UmiĹscy
Witam
Nie wiem czy zamieściłem ten post tutaj gdzie trzeba w razie czego proszę przenieść
Swój post celowo zatytułowałem cytatem z filmu Karol, człowiek który został papieżem. Długo zastanawiałem się nad tym oby opisać Wam to z czym chciałbym się z Wami podzielić. Mam pewien dylemat, o którym chciałbym tu napisać . Przede wszystkim chciałbym o wypowiedzenie się osób duchownych. Więc do rzeczy....
Od dłuższego czasu wydaje mi się, że Pan Bóg wzywa mnie do tego, abym został jego sługą w kapłaństwie, a konkretnie chodzi o wstąpienie do zakonu.Kiedy pisze to teraz mam dość duże wątpliwości czy dobrze robie, Nie wiem dlaczego...nie potrafie nazwać tego co teraz czuję...może boję się, że zostane potraktowany niepoważnie ... Jednak są takie chwile kiedy ta myśl naprawde "nie daję mi spokoju". Rozmyślam wtedy, że fajnie byłoby móc poświęcić swoje życie dla kogoś kto oddał swoje za mnie. Pamiętam, że pierwszy raz kiedy taka myśl przyszła mi do głowy byłem na mszy świętej na rekolekcjach i kapłan, który był wtedy mówił właśnie o kapłaństwie. Nie pamiętam kiedy to było dokładnie, ale pamiętam, że pierwszą moją reakcją było "Nie, ja sobie nie poradze, Nie wytrzymam żyjąc w taki sposób, ni będę potrafił. I zamknąłem się przed Panem Bogiem, czxego później żałowałem.Wtedy jednak myślałem tylko o kapłaństwie. Następny raz kiedy pamiętam, że Pan Bóg do mnie przemówił( a przynajmniej mi się tak wydaje) był to ostatni dzień życia Jana Pawła II.. Siedziałem przed telewizorem i śledziłem relacje z Watykanu. Może się Wam to wydać trochę głupie, ale pamiętam że myślałem sobie wtedy co by się stało gdybym kiedyś to ja został wybrany na papieża. Pamiętam, że siedziałem i myślalem jakie bym przybrał wtedy imię. Nigdy tutaj o tym nie wspominałem ale jestem osobą niepełnosprawną fizycznie. W wieku 8 lat doznałem porażenia mózgowego w wyniku którego straciłem władze w lewej stronie ciała, ale dzisiaj jest już prawie wzsystko OK. Mówię prawie bo nadal nie odzyskałem stu procentowej władzy w ręce. Mogę jednak chodzić i poza tą reką praktycznie wszystko jest w porządku. Chciałbym jeszcze dodać, że bywały dni kiedy miałem żal do Pana Boga o to, że zesłał na mnie takie coś. Jednak stosunkowo nie dawno doszedłem do wniosku, że to On dał mi to życie i to On ma prawo zrobić z nim co zechce, a swoje cierpienie chciałbym ofiarować Jemu. Wracając do tematu. Chciałby poradzić się osób duchownych co czuli zanim zostali kapłanami. Chciałbym usłyszeć (a raczej przeczytać) opinie osób, które były w zakonie bądź w seminarium ale zrezygnowały z tej drogi, jeśli jest tu ktoś taki. Szczerze mówiąc boję sie trocę a nawet bardzo podjąć tak poważną decyzję w swoim życiu jak wstąpiemnie do zakonu tym bardziej, ze boję się podzielić z tymi uczuciami z kimkolwiek. I chciałbym przynajmniej w jakimś stopniu być pewnym, że naprawade słyszę głos Pana, Bo jeśli to naprawde On mnie woła to pragnę z całego serca, głośno i wyraźnie powiedzieć Mu TAK
Sprawdź, czy w związku z niepełną, jak piszesz, władzą w ręku nie ma czasem jakichś kanonicznych barier co do Twojego wstąpienia do stanu kapłańskiego.
Po za tym tu nikt Ci nie powie: masz powołanie, idź tu czy tam.
To jest kwestia, którą musisz rozeznać sam.
Polecam rekolekcje powołaniowe. I stałego spowiednika. I ćwiczenia ignacjańskie
Ja też sądzę, że nikt nie udzieli tutaj konkretnej odpowiedzi na to, czy masz powołanie. Musisz sam rozeznać, a pomóc mogą rekolekcje powołaniowe, kierownik duchowy. Myślę, że tego nigdy się nie wie na pewno i decyzja związana jest z pewnym ryzykiem. Ale po owocach się poznaje... (tylko to już w późniejszym etapie).
