ďťż
Strona początkowa UmińscyDni Ewangelizacji Nowej Soli 22-23 września 2006 rokuewangelia sw tomasza -najdokładniejszym zapisem słów JezusaAustralia: Towarzystwo Biblijne będzie ewangelizować na targhttp://www.ewangelizacja.katolicki.eu/forum/Ewangelia wg. Judasza - fałsz czy rzeczywistość (?)Ewangelizacja - szukam odważnych i świadomych chrześcijan:)Ogólnopolska inicjatywa ewangelizacyjna Młodzi - Młodymx. Nikos Skuras. ewangelizator doskonały czy błazen?Noszenie krzyżyka/medalika, formą ewangelizacji (?)Charyzmat głoszenia [Ewangelii] z mocą
 

Umińscy


Nowa Ewangelizacja, jak widzę, pięknie przyczynia się do realizacji ...
...demontowania Kościoła cegła po cegle...

To nie tyle demontaż KRK co zmiany zachodzące w społeczeństwie, które dobrze wyraża idea
NGO.

"Bez aktywnego, świadomego obywatela nie można mówić o społeczeństwie obywatelskim. To jest fundament, na którym można budować zarówno aktywne wspólnoty lokalne jak i niezależne organizacje pozarządowe. [...] Bez takiego obywatela i bez takiego słyszalnego jego głosu, nie tylko nie ma społeczeństwa obywatelskiego, nie ma różnicy poglądów, nie ma demokracji, ale też nie ma rozwoju i przyszłości."

Zatem te wszystkie ruchy projekty i wspólnoty, można by porównać, jako takie NGO w KRK.
No cóż feudalna struktura mająca jeszcze wcześniejsze korzenie w organizacji armii rzymskiej powoli odchodzi w przeszłość, czy się to księdzu podoba czy nie.

A współczesne społeczeństwo z ideą NGO znacznie bardziej przypomina po względem organizacyjnym pierwotne chrześcijaństwo niż struktury legionów rzymskich które były punktem odniesienia dla dla tzw kościoła hierchicznego.

Zresztą nie ma się czemu dziwić przecież pierwotny kościół wzorował się na strukturach żydowskich kahałów.

Wracając do SNE przykładowo warszawska SNE powstała jako oddolna inicjatywa obywatelska bez zgody biskupa za to z uczestnictwem kilku księży i kleryków. Dopiero po kilku latach otrzymała oficjalną akceptację nie bez trudności zresztą.

A jeśli jakiś proboszcz nie wyraża zgody na założenie wspólnoty to trzeba ją założyć we własnym domu , bo to proboszcz jest nieposłuszny kościołowi a nie Ci co ją zakładają.
To samo tyczy się rzecz jasna biskupa.


no... i tak powstają niezależne i obywatelskie ... sekty...
trzeba uwazac.....
i nie dac sie w to wkręcić...
To nie do końca tak. Talmid zgadzam się z Tobą w kwestii, że nowa ewangelizacja nie demontuje Kościoła. Przecież już Papież Jan Paweł II mówił o potrzebie nowej ewangelizacji. Nie od dzisiaj też wiadomo, że ewangelizacja jest obowiązkiem każdego chrześcijanina. A to, że zmieniają się czasy, sprawia, że potrzeba nowych metod i nowych środków.
Myślę jednak, że za daleko idziesz w swoim rozumowaniu. Ponieważ każda ze Wspólnot, czy to Odnowa, czy SNE jest w kościele i nie może funkcjonować w oderwaniu od Kościoła. Jeśli jakiś proboszcz nie wyraża zgody na założenie Wspólnoty, to można albo próbować założyć Wspólnotę w innej parafii albo zwrócić się o zgodę do Biskupa. Jeśli zaś Biskup nie wyraża zgody, pozostaje być posłusznym i modlić się, żeby jeśli to jest jest dzieło Boże, by Bóg sprawił, iż zgoda takowa będzie. Nigdy nie można robić nic w odłączeniu od Kościoła czy w braku posłuszeństwa Kościołowi. Nie nam oceniać Biskupów czy Proboszczów, ale możemy i nawet powinniśmy się za nich modlić, by ich decyzje, były podejmowane pod wpływem Ducha Świętego. Oczywiście zawsze w pokorze, nigdy nie wynosząc się ponad Pasterzy Kościoła. I to nie jest powrót do korzeni, jeśli dana Wspólnota robi coś na własną rękę. Bo ani Jezus ani żaden z Apostołów nigdy nie zachęcał do nieposłuszeństwa i odłączania się od Kościoła. A nawet Święty Paweł: ten, któremu ukazał się sam Jezus, poszedł do Piotra, by uzyskać Jego aprobatę w swojej działalności. Paweł podporządkowywał się Kościołowi. Tak samo, my również powinniśmy. Bo takie Wspólnoty na własną rękę to często nie przejaw dążenia do korzeni, ale przejaw pychy, że ja wiem lepiej niż Pasterze Kościoła.
Tak więc nowa ewangelizacja i wspólnoty w Kościele: jak najbardziej ale zawsze w łączności i w posłuszeństwie Kościołowi. Pozdrawiam.

Wracając do SNE przykładowo warszawska SNE powstała jako oddolna inicjatywa obywatelska bez zgody biskupa za to z uczestnictwem kilku księży i kleryków. Dopiero po kilku latach otrzymała oficjalną akceptację nie bez trudności zresztą.
No więc właśnie. I wszystko jasne.



A nie sądzi ksiądz, że Kościół nie składa się z samej tylko hierarchii?

Jasne, że to biskupi ustalają zasady gry. W tym miejscu nie zgadzam się z Talmidem w kwestii zakładania wspólnoty wbrew woli biskupa - najważniejsze w Kościele jest posłuszeństwo. Nawet, jeśli biskupi postępują wbrew woli Pana, to jednak Jego wolą jest to, żebyśmy byli im poddani (dopóki nie koliduje to z naszym sumieniem).

Natomiast z całą resztą zgadzam się i nie rozumiem toku myślenia ks. Marka...

A nie sądzi ksiądz, że Kościół nie składa się z samej tylko hierarchii?
Nie sądzę. Ale mam pewność, że nieposłuszeństwo tejże hierarchii służy uciesze diabła.

Destruktywny moze byc indywidualizm i skupianie na sobie (nie tylko w Nowej Ewangelizacji)... Np. Grupa Odnowy w Duchu Sw. zamknieta i hermetyczna.

Konstruktywna jest jedność z Kościołem lokalnym i nie tworzenie osobnych grup (to się nazywa integracja ze wspólnota parafialna).
Jesli tego nie ma - klapa. Moze dojsc do sekciarstwa.
Dlatego tak ważne jest to, by grupy takie miały dobrych Pasterzy (mam na myśli osoby duchowne). Kiedy Ksiądz przewodniczący danej grupie będzie posłuszny Kościołowi, to i grupa będzie wiedziała, że w odłączeniu od Kościoła nie może istnieć. Wiele więc zależy od kapłanów i liderów danych grup (i o takich należy się modlić). Jak dla mnie to, ze jakaś grupa się odłącza nie jest przykładem na to, że nowa ewangelizacja demontuje Kościół, tylko na to, że członkowie danej grupy błędnie pojmują nową ewangelizację, nie rozumiejąc na czym ona polega. Bo to Jezus ma być w centrum, a nie ma Boga w odłączeniu od Kościoła.

Jak niedawno czytałam w pewnej mądrej książce, wszystko co powstaje na łonie KK ma służyć całemu społeczeństwu a nie przyczyniać się do tworzenia kółek wzajemnej adoracji z wyłącznością dla stałych członom, gdzie dojść [i też dochodzi] do krytykowanie czy też uznawanie swej wspólnoty za najważnijszą i najcenniejszą.

Odnowa jest odnową całego Kościoła, biorącą się z inicjatywy Ducha Świętego, a zaczynającą się rozprzestrzeniać od tych miejsc, w których ludzie są chętni do współpracy z Jego łaską, odważni, gotowi zrobić cokolwiek Pan powie, na Jego Słowo. Odnowa ma obejmować cały Kościół, a nigdy nie powinna zamykać się w wąskich, elitarnych kręgach ludzi.
Podobnie obecność charyzmatów niczym nie wyróżnia grupy modlitewnej od innych członków Kościoła, bo każdy ochrzczony właśnie na mocy Chrztu Św. jest charyzmatyczny.
Przykre jest to, że jakaś grupa ludzi czuje się lepsza od innych członków Kościoła, czy tworzy zamknięte enklawy. Bynajmniej jednak nie jest to powodem do potępiania odnowy, którą już papież Paweł VI docenił, jako szansę dla Kościoła.

[ Dodano: Pią 29 Sie, 2008 15:01 ]

Ok, co do przykładu destrukcji - jaka jest różnica, między podanym przykładem, a sytuacją, kiedy przed SWII proboszcz miał gosposię? Zasadnicza: gosposia z ksiedzem po kolędzie np nie chadza...

Jak to? Zgorszenie większe sieje, bo co innego iść z kobietą po ulicy w biały dzień, a co innego krzątać się księdzu po domu i prać skarpetki, prawda?


Zasadniczo nie należy generalizować.
O, całkiem rozsądnie, zgadzam się. Dlaczego więc ks. Marek w oparciu o "argument babciny" ma być w kwestii Nowej Ewangelizacji większym autorytetem od Jana Pawła II?

[ Dodano: Pią 29 Sie, 2008 15:14 ]

Dlaczego więc ks. Marek w oparciu o "argument babciny" ma być w kwestii Nowej Ewangelizacji większym autorytetem od Jana Pawła II? To nie tylko jeden babciny argument, lecz cała masa innych, być może czasem, nawet bardziej drastycznych.
A co do JPII - powiedzmy sobie szczerze: dał podwaliny teoretyczne, które w praktyce przekładają się na galimatias: vide - Neokatechumenat, OWDŚ...
Jak dla mnie to nie jest galimatias. Dlaczego na podstawie różnych wydarzeń, oceniać Odnowę jednoznacznie negatywnie? Wiadomo, że gdzie wielkie działanie Boże, tam większe ataki szatana, by to zepsuć. Myślę, że stąd m.in. bierze się tyle sytuacji, które są niewłaściwą interpretacją czy Nowej Ewangelizacji czy celu owych Wspólnot.

