, takim ględzeniem. Nie znasz gościa i Jego owoców kaznodziejskich,więc nie pisz oszczerstw. To Bóg potrafi przez Niego dotrzeć do wielu ludzi,- i ja jestem tego świadkiem - wystarczy kilku, nawróconych -ale i był bym dał głowę, za to, ze już koło 100 już się nawróciło, dzięki Jego katechezom....

Ja Go znam i w Gdyni wiele ludzi przyprowadził z powrotem do Kościoła. Możesz to kontestować, ale fakty są inne.

[ Dodano: Pon 22 Mar, 2010 21:41 ]
Ja dzisiaj dokończyłam oglądać 3-ci dzień, zgadzam się z Drizztem.
To ewangelizacja specyficzna, skierowana do konkretnej grupy odbiorców, ale przy tym bardzo skuteczna.
Po dwóch dniach słuchania tych rekolekcji doszło do tego, że sama na siebie krzyczę "odwagi" i "nie bądź głupia!"
To widać, że x.Nikos jednak potrafi dotrzec do ludzi, skoro samemu Drizztowi siie podobało.
To właśnie jest rzeczywistość Kościoła: jest on tworzony nie przez świętych, ale przez grzeszników, i to naprawde wielkich. Widzac jednak swoją słabość tacy ludzie jak x. Nikos czy inni mówią o tym otwarcie, nie chwalą ani nie bronią tego co złe, co negatywne, ale to ukazują
Drizzt, proponowałem ci, mogłeś coś podobnego na żywo...W tym samym duchu. Nie skorzystałeś. Szkoda.

Drizzt, proponowałem ci, mogłeś coś podobnego na żywo...W tym samym duchu. Nie skorzystałeś. Szkoda.

Widzisz, mi odpowiada TEN człowiek, konkretnie. Abstrahuję od jakichś indoktrynacyjnych wątków, chodzi o sposób i logikę jego wypowiedzi, jego osobiste podejście.

[ Dodano: Wto 23 Mar, 2010 10:49 ]
To jest właśnie doświadczanie Boga, tego jak działa Jego słowo w życiu człowieka i taki sposób przekazywania jest używany na katechezach - prosty, tak jak sie mówi do prostego człowieka.
I tego można doświadczać samemu korzystając z zaproszenia na katechezy. Słuchasz wtedy tego na żywo i to słowo naprawde działa. Prosty język, prości ludzie, którzy sami doświadczyli Boga nie ze słuchania nauk teologicznych, ale konkretnie, namacalnie, w swoim życiu. Tego doświadczył też ks Nikos i tym się też dzieli.
Takich księży jest trochę, można znaleźć także ich nauki w sieci. Jednym z ciekawszych jest ks. Pawlukiewicz a także ks.Marek Bałwas - ksiądz, który od chwili wypadku porusza się na wózku inwalidzkim, ale jego nauki są naprawdę bardzo dobre.

To są naprawde prości księża, nie wysuwają teologicznych tekstów, ale mówią tak, aby do człowieka nauka trafiła.

Ja bardzo cenie też o. Augustyna Pelanowskiego - mówi jasno i bardzo często nauki nawiązuje do życia, opiera się na Biblii i bardzo dobrze stara się ją tłumaczyć. Warto posłuchać i warto poczytać.
Teksty o.Augustyna są dostępne w naszym portalu natomiast słuchać można go na stronie wydawnictwa Vox Domini.

Wracając do ks Nikosa - ja nie pamiętam, abym słuchał ostatnimi czasy w Kościele takich nauk, jakie przedstawia ks.Nikos. Tego bardzo brakuje. Gdy są rekolekcje wielkopostne lub adwentowe to ja bardzo często wychodzę z nich zawiedziony, że to słowo z rekolekcji jest takie nudne, często przwija się wiele teologicznych odniesień. Aż spać się chce. Ale to jeszcze nic, bo najistotniejszą sprawą jest to, aby słowo docierało i przemieniało człowieka a mnie jakoś takie nauki nie przekonują. Gdy słucham w domu ks.Nikosa, ks.Pawlukiewicza czy o.Augustyna Pelanowskiego to daje się czuć działanie tej nauki.
Człowiek jest gotowy działać.

Bo czuję, że on poznał swojego Boga. Nie z jakichś zakurzonych tekstów, nie z utartych formułek czy jakichś wykładni nauki Kościoła - ale poznał go sercem, całym sobą.
I o to chodzi - o relację. Taką zupełnie osobistą, to nie slogany.
Bogu dzięki, że ks. Nikos potrafi to pokazać.
Tak, Bogu dzięki, za takiech księży jak x. Nikos, x.Pawlukiewicz i innych, którzy potrafią otwierać ludziom oczy i serca, że Bóg działa przez nich i leczy tych, którzy przyjmują to co Bóg chce przez nich przekazać.
Hmm. wreszcie pokusiłem się, wprawdzie zlecenie wysłuchania otrzymała moja lepsza część, (miała więcej czasu, choroba), ale wyraziła się nad wyraz pozytywnie i pochlebnie. Swojej lepszej części mogę ufać jak sobie. (chyba przesadziłem- sobie nie za bardzo ufam) Teraz oczekuję na odrobinę czasu wolnego by samemu wysłuchać. Ale moja sympatia do rekolekcjonisty wzrosła niewspółmiernie.