wiesz dopóki tak naprawde nie spróbujesz takiego życia to dokońca nigdy nie będziesz wiedział czy to twija fdroga bo nikt ci tego do końca nie powie czy masz powołanie czy nie masz. może ci w rozeznawaniu pomóc kierownik duchowy ale on też ci nie powie czy to twoja droga czy nie może ci pomóc przyjżeć się twi znakom. powinieneś pomyśleć do jaliego zgromadzenia chciłbyś iść dowiedzieć się jakie są warunki przyjęcia no i pojechać na rekolekcje powołaniowe. Można jeszcze ewentualnie jeżeli to zgromadzenie by się zgodziło pojeczać na jakiś czas do nich i przyjżeć się ich życiu. Wtedy będziesz miał jakąś namiastkie takiego życia choć i tak to ci nie pokarze pełnego obrazu. Wiem to z doświadzczenia. Dowiedz się czy jest taka możliwość żebyś przyjechał np. na 2 tygodnie do danego zgromadzenia i razem z nimi popracował i żył tak jak oni to troche ułatwi spojrzenie na to czy byś sobie poradził czy nie. mnie to pomogło troche ale niewiem czy tobie to by mogło powodzenia w szukaniu drogi życiowej
Na pewno w jakiejś mierze twa niedyspozycja może przysporzyć ci trudności w wstąpieniu do seminarium/zakonu. Ale nie sądzę, by mogła cię przekreślić. Problem rozwiąże lekarz, który wystawia ci zaświadczenie, które konieczne jest zawsze przy wstępowaniu na jakąkolwiek uczelnię. Sam powinieneś wiedzieć, czy twój niedowład jest bardzo uciążliwy, przyprawiający o ból, o nerwy, etc, czy też dajesz sobie z nim radę. Bierz pod uwagę sposób i realia duszpasterstwa: niedowład nogi może powodować, że przy dłuższym staniu istnieje możliwość intensywnego bólu, a co za tym idzie rozdrażnienia. Jednak są to rzeczy pokonalne.
Zaś co do samego rozeznania: to musi być twoja przemodlona i przemyślana decyzja. Jeśli chcesz być dla wielu, jeśli chcesz znaleźć szereg dla nich propozycji zdążania wspólna drogą do świętości, jeśli zdolny jestes ponosić wyrzeczenia samego siebie w wielu momentach życia, to sa to, powiedzmy, małe - ale jednak - przyczynki do tego, że być może ma Pan Bóg upodobanie w tym, by mieć w tobie swego sługę.
poczytaj sobie też jakieś książki dotyczące powołania może ci jakoś pomogą w analizie co jest jednym z ważnych czynników w rozeznawaniu napewno nie dadza ci one odpowiedzi ale ułatwią. ja osobiście polecam książkie Józefa Augustyna "Jak szukać i znajdować wolę Bożą" bardzo fajna książka opisująca różne etapy rozeznawania różne znaki itd. ale są różne inne książki. Też mogą być ci pomocne różne powołania w bibli np. Abracham Rdz.12,1-2; Mojrzesz Wj3,10; Samuel 3,1-11; Mateusz9,9; opętany z gerazy Mk 5,18-19; bogaty młodzieniec Mk 10,11; Maciej Dz 1,26 przyjrzyj się ich powołaniu przez Jezusa. Też fajnie ksiądz napisał że to ty musisz wiedzieć czy ten niedowład nie będzie ci przeszkadzał.
Aga - jak dla mnie jest to prowokacja mająca na celu ... - no właśnie co takiego? Nie wiem. Wiem jedno - Bóg jest Miłością i kocha KAŻDEGO z nas MIŁOŚCIĄ WIELKĄ I BEZWARUNKOWĄ - za nas umarł na krzyżu.
[Śmierć Jezusa na krzyżu jest przykładem Miłości, odpowiednio silnej i boskiej, aby darować grzechy i wchłonąć wszystkie złe uczynki. Prawdziwa Miłość nie idzie na kompromis z nienawiścią ani jej nie przebacza, ona ją niszczy. Tryumf śmierci na krzyżu podsumowany został w duchu postawy Jezusa wobec tych, którzy go atakowali. Jezus uczynił z krzyża wieczny symbol tryumfu miłości nad nienawiścią i zwycięstwa prawdy nad złem, kiedy się modlił: „Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią”. To poświęcenie dla miłości stało się zaraźliwe w całym rozległym wszechświecie; uczniowie przejęli je od swego Mistrza. Pierwszy nauczyciel jego ewangelii, który został wezwany do złożenia swojego życia w tej służbie, kiedy go kamienowali na śmierć, powiedział: "Nie policz im tego grzechu"]
Zapraszam do dalszej dyskusji - zdrowej i mądrej!
P.S. ... BeLzEbUb - możesz wierzyć lub nie - Bóg również i Ciebie kocha.. Pozdrawiam
Ja wiem, że to jest prowokacja. A więc skoro tekst nie wnosi nic do dyskusji...
Belzebub, przyłączam się do tego, co Gosia pisała powyżej. Bóg jest i wzywa każdego z nas po imieniu. Możesz w zaprzeczać Jego istnieniu, ale to nie zmienia faktu, że jest i oddał za Ciebie życie. Każdego dnia pamięta o Tobie, widzi każdy Twój krok, zna każdą myśl, nieustannie kocha...i czeka.
Pan mówi: "Oto wyryłem cię na obu dłoniach" (Iz 49, 16).
Oj..
Zbiera się kilka osób > dla ścisłości - '... w obecności 54 kardynałów i 140 arcybiskupów i biskupów.' > czy to jest kilka? Jeśli tak, to weź podręcznik to matematyki i powtórz materiał z podstawówki
Ostrzegam - zaraz posypią się ostrzeżenia.
Dziewczyny:
Ostrzegam - zaraz posypią się ostrzeżenia.
Dzięki, mnie jedno wystarczy. A co to za obrazek?
Wracając do mojego postu i przy okazji odpowiadając na to co napisał ksiądz Marek....