A tak przy okazji, to czy ktoś może mi podać namiary na ten konkretny przykład Księdza Marka? Bo z tego, co się zdążyłam zorientować jest on chyba w innym temacie. A nie mogę tego tematu znaleźć.
Sam powiew Ducha jest czymś bardzo potrzebnym w każdym czasie. Tutaj chodzi tylko o zrozumienie pewnych schematów które funkcjonują w grupach. Komicznie wygląda jak ktoś się pyta : w jakiej jesteś wspólnocie? a jak odpowiadam, że w KK , to wynika, że coś ze mną nie tak , bo nie należę np. do Odnowy.
Przewędrowałam przez szereg grup, wspólnot i schemat funcjonowania jest podobny.
A prawdą jest ,że nie każda osoba która zrobiła kurs może iśc przeprowadzać owy kurs wg innej osoby.
Kolega mi odpowiadał jak ktoś towarzyszył mu w Seminarium, że aż kolega zrezygnował, gdyż gościu nie miał pojęcie o czym mówi.
Nowa Ewangelizacja Ok. Tylko należy dokonywać selekcji, gdyż jeżeli się bierze pod uwagę prowadzenie kursów, konkretnych dzieł, są potrzebne osoby przygotowane również od strony wiedzy teologicznej a nie tylko od tego co im się zdaje.
No więc prosząc o argumenty, prosiłam właśnie o te poważne. Bo zgodzi się ks., że nie bylibyśmy zbyt poważni, gdybyśmy chcieli przekreślić całe dzieło nowej ewangelizacji przez to, że jedna starsza kobieta, przeklinająca i nie odróżniająca kleryka od księdza, nie chciała wysłuchać wyjaśnienia i Dobrej Nowiny, tylko 'wiedziała lepiej', prawda?

Powiedzmy sobie szczerze??
Zadam pytanie i proszę o szczerą odpowiedź: Czy JPII był jako papież kierowany przez Ducha Świętego?

Co do OWDŚ - nie widzę w niej żadnego galimatiasu.

Myślę, że w dyskusji o nowej ewangelizacji przede wszystkim musimy zacząć od wyjaśnienia podstawowych pojęć, uzgodnienia naszych definicji. Inaczej może się okazać, że mimo jednego zdania, dyskutujemy kilkoma głosami.

Pozwolę sobie zacytować tekst:
http://www.opoka.org.pl/b...AK/n_ew_02.html

A nie mogę tego tematu znaleźć. W temacie o charyzmacie modlitwy językami.

Czym dla ks. jest nowa ewangelizacja?
Czym jest wspólnota ją "uskuteczniająca"? (w czym się to przejawia)
Wspólnota jest potrzebna chrześcijaninowi. Owszem każdy należy do Kościoła Katolickiego. Jednak współwyznawców jest bardzo dużo. Kiedy ktoś pyta o Wspólnotę ma na myśli grupę istniejącą w obrębie Kościoła Katolickiego. Wspólnota jest to środowisko ludzi, którzy mają Wspólny cel: żyją dla Boga, chcą Go uwielbiać i dążyć do świętości. Łatwiej jest żyć, kiedy jesteśmy w grupie, gdzie ludzie nas wesprą. Gdzie możemy wspólnie się modlić a także wspólnie sobie pomagać. Gdzie się rozumiemy. Trudno jest być samotną wyspą. Człowiek jest istotą społeczną. A i szatanowi łatwiej jest złamać kogoś w wierze, gdy ten ktoś jest sam. I nie chodzi tu tylko i wyłącznie o Wspólnotę Odnowy. Kościół katolicki jest tak bogaty, że daje do wyboru Wspólnoty i każdy może wybrać tę, która najbardziej odpowiada jego duchowości i wcale nie musi to być Odnowa.

[ Dodano: Pią 29 Sie, 2008 15:30 ]

No więc prosząc o argumenty, prosiłam właśnie o te poważne.
np. grupa bez rozeznania czegokolwiek prowadzi modlitwy nie wiedząc czy dane charyzmaty wogóle posiada.
Albo ktoś komu został rozeznany charyzmat proroctwa bawi się w czytanie w przyszłości, w drobnostkach.
Osoba tak mocno zmotywowana do ewangelizacji, ze sama nie pracuje nad sobą a innym podkopuje życie.

Dalej mam pisać?
Byłam w Odnowie i czasmi to człowieka aż coś bierze jak widział to [tutaj nie mówię o jednej grupie].
Dlatego selekcja jest potrzebna, dobre prowadzenie grupy aby ludzie nie stwali na głowie i dziwactw nie wymyślali. Wiara to nie zabawa w piaskownicy, że cokolwiek chcesz to możesz ulepić. Nie każda ulepiona przez ciebie rzec ma dobry wymiar.

Czym dla ks. jest nowa ewangelizacja? Dla mnie osobiście takie pojęcie nie funkcjonuje, albowiem Ewangelia jest jedna, niezmienna od 2000 lat. Głoszenie tejże Ewangelii to nie zabawy w stylu "happy-klappy pomarańcze" lecz konieczność widzenia tego, co się wokół dzieje, wiedzy, jak opanować kryzys, czy pomnożyć dobro oraz zdolność do działania, wykorzystując godziwe i godne środki do tego wszystkiego.

[quote="Ks.Marek"]
Dla mnie osobiście takie pojęcie nie funkcjonuje, albowiem Ewangelia jest jedna, niezmienna od 2000 lat. Głoszenie tejże Ewangelii to nie zabawy w stylu "happy-klappy pomarańcze" lecz konieczność widzenia tego, co się wokół dzieje, wiedzy, jak opanować kryzys, czy pomnożyć dobro oraz zdolność do działania, wykorzystując godziwe i godne środki do tego wszystkiego.

A dlaczego Księdza zdaniem współczesne środki miałyby być niegodziwe? I jakie środki za takie ksiądz uważa w Nowej Ewangelizacji i dlaczego?

no... i tak powstają niezależne i obywatelskie ... sekty...
trzeba uwazac.....
i nie dac sie w to wkręcić...

Powiedział franciszkanin, którego zakon powstał właśnie jako niezależna, oddolna inicjatywa obywatelska.


ks Marek napisał/a:

Pięknie. Więc po co w ogóle Kościół? Wierni sami sobie dadzą radę...

Kościół to wierni, a hierachia to tylko służebny dodatek do wiernych.
_________________

Ciekawe podejście i powrót do podziałów. Biskupi, kapłani są potrzebni i to bardzo, bo nie wiem jakby lud funkcjonował bez nich.
I wszyscy jesteśmy sługami nieużytecznymi.
Ja myślę, ze zakon O. Pacific powstał w posłuszeństwie i jedności Kościołowi. A odnośnie SNE: co innego jak taka grupa nie ma jeszcze rejestracji, a co innego, gdy istnieje ona wbrew zakazowi Biskupa. Nie spotkałam się poza tym, żeby gdziekolwiek Jose Prado Flores zachęcał do nieposłuszeństwa Kościołowi.

np. grupa bez rozeznania czegokolwiek prowadzi modlitwy nie wiedząc czy dane charyzmaty wogóle posiada.
Albo ktoś komu został rozeznany charyzmat proroctwa bawi się w czytanie w przyszłości, w drobnostkach.
Osoba tak mocno zmotywowana do ewangelizacji, ze sama nie pracuje nad sobą a innym podkopuje życie.

Ale co to ma do nowej ewangelizacji? Rachel, rozgraniczaj. Jednym jest brak rozeznania we wspólnocie, co zresztą jest złem, a drugim uznawanie nowej ewangelizacji za niepotrzebną! (co jest podobnym, lub większym złem).

Złem jest sytuacja, kiedy we wspólnocie posługuje się na hybił-trafił, bez rozeznania. Jeszcze większym jednak złem jest to, gdy taka wspólnota przestaje głosić Ewangelię. To doprowadza ją do kompletnego zatracenia. Dopóki ewangelizuje, spełnia swoje zadanie i jest w Kościele celowa - natomiast kwestię rozeznawania można naprawić, potrzeba pracy. Kiedy jednak przestaje ewangelizować - staje się właśnie kółkiem wzajemnej adoracji. Jest bezcelowa.

Przez to, że 5, 10, czy nawet milion ludzi zbłądziło, nie należy odrzucać Bożego planu dla Kościoła! To jest tok rozumowania ateisty, on też udowadnia, że Kościół jest od A do Z "be", bo kiedyś organizowano wyprawy krzyżowe. Litości...
Tak samo, jak wyprawa krzyżowa nie przekreśla Kościoła, tak samo błędy we wspólnotach nie przekreślają ewangelizacji.
Podobnie zresztą wspólnota w Koryncie, mimo, że obfitująca w dary Bożej łaski, nie potrafiła jednak ich dobrze wykorzystać w sposób uporządkowany i w posłuszeństwie.


Ewangelia jest jedna, niezmienna od 2000 lat. Głoszenie tejże Ewangelii to nie zabawy w stylu "happy-klappy pomarańcze" lecz konieczność widzenia tego, co się wokół dzieje, wiedzy, jak opanować kryzys, czy pomnożyć dobro oraz zdolność do działania, wykorzystując godziwe i godne środki do tego wszystkiego.
Ok, zgoda. Jeśli więc widzimy konieczność ewangelizowania w 2008 roku, wśród osób, z których być może większość jest ochrzczona, ale nie znają Jezusa - widzimy nic innego, jak właśnie potrzebę nowej ewangelizacji.