działasz przeciwko Kościołowi, takim ględzeniem. Nie znasz gościa i Jego owoców kaznodziejskich,więc nie pisz oszczerstw.
No więc tak. Po pierwsze prosze mi wykazać jakie oszczerstwo napisałem przeciw x Skurasowi.
/może zajrzyj do słownika, by sprawdzić co to slowo znaczy/
po drugie: daruj sobie teksty o działaniu przeciw Kościołowi, bo to jest co najmniej smieszne.

[ Dodano: Sro 24 Mar, 2010 21:57 ]
Sorry. No, napisałes dużo, a ja prosiłem o jedno. Byś mi podal, gdzia ja rzuciłem oszczerstwo na x. Skurasa.

Sorry. No, napisałes dużo, a ja prosiłem o jedno. Byś mi podal, gdzia ja rzuciłem oszczerstwo na x. Skurasa.



Zdecydowanie lepiej byłoby zbulwersować jedną, a nawrócić sto. No, ale tego to już x. Skuros nie potrafi.


To tak, na czerwono skoro,ograniczasz działanie Mocy Ducha Świętego, dzięki Jego Osobie....

Powiem Ci, że nie miałem zamiaru polemizować z Tobą, bo szkoda czasu....., ale świadectwo tego kapłana, który był prowincjałem i dyrektorem radia Watykańskiego, na temat ks.Nikosa uzmysłowiło mi, że jednak trzeba o tym mówić..... by Chwała Pańska była wieszczona po całej Ziemi.
No, sorry, ale ja prosiłem najpierw, byś sprawdził, w słowniku co znaczy słowo oszczerstwo no, i może czy różni się od opinii.
1) Bardzo proszę o trzymanie się tematu; czat jest na czacie, tu jest dyskusja
2) Proszę nie wyrokować o umiejętnościach osoby, której się nigdy w życiu nie spotkało

3) Moja-dobra-rada jako katoliczki: proszę uważać na język - na forum też można zgrzeszyć obmową, oszczerstwem czy plotką. Niech oczywiście każdy pilnuje siebie wg własnego sumienia.
Tematem jest: Nikos Suras, ewnelizator, czy błazen.
Otóż, nie uważam księdza Nikosa za błazna, ale uwasżam go za kiepskiego eangelizatora.
Czy ja na tym forum mam prawo do własne opinii?


ksiądz Nikos głosi obecnie u mnie w parafii rekolekcje wielkopostne.
Niektórzy ludzie po prostu w nich nie uczestniczą twierdząc, że ksiądz jest głupkiem.
Uwierzcie mi, że jeszcze nigdy w mojej miejscowości nie było takie poruszenia i ludzie nie byli tak zbulwersowani. Aż huczy. Ludzie rzucają komentarze w trakcie homilii, patrzą nerwowo na zegarki, ewidentnie okazują swoje niezadowolenie.
Przykro mi to stwierdzić, ale po prostu jest mi wstyd. Jestem jedną z garstki osób, które nie są oburzone zachowaniem księdza.
Zastanawiałam się czym jest to spowodowane. Rekolekcje nie mają być miłe, przyjemne. I nie są. A parafianie byli chyba przyzwyczajeni do bezbolesnego "przebrnięcia" przez ten czas.
Ze względu na mój wiek moja opinia nie wywiera na ludziach żadnego wrażenia.
Nie chodzi mi o to, żeby narzekać. Tylko to jest przykład tego, jak ksiądz Nikos jest odbierany przez "przeciętnych" ludzi.

To nie jest jednostkowa opinia, mógłym prztoczyć ich więcej.
Naturalnie, że masz prawo do własnej opinii. Pamiętaj tylko o tym, że jest to osoba duchowna i że twoja opinia może zniechecac ludzi, którym potrzebna jest pomoc i że ks. Nikos bardzo wielu ludziom już pomógł,
Wyrażając swoja negatywną opinię o tym księdzu możesz sprawić, że ktoś słuchając go może potraktować twoje słowa poważnie i nie będzie chciał słuchac tego nauczania, które może otworzyć takiemu człowiekowi oczy na prawdę, na rzeczywistość w jakiej dana osoba żyje.

Komuś może sie nauczanie ks.Nikosa nie podobać, ale to nie powód aby określać go jako cienkiego Ewangelizatora.
Bez przesady. Moja opinia, wyrazona na tym forum, dotrze do niewielu potencjalnych słuchaczy x Nikosa

Wyrażając swoja negatywną opinię o tym księdzu możesz sprawić, że ktoś słuchając go może potraktować twoje słowa poważnie i nie będzie chciał słuchac tego nauczania

Tomek, z całym szacunkiem do Ciebie czy do x. Skurasa (który już wyraziłem jasno), ale czemu Kyllyan miałby się powstrzymywać od opinii krytycznych? Przecież to jest właśnie to, czego ZAPRZECZENIEM jest x. Skuras. Jest zaprzeczeniem idealizowania, milczenia "w imię dobra kościoła" i innych tego typu zabiegów "pielęgnacyjnych" dla Kościoła.