Istnieje wreszcie sytuacja pośrednia, zwłaszcza w krajach o chrześcijaństwie dawnej daty, ale czasem również w Kościołach młodych, gdzie całe grupy ochrzczonych utraciły żywy sens wiary albo wprost nie uważają się już za członków Kościoła, prowadząc życie dalekie od Chrystusa i od Jego Ewangelii. W tym wypadku zachodzi potrzeba "nowej ewangelizacji" albo "re-ewangelizacji".
omyk, nie ma odrzucenia tego co powstało po Soborze Watykańskim II.
Chodzi tylko o ukierunkowanie osób będących w tych ruchach aby nie głosiły herezji. Bo jeżeli skupiają się na swych odczuciach a nie ma codzinnego kontatku z Pismem Świętym, jest odrzucenie sakrametnów, to dziekuję ale co to za Ewangelizacja.
Wszystko się zaczyna od osoby , króra ewangelizuje.
Talmid, mylisz się, reguła św. Franciszka ostatecznie została przez papieża Innocentego III zatwierdzona. Franciszek niczego nie robił bez pozwolenia władzy kościelnej. Był posłuszny.
No tak Rachel, ale dlaczego od razu generalizować. Osoby, które opisałaś nie rozumieją istoty ewangelizacji, bo ewangelizacja zaczyna się od modlitwy i ważne jest tu osobiste świadectwo.
Okej Rachel, zgoda, toteż ja nie promuję głoszenia bredni, ale nową ewangelizację, czyli głoszenie Dobrej Nowiny, a ono, jak wiadomo, jest skuteczne tylko wtedy, kiedy odbywa się w Mocy Ducha Świętego i płynie z własnego doświadczenia.

No więc prosząc o argumenty, prosiłam właśnie o te poważne
Sedno argumentów, to konfesjonał. Więc nie mogę ich przywołać. Jednak postaram się ogólnie ując problem. Odwołam się do 2 grup: OWDŚ oraz do Neokatechumenatu - z nimi mam najczęściej do czynienia:
1. Afirmacja emocji - każdy szczegół w życiu odnosić się winien do Pana Boga. Jednak z drugiej strony trzeba też wiedzieć, że są rzeczy istotne - takie jak na przykład ciążenie ku grzechowi, oraz rzeczy banalne, jak np ukruszony ząb.
2. Posłuszeństwo Kościołowi: w kontekście ruchu Neo wiemy, jak to różnie wygląda.
3. Naturalnym owocem świętości jest moralność. Porządek odwrotny zaś niekoniecznie musi się sprawdzać. Jeśli wspólnoty realizują pierwszy schemat: świętość--->moralność, to jest pięknie. Jednak życie pokazuje, że częściej jednak mamy do czynienia z moralnością na rzecz świętości. To znaczy: będę pościł, bo chcę być święty; zamiast: jestem święty, zatem będę pościł. Nie wspomnę już o realizacji powołania do małżeństwa, macierzyństwa czy ojcostwa.


ostatecznie została przez papieża Innocentego III zatwierdzona.
No właśnie ostatecznie, czyli po upływie pewnego czasu.

"24 lutego 1208 roku Franciszek, uderzony usłyszanymi w czasie Mszy św. słowami, dotyczącymi stylu życia apostolskiego, zdjął habit eremicki i zaczął nosić prostą brązową tunikę – strój uważany w ówczesnej Umbrii za typowo plebejski. Z bosymi stopami zaczął wzywać ludzi do czynienia pokuty. 16 kwietnia 1208 roku przyłączyli się do niego Bernard z Quintavalle (który spieniężył cały swój majątek, a pieniądze rozdał wdowom i sierotom) i kanonik Piotr z Cattani. W kilka dni później do grupki pierwszych franciszkanów dołączył brat Idzi z Asyżu. Minoryci zaczęli odbywać wyprawy misyjne (Marchia Ankońska, Poggio Bustone, Rieti, Florencja).
Innocenty III zatwierdza regułę franciszkańską (fresk Giotta)Wiosną 1209 (w niektórych źródłach 1210) roku Franciszek poprosił w Rzymie o zatwierdzenie napisanej przez siebie Reguły. Innocenty III, zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami miał odmówić i wręczyć Franciszkowi napomnienie, ale, jak mówią podania, pod wpływem snu z poprzedniej nocy postanowił zatwierdzić regułę."

Jak widać od rozpoczęcia budowania wspólnoty do zatwierdzenia minął rok lub dwa lata.

A przez ten czas on i jego kumple działali bez pozwolenia.
Do Księdza Marka: A ja bym jednak prosiła o rozwinięcie tematu powołania do małżeństwa, macierzyństwa/ojcostwa

A dlaczego Księdza zdaniem współczesne środki miałyby być niegodziwe? I jakie środki za takie ksiądz uważa w Nowej Ewangelizacji i dlaczego?
Za niegodziwe środki uważam takie, które nie znajdują się w centrum Ewangelii Jezusa Chrystusa, a może jedynie ledwie jej dotykają. Konkretnie zaś chodzi o to, że jeśli spoczywa na mnie powołanie (a co za tym idzie-obowiązek) głoszenia Chrystusa Zmartwychwstałego, to czynię to całościowo, integrując wszystkie płaszczyzny życia i oddziaływania człowieka: on sam, rodzina, praca, Kościół, świat, bliźni. Jeśli chcesz być Chrystusowym, to zawsze i wszędzie, a nie czasem i gdzieniegdzie. A jak obserwuję rzeczywistość wokół siebie, to dostrzegam, że to bardzo różnie wygląda. Moralność oraz rodzina - nieciekawie to wygląda.
Myślę, że tutaj też nie należy generalizować. Bo wielu jest takich, którzy łączą to całościowo i rozumieją ewangelizację w całościowym jej aspekcie. Dlaczego skupiać się tylko na tych, którzy tego nie czynią, wyciągając z tego ogólne wnioski?

1. Afirmacja emocji - każdy szczegół w życiu odnosić się winien do Pana Boga. Jednak z drugiej strony trzeba też wiedzieć, że są rzeczy istotne - takie jak na przykład ciążenie ku grzechowi, oraz rzeczy banalne, jak np ukruszony ząb.
Racja. Przytoczę tutaj fragment książki ks. A. Kuliberdy, "Weźmijcie w darze Ducha Świętego":
Wraz z doświadczeniem religijnym związane jest niebezpieczeństwo nadmiernego przywiązywania wagi do uczuciowego przeżywania Boga. Przesadny emocjonalizm występuje wówczas, gdy czynnik intelektualny zostaje sprowadzony do minimum, a cała rzeczywistość wiary znajduje miejsce tylko w sferze uczuciowej. (...) Człowiek przeżywa doświadczenie religijne na wszystkich poziomach swojego jestestwa. Wiara bowiem jest czymś więcej, niż intelektualną akceptacją. Żadna zatem sfera osoby ludzkiej nie może być wyłączona z oddawania czci Bogu. Zbawcze działanie Boga może mieć również wpływ na emocjonalne, psychiczne i fizyczne wymiary osoby ludzkiej. Dlatego intensywne emocjonalne reakcje, nawet wtedy, kiedy są wyrażone na poziomie fizycznym (np. łzy czy śmiech), mogą być przejawem wyzwalającego i uzdrawiającego działania łaski Bożej. Czasami jednak prowadzą do generacji w kierunku sentymentalizmu i emocjonalizmu, czy też psychicznych dewiacji. Dlatego, wskazując na niebezpieczeństwo przesadnego emocjonalizmu, nie należy przekreślać wartości elementów emocjonalnych w życiu religijnym człowieka, a raczej wskazywać na szkodliwość przesady, a przede wszystkim na potrzebę właściwego rozeznania i kierownictwa ze strony pasterzy.
Dla mnie to wszystko jest jasne, w pełni zgadzam się z autorem przytoczonego cytatu.


2. Posłuszeństwo Kościołowi: w kontekście ruchu Neo wiemy, jak to różnie wygląda.
Złośliwość mnie korci, żeby zapytać: "jak?", ale nie będę jej pielęgnować, ani podsycać Niech w temacie wystarczy tyle, że uważam nieposłuszeństwo za rzecz szatańską i złą. Posłuszeństwo Kościołowi natomiast jest rzeczą wielką, poprzez którą zdolni jesteśmy wypracować sobie cnoty i zadowolić Pana. Nie widziałam ani jednego przykładu nieposłuszeństwa Kościołowi, ani w Szkole Nowej Ewangelizacji, ani w innych grupach, wyrosłych z Odnowy. Neo nie znam, natomiast znam bardzo przychylne opinie dobrych i świętych kapłanów na ten temat.


3. Naturalnym owocem świętości jest moralność. Porządek odwrotny zaś niekoniecznie musi się sprawdzać. Jeśli wspólnoty realizują pierwszy schemat: świętość--->moralność, to jest pięknie. Jednak życie pokazuje, że częściej jednak mamy do czynienia z moralnością na rzecz świętości. To znaczy: będę pościł, bo chcę być święty; zamiast: jestem święty, zatem będę pościł. Nie wspomnę już o realizacji powołania do małżeństwa, macierzyństwa czy ojcostwa.
Nie rozumiem, mógłby ks. rozwinąć?
Świętość jest powołaniem. Nie tylko jesteśmy uświęceni w Chrystusie, ale także powołani do wzrastania w świętości. Moralność wypływa ze świętości [w sensie uświęcenia członków Mistycznego Ciała Chrystusa], natomiast jednocześnie nie będę przekraczać prawa moralnego nawet w najmniejszej błahostce, bo dążę do świętości [w sensie nienagannego postępowania, podnoszenia się z upadków, dążenia do jedności z Panem].

Do Księdza Marka: dobrze selekcjonować, to znaczy?
To znaczy podkreślać fakt funkcjonowania we wspólnocie dla służby całego Kościoła Chrystusowego, nie dla siebie samego; uwielbiać Boga w Trójcy Jedynego: Ojca, Syna i Ducha Świętego - a nie Pana, Ducha, Adonai`a. To są terminy ściśle techniczne, zarezerwowane dla dyscyplin teologicznych, anie służące modlitwie. Trzeba być wyraźnym, transparentnym we wszystkim co się czyni. Dokonując zaś wsączania języka hermetycznego do wspólnot modlitewnych nadaje się im tym samym nolens volens, znamiona sekty.