Ponadto, faktem jest, że temat ten to niejako ocena x. Skurasa - więc siłą rzeczy jak najbardziej na miejscu są zarówno opinie mocno pozytywne, jak i negatywne. Na tym polega ocena i dyskusja. Bo przecież założeniem tego tematu nie było (mam przynajmniej taką nadzieję...) domyślnie gloryfikowanie tego kapłana, ale ocena. Nie rozumiem, czemu ktokolwiek miałby powstrzymywać się od oceny czy opinii. Przecież jest to kłamstwo, które tworzyłoby jedynie iluzję x. Skurasa jako genialnego ewangelizatora, poprzez "zamykanie ust" poglądom z drugiej "strony barykady".

A właśnie takim zabiegom x. Skuras się sprzeciwia, nie bojąc się równie ostrej oceny samego siebie, co innych.
Ale tak to jest. Jeśli powiesz cokolwiek krytycznego o Neokatechumenacie, albo o jego funkcjonariuszach, to wg nich jestes wrogiem Koscioła.
Kyllyan - czemu mijasz się z prawdą? Stanowczo protestuję. Patrzysz przez pryzmat różnych nieobiektywnych for tradycjonalistycznych nie wiedzieć czemu wrogich tejże formacji.
W dodatku ów ksiądz głosi rekolecje dla całej parafii a nie dla uczestników neokatechumenatu. I krytykując lub broniąc go broni się lub krytykuje ks. Skurasa,
a nie DN, który nie ma nic wspólnego z tymi rekolekcjami. On nie głosi na tych rekolekcjach neokatechumenatu, tylko Jezusa Chrystusa.
Więc sam ten twój wpis jest absurdalny.
W dodatku, gdybyś znał choć trochę tę formację, nie pisałbyś takich - wybacz- ale bzdur. Choćby to curiosum o tych "funkcjonariuszach neokatechumenatu". Nikt ci nie broni pisać krytycznie o DN- tylko na Boga- nie pisz bzdur, kłamstw i stereotypów nie mających nic współnego z tą rzeczywistością.
Tomasz wyraźnie napisał:
Ja osobiście uważam, że cały ten temat nie jest dobry.
Któryś święty napisał, że o kapłanach należy mówić albo dobrze, albo WCALE. Bodajże św. Josemaria Escriva. Ja mu wierzę.

Bez przesady. Moja opinia, wyrazona na tym forum, dotrze do niewielu potencjalnych słuchaczy x Nikosa

A skąd wiesz? Wszak forum SANCTI, a wcześniej forum EWangelizacyjne z Sulechowa jest sławne w sieci, nieprawdaż?. Po za tym wiesz chyba, że wieści rozchodzą się tak szybko jak wirusy.

A tak poważnie: nie wiesz kiedy i gdzie x.Nikos będzie głosił Słowo Boże, do tego nie potrzeba rekolekcji wielkopostnych, wystarczy jakieś święto, aby zaprosić innego księdza do wygłoszenia homilii. Niech ktoś będący tutaj usłyszy, że ma być taki ksiądz w parafii i niech przedstawi komuś taką negatywną opinię o takim księdzu a jakaś grupa ludzi może nie skorzystać i nie przyjść na mszę. Należy też zwrócić uwagę na to, że twoja opinia nie musi wcale dotrzeć do dużej ilości osób, ale zrażenie choćby jedenj osoby, której nauka ks.Nikosa mogłaby pomóc jest już negatywnym postępowaniem, gdyż swoją opinią możesz pozbawić kogoś pomocy,gdyż może takiej potencjalnej osobie właśnie taki sposób przekazywania nauki Chrystusa może bardzo pomóc. A wtedy wygląda to tak, jakbyś swoim postępowaniem odebrał Bogu jedną duszę, która mogła sie dzięki temu księdzuu nawrócić a tego nie zrobiła bo zniechęciła go opinia jednego człowieka i ten biedaczek nie wysłuchał słowa, które mogło mu pomóc w nawróceniu.

Bóg stawia konkretnych ludzi do głoszenia słowa i widać sa oni potrzebni, skoro taki człowiek jak x.Nikos został księdzem i pomógł wielu ludziom. A forma w jakiej x.Nikos przekazuje treść jest bardzo potrzebna, szczególnie tym, do których nie trafia głoszenie słowa w sposób spokojny, miły dla ucha. Niektórzy potrzebują właśnie konkretnego przepowiadania odnoszacego sie do życia, do nagłębszych i najczarniejszych zakamrków duszy, serca, dla takich zatwardziałych ludzi, którzy nie widzą sensu słuchania i nawracania się. Często właśnie taka forma dociera do takich ludzi.