Rozumiem że Wspólnota służy Bogu i Kościołowi ale nie widzę niczego złego, kiedy uwielbiam Pana Boga, mówiąc: Panie. Przecież Bóg wie, że o Niego chodzi. Skoro Bóg jest moim Przyjacielem, w modlitwie mogę się zwracać do Boga tak, jak mi dyktuje serce (oczywiście nie biorę tu pod uwagę jakichś dziwactw). W modlitwie uwielbienia mogę uwielbiać Boga Ojca, Jezusa i Ducha Świętego i niezależnie od tego czy czynię to razem (w jednej modlitwie) czy oddzielnie, to nie zmienia przecież faktu, że Bóg jest w Trójcy Jedyny. Poza tym kiedy zwracam się do Boga Panie, to przecież nie jest to jakiś Pan, tymi słowami uznaję, ze Bóg jest moim Panem. Wiem, że nie zawsze się to przekłada na rzeczywistość ale warto o tym pamiętać


Dla mnie to wszystko jest jasne, w pełni zgadzam się z autorem przytoczonego cytatu.
Dla mnie też. Tyle tylko, że chyba się nie rozumiemy do końca. Nie potępiam w czambuł emocji, jednak wzmiankuję o nich, albowiem dostrzegam to co

No tak Rachel, ale dlaczego od razu generalizować.
Do generalizowania nie dążę. [dobre rzeczy przez 6 lat w Odnowie też dostrzegłam]. Tylko przedstawiłam,że są pewne anomalie. Dlatego należy osoby które się powołane do konretnej posługi należy dobrze przygotować.

Rozumiem że Wspólnota służy Bogu i Kościołowi ale nie widzę niczego złego, kiedy uwielbiam Pana Boga, mówiąc: Panie. Owszem. Ale do tego potrzeba formacji. A nie na dzień dobry wyjeżdżać z tą hermetyczną terminologią. To zniechęca, czy onieśmiela tych, którzy szukają, przymierzają się do wejścia we wspólnotę.


Coś takiego! A ja myślałem, że Kościół to Chrystus a hierarchia to Keffa-Petra-Skała...

Papież jest tylko sługą sług, a zatem tym bardziej jest tu widoczny charakter służebny hierarchii.
Św. Franciszek na tyle umiłował posłuszeństwo Kościołowi, że kiedy sąd biskupi nakazał mu zwrócić swojemu ojcu równowartość tego, co wydał z majątku ojca ubogim, franciszek rozebrał się do naga i oddał ojcu wszystkie swoje ubrania, przed biskupem i zgromadzonym ludem.
Od tego czasu chciał nazywać jedynie Boga swoim Ojcem.

Poszperałam trochę w Pismach Franciszka, we wstępach do reguł znalazłam takie informacje:
1) Reguła pierwotna z roku 1209 lub 1210 zaginęła. Zawierała kilka tekstów ewangelicznych i kilka wskazówek Franciszka niezbędnych do życia. Została ustnie zatwierdzona przez papieża Innocentego III.
2) Reguła niezatwierdzona - tzw. pierwsza reguła (bo pierwotna zaginęła) nie została przez Stolicę Apostolską pisemnie zaaprobowana, natomiast w tym czasie Bracia Mniejsi zbierali się już na corocznej kapitule generalnej, której postanowienia zatwierdzał Ojciec Święty.
3) Reguła zatwierdzona - napisana wspólnie przez Franciszka, kapitułę braci i przedstawicielami Kościoła, z kard. Hugolinem na czele w 1223 roku, zatwierdzona przez Honoriusza III bullą Solet Annuere w dniu 29.11.1223 r.

Franciszek nie był nieposłuszny. On po prostu nie chciał zakładać żadnego zakonu. Ot, doszło do niego to, że musi się nawrócić, odbudować Kościół Boży. Po jakimś czasie przyłączyli się do niego bracia, nic w tym dziwnego. Kiedy Franciszek zorientował się, że jego inicjatywa przerodziła się w zgromadzenie, a braci jest już 12-tu, pomyślał, że potrzeba akceptacji Stolicy Apostolskiej. Tylko tyle

[ Dodano: Pią 29 Sie, 2008 16:50 ]


Franciszek nie był nieposłuszny. On po prostu nie chciał zakładać żadnego zakonu. Ot, doszło do niego to, że musi się nawrócić, odbudować Kościół Boży. Po jakimś czasie przyłączyli się do niego bracia, nic w tym dziwnego. Kiedy Franciszek zorientował się, że jego inicjatywa przerodziła się w zgromadzenie, a braci jest już 12-tu, pomyślał, że potrzeba akceptacji Stolicy Apostolskiej. Tylko tyle


Dla mnie to jest nie istotne czy nazwiesz to zakonem czy ruchem czy czymkolwiek innym.

Ważne jest to że przez rok lub dwa lata działali samodzielnie, niezależnie jako oddolna inicjatywa obywatelska, której celem była wspólna modlitwa życie oraz ewangelizacja.

Na takie coś obecnie mówi się najczęściej wspólnota życia.

I o to mi dokładnie chodzi, że jeśli jakiś proboszcz nie jest zainteresowany powstaniem tego typu grupy w parafii to trzeba ją założyć samemu tak jak to zrobił Franciszek, a potem ewentualnie starać się o akceptacje jeśli inicjatywa przyniesie dobr owoce.

Tak zresztą powstało większość nowych wspólnot łącznie z Odnową rzecz jasna.
Zapewne sw. Franciszek sam siebie obroni

On nie chciał absolutnie niczego zakładać Chciał po prostu samemu żyć w zgodzie z Ewangelią i nie był zamknięty na drugiego człowieka. A Pan zrobił z tą jego gotowością to, co sam zechciał

Tak, masz rację, to była wspólnota życia Natomiast wspólnotą przymierza stała się dopiero w momencie, gdy wprowadzili śluby... sądzę, że po akceptacji Kościoła [nie wiem na pewno]

Myślę, że jeśli proboszcz nie chce się zgodzić, to trzeba najpierw porządnie jeszcze raz przemodlić sprawę, rozeznać wolę Bożą. Jeżeli Pan chce powstania wspólnoty, to trzeba byłoby modlić się za proboszcza i jednocześnie porozmawiać z kimś z parafii obok, może wolą Bożą jest konkretna inicjatywa, ale niekoniecznie w tym czasie i miejscu? A jeśli w tym czasie, to pytanie w jakim miejscu? Ewentualnie należy odwołać się do biskupa. Jeśli biskup nie zaakceptuje inicjatywy, to trzeba byłoby się zastanowić nad skutecznością swojego rozeznawania i pochodzeniem wniosków. To, co pochodzi z natchnienia Ducha Świętego, nie będzie nigdy wbrew postanowieniom hierarchii kościelnej. Jeden Duch daje natchnienie hierarchom na mocy charyzmatu święceń biskupich i ten sam Duch oświeca rozum chrześcijanina i daje światło prorockie przydatne przy rozeznawaniu.

Albo zgadzamy się z dokumentami Kościoła, albo tworzymy prywatne herezje No właśnie. Tworzycie


Rachel napisał/a:
to rzuce tutaj co mówi obecny papież odnosnie Odnowy i ruchów tzw.nowej Ewangelizacji. Jeden podrozdział poświęcił autor na tę kwestię.
Coś z "Bożego Wyboru" Weigela?

Tak

On nie chciał absolutnie niczego zakładać Chciał po prostu samemu żyć w zgodzie z Ewangelią i nie był zamknięty na drugiego człowieka. A Pan zrobił z tą jego gotowością to, co sam zechciał

Może i nie chciał, a może i chciał?
Któż to wie?
Ale założył typową grupę modlitewno ewangelizacyjną i to bez zgody.
Takie są fakty.

Myślę, że jeśli proboszcz nie chce się zgodzić, to trzeba najpierw porządnie jeszcze raz przemodlić sprawę, rozeznać wolę Bożą. Jeżeli Pan chce powstania wspólnoty, to trzeba byłoby modlić się za proboszcza i jednocześnie porozmawiać z kimś z parafii obok z tego co mi wiadomo, to od wiek wieków termin ewangelizacja rozumiano jako praca wszystkich (duchowienstwa, misjonarzy i świeckich), polegającą na głowszeniu i praktykowaniu Ewangelii Jezusa Chrystusa, takiej jaka została obiawiona apostołom, następnie przekazywana nam przez Kosciół. Ewangelizować, to znaczy głosićEwangelię J.Ch. tak by nawrócić do niej wszystkich ludzi, aby zostać zbawionym, nalezy dostosować swoje życie do tej ewangelii.
Nowa ewangelizacja, to modernistyczna doktryna polegająca na zjednoczeniu wszystkich ludzi wobec jednej religii,ale niekoniecznie będąca tą samą religią jaką głosi KRK. Nowa ewangelizacja dąży do tego aby zrozumiano, że kazda religia posiada ścieżki prowadzące do Boga, mowa o tym aby mdzy ludźmi zapanował pokój i jedność, każdy ma zrozumiec "dobro" które istnieje w kazdej religii.
Ta fałszywa doktryna modernistów była potępiona przez Papieża w 1907 roku.