Popatrz na ludzi z Drogi głoszących katechezy. To nie są ludzie wykształceni, po teologii, ale sa to zwykli ludzie, którzy po jakimś czasie nieobecności w Kościele wrócili do niego, część z nich to ludzie którzy upadali na samo dno i doświadczyli miłości Boga właśnie po przez słuchanie katechez podobnych ludzi w tym także przez takich prezbiterów jak ks.Nikos. Bóg posługuje się naprawdę wielkimi biedaczkami aby nieść innym swoje słowo. Nie oznacza to wcale, że tacy ludzie są złymi Ewangelizatorami.
Po prostu nie każdy akceptuje taką formę, ale nie oznacza to, że jest ona niewłaściwa czy szkodzaca.

Forum jest nieźle wypozycjonowane, googlując szybko się tu trafia.

Ja osobiście uważam, że cały ten temat nie jest dobry.
Któryś święty napisał, że o kapłanach należy mówić albo dobrze, albo WCALE. Bodajże św. Josemaria Escriva. Ja mu wierzę.


Innymi słowy, postulował propagandę dezinformacyjną, która polega na blokowaniu informacji negatywnej. Tak to się fachowo zwie.

Warto nadmienić, że taka sama była prowadzona przez władze PRL. Czy chcecie używać podobnych metod? Przemyślenie pozostawiam katolikom, tym, którzy to postulują.

No, sorry, ale ja prosiłem najpierw, byś sprawdził, w słowniku co znaczy słowo oszczerstwo no, i może czy różni się od opinii.

Twierdzisz zatem, że Ks. Nikos "nie potrafi nawrócić 100 osób" - i to jest Twoim zdaniem opinia, o tym prezbiterze....?
Ja bym w tej dyskusji postawił pytanie- Co to znaczy nawrócić?
Czy to że, ktoś wzruszy sie i rozpłacze podczas rekolekcji?. Potem wyjdzie z kościoła i natychmiast o tym zapomni?
Czy może być tak, że ktoś sie zgorszy (przesłuchałem połowę 1-go dnia - tam nie zauwazyłem nic gorszącego, chyba, że się dopiero rozkręca), wyjdzie z kościoła oburzony, ale potem to co usłyszał, być może to, co go zbulwersowało, będzie za nim chodzić, być znakiem zapytania i za jakiś czas w konkretnej sytuacji jaka go spotka, przypomni sobie to co go zbulwersowało, przełoży na swoje zycie i zapobiegnie jakiejś sytuacji?
Dla mnie osobiście ta druga postawa jest wartościowsza.
I wtedy nie wiemy, czy tym zgorszonym x Nikos nie pomógł. Nie róbmy za Ducha Świętego i nie wchodźmy w osądy.
Hmmm, poniekąd się zgadzam, Sant, jednak... cóż, tym przecież jest ten temat: rozważaniem nad działalnością ks. Skurasa. To samo w sobie implikuje pewną formę osądu - pozytywną lub negatywną.

Jeśli pominąć osąd, to zauważ, że w temacie tym nie padły żadne sensowne słowa - wszystkie były pewnym osądem. Jedni się zachwycali, inni gorszyli, jeszcze inni wyrażali stanowisko pośrednie.

W zasadzie nasze życie jest jednym wielkim teatrem osądów - nawet wiara (którakolwiek) jest pewnym osądem - osądem polegającym na uznaniu jednej z dróg za prawidłową (subiektywnie, na zasadzie oceny, opinii), a innych - za błędne.

Uważam, że nie mamy możliwości żyć bez osądzania, gdyż na osądzie bazuje całe nasze życie.

Ponadto, co wcześniej napisałem, takie myślenie jest, moim zdaniem, największą bolączką Kościoła. Przez takie rozumowanie księża dostają niejako "moralny immunitet", poprzez który nie można ich krytykować, mówić o ich grzechach, a jedynie tworzyć fałszywą wizję idealnego Kościoła.

Co innego krytykować konkretne grzechy popełniane przez osoby duchowne i jak widać takie sytuacje maja miejsce w przypadku tych nadużyć seksualnych, które wychodzą po latach a które Kościół chce wyjaśnić nie starając się też bronić winowajców - jeśli sa i tacy którzy chronili to powinni sami spojrzeć na swoje sumienie i poddać się sprawiedliwości) a co innego krytykowanie nauczania księży, ich formy i oceny : " ILE TO DANY KSIADZ NAWRÓCIŁ A ILE NIE NAWRÓCIŁ LUDZI? lub "Czy jest on dobrym ewangelizatorem czy też nie najlepszym". Warto pamiętać, że jeśli chodzi o nauczanie to tak naprawdę nie sam ksiądz głosi naukę i nie od księdza zależy procent nawróconych, ale od Boga.
Bóg posługując sie osobami duchownymi posługuje się nimi w sposób zróżnicowany, gdyż doskonale wie komu jaka forma jest potrzebna, kto jak przyjmie dane słowo. Dla każdego ma różną formę i pragnie aby do każdego słowo dotarło, więc dla jednych przysyła księdza, który mówi spokojnie, opanowanie a dla innych ma księdza takiego jak ks. Nikos, aby i tacy biedaczkowie mogli skorzystać, aby i do nich dotarło.

Każdy ksiądz jednak podczas głoszenia nauk, homili jest tym, który uobecnia samego Jezusa Chrystusa, jest powołany do konkretnej posługi i choćby już z tego względu należy się im szacunek. Bóg właśnie przez nich mówi, gdyż sami z siebie nie byliby w stanie głosić Dobrej Nowiny, kerygmatu a już napewno ich nauki nie mają wpływu na ilość nawróconych ludzi bez pomocy, asystencji Boga i Ducha Świętego.
To tak jak ja jako ojciec i mąż ni jestem w stanie sam wypełniać swoich obowiązków jako ojciec i mąż bez pomocy Boga, opierajac się na własnych możliwościach. Do tego jest mi potrzebna pomoc Boga, gdyż jak tylko sam próbuję coś robić wszystko się wali, gdy pomaga mi Bóg wtedy wszystko zaczyna nabierać całkiem innego wymiaru, wiele spraw idzie znacznie lepiej. Tak samo jest z głoszeniem nauk przez księży : bez pomocy Boga opierając się na sobie ksiądz nie byłby w stanie głosic słowa lub robił by to w taki sposób, że wiele osób wyleciałoby z Kościoła. Ks. Nikos ma konkretne doświadczenie Boga, na nim opiera się głosząc nauki i czyni to w swojej słabości a to ile osób nawróci przez tą nauke to już nie jest od niego zależne, pozostawia to Bogu .

Tomek - nie zgodzę się z Tobą. Uważam, ze ewangelizacja (czy nawracanie, przekonywanie, czy jakkolwiek to nazwiemy) podlega takim samym prawom, jak perswazja w jakiejkolwiek innej sprawie, w jakichkolwiek innych okolicznościach. I, podobnie jak perswazja, może być lepsza lub gorsza, bardziej lub mniej skuteczna. Uważam, ze największe znaczenie ma tu też to samo, co w perswazji - postawa nadawcy komunikatu, rodzaj komunikatu, jego treść i forma, a także charakterystyka odbiorcy, jego postawa, jego motywacja do przetworzenia komunikatu itd. Stąd też jest wiele zmiennych, które, odpowiednio dopasowane, tworzą idealną formę perswazji, lub też perswazję nieskuteczną (bądź częściowo skuteczną, np wobec konkretnego typu odbiorcy).

Oczywiście, zdaję sobie sprawę, że Twoje podejście wynika z Twojej wiary, która jest inna niż moja, stąd różnice poglądowe na sprawę.

Co do oceniania x. Skurasa - uważam, że jeżeli chcemy uniknąć ocen, jakie tu padały (czy pozytywnych, czy negatywnych), jesteśmy zmuszeni zmienić temat wątku. Np na "Jak odbierasz nauki ks. Skurasa?". Obecny temat sam w sobie zawiera konieczność pewnego ustosunkowania się, oceny. Trudno byłoby rozmawiać na obecny temat, jednocześnie nie oceniając. Tym bardziej, że takie sformułowania, jak "ewangelizator doskonały" i "błazen" same w sobie są oceną, dwoma skrajnymi punktami pewnej skali.

Odnośnie natomiast stwierdzenia "nie sądźcie..." - jest ono bardzo sensowne w teorii, ale raczej niestosowalne w praktyce. Zauważ, że w zasadzie wobec każdego obiektu masz pewną postawę. A postawa składa się między innymi z oceny, oceny zarówno poznawczej, jak i emocjonalnej. W zasadzie nie ma na świecie rzeczy, zjawiska, osoby, wobec której (o ile ją oczywiście znasz) nie posiadałbyś żadnej postawy. Co najwyżej Twoja postawa może być neutralna, ambiwalentna.

Przykładowo, rozmawiamy sobie teraz. Zarówno ja wobec Ciebie, i Ty wobec mnie, mamy pewną postawę. Są elementy, które uznajemy w sobie za dobre, są elementy, ktore uznajemy za złe. Jedne nas denerwują, inne wywołują uśmiech, jeszcze inne bezradne kręcenie głową. Czego wyrazem są te emocje, reakcje? Niczego innego, jak oceny, i emocji z tą oceną związanych. Podobnie jest w kontakcie z ludźmi, co i z rzeczami, zdarzeniami, zjawiskami. To wszystko są oceny.

Tak więc nie ma możliwości życia bez osądzania. Osądzanie sytuacji, ludzi czy rzeczy daje nam możliwość funkcjonowania w świecie. Bez tego bylibyśmy jak ślepi na polu minowym, albo i jeszcze marniej. Ocena jest podstawą orientacji w świecie.
A czy to nie jest obojętne, czy chodzi o ilość, czy o proporcję? Liczy się efekt: X czytając wypowiedź na forum katolickim widzi, że katolicy podważają warsztat kaznodziejski kapłana Y.

p.s. Nie będę się odnosić do całości, ale zauważyłam, że napisałeś w odp. na moje słowa:

Innymi słowy, postulował propagandę dezinformacyjną, która polega na blokowaniu informacji negatywnej. Tak to się fachowo zwie.