Na marginesie.... zauwazyłam nadużywanie słowa "dobry" wśród ludzi rzecz jasna. Jestem dobry, Pan Jezus, to mój kolega, powinienem być wtedy szczęśliwy prawda? powinna emanować miłośc od innych w moim kierunku prawda? Niech widzą, że jestem dobry, będę robił to i tamto, a co sie dzieje, kiedy nam coś nie wychodzi?, porażka prawda?, wówczas załamanie i pytanie "dlaczego? jestem przeciez dobry!"
Za dużo chce sie robić, kombinować....
Mogę się mylić w w/w kwestiach, ale tak uwazam.
Z Talmidem nie zgadzam się o tyle, że uważam, że absolutnie potrzebne i konieczne jest posłuszeństwo hierarchii. Boży Wariat jest z tego SNE co i ja. Wiele modlitwy i pokory było potrzeba zanim pozwolono naszemu SNE powstać. I wierzę, że Duch działa także poprzez biskupów i wszystko ma swój czas i miejsce.

Przypisywanie SNE wywrotowości w wersji Księdza Marka... no comment. Nie mam sił walczyć z wiatrakami. Bóg po coś pozwolił temu ruchowi powstać. I sądząc z owoców - wiedział co robi. Celem SNE jest dotarcie z Ewangelią do młodych głównie. Do ludzi pokolenia obrazu i dźwięku. CO W TYM ZŁEGO jeśli to prostą linią prowadzi do Boga Co złego w użyciu projektora, obrazu w ewangelizacji Przecież istota jest ta sama - ktoś, kto ma osobistą relację z Bogiem jest świadkiem dla kogoś, komu to doświadczenie jest obce. I robota dla owego odbiorcy, żeby pozwolił Bogu działać.

SNE to nie cyrk pcheł i sztuka dla sztuki. Nawet jeśli niektórym tak się to kojarzy. I nikt o zdrowych zmysłach i odrobiną Boga w sercu nie zrobi super bajeranckiego show tylko po to żeby się popisać i dla chwilowego wzruszenia odbiorcy który nic z tego nie wyniesie - chodzi jedynie o stworzenie przestrzeni, w której pewne prawdy do człowieka dotrą, do tego pokiereszowanego człowieka, do którego nie dociera cisza adoracji w pierwszym rzucie, ale dopiero w drugim. I SNE to nie propagowanie dyskotek w kościele ale trudna służba, złożona formacja i praca nad sobą - przez modlitwę, czytanie Pisma, adorację, sakramenty. Brzmi nie-SNE-owsko Na pewno nie jak wizja wielu osób spoza SNE.

SNE to nie cyrk pcheł i sztuka dla sztuki. Nawet jeśli niektórym tak się to kojarzy. I nikt o zdrowych zmysłach i odrobiną Boga w sercu nie zrobi super bajeranckiego show tylko po to żeby się popisać i dla chwilowego wzruszenia odbiorcy który nic z tego nie wyniesie - chodzi jedynie o stworzenie przestrzeni, w której pewne prawdy do człowieka dotrą, do tego pokiereszowanego człowieka, do którego nie dociera cisza adoracji w pierwszym rzucie, ale dopiero w drugim. I SNE to nie propagowanie dyskotek w kościele ale trudna służba, złożona formacja i praca nad sobą - przez modlitwę, czytanie Pisma, adorację, sakramenty.
Jeżeli osobny do tego są dobrze uformowane to ok.
Zaznaczam tylko ten fakt, aby nie doszło do cyrku.


Jeżeli osobny do tego są dobrze uformowane to ok.


NO i 50% SNE to formowanie ewangelizatorów (zarówno merytorycznie jak i w sensie wzrostu duchowego) i 50% to służba (też i modlitwą, głoszeniem itp.).


Nowa ewangelizacja, to modernistyczna doktryna polegająca na zjednoczeniu wszystkich ludzi wobec jednej religii,ale niekoniecznie będąca tą samą religią jaką głosi KRK. Nowa ewangelizacja dąży do tego aby zrozumiano, że kazda religia posiada ścieżki prowadzące do Boga, mowa o tym aby mdzy ludźmi zapanował pokój i jedność, każdy ma zrozumiec "dobro" które istnieje w kazdej religii.
Ta fałszywa doktryna modernistów była potępiona przez Papieża w 1907 roku.


W takim razie masz błędne rozumienie Nowej Ewangelizacji. Pierwszy raz się spotykam z takim rozumieniem. Bo Nowa Ewangelizacja to jest Ewangelizacja w nowy sposób, poprzez nowe formy i środki przekazujemy tę samą treść, czyli Jezusa Chrystusa.


Na marginesie.... zauwazyłam nadużywanie słowa "dobry" wśród ludzi rzecz jasna. Jestem dobry, Pan Jezus, to mój kolega, powinienem być wtedy szczęśliwy prawda? powinna emanować miłośc od innych w moim kierunku prawda? Niech widzą, że jestem dobry, będę robił to i tamto, a co sie dzieje, kiedy nam coś nie wychodzi?, porażka prawda?, wówczas załamanie i pytanie "dlaczego? jestem przeciez dobry!"
Za dużo chce sie robić, kombinować....
Mogę się mylić w w/w kwestiach, ale tak uwazam.


Dla mnie kiedy piszę o Jezusie Przyjaciel, nie pisze tego w sensie kolega, kumpel. Ale Przyjaciel na tej zasadzie, na której przyjaźnił się z Bogiem Mojżesz, i z pełnym szacunkiem dla mojego Przyjaciela.
Nie bardzo rozumiem do czego odnosisz to nadużycie słowa "dobry". Bo przecież Nowa Ewangelizacja nie jest na pokaz. Ona dlatego jest tak widoczna, by to Jezus mógł dotrzeć do ludzi. Nie głosimy samych siebie, lecz Jezusa Chrystusa. Kiedy coś nam nie wychodzi? To albo Bóg do tego dopuścił albo byliśmy nienależycie przygotowani. A może właśnie zabrakło pokory. Tak jak napisała Annnika to nie jest tak jak się wydaje. Nowa Ewangelizacja wymaga pracy, samozaparcia, modlitwy i służby. I w zasadzie nieustannej modlitwy o pokorę i uczenia się pokory. I przypominania sobie, ze głosimy właśnie Jezusa. A także nieustannej formacji.
Annika a Wasza szkoła to dziecko Gubina?

Nowa ewangelizacja, to modernistyczna doktryna polegająca na zjednoczeniu wszystkich ludzi wobec jednej religii,ale niekoniecznie będąca tą samą religią jaką głosi KRK. Nowa ewangelizacja dąży do tego aby zrozumiano, że kazda religia posiada ścieżki prowadzące do Boga, mowa o tym aby mdzy ludźmi zapanował pokój i jedność, każdy ma zrozumiec "dobro" które istnieje w kazdej religii.
Bzdura. W ogóle nie ma po co komentować, najpierw trzeba byłoby odnieść się do jakiegoś słownika, czy nie wiem czego... W każdym razie nie tworzyć definicji pod własne poglądy.


I SNE to nie propagowanie dyskotek w kościele ale trudna służba, złożona formacja i praca nad sobą - przez modlitwę, czytanie Pisma, adorację, sakramenty. Brzmi nie-SNE-owsko Na pewno nie jak wizja wielu osób spoza SNE.
Brzmi słusznie. Masz rację.

__________________________________________________________________
Ks. Marka przepraszam za moją zapalczywość i słabe nerwy.

Ta fałszywa doktryna modernistów była potępiona przez Papieża w 1907 roku.
Brawo Danielo. Jestem w szoku i to bardzo pozytywnym. Sam lepiej bym tego nie wyraził, niż ty w swej wypowiedzi.

Wrzucam: Św. Pius X potępił sto lat temu tę herezję w swym wykazie błędów modernizmu (4 lipca 1907), w encyklice Pascendi (8 września 1907) oraz poprzez wprowadzenie przysięgi antymodernistycznej (1 września 1910).

Przysięga ta zawiera m.in. uroczyste ślubowanie:

szczerze przyjmuję naukę wiary przekazaną nam od Apostołów przez prawowiernych Ojców, w tym samym zawsze rozumieniu i pojęciu. Przeto całkowicie odrzucam jako herezję zmyśloną teorię ewolucji dogmatów, które z jednego znaczenia przechodziłyby w drugie, różne od tego, jakiego Kościół trzymał się poprzednio.

[ Dodano: Sob 30 Sie, 2008 09:14 ]
jaka dyskretna zmiana tematu....

Ja myślę, że od początku używając terminu Nowa Ewangelizacja w tym temacie, mieliśmy zupełnie inne jej rozumienie niż Daniela. I ze kiedy Ksiądz Marek używał tego sformułowania, brał je pod uwagę we współczesnym rozumieniu. To, ze być może ktoś kiedyś nazwał tym terminem inne przedsięwzięcie, nie zmienia faktu, że w dzisiejszym rozumieniu Nowa Ewangelizacja to ewangelizacja nowymi metodami i środkami. Więc rzeczywiście nie zmieniajmy tematu i nie rozwodźmy się jak to było kiedyś.
A znalazłam parę artykułów do lekturki na temat Nowej Ewangelizacji. Są to wypowiedzi Ks. Marka Dziewieckiego:

http://www.opoka.org.pl/b...a_ew_ponow.html

Wrzucam link, bo artykuł jest dość długi.
Znalazłam też wypowiedzi Papieża Jana Pawła II i obecnego Papieża Benedykta XVI, kiedy był jeszcze kardynałem:

http://www.przystanekjezus.pl/last/1999/jp2.htm

Z tego artykułu umieszczę tu jeszcze jeden cytat:

Ewangelizacja jest największym i najbardziej porywającym wyzwaniem, wobec którego Kościół staje od początku swego istnienia. Rzeczywistym źródłem tego wyzwania są nie tyle różne sytuacje społeczne i kulturowe, z jakimi styka się on w dziejach, ile nakaz Jezusa Chrystusa zmartwychwstałego, określający samą rację istnienia Kościoła: "Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!" (Mk 16, 15).
Jednakże moment historyczny, który obecnie przeżywamy, a w każdym razie przeżywają go liczne narody, stanowi wielkie wezwanie do "nowej ewangelizacji", to znaczy do głoszenia Ewangelii zawsze nowej i zawsze niosącej nowość; do ewangelizacji, która musi być prowadzona "z nową gorliwością, nowymi metodami i z zastosowaniem nowych środków wyrazu".
Veritatis splendor, nr 106


http://http://www.opoka.o...ngelizacja.html


Dlatego poszukujemy — poza tą ewangelizacją permanentną, która nigdy nie została i nie może zostać przerwana — nowej ewangelizacji, zdolnej dotrzeć do świata, nie objętego ewangelizacją «klasyczną». Wszyscy potrzebują Ewangelii; Ewangelia jest przeznaczona dla wszystkich, a nie tylko dla zamkniętego kręgu ludzi, mamy zatem obowiązek szukać nowych dróg, by dotrzeć z nią do wszystkich.

To z kolei cytat z wyżej wymienionego artykułu. Wytrwałych zapraszam do przeczytania całości.
To współczesne zdanie Kościoła na temat Nowej Ewangelizacji. Pozdrawiam.

http://http://www.opoka.o...ngelizacja.html
Umnie link nie działa
http://www.opoka.org.pl/b...ngelizacja.html

Już jest poprawnie. Przepraszam. Wciąż się uczę co i jak działa na forum

A może jakieś szczególy zobaczamy od zwolenników tej tezy?
Poczytaj. Zachowując obiektywizm, wnioski nasuwają się same.

Bardzo się cieszę, że ks. podał linka do tej encykliki, w końcu konkrety. Z konkretami łatwo polemizować.

Wypisałam sobie z tekstu cechy charakterystyczne modernistów, o których pisze Pius X:
1) dążą, aby wiedzieć więcej, niż jest dane
2) mniemają, że znajdą prawdę poza Kościołem
3) budują elitaryzm, zamiast powszechności, czują się lepsi
4) są nieposłuszni
5) uważają, że władza powinna stanowić jedno z wolnością, takiej władzy szukają
6) reformują innych, nigdy siebie samych
7) zatracili zasadę ewangelicznego wyrzeczenia się siebie
8.) są pyszni i wyniośli
9) cechuje ich ignorancja
10) propagują fałszywą filozofię
11) pogardzają magisterium Kościoła, naukami Ojców Kościoła i filozofią scholastyczną
12) w swoim działaniu usuwają przeszkody ze swej drogi
13) ---------"---------- wykrywają i stosują wszystko, co im pożyteczne
14) walczą przeciw fil. scholastycznej, naukom Ojc. Kościoła, oraz Tradycji, które stanowią im przeszkody
15) żywią nienawiść
16) są chytrzy
17) bluźnierczo objaśniają pochodzenie, naturę i prawa urzędu naucz. KK
18) wydają potwarcze druki
19) przeinaczają słowa Światłości/Oblubienicy Chrystusowej --> Kościoła
20) działają w złej woli
21) prześladują katolików
22) ignorują erudycję i siłę Kościoła
23) niszczą pobożne tradycje
24) ośmieszają relikwie
25) żądają sławy

Mamy 25 cech modernistów, potępionych przez papieża Piusa X. Mogłabym dopisać dokładnie tyle samo cech przeciwstawnych, występujących u ewangelizatorów, ale nie będę tego teraz robić. To nie ja zarzuciłam nowej ewangelizacji opisany w enc. modernizm, więc nie ja będę ją tłumaczyć.
Czekam na wyjaśnienia księdza Marka i Danieli. Poproszę o solidne argumenty na poparcie każdego z 25 punktów w odniesieniu do Nowej Ewangelizacji. Innymi słowami - udowodnijcie, że Pius X pisał o tym i podobnych zjawiskach.

Poproszę o solidne argumenty na poparcie każdego z 25 punktów A jak nie będzie do wszystkich 25 to co wtedy?
nie ma wszystkich 25 <=> Pius X myli się opisując zjawisko Nowej Ewangelizacji v ks. Marek myli się łącząc zjawisko Nowej Ewangelizacji z modernizmem

nie ma wszystkich 25 <=> Pius X myli się opisując zjawisko Nowej Ewangelizacji
Czujesz się mądrzejsza od papieża ?
Nie rozumiem, czemu moderacja może robić offtopic, w dodatku spamując arugmentami ad personam... No, ale skoro może, to ja też mogę odpowiedzieć:

Nie, nie czuję się. To czysta logika.
Zakładając, że Pius miał na myśli modernizm w 'przedsięwzięciach' typu Nowej Ewangelizacji (co moim zdaniem jest założeniem błędnym), musimy uznać, że przedsięwzięć tych (w tym NE) dotyczy cały opis papieża. Jeśli jednak jakaś część opisu nie odnosi się do konkretnego przypadku (tutaj: do NE), to znaczy, że nie to papież miał na myśli. Czyli jeżeli ks. Marek i Daniela nie udowodnią Nowej Ewangelizacji wszystkich 25 cech podanych w encyklice, będzie to oznaczało albo, że Pius X błędnie skonstruował swój opis (co jest oczywiście absurdalne), albo, że ks. Marek i Daniela błędnie utożsamili opisany przez Piusa modernizm z NE (do udowodnienia czego dążę, czekając wciąż na udowodnienie rzekomych cech NE).

nie ma wszystkich 25 <=> Pius X myli się opisując zjawisko Nowej Ewangelizacji v ks. Marek myli się łącząc zjawisko Nowej Ewangelizacji z modernizmem I tym samym mamy potwierdzenie

Czyli nie mam co liczyć na poważną dyskusję?
Dobrze, że tylko poniekąd, zawsze pozostaje jeszcze 11 cech, których brak wskazuje na to, że to nie mnie miał na myśli papież. Uff.

Dobrze, że tylko poniekąd, zawsze pozostaje jeszcze 11 cech, których brak wskazuje na to, że to nie mnie miał na myśli papież. Sie poszuka, się znajdzie

A tak na serio: papież nauczał n/t modernizmu, wskazując jego wady, błędy, które owocują w skutki bardzo naganne. Wtedy jeszcze nie bardzo posługiwano się pojęciem ewangelizacji, tym bardziej egzotyczne było danie jej przedrostka >>nowa<<. Jak sama zauważyłaś znacznie wcześniej, to jest produkt Vat. II, w dużej mierze promowany przez śp. Jana Pawła II, choć nie tylko przez niego.
Żeby było jasne: Nowa Ewangelizacja dla głoszenia Chrystusa - TAK. Jeśli jednak choć w niewielkim stopniu ma się ona przyczyniać do rozkładu, zawieruchy, etc - to lepiej, by w ogóle z niej nie korzystać. Niestety, ale fakty są takie jakie są: ci, co mocno wchodzą w dzieła NE, zwłaszcza kiedy idzie o twory na gruncie OWDŚ, to ludzie, którzy mają nie lada problemy sami z sobą i miast wykorzystać wpierw swą formację dla terapii siebie, to oni wiodą innych, równie poranionych. Ciekawe dokąd dojdą. Ślepi przewodnicy ślepych. Boże wybacz, ale stawiam na to zdanie wszystkie me znajomości, również z tego forum. I niech mnie świnia powącha, jeśli się mylę.

to ludzie, którzy mają nie lada problemy sami z sobą i miast wykorzystać wpierw swą formację dla terapii siebie, to oni wiodą innych, równie poranionych. Ciekawe dokąd dojdą. Ślepi przewodnicy ślepych. Boże wybacz, ale stawiam na to zdanie wszystkie me znajomości, również z tego forum. I niech mnie świnia powącha, jeśli się mylę.

Niestety co do polityki personalnej we wspólnotach mam podobne zdanie do księdza.
Z tym że chciałbym tu zaznaczyć, że nie chodzi tu tylko o wspólnoty charyzmatyczne, ale ogólnie o wszystkie znane mi ruchy i stowarzyszenia, a mam doświadczenie z kilkudziesiącioma nie tylko w Warszawie.

Tak naprawdę wszystko rozbija się o ludzi.
Nie chodzi tu jednak tylko o zranienia, ale wiele innych czynników.
Nigdy nie twierdziłam, że dobrze jest, żeby poraniona osoba zajmowała się innymi w podobnym stanie, zamiast pozwolić najpierw Lekarzowi wyleczyć siebie. Dobrze wiemy, co dzieje się, kiedy ślepy ślepego prowadzi.
W pełni zgadzam się też z tym, że NE jest dobra tylko wtedy, kiedy służy głoszeniu Ewangelii Jezusa Chrystusa. Myślenie, że może być inaczej, jest dla mnie absurdalne, bo NE z definicji właśnie służy właściwie pojętej, a nie wypaczonej ewangelizacji. Jeśli NE sieje zamęt, czy rozkład, nie jest nową ewangelizacją, tylko jakąś kpiną.

Zastanowiłabym się jednak nad tym, czyja ewangelizacja jest skuteczna. Jeżeli świat głodny Chrystusa miałby czekać na to, aż ewangelizować będą tylko osoby w pełni poukładane i nieporanione... Naczekał by się długo.
Nie ma takich ludzi. Choćby dlatego, że każdy z nas zgrzeszył, a grzech najbardziej rani człowieka. Tutaj trzeba roztropności, jeżeli lider wspólnoty, albo kapłan opiekujący się nią widzi, że nowa i bardzo poraniona osoba rwie się do ewangelizacji, musi rozeznać to, czy będzie ona dla niej lekarstwem (przecież wiara rośnie, gdy jest przekazywana, a ewangelizacja odb. się z założenia w mocy Ducha Św.), czy też będzie tylko dalszym przekazywaniem zranień i wyrządzi więcej szkody, niż pożytku. Jeżeli jednak osoba rozumie, czym jest ewangelizacja, że to Duch Św. ma mieć inicjatywę, a nie człowiek, że ma zachodzić współpraca Boga z ewangelizatorem, który w tym momencie mówi jako przyjaciel Pana i Jego narzędzie jednocześnie... Myślę, że jeśli to rozumie, to nie należy się bać takiej ewangelizacji

A co do kwestii polityki personalnej - nie znam się. W mojej okolicy jest OK. Ale fakt faktem - nie mam tak szerokiego przekroju wspólnot w polu widzenia
Omyk: Nic dodać, nic ująć.