Warto nadmienić, że taka sama była prowadzona przez władze PRL. Czy chcecie używać podobnych metod? Przemyślenie pozostawiam katolikom, tym, którzy to postulują.

Być może tak to należy nazwać. Chodzi o to, żeby nie odcinać samemu sobie gałęzi na której się siedzi, nie rozwalać własnej budowy. Wszyscy wiemy, że każdy kapłan jest człowiekiem i ma swoje wady, zalety, grzechy, cnoty, ma solidny materiał do pracy nad sobą - i to na całe życie. Żaden nie rodzi się święty. Ale oprócz tego ma jeszcze dodatkową odpowiedzialność, jakiej się dobrowolnie podjął - ze względu na moje dobro, dobro mojego brata i siostry w Kościele i dobro nas wszystkich. W ogóle o NIKIM nie powinno się źle mówić bez wyraźnej ku temu potrzeby, a o kapłanach - już w szczególności. Jeśli widzisz grzech kapłański, jeśli wiesz na pewno, idź - napomnij. Jeśli nie posłucha, możesz donieść biskupowi, jeśli jest taka potrzeba. Ale oceniać na forum publicznym? Bez sensu. Niczego to nie zmienia, żadnego dobra nie buduje, a może jedynie gorszyć. Szczególnie w przypadku, kiedy w ogóle nie ma mowy o żadnym GRZECHU czy złym życiu, a rozmowa wynika tylko z chęci "pooceniania sobie". Ja wiem, że często jesteśmy znawcami wszystkiego, każdy człowiek jest znawcą medycyny i prawa bez studiów, wielu jest też znawcami teologii bez pojęcia o niej, albo znawcami metod duszpasterskich, ale wiesz, na czym się takie znawstwo kończy... No właśnie. Ja tam wierzę św. Josemarii, tak jak własnej matki się nie oczernia, choćby popełniała największe grzechy, tak samo sprawa dotyczy kapłanów.
Tak, Omyk, tyle tylko, że, jak większość rzeczy w świecie, i ta ma dwie strony medalu. Postępowanie takie, jak mówisz, tworzy coś, co nazywam "syndromem świętej krowy". A bardziej po ludzku - bezkarność. Właśnie przez takie podejście do niedawna patologie wśród kapłanów (nie tylko te seksualne, ale i wiele ogólnomoralnych) mogły kwitnąć w najlepsze (co nie znaczy, że wszyscy byli patologiczni, oczywiście) - bo mieli moralny immunitet, bo od dobra ludzkiego czy moralnego ważniejsze było "dbanie o dobre imię Kościoła".

Niestety, ale brak krytyki prowadzi do pychy, a pycha - do poczucia bycia ponad normami.

A właśnie krytyka, świadomość bycia ocenianym sprawia, że kapłan (jak i każdy inny człowiek) czuje, że musi trzymać pewien poziom, bo inaczej może wiele stracić, i to nie tylko w jakimś dalekim, ulotnym zaświecie czy w głębi własnego sumienia - ale wśród ludzi, co odczuje natychmiast i namacalnie.

Właśnie wolność oceny i jej GŁOSZENIA jest jednym z gwarantów pewnego poziomu moralnego.

Idąc za Twoją radą, stworzymy zbiór ludzi, idących za przewodnictwem kapłanów, którzy są moralnie ponad zasadami czy prawem. Owszem, nie podetniemy gałęzi - ale pozwolimy jej zgnić, spleśnieć, i zajść wszelkiej maści robactwem.

Takiego Kościoła chcesz?
Nie, nie chodzi o bezkarność. Jeśli jest jawny grzech, wiadomo, co należy robić.

Nie, nie chodzi o bezkarność. Jeśli jest jawny grzech, wiadomo, co należy robić.

Cóż, w takim razie moim zdaniem lepiej (zdecydowanie uczciwiej) jest po prostu wcale nie mówić o księżach (zakładając oczywiście brak jawnych grzechów czy wręcz czynów zabronionych prawnie). Inaczej dal;ej ma to znamiona propagandy, a co za tym idzie - nieuczciwości, której Kościół powinien być wręcz przeciwieństwem.

W ten sposób Kościół, propagując powstrzymywanie się od OBMOWY, zachęcając do mówienia źle o kimkolwiek TYLKO w ostateczności, przyczynia się do zafałszowania obrazu rzeczywistości, czy może do polepszenia go?


Spójrzmy teraz na fakty. Jak tu już kikakrotnie zaznaczono, ludzie bardzo różnie reagują na słowa księdza. Jest pewna grupa, która słucha z zaangażowaniem, ale i niemała, która słucha z pogardą, czy wręcz wychodzi z kościoła.

To prawda, ale nie możemy wiedzieć co dzieje się w sercach tych osób i czy po wyjściu z tego kościoła nie zaczną się zastanawiać nad pewnymi rzeczami. Niewątpliwie słowo do nich skierowane nie zostało im obojętne. A to już chyba jest sukces.
Ja na prawdę zaczynam się zastanawiać tak jak Rachel nad sensem istnienia tego tematu.
Każdego z nas co oznacza że i kapłana Bóg rozliczy z ziemskiego życia. Moim zdaniem ocena jego służby należy tylko i wyłącznie do Niego bo to On nas stworzył i On dał nam zadania według naszych zdolności i tylko On może przenikać serce nasze oraz serca innych ludzi.

](*,)

W ten sposób Kościół, propagując powstrzymywanie się od OBMOWY, zachęcając do mówienia źle o kimkolwiek TYLKO w ostateczności, przyczynia się do zafałszowania obrazu rzeczywistości, czy może do polepszenia go?



Przyczynia się do zafałszowania obrazu rzeczywistości, tworzenia idyllicznej, ale niezgodnej z prawdą wizji Kościoła. Propaguje pochwały dla księży, nie powstrzymuje ich, ale blokuje z kolei głosy krytyki. Ergo - nie staje w prawdzie, ale utrzymuje fałsz.

Jak dla mnie lepsza wyważona, zawierająca i superlatywy i elementy negatywne wizja kleru, niż idylliczna, ale zafałszowana wizja "cukierkowa" Kościoła, udawanie, że problemów nie ma.

Ale, jeżeli dla Ciebie prawda nie jest tak istotna, PEŁNA prawda, zawierająca wszystkie opinie i cechy - no cóż, to ja nie mam już nic do dodania.

[ Dodano: Pią 26 Mar, 2010 18:31 ]
Człowiek myślący ma to do siebie, że obserwuje świat, widzi, słyszy, rozumie, wyciąga wnioski, ale nie o wszystkim paple. Czy fakt, że księża zachowują tajemnicę spowiedzi też przyczynia się do fałszowania prawdy o człowieku i kreowania idyllicznego obrazu społeczeństwa katolickiego?

[ Dodano: Pią 26 Mar, 2010 19:12 ]

Zauważ, co DOKŁADNIE napisał Kyllyan. Napisał, że x. Skuras nie potrafi zrobić tak, by zniesmaczyć 1 osobe, i nawrócić 100. Chodzi więc nie o ILOŚĆ, ale o PROPORCJE. O to, że szkoda, że x. Skuras potrafi nawrócić jakiś tam % ludzi, przy jednoczesnym zgorszeniu dużej liczby innych, ale nie potrafi nawrócić 99%, przy zgorszeniu minimalnego odsetka.

Dla mnie jest to co napisałeś,zwykłą,wybacz, za zwrot degręgoladą. Bo idąc za Twoim "ciosem" powinni wszyscy chrześcijanie, "olać" samego Jezusa, gdyż i On,nie często w danej krainie nawracał 100 osób.

A o ile wiem z Biblii zgorszał, więcej niż 100 osób


Uważasz, że dla zagorzałych ortodoksów niebezpieczne jest to, że ktoś sobie coś złego napisze na kogoś innego? Co za bezsens! To dla tej osoby, która źle pisze - dla niej to jest niebezpieczne.


Fakt, całkowita racja. Na tym forum nie kłaniać się Kośćiołowi i nie piać z zachwytu nad jego wspaniałością jest niebezpieczne. Czemu dałaś wyraz, jako moderator chcąc uciąć słowa krytyki.

[ Dodano: Sob 27 Mar, 2010 07:02 ]
Zejdzcie ze mie. Ja już skończyłem w tym temacie

Ja na prawdę zaczynam się zastanawiać tak jak Rachel nad sensem istnienia tego tematu.
Nie, nie Aleksab. Ja dzięki niemu dowiedziałem się o x. Nikosie. Wysłuchałem częściowo i nie mogę się doczekać kiedy znajdę czas by dokończyć. Jest fantastyczny. Zastanawiam się czy nie przesłać linka mojemu proboszczowi, by go zachęcić do zaproszenia x. Skurasa na następne rekolekcje. Chyba ta zrobię.

[ Dodano: Sob 27 Mar, 2010 12:11 ]

J 14:12
"Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Kto we Mnie wierzy, będzie także dokonywał tych dzieł, których Ja dokonuję, owszem, i większe od tych uczyni, bo Ja idę do Ojca."


Hmmm, to może jakieś przykłady potwierdzające prawdziwość słów Jezusa? Jakieś przykłady wielkich dokonań katolika, który "przegonił" Jezusa w czynach? No bo przecież Jezus zapowiedział, że kto w Niego wierzy, ten dokona nawet więcej od Niego. A przecie katolicy wierzą...prawda?

Nie ma? Czyli, wedle słów Jezusa, nikt w Niego nie wierzy...cóż, przykre.

(Znowu, dla nadgorliwców zaznaczę: to nie moje stwierdzenie, ale stwierdzenie wyniesione z cytatu samego autora. Żeby znowu nie było, że kogokolwiek oczerniam, bo wiem, że tu wielu bardzo delikatnych jest...)