Nie chodzi tu jednak tylko o zranienia, ale wiele innych czynników. Oczywiście, że nie. Przekonuję się ostatnio, że niezmiernie często funkcjonuje pośród nas powiedzenie Katona - "Poza tym uważam, że Kartagina powinna zostać zniszczona". ... - używanego wówczas, kiedy jawi się jakiś problem i jego przyczynę upatruje się tylko w jednym źródle. A tak nie jest prawie nigdy.

albowiem pierwszym polem ewangelizowania dla tej kobiety jest mąż i dzieci.
Wspaniały slogan


albowiem pierwszym polem ewangelizowania dla tej kobiety jest mąż i dzieci.
Wspaniały slogan


Boże wybacz, ale stawiam na to zdanie wszystkie me znajomości, również z tego forum.

Spokojnie, ja dystansu się nauczyłam

Niestety faktem jest, że niektórzy traktują ewangelizowanie jak terapię osobistą. Na szczęście rola pasterzy polega na selekcjonowaniu zapaleńców pod kątem ich merytorycznej wiedzy, stanu i możliwości. I raczej jest coraz lepiej, niż coraz gorzej . Co nie zmienia faktu, że przeszłość będzie jeszcze jakiś czas czarno wisieć i nastawiać negatywnie do dzieł dnia dzisiejszego. Dobrze, że zdrowy rozsądek liczy się coraz bardziej. W każdym razie w tych SNE, z którymi miałam okazję współpracować.
Powoli dochodzimy do porozumienia... To cieszy.
Miejmy na pierwszym miejscu na uwadze to, że wszyscy dążymy do świętości i wszyscy chcemy być pracownikami Winnicy Pańskiej, przynoszącymi Panu jak najwięcej zysku i radości. Spór pomiędzy chrześcijanami o głoszenie Słowa Bożego, wynikający w dodatku z błędnego zrozumienia siebie nawzajem (brak jednakowej definicji NE) jest wręcz groteskowy... Dobrze, że Pan w Dzień Pański dochodzimy do porozumienia, to daje nadzieję

Nowa ewangelizacja nie może mieć na celu wyłącznie, ani nawet głównie terapii osobistej. Ma na celu ewangelizację, jak sama nazwa wskazuje. Natomiast to, że każde głoszenie Słowa przynosi korzyści również głoszącemu, jest niezaprzeczalnym faktem. Te korzyści powinny być przyjmowane z wdzięcznością przez ewangelizatora i wykorzystywane do jeszcze lepszego głoszenia i służby Bogu i człowiekowi.
Mogę poprosić Talmida o "pomógł" za powyższe

Mogę poprosić Talmida o "pomógł" za powyższe
Już dodałem.
Ja jednak nadal obstaje przy swoim. Może w ten sposób: nie Nowa Ewangelizacja, ile ludzie nieumiejętnie się z nią obchodzący, demontują Kościół. Patrzę wokół siebie i coraz bardziej się w tym, przekonaniu utrzymuję...
popieram Księdza!

Ja jednak nadal obstaje przy swoim. Może w ten sposób: nie Nowa Ewangelizacja, ile ludzie nieumiejętnie się z nią obchodzący, demontują Kościół. Patrzę wokół siebie i coraz bardziej się w tym, przekonaniu utrzymuję...

Dokładnie, x. Marku i o. Pacyfiku... Cieszy mnie, ze nie jestem odosobniona w tym spostrzeganiu.

Patrzę wokół siebie i..coraz częściej sięgam po różaniec, aby się modlić za Kościół, bo..jakoś tak to czarno widzę, te poczynania różne. Ale nadzieję w Bogu pokładam..

Ks.Marek napisał/a:
Ja jednak nadal obstaje przy swoim. Może w ten sposób: nie Nowa Ewangelizacja, ile ludzie nieumiejętnie się z nią obchodzący, demontują Kościół. Patrzę wokół siebie i coraz bardziej się w tym, przekonaniu utrzymuję...

Dokładnie, x. Marku i o. Pacyfiku... Cieszy mnie, ze nie jestem odosobniona w tym spostrzeganiu.

Patrzę wokół siebie i..coraz częściej sięgam po różaniec, aby się modlić za Kościół, bo..jakoś tak to czarno widzę, te poczynania różne. Ale nadzieję w Bogu pokładam..

Kilka osób by się jeszcze znalało. Sama się pod tym podpisuję
Więc zadanie do świadomego życia z Chrystusem i dawania świadectwa, zdrowego świadectwa.
To trzeba się modlić, by ludzie ewangelizowali umiejętnie. No i oczywiście modlitwa (bo już chyba pisałam, ze od tego zaczyna się ewangelizacja) i świadectwo życia. Poza tym moim zdaniem nie ma co czarnowidzieć. Nie skupiajmy się tylko i wyłącznie na tym co złe, bo nigdy nie pójdziemy do przodu. Trzeba widzieć to, co dobre w Ewangelizacji, umieć to dostrzec. Tych wielu ludzi, którzy z zapałem i zaangażowaniem to czynią i robią to dla Jezusa. Tacy ludzie naprawdę są. Tylko nie rzucają się w oczy, bo starają się nie wskazywać na siebie, ale na Jezusa. Podsumowując, ja to widzę tak: widzieć to, co dobre i modlić się za tych, którzy widzimy, że szkodzą zamiast pomagać. A jak potrafimy to możemy ich naprowadzić na dobrą drogę: polecam Kursy Szkoły Nowej Ewangelizacji.

Poza tym moim zdaniem nie ma co czarnowidzieć. Nie skupiajmy się tylko i wyłącznie na tym co złe, bo nigdy nie pójdziemy do przodu Więc co? Sugerujesz ignorowanie jako remedium na stan patologii?
Nie tylko się modlić.
Należy odpowiednio formować. Odpowiedzialnie formować.
I nie dopuszczać do Ewangelizacji osób, które się do tego nie nadają.
Nie wszyscy muszą być kapłanami, nie wszyscy muszą być zakonnikami. itd...
Nie kazdy sie nadaje do Ewangelizacji... Sorry !

Nie kazdy sie nadaje do Ewangelizacji... Sorry ! Myślę inaczej: zakłądając, że mówimy tylko o wierzących - nie każdy nadaje się do każdego rodzaju/typu ewangelizacji. Czyli to samo, co piszesz, Erpatre: nie każdy musi być w Odnowie, Oazie, ERM, itd, itp, etc.
Będąc w Oazie - przed 20 laty - widziałem, ze nie każdemu to podchodziło. Odchodzili po kilku tygodniach.
W Odnowie jest chyba podobnie...
Kościół jest wielowymiarowy - każdy, gdzieś znajdzie miejsce dla siebie... (no bo przecież nie wszyscy muszą iść do Franciszkanów, prawda )

Więc co? Sugerujesz ignorowanie jako remedium na stan patologii?

Z tego, co pamiętam w ciągu dalszym mojej wypowiedzi było napisane o formacji poprzez Kursy Szkoły Nowej Ewangelizacji (m.in przez Kurs Filip a potem Kurs Paweł- który uczy jak ewangelizować). Więc proszę nie wyrywać moich zdań z kontekstu


Z tego, co pamiętam w ciągu dalszym mojej wypowiedzi było napisane o formacji poprzez Kursy Szkoły Nowej Ewangelizacji (m.in przez Kurs Filip a potem Kurs Paweł- który uczy jak ewangelizować) Ale nie każdy będzie chciał się włączyć w Kurs Filipa/Pawła/Barnaby, czy jakikolwiek inny.
Chciałbym wrzucic do dyskusji fragmenty dwóch tekstów:

kard. Joseph Ratzinger, Prefekt Kongregacji Nauki Wiary o nowej ewangelizacji:

"Tu jednak kryje się także pewna pokusa – pokusa niecierpliwości, pokusa dążenia do natychmiastowego, wielkiego sukcesu, pokusa wyścigu do wielkich liczb. To wszakże nie jest metoda Boża. Do Królestwa Bożego, a więc także do ewangelizacji, która jest narzędziem i nośnikiem Królestwa Bożego, odnosi się przypowieść o ziarnku gorczycy (por. Mk 4, 31-32). Królestwo Boże rozpoczyna się wciąż na nowo od tego znaku. Nowa ewangelizacja nie może być próbą natychmiastowego przyciągnięcia – za pomocą nowych, bardziej wyrafinowanych metod – wielkich mas ludzi, którzy oddalili się od Kościoła. Nie, nie na tym polega obietnica nowej ewangelizacji. Podjąć nową ewangelizację znaczy: nie zadowalać się tym, że z ziarnka gorczycy wyrosło wielkie drzewo Kościoła powszechnego, nie sądzić, że to wystarczy, jeśli w jego listowiu mogą się zagnieździć najróżniejsze ptaki, ale zdobyć się na odwagę rozpoczęcia od nowa, z pokorą – od skromnego ziarenka, pozwalając Bogu zrządzić, kiedy i jak ma się ono rozwinąć (por. Mk 4, 26-29).
(...)
Sam Chrystus – rozszerzając i rozbudowując przypowieść o ziarnku gorczycy – sformułował te zasadę płodności w przypowieści o ziarnie zboża, które wpadłszy w ziemie obumiera (J 12, 24). Także ta zasada pozostaje w mocy aż do końca świata i wraz z tajemnicą ziarnka gorczycy ma fundamentalne znaczenie dla nowej ewangelizacji. Dowodzą tego całe dzieje. Można by to łatwo wykazać w historii chrześcijaństwa. Chciałbym tutaj przypomnieć jedynie początki ewangelizacji prowadzonej przez św. Pawła. Powodzenie jego misji nie było owocem jego sztuki retorycznej ani duszpasterskiej roztropności; jej owocność związana była z cierpieniem, z udziałem w męce Chrystusa (por. 1 Kor 2, 1-5; 2 Kor 5, 7; 11, 10 nn.; 11, 30; Ga 4, 12-14). «Żaden znak nie będzie mu dany, prócz znaku proroka Jonasza», powiedział Chrystus. Znakiem Jonasza jest Chrystus ukrzyżowany – to świadkowie bowiem dopełniają „niedostatki udręk Chrystusa» (Koi 1, 24). We wszystkich okresach dziejów wciąż na nowo sprawdzały się słowa Tertuliana: krew męczenników jest zasiewem."