[ Dodano: Nie 28 Mar, 2010 07:42 ]

Eureka! A ja myślałem, że księdzem! Dzięki za oświecenie!

Szczerze mówiąc ja też nie bardzo rozumiem co ma na celu mówienie komuś, że "jest jednak profanem".
Profan w takim potocznym ujęciu to ktoś, kto się na danej sprawie nie zna Inaczej: gupek.
Jak ktoś się na czymś nie nie zna, nie musi być od razu głupkiem. Trudno by wszyscy na wszystkim się znali.
Czyli słowo było użyte w znaczeniu "jesteś profanem", "laikiem". Rozumiem, dzięki - nie było to dla mnie jasne.

Czyli słowo było użyte w znaczeniu "jesteś profanem", "laikiem". Rozumiem, dzięki - nie było to dla mnie jasne.

Dokładnie tak.... co do reszty to ręce mi opadają i doprawdy nie mam sił pisać o rzeczach oczywistych.
x. Nikos Skuras. ewangelizator doskonały czy błazen?

Błazen na pewno nie. Doskonały ewangelizator też nie. Osobiście bardzo go cenie, ale jest jeszcze jedno wyjście: ksiądz, który na tyle na ile potrafi, pozwala prowadzić się Duchowi Św. Dla mnie jest pewnym wzorem.

Były tutaj słowa o tym, że jest zbyt ostry. Inni mówili, że pobudza do refleksji. Mnie nie gorszył, nabierałem dzięki niemu pokory.

Bóg jest Tajemnicą. On najlepiej wie kim się posłużyć, by do kogoś trafić. Jeżeli ktoś prawdziwie potrzebuje delikatnego kapłana prorokującego o miłości, to czy takiego nie usłyszy?
Tyle tylko, że to Bóg wie, kogo i kiedy mam ja i masz Ty usłyszeć.

x. Nikos Skuras. ewangelizator doskonały czy błazen?

Błazen na pewno nie. Doskonały ewangelizator też nie. Osobiście bardzo go cenie, ale jest jeszcze jedno wyjście: ksiądz, który na tyle na ile potrafi, pozwala prowadzić się Duchowi Św. Dla mnie jest pewnym wzorem.

Były tutaj słowa o tym, że jest zbyt ostry. Inni mówili, że pobudza do refleksji. Mnie nie gorszył, nabierałem dzięki niemu pokory.

Bóg jest Tajemnicą. On najlepiej wie kim się posłużyć, by do kogoś trafić. Jeżeli ktoś prawdziwie potrzebuje delikatnego kapłana prorokującego o miłości, to czy takiego nie usłyszy?
Tyle tylko, że to Bóg wie, kogo i kiedy mam ja i masz Ty usłyszeć.


Chylę czoła, pięknie to ujęłaś .
Dawno mnie tu nie było, w miarę możliwości wczytałam się w temat i ktoś tu poruszył wątek neokatechumenalnego ducha x.Nikosa. Wiele właśnie takich katechez trafia do osób nie będących na drodze. Sama osobiście mam bliskiego mi ojca, "sympatyzującego" z Neo i wspaniale mi pomógł swego czasu. Nie ma wpływu przynależność do wspólnoty z tym, jak dany duszpasterz jest w stanie pomóc innym. Obecnie po bodaj dwóch latach od rekolekcji księdza Nikosa jestem w stanie powiedzieć, że choć mówił dość kontrowersyjnie, potrafił rozdrapać rany, to na przestrzeni czasu coraz bardziej "brakuje" mi takiego słowa i przede wszystkim czuję, że coś jednak się ruszyło i ponadto, chyba jedyne rekolekcje parafialne zapadły mi w pamięć na tak długo.
Do drogi Pana - są niezbadane, i często nie po naszej myśli...
Ja ponownie wysłuchałem nauk rekolekcyjnych ks Nikosa i są naprawdę wspaniałe. Po takich rekolekcjach człowiek naprawdę pragnie oczyszczenia. Dla niektórych słowa ks Nikosa mogą być jak brzytwa, ale są naprawdę bardzo potrzebne, inaczej człowiek będzie błądził i szukał dalej swojej drogi.

Ks. Nikos w tych rekolekcjach bardzo dobrze przedstawił postawy chrześcijańskie, o których współcześnie można by powiedzieć : czysty idiotyzm, wariactwo, ale dla ludzi, w oczach ludzi, gdyż dla Boga taki człowiek jest kimś szczególnym. I najbardziej utkwiło mi to odniesienie się do małżeństwa, kiedy mąż zdradzający żonę może wejść do nieba a żona może pójść do czyśćca.
To ukazanie słąbości i prośba Chrystusa o wybaczenie - tak jak to uczynił ten dobry łotr na krzyżu.

Wielokrotnie słuchałem o tej sytuacji, ale po raz pierwszy usłyszłaem to w tak mocnym odniesieniu.
Warto sobie posłuchać tych nauk kilka razy nawet, aby zrozumiec dobrze przekaz ks Nikosa.