Całość:
http://apologetyka.katoli...nt/view/659/52/

Jan Paweł II
17 III 2005 — Czuwanie młodzieży z Rzymu i regionu Lacjum w bazylice św. Jana na Lateranie:

"Pomóż nam, Jezu, zrozumieć, że aby "działać" w Twoim Kościele, także na polu tak pilnej nowej ewangelizacji, trzeba nauczyć się przede wszystkim "być", czyli trwać przy Tobie na adoracji, w Twym słodkim towarzystwie. Tylko ze ścisłej komunii z Tobą wypływa autentyczna, skuteczna, prawdziwa działalność apostolska."

Pozdrowienia dla wszystkich

Kościół jest wielowymiarowy - każdy, gdzieś znajdzie miejsce dla siebie... (no bo przecież nie wszyscy muszą iść do Franciszkanów, prawda
Zgadzam się z Bożym_wariatem, jeśli my umilkniemy, kamienie wołać będą. Każdy chrześcijanin jest powołany do głoszenia Dobrej Nowiny o Jezusie Chrystusie.
Każdy jest powołany do ewangelizacji.
Oczywiście forma musi być dobra, oczywiście nie możemy ulegać pokusie efektowności miast efektywności... Dla chrześcijanina nie wszystko złoto, co się świeci, nie wszystko efektywne, co efektowne. Dla nas ewangelizacja to nie fajerwerki, to nie bankiet z szampanem... To błoto roli, to pole uprawiane w trudnych warunkach. Pielęgnowana roślina nie od razu wydaje owoce.
Wg sw. Pawla nie kazdy ma dar prorokowania... (1 Kor)
Sa rozne dary, ale dane nam do sluzenia... Nie dla wlasnej chwaly.
Jesli ktos zaplanuje sobie, ze bedzie ewangelizowal, a Bog powoluje go np. do zycia ściśle kontemplacyjnego - to wg mnie - taki czlowiek szuka siebie - nie woli Bozej.
Jak uwazacie?

Wg sw. Pawla nie kazdy ma dar prorokowania... (1 Kor)
Sa rozne dary, ale dane nam do sluzenia... Nie dla wlasnej chwaly.
Jesli ktos zaplanuje sobie, ze bedzie ewangelizowal, a Bog powoluje go np. do zycia ściśle kontemplacyjnego - to wg mnie - taki czlowiek szuka siebie - nie woli Bozej.
Jak uwazacie?

Zgadzam się z ojcem.
Każdy powinniej służyć danym darem aniżeli szukać innych pociech duchowych tam gdzie nie powinnien.
Jeżeli mówimy o ewangelizowaniu przykładem, to wszelka posługa będzie cenna, jeżeli w niej jest tchnienie Bożej Miłości a nie szukanie poklasku dla siebie samego
Czy żeby ewangelizować trzeba mieć dar prorokowania?
Nie zawsze ewangelizacja łączy się z wykrzykiwaniem 'hosanna'...

Jak mogłabym nie mówić o Jezusie? Jak mogłabym nie mówić o tym, co mi uczynił?
To niewdzięczność, to niezrozumienie, to brak życia z Nim...
My nie możemy nie mówić tego, cośmy widzieli i słyszeli.
I co Pan nam uczynił... Co Pan uczynił w moim zyciu.
Rozróżnijmy: nie każdy nadaje się do mówienia konferencji itd., do ewangelizacji zbiorowej, zorganizowanej. Fakt. Każdy ma obowiązek wynikający z chrztu, aby ewangelizować świadcząc. Fakt. I do tego oprócz życia według Przykazań i wiary w sercu nie trzeba innych kwalifikacji.

Co do ewangelizacji zorganizowanej - zbiorowej: jest wszędzie coraz większy nacisk, na wychwytywanie osób z charyzmatem głoszenia. Przed tymi osobami stawia się bardzo wysokie wymagania co do wewnętrznej formacji. Zresztą, to tak odpowiedzialna posługa, że bez stałego duchowego wzrostu, bez osiągnięcia dojrzałości, bez podjęcia odpowiedzialności za podopiecznych - nie ma mowy o byciu wśród takich ewangelizatorów.

I do tego się dąży we wszystkich ośrodkach, do których mam dostęp i kontakt

Czy żeby ewangelizować trzeba mieć dar prorokowania?
Nie zawsze ewangelizacja łączy się z wykrzykiwaniem 'hosanna'...

Jak mogłabym nie mówić o Jezusie? Jak mogłabym nie mówić o tym, co mi uczynił?
To niewdzięczność, to niezrozumienie, to brak życia z Nim...
My nie możemy nie mówić tego, cośmy widzieli i słyszeli.
I co Pan nam uczynił... Co Pan uczynił w moim zyciu.


Ewangelizacja to nie tylko "MÓWIENIE"...
Zgadzam się, ale tym bardziej racja jest w tym, że każdy chrześcijanin powołany jest do ewangelizacji.
kazdy w jakis sposob..... ale nie wszyscy w rownym stopniu.
To zalezy od stanu i powolania od Boga. Nie od naszego "widzimisie"

Czy żeby ewangelizować trzeba mieć dar prorokowania? Myślę, że tak. Zwłaszcza, że nie rozumiemy tu znania przyszłości, lecz umiejętności odczytywania woli bożej dla samego siebie, czyli autentycznego przylgnięcia do Pana Boga.
No oczywiście.
W różny sposób, ale wszyscy. Po co więc łapać się za słówka? Wiadomo o co chodzi. Wszyscy to wszyscy...

Co do ewangelizacji zorganizowanej - zbiorowej: jest wszędzie coraz większy nacisk, na wychwytywanie osób z charyzmatem głoszenia. Przed tymi osobami stawia się bardzo wysokie wymagania co do wewnętrznej formacji. Zresztą, to tak odpowiedzialna posługa, że bez stałego duchowego wzrostu, bez osiągnięcia dojrzałości, bez podjęcia odpowiedzialności za podopiecznych - nie ma mowy o byciu wśród takich ewangelizatorów.

Całkowicie się z tym zgadzam. Głoszenie jest o tyle autentyczne, o ile autentyczna jest osoba głosząca, która powinna nieustannie się formować.

No oczywiście.
W różny sposób, ale wszyscy. Po co więc łapać się za słówka? Wiadomo o co chodzi. Wszyscy to wszyscy...


Ja jednak bym wolał, zebys łapała sw. Pawla za słówka.....
Ma wiele do powiedzenia

Św. Paweł ma niewątpliwie wiele do powiedzenia w temacie, więc jak już, to proszę o konkrety, nie o cudaczenie.
Myślę, że Annnika najgłębiej oddała istotę tego, o co w tym temacie chodzi. A Aga to uzupełniła. W zupełności się z Nimi zgadzam

jest wszędzie coraz większy nacisk, na wychwytywanie osób z charyzmatem głoszenia. Przed tymi osobami stawia się bardzo wysokie wymagania co do wewnętrznej formacji. Tylko czy te osoby chcą dawać się formować?
Mogę się wypowiadać tylko za moje środowisko. A w moim środowisku: owszem chcą

Tylko czy te osoby chcą dawać się formować?

Forma pytania sugeruje, że dla Księdza to nieprawdopodobne. Mówię w kontekście postawy z całego tematu. Nie ma to jak generalizować



Watykan , 2008-12-14
Abp Celli o konieczności nowoczesnej ewangelizacji

Nowoczesne środki przekazu są wyzwaniem dla wszystkich wierzących, ponieważ odkąd stały się one tańsze, przystępniejsze i łatwiejsze w obsłudze, wszyscy powinni z nich korzystać, aby głosić Słowo Boże – podkreślił abp Claudio Maria Celli.

Przewodniczący Papieskiej Rady ds. Środków Społecznego Przekazu skierował przesłanie do wiernych Kościoła w Ameryce w związku z obchodzonym 12 grudnia świętem Matki Bożej z Guadalupe.

Watykański hierarcha nawiązał w nim do ostatniego Synodu Biskupów o Słowie Bożym, który przypomniał, że wszyscy wierni powinni być „specjalistami od przekazu Słowa”. W dzisiejszych czasach oznacza to umiejętność korzystania z nowych technik komunikacji, tym bardziej, że współczesna młodzież nie należy już do „świata słowa i tekstu”, lecz jest „pokoleniem cyfrowym”. Rodzi to potrzebę świadomego dialogu międzypokoleniowego, uwzględniającego również przemiany w dziedzinie społecznego przekazu.

Zdaniem szefa watykańskiej dykasterii medialnej wzorem dla Amerykanów powinien dziś być św. Paweł, mistrz komunikacji, który w głoszeniu Ewangelii potrafił skutecznie korzystać ze wszystkich środków dostępnych w jego czasach.


http://ekai.pl/wydarzenia...-ewangelizacji/

nowoczesnej ewangelizacji
nowoczesnej a nie nowej
Chodzi o to samo z grubsza - o dotarcie do człowieka przy użyciu zdobyczy nowoczesnego świata. To, co może demoralizować jako narzędzie, może służyć też i głoszeniu.

Używa się terminu "Nowa" także w celu pokazania "nowej fali" od czasu Apostołów :> - i o dotarcie "na nowo" - do "pogan ochrzczonych".

To, co może demoralizować jako narzędzie, może służyć też i głoszeniu.

Dokadnie tak dlatego nie należy oddawać narzędzia, zwanego marketing głosicielom konsumpcjonizmu, tylko wykorzystać je do dobrych celów.